FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Psychodeliczny raj [NZ] +16 /R. 1-21/ zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Vicky
Dobry wampir



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skc

PostWysłany: Pią 15:54, 03 Kwi 2009 Powrót do góry

Hmm, przeczytałam twój FF praktycznie za jednym zamachem, może dlatego pewne rzeczy tak rzuciły mi się w oczy.
To, co zaczęło się tak pięknie, że aż przyklasnęłam, zmieniło się nagle w kolejną łzawą historyjkę z Troubled Bellą i Edem The Hero. Zwłaszcza postać Belli, która na początku bardzo mi się podobała, była tak mocno zarysowana, z czasem mi wyblakała.
"Czasami zdejmowała maskę, pokazując mi delikatną, subtelną, zagubioną dziewczynę, która cierpiała na chorobliwy brak akceptacji. To była prawdziwa Bella. Nie zdystansowana, ordynarna dziewucha – Isabella, jaką widzieli w niej inni. Prawda była taka, że sama skutecznie dbała o podtrzymywanie takiej reputacji. Nie starała się z tym walczyć, chyba nie miała sił. Łatwiej było się poddać i utwierdzać wszystkich w przekonaniu o swojej beznadziejności." - Naprawdę o to tu chodzi? Ten oklepany motyw z twardym pancerzem i zupełnie inną osobą w środku? Jeśli tak to kurde, zawiodłaś mnie. Miałam nadzieję, że chociaż ta BadBella nie nawróci się na Jasną Stronę Mocy. Im bardziej ją taką robisz, tym bardziej mdła i schematyczna staje się postać.
Wątek z cięciem się - zawyłam aż i zazgrzytałam zębami. Po co? No pytam, PO CO? Ja wiem, że teraz jest emo moda, ale to było niepotrzebne. Psuje wszystko.
Skłaniam się ku teorii, że Bella to autentyczna wariatka. Bo ja wiem , schizofrenia może? Chociaż tutaj motyw tak bije w oczy, że zastanawiam się, czy czasem nie zapędzasz nas świadomie w ślepy zaułek. Oby.
Z takich rzeczy czysto technicznych, to najświeżej zazgrzytała mi uwaga Alice - skąd mogła wiedzieć o 'akcji' z Esme? Ed jej o tym nie powiedział, czyżby Esme to zrobiła? Po co?
Poza tym chciałabym powiedzieć, że pięknie operujesz słowem, podobają mi się tworzone przez ciebie myśli i zdania.
Chwilowo brakuje mi już czasu, ale jak się zastanowię to dopisze coś jeszcze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pią 16:08, 03 Kwi 2009 Powrót do góry

W zasadzie pisałam już to kilku osobom na PW, ale powtórzę jeszcze raz, na forum...
Bella nie jest taka, jaką widzi ją Edward. Zwróćcie uwagę na to, że ją idealizuje do granic możliwości. To on w tej historii wychodzi na idiotę, starając się na siłę podciągnąć wszystko pod siebie i swój idealny obrazek. Jest blisko z Bellą, ale tylko na tyle, na ile ona mu na to pozwala. To zupełnie, jak z tym dialogiem... To, że jemu coś się wydaje to nie oznacza, że tak jest. Dlatego widzimy wszystko z dwóch stron. Narracja Edwarda, sama w sobie, jest mocno okrojona.
Nie chcąc wdawać się w szczegóły i spoilerować, powiem tylko, że Isabella nie mówi mu wielu rzeczy, jak zresztą widać. Może i nie rozumie wszystkiego, ale wielu tematów unika świadomie.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pią 19:08, 03 Kwi 2009 Powrót do góry

Cóż, to co zwykle. Znowu Bells potrzebująca pomocy Edwarda. Standardowo nie może sama poradzić sobie z tak olbrzymimi kłopotami. Najlepsze jest to, że nawet rodzice dziewczyny powoli zaczynają wyręczać się tym dobrym, cudownym chłopakiem. To zaczyna się powoli robić nudne. Jednakże zapowiada się na punkt kulminacyjny w opowiadaniu, więc może jednak wszystko się odwróci i ff powróci do dobrej formy, jak sądziła dotychczas moja podświadomość ?

Najbardziej podobało mi się porównania Belli zaczerpnięte z Małego Księcia. Fantastycznie to ujęłaś. Jeżeli chodzi o porównania w Twoim wykonaniu wszystkie mi się podobają. Zawsze trafiają dosłownie w sedno.

Dodatkowo cały czas intryguje mnie jej dręczyciel. Postać niezwykle tajemnicza i nieodgadniona. Nic praktycznie o nim nie wiadomo - jedynie to, że według niego Bella wisi mu spory dług w sensie finansowym. No i nie interesuje go spłacenie tejże sumy pieniężnej poprzez, nazwijmy go szybki numerek.
Widzisz, mimo, że ta postać wydaje się niepotrzebna i niegrająca zbyt dużej roli to jednak mam wrażenie, że jeszcze wyjdzie na jaw, co to za człowiek. Podejrzewam, że wiążesz z nim dalsze, pogłębiające się wątki.

Mam nadzieję, że polecony przez Carlisle psychiatra choć trochę pomoże Belli w odnalezieniu drogi życiowej. Bo jak na razie wychodzi na to, że Isabella nie rozumie samej siebie.
Mimo, że tak jest oczerniona to podoba się mi jej zagubiona postać. Charakter jaki posiada, na pewno ujawni się w dalszej części opowiadania.

Jestem przekonana, że już niedługo skończy się figlarne życie Belli i zacznie się prawdziwa 'harówka', która będzie miała za zadanie jej pomóc.

Czekam na ciąg dalszy i oczywiście życzę weny, która bardzo się przyda.
Pozdrawiam i ściskam serdecznie, Wela.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Sob 22:41, 04 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Plusk, plusk, plusk. Gdzie uleciało to? Co się stało z tamtym? Woda w szklance podskakiwała pod wpływem powietrza wydychanego przez słomkę. Bąbelki!
Zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt. Sprężyny w łóżku dźwięczały w sposób wielce nieprzyjemny, gdy ciało o masie czterdziestu ośmiu kilogramów spadało na nie z siłą równą czterysta osiemdziesiąt Newtonów. Ściany przewróciły się, otwierając przejście do nowego, lepszego świata. Sufit wciąż wisiał, ochraniając przed deszczem. Kap, kap, kap.

Łup! Spadłam z łóżka. Bolało. Nagle ogarnęło mnie obrzydliwe uczucie – nienawiść, nienawiść do samej siebie. Brzydziłam się swojej bladej skóry, długich, ciemnych włosów, twarzy w kształcie serca, o wnętrzu nie wspominając… Obślizgła żaba, pusta idiotka krzywdząca wszystkich, a w szczególności siebie. Wyindywidualizowana z rozentuzjazmowanego tłumu, siedząca pod stołem z powyłamywanymi nogami, obok szosy, co nią Sasza szedł.

Mam nadzieję, że wybaczysz mi to, że zaczynam od cytatu. Ale chciałabym coś powiedzieć.
Ja nigdy, nigdy, nigdy-przenigdy w całym moim krótkim życiu nie byłam dobra w zwykłych opisach postaci czy miejsc. A już napewno nie uczuć. A już na bank nigdy nie umiałam pisać takich... dziwnych opisów uczuć. Nie masz pojęcia, jak ten fragment o pluskaniu, kapaniu i zgrzytaniu został w mojej głowie. Do tego stopnia, że jak na fizyce pan R wspomniał coś o Newtonach i ziemskim przyciąganiu, to ani nie pomyślałam o Isaacu Newtonie, ani o Mike'u Newtonie, ani nawet o jednostce-Newtonie - przypomniał mi się właśnie ten fragment.

Co do domniemanego braku lub podupadku Twego talentu - Ty wiesz, co ja myślę. Jestem przecież Twoją ulubioną czytelniczką (no, nie fochaj już... przecież jestem i piszę), a kiedy Twoja ulubiona czytelniczka nadal czyta coś, co ma więcej niż 10 rozdziałów, to jest coś. Nawet agnesowski BŚ w pewnym momencie mnie znudził, a PR - jeszcze nigdy jak dotąd. Ja bardzo szybko się nudzę Fan Fickami. Twój jak mnie wciągł, tak nie puszcza, skubaniec. I uważam, że to nieprawda, że Twoje postacie są płytkie/bezpłciowe/beznadziejne/whatever. Wręcz przeciwnie - są Twoją najmocniejsza stroną, jak już pisałam. Mimo że nie lubię ani Belli, ani Edwarda jako ludzi, ale jako postaci są jak najbardziej genialne. Poważnie.

Masz taki ładny styl. Pamiętam jeszcze ten fragment o robaczku z tekstu o Afekcie. Ja nigdy nie potrafiłam wplatać takich fajnych rzeczy...

Co do fabuły - mnie porwała. Naprawdę, odwalasz kawał dobrej roboty. Pisz dla siebie, nie dla innych (no, ewentualnie dla mnie...). Realizuj, co chcesz realizować. I pamiętaj - niech kanon Cię nie ogranicza! Zeswataj Emmetta z Jessicą, a Alice z Iriną. I ciesz się. Bo i tak zrobisz to genialnie :D

Pozdrawiam,
Susz.

PS: Nie złość się już.
PS 2: TA CHOLERA ZAPOMNIAŁA, ŻE MAM SKLEROZĘ I MI O WSZYSTKIM TRZEBA PRZYPOMINAĆ. Napadnijcie na nią z pochodniami i widłami :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ulka
Człowiek



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 19:40, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Zeswataj Emmetta z Jessicą, a Alice z Iriną.


Ciekawe co by z tego wszystkiego wyszło:D

Ale do rzeczy. Podoba mi się Twój styl. Nie nudzisz i nie ma czegoś w stylu:

1. Przeprowadzka Belli
2. Poznanie Edwarda.
3. Happy and

Przedstawiasz postacie inaczej, z innej perspektywy.
Mam nadzieję, że wstawisz szybko następne rozdziały (gdy tylko mogę patrzę czy nie ma czegoś nowego).

Żałuję, że dopiero nie dawno zaczęłam to czytać.

Pozdrawiam i życzę wielu pomysłów na ciekawe rozdziały.

Ulka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Wto 19:21, 07 Kwi 2009 Powrót do góry

Omfg, teraz widać jak bardzo Edward idealizuje Bellę. Bo może ona - fakt - coś w sobie ma, ale na swój los zapracowała sama ;D
Chyba, że się mylę. W każdym razie, rozdział jak zwykle genialny (nie byłabym sobą, gdybym tego nie napisała ;pp). Mogę Ci posłodzić? Nie? No dobra, ale i tak powiem, że masz jeden z lepszych pomysłów na tej stronie ;D I wbrew pozorom nie jest on podobny wcale do żadnych "ćpalniczych" ff. Edward tu jest niezwykły! Srsly, zadziwiasz mnie z każdym rozdziałem. Dzisiaj 7.! Dajesz, Ruda, dajesz :D

Jak na razie
- powodzenia w pisaniu 134732894378 rozdziału :D :D

Mary : *


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Czw 7:58, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Jak pewnie większość z Was wie, mam kryzys twórczy związany z PR. Nie wiem, jak to dalej będzie, ale na razie nie przedstawia się za wesoło. Zasadniczo utknęłam na tych nieszczęsnych 18 rozdziałach, w których to wszystko się wyjaśnia i nie mogę się zebrać do napisania rozwinięcia i zakończenia tej historii. Obawiam się, że za bardzo to rozciągnęłam. Nie chciałam się spieszyć, a wyszedł mi tasiemiec. Gdybym zaczynała jeszcze raz, rozegrałabym to inaczej. Przyznam się szczerze, że miałam jeszcze jedną wersję tej historii w głowie, taką, która miała więcej wspólnego z kanonem i żałuję, że nie wybrałam tamtej. No, ale teraz jest już za późno na takie rozważania. W każdym bądź razie zmieniło się wiele planów w stosunku do tego ff. Mam pomysł zarówno na happy end, jak i na złe zakończenie i nie wiem, na co się zdecyduje. Był czas, że skłaniałam się bardziej ku pierwszej opcji, ale i druga miała swoje pięć minut w mojej głowie. Na razie skupiłam się całkowicie na pisaniu miniaturek i nie mogę się od tego oderwać. Potrzebuję takich odskoczni, bo inaczej zwariuję razem z PRową Bellą.


UWAGA! Znów powtarza się wątek autoagresji*. Końcówka przesłodka.



Beta - Cornelie (dziękuję ^^)








~ 15.


EPOV

Wciąż nie mogłem dojść do siebie po tym, co powiedział mi psychiatra. Jak to możliwe? Dlaczego sam wcześniej o tym nie pomyślałem? Czy Bella wiedziała...? Jeżeli wiedziała to, dlaczego mnie nie uprzedziła?! Nie… Nie mogła wiedzieć.
Zaraz po lekcjach pojechałem do mojego słońca. Wiedziałem, że jej siostra jest z Emmettem, a rodzice w pracy. Nie chciałem natknąć się na nikogo. Musiałem porozmawiać z nią na osobności. Prowadziłem samochód jak w amoku. Mogłem spowodować wypadek w każdej chwili, ale to nie miało znaczenia. Musiałem znaleźć się blisko Belli i przekonać się, że nic jej nie jest. Poprzedniego dnia zostawiłem ją w opłakanym stanie i nie mogłem sobie tego darować. Jednak, po raz pierwszy wpuściła mnie do swojego małego sanktuarium, bo tak właśnie wyrażała się o własnym pokoju. Nie mogłem naruszać jeszcze bardziej jej prywatności.
Moje serce wygrywało jakąś wyjątkowo skoczną melodię, a ręce kleiły się do kierownicy. Bardzo się denerwowałem tym, co miałem jej zakomunikować. Już dawno nie byłem tak spięty.

Wysiadłem w pośpiechu z samochodu i zamarłem. Okno jej sypialni było otworzone na oścież i wylatywały z niego jakieś niezidentyfikowane przedmioty. Z samego pokoju dochodziły krzyki i huki. To się nie mogło dziać naprawdę. Stałem jak słup soli, bojąc się poruszyć choćby o milimetr. Co mogło dziać się wewnątrz domu? Czy to było przeznaczone dla moich oczu? Biłem się z myślami, ale wiedziałem, że nie miałem czasu. Musiałem działać natychmiast. I to jedno obijające się w mojej głowie pytanie: „Jak?”. Czekałem, aż z pobliskich krzaków wyskoczy uśmiechnięty prezenter ukrytej kamery, ale nic takiego nie miało się zdarzyć. Zebrałem się w sobie i wszedłem po cichu do domu. Na dole wszystko wyglądało normalnie. Nienagannie wysprzątane wnętrze, przeciętnej rodziny żyjącej na przedmieściach małego miasteczka. Tylko, dlaczego drzwi było otwarte?
Kiedy tylko pokonałem schody wiedziałem, że było gorzej niż myślałem. Po całym korytarzu były porozrzucane ubrania i inne mniej lub bardziej dziwne przedmioty. Szafy pootwierane na oścież, obrazki pozrzucane na ziemie. Łazienka otwarta. Nie wiedziałem, co mnie podkusiło, ale podszedłem do umywalki. Musiałem stłumić krzyk przerażenia, który chciał się wyrwać z mojego gardła. Śliska, biała powierzchnia pokryta była kropelkami świeżej krwi, a żyletka niewinnie spoczywała na mydelniczce. Co ta dziewczyna robiła? W jaki sposób jeszcze się krzywdziła?! Szybko spłukałem dowody zbrodni i pobiegłem do pokoju Belli.
Każdy krok sprawiał mi ból. Świadomość tego, co mogłem zastać w tej czerwono ściennej sypialni przyprawiała mnie o dreszcze. Drżącą ręką popchnąłem delikatnie drzwi.
Krwi brak, Bella cała.
Odetchnąłem z ulgą. Jednak po chwili strach powrócił. I co teraz? Sprawiała wrażenie jakby nie wiedziała o mojej obecności. Czy powinienem podejść?


BPOV

Strach próbował mnie paraliżować, ale uciekałam przed jego lodowatymi szponami, gdzie tylko się dało. To był mój ból, przeżywałam go za każdym dotknięciem od nowa, rozkoszując się kontrolą, którą posiadałam. Używałam swojej władzy, kiedy tylko chciałam, w sposób niecałkowicie rozsądny i odpowiedzialny. Nowy tytuł – władca absolutny, co nawet przed Bogiem nie odpowiada. Bawiłam się świetnie. Łzy ciekły po policzkach, krew po łokciu, nadgarstku, palcach. Charakterystyczny słony zapach o posmaku rdzy wprowadzał w otępienie i powodował utratę sił. Byłam silniejsza niż kiedykolwiek. Władałam. Imperator rzymski, monarcha angielski, pan i władca na krańcu świata.
Spojrzałam w lustro i odskoczyłam przerażona.

- Kim jesteś?! – krzyknęłam.

Usłyszałam obrzydliwy śmiech bez najmniejszej nutki humoru. Brzmiał jakby należał do najczarniejszego charakteru z kiepskiego komiksu. W lustrze widziałam twarz swojego prześladowcy.
Trzasnęłam drzwiami łazienki, które zamiast się zamknąć odskoczyły od framugi i uderzyły w ścianę. Czułam, jak krew krzepnie, zamieniając się w strup. Chciałam przywołać zdolność trzeźwego myślenia, ale ona nie powracała. Odbijałam się od ścian płacząc, dysząc, krzycząc. Huki. Moje własne, prywatne piekło.
Wpadłam do pokoju, pozbyłam się ubrania i zaczęłam przeszukiwać kieszenie. NIE MA! Wyrzuciłam wszystko z szafek, mając nadzieję na znalezienie towaru, ale nigdzie go nie było. Przewracałam meble, szukałam w szparach między listwami a ścianą, pod łóżkiem. Wszędzie! Zatraciłam się całkowicie w desperackim szlochu. ON mnie zabije! ON musi to mieć! JA muszę MU to oddać! Nawiedzał mnie nocami, kradł sny i bezcześcił myśli. Byłam splamiona, naznaczona, potępiona. Moim przeznaczeniem stał się ból.


EPOV

Czy byłem wystarczająco silny? Właściwie, decyzja padła wiele tygodni temu, kiedy to odsunąłem się od swoich przyjaciół i stałem się oparciem dla tej biednej dziewczyny, ale jeżeli zdecydowałbym się na przekroczenie w TYM momencie progu TEGO pokoju, nic by już nie można było cofnąć. Podjęcie ostatecznej decyzji nie było łatwe, chociaż zasadniczo wiązało się ze zrobieniem jednego małego kroku. Wiedziałem wszystko. Takie było moje przeznaczenie. Wciąż stałem jak wryty,nie wiedząc, co robić. Siedziała na podłodze w samej bieliźnie i zanosiła się głośnym płaczem, wykrzykując od czasu do czasu przekleństwa. Nie wiedziałem, ile dokładnie czasu upłynęło, ale chwilę mi zajęło zebranie się w sobie. Podążyłem w jej kierunku. Każdy krok stawiałem tak ostrożnie, jakbym szedł po cienkim lodzie. Nie chciałem jej przestraszyć. Uklęknąłem i oglądałem blizny na kruchych, bladych rękach. Złapałem jedną z nich i odciągnąłem od twarzy. Wyrwała mi ją i zmieniła pozycję, pozwalając podziwiać swoje posiniaczone plecy. Widziałem każdy kręg, wyraźnie sterczący spod cienkiej skóry, przypominającej papier.
Obszedłem ją dookoła i przysunąłem się do zapłakanej twarzy skrytej w drobnych dłoniach.

- Bello – szepnąłem – pozwól mi… - Nie dała mi skończyć. Zarzuciła lodowate ręce na moją szyję, głowę wtuliła w klatkę piersiową i przycisnęła swoje ciało do mojego, najmocniej jak potrafiła.

- Już dobrze. - Wziąłem ją na ręce i położywszy na łóżku, przykryłem kocem. Chciałem odejść i posprzątać zanim ktoś wróci, ale powiedziała:
- Zostań, proszę. On wróci, musisz być przy mnie. Nie pozwól mu mnie skrzywdzić – głos jej się łamał, a po policzkach wciąż spływały łzy.
- Dobrze – powiedziawszy to położyłem się obok niej. Od razu się we mnie wtuliła.

Chciałem zapytać, co się stało, ale nie musiałem. Wiedziałem to lepiej niż ona. Nie mogłem jej tego wytłumaczyć, nie w takim momencie. Potrzebowała spokoju, a nie rewelacji z piekła rodem. Cały czas miała szeroko otwarte oczy jakby w oczekiwaniu na cios. Zacząłem wodzić palcem po bliznach na lodowatym ciele.

- Przepraszam. – Podniosła głowę tak, że nasze usta prawie się stykały. Przełknąłem głośno ślinę, powstrzymując się ostatkiem sił od pocałowania tych koralowych warg.
- Za co? – Przeklinałem się w myślach, bo głos drżał mi niemiłosiernie. Nawet w takiej chwili moje hormony nie mogły dać sobie spokoju! Tak bardzo jej pragnąłem, całym sobą. A ona? Była zrozpaczona i potrzebowała pomocy. Nie mogłem zawieść jej zaufania! Wciąż badałem fakturę nacięć.
- Za to – spojrzała na blizny, na których usilnie próbowałem skupić uwagę.
- Aaa… - Mój ton był taki obojętny. Czy mógłbym się, chociaż raz ugryźć w język?! – To znaczy – zmieszałem się – to siebie powinnaś przeprosić. Mi nie zrobiłaś tym krzywdy – raniło mnie to w głębi serca, bo coś do niej czułem, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Jeszcze nie. Może kiedyś…

Milczeliśmy cały dzień. Miałem wrażenie, że Bella w ogóle nie mrugała, jakby w obawie, że gdy tylko zamknie oczy coś się jej stanie. Udało mi się ją nawet namówić do pomocy w posprzątaniu całego bałaganu, którego była skromnym twórcą. Nie chciała żebym opuszczał ją choćby na sekundę, co tylko podłechtywało moją próżność. Czy to możliwe, że ona też coś do mnie czuła? Odrzuciłem z bólem tą myśl, nie chcąc sobie robić nadziei. Tylko przyjaźń! Powinienem to sobie wbić raz na zawsze do pustego łba!


BPOV

- Zostań ze mną dopóki nie zasnę – poprosiłam Edwarda. Zgodził się bez wahania. W jego ramionach czułam się naprawdę bezpiecznie. Nie chciałam rozmawiać o tym, co się stało, a on, jak przystało na prawdziwego dżentelmena, nie poruszał tego tematu. Pomógł mi posprzątać i uspokoić się, ale nie mogłam mu powiedzieć, czego szukałam. Nie chciałam żeby był częścią tego bagna. Zbyt niewinny, zbyt dobry… Dla mnie.

Zaczął nucić jakąś spokojną melodię, która tańczyła wokół mojego zmęczonego umysłu, zapraszając na herbatkę do Morfeusza.

- Co to? – Zmusiłam się resztkami nieśpiącej świadomości do zadania pytania.
- Kiedyś ci pokażę, a teraz śpij – piękniejszy od jego słów, był jedynie śpiew. Odpłynęłam.


Obudziłam się rano, myśląc, że poprzedni wieczór był jedynie snem. Nie zasłużyłam sobie na obecność Edwarda. Nienawidziłam się za obudzenie i przerwanie najpiękniejszych ucieleśnień, najskrytszych marzeń. Niechętnie uchyliłam powieki i mało nie spadłam z łóżka, gdy zobaczyłam przystojną twarz rudzielca tak blisko mojej twarzy. Zaczęłam gładzić jego trochę przydługie włosy. Wciąż był w ubraniu. A więc nie odszedł. Wypełnił obietnicę. Został. Był. Obok mnie. Przy mnie. Ze mną.
Wtuliłam się mocniej w twarde, ciepłe ciało, delektując się słodkim zapachem. Znów usnęłam, a on był ze mną. To był najpiękniejszy poranek w moim życiu.






* Mam swoje powody, żeby o tym pisać i to nie jest tani sposób na sprzedanie opowiadania. Przykro mi, że kilka osób tak to odebrało, tym bardziej, że nie sądzę, iż jakikolwiek mój opis mógłby mieć coś wspólnego z blogaskowym światem nieszczęśliwych dwunastolatek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Czw 9:12, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Z tą autoagresją to uważam, że powody, które masz na pewno są wystarczające. Bynajmniej mi to pasuje. Nic dziwnego, że Bell już nie ma siły. W końcu musiała się pociąć. Cóż, szczerze to nawet się tego spodziewałam, lecz niekoniecznie w tym rozdziale. I nie, nie uważam, że wyszedł tasiemiec. Możliwe, że było to trochę długie, zbyt długo zwlekałaś z punktem kulminacyjnym czy jak mu tam. Właściwie to chyba on się już pojawił, ale jak na razie nie jestem tego taka pewna. Nie potrafię połapać się w Twoim opowiadaniu, jeżeli chodzi o takie sprawy. Ale na pewno potrafię je zrozumieć.

Jestem zdania, że wen znowu powraca. Mam wrażenie, że ponownie u Ciebie zagości, ale już tak na stale, do końca Psychodelicznego Raju. Z tego co zrozumiałam chcesz zakończyć mniej więcej na 18 rozdziale? Czy jak? Zrobisz jak uważasz, ale jestem pewna, że nie zrobisz z tego tandety.

Bella powoli się zmienia, nieprawdaż? Przynajmniej mam takie odczucia. Zwłaszcza po tym zdaniu: "To był najpiękniejszy poranek w moim życiu.". Wydaję mi się, że nawet jeżeli nie będzie to happy end, to mimo wszystko nie skończysz opowiadania z nadal narkotyzującą się Bells i szlochającym za nią Edwardem.

Za bardzo nie ma tu czego komentować, ten rozdział był może i słodki, jednak nie poczułam tej słodyczy, jakoś nie potrafię jej poczuć, czytając dzieła z pod Twojej ręki. Nie chcę się powtarzać, ani pisać żadnych bzdetów, dlatego zakończę ten mało wznoszący do opowiadania komentarz. Moja opinia na niewiele się zda, będziesz kierować się własną makówką.

Wierzę, że tego nie zwalisz, właściwie to nawet jestem w stanie napisać, że to wiem.
Pozdrawiam, wela.

ave wena, która już powoli powraca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Czw 13:28, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Z odcinka na odcinek robi się coraz ciekawiej Wink Mam nadzieję, że dasz radę z zakończeniem. Jeśli masz trudności ze zdecydowaniem się czy happy end czy złe zakończenie, to może przedstaw oba? Wink To drugie będzie alternatywą dla pierwszego Wink zawsze jestem ciekawa, kiedy czytam jakieś ffy, jak inaczej mogłaby się skończyć owa historia Wink A w przypadku Twojego opowiadania, jestem baaaardzo ciekawa :D

hm... Co się dzieje z Bellą? Jest opętana, czy tym jej prześladowcą jest głód? (wiem, że nie jest uzależniona Wink) Mam nadzieję, że szybko się tego dowiemy Wink czekamy z niecierpliwością.

Wena, Wena i jeszcze raz Wena :)

Pozdrawiam,

M. :)
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pią 0:59, 10 Kwi 2009 Powrót do góry

UWAGA!

Od dziś PR możecie przeczytać też na chomiku.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Pią 0:59, 10 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
taboo
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: KRK

PostWysłany: Pią 9:09, 10 Kwi 2009 Powrót do góry

Bardzo trudno skomentować Twoje FF. Napisanie samego "to jest cudowne, dawaj więcej" tu nie pasuje. Bo to wcale nie jest cudowne.
To jest straszne, oczywiście pod względem fabuły. Widzę, że chciałaś napisać do bardzo oryginalnego i chylę czoło, bo Ci to wyszło. Jednak Bella i Edward prości nastolatkowie w ogóle nie pasują mi do tych, których ty stworzyłaś w swoim PR. Jeżeli nazywaliby się inaczej, na pewno lepiej odbierałabym ten tekst. Ale masz prawo nazywać ich jak chcesz.
List Belli - to moim skromnym zdaniem jest mistrzostwo. Język zapętlony, filozoficzne rozmyślania, idealnie do niej pasuje. Następne rozdziały też były cudowne i czytałam je z zapartym tchem. Jednak później coś się popsuło i perspektywa Belli wydawała mi się pisana na siłę. Jej rozmyślania nie były już tak gładkie, jakbyś pisała je, bo wiedziała, że tak musi być i kropka.
Rozdział 15 mnie zafascynował chyba bardziej niż te pierwsze. Mam wrażenie, że wróciła Ci tu moc pisania i znów mnie oczarowałaś. Bardzo ładnie opisujesz co się dzieje z Bellą, w pewnych momentach sama czuję się jakbym była nią.
Co do autoagresji, bardzo dobrze, że umieściłaś ten motyw i pokazałaś niektórym, że nie tylko emo sierotki się tną. I że jest to bardzo poważny problem, a nie tylko nowa moda.
Z niecierpliwością czekam na więcej.
taboo :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
darysia...
Człowiek



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska

PostWysłany: Pią 23:04, 10 Kwi 2009 Powrót do góry

Ok, ok. Może i spadłam z księzyca i dopiero teraz się obudziłam,
ale szczerze mówiąc nie miała zbytniej ochoty czytać tego FF. A tak nagle naszła mnie ta chęć i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, w jaki sposób konstruujesz zdania.
Podoba mi się cały dobór słów, i to jak opisujesz emocje, które sa tak naprawdę bardzo głębokie. Masz bardzo szeroki zakres porównań (+)

W tym miejscu podpisuję się do postu wyżej.

Przepraszam, ale ta Bella, jest kolejną "Bella", która ma urażoną psychikę, no bo nie ukrywajmy, ona nie jest w pełni normalna, a zresztą żadna Bella nie może być normalna.

Zaczyna denerwować mnie połączenie tego Edwarda, takiej "cnotki niewydymki" z Bella "dzisiaj się potnę żyletkami". Tak jak napisała już osoba wyżej, oni nie pasują do zwykłych nastolatków, jednak to sprawia, że jest oryginalne.
Czasami też, męczy mnie zbyt długi opis, ale wydaje mi się, ze to kwestia upodobań, więc nie zarzucam Ci tego.

Teraz bedę śledzić to FF i kto wie, może się czegoś sama nauczę, tak przy okazji :)

Czekam na następne rozdzialiki z utęsknieniem

Pozdrawiam

darysia

P.S. Jeżeli coś namąciłam w swojej wypowiedzi, przepraszam, ale dzisiaj nie ma głowy do niczego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez darysia... dnia Pią 23:08, 10 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pon 22:29, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Z racji tego, że nie będzie mnie na forum jakiś czas, daję ten rozdział dzisiaj. Dalej nie wiem, co z kontynuacją PR i czy takowa w ogóle powstanie. Wen się na mnie wypiął, kopnął między oczy i wrócić nie chce. Całkiem możliwe, że zakończę ten ff na etapie niesławnych 18 rozdziałów, które mam napisane. Wrócę do tego kiedyś – może, ale na chwilę obecną czarno to widzę.

UWAGA! Scena erotyczna (nie żeby jakieś porno opisy, bardziej strona duchowa, ale ostrzeżenie musi być).


Za betę dziękuję Cornelie, która mnie wspiera psychicznie i fizycznie (patrz: interpunkcja) od czasu jakiegoś.




~ 16.


BPOV

Był wszędzie. Tak znajomy i obcy zarazem. Drżałam z podniecenia w oczekiwaniu na przyjemność, która miała zaraz wyjść mi na spotkanie. Błagałam każdym gestem, słowem, spojrzeniem, a on torturował moją niepewność. Czułam każdy skrawek jego rozgrzanej skóry, każdym kawałkiem swojego ciała rozciągniętego na białej pościeli w oczekiwaniu na to, co miało nastąpić. Zaciskałam pięści, wbijając paznokcie we wnętrza dłoni. Pod płytkami zbierały się fragmenty wyrwanego naskórka. Zaczynaj!

- Nowa? – szepnął zmysłowo, zsuwając ramiączko żółtej, jedwabnej koszulki wykończonej czarną koronką.
- Specjalnie dla ciebie.

Dopiero zaczynał najpiękniejszy rytuał świata, a ja już mogłam powiedzieć, że był jednym z najlepszych jego wykonawców, a spotkałam w życiu wielu. Byłam gotowa od dawna. To droczenie tylko napędzało kółeczka działające pod skórą, doprowadzając mięśnie i nerwy do wibracji. Nie musiałam odbierać żadnych bodźców. Wystarczyła jego obecność, palący, roztapiający skórę wzrok i ta elektryczność, która była między nami. Przechodzące ładunki przemieszczały się coraz szybciej i zyskiwały coraz większą moc, rozsadzając ciało od wewnątrz, składając je do kupy i trawiąc od nowa, codziennie tak samo, na inne sposoby.
Ogień wypełniał moje żyły. Przenikał, opanowywał, miotał. Od początku do końca, poprzez środek. Zbaczał z wyznaczonych tras, nie stosując się do żadnych reguł. Grał nie fair, nie przejmując się jakimikolwiek konsekwencjami swojego postępowania, całkowicie stawiając na element zaskoczenia. Wygrywał w każdy możliwy sposób, nie dając najmniejszych szans na, choćby chwilową, zmianę sytuacji. Poległam we wszystkich bitwach, a na wygranie wojny nie widziałam sposobności.
Potem był lód. Paraliżował i krępował. Nie pozwalał spojrzeć na nic obiektywnie. Pokonywał płomienie i zamrażał wszystkie płyny. Nie było krwi, potu, łez. Myślałam, że po odebraniu możliwości kontaktowania się ze światem, nie spotka mnie już nic gorszego. Jakże bardzo się myliłam. Wkrótce przestałam czuć siebie. Nie byłam już całością, jedynie zbitkiem emocji, głównie strachu i spokoju, smutku i radości. W rozczłonkowanych cząsteczkach znajdowało się wszystko i nic. Poddałam się. Z gardła wydarł się pierwszy odgłos spełnienia. Paradoksalnie, każda tortura przynosiła przyjemność i satysfakcję.
Kojący, mruczący baryton, twarde mięśnie, miękkie, ciepłe dłonie, długie włosy okalające twarz. Był mój, a ja byłam jego. Nie liczyło się nic poza nami. Jego usta przy moim uchu, na piersiach, brzuchu i coraz niżej. Nie byłam w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Poddawałam się każdej pieszczocie, bezgranicznie ufając instynktom. Nie istniał świat. Wszystko wokół wydawało się nieistotną błahostką w porównaniu z doznaniami, przeżyciami, doświadczeniami, zdarzeniami i innymi epizodami. Syndrom małej jednostki rósł wraz z oczekiwaniami i wyobrażeniami. Znikał i pojawiał się. Czasem wracał i atakował. Uciekał.
Spełniał wszystkie moje najdziksze fantazje. Piórka latały po całym pokoju łaskocząc, podłechtując. Płynący szampan szumiący w głowach. Zmoknięte ptaki wyśpiewywały za oknem pieśni ku chwale życia, chełpiąc się perfekcyjnymi dźwiękami odbijanymi od kropel deszczu, opiewającymi nasze ciała w imię matki natury, dawczyni i bogini ostateczności, wieczności, praworządności i rozpusty. Przygniatał mnie swoim ciężarem, pozbawiał oddechu i szeptał do ucha.

- Królowo Absurdu…

Nie zaniedbywał żadnego skrawka mojego ciała. Pragnął sprawić mi przyjemność z każdej strony i nie oczekiwał nic w zamian. Mężczyzna idealny. Tristanie, pozwól mi być swą Izoldą. Masował, głaskał, pieścił. Musiał mnie wziąć. NATYCHMIAST. Rozpalona do czerwoności zbliżałam się do punktu kulminacyjnego w naszym teatrze cieni i impresji, ale on się wycofał. Nie pozwalał mi skończyć, zaczynając całą grę od początku. Byłam pionkiem, marnym nic nie wartym, podatnym na empirie i przemijanie. Beethoven sztuki miłości fizycznej, strony zwrotnej w punkcie poznawczym. Chciej mnie i pożądaj, władaj i kontroluj. Baw się mną, sobą, nami, a to wszystko z wami.
Po dopalających się świeczkach spływało morze wosku. Gorącą ciecz zebrał palcem, którym wodził wokół moich ust. Na nasze i tak gorące ciała wystąpiły kropelki potu spływające równymi strumykami łączącymi się gdzieś u ujścia. Błagałam o możliwość zlizania chociażby kapki mikstury wyprodukowanej w tym perfekcyjnym ciele, ale on mi nie pozwalał. Pan, władca, monarcha, cesarz, szejk, władyka, szogun… Nie pozwalał.

- Piszcz! – To był rozkaz wydany pociągającym tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Piszczałam.

- A teraz błagaj! – Zacisnął zęby. Mogłam niemal poczuć ocierające się o siebie trzonowce.

A jakże – błagałam. Poniżałam się, upokarzałam, znieważałam, hańbiłam… Dla jego jednego dotyku. Łzy niemal ciekły strumieniami w odruchu bezwarunkowym. Ja – kobieta nierządna, bezwstydnica uliczna, rozpustnica wszeteczna, lafirynda jawno grzeszna, córka Koryntu, ladacznica niebożna – bogini rozpusty. Królowa Absurdu. Pośrodku ogrodu rozkoszy, słodkiego błogostanu, rozkosznego upojenia.

- Proszę! – Moje krzyki rozdzierały niebo, niszczyły wszystko, co napotkały na swojej drodze w nadziei na lepsze, nowe miejsca budowane rękami uciemiężonych.

Zanosił się melodyjnym śmiechem powiewającym nutką grozy. W jego oczach czaiła się groźba. Wiedziałam, że nie wytrzymam ani minuty dłużej. Potrzebowałam całkowitego spełnienia, bezzwłocznie. Mrówki urządzały sobie piknik między mięśniami a skórą. Szerszenie tańczyły tango w czaszce, rozsadzając ją nadmiarem czynników. I on. Wszędzie.
Nie miałam zamiaru czekać. Skoczyłam na niego, oplatając wąskie biodra udami. Widocznie na to czekał, bo postanowił zlitować się nad roztrzęsioną duszą, przynosząc zapomnienie i przyjemność. Jeżeli wcześniej myślałam, że wiem, czym jest zaspokojenie, to właśnie poznałam raj. Arkadia na łonie Abrahama. Zamieniłam się z popiołu w kostkę lodu. Wydawało mi się, że marzyłam o tym od tak dawna, chcąc znaleźć się w danym miejscu i czasie z konkretną osobą przy boku. Każdy ruch był przemyślany, subtelny, wywarzony. Delikatność była jego mocną stroną. Wymijał czułe punkty, unikając wcześniejszego wybuchu kosztem finezyjnych działań. W moim własnym Edenie nie płynął miód i mleko, tylko łzy i smutek. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.
Zmienialiśmy pozycje, doprowadzając się z każdą modyfikacją do jeszcze większych ekscytacji. Ja krzyczałam, wiłam się i piszczałam. On warczał, wył i gryzł. Balansowaliśmy na granicy bólu i przyjemności, nie odmawiając sobie niczego. Byłam na jego rozkazy. Skrupulatnie i stopniowo zaczynał to wykorzystywać. Nie miał pojęcia, że sprawiał mi tym tylko większą satysfakcję wpędzając w zaułek zwany błogostanem.
I wtedy nastąpił koniec. Moje ciało wygięło się w łuk przy akompaniamencie najgłośniejszego warknięcia, jakie kiedykolwiek słyszałam.


EPOV

Zobaczyłem Bellę wijącą się w ekstazie na swoim łóżku. Z przerażaniem zamknąłem drzwi, chcąc oszczędzić tego widoku domownikom. Uklęknąłem przy niej, usiłując wyrwać tę biedną istotę z transu.

- Bello, ocknij się! Proszę! Wstawaj – teoretycznie bezwładne ciało nie reagowało. Wciąż słyszałem przyśpieszone bicie serca i głębokie wdechy.

W co ja się wpakowałem?! Nie byłem psychiatrą, nie wiedziałem, co robić w takich sytuacjach! Panikowałem. Wyrywałem sobie włosy z głowy, zgrzytałem zębami, chodziłem po pokoju, próbując się uspokoić. Ona nie wiedziała o mojej obecności. Była z kimś innym, a ja pełniłem rolę intruza.

- Bello! Wstawaj, proszę! – krzyczałem w przypływie irytacji.

Jej zamglone oczy, roztrzepane włosy, nagie ciało wyginające się w łuk i te odgłosy. Dlaczego to nie ja byłem odpowiedzialny za ten stan?!

- To było najpiękniejsze, co mi się w życiu przydarzyło – szepnęła. Zamknęła oczy, przewracając się na bok i układając ręce pod głową. Zasnęła.

Byłem w szoku. Jak to…? Dlaczego…? Co…? Nie miałem siły myśleć.

- Śpij dobrze, wariatko – pogłaskałem gęste włosy i położyłem się obok anioła.

Wciąż byłem roztrzęsiony po tym, co zobaczyłem, ale najgorszej było za nami. Przynajmniej tak mi się wydawało… Nie śmiałem jej dotknąć. Z przerażeniem obserwowałem blizny na gołym ramieniu. Dlaczego…?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaarolaa28
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tam gdzie sa bezksieżycowe noce

PostWysłany: Wto 0:30, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

To mnie całkowicie zatkało. Kurde to było nieziemskie, nigdy nie czułam nic takiego jak teraz gdy to czytałam. Przeniosłas mnie w zupełnie inny świat. Kurde a Belli nie umiem sobie takiej wyobrazic, może Alicje ale nie Bells spokojna opanowana nieśmiała a tu wijąca sie z rozkoszy na łózku-śniac. Co nie zmienia faktu ze opisałas to niesamowicie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ScaryMary
Dobry wampir



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.

PostWysłany: Wto 8:41, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Omfg.
Nie powiem, że ten odcinek był jednym z najlepszych, bo nie był, aczkolwiek wgniótł mnie w fotel. Naprawdę.
Wszystko to opisałaś w tak piękny, wysublimowany sposób, jednocześnie wtapiając w to agresję i ból - to wszystko wyszło wręcz idealnie. To jak Bella przeżywała całe zajście wstrząsnęłoby niejednym. Srsly, to chyba jeden z lepszych opisów miłości fizycznej (jako takiej =P) na twilightseries. Gratulacje, Ruda, chociaż to tylko moje skropmne zdanie =D
No cóż - ja porozwodziłabym się dłużej nad narracją Edwarda. Przecież tu można było dać TYLE opisów jego emocji! Mnóstwo! No dobrze, zastanawiał się jak, dlaczxego, po co, czemu to nie on, ale czuję niedosyt, nie zaspokoiłaś mnie pod tym względem ; ) Pod względem narracji Belli uczyniłaś to całkowicie. Bo mnie się strasznie podobało i chyba już zawsze podobać się będzie =D Nie będę ukrywac, że czuję ten cholerny brak satysfakcji po zakończeniu. Ja Ci powtarzam i powtarzać będę - musisz bardziej opisywać emocje, bo po pierwsze to opowiadanie tego wręcz wymaga i jest to Twoim obowiązkiem, a po drugie... Nadajesz się do tego idealnie =D Soł, opisy uczuć. Na to postaw ;D Ja wiem, że to dość wyczerpujące, trzeba dużo się zastanawiać, wiele razy używać Backspace'a, ale Ty dasz radę :D Skoro już wiesz czego oczekuje jedna z Twich najwierniejszych czytelniczek, to brać się do roboty maszi pisać następne rozdziały ;D Sama mi tłumaczyłas, że brak weniaka można zwalczyć =P
Tak więc życzę Ci dużo poetyckiej weny, żebyś mi ino w barwne opisy zainwestowała. Amen =)

Mary : *


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
majetta
Człowiek



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)

PostWysłany: Wto 10:16, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

a ja biedna już myślalałam, że coś między nimi się zdarzyło (oj głupia ja:P ) Bardzo zadziwiający koniec!!! Piękne opisy uczuć i cudne porównania:) to co bym tylko mogła skrytykować to króciutki opis przeżyć Edwarda, ale to może rozwiniesz w późniejszym czasie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Wto 11:45, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Oooo :D to było dobre Wink Wiesz Rudaa, nie wiem, jak mam nazwać Twoją twórczość. Stylistycznie to jest potwornie dobre. Świetnie dobierasz słowa i fantastycznie opisujesz sytuację. Niemal można usłyszeć to, jak się zachowują i jakie dźwięki z siebie wydają.
Tekst jest na naprawdę wysokim poziomie i polecałabym początkującym piszącym (takim, jak ja) poczytać takie prace. Można się naprawdę wiele nauczyć.

I jeszcze jedno:
Cytat:
wywarzony


czy to przypadkiem nie pisze się przez 'ż'? Wink

Pozdrawiam.


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Wto 11:46, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Wto 14:10, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

OMG.
Dobre to mało powiedziane.
To jest tak... niesamowicie opisane!
Tylko trochę mi żal Edka.
Przykro mi, że Wen cię opuścił... Jak do dorwę, to wytargam go za uszy i przywlokę do ciebie!
Gdybym jednak go nie spotkała, to bedę baaardzo wdzięczna za 18 rozdziałów twojego dzieła!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Wto 15:32, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Ktoś zaznaczył, że nie był to najlepszy odcinek. Może i nie był, ale i tak kakao zatkało mój pysk. Bardzo dobre opisy, porównania, wszystko to trafione w sedno. Czytając byłam w transie, liczył się tylko napisany przez Ciebie tekst. Możliwe, że nazwałabym ten odcinek najlepszym, gdyby nie fakt, że z premedytacją, w tak krótki sposób owinęłaś odczucia Edwarda. Powinien więcej dramatyzować, za szybko to przeskoczyłaś. Odczułam niedosyt, może to dobrze, może to źle, ale trochę się zawiodłam tekstem Edwarda. Chociaż gdy pomyślę dłużej było to zamierzone - tylko po to napisałaś krótki fragment od strony Edwarda, aby nikt nie myślał, że ten szał, który przeżywała Bella, przeżywał także Cullen.

Ogólnie mówiąc to wielki szacun dla Ciebie, bo powoli powracasz, wiem, wiem, mówisz, że wen Cię kopnął, ale w tym rozdziale jeszcze chyba nie. Takie moje odczucia. Wink

Pozdrawiam, wela;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kirike
Wilkołak



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:58, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Jestem pod wrażeniem.
Już dawno, bardzo dawno nie czytałam czegoś tak dobrego.
Porównania, opisy.. Wszystko...
Naprawdę, niesamowite.
Sama treść jest tak wciągająca, że aż palę się żeby przeczytać kolejny rozdział...


Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin