FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zew nocy. rozdział I częsć I (12.12.2009r.)- ZMIANA! [NZ] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Śro 21:17, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Przepraszam wszystkich, ale naszło mnie na zmianę koncepcji. Co z tego wyjdzie, nie wiem nawet ja. Póki, co po prostu zapraszam do czytania. Jakikolwiek opis w tej chwili wszystko by zepsuł.

Sprawdzała: Wiola ;*


Rozdział I pt."Zadanie"


Paryż spowiła noc czarna niczym atrament. Wesoło na firmamencie świeciły gwiazdy, a ich blask był wciąż wyraźny pomimo walczących z nimi świateł miasta. Sekwana leniwo płynęła swym korytem, od czasu do czasu dało się słyszeć przejeżdżający gdzieś w oddali samochód. Na oświetloną latarniami ulicę wyszła powoli ciemna postać . Jej długi, czarny płaszcz powiewał na wietrze świszcząc przy tym nieprzyjemnie, jakby jego właścicielką była zjawa mająca zaraz ulotnić się w mrok nocy. Wyraźnie czymś zaniepokojona obróciła się za siebie i przyspieszając nieco weszła na most d’Iena. Tuż przed sobą miała jeden z symboli stolicy Francji- Wieżę Eiffla. Ilekroć widziała tę żelazną „Damę Paryża” nie mogła nadziwić się jej majestatowi. Teraz oświetlona na niebiesko, ze złotymi gwiazdami - symbolem Unii Europejskiej - łączącymi pierwszy oraz drugi poziom, była niczym ósmy cud świata. Dziewczyna mogłaby tam stać w nieskończoność kontemplując piękno budowli, gdyby nie zadanie, które miała do wykonania. Wzięła głęboki wdech i pokręciła z niedowierzaniem głową. Był to już początek zimy i zimne powietrze było coraz bardziej nie do zniesienia. Zdecydowanym ruchem postawiła kołnierz swojego płaszcza w nadziei, że może to ochroni ją nieco przed srogością pogody. Będąc pod wieżą spojrzała do góry, a na nosie poczuła jeden z pierwszych w tym roku płatków śniegu. Pomimo niesprzyjającej pogody uwielbiała zimę. Po raz kolejny, zapominając o otaczającym ją świecie, rozłożyła ręce i zaczęła się kręcić wokół własnej osi. Zatracona w tej krótkiej chwili wolności nie spostrzegła postaci, która w niewiadomy sposób pojawiła się tuż za nią. Kiedy poczuła czyjś dotyk na swoim przedramieniu, nie namyślając się wiele, chwyciła nóż, który trzymała za pazuchą. Srebrne ostrze odbijało światła, a kiedy uniosła je nieco wyżej dostrzegła w nich ciemne oczy… te oczy. Jak oparzona odskoczyła natychmiast na bok przyjmując jedną z tych bojowych pozycji, które dotychczas poznała na treningach, a jej serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem. Mężczyzna widząc determinację dziewczyny uśmiechnął się pogardliwie, po czym zaniósł się tubalnym śmiechem, który odbił się echem od żelaznej konstrukcji.

- Mała Bella, ile to już czasu minęło… - uśmiech nie schodził z twarzy mężczyzny, za to w jego głosie dało się wyczuć nutkę pobrzmiewającej ironii.

Dziewczyna słysząc swoje imię wyprostowała się, nie tracąc jednak przy tym ani odrobiny czujności. Jeszcze raz zmierzyła wzrokiem stojącego przed nią barczystego mężczyznę. Doskonale pamiętała jak kilka lat temu imponował jej swoją wiedzą, doświadczeniem i przede wszystkim skutecznością. Jednak po tych sześciu latach, które przeżyła słysząc o nim już jedynie opowieści, zdążyła się przekonać, że to tylko głupiec, który poza niesamowitą siłą ma też niesamowite szczęście. Mimo wszystko postanowiła ani na chwilę nie spuszczać z niego wzroku. W tej chwili zadanie, które miała do wykonania było najmniej istotne, bowiem jak mówiła pierwsza zasada, którą jej wpojono - „Najważniejsze to nie dać się zabić”. Jared zdecydowanie nie należał do osób, na których chciała wypróbować kolejną zasadę - zaufanie. Zmierzyła go wzrokiem szacując swoje szanse, na wypadek gdyby miało dojść do małej potyczki. Zauważyła, że choć niewątpliwie umięśniony, nie był zanadto zwinny. Zapewne było jej to na rękę. W myślach zakpiła sobie z jego próżności, która zrobiła z niego drugiego Colossusa z X-menów.

- Witaj Jared, co za miłe spotkanie. Muszę cię prosić o wybaczenie, ale to nie najlepszy moment na pogawędkę.

Starała się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie, choć stanowczo. Zamiast tego, dało się dosłyszeć jedynie drżenie jej delikatnego, kobiecego głosu.

- Daj spokój dziecinko. Przecież wiem, że ani trochę nie cieszysz się na mój widok. Chociaż muszę przyznać, że po tylu latach coraz milej się na ciebie patrzy, stajesz się pełnowartościową kobietą.

Czuła na sobie jego wzrok, który dosłownie taksował każdy centymetr jej ciała. W myślach właśnie wymierzała mu siarczysty policzek, kiedy dostrzegła jak powoli zbliża się ku niej.

- Sam kazał mi cię znaleźć. Zadanie odwołane, masz wracać do rezydencji - jego głos z żartobliwego stał się nagle niezwykle rzeczowy.

Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale nie chciała dać mu poczuć jej zawodu z powodu niemożliwości wykorzystania nowych umiejętności. Wiedziała, że cieszyłby się, gdyby jej reakcją było na przykład gwałtowne naskoczenie na niego z żądaniem wyjaśnień. Choć ta wizja wydawała jej się nazbyt pociągająca, westchnęła jedynie, spojrzała prosto w jego ciemne oczy i posłała mu najbardziej pogardliwy uśmiech, na jaki byłą ją stać. Mogłoby się zdawać, że jest to nieco ryzykowne zachowanie, jednak niewątpliwa irytacja dodała jej siły.

- W takim razie przynajmniej się nie pobrudzę.

Po tych słowach odwróciła się na pięcie wciąż wsłuchując się w otaczającą ciszę i czekając na jakikolwiek odgłos, którego powinna się strzec. Kiedy po chwili odwróciła się, jej wzrok już nikogo nie napotkał.

- Pieprzeni łowcy - zaklęła pod nosem powoli wycofując się w stronę pałacu Chaillot.

Paryż nocą to miasto grozy. Właśnie o tej porze pokazuje swoje prawdziwe oblicze, które nie jest takim, jakby mogłoby się wydawać. Niezmiennie od dekad pozostaje miejscem niebezpiecznym dla zwykłych ludzi, pozostających absolutnie nieświadomym rzeczywistości, a przecież zło kryje się wszędzie.Bella docisnęła gaz do dechy, by jak najszybciej dać upust swoim frustracjom związanym z odwołaniem zadania. Nie ono było dla niej najważniejsze w tym wszystkim, ale możliwość pobycia samej, bez ostrzału wszystkich jej mentorów. Rezydencja, pod którą podjechała, była w stylu neogotyckim. Ogromny budynek wydawał się być miejscem życia rodziny wampirów, ale nie mogło być to bardziej mylne wrażenie. Z piskiem opon zajechała do garażu. Swojego MTT Y2K Superbike postawiła pomiędzy czarnym Rolls-Royce’m i Maybachem 62 s. Jeszcze raz spojrzała na swoją dziecinkę i w pośpiechu weszła do domu. Z impetem otworzyła drzwi i nieopatrznie kogoś nimi uderzyła.

- Patrz jak leziesz! - nawet nie odwróciła się do osoby, którą uprzednio staranowała. Stała bowiem przed pokaźną grupką kilkudziesięciu osób, a tak się nieszczęśliwie składało, że wszyscy patrzyli w jej stronę. Zaklęła w myślach i niewiele myśląc, zdjęła swój płaszcz i rzuciła go na wieszak, który uprzednio ktoś tutaj postawił. Przeszła przez cały salon szurając nogami i zostawiając na świeżo wypolerowanej podłodze mokre ślady. Dostrzegła także swojego opiekuna, Sama, zajętego imponowaniem jakiejś blondynce, której nigdy wcześniej tu nie widziała. Pokręciła z niedowierzaniem głową nie mogąc zliczyć, która to już w przeciągu tego miesiąca. Chcąc jak najszybciej ulotnić się z tego gniazda jadowitych żmij przeskoczyła kolejne stopnie schodów, by po chwili znaleźć się w swojej samotni. Wzrokiem pełnym pogardy popatrzyła jeszcze chwilę na zebranych tu ludzi i po chwili w pełni świadoma tego, co robi, trzasnęła drzwiami.

Pokój zastała dokładnie taki sam, jaki był jeszcze rano. Odetchnęła pełną piersią czując zapach róż stojących na komodzie. Chciała podejść w ich kierunku, kiedy zupełnie zaskoczona przez parę leżących na podłodze butów runęła na ziemię. Dziewczyna z niedowierzaniem pokręciła głową, a jej niepohamowany śmiech rozniósł się po pokoju. Ta odrobina chwili zapomnienia sprawiła, iż wszystkie negatywne emocje, jakie zdążyły się w niej narodzić tego wieczora ulotniły się gdzieś w przestrzeni. Przewróciła się na plecy, rozejrzała się po swoim pokoju napawając się tak rzadką ostatnimi czasy obecnością w nim. Leżąc tak absolutnie beztrosko, jakby poza czasem i przestrzenią, zamknęła oczy i zaczęła się wsłuchiwać w odgłosy domu. Zabawa na dole mimo późnej już godziny widocznie się rozkręciła. Towarzystwo śmiało się i konwersowało na skrajnie różne tematy: od domowych pupili po problemy czysto polityczno-gospodarcze. Minęła jeszcze chwila, kiedy Bella postanowiła wstać. Ruszyła w kierunku łazienki po drodze rozbierając się z przepoconych ubrań i rozrzucając je gdzieś po kątach. Weszła pod prysznic, a gorąca woda zaczęła obmywać jej ciało. Chwyciła ulubiony szampon i zaczęła myć włosy masując przy tym delikatnie skórę głowy. Potem namydliła całe ciało. Jeszcze chwilę stała pod deszczownicą jednocześnie rozmyślając. Chwyciła najbliższy ręcznik i zawiązała z niego turban na głowie. Wziąwszy drugi, wytarła nim swoje ciało i pochwyciwszy szlafrok wyszła z łazienki. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu na swoim łóżku dostrzegła Sama, obok którego leżała duża i ozdobna paczka. Zawstydzona obecnością mężczyzny szybko zarzuciła na siebie szlafrok i mocno przewiązała go w pasie. On, choć doskonale wszystko widział, nie wydawał się być tym ani odrobinę zainteresowany.

- Dziwne nawyki panują w tym domu, skoro wchodzi się do czyjegoś pokoju bez pukania -Bella chciała nieco rozładować atmosferę, ale również skarcić Sama za kolejne niespodziewane pojawienie się.

- Zaiste dziwne, kiedy chodzi się po nim nago.
Dziewczyna na te słowa zarumieniła się i odwróciła wzrok od mężczyzny.

- Nikt ci nie kazał patrzeć.

- Sama się o to prosisz paradując z gołym tyłkiem. - Sama widocznie bawiła cała ta rozmowa.

Isabell postanowiła przybrać zupełnie nową taktykę - wzięła do ręki pilot od wieży stereofonicznej i rzuciła się na łóżko. Rozciągnęła się, po czym włączyła urządzenie, a z kolumn rozniosły się początkowe nuty „Manhattanu” Kings of Leon. Kiedy zaczęła już sobie podśpiewywać swoją ulubioną piosenkę, a dłonią wystukiwała rytm o zagłówek nagle ktoś chwycił jej dłoń.

- Zastanawiałem się, dlaczego mnie zlekceważyłaś. Czyżbyś była zła? -

Sam usiadł tuż przy dziewczynie, po czym zaczął głaskać ją wierzchem swojej dłoni po jej plecach. Był mężczyzną średniego wzrostu, z wyglądu sprawiał wrażenie introwertyka, który spędza czas przesiadując jedynie z nosem w książkach, choć atrakcyjności nie można mu było odmówić. W rzeczywistości jednak pod tą maską spokoju kryła się osoba, która w razie potrzeby potrafiła być bezwzględna i nieco szalona. To właśnie czyniło go najbardziej niebezpiecznym z nich wszystkich.

- Nie jestem zła. Po prostu czasami potrzebuję chwili samotności.
Ronald zaśmiał się perliście.

- Dajesz mi przez to do zrozumienia, abym sobie poszedł, prawda? Sądziłem, że kiedy tylko mnie ujrzysz padnie seria wymagających pytań, a tu cisza. Nie interesuje cię to ani trochę?

- Wyduś to z siebie - powiedziała Bells już lekko znudzonym głosem.

- Nasz informator już nie żył, kiedy do niego wyruszyłaś, a nie chciałbym, aby cos ci się stało.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem i zaczęła zastanawiać się nad sensem wypowiadanych przez niego słów. Choć zabrzmiały jak wypowiedziane od niechcenia, znała go już na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest to tylko maska, którą przybiera, gdy coś go wyjątkowo niepokoi. Przez chwilę milczeli, jednak nie mogło trwać to w nieskończoność. Wkrótce Isabell poczuła bowiem, jak paczka, którą uprzednio widziała, dotknęła jej dłoni. Uniosła jedną brew do góry i spojrzała zaciekawiona na Sama.

- Po prostu otwórz – posłał jej ciepły uśmiech i z niecierpliwości godną małego dziecka patrzył jak dziewczyna niepewnym ruchem otwierała pakunek.

W środku znajdował się ciemno granatowy materiał, który po wyciągnięciu okazał się być sukienką, a gdzieś na dnie znajdowały się czarne szpilki do kompletu. Długa do kolan, marszczona, odcięta pod biustem. Zapewne wyglądała zjawiskowo, ale nie był to strój, który pasowałby do Bella.

- Chyba nie sądzisz, że to założę?

- Co jest w niej niestosownego?

- Mam w niej iść spać? - dziewczyna absolutnie nie rozumiała sensu tej rozmowy.

- Oczekuję, że założysz ją, te buty, jakieś dodatki, umalujesz się i zejdziesz razem ze mną do gości.

Dziewczyna zamrugała ze zdziwienia, jednak Sam wydawał się być niewzruszony.

- Ty sobie chyba ze mnie żartujesz! - krzyknęła odskakując jednocześnie na kraniec łóżka.

- Nie sądzę. A jeśli tego nie zrobisz założę blokadę na twój motor.

Zrezygnowana i poirytowana sięgnęła po sukienkę i ruszyła w stronę łazienki. Była podenerwowana, że w tak łatwy sposób można ją podejść.

- Zuch dziewczynka - mężczyzna wstał z łóżka, po czym z uśmiechem na twarzy wyszedł z pokoju pozostawiając dziewczynę lekko zdezorientowaną, bo przecież o to mu w tym wszystkim chodziło.

Po wejściu do łazienki oparła się plecami o drzwi i mocniej ścisnęła sukienkę, którą trzymała w swoich dłoniach.

- Pieprzeni łowcy - powiedziała sama do siebie, jakby te słowa jeszcze nie padły dziś z jej ust.
~~*~~

Słowa zarówno pochwały, jak i krytyki mile widziane :).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez s.mapet dnia Śro 20:54, 16 Gru 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:32, 02 Gru 2009 Powrót do góry

No ciekawy początek. Członkowie Sagowej sfory i Bella pracująca dla nich. Intryguje mnie, jakie było jej zadanie. I czy tym razem zakocha się w Edwardzie. Zgaduję, że tak. Czekam też na Jacoba. Jakie jemu dasz zadanie?
Zobaczę jak się rozkręci ta historia.
Ogólnie przeczytało mi się lekko i przyjemnie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Luiza Marie
Wilkołak



Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:05, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Hm.. Ciekawy początek :). Bella, pewna siebie, idąca ciemną ulicą, z nożem - to już samo przez się mówi, że Twoje opowiadanie będzie "inne" (żeby nie było - ja wszelkie "inności" uważam za błogosławieństwo xD). Zastanawiam się, na czym polega współpraca Belli i Sama oraz w jakiej roli pojawią się tu Cullenowie. Coś mi mówi, że to oni są sprawcami nagłej śmierci informatora, choć może po prostu zbyt dużo chcę wyczytać pomiędzy liniami. Zauważyłam, że Twój tekst cierpi na niedosyt przecinków, np. w zdaniu "Wyszła pewnym krokiem z garażu do domu i nie zwracając uwagi na gości, którzy właśnie rozpanoszyli się po całym salonie rzuciła płaszcz na podłogę tuż koło wcześniej ustawionego wieszaka. " przed "rzuciła" powinien być jeden postawiony, nie będę jednak wszystkich wypisywać, bo tylko zaśmieciłabym Ci temat, a przecież nie o to tu chodzi. Po prostu poproś swoją betę, żeby zwracała większą uwagę na interpunkcję i wszystko będzie idealne :). No, to chyba tyle, jeśli chodzi o wady. Rozdział jest napisany w dobrym stylu, z zarysowaniem ponurego koloru tajemnicy. Z chęcią przeczytam dalszy ciąg Twojego fan fika.
Życzę Ci dużo Weny, czasu i chęci do pisania,
Lui :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
s.mapet
Zły wampir



Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.

PostWysłany: Sob 22:32, 12 Gru 2009 Powrót do góry

Uwaga!
Zaszła istotna zmiana w zamyśle dla mojego ff- otóż nie pojawią się wampiry. Po prostu nie pasują one do fabuły, którą wymyśliłam xD
Tak, więc przepraszam za wprowadzenie w błąd i mam nadzieję, ze mimo wszystko całość się spodoba.
Rozdział I uległ drobnemu przeredagowaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 12:18, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Jak na razie jest całkiem interesująco. Mam wrażenie, że twoją inspiracją byl tu film Underworld a pierwowzorem Belli - wampirzyca Selena. Mimo, iż Bells nie jest wampirem takie skojarzenia pojawiły mi sie niemal do pierwszych linijek.
Mam wrażenie, że napisałaś to opowiadanie a później przekształcałaś na potrzeby ff Twilight. Wychwyciłam tu dwa błędy:
"Phoebe docisnęła gaz do dechy..." a cłay czas była mowa o Belli.
"Ronald zaśmiał się perliście." Rozmowa między Bellą a Samem

Ogólnie świetnie oddajesz mroczny klimat Paryża. Mnóstwo tu tajemniczości, zagadek. Tekst zbyt krótki by cokolwiek wnioskować. Ale przyznam, że mnie zainteresowałaś tym opowiadaniem.
Życzę weny i czekam na kolejny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin