|
Autor |
Wiadomość |
Beatha
Zły wampir
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 16:05, 16 Lip 2010 |
|
Przeczytałam tego ff już dawno temu, napisałam nawet do Ellis ale nawet nie odczytała mojego pw, dawno tez nie zagląda. a szkoda, bo ten ff jest świetny i chciałabym bardzo aby go ktoś przetłumaczył. tak więc Gabrielle jezeli możesz i masz ochote to plisss zrób to:)bardzo pięknie prosze:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Melena1821
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
|
Wysłany:
Śro 13:16, 05 Sty 2011 |
|
Mnie też strasznie zaciekawiło to opowiadanie. Po tych rozdziałach czuję niedosyt i chciałabym przeczytać dalsze losy Cullenów. Mam nadzieję, że ktoś podejmie się tłumaczenia tego opowiadania. Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Melena1821 dnia Śro 13:17, 05 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Czw 23:57, 03 Lut 2011 |
|
"Wiem, kim jesteś"! Dobre sobie, ale ja NIE WIEM, kto to mówi? Ludzie, zachęćcie jakoś autorkę do kontynuacji. A może któraś utalentowana i sprawdzona autorka FF przejmie pałeczkę i dokończy wg własnego uznania i pomysłu? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ellis
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Nie 15:22, 17 Lip 2011 |
|
Przepraszam, że porzuciłam te opowiadanie bez słowa. Po prostu przestałam lubić wszystko, co związane było ze Zmierzchem no i prawie na rok straciłam dostęp do kompa.
Tłumaczę 4ty rozdział, powinnam dodać go za parę godzin. Mam nadzieję, że bedą osoby, które będą jeszcze chciały czytać moje tłumaczenie po takim czasie.
Proszę także moderatorki o przeniesienie opowiadania :)
Pozdrawiam, El. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ellis
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Nie 16:43, 17 Lip 2011 |
|
Rozdział 4
Gdy przyjechaliśmy do domu, było już ciemno. Edward poszedł się przebrać, a Rosalie ujrzawszy pudła, które nam dostarczono i które z całych sił rozpakowywała już Alice, w tym samym momencie do niej dołączyła. Oczywiście, znowu były to ciuchy. I jakim cudem jeszcze im się to nie znudziło?
- Bello, jest tu coś i dla ciebie. – Alice już ciągnęła mnie za rękę ku kanapie.
- Alice, wiesz przecież, że ja nie...
- Ciągle nie znudziło ci się opieranie, Bello?
Westchnęłam i usiadłam na krańcu kanapy. Dyskutowanie z Alice miało tyle samo sensu, co wjechanie w ścianę rowerem i wiara w to, że jeżeli powtarzać te próby znowu i znowu, ściana pewnego dnia runie.
Esme, która siedziała na schodach, uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. Był to już czterdziesty siódmy sweter, który mierzyłam.
- Alice, czy to jest twoim zdaniem „coś”?
- Ale my dopiero zaczęłyśmy! Zobacz, najciekawszych rzeczy jeszcze nawet nie wyciągałam!
Z tymi słowami dziewczyna wyciągnęła z jednego z pudeł małe, koronkowe majteczki, małe do takiego stopnia, że można było z łatwością je przeciągnąć przez słomkę do koktajli.
- Jakim cudem mam to założyć?
- Dobre pytanie, Bello! Przez nogi!
- Ale one są za małe! Nawet jeżeli zdołam je włożyć... przecież one niczego nie zakryją!
- Dlatego jest tutaj także stanik!
- Nie założę tego!
- A ja widzę, że założysz!
- Alice, przestań!
- Widzę, widzę! Bardzo wyraźnie widzę!
Jak już wcześniej mówiłam, dyskutowanie z Alice nie miało sensu i nie tylko dlatego, że umiała przewidywać przyszłość.
- A gdzie jest Edward? – zrozumiałam, że minęło trochę czasu od momentu, w którym poszedł się przebrać.
- Przy okazji, on też widzi!
- Alice!
- Może się położył?
- Zabawne. Pojdę zobaczyć co robi.
- Ale wrócisz?
- Przecież to ty widzisz przyszłość, sama mi powiedz.
- Nie, nie wrócisz.
Pocałowałam Alice w czoło i skierowałam się do naszego z Edwardem pokoju. Wesołe rozmowy Alice, Esme i Rosalie przycichły, gdy zamknęłam za sobą drzwi. Edwarda w środku nie było. Gdzie on mógł być? Gdyby zszedł na dół, na pewno bym go zauważyła. Wyszłam na korytarz, przysłuchując się dźwiękom za drzwiami pokoi. Zatrzymałam się na chwilę koło gabinetu Carlisle’a.
- Tak, Bello?
- Och, hm, Carlisle? Szukam Edwarda. – nieśmiało zajrzałam do kabinetu.
- Wejdź, w niczym mi nie przeszkadzasz.
- Widziałeś go?
- Nie. Zapewne jest w garażu z Emmettem i Jasperem.
- Nie widziałam, by schodził na dół.
- Bello, nie możesz cały czas liczyć się tylko ze swoimi umiejętnościami. Może nie chciał wam przeszkadzać?
- Nie wiem, zapewne jest tak jak mówisz. Czytasz coś ciekawego?
- Nawet bardzo. Słyszałaś kiedyś o Samuelu Derwicku?
- Samuel Derwick? Chyba nie.
- Samuel jest bardzo starym wampirem. Jego wiek można porównać tylko do jego umysłu. Napisał tę oto książkę. Wydaję mi się, że należy szanować zdanie kogoś, kto żyje na tym świecie nie jedno stulecie, to znaczy więcej niż nie jedno tysiąclecie.
- A o czym on pisze?
- O czasie. A właściwie o kołach, które zatacza.
- Kołach?
- Tak. Wiesz zapewne, iż wiele z hipotez ludzi, w które oni tak bardzo wierzą, są mylne. Kiedyś uważano, że Ziemia jest płaska, a tych którzy odrzucali tę teorię, spalano na stosie. Niełatwe były to czasy... Tak samo niedorzeczne teorie pozostały i w dwudziestym drugim wieku. Czas nie jest prostą, jak zwykle ludzie uważają, czas jest raczej podobny... hm... do twojego łańcuszka. Składa się z ogniw. Każde wydarzenie, które miało miejsce, powiedzmy, sto lub dwieście lat temu powtórzy się ponownie co do najmniejszych szczegółów, jeżeli człowiek zadecyduje inaczej niż zadecydował ten, który był przed nim, ogniwa się zmienią.
- To znaczy, że co sto lat na Ziemi pojawia się ten sam człowiek?
- Nie za bardzo. Tutaj swoją rolę odgrywa zmiana pokoleń. Człowiek nie żyje długo, najdłużej 120 lat, ale przez ten czas jest w stanie dokonać wielu rzeczy. Na jego dokonania ma wpływ wiele rzeczy: miejsce, w którym mieszka; filmy, które ogląda; ludzie, z którymi ma kontakt. Ale najbardziej – jego dusza, jego wewnętrzny świat. Na nie nic nie jest w stanie wpłynąć. Człowiek rodzi się już takim. Jest niepowtarzalny. Identycznych ludzi nie ma i nigdy nie będzie. Kombinacja uczuć i emocji – to zmusza świat do rozwoju. Jak zachowa się egoista, nienawidzący cały świat i samego siebie w identycznej sytuacji, w której okazał się kilkadziesiąt lat wcześniej człowiek, który był gotowy, aby poświęcić wszystko, by uratować drugą osobę?
- W jaki sposób dzieje się tak, że ludzie są zupełnie różni, a sytuacje identyczne, jeżeli wszystko zależy od człowieka?
- Na tym właśnie polega zagadka, Bello. Zagadka, którą wielu próbują rozwiązać. Możliwe, że los sprawdza ludzi, gra z nimi. W jaki sposób biorą się tak podobne sytuacje? Ale wszystko ma swoje wyjątki. I tymi wyjątkami jesteśmy my. Każdy ma inne zdanie na ten temat. Niektórzy uważają, że jesteśmy pomyłką, która niszczy harmonię w systemie. A jeszcze ktoś, że jesteśmy ratunkiem tego świata. Zmusza do zastanowienia się, nieprawdaż?
- Możliwe. Powiedz, a fizycznie ludzie... no wiesz, którym przytrafiają się identyczne sytuacje... czy mogą oni być fizycznie podobni do siebie?
- Czasem ma to miejsce, trudno cokolwiek więcej powiedzieć na ten temat
- Oczywiście, rozumiem. A jeżeli ta sytuacja miała miejsce między człowiekiem a wampirem... Czy za drugim razem wampir będzie identyczny?
- Wiesz, wampiry rzadko zadają się z ludźmi, większa część traktuje ich jako pożywienie. To, co miało miejsce pomiędzy tobą i Edwardem, jest nonsensem. Dlaczego o tym zapytałaś?
- Po prostu... Jest to ciekawość.
- Bello, jeżeli jest coś...
- Nie, naprawdę jest to tylko ciekawość.
- Jeżeli chcesz, możesz wziąć tę księgę, już skończyłem ją czytać.
- Dziękuję, może później.
- Oczywiście, wiesz, że moja bibliotek jest całkowicie w twoim zasięgu, prawda? Rozumiem, że obecnie nie czyta się papierowych książek, lecz wątpię, iż w Internecie da się znaleźć dzieła tysiącletniego wampira.
- Dziękuję ci bardzo. Chyba już pójdę.
Wyszłam z gabinetu. Byłam za bardzo zdenerwowana, by kontynuować rozmowę i Carlisle to zauważył. Musiałam zobaczyć się z Edwardem jak najszybciej. Nie było go w domu, to było oczywiste. Edward nie przepadał za nocnymi spacerami, przynajmniej nie w ciągu ostatnich dekad. Być może... przecież on nie mógł... Usłyszałam jakiś hałas w naszym pokoju. Wpadłam do niego i zobaczyłam Edwarda, który zamykał okno. Sekundę później znalazłam się w jego ramionach.
- Bello, co się z tobą dzieję? Wszystko w porządku?
- Tak się martwiłam! Gdzieś ty był?
- W garażu razem z Emmettem. Gdzie jeszcze mógłbym być?
- Nie widziałam, abyś schodził na dół.
- Postanowiłem wam nie przeszkadzać. Wiesz, że Alice przygotowała dla ciebie coś małego i koronkowego... Pokażesz mi?
- Edwardzie, przestań!
- Wydaję mi się, że warto to przymierzyć.
- Tobie? Z radością ci ustąpię!
- No nie! Alice kupiła je dla ciebie!
Edward rzucił mnie na łóżko i zaczął całować każdy kawałek mojego ciała. Od każdego spojrzenia w jego miodowe oczy, czułam jak się rozpadam na malutkie kawałeczki. Był taki delikatny, opiekuńczy... Wiedziałam, jak mocno go kocham, jak mocno on mnie kocha i wiedziałam, że nie trzeba w tajemnicy wdrapywać się do pokoju, jeżeli było się w garażu razem z braćmi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ellis dnia Wto 15:38, 19 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
solas
Człowiek
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany:
Nie 18:48, 17 Lip 2011 |
|
Hmmm zaczęłam dopiero dziś czytać, ale chyba mogłoby mi się to spodobać :) Mam nadzieję, ze tym razem nie porzucisz tłumaczenia na tak długo :) Mała ilością komentarzy się nie zrażaj chociaż wiem, że wszelkie opinie są motywujące( nawet te nieprzychylne). Jeśli chodzi o błędy to wyłapałam chyba tylko jeden: zamiar gabinet jest kabinet .
Zapowiada się ciekawie i z chęcią przeczytam dalsze części.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w tłumaczeniu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Nie 21:13, 17 Lip 2011 |
|
NO NIE WIERZĘ!
Powiem ci tak - dzięki tobie i twojemu opowiadaniu (a raczej tłumaczeniu) się znalazłam. I dzięki tobie znalazłam naprawdę zaje***te osoby tutaj, więc dzięki. Bardzo chciałam to opowiadanie doczytać, zalogowałam się nawet na tą ruską stronę, chciałam tłumaczyć przynajmniej dla siebie (przetłumaczyłam jeden rozdział) a tu bach ! A ja taki zonk na kompa, więc miło, że wracasz. Bardzo się cieszę, że to opowiadanie będzie kontynuowane. Mam nadzieję, że go już nie porzucisz.
Pozdrawiam, KW! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KochamSiebie
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z małego osiedla na końcu miasta.
|
Wysłany:
Pon 12:40, 18 Lip 2011 |
|
Bardzo się cieszę, że wróciłaś ze swoim tłumaczeniem na forum. :) Jestem ci okropnie wdzięczna! Już chciałam pisać w temacie "Poszukiwany, poszukiwana" żeby znaleźć to ff a tu bach! Wchodzę do Kącika i taka miła niespodzianka.
Mam nadzieję, tak jak KochającaWampiry, ze już nie porzucisz forum i tłumaczenia (a to ff jest po rosyjsku, więc naprawdę szacun dla ciebie. ;p)
Czekam na rozdział piaty z niecierpliwością. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Pon 13:16, 18 Lip 2011 |
|
wybaczamy ci ;* opowiadanie jest świetne i mam nadzieję, że znowu go nie porzucisz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Tsunade
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubuskie/Polska
|
Wysłany:
Pon 13:36, 18 Lip 2011 |
|
Witam :d. bardzo ciekawe opowiadanie, rzeczywiście trochę inne od opowiadań tego typu (sto lat później itp. ) Jest interesujące, wciąga i podoba mi się. Zauważyłam, że była dość długa przerwa między innymi rozdziałami a tym ostatnim. Widzę, że dopiera się rozkręca i zapowiada się bardzo "fajnie" :D. edward. Czyżby coś ukrywał ?? :p Z niecierpliwością czekam , na dalszy ciąg wydarzeń. Życzę weny :D pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
valentin
Zły wampir
Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 14:16, 18 Lip 2011 |
|
Bardzo dziękuję za tłumaczenie :)
Jak zobaczyłam datę nowego rozdziału to chyba pare razy musiałam przetrzeć oczy ze zdumienia
Od takich historii zaczęłam moją przygodę z ff i cieszę się ogromnie, że to tłumaczenie jest kontynuowane :)
Co do rozdziału… Krotki, aż za krótki.
Czy treściwy??? Chyba najbardziej fragment z Carlisle’m :) Chętnie bym przeczytała książkę z podobną teorią o jakiej rozmawiał z Bellą.
No i Edward , coś czuję że tu się zacznie sporo niedomówień…
Ogromnie jestem ciekawa ciągu dalszego i tego co przyszykowała dla nas autorka :)
Dziękuję bardzo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ellis
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Wto 15:25, 19 Lip 2011 |
|
Dziękuję za te kochane i ciepłe komentarze, warto było tu wrócić. to zaszczyt, że moje tłumaczenie pozmieniało coś w życiu niektórych. niewiarygodne. Wiecie, że tłumaczę tylko i wyłącznie dla was, po przeczytaniu prawie dwóch stron komentarzy i kilku wiadomości dotyczących tego fanfica. Jest to niezmiernie miłe i w zruszające, gdyż nie spodziewałam się takiego skucesu i 30 tysięcy odsłon. Aż zmotywowało mnie to do wrócenia po takim czasie. Kocham was za to <3
Dlatego też szybciutko przetłumaczyłam dla Was rozdział piąty!
Rozdział 5
Lekcje niemieckiego były jedynymi, na których nie było ze mną Edwarda. Był już nim zmęczony i wybrał francuski, przecież musiała istnieć w naszym życiu jakaś różnorodność. Weszłam do klasy i zajęłam drugą ławkę koło okna. Zawsze w niej siedziałam, zawsze sama. Jednak ludzie czuli się z nami niezbyt komfortowo, bali się. Chyba w tym przypadku działał instynkt samozachowawczy.
- Zajęte? – cichy głos wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Na początku nawet nie zrozumiałam kto się do mnie zwraca.
- Chcesz usiąść obok mnie?
- Zawsze siedzisz sama i pomyślałam... że warto dotrzymać ci towarzystwa. Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko temu.
- Oczywiście, że nie. Siadaj, Elisabeth. Po prostu się tego nie spodziewałam i...
- Ludzie was unikają. Albo to wy nie chcecie utrzymywać z nimi kontaktów.
- Zauważyłaś to?
- Trudno tego nie zauważyć. Zawsze jesteś ze swoim rodzeństwem. Ale nie jesteście spokrewnieni?
- No... Tak. Zostaliśmy adoptowani przez Carlisle’a i Esme.
- Jesteście zupełnie inni, w ogóle nie podobni. Oczywiście, macie pewne wspólne cechy, na przykład bladość, ale...
- Po prostu mieszkaliśmy na Alasce, a tam słońce jest rzadkością.
- Tak, rzeczywiście. Cały czas spędzasz z Edwardem, jesteście...
- Kinder ,bitte nicht so laut! * - byłam wdzięczna nauczycielce, która w tak odpowiednim momencie przerwała naszą rozmowę.
- Entschuldigen Sie bitte.**
- Danke,Bella.
- Newton, antwort, bitte. *** - pani Larton zwróciła się do chłopaka, który siedział przed nami.
Newton? Czemu nigdy nie zwróciłam na niego uwagi? Mike był zapewne jego dziadkiem, młodszy Newton miał tak samo jasne włosy jak jego dziadek. Mike zawsze był taki opiekuńczy wobec mnie. Na swój sposób, tak po ludzku. A przecież teraz nie było nikogo... Nikogo do kogo mogłabym wpaść z wizytą w tym mieście. Charlie... wtedy gdy dostałam się do naszego starego domu, gdzieś w głębi duszy (jeżeli ją posiadałam, a wierzę w to, że tak) miałam nadzieję, że zobaczę Charlie’go siedzącego na kanapie w salonie, oglądającego ważny mecz. Chciałam zobaczyć tatę. Zrobiłabym dla niego obiad, a potem udałabym się do swojego pokoju, gdzie już czekałby na mnie Edward. Teraz rozumiem, dlaczego Edward tak bardzo chciał, abym pozostała człowiekiem. I Jacob. Jacob Black. Tyle dla mnie zrobił, a teraz... Westchnęłam zdenerwowana. Gdy przestałam dostawać listy od Renee, miałam ochotę umrzeć. Edward i Renesmee byli jedynym co utrzymywało mnie przy życiu. Lecz nie potrafiłam jej ochronić. Moja biedna córka. Pogubiła się w tym wszystkim, została okłamana. Lecz gdzie się teraz znajdowała? Ani na sekundę nie przestawałam myśleć o Nessie. Tamten straszny dzień zapamiętałam bardzo dokładnie. Edward próbował wytłumaczyć jej wszystko, wytłumaczyć, że została okłamana. Lecz ta miłość zaślepiła ją
- Bello, nie jesteście spokrewnieni, ale... ale jesteście prawdziwą rodziną. Tak bardzo wam zazdroszczę... – gdy nauczycielka przestała zwracać na nas uwagę, Elisabeth postanowiła kontynuować rozmowę.
- Wybacz, Elisabet. Co mówiłaś?
- Jak zostaliście tak zgraną rodziną?
- Nie wiem. Po prostu bardzo kochamy siebie nawzajem, a Carlisle... tak jakby jednoczy nas wszystkich. I Esme. Jest to bardzo trudne do wytłumaczenia. A co z twoją rodziną?
- Jest to trudna sytuacja do wyjaśnienia. Wątpię, że zrozumiesz.
- Spróbuję.
- Moi rodzice wcześnie się pobrali, byli bardzo młodzi. Sami nie wiedzieli czego chcą. A wtedy pojawiłam się ja. Mama wyprowadziła się do innego stanu i zabrała mnie ze sobą, lecz Lily sama potrzebowała opieki. Piętnaście lat później wyszła ponownie zamaż, a mną była zmęczona. W ten właśnie sposób trafiłam tutaj. Do Forks. Nie długo mieszkałam z tatą, gdzieś półtora roku.
- Co się wydarzyło?
- Był lokalnym szeryfem. A tutaj zawsze coś się dzieje. Nie jest to widoczne, ale w Forks zawsze coś jest... Nigdy tego nie zauważałaś?
- Hmm, nie. Nie.
- Mark został zabity. Wiesz... nie powinnam była, ale... Ogólnie rzecz biorąc, po jego śmierci zamieszkałam z ciocią, która mieszkała w Port Angeles, miała tam sklep z antykami. Dlatego mamy w domu wiele starych rzeczy, książek... prawdziwe muzeum! Wiesz, ona była pierwszą osobą, która naprawdę o mnie dba, potem była jeszcze jedna. Lecz... on odszedł. Trudno o tym mówić.
- Wybacz. Wiesz... rozumiem ciebie.
- Naprawdę?
- Tak.
Uśmiechnęła się smutno do mnie. Potem przegryzła dolną wargę i odwróciła się. Ona... nie wiedziałam w jaki sposób to wytłumaczyć, lecz... przerażało mnie jej podobieństwo do mnie. Do mojej przeszłości. Czy był obecny w jej życiu taki Edward, którego miałam? A być może... być może on tylko się pojawił.
Dzwonek. Wiedziałam, że Edward już czeka na mnie na korytarzu. Było to takie głupie, ale w ciągu tej lekcji zdążyłam się za nim stęsknić. Szybkim ruchem spakowałam swoje rzeczy i prawie wypadłam na korytarz, gdy zawołała mnie Elisabeth.
- Tak?
- Bella, wiesz... mało z kim utrzymuję kontakty i... och, cześć Edward. – dziewczyna zamilkła. Na jej twarzy zagościł rumieniec. Na jej bladej skójrze wyglądał wyjątkowo i... bardzo słodko.
- Dzień dobry, Elisabeth. Idziemy, Bello? – Edward badawczym wzrokiem patrzył na dziewczynę, która była gotowa zapaść się pod ziemię. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Tak, zaraz. Elisabeth, chciałaś czegoś?
- No nie. To nie jest takie ważne... lepiej pójdę, zobaczymy się później.
- Jasne, cześć.
Odwróciła się na pięcie i wyskoczyła za drzwi. Wyszliśmy za Edwardem za nią. Na korytarzu już jej nie było.
- Edward, wiesz... widziałam dzisiaj wnuka Mike’a Newtona. Oczywiście, że może ma tylko takie samo nazwisko... Dużo jest Newtonów... ale on jest taki podobny do Mike’a...
- Wszystko w porządku?
- Tak, po prostu ciężko jest być tu i wiedzieć, że już ich nie ma. Nikogo. Oczywiście, krótko się znaliśmy, ale...
Edward nie dał mi dokończyć, po prostu mnie tuląc do siebie. Na oczach całej szkoły. Dotknął ustami moich włosów. Ile to będzie nowych plotek... Ale było mi to obojętne. Byłam taka zmęczona, zagubiona. Jakby sto lat bez snu teraz prosiły się o odpoczynek i spokój. Płakałabym, gdybym mogła. Mowi się, że czas leczy, ale czemu leczy tak powoli? Czy czas nie pomaga takim jak ja – wampirom? Jak mam zmusić moje martwe serce by nie krzyczało z bólu? Gdyby nie było i Edwarda... nie mogłabym żyć. Po prostu bym nie mogła. On był moim lekarstwem, bez którego moja choroba był śmiertelna.
- Bella, jeżeli chcesz, możemy wyjechać. Jestem pewny, że wszyscy zrozumieją.
- Nie... jest... prawie w porządku. Po prostu... te wspomnienia... To minie. Bądź... Po prostu bądź ze mną.
- Będę. Zawsze z tobą będę.
- Dziękuję, Edwardzie.
- Wiesz przecież, że nie możemy żyć bez siebie. Nie mogę bez ciebie istnieć.
Gdy otworzyłam oczy, korytarz był już pusty. Ile czasu tak staliśmy?
- Bello, jesteś w stanie iść?
- Tak, jest mi już lepiej. Co mamy teraz?
- Fizyka, ale myślę, że nic strasznego się nie stanie, jeżeli ją opuścimy. Niczego nowego na pewno się nie nauczymy.
- Dobrze.
- Słuchaj, Bella. Wtedy na polowaniu, tak i nie obiecałaś mi... i...
- Edward, proszę cię. Co strasznego jest w tym, że koleguję się z Elisabeth? Proszę, pozwól mi przyjaźnić się z nią.
- Bello, ona... wydaję mi się, że coś jest z nią nie tak. Jej myśli są tak...
- Moich też nie potrafisz czytać.
- Nie o to chodzi, że jej myśli są takie ciche. Wtedy na stołówce... wiesz, one są bardzo dziwne. Nie są podobne do myśli zwykłego człowieka. Są tak chaotyczne... i...
- Po prostu się denerwowała, wszyscy ludzie się denerwują, kiedy znajdują się blisko nas.
- Czemu wtedy usiadła dziś z tobą?
- Ona jest taka samotna... i...
- Bello, ona nie jest taka przeciętna, na jaką wygląda i... Chodź lepiej do samochodu.
- Co? Dlaczego?
- Jesteś zmęczona. A w samochodzie jest spokojnie i cicho. Chodź.
- A nasza rozmowa?
- Zakończymy ją później, obiecuje. Chodźmy.
Skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Nie rozumiałam, co się w tej dziewczynie tak nie podoba Edwardowi? Dlaczego on nie chce, bym utrzymywała z nią kontakt? Może istnieje jeszcze jakiś powód, o którym Edward nie chciał mi mówić?
Widziałam jak Edward i Bella skierowali się do wyjścia. Czemu jednak tak nagle? Chociaż, na pewno słyszał bicie mojego serca i oddech. Zrozumiał, że podsłuchuję. Bella była zbyt smutna, to było takie głupie, ale ona najwyraźniej nie zwróciła na mnie uwagi. A Edward... Może Edward wie coś o mnie? Ale skąd? Powiedział, że moje myśli są zbyt ciche, ale dlaczego tak pomyślał? Nie mógł być telepatą... Nawet jeżeli nim był... Chociaż nie powinnam była być taka pewna co do swojej wiedzy. Możliwe, że wszystko co o nich wiedziałam, było kłamstwem. Może on cały czas mnie okłamywał? Ale jak jest możliwe? Nie chcę wierzyć, że jego słowa były nieprawdą. Musiałam w jakiś sposób odnaleźć się w tym wszystkim, znaleźć sposób, by uśpić ból. Ból utraty. Ale miałam tak niewiele czasu. Za mało. Niedługo ostatecznie wyczerpię siłę, a ona jest mi jeszcze potrzebna. Potrzebna jak nigdy dotąd. Odwróciłam się i poszłam na drugi koniec korytarza. Musiałam jakoś skrócić czas, a na pójście na fizykę było za późno.
*Dzieci, proszę, nie tak głośno.
**Proszę o wybaczenie.
***Newton, proszę o odpowiedź. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Ellis dnia Wto 15:32, 19 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Wto 15:52, 19 Lip 2011 |
|
uhuhu pierwsza! kocham cię i nie przestawaj go pisać. ;* mam nadzieję, że go nie porzucisz. ;D pozdrawiam i czekam
edit.
A co do tej dziewczyny podobnej do Bells to mam obawy. Naprawdę wydaje się dziwna i myślę, że ona też może być czymś nadprzyrodzonym. Jednak jej postać nadaje temu opowiadaniu smaku . weny ;* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Wto 16:02, 19 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:13, 19 Lip 2011 |
|
super że wróciłaś do tłumaczenia
Myślę że Elisabeth trochę namiesza, jest strasznie tajemnicza i to jest fajne.
czekam na kolejny rozdział ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
valentin
Zły wampir
Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 21:04, 19 Lip 2011 |
|
Bardzo dziękuję za rozdział
Ech, dlaczego ja mam dziwne wrażenie, że Elizabeth ma coś wspólnego z Renesme…
A tak w ogóle, to co takiego się stało?? Czym była ta tragedia która rozdzieliła matkę z córką??
Ach, pytania… coraz to nowe pytania się rodzą w mojej głowie, a chciałabym jak najszybciej poznać odpowiedzi.
Bardzo ciekawi mnie postawa Elizabeth!!!
I jak jeżycie życia Belli….
Rany, ja czuję przez kości, to normalnie! Nie ma bata by nie były jakoś spokrewnione!
I kim jest ten ktoś co mówił jaj coś na temat rodziny Cullenów…
Och, nie mogę się doczekać dalszej części! Bardzo dziękuję za to że tłumaczysz ten ff. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KochamSiebie
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z małego osiedla na końcu miasta.
|
Wysłany:
Śro 10:58, 20 Lip 2011 |
|
No to pomieszało mi się w głowie totalnie przez ten rozdział! Skąd Elizabeth wie o wampirach, o Cullenach? Czy ona ma coś wspólnego z Nessie? Jakaś straszna rzecz rozdzieliła Bellę z córką, ale jaka? Co Edward ukrywa przed żoną? Eh, mam tyle pytań na które chciałabym mieć odpowiedź, a liczę, ze one pojawią się w dalszych rozdziałach. Tłumaczenie jak zwykle poszło świetnie, ale zauważyłam parę błędów (literówek).
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ellis
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 23:53, 22 Lip 2011 |
|
Witam! W ciągu ostatnich paru dni totalny brak weny, ale jednak pod samą noc coś mnie naszło i jednym machem przetłumaczyłam szósty rozdział.
Proszę uprzejmie o opinie na temat stylu i czytelności, gdyż zazwyczaj tłumaczę bardzo szybko i nie zwracam większej uwagi na błędy, bo zwyczajnie ich nie widzę. Także wcześniej wiele osób skarżyło się na dużą ilość błędów, więc tym bardziej opinie są dla mnie cenne :)
Wezmę się też może za poprawienie pierwszych rozdziałów.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania!
Rozdział szósty
W ciągu kilku tygodni nie wydarzyło się nic szczególnego. Prawie. Edward notorycznie znikał z domu na kilka godzin. Na nic zdawały się moje prośby, wytłumaczyć o co chodzi, bo on tylko uśmiechał się i rzucał bezsensownymi wymówkami. Rzecz jasna nie miałam sił by długo się na niego gniewać, ale coś ściskało się we mnie zdradziecko, gdy rozumiałam, ze on znowu zniknął. Nigdy nie mieliśmy z nim sekretów, więc musiała istnieć poważna przyczyna jego milczenia. Lecz co to była za przyczyna? Albo kto był ta przyczyną? Moim jedynym ratunkiem była Elisabeth. Każdego dnia siedziałyśmy razem na niemieckim. Znałam go trochę lepiej niż nauczycielka, a Lizzie nie za bardzo dbała o oceny, dlatego gadałyśmy prawie na każdej lekcji. Za ten krótki kawałek czasu zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić. Ona stała się dla mnie prawdziwym przyjacielem, ale oczywiście nikt z Cullenów nie chciał się z nią zadawać. Elisabeth była bowiem człowiekiem. Nawet Alice nie zwracała na Lizzie uwagi, nie podobało jej się, że wszystkie wizje, które jej dotyczyły były jakieś słabe, niewyraźne, niczym widzialne za mgłą. Możliwe, że było to związane z jej cichymi myślami. Edwardowi też niezbyt pasowały moje stosunki z nią. Nadal nie wytłumaczył mi, dlaczego ona tak mu się nie podobała, ale nie przestawał namawiać mnie, bym zerwała z nią wszelkie kontakty. Było to bezużyteczne, i Edward wiedział o tym. Może bał się tego, że przywiąże się do niej za bardzo? Szczerze mówiąc, też bardzo się tego bałam. Ale było chyba za późno. Elisabeth rozumiała mnie bez słów, nie było między nami tajemnic. Oprócz jednej. Rzecz jasna nie mogłam wyjawić jej prawdy o tym, kim jesteśmy. Z czasem zaczęło mi to przeszkadzać. Nikt nie rozumiał mnie tak, jak ona rozumiała. Lecz czasem wydawało mi się, że czeka na coś z mojej strony. Ale nie rozumiałam na co,
Dzisiaj Elisabeth po raz pierwszy zaprosiła mnie do siebie. Chciała, bym u niej nocowala, ale powiedziałam jej, że Carlisle jest bardzo surowy i raczej mi na to nie pozwoli. Gdy wyobraziłam to sobie, kąciki moich warg drgnęły zdradziecko. W wyobraźni szybko narysowałam taki obrazek: Carlisle zabrania swojej stuosiemnastoletniej, adoptowanej córeczce przenocować u przyjaciółki. Za to Edward był do tego zdolny, ale tym razem zareagował na moją wieść bardzo delikatnie. Podejrzewałam, że będzie kręcił się gdzieś po okolicy, pilnując mnie. Skłamałam, nie dlatego, że nie chciałam zostać u Lizzie, ale dlatego, że jutro miało być bardzo jasno i nie mogłam ryzykować. Dlatego umówiłyśmy się, aby razem posiedzieć i odrobić lekcje.
Do domu Elisabeth zawiózł nas Edward. Jechaliśmy w ciszy, Edward ciągle rzucał na Lizzie spojrzenia. Jak dobrze znałam tę drogę. I teraz zapraszają mnie do mojego własnego domu, ale wiek później. Było w tym coś komicznego i smutnego zarazem.
Auto płynnie zatrzymało się koło domu.
- Bella, przyjadę po ciebie.
- Tak, jasne.
Dał mi całusa w policzek i wydało mi się, że chciał powiedzieć coś jeszcze. Wyszłyśmy z Lizzie z auta i Edward od razu wcisnął gaz.
- Edward lubi szybką jazde.
- Hmm, tak... Oni wszyscy tacy są.
- Oni?
- No tak. Wszyscy chłopcy lubią szybką jazdę. Dobra, wejdźmy do domu, Bello, zimno tutaj.
- Tak, chyba zimno.
- Zimno? Jak dla marca to mróz! Nie pamiętam, aby kiedykolwiek w marcu było aż tak zimno! A ty masz na sobie leciutką kurtkę!
- No, na Alasce zazwyczaj jest jeszcze zimniej.
- Ach, Alaska. No tak, jasne. Zapomniałam, że mieszkaliście tam. Wydaję mi się, że już mieszkacie tu od stu lat. – Słysząc ostatnie zdanie, poczułam słabość.
- Ehm, no tak, też mi się tak wydaję.
Weszłyśmy do tak dobrze znanego mi korytarzu. Elisabeth szybko oprowadziła mnie po domu, chociaż znałam go lepiej niż ona sama.
- A to jest mój pokój, Bello, jest dosyć mała, ale dla mnie jest tu wystarczająco miejsca. Czuj się jak u siebie. – To zdanie znowu wprawiło mnie w dziwny stan.
- Masz dużo starych książek.
- Tak, ciocia pozwala brać mi książki z jej sklepu za darmo. Wiesz, one są najmniej opłacalnym towarem. W sumie tak jak i cały jej antykwariat.
- Nie myślałam, że lubisz klasykę, Lizzie.
- Nie interesuję się współczesną literaturą.
- Ja bardzo lubię „Wichrowe wzgórza” i Jane Austin.
- Czytałam. Ale to już są zbyt stare książki. Podoba mi się literatura dwudziestego wieku. Czytałaś może „Śmiertelny wyrok”?
- Nie.
- Wydaję mi się, że powinnaś to przeczytać, Bella.
- Jest aż tak ciekawa?
- Bardzo prawdziwa.
- Opowiesz o czym jest?
- Dobrze. O zwykłej dziewczynie. Jej życie wydawało się składać z samych nieszczęść, ale wtedy pojawia się On. Ratuje ją, przeobraża jej życie w bajkę, o której ona nie mogła nawet marzyć, obiecał jej wszystko, a potem zostawił. Po prostu odszedł.
- To wszystko? Nie wrócił?
- Nie, Bello. Wiesz, lubię tę książkę za prawdę, rzeczywistość. A w rzeczywistości nie zawsze wszystko kończy się szczęśliwie.
- Mówisz tak pesymistycznie, Lizzie.
- Mówię tak jak jest. Czy ty naprawdę wierzysz w te bajki napisane przez Austin?
- Dlaczego miałabym nie wierzyć? Czy ty naprawdę nie wierzysz w ludzi?
- Mam na to swoje powody, Bella. Wiesz... nigdy nikomu o tym nie mówiłam... ale wiesz... mój ojciec... on umarł. Jakieś zwierzę go zabiło, rozerwało na strzępy.
- Pamiętam, mówiłaś mi o tym. Przykro mi, naprawdę i...
- Nie, ty nie rozumiesz. Pozwól, że ci wytłumaczę. Sęk w tym, że rodzice mieli mnie za ciężar. A ojciec w ogóle miał mnie za przyczynę jego rozstania z mamą. Kiedy on umarł... ja...
Dalej Elisabeth po prostu nie mogła mówić. Zawładnęły nią emocje, z oczu popłynęły łzy. Przytuliłam ją i ona z wdzięcznościa położyła głowę na moim ramieniu.
- Jest dobrze, Lizzie, jest dobrze, uspokój się.
- Ty niczego nie rozumiesz, niczego... nie rozumiesz.
- Po prostu jesteś zmęczona.
Jakiś czas później przestała płakać.
- Wesoły czas jednak razem spędziłyśmy, co nie, Bella?
- Wszystko ok. Następnym razem będzie weselej! Wymyślimy coś! Co ty na przejażdżkę do Port Angeles?
- Wspaniale! Ale czy ty naprawdę chcesz być ze mną?
- Niedoceniasz siebie. Jesteś tak wspaniałym człowiekiem.
- Człowiekiem? Tak, jestem zwykłym człowiekiem, Bella. Zwykłym człowiekiem. Nic nadzwyczajnego.
Znowu w jej oczach zalśniły łzy, ale ona szybko się z nimi uporała. Czemu tak bardzo raniły ją moje słowa?
- Wiesz, gdy jest mi źle, pewna osoba śpiewa mi kołysankę. To pomagało mi zasnąć... wcześniej. – Powiedziałam.
- Czy tą osobą jest Edward?
- Tak, to on... Chcesz bym ci ją zaśpiewała? A ty spróbujesz zasnąć.
- Mało kto tak o mnie dbał.
- Elisabeth, przecież jestem twoim przyjacielem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i w jej niebieskich oczach było tyle wdzięczności i tyle... goryczy.
- Dziękuję ci.
Wprawdzie nie nuciłam tak dobrze jak Edward, ale naprawdę się starałam. Mój cichy, aksamitny głos szybko uśpił Lizzie, a na jej spokojnej twarzy zagościł nawet uśmiech. Wstałam ostrożnie, by jej nie obudzić. Koło samych drzwi, zrozumiałam, że nie zdążyłam obejrzeć pokoju. Ani dzisiaj, ani poprzednim razem... Cały czas coś odwracało moją uwagę.
Obejrzałam ją. Prawie nic się nie zmieniło. Mój wzrok zauważył na zdjęcie, które stało na biurku. Wstrzymałam oddech. Bałam się, że upadnę. Takie zbiegi okoliczności nie mogły istnieć! Dlatego nikt w szkole nie zdziwił się, gdy przyjechaliśmy. Te oczy, skóra, postawa, uśmiech... To oczywiste! Patrzył na mnie... to było niemożliwe... przytulał ją! Popatrzyłam na śpiącą Lizzie. Widocznie, nie byłam jedyną, która skrywała tajemnicę. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 11:02, 23 Lip 2011 |
|
normalnie umieram z ciekawości co dalej :)
twój styl mi się podoba jest czytelny i przejrzysty czyli taki jaki lubię
czyta się szybko.
błędów nie szukałam więc ich nie zauważyłam
czekam na kolejny rozdział ;* z utęsknieniem |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
valentin
Zły wampir
Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 13:21, 23 Lip 2011 |
|
Błagam, chyba mi nie powiesz, że Jackob, był/ jest... Ojcem Elisabeth...!!!! A może to było zdjęcie z balu Belli i Edwarda?? Och powiedz, zdradź chociaż rąbek!!!! Och, tyle tajemnic... Cullenowie mają tajemnice, Liz ma tajemnice... Ech Enigma goni enigmę... i wiesz co?! I BARDZO DOBRZE!!!
Umiesz uwięzić czytelnika
A tak w ogóle to bardzo dziękuję za rozdział... :) Jak mam wrażenie że coś pojmuję to ty tak kierujesz akcją, że nie mam już wiary w swój pomysł. Ach Ciekawa jestem co kombinuje Edward??? Czyżby szpiegował LIz??? A może Widuję się z Renesmee..
A może wszyscy wiedzą o czymś, tylko Belli nie mówią nic???
och, za dużoi niewiadomych... Potrafisz trzymać w napięciu. Bardzo dziękuję ci, za to że wróciłaś do tj historii i że dodajesz rozdziały z dobrą częstotliwością. Bardzo podoba mi się twój styl. Ciekawie prowadzisz akcję ŻYCZĘ ci weny i czasu. pozdrawiam serdecznie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Respire
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 16:28, 27 Lip 2011 |
|
Jak mogłaś przerwać w takim momencie? To opowiadanie jest świetne. Jestem ciekawa co to było za zdjęcie. Z niecierpliwością czekam na dalsze tłumaczenie. Powidzenia w tłumaczeniu . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|