|
Autor |
Wiadomość |
host
Zły wampir
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa
|
Wysłany:
Śro 15:13, 25 Mar 2009 |
|
Bella ma powazne problemy ze soba. cos musialo sie w jej zyciu stac, cos strasznego i traumatycznego co odbilo sie na jej psychice. przez to cos stala sie zamknieta w sobie, naduzywa roznych uzywek, nie potrafi nikomu zaufac i boi sie ludzi. dobrze, ze Edward sie nia zainteresowal i poswieca jej uwage. mam nadzieje, ze przez niego stanie sie bardziej otwarta i pewniejsza i ze wyjawi mu swoja przeszlosc. Edward moglby byc dla niej pomoca i powrotem do normalnosci.
bardzo dobrze napisany tekst, a koncowka po prostu mnie zbila z pantylyku.
historia ta jest smutna i zmusza nas do zastanwienia nad celem naszego zycia. jest to glebokie opowiadanie o mlodziezy, ktora jest zagubiona w owczesnym swiecie, nie ma zadnych idealow i zyje z dnia na dzien zatracajac sie coraz bardziej w niebycie czego koncem jest smierc. mam nadzieje, ze Bella nie popelni samobojstwa oraz ze Ed stanie sie dla niej terapia i odkupieniem.
Weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Ladywithweapon
Wilkołak
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 18:54, 26 Mar 2009 |
|
No dobra.
Pochwaliłam, ale wiesz, że jestem wredna, co nie?
Ten rozdział mnie odrzucił. Najbardziej ucieszona byłabym, gdyby go tutaj nie było.
Nie chce, żebyć straciła chociaż oodrobiny wiary w siebie, ale rozczarowałaś mnie. Oczekiwałam tutaj ciekawej i błyskotliwej /no i takich 'psycho'/ opowieści, a tu dajesz mi stare i nie smaczne kotleczyska.
Teraz patrze na to, że da się wszystko uratować, ale ten rozdział to będzie mocna rysa na mojej 'duszy'.
Oczywiście, że B musiało się spodobać to zdrobnienie! I oczywiście, że musiał go używać E! Hmm... Naprawdę jest mi ciężko. E musiał się rozstać z A. DOpiero zauważyłam jak bardzo przeszkadza mi to, że B sypiała z M. W tym momencie wiedze B, a pod nią dół. Ty każdym słowem go pogłębiasz. Ja czekam, aż ona do niego wpadnie.
I oto najgorsza część wszystkiego : tniemy się!
Jest to motyw przewodni w opowiadaniach, gdzie chcemy pokaząc 'Ona Jest Zła I Załamana'. Ten motyw jest tak często używany, że wydaje się aż śmieszny i nie zdziwię się jak ktoś rzuci mi 'choć się potniemy!'. Nie wspomne tego, że to tutaj do B nie pasuję. Wydaje mi się siną kobitą, choć kreujesz ją na słabą. B wie czego chce i te cięcie to nie rana na jej ciele, ale na twoim ff. Nie mogę przeży, że to zrobiłaś i napisałaś. Już lepsza była by chęć skoku z dachu i wycofanie się w ostatniej chwili /z pomocą E/. Naprawdę.
Na siłę starasz się nie zrobić z tego 'kochamy się i basta!', ale wpadłaś we własną pułapkę. Uśmiercenie B nie spodobało by mi się. Ugh. Gorszej rzeczy być by nie mogło. Naprawdę. Wiem, że zmiany jej w 'dobrą' nie przwidujesz. A ja ci powiem, że chyba to tobie udałoby się zrobić z tej przemiany coś z sensem. Jestem za teorią, że w każdym z nas jest dobro, tylko że ukryte. Ło. A może coś z orginałem? Bóg ześle na B łaskę uświęcającą? Niczym Maryja ^^
Uśmiercenie E chyba już spodobało by mi się. W końcu wyżyłabym się na nim. B wiedziałaby co straciła itp. Zylaby dalej tak jak żyje, ale jakaś lekka przemiana.
W sumie jestem pełna obaw. Ze strachem to wszystko piszę i liczę, że żadna z moich teorii się nie sprawdzi. Nie lubię tworzyć spoilerów.
ps. za wszelkie literówki wybacz. Jak wiesz lap pożegnany, ale jest stacjonarny. No cóz... do jego klawiatury nie jestem całkowicie przyzwyczajona.
No i chyba mi wybaczysz to nastawienie.
LadyWuuu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Catherine
Człowiek
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 19:48, 26 Mar 2009 |
|
Hmmm... a mnie się ten rozdział... podobał ... ; )
Z resztą jak każdy... ^^ Bardzo cieszę się z tego, że tutaj nic nie jest tak jak każdemu ' się wydaje' ...
Interesujące, nie powiem ...
Talentu n a p r a w d ę Ci nie brakuje !
Bella, która tnie się żyletkami itp... ?
Ciekawe, ciekawe...
Edward, który zazwyczaj nienaganny, a ty podkochuje się w t a k i e j Belli ?
Zaskakujące, zaskakujące...
FF nie jest przepełniony 'tym czym większość jest od cholery'...
Mega duży plus... ! Kocham Cię po prostu za to !
Aby takich więcej było.
Catherine. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pią 21:26, 27 Mar 2009 |
|
Obawiam się, że częstotliwość dodawania kolejnych rozdziałów znacznie spadnie. Jestem zawalona wszystkim, nie wiem, w co ręce włożyć. Utknęłam na 17 rozdziale i od dwóch tygodni nic nie napisałam. Jeżeli się nie wezmę do roboty to najpewniej następna część pojawi się za jakiś tydzień.
Beta - Klecza
~ 13.
EPOV
- Mogę? – Twarz Alice pojawiła się w drzwiach.
- Jasne. Gdzie jest Jasper? – Usiadła na łóżku obok mnie. Odłożyłem książkę i czekałem na to, co powie.
- Przyjechałam do ciebie, dawno się nie widzieliśmy. I jak z Isabellą? – zapytała.
Spotkaliśmy się w cztery oczy po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Naprawdę stęskniłem się za siostrą. Ona cieszyła się, że nie jest jednak w ciąży, pocieszała Angelę, a ja zajmowałem się Bellą na pełen etat i do tego jeszcze dochodziły praktyki oraz nowe problemy z mamą. Było ciężko.
- Jest zupełnie inna niż się wszystkim wydaje. – Chciałem odpowiedzieć Alice mniej wymijająco, ale nie mogłem zdradzać żadnych szczegółów. Bella mi zaufała i nie mogłem sobie pozwolić, by to zaufanie zawieść.
- Domyślam się. Ale chodzi mi o to, co jest między wami. – Oczywiście. Jak mogłem o tym nie pomyśleć? Alice powinna zostać zawodową swatką, więc nie mogła zapytać o nic innego.
- Sam chciałbym wiedzieć. Z jej strony to chyba tylko przyjaźń. Potrzebuje kogoś, komu mogłaby zaufać, kogoś, kto się nią zaopiekuje, będzie powiernikiem, kołem ratunkowym, podporą, która zawsze może służyć dobrą radą – brzmiało to okropnie, ale taka była prawda. Sama nie mogła zaoferować zbyt wiele, ale mi wystarczała do szczęścia jej obecność, która była zapłatą za każde poświęcenie.
- A co z tobą?
- A ja chcę jej szczęścia.
- Jesteś niemożliwy! Ta dziewczyna cię zniszczy. Nie wiem, co jej jest, ale naprawdę wygląda to źle.
- Boże, Alice ty też?! – Zawsze myślałem, że mogę na nią liczyć. Sądziłem, że będzie popierała moje decyzje, bez względu na wszystko.
- Nie atakuję cię. Po prostu uważam, że powinieneś być ostrożny. I nie chodzi mi o jakieś plotki na temat tej dziewczyny. Naprawdę bardzo się zmieniłeś, odkąd ją poznałeś. Zerwałeś z Angelą, wypinasz się na przyjaciół i teraz ta krzywa akcja z Esme. Co się z tobą dzieje? – Jej słowa uderzały w moją głowę niczym grad sztyletów. Raniły, nawet bardzo. Niestety, w pełni zdawałem sobie sprawę z tego, że ona mówiła prawdę.
- Nie wiem – wyszeptałem. Naprawdę nie wiedziałem.
Zadzwonił telefon, co przerwało naszą, coraz mniej przyjemną, wymianę zdań.
- Edward? Mówi Renée Swan. – Czego mogła chcieć ode mnie matka Belli?
- Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?
- Zastanawiałam się, czy nie mógłbyś do nas przyjechać. Isabella nie wychodzi z pokoju od wczoraj, martwię się. Miałam wrażenie, że jesteście blisko i może tobie uda się… - O nie, znowu się coś stało.
- Oczywiście, zaraz będę.
Szybko się rozłączyłem i zacząłem biegać po pokoju jak szalony w poszukiwaniu butów.
- Alice, przepraszam, ale muszę wyjść. Porozmawiamy kiedy indziej.
- Jedziesz do niej – powiedziała spokojnie.
- Tak.
- Uważaj na siebie.
BPOV
Kiedyś powstaniesz. Podniesiesz się. Będziesz gotowa do poświęceń i czynów godnych i pogodnych. I będziesz opowiadać bajkę o tym, jak kot palił fajkę, a dzieci będą jej słuchać. Fascynacja wielostronna będąca punktem zwrotnym w dziejach ludzkości niczym Harry Potter, bo młodzież będzie czytać w dobie komputerów, w której to sztuka ta zanika. Nikt już nie będzie mugolem. I otworzysz słownik synonimów, odkrywając równoznaczniki odpowiedników. Tak, Isabello, tak będzie.
Stał tam i patrzył na mnie swoimi przekrwionymi oczami, w których malowała się nienawiść i obrzydzenie. Znów się bałam. Byłam tak blisko mojej ostoi samotności, ktoś mógł mnie z nim zobaczyć w każdej chwili. Chciałam zbudować ścianę między nami. Ścianę białą, twardą, która zmieniłaby mój czerwony pokój w klitkę z ostrzeżeniem dotyczącym ataków klaustrofobii, przedzielając go na dwie połówki, z których ja byłabym w tej mniejszej. Przeczenie prawom matematyki stawało się moim nowym hobby. Pieprzony humanizm.
Oblizał wargi i potoczył się w moją stronę.
- Witaj, piękna. – Awansowałam z głupiej suki i taniej zdziry. Powinnam się chyba ucieszyć.
- Czego chcesz? – Łzy zbierały się w moich brązowych oczach, ręce mi się trzęsły i wiedziałam, że jeżeli zaraz nie stanie się cud, zostanie ze mnie mokra plama.
- Zapłaty! – warczał, zbliżając się w moim kierunku. Wyglądał jakby ogarnęła go rządza mordu. Nie byłam w stanie zareagować. Skuliłam się w kącie, oplotłam kolana rękoma, zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby i czekałam na ból.
Poczułam dotyk spoconej dłoni i palce zaciskające się z ogromną siłą na moich włosach, które mój prześladowca chyba postanowił oddzielić od głowy. Zamknęłam się jeszcze bardziej w swojej pozycji embrionalnej, starając się odciąć wszystkie bodźce, zapaść się pod ziemię i przeczekać to wszystko, ale nie pomogło. Słyszałam wyraźnie ten nieregularny oddech i czułam odór bijący w nozdrza. Potrzebowałam oddechu, spazmatycznie usiłowałam łapać powietrze, ale wszechogarniający smród tylko mi to utrudniał.
Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się z ogromnym impetem. Mężczyzna spojrzał na nowoprzybyłego i czmychnął przez okno.
EPOV
Starałem się zbytnio nie śpieszyć. Przecież matka Belli nie powiedziała mi nic, co mogłoby mnie do tego zmuszać. Bella po prostu nie czuła się najlepiej i potrzebowała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać. Nieskromnie musiałem rzec, że nadawałem się do tego najlepiej. Bella stawała się moją obsesją. Skutecznie i całkowicie nieświadomie, a przynajmniej tak mi się wydawało, robiła ze mnie kukiełkę, pieska lub inną istotkę o służalczych tendencjach. Nie przeszkadzało mi to absolutnie. Alice widziała w tym złe strony, ale ja potrafiłem dojrzeć jedynie te dobre.
Trasę do domu mojego anioła mogłem pokonać z zamkniętymi oczami. Znałem każde wypuklenie na nierównym asfalcie, wiedziałem, co ile sekund zmieniają się światła. Rozpoznawałem nawet charakterystycznych przechodniów zmierzających codziennie tymi samymi trasami o tych samych godzinach. Tysiące bezimiennych ludzi, a gdzieś tam, wcale nie tak daleko - ona.
Wypielęgnowany trawnik, białe drzwi i równiutko pomalowana skrzynka na listy. O tak, rodzice Belli przywiązywali ogromną wagę do okazywania symptomów normalności i przeciętności. Mogłem się założyć, że robili wszystko, by sąsiedzi nie dowiedzieli się o wybrykach ich wyrodnej córki. Zaparkowałem przy krawężniku. Wysiadając, zauważyłem poruszającą się firankę, a więc ktoś wyraźnie na mnie czekał. Zanim uniosłem dłoń, by zapukać, drzwi otworzyły się. Pani Swan patrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem i bez zbędnych słów wskazała mi schody, po których mogłem wejść na piętro. Zrozumiałem, że to tam musiał się znajdować pokój Belli. Pod samym budynkiem znajdowałem się stosunkowo często, ale nigdy nie dostąpiłem zaszczytu znalezienia się w jej pokoju. Starałem się nie okazywać zdenerwowania, ale mina Renée utwierdziła mnie jedynie w przekonaniu, że nie jest dobrze. Musiało być naprawdę beznadziejnie skoro nawet ona zwróciła uwagę na zachowanie Belli. Szedłem najwolniej, jak potrafiłem, co było zasadniczo bardzo trudne, zważywszy na emocje, jakie targały moim biednym sercem.
Minąłem drzwi z tabliczką „Pokój Rosalie”. Wzdrygnąłem się na sam widok tego imienia. Przed oczami od razu stawała mi pamiętna scena w salonie z udziałem tej dziewczyny i mojego brata. Następne drzwi były lekko uchylone. Kątem oka dostrzegłem kafelki – łazienka. Zostały dwie pary. Instynktownie wiedziałem, który pokój należy do Isabelli.
Zapukałem. Cisza.
Pociągnąłem za klamkę. Zamknięte.
Myślałem, że się pomyliłem i już chciałem pukać do drugich drzwi, ale usłyszałem spazmatyczny oddech. Ktoś się krztusił jakby chciał krzyczeć, ale miał z tym pewne problemy. Niewiele myśląc, naparłem z całej siły na drzwi, które ustąpiły pod moim ciężarem. Okno było otwarte na oścież, przez co cały dywan wokoło niego był mokry od deszczu zacinającego akurat w nieodpowiednią stronę. Bella siedziała skulona w kącie. Miała problemy z oddychaniem. Kołysała się w przód i w tył, oplatając kolana rękoma. Szeptała coś, czego nie mogłem dosłyszeć. Była w jeszcze gorszym stanie niż w parku.
- Bello! Nic ci nie jest? – Rzuciłem się w stronę wyjątkowo mizernie wyglądającej dziewczyny.
- Zamknij drzwi – zdołała wykrztusić. Zapewne nie chciała, żeby ktokolwiek z domowników widział ją w takim stanie, ale nie miałem czasu, aby się tym przejmować w takiej chwili. Posłusznie wykonawszy jej polecenie, usiadłem obok i wziąłem moje maleństwo w ramiona. Moje? A od kiedy ona była moja?
- Powiesz mi teraz, co się stało? – zapytałem najspokojniej, jak potrafiłem. Próbowałem kontrolować swój głos, co nie wychodziło mi najlepiej.
- Nie wiem, nie pamiętam – wyszeptała ze łzami w oczach. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 21:31, 27 Mar 2009 |
|
Jestem pierwsza.!
Super kolejny znakomity rozdział.
Juz nie mogę się doczekać kolejnych. Nie wiem skąd bierzesz te pomysły. Czekam na kolejne części ;* |
|
|
|
|
zakrecona01
Człowiek
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 21:50, 27 Mar 2009 |
|
Dopiero niedawno odkryłam tego ff ale muszę przyznać, że zaintrygowałaś mnie. W sumie nie wiadomo czego się spodziewać co jest wielką zaletą tego ff. Naprawdę fajnie się czyta.
Czekam na więcej
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Catherine
Człowiek
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 22:32, 27 Mar 2009 |
|
Z każdym nowszym rozdziałem zaskakujesz mnie coraz to bardziej ... Nie mam nawet zarysu tego jak to wszystko może się skończyć, bo tak jak napisałaś na początku ' Tu nic nie dzieje się tak jak powinno... ' czy jakoś tak ... ; ))
Strasznie bym się zdziwiła, gdyby też Alice robiła 'takie sceny' jak reszta... tzn. `nie akceptowałaby coraz bardziej kontaktów Edward - Bella itd...
`Obawiam się, że częstotliwość dodawania kolejnych rozdziałów znacznie spadnie.`
Trudno się mówi, poczekamy. Każdy potrzebuje chwili tak całkiem 'dla siebie' i trochę przerwy : ). na kolejny rozdział mogę poczekać nawet i tydzień !
Życzę powrotu do `formy`, pozdrawiam
twoja Catherine : ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Sob 2:00, 28 Mar 2009 |
|
Pomińmy to, że jest godzina 1:47
Pomińmy to, że jestem chora
Pomińmy to, że jestem na podwójnej dawce leków
Ja nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, ale dla mnie to się zaczyna śmieszne robić. Miałam banana na twarz przez cały rozdział (naprawdę pomińmy wszystko co wspomniałam wyżej). W niektórych momentach to chyba było zamierzone: np. wtedy jak Bella mówi o tym awansowaniu, ale w momencie jak Edward SUPERHERO wyważa drzwi, tamten gościarz wylatuje przez okno niczym w spidermanie, supermanie, batmanie i jeszcze innych atomówkach myślałam, że nie wytrzymam.
Takie jest moje, jakże subiektywne zdanie na ten rozdział. Co nie zmienia faktu, że uwielbiam się śmiać, uwielbiam Twój FF i Bellę (stwierdzam, że to imie głupie w kit, ale to się ma nijak do Twojego ficka, więc już się zamykam) w pozycji embrionalnej, która awansuje na stanowisko Pięknej, kiedy jest pocięta i buja się jak jakaś obłąkana w kącie swojego zamkniętego, lub w ulepszonej wersji z wyważonymi drzwiami, pokoju, kiedy w najlepszej formie uważana jest za tanią zdzirę.
Przepraszam jeśli Cię Rudaa uraziłam. Nie miałam takiego zamiaru. Rozdział mi się podobał jak niewiele innych, ale wydaje mi się, że z każdym nabierasz coraz większego dystansu do swojego utworu. Co mi nie przeszkadza kompletnie. Albo to wina leków, co jest nawet bardziej prawdopodobne, bo przed chwilą napisałam "sfojego" i się zastanawiałam po co mi się to na czerwono podkreśla.
Wiesz co? Teraz mnie naszło: stwierdzam, że masz bardzo fajny sam styl pisania i dlatego to się tak fajnie czyta. I pomyśleć, że tak długo próbowałam cię rozgryźć!
p,
mloda |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ScaryMary
Dobry wampir
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.
|
Wysłany:
Sob 12:04, 28 Mar 2009 |
|
Rudzisko. Jak mnie cieszy, że na tym forum jest kilka opowiadań, które
a) nie męczą treścią,
b) są świetnie napisane,
c) sprawiają, że z przyjemnoscią czytam kolejne rozdziały.
Takim opowiadaniem jest właśnie Psychodeliczny Raj. Czasami mam wrażenie, że wiem do czego zmierzasz (chociaż i tak wiem ), ale nie do końca ; P Pozwól, że porównam do pasjansa.
Wszystkie karty w Twoim opowiadaniu są pięknie rozłożone, jednak symbolami do stołu. Nigdy nie wiesz czego się spodziewać, a ja bardzo to sobie cenię. Kiedy już wydaje Ci się, że wszystko wiesz, że zaraz ułożysz wszystkie piki na jedną kupkę, kolejne kiery i tak dalej, wszystko burzą Ci trefle ;D Metafora taka, haha.
Na poważnie - rzeczywiście, mimo iż wiem do czego zmierzasz, niekoniecznie wiem jak to rozwiążesz. I to jest w tym wszystkim najlepsze. Bo moim skromnym zdaniem fanfick powinien trzymac w napięciu, a asy zazwyczaj trzyma się w rękawach ;D
Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak porównać Twoje opowiadanie do jednego wielkiego kasyna ;D Gdy do niego wejdziesz nigdy nie wiesz, czy wyjdziesz z pieniędzmy czy bez. Przekładając na nasz; czy wyjdziesz uszczęśliwiony z takiego obrotu sprawy, czy Cie to zasmuci ;D To właśnie kocham.
Mary. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Sob 12:05, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Sob 17:55, 28 Mar 2009 |
|
Hmmm... to jest ciekawe. Bardzo ciekawe. Jak tak czytam, to mam wrażenie, że w Belli toczy się, jakby walka pomiędzy piekłem a niebem. Między dobrem a złem. A ona nie jest wystarczająco silna, by dać temu radę.
Ale ja zawsze widzę więcej niż powinnam :P
Bardzo spodobała mi się wstawka z Harry'ego no i wątek mitologiczny.
Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że czytam coś bardzo podobnego do WA. Wiem, że się zarzekasz, że tak nie jest i wierzę Ci, ale mam jakieś takie nieodparte wrażenie.... |
|
|
|
|
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Sob 20:14, 28 Mar 2009 |
|
Naprawde dostanę tutaj choroby sierocej...
To jest prawie pewne.
Jak czytam Twoje wypociny to normalnie...
Aaaaach.!
I urwany oddech tez mnie nie opuszcza.
Piszesz genialnie, nie mogę wyjsc z podziwu...
Mogłabys tylko przywrócic Belli trochę pamięci?
Bo wieczne stany doła kopią dół dla mnie...
;** VENA.! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Justine
Wilkołak
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:15, 28 Mar 2009 |
|
Odnoszę wrażenie, jak już ktoś wcześniej napisał, że na siłe chcesz przedstawić nam taką a nie inną wizję relacji B&E. Chodzi mi o to, jak z uporem pogrążach coraz bardziej Belle w bagno jej niekończących się problemów (motyw z tnięciem się żyletką nie za bardzo mi przypadł do gustu) i chora obsesja Edzia na jej punkcie, chociaż ona tak go wykorzystuje, najgorsze jest to, że jest tego świadomy, ale i tak uważa Belle za swoją boginie.
Oczywiście, nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko dobrej dramaturgii, dopóki ona ma sens, więc mam nadzieję, że pokierujesz swoim opowiadaniem w dobrym kierunku. Wnioskując po twoich postach, gustujesz raczej w gorzkich zakończeniach :P, jednak twój ff jest tak przepełniony negatywnymi emocjami, bólem Belli, że ta opowieść naprawdę zyskałaby na jakimś pozytywnym zwrocie akcji w relacjach B&E, i nie piję tu do cukierkowych wątków, o nie :P
Twoja Bella i twój Edward są tak naszkicowani, że po prostu nie wzubadzają we mnie sympati. Nie podoba mi się Edward, który idealizuje Belle na każdym kroku, gostek pod pantoflem, na każde skinienie Belli, jest dla mnie mdły, dlatego przydałoby się dodać mu trochę charakterku. Co do Belli - jedna wielka katastrofa - tak bym ją określiła. Utkwiła w tym swoim bagnie i nawte nie próbuje sobie pomóc - słaba osóbka... Mam nadzieję, że już niebawem doczekamy się jakiś postępów w jej stanie psychicznym, czy zdrowotnym...
Cały pomysł na fabułę bardzo mi się podoba, naprawdę masz duze pole do popisu, i ogromnie urzekł mnie twój styl pisania. Masz talent i to baz żadnego gadania, dlatego też, życzę ci abyś znalazła swój złoty środek na ten ff, wiem, że trudno sprostać wszytkim oczekiwaniom czytelników, więc 3mam kciuki za twoją wenę, oby cię nie opuściła
Pozdrawiam,
J.
PS. tak jakoś nasunęło mi się, że opsiany stan Belli pasuje mi do schizofremiczki :P - ten gostek, kóty ciągle ją prześladuje, wydaje się taki nazbyt tajemniczy, pojawia się w najmniej oczekiwanych miejscach - czyżby istaniał tylko w główce Belli? Hehe, chyba mam za dużą wyobraźnie :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Sob 21:42, 28 Mar 2009 |
|
Wszystko przeczytałam za jednym zamachem. Już wcześniej miałam ochotę na te opowiadanie, jednak stało się jak stało - przeczytałam dopiero dziś.
Trudno jest mi się konstruktywnie wypowiedzieć, ponieważ mam mieszane uczucia. Mam na myśli to, że nie we wszystkich fragmentach mogłam przenieść się w świat zdemoralizowanej BadBelli i ratującego ją z opresji Edwarda.
Jeżeli chodzi o błędy to oczywiście głupotą byłoby przytaczanie ich, gdyż zajęli się tym bieżący czytelnicy.
Wracając do tekstu - tematykę, którą wzięłaś sobie za główny wątek można uznać za oklepaną. Jednak tu jest inaczej, ponieważ pomysły, które czerpiesz z własnej głowy odmienne są od wszystkich.
Najbardziej w ff podoba mi się styl pisania, jaki masz w posiadaniu. Twoje porównania i przeróżne wywody mnie rozbrajają. W pewnych momentach ryłam śmiechem jak głupia.
Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy, by móc wypowiedzieć się odnośnie rozdziału.
Tak więc mam nadzieję, że kolejna część pojawi się niebawem, tymczasem życzę równie intrygujących pomysłów, jak te dotychczas i powodzenia w dalszym pisaniu.
Pozdrawiam, wela. ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gabi^^
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 9:32, 29 Mar 2009 |
|
Czytałam dziś w nocy za jednym zamachem - przyznaję. Jednak dlugo zastanawiałam się czy jest jakiś głębszy sens aby wyłożyć moją opinie.
Ale stało się, pisze bo kiedy tylko otworzyłam rano oczy uderzyła mnie myśl którą chce Ci przekazać Rudaa. Bardzio podoba mi się twój styl pisania, metafory i zwroty o których istnieniu zapomnialam. Intensywnie przypominałam sobie skąd je znam. I dopiero teraz skojarzylam to jak piszesz z książkami Barbary Rosiek. Trochę mnie to przygnebilo bo uprzytamniajac sobie ze masz jej cytat w prologu pomyślałam - pewnie stąd pomysł i pomysł dlugoch metaforowych wywodów. Nie mniej i tak sądzę że jesteś wielka.
Edward trochę mnie wkurza z tym oddaniem i chyba przeciw większości twoich fanów powiem że nie chce żeby Isabella się zmieniała. Myślałam ze ona będzie go odtracac a ona z nim na spacerek poszła. Scena w parku była bardzo ciekawa ( dla wyszczegolnienia, ta gdy Bella uciekała ) mimo to nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony gdy obudzila się w jego łóżku.
Biorąc pod uwagę ze mój zapał jest niczym w porównaniu do twojego czczę Cię dalej.
Weny życzę. Gabi^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ladywithweapon
Wilkołak
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:38, 29 Mar 2009 |
|
I znowu będzie źle.
U mnie staje się to powoli zwyczajem, że jest źle.
Siedziałam i myślałam, dlaczego nie możesz mi przypasować. Dochodziłam, dlaczego twój styl nie podoba mi się. Czy nie podobała mi się od teraz, czy od zawsze, tylko że byłam ślepa? Czy to ja się zmieniłam, czy ty? A może po kilku odcinkach stał się nudny (styl)? Może jest dobry tylko na miniaturki?
Chyba patrząc na pytania możesz stwierdzić, gdzie podążają moje myśli i co sądzę. W większości zdań czegoś brakuje. Jakbyś miała zamysł, zapisała go, ale w połowie ci uleciał z głowy. Czuję się zmęczona czytaniem, niczym biegacz po wyścigu. Co chwile urywałaś mi oddech i stał się nierówny. Nie mogę ścierpieć tego.
Największy ból tkwi w opisach. Są dość ważnym aspektem, jeśli chodzi o tekst, ale ty, z przykrością muszę stwierdzić, ich pisać dobrze nie potrafisz. Nie mam obrazu przed oczami, kiedy czytam. Brakuje mi tego. I w tym momencie rozszyfrowałam poprzedni problem: to dlatego nic mi w głowie nie pozostaje! Opis ma być lekko napisany, a ty męczysz czytelnika. Co innego z myślami bohaterów.
Jednakże nie ma granicy między umysłem Belli, a Edwarda. Brakuje mi czegoś wyraźnego. Jakby to był jeden umysł, ale podzielony na dwa. Wybacz, ale ponownie odwołam się do swoich twierdzeń: każdy ma inny tok myślenia. Widzę twoje starania, aby różnice wyróżnić i je doceniam, ale mimo wszystko tekst mnie nie zachwyca. Trudno siedzieć w dwóch umysłach i przelewać myśli. Wszystkim wydaje się, że to prosta sprawa, ale nie ma trudniejszej (w takich ff). W sumie prościej, jak piszesz z kimś, a nie sama. Ty się podjęłaś tego samotnie i jak dla mnie dociągniesz do mety, ale zawsze jedna noga pozostaniesz przed nią.
I talent. Ile już razy tutaj słyszałam o wychwalaniu pseudo ‘talenciarzy’. I to nie tych, którzy nie skończyli swojej historii, a tych właśnie, którą ją skończyli i można było ocenić całość. I bije się z myślą, i to szczerze się bije, czy ty masz ten talent. I chyba tego całkowicie nie ocenie. To tylko ff. Za mało.
I ja jestem za zabiciem Edwarda. Jest zwyczajnym frajerem. I Bella jest frajerką. I tutaj tkwi kolejny byk w twej opowieści. Wszyscy są tak do siebie podobni… Każdy ma problemy i się nimi przejmuje. A gdzie ten, kto jest optymistą? Nie potrafię znaleźć odrobiny siebie w żadnym bohaterze, co dowodzi, że oni są po prostu nudni. Brakuje punktu zaskoczenia i odskoczni. Problemy, problemy, problemy. Gdyby każdy tak żył jak oni to po prostu zdechłby. Nie umarł, a zdechł. To wszystko jest brane tak dosłownie.
Miało być dłuższe, ale i tak wiem, że komentarz jest nabuzowany ujemnie. I nic dalej by się nie zmieniło. Waham czy z tym czy czytać to dalej, a czy przede wszystkim komentować. Dalej będę gadała o tych samych bykach i problemach, co sensu nie ma.
PS. Schizofrenia?
Eeee… Okno było otwarte, kiedy Edward wszedł do pokoju, więc to nie wyobraźnia Belli. Ja wnioskuję, że jej mozg jest trochę ‘popsuty’ przez alkohol i narkotyki, więc nie myśli do końca jasno i to wszystko tak przeżywa.
Pomijając to, że jeśli to będzie jakiś nawiązanie do ‘Pięknego umysłu’ to pójdę się powiesić.
LadyWuu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Czw 18:54, 02 Kwi 2009 |
|
Beta - Klecza
(jak zwykle)
~ 14.
BPOV
Byłam na granicy świadomości. Balansowałam niebezpiecznie na cienkiej linii, starając się złapać równowagę. To nie był cyrk. Nikt nie rzucił mi zabezpieczenia w postaci liny, czy chociażby tyczki, która pomogłaby wyważyć ciężar. Mogłam liczyć tylko na siebie. Nie posuwałam się naprzód. Wszystkie siły skupiałam na lawirowaniu i byciu, walce o istnienie.
Wtuliłam się mocno w znajome mięśnie. Przywarłam do doskonałego, ciepłego ciała. Czułam miękki, delikatny dotyk na plecach. Słyszałam głęboki baryton kojący nerwy i mówiący coś o tym, że jestem bezpieczna.
– Boję się. – Głos łamał mi się na każdej sylabie.
– Jestem przy tobie. Nic ci się nie stanie. – Ciepły, słodki oddech owionął moją twarz. Chciałam wierzyć w każde jego słowo.
Po raz pierwszy w życiu poczułam, że naprawdę komuś na mnie zależy. Miałam przyjaciela, miałam dla kogo żyć. Nie uciekał, nie bał się mnie, a nawet oferował pomoc. A gdzie w tym wszystkim był świat? Daleko był… Liczyła się tylko ta mistyczna, przedziwna więź, która łączyła mą wyklętą i potępioną duszę z tym owocem praworządności.
Do tej pory czytałam o przyjaźni jedynie w książkach. Starałam się omijać takie tematy. Wolałam filozofię, zagadki i kryminały, ale w każdej powieści pojawiają się różne wątki, więc spotykanie się z trudnymi dla mnie zagadnieniami było nieuniknione. Tylko raz w życiu, jeszcze jako mała dziewczyna, przeczytałam Małego Księcia. Nigdy nie pozbyłam się obrazów wywołanych w mojej głowie przez ten tekst. Zazdrość zalewała każdą komórkę mojego ciała, kiedy tylko o tym pomyślałam, aż nagle… Znalazłam własnego lisa, który zapragnął mnie oswoić. Wplotłam palce w jego rude włosy, a twarz wtuliłam w ramię. Wiedziałam, że on nie pozwoli mi odejść i odpędzi każdą żmiję, która zapragnie odesłać mnie na moją własną planetę.
EPOV
Siedziałem z Bellą na podłodze przez dobre kilka godzin. Było jej trudno dojść do siebie, ale z każdą minutą widziałem postępy. Oddech się uspokajał, a głos przestawał drżeć. Poprosiła nawet o szklankę wody, która, dzięki Bogu, stała na biurku i nie musiałem zostawiać Belli samej, by ją przynieść. Patrzyłem na to drobne, roztrzęsione ciało ze świadomością, iż, pomimo najszczerszych chęci, nie potrafię pomóc tej biednej dziewczynie. Miała poważne problemy, których zarówno ona, jak i ja nie potrafiliśmy nazwać ani tym bardziej rozwiązać. Mogłem jej służyć jedynie swoją obecnością, ale… Czy to wystarczało?
Wdychałem charakterystyczną tytoniowo-truskawkową woń, ciesząc się każdą chwilą spędzoną w objęciach mojego ciemnowłosego anioła. Odsunęła mnie delikatnie od siebie. Początkowo się przestraszyłem, jednak ona sięgała tylko po papierosa. Cieszyłem się, że zdążyła się już wystarczająco uspokoić, jednocześnie smucąc się brakiem jej dotyku. Nie pozwoliła mi zbyt długo odczuwać swojej nieobecności. Położyła głowę na moich kolanach, wypuszczając w górę dym.
Patrzyłem prosto w jej oczy i zbierałem się, żeby zadać po raz kolejny pytanie, na które nie miałem uzyskać odpowiedzi.
– Nie wiem – szepnęła zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. – Nie patrz tak na mnie, naprawdę nie wiem.
***
Starałem się nie wspominać przy Belli o dziwnych incydentach, jakie ostatnio dość często miały miejsce. Naprawdę chciałem wierzyć w to, że nic jej nie jest, ale nie potrafiłem. Bardzo się o nią martwiłem. Wciąż zastanawiałem się, gdzie zniknęła moja fobia. Naprawdę przywiązałem się do tej wariatki i z bólem przyznawałem, że zaczynałem coś do niej czuć. Bolało jak cholera, zważywszy na to, że ona darzyła mnie jedynie, albo raczej aż, przyjaźnią. Momentami zastanawiałem się, jak bardzo nasza relacja jest jednostronna. Byłem na każde jej zawołanie, zawsze mogła na mnie liczyć, ale o mnie nie wiedziała praktycznie nic. Zresztą, co ja wiedziałem o niej? Naszym ulubionym zajęciem było wspólne milczenie. Godzinami patrzyłem w ten kwiat otoczony z każdej strony kolcami z nadzieją, że kiedyś odrzuci ostrą powłokę i wpuści mnie do swojego świata. Czasami zdejmowała maskę, pokazując mi delikatną, subtelną, zagubioną dziewczynę, która cierpiała na chorobliwy brak akceptacji. To była prawdziwa Bella. Nie zdystansowana, ordynarna dziewucha – Isabella, jaką widzieli w niej inni. Prawda była taka, że sama skutecznie dbała o podtrzymywanie takiej reputacji. Nie starała się z tym walczyć, chyba nie miała sił. Łatwiej było się poddać i utwierdzać wszystkich w przekonaniu o swojej beznadziejności. Kiedyś sama powiedziała mi o tym, że zna każdą swoją wadę, ale nie chce nad żadną pracować. Musiała godzinami bić się z myślami. Dlaczego nikt nigdy nie zechciał jej pomóc? Czy moje dobre chęci miały mnie zaprowadzić do ślepego zaułka? Chciałem wierzyć, że nie ma sytuacji bez wyjścia.
Szedłem szpitalnym korytarzem, myśląc o tym, co powiem Carlisle’owi. Nie wiedziałem, jak wytłumaczę mu swoje przypuszczenia. Ostatecznie był lekarzem i już dawno zadeklarował się, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby uratować Bellę. Choroba serca postępowała, a ona do tej pory o niczym nie wiedziała. Jej rodzice chyba chcieli udawać, że nie znają wyników badań. Czy oni naprawdę wierzyli w to, że wyleczy się sama? Jeżeli nie zadba o swoje zdrowie, nie dożyje nawet trzydziestki!
– O, przepraszam! – Wpadłem na rudowłosą pielęgniarkę, która nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia siedem lat. Uśmiechnęła się przepraszająco, podniosła papiery, które upuściła i udała się w swoją stronę. Widziałem, jak odchodziła, obserwując jej kołyszące się, kształtne biodra. Wyglądała, jakby unosiła się nad ziemią. Musiała być niewiarygodnie szczęśliwa. Czy Belli też jest pisane szczęście? Czy MI przyjdzie kiedykolwiek zaszczyt bycia szczęśliwym? Nie… Ja byłem szczęśliwy! Mogłem spędzać czas z Bellą, a to była najlepsza nagroda.
Usiadłem na starym, drewnianym krześle, czekając aż Carlisle umyje ręce i spocznie po przeciwnej stronie biurka.
– Co się stało, Edwardzie? – zapytał spokojnie swoim ciepłym, ojcowskim tonem. Mój tata odszedł od Esme, gdy miałem jakiś rok, zaraz po narodzinach Jaspera. Nigdy nie miałem prawdziwego ojca, ale Carlisle mógł być kimś takim. Zawsze podkreślał, że mogę na niego liczyć, wywiązywał się z obietnic i pomagał. Nie potrafiłem wyrazić swojej wdzięczności, ale on wiedział, co czuję. Rozumieliśmy się bez słów.
– Chodzi o Isabellę. Widzisz, bez zbędnego wdawania się w szczegóły… Ja naprawdę się o nią martwię. Z tą dziewczyną dzieje się coś dziwnego. Muszę porozmawiać na jej temat z dobrym, zaufanym psychiatrą. Ona potrzebuje pomocy, ale nie przyjmie jej tak po prostu.
Nie mogłem mu powiedzieć nic więcej o stanie Belli. Zresztą, nie wiedziałbym nawet, jak to wyjaśnić. Co to było…? Stany lękowe? Depresja? Paranoja? Potrzebowałem osoby, która wyjaśniłaby mi to.
Carlisle o nic nie pytał. Obiecał dyskrecję i podał mi numer telefonu do świetnego specjalisty, z którym podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami. Było gorzej niż myślałem.
BPOV
Mój krzyk rozdarł zwyczajną, nocną ciszę. Całe ciało pokrywał lepki pot o nieprzyjemnym zapachu. Włosy kleiły się do twarzy, a płuca domagały się powietrza. Wiedziałam już, co to oznacza. Rzuciłam się jak najszybciej do okna, próbując się uspokoić. Serce waliło jak oszalałe i ten nieznośny ucisk w klatce piersiowej. Utrzymanie pionowej pozycji przychodziło mi z trudem. Krztusiłam się własnymi myślami, usiłując wypuścić najmroczniejsze sekrety na światło dzienne. Ostatkiem sił złapałam za plastikową klamkę i otworzyłam drzwi balkonowe. Świeże powietrze przyniosło chwilowe ukojenie, by ból mógł powrócić po chwili ze zdwojoną siłą. Nie wiedziałam, czy przyjdzie mi udusić się, czy zamarznąć na tej lodowatej terakocie. Modliłam się o śmierć. Po raz pierwszy od wielu lat skierowałam swoje prośby w stronę tej nieznanej, wielkiej istoty.
Pomocy…
Powietrze dostało się do tchawicy, a żołądek zbuntował się. Zwymiotowałam przez balustradę, czując jak wszystkie złe emocje opuszają moje ciało.
Osunęłam się po ścianie, ułożyłam głowę na rękach i tak zasnęłam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Czw 19:21, 02 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Czw 19:17, 02 Kwi 2009 |
|
Rudaa napisał: |
Ano daleko był… |
Nie pasuje mi to, ani trochę do kontekstu pierwszego BPOV. Było tak nostalgiczno - filozoficznie, aż nagle uderzyłaś mnie obuchem w głowę tym właśnie powyższym zdaniem. Zrób coś z nim, błagam xD
Podoba mi się, bardzo, nawiązanie do Małego Księcia. Oswajający ją Edward jest na miejscu, trafne to takie i mnie lekko ścisnęło za serce.
Rudaa napisał: |
zważywszy na to, że ona darzyła mnie jedynie, ale raczej aż, przyjaźnią. |
Tutaj zamiast "ale" dałabym "albo". Bo z ale dziwnie brzmi to zdanie.
Rudaa napisał: |
Uśmiechnęła się przepraszająco, poniosła papiery |
Chyba powinno być podniosła xD
Podoba mi się troska Edwarda, jest taki opiekuńczy. Sama bym się przy nim czuła bezpieczna.
W każdym razie Rudzielcu jest dobrze. Czytało mi się przyjemnie, wyłapałam kilka błędów, które ci podałam, ale ogólne wrażenie jest dobre. A najbardziej pierwszy BPOV - normalnie cud, miód i Badwardowski pot! Chcę tego więcej.
Pozdrawia Córa Badwarda xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Czw 19:34, 02 Kwi 2009 |
|
HAHAHAHAHAHA! Wiedziałam, że Bella zeświruje! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam. Pomyślmy. Pewnie okaże się, że to taki mego długi drabbel, który ma milion biliardów słów, a momentem zaskoczenia będzie jakaś akcja z psychiatrykiem. Zgadłam?
A tak na poważnie: bardzo mi się podoba. W porównaniu z Cornelie mi się podoba ten zwrot z "ano". Rzeczywiście, musiałam się na nim zatrzymać, pomyśleć, ale ogólnie jest fajnie. Wg mnie jeden z lepszych rozdziałów. Niby nic nie wnosi, a tak naprawdę dużo się dzieje. Dochodzisz do ideału Rudaa! A to u mnie ostatnio znaczy dużo! Bo ostatnio wszystkim jadę, więc doceń mój pozytywizm.
Kurczę, nie mam Ci nic do zarzucenia. Czuję się z tym źle. Cholera, to ze mną jest źle.
I jeszcze jedno... Rudaa, nie rób więcej takich akcji, jasne? Masz coś - wstawiasz!
Nie pozwólmy spaść PR na drugą stronę!
p,
mloda vel Największa Jędza Na Tym Forum |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Czw 21:53, 02 Kwi 2009 |
|
Czuję, ze z każdym rozdziałem idzie ci coraz lepiej.
Ten jest jednym z trzech moich ulubionych.
Znając Bells, ona nie będzie chciała dać sobie pomóc. Ed bedzie musiał ją przekonać, a to raczej trudne zadanie...
Może kiedy Bella wyzdrowieje, poczuje do Eda coś więcej. A może nigdy się to nie stanie...
I co, pod względem psychicznym, jest Bells? Wsadzą ją do domu bez klamek?
Coraz bardziej mniie wciąga, coraz bardziej to kocham...
Standardowo - WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anabells dnia Czw 21:54, 02 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Swallow
Dobry wampir
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 843 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Czw 22:37, 02 Kwi 2009 |
|
Przeczytałam naraz 8 rozdziałów, ponieważ rzadko bywałam w ostatnim czasie na forum.
Wątek z ciążą Alice mi się spodobał. Może jestem dziwna, ale chciałam by rzeczywiście tak było. No, ale cóż. Życie.
Te oostatnie rozdziały mnie trochę męczyły. Za dużo idealizowania Belli i ciągłego zamartwiania się.
Mimo tego jest całkiem nieźle. Jestem ciekawa jak to wszystko się skończy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|