FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Skazana na cierpienia [NZ] [+16] Rozdział 1-11 20.03.!! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:26, 02 Maj 2009 Powrót do góry

Wasze opowiadanie jest pierwszym, jakie w całości przeczytałam na tym forum. Nie spodziewałam się, że będę nim aż tak zaskoczona... Tak naprawdę, powaliłyście mnie po prostu na kolana. Może będę się powtarzać, w końcu już tyle osób przede mną zostawiło swój komentarz, ale muszę przedstawić Wam swoją opinię.
Mogłabym przyczepić się trochę do stylistyki i interpunkcji, ale nie jestem od tego jakimś specem. Fabuła pomieszana. Trochę Step up, trochę Zmierzchu i szczerze mówiąc, na początku niezbyt mi się to spodobało. Ale teraz akcja zaczyna się rozkręcać i zmieniłam zdanie. Pierwszy raz spotykam się z tak przedstawioną postacią Edwarda, wiecie, on jako "ten zły". Ale nie jest to takie głupie. W końcu nie może być on zawsze taki wspaniały. Zdziwiło mnie też to, że Bella tak od razu mówi Emmetowi, i to całkiem swobodnie, że jest regularnie bita i gwałcona. I że jako sprzątaczka musi usługiwać uczniom szkoły. Chyba że tak do końca nie zna swoich obowiązków... No i Emmet też się niezbyt taktownie zachował. Bella do niego, że ojciec ją gwałci, a on na to, że fajna z niej laska... To co najmniej dziwne, nie sądzicie?
Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
majetta
Człowiek



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)

PostWysłany: Sob 21:06, 02 Maj 2009 Powrót do góry

Jakieś to opowiadanie jest strasznie ''ciężkie''. Duże natężenie nieszczęść i katastrof. Poza tym myślę, że Bella nie przyznałaby się (przynajmniej tak szybko) do swojej niedoli. O takich rzeczach mówi się bardzo ciężko, a tu zaledwie po chwili wyjawia najbardziej zawstydzające rzeczy. I Emmet, który wie o wszystkim z uśmiechem na twarzy mówi, że nic nikomu nie powtórzy.

Na plus natomiast jest postawa Edwarda (tzn nie to, że nie zachowuje się jak ucywilizowany ''człowiek'' Shocked ), ale przynajmniej coś co może wzburzyć czytelnika (bo ta postać Belli - męczennicy jest teraz bardzo popularna). Bogaty bananowy chłopaczek. Mam nadzieje, że w następnych rozdziałach życie go troszkę przytemperuje. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez majetta dnia Sob 21:08, 02 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
message
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:12, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze. Strasznie mnie wkurza (ale pozytywnie) Wasze opowiadanie, a to przez osobę Edwarda. Jestem osobą dosyć wybuchową i do tego wyczuloną na krzywdę. Nie lubię jak ktoś komuś dogryza, jak dzieje się coś co jest niesprawiedliwe. Dlatego jak Bella tutaj taka biedna, a Edward jak ..., się nad nią znęca, to mam ochotę wleźć w Wasze opowiadanie i mu obić tą piękną twarzyczkę. Bo wiem z własnego doświadczenia, jak takie docinki mogą zaboleć. Ładnie wyszła scena z Charlim. Polubiłam Emmetta, jednak nie pasuje mi, że wysłuchał Belli (no i tutaj zagadzam się, że jakoś za łatwo jej to poszło), a po chwili z bananem na twarzy obiecuje, że nikomu nie powie. Mam nieśmiałą nadzieję, że jest dobrym aktorem, a to było sztuczne i już zaciera rączki i rusza z palnem ratowania Bells.
Także, trzymać tak dalej, potraficie zainteresować czytelnika i wywołać emocje. Do tego łatwo się czyta.
Pozdrawiam, m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
K8
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:10, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Zacznę od tego, że niedawno wpadłam na trop tego ff. Nie spodziewałam się, że ktoś może ponownie sprawić, że popadnę w zadumę... "co by było gdyby...".
Dziewczyny macie sporo sympatycznych i zaskakujących pomysłów, które bardzo przypadły mi do gustu.
Niechętnie przyznam, że z początku nie spodobała mi się Bella jako sponiewierana przez ojca nastolatka, wyśmiewana przez rówieśników, sprzątająca w szkole, no i przede wszystkim jakoś nie widzę jej w roli tancerki ;-) ale z kolejnym rozdziałem zaczęła budzić się we mnie ciekawość. I to chyba możecie uznać za osobisty sukces.

Z niecierpliwością czekam na kolejne części.
Życzę dużo weny. I mam cichą nadzieję, że znów mnie czymś zaskoczycie ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 17:26, 14 Maj 2009 Powrót do góry

No to jedziemy, z kolejnymi rozdziałami.xd
Mam nadzieje, że ten rozdział wyjaśni trochę zachowanie Emmeta.Wink

Beta: darysia... Dzięki.;*

Rozdział 5:

EPOV:
(punkt widzenia Emmeta

Gdy wyszedłem ze szkoły tańca, zimny wiatr natychmiast owiał moją twarz i umysł i od razu uświadomiłem sobie, co tak właściwie zrobiłem. Stanąłem jak wryty, nie mogąc do końca uwierzyć w to, co się stało. Laska mi powiedziała, że w domu ją gwałcą i biją, a zamiast zaoferować jej pomoc, powiedzieć, ze kupię jej nowe mieszkanie na drugim końcu świata, żeby Charlie jej nie znalazł, czy choćby nawet zabiję jej ojca, to ja, inteligentny Emmett Cullen, obiecałem, że zawsze może do mnie przyjść i się wyżalić, a ja nikomu nie powiem.

Brawo Emmett!

Gdyby teraz odbył się konkurs na największego idiotę, bez żadnego problemu bym go wygrał! Przegoniłbym tego głupiego Newtona, a nawet Edwarda z jakże ciekawą i interesującą ideą życiową. Z zamyślenia wyrwał mnie wibrujący telefon w mojej kieszeni. Otworzyłem klapkę i zerknąłem na wyświetlacz. Ujrzałem napis "Rose". o cholera! Z tego wszystkiego zapomniałem pojechać do Rosalie. Ciekawe, co niby miałbym jej wtedy powiedzieć?

- Halo? - spytałem dość niepewnie do mojej ukochanej.

- No cześć, kochanie. Gdzie jesteś? Miałeś tu być godzinę temu, coś się stało? - No i niby co dalej? Co ja miałem mówić, do cholery?

No wiesz, Rose, zapomniałem o naszym spotkaniu, bo rozmawiałem z Bellą Swan, o jej życiu. Narawdę Cię przepraszam.

Taa, już to widzę. Rzuciłaby słuchawką i to byłby ewidentny koniec naszego związku.

- Eee... bo coś mi... no wiesz... nie mogłem... bo... - bardzo konstruktywnie, Emmett, gratulacje. - Nie dałem rady, bo... - Właśnie w tym momencie, nad moją głową zapaliła się zielona lampeczka. - Rosalie, źle się czuję, zaspałem, naprawdę nie czuję się na siłach, by dzisiaj do Ciebie pojechać. przepraszam, naprawdę - Powiedziałem zbyt pospiesznie. Było to jednym wielkim kłamstwem, ale miałem nadzieje, że mi uwierzy.

- Och, to może ja do Ciebie przyjadę i zajmę się Tobą. – powiedziała z troską, co oznaczało tylko jedno - połknęła haczyk.
- Nie, dziękuję, kochanie. Położę się wcześniej spać. Nie przejmuj się, do jutra mi przejdzie. – Próbowałem udawać śpiącego i obłożnie chorego, ale słabo mi to wychodziło. Aktorzyna ze mnie marny.
- Na pewno? Wiesz, dla mnie to żaden problem.
- Tak, Rosalie. Na pewno.
- Uff, no to dobrze. Do jutra. Trzymaj się i zdrowiej szybko. Kocham Cię.
- Też Cię kocham. – Zamknąłem klapkę telefonu. Doszedłem do mojego Porsche i skierowałem się w stronę domu.
Gdy przekroczyłem próg przedpokoju, jakieś dziwne odgłosy dobiegające z pierwszego piętra przykuły moją uwagę. Źródłem dźwięku okazała się sypialnia Edwarda. Otworzyłem z impetem drzwi, i zobaczyłem mojego brata w dość dwuznacznej sytuacji. Dwie w pół rozebrane dziewczyny, kleiły się do nagiego torsu Edwarda.
- Co Ty, k***a, młody wyrabiasz! Dałbyś se siana, jest, k***a, środek tygodnia! – Nie wiem, co mnie napadło, takie sytuacje u nas w domu były na dziennym porządku. Chyba po prostu zaczynałem wariować.
- Tatuś przyjechał? – zapytała jedna z nich, nakręcając sobie na palec kosmyk włosów i zaczęła oblizywać usta. Aż niedobrze mi się zrobiło na ten widok.
- Zamknij się! – wrzasnął mój brat prosto w jej twarz.
Miałem już dość tego dnia. Za dużo wydarzeń. Odwróciłem się i trzasnąłem drzwiami. Chciałem jak najszybciej dojść do mojego pokoju i po prostu zasnąć zanim zrobiłbym coś głupiego. Gdy wreszcie się w nim znalazłem, rzuciłem się na łóżko, nie przejmując się ściąganiem ubrania, butów czy zrobieniem czegokolwiek. Chciałem mieć tę dobę już za sobą.

Wczorajszy dzień zaliczał się do tych najgorszych w moim życiu. Dalej nie mogłem wybaczyć sobie tego, jak zachowałem się w stosunku do Belli. Pomyślałem, że dzisiaj ją przeproszę za wczorajsze zachowanie. Konsekwencje tego będą bardzo wielkie, no, ale cóż takie życie. Gdy mijałem Bellę na korytarzu i już zbierałem się w sobie, aby wyrzucić z siebie przepraszającą regułkę, którą wymyśliłem w drodze do szkoły, ona, przez dosłowny ułamek sekundy popatrzyła mi w oczy i delikatnie potrząsnęła przecząco głową. Miało to chyba oznaczać „Wczorajszej rozmowy nie było”, i pospiesznie odeszła ode mnie. Z jednej strony cieszyłem się, że uniknę kłótni z przyjaciółmi, z drugiej, było mi głupio. Czułem się jak ostatni ku***. To, co robiłem, zalicza się do największego debilizmu świata. Moje rozmyślania przerwał dzwonek na lunch. Udałem się na poszukiwania moich przyjaciół. Nie musiałem długo szukać, siedzieli jak zwykle za szkołą. Dołączyłem jako ostatni. Wszyscy byli jacyś dziwni. Po dłuższej dedukcji doszedłem do wniosku, że są wkurzeni, a nawet można powiedzieć, że wk***eni.
- No siemka, wszystkim! Coś się stało? Umarł ktoś? – Podszedłem do Rose, aby się z nią przywitać, a ona, najzwyczajniej w świecie, odsunęła się ode mnie. Uniosłem pytająco brew i przeleciałem wzrokiem po wszystkich zebranych. Mój wzrok utkwił na Edwardzie.
- Tak, Emm, dużo się stało! Masz i patrz! – Rzucił w moją stronę wypchaną kopertę. Powoli otworzyłem pakunek. To, co zobaczyłem nie mogło być prawdziwe! Na zdjęciach byłem ja z Bellą, podczas naszej wczorajszej rozmowy. Kompletnie nie widziałem, co mam zrobić. Byłem tak wkurwiony, że gdybym uderzył w tym momencie w ścianę, bez problemu legła by w gruzach.
-To nie jest tak jak k***a myślicie. – Wysyczałem przez zęby, ręce odruchowo zacisnąłem w pięści, by przypadkiem nie wyładować swych emocji na kimś innym.
- A niby, k***a, co? Zadajesz się z tą pizdą. Przerzucasz się na nic nie warte sprzątaczki? Wybieraj. Albo my, albo ona. Dwóch naraz się, k***a, nie da. – Edward powiedział to z taką złością, że jeszcze trochę, a sam bym się go wystraszył. Popatrzyłem w kierunku Rose, po jej policzku popłynęła pojedyncza łza. Czułem się jak ostatni sk****el, wiedząc, że to wszystko przeze mnie.
- Rose, proszę… - Nie dała mi dokończyć.
- Nie, Emm. Dość, że wolisz ją ode mnie, to wczoraj mnie jeszcze okłamałeś! Myślałam, że nasz związek to coś poważnego, ale jak widać myliłam się! Kochałam Cię, a Ty… - Po tych słowach rozkleiła się na dobre i zaczęła szlochać. Chciałem do niej podejść, przytulić, lecz nogi odmówiły mi posłuszeństwa. – Zapomnij o nas. – Odwróciła się i pobiegła przed siebie. Na początku nie dochodziło do mnie, co powiedziała. Stałem jak wmurowany w ziemie.

Zapomnij o nas.

W końcu dotarł do mnie sens jej słów. Nie zastanawiając się dłużej pobiegłem za nią. Dogoniłem ją dopiero na głównym dziedzińcu. Złapałem mocno za ramiona i zmusiłem, by popatrzyła mi prosto w oczy.
- Rose błagam Cię, wysłuchaj mnie, wszystko Ci wytłumaczę!
- Nie, nie chce Cię znać, nie chcę Cię, k***a, słuchać, rozumiesz?! – wykrzyczała mi prosto w twarz, a po jej twarzy nadal spływały łzy.
- Wiem, że to mogło wyglądać dość dwuznacznie, ale to nie tak jak myślisz, błagam wysłuchaj mnie!
- Dwuznacznie? Ciekawa jestem, co robiłeś wczoraj z tą dziwką, skoro wolałeś ją ode mnie! – Spojrzałem jej w oczy, które były przepełnione bólem, smutkiem i zawiedzeniem.
- Rose, kocham Cię nad życie, bł…. – kolejny raz nie dała mi dokończyć.
- Nawet tak nie mów! Jak możesz mnie kochać, robiąc mi takie świństwo?!
Kompletnie nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Zorientowałem się, że cała szkoła ustawiła się w równym rządku i wpatrywali się w nas, jak ciele w malowane wrota. Na domiar tego, na czele stały największe plotkary szkoły. No super, jeszcze tego mi brakowało!
- No, i na co się, k***a, patrzycie! – Chyba nie zrobiło to na nich większego wrażenia, bo nadal stali jakby nic się nie stało. Już otwierałem usta, mając zamiar powiedzieć im, że jak zaraz nie odejdą, to zrobię z nich marmoladę, gdy nagle stanąłem jak osłupiały.
-No już, k***a, koniec przedstawienia. Wypierdalać do klas i to już! – Te słowa wykrzyczała Bella, tak, ta Bella, z którą wczoraj rozmawiałem. Chyba jej przestraszyli się bardziej niż mnie, bo rozeszli się w mgnieniu oka, a razem z nimi Bella.
- No pięknie, jeszcze Cię, k***a, będzie bronić!
- Rose, dobrze wiesz, że zrobiła to dla nas. Czy możemy iść gdzieś porozmawiać, obiecuję, że wszystko Ci wytłumaczę. – Wahała się przez chwilę, nie wiedząc, co ma zrobić.
- Dobrze, ale wątpię, żeby to cokolwiek zmieniło. – Odwróciła się i poszła, a ja posłusznie ruszyłem tuż za nią.
Gdy weszliśmy w głąb lasu, odwróciła się, skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła morderczym wzrokiem na moja skromną osobę. Usiadłem na konarze, po czym zacząłem pocierać dłońmi twarz.
- No dobrze, to co chcesz wiedzieć? – Oby nie powiedziała wszystko.
-Wszystko. – No cóż, nadzieja matką głupich.
Postanowiłem, powiedzieć jej prawdę. To, co się dzieje w życiu Belli i dlaczego z nią wczoraj rozmawiałem. Wyraz twarzy Rose z minuty na minutę zamienił się na zatroskaną, smutną i zażenowaną. W mojej jakże długiej opowieści zdążyłem ze trzy razy nadmienić o tym, że nie może nikomu powiedzieć, że musi udawać, że o niczym nie wie, a z dziesięć razy powiedziałem, jak bardzo ją kocham i przepraszam za wczorajsze zachowanie.
- Emmett, to ja Cię prze… prze… przepraszam. – Podeszła do mnie, usiadła na kolanach, i zaczęła szlochać w moją bluzę.
- Dobrze, kochanie. Zakończmy już ten temat. – Uśmiechnąłem się do niej ciepło.
- A, słuchaj, może ja bym mogła porozmawiać z Bella, wiesz, pomóc jej w czymś.
- Rose, wiem , że chcesz pomóc, ale zrozum, że ona nie może się dowiedzieć o tym, że Ty wiesz..
- No dobrze. A właśnie, co zrobisz z Edwardem?
- Ehm… no zostaje z wami. Ale tylko ze względu na Ciebie. – Na twarzy mojej ukochanej malowało się tyle miłości i troski.
- Kocham Cię Emmett.
- Ja też Ciebie kocham, Rose. – Pocałowała mnie tak namiętnie, mocno jak za razem delikatnie i ostrożnie.
Wziąłem ją za rękę i poszliśmy na próbę do szkoły tańca. Byliśmy szczęśliwi. Byliśmy razem. I to nam na razie wystarczało.


Wiem, że mogło was zdziwić, lub zdenerwować zachowanie Belli. Ale właśnie o to nam chodziło.[Dlaczego? Dowiecie się w następnym rozdziale.xd] Tak samo może zachowanie Emma w lesie. Chodziło nam o to, że Rose to dziewczyna jego życia, dlatego jej to powiedział.

Pozdrawiamy,
KinGa i Olivia.;*[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 17:43, 14 Maj 2009 Powrót do góry

Hmm...
Chyba nie do końca ten rozdział przypadł mi do gustu. Po pierwsze dwuznacze zdjęcia i cała intryga z nimi związana - to jest już strasznie oklepane. Bardzo.

Pierwsza część mi sie podobała, Emmett wyrzucający sobie jakim jest idiotą - urocze :D Ale w ogóle scenka w pokoju Edwarda. Zdecydowanie mnie to odrzuciło jak i jego późniejsze zachwanie. Chłopak ma poważne kłopoty z osobowością. Tak samo zachowanie Rose. Widzę, ze całkowice zmieniłyście charaktery postaci, ale w zasadzie to zdecydowanie inaczej wyobrażałabym sobie jej reakcję. Po pierwsze co mogła widzieć na zdjęciu, że Emmett przytulał Bellę? Faktycznie to wymaga zerwania, wyrywania włosów i płakania bez możliwości wytłumaczenia się. Niby oni wszyscy są rodziną/ przyjaciółmi, a zachowują się jak jakieś toksyczne stowarzyszenie, nie wiem czy taki był Wasz zamiar, ale mnie to nie ujęło zdecydowanie.
Ciekawa jestem co wymyślicie w następnych rozdziałach ;]
Pozdrawiam i życze weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 18:36, 14 Maj 2009 Powrót do góry

Ok, przeczytałam i właściwie mi się podoba. Zaskoczyła mnie Bella, ale skoro wyjaśnicie jej zachowanie w następnym rozdziale to ok. Sytuacja Emmet:Rose- oklepana, ale przypadła mi do gustu.
Rozdział ewidentnie za krótki! Teraz będę Was torturować pytaniami kiedy następna część. Sytuacja z Edwardem - niesmaczna i jeszcze bardziej dowodzi, jaki z niego skurczybyk (żeby nie napisać inaczej). Brak mu jakichkolwiek uczuć wyższych, nie rozumiem, jak może być genetycznie spokrewniony z Emmetem. Zastanawiam się, czy doczekam się jakiś kwestii Alice i Jaspera. Mam nadzieję, że coś wymyślicie. Cała grupa jest dla mnie jak jakaś sekta, która zabrania komunikowania się z innymi ludźmi poza grupą. Ponadto, wszyscy są cholernie zarozumiali (Edward i Rose) i mają się za władców świata. Mam nadzieję, że stosunek Rose do Belli ulegnie zmianie. W końcu istnieje coś takiego jak babska solidarność.
Co do błędów to znalazłam kilka literówek ale nie chce mi się teraz ich wypisywać.
Napiszcie, kiedy macie zamiar wstawić dalsze rozdziały. Mają być długie a nie takie krótkie liliputy nam serwujecie :)
Życzę weny.

Pozdrawiam.E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Czw 19:09, 14 Maj 2009 Powrót do góry

rozumiem zachowanie Emmeta. W sumie dobrze,że powiedział Rosalie. Ale Bella.. hmm.. znów włącza mi się mały psycholog.. nie realnie ją przedstawiacie troszkę .. :)
mam nadzieję, że macie jakiś pomysł na rozwinięcie jej zachowania aby była rzeczywista..
Czyta sie fajnie, zaskakująca akcja.. Edward zachowuje się jak dupek skończony, ale pewnie zostanie kiedyś nawrócony, i zakocha się w Belli.. taki na razie mam dalszy scenariusz przed oczami..
mam nadzieje, że nie pójdziecie na łatwiznę i nie skończycie wątku z charliem,
Pozdrawiam, weny życzę..
czepialska psycholożka Prudence :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:16, 14 Maj 2009 Powrót do góry

Cieszę sie bardzo z pojawienia się kolejnego rozdzialiku...
Jestem też bardzo zadowolona że Emmet robił sobie wyrzuty z powodu zachowania w stosunku Belli, to było bardzo pozytywne...
Zachowanie Edwarda..masakra...ale szmaciarz
Sytuacja ze zdjeciami naciągana i telenowelowata...to zdecydowany minus...
Czekam na dalszy rozwój akcji...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olicha.xd
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 6:29, 15 Maj 2009 Powrót do góry

...Dzięki za komentarze...;d...

...natępny rozdział powinien się pokazać już w przyszłym tygodniu...ale nie wiedomo co będzie z następnymi być może zrobimy sobie 1 miesięczną przerwę aż do wakacji...;/...no bo sami wiecie zakończenie roku i wogóle...ale to jeszcze nie jest pewne...:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Pią 14:08, 15 Maj 2009 Powrót do góry

Ja żem se wchodze na forum po 3 dniowej przerwie(wiecznosc)i patrze a tu...
NOWY ROZDZIALIK Uwaga
Czy mowilam ze cie kocham ?
Świetne.Poprostu świetne.Jak zwykle z resztą.Dobrze że Rosie wie i że nie jest taka suką.Edward stawia Emmettowi ultimatum jak jakas żona zazdrosna.Ten rozdział był koszmarnie krotki ale nie trace nadzieji ze nastepny bedzie o WIELE WIELE dłuzszy.


Cytat:

...natępny rozdział powinien się pokazać już w przyszłym tygodniu...ale nie wiedomo co będzie z następnymi być może zrobimy sobie 1 miesięczną przerwę aż do wakacji...;/...no bo sami wiecie zakończenie roku i wogóle...ale to jeszcze nie jest pewne...



Ty sobie chyba kpisz Uwaga Prawda ?
Mam nadzieje ze jednak nie bedę musiała czekac do wakacji.

Veny i duuuuzo czasu Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lennie Cullen dnia Pią 14:10, 15 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olicha.xd
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 16:41, 15 Maj 2009 Powrót do góry

...nooo nie wiem nie wiem...:P...ale ja już pracuje na dastępnym rozdziałem i bd może juz na niedziele...:)


...cieszymy się zę się wam podoba...


Olicha.xd & KinGa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zosiunia
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:34, 15 Maj 2009 Powrót do góry

Baaardzo mi się spodobało. :)
Smutne i przykre fragmenty z zachowaniem Charliego. Jakieś malutkie błędy gdzieś zauważyłam, ale już nie pamiętam gdzie.
Niektóre wątki podobają mi się bardziej, inne mniej.
Wielu osobom nie podoba się taki Edward. Ja kocham i uwielbiam niegrzecznego Edwarda!! Twisted Evil
Może nieszczęście Belli mnie nie cieszy, ale podoba mi się cała ta historia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Sob 8:58, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Jestem zachwycona. Pokochałam ten tekst. Jesteście cudowne. Genialnie się spisałyście. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Przykro mi, ale nic konstruktywnego nie wymyślę. Wciąż jestem pod wpływem tego opowiadania, więc jestem nie do końca 'trzeźwa', że tak to nazwę.
Pozdrawiam,
m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anula00
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Sob 12:17, 16 Maj 2009 Powrót do góry

FF naprawde mi sie spodobało
Gdyz lubie jak wszyscy sa ludzmi
Edward nie jest przesłodzonym jak w ksiązce tylko poprostu wredny chłoptaś jak na bogatego przystało
Bella wydaje mi sie że tez pokaze nam troche pazura gdyz zahartowała się przy takim ojcu, tez jest inna niż w ksiązsce
Czy mi sie wydaje czy Rose bedzie inna ta dobra bo zawsze to Alice zauważała że cos nie tak a tu zmiana na Emmetta i Rose,
jak tak to dobrze
Czekam na dalsze rozdziały Weny Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 13:56, 16 Maj 2009 Powrót do góry

No cóż... To FF jest po prostu extra. Zdarzają sie drobne wpadki i błędy, ale w jakim opowiadaniu ich nie ma ?... Fajnie to wszytko rozegrałaś. Co prawda to Emmet postąpił trochę głupio, ze obiecał Belli, że nie będzie się wtrącał itp. a potem wszystko powiedział Rosalie, ale skoro ich związek był przez to zagrożony, to wcale mu sie nie dziwię.
Mam nadzieję, ze Edward da w końcu Belli spokój i przestanie zgrywać macho.
Czekam na nowy rozdział Wink
Pozdrawiam
Kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 19:51, 09 Cze 2009 Powrót do góry

Taaa, powracamy z nowym rodziałem.xd
Na początku przepraszamy, że tak długo nie pisałyśmy, i dziękujemy za komentarze.;d
Bez zbędnych ceregieli daje rozdział.;d

Beta: niedobra darysia... Dzieki.;*

Rozdział 6:

Głupia Izabella – skarciłam się w myślach. Przez własną nieostrożność mogłam wpaść. Właściwie to już wpadłam, ale nie mogłam postąpić inaczej. On groził mi policją, powiedział, że wszystko im powie. Miałam nadzieję, że nie będzie chciał mi pomagać, że zapomni o tym wszystkim i będzie się zachowywał tak, jakby o niczym nie wiedział, jakby nic nigdy się nie stało. Poprosiłam go o to, i szczerze wierzyłam, że dotrzyma tej malutkiej obietnicy. Jeszcze jakby tego było mało, to miał przeze mnie problemy ze swoją dziewczyną. Tłum ludzi i oni w samym środku tego zamieszania. Co prawda, powiedziałam gapiom, żeby wyp****alali do klas, ale to i tak za mało, jak na podziękowanie za dyskrecję. Czułam się okropnie, widząc ból w oczach Emmetta. Co ja narobiłam?! Te myśli kłębiły się w mojej głowie przez wszystkie lekcje, nie pozwalając mi je odpędzić. Towarzyszyły im tylko strach i obawa.
Był piątek, koniec tygodnia szkolnego, dzień jak każdy inny. Po szkole udałam się do szkoły tańca, co prawda sprzątałam sale już przed lekcjami, wyszorowałam podłogi i umyłam okna. Pozostało mi tylko jedno pomieszczenie, do tańców latynoamerykańskich. Na moje szczęście, bądź nieszczęście, nie natknęłam się na nikogo, kto niepotrzebnie uprzykrzyłby mi jeszcze życie. Koło 15.00 usłyszałam kroki i rozmowy na korytarzu. To był znak, że zajęcia z salsy, które prowadzi pan Martin, zaraz się zaczną. Zeszłam na bok, obserwując coraz to nowo przybyłych i zaczęłam myć okna. Emm wszedł razem z Rosalie za rękę, więc chyba już się pogodzili. I Bóg zapłać, to dobry chłopak, potrzebował kogoś, kto będzie go kochał. Zazdrościłam im tej miłości, oni wręcz nią kipieli. Usłyszawszy głos pana Martina, przerwałam na chwilę czyszczenie, aby zobaczyć, co się będzie działo.
- Dobrze, więc słuchajcie! Dzisiaj będziemy się uczyć salsy, po to tu przyszliście. Proszę, dobierzcie się w pary. - Klasa posłusznie wykonała polecenie, Alice z Jazzem, a Edward jak zwykle z Jessicą, która kleiła się do niego jak mucha do lepu, ale on to wyraźnie ignorował. Naprawdę nie rozumiałam tego chłopaka, albo chce, żeby wszystkie dziewczyny na jego widok wzdychały i mdlały, a jak jakaś posunęła się trochę dalej to on ją odpychał. Chyba sam nie wiedział, czego w życiu mu potrzeba. – Proszę, panowie chwytacie partnerkę na wysokości łopatki, a wy panie, połóżcie rękę na ramieniu partnera. A teraz, panie robią krok w prawy, a panowie w lewy bok. Dobrze. Teraz krok podstawowy, panowie robią krok w tył, a panie w przód, teraz oboje dwa razy w prawo i trzy w lewo. Edward i Jessica, jesteście świetni.
- Ma się te zdolności – mówiąc to popatrzył na mnie tym swoim perfidnym wzrokiem. No i co on sobie niby myślał, że niby ja tańczyć nie umiem? Jak by tylko zobaczył, to ciekawe, co by zrobił.
- Edward, nie schlebiaj tak sobie - powiedział pan Martin z uśmiechem na twarzy. - A teraz ustawcie się pod ścianą parami. Tak jest. Proszę na środek pierwszą parę. – Była nią Alice i Jazz. – Pamiętajcie, że teraz wszystko zależy od waszej inwencji twórczej. Emmett, muzykę proszę
- Już się robi - odpowiedział z uśmiechem tak wielkim, aż zdziwiłam się, że skóra na jego policzkach jest jeszcze cała. Puścił “Valeria – rhythm of the night” (http://pauliss483.wrzuta.pl/audio/3c7rRO514Ox/valeria_-_rhythm_of_the_night).
Alice i Jazz tańczyli lekko, a zarazem tak, jakby uprawiali na parkiecie namiętny sex. Byli naprawdę niesamowici. Następną parą był, oczywiście, nie kto inny jak tylko, Edward ze swoją partnerką Jessicą.
- Bello, proszę Cię, przetrzyj podłogę zanim Edward wraz z Jessicą zaczną tańczyć - powiedział do mnie pan Martin. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wykonać jego polecenie. Para weszła na parkiet.
Emmett puścił tę samą muzykę i zaczęli tańczyć w rytm muzyki. Niestety jedyna rzecz, jaką musiałam sama sobie przyznać, był to fakt, że Edward tańczył tak nieziemsko, jakby był z innej planety. Robił z Jessicą co tylko chciał, a ona jak mu się całkowicie oddała. Poruszał się niezwykle zmysłowo i delikatnie. Oddawał się całym sobą muzyce. Odwróciłam się i poszłam w stronę drzwi, chcąc opuścić salę, gdy nagle usłyszałam gruchot. Odwróciłam się automatycznie i moim oczom ukazał się piękny widok, Jessici, leżącej na podłodze. Podbiegłam do niej jak najszybciej, ale stał przy niej już pan Martin i oglądał jej stopę.
- Ała! Moja noga!!!
- Jessico, tylko spokojnie - powiedział pan Martin, po czym zaczął dalej oglądać jej nogę. – Hym… - zadumał się. - To wygląda na złamanie, ale musimy zadzwonić na pogotowie, żeby zrobili ci badania - Powiedział z pełnym opanowaniem. – Bello, proszę idź zadzwonić na pogotowie.
- Już idę - Odpowiedziałam, odwróciłam się i poszłam do telefonu, słysząc za sobą głos Jessici.
- To wszystko jej wina! Ona zrobiła to celowo!
Wyszłam na korytarz. Niby moja wina! Przecież nie zrobiłam tego celowo! A właściwie, to co ja zrobiłam? Podeszłam do telefonu w recepcji i wybrałam odpowiedni numer. Po chwili usłyszałam się jakiś damski głos w słuchawce.
- Halo - spytała uprzejmie kobieta.
- Chciałam wezwać pogotowie do akademii tańca.
- A co się stało?
- Dziewczyna chyba złamała nogę.
- Dobrze, zaraz przyślemy karetkę. Do widzenia.
- Do widzenia - odpowiedziałam i szybkim krokiem wróciłam do sali.


EPOV:

Tańczyłem z Jessicą, kiedy nagle poczułem, jak wyślizguje mi się z rąk i pada z impetem na podłogę. Jakoś specjalnie się tym nie przejąłem, dlatego stałem i patrzyłem, jak histeryzuje, a zarazem uważa, aby się nie rozpłakać, żeby makijaż jej się nie rozmazał. Jak można być, aż tak płytkim?
- Ała! Moja noga!!! – Wokół niej utworzyło się kółeczko z zainteresowanych tym wydarzeniem.
- Jessico, tylko spokojnie. Hymmm… to wygląda na złamanie, ale musimy zadzwonić na pogotowie, żeby zrobili ci badania - powiedział pan Martin, a ja wciąż stałem obok, nic nie robiąc – Bello, proszę idź zadzwonić na pogotowie - powiedział ponownie.
- Już idę - rzuciła i odeszła szybkim krokiem w stronę drzwi. Poruszała się tak lekko i...

Przestań!

Skarciłem sam siebie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Co się ze mną działo?
- To wszystko jej wina!!! Ona zrobiła to celowo!!! - krzyczała Jessica, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Daj spokój Jessica, to nie jej wina – odezwałem się lekko podirytowany tym, że znowu wszystko wyolbrzymia. Ale tak z drugiej strony, co mnie to w ogóle obchodziło?
- Bronisz jej? Edward, to jest sprzątaczką! – Jakbym tego nie wiedział.
- O rany, przestań! To ty zawsze obwiniasz cały świat, jak ci się coś dzieje i to często bez powodu – powiedziałem, próbując zachować twarz. Miała rację, nie wiedziałem tylko, dlaczego to zrobiłem, przecież ona była tylko sprzątaczką. Jednak nie mogłem zaprzeczyć faktom, iż zacząłem się interesować jej skromną osóbką.

Stop!

Jestem Edward Cullen, nienawidzę jej - ale czy naprawdę? Z zamyślenia wyrwał mnie głos Jessici.
- I co teraz z nami będzie? Edward, co z naszymi zawodami?!
- Nic. Wyzdrowiejesz i będziemy ćwiczyć dalej. Proste jak drut – powiedziałem, bo rzeczywiście to takie dla mnie było. Gorzej jak nie wyzdrowieje, to oznacza jedno, albo nowa partnerka, albo nie pojadę na zawody. Cudownie!
- Edwardzie, boję się - powiedziała to i przytuliła się do mojej nogi.
- Przestań. – Śmiejąc się strząsnąłem jej ręce z mojej łydki - Ja miałem złamaną nogę dwa razy i żyję.
- Karetka zaraz będzie. - Na salę weszła Bella. Moja ulubiona sprzątaczka.

Co ja gadam?

Ulubiona sprzątaczka? Nie, nie to się musiało wreszcie skończyć… Miałem na jej punkcie obsesje odkąd zaczęła tu pracować. Interesowała mnie całą sobą, była zamknięta, nie otwierała się przed ludźmi, a jakiś jej sekret sprawiał, że chciałem być tą osobą, która go odkryje. Bella wręcz fascynowała mnie, niby zwykła dziewczyna, a jednak. Ale nie mogłem tego pokazywać. W końcu jestem Edward Cullen, który pomiata ludźmi jak szmatami, tak? Koniec z tym. Nie mogłem pokazać swojej słabości do tej dziewczyny. Sam z resztą nie wiedziałem, czego chciałem.
Z zamyśleń po raz wtóry wyrwał mnie pan Martin…


BPOV:

Weszłam na salę.
- Karetka zaraz będzie – powiedziałam, podchodząc do Jessici.
- Dobrze - powiedział instruktor. Jessica świdrowała mnie wzrokiem, więc wycofałam się pod ścianę. Nagle na sale wkroczyli sanitariusze. Opatrzyli Jessicę, przenieśli na nosze, po czym wywieźli ją z sali. Pan Martin klasnął w dłonie.
- Dobrze, słuchajcie! Macie 15 minut przerwy - powiedział. Wszyscy porozchodzili się po kątach sali, siadając grupkami i prowadząc luźne konwersacje. Postanowiłam, że opuszczę salę, gdy naglę usłyszałam za sobą głos pana Martina.


EPOV:

Bella wycofała się pod ścianę. Po chwili na salę weszli sanitariusze i zaopiekowali się Jessicą, przenieśli ją na nosze i wynieśli z sali. Pan Martin klasnął w dłonie i w końcu powiedział.
- Dobrze, słuchajcie! macie 15 minut przerwy. - Wszyscy porozchodzili się w kąty sali, siadając grupkami. Udałem się w stronę konsoli, gdy nagle ktoś chwycił mnie za ramię.
- Edwardzie, musimy porozmawiać. - To był pan Martin.
- Dobrze - odpowiedziałem i ruszyłem się za nim w stronę wyjścia z sali.
- Więc Edwardzie, sprawa jest poważna, jeżeli Jessica ma złamaną nogę, to możesz się pożegnać z zawodami. Chyba, że znajdziesz sobie jakieś zastępstwo.
- Ma pan kogoś konkretnego na myśli? - Spytałem zaciekawiony.
- Tak, wiesz, myślałem, żeby na dzisiejszych zajęciach towarzyszyła Ci Bella, dopóki nie znajdziemy kogoś innego, słyszałem od pana Anthony’ ego, że całkiem nieźle sobie radzi, więc może by tak spróbować? – powiedział niepewnie i pociągnął mnie w stronę Belli.
- Bello, poczekaj sekundę - powiedział i udał się w jej kierunku. Stałem oszołomiony przez chwilę, po czym poszedłem za panem Martinem. Bella ze mną w parze? Z jednej strony cieszyłem się jak małe dziecko, które właśnie dostało upragnioną zabawkę, a z drugiej, bałem się, że nie sprosta wymaganiom. Faktem było, że byliśmy na dość wysokim poziomie, a ona jak widać nigdy wcześniej nie miała kontaktu z profesjonalnymi zajęciami.

Pamiętaj, jesteś sku****ynem na potęgę!

Powtarzałem sobie w myślach jak mantrę, zanim podszedłem do Belli i instruktora.
- To jak będzie Bello? – Zapytał. Widocznie trochę mnie minęło
- Sama nie wiem. – Trochę zmieszana pokręciła głową. Wglądała tak słodko. Modliłem się, żeby się nie zgodziła, bałem się starcia z nią, twarzą w twarz. Bałem się tego, że nie będę mógł utrzymać swoich emocji na wodzy i przez przypadek okażę jej uczucie, które tkwiło we mnie. Tylko, co to było? Najlepszym wyjściem z sytuacji było udawania zimnego dupka, którym jestem do teraz. Tylko w taki sposób mogłem ukryć to, co się ze mną działo.

Pamiętaj, jesteś największym ch**em na świecie!

Kolejna mantra.
- No Bello, Edward nie jest chyba, aż tak straszny, żebyś nie mogła z nim trochę potańczyć – powiedział, patrząc się na mnie wyczekująco, tak jakby chciał usłyszeć z mojej strony poparcie.
- I co, że niby ona ma ze mną tańczyć? - Zapytałem złośliwie. Chyba ją rozzłościłem, bo jej twarz przybrała jakiś dziwny wyraz. W tamtej chwili na pewno mnie znienawidziła. Wszystko idzie zgodnie z planem, połknęła haczyk, powinno pójść jak z górki.





BPOV:

- Bello, poczekaj sekundę - usłyszałam za sobą głos pana Martina
- Tak? - Zapytałam trochę zdziwiona.
- Słyszałem, że jesteś całkiem niezłą tancerką - stanęłam jak wryta na te słowa, spodziewałam się czegoś innego.
- Skąd pan o tym wie? – Zapytałam z nutką zaskoczenia w głosie.
- Wiesz, kiedyś rozmawiałem z panem Anthonym i napomknął mi o tobie to i owo. Może zgodziłabyś się na bycie partnerką Edwarda, dopóki nie znajdziemy kogoś na stałe zastępstwo? - Zapytał i wyczekiwał odpowiedzi już w tym momencie, w tej sekundzie. Niby, co mu miałam powiedzieć?

Ależ oczywiście, marzyłam o tym, odkąd tu pracuje.

Bałam się, że nie sprostam wysokiemu poziomowi zajęć. Z jednej strony spełnienie marzeń, z drugiej - strach i obawa.
- Sama nie wiem - odpowiedziałam trochę zmieszana, kompletnie nie wiedząc, co zrobić.
- No Bello, Edward nie jest chyba, aż tak straszny, żebyś nie mogła z nim trochę potańczyć - mówiąc to popatrzył na chłopaka, wyczekując jakiegoś wsparcia. W końcu chciał ocalić jego karierę i jakoś się temu nie dziwiłam. Już chciałam odmówić, gdy nagle Edward wszedł mi w słowo.
- I co, że niby ja mam z nią tańczyć? - No nie! to było już lekkie przegięcie. Moja nienawiść do niego wychodziła po za granice. Co on sobie, do cholery, myślał? Postanowiłam, że utrę mu nosa po raz pierwszy, od kiedy pracuje w tej szkole tańca, i pokażę, co tak naprawdę potrafię. Strasznie się bałam, że zamiast zemsty, upokorzę się jeszcze bardziej. No cóż, jak walczyć to walczyć, czy w tę, czy w tamte, i tak jestem pośmiewiskiem.
- A co? Boisz się, że tańczę lepiej od ciebie? - Zapytałam kpiąco dość głośno. Wokół nas zebrała się grupka ludzi, a oczy Edwarda zrobiły się jak dwa wielkie spodki.
- Wyobraź sobie, że nie mam się, czego bać - powiedział z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- A może chcesz się przekonać? - Podeszłam do niego bliżej. Poczułam się trochę niepewnie. Musiałam się przełamać, jednak musiałam też uważać, żeby nie pokazać czegoś niezamierzonego. Ostrożnie, należało zachować odpowiednią odległość, podeszłam jeszcze bliżej.
- Wyzywasz mnie na pojedynek? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Tak - powiedziałam ostro. - No chyba, że się boisz? - Zapytałam z sarkazmem, teraz to nieźle się wkopałam.
- Emmett, zapodaj muzykę – powiedział, po czym udał się na środek sali.
- Już się robi braciszku. – I salę wypełniły pierwsze takty piosenki „Dirty Dancing – Black Eyed Peas”. (http://markmo.wrzuta.pl/audio/529glFx42sT/black_eyed_peas-dirty_dancing)
Wszyscy zrobili nam miejsce, a pan Martin stanął obok nas, aby się przyjrzeć. Podeszłam do niego. Stanęliśmy przed sobą twarzą w twarz. Czas się z mierzyć. Nie wiele myśląc, zaczęłam tańczyć kroki salsy, które zapamiętałam z lekcji, a raczej z samych obserwacji, on również zaczął tańczyć. Przybliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, aż w końcu nasze twarze dzielił tylko centymetr. Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą położyłam na szyi. W tym momencie, złapał mnie za biodra i poprowadził przed siebie. Zaufałam mu i poddałam się całkowicie. Pozwoliłam, aby prowadził. Zatrzymał się, wziął moje ręce ze swojej szyi i powoli zaczęłam wirować dookoła niego. Założyłam nogę na jego udo - bałam się, czy to nie był za śmiały krok. Ta bliskość przyprawiała mnie o dreszcze. W tym momencie Edward przyciągnął mnie do siebie na tyle blisko, że poczułam jego męskość. Pobudziło to we mnie niepewność, ale musiałam skończyć to, co zaczęłam. Nie chciałam być znowu pośmiewiskiem. Musiałam zacząć normalnie żyć! W tym momencie Edward wygiął mnie do tyłu i przejechał dłonią po piersiach, brzuchu, udach, aż do łydki, którą przytrzymał i odrzucił do tyłu. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i zaczęłam powoli kucać, zjeżdżając rękami po brzuchu i udzie. Wziął ze swojego uda moje ręce i podciągnął mnie od góry tak, że nasze nosy znów się stykały. Odepchnęłam go od siebie i zaczęłam tańczyć kolejne kroki, idąc przed siebie w ostatnie takty muzyki. Wtedy poczułam, że Edward łapie mnie za rękę i przyciąga do swojego torsu, łapiąc mnie za kolano. Wtedy oplotłam jego szyję rękoma, a muzyka się skończyła. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Czułam się jakby mnie zahipnotyzował. Zaczęłam delikatnie zsuwać ręce z jego szyi na klatkę piersiową i poczułam coś dziwnego - Edward zaczął drżeć. Przestraszyłam się, więc czym prędzej odsunęłam się od niego i zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi. Wszyscy patrzyli na nas zszokowani. Nawet pan Martin stał jak słup soli. Po chwili ciszy Edward się odezwał, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku
- To teraz uciekasz, jak Kopciuszek – Powiedział, śmiejąc się. - A co Kopciuszku, boisz się, że źle zatańczyłaś? – Zapytał, zbliżając się do mnie tak, że dzieliły nas nieliczne centymetry. Odsunęłam się od niego.
- Nie pomyślałeś może, że Kopciuszek ucieka od ciebie, bo jak dla niego nie tańczysz wystarczająco dobrze? - Zapytałam złośliwie i powoli udałam się w stronę drzwi, słysząc za sobą krzyk i oklaski, i czując na sobie niewyobrażalnie palący mnie od tyłu wzrok Edwarda. Osiągnęłam cel. Byłam taka szczęśliwa. Od kilku lat nie czułam tego uczucia. Chciałam skakać i krzyczeć. Pokonałam Edwarda Cullena. To, co czułam jest nie do opisania.



EPOV:

Po jej ostatnich słowach stałem jak wryty. Jeszcze żadna dziewczyna nie pogrywała tak ze mną. Tańczyła niesamowicie, tak lekko, jej biodra były idealnie zsynchronizowane z muzyką. Z jednej strony fascynowała mnie, to było pewne, ale z drugiej strony czułem jakby pożądanie. Czyżby to było możliwe? Nie wiem, czym były wywołane te wszystkie uczucia. Ja jej przecież nawet nie znałem. Może się w niej zwyczajnie zakochiwałem? Nie, nie, to nie mogło być prawdą. Przecież ja się nie mogę zakochać. Jestem Edward Cullen, sku***syn nad skur****nami, bez uczuć, bezwzględny ch*j.
- To, co Edwardzie, od jutra masz nową partnerkę, aż do powrotu Jessici - powiedział pan Martin i ciesząc się odwrócił do reszty klasy. - Koniec zajęć na dzisiaj. Dziękuję wszystkim.
Sala zaczęła pustoszeć, a ja cały czas stałem w tym samym miejscu rozmyślając, o mojej nowej partnerce, o tym, co powiedziała, i dlaczego tak postąpiła.


BOPV:

Przez tą całą euforię strasznie się zmęczyłam, więc usiadłam na krzesełku w kanciapie i rozmyślałam nad wszystkim. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 15:30, a zajęcia z hip hopu zaczynały się dopiero o 17:00. Miałam, więc trochę czasu. Mogłam jeszcze przez chwilę nacieszyć się zaistniałą sytuacją. Lecz obowiązki wzywały. Wzięłam miotłę, wiadro z wodą, mopa i poszłam umyć podłogę w sali nr 3.Gdy znalazłam się przed drzwiami, włączyłam swoją mp3, którą dostałam od pana Anthon’ ego. Znajdowały się na niej piosenki poprzedniego użytkownika. Pogłośniłam muzykę na ful, założyłam słuchawki na uszy, weszłam na salę i popatrzyłam na zegarek była dopiero 16:00, więc postanowiłam, że potańczę trochę, zanim ktokolwiek wejdzie na tę salę. Chciałam wyładować całą swoją zbędną energię. Przymknęłam drzwi, odłożyłam rzeczy do sprzątania w kąt, zdjęłam bluzę z przekonaniem, że i tak nikt nie będzie mnie widział. Miałam na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawkiem. Na rękach miałam najmniej siniaków, więc nie musiałam się o nic martwić. Poszłam na środek sali i zaczęłam się poruszać w rytm muzyki. Leciało właśnie „Fatman Scoop – Let’s get Rowdy”.
(http://respev.wrzuta.pl/audio/a30exgv0VRw/fatman_scoop_-_let_s_get_rowdy )
Całkowicie oddałam się tańcu. Podczas wykonywania ruchów myślałam o Edwardzie, o tym, jak zachował się na dzisiejszych zajęciach. Był inny, nie był tym zimnym facetem, którego nic i nikt nie obchodzi. Był taki... ciepły, opiekował się mną, nie pozwolił bym upadł, prowadził mnie. Wkładał w to tyle miłości i serca. Na ten krótki moment zniknęła maska obojętności z jego twarzy, ukazał się prawdziwy Edward. To coś, co widziałam przez chwilę w jego oczach wyglądało na uwielbienie, ale równie dobrze mogło mi się przewidzieć. Nim się obejrzałam skończył się utwór i poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się automatycznie i myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit.





EPOV:

Po zajęciach z salsy mieliśmy zajęcia z jazzu, ale po tej całej sytuacji z Bellą, nie miałem ochoty tarzać się po podłodze. Stwierdziłem, że pójdę się zrelaksować i poważnie przemyśleć sprawę z Bellą w sali do hip hopu. Cały czas zastanawiałem się, dlaczego tak szybko odeszła, może ją uraziłem, może zrobiłem coś, czego nie powinienem. Gdy byłem przed salą otworzyłem drzwi z impetem, ale szybko się wycofałem zobaczywszy Bellę i przymknąłem drzwi. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Miałem cichą nadzieję, że mnie nie zobaczyła. Uchyliłem z powrotem drzwi od sali i zobaczyłem, że ma zamknięte oczy, mimo to ruszała się tak wspaniale. Miała słuchawki na uszach, więc pewnie i tak nie usłyszała, jak energicznie wpadłem do sali. Patrzyłem na nią jak na najpiękniejszy obraz na świecie. Po raz pierwszy zobaczyłem mojego anioła w bluzce z krótkim rękawkiem. Wyglądała w niej tak pięknie. Zwykły kawałek materiału, a zdziałał cuda. Podkreślał jej wcięcie w talii i dzięki niewielkiemu dekoltowi, odkrywał szyję, Poczułem, jak w moim ciele zaczynają buzować hormony. Nigdy nie miałem z tym problemów, ale ta dziewczyna wywoływała u mnie uczucia, których sam nie rozumiałem. Kiedy ją widziałem, coś dziwnego działo się w moim wnętrzu. A teraz pożądałem jej, pragnąłem całym sobą, chciałem być blisko niej, mieć ją cały czas przy sobie. Nie wiem, dlaczego, ale czułem, że muszę ją ochraniać, dbać, opiekować się nią. Nim się zorientowałem, znalazłem się przy niej i chwyciłem jej chudziutki nadgarstek, na co ona odwróciła się energicznie. Pewnie ją przestraszyłem. Patrzyła mi w prosto w oczy tymi pięknymi, dużymi, czekoladowymi spodeczkami, zaszokowana cała tą sytuacją. W końcu odezwała się do mnie
- Cc… co, co ty tu w ogóle robisz? – Zapytała, dalej patrząc się na mnie. Cały strach miała wyraźnie wyrysowany na twarzy.
- Sam nie wiem - odpowiedziałem prawie niesłyszalnym głosem. Zapadła cisza. Chciałem stamtąd uciec, ale nie mogłem, wyszedłbym na totalnego idiotę.
- Czy mógłbyś, chociaż puścić mój nadgarstek? - Zapytała cichutko. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że wciąż trzymam jej malutki nadgarstek.
- Tt… tak - mówiąc to puściłem jej rękę i opuściłem wzrok na podłogę. Czułem na sobie jej spojrzenie.
- Edward, czy dobrze się czujesz? - Zapytała zupełnie niespodziewanie. Pokiwałem przecząco głową, w jej głosie było tyle troski, litości.
- Powiesz mi, co się stało? - Zapytała. Popatrzyłem w jej oczy i kiwnąłem, tym razem potakująco, swoim głupim łbem. - Otóż widzisz, kiedy cię widzę, czuję jakbyś mnie opętała. - Tylko zamrugała oczami na to zupełnie szczere wyznanie.
- O co Ci chodzi?
- Nie wiem, co się ze mną dzieję. Kiedy cię widzę, pragnę cię całym sobą, a kiedy cię nie ma, chcę cię jak najszybciej zobaczyć i nie mogę się doczekać następnego dnia, kiedy znowu będę mógł na ciebie patrzeć – w końcu wyrzuciłem to z siebie. Utkwiła we mnie swój wzrok pełen szoku, zaskoczenia i zdezorientowana całą tą sytuacją. Czułem, że jeszcze chwila i nie wytrzymam, że muszę to zrobić. Chwyciłem jej twarz w dłonie i przyciągnąłem do mojej na tyle blisko bym mógł jeszcze raz na nią spojrzeć. Wpiłem się w jej miękkie i ciepłe usta. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie, nie mogłem się od niej oderwać, chciałem być blisko niej i nigdy jej nie opuścić. Ale po chwili poczułem jak odpycha mnie od siebie.
- Bello... ja przepraszam, ja… nie wiem, co we mnie wstąpiło. - Byłem przerażony. Bałem się, że teraz już całkowicie ją stracę. Ale ona nie chciała mnie słuchać, miała łzy w oczach. Co ja najlepszego zrobiłem? - Bello wybacz mi... ja nie chciałem Cię skrzywdzić. - Ale ona wzięła tylko swoją bluzę i wybiegła… Boże, co je zrobiłem?!....


BPOV:

Wybiegłam ze szkoły. Padało. Biegłam przed siebie, cała twarz zamokła mi już od słonych łez. Boże, co ja zrobiłam! Skrzywdziłam go w najokrutniejszy sposób, on zasługiwał na lepsze traktowanie, na osobę lepszą ode mnie. Nie mogłabym się do niego zbliżyć. Zbyt bardzo bałam się, że mogę coś do niego poczuć. Czułam wstręt do siebie, o to jak postąpiłam. Zraniłam go. A wszystko przez Charliego, gdyby nie on wcale, nie byłabym odseparowana od wszystkich, miałabym zwykłą przyjaciółkę, do której mogłabym przyjść w takich chwilach jak ta. Nie wiedziałam, co miałam teraz zrobić. Najlepiej by było, jeśli na zawsze zniknę z życia Edwarda, i Emmetta. Oni nie zasługują na to, żeby ciągle ich okłamywać. Nagle potknęłam się o coś i twarzą przejechałam po trawie. Nie podniosłam się, tylko leżałam, jakbym na coś czekała. Z resztą nie miałam siły na wstanie, nie miałam już siły na nic. Zwinęłam się w kłębek i myślałam, jak czuje się w tej chwili Edward. Pewnie uznał mnie za jakąś wariatkę. Nie zdziwiłabym się, tak bardzo chciałam oddać się jego pocałunkom, zatopić się w jego miękkich ustach. Dlaczego wszystko, za co się zabiorę muszę spi****lić? Taka już jestem, nieudana Bella Swan, która spieprzy wszystko, co nawinie jej się pod nogi. Nie wiem, ile czasu minęło, ale poczułam nasilający się deszcz. Krople wody odbijały się od błota i lądowały na mojej twarzy. Przewróciłam się na plecy i spojrzałam na ciemne chmury zasłaniające niebo.
- Dlaczego ja? – Cicho wyszeptałam, mając nadzieję, że uzyskam odpowiedź.
Wstałam i wyszłam z błota, i ruszyłam w kierunku domu. Weszłam po cichu tylnymi drzwiami i udałam się do swojego pokoju jak najciszej. Zamknęłam się od wewnątrz. Położyłam się na łóżku, które natychmiast wchłonęło ze mnie wodę z błotem, trawą i łzami. Nagle usłyszałam Charlie’ ego. Spojrzałam w stronę drzwi i z lękiem mogłam stwierdzić, że próbuje otworzyć drzwi.
- Bello, otwórz! Mam na ciebie ochotę! Słyszałaś?! Otwieraj te pieprzone drzwi!

Na pewno będzie dziwić was reakcja Edwarda, ta jego szybka przemiana, ale o to nam właśnie chodziło.
Mamy nadzieje, że rozdział się podobał

Pozdrawiamy
KinGa & Olivia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 20:15, 09 Cze 2009 Powrót do góry

Oj bardziej mnie dziwi, że Edward tak szybko wyznał uczucia Belli, niż to że tak nagle zareagował. Cóż miłość tarfia jak grom z jasnego nieba ^^ więc opisanie uczyć Edwarda wyszło Wam bardzo ładnie ^^ Ale nie rozumiem czemu tak od razu wypaplał wszystko Belli. Wydaje mi się, że najpierw powinien jakoś ze sobą walczyć, starać się pokonać swoje uczucia do niej, a nie że nagle uświadamia sobie "o tak zakochałem się i wszystko jej powiem". Tym bardziej, że w Waszym ff jest on wyrywczem wszystkiego co jest ładne i ma piersi, traktuje kobiety przedmiotowo. To mnie trochę dziwi, i mi trochę żal, że aż tak popędziłyście z akcją bo w sumie można było się pokusić na ładny opis walki uczuć Edwarda a nie tak szybko przejść do rzeczy. Ale to jedyna rzecz, która mi się nie podobała. Dobrze wyszło Wam opisanie uczuć Belli i jej reakcji są bardzo na miejscu. Widać, ze z każdym rozdziałem coraz bardziej się staracie i każda kolejna część jest dobrze dopracowana. Czyta się dobrzem błędów nie zauważyłam.
Ach i jeszcze jedno, co prawda nie tańczę salsy, ale miałam okazję być na jedym treningu i mnie uczyli, że krok podstatowy jest taki, że dzieczyna daje prawą nogę do tyłu, potem dołącza do lewej, lewa do przodu i potem wraca, a w ogóle czytając opis tańca Belli i Edwarda miałam wrażenie że to bardziej tango niż salsa, ale to tylko takie moje wrażenie, nie jestem znawcą w tańcach towarzyskich :P
Ale ogólnie mi się podobało i czekam na więcej Wink
Pozdrawiam

Edit:
Ach i jeszcze jedno, czuję się nieco urażona wyznaniem Edwarda, że jazz to tarzenie się po ziemi, bo sama tanczę i wcale tak nie uważam ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Wto 20:27, 09 Cze 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:27, 09 Cze 2009 Powrót do góry

rzeczywiście zdziwiła mnie ta szybka przemiana... Cały czas był zimny i ją obrażał, wściekał się na Emmeta bo to sprzątaczka (choć pewnie po prostu był zazdrosny) a tu nagle ją uwielbia)
Może jest to dziwne dlatego, ze pierwszy raz piszesz z punktu widzenia Edwarda... taka odmiana.
ogólnie ff jest piękny, choć smutny z powodu Belli...
Trochę mi się nie podobał opis ich tańca... jakoś nie podziałało to na moją wyobraźnię (chodzi mi o ich ruchy), ale wierzę, że tańczyli pięknie :)
Poza tym rozdział tak jak poprzednie jest świenty.
WENY I CZASU :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Wto 20:58, 09 Cze 2009 Powrót do góry

Ale ten odcinek po*****.
Najpierw se ubliżają, potem on się w niej zakochuje, mają razem tańczyć on jej wyznaje miłość...Boże jak ten czas leci Uwaga
A Edward to się zachowywał jakby doznał...nie wiem...wpojenia ?
To mnie rozwaliło:

KinGa napisał:
- Karetka zaraz będzie. - Na salę weszła Bella. Moja ulubiona sprzątaczka.

Co ja gadam?

Ulubiona sprzątaczka?


Ogólne wrażenie: Super Uwaga

Piszcie dalej Twisted Evil

Walnięta Lennie Cullen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lennie Cullen dnia Wto 21:01, 09 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin