|
Autor |
Wiadomość |
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Wto 20:21, 13 Kwi 2010 |
|
K8ella, postanowiłam, że tu przyjdę, przyczłapię, przydrepczę. Dziś raczej się doczołgałam, bo jestem nie do życia, a to też dlatego, że jeszcze wczoraj w nocy czytałam Antiditum. Skończyłam na pierwszym rozdziale, nawet bateria mojego laptopa nie pozwalała mi na więcej, ale o to mi chodziło, żeby każda z części była osobna, tak też chcę je komentować, najprawdopodobniej edytując pierwszy post. Nie lubię robić wszystkiego na raz, bo wtedy mam do poruszenia tyle wątków, że zazwyczaj kończy się na połowie tego, co wcześniej przyszło mi do głowy.
Zacznę od tego, dlaczego w ogóle tu przyszłam. Nigdy wcześniej nie miałam takiego zamiaru, nie myślałam nawet, że w najbliższej przyszłości rozpocznę czytanie jakiejkolwiek nowej historii. Oczywiście zaważyła twoja osobowość, stwierdziłam, że jeśli ona jest ciekawa, tak samo będzie i z tym opowiadaniem. Czyli przyciągnęło po prostu przekonanie.
Nie lubię literatury czy filmu science fiction. Zmusiłam się jedynie do Gwiezdnych Wojen, ale powodem był tylko Hayden Christensen. Wolę czytać o problemach realnych, często sięgam o książki poruszające problemy psychologiczne, a bajki zostawiam grzecznym dzieciom.
Nie wiedziałam, po co sięgam, nie wiedziałam, z czym się spotkam. Stało się tak, że widzę tu Avatar. Pisałaś chyba po premierze filmu, nie mam pojęcia, czy obie fabuły mają ze sobą coś wspólnego, ale sama również nie zaprzeczysz, że podobieństwo jest wyczuwalne – nawet dla mnie, osoby, której Avatar nie przypadł do gustu i pominęła połowę filmu. Muszę od razu dodać, nie uważam tego, co napisałam, za wadę. Niczego nie porównuje, takie jest jedynie moje luźne skojarzenie. Jest też kolejna rzecz, która sprawiła, że poczułam, jakbym już wcześniej miała z czymś takim do czynienia. Do końca nie wiem, czy chodzi tu o styl, może realia, ale Antidotum bardzo przypomina mi jeden z moich ulubionych fan ficków. Czytałam go już jakiś czas temu, praktycznie o nim zapomniałam, ale teraz machinalnie sobie o nim przypomniałam.
Od razu zaznaczam, że twoja rzeczywistość, o dziwo, przypadła mi do gustu. Moje kolejne skojarzenie (za bardzo dziś nimi rzucam) to Jetsonowie – ulubiona bajka z dzieciństwa, oczywiście ściśle związana z przyszłością. Może nie do końca taką jej wizją.
Podoba mi się przedstawiony przez ciebie świat – idealny, ale w pewien sposób niesamowicie ubogi – ubogi w ludzi. Wszystko jest wyjątkowo przygnębiające, cała historia owiana jest smutkiem, ale nie wyczuwa się przesycenia.
Ciężko mi już w pierwszym rozdziale opowiadać o postaciach, myślę, że tę kwestię zostawię sobie na później, kiedy wrócę po przeczytaniu kolejnych zaległych części.
Nie pozwolę sobie jednak pominąć kwestii twojego stylu. Przyznam, że w tym wypadku ciężko mi o tym mówić, bo dalej pamiętam o twojej przewadze, moja wiedza płynie jedynie z obserwacji innych tekstów, ale mimo wszystko podzielę się moimi przemyśleniami.
Masz przyjemny styl, wszystko układa się bardzo płynnie, rzadko napotyka się poważniejsze mankamenty. Jest jednak rzecz, która zwróciła moją uwagę i którą postanowiłam poruszyć – mianowicie – jedną małą cechę, która może nie do końca jest wadą, ale może być za to elementem rozpoznawczym. Stosujesz opisy, jest bardzo dużo opisów, można wręcz dotknąć twojego świata, ale niesamowicie mocno w oczy rzucają się czasowniki. Cała treść skupia się na czasownikach, przez co akcja jest dynamiczna, lekko pozbawiona przemyśleń.
Na dziś to wszystko, bardzo ciepło cię pozdrawiam,
mTwil. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Czw 20:38, 15 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
MaRcela14
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:31, 24 Kwi 2010 |
|
Hmm... ja po prostu nie wiem co powiedzieć tzn. napisać .
Pierwsze co zrobię to przepraszam Cię k8ello za to, że tak długo czekałaś na spełnienie mojej obietnicy dotyczącą przeczytania tego rozdziału, ale niestety brakowało mi czasu ;( teraz mogę tylko żałować, że jestem tak głupia i dopiero teraz przeczytałam ten MISTRZOWSKI rozdział!
Hmm.. pierwsza scena po prostu mnie obudziła i wywołała uśmiech na mej twarzy po nieudanym dniu. Twoja wyobraźnia mnie zachwyca i trudno nie być Twoją fanką, bo ją nią jestem. Opisy scen są tak realne, że jestem zdumiona, że amatorka potrafi tak świetnie wszystko do siebie dopasować i napisać to w taki sposób żeby czytelnik zrozumiał i poprawnie zinterpretował daną sytuacje, ty to potrafisz.
W bardzo wyraźny sposób ukazujesz także w swym opowiadaniu, że tak naprawdę wampiry są ofiarami krzywdzonymi przez ludzi, bardzo mi się ta odmiana podoba gdyż zwykle uważano, wampirów za coś złego i groźnego, Tobie udało się pokazać niewinność ukazanego wampira i bardzo mi się to podoba gdyż w pewnym sensie odwróciłaś teorię o wampirach do góry nogami.
Teraz trochę mniej o wampirach, opisywana przez Ciebie bohaterka Amy wydaje się twarda ale z jakiejś strony widać, że jest to bardzo wrażliwa osoba po przejściach której los nie oszczędził , do tej pory uważała wampirów za wrogów ale coś się zmieniło [code]"Potem z zawrotną prędkością Amy poczuła strach, by wreszcie nie zastało jej nic innego jak żal i współczucie dla uwięzionego. Zszokowana tym odkryciem, wybiegła stamtąd, zostawiając za sobą zdumionego Colina.
Teraz stała spocona u siebie, nie rozumiejąc własnego postępowania. Co ze mną, do cholery, jest nie tak?! Zamiast cieszyć się, że w końcu zna prawdę o śmierci rodziców, że wkrótce będzie mogła ukarać winnego, nie potrafiła wymazać z pamięci obrazu konającego wampira. Współczuła mu, miała ochotę szlochać nad jego podłym losem. Ona, Amy Reef, wieczny przeciwnik krwiopijców"
Właśnie w tym fragmencie ukazany jest tak jakby przemiana bohaterki, bardzo mnie to wzruszyło .
Na koniec dodam iż mogę z pewnością powiedzieć że do tej pory jest to najlepszy rozdział z 3 ukazanych.
Czekam na kolejne. Pozdrawiam MaRcela14
|
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez MaRcela14 dnia Sob 15:42, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 16:17, 26 Kwi 2010 |
|
cóż - dotarłam, po bardzo długiej walce z czasem i innymi bóstwami współczesności :)
Cytat: |
Znał mechanizmy obronne ssaków. Wiedział, że w chwilach zagrożenia endorfiny przejmowały kontrolę nad umysłem, budując w wyobraźni fałszywe obrazy, uspokajające wizje, zmniejszające ból i przerażenie. |
bardzo chciałabym wiedzieć czy to informacje sprawdzone... nie dlatego, że sie czepiam, ale dlatego, że ciekawi mnie ich prawdziwość - może kiedyś gdzieś to wykorzystam ^^ :)
a teraz do tematu ... już drugi raz czytałam dziś stos urywanych słów, który mi nie przeszkadzał - a nawet powiem, że nadał charakter scenie... to bardzo miłe i strasznie mi fajnie z tego powodu, choć przyznam, że chciałabym wiedzieć jak to robicie :)
scena erotyczna nie jest dosłowna... więc od razu u mnie plus - nie jest narzucająca sie i wyolbrzymiona... utrzymana w bardzo dobrej proporcji poznania zmysłowego do fizyczności... czuję się uduchowiona dość po tym fragmencie i też mi przyjemnie z tego powodu :)
to nie będzie inteligentny komentarz - przyszło do głowy kirke - trzeba będzie mi wybaczyć :)
generalnie nie bardzo przemówił do mnie fragment, gdy Amy współczuje wampirowi... wiem, że pewnie miałaś problem z uwiarygodnieniem tego... nie do konca wyszło, ale sama nie wiem co można by z tym zrobić, więc się nie czepiam:P
reszta - cudowna... :) ja się tylko zastanawiam co za zaraza faceta złapała ;P alergia na krew? fu :P niestrawność :P
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Sob 1:00, 01 Maj 2010 |
|
Słońce, nadrabiam dzisiaj Ciebie Nie czuj się prześladowana, po prostu zbyt długo zbierałam się do skomentowania "Antidotum", ale nie ma tego złego, prawda? W końcu przyszłam. I nie patrz na porę, jeszcze dobrze funkcjonuję i mam nadzieję, że komentarz też będzie dobry, a co najważniejsze wypasiony, by wena nakarmić.
k8ella napisał: |
Mimo panujących wokół ciemności, jego doskonale przystosowane oczy drapieżnika widziały każdy najdrobniejszy szczegół otaczającej go przestrzeni. |
To raczej moje widzimisię ale podkreślone nie jest potrzebne. Czytelnik wie, o co chodzi.
k8ella napisał: |
Choć, biorąc pod uwagę zmiany jakie w nim zachodziły, |
Po "choć" raczej nie powinno być przecinka, za to powinien przed "jakie".
k8ella napisał: |
Jego ciało, nie tylko nie potrafiło się już bronić, |
Nie powinno być przecinka po "ciało".
k8ella napisał: |
Tak chybabym wyglądał we własnym grobie... |
Jest takie słówko jak chybabym?
k8ella napisał: |
Rany, powstałe wskutek działania srebra |
Przecinka być nie powinno.
k8ella napisał: |
Obawiał się, że wkrótce cieniutkie łańcuszki odetną jak laser, dłonie i stopy od kończyn |
A ten przecinek po laserze? Też nie powinno być.
Więcej nie chcę mi się wypisywać, naprawdę, ale przeszkadzają w czytaniu. przynajmniej mi, ale to może dlatego, że sama jestem betą i jestem na coś takiego uczulona. Ale przechodząc do sedna sprawy, już jak przeczytałam pierwszy rozdział, a ty mi powiedziałaś o swoim pomyślę, byłam bardzo ciekawa tego, jak to wszystko poprowadzisz. Teraz, czytają rozdział drugi, jestem ciekawsza jeszcze bardziej. Podoba mi się twoja wizja, to jak prowadzisz akcję. Samo wprowadzenie do drugiego rozdziału było dość niesamowite, ten opis, naprawdę dobre. A spotkanie władz - tutaj rozumiem zamysł, choć trochę męczyło mnie coś w stylu: powiedział major, dowódca wojsk... a zaraz następny : odparł kapral, kierownik czegoś tam. Nie wszystko na raz, stopniuj wiedzę
Ale zrekompensowałaś mi to momentem między Amy a Nikolsonem xD Epicka scena, naprawdę. Podobało mi się profesjonalne podejście dziewczyny do całej tej sprawy. Podobało mi się, że mimo tego lubieżnego starca, nie dała się, z dumą spoglądając mu w oczy i ścierpiała jego obrzydliwe spojrzenie. Ja wiedziałam, że ona dobra będzie i jest. Same wyniki mówią za siebie. Chciałabym zobaczyć jego minę, gdy o nich przeczytał xD
I moment w jej pokoju. Sen, który zdecydowanie był koszmarem, który towarzyszy jej cały czas. Sam fakt, że musiała to widzieć, a teraz żyje z tą myślą musi być tragiczny. Jest mi z tego powodu smutno, ale z drugiej strony to właśnie to wydarzenie daje jej siłę do walki każdego dnia. Mimo że to była tragedia to miała w sobie jakiś mały promyk nadziei – Amy ma po co żyć, ma po co trenować, ma po co być coraz lepszą w tym co robi.
No i Colin xD Boru, czytając o jego pożądaniu zastanawiałam się, kim może być ten facet. Trochę się zdziwiłam, że to on, ale czemu nie? Dopóki darzy ją uczuciem i nie chce jej krzywdy to jestem za. Zresztą widać, że się o nią troszczy
No a teraz rozdział 3 xD
k8ella napisał: |
nakazujący by skierowała wzrok w górę. |
Po nakazujący powinien być przecinek.
k8ella napisał: |
przesunął po jej rozchylonych wargach, na nagą szyję |
Przecinek do usunięcia
k8ella napisał: |
wtulając twarz w jej pokryty warstewką potu brzuch |
Zaimkoza xD „jej” jest nie potrzebne. Wiemy, o co chodzi xD Dobra, więcej nie, skupiam się na czytaniu.
A więc pierwszy akapit +18 był przyzwoity. Ładnie opisałaś seks. Bez zbędnych słów, bez przesady. Tak lekko i przyjemnie. Nie odrzuciło mnie to bynajmniej, a czasami zdarza się, że właśnie akt cielesny zostaje potraktowany strasznie przez autora, który rzuca słowami zbyt nachalnymi. Tutaj tego nie ma. Wszystko jest wyważone i ładne, spokojne i stonowane. No może nie ich odczucia, ale sam fakt pisania o seksie jest trudny. Łatwo jest przejść przez barierę dobrego smaku. Ty nie przeszłaś. I dlatego się cieszę, bo miło mi czytało się tę scenę
Muszę ci powiedzieć, że szkoda jest mi tego zamkniętego wampira. Naprawdę. Może nie powinno tak być, może powinnam czuć na niego złość. W końcu zabijał ludzi dla przyjemności, dla skosztowania krwi, która w jego wypadku była życiodajna. Ale mimo to nie potrafię. Jest mi go szkoda. Kamerują go i obserwują jakby był zwierzęciem, jakby nie miał własnego życia, jakby był eksperymentem. Studiują go. To jest przykre. Choć z drugiej strony rozumiem ludzi, którzy są mordowani przez wampiry. Ach, moja filozofia się włącza xD
No i moment w pokoju Amy po igraszkach. Coś czułam, że się stanie. Nie spodziewałam się jednak, że Colin powie jej, kto zabił jej rodziców. Cóż, w sumie można powiedzieć, że to dobrze. Ma teraz dziewczyna motywację, prawda? Motywację, żeby misja się powiodła, mogłaby wtedy stanąć z nim twarzą w twarz. Ale z drugiej strony czy to na pewno będzie dobre? Hm. Sama nie wiem. W każdym razie jeszcze ciekawszym zwrotem było to, że więźniem Colina jest stwórca Caleba. To jest ciekawe. I tak jak ja wcześniej współczułam wampirowi tak samo teraz robi to Amy. Nie dziwię jej się. Mimo tego, że jest silną kobietą, potrafi walczyć i skopać tyłek, nadal jest kobietą. A kobiety są wrażliwe, mimo wszystko. I właśnie teraz ta wrażliwość u niej wyszła. Mimo całej nienawiści do rasy wampirów, mimo tego, że je zabija, mimo tego że są jej wrogami. Dobra z niej dziołcha. Naprawdę dobra.
Wiesz, ciekawisz mnie coraz bardziej. Coraz bardziej chcę tę historię poznać. Wciągnęłam się, naprawdę
Nie mogę się doczekać, aż dodasz następny rozdział, bo szczerze mówiąc, ciekawość mnie zżera.
A, i dziękuję Ci, że nie lecisz na łeb na szyję z akcją. Wszystko jest wyważone i dawkujesz informacje dla czytelnika. Robisz tak, że chce poznać dalszą część i z niecierpliwością czeka na kolejny rozdział xD
Ja czekam, więc się pospiesz
Branoc :* |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Sob 1:02, 01 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Pon 20:51, 03 Maj 2010 |
|
K8ella, kochanie, miało mnie tu nie być, miałam zrobić sobie przerwę od czytania, komentowania, ale skoro powiedziałam już, że skończyłam, wolałabym jak najszybciej zostawić tu swoją opinię, nie trzymając Cię za długo w niepewności. Jak to u mnie bywa, po przeczytaniu pierwszego rozdziału zrobiłam sobie długą przerwę. Z reguły przy początkach zawsze tak jest, ciężko na tyle poczuć smak opowiadania, żeby je pokochać, pochłaniać w całości. Przeczekałam jakiś czas, w wolne dni wróciłam do reszty. Oczywiście nie jest tak, że było to wywołane chociażby tym, że mi się nie podobało. Ale dopiero teraz poczułam potrzebę zakończenia sprawy. Nie wiem, jak długi będzie ten komentarz, bo piszę go, jadąc, do tego objadłam się gorących bułek drożdżowych i troszeczkę mnie mdli. ; )
Wyjaśnię na początku kwestię tyczącą się mojego ostatniego komentarza, który, sama nie wiem dlaczego, odebrałaś jako nie do końca pozytywny. Moja opinia na temat Twojej historii jest jak najbardziej pochlebna. Co nieco już sobie wyjaśniłyśmy, ale chcę Cię jeszcze raz upewnić, że jest dobrze. Nie doszukuję się żadnych mankamentów, bo też nie ma ich wiele. Przez to, że jakiś czas temu nauczyłam się w końcu być okrutna i szczera, kiedyś naprawdę tego nie umiałam, xD mówię o wszystkim. Nie po to, żeby kogoś zdołować, a samej się wyładować, ale żeby zwrócić uwagę na to, co nie do końca jest idealne i pozwolić autorowi do tego ideału dążyć. Zdarza mi się być złośliwą, ale nie przy komentowaniu. ; ) Wspominałam ostatnio, że dużo od Ciebie oczekuję. Nie dodałam jedynie, że mnie nie zawiodłaś. Naprawdę dostałam to, na co liczyłam. Praktycznie nie pamiętam już co znaczy złe opowiadanie, bo takich nie czytam, wybieram tylko sprawdzone i tego też się trzymam – tym udowadniam swoje zdanie. Gdyby mi się nie podobało, nie wspomniałabym, że tu byłam i próbowałabym pozbyć się z pamięci wspomnieć z tego traumatycznego przeżycia. Traumy nie było, pojawił się podziw i sympatia. I skoro zaczęłam już o stylu, to chciałam wyjaśnić, o tym też powiem na początku, przechodząc do bieżącego komentarza. Tym razem nie wychwyciłam niczego, co rzeczywiście by mi się nie podobało. Nie jest idealnie, to oczywiste, ale mogę Cię zapewnić, że zdarzało mi się czytać gorsze książki. O czym powiedziałabym, że jestem na nie? Mało uczuć – tekst jest bogaty w opisy, wspominasz o szczegółach, ale to tyczy się jedynie elementów zewnętrznych. To również jest ważne, bo przenosisz nas do innego świata, którego nie znamy, który możemy poznać tylko dzięki Tobie – ale to można pogodzić i liczyłabym na to. A co mam na myśli, mówiąc to? Oczywiście opisy wewnętrzne. Opisy uczuć, przeżyć bohatera. Spraw, żeby ten tekst wnikał też do wnętrza postaci, nie zatrzymywał się jedynie na ich powierzchowności, na tym, że uwięzionemu wampirowi brakuje krwi, a Amy rodziców. Nie pisz o tym wprost, przekaż to nam poprzez emocje bohaterów, nie odkrywaj od razu wszystkich kart. Pokaż zmagania, rozterki, smutek, złość, radość – uczucia, nie tylko konkrety. Hm, to na tyle. ; ) Jeszcze szybciutko kwestia techniczna, kosmetyczna, o której już z Tobą rozmawiałam. Zdarzają się błędy interpunkcyjne, to głównie nadmiar przecinków, które często pojawiają się tam, gdzie być ich nie powinno. Stawiając każdy pojedynczy, sprawdzaj, czy naprawdę jest tam konieczny. Badaj liczbę orzeczeń, upewniaj się, że są to orzeczenia, a nie jedynie imiesłowy przymiotnikowe. Możesz robić to sama, nikt nawet nie musi Cię w tym wyręczać. Nie będę już mówić o niczym więcej, nic tym nie zmienię. Jest ładnie, ale nie perfekcyjnie. Stać Cię na to.
Przechodzę już do treści, na początek to, co lubię najbardziej, co wyróżnia ten tekst od innych. Chodzi oczywiście o rzeczywistość – tak odmienną od naszej, zaciekawiającą. Twój świat jest przerażający, smutny, przygnębiający. Nie wiem, czy chodzi tu o Twoją osobistą wizję przyszłości, ale to pomijam. Jak powiedziałam – obcuję z żyjącymi, martwię się też tylko o siebie, nie o przyszłe pokolenia. Ale ciekawi mnie to. Być może mam w sobie sadystyczne zapędy i podoba mi się taki świat. Nieszczęśliwy, pełen rywalizacji. Ukazujesz coś w rodzaju realizmu, nie przedstawiasz radosnych scen, przynajmniej takie nie zapadły mi w pamięć. Wszystko od razu nacechowane jest nastawieniem negatywnym, pojawiają się nadzieje na zwycięstwo, szczęście, ale na razie świat jest smutny. Dla mnie surowy. Czy to też w ogólnej wizji dotyczącej życia – mieszkanie, cela – czy stosunków międzyludzkich. Postaci są oschłe, oziębłe. Może też stąd brak tak przeze mnie pożądanych uczuć. Skoro już zaczęłam, teraz kilka słów o postaciach – tych głównych. Zastanawiając się nad tym, co chciałabym napisać w tym komentarzu, wypisałam sobie hasła, punkty, mając pomóc mi w uporządkowaniu myśli. Przy Amy wypisałam: czuła, słaba, głęboka i złożona postać. Na początku przedstawiłaś ją jako człowieka-boga. Była nadzwyczajna, odważna, porażająca swoją siłą, wytrzymałością i odwagą. Zaraz potem dałaś ją poznać z kolejnej strony, jako doskonałą kochankę, wrażliwą i pragnącą miłości. Na koniec dodałaś jeszcze jedną cechę – uprzednio się maskującą – strach, niewytrzymałość. Straciła nad sobą panowanie, wypłynęły uczucia, a Amy przestała być bogiem, stała się człowiekiem. Na szczęście – pokazałaś, że ma jednak serce, a jej odwaga to jedynie maska. Można stworzyć bohatera negatywnego, którego czytelnik nie ma polubić. Amy jest zmienna – złożona. Za to gratulacje, takie postaci lubię.
Jeszcze szybko o pozostałych. Zaintrygował mnie Colin. Wydaje się zły, nie gra do końca uczciwie, a to cecha, która potrafi przyciągnąć. Ciekawi też mnie wątek pomiędzy nim a Amy, co z tego będzie, jakie są ich relacje, jak wygląda tam związek, co nim jest, dlaczego się ukrywają. Mnóstwo pytań, na które chciałabym poznać odpowiedź. Jest jeszcze Cleo. O niej zbyt dużo nie wiemy, ale wzbudza sympatię własnym nastawieniem, niesamowicie przyjaznym. Tutaj mogę jedynie powiedzieć, że czekam na kontynuację i rozwianie moich wątpliwości. Nie będę więcej dywagować.
Zauważyłam u Ciebie wielowątkowość. I Nowa rzeczywistość. II Sprawa polityczna. III Romans. IV Przyjaźń. To zaledwie kilka najważniejszych, ale już sprawiających opowiadanie bogatszym. Powiedziałabym, że w chwili obecnej najbardziej ciekawi mnie, co tak naprawdę jest pomiędzy Amy i Colinem, właśnie tym mnie zainteresowałaś. W najmniejszym stopniu trafił do mnie wątek polityczny, odnośnie sprawy pomiędzy wampirami a ludźmi. Jeszcze go nie kupiłam, do końca nie rozgryzłam, liczę, że w końcu pozwolisz mi się lepiej zagłębić i zaangażować.
Kolejna rzecz, o której chciałabym powiedzieć coś więcej, mimo że już o niej wspominałam, to Twoja kreacja wampira. Lubię to, że są one oczywistością. Nie ukrywają się w szarych zaułkach, nie są sprawcami tajemniczych mordów – istnieją, żyją w społeczeństwie. Dalej interesuje mnie to, jak dokładnie przejęli kontrolę nad ludźmi, kiedy i w jaki sposób do tego doszło, dlaczego. Ważną postacią jest uwięziony wampir, poprzez niego ukazujesz również słabość tego gatunku, coś innego niż do tej pory znaliśmy. Zabijanie, strach, sama świadomość – są fajne.
I to już ostatnia sprawa, więcej mówić nie będę, bo zaraz zasnę. Lemon. <3 Był naprawdę cudowny. Delikatny, wyważony, napisany ze smakiem. Szczerze, bałam się, jak będzie to wyglądać w Twoim wykonaniu, ale bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Nie miałam wrażenia, że czytam kolejnego pornosa, pomiędzy zdaniami przelewały się uczucia. Nie zagłębiałaś się w szczegóły, za to jestem Ci ogromnie wdzięczna, bo w moim mniemaniu nie o to tu chodzi, nakreśliłaś atmosferę, ale całość wykończyłaś emocjami płynącymi z serca bohaterki – a nie jej głowy.
Teraz wydaje mi się, że to wszystko, co miałam do powiedzenia. Nie będę się więcej rozwodzić, bo źle się to skończy. ; )
Pozdrawiam serdecznie i ściskam,
mTwil. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Wto 20:13, 04 Maj 2010 |
|
k8ello!
Przepraszam Cię za zwłokę, ale nie potrafiłam się zabrać za czytanie.
No ale... już skończyłam. :D
Obydwa rozdziały byly świetne. Naprawdę bardzo mi się podobały.
Trzeci zakończyłaś w najgorszym momencie. Ciekawi mnie, o czym Amy chce
porozmawiać z Cleo. I oczywiście... Strasznie zainteresował mnie Caleb,
zły wampir, morderca... Ach, pięknie! I jego stwórca... Dlaczego tak źle wyglądał? To jakaś choroba? A może to ze starości?
Pozostaje mi się tylko domyślać.
Twój styl jest ładny, niezmienny, świetnie się czyta Twoje opowiadania. :)
Pozdrawiam Cię i życzę Ci dużo weny, abyś mogła dokończyć Antidotum.
Twoja wierna czytelniczka,
Larissa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sylwunia
Zły wampir
Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 286 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 12:44, 24 Maj 2010 |
|
Co? to juz koniec? ja tu przewijam na druga stronę, a tu dup...
Bardzo ciekawy pomysł. Ten ruch oporu, Elektrownia Ludzka, bardzo to zaskające. Wydarzenia i postaci są nakreślone w bardzo plastyczny sposób, ma się wręcz wrażenie jakby sie ich podglądało, a nie o nich czytało.
Jedyna rzecz jaka mi sie nie podobała to nadużywania słowa lubieżny. Wampir był lubieżny, general Nicholson (tak brzmiało jego nazwisko?) patrzył lubieżnie, Colin też patrzył lubieżnie. Jako czytelnik źle się z tym czuję, że uczucia kochanka Amy stawia się na tym samym poziomie (po przez to słówko "lubieżny"), co uczucia wampira, który mordował ludzi.
Jednakże opowiadanie bardzo mi się podoba i czekam na więcej! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sylwunia dnia Pon 12:44, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Czw 9:41, 03 Cze 2010 |
|
Witam wszystkich w tym okropnie mokrym dniu. Na pocieszenie daję wam nowy rozdział. Mam nadzieję, że spodoba się jako, że troszkę się w nim dzieje.
Dziękuję za komentarze i poganianie. Jesteście cudowne.
Chciałam również podziękować Pernix i niobe za porady dotyczące pewnych aspektów w tym chapie.
Troszkę się boję, jak odbierzecie moją koncepcję.
Nie przedłużając zapraszam.
betowała wspaniała Cornelie (dziękuję ;*)
Rozdział 4
Wątpliwości
- Kiedy ostatnio wychodziłaś z bazy? - spytała rzeczowo Cleo, świdrując ją wzrokiem.
Amy nerwowo przeszukiwała wspomnienia, nie mogąc przypomnieć sobie żadnego wyjścia w ciągu minionego roku. Wreszcie zrezygnowana wzruszyła ramionami, przybierając obojętny wyraz twarzy.
- Tak myślałam – skwitowała koleżanka najwyraźniej niezadowolona. - Ale tak na pewno nie wyjdziesz.
- Coś ci nie odpowiada? - Obruszyła się, spoglądając na swoje bojówki i czarną koszulkę na ramiączkach. Nie widziała w tym stroju nic nieodpowiedniego.
- Na dworze jest zimno. To po pierwsze. A poza tym wyglądasz, jakbyś chciała zostać skonsumowana przez wampira. Świeży kąsek. - Mrugnęła do niej porozumiewawczo.
- O tym nie pomyślałam – westchnęła ciężko, próbując nie myśleć o krwiopijcach, których najwyraźniej dzisiaj spotkają. - Co proponujesz?
- Najlepiej załóż tę czarną bluzkę z golfem i kurtkę ze skóry. Wtopisz się w tłum. - Rzuciła do niej ciuchy z rozkazującym tonem.
Amy jęknęła głośno i powoli zaczęła się przebierać. Już po chwili czuła, że się poci. Zgrzytnęła zębami zirytowana.
- Zaraz się tu ugotuję. Chodźmy.
- Kto by pomyślał, że nasza agentka jest taka chętna do zabawy? - zaśmiała się Cleo zadowolona, że udało jej się wreszcie wyciągnąć koleżankę z bazy. Martwiła się o nią, bo wiedziała, jak trudną misję musiała wykonać za kilka dni. Będzie skazana wyłącznie na siebie, swój szósty zmysł oraz chęć przetrwania, o ile taką posiadała. Czasami obawiała się, że tej ślicznej brunetce brakuje choćby krzty instynktu samozachowawczego. Widziała desperację w zachowaniu, zwłaszcza w trakcie szkolenia. To ją przerażało. Jednak wierzyła, że dzięki misji wróci spełniona i wreszcie zacznie żyć normalnie. O ile życie w takim chorym świecie mogło być normalne.
Pchnęła ją delikatnie w kierunku drzwi i obie wybuchnęły gromkim śmiechem, gdy Amy potykając się o próg, pociągnęła koleżankę za sobą na posadzkę.
- Z taką koordynacją mamy szansę na świetny wynik – jęknęła radośnie, próbując rozmasować obolałe kości. Oczami wyobraźni widziała swoje ciało pokryte sińcami. Świetny początek wieczoru. Miała nadzieję, że nie był to przedsmak wydarzeń, które czekały na nie zewnątrz. Obie podniosły się i, wciąż rozbawione, ruszyły w kierunku głównego wyjścia. Szły szerokim korytarzem wśród ludzi zmierzających w tym samym kierunku, co one, prowadząc cichą rozmowę. Amy zaczęła się zastanawiać, jak wygląda życie poza bazą. Jak zwykli obywatele radzą sobie bez żywności, ciepła, pieniędzy czy pracy. Przynależność do ruchu oporu miała swoje dobre strony. Przytulny kątek za darmo, stała wypłata i odseparowanie od wampirów należały do tych najważniejszych. Mimo że nie była materialistką, doceniała te podstawowe aspekty życia codziennego w podziemiu. Z rozmyślań wyrwał ją niski głos:
- Przepustki, proszę.
Przy wyjściu stał rosły ochroniarz ubrany w czarny kombinezon, ze słuchawką i mikrofonem w uchu, mini karabinkiem przewieszonym przez ramię i paralizatorem przypiętym do skórzanego pasa. Wziął od nich czytniki i z uwagą przyglądał się, gdy ich dane wyświetliły się na ekranie. Przenosił wzrok z komputera na nie i z powrotem, jak gdyby nie wierzył własnym oczom. Amy miała ochotę roześmiać mu się prosto w twarz, ale postanowiła zachować powagę.
- Życzę miłego wieczoru – odpowiedział w końcu z ogromnym uśmiechem, podając im prostokątne karty.
- Dziękujemy – odpowiedziała Cleo swoim czarującym głosem, posyłając mu powłóczyste spojrzenie spod długich rzęs.
Mężczyzna otworzył oczy ze zdumienia i zaczerwienił się.
- Widziałaś? - Amy rozbawiona widokiem szturchnęła koleżankę w żebra, gdy brama wejściowa zamknęła się za nimi z hukiem. - Prawie się zakrztusił.
- No cóż – westchnęła niby poważnie, biorąc ją pod rękę. - Nie zawadzi mieć kolegów przy wejściu. Ale to jakiś nowy, jeszcze go nie widziałam.
Otuliła je chłodna i wilgotna, niezbyt gęsta w tym miejscu, mgła. Świeże powietrze było zdecydowanie przyjemniejsze niż duchota panująca w bazie. Jednak ciemność spotęgowana mlecznobiałym zjawiskiem pogodowym sprawiła, że Amy przystanęła zdezorientowana.
- Magnochód stoi tam – poinformowała rzeczowo mulatka, ciągnąc zdziwioną Reef za sobą. - Dziś nie jedziemy wozem bojowym tylko osobowym. Nie ten sektor.
Podeszły do czarnego VT78 stojącego przy magnetyzatorze.
- Odłącz kable, a ja uruchomię silnik.
Po chwili obie siedziały wygodnie w przestronnym wnętrzu pojazdu, a Cleo na ekranie nawigacji wystukiwała adres klubu.
- Dream Blood? - przeczytała Amy.
- Tam z pewnością nie spotkamy nikogo z bazy, a musimy spokojnie pogadać.
Silnik zawibrował lekko pod nimi, gdy z coraz większą prędkością jechały po torze magnetycznym w kierunku miasta.
***
Napis Dream Blood świecił na różowo światłowodami, gdy znalazły się na tyle blisko, by mgła nie przeszkadzała. Wnętrze knajpy przypominało katedrę z dawnych czasów - wysokie sklepienia sufitów, w oknach witraże przedstawiające scenki rodzajowe z wampirami. Boksy wykonane były z polakierowanego drewna w odcieniu mahoniu. Wszędzie panował półmrok, rozjaśniony nieco chybotliwymi płomieniami nielicznych świec ustawionych na stołach oraz wiszących na rdzawoczerwonych ścianach. Prawdziwy gotyk. Amy wzdrygnęła się z obrzydzeniem, kiedy wciągnęła do płuc duszący zapach wosku i dymu papierosowego.
Gdy usiadła w najbliższej loży, zauważyła, że nie ma tu zbyt wielu klientów. Rozejrzała się niepewnie wokół, nerwowo poszukując podejrzanych osobników, jednak nie zanotowała żadnego krwiopijcy w zasięgu wzroku. Musiała przyznać, że nie potrafiła rozróżnić człowieka od wampira w tym świetle.
Po chwili na stole przed nią pojawił się wysoki kufel z brunatnym, nieco mętnym napojem z bielutką pianką. Uniosła pytająco brew, wlepiając barani wzrok w koleżankę.
- Dawno nie piłaś. Nie możesz zaczynać od mocnych trunków, a piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło – wyjaśniła rzeczowo, najwyraźniej rozbawiona jej miną.
- Powiedz, jak ty to robisz?
- A mianowicie co?
- Wciąż opowiadasz o balangach do rana, alkoholu, po czym zjawiasz się bladym świtem w bazie bez najmniejszych oznak zmęczenia, gotowa do pracy i znęcająca się nade mną.
- To nic takiego. - Machnęła do niej ręką z uśmieszkiem samozadowolenia. - Kwestia wprawy. Poza tym, nie lubię zbyt długo spać.
- Dlaczego nie mieszkasz w bazie?
- Amy – westchnęła zrezygnowana. - Tyle razy już to przerabiałyśmy. A dlaczego ty mieszkasz w bazie?
- Ja nie mam domu. - Opuściła głowę w geście poddania, wyrzucając sobie głupotę. Znowu zaczęła ten temat.
- Wiesz, że to nieprawda – przerwała szybko Cleo, chwytając ją za rękę ciepłymi palcami. - Twój dom zajęli...
Amy jęknęła zirytowana, wyrywając dłoń z uścisku. Spojrzała na nią z wyrzutem, a ona na widok zbolałej miny podniosła ręce w geście poddania.
- Ok. Nie było tematu. - Uspokoiła ją. - Mów, co się stało? Rano wydawałaś się taka roztrzęsiona. Martwiłam się o ciebie, ale wiesz, że w podziemiu nie da się spokojnie porozmawiać. Za dużo wtyczek Nickolsona.
Amy przygryzła dolną wargę, nie wiedząc od czego zacząć.
- Colin powiedział mi, kto zabił moich rodziców i pokazał wampira, na którym prowadzą badania nad szczepionką – powiedziała na jednym wdechu w obawie, że się rozmyśli w połowie zdania.
- Czy on kompletnie zwariował?! - Nie dowierzała mulatka, sugestywnie pukając się w czoło. - Całkiem mu odbija ostatnio. Tak cię stresować tuż przed misją? Zawsze wydawało mi się, że to dupek.
- Wiesz – przerwała jej wywód. - Gdy zobaczyłam tego więźnia, zrobiło mi się słabo. On wyglądał tak przerażająco.
Na samo wspomnienie groteskowej twarzy krwiopijcy przeszedł ją dreszcz.
- Co ja mam teraz zrobić? - zapytała szczerze, czując nadchodzące łzy frustracji.
- Kochanie – pogłaskała przyjaciółkę po przedramieniu, próbując zwrócić na siebie uwagę. - Pamiętaj, że ty podejmujesz decyzje i będzie tak, jak zechcesz. Nikt do niczego cię nie zmusi. Rozumiesz?
Skinęła lekko głową, starając sobie w międzyczasie wyobrazić zamieszanie, jakie powstałoby, gdyby teraz się wycofała. Co by na to powiedział Colin? Ale sam chciał ją odsunąć od misji. Nickolson. Przecież nie mogła przekreślić całego roku własnej pracy, bo zrobiło jej się żal jakiegoś stwora. Z drugiej strony miała wątpliwości.
- Cleo... muszę się dowiedzieć czegoś o tej szczepionce. Wiesz, kto mógłby coś mi powiedzieć?
- Jasne – uśmiechnęła się radośnie, wyciągając messagera z torebki.
Amy upiła niemały łyk gorzkawego napoju i przyglądała się ciekawie poczynaniom koleżanki.
- Tomas? - powiedziała do słuchawki, unosząc brwi, gdy zobaczyła zdziwiony wzrok kobiety. - Możesz się zjawić w Dream Blood?
Coś na kształt ukłucia zazdrości pojawiło się w okolicach klatki piersiowej Reef na myśl o tej dwójce, jako parze. Zaraz jednak zganiła się w myślach za egoizm. W końcu wcześniej go nie chciała. Nie miała prawa wnikać w jego prywatne życie. - Ty i Tomas? - Kręciła niedowierzająco głową.
Cleo wzruszyła ramionami, a jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech, który ozdobił jej oczy radosnymi iskierkami.
- Ty i Colin? - zapytała niby od niechcenia, odbijając piłeczkę.
- Ja byłam pierwsza – żaliła się Amy, ale gdy doszedł do niej sens usłyszanego pytania, zamarła zdenerwowana. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. - Nie wiem, o czym mówisz.
- Nie martw się, Amy. Domyślałam się prawdy od dawna i poza mną nikt inny nawet tego nie podejrzewa. Tylko nie rozumiem, dlaczego się tak ukrywacie? Przez misję? Colin ma problem czy ty?
- Jestem jego podwładną – zaczęła się tłumaczyć, nie będąc pewną, co tak naprawdę ma powiedzieć. - To chyba niestosowne.
- Nie jesteśmy w pracy, to organizacja podziemna – skwitowała Cleo poważnie, wychylając końcówkę swojego różowego drinka. Wstała niespiesznie, pochylając się nad nią. - On rządzi, więc może robić, co mu się podoba. Naprawdę, Amy, nie wciskaj mi tu kitu o zasadach. Zrobił ci pranie mózgu czy co?
Spojrzała wymownie na jej do połowy pełną szklankę i rzuciła przez ramię, odchodząc kocim krokiem:
- Ominiesz tę kolejkę, ok?
- Jasne – mruknęła ponuro, po czym zaciekawiona wlepiła wzrok w obrazek, który właśnie ukazał się jej oczom.
Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Dwa boksy dalej siedziała bardzo sobą zaabsorbowana para. Dziewczyna była troszkę pijana i uśmiechała się zamglonymi oczyma do ciemnowłosego mężczyzny, który lizał jej nadgarstek. Perlisty śmiech odbijał się echem od pustych ścian. Źrenice Amy powiększyły się, gdy zauważyła, że jego język przesuwał się po czerwonej od krwi skórze. Usta i cerę miał bladą, oczy przymknięte i wydawało jej się, że słyszy ciche pomruki wydobywające się z jego gardła. Patrzyła jak zahipnotyzowana, gdy namiętnie kontynuował pieszczoty. Co pewien czas dotykał wargami wnętrza przedramienia, a wtedy, mogłaby przysiąc, że widziała białe zęby wbijające się tu i ówdzie. Jednak blondynka nie protestowała. Wydawała się być zachwycona i najwyraźniej podniecona. Co chwilę wzdychała, odrzucając głowę do tyłu, oblizywała spierzchnięte wargi i spoglądała na towarzysza coraz bardziej oszalałym wzrokiem.
Wtedy pochylił się nad nią i szepnął coś do ucha. Skinęła pospiesznie głową, akceptując cokolwiek zaproponował.
Oboje podnieśli się i obejmując namiętnie, ruszyli w stronę damskiej toalety.
- Tomas będzie za moment – oznajmiła Cleo, siadając po drugiej stronie stolika ze szklanką wypełnioną tym razem błękitnym napojem.
Amy spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem, zastanawiając się, co ma zrobić. Drżała na myśl o scenie, która mogła teraz rozgrywać się za zamkniętymi drzwiami toalety.
- Świetnie – odpowiedziała bez entuzjazmu, czując, że nie jest w stanie usiedzieć w tym miejscu ani sekundy dłużej, martwiąc się o pozostawioną sam na sam z wampirem dziewczynę. Nogi praktycznie same unosiły ją w upragnionym kierunku.
- Zaraz wracam – rzuciła zdawkowo do zaskoczonej mulatki i pomknęła przez salę jak torpeda. Przed samym wejściem przystanęła zdenerwowana, przełykając głośno ślinę. W obawie przed własną reakcją na widok, który mógł za moment ukazać się jej oczom, zaczęła się zastanawiać. Ma krzyczeć? Walczyć z nim?
Gorączkowe rozmyślania przerwał jej dochodzący zza drzwi donośny jęk. Nie czekając ani chwili dłużej, pchnęła drewnianą powierzchnię i z impetem wpadła do środka. Gdy ich zobaczyła, przerażona zakryła ręką usta, czując, że krew nabiega jej do twarzy, pokrywając policzki purpurą.
Dziewczyna była przyciśnięta do ściany tak, że praktycznie wisiała w powietrzu z nagimi nogami obejmującymi zasłaniającego ją wampira. Jego włosy zakrywały jej twarz, gdy najwyraźniej wgryzał się w szyję. Szarpali się gwałtownie, aż do chwili, gdy zaczęła krzyczeć. Nie był to jednak krzyk bólu, ale rozkoszy. Dopiero wówczas Amy zrozumiała, co robiła ta dwójka. Kompletnie zażenowana jęknęła cicho, pragnąc zapaść się w tym momencie pod ziemię. Zanim zrobiła krok w tył, ciemnowłosy obrócił się i czarnymi z pożądania oczami wpatrywał się w nią intensywnie, jak gdyby chciał przejrzeć ją na wskroś. Wstyd wypalał jej czerwone plamy na całej twarzy.
Wówczas zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Zamiast złości na obliczu krwiopijcy pojawił się zmysłowy uśmiech.
- Może się przyłączysz? - zamruczał jak kot, oblizując czubkiem języka nabrzmiałe od pocałunków wargi.
Z wrażenia zakręciło się jej w głowie, a po plecach spłynęła strużka potu. W myślach zapanował kompletny chaos, a ona zrozumiała, że nie wykrztusi z siebie ani słowa. Powoli zrobiła krok w tył, bojąc się, że wywoła atak ze strony mężczyzny. Jednak gdy poczuła pod palcami drzwi, nie namyślając się długo, wypadła z dusznego pomieszczenia i w mgnieniu oka znalazła się na dworze. Nie wiedziała, czy bardziej jej się to podobało, czy była zdegustowana. Opadła na schody, ciężko oddychając. Schowała twarz w dłoniach, jakby chciała odgrodzić się od nękającej ją wciąż wizji splecionych ciał. Czuła się jak kompletna idiotka. Wciąż było jej niemiłosiernie gorąco, a delikatne dreszcze spływały wzdłuż kręgosłupa, aż do głębi brzucha. Coś było z nią nie tak. Reagować w ten sposób na wampira? Wzdrygnęła się zdegustowana.
- Hej! Nie widziałem cię tu jeszcze, ale wydajesz się znajoma, Amy. - Ku całkowitemu przerażeniu rozpoznała aksamitny głos mężczyzny z toalety. A ostanie słowo wypowiedział w taki sposób, że powieki jak na komendę same uniosły się do góry i wpatrywała się teraz w ogromne czarne źrenice otoczone szarymi tęczówkami. Twarz nieśmiertelnego wydawała się jak wyrzeźbiona w marmurze, o doskonałych proporcjach, mocnej szczęce, pięknie wykrojonych ustach oraz prostym, mięsistym nosie. Była zbyt piękna, zbyt idealna – nieludzka.
Mimo że bardzo tego pragnęła, nie mogła odwrócić wzroku połączona dziwną więzią ze stojącym przed nią wampirem. Stwierdziła trzeźwo, że nie okaże mu słabości. Miała w końcu możliwość bezpośredniego kontaktu i musiała to wykorzystać.
- Skoro już znasz moje imię, czy nie było by uprzejme przedstawić się? - Na ustach błąkał się nieśmiały uśmiech, gdy nieco drżącym głosem wypowiedziała prośbę.
- Ależ faux pas. - W jego głosie dało się wyczuć nutkę autentycznej skruchy. Wyciągnął ku niej dłoń, którą bezzwłocznie chwyciła, nie chcąc okazywać niechęci. Ze zdziwieniem stwierdziła, że dotyk skóry nie był nieprzyjemny. Jej temperatura z pewnością nie przywodziła na myśl człowieka, ale nie kojarzyła się z trupem. Stanęli na wprost siebie, gdy uniósł dłoń dziewczyny do ust i złożył delikatny pocałunek, wpatrując się prosto w źrenice. Patrzyła zmieszana na jego poczynania. Dreszcz niepokoju prześliznął się w dół pleców, sprawiając, że nie była pewna, czy to jej się podoba, czy nie jest zdegustowana.
- Christian – szepnął i poczuła na sobie jego oddech. Starał się być czarujący, a ona udawała, że jest pod urokiem takiego zachowania. - Czy mogę zaprosić cię na coś do picia?
- Jestem tu z przyjaciółmi – usprawiedliwiła się, choć w rzeczywistości odetchnęła z ulgą.
- Szkoda – stwierdził, przekrzywiając głowę. - Zatem innym razem.
Nie wyglądał na zmartwionego odmową, ale nie emanował już zmysłowością. Odsunął się delikatnie, jak gdyby nie był pewien, co ma teraz zrobić.
Patrząc mu prosto w oczy, wpadła na genialny pomysł.
- Koniecznie. Będę tu w przyszłym tygodniu. - Zmusiła się do tajemniczego uśmiechu, po czym zostawiła go zdumionego na zewnątrz.
***
- Co dokładnie chcesz wiedzieć, Amy? - Tomas siedział na wprost niej, obejmując umięśnionym ramieniem uśmiechniętą Cleo. Wyglądali razem uroczo, musiała to przyznać. Pasowali do siebie. Nieco ze smutkiem stwierdziła, że nie byłaby dla niego dobra.
- Na jakiej zasadzie działa ten zastrzyk? - Wróciła do rzeczywistości, gdy dojrzała zdziwiony wzrok koleżanki.
- Tak właściwie to nie jest szczepionka, a broń biologiczno-chemiczna. To zantex, pył synomiczny, tworzący zawiesinę z tłuszczem, a rozpuszczający się dopiero w osoczu krwi ludzkiej. Reakcja łączenia zachodzi natychmiast po rozprowadzeniu w krwiobiegu całej dawki. Najnowsza wersja jest o tyle dobra, że nie zachodzi już wypłukiwanie z organizmu w trakcie oczyszczania krwi przez nerki. Oprócz tego zakażone zostają czerwone krwinki, które mutują i osłabiają wampiry.
- Czyli jest to proces nieodwracalny?
- Dokładnie.
- Zatem do końca życia będę bombą zegarową? - Amy zaczynała się denerwować. Palce jej drżały, gdy próbowała poprawić opadający na czoło niesforny kosmyk. - A skąd pewność, że nic mi nie będzie?
- O to nie musisz się martwić. Niszczycielskie działanie zantexu rozpoczyna się, gdy temperatura krwi spadnie do dwudziestu stopni Celsiusza. To jest jego temperatura zamarzania. Wówczas tężeje, zwiększając na stałe objętość dwukrotnie. W ten sposób zarasta wszystkie naczynia krwionośne wampirów, doprowadzając do śmierci głodowej w bardzo szybkim tempie. Oczywiście mówimy tu o pojmowaniu czasu z perspektywy długości życia krwiopijcy. I trzeba przyznać, że jest to śmierć straszna i niezwykle bolesna.
Jakbym nie wiedziała – westchnęła Amy, przywołując teraz już ze zrozumieniem obraz wycieńczonego Unwina.
- Każda nowa porcja krwi prowadzi do kontynuacji procesu zatykania, aż do momentu, gdy wampir nie jest w stanie przełknąć ani kropli. Usycha bez życiodajnego płynu, zamieniając się w żywą mumię.
- Kiedy umiera? - spytała cichutko, próbując przełknąć ślinę. Było jej niedobrze.
- Po około pięciu latach wysycha na popiół.
Jej głowa opadła bezsilnie na ramiona. Czuła się koszmarnie.
- A jeśli moja temperatura spadnie do tego poziomu? - zastanawiała się na głos.
- Jako człowiek tego nie przeżyjesz –odparł spokojnie Tomas. - Jeśli zostaniesz wampirem, skończysz tak, jak reszta.
- Amy. – Głos Cleo brzmiał kojąco. Dłoń koleżanki delikatnie przesuwała się po jej własnej. - Wycofaj się teraz. Nie musisz tego robić.
Mdliło ją z nerwów. Strach zaciskał powoli krtań, aż do momentu, gdy kłucie stało się nie do wytrzymania. Podniosła się gwałtownie, chwyciła mocno za stojący przed nią kufel i duszkiem wychyliła pozostałą w nim zawartość. Wraz z chłodnym napojem, strach spłynął ściankami przełyku do żołądka. Otrząsnęła się lekko, podejmując jedyną decyzję, na jaką było ją stać.
- Muszę wracać – westchnęła tylko, uspokajając bladym uśmiechem zatroskanych przyjaciół, którzy spoglądali na nią ze smutkiem. Nie chciała, żeby martwili się o nią. - No przestańcie się mazgaić, dam sobie radę.
***
Wśliznęła się w przytulną ciemność swojego pokoju, marząc jedynie o tym, by zmyć z siebie zapach klubu. Zamknęła drzwi i już miała zapalić światło, gdy dotarł do niej cichy głos:
- Czekałem na ciebie. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Czw 10:04, 03 Cze 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
martka
Wilkołak
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 19:05, 03 Cze 2010 |
|
Witaj kochana k8ello!
Zachwycona nowym chapikiem spieszę komentować:) Wracasz po przerwie ze świetnym tekstem i muszę powiedzieć, że jest to coraz baardziej profesjonalne piśmiennictwo
Amy ma w sobie takie pokłądy nieuświadomionego lęku, że naprawdę dziwię się, że zdecydowała się wypełnić misję. Ale w gruncie rzeczy na tym polega odwaga i ona ją ma, pomimo tego, co dzieje się z nią w środku. Z pewnością długo była skoncentorwana na zemście, skoro wyjście z przyjaciółką i niechciane uczestnictwo w scenie seksu tak bardzo wyprowadziło ją z równowagi i spowodowało falę nieodgadnionych wrażeń. Mam nadzieję, że niebawem i ona zazna prawdziwego spełnienia , biorąc pod uwagę jej reakcję...
Intryguje mnie jej chęc spotkania z przystojnym Christianem. Czy ma nadzieję, na małe tete- a -tete?? Myślę, że jednak on w jakimś sensie mam jej się do czegoś przydac, bo Amy jest raczej interesowna. Opis działania zantexu - robisz się mistrzynią opisu w stylu Ludluma Obawiam się, że wszystko to dla Amy będzie istotnie niezwykle niebezpieczne, ale też dzięki temu nie pouści nas napięcie ani na chwilę.
Kochana życzę dalszej weny, błągam nie każ czekać zbyt długo
Buziaki |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Sylwunia
Zły wampir
Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 286 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 21:51, 03 Cze 2010 |
|
wydaje mi sie, ze jest to najlepszy rozdzial z dotychczasowych. Rzeczywiscie, cytując za Martką, widać co, raz większy profesjonalizm. Bardzo podoba mi sie opis dzialania szczepionki, zrobilas to w bardzo plastyczny sposób. Gratuluje pomysłu!
Jako czytelnikowi, wydaje mi się to dziwne, ze Amy wspólczuje istotom, ktore zabiły jej rodziców. W ogole nie rozumiem jej skrupułów wobec potworów, które żywią się ludzką krwią i wydaje mi się to naciągane, ale być może masz jakiś ukryty cel, aby opisywać to w ten sposób, więc czekam na ciąg dalszy
Przyczepie się do jednej rzeczy. Oczywiscie jak wiesz nie jestem polonistką, ale uwazam ze zdanie "zwiększając na stałe objętość dwukrotnie" brzmi zle. Uwazam, ze lepiej brzmialo by "na stałe dwukrotnie zwiekszając swoja objętość"
Juz ni emoge sie doczekac nastepnego rozdzialu! Zycze zatem ogromnej weny i szybkosci w klikaniu na klawiaturze |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 18:00, 05 Cze 2010 |
|
cóż... w końcu dotarłam... ale to i tak będzie moje Antidotum na deszcz :P
za co plus:
- za rozbudowywanie systematyczne postaci (czyli przede wszystkim na to, że Amy powoli faktycznie poznaje te stwory i odkrywa, że mają także jakieś pozytywne aspekty - no może całkiem pozytywne to trochę naciągane, ale na pewno nie są tylko negatywnym wyrzutem natury)
- za neologizmy i wszelkie nawiązania do przyszłości (za które swoją drogą podziwiam, bo wiem ile kosztuje wysiłku stworzenie czegoś takiego)
- za biologiczne aspekty, które nakreślasz (szczepionka antywampirowa, która swoją drogą ma powazne podstawy, zeby działaś, wiec chyba warto zapamiętać :P )
- za dialogi, które są lekkie i przyjemne w odbiorze...
za co minus:
- no za to zakończenie - moje biedne skołatane nerwy... (nerwy są skołatane? - cholera... moje już tak :P ) no i jak ja mam teraz iść spać? normalnie muszę się dowiedzieć kim jest on... jak to będzie z Christianem (piekne imie :) )
dziękuję za świetną dawkę fantastyki :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
migdałowa
Wilkołak
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 35 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 12:26, 12 Cze 2010 |
|
Kilka słów na wstępie. Wiem, że jestem bad girl, very bad girl . Ale to wina ostatnich zawirowań pogodowych, musisz mi uwierzyć. Jak lało to nic mi się nie chciało, a jak świeciło słońce, to kończyło się na spaniu w południe. Ale zebrałam się w całość i mimo przeciwności [ głównie lenia i obowiązków szkolnych] dotarłam.
Teraz, opychając się pączkiem, siedzę i odświeżam lekturę ,, Anitodotum''.
Tytuł rozdziału zastanawiający, hmn...
Jedziem z koksem.
Na pierwszy plan rozmowa dwóch koleżanek, znanych ówcześniej - tj. Amy i Cleo. Rozmowa o ciuchach, ale padają ważne kwestie. One mają nam uświadomić, że Amy długo nie wychodziła z bazy i nie do końca jest zorietnowana w aktualnych realiach świata. No i ma misję.
Cleo to dobra kumpela, dba o zdrowie psychiczne przyjaciółki, trzyma nad nią pieczę. Ceni się to, ceni.
Później dostarczasz nam refleksji Amy nad ww realiami. Jej wnioski są doprawdy przerażające.
Wyjście w przepustkami, ciekawe
Nie wiedziałam, k8, że masz taką wyobraźnię. No, wiem, że masz.. ale do rzeczy bardziej cytrynowych
Wracając, fajniuśkie te magnochody, chce prototyp!
DreamBlood knajpka nie z tej epoki. Ładny opis, ale stać Cię na więcej! Znaczy więcej opisów w tej jakości HD.
Kolejna rozmowa, już poważniejsza. Amy mieszka w bazie, zaś Cleo nie. Amy jest sierotą, a jej dom zajęły wampiry, jak mniemam.
Rozmowa schodzi na Colina oraz szczepionkę. Robi się ciekawie.
POźniej temat par. Amy z Colinem ukrywają się, zaś Cleo z Tomasem nie...
Amy widzi cytrynową scenę i od razu ma skojarzenia z wampirem i ofiarą. Nie ma to jak zboczenie zawodowe Fakt faktem nie myliła się do tego, ale pomyliła się do zamiaru. Nie gryzł dziewczyny, bo ją lizał i całował. Więcej z mych ust nie usłyszysz na ten temat
Jej reakcja na wampira jest zastanawiająca conajmniej... czuję, że coś się kroi... czuję to każdą komórką ciała.
Haha, wampir ją zaczepił. Jedziesz po bandzie, k8! Lubie akcje, lubię... mrr..
Christian... ciekawy przypadek. Co z tego wyniknie? Oto pytanie.
Amy mistrzynią ciętej riposty
Ach.
Później opis, miszczoski, szczepionki i zastosowania. świetny, szczegółowy, dokładny. Super I obawy Amy..
Powrót do pokoju i...
jesteś paskudna, k8ello, okropna i wstrętna. Więc masz taki komentarz
Kocham Twe opisy i pomysły. Do kolejnego spotkania.
m. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:12, 13 Cze 2010 |
|
No cóż, nadszedł czas, by w końcu coś od siebie dodać
Bo ja wiem, zła jestem, czytam a nic nie mówię...
No więc, od czego by tu zacząć? Może od tego, że przeczytałam od razu całość, więc odniosę się do niej, a nie do kolejnych rozdziałów.
Każde z tych, tzn. zupełnie autorskich, opowiadań jest dla mnie czymś nowym. Do tej pory raczej myszkowałam wśród FF, a nie zaglądałam do tej części forum... Przyznaję, że czasem ciężko mi przeskoczyć do innych realiów, bo łapię się na tym, że "no halo, a gdzie postaci ze sagi?"
Antidotum rekomendowało kilka osób, znam autorkę z reala, więc zaznajomiłam się z tym opowiadaniem. Musiałam sprawdzić, do czego jest zdolna k8, bo w rzeczywistości wygląda na całkiem grzeczną...
Czytam więc sobie i po drodze zaczynam stwierdzać, że ktoś mnie zrobił w balona Antidotum na pewno nie jest przeciętnym opowiadaniem; tematyka, szczegóły odnośnie bazy, gadżetów, otoczenia - naprawdę świetnie przedstawione. W zasadzie nie mam do czego się przyczepić, bo widać, że z rozdziału na rozdział jest lepiej i ciekawiej. Wierzę, że kejti napisze kolejne super chapy
O ile wrogość Amy w stosunku do wampirów ma swoje uzasadnienie, to nie za bardzo wiem, co teraz będzie z Unwinem. Jak potoczy się jej przyszłość, czy Unwin będzie kluczowym przedstawicielem znienawidzonej rasy? Nie bez powodu padła przecież wzmianka o wyjątkowej więzi między nim a Amy, prawda?
Zakładam, że Amy wykorzysta w jakiś sposób wampira (albo on ją ). No i ten Christian - też podejrzany. Niby nic strasznego nie zrobił, ale jest w nim coś, co każe się go bać...
Lemonki... Taa, już ja wiem, że k8ella ma do nich talent Uprzejmie proszę o nich nie zapominać
Podsumowując: interesująca fabuła, sporo wątków do wyjaśnienia, ciekawi bohaterzy, zgrabnie opisana całość... Wyszło naprawdę ładnie i zachęcająco.
Brawo |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Nie 14:45, 20 Cze 2010 |
|
Napisałam pół komentarza po czym mój badziewiasty telefon się zresetował. Jestem wobec tego podenerwowana, bo muszę od początku improwizować. Do tego ten mały skrzek pyta co pięć minut o McDonalda, więc pracuję w ciężkich warunkach.
Po raz kolejny piszę dla ciebie komentarz, jadąc w aucie. Jedyna okazja, gdzie perspektywą na kilka następnych godzin jest siedzenie i nic nierobienie. Wybacz mi mojego prywata, ale muszę się rozkręcić, żeby potem swobodnie przejść do tematu. Zacznę chyba od ogólnych wrażeń związanych z tym rozdziałem. Wróć. Najpierw jeszcze raz przeproszę za zwłokę, ale naprawdę - gdybyś nie powiedziała, do tej pory żyłabym w przeświadczeniu, że nie mam czego komentować. Tak, teraz mogę już wrócić do moich wrażeń i chciałabym powiedzieć co nieco o tych związanych z samą treścią, jak i sposobem jej przedstawienia.
Zacznę od tego, co wydarzyło się w tym rozdziale. Pojawiła się Cloe, ta Cloe o której ostatnio mówiłam, że jej brakuje, że jeszcze zbyt dużo o niej nie wiem. Trudno jest mi pisać o postaciach, nie należy to do moich ulubionych rzeczy, ale postaram się sklecić o niej chociaż kilka zdań. To, co mogę powiedzieć o niej teraz, bez możliwości ponownego spojrzenia na tekst to to, że nie wyczułam od niej zbyt dużo emocji. Jedyne, co tak naprawdę promieniowało, to dobroć, serdeczność, spontaniczność, ale zabrakło mi czegoś więcej, czegoś o czym być może nawet nie potrzeba było pisać w tym rozdziale, ale dla mnie wyczekiwanego i ważnego. To praktycznie rzecz biorąc dopiero przedstawienie postaci i mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach zaspokoisz mój niedosyt. Chociaż może w końcu powiem, co tak naprawdę mam na myśli. Otóż chodzi mi o jej wnętrze, nie jedynie powierzchowność, to jak zachowuje się przed innymi, ale co siedzi w niej samej. Dostałam to już przy Amy, teraz czekam na coś podobnego.
Wiesz z kim skojarzyła mi się Amy? Haha, ze mną. Ale to dopiero wczoraj. Kiedy po raz kolejny czytałam o jej spotkaniu z wampirem i reakcji na nie, przed oczami stanął mi obraz Edwarda, którego jako dziewczę, które już wyrosło z niego, nie powinnam widzieć i jest to dla mnie już teraz czymś niepoprawnym, chociaż bardzo kuszącym. xD Ach tak. Mój egocentryzm. Wszystko sprowadzam do jednej osoby. xD Ale tak też widzę tę sytuację - coś, na co nie powinno się sobie pozwolić, a mimo to się tego pragnie.
Jejku. Powiem ci, że ciężej mi się myśli bo jestem świeżo po McWrapie. xD Ale już wracam do pisania. Amy tak naprawdę lubię już od kilku rozdziałów. Podoba mi się to, że jest zagubiona, niekiedy przygnębiona - w przeciwieństwie do, jak do teraz, wiecznie szczęśliwej Cloe. Lubię również klimat tej historii, który jest dość specyficzny, odrobinę kojarzy mi się z Dr Who i wiecznym ratowaniem świata od zagłady, atmosferą grozy i niepewności. Czuję, że coraz bardziej zaczynają mi się podobać takie klimaty, chociaż z początku podchodziłam do nich troszeczkę niepewnie. Teraz sama lepiej się już tu odnajduję i nie traktuję tego tako coś nowego i całkowicie dla mnie obcego. Muszę powiedzieć, że jest naprawdę fajnie.
Nie lubię mówić też o zdarzeniach, ale postaram się również i o tym troszeczkę napisać. Scena w knajpie była świetna. To muszę ci przyznać. Idealnie dawało się wyczuć klimat tego miejsca i poczuć, że samemu się tam jest. Ach. Wolę mówić o szczegółach. I oczywiście ciekawa jestem, czy Amy przypadkiem we wrogu nie odnajdzie kogoś ważnego, ale to już później. Hm, na tym skończę ten temat, bo nic mi z tego nie wyjdzie.
Została mi jeszcze ostatnia, dla mnie najważniejsza rzecz - świetność tego rozdziału. Ostatnio nie jestem w stanie skupić na niczym dłużej uwagi. Czytając teksty, skaczę pomiędzy oknami z treścią, sb, gadu, filmem i Bóg wie, czym jeszcze. Tym razem było inaczej i nawet mnie rana to zaskoczyło. Niełatwo mnie zainteresować, a tobie się to udało.
Było pięknie. Wspaniałe. Oby tak dalej.
Pozdrawiam i ściskam
Twilek |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 18:05, 17 Paź 2010 |
|
Ja Cię zabiję, naprawdę.
Przerywać w takim momencie?!?!
Okej, już do rzeczy, choć i tak KK z tego nie będzie.
Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Dawno nie czytałam nic tak dobrego, mówię szczerze.
Masz cudowny styl, umiesz budować napięcie, a twoje postaci są... realistyczne. Jak żywi ludzie, a nie wymyślone istoty.
Fanficki prowadzone w przyszłości są... bardzo tajemnicze, intrygujące, a wampiry to nieludzkie istoty. Ale (wiem, nie powinno się zaczynać zdania od "ale", no cóż, bywa) twój i tak bije wszystkie na głowę.
Nie lubię tutejszych wapirów, w większości, aczkolwiek ludzie są bestialscy (Colin, na przykład).
Pisz dalej, weny, czasu i czego Ci jeszcze potrzeba
Pam<3 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Czw 20:44, 04 Lis 2010 |
|
Cześć, Kejt
Wyczerpana po całym dniu ciężkiej roboty w końcu postanowiłam coś napisać. I tak mam wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam tego wczoraj, tak jak obiecałam, ale wczoraj było ze mną jeszcze gorzej niż dziś, więc gdybym zaczęła pleść głupoty, złóż to na karb mojego złego samopoczucia.
Po raz pierwszy natknęłam się na Antidotum jak miało chyba dwa pierwsze rozdziały i wówczas mi się już spodobało. Dziś jednak musiałam sobie odświeżyć troszeczkę pamięć i przeczytałam za jednym zamachem całość.
No i mnie wciągło, oj wciągło…
Po pierwsze lubię takie klimaty trochę z pogranicza vampires political fictcion. Ty w swoim opowiadaniu ujęłaś bardzo ciekawie podobny temat. Po pierwsze bardzo mi się podoba złożoność postaci. Całe szczęście nie jest tak, że wampiry to są tylko ci źli, a działacze ruchu oporu – ci dobrzy. W Antidotum prawda i fałsz miesza się ze sobą, białe i czarne zlewa się w szarość, a tylko czasem przebłyskuje więcej „jasnej strony mocy”, a czasem przechyla się szala na tę „ciemną stronę”.
Brawo, Kejt za tak wnikliwą analizę w zasadzie współczesnego świata i ludzkich osobowości.
Powiem tak: dziękuję za taki ruch oporu. Banda żądnych władzy i kasy buców, którzy pod sztandarem walki o wolność robią swoje ciemne interesy. Skąd my to znamy??? Nazwa nie czyni z ludzi bohaterów.
Po drugie wampiry: praktycznie nieśmiertelni najzdolniejsi drapieżcy, a jednak mają swoje słabości. Powiem Ci szczerze, że tego uwięzionego wampira było mi po prostu żal (zresztą tak, jak i w końcu głównej bohaterce).
Fascynujące jest to w Twoim opowiadaniu, że tak do końca człowiek nie wie po której stronie ma się opowiedzieć. Na zdrowy rozum po stronie nękanej ludzkości, ale ta „ludzkość” czasem sama pcha się w ramiona (i kły) wampirów. A w dodatku przedstawiasz nam obraz cierpiącego, konającego strasznego krwiopijcy, który wzbudza (przynajmniej we mnie) spore emocje, a główną z nich jest smutek i żal.
Tyle o samej fabule, o samych postaciach, w tym o Amy napiszę, wybacz, innym razem, jak ją bardziej poznam i przeanalizuję.
Kejt piszesz bardzo dobrze. Cały czas miałam wrażenie, że czytam po prostu książkę. Zastanów się czy rozbudować swojej opowieści i wysłać do jakiegoś wydawnictwa. Nie wiem czy czytałaś cykl „Mocarz” Magdy Kozak, ale w Twoim opowiadaniu jest ta magia i niepewność dobra i zła, która towarzyszy jej książkom.
Stworzenie tak niejednoznacznych, barwnych bohaterów, jakich udało Ci się wykreować w Antidotum to prawdziwa klasa sama w sobie. I znajomość psychiki ludzkiej.
Kończę ten swój słowotok, mam nadzieję, że dostrzeżesz w nim mój prawdziwy ukłon w stronę Twojej twórczości.
Ściskam, Bajka. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Śro 20:57, 24 Lis 2010 |
|
Ekhm...
Po długaśnej przerwie wracam z nowym rozdziałem, w którym zmienia się wiele. Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o Antidotum.
beta: Cornelie (dziękuję ;* )
rozdział 5
rok 1264, zamek Lewes
Z okien zamku hrabia Unwin patrzył na panoramę miasta oraz lśniące wody rzeki Ouse. W świetle księżyca wszystko wydawało się piękne i spokojne, zielone łąki na wzgórzach oraz biały klif po lewej, odcięte od zabudowań gospodarczych ciemniejszą wstęgą wody. Jednak ta pozorna cisza wydawała się mężczyźnie ułudna. Odszedł od okna, zabierając z kamiennego parapetu migoczącą w ciemnościach świecę.
Musiał pożegnać się z Galieną. Zszedł krętymi schodami z wieżyczki obserwacyjnej i podążył chłodnym korytarzem wprost do komnat swojej ukochanej. Otworzył drewniane, ciężkie drzwi, które zazgrzytały głośno.
- Kto tu? – Usłyszał drżący głos małżonki.
- To ja, pani – odpowiedział spokojnie, prędko przemierzając ogromny pokój. Podszedł do łoża, postawił świecę na podłodze i odsunął woale.
W subtelnym świetle żółtawego płomienia twarz kobiety na poduszkach wyglądała nieziemsko. Ciemne, nieco rudawe, gęste włosy rozsypane na bieli pościeli podkreślały jej piękno. Wysokie czoło, łagodne łuki ciemnych brwi, prosty nos - znał każdy milimetr na pamięć. Zielone oczy wpatrywały się w niego z troską.
- Panie mój. – Podniosła się nieco, wspierając na łokciach. Poruszała się niezdarnie ze względu na pokaźnych rozmiarów brzuch.
- Nie, nie wstawajcie. – Pochylił się nad nią, całując czule pokryte warstewką potu czoło. Widział to spojrzenie pełne smutku z powodu rozstania. Nie chciał opuszczać swojej połowicy tuż przed rozwiązaniem, ale honor nakazywał stawić się na bitwie pod Evesham. Pojmany król potrzebował wsparcia swych rycerzy. Musieli pokonać buntowników pod wodzą Szymona de Montford, którzy panoszyli się w kraju, rujnując królestwo.
- Wyruszasz już? – Głos się jej załamał przy ostatnim słowie. Nienawidziła każdej wyprawy, którą jako honorowy rycerz musiał odbyć. Zwłaszcza, gdy było to wezwanie do walki.
- Przyszedłem, by spędzić z tobą noc – wyznał, przenosząc wargi na jej rozkosznie pełne usta. Włożył w ten pocałunek cały ogrom uczuć, jakie się w nim kłębiły. Dotyk wywołał dreszcz w obojgu. Słodki zapach lekko spoconej skóry uderzył w nozdrza, sprawiając, że zapragnął mocno tej kobiety.
- Unwinie – wyszeptała bezgłośnie, przylegając niemal całym ciałem do napiętych mięśni mężczyzny. Jakże pragnął uścisnąć ją w namiętnym szale, pokazać jak bardzo kocha swoją małżonkę. Wiedział jednak, że w tym stanie nie było to możliwe.
- Galieno. – Obdarowywał pocałunkami jej mokrą od łez twarz, policzki, zamknięte powieki. – Miłuję cię nad życie.
- I ja ciebie, panie mój.
Wsunął się pod okrywające kobietę prześcieradła, wziął w ramiona i trzymał długo, póki nie zasnęła. Jej spokojny oddech pozwolił mu na chwilę zapomnieć o czekającej go walce. Położył dłoń na wydatnym brzuchu, a po chwili poczuł silne uderzenie pod skórą skierowane prosto w jego palce.
„Mój syn” – pomyślał, zapadając w sen. Na pograniczu marzeń i jawy zdążył jeszcze usłyszeć pohukiwanie sowy. Zrodził się w nim nagły lęk przed czymś, przed przyszłością, ale zanim zdążył zareagować, rozpłynął się we mgle.
***
Cały czas był wściekły. Gniew rozsadzał mu czaszkę. Pulsował pod powiekami, gdy tylko zamykał oczy. Malował czerwone plamy przesłaniające obraz. Dusił aż do utraty tchu. Od chwili, gdy wybiegła, musiał się powstrzymywać, by nie zrobić czegoś głupiego. Tym razem nic nie mogło wymknąć się spod kontroli. Odetchnął głęboko, starając się zebrać myśli. Ona nie zareagowała w odpowiedni sposób, a przecież tak doskonale to zaplanował. Co do minuty wybrał miejsce i czas. Obmyślił pieszczoty, swoje ruchy, jej orgazm, wyznanie. Plan był w każdej mierze doskonały, a jednak okazał się kompletnym fiaskiem. Nie odezwała się do niego przez cały dzień. Okazało się, że wyszła z bazy ze swoją nierozłączną koleżanką, nie pytając o zgodę, nie dając znaku życia. Najgorzej przyjęła spotkanie z wampirem. Widział, jak rozpada się na kawałeczki, wpatrzona w rozkładającego się krwiopijcę. Chciał wzbudzić w niej obrzydzenie, gniew, by miała siłę na walkę z Thortonem. Nie spodziewał się jednak, że zobaczy u niej współczucie. To zdecydowanie nie zmierzało w kierunku, którego by oczekiwał. Musiał działać błyskawicznie, by naprawić własne błędy. Od rana obserwował poczynania wściekłej Reef. Śledził każdy ruch i rozmowę, co nie było trudne ze względu na doskonały system podsłuchu, którego założenie osobiście zaplanował i dopilnował.
Nie mógł doczekać się wieczoru, gdy pójdzie do niej i sprawi, że znów będzie krzyczeć jego imię. Wreszcie nadszedł upragniony moment. A teraz siedział na łóżku, gniotąc w spoconych dłoniach koszulkę, w której zawsze spała. Podniósł skrawek materiału do góry, by zaciągnąć się niesamowitym zapachem kobiety. Już po sekundzie poczuł, jak cała krew spływa w dół. Pożądał jej, pragnął tak mocno, że wydawało się to szaleństwem. Wciąż w uszach brzmiały zimne słowa ojca:
Nie wolno ci z nią być…
Nagle usłyszał, jak drzwi uchylają się powoli, a Amy wsuwa się cicho do środka. Obrzucił ją szybkim spojrzeniem. Mógł stwierdzić, że była zmęczona, zanim zobaczył jej twarz.
- Czekałem na ciebie. – Wzdrygnęła się na dźwięk męskiego głosu. Westchnęła zrezygnowana.
- Colin. Padam z nóg – oznajmiła, kierując się prosto do łazienki, a po drodze zdejmując części garderoby i rzucając je niedbale na podłogę.
Zanim weszła do środka, przystanęła na chwilę. Przytuliła twarz do zimnej ściany, zastanawiając się, co powiedzieć, żeby sobie poszedł. Nie chciała z nikim rozmawiać. Pragnęła jedynie zmyć z siebie wszystko i choć na chwilę zapomnieć o tym, co czekało ją następnego ranka. Widząc jego minę, spodziewała się nieprzyjemnej dyskusji. Wreszcie stwierdziła, że nic nie powie. Postanowiła nie zwracać na niego uwagi, całkowicie pochłonięta myślami.
Nie patrząc na nieproszonego gościa, wsunęła się do ciemnego pomieszczenia, zapaliła światło i odkręciła kurek. Pod stopami czuła chropowatą frakturę kafli, która delikatnie masowała stopy przy każdym kroku. Ustawiła się pod strumieniem letniej wody, pozwalając, by miliony kropel uderzały w twarz, aż brakowało jej tchu. Czuła, jak napięcie powoli spływa po ciele. Pachnący żel skutecznie ukoił nerwy, roztaczając wokół delikatną woń wanilii. Sięgnęła po ulubiony szampon do włosów. Rozmasowując go na głowie, zastanawiała się, w jaki sposób może uniknąć zamiany w żywego szczura doświadczalnego. Nie chciała stać się bombą wybuchową. Mimo że pragnęła zemsty na mordercy rodziców, nie zamierzała poddać się laboratoryjnym eksperymentom. Musiał istnieć jakiś inny sposób spełnienia misji. Poświęciła się już w takim stopniu, że poza bazą i przygotowaniami nie miała żadnego życia.
Zanim zdecydowała się na udział w niej, nie mogła pochwalić się zbyt licznym gronem przyjaciół, czy w ogóle osób, które istotnie wpływałyby na jakość jej egzystencji. Bo czymże innym było takie istnienie, jeśli nie wegetacją?
Zdała sobie nagle sprawę, że nie tego chce. Traumatyczne przeżycie z dzieciństwa zniszczyło ją, ale zrozumiała wreszcie, iż tak naprawdę przez wszystkie lata od kiedy zamieszkała w bazie, nie myślała o sobie, ani o swych uczuciach czy wreszcie o przyszłości. Wzdrygnęła się przerażona własnym, chorym wręcz, zaślepieniem. Czy naprawdę gotowa była na zniszczenie samej siebie w samobójczej akcji? Nikt przecież nie oczekiwał jej powrotu z rezydencji wampirów. Miała za zadanie doprowadzić do tego, by Caleb Thorton wypił zakażoną krew. A wcześniej dać sobie wstrzyknąć makabryczny wynalazek, który całe podziemie nazywało szczepionką. Nawet gdyby znienawidzony przez nią wampir nie zabił jej, co czekałoby potem? Nie wiedziała, czy bardziej chore jest wysyłanie ludzi na tego typu akcje czy też własny brak zdrowego rozsądku. Gdzie podział się instynkt samozachowawczy? Zachowywała się jak kamikadze po praniu mózgu.
Zatopiona w myślach nie usłyszała osoby wchodzącej do łazienki, dopóki nie poczuła kogoś przytulającego się do pleców. Podskoczyła, niemal tracąc równowagę, zaskoczona jego obecnością. Rozluźniła się, zdając sobie sprawę, kto postanowił wziąć udział w prysznicu.
Gorące ciało napierało na nią w sposób nie poddający wątpliwości zamiarów. Na dodatek, tuż nad pośladkami wgniatał się w nią niezaprzeczalny dowód podniecenia. W każdej innej chwili pewnie byłaby zachwycona, ale nie dziś.
- Colin. – Jego dłonie już rozpoczęły wędrówkę po klatce piersiowej, obejmując duże piersi, ugniatając je i szczypiąc sutki. – Nie.
Jednak odmowa nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, bo gdy tylko poczuł ją przy sobie, umysł zamknął się niczym wielkie wrota. Nie istniało nic, oprócz tego, co miał pod opuszkami palców, do czego przyciskał się, w czym chciał się zanurzyć i ponownie, i raz jeszcze, aż do tej ekstatycznej nicości, która zawsze go ogarniała, gdy z nią był. - Moja, moja, moja… - wymruczał prosto do ucha, po czym polizał je.
Nie było w tym nic zmysłowego. Z obrzydzeniem stwierdziła, że nie zniesie jego dotyku.
Próbowała obrócić się przodem, żeby móc nim potrząsnąć, odepchnąć w jakiś sposób, gdyż w tej pozycji nie mogła skutecznie mu się przeciwstawić. Przytrzymał ją najpierw delikatnie, a gdy zaczęła się bardziej energicznie wyrywać, wsunął lewą rękę pod jej pachę, by wygiąć boleśnie ramię, przyciskając twarz do kafelków.
- Amy, nie ruszaj się – ostrzegł chłodno.
Prawą dłonią sięgnął w dół, by w nią wejść. Wówczas kobieta zaparła się wolną ręką o ścianę, próbując uderzyć mężczyznę głową. Niestety, zauważył ruch, chwycił długie włosy i pociągnął do tyłu. Jęknęła z bólu, gorączkowo zastanawiając się, co zrobić. Sytuacja wydawała się patowa. Nie pomagało, że stali w ciasnej kabinie, a pod nogami mieli śliskie mydliny.
- Bądź miła, bo będzie bolało – warknął, znów próbując ustawić ciała w dogodnej pozycji.
- Wal się. – Odparowała, teraz już naprawdę przestraszona. Nie spodziewała się przemocy ze strony Colina. Wiedziała, że był brutalny, ale nigdy wobec niej. – Puść mnie.
Głos jej zadrżał, a wypowiedź zabrzmiała jak prośba. Miała nadzieję, że to ostudzi jego chore zapędy.
- Pragnę cię – wyjęczał, jakby w ogóle nie słyszał, co powiedziała. Zachowywał się jak szaleniec. Bała się, czuła, że łzy zaczynają napływać do oczu.
- Nie rób tego. Nie chcę…
Nie dokończyła wypowiedzi, bo nagle jej głowa kierowana dłonią, która wciąż ściskała włosy, uderzyła z całą siłą w kafelki. Piorunujący ból rozszedł się falą po całej czaszce. W ustach poczuła smak lekarstw. Świat zawirował, a ona prawie zemdlała.
- Mówiłem, żebyś mi się nie sprzeciwiała. Muszę cię mieć. Jesteś moja.
Słowa podziałały na nią jak sole trzeźwiące. Zrozumiała, że jeśli go nie unieszkodliwi, to ją zgwałci. Nabrała powietrza, zbierając się w sobie. Wiedziała, że kolejny ruch przypłaci cierpieniem. Zamarła na chwilę, a potem całym ciałem rzuciła się w tył, siłą woli powstrzymując okrzyk boleści.
Nie spodziewał się ataku, więc stracił równowagę i spadł na ścianę, uderzając w nią mocno głową. Pociągnął ją za sobą, a uwięzione w uścisku ramię wygięło się jeszcze bardziej. Syknęła. Osunął się bezwładnie w dół, a Amy z nim. Mimo że wszystko ją bolało, z ulgą stwierdziła, że napastnik stracił przytomność.
Nie miała wątpliwości, że musi uciekać. Nie tylko ze swojego pokoju, ale z chorego miejsca, którym była baza. Od Colina. Zwłaszcza od niego. Spojrzała na leżącego w kabinie mężczyznę. Całe szczęście w dalszym ciągu się nie ruszał się.
Zakręciła wodę, chwyciła ręcznik i zaczęła się nim gorączkowo wycierać, ignorując ból barku oraz łupanie w czaszce. Zauważyła, że lewa strona jest cała we krwi. Patrząc w lusterko potwierdziła swoje obawy. Skóra nad lewą skronią pękła i leciutko krwawiła. Obmyła się z czerwonych plam. Przycisnęła do czoła ręcznik, by nieco zatamować krwawienie, a sama zaczęła przeglądać szafki, poszukując plecaka. Na jednej z półek znalazła plaster, więc przykleiła go do sączącej się rany na skroni. Pakowała się w niesamowitym tempie, wrzucając jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, bez których nie dało się obejść. Nie mogła zabrać ze sobą wszystkiego, bo balast w trakcie ucieczki był zbędny. Wcisnęła te same bojówki, czarny obcisły sweter, wsunęła na nogi ulubione buty, nie zawiązując sznurówek. Obejrzała pokój nerwowo, zastanawiając się, co jeszcze będzie potrzebne na zewnątrz. Chipa płatności wsunęła do kieszeni, do drugiej - massengera. Czas naglił, bo nieprzytomny mógł się w każdej chwili ocknąć, a wtedy naprawdę rozpętałoby się piekło. Ostatni raz rozejrzała się wokół, wzięła z krzesła kurtkę i wyszła.
Niemożliwe było wyjście głównymi drzwiami, bo nie miała przepustki. Gorączkowo zastanawiała się nad możliwościami, gdy przypomniała sobie o tajnym wejściu, które kiedyś pokazywał jej Colin. Przez moment próbowała zwizualizować trasę, aż wreszcie wiedziała, gdzie się ono znajduje. Z trudem zarzuciła plecak na wykręcone ramię, powstrzymując jęk. Ruszyła krętymi, wciąż jeszcze pustymi korytarzami, dziękując wyższej sile, że nikt jej nie widział w tym stanie. Z pewnością wyglądała podejrzanie z plecakiem i mokrymi włosami, przemykając pod ścianami jak uciekinier.
Odetchnęła z ulgą, gdy dojrzała upragnione drzwi na końcu ciemnego przejścia. Podeszła do nich, zastanawiając się, jak się otwierają. Nie pamiętała momentu, gdy Colin je otwierał gdyż była wtedy zajęta czym innym. Westchnęła zdegustowana. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu kamer. Nie dojrzała żadnej. Przecież nikt o nim nie wiedział, oprócz Colina, a on raczej nie chciał być podglądany.
Złapała za klamkę i nacisnęła. Ku jej zdziwieniu, ustąpiła bez problemu. Drzwi otworzyły się powoli, skrzypiąc cicho. Amy wyszła z dusznego podziemia, oddychając głęboko chłodnym, nocnym powietrzem. Nie sądziła, że dowódca podziemia był tak nieostrożny, by zostawić jakieś wejście kompletnie niestrzeżone. Jednak to była prawda.
Ukryte zostało przez górę śmieci, ziemi oraz liczne krzaki z ostrymi kolcami. Z trudem przecisnęła się przez nie, mając nadzieję, że nie porani się zbytnio. Kilka wbiło się w sweter, zaciągając nitki, a jeden podrapał jej przedramię.
Teraz musiała jak najszybciej opuścić teren bazy, dostać się do ludzi. Jedynie tam mogła ukryć się przed zemstą Colina. Zacząć normalnie żyć. O ile to możliwe.
Skierowała się na parking, bo piesza wędrówka z bagażem i w obecnym stanie zajęłaby zbyt wiele czasu. Postanowiła użyć magnochodu, którym jechały z Cloe do Dream Blood. W myślach cieszyła się z mgły, która uniemożliwiała strażnikom dostrzeżenie ruchu na zewnątrz. Pokonała nierówny teren, potykając się parę razy o wystające gałęzie. Pobiegła do pojazdu, odpinając kable od ładowarki pola magnetycznego. Wsiadła prędko do środka, wrzucając plecak oraz kurtkę na siedzenie pasażera. Zatrzasnęła cicho drzwi i włączyła silnik, wybierając adres na panelu sterującym. Wcisnęła guziczek: powtórz.
Gdy już znalazła się kilka kilometrów od przeklętego miejsca, przymknęła oczy, oddychając miarowo. Adrenalina powoli opuszczała jej system, a to oznaczało jedno - ból się wzmoże. Pulsowanie w głowie nasilało się, a każdy głębszy oddech sprawiał, że kłucie w barku stawało się nie do zniesienia. Całe ciało protestowało, a kark wydawał się nienaturalnie napięty. Musiała zdecydować, gdzie się uda, nie mogła przecież zostać na ulicy. Powoli zaczynała do niej docierać powaga położenia, w którym się znalazła. Nie miała dokąd pójść. Zastanawiała się nad rozmową z Cloe, ale zrezygnowała, wiedząc, że ona pierwsza zostanie przesłuchana w sprawie zniknięcia Reef z bazy. Nie chciała wplątywać przyjaciółki we własne problemy.
Była zupełnie sama na świecie, o którym nie miała pojęcia. Jak ślepy pozostawiony na nieznanym terenie. Łzy frustracji zaczynały już napływać do oczu, a ona z furią mrugała powiekami, starając się ich pozbyć. Nie mogła płakać, bo to oznaczało poddanie się, przyznanie, jak jest słaba. Nie ona, nie Amy Reef.
Dam sobie radę. Przekonywała się w myślach. Powtarzała to tysiąc razy, dopóki nie uznała prawdziwości tych słów. Uspokoiła się nieco i siedziała w ciemnościach, wsłuchując w miarowe buczenie silnika. Po pewnym czasie ból przestał narastać, a ona siedziała bez ruchu z zamkniętymi oczami, czekając, aż pojazd się zatrzyma. Kołysanie wzmogło się, powodując nieznaczne ewolucje żołądka kobiety. Zrobiło jej się gorąco, potem duszno. Czuła, jak pot powoli występuje na czoło. Serce waliło mocno, a brzuch skręcał się niemiłosiernie. Gdy tylko silnik zamilkł, uchyliła drzwi i przechylając się nieco do przodu, zwróciła zawartość żołądka.
Chłodne powietrze pomogło jej otrzeźwieć. Oddychała głęboko, czując jego zbawienną moc. Gdy wreszcie odzyskała siły, zebrała znikomą ilość bagaży. Nastawiła programator na powrót do bazy i wysiadła. Patrzyła na niknący w mrocznej mgle magnochód, żegnając się w myślach z zakończonym właśnie życiem w bazie. Stała tam jeszcze chwilę po tym, jak miarowe buczenie silnika przestało być słyszalne.
Westchnęła cicho, starając się dodać sobie odwagi. Nogi ledwo utrzymywały ją w pionie, ale wzięła się w garść, poprawiła plecak na ramieniu, krzywiąc się nieco, po czym ruszyła w stronę różowego neonu.
Weszła do środka, by od progu zauważyć zmianę w klienteli pubu. Nie było to już to samo miejsce, które odwiedziła z koleżanką ledwie kilka godzin wcześniej. Światło zostało zredukowane do minimum, a wszędzie roiło się od wampirów. Co do tego Amy nie miała wątpliwości. Szeptali cicho, a wszystkie niemal oczy skierowane były na nią. Chwiejnym krokiem podeszła do baru i opadła ciężko na jedyny wolny stołek.
- Czego tutaj? – burknęła wysoka wampirzyca o długich, prostych blond włosach, świdrując ją wzrokiem. Gdy dostrzegła ranę na czole, jej oczy zabłysły groźnie, a usta wykrzywiły się w okrutnym uśmiechu.
- Poproszę piwo. – Reef starała się brzmieć swobodnie, choć nagle zaschło jej w ustach.
- Jasne – odparła barmanka, posyłając kolejny, budzący dreszcze grymas.
Po chwili pojawił się przed nią kufel pełen złocistego, przezroczystego napoju. Chwyciła go mocno, jak gdyby obawiała się, że nie jest w stanie podnieść szklanego naczynia. Przytknęła usta do brzegu i zaczęła łapczywie pić. Po kilku łykach poczuła dziwne zawroty głowy, więc odstawiła szybko szklanicę, rozglądając się nerwowo dookoła. Obraz rozmywał się delikatnie, a dźwięki zlewały się w niezrozumiałe buczenie.
- Jesteś tu sama? – szepnął jedwabisty głos. Amy próbowała skupić się na twarzy wampira, który uśmiechał się do niej, jakby patrzył na swoje śniadanie.
- Szukam Christiana – wypaliła, bo to jedyne imię, jakie jej przyszło do głowy.
Nieznajomy natychmiast się odsunął, po czym wskazał palcem na ostatni stolik pod ścianą.
- Jest tam. Szkoda, że już należysz do niego – mruknął niezadowolony.
Kobieta próbowała podnieść się, ale ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Była pewna, że przeklęta wampirzyca za barem dosypała jej czegoś do piwa. Musiała jakoś dotrzeć do znajomego nieznajomego. Uśmiechnęła się ironicznie do siebie. Uciekała przed ludźmi, była w lokalu pełnym żądnych jej krwi wampirów, a miała nadzieję, że jeden z nich pomoże.
Prawda była taka, że innej opcji nie mogła wybrać.
Zebrała wszystkie siły, starając się przeciwstawić obezwładniającej sile środka, którym starano się ją napoić. Podeszła do stolika, przy którym siedziały trzy wampiry. Dwaj, siedzący do niej przodem, byli całkowicie łysi, bladzi, o oczach niemal przezroczystych i wielkich czarnych źrenicach. Wyglądali jak bliźnięta jednojajowe. Identyczne ubrania nie pomagały w odróżnieniu ich od siebie.
Gdy tylko zbliżyła się do stolika, obaj obdarowali ją zimnym uśmiechem, który ukazał rząd równych, białych zębów z dwoma długimi kłami zamiast trójek. Długowłosy wampir, którego widziała jedynie plecy, obrócił się w jej stronę. Rozpoznała piękną twarz Christiana. Spojrzał na nią zdziwiony, a jego niesamowite oczy, zadały nieme pytanie.
Zachwiała się lekko, czując, że jeśli nie usiądzie, za chwilę upadnie.
- Amy? – usłyszała aksamitny głos. – Zmieniłaś zdanie?
Próbowała się uśmiechnąć. Wypadło blado. Świat zaczął wirować wokół niej ze zdwojoną siłą. A ona ostatkiem sił podeszła do stolika, chwyciła się jego rogu, próbując utrzymać równowagę.
- Coś się stało? – zapytał, studiując jej twarz. Gdy jego wzrok powędrował na skroń, zauważył plaster. Źrenice rozszerzyły się gwałtownie, a on wziął głęboki wdech, czując zapach świeżej krwi. Chyba kompletnie zwariowała, wchodząc do miejsca pełnego krwiopijców ze świeżym zadrapaniem. To było tak nierozsądne, jak włączanie pola magnetycznego w czasie burzy.
Bliźniacy jak na komendę oblizali się. Wtedy ciemnowłosy warknął,
- Ona jest moja – zagroził, co natychmiast ostudziło zapędy tej dwójki.
Spojrzał jej głęboko w oczy, co sprawiło, że cały świat zniknął.
- Pomóż mi – jęknęła, chwytając go za rękę. Czarne plamy zaczęły wirować w szalonym tempie, powiększając się, aż całkowicie opanowała ją ciemność. Ciało stało się wiotkie i czuła, że opada. Jednak zetknięcie z podłogą nie nastąpiło. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Śro 21:00, 24 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Nie 19:25, 28 Lis 2010 |
|
Cześć, Kejt
Przeczytałam już wczoraj i muszę przyznać, że to kolejny rozdział, w którym mnie zaskakujesz swoim kunsztem i wyobraźnią.
Po pierwsze rozdział jak zawsze wciągający na maxa. Czytałam z wypiekami na twarzy. Scena pomiędzy Amy i Colinem pod prysznicem, kiedy usiłował ją zgwałcić, wyszła Ci kapitalnie. Opisałaś ją w taki sposób, że sama miałam ciarki na plecach i w myślach dopingowałam Amy Zrób coś, walnij go czymś. Broń się, kobieto!!!. Uff… Poradziła sobie. Kolejna świetna scena, to ta, w której Amy przychodzi do baru już po ucieczce z bazy. Te dwa takie same wampiry – niczym bliźniaki jednojajowe - rozbawiły mnie prawie do łez. I jak zaczęły się oblizywać w tym samym czasie. Piękne!
Ciekawie opisana retrospekcja na samym początku, wprowadziła mnie w taki trochę mroczny, tajemniczy klimat. Lubię wszelkie odwołania do historii, a ty jeszcze bardzo plastycznie pokazałaś nam zamek i najbliższe otoczenie Unwina. Brawa również za udaną stylizację języka.
Bardzo mi się podobało, jak opisałaś przemyślenia Amy, która nagle uświadamia sobie, że ruch oporu ją bezwzględnie wykorzystuje do swoich celów, że jest tylko pionkiem w tej grze – zwykłym szczurem doświadczalnym.
Żeby nie było tak, że tylko same „ochy” i „achy” to mam pytanie do jednej kwestii: magnochód – bardzo mi się podoba ten potomek samochodu, jak mniemam, i gnębi mnie kwestia, jak on Twoim zdaniem wygląda. Ja go sobie jakoś tam wyobrażam, ale ciekawi mnie w czym on jest lepszy (sprawniejszy) od naszych dzisiejszych aut. Ale to tak na marginesie pytam, mam nadzieję, że kiedyś będziesz mi mogła o nim opowiedzieć coś więcej.
Zatem życząc weny przy pisaniu Antidotum i Pomiędzy (bo już też chętnie bym przeczytała dalsze części), ściskam Cię mocno. Bajka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:51, 29 Lis 2010 |
|
Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały. MUszę przyznać, że opowiadanie mnie wciągnęło. Ciekawi mnie jej misja, Christian, Colin i jego pobudki, cała rzeczywistość opowiadania.
Podoba mi się emocjonalność zawarta w fabule no i ona sama. Jeszcze nie czytałam takiego opowiadania. Co prawda na forum pojawiały się podobne, ale to podoba mi się najbardziej. Czekam na kolejne rozdziały.
Plus za język :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Śro 21:15, 08 Gru 2010 |
|
Kejti jedyne co ciśnie mi sie na usta to błyskotliwe i jakże elokwentne "wow"!
Chodziłam wokół tego opowiadania, jak pies wokół jeża. Nie mogłam się zabrać.
Dziś przeczytałam wszystkie rozdziały i szczerze mam niedosyt. Bo chcę więcej!
Doskonały styl, świetne dialogi, wciągająca fabuła i nagly zwrot akcji czyli wszystko co powinno mieć dobre opowiadanie. Jako gratisy podałaś nam jeszcze bardzo fajną główną bohaterkę, którą od poczatku polubiłam.
Nie wiem czy to był twoj celowy zabieg, czy ten nagły zwrot akcji z ostatniego rozdziału był wynikiem długiej przerwy między wstawieniem ( a z twojej strony być może przerwą w pisaniu) kolejnego rozdziału ale zrobił wrażenie. Wszystko ładnie, pięknie, będzie misja, walka ... i czapa, nie będzie. Świetny manewr. I polubiłam Christiana ;-) Dołaczam wiec do grona czytelniczek i czekam na więcej ;-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|