|
Autor |
Wiadomość |
Swan2
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 14:21, 12 Paź 2009 |
|
Jak. Ty. Mogłaś. Skończyć. W. Takim. Momencie.???
Pytam się grzecznie...!
I ja mam teraz czekać tyle czasu żeby sie dowiedzieć kto to był?
Zartujesz! Nową notkę chce widzieć w ciągu tygodnia!
Ochrzan skończyłam, więc mogę przystąpić do rzeczy ważniejszych :D
Tak więc...
Podziwiam Cię za ten ff i przede wszystkim za jego długość - mam nadzieje, że to zadośćuczynienie za te długie oczekiwanie ;p
W tym opowiadaniu przezde wszystkim mi sie podoba, że fajnie opisujesz ten świat Lie. Nie jest to tylko szara codzienność panny Swan, ale podkoloryzowane światem jej przyjaciółki. I to jest fajne, wciąga. To jest taka fajna odskocznia od typowego kanonu zmierzchowego. No ale... przezde wszystkim świetnie się czyta, co już mówiłam! IWelkie brawa dla Ciebie!
Ja
chce
następną
część!!
;-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 17:25, 13 Paź 2009 |
|
nieznana :)
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję Twoje opowiadanie, ale ostatnio trochę rozkojarzona byłam. Wiesz - szkoła, nalewka, piwko, pewien pan i wiesz... No dobra, nic nie mówię tylko przechodzę do rzeczy.
Cieszę się, że nareszcie pojawił się nowy rozdział Fruwajek, bo już myślałam, że się nie doczekam słuchaj... mogę mieć w ogóle na wstępie pytanie? Chodzi mi mianowicie o to dlaczego Twoje opowiadanie nazywa się właśnie Motyle. Wydaje mi się, że wcześniej tego nie tłumaczyłaś a zaciekawiło mnie to. Ma to jakiś związek z fabułą? Z czymś co się wydarzy? A może chodzi o coś innego? Z góry dzięki za odpowiedź :)
Cieszę się, że w tym rozdziale było dużo opisów. Lubię je. Chyba jeszcze tyle ich u Ciebie nie było. Pamiętam jak pisałaś fragment o kawie Dzięki takiej ilości tekstu mogłam sobie dokładnie wyobrażać każdą kolejną sytuację. To bardzo dobrze.
Widzę, że wykorzystałaś Pana Wiewiórkę fajnie :P pamiętam naszą rozmowę na jego temat Fajną historyjkę wymyśliłaś a propos tego przezwiska
No i oczywiście końcówka bardzo fajna. Dreszczyk emocji, lekkie poddenerwowanie. Naprawdę dobrze to opisałaś. No i ostatnie zdanie - rozwalające i sprawiające, że nie można się doczekać kolejnego rozdziału.
Bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że tym razem nie będziemy musiały czekać tak długo na kolejny rozdział :)
EDIT: zapomniałam o jednej sprawie, którą chciałam poruszyć już na samym początku, ale tego nie zrobiłam. W tym rozdziale główna bohaterka niezwykle przypominała mi Ciebie. Naprawdę |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Wto 17:28, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Wto 18:37, 13 Paź 2009 |
|
Dzięki, dziewczyny! Jesteście CUDOWNE!
Wybaczcie mi, że nie podpisuje na każdy komentarz, ale czuję się jak śmierć na urlopie i z tego co wiem, też tak wyglądam. A mianowicie dopadło mnie paskudne choróbsko i wstać z łóżka to nie lada wyczyn dla mnie ;/
Po pierwsze, nie wiem, po prostu nie wiem, jak wy tak możecie! Ja tu się staram, by mój ff był tajemniczy, a Wy prawie wszystko zgadujecie!
Co do nowego rozdziału to nie mam pojęcia, kiedy się ukaże, jestem wykończona, a mam dopiero jego wstęp. Więc z góry was za to przepraszam!
Co do Lie, to Susan masz racje. Moja bohaterka jest lekko wzorowana na mojej osobie, taaa.... lekko. I gratulacje za spostrzegawczość!
bOlka- tak, Bella bardzo szybko się otrząsnęła z tego związku, ale to musiało tak być. Jakbym miała napisać jej życie podczas otępienia, to raz - byś się zanudziła na śmierć, bo po co to powtarzać po Meyer. A dwa - powstałaby druga książka "Księżyc w Nowiu" tylko z innej perspektywy, a tego nie potrzebujemy, prawda?
Co do tytułu, to nie ma on nic wspólnego z opowiadanie. Po prostu brakowało mi go, więc wyszedł taki xD
pozdrawiam:*
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jagienka
Wilkołak
Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 109 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miasto Królów Polskich
|
Wysłany:
Wto 20:31, 13 Paź 2009 |
|
W końcu znalazłam czas na skomentowanie twojego ff. Jak już zapewne pisałam, uwielbiam ten fanfick. Nie znalazłam błędów, długi, fajny rozdział. Zdecydowanie podoba mi się.
A teraz reprymenda :D
Jak mogłaś skończyć w takim momencie! Chcesz, żebyśmy wszystkie po nocach nie spały, co??
A miałam taką nadzieje, że się wszystko wyjaśni.
Czekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział.
Niech ci wena sprzyja i pisz, daj becie i szybciutko wklej
Pozdrawiam
HM |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jagienka dnia Wto 20:41, 13 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Nie 21:25, 18 Paź 2009 |
|
Zabierałam się za przeczytanie tego FF… Tak, wiem. To brzmi nudno.
Cholernie nudno. Ale muszę to powiedzieć. Zabierałam się za przeczytanie tego FF od pierwszego rozdziału. Zachęcona tytułem wchodziłam tutaj z dziesięć razy przy pierwszej aktualizacji. Przeglądałam komentarze, a później cofałam na stronę główną naszego forum. Dlaczego? Mnie nie pytaj. Sama nie wiem. Przecież napisałam – tytuł zachęcający. Przy następnych rozdziałach nie wchodziłam, zapomniałam. Przypomniało mi się jednak, gdy patrzyłam na ranking, gdzie wiele osób wymieniało Twojego FF. Od dzisiejszej dziesiątki w tamtym temacie madam butterfly zabieram się tak naprawdę za przeczytanie. Oto i jestem. Od razu mówię, że będę czytać rozdział i komentować, nie wiedząc co dalej.
Akcja dzieje się po Księżycu w nowiu? Hm, zachęcająco. Tym bardziej że sama nosiłam się z zamiarem napisania FF o tejże tematyce. Później mi przeszło, choć pomysł w niektóre dni intensywnie krążył w mojej głowie, krzycząc: „Pisz!”. Ale na razie rezygnuję. Zajmę się czymś innym.
Prolog. Nie, źle powiedziałam na początku. Zaczynałam czytać, ale nigdy nie kończyłam. Dlaczego? Bo nie znoszę takich początków. Przedstawiania się, opowiadania całej historii. U mnie prologi nigdy tak nie będą wyglądać. Zawsze się zniechęcałam czymś takim. Może i jest to przydatne – wprowadza do całej historii – ale mnie takie prologi nie zachęcają, a w końcu początek powinien, nieprawdaż? Powinien, by zatrzymać czytelnika. Ktoś może to przeczytać, skrytykować Cię i już nigdy nie wejść. Poza tym znalazłam kilka błędów, ale najbardziej rzucił mi się w oczy apostrof w nazwie psa. No proszę Cię. W takich przypadkach nie stawiamy, nie kończysz przecież wyrazu na samogłoskę. Jedynym plusem epilogu jest to, że przeczytałam go szybko. Jeszcze powiem słówko o prologu. Jej ojczym jest wampirem, tak? Jeszcze to mi się spodobało. Ale nie opis… Był taki zwykły.
*Zagłębia się w rozdział pierwszy*
Tak właśnie. Już w pierwszej linijce rzucił mi się w oczy błąd :D I znowu. Przed „ani” z reguły nie stawiamy przecinka. Poza tym nie zawsze były oddzielane czasowniki przecinkami. A powinny. Okej, muszę powiedzieć, że Lie dobrze myśli. Jak się nad tym głębiej zastanawiam, dochodzę do wniosku, że z boku ich wyprowadzka nie wygląda tak, jak opisała ją Meyer czy jak twierdzili wszyscy inni. Fakt, Edward i jego rodzina byli bogaci. Mogli utrzymywać ze sobą kontakt. W ogóle to zawsze wkurzała mnie jego postawa. Teraz widzimy, że Bella naprawdę cierpi. A on sobie tak wyjechał nagle. Brak mi do niego słów. Zachował się jak skończony idiota i… I Rathole jak zwykle pieprzy od rzeczy. Wybacz. Mam czasami tak, że ponoszą mnie trochę emocje :D W środku rozdziału jest ten sam błąd, co na początku. Jezu, przecinek przed „odkąd” stawiamy przecież. Tym bardziej, że w zdaniu są więcej niż jedno orzeczenia. Poza tym, jeżeli czasownik jest odmieniony przez pierwszą osobę liczby pojedynczej i osobę można zauważyć, niepotrzebnie wstawiasz „ja”. Poza tym propozycja Lei wydaje mi się być trochę za bardzo bezpośrednia. Znaczy nie chodzi mi o to, że nie powinna jej wyciągnąć z domu, ale mogłaby z nią na początku zacząć neutralny temat. Nie dziwię się Belli, że nie chce z nią wyjść. Także bym nie chciała. Zauważyłabym, że ktoś chce mnie wyciągnąć z domu tylko po to, abym w końcu z niego wyszła. Wiedziałabym, że moim paskudnym humorem nikt nie chciałby psuć sobie dnia. Powiem Ci, że niektóre opisy wyglądają, jakby były wyrwane z pamiętnika. Gdyby nie zapis dialogów, pomyślałabym, że w istocie jest to pamiętnik. Poza tym jednego nie rozumiem. Lie miała podwieźć ją do szkoły? Ale przecież ona sama ma osiemnaście lat. Też powinna jeszcze chodzić do szkoły. Tak mi się wydaje. Chyba powinna być w ostatniej klasie liceum. Albo źle liczę i ma gap year, a później wybiera się do collage’u.
- Zacznij w końcu czytać dalej – skarcił Rathol Ratholę.
- Dobra, już dobra. – Ale on nerwowy. Przewróciła oczami, powstrzymując się pod parsknięcia.
Przy rozmowie z Charliem wspomniałaś o mamie… Tak się teraz zastanawiam. Właściwie po co ona przyjechała do Charliego i Belli? Dlaczego nie mieszka już z rodzicami? Mam nadzieję, że niedługo się tego dowiem.
„Jak wspominałam, mój ojciec jest prezesem w banku, a mama znalazła sobie bogatego Heatha, więc na brak kasy nie narzekam.”
*mdleje*
O matko. Z tego fragmentu wnioskuję, że ta dziewczyna jest cholernie zarozumiała. Jezu. Często tak wspomina o tym, ze ma pieniądze? Nie, no sory. Straciła w moich oczach naprawdę dużo. No, cholera. Oczy jak złotówki mi się zrobiły po prostu.
„Później wyjeżdżam na studia do innego miasta i na pewno kupię sobie inne auto.
W szkole było koszmarnie, czyli tak jak przypuszczałam.”
Okej, rozwiałaś mi wszystkie wątpliwości. Lie chodzi do szkoły i nie ma roku przerwy :D Hm, z tego co mi wiadomo, lekcje w Ameryce kończą się o godzinie piętnastej. Dzwonek jeszcze nie zadzwonił, a Lie mówi: „Dobra, spadam”? A co z resztą? Będą sobie siedzieć w stołówce? Przecież o tej samej powinni kończyć. I teraz sobie przypominam fragment, w którym pisałaś, że ona podjedzie po Bellę pod szkołę. Wtedy skojarzył mi się rok przerwy od nauki. Jak ona ma po nią podjechać, skoro o tej samej godzinie kończą. Trochę to… dziwne.
„Ale przynajmniej zjadłam dobrą kolację w restauracji na jego koszt.”
Przecież masz tak dużo pieniędzy… Przecież mogłabyś bez problemu kupić sobie wszystko sama
nieznana napisał: |
Pognałam najszybciej jak mogłam i miałam nadzieję, że nie zauważy, kiedy wśliznę się do Sali. |
Sali z małej.
nieznana napisał: |
Obie mamy taki sam odcień włosów i brązowe oczy. Może jej są trochę większe od moich, ale zawsze. |
Nie rozumiem :D
Poza tym Lie kazała Belli zostać w aucie. Załatwiła jej zwolnienie i poszła na historię. A co z Bellą? Czekała na nią przez godzinę? Omg. Już bym wolała zemdleć na widok krwi.
*Zagłębia się w rozdział trzeci, który jest długi. Rathole nie wie, czy uda jej się dokończyć dzisiaj czytać*
O, już wiem, gdzie jest matka Lie. Wyjechała sobie z facetem do Paryża i zostawiła tak córkę, nie kontaktując się z nią? Skoro jej nowy mąż jest wampirem, to może ją też przemienił i temu nie widuje się z córką? Możliwe. Jeszcze teraz mi się przypomniała jedna rzecz. Mówisz, że dostawała duże kieszonkowe co miesiąc. Od kogo? Od matki? Czyli jednak jakiś kontakt powinien być. Czy od ojca? Przecież nie chce go znać… Nie chce go znać, ale kasę już ciągnie? Coraz mniej ją lubię. Podobają mi się twoje opisy, ale zarazem i jestem przy nich na nie. Dlaczego? Niekiedy są strasznie proste, jak już mówiłam – jakby żywcem wycięte z pamiętnika. Nie przemawia do mnie coś takiego. Wiem, że pewnie chcesz, aby opowiadanie czytało się łatwo, ale… Cóż. Ja gustuję w trochę innym słownictwie. Nie chodzi mi o przedepokowe zwroty, ale bardziej poważne FF. Tutaj Lie jest trochę zwariowana, świadczą o tym te opisy, a Bella jest jej całkowitym przeciwieństwem. Z początku wydawało mi się, że będzie to dramat – w końcu odejście Belli – a trochę się rozczarowałam. Ale dobra. Czytam dalej.
Lie zaparkowała przed samym wejściem do centrum handlowego? Mocno będą się czepiać, jeżeli powiem, że w dwóch największych galeriach w moim mieście (nie licząc Auchan, ale że nie ma tam House’a i Bershki, i H&M dla mnie galerią nie jest :P Mówię podobnie jak Lie? Wybacz ) parkingi raczej są pod centrum, czyli pod ziemią? :D Tam raczej przed wejściem nie da się zaparkować :P
„Bella wyglądała, jakby szła na ścięcie swojej śliczniutkiej główki.”
Eee… Zajechało ironią.
„(…)znaleźć sobie hobby. I nie mówię tu o czymś takim jak czytanie książek.
Boże, mówiłam już, że nie lubię tej dziewczyny? Nie tylko przez jej chwalenie się pieniędzy, ale też i przez to straciła w moich oczach. Jeżeli ktoś lubi czytać książki, to lubi. Przypomina mi się tu relacja miedzy mną a moją koleżanką, która książek nie czyta – woli stać pod blokiem, na klatce, zazwyczaj z piwem w ręce i palić papierosy.
- Znowu zbaczasz z tematu – skarcił mnie ponownie.
„- Jeśli masz na myśli te, w których jesteś, to niewątpliwie musimy kupić ci przynajmniej trzy pary nowych. Nie pozwolę, aby moja siostrzyczka chodziła w czymś takim”
Gdyby do mnie tak któraś z koleżanek czy kuzynek powiedziała, obraziłabym się i wyszła z galerii. Można jakoś delikatniej powiedzieć przecież? Sama Bella na początku wspominała, że nie ma zbyt wiele pieniędzy…
Teraz, drugi już raz, rzuciło mi się w oczy chyba jakby mieszanie czasów. Piszesz to w czasie teraźniejszym, jakby ten pamiętnik, o którym już wspominałam, był naprawdę, czy tak po prostu wychodzi?
„Przemilczałam ten temat, ale nie na długo, bo jeszcze dzisiaj mam w planach się czegoś dowiedzieć.”
Nie wiem, czy jest to błąd czy nie. Po prostu mnie jakoś trudniej jest to czytać. Hm, ale chyba nie najlepszy przykład podałam :P
„- Kokosów na pisaniu nie zarobisz – zażartowałam”
I znowu kwestia pieniędzy.
Hm, faktycznie wypaliła z grubej rury. Ta dziewczyna w ogóle nie ma taktu. Mogłabym to jakoś inaczej w słowa obrać. Albo to, co powiedziała później, powiedzieć na początku, podsumowując tym pytaniem.
Uch, rozmowa Lie i Mike’a była sztuczna jak kaszka z biedronki, którą dzisiaj jadłam. Aż zalatywała konserwantami. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, aby pokazać, że Lie chciała pozbyć się Mike’a i podsłuchiwać dalej rozmowę Indianina i Belli czy też po prostu te dialogi Ci nie wyszły.
„Oglądam nawet zachód słońca, którego nie widać przez chmury.”
Jak go ogląda, skoro go nie widać?
„Wszyscy się na mnie gapili i szeptali po kątach, gdyby dali sobie z tym siana, to podejrzewam, że byłoby mi mniej niezręcznie”
Jestem taka staroświecka, że nie wiem nic o nowych zwrotach osób w moim wieku, czy po prostu jakaś literówka? xD Wyjaśnisz mi to? Bo naprawdę ciekawi mnie, co to oznacza :D Już raz mi moja beta wyjaśniła, co oznacza „na dniach” i miałam zaciesz cały tydzień :D Nawet, żeby się pochwalić, napisałam przy swoim tłumaczeniu „spoiler wrzucę na dniach” :P Ach, znowu pieprzę od rzeczy.
Wiesz co? Nie spodobało mi się właśnie użycie tego zwrotu wyżej, o ile to slang, i wcześniejszego „Dobra, spadam”. Teraz jeszcze natrafiłam na „będziemy się zwijać”. Proszę, bez takich zwrotów. Ja wiem, że to Twoje opowiadanie, ale… Nie wiem, nie podoba mi się to i tyle.
Zastanawia mnie teraz, czy połączysz Jacoba z Natalie. Nie powiem, pasowaliby nawet do siebie.
*rozdział trzeci*
Już sam tytuł mnie zachęca. Czy będzie tak, jak w książce Szmeyer? Czy Jacob stanie się wilkołakiem, a Lie się o tym dowie? Tego dowiemy się po przeczytaniu tego rozdziału…
No, i zabrzmiało jak denna reklama :D Ale tak właśnie miało być :P
„- Impreza? W Forks? Proszę, nie rozśmieszaj mnie.”
Znowu to jej nastawienie …
Kolejny nowy uczeń? Łał. Fakt, dużo się tych nowych tam sprowadza. Ciekawe, czy wniesie coś nowego do opowiadania. No, na pewno tak. W innym wypadku raczej być go nie wprowadzała. Pytanie tylko – co. Może Bella się z nim kiedyś zwiąże? A wtedy przyjedzie Edward… Nie, wybiegam za bardzo do przodu. Ale jeżeli związałaby się z tym chłopakiem, mam nadzieję, że nie porzuci go, gdy wróci Edward. A jeżeli miałaby zamiar być z nim, jedynie aby zapomnieć, lepiej, żeby pozostali przyjaciółmi.
Kolejne słowo, które mi się nie podoba, a mianowicie: „lipny”. Ech. Ale po komentarzach widzę, że póki co tylko ja się o to czepiam. Przepraszam. Ale po prostu dla mnie coś takiego naprawdę nie pasuje do opowiadań, tym bardziej o takiej tematyce. Po raz kolejny widzę niepotrzebny apostrof. Swanów, nie Swan’ów!
„Teraz wchodziliśmy do salonu przez drzwi znajdujące po prawej stronie.”
Zabrzmiało to tak, jakby Lie kiedyś była w tym domu, a teraz jest w nim po jakimś remoncie, dzięki któremu zmieniono ulokowanie pokoi, w tym miejsca, gdzie znajdowały się drzwi.
Okej. Billy zaprosił je do domu, z pewnością wiedział, że przyszły do Jacoba. A potem zabronił im do niego zajść. Zalatuje trochę pomysłem z sagi. Zastanawia mnie, jaki miała sen Lie. Może wspominała już o tym na początku, ale jestem tak zmęczona, że ledwo to czytam.
Tym buziaczkiem w mailu od mamy kompletnie zbiłaś mnie z tropu :D Zabrzmiało to jak gadulcowa wypowiedź. Wiesz, że ten buziak wziął się od tegoż komunikatora? Pisząc e-maila, możesz wstawić gotowe emotikony. Raczej nie ma czegoś takiego jak „;*”.
„Ubrałyśmy kurtki”
Nie wiem, czy ten zwrot funkcjonuje potocznie czy nie, ale ja, gdybym dostała Twój tekst w swoje ręce do betowania, zamieniłabym to na „nałożyłyśmy”. Dlaczego? Brzmi to tak, jakby one ubierały kurtki. Wiesz - wciągały im spodenki, koszulki i tak dalej.
O, cholera. Ten nowy uczeń ma fioletowe oczy i jest z Europy? Prawda, że z Włoch? I jest wampirem, prawda? Jego kolor oczu jest fioletowy dzięki błękitnym soczewkom, które wkłada, aby maskować czerwień. Przyjechał do Forks, aby Bellę szpiegować? A ona się spięła… Wie, że to wampir (o ile nim jest). Na pewno wie. Ale nie wie, że jest z Volterry. Na pewno nie wie, bo chyba o niej nie słyszała. Chociaż nie, Edward w pierwszej części wspominał, że pojechałby tam, gdyby Belli coś się przez Jamesa stało, a skoro to kontynuacja, Bella na pewno to pamięta… No, ale przecież nie była tam nigdy i raczej nie wie, skąd ów wampir pochodzi.
Lie narzucała się i jeździła, zupełnie jak Bella, cały czas do Jacoba? Krótko go znała, a tam bardzo za nim tęskniła? Może chciała to zrobić ze względu na kuzynkę? Albo zaczynała do niego coś… Nie, to niemożliwe. Za krótko go zna.
I kolejna rzecz, którą zauważyłam wcześniej, ale jej nie wymieniłam, która mi się nie podoba. Mianowicie to: „Wow!”. Na polski znaczy to „A niech to!” itd. Lepiej używaj polskiego zamiennika
Hm, czy mi się wydaje, czy ona zaczęła mieć ten sen po przeczytaniu tych legend? Ha! Doczytałam dalej i Bellę nachodzą też takie sny, ale zaczęły dopiero, gdy dowiedziała się o tych legendach. Wiesz co? W momencie, gdy postanowiły odszukać tę polanę, nie zważając na to, ze znowu zalatuje mi książką, to FF naprawdę zaczęło mi się podobać. Odnajdą ją…? I spotkają tam Laurenta. A do tego wszystkie te wilki… I rozpoznają tam Jacoba. Będzie tak? Szczerze to mam nadzieję, że nie i że czymś mnie zaskoczysz. Nie chcę tego samego, co w książce. Proszę Cię!
*Rozdział czwarty*
Cholera, długi. A już po 21. Jutro szkoła. Chyba nie doczytam. A tak bym chciała…
Halloween? Wiesz co sobie pomyślałam? Że przyjdzie ktoś przebrany za wampira. A tą osobą będzie… Alec! Wiem, inteligentne bardzo :D
Pojechały do Jacoba, a ktoś na terenie rezerwatu je obserwował? Nieźle. Jestem pewna, ze to Jacob albo któryś z watahy. Ewentualnie Laurent, ale jego na pewno już by wykryli i raczej zabili.
Natalie usłyszała czyjeś głosy? Zupełnie jak w książce - ta cała rozmowa. Nie zaskoczyłaś mnie niczym - wiedziałam, że przyszedł do niej Jacob. No, prawie. Jej reakcja była świetna xD Ale cóż. Moje myśli także powędrowałyby nie w tym kierunku co trzeba :D
„Przepraszam, jeśli w czymś przeszkodziłam, naturalnie nie chciałam tego zrobić. Szukałam mojego telefonu i pomyślałam, że może znajdę go u ciebie.”
Ha, ha, ha :D W tym momencie mogę powiedzieć, że zarobiła u mnie plusika, dzięki któremu pnie się wyżej, abym ją w końcu polubiła :D
Na początku rozdziału pisałaś, ze nadszedł kolejny tydzień. Zgaduję, że to poniedziałek. Po gwiazdeczkach piszesz o halloweenowym piątku. Czy przez te całe pięć dni dziewczyny w ogóle nie myślały nad tym, dlaczego Jacob przyszedł do Belli? Po prostu martwiły się, bo nie miały z nim kontaktu. Och, jakie to straszne. Zaraz, czekaj. Czemu Lie miała iść do dyrektora? I co robiła tam Jess? Chodzi o tę imprezę czy coś przeskrobały? Hm, raczej to pierwsze. Chyba że coś mi umknęło. Wiesz co? Dobrze, że Lie tak od razu nie dochodzi do tego, że Jacob jest wilkołakiem. Dobrze, że zastanawiała się nad tym, czy chłopak po prostu się w niej nie zakochał. Tym rozdziałem sprawiłaś, ze opowiadanie już tak naprawdę mi się podoba :)
*Rozdział piąty. Znowu długi. Idzie po herbatę*
Powrót na Alaskę? Mam przeczucie, że dziewczyna spotka tam Cullenów. Jeżeli tak, to z pewnością będzie mogła rozpoznać Edwarda. W końcu tyle razy jej się śnił… Jeżeli tak będzie, to w sumie mnie zaskoczysz. Teraz wiem, dlaczego Lie pochodzi właśnie z Alaski :D
Zaraz, zaraz. Alec mieszka w wielkim domu na obrzeżach miasta…? Czy istnieje możliwość, że to ten sam dom, w którym mieszkali kiedyś Cullenowie?
Jestem w środku tej retrospekcji i… kompletnie zbiłaś mnie z pantałyku. Co to za domówka? Ten nowy to Alec, tak? A Jacob i Edward skąd się tam wzięli? Co Alec zrobił Jess??
„Nareszcie lunch. Ulubiona pora wszystkich uczniów i czemu tu się dziwić? W końcu można spokojnie się najeść, pogadać z innymi, a nawet skorzystać z toalety. I to wszystko w ciągu jednej przerwy!”
Ha, ha :D Cóż za entuzjazm :P
Przy upadku Belli Alec zachował się zupełnie jak Edward. Nie wiem, czy mi się to podoba. Wiem tylko, że Lie dotknęła się z Alecem, poczuła zimno i gdy dowie się, kim jest jej ojczym, będzie pewnie widziała, kim jest też Alec…
Doszłam do tekstu napisanego kursywą. O Boże! Czy mi się wydaje, czy to Włochy? Włochy = Volterra? Czy to jest napisane z punktu widzenia Lie? Czy ona idzie ocalić Edwarda? Tak krótkim fragmentem spowodowałaś u mnie tyle pytań. :D Teraz naprawdę jestem za tym opowiadaniem.
*Rozdział szósty, ostatni. Rathole cieszy się, że niedługo będzie mogła opublikować ten komentarz i pójść spać*
OMG. Faktycznie jest najdłuższy ze wszystkich, które kiedykolwiek napisałaś. Zazdroszczę becie, która pewnie czytała go kilka razy, chcąc poprawić wszystkie błędy.
„Wchodząc, od razu zrzuciłam z siebie pidżamę i szybko weszłam pod prysznic.”
Piżamę, tak lepiej.
Podoba mi się opis, który pokazałaś nam w momencie, gdy Lie piła kawę. Naprawdę bardzo ładnie Ci to wyszło.
I nadal nie dowiedziałam się, co stało się Jess. Czy ja tak nieuważnie czytam czy po prostu jeszcze o tym nie wspominałaś?
„Zauważyłam też, że chłopak nigdy niczego nie je, choć to ukrywa.”
Tak! Alec jest wampirem! :D Teraz się zastanawiam, czy dobrze zrozumiałam prolog… Ojczym Belli też nim jest?
Czy mi się tylko wydaje, czy Heathan specjalnie powiedział, aby nie jechały do Włoch… No wiesz, Volterra i te sprawy. No i w końcu dowiedziałam się, dlaczego przeniosła się do Forks… Złe wieści czyli choroba Belli? Nie rozumiem, dlaczego Lie tak się tym przejęła, ze aż od razu pojechała do swojej kuzynki. Przecież nie widziała jej od czwartego czy piątego roku życia. Trochę to dziwne. Dziwne jest też to, że akurat wybrała Charliego… No, bo pewnie ma jeszcze wielu krewnych. Chciała zwiedzić trochę Ameryki? A to dobre. Forks to „zabita deskami dziura”. Tam nie ma czego zwiedzać
„Stała tam również niewielka osóbka z czarnymi włoskami, chyba w moim wieku.”
Już drugi raz używasz słowa „osóbka”. Nie pasuje mi ono. „Osoba” brzmi zdecydowanie lepiej. A „mała osóbka(…) włoskami” to już w ogóle porażka. Wybacz :P
Tak w ogóle to wydaje mi się, że ta osoba jest wampirem. Ta blondynka także. I wiesz co? Zdaje mi się, że są to Rosalie i Alice.
„Widzisz, razem z Panem Wiewiórką…”
Ha, ha, ha xD Jezu, Pan Wiewiórka? xD Padłam :D
Nie wierzę, że Lie udała się sama do jakiegoś domu. Miała dowiedzieć się tam wszystkiego…? W tym o swoich snach? Sam wygląd listu, tka jak go opisała, wydaje się sam w sobie napisany przez wampira. Mam rację?
I… O Boże! Taki koniec!? Dziewczyno, teraz będę każdego dnia sprawdzać, czy nie dodałaś kolejnego rozdziału! Tym mężczyzną… będzie jej ojczym. Jestem na niemal stop procent co do tego przekonana.
Mimo wszystkiego, co wcześniej napisałam, to opowiadanie cholernie mi się podoba. Wkręciłaś mnie w świat „Motyli”, umiliłaś mi dzisiejszy wieczór, za co Ci bardzo dziękuję. Jestem strasznie ciekawa zakończenia.
Chciałabym tylko wspomnieć jeszcze o głównej bohaterce.
Pisałam, że jej nie lubię, fakt. Nie lubię jej w sensie, że nie podoba mi się ona z charakteru. Wydaje mi się być trochę zarozumiała itd. Ale Ty ją, tak mi się zdaje, specjalnie tak wykreowałaś i jako cała postać - podoba mi się. Nadaje temu FF klimat.
Co do Twojego stylu… Wszystkie swoje większe uwagi wymieniłam, czytając rozdziały. Niektóre rzeczy mi się podobały, inne nie. Niemniej jednak piszesz bardzo dobrze. Milo i w miarę szybko mi się to czytało, a rozdziały są przecież długie. Możesz być pewna, że to opowiadanie zaliczy się do mojej pierwszej dziesiątki ulubionych.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział,
Rathole
Edit:
W szkole jeszcze się na nudnej lekcji zastanawiałam trochę nad tym FF. Teraz poprawiałam trochę błędów w komentarzu,a byś lepiej wszystko zrozumiała, i doszłam do omawiania ostatniego rozdziału. Napisałaś, że ojczym Belli nie chciał zabierać jej matki do Włoch. Skojarzyło mi się z VOlterrą. Może mają jakieś porachunki ze sobą? A Alec przyjechał do Forks, aby śledzić/obserwować Lie. Może Cullenowie też mają na pieńku z VOlturi? I trzymają razem z ojczymem Lie?
I przy Twoim stylu nie wspomniałam o dość ważnej rzeczy. Prolog, pierwszy rozdział był jak dla mnie średnio napisany. Ale z rozdziałami zauważyłam, że rozwijasz się, piszesz bardziej twórczo. To mi się naprawdę spodobało. Było widać, że to twój debiut. przeczytałam już tyle FF, że potrafię raczej coś takiego rozpoznać. Choć trochę za wcześnie na taką opinię - opowiadania nie skończyłaś - ja mogę powiedzieć, że debiut możesz zaliczyć do udanych. Wkręciłaś mnie w świat swojego FF, który naprawdę mi się podoba. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 14:47, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 19:56, 19 Paź 2009 |
|
To ja Ci ogromnie dziękuje za tak wyczerpujący komentarz, jestem pod ogromnym jego wrażeniem i z chęcią odpowiem na Twoje pytania, jak i rozwieje wątpliwości :D
Rathole napisał: |
Prolog. Nie, źle powiedziałam na początku. Zaczynałam czytać, ale nigdy nie kończyłam. Dlaczego? Bo nie znoszę takich początków. Przedstawiania się, opowiadania całej historii. |
Przyznaje się szczerze, że ten Prolog napisałam pod wpływem chwili. Nie byłam przekonana czy wstawić go na forum, ale jak bym poczekała, to znając siebie. Zrezygnowałabym. Więc wstawiłam, pamiętam nawet, że był też i bez bety :D Od razu na początku chce Ci powiedzieć, że to jest moja pierwsza dłuższa praca niż wypracowanie na język polski. A i tak zazwyczaj zbieram z niego słabe oceny ;/ Jestem ścisłowce i się z tym nie kryję, zaczęłam pisać pod wpływem jakiejś magicznej siły, która mnie natchnęła. Nawet się przyznam, że nigdy nie przepadałam za czytaniem książek. Nienawidziłam tego. I jak teraz patrzę na ostatnie pół roku, jestem zdziwiona, tyle się zmieniło przez ten czas. Muszę przyznać, że i jak się ogromnie zmieniłam. Ale do rzeczy, wiem, że prolog nie jest zachwycający i jak będę pisać coś innego to postaram się o lepszy
Rathole napisał: |
Jej ojczym jest wampirem, tak? Jeszcze to mi się spodobało. Ale nie opis… Był taki zwykły. |
Opis był zwykł, bo moja główna bohaterka nie wiedziała, że opisuje wampira. I tak, dobrze zgadłaś, to był wampir. W sumie opis miał być taki sobie, prosty, pokazać, że Lie jest realistką, twardo stąpa po ziemi. Bo jakbym już w prologu zaczęła się zachwycać nad nadludzką pięknością ojczyma, wszyscy by byli tego 100% pewni. :D
Rathole napisał: |
Poza tym propozycja Lei wydaje mi się być trochę za bardzo bezpośrednia. Znaczy nie chodzi mi o to, że nie powinna jej wyciągnąć z domu, ale mogłaby z nią na początku zacząć neutralny temat. Nie dziwię się Belli, że nie chce z nią wyjść. Także bym nie chciała. Zauważyłabym, że ktoś chce mnie wyciągnąć z domu tylko po to, abym w końcu z niego wyszła. Wiedziałabym, że moim paskudnym humorem nikt nie chciałby psuć sobie dnia |
Jest bezpośrednia, ale jak później wspominam, to Lie nie należy do najdelikatniejszych osób. Po prostu mówi prosto z mostu i nie owija w bawełnę. A z resztą Bella i Lie nie znają się za dobrze, praktycznie ze sobą na początku nie rozmawiały i Nathalie nie wiedziała, jaki temat może poruszyć :)
Rathole napisał: |
„Jak wspominałam, mój ojciec jest prezesem w banku, a mama znalazła sobie bogatego Heatha, więc na brak kasy nie narzekam.”
*mdleje*
O matko. Z tego fragmentu wnioskuję, że ta dziewczyna jest cholernie zarozumiała. Jezu. Często tak wspomina o tym, ze ma pieniądze? Nie, no sory. Straciła w moich oczach naprawdę dużo. No, cholera. Oczy jak złotówki mi się zrobiły po prostu. |
Tak, jest zarozumiała i cieszę się, że Ty to zauważyłaś. Osiągnęłam cel :D Widzisz, musiałam stworzyć tak moją bohaterką by była zarozumiała, wtykała nos w nieswoje sprawy i chciała wszystko wiedzieć, inaczej nie udałoby mi się opisać losów Belli z jej perspektywy. Nathalie nie mogła być taka sama jak Bella i bez tych cech, bo inaczej nie weszłaby do pokoju Belli, gdy był tak Jacob. Nie podsłuchiwałaby rozmowy Indianina i kuzynki na ognisku w La Push. I nie zrobiłaby jeszcze pary innych rzeczy w następnych rozdziałach :D To zarozumialstwo też mi nie leży, ale inaczej się nie da
„Dobra, spadam” - ja tak często mówię, gdy kończę lekcje lub urywam się z nich, choć ta 2 opcja jest bardziej zgodna z prawdą :D Ale zeszłam z tematu, to takie moje powiedzonko i nie chodziło o to, że ona ucieka z lekcji, a reszta idzie do stołóweczki czy gdzieś :D Tak wyszło
Rathole napisał: |
„Ale przynajmniej zjadłam dobrą kolację w restauracji na jego koszt.”
Przecież masz tak dużo pieniędzy… Rolling Eyes Przecież mogłabyś bez problemu kupić sobie wszystko sama Rolling Eyes |
Chciałam ją trochę zrehabilitować po zrobieniu z niej trochę pustej dziewczynki. Chciałam pokazać, że jednak liczy się z pieniądzem i nie jest jakoś strasznie rozrzutna, choć jej sytuacja materialna jest dość dobra :D Nie wiem, czy mi się to udało :D
Rathole napisał: |
nieznana napisał: |
Obie mamy taki sam odcień włosów i brązowe oczy. Może jej są trochę większe od moich, ale zawsze. |
Nie rozumiem :D |
To było do jej oczu, faktycznie można się nie połapać :D
Rathole napisał: |
Poza tym Lie kazała Belli zostać w aucie. Załatwiła jej zwolnienie i poszła na historię. A co z Bellą? Czekała na nią przez godzinę? Omg. Już bym wolała zemdleć na widok krwi. |
Lie nie chciała rezygnować z zakupów, więc wolała zapobiec ewentualnemu odwołaniu wycieczki :D I znów ujawniło się jej zarozumialstwo.
Nathalie nie utrzymuje kontaktów z ojce, a kieszonkowe otrzymuje od mamy, z którą nadal ma doskonały kontakt :D Co do opisów, to także gustuję w trudniejszych ff, nie lubię jak jest prosto, ale sama czasami tak piszę Naprawdę staram się urozmaicać moje ff, ale jak wspomniałam to jest pierwsze takiej długości wypracowanie/opowiadanie jakie napisałam i na razie uczę się na nim wszystkiego od podstaw, rozwijam się wraz z jego rozwojem :D Początkowo próbowałam się wpasować w klimat Księżyca w nowiu, pokazać trochę tego dramatu jaki przeżywała Bella, ale mam zupełnie inne plany co do zakończenia jego, chce rozwinąć trochę akcji, intryg i mogę Cię zapewnić, że jeszcze będzie się działo :D
Rathole napisał: |
Uch, rozmowa Lie i Mike’a była sztuczna jak kaszka z biedronki, którą dzisiaj jadłam. Aż zalatywała konserwantami. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, aby pokazać, że Lie chciała pozbyć się Mike’a i podsłuchiwać dalej rozmowę Indianina i Belli czy też po prostu te dialogi Ci nie wyszły. |
Zdecydowanie nie wyszła xD I przyznaję się od razu, staram się jak mogę, ale początki pisania, a w szczególności dla kogoś kto miał niewielki kontakt z literaturą, jest ciężki :D Nie będę tego ukrywać i dlatego dziękuję Ci za całą krytykę, jest ona strasznie pomocna, wiem nad czym muszę popracować
„Wszyscy się na mnie gapili i szeptali po kątach, gdyby dali sobie z tym siana, to podejrzewam, że byłoby mi mniej niezręcznie” - Już tłumaczę, w sumie myślałam, że ten zwrot jest dość popularny, ja go bardzo często stosuję i jak widać gdzieś mi się tak wymknął do ff xD Ale to znaczy nic innego jak odpuścić sobie :D
Co do nowych uczniów, związków między Lie a Edwardem czy Jacobem lub Alecem nie zdradzę! :D Ale Alec zamiesza i to mogę obiecać :)
Mogę obiecać również, że nie zamierzam pisać drugiej książki! To by była lekka przesada, a z resztą, komu by się chciało to czytać, nie lepiej książkę. Mam zupełnie inne pomysły na wszystko; przemianę Jake'a w wilka, wyjazd do Voltierry, przemianę Belli w wampira. Wszystko będzie zupełnie inaczej :D
Rathole napisał: |
Zaraz, zaraz. Alec mieszka w wielkim domu na obrzeżach miasta…? Czy istnieje możliwość, że to ten sam dom, w którym mieszkali kiedyś Cullenowie?
Jestem w środku tej retrospekcji i… kompletnie zbiłaś mnie z pantałyku. Co to za domówka? Ten nowy to Alec, tak? A Jacob i Edward skąd się tam wzięli? Co Alec zrobił Jess?? |
Nie to nie jest ten sam dom, w ogóle nie ma on domu, to widnieje tylko na papierku, by nikt się nie czepiał, a spraszać ludzi przecież nie będzie xD Teraz ty mnie zbiłaś z pantałyku... Nie przypominam sobie abym zamieszczała tam Jacoba lub Edwarda :D Co do Jess to już kilka osób się mnie o to pytało, ale odpowiem Ci tak samo jak im, nie mam pojęcia :D xD
Rathole napisał: |
Doszłam do tekstu napisanego kursywą. O Boże! Czy mi się wydaje, czy to Włochy? Włochy = Volterra? Czy to jest napisane z punktu widzenia Lie? Czy ona idzie ocalić Edwarda? Tak krótkim fragmentem spowodowałaś u mnie tyle pytań. Very Happy Teraz naprawdę jestem za tym opowiadaniem.
|
Tak to Włochy, Voltierra :D Ale nie, nie jedzie ona go ocalić, bo to by było kompletnie bez sensu - to należy do obowiązku Belli xD
Co do wymówki Nathalie to faktycznie jest ona kiepska, przecież Forks to dziura i jak niby tam może poznać Amerykę? Ale chciałam też podbudować jej charakter i dodać jedną, jak dla mnie bardzo ważną i mało spotykaną w tych czasach, cechę - bezinteresowność. Pojechała tam by pomóc Belli, choć jej nie znała i nawet nie musiała się tym przejmować (:
I ogromnie jeszcze raz Ci dziękuje za tak genialny komentarz, przeczytałam go kilkakrotnie i nawet się zaczęłam nim chwalić kilku osobom :D
pozdrawiam
nz
EDIT: Zapomniałam dodać, że Twój podpis i avatar mi się strasznie podoba, zresztą jak wszystko co wyszło z pod skrzydeł Madam Butterfly :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Wto 11:33, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Wto 14:15, 20 Paź 2009 |
|
nieznana napisał: |
To ja Ci ogromnie dziękuje za tak wyczerpujący komentarz, jestem pod ogromnym jego wrażeniem i z chęcią odpowiem na Twoje pytania, jak i rozwieje wątpliwości :D |
Nie ma za co Zazwyczaj staram się pisać w miarę KK, ale nie zawsze mi to wychodzi. Tutaj miałam do omówienia sześć rozdziałów i niechcący rozpisałam się na sześć stron w Wordzie ;P Też Ci odpowiem. A co, nie będę gorsza
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
Prolog. Nie, źle powiedziałam na początku. Zaczynałam czytać, ale nigdy nie kończyłam. Dlaczego? Bo nie znoszę takich początków. Przedstawiania się, opowiadania całej historii. |
Przyznaje się szczerze, że ten Prolog napisałam pod wpływem chwili. Nie byłam przekonana czy wstawić go na forum, ale jak bym poczekała, to znając siebie. Zrezygnowałabym. Więc wstawiłam, pamiętam nawet, że był też i bez bety :D Od razu na początku chce Ci powiedzieć, że to jest moja pierwsza dłuższa praca niż wypracowanie na język polski. A i tak zazwyczaj zbieram z niego słabe oceny ;/ Jestem ścisłowce i się z tym nie kryję, zaczęłam pisać pod wpływem jakiejś magicznej siły, która mnie natchnęła. Nawet się przyznam, że nigdy nie przepadałam za czytaniem książek. Nienawidziłam tego. I jak teraz patrzę na ostatnie pół roku, jestem zdziwiona, tyle się zmieniło przez ten czas. Muszę przyznać, że i jak się ogromnie zmieniłam. Ale do rzeczy, wiem, że prolog nie jest zachwycający i jak będę pisać coś innego to postaram się o lepszy |
Nie widać :D Bo pisanie wychodzi Ci dobrze, tylko są jakieś niedociągnięcia. Kilka rzeczy mi się nie podoba. Ale są też te, które podobają. Nie będę ukrywać. Co do prologu. Kiedy ja pisałam swój FF, który był zarazem pierwszy w całym moim życiu, miałam wątpliwości co do prologu. Ale u mnie wyglądał on całkiem inaczej. Zazwyczaj spotykałam się z innymi. Gdy widziałam taki, automatycznie wyłączałam okienko. Ale ciesze się, że u Ciebie się przełamałam.
Cytat: |
Rathole napisał: |
Jej ojczym jest wampirem, tak? Jeszcze to mi się spodobało. Ale nie opis… Był taki zwykły. |
Opis był zwykł, bo moja główna bohaterka nie wiedziała, że opisuje wampira. I tak, dobrze zgadłaś, to był wampir. W sumie opis miał być taki sobie, prosty, pokazać, że Lie jest realistką, twardo stąpa po ziemi. Bo jakbym już w prologu zaczęła się zachwycać nad nadludzką pięknością ojczyma, wszyscy by byli tego 100% pewni. :D |
Końcówka części prologu pisanego kursywą odebrałam tak, że ona wie, kim się stał. Stąd moje wątpliwości. Tak nawiasem powiem, że opisywanie wampirów jest dosyć trudne. Sama opisywałam oczami Jaspera wampira płci męskiej. Jak się okazało, wyszło tak, jakby Jazz gustował w mężczyznach :D
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
Poza tym propozycja Lei wydaje mi się być trochę za bardzo bezpośrednia. Znaczy nie chodzi mi o to, że nie powinna jej wyciągnąć z domu, ale mogłaby z nią na początku zacząć neutralny temat. Nie dziwię się Belli, że nie chce z nią wyjść. Także bym nie chciała. Zauważyłabym, że ktoś chce mnie wyciągnąć z domu tylko po to, abym w końcu z niego wyszła. Wiedziałabym, że moim paskudnym humorem nikt nie chciałby psuć sobie dnia |
Jest bezpośrednia, ale jak później wspominam, to Lie nie należy do najdelikatniejszych osób. Po prostu mówi prosto z mostu i nie owija w bawełnę. A z resztą Bella i Lie nie znają się za dobrze, praktycznie ze sobą na początku nie rozmawiały i Nathalie nie wiedziała, jaki temat może poruszyć :) |
Jakbym kogoś dobrze nie znała, to w ogóle nie odzywałabym się ani nie wypalała z takimi propozycjami :D Ale rozumiem. Jest bezpośrednia, jak sama napisałaś, szkoda, że Natura poskąpiła jej odrobiny taktu :P (I w rozmowie w restauracji, gdy wypaliła o Edwardzie, i tutaj)
nieznana napisał: |
„Dobra, spadam” - ja tak często mówię, gdy kończę lekcje lub urywam się z nich, choć ta 2 opcja jest bardziej zgodna z prawdą :D Ale zeszłam z tematu, to takie moje powiedzonko i nie chodziło o to, że ona ucieka z lekcji, a reszta idzie do stołóweczki czy gdzieś :D Tak wyszło |
Ale oni przecież chyba byli w stołówce? Chodzi mi o to, że nawet dzwonek nie zadzwonil, a ona już "spadam". DO teog ten zwrot nie pasował mi. Jakoś w opowiadaniach czy książkach nigdy mi nie pasuje. I raczej si,ę z nim nie spotykam. A książek czytam dużo :D
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
„Ale przynajmniej zjadłam dobrą kolację w restauracji na jego koszt.”
Przecież masz tak dużo pieniędzy… Rolling Eyes Przecież mogłabyś bez problemu kupić sobie wszystko sama Rolling Eyes |
Chciałam ją trochę zrehabilitować po zrobieniu z niej trochę pustej dziewczynki. Chciałam pokazać, że jednak liczy się z pieniądzem i nie jest jakoś strasznie rozrzutna, choć jej sytuacja materialna jest dość dobra :D Nie wiem, czy mi się to udało :D |
Ja to odebrałam w sposób, że ona cieszy się, że zjadła dobrą kolację w restauracji na koszt chłopaka. Na koszt chłopaka czyli że nie musiała wydawać swoich pieniędzy.
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
nieznana napisał: |
Obie mamy taki sam odcień włosów i brązowe oczy. Może jej są trochę większe od moich, ale zawsze. |
Nie rozumiem :D |
To było do jej oczu, faktycznie można się nie połapać :D |
Ale mnie chodzi o "ale zawsze". Co ale zawsze i kiedy ale zawsze? :D
nieznana napisał: |
Nathalie nie utrzymuje kontaktów z ojce, a kieszonkowe otrzymuje od mamy, z którą nadal ma doskonały kontakt :D |
Ja odniosłam wrażenie, że nie ma. No, ale skoro tak mówisz, to chyba niedokładnie czytam.
nieznana napisał: |
Co do opisów, to także gustuję w trudniejszych ff, nie lubię jak jest prosto, ale sama czasami tak piszę Naprawdę staram się urozmaicać moje ff, ale jak wspomniałam to jest pierwsze takiej długości wypracowanie/opowiadanie jakie napisałam i na razie uczę się na nim wszystkiego od podstaw, rozwijam się wraz z jego rozwojem :D |
Hm, okej, rozumiem Nie mam dużych zastrzeżeń do tego, jak piszesz przecież Tylko nie pasują mi tutaj zwroty typu "spadam" itd.
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
Uch, rozmowa Lie i Mike’a była sztuczna jak kaszka z biedronki, którą dzisiaj jadłam. Aż zalatywała konserwantami. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, aby pokazać, że Lie chciała pozbyć się Mike’a i podsłuchiwać dalej rozmowę Indianina i Belli czy też po prostu te dialogi Ci nie wyszły. |
Zdecydowanie nie wyszła xD I |
Przepraszam więc za bezpośredniość
nieznana napisał: |
Nie będę tego ukrywać i dlatego dziękuję Ci za całą krytykę, jest ona strasznie pomocna, wiem nad czym muszę popracować |
Nie ma za co, tylko mam nadzieję, że nie odebrałaś mojego komentarza jako chęć jedynego skrytykowania Ciebie. Bo - jak pisałam - podoba mi się
nieznana napisał: |
„Wszyscy się na mnie gapili i szeptali po kątach, gdyby dali sobie z tym siana, to podejrzewam, że byłoby mi mniej niezręcznie” - Już tłumaczę, w sumie myślałam, że ten zwrot jest dość popularny, ja go bardzo często stosuję i jak widać gdzieś mi się tak wymknął do ff xD Ale to znaczy nic innego jak odpuścić sobie :D |
Dzięki za wyjaśnienie :D No, ale to, tak samo jak 'spadam', choć to bardziej, nie pasuje mi do opowiadania czy książki. No, chyba że jest o mowie potocznej, slangu :P
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
Jestem w środku tej retrospekcji i… kompletnie zbiłaś mnie z pantałyku. Co to za domówka? Ten nowy to Alec, tak? A Jacob i Edward skąd się tam wzięli? Co Alec zrobił Jess?? |
Nie przypominam sobie abym zamieszczała tam Jacoba lub Edwarda :D Co do Jess to już kilka osób się mnie o to pytało, ale odpowiem Ci tak samo jak im, nie mam pojęcia :D xD |
"- Dziewczyny, a co myślicie o tym nowym? Czyż nie jest przystojny? Ma takie silne ręce… - Nadawała jak najęta, a ja po trzecim zdaniu się wyłączyłam. Rozmyślałam o Belli, Jacobie i Edwardzie, bo wiem, że ci ostatni nie przepadali za sobą."
Tutaj.
Kurde. Na początku przeczytalam "ostatnio", zamiast "ostatni" i wyszło, jakby wrócili. Ale to też nic nie zmienia. Skąd ona wie, że za sobą nie przepadali?
nieznana napisał: |
Co do wymówki Nathalie to faktycznie jest ona kiepska, przecież Forks to dziura i jak niby tam może poznać Amerykę? Ale chciałam też podbudować jej charakter i dodać jedną, jak dla mnie bardzo ważną i mało spotykaną w tych czasach, cechę - bezinteresowność. Pojechała tam by pomóc Belli, choć jej nie znała i nawet nie musiała się tym przejmować (: |
No, to w sumie rozumiem. Ale do jej charakteru bezinteresowność mi nie pasuje. Bezinteresowna to jest Bella czy Angela. Ale Lie? Nigdy w zyciu. Chociaż moze ona tylko ukrywa się pod taką skorupą, w której pokazuje, że wpycha nos w nieswoje sprawy, jest cholerną materialistką? Hm. Nie. Wątpię.
nieznana napisał: |
I ogromnie jeszcze raz Ci dziękuje za tak genialny komentarz, przeczytałam go kilkakrotnie i nawet się zaczęłam nim chwalić kilku osobom :D |
Ja za to miała zaciesz, że przebiłam moją betą, która wypowiedziała się na chyba cztery strony wordowe pod moim FF.
nieznana napisał: |
Zapomniałam dodać, że Twój podpis i avatar mi się strasznie podoba, zresztą jak wszystko co wyszło z pod skrzydeł Madam Butterfly :D |
mnie też się podoba :D A nawet o niego nie prosiłam. Kompletnie mnie zaskoczyła. A ja nie mogłam powstrzymać ślinotoku. Tyyyyyyyle Jasperów mam w emblemacie
pozdrawiam,
rath |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Śro 15:34, 21 Paź 2009 |
|
To ja jeszcze raz odpisze :D
Rathole napisał: |
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
„Ale przynajmniej zjadłam dobrą kolację w restauracji na jego koszt.”
Przecież masz tak dużo pieniędzy… Przecież mogłabyś bez problemu kupić sobie wszystko sama |
Chciałam ją trochę zrehabilitować po zrobieniu z niej trochę pustej dziewczynki. Chciałam pokazać, że jednak liczy się z pieniądzem i nie jest jakoś strasznie rozrzutna, choć jej sytuacja materialna jest dość dobra :D Nie wiem, czy mi się to udało :D |
Ja to odebrałam w sposób, że ona cieszy się, że zjadła dobrą kolację w restauracji na koszt chłopaka. Na koszt chłopaka czyli że nie musiała wydawać swoich pieniędzy. |
No to nie udało mi się napisać tego tak, jak chciałam :D Ale się starałam xD I następnym razem postaram bardziej. Dzięki za uwagę :D
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
Uch, rozmowa Lie i Mike’a była sztuczna jak kaszka z biedronki, którą dzisiaj jadłam. Aż zalatywała konserwantami. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, aby pokazać, że Lie chciała pozbyć się Mike’a i podsłuchiwać dalej rozmowę Indianina i Belli czy też po prostu te dialogi Ci nie wyszły. |
Zdecydowanie nie wyszła xD |
Przepraszam więc za bezpośredniość [/quote]
Nie ma za co przepraszać, taka jest prawda :D
Rathole napisał: |
"- Dziewczyny, a co myślicie o tym nowym? Czyż nie jest przystojny? Ma takie silne ręce… - Nadawała jak najęta, a ja po trzecim zdaniu się wyłączyłam. Rozmyślałam o Belli, Jacobie i Edwardzie, bo wiem, że ci ostatni nie przepadali za sobą."
Tutaj.
Kurde. Na początku przeczytalam "ostatnio", zamiast "ostatni" i wyszło, jakby wrócili. Ale to też nic nie zmienia. Skąd ona wie, że za sobą nie przepadali? |
Kiedyś się dowiedziała :P Kolejne niedociągnięcie, bo nigdy o tym nie wspominałam :D
Rathole napisał: |
Ale do jej charakteru bezinteresowność mi nie pasuje. Bezinteresowna to jest Bella czy Angela. Ale Lie? Nigdy w życiu. Chociaż może ona tylko ukrywa się pod taką skorupą, w której pokazuje, że wpycha nos w nieswoje sprawy, jest cholerną materialistką? Hm. Nie. Wątpię. |
Ej... Przecież moja bohaterka nie może być aż tak beznadziejna, to znaczy, chyba nie jest, a przynajmniej tak sądziłam xD
I dzięki za komentarze są booooskie :D
pozdrawiam
nz |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Śro 15:46, 21 Paź 2009 |
|
I ja muszę odpisać. Tym razem krócej ;P
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
"- Dziewczyny, a co myślicie o tym nowym? Czyż nie jest przystojny? Ma takie silne ręce… - Nadawała jak najęta, a ja po trzecim zdaniu się wyłączyłam. Rozmyślałam o Belli, Jacobie i Edwardzie, bo wiem, że ci ostatni nie przepadali za sobą."
Tutaj.
Kurde. Na początku przeczytalam "ostatnio", zamiast "ostatni" i wyszło, jakby wrócili. Ale to też nic nie zmienia. Skąd ona wie, że za sobą nie przepadali? |
Kiedyś się dowiedziała :P Kolejne niedociągnięcie, bo nigdy o tym nie wspominałam :D |
No, to ja już nie rozumiem :D To była retrospekcja czy co? xD Mnie się wydaje, że tak. Chodziło o jakąś imprezę. Ona już była czy dopiero miala się wydarzyć?
nieznana napisał: |
Rathole napisał: |
Ale do jej charakteru bezinteresowność mi nie pasuje. Bezinteresowna to jest Bella czy Angela. Ale Lie? Nigdy w życiu. Chociaż może ona tylko ukrywa się pod taką skorupą, w której pokazuje, że wpycha nos w nieswoje sprawy, jest cholerną materialistką? Hm. Nie. Wątpię. |
Ej... Przecież moja bohaterka nie może być aż tak beznadziejna, to znaczy, chyba nie jest, a przynajmniej tak sądziłam xD |
Nie wiem, jak mam rozumieć to, co napisałaś.
Jako sama osoba wywiera na mnie cholernie negatywne uczucia. Jest zbyt bezpośrednia, mogąc przy tym ranić innych ludzi i, przede wszystkim, jest cholerną materialistką. Ale patrząc na samą postać, postać, którą stworzyłaś, jest w porządku. Mnie nie podoba się jej takie zachowanie. Ale Ty taką ją stworzyłaś. Nie zrobiłaś kolejnej mdłej osoby, tylko zdecydowaną, silną kobietę. To mi się podoba. Mam nadzieję, że rozumiesz różnicę. Jako Lie, osoba, nie chciałabym mieć z nią do czynienia. Ale jako postać czy bohaterka, którą stworzyłaś, jest w porządku
nieznana napisał: |
I dzięki za komentarze są booooskie :D |
Nie ma za co
Pozdrawiam i z coraz większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział,
Rath |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Śro 16:09, 21 Paź 2009 |
|
Tym razem bez cytatów i tych dupereli :D
Tak to była retrospekcja, w której Lie zaczęła rozmyślać o Belli, Edwardzie i Jacobie :D A nie wspominałam wcześniej, skąd Lie wiedziało, że tych dwoje się nie lubiło. I to było lekkie niedociągnięcie. reszta to retrospekcja z imprezy :D
Teraz już rozumiem o co chodziło z moją bohaterką. Myślałam, że wcale Ci nie przypadła do gustu, a Ty po prostu nie chciałabyś spotkać takiej osoby na swojej drodze... Uf... Muszę przyznać, że mi ulżyło, bo już myślałam, że nie mam talentu do tworzenia nowych i oryginalnych osobowości :D
Co do następnego rozdziału mam stronę w worldzie i nie wiem kiedy będę go kończyć, jakoś mało czasu mam na wszystko, choć całymi dniami siedzę w domu xD
pozdrawiam
nz |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
NajNa"
Wilkołak
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:11, 21 Lis 2009 |
|
n.z w tym o to komentarzu będę Cie zanudzać Jest to bardzo dobry ff i nie ma do czego się przyczepić, więc będzie krótko. Bardzo mi się on podoba. Wiem, piszę same nudy Styl masz lekki i przyjemnie się czyta. Mam nadzieję, że Lie będzie z Jacobem. Choć nie tak od razu.
Niech się coś zdarzy. Wiesz... Takiego z dreszczykiem, żeby nie było za słodko Jestem bardzo ciekawa co się stanie. Ten wampir przypadkiem nie jest Heathan? Czy może to Alec? W końcu nie wiadomo co on zrobił Jess, i dlaczego jest w Forks.
Nie do końca rozumiem Jacoba. Podoba mu się Lie czy nie? Może skrywa jeszcze jakąś tajemnicę? Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz, bo nie mam wogóle pomysłu co się zdarzy
Pozostaje mi jedynie Cię ukatrupić za to, że tak długo nic nie wstawiasz. Ale to już osobiście na gg xD
Weny ;*
NN"
P.S. Nie odpowiadaj mi na te pytania Chcę się sama dowiedzieć. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Czw 16:41, 18 Lut 2010 |
|
Wracam z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o Motylach i będę mogła liczyć na Wasze opinie Nie przedłużając zapraszam na kolejny rozdział
Rozdział dostępny również na chomiku [link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 7
Tajemnice cz. II
- Jestem wampirem…
Patrzyłam z wybałuszonymi oczami i szczęką na podłodze na osobę, która znajdowała się na wprost mnie. Siedziałam w tej pozycji chyba zbyt długo, bo mój rozmówca zaczął się niecierpliwić. Nawet nie pamiętam, kiedy zdążyłam opaść na krzesło, jedyne co teraz mnie obchodziło to dokuczliwy hałas w mojej głowie. Stawał się on coraz bardziej nieznośny i jednocześnie głośny, jakby stada byków z całej Hiszpanii właśnie urządziły sobie w niej maraton. Wracając do „człowieka” przede mną, to chyba czekał na moją reakcję. Najprawdopodobniej spodziewał się dzikich krzyków i niewyobrażalnego strachu, przerażenia czy czegoś podobnego, ale jedyną rzeczą, na jaką było mnie w tej chwili stać, to wybuch niekontrolowanego i niepohamowanego śmiechu.
Śmiałam się i śmiałam, leżałam już wręcz na podłodze. Nie mam pojęcia, ile to trwało, ale po całym tym napadzie nie potrafiłam wstać i porządnie usiąść na krześle bez odczuwania bólu. Jutro będę miała niesamowite zakwasy brzucha i do tego parę siniaków. Z trudem zajęłam miejsce na czerwonym krześle i uspokoiłam się na tyle – na ile umiałam.
- To jakiś żart, Heathan? – spytałam wprost. – Bo jeśli tak, no to muszę ci przyznać, że bardzo udany. – Prawie znów się roześmiałam na jego wspomnienie.
- Nie, Natalie. To nie jest żaden głupi dowcip. Wiem, że to brzmi absurdalnie…
- Absurdalnie to za mało powiedziane – przerwałam mu brutalnie, ale nadal z lekką ironią i rozbawieniem.
- Lie, proszę wysłuchaj mnie do końca.
- Niech tak będzie… Słucham.
- Wiem, że to brzmi niewiarygodnie i na pewno myślisz sobie, że to tylko żart… - Tak, nawet się zastanawiałam, z którego kąta tej rozsypującej się chatki wskoczy facet z kamerą i powie „Jest pani w programie… bla, bla, bla”, a później wręczy mi bukiet kwiatów i spyta „Jak to jest brać udział w tym show? Uwierzyła pani swojemu ojczymowi?”. Lecz z każdą chwilą, kiedy na niego patrzyłam, coraz lepiej wiedziałam, że to się nie zdarzy. Wiedziałam, że on nie żartuje, że wierzy w wampiry i myśli, że jest jednym z nich. Nawet złapałam się na myśli o tym – o istnieniu prawdziwych stworów z legend. Przecież jakby na to nie patrzeć, to zawsze jest i ofiara, i drapieżnik. Wąż poluje na myszy, jastrzębie na węże i tak to się kręci. A człowiek polował na dziki, niedźwiedzie... Więc skoro jesteśmy drapieżnikami, musimy być jednocześnie także ofiarami. Czemu nie możemy być pożywieniem dla wampirów? To takie jakby brakujące ogniwo w związku pokarmowy.
Nie! Stop! Czy ja oszalałam? Przecież na świecie nie ma prawdziwych wampirów, to niemożliwe. To tylko wyobraźnia pisarzy, urozmaicenie i koloryzacja powieści. Straszydła dla nauki i przestrogi, które są opowiadane dzieciom przez dorosłych, by te nie wychodziły wieczorem same.
- Lie, słuchasz mnie? – Ups!
- Oj, strasznie cię przepraszam, ale się zamyśliłam. – Zrobiło mi się nieco głupio z tego powodu.
- Spokojnie, zacznę jeszcze raz. – Uśmiechnął się do mnie i posłał pobłażliwe spojrzenie. – Tak jak już mówiłem, jestem wampirem i tak, one istnieją. Musisz w to uwierzyć, to dla twojego dobra. Większość naszego gatunku żywi się krwią ludzi, jednak od każdej reguły są wyjątki - jak na przykład ja. Poluję na zwierzęta i to pomaga mi przetrwać bez zabijania. Ale kiedyś żywiłem się ludźmi. – Czy powinnam się właśnie przestraszyć, uciekać czy coś w tym stylu? Ale, kurczę, polubiłam go i to bardzo, jakoś nie potrafię się go bać, nawet jeśli to wampir. Wróć, on nie jest żadnym wampirem! Skończyły się już czasy, w których wierzyłam we wróżki, gnomy, skrzaty i duszki leśne.
- Jednak od jakiegoś czasu zaprzestałem tego, a dokładniej odkąd poznałem Marthę.
Jakie to wspaniałomyślne, że zrezygnował z zabijania ludzi dla mojej matki! Nie ma jak odrobina sarkazmu. Ale dobra, wysłucham go do końca, a później oświecę, że takie stworzenia jak wampiry nie istnieją i że to tylko zbyt bujna wyobraźnia pisarzy. Mam nadzieję, że przynajmniej o pszczółkach i tych sprawach już wie, bo nie czułabym się na siłach, by go uświadamiać.
- Dobra, załóżmy, że ci wierzę. Czy powinnam wiedzieć coś więcej o twoim gatunku? Jak na przykład: czemu nie spalasz się na słońcu, nie śpisz w trumnie, czy masz kły, boisz się święconej wody, drewnianych kołków, krzyża? – Już w połowie mojej wypowiedzi mój „wampirek” zanosił się gromkim śmiechem, aż dziw, że ta chatka nie rozleciała się jeszcze na kawałki.
Nie rozumiałam, co go tak rozbawiło w mojej wypowiedzi. Może nie jestem zagorzałą fanką aromatu starego papieru i czarnego maczku, ale przeczytałam parę książek i to nie były tylko lektury. Nawet natknęłam się na kilka o wampirach i zawsze opowiadały o tym samym: wielka rzeź, kilka kołków, czosnek, święcona woda i po sprawie. To tak w dużym skrócie. Ale jeszcze nigdy nie natknęłam się na krwiopijcę, który nie spala się na słońcu, przynajmniej nigdy w powieściach.
Zaczynałam bredzić, przecież wampiry nie istniały, a ja nadal myślałam o nich jak o żyjących istotach. To niepoważne, Nathalie, zastanów się lepiej nad swoim zdrowiem psychicznym.
- Nie – w końcu to z siebie wydusił.
- Jak to „nie”? Czegoś nie rozumiem… – spytałam trochę zdezorientowana.
Już się pogubiłam. Czy on odpowiadał mi na pytanie o informacjach czy kołkach?
- Nie, nie palę się na słońcu, nie boję się kołków, krzyży... To wszystko mit, bujna wyobraźnia człowieka.
- Ale jak to?
- A czy ludzie boją się tych rzeczy? To są zwykłe przedmioty, nic w nich nie jest straszne.
- Faktycznie. Więc czym niby oprócz picia krwi różnicie się od ludzi? – Może to jakaś sekta, która tylko ogłupiała ludzi i zmuszała ich do wlewania w siebie tej rdzawoczerwonej cieczy, na którą tak nienawidzę patrzeć.
- Różnimy się i to bardzo, nawet na pierwszy rzut oka widać różnicę – nie jestem człowiekiem.
Przekrzywiłam lekko głowę w prawą stronę i przyjrzałam mu się sceptycznie, lecz jakoś nie zauważyłam jego „inności”. Fakt, wyglądał niesamowicie, jednak jak zawsze. Śmiało mógłby reklamować perfumy, modę męską, bieliznę i tego typu rzeczy. Był niewiarygodnie przystojny i czasem zazdrościłam mamie, że znalazła sobie kogoś takiego. Nie żebym coś czuła do Heathana, broń Boże! Ja tylko chciałabym spotkać na swojej drodze podobnego mężczyznę, to wszystko.
- Sorry, Heathan, ale jakoś ich nie widzę.
- A nigdy cię nie zastanawiało, czemu tak dobrze wyglądam?
- Bo dużo ćwiczysz na siłowni? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ale chyba go tym nie usatysfakcjonowałam, bo drążył temat.
- Czemu jestem przystojny?
- Bo jesteś na dobrej diecie?
- To nie to.
- To może się wysypiasz?
- Nie.
- Mroźny klimat Alaski dobrze działa na twoją skórę? – Już nie miałam pojęcia, co powiedzieć.
- Nie. Nie. I jeszcze raz nie! Jestem wampirem, to jedna z cech, jakie otrzymuje się po przemianie.
- Czyli po zostaniu wampirem dostaje się lekko sprane, poszarpane, szare dżinsy, do tego nowe obuwie Nike, czarną, skórzaną kurtkę i biały, trochę pobrudzony top? – spytałam.
- Nie! – Oj, ktoś się zdenerwował. – Lie, Boże, pomyśl choć troszeczkę! Nie widzisz tego, że jestem świetnie, wręcz atletycznie, zbudowanym mężczyzną? Mam nieskazitelnie białą, zimną i gładką skórę, złote tęczówki, zawsze idealnie ułożone włosy. Jestem przystojny, wysportowany, uroczy, seksowny…
- Taa… I do tego niewiarygodnie skromny – mruknęłam cicho.
- I do tego posiadam niezawodny słuch. – To niemożliwe, że mnie usłyszał! Przecież stał na drugim końcu chatki, a ja wypowiedziałam to tylko i wyłącznie do siebie, poza tym on ciągle mówił.
- Jak mogłeś mnie usłyszeć? – wypowiedziałam na głos swoje myśli.
- Wampiry posiadają genialny słuch, węch i wzrok.
Milczałam przez chwilkę. To niemożliwe, przecież nikt nie ma tak dobrze rozwiniętych zmysłów.
- Nie odpowiedziałeś mi na poprzednie pytanie.
- Jakie? – zapytał zbity z tropu.
- Pytałam się, czy masz kły, czemu nie śpisz w trumnie i o słońce też. Wiem, że już cię nie spala i że reszta to mit, więc na pierwszy rzut oka nie istnieje nic, co was odróżnia od ludzi? – Dobra, teraz przeraziłam samą siebie. Proszę, zadzwonicie po psychiatrę...
- No nie do końca… Gdybyśmy wyszli w świetle słonecznym do ludzi, zauważyliby, że jesteśmy inni… – zamilkł na chwilę.
Ciekawe czym by się różnił od człowieka. Może zmieniłby kolor na czerwony albo zaczął odbijać promienie słoneczne?
- Świeciłbym się.
- Ale jak „świecił”?
- No normalnie.
- Jak diamenty?
- Dokładnie.
- Jak kilogram brokatu?
- Tak.
- Jak żarówka nad głową jakiejś animowanej postaci, która właśnie wpadła na genialny pomysł?
- Tak… To znaczy, nie! Lie, przestań się wygłupiać!
- Sorry, ale jakoś nie potrafię.
- Ja tu mówię o poważnych sprawach, a ty co chwila wymyślasz coś głupiego.
- No chyba nie spodziewałeś się, że będziesz wyjeżdżać do mnie z takimi tekstami, a ja nie pozostanę ci dłużna? To absurdalne… i śmieszne.
- Nathalie, proszę cię… Czy ty w ogóle mi wierzysz?
- Wierzę, że ty wierzysz, że wierzę, że ty jesteś wampirem, ale twoja wiara jest ogromna, a ja w nią wierzę, bo wiara jest potrzebna, a ty akurat wierzysz w wampiry, tyle że ja w nie nie wierzę. – Ze wszystkich sił starałam się nie roześmiać.
- Uch… Lie, przestań, proszę. Co mam zrobić, byś mi uwierzyła?
- Pokaż kły.
- Przecież ci mówiłem, że ich nie mam.
- To co z ciebie za wampir bez kłów? – zaczęłam się z nim droczyć. Choć to wysoce nieodpowiedzialne i niebezpieczne. No bo przecież jestem w lesie z bestią. Przygryzłam wargę, by powstrzymać śmiech. Cała ta sytuacja bardzo mnie bawiła, a wyraz jego twarzy był bezcenny. Szkoda, że nie wzięłam ze sobą aparatu.
- Normalny, groźny i wściekły, bo pewna siedemnastolatka mnie irytuje!
- Oj, wypraszam sobie… Osiemnasto, osiemnastolatka – poprawiłam.
- Przestań!
Zamilkłam na chwilę. Może faktycznie przesadziłam? Ale przecież nie ma czegoś takiego jak wampiry! Nie może ich być! Chociaż... może? Cholera! Zaraz tu zwariuję. Co mam zrobić? Uwierzyć mu? Nie! A jeśli to prawda? Nie mam pojęcia, co robić.
Myślałam nad tym intensywnie, lecz nie byłam przekonana ani do wampirów, ani do samych ludzi. Powoli zaczynałam dopuszczać do siebie myśl, że mogą one istnieć. Z tego wszystkiego już sama nie wiedziałam, kim jestem. Cholera! Czemu ja? Czemu to wszystko nie przytrafiło się komuś innemu? Jeśli w nie uwierzę, to zwariuję. Oczywiście nikomu bym o tym nie powiedziała, przecież jak nic zamknęliby mnie w pokoju bez klamek, w pięknym i strasznie twarzowym kaftanie. A nie miałam zamiaru tam trafić! Zresztą teraz na każdym kroku będę doszukiwać się wampirów i innych potworów. W rodzinie, szkole, przyjaciółkach, sąsiadce… We wszystkich! Co, jeśli otaczają mnie one wszędzie? Co, jeśli żyłam w nieświadomości przez tak długi czas, a na mojej drodze stawało już kilka wampirów, wilkołaków i czegoś tam jeszcze? Co, jeśli obracałam się ciągle między stworami z legend, a o tym nie wiedziałam? Ja już wariuję! Wzięłam wdech i postanowiłam przeprosić Heathana, a także obiecałam sobie, że dowiem się na ten temat jak najwięcej.
- Przepraszam – powiedziałam po dość długiej chwili, jednak mężczyzna był cierpliwy i dał mi te minuty, bym mogła wszystko zrozumieć.
- Dobrze. Jeśli ci udowodnię, że nie jestem człowiekiem, uwierzysz mi?
- Tak – odpowiedziałam, kiwając głową.
- Chodź – powiedział i szybko obrócił się do mnie plecami, by wyjść z chatki.
Wstałam z czerwonego krzesła i przemierzyłam rozpadający się domek. Heathan ani razu się nie odwrócił, żeby sprawdzić, czy za nim idę. Podejrzewałam, że skrzypienie podłogi go w tym upewniało. Wyszłam zaraz za nim i podążyłam leśną ścieżką. Szliśmy ponad pół godziny, nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. Ta cisza była mi na rękę, dzięki niej mogłam poukładać swoje myśli i przyjrzeć się temu mężczyźnie.
Faktycznie - był trupioblady, a jego tęczówki miały niespotykanie topazowy kolor. Jeszcze się z takim nie spotkałam. No chyba, że z fioletem Aleca, ale on nosił szkła kontaktowe.
Między drzewami zaczęłam dostrzegać otwartą przestrzeń. Lekkie promienie słoneczne odbijały się od grubej warstwy śniegu, tworząc cudowny widok. Zakładam, że to właśnie tam prowadził mnie Heathan. Doszliśmy do krańca małej polanki i przystanęliśmy, ja - rozglądając się do koła i podziwiając naturalne piękno, a mężczyzna w zamyśleniu. Chyba nie do końca był pewien siebie albo mojej reakcji. W końcu odwrócił się w mą stronę i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Lie, stój spokojnie i uważnie mnie obserwuj. – Mówiąc to, wycofał się.
Nie spuszczałam z niego wzroku, aż dotarł do granicy światła słonecznego i cienia drzew. Wzięłam głęboki oddech, nie wiedząc do końca, co zaraz miałam zobaczyć. Zrobił kilka kroków i stanął w słońcu w pełnej okazałości. Zaniemówiłam.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczyma. To niemożliwe! On się świecił, powiedziałabym wręcz, że iskrzył! Ale jak? Aby się przekonać, że to nie była żadna sztuczka, podeszłam do niego i dokładnie mu się przyjrzałam. Dotknęłam jego ręki swoją dłonią, by upewnić się, że to nie brokat. Potarłam ją kilkakrotnie, a ona za każdym razem tak samo błyszczała.
- Jak...? – spytałam głucho.
- Teraz mi wierzysz?
- Ja… ja… - jąkałam się. – Nie wiem, co o tym myśleć.
- Nathalie, gdybym nie uważał za konieczne wyjawiania ci tej tajemnicy, nigdy bym tego nie zrobił. Ale musisz mi uwierzyć, jest wiele rzeczy, które muszę ci powiedzieć. Przede wszystkim - musisz być ostrożna. Na nas, wampirów, jest niewiele sposobów. Nie możesz nas zabić wbijając kołek w pierś. Zdolnym do zabicia wampira jest tylko inny wampir lub wilkołak. Musi nas rozszarpać na strzępy i spalić na proch, inaczej złożymy się w całość jeszcze raz. A przebić tę skórę nie jest łatwo – mówiąc to, wyciągnął swoje przedramię i podciągną rękaw, ukazując mi ją. – Tylko wyjątkowo ostre i mocne zęby to potrafią. – Słuchałam go uważnie z coraz bardziej widocznym na twarzy zaciekawieniem. Chciałam się dowiedzieć o nich wszystkiego. Wszystkiego, co mogłabym wykorzystać, wszystkiego, co mogłoby mi pomóc w ich rozpoznaniu.
- Boże, więc ty naprawdę jesteś wampirem, tak jak mówiłeś.
- Tak, Lie – odpowiedział szybko i zamilkł, dając mi tym czas na ogarnięcie wszystkich myśli.
Zajęło mi to trochę czasu. Zazwyczaj byłam osobą mocno stąpającą po ziemi i zawsze trzeba było mnie długo przekonywać do swoich racji. Nigdy bym nie przypuszczała, że takie postacie jak wampiry istnieją. To dla mnie nielogiczne, wręcz absurdalne. Wampiry? Sami posłuchajcie, jak to brzmi.
- Więc wampiry naprawdę istnieją? – Bardziej stwierdziłam, niż spytałam. W odpowiedzi tylko pokiwał głową.
- Łał… - mruknęłam cicho. – Czyli jesteś wampirem. – Znów kiwnął głową.
- A Martha wie?
- Nie, jeszcze nie. Najpierw musiałem powiedzieć to tobie.
- Mi? To właśnie mama powinna pierwsze się o tym dowiedzieć, w końcu jesteś jej mężem!
- Wiem, Lie. Tylko że… że to z twojego powodu jestem teraz tutaj, z twojego powodu przeniosłem się na Alaskę i ją poznałem, jestem mężem najwspanialszej kobiety na świecie dzięki tobie.
- Z mojego powodu? – spytałam głupio. Nie miałam pojęcia, o czym myślał, mówiąc to.
- Tak. To jest właśnie kolejna rzecz, o której muszę ci powiedzieć. – przerwał na chwilę, jakby dobierał odpowiednie słowa i znów kontynuował: - Widzisz. Od ponad pięćdziesięciu lat służę Volturi.
- Volturi?
- Tak, to rodzina królewska wszystkich wampirów. To oni pilnują przestrzegania naszych praw i trzymają nasz gatunek w cieniu.
- Aha… - wymamrotałam.
- To oni przemienili mnie w wampira i nauczyli nim być, żywiłem się ludzką krwią, bo oni tak robili, zabijałem innych, nie tylko ludzi, bo oni mi kazali. Nie znałam innego życia niż przepełnionego agresją i żądzą krwi. Wykonywałem każde zadanie, które mi powierzali i tym razem też tak miało być. Miałem pojawić się w twoim życiu i zdobyć twoje zaufanie. Miałem cię przygotować do stania się jedną z nas. – Końcówkę zdania już wyszeptał, jego głos się załamał i był przepełniony bólem, jakiego jeszcze nigdy u nikogo nie słyszałam.
Te ostatnie słowa odbijały w po mojej głowie, nie dając mi spokoju. Jednym z nich? Nie! Nie pozwolę! Nie będę żadną pijawką! Żadnym żądnym krwi i bezdusznym wampirem! Bez walki mnie nie wezmą! Dopiero po chwili zorientowałam się, że w starciu z wampirami nie mam najmniejszych szans. Czy to oznacza, że już jestem stracona? Że nie ma dla mnie ratunku? Że będę jednym z nich? Że nawet nie dostanę szansy się obronić przed zadawanymi poniżej pasa ciosami? Czy… Czy to oznacza, że… że… Nie! Nigdy!
*****
Leżałam w swoim pokoju, patrząc się pusto w to samo miejsce na białym suficie. Byłam taka sama - osamotniona w zgubieniu. Stąpająca po tej ziemi z zawiązanymi oczyma. Na oślep, bez czucia, bez… wsparcia.
Gdy wróciliśmy z Heathanem do domu, mama właśnie wstała i przywitała nas radosnym, aczkolwiek trochę zaspanym uśmiechem. Spytała, gdzie byliśmy, ale zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, on mnie ubiegł. Powiedział, że byliśmy w sklepie po świeże pieczywo i ni stąd ni zowąd wyciągną siatkę z pachnącymi i świeżymi bułeczkami. Byłam niesamowicie zaskoczona. Martha wzięła od niego reklamówkę, posyłając nam jeszcze szerszy uśmiech - naprawdę się cieszyła, że dobrze się dogadujemy - i poszła przygotować śniadanie. Ja jak najszybciej skierowałam się na górę i zamknęłam w pokoju. Odmówiłam nawet śniadania, choć byłam głodna. Nie mogłam po tym wszystkim, czego dowiedziałam się dzisiejszego ranka, tak po prostu siąść przy stole z moją nie mającą o tym pojęcia mamą i udawać szczęśliwą. Po prostu nie mogłam.
*****
Nie ruszyłam się z pokoju aż do popołudnia, mama z mężem pojechali na zakupy do centrum. Martha chciała zabrać mnie ze sobą, ale nie byłam w stanie. Heathan chyba rozumiał, jak się czuję, albo przynajmniej starał się zrozumieć, bo przekonał ją, by mnie zostawiła. Zaproponował jej później kino i romantyczną kolację, więc ja szybko zareagowałam i powiedziałam, że nie chce przeszkadzać. Odpuściła. I dobrze, bo po całym dniu snucia się za nią po sklepach na pewno zorientowałaby się, że coś mnie trapi. A tego mi jeszcze było potrzeba - setki pytań. Bo niby co miałbym jej odpowiedzieć? Nic mi nie jest, wszystko w porządku? Tak nie było! Po pierwsze - nie czułabym się dobrze, okłamując ją, a po drugie - jestem pewna, że nie uwierzyłaby mi. Zbyt dobrze mnie znała.
Zeszłam na dół po coś do picia, bo zaschło mi w gardle, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to mógł być? Podeszłam do nich i spojrzałam przez judasz. Ashley! O cholera! Na śmierć o niej zapomniałam. Otworzyłam drzwi i strasznie ją przeprosiłam.
- Naprawdę tak mi głupio, że zapomniałam, ale od rana jestem rozkojarzona. Wybaczysz mi, jak szybko się zbiorę i gdzieś pójdziemy? – spytałam z nutką nadziei w głosie.
- Czekałam na ciebie godzinę! Myślisz, że tak łatwo ci odpuszczę?! – Znałam ją bardzo dobrze i wiedziałam, że zwykłe „przepraszam” nie załatwi sprawy. Musiałam się naprawdę wysilić.
- Nie. Ale obiecuję się postarać i jakoś ci to wynagrodzić! Słowo honoru – przyrzekłam.
- Wiem – mówiąc to, bezceremonialnie wpakowała się do mojego domu. – A teraz zrób mi duży kubek gorącej czekolady, a ja wybiorę jakiś film, bo oczywiście nasz seans już się prawie skończył i będziemy musiały się zadowolić twoją kolekcją filmów.
- Tak, sir! – zasalutowałam jak żołnierz i wymaszerowałam do kuchni. Wiedziałam, że to ją rozbawi i zmniejszy jej gniew.
- Kiedy odświeżałaś swoją kolekcję płyt? Tu nie ma nic nowego!
- Przecież doskonale wiesz, że teraz mieszkam w Forks i większość filmów wzięłam ze sobą, by się nie nudzić w pochmurne soboty. Przynajmniej wtedy obejrzę coś fajnego, a poza tym, to co u ciebie słychać? – spytałam szczerze zainteresowana.
- Nic nadzwyczajnego. Pogodziłam się z siostrą i razem zadecydowałyśmy, że będziemy mieszkać przez ten rok w Palerm, a na następny przeniesiemy się do Kalifornii i tam dokończymy liceum. Później się zobaczy, na razie nie myślałam jeszcze o studiach, a ty? Co u ciebie?
- Nic ciekawego. Forks to bardzo małe i spokojne miasteczko. Nie licząc tych kilku zaginięć w lasach. Turyści czasami potrafią być tacy nieroztropni! Nie znają okolicy, nie powiadamiają przyjaciół o tym, że wchodzą i na dodatek nie zabierają ze sobą nawet telefonu. Nic sobie nie robią z przestróg tamtejszych Indian, którzy znają las jak własną kieszeń. Kompletni idioci. Charlie ma tylko pełne ręce roboty i późno wraca z pracy, a Bella. Ach… Jak leciałam do Forks, nie przypuszczałam, że jest, aż tak źle. Wiem, że nie miałyśmy ze sobą praktycznie nic wspólnego. Nie znałyśmy się i w ogóle, ale jak zobaczyłam ją po raz pierwszy, przestraszyłam się. To był cień człowieka!
- Aż tak źle? A co się jej dokładnie zdarzyło?
- Rozstała się z chłopakiem. Niby nic takiego, a bardzo ją to zdołowało. Od jej znajomych dowiedziałam się, że byli w sobie szaleńczo zakochani. Tak wywnioskowałam z ich opisów. Zawsze podwoził ją do szkoły i odwoził do domu. Opiekował się nią, kiedy była w szpitalu po wypadku. Złamała sobie nogę, gdy spadała ze schodów. Podobno nie opuszczał jej sali. Nawet tam spał. A później, tak z dnia na dzień, z nią zerwał. I jak się okazało, cała ich rodzina wyprowadziła się gdzieś, nikogo wcześniej nie uprzedzając. Dziwne – kontynuowałam dalej swoją wypowiedź. Wspomniałam jej też o nowym uczniu, o ognisku w La Push i tamtejszych Indianach.
Kiedy skończyłam streszczać jej sytuację w Forks, zapadła cisza, ale nie była ona jedną z tych ciężkich i wielce niezręcznych. Po prostu każda z nas myślała o tej historii. Po minie Ashley wiedziałam, że coś ją trapi.
- O czym myślisz? – spytałam, by jej pomóc.
- O Belli. Nigdy jej nie spotkałam, ale to, co mi opowiedziałaś, wydaje się piękne – przerwała na chwilę, ale gdy jej spojrzenie napotkał mój sceptyczny wyraz twarz, od razu się zrehabilitowała. – To znaczy piękna była ta opowieść do momentu zerwania. – Przytaknęłam.
******
Wieczorem Ashley opuściła mój dom, bo zrobiło się już późno, a ja usiadłam przed kominkiem owinięta po uszy w kocu i z ciepłą herbatą w kubku. Przez cały dzień moje myśli były odciągnięte od zdarzenia, jakie miało miejsce dziś rano, jednak teraz wróciły z podwójną intensywnością. Patrzyłam na płomień i o wszystkim myślałam. Napój zdążył już dawno wystygnąć, a słońce zejść z horyzontu, pozostawiając mnie w ogłuszającej ciemności. Jedynie słabe światło tlącego się lekko kominka oświetlało pokój. Było ciemno, panowała grobowa cisza, zakłócona tylko moim miarowym oddechem.
Po dość długim czasie ocknęłam się na chwilę i postanowiłam położyć się do spania. Nie chciałam być przytomna, kiedy mama wróci z Heathanem. Wolałam oddać się już w objęcia Morfeusza, by choć na moment o tym zapomnieć.
Nie udało się…
______
Dziękuję za uwagę
Pozdrawiam,
nz. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Czw 16:47, 18 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Czw 18:37, 18 Lut 2010 |
|
Swietny rozdzial ;D
Niezle sie usmialam na tej rozmowie Lie z Heathanem. Nie ma to jak wprowadzic taki pozytywny i smieszny moment w budzacym coraz wieksze napiecie opowiadaniu. Mam nadzieje, ze dalej tez to ciekawie rozkrecisz i bedzie sie jeszcze duzo dziac.
Dalej w koncu nie wiadomo co z tym Aleciem. Ciekawe kiedy Lie odkryje, ze to wszystko jest powiazane.
Pozdrawiam serdecznie i wgl caluski ;***
Annie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 10:48, 08 Mar 2010 |
|
Jakoś nie mogłam się zabrać za nowy rozdział Twojego opowiadania. Dużo czasu minęło od poprzedniego rozdziału i jakoś tak nie mogłam się przemóc, by do niego wrócić. Dziś jednak postanowiłam odświeżyć sobie pamięć, bo ledwo co pamiętałam o co chodziło w Motylach. No i zapoznałam się z nowym rozdziałem.
No fajny. Rozmowa Lie z wampirem zabawna, momentami irytująca. Wiem, wiem. Miało być bardzo śmiesznie, ale zachowanie dziewczyny chwilami naprawdę mnie wkurzało. Rozumiem, zażartować sobie raz, czy dwa, ale nie non stop. Dziwię się, że krwiopijca w pewnym momencie się na nią rozwścieczony nie rzucił i nie rozszarpał. No ale widocznie ma dużo cierpliwości
Lie ma stać się wampirem? On jest na usługach Volturi? Hmm... ciekawe. Zastanawia mnie, jak rozwiniesz ten wątek. Spodziewałam się różnych rzeczy, ale nie tego. Właściwie to co jest w niej takiego, że chcą ją pozyskać? Bo przecież Aro nie robi ot tak z każdego wampira. Raczej kolekcjonuje tych niezwykłych z różnymi zdolnościami. Może nie pamiętam, ale nie wydaje mi się, żeby Lie odznaczała się czymś niesamowitym.
Co do stylu. Co jakiś czas coś mi zgrzytało i musiałam niektóre zdania czytać dwukrotnie, ale ogólnie było ok. Jakiś wielkich byków nie zauważyłam.
No cóż. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będzie trzeba czekać tak długo.
Pozdrawiam i życzę dużo ciekawych pomysłów |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|