FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Klub Złamanych Snów roz4i5 25.10[NZ][+18][AU/AH] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 16:50, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Witam.
Postanowiłam zamieścić mojego ff na forum. Głównie po to, by uzyskać na jego temat konstruktywne opinie (szczególnie krytykę). Znajduje się ono również na chomiku (http://chomikuj.pl/chochlica1)
W skrócie. Oznaczenia są widoczne. Bohaterowie są ludźmi, akcja-Forks, sceny erotyczne, brutalne itp.-dlatego +18.
Jeśli jesteście wrażliwi na temat molestowania, odpuście sobie.

O czym?
"Sen to tylko jeden ze sposobów na ucieczkę od rzeczywistości, a osiemnastoletni Edward Cullen - chłopak molestowany przez własną matkę, chętnie z tego sposobu korzysta, wyruszając w niezgłębiony świat astralnych podróży. Bella Swan w dzień, gnębiona przez okrutną rzeczywistość, w nocy z prawdziwą radością zatapia się w fantazjach o niejakim Edwardzie. Czy dwójka niekochanych przez los nastolatków odnajdzie się pośród znieczulonego tłumu?"
Myślę, że to wszystko wyjaśnia :)
Pozostaje mi liczyć na krytykę, wytknijcie mi wszystko, co wam się nie podoba! Pozdrawiam ;*

Rozdział 1
Beta: Amy2092

`And I find it kinda funny
I find it kinda sad
The dreams in which I'm dying...`*

PWE
Wystarczyło zamknąć oczy. Uwierzycie? Tylko to. Nic nieznaczący gest. Z tego składało się właśnie moje – jeśli mogę tak to nazwać – życie. Z nic nieznaczących gestów, błahych momentów i rzeczowych incydentów. To smutne, ale jak wszystko, co mnie spotykało, prawdziwe.
Byłem całkowicie brudny. Nadszedł czas na to, by sprawić sobie trochę ulgi. Ulgi, która jest równie ulotna jak mój dobry nastrój, spokój, czy przekonanie. Błagam, żadnych pytań. Nie mają odpowiedzi, a ja już i tak zbyt wielu rzeczy nie wiem.
Zamknąłem cicho drzwi, bojąc się obudzić potwory w mojej głowie. Drzemały zawsze, wyczekując na najlepszy moment, by urządzić sobie w niej dzikie harce. To bardzo bolało i fizycznie, i psychicznie. Ta świadomość, że znowu coś cię boli. Czy na tym polega życie? Na ciągłym bólu? Coraz częściej skłaniałem się do stwierdzenia, że tak. Poniekąd, byłem już tego pewien.
Czy to ważne? Rozważania, filozoficzne myśli...to nic. Bezsensowne zapychanie czasu, który mogę przecież spędzić śniąc. I to właśnie zamierzałem zrobić. Dwa kroki, które dzieliły mnie od łóżka, nasączone były samotnością. Znaczenia nie miało też to, gdzie zasypiałem. Najważniejsze, co widziałem. Co przeżywałem. A wszystko inne odchodzi, oblekając się w czerwoną mgłę wspomnień, którą bardzo chciałem włożyć do szuflady i zakluczyć. Nie potrafiłem.
Kołdra pachniała kwiatowym proszkiem do prania – symbolem czystości. Jedynym, jaki znałem. Dziękowałem Marii, naszej sprzątaczce, że zignorowała moje zakazy i przyszła do pokoju zmienić pościel. Czasem zastanawiałem się, czy zdawała sobie sprawę z tego, co tu się tak naprawdę dzieje. Wydawała się najmądrzejszą osobą w tym domu i skrycie pragnąłem, by to ona była moją matką. Moją jedyną rodziną na świecie.
Marzenia się nie spełniają, wbrew pozorom. Przynajmniej nie moje.
Nie zsunąłem nawet butów. Miękka powłoczka zaplątała się w moje zmęczone ciało, przynosząc swego rodzaju ulgę. Była jak lód na oparzenie, lub gorąca herbata na zziębnięcie. Powieki opadły i skleiły się, doprowadzając mnie do granic innej rzeczywistości, w której nie ma przytłaczającej czerwieni, dręczących zapachów i nawiedzonych wizji. Skupiłem się najlepiej, jak umiałem, obserwując i odczuwając srebrną linię – przepustkę do Klubu Złamanych Snów, jak nazywałem moje małe wycieczki. Odpływałem, witając radość, lekkość i beztroskę. Przez chwilę znów byłem małym dzieckiem, cieszącym się z lizaka, czy nowej zabawki.
Widok mojego uśpionego ciała określiłbym jako żałosny. Lepszej nazwy nigdy nie znalazłem, choć robiłem to od kilku miesięcy. Od dnia, w którym Bella Swan spędziła w tym miasteczku swoją pierwszą noc. Dlaczego to się stało akurat wtedy? Dlaczego wtedy mi się udało? Nie wiem. Zobaczyłem ją we śnie, zanim pojawiła się na stałe w wizerunku Forks.
Bardzo lubiłem ją odwiedzać. Spała słodko i spokojnie, otulona ciepłą kołdrą, z ciemnymi włosami rozsypanymi na białych poduszkach. Czasem mamrotała coś przez sen, uspokajając moją duszę samym swoim głosem. Nie wiedziałem, jak to wyjaśnić. Tak się działo. Po prostu.
Poświęciłem wiele czasu i cierpliwości, by osiągnąć cel. Udało mi się jednak i napawało mnie to satysfakcją. W końcu coś, czego dokonałem zupełnie sam. W pewnym momencie człowiek zaczyna dostrzegać takie szczegóły.
Tego stanu się nie wyjaśnia. OOBE, eksterioryzacja, podróże astralne...To trzeba przeżyć, a nie o tym mówić. Tak jak o pierwszym pocałunku, seksie, czy czymkolwiek innym.
Zabawne, ile można dowiedzieć się o ludziach, odwiedzając ich w nocy. Widziałem wiele cierpienia, które nie było nawet w połowie tak wielkie, jak moje. Nie, żebym robił jakiś wyścig ofiar. Inni po prostu nie zdawali sobie sprawy z własnego szczęścia, zazdroszcząc takim dupkom, jak na przykład ja. Nic o mnie nie wiedzieli. A ja o nich wszystko.
Planowałem wywiesić sobie nad głową tabliczkę z napisem „moja matka ma na mnie chrapkę”. Czy wtedy też by mi zazdrościli i uważaliby mnie za zadufanego w sobie durnia? Denerwowało mnie to. Z czasem jednak przywykłem i stałem się obojętny.
Do wielu rzeczy przyszło mi się przyzwyczaić.
Opuściłem ściany mojego domu, idąc przed siebie. Choć czy można to nazwać chodzeniem? Prędzej przemieszczaniem się, lewitowaniem, nawet lataniem... Uczucie, które przy odrobinie szczęścia nie opuści mnie dzisiejszej nocy, ani razu. Czasami zdarzało się tak, że szybko się wybudzałem, bądź ktoś uczynił to za mnie. Potem nie potrafiłem już dostatecznie się skoncentrować i moje senne marzenia znikały.
Drogę do domu Belli znałem bardzo dobrze, a nogi same mnie tam kierowały. Był średniej wielkości, biały, z ciemnym dachem. Nie miał przede mną żadnych tajemnic. Zadbałem o to, by zorientować się w każdym jego kącie. Nie pytajcie, po co mi ta wiedza, bo sam tego nie wiem.
Mówiąc szczerze, czułem się winny, przekraczając jego próg. Brudziłem go swoją osobą. Piętnowałem własnym brudem. Lecz nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności. Bella mnie do siebie przyciągała i nic na to nie poradzę. A powinienem. Powinienem, zanim zaangażuję się w coś, co tylko zniszczy komuś... przekonanie, szczęście, spokój?
Wyrzuciłem te myśli daleko za siebie. Nie istniała możliwość, że ja i Bella kiedykolwiek porozmawiamy, nie mówiąc już o przyjaźni. Gdybym miał teraz ciało, zapiekłoby boleśnie. Byłem tak żałosny, że nie miałem nawet przyjaciół, a okres, w którym sobie ich wymyślałem, minął. Prawdopodobnie bezpowrotnie. Szkoda. Kiedy jednak nie znajdę innego rozwiązania, jeśli będę go w ogóle szukał, ktoś podpełznie do mnie mentalnie... Mentalnością można się zadowolić, gdy niczego innego się nie posiada. Naprawdę.
Pokój, w którym się znalazłem, był moim cichym spełnieniem marzeń. To zapewne chore, że włamuję się pod niewidzialną postacią do czyjegoś domu, by obserwować z lubością jego mieszkankę. Przyznaję, bez bicia. Co mnie to, mimo to, obchodzi? Dopóki nie odczuwam wyrzutów sumienia, będę to kontynuował. Co mam do stracenia?
Prawda jest taka, że w życiu mogę stracić tylko coś, co nigdy mnie nie opuszcza, więc szansa na to jest równa zeru.
Błękitne ściany skąpane były we wszechobejmującej ciemności. Łóżko, przesiąknięte zapachem truskawek, usytuowano na środku. Pomieszczenie miało małe rozmiary, ale kąpało się w przytulności i cieple, których potrzebowałem, jak tlenu, jakim po kryjomu się dusiłem.
Myślę, że gdyby nie ta dziewczyna, nic by mnie tu nie trzymało. Co więc w sobie takiego miała? Była powietrzem. A ja pragnąłem do niej dołączyć. Jak jakiś obsesyjny maniak, cholera jasna!
Skarciłem się za debatowanie o tym i przysiadłem na brzegu łóżka. Niewidzialna dla ludzkich oczu dusza Belli dryfowała nieświadoma nad ciałem. Kilkakrotnie zastanawiałem się, czy ją obudzić. Szybko pozbyłem się tych pomysłów. Straciłbym całą moją senną rutynę, patrzenia na nią, jak śpi. A bardzo to sobie ceniłem. Bowiem górowało to na mojej liście przyjemności. Dobrze, tylko to się tam znajdowało.
Jak bardzo żałośnie brzmię?
Wiele razy pragnąłem dotknąć jej długich, ciemnych włosów. Upajałem się ich zapachem, nie wiedząc tak na serio, czy jako zjawa, mogę odczuwać zapachy. Wyobraziłem to sobie? Czy moje imaginacje mogły być tak rzeczywiste?
Jej blade powieki zaciskały się raz za razem, gdy wydawała z siebie cichutkie pomruki. Poddałem się nieistniejącej fali spokoju, przepływającej wzdłuż mego jestestwa.
Położyłem się obok niej, doskonale zdając sobie sprawę, że mnie nie poczuje.
Chciałbym, byś mnie przytuliła, Śpiąca Królewno... Zabrała do własnej bajki, ukradła ziarnko grochu, wyrzuciła je za siebie, jak bezużyteczny śmieć i wciąż trzymając mnie w objęciach powiedziała, jak zamienić się w tlen...
W tej chwili było idealnie.
Żadnych napalonych matek, żadnych złych wspomnień. Nic.
I wtedy się obudziłem.
Towarzyszyło mi znajome uczucie przeraźliwego zimna, gdy powracałem do ciała, a srebrna linia zanikała. Chciałem się rozryczeć, jak małe dziecko.
Poderwałem się nagle do góry, nie zauważając, że mój oddech przyspieszył. Irracjonalny strach, który zawsze nawiedzał mnie, gdy się budziłem, ścisnął boleśnie klatkę piersiową i wysłał ostrzeżenie do każdego zakątka mojego ciała.
Łapczywie chwytałem powietrze. Mój mózg zamienił się w jedną, wielką papkę. Nie potrafiłem już racjonalnie myśleć, wstrząsany nieprzyjemnymi, lodowatymi dreszczami. Było ciemno. Tak bardzo, bardzo ciemno. Wiedziałem, co to oznacza. Słyszałem jej oddech, widziałem czerwień. Rozprzestrzeniała się, by mnie dosięgnąć. Wszędzie.
Światło, światło, światło... Potrzebuję światła...Proszę...
Powstrzymałem nagły odruch wymiotny, dopadając lampki nocnej i włączając ją. Nikłe światło słabej żarówki rozświetliło czerwień, nadając jej barwę świeżej krwi...
Więcej światła, więcej światła...Proszę... Muszę...
Zerwałem się z łóżka, po omacku szukając włącznika. Jeden, dwa, trzy, cztery w lewo, ominąć szafkę, potem jeden w prawo...
Nareszcie.
Przymknąłem oczy, uspokajając rozszalałą w żyłach krew. Było tak blisko, tak bardzo blisko, a znów by mnie dopadła. Znów pokazałaby mi, kto tu rządzi. Znów byłbym tylko jej szmatą. Jej ukochanym synkiem...Co z tego, że tym razem mentalnie? Już tego nie odróżniałem. Dręczyła mnie w snach, w myślach, wspomnieniach... Właściwie stałem się czymś takim. A to dogłębnie nią przesiąknęło.
Wziąłem ostatni, kojący wdech.
Usiadłem przed lustrem i patrzyłem na odbicie chłopaka, którego nienawidziłem. Nazwijmy go Frajer.
Tak więc, Frajer przyglądał mi się natarczywie, a zieleń jego oczu przypominała raczej bolesne skutki pobicia, niż kolor tęczówek. Nie znosiłem go. Nie cierpiałem tym, co podobno miało bić w mojej piersi. Spędziłem wiele nocy, by to usłyszeć. Niestety, nigdy mi się nie udało.
Frajer zmarszczył brwi w rozdrażnieniu, a ja wiedziałem, że się ze mnie nabija. Kpi sobie. To było jego ulubione zajęcie, któremu nie mogłem zapobiec, a z którym spotykałem się właśnie w tym lustrze. Lustrze, które przyciągnęła tu Mama Lizz, podobnie jak resztę pokoju. Te obrzydliwie pastelowe ściany, miękką narzutę na duże łóżko i jasny dywan, zbroczony drogim winem.
Powróciłem do mojego wroga. Podniósł rękę i dotknął palcami krwistoczerwonej substancji, rozciągającej się od policzka, w kierunku ust i zarysu szczęki. Zmazał jej nieco, po czym przeniósł palce wprost przede mnie, pokazując mi dowód swej nienawiści do mnie, jaką oczywiście odwzajemniałem. Zobaczyłem, że podnosi ją do nosa i ust, zmuszając mnie, bym uczynił to samo.
Znałem to bardzo dobrze. Krwistoczerwona szminka od Chanel. Ta, którą używała moja matka. Nazwijmy ją Mama Lizz.
Pamiętałem jej zapach. To było coś takiego, jak zapach potu ojca, poruszającego się brutalnie w swojej zapłakanej córce. Gwałconej córce. Nienawidziłem tego.
Pamiętałem jej smak, odwołujący się do smaku spermy ojca w ustach córki, zmuszonej właśnie do odbycia seksu oralnego. Nienawidziłem tego.
Pamiętałem jej kolor. Kolor krwi, wydobywający się z pochwy córki, po brutalnym stosunku z ojcem, który odebrał jej właśnie dziewictwo. Nienawidziłem tego.
Pamiętałem jej konsystencję, tak jak córka pamiętała gęstość śliny ojca, kiedy wpychał jej język do buzi i zmuszał do całowania. Nienawidziłem tego.
I w końcu, pamiętałem, jak czułem się, za każdym razem, gdy miałem z nią styczność.
Frajer był tą córką, a ojcem, Mama Lizz.
A ja? Ja byłem Edwardem Cullenem.
Dobrze słyszycie. Byłem. Już nie jestem. Straciłem imię i nazwisko z chwilą, w której dowiedziałem się, co się ze mną dzieje i pierwszy raz tak naprawdę poczułem smak goryczy. Jeśli goryczą można to nazwać.
Więc kim jestem? Najprostsze określenie – nikim. Niestety, nie do końca właściwie. Jak by nie brać, w ogóle nieadekwatne. Jestem ciotą. Szmatą. Jak chcecie, możecie mnie nazwać... Nie wyprodukowano we mnie uczucia obrazy, czy odrazy. Przeciwnie. Wyćwiczono perfekcyjnie uczucie udawanej rozkoszy, gdy własna matka podchodzi stanowczo za blisko i rozpina guziki drogiej koszuli.
Mama Lizz nie była moją matką. I jak dobrze się domyślacie, Frajer, to ja. Mianem matki nie nazwałbym kogoś, kto molestuje własne dziecko od najwcześniejszych lat. A teraz się porzygajcie i zostawcie mnie w spokoju.
Jestem zmęczony.
Dopiero co jej uciekłem. Uciekłem po niewielkiej sesji sennej otfolgi. Kolejny raz, zresztą. Jeden w te, czy we wte... Jakie to ma znaczenie? I tak wyląduję przed tym lustrem, gapiąc się bezmyślnie na Frajera i pragnąc, by rzeczywistość zniknęła. Bym ja zniknął. Albo...albo sam nie wiem. Czy to ważne? Nie wydaje mi się. Nie jestem osobą, która posiada priorytety. Jakby się głębiej zastanowić, to nigdy nie były mi one wpajane.
Wychowanie do życia w rodzinie.
Opowiedzieć wam bajkę? Taką pieprzoną, zbereźną bajkę dla dużych dzieci, które wiedzą, co to znaczy ślęczeć nad kiblem i wymiotować z obrzydzenia, które wywołał ktoś paradoksalnie bliski. Nie wiesz jak to jest? To czytaj, żeby nigdy się w to nie wplątać.
Edward Senior Cullen uśmiechnął się zawadiacko do młodej Elizabeth Masen – pięknej, bogatej jak cała Ameryka dziewczyny, w której najprawdopodobniej się zakochał. Ile w tym prawdy? Na wasze szczęście nie dowiecie się tego. I ja również. Elizabeth odwzajemniła uśmiech, wyciągając do Edwarda rękę, którą z niecierpliwością ujął. Zaciągnął młodą kobietę do swojego pokoju, opuszczając jednocześnie ekskluzywny bankiet, wydany przez jego matkę. Pieprzyli się jak stado surykatek, z siłą odpowiadającą całej bezecnej orgii.
Urodziłem się ja.
Słodki potomek dwójki bogatych rodzin, które połączyły się w jedno dosłownie i w przenośni. Malutki chłopiec był uderzająco podobny do swych rodziców. Rzekłbyś, do zjedzenia. Ale tu bajeczka się kończy, a zaczyna prawdziwa durna książka typu „dramat psychologiczny”, na podstawie której nakręcony zostanie brutalny film, nawet w połowie nie okazujący uczuć ofiary.

Chcecie wiedzieć, co było dalej?
Pan Cullen dużo podróżował w interesach, zostawiając żonę z wielkim domem, masą pieniędzy i malutkim Edwardem – mną. Czyż to nie snobistyczne nazywać własne dziecko swoim imieniem? Mniejsza o to. Mamusi się nudziło, gdyż wykupiła wszystkie szminki od Chanel w odcieniu czerwieni. Poszła do synka. Był mały i nic nie rozumiał, jednak tak słodko się uśmiechał! Znowu nawiązanie do bajki? W żadnym razie! Pani Cullen pogłaskała chłopczyka po włosach, uśmiechnęła się do niego w rozmarzeniu i wpiła z dziecięcą chciwością w wargi nic nie spodziewającego się dziecka.
Na tym stają i filmy, i książki. Reszta nie przypomina już niczego. W dosłownym znaczeniu.
Chciałbym powiedzieć koniec, ale to mogą mówić tylko ci, którzy mogą sobie na niego pozwolić. Nie zaliczałem się do tej grupy.
Wyda wam się śmieszy fakt, że silny osiemnastolatek nie może poradzić sobie z drobną kobietą? Owszem, mógłbym. W pewnym sensie. W sensie, którego nie zrozumiecie i nie doświadczycie.
Odszedłem zirytowany od lustra, stwierdzając, że nad Forks wstał kolejny deszczowy dzień. Kolejny dzień mojego uciekania od czerwonej szminki, w kierunku Klubu Złamanych Snów.
Spojrzałem w dół na siebie. Moja biała koszula również była w czerwieni. W dodatku nie posiadała górnych guzików. Cholera. Byłem brudny. Nie, żebym na co dzień się tak nie czuł. Zablokowałem z trudem dostęp niechcianych myśli i powlokłem się do łazienki.
Bałem się do niej wchodzić, bo stanowiła jedyne nieskażone obecnością matki miejsce. Tyle, że ja też byłem napiętnowany. Nie chciałem zniszczyć kolejnego pomieszczenia. Nie w cielesnej i fizycznej formie. Jednak musiałem. To należało do lżejszej części rutyny.
Przemogłem się, wszedłem do środka i nie skupiając się na wnętrzu, wpełzłem pod prysznic, nie kłopocząc się zdjęciem ubrań. I tak ich już nie założę. Ciepła woda spływała po mnie, przyklejając zbroczone ubranie do ciała. Z całych sił skupiałem się na szumie w głowie, który sam sobie wyimaginowałem, by się od tego oderwać.
Czasem pomagało.
Ale czułem się, jak telewizor bez programu.
Wyszedłem spod prysznica, zrzuciłem mokre ubranie i owinąłem się ręcznikiem. Przy odrobinie szczęścia wymknę się dzisiaj z domu niezauważony. Na oślep wybrałem czyste ubranie, nie przesiąknięte jeszcze drogimi perfumami Mamy Lizz.
Pierwszy września.
Cieszyć się, czy płakać? Pół dnia spędzę w końcu poza domem i to z idealną wymówką. Ale niestety i w szkole nie zyskam świętego spokoju. Pieprzone wady bycia „popularnym”. Ludzie to kompletni idioci. Jak można chcieć takim być?! Nie mogłem zrozumieć.
Ratowała mnie jedynie perspektywa patrzenia na Bellę Swan.
Tak, jestem chory.
Przekląłem siarczyście pod nosem. Mamuśka potrafiła być bardzo przewidująca i dlatego usytuowała mój pokój na piętrze, tak, bym miał trudność z wydostaniem się przez okno. Idiotyczna przewidywalność. Niech mnie zamknie w złotej klatce!
Zadrżałem na samą myśl o tym. I to by było na tyle, jeśli chodzi o pozbywanie się nieprzyjemnych wizji. Cudownie.
Chwyciłem plecak, którego nawet nie tknąłem przez całe dwa miesiące czystego piekła. Moja psychika pozostawała zmęczona i ociężała od nadmiaru stresu, jakiego doświadczałem, zwiewając niczym królik przez te sześćdziesiąt dni.
Nie było minuty, w której nie rozważałbym swojego postępowania. I nie miałem pojęcia, dlaczego to mnie się przydarza, dlaczego w tym tkwię, dlaczego daję się zastraszyć bogactwu i pieprzonej władzy...
Więzień własnych myśli, własnych strachów i własnego ciała. Frajer.
To trudne i bolesne. Lecz niestety, nieprzerwane.
Wymknąłem się cicho z pokoju, zamykając go szczelnie. Żywiłem głęboką, upadającą nadzieję, że jeśli tu wrócę, nie zastanę nikogo rozebranego na łóżku...
A jak wiemy, nadzieja matką głupich.
Mieszkaliśmy w tej wielkiej rezydencji praktycznie poza miastem, ukryci w leśnym zaciszu ze swoimi brudami dnia codziennego. Brudami rodem z oper mydlanych, gdzie ciągle wyświetla się to samo.
Rozejrzałem się wkoło. Willa Cullenów pozostawała wciąż uśpiona. Znowu będę pierwszy w szkole.
Porzuciłem pomysł udania się do niej na piechotę, co zajęłoby mi dłuższą chwilę, ale jako przykładny synek musiałem dbać o wizerunek rodziny.
To słowo zapiekło w moich żyłach.
Zamknij się, Frajerze!
Odnalazłem zaparkowane w lesie volvo. Zostawiałem je tam zawsze, by nikt nie mógł go zauważyć. To dawało mi pewien rabat na natychmiastową ucieczkę, która i tak nigdy nie nastąpi.
Przedarłem się przez krzaki i wsiadłem do wozu. Zerknąłem w lusterko, upewniając się, że na mojej twarzy widnieje maska lodu i obojętności.
Pokręciłem głową. To jedyne, co umiałem dobrze. Chować się i udawać. Ucieczka mi przecież nie wychodziła. Zależy jeszcze w jakim sensie.
Westchnąłem. Pozostawało mi powiedzieć tylko jedno.
Witam w piekle.

*Gary Jules- Mad Worl. W tłumaczeniu: „To troszkę zabawne
Dostrzegłem coś smutnego
Sny, w których umieram są najlepszymi, jakie dotąd miałem”


Ostatnio zmieniony przez chochlica1 dnia Nie 12:15, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 8 razy
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Śro 16:59, 07 Paź 2009 Powrót do góry

HA!

Pierwsza!
Wera, moje zdanie znasz, ale napiszę w skrócie Wink
Może jestem dziwna, ale mi się podoba Wink Mów jak chcesz;p Jest to nietypowy pomysł. Ukazuje jak ludzie potrafią być zaszczuci a dzieciaki okrutne. Czy takie wypadki zdarzają się w rzeczywistości? Molestowanie i znęcanie się tak :) podróże astralne? Podobno Wink Nie zagłębiam się w to Wink FF mi się podoba i jestem za Wink
Jest to trudna tematyka... Prawda... ale ładnie napisana Wink

Pisz dalej, Słońce;***

Weny i czasu:**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 17:07, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Yvv, kochanie, bardzo Ci dziękuję ;* Podziwiam, że to czytasz i tak, wyjaśniłaś mi, co o tym sądzisz :)

Wena i czas zdecydowanie się przydadzą!

Pozdrawiam :*
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Śro 17:22, 07 Paź 2009 Powrót do góry

O cholera, o cholera, O JASNA CHOLERA!

TONĘ!!!

Droga chochlico, mnie nie razi tematyka, ale najczęściej - zaprezentowanie owej. Nie wiem, jak u ciebie będzie, ale z całą pewnością przybiegnę tu na drugi rozdział. Jak tylko zdołam wypłynąć na wierzch tego opowiadania, bo na razie w nim utonęłam.
Szokujące, ale w granicach rozsądku (póki co, zobaczymy, co będzie dalej). Bez detali, ale mimo wszystko człowiek wie, z jakim brudem ma do czynienia (brawo!). Edward w psychicznej klatce, zahamowany w pewien sposób, nienawidzący sam siebie i ukrywający piekło, które ma w domu.
Podróże astralne (czy jak to nazwać). Małe obsesje. Agresja, która się tłumi w tym człowieku.
Niesamowicie napisane.
To trudna tematyka, ale pierwszy rozdział pochłonęłam jednym tchem, przeganiając ojca od jego własnego komputera, bo przecież nie przerwę czytania.

Czekam na dalszy ciąg.
jędza thin (pod wrażeniem)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Śro 17:49, 07 Paź 2009 Powrót do góry

OOBE... Tego jeszcze nie było... Porwało mnie to opowiadanie, chociaż to dopiero pierwszy rozdział. Zdajesz sobie sprawę z tego, że gdybyś pozmieniała kilka faktów łączących tekst z fandomem, to mogłabyś wysłać to opowiadanie do jakiegoś wydawnictwa? Właśnie czytam pewną antologię i tamtejsze opowiadania znajdują się tam w wyniku wygranych konkursów, czy po prostu "bo się spodobały". Twoje spodobałoby się niewątpliwie. Jest bardzo ładnie napisane, słownictwo jest bogate, nie oszczędzasz szczegółów i to mi się podoba. Nawet pierwszoosobowa narracja i znudzony paring w ogóle nie razi. Masz zupełnie nowy pomysł i mam nadzieję, że go nie skopiesz.

Cytat piosenki... "The dreams in wich I'm dying are the best I've ever had...". Znam ją na pamięć i w sumie dziękuję Ci za nią :) Niewiele osób ją po prostu zna :)

Zafascynował mnie Twój tworek. Bądź pewna, że ja tu jeszcze wrócę Wink
Pozdrawiam, życzę weny i dużo czasu. Od dziś masz we mnie fankę :)
M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 17:51, 07 Paź 2009 Powrót do góry

To opowiadanie czytałam już na twoim chomiku, jednak nie wypowiedziałam się na jego temat publicznie. Prawdopodobnie powinnam skupić się na pierwszym odcinku, bo nie chcę rzucać spoilerami. :)

Podoba mi się to, że wszyscy bohaterowie są ludzcy, a mimo to występuje ta nutka fantastyki. W jakiś sposób temat syna molestowanego przez własną matkę jest pociągający, oczywiście nie w jakimś fizjologicznym sensie, ale przyciąga mnie do czytania.
Wolę czytać w formacie pdf. ale miło, że wstawiłam tego ff na forum. Trochę zniekształca tekst i trochę go w ten sposób psuje, jednak to zawsze coś, że on tutaj jest.

Pozdrawiam i obiecuję, że przy następnych odcinkach skomentuję w ciekawszy sposób. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 18:17, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
A wszystko inne odchodzi, oblekając się w czerwoną mgłę wspomnień, którą bardzo chciałem włożyć do szuflady i przekluczyć.

Wszędzie jest czas przeszły - ale tutaj słowo "odchodzi" skoro jest tak jak jest, to i chciałem powinno być jako "chcieć". Czyli czy tak, czy siak, to błąd. Odchodziło.
Cytat:
Bardzo lubiłem ją odwiedzać. Spała słodko i spokojnie, otulona ciepłą kołdrą, z ciemnymi włosami, rozsypanymi na białych poduszkach.

Mogę się mylić, ale jak czytam na głos, to przed rozsypanymi chyba nie ma przecinka. Jeśli powinien być, sorki, ale to i tak bez niego brzmi i wygląda lepiej. A tak jakoś mi zgrzyta teraz.
Cytat:
Tak jak o pierwszym seksie, pocałunku, czy czymkolwiek innym.

Błędu tutaj nie ma, ale dla estetyki zdania, logiki i ogólnie wydaje mi się, że rozsądniej byłoby postawić pocałunek przed, a nie po seksie. Takie dopieszczenie i sugestia z mojej strony.
Cytat:
Co mnie to, mimo to, obchodzi?

Chyba wiem co chciałaś tym wtrąceniem zyskać, ale zgrzyta. Musisz to sformuować inaczej, bo "co mnie to mimo to" robi w głowie confused i musiałam to przeczytać kilka razy. A to zdarza mi się bardzo rzadko.
Cytat:
Frajer zmarszczył brwi z rozdrażnieniu, a ja wiedziałem, że się ze mnie nabija.

Zmarszczył brwi W rozdrażnieniu. Napisałaś z.
Cytat:
Pamiętałem jej konsystencję, tak jak córka pamiętała gęstość śliny ojca, kiedy wpychał jej język do buzi i zmuszał do całowania. Nienawidziłem tego.[i]

Umknęło ci [ i ].
Cytat:
i]Edward Senior Cullen uśmiechnął się zawadiacko do młodej Elizabeth Masen
Ponieważ wcześniej umknęło ci [ i ] to aż do tego momentu było wszystko kursywą, a gdy tu ją chciałaś zrobić, ponownie pojawiło się [ i ]
Cytat:
Wyda wam się śmieszy fakt, że silny osiemnastolatek, nie może poradzić sobie z drobną kobietą?

Bez przecinka przed nie.

Do tematu.
Tekst jest bardzo "fajny" chociaż takim słowem nie można raczej nazwać takiego tematu, ale mam nadzieję, że wiesz o co chodzi. Obrałaś sobie trudny temat, a ja ci wiwatuję, gdyż takie uwielbiam. Nazwijcie mnie głupią, ale ciężka literatura to coś "mojego".
Bardzo dobrze poradziłaś sobie z oddawaniem tego, jak Edward brzydzi się sobą i gardzi sobą. Jego psychika najwyraźniej jest już dawno upadła i widać, że mózg musi wyobrażać sobie takiego i inne rzeczy, jak na przykład Bellę Swan.
Mniej dobrze wyszło ci to o Marii, sprzątaczce (dobrze zapamiętałam jej imię?). Ma taką a nie inną matkę, więc sądzę, że pod tą kwestią powinnaś się jeszcze trochę porozwodzić, czy wprowadzić ją jeszcze gdzieś w tym rozdziale, ale i tak fakt faktem, napisałaś o tym i i tak jest to +.
Co prawda tekst nie był długi, więc nie mam za bardzo o czym się wypowiadać w hektolitrach tekstu. Dosyć drastryczne porównania szminki z całą resztą, ale tylko oddało, że dla niego szminka jest jak tamte wszystkie przykłady razem wzięte. A to tylko szminka. To również zgrabnie opisałaś.
Do czego mogę się jeszcze odnieść? Może co mi się nie spodobało?...
Chociażby fakt, że z jego zmęczenia psychicznego zrobiłaś PRAWIE sciene fiction. Dusza Belli nie powinna się nad nią unosić i moim zdaniem ten fragment, gdzie on to powiedział, powinnaś usunąć. Proszę cię, nie rób z tego sciene-fiction.
Słownictwa niewiaadomo jak barwnego to ty nie masz, ale wciąz starasz się gdzieś wplatać jakieś słówka, więc ogólnie poziom wychodzi na plus. Mało błędów.
Jestem na tak, nie śpiesz się, bo to chyba nie jest taki ff "Veny i pisz szybciutko!!!", bo ja szczerze wolałabym porządny kawał papieru - w przenośni - czyli po prostu, coś dłuższego. Jesli będzie tak samo dopieszczone jak i ten rozdział, to po prostu cudownie.
Pozdrawiam,
Alicee.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Śro 18:31, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 18:27, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Thin, Masquerade, Verbeden - bardzo dziękuję za opinię i niesamowicie się cieszę, że się spodobało. Postaram się ( a właściwie już tu robię), by wyszło jak najlepiej. Później będzie więcej szczegółów i zobaczymy w jakim stopniu brutalnie mi wyjdzie.

Alicee, dziękuję za wypisanie błędów :) Popoprawiam te, z którymi się zgadzam i które słusznie mi wytknęłaś. Jestem wdzięczna za zadanie sobie trudu :*
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Śro 18:32, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Alicee napisał:
Cytat:
A wszystko inne odchodzi, oblekając się w czerwoną mgłę wspomnień, którą bardzo chciałem włożyć do szuflady i przekluczyć.


Wszędzie jest czas przeszły - ale tutaj słowo "odchodzi" skoro jest tak jak jest, to i chciałem powinno być jako "chcieć". Czyli czy tak, czy siak, to błąd. Odchodziło.


Fail. Wybacz, ale nie zgodzę się z Tobą. "Wszystko inne odchodzi" <--- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale tutaj chodzi o to, że odchodzi zawsze, a nie w tym momencie. Napisane jest dobrze. Mogę jedynie nie zgodzić się ze słowem "przekluczać", które brzmi dziwnie, jednak wiadomo w czym rzecz.


Alicee napisał:
Cytat:
Bardzo lubiłem ją odwiedzać. Spała słodko i spokojnie, otulona ciepłą kołdrą, z ciemnymi włosami, rozsypanymi na białych poduszkach.


Mogę się mylić, ale jak czytam na głos, to przed rozsypanymi chyba nie ma przecinka. Jeśli powinien być, sorki, ale to i tak bez niego brzmi i wygląda lepiej. A tak jakoś mi zgrzyta teraz.


Owszem, przecinek stać nie powinien, jednak zależy kto czym się sugeruje. Obecnie przecinka się nie pisze, chociaż nie jest to zabronione, więc nie ma błędu. Sugeruję poradnię językową PWN.


Alicee napisał:
Cytat:
Co mnie to, mimo to, obchodzi?


Chyba wiem co chciałaś tym wtrąceniem zyskać, ale zgrzyta. Musisz to sformuować inaczej, bo "co mnie to mimo to" robi w głowie i musiałam to przeczytać kilka razy. A to zdarza mi się bardzo rzadko.


Rażące jest jedynie powtórzenie "to", oddzielenie przecinkami - prawidłowe. W połączeniach partykuł, spójników i przysłówków ze spójnikami nie stawiamy przecinka pomiędzy, tylko go cofamy. PWN dobrze gada.
A tak nawiasem, piszemy "sformuŁować" Wink

Reasumując, nie szukajmy błędów, gdzie ich nie ma.
M.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Śro 18:34, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Śro 18:35, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Mas, nie szukałam błędów tam, gdzie ich nie było. Zdania mi zgrzytały, napisałam je. I z tego co wypisałaś, to praktycznie drugie zdanie jest bez błędu. Ja czytając, robiłam kopiuj-wklej gdy mi coś zazgrzytało, tylko najwyraźniej pokazywałam błąd w złym miejscu.
I żeby się nie okazało, że jestem jakaś nadzwyczaj czepialska, wysłałam komentarz przedwcześnie (zanim zdążyłam skomentować, same cytaty) i dopiero doczytałam do końca i zrobiłam edit.
A codo sformułować, to literówka ;] Tylko komentarz pisałam :P
A i przy okazji to ja dawałam te zdania, które mi zgrzytały, żeby dopieścić tekst, który swoją drogą podoba mi sie bardzo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Śro 18:36, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 18:38, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Błędy poprawione, dziękuję jeszcze raz :)

Alicee, wiem, temat okropnie trudny, ale staram się. To taki wstęp, następne będą dłuższe. To nie będzie sciene-ficition. Dodatkowo powiem, że kierowałam się opisem astralnej podróży z książki Coehla "Weronika postanawia umrzeć". Takich scen owszem, będzie kilka, lecz nieprzesadnie wiele i nie będą takie nieprawdopodobne, mam nadzieję :)

Pozdrawiam.
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Śro 18:40, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Zabiłaś mój zapał wspomnieniem nazwiska tego pana Laughing On jest dosłownie wszędzie, ileż można? :D Nie krytykuję tych, którzy go czytają, ale dla mnie żaden z niego artysta, filozof, czy co tam jeszcze :P

OK, przepraszam za offtop :D

Pozdrawiam,
M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 18:43, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Masquerade, nie zrażaj się :) Heh, rozumiem. Zrobili z niego sensację, przyznaję. Po prostu moim skromnym zdaniem dość dobrze ujął ten wątek, a ja nie miałam się na czym zawiesić, więc zahaczyłam o to :)

Do tego powiem, żeby takiego offtopu nie było, że rozdział drugi pojawi się w najbliższym czasie.
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Śro 18:44, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Masquerade. napisał:
Mogę jedynie nie zgodzić się ze słowem "przekluczać", które brzmi dziwnie, jednak wiadomo w czym rzecz.

To chyba regionalizm, wygląda jak pochodne od "zakluczyć", czyli zamknąć na klucz. Wobec tego "przekluczyć" byłoby naturalnie "przekręcić klucz". Chyba w okolicach Poznania tak mówią.

PS "Kolo"? No nie... ale ok, on tylko stanowi inspirację do podróży astralnych. Chciałam zauważyć, że koleżanka Chochlica nie operuje póki co ani stylem "Kolo" (ja go tak w pracy nazywam), ani jego filozofią, nie pisze przedmiotów dużą literą, by im (naiwnie) nadać jakieś filozoficzne znaczenie. Spokojnie, nie panikujmy. Chochlica pisze inaczej niż Coelho, co się koleżance chwali.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Śro 18:52, 07 Paź 2009 Powrót do góry

thingrodiel napisał:
Masquerade. napisał:
Mogę jedynie nie zgodzić się ze słowem "przekluczać", które brzmi dziwnie, jednak wiadomo w czym rzecz.

To chyba regionalizm, wygląda jak pochodne od "zakluczyć", czyli zamknąć na klucz. Wobec tego "przekluczyć" byłoby naturalnie "przekręcić klucz". Chyba w okolicach Poznania tak mówią.

PS "Kolo"? No nie... ale ok, on tylko stanowi inspirację do podróży astralnych. Chciałam zauważyć, że koleżanka Chochlica nie operuje póki co ani stylem "Kolo" (ja go tak w pracy nazywam), ani jego filozofią, nie pisze przedmiotów dużą literą, by im (naiwnie) nadać jakieś filozoficzne znaczenie. Spokojnie, nie panikujmy. Chochlica pisze inaczej niż Coelho, co się koleżance chwali.


I dzięki Ci, Panie Boże, bo więcej... "Kola" (Laughing) bym nie zdzierżyła. Mój kolega swego czasu podniecał się bardzo "Podręcznikiem wojownika światła". Przyznam, że przebrnęłam tylko przez pierwszą część, po czym powiedziałam koledze, że Coelho mnie "nie jara" i na tym skończyła się nasza znajomość :D Mogłabym tak o nim jeszcze długo, ale to nie czas ani miejsce Wink

Tak, cieszy mnie, że chochlica pisze WŁASNYM stylem, a Coelho jedynie sprawił, że zainteresowała się OOBE. I chyba jedynie to mu zawdzięczam :D

M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
VampiresStory
Zły wampir



Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 18:53, 07 Paź 2009 Powrót do góry

W okolicach Poznania, chciałoby się... Jeszcze nigdy nie słyszałam czegoś takiego. Zakluczać, to owszem, bardzo często. Ale nie "przekluczać". Może tylko u babć, chociaż nawet w gwarze to dziwnie brzmi. Mam zonka, muszę przyznać...

A co do samego opowiadanie...
Zainteresowałaś mnie niesamowicie. Edward molestowany przez własną matkę? Wybacz mi, że ominęłam (no, w pewnym sensie, oczywiście je przeczytałam) fragmenty opowiadania, ale tym mnie zagięłaś. Moje oczy dosłownie się rozszerzyły jak pięć złotych, a po głowie cały czas telepało się "WTF?".
Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Miałaś kilka błędów, ale na nich za bardzo się nie skupiałam, tylko gdzieś mi mignęły.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 18:56, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Błąd również poprawiony :)

Ta, nie mogłabym się nim dłużej sugerować w momencie, w którym przeczytałam jedynie jego dwie krótkie książki i więcej nie zamierzam. Raczej trudno by było. Staram się, jak mogę, ale wiadomo, bywa trudno z tym pisaniem.

Jeszcze raz dziękuję za opinie ;*
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 18:56, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Przydałoby się większe patrzenie na spacje. Czasami po wielokropku jej nie ma. Do tego w porównaniach stawiane były przecinki. Pamiętam coś takiego "Płakać, jak dziecko". To porównanie. Bez przecinka. Jeszcze kilka przykładów było. Poza tym w którymś momencie napisałaś "1 wrzesień". Widzisz, zasada jest taka, że liczby piszemy słownie.

Teraz co do treści.
Czytałaś może "The perfect wife"? Jest jeden wspólny element. Ojciec Belli i jej brat molestują ją.
Nie przedstawiłaś jeszcze tego dokładnie tego, co zachodziło między Edwardem a jego matką, ale mnie się wydaje, ze to TPW jest to trochę podobne. Lubię tamtej FF, gdybym go nie poznała, ten także by mi się spodobał. Czy teraz mi się podoba... Nie wiem. W TPW sceny są przedstawione brutalnie, z czasem mnie to odrzuca. Mam nadzieję, że u Ciebie czegoś takiego nie będzie.

A teraz przejdę do rzeczy, która spodobała mi się najbardziej.
Otóż Twój styl.
Jestem zachwycona, naprawdę. Piszesz gładko, płynnie, Twoje słownictwo jest naprawdę zróżnicowane, aż chce się to czytać, naprawdę. Doskonale dobierasz slowa, świetnie opisujesz emocje. Właśnie dlatego jeszcze tutaj zajrzę. Ciekawe, czy się Edward uwolni od tego wszystkiego, czy porozmawia z Bellą. Poza tym wybrałaś dość trudny temat. Mimo ze coś podobnego trzymałam w rękach, zobacze jeszcze, co Ty nam zaserwujesz Wink

Pozdrawiam, życzę weny.
Rathole


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Śro 18:59, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
chochlica1
Gość






PostWysłany: Śro 19:04, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Rathole, owszem, czytałam TPW, ale przysięgam, że się nim nie sugerowałam. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Z czasem przedstawię pewną kwestię, bardzo ważną myślę, dotyczącą i Edwarda i jego matki. Dość jasne jest to, że jest chora psychicznie. Powinna zasięgnąć pomocy, ale w takim świecie? W takich okolicznościach? Na pewno nie teraz. To jest również uwarunkowane hormonalnie i właśnie tym zmartwi się Edward.
Sceny molestowania będą i to już niedługo. Jak mi pójdą, ocenicie :) W każdym razie nie posuną się tak daleko jak w TPW, obiecuję.
Niebawem ukażę też ten "przyjemniejszy" wątek, wątek, który pojawia się w jakiejś postaci w większości opowiadań. I pewnie kilka innych, na jakich się skupię :)

Bardzo mi miło, że spodobał ci się mój "styl", Rathole, jeśli takowy w ogóle posiadam. Dziękuję za opinię, jak już mówiłam, będę się starać :D
Majcia_
Człowiek



Dołączył: 14 Wrz 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:15, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Weruś, mówiłam Ci kochana, że Twój ff jest cudowny! ;D wiesz, że mogłabym się rozpisać na ten temat, ale moje zdanie już znasz. będę czekać na nowy chap. jakby co to wysyłaj do betowania :D hahaha, teraz tylko się boje tego, że mi błędy powytykają w next rozdziałach, no ale co tam. ;] 'przyjmę to na klatę' :D

aah, i tylko skomentuje porównanie KzS do TPW. ja nawet nie skojarzyłam i nie zauważyłam podobieństwa. molestowanie molestowaniem, ale w TPW chodziło o szkolenie, uczenie, zrobienie z Belli idealnej żony itd. kto czytał to wie. Tu zaś molestowanie jest 'zwykłym' molestowaniem. dla mnie to są dwie całkiem inne historie. no, ale wiadomo. każdy może mieć różne skojarzenia.

pzdr.
buziaki Wera :**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin