|
Autor |
Wiadomość |
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Sob 16:18, 15 Sty 2011 |
|
Jest mi wszystko jedno, czy tłumaczenie jest dokładne. Istotne dla mnie są sposoby, w jaki kreujesz swoich bohaterów w naszym języku. Zawsze mi się wydawało, że wampiry nie chorują, a pamięć ich nie zawodzi, cóż, tak już mam. Ciekawe, co zrobisz z Williamem, bo Bellę- Lizzy zapewne spikniesz z Edwardem?Ciekawe, czy zgadłam? A może czeka mnie zdziwienie?
Jak to się stało, że uwierzył Lizzy, że sama pojedzie na zakupy? Czekam na dalszy ciąg. Fajne . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
izka89
Człowiek
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 14:07, 31 Sty 2011 |
|
Rozdział 5
PWB
Alice zaprowadziła mnie do salonu Cullenów. Był to dość przestronny pokój, w porównaniu do naszego domu. Stała tam duża, kremowa kanapa i ogromny fortepian obok dużego okna z widokiem na rzekę.
Jedna ze ścian była pokryta zdjęciami. Były tam zdjęcie Edwarda i Carlisle'a w ubraniach z lat trzydziestych, Alice w strojach hippiski i jedno przedstawiające Esme w ogrodzie. Wisiały tam też zdjęcia ślubne wszystkich par. Wywnioskowałam, że Rose i Emmet brali często ślub, gdyż zdjęć z ich udziałem było aż 7, a może 8. Na każdym Rosalie miała suknię w innym stylu.
Wszystkie te zdjęcia wydawały się być ramą dla tych znajdujących się w środku. Zostały zrobione w jednym miejscu i zostały profesjonalnie obramowane. Byli na nich: Carlisle i Esme, stojący na tarasie przed dużym, białym domem; Emmett i Rosalie obok samochodu, przed tym samym domem oraz Alice i Jasper, którzy patrzyli sobie w oczy, siedząc na huśtawce. Ze smutkiem zauważyłam, że nie było żadnego zdjęcia Edwarda.
Dom na tych zdjęciach był piękny. Poczułam nieodpartą chęć, by zobaczyć go w rzeczywistości. Las, otaczający posiadłość był niesamowicie zielony, z ogromnymi drzewami. Widziałam też rzekę za domem, na zdjęciu Rose i Emmetta.
- Gdzie zostały zrobione te zdjęcia? – zawołałam do Edwarda, który ciągle w korytarzu kłócił się o coś z braćmi.
- Wykonano je w naszym domu w Forks, w Waszyngtonie – odpowiedział i spojrzał przy tym głęboko w oczy, prawie tak, jakby miał mi odpowiedzieć coś więcej, a nie tylko miejsce.
Znów spojrzałam na zdjęcia. Miałam przeczucie, że już kiedyś byłam w takim miejscu i widziałam dom, podobny do tego, ale nie mogłam się domyślić kiedy. Jedynym tak zielonym miejscem, w którym mieszkałam z rodziną, było Portland, a nie żyliśmy tam długo. Nigdy nie byłam w Waszyngtonie, oprócz tego jednego razu, gdy pojechaliśmy do Seattle i kupiłam tam mój samochód. William mówił, że znalazł mnie w tym mieście, ale to i tak nie było powiązane z tajemniczą świadomością, że ten dom wydawał mi się znany.
- To miejsce jest piękne, wygląda tak znajomo. – Tylko tyle z siebie wydusiłam. Znajomość tego domu, okolicy i tych zdjęć była denerwująca.
Rozejrzałam się, by oderwać myśli od zdjęć i przypomniałam sobie o fortepianie.
- Kto gra na fortepianie?
- Edward – odpowiedziała Alice śpiewająco.
- Zagrasz coś dla mnie? – spytałam, sięgnęłam po jego dłoń i pociągnęłam do instrumentu. Koniecznie chciałam usłyszeć, jak gra.
Usiadł na ławeczce, a ja obok niego. Od razu zaczął grać, bez zastanowienia o wyborze melodii. Miał na twarzy ten swój krzywy uśmiech, który wyglądał, jak u greckiego Boga, a jego palce płynęły po klawiszach. Melodia, którą grał, nie była po prostu piękna. Była cudowna, wzruszająca i poruszająca do wewnątrz. To była kołysanka miłości. Zamknęłam oczy i pozwoliłam muzyce przepływać przeze mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu, pozwoliłam myślom krążyć i zaczęłam nucić do melodii. Początkowo nie zauważyłam, co się stało, bo byłam zatopiona w myślach.
Myśli nadeszły niczym błyskawice. Widziałam grupę mężczyzn, otaczających mnie w jakiejś alejce, gdy pojawiło się moje srebrne Volvo, drzwi pasażera się otworzyły, a Edward był kierowcą. Następne wspomnienie było o Edwardzie i mnie, jako człowieku. Leżeliśmy na pięknej polanie, a wampir błyszczał w słońcu. Potem zobaczyłam siebie i Esme, siedziałyśmy na jakimś głazie i patrzyłam, jak Edward gra z rodziną w baseball na polanie w środku lasu. Kolejne pojawiały się coraz szybciej i wyraźniej: ja i Edward oglądaliśmy w dziwnym pokoju Romeo i Julię. Potem ja, biegnąca ulicą i krzycząca jego imię. Mężczyzna, około czterdziestki, wrzeszczący na mnie i Edwarda o jakichś motorach. Ostatnie było o Edwardzie, który grał dla mnie tę samą melodię na tym samym fortepianie, tylko w innym pokoju, gdzie szeptał mi na ucho: „Kocham cię, Bello. Nie rozumiem, czemu jesteś taka uparta, w kwestii wyjścia za mnie.”
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Edwarda z rozpaczą. Co to były za wizje? Wiedziałam, że we wszystkich byłam człowiekiem i każdą komórką ciała wiedziałam, że były prawdziwe. Znałam Edwarda, znałam całą jego rodzinę w przeszłości i nic mi nie powiedzieli. Musiałam stąd wyjść, musiałam pomyśleć. Zeskoczyłam z ławeczki i wybiegłam przez drzwi. Pobiegłam do samochodu i wskoczyłam do środka. Zapaliłam samochód i pędziłam ulicą w dół, nim jeszcze drzwi zdążyły się zatrzasnąć.
Wyjęłam komórkę i wybrałam numer Willa.
- Lizzy, gdzie byłaś? – spytał zmartwiony, gdy odebrał.
- Gdzie dokładnie znalazłeś mnie, gdy zostałam przemieniona? – spytałam, ignorując jego pytanie.
- W alejce w Seattle. Lizzy, wiesz o tym wszystko. Co się dzieje?
- Myślę, że coś sobie przypomniałam o mojej przeszłości.
- Co sobie przypomniałaś?
- Tylko przebłyski, ale muszę sprawdzić, dokąd mnie zaprowadzą.
- Elizabeth, wróć do domu, możemy się wszystkiego razem dowiedzieć. Gdzie jesteś? Mogę po ciebie przyjechać. – Zauważyłam, że był bardzo skupiony i się o mnie martwił.
- Will, chciałabym móc ci to powiedzieć, ale Edward umie czytać w myślach, a wydaje mi się, że może mnie szukać. Nie chcę, by mnie znalazł.
- Lizzy, co on ci zrobił? Jeśli cię skrzywdził, zabiję go. – Byłam zszokowana. Will był zawsze łagodny i spokojny. Nie mogłam uwierzyć, że mógłby kogoś z rozmysłem zranić, jednak po jego tonie rozpoznałam, że mówi poważnie, iż mógłby Edwarda zranić.
- Odpręż się, Will. Edward mnie nie zranił fizycznie, ale jeśli chodzi o wnętrze, nie jestem taka pewna. Wiem, że mnie okłamał. Wiem, że on i jego rodzina mnie znali, nim spotkałam ciebie, i nic nie powiedzieli.
- Co!? – Zatkało go.
- Elizabeth, co się dzieje? – Dobiegł mnie delikatny głos Anny; Will musiał być tak wzburzony, że oddał telefon siostrze. Naprawdę nie miałam zamiaru wyprowadzać go z równowagi.
- Przypomniałam sobie coś z mojej przeszłości – powiedziałam siostrze. – Teraz muszę dokładnie wiedzieć, gdzie mnie z Willem znaleźliście.
Dała mi wskazówki, jak dojechać do tej alejki. To było niedaleko centrum handlowego w Seattle, w pobliżu dzielnicy domów towarowych.
- Dzięki, Anno. – Wiedziałam, że ona pozostanie rozważna i nie spanikuje. Miałam najpierw do niej zadzwonić.
- Co teraz zrobisz? – spytała.
- Jeszcze nie wiem, ale nawet jakbym wiedziała, to bym nie powiedziała. Myślę, że Cullenowie mogą mnie szukać, a Edward potrafi czytać w myślach, więc dowie się wszystkiego, co ci powiem.
- Czemu Cullenowie cię szukają? – usłyszałam spiętego Adama. Musiał słyszeć całą rozmowę i teraz wziął telefon od Anny.
- Bo znałam ich, gdy byłam człowiekiem i chyba umawiałam się z Edwardem. – Miałam nadzieję, że Willa nie było w pokoju, gdy to powiedziałam, jednak usłyszałam jego zduszony śmiech.
- Czemu myślisz, że się z nim umawiałaś?
- Miałam parę wizji albo raczej wspomnień, w których on był. Nie wiem, Adam, jestem teraz dość zdezorientowana. Potrzebuję po prostu trochę czasu, by pomyśleć.
- Elizabeth, przyjedź do domu, możemy ci pomóc wszystkiego się dowiedzieć. – Teraz przy telefonie był Collin.
- Jestem teraz na głośnomówiącym? – syknęłam. Miałam tylko nadzieję, że Sidney nie przyjdzie. Wszystko by tylko pogorszyła.
- Nie musisz być z naszym słuchem. Poza tym krzyczysz – odpowiedział Collin.
- Przepraszam – powiedziałam już normalnym głosem.
- Nie ma sprawy, a teraz wróć do domu.
- Nie mogę, Collin i nie powiem, gdzie jadę.
- Słusznie – tylko tyle powiedział. Mogłam najpierw do niego zadzwonić.
- Nie ufajcie Cullenom, nie wpuszczajcie ich do domu i nie rozmawiajcie z nimi, przede wszystkim nie z Edwardem.
- Lizzy, nie rozumiem czemu nie mamy im ufać. – Znowu rozmawiałam z Adamem.
- Bo mnie znali i nic nie powiedzieli. Opowiadałam im jaka byłam rozżalona, bo nic nie pamiętałam, a oni dalej zachowywali się tak, jakby mnie nie znali. Nie rozumiem ich gry, ale czemu kłamali, jeśli chodzi o naszą znajomość, gdy byłam człowiekiem? Kto robi coś takiego? – Znowu krzyczałam.
- Zgadzam się, to po prostu żałosne i odrażające. Rób co musisz, ale wiedz, że zawsze możesz na nas liczyć, gdy będziesz gotowa wrócić do domu. Spróbujemy dać Cullenom fałszywy ślad, dając złe wskazówki – powiedział Collin. Rzeczywiście powinnam do niego zadzwonić, pomyślałam i zakodowałam to na przyszłość.
- Lizzy? – Teraz Will był przy telefonie.
- Tak?
- Zadzwonisz do mnie, gdy dojedziesz tam, gdzie się wybierasz?
- Oczywiście.
- Lizzy.
- Tak, Will?
- Kocham cię.
- Wiem. – Rozłączyłam się.
Następne dwa dni ciągle byłam w drodze, zatrzymałam się tylko w południowej Dakocie, by kupić benzynę i się posilić. Podróż dała mi mnóstwo czasu do namysłu. Stwierdziłam, że moje Volvo tak naprawdę nie jest moje, tylko Edwarda. Ta myśl zezłościła mnie bardziej niż jakakolwiek inna. Jakimś cudem udało mi się kupić to samo auto, które on miał, gdy byłam człowiekiem.
Zaczęłam się zastanawiać czy to ja byłam tą wielką miłością, którą stracił. Na pewno mieliśmy ze sobą coś wspólnego, tyle wywnioskowałam z moich wspomnień, ale nie byłam pewna. Najbardziej przeraziło mnie uczucie, które nadeszło wraz z wspomnieniami. Początkowo nie rozpoznałam czym było, jednak szybko sobie uświadomiłam, że to było silniejsze uczucie od tego, które żywiłam do Willa, a teraz czułam do Edwarda. To była czysta, bezwarunkowa miłość. Nie wiedziałam, czy on czuł to samo do mnie, czy tylko grał, w taki sposób, jak teraz, odkąd spotkałam go jako wampirzyca.
Pozwoliłam krążyć myślom wokół tej złej strony, potem tej dobrej i z powrotem; ciągle na nowo. Byłam dla niego tylko zabawą? Tylko ludzkim zwierzątkiem domowym, które go kochało, a kiedy go spotkałam jako wampir i nie pamiętałam, postanowił znowu podjąć swoją grę? Potem moje myśli zaczęły krążyć wokół idei, że może on też mnie kochał. Wiedziałam, że stracił swoją wielką miłość. Widziałam w jego oczach, że osoba, którą stracił, była nie do zastąpienia i był bez niej zgubiony. Z czasem nabierało to sensu. Collin mówił, że w tym czasie, kiedy zniknęła, Anna i Will mnie znaleźli, ale mogliśmy się znać już lata wcześniej i mógł mieć w międzyczasie inną. Poza tym gdybym była jego utraconą miłością, powiedziałby mi o tym. Nie mogłam tego pojąć. Jedną z rzeczy, które bardzo wyraźnie pamiętałam ze swoich wizji, było to, że nazywał mnie Bella.
Drugiego dnia dojechałam do Seattle. Padał deszcz, więc nie musiałam się martwić z powodu słońca. Pojechałam w tę okolicę, gdzie Anna mnie ugryzła i zaparkowałam samochód. Wysiadłam i poszłam ulicą, która wyglądała na alejkę. Weszłam w nią, oparłam się o wilgotną ścianę i rozejrzałam się. Wiedziałam już, że to ta, którą opisywała Anna. Zauważyłam sklep z sukniami ślubnymi i szyldem o wyprzedaży. Przypomniałam sobie, że opowiadano mi, iż Edwarda ukochana zniknęła, gdy kupowała suknię ślubną.
Weszłam do sklepu. Usłyszałam mały dzwoneczek i z zaplecza wyszła starsza pani.
- Dzień dobry, kochanie, co mogę dla ciebie zrobić? – spytała kobieta z udręczonym uśmiechem. Wiedziałam, że jej instynkt mówi jej, że powinna uciekać, ale jej zmysł sprzedawczyni mówił jej, że powinna sprzedawać.
- Dzień dobry, nazywam się Elizabeth Black. Jestem dziennikarką i piszę reportaż o dziewczynie, która została tutaj przed laty zaatakowana. Zastanawiałam się, jak długo już ten sklep tutaj stoi – powiedziałam i próbowałam brzmieć tak profesjonalnie, jak to możliwe, obdarzając kobietę szerokim uśmiechem.
- Och, chodzi pani pewnie o sprawę Belli Swan. Tak, mój sklep już tu wtedy był, gdy została zaatakowana. Właściwie właśnie sprzedałam jej suknię ślubną. Została zaatakowana w tej alei, gdy wyszła i nikt jej już nigdy nie widział. Wie pani, wygląda pani prawie tak samo, jak ona, tylko jest pani ładniejsza. Czemu pisze Pani ten reportaż 15 lat po zdarzeniu?
Gdybym powiedziała, że to, co oznajmiła ta kobieta, było dla mnie jak cios prosto w twarz, to byłoby wielkie niedomówienie. Powiedziała, że dziewczyna o imieniu Bella Swan - to samo imię, którym Edward zwracał się do mnie w moich wspomnieniach - tu przyszła, kupiła suknię ślubną i potem została zaatakowana w tej samej alejce, co ja. Czy rzeczywiście miałam wyjść za Edwarda?
- Może pamięta pani imię jej narzeczonego? – wydukałam w końcu.
- Och, jak on się nazywał… Wiem, że na nazwisko miał Cullen, bo jego ojciec był znanym lekarzem, często wymienianym w gazetach, ale narzeczony… nie pamiętam jego imienia. Nigdy go nie spotkałam, tylko jej biednego ojca. Był policjantem w swoim mieście i zadawał mnóstwo pytań.
Te informacje z ledwością do mnie docierały. Najprawdopodobniej miałam zamiar wyjść za Edwarda, ale czemu mi nie powiedział, kim byłam? Kobieta mówiła też coś o moim ojcu. Może to był ten mężczyzna z mojej wizji, który wrzeszczał coś o motorach.
- Jak nazywał się ojciec tej dziewczyny?
- Charlie Swan. Wszystko w porządku, kochanie? Wyglądasz tak, jakbyś miała zaraz zemdleć.
To doprowadziło mnie do śmiechu. Obojętnie jak się czułam, nie mogłam zemdleć. Prawie marzyłam o tym w tej chwili.
- Czuję się dobrze proszę pani, ale dziękuję. Cóż, to chyba wszystko, czego potrzebuję. Bardzo dziękuję. – Z tymi słowami wybiegłam ze sklepu, nim mogła jeszcze coś powiedzieć i gdy wiedziałam, że już mnie nie zobaczy, popędziłam do mojego samochodu i wskoczyłam do środka. Wiedziałam, jaki jest mój następny cel: Forks! Może mój ojciec jeszcze żył. Wiedziałam, że nie mogę z nim rozmawiać, ale może przynajmniej mogłabym go zobaczyć, wślizgnąć się do jego domu i poszukać czegoś, co miał ode mnie i co mogło mi powiedzieć, jaka byłam jako człowiek.
Pędziłam z Seattle i zatrzymałam się tylko po to, by spytać o drogę i kupić mapę, choć jej nie potrzebowałam. W jakiś sposób wiedziałam, jak tam dojechać, bez mapy czy wskazówek. Jechałam wzdłuż plaży, aż zobaczyłam znak z napisem Forks, a pod spodem inny z napisem La Push. Z moim pośpiechem zapomniałam zatankować i dziesięć mil przed Forks, moje auto stanęło. No pięknie, mamrotałam do siebie, mogłabym właściwie pozostałą część drogi przebiec, pomyślałam ciężko. Ale byłam bardzo niezdarnym wampirem.
Gdy otworzyłam drzwi samochodu, by wysiąść, zatrzymała się za mną jakaś furgonetka. Powietrze napełniło się nagle okropnym smrodem, którego nie umiałam przyporządkować.
- Co on sobie właściwie myśli, że tu robi co? – usłyszałam gniewne mamrotanie kierowcy furgonetki.
Spojrzałam przez wsteczne lusterko na mężczyznę. Miał około trzydziestki, ciemną skórę i krótkie, ciemne włosy. Z ludzką szybkością wysiadłam z samochodu, czułam, że nawet dla mnie stanowi zagrożenie. Usłyszałam, jak otwiera drzwi i mocno je zatrzaskuje.
- Jak się nazywasz krwiopijco i co tu robisz? – Słyszałam niepewność w jego głosie. Nie wierzyłam, że jestem właśnie tym krwiopijcą którego oczekiwał.
- Nazywam się Lizzy – powiedziałam i odwróciłam się do niego, jednak nie wydaje mi się by mnie usłyszał, bo w tym samym czasie co się odwracałam, prawie krzyczał: „Bella!”, z przerażonym wyrazem twarzy tak, jakby widział umarłego. Myślę, że tak też właśnie było, na dwa różne sposoby. Z jednej strony byłam przecież martwa, z drugiej zapewne myślał - skoro nazwał mnie Bella - że nie żyję.
- Ach, my się znamy? – spytałam nagle onieśmielona. Właściwie nie planowałam spotkania kogoś, kto znał mnie jako Bellę.
- Bella, to ja, Jacob. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Wto 14:47, 01 Lut 2011 |
|
Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, ale rozdział ten był o wiele mniej interesujacy od poprzednich. Jakoś tak do mnie nie przemówił. Trochę to dziwne, bo przecież nastapiło rozwinięcie akcji, coś zaczęło się dziać, a ja... Prawie, że zawiedziona jestem.
Nie wiem...
Ale czekam na następne rozdziały, bo ciągnie mnie do fego fanficka nie miłosiernie. :P
Dziękuję za tłumaczenie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Czw 8:49, 10 Mar 2011 |
|
Witam!!
Zaczne odrazu od konkretów, bozbytnio czasu nie mam
Błedów nie było co Ci sie chwali Droga Tłumaczko:D
odwalasz kawał dobrej roboty i to widać w każdym rozdziale
co do samych wydarzeń to mi sie podobało, akcja sie rozwij, ale nie jest też tak dynamicznie tylko na spokojnie, zazdorszcze tego autorce
potrafi trzymać w napieciu i co najważniejsze moze nie jest za duzo opisów ale jest to co najwazniejsze i to mi sie bardzo podoba
akcja sie rozwija powoli nie taki szybko ze wszystki i nic tylko, wiadomo co mysli Bella i to jest właśnie ogromny plus
ciekawi mnie co teraz zrobi Bella i jak zachowa sie Jacob
no i jak bedzie tłumaczył sie Edward :)
wgl wszystko mnie ciekawi wiec dodaj kolejny rozdział szybciutko :)
Pozdrawiam Imm |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
izka89
Człowiek
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:34, 20 Mar 2011 |
|
Rozdział 6
PWB
- Gdzie on jest? Co on z tobą zrobił? – Mężczyzna trząsł się i wyglądał przy tym tak, jakby miał zaraz eksplodować.
- Ach, nie wiem, o czym mówisz, ale nazwałeś mnie właśnie Bellą? – Z trudem powstrzymywał wstrząsy, ale musiał, jeśli chciał ze mną porozmawiać. Znał mnie jako człowieka.
- Edward, Bella, gdzie jest Edward? Złamał pakt, musi za to zapłacić.
Wtedy wiatr zmienił kierunek i jego zapach uderzył we mnie, zauważyłam wtedy dwie rzeczy. Pamiętałam, jak Adam i Will dyskutowali o wilkołakach. Ten mężczyzna był wilkołakiem i był prawie w takim stanie, że mógłby spróbować mnie zabić. Byłam silna, jednak on miał sforę i nie było możliwości, bym się obroniła przed wszystkimi. Po drugie znał mnie i Edwarda, i najwyraźniej miał coś przeciwko niemu.
- Edwarda tu nie ma. Myślę, że najlepiej będzie, jak już pójdę – powiedziałam i spróbowałam powoli dostać się do samochodu. Nie chciałam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, które mogłyby doprowadzić do jego ataku. Naprawdę musiałam jechać.
- Bella, nie odchodź. – Wydawało się, że przestraszyła go myśl, iż mogłabym odejść.
- Nie, powinnam naprawdę iść. Jesteś wilkołakiem, a ja wampirem. Mówiłeś coś o jakimś pakcie i naprawdę nie chcę, by ktoś tutaj ucierpiał.
- Wiesz, że nigdy cię nie zranię. Nieważne, co Edward z tobą zrobił.
- Widzisz, w tym właśnie problem. Nie mam pojęcia, czy mnie nie zranisz. Nie znam cię i już.
- Co ty gadasz? To ja, Jake, twój stary, najlepszy przyjaciel! Och, Bella, co on ci zrobił?
- Nazywam się Lizzy, kiedyś byłam Bellą, ale nie pamiętam tej części mojego życia, a jeśli, mówiąc ON masz na myśli Edwarda i myślisz, że to on zmienił mnie w wampira, to jesteś w błędzie, Anna to zrobiła.
To doprowadziło do tego, że przestał się trząść. Popatrzył na mnie z mieszaniną emocji w oczach, której nie rozumiałam.
- Kto to jest Anna? – zapytał wreszcie.
- Moja siostra.
- I nie pamiętasz niczego z twojej przeszłości?
- Niczego z ludzkiego życia, no cóż, przynajmniej nie pamiętałam, dopóki Cullenowie nie przyjechali i nie miałam paru przebłysków. Próbuję się czegoś dowiedzieć.
Czemu mu to wszystko mówiłam? Był wilkołakiem w okolicy, o której nic nie wiedziałam. Nawet go nie pamiętałam, ale z jakichś powodów czułam się przy nim całkowicie bezpiecznie. Jego usta wykrzywił smutny uśmiech, sięgnął po moją dłoń i ją uścisnął.
- Cóż, mogę ci pomóc dowiedzieć się czegoś.
- A czemu miałbyś to robić?
- Może i jesteś moim odwiecznym wrogiem, i mnie nie pamiętasz, ale ja pamiętam ciebie. Byłaś moją najlepszą przyjaciółką.
Spojrzałam mu w oczy, były łagodne i troskliwe. Już się nie trząsł i czułam ciepło wypływające z jego dłoni. Było przyjemne. Jego uśmiech stał się szerszy.
- Mogę ci zaufać? Nie będziesz próbował mnie zabić?
- Nie, nie będę próbował, ale nie mogę powiedzieć tego samego o moich braciach, więc powinnaś opowiedzieć mi swoją historię, wtedy będę mógł cię chronić.
- Jest tu gdzieś jakieś bezpieczne miejsce, w którym możemy porozmawiać?
- Powinniśmy pojechać do Port Angeles, żaden z nas nie ma tam żadnej władzy.
Poprowadził mnie do swojej ciężarówki i otworzył mi drzwi, potem wsiadł po stronie kierowcy i odpalił samochód. To był stary wóz, inny niż jakikolwiek w mojej rodzinie. Moje Volvo było starsze od wszystkich samochodów, jakie mieliśmy, ale ta ciężarówka musiała mieć ponad 30 lat. Była brązowa i zniszczona ale słyszałam ciche mruczenie silnika, więc musiała zostać zmodernizowana. W milczeniu dojechaliśmy do miasta, które sprawiało wrażenie często odwiedzanego przez turystów. Zaparkował obok małego baru. Wysiadłam i w normalnym tempie podbiegłam do drzwi, jak zawsze potknęłam się o kant, ale tym razem ciepłe ramiona Jacoba wystrzeliły w moją stronę i mnie złapały, pomagając stanąć prosto.
- Ciągle niezdarna, jak dawniej.
- Nawet mi nie przypominaj, właśnie przegrałam bardzo ważny zakład z powodu mojej niezdarności.
- Co to był za zakład?
- Miałam przetrwać jeden dzień bez potknięcia, albo musiałam sobie kupić nowy samochód.
- Więc przegrałaś i musiałaś kupić nowe auto. Nie rozumiem, co w tym strasznego.
- Kocham moje Volvo, kupiłam je 12 lat temu na giełdzie używanych samochodów. Moja rodzina ma z tym pewne problemy, więc mój brat Adam wyciągnął korzyści z mojej niezdarności i sprawił nowe auto.
- Cóż, to trochę wyjaśnia, ale narzuca też inne pytania.
- Co podać? – spytał chłopak, wyglądający na ucznia college, który podszedł do naszego stolika przerywając tym samym rozmowę.
- Jak poproszę tylko wodę – odpowiedziałam. Facet gapił się na mnie w ten denerwujący sposób, w jaki większość ludzi reaguje w kontakcie z naszą urodą.
- Ja wezmę Monsterburgera z dodatkowym serem, porcję frytek, kubełek skrzydełek kurczaka i dwa shake’i czekoladowe – powiedział Jacob. Musiałam się roześmiać; biedny kelner wyglądał na zszokowanego. Nie muszę chyba mówić, że to była ogromna ilość jedzenia.
- Dużo zamówiłeś.
- Cóż mogę powiedzieć; wilkołak spala mnóstwo kalorii.
- Widocznie masz rację.
- Opowiadaj, co się stało. Wszyscy myśleliśmy, że zostałaś zamordowana.
Więc mu opowiedziałam. Mówiłam o Annie i Willu, jak znaleźli mnie poranioną, jak Anna mnie ugryzła, a Will ją powstrzymał. Opowiadałam o Collinie, Adamie i Sidney, którzy do nas dołączyli po mojej przemianie, o tym jak żyliśmy w Portland, Montanie, Północnej Karolinie, Niemczech, Rosji i teraz w Nowym Jorku. Mówiłam o tym, czemu nie polujemy na ludzi, jak dwa razy chodziłam do szkoły, raz studiując literaturę, a raz historię. Potem przeszłam do tej części, w której w naszym domu zjawili się Cullenowie i zaczęłam odczuwać dziwne emocje w ich pobliżu, potem o wspomnieniach i o rozmowie z kobietą w sklepie ślubnym. Zakończyłam na naszym spotkaniu.
Trwało to kilka godzin, a przerwałam tylko wtedy, gdy wrócił kelner i próbował napełnić moją szklankę, która ciągle była pełna. Gdy skończyłam, Jacob zadawał mi tysiące pytań.
- Więc nigdy nie piłaś ludzkiej krwi?
- Nie.
- I twoja rodzina też tego nie robi, tylko z twojego powodu?
- Tylko Will pije krew zwierzęcą z mojego powodu, a Anna to robi bo uszczęśliwia tym Willa. Nigdy nie chciała sprawiać problemów, jest najcichszym wampirem, jakiego znam. Collin i Adam szukali już jakiejś alternatywy do ich sposobu życia, a Sidney robi to, co jej się powie.
- I po raz pierwszy od tych 15 lat widziałaś Edwarda kilka nocy temu i nic nie powiedział o tym, kim byłaś?
- Tak na obydwa pytania. Może był szczęśliwy, że go nie pamiętam, może była to dla niego ulga. Nie przypomniałam sobie o nim jeszcze tak naprawdę, pamiętam tylko fakt, że go bezwarunkowo kochałam, no i te kilka wspomnień, o których ci opowiedziałam.
- Cóż, nie wiem, czemu nic nie powiedział. Nigdy tego typa nie lubiłem, ale nie sądzę, by była to dla niego jakakolwiek ulga, więc nie rozumiem jego milczenia.
- Opowiedz mi o mnie, jako o Belli. – Nie chciałam utknąć w przeszłości, którą znałam i w pytaniach, które jej dotyczyły. Chciałam się tylko dowiedzieć o mojej przeszłości, tej, której nie pamiętałam.
- Co chcesz wiedzieć?
- Jakimi przyjaciółmi byliśmy, co robiliśmy?
- Zostaliśmy przyjaciółmi, gdy się tu przyprowadziłaś w pierwszej klasie liceum, ale nie byliśmy zbyt blisko. Zbliżyliśmy się do siebie później, gdy Edward cię zostawił.
- Co? Zostawił mnie? Myślałam, że mieliśmy się pobrać?
- Sprawa ślubu była później. Opuścił cię w ostatniej klasie, wszyscy się o ciebie martwili, stałaś się czymś w rodzaju Zombie. Wtedy, pewnego dnia przyjechałaś do mnie z dwoma motorami. Złożyłem je i nauczyłem jeździć. Cóż, próbowałem cię nauczyć, ale zawsze miałaś jakiś wypadek i lądowałaś w szpitalu. Potem przybyła ta ruda wampirzyca, która zabijała wszystkich, próbując dobrać się do ciebie. To było coś jak rewanż za jej partnera, którego Edward zabił, broniąc ciebie. Cóż, wtedy zamieniłem się w wilkołaka i razem ze sforą cię chroniliśmy. Potem wróciła Alice Cullen i powiedziała ci, że Edward ma jakieś problemy z Volturi i po prostu z nią pojechałaś. Potem już zbyt wiele ze sobą nie rozmawialiśmy. Poszłaś z Edwardem do Collegu, znalazłaś pracę. Kilka miesięcy przed ślubem do mojego ojca zadzwonił Charlie, płacząc. Mówił, że pojechałaś robić zakupy na ślub, zostałaś zaatakowana i zniknęłaś. Odbyło się nawet nabożeństwo ku twojej pamięci. Nawet zawarliśmy rozejm z Cullenami na jeden dzień, by wszyscy mogli przyjść. Twoja matka płakała przez cały czas, twój tata przybrał na twarz jakąś maskę. Alice Cullen opowiadała, jak wiele dla nich znaczyłaś i dla całego miasta, i że będą za tobą wszyscy tęsknić. Edward tylko siedział i patrzył przed siebie. Jego bracia musieli go cały czas trzymać prosto. Cała rodzina odeszła kilka lat później, ale Edwarda nie widziałem już po nabożeństwie w ogóle. Naprawdę nie umiem sobie wyobrazić powodu, dla którego nie opowiedział ci, kim jesteś. Naprawdę wierzę, że cię kochał.
To co mi opowiedział było wstrząsające. Mówił o Edwardzie, który mnie opuścił, a ja pobiegłam bronić go przed Volturi. Musiałam go naprawdę kochać, jeśli im się postawiłam z jego powodu. Nie wiedziałam nawet, czy dzisiaj miałabym odwagę, by stawić im czoła, a nigdy, w ciągu mojej egzystencji ich nie spotkałam. Mówił o takim Edwardzie, który zamierzał mnie poślubić, który był załamany i zgubiony, gdy zniknęłam. Tak jakby mówił o dwóch różnych Edwardach, i każdy z nich był inny od tego, którego ja znałam.
Była jeszcze jedna rzecz, o której wspomniał. Wymienił mojego ojca i matkę.
- Mówiłeś, że mój ojciec ma na imię Charlie, co z moją matką?
- Nazywa się Renee. Słyszałem, że zmarła kilka lat temu. Charlie jeszcze żyje, ciągle w waszym starym domu. Jest na emeryturze i cały czas spędza na wędkowaniu.
Moja matka nie żyła, nie wiedziałam, jak powinnam się czuć. Nie pamiętałam jej, ale musiałam ją kochać, była moją mamą i ją straciłam. Nigdy więcej jej nie zobaczę, nie porozmawiam z nią, ani nie usłyszę jej śmiechu. Zasmuciło mnie to. Jednak mój ojciec żył i chciałam go zobaczyć, nawet jeśli on mnie nie mógł ujrzeć.
- Czy moja mama leży gdzieś w pobliżu?
- Nie, została pochowana w Jacksonville. Twoi rodzice się rozwiedli, gdy byłaś młodsza i przeprowadziłaś się tutaj, gdy ona przeniosła się do swojego nowego męża.
- Och, chcę zobaczyć Charliego i dom, w którym żyłam.
- Zawiozę cię do tego domu, ale sądzę, że nie powinnaś rozmawiać z Charliem. Zapłacę rachunek.
- Nie, ja zapłacę, przynajmniej tyle mogę zrobić. I nie będę rozmawiać z Charliem, nie dowie się nawet, że tutaj jestem, ale chcę go zobaczyć.
Wyszliśmy z knajpy i poszliśmy do samochodu. W drodze do mojego starego domu, Jacob opowiadał mi o swoim życiu, odkąd odeszłam. Poszedł na studia techniczne i został mechanikiem z własnym warsztatem. Poślubił dziewczynę o imieniu Mary, mieli dwóch synów: Luka i Sama, a od niedawna również małą córeczkę, przy której Jake się uparł, by nazwać ją Isabella.
Forks nie wyglądało tak, jak się spodziewałam, ale było w porządku. Przejechaliśmy obok liceum i Jake powiedział mi, że to tam właśnie chodziłam. Wskazał też mały sklepik, w którym pracowałam. Nie pamiętałam tych miejsc, jednak wierzyłam w to, co mówił Jake.
- Witaj w domu – powiedział nagle.
Zajechaliśmy pod mały, stary dom, który nic mi nie przypominał. Na podjeździe stała stara furgonetka, która zapewne tkwiła tu przez wiele lat. Przysłuchiwałam się chwilę, jednak nie dobiegły mnie żadne odgłosy z środka. Wysiadłam z auta i pobiegłam do czerwonej furgonetki. Otworzyłam drzwi, wsiadłam, położyłam dłonie na kierownicy i zamknęłam oczy.
- Jedziesz tak wolno. Czy ta rzecz nie może jechać szybciej?
- Edward, to stara ciężarówka, czego oczekujesz?
- Pozwól mnie i Rosalie ją rozebrać, albo po prostu pozwól mi kupić ci nową.
- Edwardzie Cullen, nie będziesz mi kupował nowego samochodu i po raz ostatni: Jeśli Rosalie albo ty dotkniecie mojego auta, to pożałujecie.
- Jaka będzie kara?
- Przestań mi mieszać w głowie.
- Myślałem, że lubisz, jak mieszam ci w głowie.
- Nie gdy próbujesz mnie do czegoś namówić.
Otworzyłam oczy. To było nowe wspomnienie, które skończyło się tym, że Edward pocałował mnie w szyję i przyciągnął do siebie na tyle, bym nie spowodowała wypadku.
- Bella, wszystko ok? – spytał Jake zatroskanym głosem.
- Czuję się dobrze. To tylko kolejny przebłysk.
- Co sobie przypomniałaś?
- Coś z Edwardem. – Nie chciałam o tym mówić.
- Ok, wejdźmy do środka, Bella.
- No dobrze, Jacob mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Co tylko zechcesz.
- Mówi mi Lizzy, nie jestem już Bellą, a najmniej teraz.
- Oczywiście, jeśli chcesz – odpowiedział. Wydawał się być zraniony. Wiedziałam, że chciał z powrotem swoją przyjaciółkę, Bellę, ale nie byłam nią i nie będę tak długo, dopóki sobie wszystkiego nie przypomnę.
Podeszliśmy do domu. Drzwi były zamknięte i Jacob zaczął się rozglądać za zapasowym kluczem, ale ja po prostu mocno złapałam klamkę, wyłamując zamek.
- Cóż, to się Charliemu nie spodoba – zaśmiał się.
- Potrafię to naprawić – powiedziałam, śmiejąc się z jego reakcji.
- Ach, tak?
- Adam nauczył mnie wielu takich rzeczy. Był całkiem dobrym złodziejem, gdy był człowiekiem. Uważa, że to zabawne, włamać się gdzieś, poprzesuwać rzeczy i zniknąć.
- Miły braciszek.
- Wow. – Właśnie weszliśmy do środka i przed naszymi oczami pojawiło się istne śmietnisko. Drażniący zapach, dochodził z pokoju, który chyba był kuchnią. Pobiegłam do salonu. Było zakryte pudełkami po pizzy.
- O ludzie, nie wiedziałem, że z nim tak źle – powiedział smutno mój towarzysz.
- Cóż, posprzątam to.
- Co? Jeśli to zrobisz dowie się, że ktoś tu był.
- Możesz mu powiedzieć, że ty to zrobiłeś – powiedziałam z uśmiechem.
- Bell… znaczy Lizzy, to potrwa wiecznie.
- Nie dla mnie. Jestem wampirem, z wampirzą prędkością. – Potrzebowałam tylko kilku minut, by posprzątać cały dom, pozmywać, odkurzyć i wszystko inne. Uszczęśliwiało mnie to, że mogę zrobić coś dla mężczyzny, który od 15 lat opłakuje zaginioną córkę.
- Zawsze byłaś fanatykiem porządku. Widzę, że to się nie zmieniło.
- Chcę zobaczyć mój pokój. Wiesz gdzie jest?
- Schodami do góry, po lewej stronie. Zostanę tutaj na wypadek, gdyby Charlie wrócił.
Biegłam schodami, gdy zauważyłam zdjęcia na ścianie. Były to fotografie dziewczyny, w której rozpoznałam siebie, stałam na statku rybackim z bardzo nieszczęśliwą miną. Jedno w stroju na zakończenie szkoły i sukni wieczorowej, na którym stałam obok mężczyzny, którym musiał być Charlie, kolejne ze mną i ojcem, jak siedzieliśmy na kanapie w salonie. I dodatkowo zdjęcia szkolne z każdego roku. Deprymujące było widzieć swoje zdjęcia, dorastającej dziewczyny przez wszystkie lata.
Pobiegłam do sypialni po lewej stronie, drzwi skrzypiały, tak jakby od wielu lat nikt ich nie otwierał. Był tam tylko jeden obraz i okno zakryte żółtymi zasłonami. Stare biurko stało przy ścianie, zapełnione książkami. W rogu znajdował się bujany fotel. Podeszłam do łóżka, położyłam się na nim, zamknęłam oczy i czekałam z nadzieją na kolejne wspomnienia. Nie musiałam czekać długo.
- Twoje włosy wyglądają jak stóg siana… ale podoba mi się to.
- Edward, zostałeś!
- Oczywiście.
- Byłam pewna, że to był sen.
- Nie jesteś tak kreatywna.
- A tak w ogóle, nie opuszczę cię. Nigdzie się nie wybieram. Nie bez ciebie.
- Dzień dobry, tato.
- Och, cześć Bella. Nie wiedziałem, że nie śpisz.
- Tak. Czekałam, aż wstaniesz, by móc wziąć prysznic.
- Czekaj, najpierw chwilę porozmawiamy. Wiesz, że masz kłopoty.
W tym momencie wspomnienia dobiegły końca, otworzyłam zszokowana oczy. Nie byłam przyzwyczajona do takich wspomnień, ale przynajmniej miałam jakiś zarys, co się stało po rozmowie z Jacobem. Chwilę leżałam na łóżku i słuchałam bicia serca Jake’a. Jego rytm był uspokajający i w dziwny sposób mnie odprężył. Usłyszałam ciche mruczenie samochodu, wjeżdżającego na podjazd. Usłyszałam też, jak Jake otwiera drzwi.
- Cześć, Charlie, jak było?
- Jackie, co ty tu robisz? Albo: jak tu wszedłeś, to chyba lepsze pytanie.
- Och, miałem stary klucz taty do twojego domu w moim pęku i gdy przejeżdżałem, by zobaczyć, czy czegoś przypadkiem nie potrzebujesz, po prostu wszedłem. Mam nadzieję, że nie jesteś zły?
- Nie, oczywiście. Mój dom jest czysty. – Usłyszałam zszokowany głos Charliego.
- Pomyślałem, że pomogę, bo tak właściwie się włamałem.
- Dzięki, Jake. Poczekaj, dam ci coś do picia.
- Nie trzeba, nie chcę przeszkadzać.
- Jake, przejechałeś tak daleką drogę i jeszcze posprzątałeś. Usiądź i porozmawiaj ze mną.
Mogłam się domyślić, że Charlie nie puści go tak szybko, więc chwyciłam kartkę i napisałam wiadomość do Jacoba: „Poszłam z powrotem do mojego samochodu. Dziękuję za pomoc. Obiecuję, że jakoś tu wrócę, by się jeszcze z tobą spotkać, nim wyjadę.”
Wyskoczyłam przez okno i podeszłam do okna salonu, by przez nie spojrzeć. Pobiegłam jednak szybko do lasu, gdzie z środka nikt by mnie nie zobaczył, ale ja ich owszem. Widziałam starzejącego się już mężczyznę. Włosy, które miał, były siwe i rzadkie. Wyglądał, jak ten człowiek z mojego wspomnienia, tylko starszy. Poczułam suche łkanie i pragnęłam, być w stanie płakać łzami. Długo tam stałam i opierałam się pragnieniu, by tam wejść i mu się pokazać. Jednak byłam pewna, że to przyprawiło by go o zawał, bo jego córka, o której myślał, że od 15 lat nie żyje, nie tylko całkiem żywa przed nim stoi, ale jeszcze nie postarzała się ani o dzień. W końcu oderwałam wzrok od salony, pobiegłam do samochodu Jacoba i zostawiłam tam notatkę. Potem udałam się w kierunku mojego auta, dopóki nie natknęłam się na autostradę. Jechałam już tędy i wiedziałam, że mój pojazd jest tylko kilka mil stąd. Nim jeszcze otworzyłam drzwi, usłyszałam dzwoniący telefon.
- Cholera – wymamrotałam. Całkowicie zapomniałam o telefonie i zostawiłam go w samochodzie. Otworzyłam i zobaczyłam, że nie odebrałam 37 połączeń i miałam 54 SMS, a skrzynka mailowa była całkowicie zapełniona. Odsłuchałam tylko pierwszą i już wiedziałam jakie będą pozostałe.
- Lizzy, Cullenowie dowiedzieli się, gdzie pojechałaś. Collin pojechał za Edwardem na lotnisko. Poleciał do Seattle. Pozostali też tam pojechali. Zadzwoń do mnie i powiedz, gdzie dokładnie jesteś, to może będę mógł ci jakoś pomóc. – Adam wydawał się wychodzić z siebie. Zadzwoniłam do niego i odebrał po pierwszym sygnale.
- Lizzy, cały dzień próbowałem cię osiągnąć. Gdzie byłaś?
- Jestem w Forks, w Waszyngtonie.
- Forks, Waszyngton? Co tam jest?
- To miejsce, w którym żyłam, gdy byłam człowiekiem. Kiedy Edward wyleciał?
- Jakieś 4 godziny temu. Jego samolot musiał już wylądować.
- Skąd wiedział gdzie mnie znaleźć?
- Czytał nam w myślach. Wszyscy się pilnowaliśmy, ale Sidney pomyślała o naszej rozmowie przez telefon, w której pytałaś, gdzie zostałaś przemieniona.
- Zabiję ją, nieważne co Collin zrobi.
- Collin jest na nią dość wściekły w tej chwili, a myślałem, że nigdy tego nie zobaczę. Chcesz, byśmy przyjechali?
- Nie, poradzę sobie sama. Zostań w Nowym Jorku, a ja niedługo zadzwonię. – Zamknęłam telefon i powoli oparłam głowę o kierownicę.
Nie wiem, jak długo tak siedziałam, gdy usłyszałam pukanie w szybę obok. Spojrzałam w górę i jedyne co zobaczyłam to miodowo złote oczy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Nie 22:52, 20 Mar 2011 |
|
Nie powiem, że tekst jest powalający. Jedno jest pewne, autorka miała fajny pomysł, który postanowiła zrealizować i opublikować. Ty zajęłaś się jego przekładem i do tego nie mam większych zastrzeżeń, bo na niemieckim to się kompletnie nie znam :P
Co do fabuły jaka rozgrywa się w opowiadaniu pierwsze dwa rozdziały mnie irytowały, ale ciekawa pomysły i dalszych wydarzeń przetrawiłam je jakoś i czytałam dalej. W niektórych momentach inaczej bym przedstawiła/rozwinęła poszczególne wątki, ale to już wola autorki, ja jestem czytelnikiem
Rozdziały są krótkie, skąpe w opisach i nie mogę powiedzieć, że autorka pisze jakoś ambitnie. Jest po prostu fanką zmierzchu, która postanowiła spróbować swoich sił. Cóż więc więcej możemy wymagać? Jak dla mnie tekst jest godny uwagi, pomimo wielu niedoskonałości, na które jako tłumacz nie masz wpływu... I prawdopodobnie zajrzę tu jeszcze, by poznać kolejne losy Lizzy vel. Belli
Chęci do tłumaczenia i więcej komentarzy życzę, bo widzę, że z tymi krucho :P
Pozdrawiam,
nz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
makeAchange
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Lis 2010
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: stąd
|
Wysłany:
Sob 18:32, 26 Mar 2011 |
|
Naprawdę genialny pomysł. Nigdy nie spotkałam czegoś takiego. Aż mną całą telepię jak słucham, że na Bellę mówią Lizzy. Takie to dziwne... Myślę, że po takiej amnezji Bella nie będzie już tą samą Bellą, bez względu na powracające wspomnienia. Tak bardzo żal mi Edwarda, nie wiem czemu, ale choćbym czytała ff, w którym jest on czarnym charakterem, zawsze będę po jego stronie. Takie spaczenie :) Mam nadzieję, że nie będzie trzeba długo czekać na cd. Tłumaczenie fantastyczne, oby tak dalej :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bella_9393
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście
|
Wysłany:
Sob 22:09, 07 Maj 2011 |
|
ten ff jest niesamowity jestem ciekawa co teraz Bella zrobi, bo na pewno nie ucieknie od Edwarda .. nie ma szans ( a na pewno to Edward) mam jedynie nadzieję, że wszystko sobie teraz wytłumaczą i będzie dobrze i znów wrócą do siebie :) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:52, 09 Maj 2011 |
|
czekam na dalsze rozdziały :D ff jest super, lekki, miły i przyjemny :D I niech już nie mówią do niej Lizzy, bo mi nie pasuje, niech już wie kim jest ;D
I że Edzio to miłość jej życia:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Śro 8:31, 11 Maj 2011 |
|
Ktoś tu zarzucił, że wadą tego FF jest przewidywalność. Mnie się nawet podoba, a najbardziej to, że wplatasz dokładne fragmenty Meyerki, by odtworzyć powracające ślady pamięciowe Belli, pardon, Lizzy.
Nie wszystkie FF muszą być wybitnie skomplikowane i pogmatwane. Skoro mnie, jako czytelniczce, wręcz maniakalnej- sagi Twilight- podobają się rózne wcielenia B&E-szukam więc na tym forum rożnych wersji tej tematyki.Po to takie forum powstało przecież. Dlatego podoba mi się ten FF, choć wolałabym nieco więcej opisów.Do dzieła więc, pisarko! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
izka89
Człowiek
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 13:17, 30 Cze 2011 |
|
Rozdział 7
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i nie mogłam się poruszyć. W tej chwili czułam całą tą miłość, którą musiałam odczuwać jako człowiek. Tego uczucia względem niego, które poznałam we wspomnieniach, nie dało się porównać z tą obezwładniającą miłością, którą przeżywałam patrząc na niego. Nawet nie zauważyłam, że czułam tak ogromną pustkę. Nigdy nie czułam się całkowicie spełniona, ale nie zwróciłam też uwagi, że tak nie było. Nie tylko za miłością tęskniłam, lecz za nim, Edwardem.
Otworzył mi drzwi, podał rękę i wyciągnął z samochodu. Chciałam zarzucić mu ramiona na szyję, by być jak najbliżej niego i tak jak we wspomnieniach go pocałować, ale wiedziałam, że to było tylko jednostronne pragnienie. Gdyby nadal mnie chciał, opowiedziałby mi kim byłam, gdy mnie zobaczył po raz pierwszy. Może chciał mnie znaleźć z powodu poczucia winy, więc ułatwię mu to i uwolnię z wszelkiej odpowiedzialności. To, że przypomniałam sobie o naszej miłości, nie znaczyło, że zmuszę go do powrotu. Zamierzałam udawać, że nadal niczego nie pamiętam.
- Co tutaj robisz? – Tylko tyle zdołałam powiedzieć, uwalniając się tym samym z jego uścisku.
- Lepszym pytaniem jest co ty tutaj robisz – zapytał aksamitnym głosem, przez który miękły mi kolana. Czułam jakbym ujrzała go i usłyszała po raz pierwszy od piętnastu lat. – Pierw siedzisz obok mnie, gdy gram na pianinie, a w następnej chwili uciekasz i dowiaduję się, że zawędrowałaś przez cały kraj, aż do Forks.
- Cóż, nabrałam ochoty na pozwiedzanie kraju. – Posłałam mu słaby uśmiech, jednak byłam pewna, że zauważył iż kłamię. Nigdy nie byłam w tym dobra. Jedyną osobą, którą udawało mi się okłamywać była Sidney, a to tak naprawdę się nie liczyło.
- Trochę zwiedzania, mówisz? Nic więcej? – spytał i uśmiechnął się.
- Nie, pomyślałam tylko, że popatrzę na nasz piękny kraj.
- Więc postanowiłaś zacząć w Forks. – Teraz wyglądał na zagniewanego, tym, że nadal kłamię, ale on również to robił względem mnie. Czemu więc był zły? – Myślę, że musimy porozmawiać.
- Jest kilka miejsc, w których chciałabym się zatrzymać w drodze przez Stany. Powinnam już jechać.
Czemu chciał nagle rozmawiać? Chciał się tylko wytłumaczyć, czemu nie powiedział mi kim jestem? Ja już wiedziałam czemu. Nie kochał mnie już i nie mogłam go za to winić. Nie było mnie przez piętnaście lat. Oczywiście musiał jakoś żyć dalej; miałam nadzieję, ze tak było. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że mógł przez te wszystkie lata mnie opłakiwać.
- Proszę.
- No dobrze! – sapnęłam. Jeżeli na własne życzenie chciał wszystko pogorszyć, nie mogłam mu pomóc. – O czym chcesz rozmawiać?
- Nie tutaj. – Wziął mnie ponownie za rękę i pociągnął w stronę lasu. – Chodź za mną – nakazał, gdy zaczął biec. Byłam szybka ale nie taka jak on, więc miałam problemy z dotrzymaniem mu kroku. Gdy w pewnym momencie potknęłam się o pień drzewa, szybko mnie złapał i posadził na swoich plecach. Pierw znacząco odchrząknęłam ale po chwili oparłam głowę o jego ramię.
Zatrzymał się na pięknej polanie. Edward postawił mnie na ziemi i okręciłam się wkoło, próbując pojąć to co widzę. To miejsce było cudowne i bardzo znajome. Sapnęłam gdy wspomnienie przemknęło przez moją głowę. Siedziałam na środku polany.
Edward biegł brzegiem okręgu, pomiędzy drzewami i pokazywał mi co jest w stanie zrobić. Chciał we mnie wzbudzić strach przed nim, udowodnić, że jest drapieżnikiem.
Edward położył głowę na mojej piersi i słuchał bicia mego serca. Za pomocą palców poznawałam jego twarz, dopóki nie przygarnął mnie do siebie i nie oparł głowy o moją. Oboje wyznawaliśmy sobie swoje uczucia.
- Edwardzie, to nasza polana. – Powiedziałam jąkając się, zbyt zaskoczona by udawać, że nie wiem co się dzieje i by w ogóle myśleć o okłamywaniu go. Chciałam wiedzieć jaka byłam jako człowiek, pragnęłam znać wszystkie szczegóły naszej miłości ale przede wszystkim chciałam wiedzieć, czemu już mnie nie chciał.
- Bello? – Jego oczy były pełne zdezorientowania. Chciał wiedzieć, czy jestem Bellą, czy Lizzy. Czy pamiętam.
- Tak, Edwardzie. – Odpowiedziałam ze świadomym uśmiechem.
Wtedy mnie zaskoczył. Chwycił mnie mocno i przycisnął do piersi. Trzymał mnie tak mocno, że z radością myślałam o swojej niezniszczalności. W końcu zdołałam się na tyle uwolnić by spojrzeć na niego. Podniósł dłoń i kciukiem obrysował moją twarz. Położył obie dłonie na moim podbródku i powoli się pochylił wpatrując się w moje oczy i prosząc o pozwolenie, jednak ja się odsunęłam. Wiedziałam, że go zraniłam ale potrzebowałam odpowiedzi.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi kim jestem? – nie chciałam tylko krążyć wokół tego tematu. Przez ostatnie piętnaście lat żyłam w niewiedzy i nie miałam zamiaru czekać ani chwili dłużej.
- Chciałem ci powiedzieć. Nie masz pojęcia jak trudne było milczenie. – odpowiedział. – Byłem tak zaskoczony twoim widokiem, gdy wtedy weszłaś do domu. Straciłem wszelką nadzieję, że kiedykolwiek cię zobaczę a oto byłaś.
- Dlaczego wtedy, w tamtej chwili nie powiedziałeś mi prawdy?
- Chciałem do ciebie pobiec, przytulić i już nigdy nie puszczać. Jednakże wtedy podeszłaś do NIEGO i w żaden sposób nie pokazałaś, że poznajesz mnie albo moją rodzinę. Wierz mi, miałem ochotę rozerwać Wiliama na strzępy gdy cię objął i pocałował ale wyglądałaś na szczęśliwą. Poza tym wiedziałem, że gdybyś nas pamiętała, nie zignorowałabyś nas, nieważne jak bardzo byłabyś na nas zła.
- Czemu miałabym być na was zła? – spytałam zszokowana.
- Ponieważ cię nie ochroniliśmy. Nie uratowaliśmy cię ani nie znaleźliśmy. Próbowałem, Bello. Naprawdę próbowałem. – Błagał mnie o zrozumienie.
- Opowiedz mi o wszystkim. Muszę wszystko wiedzieć. – prosiłam go. Usiadłam na ziemi i pociągnęłam go za sobą.
- Co chcesz wiedzieć?
- Nadal nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałeś kim jestem.
- Bello, musisz zrozumieć. Przez te 15 lat byłem jak zombie. Polowałem i denerwowałem rodzinę, ponieważ ciągle grałem twoją kołysankę i trwałem w żałobie po tobie. Kiedy cię potem ujrzałem szczęśliwą, a ty o nas nie pamiętałaś, nie mogłem ci tego zabrać. Byłem szczęśliwy, widząc cię szczęśliwą. Wiedza, że przez te ostatnie lata czułaś się dobrze stanowiła ogromną ulgę. Oczywiście byłem smutny, że nie jesteś ze mną, ale potrafiłem sobie z tym poradzić. Nie chciałem mieszać w twoim życiu, denerwować ani doprowadzić do tego, byś myślała, że musisz dokonać wyboru. Zrobiłbym wszystko, by uczynić cię szczęśliwą, więc dlaczego miałem ci to szczęście odbierać? Jednak potem zauważyłem, że tak naprawdę Wiliama nie kochasz i to skłoniło mnie do zmiany mojego nastawienia.
- Skąd wiedziałeś, że nie kocham Willa? – Byłam zszokowana. Moje zachowanie wobec niego miało byś perfekcyjne, więc chciałam wiedzieć gdzie popełniłam błąd.
- To było łatwe. Uśmiechałaś się tylko wtedy gdy patrzył, dawałaś takie odpowiedzi na pytania, które on chciał usłyszeć, jednak najwyraźniejsze było to, że nigdy nie patrzyłaś na niego tak, jak na mnie. Dlatego też pomyślałem sobie, że pomimo tego, iż nie pamiętasz naszej miłości, mogłabyś się znowu we mnie zakochać. Jako Lizzy postępowałaś dokładnie tak jak Bella, więc nie trudno było się domyśleć co powinienem robić. Prawdę mówiąc te wszystkie zbieżności wyprowadzały mnie z równowagi. To, że kupiłaś moje Volvo, kochasz tę samą płytę CD, którą mi kupiłaś, gdy ją zgubiłem, to jak przyciągały cię zdjęcia, które robiłaś mojej rodzinie i nawet to, że najwyraźniej pamiętałaś naszą kołysankę i nuciłaś do niej.
- Co?! – krzyknęłam zaskoczona i szybko się podniosłam. – To był twój stary samochód? Kupiłam tę płytę i zrobiłam tamte zdjęcia?
Zaśmiał się swobodnie, objął mnie w talii i pociągnął znowu na ziemię.
- Tak, kochanie, nawet jeśli nie pamiętałaś swojej przeszłości, coś głęboko w tobie pamiętało.
- Ale jak?
- Miłość. – Tylko tyle powiedział i miał rację. Nawet jeśli mój rozum nie pamiętał, serce nie zapomniało.
Spojrzałam w jego anielskie, topazowe oczy. Zrobił dla mnie to wszystko, bo myślał, że tak będzie dla mnie najlepiej. Nigdy nie chciał mnie zranić lecz chciał uczynić szczęśliwą. Jednak teraz mogliśmy być razem. Nawet jeśli nie pamiętałam poszczególnych wydarzeń z przeszłości, wspomnienia o miłości i o wszystkim co miało znaczenie pozostały.
Wyciągnęłam rękę i położyłam dłoń na jego policzku, on natomiast przechylił głowę i przymknął oczy. Kciukiem delikatnie obrysowałam ciemne cienie pod oczami i przyciągnęłam go bliżej siebie. On zrobił to samo, trzymając tył mojej głowy. W końcu nasze usta się dotknęły. Początkowo całował mnie delikatnie, jednak gdy się nie wycofałam, włożył w ten pocałunek więcej namiętności. Objęłam jego szyję i pociągnęłam na siebie, podczas gdy on złapał moją talię i ułożył pod sobą tak szybko, że ludzkie oko nie zdołałoby tego dostrzec. I wtedy to się stało.
Nie mogłam tego porównać z żadnym poprzednim razem. Poprzednio były to tylko pojedyncze wspomnienia z różnych okresów mojego życia. Tym razem zobaczyłam wszystko. Byłam małym dzieckiem w Phoenix, błagającym swoją mamę, by pozwoliła nie iść na kolejne zajęcia z baletu, letnie wypady na ryby z Charliem, przekonywanie mamy o przeprowadzce do Forks, mój pierwszy dzień w nowej szkole, jazda z Edwardem z Port Angeles, James, atakujący mnie w Phoenix, pamiętna impreza z okazji moich 18 urodzin i Edward, który mnie wtedy opuścił, a także następujące po tym miesiące, w których żyłam jak Zombie, później jazdy na motorze z Jacobem, wataha, podróż do Volturi, powtarzające się oświadczyny Edwarda, aż do dnia w którym się zgodziłam, zaskakując go podczas gry na pianinie, Alice i Rosalie doprowadzające mnie do szału swoimi planami weselnymi i w końcu ta straszna noc i moi napastnicy.
Sapiąc odepchnęłam Edwarda, gdyż miałam problemy z koncentracją. Słyszałam, jak woła moje imię, a jego głos staje się z każdą sekundą bardziej zmartwiony. Gdy wszystko stało się jasne i klarowne, przylgnęłam do jego piersi i ciągle przeżywając wspomnienia szlochałam.
- Bello, kochanie, co się stało? Proszę powiedz mi, bo nie wiem jak ci pomóc. – Skupiony czekał na moją odpowiedź, kołysząc mnie delikatnie. Mój szloch zmienił się w końcu w chichot, gdy zauważyłam, że już wszystko pamiętam i to dzięki temu pocałunkowi – istne szaleństwo. Jednak to była miłość, która po raz kolejny mnie uratowała.
- Pamiętam wszystko, Edwardzie. Wszystko już wiem.
- Najwyższy czas – odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem, który tak kochałam, i pocałował mnie w czoło. – Moja rodzina powinna być już w domu, gdybyś miała ochotę ich zobaczyć.
- Koniecznie. Ni mogę się doczekać by z nimi porozmawiać. – Zatęskniłam nawet za Rosalie, teraz, gdy wspomnienia wróciły.
- Wskakuj mi na plecy.
- Mogę biec prawie tak szybko jak ty.
- Tak, ale w jakiś sposób ciągle jesteś niezdarna – zauważył. Nie chciałam się z nim kłócić, teraz gdy go na nowo odnalazłam, więc wspięłam się na jego plecy i pocałowałam w policzek, a on zaczął biec w kierunku domu. |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 14:24, 30 Cze 2011 |
|
jestem pierwsza;)
ogólnie podobał mi się ten rozdział :)
chociaż wszystko dzieje się za szybko, ale może takie było założenie.
czekam na kolejny :)
bo to chyba nie koniec? ;D
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Czw 15:52, 30 Cze 2011 |
|
pierwszy raz przeczytałam te opowiadanie mimo, że jest już od dawna na forum
kiedyś przeczytałam pierwszy rozdział, ale nie zachęcił mnie do dalneszego czytania i żałuję, dziś coś mi kazało przeczytać i jestem pod duzym wrażeniem
świetne opowiadanko
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Tsunade
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubuskie/Polska
|
Wysłany:
Śro 18:32, 13 Lip 2011 |
|
Oh jak sie cieszę, że wszystko wróciło do normy :D. Bella jest z edwardem i wszystko pamięta ! Cudownie. W końcu doczekałam się nowego rozdziału ;p. Bardzo dziękuję i czekam na rozdział kolejny. Weny ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|