|
Autor |
Wiadomość |
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:01, 25 Cze 2012 |
|
Rozumiem. Jeśli faktycznie miałabyś się nad tekstem męczyć, to nie ma sensu, byś na siłę się nim zajmowała. Jest to coś, co powinno sprawiać Ci przyjemność, nie zaś kojarzyć się z przykrym przymusem.
Fandom już od dawna jest mi daleki. Mimo że saga sama w sobie przestała mnie jakkolwiek fascynować dużo, dużo wcześniej, to jeszcze dość długi czas czytałam twilightowe fanfiction, a Golden Moon pozostawał, od momentu gdy pierwszy raz po niego sięgnęłam, jedną z największych perełek, jaką udało mi się w morzu wielu zmierzchowych tekstów, które przeczytałam, złowić. Muszę przyznać, że choć podczytywałam tę historię wielokrotnie (tak w oryginale, jak w tłumaczeniu), to już od jakiegoś czasu do niej nie zaglądałam, nie wiem więc, czy i w moich oczach straciłaby swoją magię. Do tej pory jednak tak się nie stało i ja z pewnością nie określiłabym jej mianem nudnej, rozumiem jednak, że Ty mogłaś dojść do takiego wniosku. Tobie, Julko, życzę powodzenia w autorskich projektach, a co do Golden Moon, to wciąż mam nadzieję, że Motylek pokusi się o dokończenie tego przekładu.
Buziaki! Czekam na kolejny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
ParanormalVampire
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 1:07, 30 Maj 2013 |
|
Hmm... A może, jeśliby udało sie dostać pozwolenie, różne osoby mogłyby tłumaczyć po rozdziale? Wiem, że większość osób ma mało czasu, ale zbliżają sie wakacje i jestem pewna, że wiele osób, tak jak ja czytało ten fanfik po angielsku (może nawet niejeden raz). Więc może zamiast czytać tylko dla siebie, moglibyśmy zrobić wspólną pracę i dokończyć to tłumaczenie? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 10:37, 11 Cze 2013 |
|
Na dniach powinien pojawić się kolejny rozdział. Przejęłam tłumaczenie od Motylka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 22:08, 11 Cze 2013 |
|
Robaczek ta wiadomość to miód dla moich oczu :D bardzo ale to bardzo się cieszę, że to opowiadanie bedzie dalej tlumaczone. próbowałam przebrnąć przez oryginał lecz niestety poległam w którymś momencie. Niecierpliwie czekam w takim razie na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i życzę wiele czasu do tłumaczenia i zapału :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invincibile
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 12:37, 12 Cze 2013 |
|
Wszyscy bardzo się cieszymy, że tłumaczenie będzie kontynuowane. Czytałam oryginał, ale to jednak nie to samo, co czytanie w języku ojczystym. Życzę dużo, dużo cierpliwości i czasu!
S. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 22:46, 22 Cze 2013 |
|
Po dłuższej przerwie zapraszam do lektury kolejnego rozdziału Golden Moon. Przejęłam tłumaczenie od Motylka, ale ze względu na inne zobowiązania mogę nie dać rady tłumaczyć samodzielnie, więc jeśli ktoś jest zainteresowany współpracą, proszę o wiadomość.
Rozdział ten, będący moim pierwszym przekładem z angielskiego, skromnie dedykuję Motylkowi, bez której nie poznałabym tego fantastycznego tekstu. Dziękuję Tobie i Pernix za pracę nad nim.
Jeszcze tylko ukłonię się nisko Dzwoneczkowi za betę i już mnie nie ma. Dziękuję!
Pozdrawiam!
Rozdział XXVIII
Co masz do stracenia
beta: nieoceniona Dzwoneczek
Udaliśmy się z powrotem do samochodu, a Jasper, zadzwoniwszy do kapitana i poinformowawszy go o naszych planach, poinstruował Johna, by odwiózł nas na przystań. Spojrzałam w dół na zwinięty rysunek w mojej ręce, próbując powstrzymać się przed obejrzeniem go po raz kolejny.
– Może go dla ciebie oprawię? – zapytał Jasper.
Przez chwilę się nad tym zastanowiłam. Chociaż naprawdę tego chciałam, nie bardzo mogłam afiszować się naszym portretem. Co bym powiedziała, gdyby ktokolwiek go znalazł? Potrząsnęłam głową.
– Nie, w takiej formie łatwiej go ukryć. Nie mogę ryzykować, że Charlie albo ktoś inny go zobaczy.
Jasper przytaknął ze zrozumieniem.
– Będziemy musieli znaleźć jakąś dużą książkę, by go w niej rozprostować. Coś nudnego, aby nikogo nie kusiło, by zajrzeć do środka. Pewnie znajdziemy coś odpowiedniego w biblioteczce Carslisle'a.
– Dobry pomysł, Jasper. Dzięki!
Samochód zatrzymał się na parkingu przy przystani. Poczekałam, aż Jasper rozliczy się z Johnem, po czym wróciliśmy na jacht. Kapitan Jones już nas oczekiwał i gdy tylko weszliśmy na pokład, zaczął przygotowywać łódź do odpłynięcia.
– W kuchni przyrządzają już kolację – poinformował – ale reszta jachtu jest do waszej dyspozycji.
– Chcesz iść do środka czy wolisz zostać na pokładzie? – spytał Jasper.
– Zostańmy tutaj – odpowiedziałam. – I tak będziemy musieli później tam pójść, więc wykorzystajmy ten czas.
Jasper wziął ode mnie rysunek. – Zajmę się tym. Zaraz wrócę.
Zgodnie z obietnicą, choć w ludzkim tempie, wrócił z salonu w przeciągu niecałej minuty. Podeszliśmy do balustrady i obserwowaliśmy niebo nad Seattle. Uświadomiłam sobie, że już nigdy nie będę w stanie spojrzeć na miasto, nie wspominając tego dnia z Jasperem. Na samą myśl, że ten magiczny czas się kończy, zrobiłam się melancholijna.
– Wszystko w porządku? – zapytał, wyczuwając mój nastrój.
– Tak, tylko trochę mi smutno, że to już koniec. Czuję się jak Kopciuszek patrzący na zegar, gdy wskazówki coraz bardziej zbliżają się do północy.
– To tylko jeden dzień, Bello, nie musi być przecież naszym ostatnim. Przysięgam, że nie zamierzam zamienić się w dynię.
Roześmiałam się. – Książę nie zamienił się w dynię, głuptasie.
– Kopciuszek też nie. Jeśli sobie przypominam, ta bajka w ogóle nie miała tragicznego zakończenia. Czy przypadkiem ich dwójka nie żyła razem długo i szczęśliwie?
Wzdrygnęłam się. Niezbyt trafne porównanie; książę z bajki o Kopciuszku nie był wampirem z rodziną i partnerką czekającą na niego na Alasce. Odwróciłam głowę. Nagle nie miałam już ochoty podziwiać miasta.
– Chodźmy do przodu – zaproponowałam. – Jeszcze tam nie byliśmy.
Jasper udał się za mną na dziób jachtu, skąd mieliśmy widok na horyzont. Słońce w końcu zaczęło zachodzić i znajdowało się teraz za chmurami, tak że z daleka widać było tylko czerwone smugi malujące się nad wodą. Dzień przechodził w zmierzch. Było pięknie.
– To był idealny dzień, Jasper. Wiem, że się powtarzam, ale dziękuję ci. Nigdy tego nie zapomnę.
– Ja też nie – odrzekł. – Dziękuję, że pozwoliłaś mi wszystko zaplanować i spędziłaś ze mną ten czas. Nie zdajesz sobie sprawy, jak dobrze się dzięki tobie czuję.
– Naprawdę? Jak? – rzuciłam mu wyzwanie.
Zamyślił się na chwilę, po czym jego oczy rozświetliły złośliwe ogniki.
– Mniej więcej tak – powiedział, podchodząc do poręczy układających się w V; wspiął się na niższą z nich i rozkładając szeroko ramiona, wykrzyknął: – Jestem królem świata!
Zachichotałam. – Bardzo oryginalne, Jasper. Jestem pewna, że jesteś pierwszym, który to kiedykolwiek zrobił. – Mimo że się śmiałam, byłam także urzeczona jego widokiem na poręczy. Wyglądał niczym galion złotego bóstwa na dziobie statku.
Zerknął przez ramię i skinął na mnie.
– I co z tego? To klasyka. Chcesz spróbować?
Potrząsnęłam głową. – Lepiej nie, chyba że masz ochotę się przepłynąć.
– Daj spokój, Bella. Przecież wiesz, że nie pozwolę, by cokolwiek ci się stało. Możemy nawet zostać na pokładzie. – Zeskoczył z balustrady i wyciągnął do mnie rękę. Wzięłam ją i stanęłam przed nim, naprzeciwko utworzonego z poręczy V.
– Właśnie tak – wymruczał. – Rozłóż ramiona. – Rozpostarł moje ręce. I dokładnie jak Rose w Titanicu, poczułam, że latam. Mimo banalności był to niesamowicie romantyczny gest, a ja cieszyłam się, że mam za podparcie balustradę i Jaspera, kiedy pochylił się nade mną i wyszeptał: – I bez tego czułem się wspaniale, Bello, ale nic nie może się równać z żeglowaniem z tobą w stronę zachodzącego słońca.
Westchnęłam. Cudownie to słyszeć, ale właśnie takie wypowiedzi były powodem, dla którego powinniśmy porozmawiać. Już zamierzałam się odezwać, kiedy Jasper obrócił mnie i odsunął od barierki.
– Zatańczymy? – zapytał. Sięgnął do kieszeni, a z głośników, których wcześniej nie zauważyłam, zaczęła płynąć muzyka. Rozległa się piosenka Seleny I Could Fall in Love – ta sama, którą puściłam mu poprzedniej nocy. Nagle, mimo chłodnej bryzy wiejącej od oceanu, zrobiło mi się bardzo, bardzo gorąco.
– Obiecuję, nie będzie bolało – zapewnił. – Szczerze mówiąc, jestem w tym całkiem niezły. Po prostu daj mi się prowadzić.
Niechętnie przyjęłam oferowaną mi rękę, umieszczając moją lewą dłoń na jego barku. Jasper prawym ramieniem objął mnie w talii i zaczął prowadzić. Podążanie za jego krokami było na tyle nieskomplikowane, że po raz pierwszy w życiu podobało mi się, że tańczę.
– Widzisz, Bello – droczył się – nie jest tak źle, co?
Nie odpowiedziałam, skupiając się na sunięciu po parkiecie w rytm przepięknego utworu. Selena dotarła do fragmentu po hiszpańsku, a ja przypomniałam sobie, że nadal nie wiem, o czym śpiewa.
– Chcesz, żebym tłumaczył? – spytał Jasper, jakby odgadując moje myśli.
Przytaknęłam.
Wciąż o tobie śnię –
całującym moje usta, pieszczącym moją skórę,
obejmującym mnie w szalonej tęsknocie.
Wyobrażam sobie, że kochasz mnie tak,
jak ja mogłabym pokochać ciebie.
Oddech uwiązł mi w gardle, więc odwróciłam wzrok. Jego talent musiał mi się udzielić, a ja nawet tego nie zauważyłam; znalazłam piosenkę o słowach, które dokładnie odzwierciedlały to, jak się czułam, choć w innym języku. Przełknęłam, zastanawiając się, o czym myśli – o czym myślał wczoraj, gdy mu ją puściłam. Doszłam do wniosku, że chwila jest równie dobra jak każda inna, aby rozpocząć odkładaną przez nas rozmowę. Zaczerpnęłam powietrza i właśnie miałam się odezwać, kiedy zobaczyłam, jak mężczyzna w stroju szefa kuchni nadchodzi od strony salonu.
– Panie Hale, panienko – zaczął cicho, wyraźnie zakłopotany faktem, że przerwał nasz taniec – obiad jest gotowy do podania.
Jasper zatrzymał się, gdy muzyka przestała grać.
– Idealnie – stwierdził. – Bello?
Włożyłam rękę pod jego ramię i razem udaliśmy się do salonu. Z wrażenia zaparło mi dech; stół był przepięknie nakryty i przybrany cudowną dekoracją kwiatową. Jasper wysunął dla mnie krzesło i zaczekał, aż usiądę.
– Zajmę się tym, jeśli to nie problem – zwrócił się do kucharza. – Chcielibyśmy zostać sami.
– Oczywiście. Bon appétit! – powiedział mężczyzna, odchodząc. Usłyszałam kliknięcie od strony drzwi wiodących do sterówki. Chwilę później Jasper był już przy stole, rozkładając przepięknie zaserwowane ciasteczka krabowe i koreczki z tortellini.
– Uhm, wszystko wygląda wspaniale, ale zdajesz sobie sprawę, że jestem tylko jedna, prawda? Mogę zjeść tylko ograniczoną ilość.
Jasper usiadł obok mnie zamiast po przeciwnej stronie stołu.
– Wiem, maleńka, ale nadal nie wiem, co lubisz, a czego nie lubisz, więc na wszelki wypadek poprosiłem szefa kuchni o przygotowanie dwóch różnych posiłków. Żeby zwiększyć szanse, że znajdziesz coś, co ci zasmakuje. Możesz zjeść to, na co masz ochotę.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Czy to w ogóle możliwe, żeby istniał ktoś tak liczący się z innymi?
– Albo – dodał, tracąc pewność siebie – nie musisz nic jeść, jeśli wszystko, co wybrałem, jest nieodpowiednie. Mogę poprosić kucharza o przygotowanie czegoś innego.
– Nie – powstrzymałam go. – Wszystko jest cudowne. Naprawdę – zapewniłam żarliwie, patrząc na leżące przede mną przystawki. – Po prostu nie mogę uwierzyć, że to dla mnie zrobiłeś. Chociaż... – Niespodziewanie poczułam się zawstydzona tym, że w ogóle byłam zaskoczona jego zapobiegliwością, tak jakby wcześniej nie rozważał wszystkich moich potrzeb. – Powinnam była się tego spodziewać. Przecież zaplanowałeś też całą resztę. Ale Jasper – powiedziałam z naciskiem – musisz przestać to robić. Przestań starać się, by wszystko było idealne. To za wiele. Proszę, nie zrozum mnie źle, uwielbiam to i doceniam, ale nikt i nic nie mogłoby się z tym równać i to nie w porządku...
Odwróciłam się od niego. Chciałam odłożyć tę konwersację na później, tak abyśmy mogli porozmawiać bez żadnych przeszkód. Musiałam powiedzieć mu, że czuję rzeczy, których nie powinnam czuć, i że jego zapobiegliwość i troska tylko wszystko pogarszają, ale chwila nie wydawała się właściwa. Grałam na zwłokę. Zastanawiałam się, czy ujdzie mi na sucho niedokończenie tego ostatniego zdania. Musiałam spróbować. Podniosłam widelec i wzięłam kęs ciastka krabowego. Było przepyszne.
– Mmmm, boskie.
Rzuciłam Jasperowi szybkie spojrzenie. Wpatrywał się we mnie z zaniepokojeniem. Widziałam, że chce coś powiedzieć, choć się powstrzymywał. Nie podobało mi się pozostawianie między nami niedokończonych słów, ale po prostu nie byłam gotowa, by poruszyć teraz tak delikatny temat.
Spróbowałam jednego z koreczków z tortellini, zanurzając go w sosie. To danie również smakowało fantastycznie.
– Szkoda, że nie możesz tego spróbować, smakuje niesamowicie. Co jeszcze jest w menu? Jeśli wszystko jest równie dobre, powinnam zwolnić.
Było jasne, że ze sobą walczył – rozdarty między niechęcią do porzucenia naszej ledwo co zaczętej dyskusji a pragnieniem udzielenia mi odpowiedzi. Wygrało to ostatnie.
– Sałatka Cezar, szpinak z gorgonzolą, ogon homara, filet mignon, łosoś gotowany na parze, sernik z truskawkami i sosem czekoladowym i tiramisu.
Wytrzeszczyłam oczy. Nawet jeśli skosztowałabym tylko odrobinę każdego dania, byłabym pełna. Mimo wszystko brzmiało to zachwycająco.
– Cóż – westchnęłam – o ile brzmi to przepysznie, to jeśli mam spróbować każdej z tych rzeczy, lepiej żebym przeszła na sałatki. W takim tempie mój żołądek prawdopodobnie wybiegnie z pokoju, zanim dojdziemy do deseru, a to najlepsza część!
Praktycznie zanim jeszcze skończyłam mówić, Jasper zabrał ze stołu przystawki i wrócił z sałatkami. Sałatka Cezar z wyśmienicie przyrządzonym sosem smakowała wybornie. Szpinak z gorgonzolą i kandyzowanymi orzechami oraz malinowym winegretem okazał się równie dobry. Ograniczyłam się do kilku kęsów każdego dania, obserwując, jak Jasper przynosi główne dania.
Ogon homara mnie rozbroił. Jak na razie smakował mi najbardziej ze wszystkiego i nie było mowy, bym zatrzymała się po kilku kęsach. Zjadłam go bez masła czy cytryny, delektując się bogatym, wykwintnym smakiem.
– Niesamowite – powiedziałam, zamykając oczy, by całkowicie skupić się na jedzonej potrawie. – To chyba najcudowniejsze jedzenie na całym świecie.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Jaspera wpatrującego się we mnie z rozbawionym wyrazem twarzy.
– Co? – zapytałam zażenowana.
– Nic – odparł, potrząsając głową. Wyglądał, jakby próbował powstrzymać śmiech.
– Widzę, że coś. Co cię tak bawi? – Zaczynałam być rozdrażniona, że nie wtajemniczono mnie w żart. Musiał wyczuć moją niecierpliwość, bo zdecydował się odpowiedzieć.
– Cóż, powiedzmy po prostu, że gdybym nie wiedział, że jesz, zastanawiałbym się, o czym myślisz. Twój wyraz twarzy, gdy jadłaś tego homara, był dość, uhm, zmysłowy.
Poczułam, jak moją twarz oblewa purpura. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moje ukontentowanie homarem było tak widoczne lub że mogło wskazywać na coś, czym nie było.
– No cóż – szukałam słów, które ukryłyby moje zawstydzenie – wiem, że dokładnie zapisujesz każdą informację w pamięci, więc zapamiętaj i to – pozwalam sobie na zjedzenie homara najwyżej raz w roku. Gdybym jadła go częściej, przestałoby to być tak wyjątkowe. Jeśli usiłowałeś wymyślić sposób, by serwować mi homara codziennie, możesz o tym zapomnieć.
Niemal się ucieszyłam, widząc rozczarowanie malujące się na twarzy Jaspera. Poznawałam go coraz lepiej, skoro potrafiłam przewidzieć jego sposób myślenia.
Skubnęłam filet – był delikatny niczym masło, nie potrzebowałam nawet noża. Łosoś okazał się równie smakowity. Żałowałam, że nie mogę zjeść więcej, ale tak jak przewidziałam, przekroczyłam już swój limit.
Gdy tylko odłożyłam widelec, Jasper zabrał dania główne do kuchni i powrócił z deserami. Patrzyłam na przepysznie wyglądający sernik i kieliszek do martini wypełniony tiramisu i przeklęłam w myślach, że muszę z nich zrezygnować. Wtedy zauważyłam, że obok tiramisu leży wielki baton Caramello. Podniosłam wzrok na Jaspera i uśmiechnęłam się – zaskoczona, lecz zadowolona.
Teraz to on wyglądał na zażenowanego.
– Chciałem, by znalazła się tu choć jedna rzecz, którą na pewno lubisz – wyjaśnił.
Sięgnęłam po jego dłoń. Biorąc pod uwagę wszystko, co na dzisiaj zaplanował, wydawało się to jedynie niewielkim gestem, dla mnie ten gest wiele znaczył.
– Dziękuję – powtórzyłam po raz tysięczny. Zamierzałam coś dodać, jednak nie chciałam wkraczać na grząski grunt, poza tym pragnęłam jeszcze kilku minut spokoju, zanim dopadnie nas rzeczywistość, która potencjalnie mogła zrujnować mój idealny dzień.
Jeszcze raz spojrzałam na desery. Nie byłam w stanie więcej zjeść. Pomyślałam jednak, że po naszej rozmowie może przydać mi się pocieszenie w postaci porządnej dawki cukru.
– Jestem najedzona, Jasper, ale może schowam je do lodówki i spróbuję później. – Zaczęłam się podnosić, ale Jasper położył dłoń na moim ramieniu, dając znać, bym nie wstawała.
– Ja to zrobię. – Odniesienie deserów i wrócenie do stołu zajęło mu zaledwie kilka sekund.
– Więc... – zaczęliśmy w tym samym czasie. Zerknęłam na niego i roześmiałam się niezręcznie. Obawiałam się tego momentu przez całe popołudnie.
– Może kolejny taniec? – zaoferował. Wydawał się równie chętny co ja, by przełożyć nieuniknioną konwersację. Nigdy nie spodziewałam się, że tak ucieszy mnie zaproszenie do tańca. Kiwnęłam głową i zdenerwowana podeszłam do Jaspera.
Zdałam sobie sprawę, że muzyka już gra, że grała przez całą kolację. Zganiłam się w myślach za nieuwagę. Jasper robił wszystko bardzo świadomie i byłam pewna, że wybrane przez niego utwory kryły mnóstwo ukrytych znaczeń. Żałowałam, że nie mogę cofnąć czasu i dowiedzieć się, jakie leciały dotychczas piosenki. Kawałek, który właśnie wydobywał się z głośników, wydawał mi się znajomy. Po unikatowym głosie wokalisty rozpoznałam Stinga. Wsłuchałam się w słowa:
Uspokój się, skołatane serce,
lepiej byłoby pozostać obojętnym.
To nie czas na otwartość.
Raz odbytą lekcję trudno zapomnieć.
Uspokój się, skołatane serce,
albo zostanę uznany za głupca.
Niebezpiecznie bić w takim tempie.
Krew napływa mi do twarzy.
Zajrzałem do każdej książki, którą znam,
by uspokoić myśli, które mnie wyniszczają.
Tonę jak kamień rzucony do oceanu.
Logika utonęła w morzu emocji.
Zatrzymaj się, zanim cokolwiek zrobisz,
uspokój się, skołatane serce...
Potknęłam się i niemal przewróciłam. Udało mi się utrzymać w pionie wyłącznie dzięki ramionom Jaspera. Nie mogłam jednak na niego spojrzeć. Moją twarz, jak w piosence, pokrywał rumieniec.
On wie. Mój Boże, Jasper wie. To pewnie dlatego wybrał tę piosenkę. Wie, co do niego czuję, i w ten sposób próbuje mi to zakomunikować. Ale co to oznacza? Nie chce, bym cokolwiek mówiła? Wolałby, żebym zachowała to dla siebie? Jak długo mogę milczeć i nadal spędzać z nim czas? Nie potrafię kontrolować swoich uczuć tak dobrze, jak mu się pewnie wydaje.
Podczas gdy ja skupiałam się na swoim monologu wewnętrznym, Jasper przyciągnął mnie do siebie. Ręka do tej pory spoczywająca na mojej talii przesunęła się niżej. Wziął moją prawą dłoń i położył ją na swoim karku, a sam objął mnie obiema rękoma. Lewę ramię mimowolnie uniosłam do góry, na szyję Jaspera, i splotłam palce obu dłoni. Zmniejszyłam dystans między nami, przyciskając się do jego piersi. Czułam się jak więzień czekający na wyrok śmierci, któremu serwują ostatni posiłek – tak jakby był to ostatni raz, gdy Jasper i ja jesteśmy tak blisko. Chociaż nienawidziłam tej myśli, zamierzałam w pełni cieszyć się tą chwilą, zbierając wspomnienia na całe życie: dotyk jego chłodnego ciała stykającego się z moją rozgrzaną skórą, jego uwodzicielski, ostry zapach, to, jak bezpiecznie i dobrze czułam się w jego ramionach.
Już nie tańczyliśmy, lecz kołysaliśmy się, nieznacznie przesuwając po małym fragmencie parkietu. Oczy miałam zamknięte, twarz wciśniętą w Jaspera. Czułam jego podbródek opierający się o moją głowę. Muzyka zmieniła się, tempo zwolniło. Skupiłam się na słowach.
Co masz do stracenia? Jedynie smutek.
Po co ukrywasz wszystko, co czujesz?
Powiedz jej to – co masz do stracenia?
A może to widać,
może się domyśla, lecz to ignoruje.
Może wie,
ale nie chce, by coś się zmieniło.
Chce pozostać przyjaciółmi, niczym więcej,
więc zamyka przed tobą drzwi.
Skoro tak, oto konsekwencje:
jeśli coś powiesz, możesz coś zniszczyć.
Ale ją kochasz. Co masz do stracenia?
Jeśli jednak odejdzie? Przynajmniej teraz jest choć trochę twoja.
Co jeśli każesz jej wybierać?
Zostaw to tak, jak jest. Zatrzymaj to dla siebie.
Tak jest lepiej, więc nawet nie zaczynaj.
Masz tak wiele do wygrania
i tak wiele do stracenia.
Po raz kolejny Jasperowi udało się znaleźć utwór, który doskonale odzwierciedlał moje uczucia. Prawie się rozpłakałam, z trudem opanowałam swoje emocje. Jasper wiedział, jak się czuję, i nie chciał, bym cokolwiek mówiła. Gdybym to zrobiła, łącząca nas przyjaźń zostałaby nieodwołalnie zniszczona.
Czułam się tak, jakby ktoś przed wykręceniem i wyrwaniem mojego serca sięgnął po nie i wycisnął je do ostatniej kropli krwi, zostawiając pulsującą, ziejącą dziurę. Rozpacz, którą czułam, była nie do zniesienia. Byłam przytłoczona głębokim poczuciem straty czegoś, czego tak naprawdę nigdy nie miałam i nie mogłam mieć.
Jasper przycisnął mnie bliżej do siebie, niemal unosząc nad podłogą.
– Bella, maleńka – zapytał, a w jego głosie słyszałam smutek, który czułam – mogę?
Nieznacznie przytaknęłam, wiedząc, o co pyta; natychmiast poczułam, jak obmywa mnie łagodząca ból i zapełniająca pustkę fala spokoju. Przez sztucznie wywołane odprężenie straciłam kontrolę nad kończynami i teraz bezwładnie opierałam się o Jaspera. Jego lewa ręka objęła moje ramiona, podczas gdy prawa zawędrowała pod ugięte kolana. Jasper podniósł mnie i położył na sofie, nie przestając wysyłać w moim kierunku uspokajających fal.
Gdy tylko znalazłam się na kanapie, sięgnęłam po poduszkę, którą przytuliłam mocno do piersi, zwijając się w pozycję embrionalną. Jasper uklęknął na podłodze naprzeciwko mnie i kojąco gładził moje czoło, głaszcząc włosy i wsuwając luźno zwisające kosmyki za ucho.
– Boże, Bello, tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Żałuję, że nie mogę czegoś zrobić, zmienić w jakiś sposób swoich uczuć, aby cię tak bardzo nie ranić.
Próbowałam się uśmiechnąć, nie byłam jednak pewna, czy mi się to udało.
– Nie musisz przepraszać, Jasper. Rozumiem. Ja też żałuję, że nie mogę zmienić swoich uczuć. Ale to chyba nie jest możliwe dla któregokolwiek z nas, prawda? – Sama byłam zszokowana tym, jak bezdźwięcznie brzmiał mój głos.
– Nie. Przynajmniej nie dla mnie.
Przez chwilę milczeliśmy. Zauważyłam, że muzyka też ucichła. Brak dźwięku był dla mnie druzgocący nawet mimo uspokajających fal.
– Jasper? – Musiałam go poprosić, by przestał. O ile ból był okropny, o tyle lek, jakim raczył mnie Jasper, zdawał się jeszcze gorszy. Wiedziałam, co kryje się pod powierzchnią, a fakt, że nie mogłam tego poczuć, pozbawiał mnie czegoś ważnego. – Wiem, że to, co czuję, sprawia ci ból, ale myślę, że muszę przez to przejść.
Przytaknął i odwrócił wzrok. Ból powrócił z pełną mocą. Ciaśniej przytuliłam do siebie poduszkę.
– Przez ostatnie dni słuchałem tego utworu nieskończoną ilość razy – powiedział głucho – próbując zdecydować, czy powinienem ci cokolwiek mówić. Chciałbym to przemilczeć, pozostawić rzeczy niewypowiedziane, ale po dzisiejszym dniu nie wydaje mi się to możliwe. Muszę ci coś powiedzieć, mimo że wiem, że może to zrujnować naszą przyjaźń.
To ta chwila. Chwila, w której mówi mi, że wyczuł moje uczucia do niego, i że nie możemy się przyjaźnić, jeśli ta przyjaźń naraża na ryzyko jego związek z Alice. Przygotowałam się najlepiej, jak mogłam na jego następne słowa.
– Próbowałem to wyprzeć, wytłumaczyć, uciec od tego. Nie przypuszczałem, że do tego dojdzie, nie spodziewałem się, że to możliwe. Ale od dnia, w którym przyszłaś spotkać się ze mną w naszym domu, to uczucie okazało się całkowicie przytłaczające. Czułem, ale nigdy nie pojmowałem, przez co przechodził Edward, kiedy zrozumiał, że musi z tobą być niezależnie od konsekwencji. Teraz sam wiem, jak bolesne musiały być jego zmagania, ponieważ czuję dokładnie to samo. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 23:28, 21 Lip 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Kolorowa02
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Maj 2011
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń
|
Wysłany:
Nie 22:27, 23 Cze 2013 |
|
Witam :)
Kiedy tylko przeczytałam Twoją wiadomość, że zamierzasz dalej tłumaczyć GM, to nie wiedziałam, czy płakać, czy cieszyć się i skakać. Przyznaję, że mój angielski kuleje na obie nogi, także raczej czytanie oryginału nie wchodzi w grę. Poza tym, tłumaczenie Motylka, a teraz Twoje jest zbyt dobre, aby go nie przeczytać. Jestem zauroczona oboma tłumaczeniami.
Jak dla mnie, to tekst jest spójny i niezwykle napełniony emocjami. Piosenki są rewelacyjne! Szczerze przyznam, że czekałam na moment ujawnienia uczuć obu bohaterów, jednak byłam pewna, że obawy Belli się nie sprawdzą. Kocham tą Bellę! Nie jest ciapowata i uzależniona od Edwarda, co strasznie mnie irytowało. No i Jacoba nie ciągnie za nos, a jasno wyznacza granice. A Jasper...? Jej, ten to jest Anioł! Do wszystkiego chętny, pomocny, jednak nie narzucający się. Wycieczka do Seattle oczarowała nie tylko Bellę. Szczerze ciekawi mnie, co i czy w ogóle coś wiedzą Cullenowie oraz jaka będzie ich ewentualna reakcja...
Cóż, na koniec pozostaje mi wyrazić słowa wdzięczności za przejęcie tłumaczenia i jeszcze raz podziękować :) Żałuję, że nie mogę pomóc w tłumaczeniu, ale trzymam mocno kciuki! Życzę dużo wolnego czasu, chęci i weny :)
Pozdrawiam,
Kolorowa02 |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 0:13, 24 Cze 2013 |
|
pokłony do samej ziemi za ten rozdział rewelacyjnie przetlumaczony dodatkowo z taką dawką emocji, ech ale zakończony w takim momencie? mam nadzieję że kolejny pojawi się bardzo szybko, bo jestem bardzo ciekawa jak zakończy się ta rozmowa. Pozdrawiam serdecznie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Pon 21:53, 24 Cze 2013 |
|
nie mogłam uwierzyć, że w tytule jest nowa data
to jest jak sen
te opowiadanie od początku było czymś wyjątkowym
cieszę się, że postanowiłaś przejąć tlumaczenie, wielkie dzięki za to i mam nadzieję, że uda Ci się dalej tłumaczyć, lub też znajdziesz kogoś kto Ci w tym pomoże
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 0:04, 26 Cze 2013 |
|
Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo za komentarze. Cieszę się, że Was tu widzę.
Kolejny rozdział jest prawie przetłumaczony, na dniach wyślę go Dzwoneczkowi do bety, tak że powinien pojawić się niedługo. Muszę powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów Golden Moon. Ale nie wiem, czy wszystkie go już znacie, więc nie będę spoilerowała.
Do przeczytania! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invincibile
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 13:03, 26 Cze 2013 |
|
Jestem strasznie wdzięczna, że podjęłaś się tłumaczenia. Uwielbiam Golden Moon i bardzo się cieszę, że tak sprawnie i dobrze Ci to idzie, bo do czytanie ze słownikiem w ręku nie jest tak fajne, jak czytanie w ojczystym języku, a to, że zdania są tak spójne i nie ma żadnych zgrzytów jest godne podziwu. Podziwiam i Ciebie, Robaczku i Dzwoneczka, bo odwalacie kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam, S. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Śro 19:50, 26 Cze 2013 |
|
Przeczytałam akurat tę część GM już drugi raz i stwierdziłam, że wypadałoby naskrobać Robakowi jakiś komentarz. Nie będzie on na pewno takich rozmiarów, jakie zdarzało mi się pisać kiedyś, ale chociaż tu zastukam.
Pamiętam, jak sama, Robaku, mi to polecałaś, jeszcze dawno, dawno temu i jak tylko się skusiłam, połknęłam na raz pół fanficka. Potem jakoś o nim zapomniałam i chciałam wrócić teraz, ale (niestety) musiałam czytać od początku, bo zapomniałam połowy treści. Co najważniejsze w tym wszystkim - niekoniecznie muszę dodawać to niestety, bo nawet i tam razem rozpływałam się praktycznie nad każdym rozdziałem.
I po raz kolejny zakochałam się w Jasperze.
W tym tkwi cały fenomen tego fanficka, że chociaż jest trochę ślamazarny, nie ma w nim żadnych szalonych akcji, walk wampirów czy nawet kłótni B&J, to jest napisany w taki sposób, że przy czytaniu ani razu się nie nudzę. Nawet opis dnia Belli w pracy jest jakiś ciekawszy niż ten książkowy. Pewne wątpliwości mam tylko co do szybkiej zmiany obiektu uczuć - kilkanaście dni po wyjeździe Edka Bella jest ponownie zakochana? Osobiście, nie pochwalam. Chociaż z drugiej strony potrafiłam zakochać się w Jasperze tylko o nim czytając, więc tę kwestię moralną muszę zostawić nierozstrzygniętą.
Jak tylko uda mi się oderwać od TVD, będę czytać dalej oryginał, bo skończyłam na jednym rozdziale naprzód, ale ciekawi mnie to, o co chodzi z Alice i kiedy dojdzie do jakiegoś spotkania, bo myślę, że jest ono nieuniknione.
Muszę przyznać, dobra historia.
Pozdrawiam
mTwil |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
katia_black
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olkusz
|
Wysłany:
Pon 18:54, 08 Lip 2013 |
|
Czytając ostatnie posty Pernix popadłam w depresję myśląc że nigdy nie poznam dalszych części historii, która tak bardzo mnie poruszyła, a tu właśnie dziś z melancholijnym sentymentem postanowiłam odwiedzić GM opowieść która zawsze działała jak balsam dla duszy, ratowała przed depresyjnym nastrojem. Patrzę a tu niesamowita niespodzianka w postaci nowego rozdziału zamieszczona na forum niczym niespodziewany prezent od losu specjalnie dla mnie (nieznającej angielskiego maniaczki twilight).
Chcę zatem wyrazić moją ogromną wdzięczność za podjęcie trudu tłumaczenia , zachwyt nad nowym rozdziałem oraz życzyć ogromnej dawki weny na tłumaczenie przyszłych rozdziałów.
Z wyrazami błogiej radości
pozdrawiam Was
Katia. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez katia_black dnia Pon 18:56, 08 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:38, 08 Lip 2013 |
|
Skarby, przepraszam, że tak długo czekałyście, ale między dwoma tłumaczeniami i sprawami prywatnymi tyle to zajmuje. Mam nadzieję, że tym, które jeszcze go nie znają, spodoba się ten rozdział, a te, które już go czytały w oryginale, z chęcią go sobie przypomną. Jak mówiłam, należy on do moich ulubionych. Dziękuję Wam też za wszystkie komentarze, bardzo mnie ucieszyły, czytałam je z uśmiechem na twarzy.
Nie przedłużając, zapraszam do lektury.
– Próbowałem to wyprzeć, wytłumaczyć, uciec od tego. Nie przypuszczałem, że do tego dojdzie, nie spodziewałem się, że to możliwe. Ale od dnia, w którym przyszłaś spotkać się ze mną w naszym domu, to uczucie okazało się całkowicie przytłaczające. Czułem, ale nigdy nie pojmowałem, przez co przechodził Edward, kiedy zrozumiał, że musi z tobą być niezależnie od konsekwencji. Teraz sam wiem, jak bolesne musiały być jego zmagania, ponieważ czuję dokładnie to samo.
Rozdział XXIX
Hydra
beta: cudowna Dzwoneczek
– Nie mam doświadczenia w tych sprawach, więc zrobię to w jedyny znany mi sposób, po prostu to powiem. Czuję do ciebie coś, czego nigdy nie czułem do żadnej osoby. Nigdy. Ani jako człowiek, ani jako wampir. Nie wiem, co to jest i skąd się bierze, ale czuję się z tobą związany zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie. Nieważne, jak bardzo się staram, by od tego uciec, wszystko w tobie przyciąga mnie z powrotem. To, jak się do mnie zbliżyłaś, jak pozwoliłaś, bym ja zbliżył się do ciebie. Czuję nieustanną potrzebę dowiadywania się o tobie coraz więcej. Zaakceptowałaś mnie takiego, jakim jestem. Zawsze mnie zaskakujesz; nie tylko dzielisz moje zainteresowania, ale jesteś gotowa zgłębiać te, które niekoniecznie cię pociągają. Gdy rozmawiamy, czuję, że moglibyśmy to robić w nieskończoność i nigdy nie zabrakłoby nam tematów do dyskusji. Nie mogę przestać o tobie myśleć; wyrywam się, by usłyszeć twój głos, gdy jesteś daleko. Gdy zamknę oczy, widzę twoją twarz. Kiedy cię przy mnie nie ma, czas stoi w miejscu, ale gdy jesteśmy razem, mija niepostrzeżenie. Od tego nie da się uciec. I chociaż wiem, że prawdopodobnie nie powinienem mówić ci tego wszystkiego, ryzykować tego, co mamy, to czuję, że jeśli tego nie zrobię, już zawsze będę się zastanawiał, co by było gdyby. Ta niepewność byłaby gorsza od świadomości, że nie odwzajemniasz moich uczuć, że na zawsze pozostaną one jednostronne. Ale Bella, maleńka, czasami odbieram od ciebie przebłyski emocji, które pozwalają mi mieć nadzieję. Więc mimo że zaakceptuję każdą odpowiedź, jaką usłyszę, to wbrew rozsądkowi wierzę, że istnieje szansa, choćby minimalna, że czujesz to samo co ja.
Przerwał i spojrzał na mnie pytająco, czekając na moją reakcję. Nie odrywałam od niego wzroku, nie do końca pojmując, co się właśnie stało. Przygotowałam się na najgorsze – na koniec naszej przyjaźni, naszego wspólnie spędzanego czasu. Ale w żadnym razie nie spodziewałam się tego, co nastąpiło. Nie miałam pewności, czy dobrze go usłyszałam, czy jego słowa nie były tylko okrutnym wybrykiem mojej wyobraźni. Bałam się uwierzyć, że to prawda.
Wiedziałam, że powinnam była się w końcu odezwać. Jasper odsłonił wszystkie karty, a ja wciąż milczałam. Jednak nagle to wszystko po prostu mnie przerosło – stres wywołany całą tą sytuacją odebrał mi resztki kontroli i ogromna fala emocji wezbrała we mnie jak tsunami, kompletnie mnie oszałamiając. Oczekiwanie, ból, strach i niedowierzanie mieszały się z radością, ulgą, zakłopotaniem i niepewnością. Niesiona przez ten strumień nie miałam się czego chwycić, o co oprzeć. Nie mogłam mówić. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Podniosłam się – najpierw do pozycji siedzącej, by po chwili stanąć na równe nogi. Jasper również wstał, na jego twarzy malował się niepokój i wątpliwości, ale nic nie powiedział, nie wykonał żadnego gestu w moim kierunku. Poszłam do kuchni. Odkręciłam kran, a ponieważ nie wiedziałam, gdzie są szklanki i nie zamierzałam się tym przejmować, nabrałam zimnej wody w dłoń i przytknęłam ją do ust. Słyszałam, jak Jasper krząta się po pomieszczeniu, przeglądając kolejne szafki, aż w końcu zaoferował mi szklankę. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Napełniwszy naczynie wodą, wypiłam wszystko jednym haustem.
Ta czynność dała mi trochę cennego czasu do namysłu. Wiedziałam, że nie śnię ani nie fantazjuję. Jasper naprawdę przed chwilą wyznał, że czuje do mnie to samo, co ja do niego. Teraz musiałam po prostu przyznać na głos, że odwzajemniam jego uczucia. Bułka z masłem. Miałam znacznie łatwiej niż on. Odstawiłam szklankę i używając do tego obu rąk, oparłam się o blat. Wzięłam głęboki oddech.
– Może to lepiej, że nic nie mówisz. – Jasper wtrącił się, zanim jeszcze jakiekolwiek słowo opuściło moje usta. – Widzę, jakie to dla ciebie trudne, nie musisz męczyć się z mojego powodu jeszcze bardziej. Znam już odpowiedź.
Westchnęłam. W pewnym sensie poczułam ulgę, wiedząc, że nie jest nieomylny, że pomimo zdolności empatycznych tym razem źle odczytał i zinterpretował moje milczenie, myląc się co do moich emocji, tak jak ja myliłam się co do niego. To stawiało nas na bardziej zbliżonym poziomie. Jednak teraz, pamiętając, jak wiele bólu kosztowały mnie błędne przypuszczenia, żałowałam, że zabrakło mu przenikliwości i skazał się na niepotrzebne cierpienia.
Odwróciłam się, by na niego spojrzeć, ale zdążył już się ode mnie odwrócić. Postąpiwszy krok do przodu, oplotłam go ramionami w pasie i przytuliłam policzek do jego pleców. Poczułam, że sztywnieje, ale się nie odsunęłam.
– Jasper – zaczęłam miękko. Dla człowieka mogłoby to być za ciche, wiedziałam jednak, że on słyszy mnie doskonale. – Nie myliłeś się co do emocji, które ode mnie wyczuwałeś. Też czuję się z tobą związana i nie mogę przestać o tobie myśleć, gdy jesteśmy osobno. Nigdy nie powiedziałam o sobie nikomu tak dużo jak tobie, nigdy nie spotkałam nikogo, kto akceptowałby mnie bez oceniania, kto dałby mi z siebie tak wiele, nie wyznaczając przy tym granic. Przy nikim nie czułam się tak bezpiecznie, nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Naprawdę nie wiem, jak sobie bez ciebie poradzę, gdy odejdziesz.
Przestał oddychać. Przez jeden boleśnie długi moment panowała idealna cisza. Wtedy Jasper rozluźnił uścisk wokół swojej talii i obróciwszy się twarzą do mnie, sięgnął po moje dłonie. Podniósł je do ust i złożył pocałunek na knykciach obu rąk.
– Bello, jeśli czujesz to samo co ja, choćby ułamek tego co ja, jeśli istnieje szansa, byśmy byli razem, to nigdzie nie odejdę, dopóki nie dowiemy się, dokąd to prowadzi. Nie byłbym w stanie cię zostawić, jeśli istnieje choćby cień możliwości, że chcesz być ze mną tak bardzo, jak ja pragnę być z tobą.
Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczyma. To było przecież spełnienie moich marzeń, czyż nie? Czy nie śniłam o tym, że Jasper będzie coś do mnie czuł, odwzajemniał moje uczucia, że będzie chciał ze mną zostać? Powinnam być szczęśliwa. Nie rozumiałam, dlaczego słowa, których – jak sądziłam – tak bardzo pragnęłam, wywołały nie szczęście, a ból.
I wtedy to do mnie dotarło. Za każdym razem, gdy pozwalałam Belli-egoistce fantazjować, że Jasper mówi takie właśnie rzeczy, że chce być ze mną, część mnie czepiała się myśli, że on nigdy nie odwzajemniłby moich uczuć. Wierzyłam, że jego miłość do Alice stanie na drodze jakichkolwiek relacji przekraczających granice przyjaźni. Przeklinałam siebie za kuszenie go, a jednocześnie byłam przekonana, że się nie ugnie, nie ulegnie. Polegałam na sile Jaspera, który nie pozwoliłby mi zdradzić przyjaciółki. Miewałam niestosowne myśli, mierzyłam się z niestosownymi emocjami, wiedziałam jednak, że on zrobi wszystko, bym nie wprowadziła ich w życie. Czy to nie dlatego Alice jeszcze nie zadzwoniła ani w żaden sposób nie zainterweniowała w naszą relację? Zdałam sobie sprawę, że taka konkluzja cały czas tkwiła mi w głębi umysłu.
Teraz wszystko się zmieniło. Bycie z Jasperem nie było już jakąś niemożliwą do spełnienia, nieosiągalną fantazją. Przekonałam się, że nie tylko odwzajemnia moje uczucia, ale i jest gotów zakończyć związek z Alice, zdradzić ją, po to tylko, by zostać ze mną i przekonać się, czy mamy wspólną przyszłość.
Gdy tylko pomyślałam o zdradzeniu Alice, w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie. A co, jeśli Jasper doszedł do tych samych wniosków co ja? To jasne, że odczytywanie go nie szło mi zbyt dobrze, nie chciałam więc ryzykować, nie w tak istotnej kwestii. Powinniśmy o tym porozmawiać. Musiałam wiedzieć, co czuje. Zaczerpnęłam powierza, raz jeszcze przygotowując się na najgorsze, i zadałam pytanie, co do którego nie spodziewałam się, że przejdzie mi przez gardło.
– Jasper, co z Alice?
Zacieśnił uścisk na moich dłoniach, biorąc głęboki oddech. Kiedy przemówił, w jego głosie słyszałam ból, ale i pewność i determinację.
– Wiem, że na pewno przysporzy jej to wiele cierpienia i nienawidzę siebie za to, ale gdy tylko pojąłem, że coś do ciebie czuję, stało się kwestią czasu, kiedy zrobię to, co nieuniknione. Nie mam innego wyjścia, muszę od niej odejść.
Zszokowana oniemiałam. Słowa Jaspera brzmiały okropnie, tak ostatecznie. Przywołałam w pamięci ból, jaki czułam po odejściu Edwarda, i próbowałam wyobrazić sobie ból Alice, o tyle gorszy, bo wywołany stratą bratniej duszy, mężczyzny, z którym spędziła tak wiele lat, którego kochała całą sobą. Alice była moją przyjaciółką. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie mogłam skazywać jej na cierpienie w imię własnego szczęścia. Cena była za wysoka.
Zabrałam ręce z uścisku Jaspera i położyłam je sobie na twarzy. Wiedziałam, że pod pozorami spokoju walczy pewnie z chaosem. Gdyby udało mi się porozmawiać z nim o Alice i ich związku, przypomnieć mu, jak bardzo ją kochał, może zdołałabym nakłonić go do zmiany zdania.
– Bella, tu nie chodzi o ciebie – wyznał cichym głosem. – Nawet gdybyś nie odwzajemniała moich uczuć, nie mógłbym wrócić do Alice, do mojego poprzedniego życia. Otworzyłaś mi oczy, maleńka, pokazałaś mi stronę mnie, o której istnieniu nie miałem dotychczas pojęcia. Czuję, jakbym przez całe życie lunatykował, a teraz, gdy w końcu się przebudziłem, rzeczy, które do tej pory dawały mi satysfakcję, już mnie nie cieszą. Wolałbym już żyć w kompletnym osamotnieniu niż zostać z Alice i resztą rodziny i czuć się samotnie wśród nich.
Ponownie podniosłam na niego wzrok.
– Ale nie byłbyś samotny, Jasper. Jeśli moja obecność pozwoliła ci odkryć swoją inną stronę, to dlaczego Alice nie miałaby odnaleźć swojej innej strony? Musisz dać jej szansę. Jesteś jej to winien.
Wiem, że słyszał, co powiedziałam, jednak zdecydowany wyraz jego twarzy nie uległ zmianie. Tak jak i moja determinacja.
– Możemy usiąść i o tym porozmawiać? – zapytałam. Nie odpowiedział, mimo to usiadł obok mnie na sofie. – Opowiedz mi o niej, Jasper. Opowiedz mi o tobie i Alice.
Potrząsnął głową.
– Wiem, co próbujesz zrobić, Bella, ale to nie zadziała.
– Zrób to dla mnie. Jeśli to naprawdę nie ma znaczenia, to co ci szkodzi?
Westchnął, po czym przemówił – spokojnie i cicho.
– Od momentu, kiedy po raz pierwszy ją ujrzałem, Alice była dla mnie żywiołem. Nie wiedziałem, co myśleć, gdy spotkałem ją w tym barze w Filadelfii. Z początku oczekiwałem ataku, ale nie byłem przestraszony. Była taka malutka, że nie mogła stanowić poważnego zagrożenia. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jej prawdziwa siła nie ma nic wspólnego ze wzrostem. Oskarżyła mnie o spóźnienie w taki sposób, że nie pozostało mi nic innego, jak przeprosić, chociaż nie miałem pojęcia za co. Tu narzuciło ton całemu naszemu związkowi.
Skrzywiłam się, słysząc gorycz w jego głosie. Nigdy jeszcze nie widziałam go wypowiadającego się o Alice w taki sposób. Coś musiało się naprawdę zmienić
– Kocham Alice – kontynuował już bez goryczy. – Ocaliła mnie przed nieszczęśliwym, pozbawionym wszelkiego sensu życiem. Pokazała mi inną drogę. Dała mi... rodzinę. To więcej, niż ktoś taki jak ja mógłby kiedykolwiek otrzymać. Już na zawsze pozostanę jej dłużny.
Przełknęłam.
– Więc jak możesz w ogóle rozważać zostawienie jej?
– Nigdy nie czułem do Alice tego, co czuję do ciebie. Nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nigdy nie rozmawiamy. Nigdy nie robimy niczego, co nie zostałoby zainicjowane przez nią. Przez wszystkie spędzone razem dekady Alice zawsze z góry wiedziała, co się zdarzy, więc ja po prostu słuchałem jej instrukcji. Nie mogłem jej zaskoczyć, dokonać wyboru, nie mogłem nawet postąpić niewłaściwie, popełnić jakiegokolwiek błędu. Byłem jej marionetką.
Serce mi pękało, gdy go słuchałam. Sięgnęłam po jego dłoń. Mimo że chciałam móc zaprzeczyć tej wersji wspólnego życia z Alice, wiedziałam, że Jasper mówi prawdę. Swego czasu sama odgrywałam jedną z ról w jej teatrzyku i wiedziałam z pierwszej ręki, jak to jest stać się częścią wspaniałych projektów Alice. Nie było mowy o odmowie, o wolnej woli. Kochałam Alice i wiedziałam, że zawsze chciała dobrze, ale gdy próbowałam wyobrazić sobie życie przepełnione zakupami, przebierankami i przyjęciami, musiałam przyznać, że nie potrafiłabym go znieść. Uważnie studiowałam twarz Jaspera, w końcu rozumiejąc, co próbował powiedzieć, i zastanawiając się, w jaki sposób udało mu się to tak długo wytrzymać.
– Wcześniej mi to nie przeszkadzało, ponieważ odkąd poznałem Alice, moje życie stało się znacznie lepsze – odpowiedział na moje niezadane pytanie. – Przed twoim pojawieniem się nie miałem pojęcia, że można żyć inaczej. W rodzinie wszyscy podporządkowują się woli Alice, ale w przeciwieństwie do mnie nie są w ciągłym centrum jej zainteresowania. Zanim poznałem Alice, sądziłem, że by przetrwać, potrzebuję ludzkiej krwi. Po związaniu się z nią uwierzyłem, że nie poradzę sobie bez jej nieustannego nadzoru i interwencji.
Ścisnęłam jego dłoń i przysunąwszy się bliżej, złożyłam mu głowę na ramieniu. Instynktownie wyczuwałam, jak trudne musi być dla niego mówienie o tym i chciałam dodać mu otuchy. Czułam, jak pociera policzkiem o moją głowę i bierze głęboki wdech.
– Po tym, jak pojawiłaś się w moim życiu i pokazałaś mi, o ile pełniejsze może być, nie ma dla mnie powrotu. Nie mogę znowu być marionetką, Bello. I nie byłoby to w porządku wobec Alice, gdybym został z nią, wiedząc, że moje uczucia do niej się zmieniły i czuję do ciebie to, co czuję.
Przygryzłam dolną wargę, uświadamiając sobie, że nie podjął tej decyzji pod wpływem chwili, lecz długo się nad tym zastanawiał. A po w jego tłumaczeń w końcu mogłam lepiej go zrozumieć. Kochałam Alice, nie chciałam jej ranić, jednak kochałam też Jaspera i wiedziałam, że powrót do Alice i dawnego życia przysporzyłby mu bólu. Czy Alice będzie potrafiła zmienić się na tyle, by go przy sobie zatrzymać? Czy będzie w ogóle chciała, gdy dowie się, co Jasper do mnie czuje? Jeśli go naprawdę kocha, to dlaczego nie zobaczyła, co się dzieje, i nie poprosiła go, by wrócił? Czemu o niego nie walczyła? A może to robiła, ale Jasper nic mi nie powiedział. Musiałam się dowiedzieć.
– Rozmawiałeś z nią o tym?
– Nie. – Głos miał ściśnięty. – Nie rozmawialiśmy od wtorku.
– Myślisz, że coś widziała?...
Zastanowił się nad moim pytaniem. – Nie jestem pewien. Na pewno widziała nasz wyjazd do Seattle, ale dopiero dzisiaj zdecydowałem się na wyznanie ci swoich uczuć i opuszczenie jej niezależnie od twojej odpowiedzi, tak że nie było tego wiele. Myślę jednak, że do tej pory widziała już wszystko.
A więc będzie tego oczekiwała. Będzie miała czas, by się przygotować; opracować strategię bitwy albo ułożyć mowę pożegnalną. Zdąży znienawidzić mnie za zrujnowanie jej życia. Zdąży zaplanować swoją zemstę.
Puściłam dłoń Jaspera i odsunęłam się od niego, przeczesując palcami włosy. Musiałam wziąć odpowiedzialność za swoją rolę w tej sytuacji. Gdybym nie wróciła do domu Cullenów, gdybym nie zaczęła spotykać się z Jasperem częściej, niż wypadałoby przyjaciółce jego nieobecnej dziewczyny, być może nie doszłoby do tego wszystkiego. Ale czy gdybym mogła zacząć od nowa, postąpiłabym inaczej? Wiedziałam, że szczera odpowiedź brzmi „nie”.
Mimo to powinnam trzymać się od niego z daleka, dopóki nie wyjaśnią spraw między sobą. Byłam to winna Alice. A jeśli ostatecznie uda im się naprawić ich związek i zdecydują się zostać razem, będę szczęśliwa, nawet jeśli sama na tym ucierpię.
Odwróciłam się twarzą do Jaspera, patrząc mu głęboko w oczy.
– Musisz się z nią spotkać i powiedzieć jej to osobiście. Wiesz o tym, prawda? Musisz powiedzieć jej o wszystkim i dać jej szansę na zastanowienie się, na zmianę. Nie mogę być dziewczyną, która za plecami swojej najlepszej przyjaciółki zabawia się z jej mężczyzną, której nie obchodzi nikt poza nią samą. Dopóki sobie tego nie wyjaśnicie, w taki czy inny sposób, nie mogę nawet rozważać związania się z tobą. I pamiętaj, Jasper, że pragnę twojego szczęścia, niezależnie od tego, gdzie czy z kim postanowisz go szukać. Pojedź na Alaskę jak najszybciej. Bądź z nią szczery. A jeśli nie zmienisz decyzji i wrócisz, jakoś to wszystko rozwiążemy, poradzimy sobie.
– Moja decyzja się nie zmieni, wrócę do ciebie. Ale wiem, że masz rację. Jestem Alice winien wyjaśnienie. Wyruszę jutro po twoim wyjściu do Mike'a. – Skrzywił się lekko, wypowiadając jego imię, a ja w końcu zrozumiałam, skąd bierze się jego niechęć. – Wrócę najszybciej jak to możliwe, prawdopodobnie w poniedziałek.
Pokręciłam gwałtownie głową.
– Nie przyspieszaj tego, Jasper. Byliście ze sobą zbyt długo, byś teraz szczędził czasu, którego oboje potrzebujecie na podjęcie właściwej decyzji. Proszę, nie rób jej tego, co Edward zrobił mnie. – Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby, myśląc o tym, w jaki sposób Edward mnie zostawił. Nawet jeśli byliśmy ze sobą tylko kilka miesięcy, myślałam, że zasługuję na coś lepszego. Jasper i Alice spędzili ze sobą dekady. Musiał to uszanować i zostać z nią tak długo, jak to konieczne – dać jej szansę na przekonanie go do zmiany zdania, jeśli tego właśnie będzie chciała. – I proszę cię, miej umysł otwarty – dodałam. – Nie widziałeś Alice od długiego czasu, za to za często przebywasz ze mną. Możliwe, że jeśli spędzisz trochę czasu z dala ode mnie, nabierzesz dystansu, spojrzysz na sytuację z innej perspektywy. Spotkanie z Alice może pomóc ci na nowo odkryć, dlaczego się w niej zakochałeś.
Jasper zaprzeczył ruchem głowy.
– Będę miał otwarty umysł, maleńka, obiecuję. Wiem jednak, że żaden dystans nie zmieni ani nie umniejszy moich uczuć do ciebie. Już raz próbowałem, gdy wybrałem się na polowanie, i wiem z doświadczenia, że czas spędzony z dala od ciebie sprawia tylko, że tym bardziej chcę wrócić. Jeśli chodzi o to, jak zakochałem się w Alice, to gdy ją poznałem, powiedziała, że będziemy ze sobą na zawsze, a ja jej uwierzyłem. Kochałem ją, ale chyba nigdy nie byłem w niej zakochany. Mogę ci obiecać, że gdy porozmawiam z Alice, wszystko rozwiążę. Nie będziesz miała się już o co martwić, gdy... – Spojrzałam na niego z dezaprobatą. – Jeśli – poprawił się – jeśli wrócę. – Miałam wrażenie, że powiedział to tylko po to, aby mnie udobruchać, nie mogłam jednak prosić o więcej.
To wszystko, co mogłam dać Alice – o resztę będzie musiała zatroszczyć się sama.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Usiłowałam przetrawić w myślach możliwość, że jutro po południu zobaczę go być może po raz ostatni. Wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, mając nadzieję, że ból fizyczny zagłuszy emocjonalny, który znowu pojawił się na horyzoncie. Jasper sięgnął po moją rękę i wyprostował mi palce, splatając je ze swoimi.
– Bello, obiecasz, że zrobisz coś, gdy mnie nie będzie?
Przytaknęłam z wolna.
– Dopilnujesz, żeby Newton trzymał łapy z daleka od ciebie, gdy będziecie pracować nad waszym projektem? Nie będzie mnie w pobliżu, by go odstraszyć, a wolałbym go nie zabijać, gdy wrócę.
Nie byłam do końca pewna, czy mówi poważnie, czy żartuje. Stwierdziłam, że lepiej potraktować to jako dowcip.
– Nie masz się o co martwić, Jasper. W razie potrzeby warczę nie gorzej od ciebie. A Mike nie jest na tyle głupi, by czegoś próbować, naprawdę. Słyszałeś naszą rozmowę w środę wieczorem. Myśli, że wciąż rozpaczam za Edwardem.
– A rozpaczasz? – Jego ciche pytanie zbiło mnie z tropu.
– Co?
– Wciąż rozpaczasz za Edwardem?
Otworzyłam usta, by się odezwać, po czym znowu je zamknęłam. Wpatrywałam się przed siebie niewidzącym wzrokiem, pogrążona w myślach. Chciałam powiedzieć „nie”, bo nie rozpaczałam, już nie. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że w jakimś stopniu nadal go kochałam, tęskniłam za nim, nadal nie mogłam pogodzić się z bólem, jaki mi zadał, odchodząc.
– Nie – powiedziałam w końcu. – Nie rozpaczam za nim.
– Ale wciąż go kochasz? – naciskał.
– Myślę, że część mnie zawsze będzie go kochać – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– A gdyby wrócił jutro i powiedział, że nadal cię kocha i błaga o wybaczenie?
Spojrzałam na nasze złączone dłonie. Dlaczego mi to robił? Nie wiedział, jakie to dla mnie trudne? Edward był ostatnią osobą, o której chciałam teraz rozmawiać. Skoro jednak zmusiłam go do mówienia o Alice, miał prawo oczekiwać ode mnie szczerej odpowiedzi, jakkolwiek by ona brzmiała.
Serce ścisnęło mi się boleśnie w piersi. Wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli o ewentualnym powrocie Edwarda. Część mnie nienawidziła go – nie tyle za to, że mnie zostawił, ile za sposób, w jaki to zrobił. Czy ta inna część, która nadal go kochała i tęskniła za nim, czy ona potrafiłaby mu przebaczyć, wiedząc, że naprawdę żałuje? Czy umiałabym na powrót wcielić się w rolę dziewczyny Edwarda? Czułam, że zbyt wiele się wydarzyło i Bella, która była w stanie złożyć samą siebie na ołtarzu Edwarda-bohatera, już nie istniała.
– Myślę, że mogłabym mu wybaczyć, ale nigdy nie byłoby tak jak przedtem. Nie wydaje mi się, że mogłabym do niego wrócić. Teraz patrzę na nasz związek inaczej niż wtedy, gdy byliśmy razem. Kiedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że Edward chce spędzać ze mną czas, czułam się taka szczęśliwa, taka uprzywilejowana, wyjątkowa. Tego pierwszego razu w stołówce wystarczyło, że skinął na mnie palcem, a ja już szłam, by z nim porozmawiać. Tak zresztą było zawsze. Był jak mój osobisty superbohater ratujący mnie wciąż na nowo, przede mną i przed innymi. Ale jego kult oznaczał, że widziałam bardzo jednostronnie – kiedy byłam z nim, zatracałam się w nim. Nie spędzałam czasu ze znajomymi, nie miałam własnych zainteresowań – wszystko kręciło się wokół niego i wokół tego, co on chciał robić. Kiedy teraz o tym myślę, widzę, że nieustannie bałam się, że go stracę, jakbym była przekonana, że na niego nie zasługuję, że nie jestem wystarczająco dobra. Będąc z nim, bałam się być sobą. Nie sądzę, żeby to było normalne. Ostatecznie to właśnie te obawy sprawiły, że tak bardzo zraniło mnie jego odejście. Gdyby teraz wrócił, jak usprawiedliwiłby to, co zrobił? Nie mówię tylko o tym, jak mnie zostawił, ale o tym, że zmusił was wszystkich do wyjazdu, zabronił wam się ze mną kontaktować czy choćby pożegnać. W jaki sposób mógłby usprawiedliwić coś takiego? Mogłabym mu wybaczyć, ale nigdy nie mogłabym być z kimś, kto intencjonalnie zadał mi tyle bólu. Nigdy już bym mu nie zaufała.
– Co gdyby powiedział, że odszedł i zmusił nas wszystkich do zrobienia tego samego, aby chronić cię przed zagrożeniami wampirzego świata? Że odszedł, bo kochał cię tak bardzo, że chciał dać ci normalne życie, w którym nie musiałabyś mierzyć się z zagrożeniami takimi jak ja?
Przyjrzałam mu się uważnie. Na jego twarzy malował się ból. Edward w taki sposób nakłonił swoją rodzinę do wyjazdu? Jak mogli w to uwierzyć, jak mogli się na to zgodzić? Jak mogli pozwolić, by Jasper żył z poczuciem winy, którą na niego zrzucili? Z wściekłości krew zawrzała mi w żyłach.
– To najbardziej absurdalne, egoistyczne, okropne kłamstwo, jakie w życiu słyszałam! – wyrzuciłam z siebie. Podniosłam się i zaczęłam przemierzać pokój jak dziki kot zamknięty w klatce. – Nigdy nie chciałam, by chronił mnie przed wampirzym światem – przeciwnie, chciałam stać się jego częścią. Nie tylko nie zamierzał spełnić mojego życzenia, ale odmówił mi nawet ochłapów mojej fantazji, odbierając mi szansę balansowania na peryferiach waszego świata, bo rzekomo było to dla mnie zbyt niebezpieczne? Nie miał prawa o tym decydować! Nie potrzebuję chłopaka, który traktuje mnie jak dziecko i podejmuje za mnie decyzje, nie konsultując tego ze mną. Nawet Charlie i Renée mnie tak nie traktują, a oni faktycznie są moimi rodzicami. Myślę, że gdyby miał odwagę powiedzieć mi to osobiście, odpowiedziałabym mu, że mam już ojca i nie potrzebuję drugiego.
Jasper wpatrywał się we mnie z podziwem. Zdałam sobie sprawę, że to pierwszy raz, gdy widzi mnie tak rozzłoszczoną. Nawet przy okazji naszej kłótni w furgonetce byłam znacznie bardziej opanowana. Żałowałam, że dałam się tak ponieść emocjom.
– Bardzo cię przepraszam, że musiałeś to oglądać, Jasper. Po prostu nie mogę uwierzyć, że byłby w stanie użyć tak głupiej wymówki, by zniszczyć wszystko, co nas łączyło, zniszczyć mnie.
Wstał i podszedł do mnie, zagarniając mnie w swoje ramiona i przyciskając do piersi. Złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
– Nigdy nie przepraszaj za swoją namiętność, Bello. Wyglądasz bosko, kiedy się złościsz – zachichotał i dodał: – Mam tylko nadzieję, że sam nigdy nie narażę się na ten gniew. Przykro mi, że zawiodłem jego zaufanie, Bello. Nie powinienem był tego robić, mówić ci, dlaczego odszedł. Ale z moich egoistycznych pobudek musiałem wiedzieć, jak zareagujesz. Bo on może któregoś dnia wrócić, maleńka. I jeśli tak się stanie, obydwoje musimy być gotowi stawić mu czoła.
Odsunął się i uniósł mój podbródek, zaglądając mi w oczy.
– Nie jestem dumny z tego, że pozwoliłem, by cię to spotkało. Jak tylko przyszłaś do naszego domu w tamten czwartek i poczułem twoją wiarę we mnie, gdy opowiadałem ci o moim treningu, a ty następnego dnia wróciłaś, by spytać mnie o radę, i później każdego razu, gdy rozmawialiśmy i się spotykaliśmy, wiedziałem, że źle postępuję. Nie powinienem był kontynuować naszych spotkań, wiedząc, że jesteś miłością życia mojego brata, wiedząc, że wciąż jestem z Alice. Nie powinienem był udawać, że potrafię ograniczyć nasze relacje do przyjaźni. Moja zdrada zaboli tych, których kocham najbardziej. Nie tylko Edwarda i Alice, ale całą rodzinę. Zachowuję się okropnie, stawiając swoje potrzeby i szczęście nad nimi. Jednak nic nie jest w stanie mnie powstrzymać i zmusić do postąpienia szlachetnie i odejścia od ciebie. To, co do ciebie czuję, jest na tyle silne, że przezwycięża nienawiść, którą czuję do samego siebie za to, co im robię. Chcę, żebyś o tym wiedziała, Bello. Chcę, żebyś wiedziała, jak wielkim jestem egoistą. Ponieważ jeśli Edward wróci, a ty będziesz ze mną, nie będę stał z boku. Nie oddam cię bez walki. Zrobię, co będę musiał, by zatrzymać cię przy sobie. Dlatego muszę mieć pewność, że jeśli Edward się tu pojawi, nie będziesz chciała do niego wrócić. Znienawidziłbym siebie do reszty, gdybym cię zranił, starając się zatrzymać cię przy sobie.
– Nigdy nie zrobiłbyś świadomie czegoś, co mogłoby mnie zranić – stwierdziłam z przekonaniem. – Sytuacja, którą opisałeś, nie jest czymś, o co powinieneś się w ogóle martwić. Cieszę się, że zacząłeś o tym mówić, że porozmawialiśmy na ten temat. Dzięki tobie po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że już nie potrzebuję Edwarda. Był moją pierwszą miłością, więc nigdy o nim nie zapomnę, na zawsze będzie miał cząstkę mnie. Myślę, że na to zasługuje. Ale już nigdy nie odzyska mojego serca. Jeśli po spotkaniu z Alice nadal będziesz mnie chciał, jestem twoja.
Wpatrywaliśmy się w siebie. Uniósł ręce do mojej twarzy i kciukami gładził policzki, dochodząc do kącików ust. To był idealny moment na nasz pierwszy pocałunek, ale z Alice stojącą między nami nie mogliśmy do niego dopuścić, obydwoje o tym wiedzieliśmy. Patrzyliśmy więc na siebie, gubiąc się w swoich oczach. Wybrałam moją ścieżkę. Droga Jaspera się rozwidlała i on też musiał dokonać wyboru. Wiedziałam, że oczekiwanie na jego decyzję będzie męką, ale odczuwałam spokój, uświadomiwszy sobie, że niezależnie od tego, co zdecyduje, ze mną będzie w porządku, tak długo jak on będzie szczęśliwy.
Niespodziewanie nabrałam ochoty na świętowanie. Usta rozciągnęły mi się w szerokim uśmiechu.
– Co jest, maleńka? – zapytał, odwzajemniając uśmiech.
– Myślę, że mogę już spróbować deseru. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 19:47, 08 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Pon 21:55, 08 Lip 2013 |
|
Nie wiem, czy to zasługa mojej wspaniałej znajomości angielskiego (haha), ale czytając ten rozdział, pierwszy raz po polsku, miałam wrażenie, że robię to co najmniej drugi raz... Wydawało mi się, że znam te zdania i tylko je sobie odtwarzam. Dodać muszę, że przy angielskim nieczęsto mi się to zdarza. Z reguły angielska wersja żyje dla mnie jednym życiem, polska drugim. Tym razem i Twoje tłumaczenie, i oryginał są całością.
Tak jak już wspomniałam, nie wiem, czy to moja zasługa czy Twoja i Twojego świetnego tłumaczenia, czy samej autorki i tego, że tekst jest napisany w dość przystępny, wydaje mi się, do tłumaczenia sposób. Ech, namotałam, mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi.
Ciężko aż komentować mi tylko jeden rozdział, tak rzadko mi się to teraz zdarza. Wyznanie Jaspera jest chyba tym, co każda z nas chciałaby w życiu usłyszeć. Do tego on sam jest facetem, który potrafi być silny, walcząc z głodem, ale jednocześnie tak bardzo słaby w przypadku swoich uczuć. Można wymieniać dalej: nie jest nachalny, dał Belli moment na przemyślenie tego, co powiedział, ale otwarcie mówi, że jeśli trzeba będzie, zawalczy o jej uczucia, nie da Edkowi sobie przeszkodzić (brawa!) i to jest w tym wszystkim chyba najromantyczniejsze. Mimo że mógłby być tym trzecim i skazać się przez to na duże cierpienie, zarzeka się, że nie zrezygnuje. Wybór jednak nie powinien być trudny.
Pisałam ostatnio, że jestem ciekawa, jak zostanie rozstrzygnięta sprawa z Alice i z rozdziału na rozdział moja ciekawość rośnie. W wolnej chwili zajrzę chyba do oryginału, żeby jak najszybciej poznać jej reakcję na tę sytuację. Póki co moje wyobrażenia mówią, że Alice powinna pogodzić się z decyzją Jaspera, ale wtedy ta historia nie byłaby taka ciekawa... Okaże się, mam nadzieję, niedługo.
Na koniec jeszcze parę słów o Belli. Cieszy mnie to, że liczy się z uczuciami Alice, a nie jest całkowicie zaślepiona własnymi. Jasper twardo brnąłby w trójkąt, dla faceta, wydaje mi się, nie jest to takie niewłaściwe, jak dla kobiety. Dziwne stereotypy. Kobieta powinna być wrażliwa, a mężczyzna twardy. W tym fanficku zaskakuje jej odmienny punkt widzenia - Edward był zły i ją ranił. Chyba nieczęsto można o tym przeczytać. Kiedy fascynowałam się Zmierzchem, w KwN płakałam razem z Bellą. Punkt widzenia GM jest podobny do tego, który reprezentuję teraz. Edward zdecydowanie nie był wart takiego zachodu.
To chyba na tyle jeśli chodzi o krótki komentarz ku pokrzepieniu Robaka. Dziękuję Ci za przejęcie tłumaczenia, bo dzięki temu wróciłam do tego fanficka i mam nadzieję, że nie będę tego żałowała.
Życzę Ci mnóstwa wolnego czasu na tłumaczenie.
mTwilek |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Kolorowa02
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Maj 2011
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń
|
Wysłany:
Wto 23:33, 09 Lip 2013 |
|
Witam ponownie :)
Nieco niepokoiłam się, kiedy nie było rozdziału nieco czasu. Ale jest i to jaki! Przyznam szczerze, że minęło kilka godzin od przeczytania, a ja nadal nie mogę wyjść z podziwu. Oczywiście, jako stara romantyczka o kulach, zostały spełnione moje oczekiwania i marzenia względem romantyczności. Wyznanie Jaspera było niezwykle prawdziwe i pełne uczucia, a jednocześnie niepewne, co nadawało mu w pewien sposób słodki wyraz.
Co do uczuć Belli- na początku wcale się jej nie dziwię. Nagle i zupełnie niespodziewanie spełnił się jeden z jej snów; "Anioł" ją kocha, chce z nią być, a nawet więcej! Chce poświęcić całe swoje dotychczasowe życie! To mógł być szok, dlatego nie dziwię się tej ciszy jaka powstała po wyznaniu, chociaż współczuję wampirowi; zapewne gdyby mógł, padłby na zawał z nerwów... :)
Co do opowieści Jaspera, to rzuciła mi ona całkiem inne spojrzenie na całą rodzinę Cullenów. I (co dla mnie trochę zaskakujące) mogła to być prawda. Od teraz, wcale by mnie to nie zdziwiło. W końcu Alice wszystko wie, wszystkiego się dowie, wszystko ma zaplanowane. Jak sama Bella mówi: "(...) Swego czasu sama odgrywałam jedną z ról w jej teatrzyku (...)"- teatr, dokładnie, jest to idealne trafienie tego, co Alice robi. Aż mi się żal zrobiło Blondasa :)
Jestem ogromnie szczęśliwa, że Bella stała się na tyle silna, że nie wróci do Edwarda jak ten pojawi się na horyzoncie! Jej! Teraz jednak nasuwa się pytanie, czy by pojechała do Włoch z takim nastawieniem...? Będę wredna i mam nadzieję, że nie, wybaczcie :) Poza tym, cieszę się z jej reakcji na wyjawienie sekretu odejścia klanu Cullen i muszę przyznać, że było do (i tak delikatnie mówiąc) podłe ze strony Edwarda. Z drugiej strony, to pozwoliło na zbliżenie się Belli i Jaspera, także... Nie jestem do końca pewna, czy być na niego zła :)
Teraz nadchodzi konfrontacja z rodzinką! Jestem niezwykle ciekawa jak to się potoczy. Wbrew pozorom ciężko mi przewidzieć ich reakcję. Poza tym szlachetność Belli robi wrażenie, ale jest to jednocześnie zapewnienie sobie spokoju na przyszłość, także ją rozumiem. Bardzo podoba mi się zaborczość Jaspera i jego egoizm wobec dziewczyny. Mimo, że są to dwie różne postawy, widać teraz idealnie jak bardzo się uzupełniają. Mają wspólne cele, marzenia, zainteresowania, ale są też różnice, które wcale nie chcą negować, czy zatajać, a wręcz przeciwnie- poznają świat i siebie z różnych stron, co daje im doskonalsze zrozumienie drugiej osoby.
Jej, trochę się rozpisałam, jak widać pisanie w okolicach pierwszej w nocy działa na moją korzyść. Co do języka, to wiele nie mogę powiedzieć- jedynie tyle, że całe piękno tekstu, jego emocje, przemyślenia i problemy zostały wspaniale oddane. Dziękuję! Na koniec, jak wspomniałam, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Życzę mnóstwa wolnego czasu, chęci i weny, by rozdział został szybciutko przetłumaczony i wstawiony :)
Pozdrawiam,
Kolorowa02
PS. Aż chciało by się wziąć takiego Jaspera do domu :) To może powzdycham sobie i posłucham: "Gdzie Ci mężczyźni? (...)" :) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 17:35, 10 Lip 2013 |
|
To może i beta doda swoje trzy grosze...
Nie będę się rozpisywać na temat opowiadania. Nie czytałam go w całości i... szczerze mówiąc, nie mam zamiaru
Z tych dwóch rozdziałów, które betowałam, wyrobiłam sobie jako taką opinię. Bella jest taką Bellą, jakiej już nie trawię... Poza tym ja zawsze byłam team Edward. Nie chcę Robaku, żebyś mnie przeklęła, więc może na temat treści i jej naiwnej ckliwości lepiej zamilknę...
Wypowiem się natomiast na temat twojej roboty. Powiem ci, że betować twoje tłumaczenie jest czystą przyjemnością. Wkładasz w to serce i umiejętności, które są niemałe. Przyjemnie obcować z poprawną w większości polszczyzną i skupić się na drobiazgach i smaczkach, a nie być zmuszonym do wertowania oryginału i zastanawiania się, jak tu nadać sens zdaniom albo ratować kaleką składnię... U ciebie nie ma o tym mowy! Poza tym podziwiam twój reaktywowany zapał. Korygowanie twoich tłumaczeń sprawia mi prawdziwą frajdę... Więc do następnego |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 12:28, 13 Lip 2013 |
|
Wielkie dzięki za kolejny rozdział, zgadzam się że jest on cudowny i mi rownież najbardziej się on podobał choć jak Jasper czytał lub śpiewał przez telefon również było słodko :D
Dzwoneczku jak mogłaś nie przeczytać tego opowiadania? Jak dla mnie to ono na pewno jest w pierwszej piątce najlepszych a przeczytałam ich dużooo.
Pozdrawiam i czekam na kolejny szybko dodany rozdział ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invincibile
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 12:25, 17 Lip 2013 |
|
Kolejny raz muszę podziękować, że się za to zabrałaś. Mimo, że czytałam oryginał (ze słownikiem, bo ze słownikiem, ale czytałam) to przy każdym rozdziale, który dodajesz, zastanawiam się 'co się teraz stanie? co będzie dalej?'. Tłumaczenie rewelacyjne, nie ma się do czego przyczepić, szczególnie, że poświęcasz swój wolny czas i z całą pewnością wkładasz w to mnóstwo pracy. Życzę czasu i ochoty na dalsze tłumaczenie!
S. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Melena1821
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
|
Wysłany:
Sob 17:26, 20 Lip 2013 |
|
Dawno mnie tu nie było. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się zobaczyć kolejnej części tego ff. A tu taka miła niespodzianka! Bardzo dobrze czytało mi się to co napisałaś. Czekam na kolejne części z niecierpliwością choć zdaję sobie sprawę, że tłumaczenie takiego pięknego tekstu zajęło Ci sporo czasu i wysiłku. Mimo to mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybciutko Pozdrawiam serdecznie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|