|
Poll :: Z kim bedzie Bella?? ;) |
Jasper |
|
45% |
[ 46 ] |
Edward |
|
54% |
[ 55 ] |
|
Wszystkich Głosów : 101 |
|
Autor |
Wiadomość |
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Pon 21:30, 05 Lip 2010 |
|
jestem z kolejnym rozdziałem :D
nie wiem czy się spodoba mam nadzieje że tak
dziękuje za wszystkie komentarze i tutaj podziękowania dla dwóch pań powyżej :*
dajecie motywacje
tak jak każdy komentarz ;*
dziękuje za nie
miłego czytania :*
rozdział dla tych którzy są z TEAMIE JASPERA xD
:*
rozdział 5
cześć I
Beta: Sarabi :*
niezbędna pomoc: Rogusia :*
dziękuje wam dziewczynki :*
Trzy lata później *
Szykowałam się właśnie do klubu, żeby świętować urodziny Jacoba. Jasper krzątał się na dole w kuchni, a ja miałam czas dla siebie.
Musiałam się zrobić na bóstwo, mój wygląd dodaje mi pewności siebie. A ponieważ zawsze chcę wyglądać pięknie, dużo czasu zajmuje mi przygotowanie się do wyjścia.
Obecnie jestem nową Bellą. Ta sprzed trzech lat odeszła w dal, teraz jest tylko szczera, cięta, pewna siebie, piękna kobieta, która ma wokoło siebie przyjaciół i chłopaka – najważniejsze osoby na świecie, które stały się jej rodziną.
Nadal mieszkam w LA w domu, który dostałam od rodziców w dniu zakończenia szkoły. Starzy postanowili się przeprowadzić do Nowego Yorku. Ja zostałam tutaj z osobami, które dały mi sens życia i sprawiły, że nie jestem już taką ciapą. Od wyjazdu rodziców do NY nie mam z nimi żadnego kontaktu, czyli od dwóch lat. Nie przeszkadza mi to, ponieważ nasze stosunki w ciągu mojego ostatniego roku nauki zmieniły się diametralnie. Ojciec już dla mnie nie istniał, ciągle był w pracy, a Renee miała swój świat plotek i mody. Więcej czasu spędzała ze swoimi przyjaciółeczkami, niż ze mną. Oddalałyśmy się od siebie, już nawet nie rozmawiałyśmy ze sobą tak jak dawniej. Gdy wyjeżdżali nie było nawet żadnego pożegnania, a o ich przeprowadzce dowiedziałam się zaledwie tydzień wcześniej. Teraz moją jedyną rodzinę stanowili Jazz, Jacob i Rose. Jest mi z nimi dobrze i zawsze się rozumiemy. Co zdecydowało o tym, że moje życie tak się zmieniło?
Decyzje, które podjęliśmy po pamiętnej imprezie u Paula. Zafascynowani wyścigiem postanowiliśmy spróbować swoich sił w tym „sporcie”. Na początku ścigaliśmy się na pustych ulicach miasta tylko dla zabawy. Po jakimś czasie zaczęliśmy ćwiczyć i doskonalić się. Przez cały ten czas mój charakter zmieniał się, stawałam się bardziej zdeterminowana, a Rose dolewała oliwy do ognia. Mogę powiedzieć, że to dzięki niej stałam się osobą pewną siebie z twardszym charakterem – zimna i wyrachowana. Chociaż to ostatnie zawdzięczam raczej moim rodzicom, którzy zostawili mnie samej sobie.
Rose podobała się moja przemiana, twierdziła że teraz poradzę sobie w życiu. Miała rację. Wraz z przyjaciółką otworzyłyśmy klub „BellaRosa”, który przynosi spore pieniądze.
podczas pamiętnej imprezy poznaliśmy Aleksa, który nas wprowadził w świat wyścigów i zaznajomił z prawami rządzącymi ulicą. Znał różne techniki jazdy i uczył nas jak się ścigać, aby wygrać. Jacob wszystko wzbogacał własnymi pomysłami. „Na poważnie” zaczęliśmy się ścigać, gdy * eminem – insane ;)opanowaliśmy jazdę do perfekcji. Pierwszy mój wyścig odbył się półtora roku temu z jakimś kolegą Aleksa w drifcie. Nie zapomnę tej adrenaliny, która pulsowała mi w żyłach podczas wyścigu.
Po każdej wygranej chłopak poznawał nas z „grubymi rybami” LA. Stopniowo wspinaliśmy się na wyższe szczeble „ulicznej” społeczności. Ponieważ każda gonitwa kończyła się naszą wygraną, w krótkim czasie zrobiło się o nas głośno. Pewnego wieczoru Aleks przyszedł do naszego domu.
( Retrospekcja**)
- Hej, Bells! - powiedział Aleks, wchodząc do salonu. - O, cześć Jasper – dodał, uśmiechając się do nas, przytulonych do siebie.
- Hej! - odpowiedziałam, ściskając rękę Jaspera, widząc jego reakcje.
- Nie chciałem przeszkadzać. - Zaczął.
- Już to zrobiłeś – przerwał mu zły Jazz.
- Co chciałeś Aleks? - zapytałam wprost.
- Opowiadałem wam o Aro? - zagaił, siadając na fotelu.
- Tak, to szef jednego z największych gangów w LA - oznajmił mój chłopak.
- Ładnie, widzę, że zapamiętałeś – pochwalił go. Jasper posłał mu mordercze spojrzenie. Przy każdym spotkaniu droczyli się ze sobą – Ach ci faceci pomyślałam. Brunet przeszedł do sedna sprawy.
- Dużo słyszał o was i chce się z wami widzieć – powiedział z błyskiem w oku.
- Po jaką cholerę? - spytałam zaskoczona.
- Uważa, że takie talenty jak wasze nie mogą się marnować – odparł, biorąc jabłko z ławy. – Teraz musicie zdecydować, czy się z nim spotkacie. - Przerwał na chwilę. – Chociaż i tak nie macie innego wyjścia. Aro zawsze stawia na swoim. W krótkim czasie zaszliście już naprawdę daleko , nie zmarnujcie tego, ale nie bądźcie też tylko pionkami na ogromnej szachownicy – powiedział do nas filozoficznie. - Albo spotkacie się z tym ważniakiem, albo wycofujecie się i nie liczycie się „na ulicy”.
- Na pewno nie damy się zastraszyć. Z tego co mówisz wynika, że i tak nie mamy innego wyjścia – odpowiedziałam, spoglądając na Jaspera.
- To dobrze. Jutro pojedziecie ze mną, bądźcie o dwudziestej pierwszej w klubie - zakończył, wstając.
- O nie! - powiedziałam, nagle wstając. Brunet spojrzał na mnie pytająco.
- Pojedziemy swoimi samochodami - oznajmiłam z przebiegłym uśmieszkiem.
- I to mi się w tobie podoba, mała - odparł, puszczając do mnie oczko i wyszedł z łobuzerskim uśmiechem.
- Przysięgam, że oberwie za to... - powiedział Jazz.
- Oj, kochanie , wiesz jaki jest Aleks – odparłam, całując go w policzek. - Co o tym myślisz? - zapytałam już na poważnie.
-No cóż, innego wyjścia i tak nie mamy. Musimy pokazać na co nas stać. Jutro rano zrobimy spotkanie, musimy o tym Aro dowiedzieć więcej, żeby mieć świadomość, jak postępować.
- Wiem, napiszę do Rose. A teraz idę zrobić kolację. - Pocałowałam ukochanego i poszłam do kuchni.
****************************
Następnego dnia rano*** w pośpiechu zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do klubu na zabranie. Gdy dotarliśmy na miejsce, brakowało tylko Rose, ale do tego można było się przyzwyczaić.
- Hej, Angela! - Przywitałam barmankę, sympatyczną dziewczynę o długich brązowych włosach. - Przynieś coś mocniejszego dla nas do biura - dodałam z uśmiechem.
- Hej! Zaraz przyniosę. - Pomachała do nas z uśmiechem i zabrała się za robienie drinków.
Weszliśmy do mojego biura. Naprzeciwko drzwi stało średniej wielkości biurko z komputerem. Za nim stał fotel obity skórą oraz lustro weneckie, dzięki któremu mogłam widzieć, co dzieje się w klubie. Pokój był pomalowany w dwóch kolorach. Trzy ściany były bordowe, natomiast czwarta ecru. Znajdował się tu także duży stolik, na około stały białe sofy i pufy, gdzie zazwyczaj dyskutowaliśmy. Obok, w rogu stała mała szafka zamykana na kluczyk z najważniejszymi dokumentami. Był tu także duży regał z dokumentacją klubu i wieża stereo.
- Nie będziemy czekać na Rose, ona niedługo powinna przyjechać – oznajmiłam, siadając na sofie. - Aleks nie musi wiedzieć o tym spotkaniu - dodałam.
Chłopcy pokiwali głowami na znak zgody.
- No więc.... - zaczęłam, ale w tym momencie do biura weszła Rose, a za nią Ang z napojami.
- Czy ty kiedyś będziesz punktualna? - zapytałam, unosząc jedną brew do góry. - Dzięki - dodałam, patrząc na Angele.
- Kiedyś na pewno - odparła z szerokim uśmiechem.
- Dobra, przejdźmy do rzeczy. Wczoraj był u nas Aleks i powiedział, że Aro chce się z nami spotkać.... - Przedstawiłam im wczorajszą rozmowę. - Więc nie mamy dużego wyboru, a założę się, że żadne z nas nie chce rezygnować z tego, co już osiągnęliśmy – powiedziałam, patrząc na nich znacząco.
- No jasne, że nie. Nie jesteśmy tchórzami, co już niejednokrotnie udowodniliśmy - oznajmił Jacob. On nigdy się nie zmieni – pomyślałam z rozbawieniem.
- Więc, co robimy? - spytała Rosalie.
- Na początek, chcę wiedzieć wszystko o tym całym Aro – odparłam, zwracając się do Jaspera ze słodkim uśmiechem. - Wszystko, nawet najmniejszy sekrecik.
- Jasne. już się za to zabieram – zapewnił, wstając z kanapy.
- Wy - spojrzałam na Rose i Jacoba – pojedziecie do naszego domu, samochody stoją w drugim garażu, hasło znacie. Zróbcie przegląd, wymięcie butle z nitro, może się przydać. Spotykamy się z Aleksem o dziewiątej wieczorem, każdy jedzie swoim samochodem - powiedziałam z podekscytowaniem. - A ja, zadzwonię do Aleksa i spróbuję od niego jeszcze coś wyciągnąć.
Pokiwali porozumiewawczo głowami.
- No, to do roboty. - Zarządziłam głośniej, dopijając drinka. - Jak będzie się coś działo, to dzwońcie. Spotykamy się tutaj z powrotem o osiemnastej.
Gdy wyszli, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Aleksa.
- Hej! - Przywitałam go miło.
- Cześć! Coś się stało? – zapytał.
- Mam do ciebie małą sprawę, wpadniesz do klubu?
- Jasne, będę za piętnaście minut - odpowiedział i rozłączył się.
***********************************
O osiemnastej wszyscy spotkaliśmy się znowu w biurze.
- Hej! - Przywitałam wszystkich. - Wszystko w porządku? - zapytałam Rose i Jacoba.
- Tak, wszystko zostało sprawdzone... - Zaczął Jake.
- Oleje wymienione. - Uzupełniła Rose.
- Butle z nitro gotowe do użytku.... - Wyszczerzył się Jacob.
- Nowe płyny, wlane.. - Znowu Rose się odezwała, kończąc ich wspólny raport.
Razem z Jazzem wybuchnęliśmy śmiechem.
- Świetnie się uzupełniacie - powiedziałam pomiędzy napadami śmiechu.
- Zazwyczaj mechanicy tak mają – odpowiedziała Rose, pokazując nam język.
- Wyjątkowi mechanicy – dodał Jacob.
- Tworzycie zgrany duet. Co masz, Jasper? - Zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Aro Verlac, 48 lat, żona Elizabeth, dwoje dzieci: ośmioletni Sebastian i czteroletnia Amatis. Mieszkają na Victory Boulevard, drugi dom mają na Hawajach, dokąd wyjeżdżają na urlop i wakacje. Jest także trzeci dom, o którym wiedzą tylko nieliczni, znajduje się we Włoszech i tu macie adres. - Podał nam kartkę z danymi i przeszedł do dalszych informacji. - Ma swój klub na drugim końcu miasta, jest on tylko przykrywką. Aro zajmuje się nielegalnymi wyścigami... - Jazz spojrzał na nas znacząco - przemytem narkotyków, alkoholu. Całe LA należy do niego, nie licząc kilku dzielnic. Wszędzie ma swoje wtyki. Słaby punkt: kobiety. - Zatrzymał się na moment.
- To akurat żadna nowość - oznajmił Jacob. - Każdy lubi.
- Ma słabość do ambitnych, pewnych siebie i atrakcyjnych kobiet. Takich, które walczą o swoje i mają władzę.
- Skąd ty masz te wszystkie informacje? - zapytała Rose.
- Mam swoje źródła – odparł mój chłopak z chytrym uśmiechem. - No, a teraz jedna z ważniejszych informacji. Aleks jest wtyką Ara. - W tym momencie zatkało nas.
- Że co? – zapytałam – przecież sprawdzaliśmy go…
- Widocznie niedokładnie - przerwał mi Jasper. - Aleks dostarcza informacji, o tym, co dzieje się w mieście. Gdy pojawiają się nowe „minigangi”, Aro od razu o tym wie. Większość z tych gangów jest od razu likwidowana.
- Jeśli to prawda... – zaczęła Rose, zastanawiając się nad czymś. - To czemu my aż tak daleko doszliśmy? Dlaczego pozwolił nam tak długo się ścigać i wygrywać, mając Aleksa w naszej grupie? Dlaczego nas nie zlikwidował? - Pytania Rose kłębiły się w mojej głowie, nie dając mi spokoju. Co powinnam zrobić, wycofać się? Miałam coraz więcej wątpliwości.
- Jeśli chciałby nas zlikwidować, zrobiłby to już dawno, tak? - Pierwszy odezwał się Jacob, po dłuższej chwili milczenia. Pokiwaliśmy głowami na znak zgody. - Więc teraz nie mamy się już czego bać, damy mu radę, nic nie może nam zrobić. - Słowa Jake'a dały mi do myślenia.
- No, tutaj bym się z tobą do końca nie zgodził. - Tym razem głos zabrał Jasper. - Spotkania organizowane są po to, żeby zniszczyć nowe gangi. Podczas nich wystawiani są najlepsi kierowcy Ara, nowicjusze mogą wybrać technikę w jakiej chcą się ścigać, lecz to nie daje im większych szans na wygranie. Aro jest „kolekcjonerem talentów”, ma samych najlepszych ludzi: kierowców i tych od brudnej roboty - zakończył Jazz.
- Jeśli lubi ludzi utalentowanych, musimy się wykazać - odpowiedziałam. - Wiemy, czego od nas chce, my mamy coś, czego on nie ma, a do czego ma słabość. - W mojej głowie rodził się już plan.
- Powiedz, czego się dowiedziałaś - wyszeptała zmieszana Rose.
- Nie było łatwo, bo Aleks nie chciał mówić o tym ważniaku, ale wyciągnęłam od niego kilka informacji - odrzekłam z uśmiechem. - Aro ceni sobie honor, jeśli da komuś słowo, zawsze go dotrzymuje, bez względu na to, czy mu się to podoba, czy też nie, i my to wykorzystamy. - Zrobiłam małą pauzę. – Uwielbia wyścigi, szybkie i drogie samochody oraz władzę. Aleks mówił, że jeśli chcemy „przejść” przez to, to musimy negocjować z nim warunki, musimy być pewni siebie. A tego nam nie brakuje. - Puściłam im oczko, kończąc. - Reszta wyjdzie w praniu.
Nie byłam pewna, czy dobrze robię wcielając mój plan w życie. Mieliśmy dużo do stracenia, ale jeszcze więcej do zyskania. Wierzyłam w nas i w nasze możliwości. To Jasper, Rose i Jacob dawali mi siłę, wspierali mnie, często nie zdając sobie z tego sprawy.
- W takim razie przyda nam się jakiś plan. - powiedział z entuzjazmem Jacob.
- Plan już mamy - odpowiedziałam z przebiegłym uśmiechem.
___________________
* eminem – insane
** [link widoczny dla zalogowanych]
*** [link widoczny dla zalogowanych]
i jak?? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Czw 19:24, 09 Gru 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
|
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 0:10, 06 Lip 2010 |
|
Taaaak, czytając twoje opowiadanie, jestem zdecydowanie w TEAM JASPER :D
Po pierwsze- super, że zrobiłaś ''3 lata później'', bo jest to bardziej....realistyczne? Wiadomo, że nic nie będzie się działo z dnia na dzień.
Po drugie- trochę smutno, że jej rodzice wyjechali :c choć może to i lepiej, skoro się z nimi nie dogadywała najlepiej. Da jej to szansę na rozwijanie się.
Po trzecie - BellaRosa. Podoba mi się :D dobrze, że znalazły jakiś pomysł na stały dochód.
Po czwarte - Koniec boski. Po prostu, kiedy obrazowałam sobie cały tekst to było jak w filmie :D
Podsumowując: Rozdział oczywiście świetny. Podoba mi się to, że tekst wygląda trochę jak film. I oczywiście czekam na następny wspaniały rozdział :D
Pozdrawiam, E. ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Wto 10:04, 06 Lip 2010 |
|
dziękuję Emilko :*
nawet nie wiesz jak Twoje komentarze mnie motywują do dalszego pisania
jak również i inne
i dziękuje tym którzy każdy rozdział komentują :*
zapomniałam dodać że jak bedzie dużo komentarzy to następny rozdział pojawi sie jeszcze przed sobotą :D
więc pisać pisać
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 14:38, 06 Lip 2010 |
|
Ależ proszę bardzo. Nie bez powodu piszę takie komentarze, wg. mnie jesteś naprawdę dobra w tym co robisz! Więc, mam nadzieję, że pojawi się dużo komentarzy i szybko przeczytam kolejny rozdział!
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością! ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Wto 17:01, 06 Lip 2010 |
|
Powinno się mnie skopać, bo to już piąty rozdział, a ja dopiero piszę komentarz.
Widać, że rozwijasz się w pisaniu, chociaż błędy czasem widzę. Nie jestem w tek kwestii dobra, ale gdzie niegdzie brak przecinka.
Prolog miał coś w sobie. Był taki mroczny. Później, jak czytałam pierwszy rozdział, to ta magia gdzieś się ulotniła. Był typowym romansem. Nie powiem, że nie lubię takich ff, ale... No dużo zmieniłaś.
Bella. W prologu obstawiałam ją jako silna i zaradna dziewczyna, która wie, co chce. W większośći się nie mysliłam. Jej postać wyszła Ci świetnie. Dobrze ją rozbudowałaś, ale ciężko jest mi się przerzucić z tej grzecznej na tą bardziej złą wersję jej samej. I połączyłaś ją z Jasperem! Chwała Ci za to!
Rose i Jacob?! Ciekawe połączenie. Chociaż już w sadze coś tam było (nienawidzili się, ale i tak się nie zabili :P), a tu jako przyjaciele. Miła odmiana.
Życzę weny na dłuższe pisanie.
Pozdrawiam.
xxx. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Pią 12:20, 09 Lip 2010 |
|
no cóż za dużo komentarzy nie ma....;/
ale skoro obiecałam że dodam w piątek to dodaje
dla tych dwóch panienek wyżej które komentują :* :D
rozdział V
część II
beta: Sarabi jedyna i nie oceniona :*
*********************************
O dwudziestej pierwszej wszyscy**** pięcioro jechaliśmy naszymi cudeńkami, oświetlonymi ulicami Los Angeles. Pierwsza jechałam ja, Alex powiedział jak mam trafić, więc nie miałam problemu z dojazdem na miejsce. Miasto znałam jak własną kieszeń. Za mną jechała Rose, a potem chłopaki. W naszej paczce, w takich sytuacjach obowiązywała niepisana umowa, ja mówię oni robią, w skrócie - to ja dowodziłam. I było tak od samego początku, to na moją decyzję zawsze czekali. Chłopakom nie przeszkadzało to, że kobieta nimi rządzi, ponieważ wszystko uzgadnialiśmy razem, a moje było tylko ostatnie słowo. Rose za to była bardziej zadowolona, niż wszyscy razem wzięci, z niewiadomego mi powodu.
Ostatni zakręt i byliśmy na miejscu. Wszędzie było ciemno. Znajdowaliśmy się na złomowisku. Zaparkowaliśmy nasze samochody jeden obok drugiego, w idealnych odstępach. Alex wysiadł ze swojego, jednak my nadal się nie ruszaliśmy. Silniki chodziły na jałowych biegach, w końcu nie wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać. Nagle, ze wszystkich stron otoczyły nas sportowe, tuningowane auta. Większość z nich była szybka, lecz nie wystarczająco*****.
Panujący tutaj mrok rozjaśniły reflektory przybyłych samochodów. W naszą stronę szedł szczupły mężczyzna o długich ciemnych włosach, związanych w koński ogon. Nie mogłam dojrzeć wyrazu jego twarzy, ponieważ raziło mnie światło. Stanął w środku okręgu przed maską mojego samochodu. Uniósł do góry rękę, połowa świateł została zgaszona, teraz już mogłam zobaczyć wyraz twarzy Ara. Mrużył oczy, aby coś zobaczyć, ale uniemożliwiły mu to nasze włączone reflektory, w taki sposób nie mógł dojrzeć, kto znajduje się w poszczególnym aucie. Szeroki uśmiech zmienił się w wyraz zniecierpliwienia. Wodził wzrokiem po każdej maszynie. Cierpliwość chyba nie jest jego mocną stroną, ponieważ po chwili spojrzał na Alexa, który stał ze zdezorientowaną miną. Zaśmiałam się cicho do siebie, usłyszałam w małej słuchawce, znajdującej się w moim uchu, że Jacoba też rozbawiły ich miny.
- Wychodzimy po kolei, ja na końcu – szepnęłam niby sama do siebie, ale
wiedziałam, że oni mnie usłyszeli. Jasper już dawno zainstalował ten zestaw słuchawkowy, a teraz idealnie się przydał. - Nie wyłączajcie świateł - dodałam.
- Jasne. – Usłyszałam w odpowiedzi.
Najpierw wysiadł Jacob, za nim podążył Jasper no i Rosalie. Ja odczekałam chwilkę, tworzyłam drzwi, następnie wysunęłam nogę i wysiadłam z samochodu. Spojrzałam na Ara, na jego twarzy malowało się zaskoczenie, gdy patrzył na mnie. - I wcale się nie dziwie, skoro już wiedziałam jakie dziewczyny lubi to wykorzystałam to. Wyprostowałam włosy, zrobiłam ciemny makijaż, oczywiście nie mogło zabraknąć krótkiej spódniczki i dopasowanej bluzki oraz szpilek******* . - Szybko jednak odzyskał rezon.
- Witam - powiedział z serdecznym uśmiechem - Drifty, jak się nie mylę, wiele o was słyszałem.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy - odparłam ze słodkim uśmiechem. - Tak, Drifty, a ty, to Aro, jak mniemam, miło mi. - Uścisnęłam jego wyciągniętą rękę. - Także wiele o tobie słyszałam.
- Mnie również miło. A, co takiego o mnie słyszałaś? - zaciekawił się.
- Tajemnica – odparłam, puszczając mu oczko – Poznaj, to jest Baby. - Wskazałam na Rose. - Tam stoi Virs. - Jasper spojrzał na niego spode łba. - Obok niego Ab’s. - Jake posłał mu wymuszony uśmiech. – A Alexa chyba nie muszę przedstawiać, znasz go przecież bardzo dobrze. - W oczach Ara można było zobaczyć rozbawienie, gdy spoglądał na nas.
- Tak, Alexa znam, a o twoich przyjaciołach też trochę słyszałem - odparł.
- Chyba nie przyjechaliśmy tutaj na miłą pogawędkę przy herbacie, bo jej nie widzę, a miło też raczej nie jest - przerwałam mu, kończąc przesadnie miłą konwersację.
- Ktoś tu jest niecierpliwy - zaśmiał się.
- Nie tylko ja, jak widzę. - Na mojej twarzy zagościł chytry uśmiech. Wszyscy dookoła czekali na znak od swojego szefa. Jedni siedzieli w samochodach, inni patrzyli wyczekująco w naszą stronę. Spojrzałam na przyjaciół, na ich twarzach malował się spokój, a ich chłodne spojrzenia biegały po zebranych.
- Skończmy tą zabawę - powiedziałam chłodno, po dłuższej chwili milczenia.
- Masz rację, Drifty – odrzekł, nad czymś rozmyślając.
- Każdy z nas wie, dlaczego się tu zebraliśmy, pytanie tylko, co poświęcisz w tym małym zakładzie - wyparowałam z przesadnym uśmieszkiem.
- Widzę, że nie lubisz owijać w bawełnę – powiedział z zadowoleniem.
Matko, co on sobie do ch*** myślał, że jak będzie się ze mną drażnił, to prędzej z nami skończy? W tym momencie wzbierał we mnie gniew i to ogromny, ale wiedziałam, że muszę się uspokoić. Zdawałam sobie sprawę, że są przy mnie przyjaciele, więc odetchnęłam głęboko i odpowiedziałam:
- Jesteś bardzo spostrzegawczy. A teraz mów, czego oczekujesz.
- Może wsiądziemy do mojego samochodu i porozmawiamy w cztery oczy? - zapytał.
- Nie mam nic do ukrycia, przed zgromadzonymi tutaj, więc daruj sobie – warknęłam, patrząc mu w oczy.
- Dobrze – odetchnął. - Uparta z ciebie dziewczyna.
- Nie podoba się? - spytałam.
- Nic takiego nie powiedziałem. - Zaśmiał się. - A zatem, jesteście „nowicjuszami”, a w moim mieście obowiązują zasady, które sam ustanowiłem.
- Do rzeczy - ponagliłam go, oglądając swoje paznokcie.
- Wasza grupa wybiera człowieka do wyścigu, który będzie się ścigał z najlepszym z moich ludzi. Wybieracie w czym chcecie się ścigać, chociaż nie wiem, czy wam to pomoże. Jeśli przegracie, znikniecie z miasta i już nie wrócicie lub pracujecie dla mnie i wykonujecie moje polecenia.
- A jeśli wygramy? - zapytałam pewnym siebie głosem. Aro zaśmiał się.
- Jeśli wygracie, w co wątpię. Bez urazy, Drifty. Słyszałem, że jesteś dobra i twoi ludzie też. – Określenie „twoi ludzie” nie spodobało mi się, to są moi przyjaciele, nie są moją własnością. – Ale moi ludzie mają doświadczenie, którego wam brakuje. No, ale jeśli wygracie, to mogę oddać wam władzę w jednej z dzielnic LA – zakończył z rozbawieniem.
-Phi, w jednej dzielnicy, co to jest – prychnęłam. - Nie stać cię na więcej? - Uniosłam jedną brew do góry. Kątem oka zobaczyłam, jak wszyscy się nam przyglądają i czekają na odpowiedz Ara.
- Dobrze, dwie dzielnice, w tym jedną naprawdę dobrą. - O, cholera, on naprawdę jest pewien swojej wygranej.
- Jaką mam pewność, że je dostanę po wygranej? – spytałam.
- Masz moje słowo, honor stawiam na pierwszym miejscu - odparł bez ogródek. - Jeśli wygracie. – Zaakcentował swoje słowa uniesieniem brwi.
- O to bądź spokojny.
- Jaką technikę wybieracie? – Zignorował moją poprzednią wypowiedz.
- W drifcie, i chyba nie muszę mówić kto. - Popatrzyłam na niego znacząco.
- Świetnie. - Zaklaskał w dłonie jak małe dziecko, na co ja zaśmiałam się w duchu. – Raphael. - Kiwnął palcem na jakiegoś mężczyznę o postawnej budowie ciała, pociągłej twarzy i ciemnych włosach oraz szarych oczach. - To twoja przeciwniczka. - Oznajmił z błyskiem w oku.
- Życzę powodzenia – powiedział Raphael z łobuzerskim uśmiechem.
- Tobie przyda się bardziej - odparłam zgryźliwie.
Wokoło rozległ się odgłos pomruku i rozbawienia. Jedni nawet gwizdali, inni dogadywali mojemu przeciwnikowi. Przeszłam koło niego i szepnęłam na ucho:
- Uważaj na zakrętach. – I odeszłam, wsiadając do mojego cudeńka i nie oglądając się za siebie.
- Jedź za mną, mała. - Usłyszałam jeszcze.
- Że co, do kurwy nędzy? - zapytałam na głos, siedząc już w aucie.
- Spokojnie, skarbie. - Usłyszałam uspokajający głos Jazza.
- Czy on mnie nazwał małą? - Byłam już naprawdę wkurwiona.
- Tak, ale nie przejmuj się!
Teraz w słuchawce usłyszałam głos Jake’a:
- Dokopiesz mu!
- Drifty, byłaś świetna - zapiszczała Rose. - Zimna suka – dodała, śmiejąc się.
- Dzięki, Baby. - Ona wiedziała, jak poprawić mi humor.
Ruszyłam za tym całym cwaniakiem. Jechaliśmy kolorowo oświetlonymi ulicami przez niecałe trzy minuty i wkrótce byliśmy na miejscu. Wokoło było dużo ludzi. Na starcie stał Aro z bananem na gębie. Podjechałam do tego miejsca, gdzie czekał już Raphael.
- Znacie zasady, wiecie, o co walczycie. Kto pierwszy dojedzie tutaj z powrotem, ten zwycięża – zakomunikował Aro.
Zaczęło się odliczanie, mężczyzna stanął między naszymi samochodami.
-Trzy…- Spojrzałam wokoło, było dużo ludzi, każdy obstawiał zakłady. Zauważyłam Jacoba, który też to robił.
- Nie za dobrze się bawisz Ab's? - spytałam, śmiejąc się.
- Przyda się trochę kasy - Odparł i wyszczerzył się do mnie. Cały Jake - pomyślałam.
- Dwa…- Spojrzałam na Jazza i przesłałam mu całusa.
- Jeden…- Odwróciłam się teraz w stronę Raphaela i wysyczałam:
- Mała, to jest twoja pała skurwielu. - I ruszyłam przed siebie.
Pierwszy****** zakręt zaliczony perfekcyjnie, lecz na ogonie ciągle miałam samochód przeciwnika.
- Dobrze ci idzie, kochanie. – Usłyszałam w słuchawce.
- Dzięki, skarbie, ale do końca jeszcze trochę zostało - zaśmiałam się.
Drugi zakręt, sto siedemdziesiąt na liczniku.
- ku*** – krzyknęłam. Źle obliczyłam czas i kąt wejścia, jeszcze trochę i bym wyleciała.
Teraz Raphaela był na prowadzeniu, posłał mi uśmiech typu „jestem najlepszy” i mnie minął. Aro wiedział, którą trasę wybrać. Zdawał sobie sprawę, że jako „nowy” kierowca z tak trudną trasą mogę sobie nie dać rady, lecz tu się bardzo mylił. Jacob tworzył nam specjalne tory, gdzie wprowadzał różne techniki jazdy.
- Niunia, wiesz co robić – powiedział Jake. - Dasz radę, nie takimi trasami jeździłaś.
- Dzięki Ab's. Dam radę.
Następny zakręt, siedziałam Raphaelowi na ogonie. Próbowałam go wyprzedzić, lecz w ostatniej chwili zawsze rezygnowałam, co go bardzo wkurzało. Nie był już taki spokojny, co dawało mi przewagę psychiczną, a czy nie również na tym polegają wyścigi? Trzeba mieć swoje techniki, uczymy się na błędach.
Po trzecim zakręcie nadal byłam druga. Z tego, co mówiła Rose, przede mną jeszcze pięć zakrętów. Postanowiłam przez następne dwa zakręty odpuścić, niech się cieszy wygraną, chociaż przez chwilę.
Pięć okrążeń i nadal denerwowałam swojego przeciwnika, powoli tracił czujność. Przy szóstym zakręcie miałam szansę, którą od razu wykorzystałam. Raf zagapił się i zostawił mi trochę miejsca po wewnętrznej stronie zakrętu.
Wykorzystałam od razu tą przestrzeń, było to ryzykowne z mojej strony, ale jak nie ma ryzyka to nie ma i zabawy. Pokazałam mu fucka i pojechałam dalej, w jego oczach widziałam niedowierzanie. Zaśmiałam się głośno i zostawiłam go w tyle.
- Ślicznie, maleńka - usłyszałam krzyk Jake’a. Nie przeszkadzało mi to określenie, jeśli używał go Jake, zawsze tak na mnie mówił w żartach. - Tak, jak tatuś cię uczył. - Usłyszałam jeszcze.
- Jestem pojętną dziewczynką - zaśmiałam się.
- Oj, bardzo.
Ostatni zakręt, więc mogłam pozwolić sobie na mała popisówkę. Weszłam w zakręt, wskazówka licznika, nie schodziła poniżej dwustu czterdziestu. Pokonałam go ślicznie. Ostatnia prosta, zaraz za mną pojawił się dupek. Teraz jechaliśmy równo. Włączył nitro i wyprzedził mnie.
- Za wcześnie – powiedziałam sama do siebie z zadowoleniem. – Teraz moja kolej.
- Mała, jeszcze troszeczkę. - Wskazówki Jacoba, jak zawsze były słuszne. - Zbiłem na tobie fortunę – dodał z entuzjazmem.
-Wiem - odparłam zadowolona z siebie.
Magiczny guzik, wbiło mnie w siedzenie, to było jedno z tych uczuć, które kochałam w samochodach. Minęłam Rafa, któremu oczy wyszły z orbit, pomachałam mu i zostawiłam go za sobą. Dojechałam na metę jako pierwsza, pociągnęłam za ręczny i obróciłam samochód o sto osiemdziesiąt stopni. Do mojego samochodu zleciała się grupa ludzi, którzy, jak się okazało, dopingowali mnie, chociaż założę się, że żaden na mnie nie postawił. Wysiadłam z samochodu, szukając wzrokiem Ara. Stał w grupie kilku mężczyzn i patrzył na mnie z uśmiechem.
(koniec retrospekcji)
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Tak? - spytałam.
- Hej, Bells! To ja, Rose. - Przyjaciółka przywitała się, wchodząc. - Pomóc ci? - Patrzyła na mnie oczami, w których malowała się troska o mnie, tylko nie wiedziałam, z jakiego powodu.
- Nie dzięki. Już jestem gotowa – odpowiedziałam, poprawiając włosy.
- To dobrze. Jasper już na nas czeka.
- Chodźmy. - Wzięłam torebkę i wyszłyśmy z pokoju.
______________
**** [link widoczny dla zalogowanych]
***** wiadomo że Bella byle czym nie jeździ :P (ale o tym niedługo)
****** [link widoczny dla zalogowanych]
******* http://www.youtube.com/watch?v=j5-yKhDd64s&translated=1
i jak?? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Wto 19:18, 20 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 12:52, 09 Lip 2010 |
|
Mmm :) Dobre to było! Podoba mi się taka Bella. z pazurkiem ^^ podobają mi się też ich pseudonimy. Niby nic wymyślnego, ale bardzo dobrze się prezentują, i przede wszystkim pasują. Muzyka- fajnie dobrana. Dzięki niej mogłam trochę bardziej wczuć się w sytuację. Wyścig- super. Nic dodać nic ująć :D Opisałaś to bardzo dobrze, tak, że mogłam wszystko sobie dokładnie zilustrować. Ach no i jeszcze strój Belli... sama mogłabym taki mieć :> A może i nie... Ale w każdym razie idealnie pasował do sytuacji. I cieszę się bardzo, że wygrali. Coś im się należy od życia, nie? I czekam aż pokażesz JAKIE samochody mają )
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się równie szybko jak ten! Pozdrawiam E. ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LadyMarion
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Lis 2009
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piła
|
Wysłany:
Pią 21:32, 09 Lip 2010 |
|
No, cóż muszę przyznać, że mimo iż jestem w TEAM EDWARD to te dwa ostatnie rozdziały są po prostu świetne. Widać, że się rozwijasz i wiesz jak zaciekawić ; D No i do tego wszystkiego Bella Z Pazurem ^ ^ Normalnie cud miód i maliny hehe ;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Czw 11:24, 15 Lip 2010 |
|
dodaje następny rozdział w całości, ponieważ jest króciutki
i jeśli o szybkie dodawanie rozdziałów no to na tym koniec....;/
nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, postaram się najszybciej jak to możliwe
dziękuje za komentarze, które mnie motywują do dalszej pracy
mam nadzieje, że się spodoba rozdział, chociaż ten jest o wiele spokojniejszy niż poprzedni
miłego czytania :*
Rozdział VI
Beta: Sarabi :*
Niezbędna pomoc: Rogusia :*
PW Rose*:
Siedziałam w salonie przed płonącym kominkiem z lampką wina w reku, a wokoło mnie leżały porozrzucane zdjęcia.
Trafiłam na odbitkę, na której uśmiechała się do mnie wysoka brunetka o radosnych oczach. Tak Bella wyglądała na początku naszej przyjaźni. Na następnej, zrobiona tego samego dnia - przytulałyśmy się i szeroko uśmiechałyśmy do obiektywu.
Fotografie przedstawiały „starą”, spokojną i serdeczną Bellę. Co się z nią stało? Czy to przeze mnie tak się zmieniła? Nagle te pytania przyszły mi do głowy i nie dawały spokoju.
Następne fotki, tym razem z pierwszego „wieczoru zapoznawczego” u niej w domu, na którym sporo wypiłyśmy. To były fajne czasy. Dalej je przeglądałam, większość z nich - od pewnego momentu mojego życia - przedstawiała wyłącznie naszą czwórkę, czyli mnie, Bellę, Jake'a i Jaspera; w szkole, na wycieczkach, podczas imprez oraz gdy się nudziliśmy. Wpadło mi w ręce zdjęcie moje i Jake’a, na którym byłam prawie miażdżona w jego braterskim uścisku, mimowolnie na moich ustach wykwitł ogromny uśmiech.
Kolejne błyszczące kawałki papieru, teraz ilustrujące zakończenie liceum. Wszyscy mieliśmy szerokie uśmiechy na twarzach. Stałam pomiędzy Jacobem a Bellą, którą obejmował Jasper, a za nami stała moja mama, uśmiechająca się promiennie.
Wyjęłam kilka zdjęć z różnych okresów naszego życia i zaczęłam je porównywać. Wszyscy się zmieniliśmy, lecz największe i najbardziej rzucające się w oczy zmiany zaszły w Belli.
Ta** ze starych zdjęć, to trochę nieśmiała, ale uparta dziewczyna. I chociaż należała do tych cichych osób, to zawsze mówiła to, co myślała. Pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie, gdy po raz pierwszy się spotkałyśmy.
Spodobał mi się jej charakter, ale wiedziałam, że będę musiała go zmienić, żeby poradziła sobie w dalszym życiu. Po tych trzech latach myślę, że mi się udało, nawet za bardzo. Wiem, że dużą rolę w dorastaniu Belli odegrali rodzice, a właściwie ich brak.
Przez nich albo dzięki nim, stała się samodzielna i zaradna. Gdy mieszkali razem, można było zauważy, że boli ją to, że nią się nie interesują, lecz z czasem przyzwyczaiła się do tego. Teraz, jeśli rozmowy schodzą na ten temat, przybiera maskę obojętności.
Wczoraj, gdy zauważyłam ją siedzącą przed lustrem, myślami błądzącą gdzieś daleko, od razu wiedziałam, że myśli o tym, co już za nami, na pewno też o rodzicach. Próbowałam jakoś pomóc (tak żeby Bella nic nie wiedziała), skontaktować się z jej rodzicami, lecz gdy odebrała jej mama wiedziałam, że nic nie zrobię. Renee oznajmiła, że to nie moja sprawa i rozłączyła się. Nic więcej nie mogłam zrobić, jedynie wspierać przyjaciółkę, zresztą zawsze starałam się być przy niej, gdy tego potrzebowała.
Zmiana Belli jest diametralna, widać różnicę w jej poglądach, charakterze, stylu ubierania. Stała się silną, upartą i zdecydowaną kobietą. Chciałam, żeby taka była, ale ona zmieniła się bardziej niż się tego spodziewałam. Świetnie sprawdza się jako nasz „szefowa” na wyścigach. Uwielbia adrenalinę i szybkość, jaką dają jej samochody, jest świetną negocjatorką, co udowodniła podczas spotkanie z Arem. A przede wszystkim jest pewna siebie, wie, na co ją stać. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest seksowną i jednocześnie delikatną kobietą, co skutecznie wykorzystuje do osiągnięcia swojego celu. Jej urokowi nie oparł się jeszcze żaden mężczyzna. Także Aro, który ceni Bellę nie tylko za wygląd, ale także za charakter. To, co teraz najbardziej podoba mi się w jej charakterze to fakt, że kiedy trzeba potrafi pokazać pazurek, zupełnie jak ja. Pod tym względem jesteśmy podobne do siebie - uśmiechnęłam się w duchu.
Zmieniła się również całkowicie pod względem stylu, a dla kobiety to bardzo ważne. Ubiera się w krótkie miniówki, bluzki z dużym dekoltem, wysokie szpilki. Kiedyś musiałam się sporo nagimnastykować, żeby założyła krótką spódniczkę czy też kilkucentymetrowe szpilki. Teraz jest to jej nieodłączny element.
Na starych zdjęciach Bella, jeszcze za czasów szkolnych, miała długie kręcone loki i naturalny makijaż, a na tych sprzed roku ma wyrazisty makijaż i zawsze wyprostowane długie włosy, które dzięki farbie nabrały wyrazistego brązowego koloru z rudymi refleksami. Często ma je wysoko związane w kucyk lub nosi rozpuszcza. Już dawno nie widziałam u niej loków.
Do zakupów długo nie była nastawiona optymistycznie, lecz do czasu. Wcześniej odwiedzała z zadowoleniem tylko księgarnie i sklepy muzyczne, teraz do tej listy dołączyła także salony obuwnicze. Nie jest typem zakupoholiczki jak ja, uwielbia robić zakupy tylko z Jazzem. Pod tym względem i pod wieloma innymi, dobrali się znakomicie. Ich zakupy trwają godzinę, podczas gdy moje, co najmniej cztery. Zawsze wchodzi jednego, góra dwóch, trzech butików z ciuchami, kupuje to, co się jej podoba i wychodzi. Znacznie więcej zajmuje jej kupowanie butów, szpilki to jej żywioł, ma dwie szafy nimi zawalone, a nadal jej mało. Czasami wydaje mi się, że mogłaby wyjść w samych szpilkach z domu. Jednym z powodów jej uwielbienia do wysokich obcasów jest to, że Jasper lubi, gdy ona je nosi.
Mimo tego, że Jazz zakochał się w tej cichej wersji Belli, to jej „przemiana” pociąga go w niej i jeszcze bardziej mu się podoba. Docenia w niej pewność siebie i zdeterminowanie. Wiele razy denerwowało go to, że dziewczyna używa swoich walorów do zdobycia czegoś lub owinięcia sobie jakiegoś frajera wokół palca. Ale on także się zmienił, stał się bardziej zaborczy, jednak zachowywał spokój w trudnych sytuacjach, podczas gdy Bella czasami miała z tym problemy. Uzupełniali się w każdym celu, a ich miłość z każdym dniem rosła. Gdy widzi się ich razem, od razu czuć, że to para idealna. Ich związek jest energiczny, namiętny i synchroniczny, tworzą parę przyjaciół, partnerów i kochanków.
W ich relacjach jest coś, czego często brakuje innym - zaufanie. Bella już niejednokrotnie udowadniała, że ich uczucie jest najważniejsze.
Nigdy jeszcze nie zawiodła Jaspera. W ich związku nie ma osoby dominującej, razem podejmują ważne decyzje, chociaż zdarza się, że nie zgadzają się. Wtedy dochodzi do kłótni, które ona skutecznie zakańcza.
„Nowa” Bella jest zdecydowanie lepsza od tej poprzedniej głównie, dlatego, że stała się opryskliwa i wie, co potrafi kobieta, zwłaszcza taka jak ona.
*** Dla przyjaciół nie zmieniła się, no, może jest trochę bardziej otwarta i pomocna - o ile w jej przypadku da się bardziej. Gdy któreś z nas ma jakieś problemy, możemy na nią liczy, o każdej porze dnia i nocy. Od czasów szkolnych jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, nie mamy przed sobą tajemnic, a przynajmniej nie miałyśmy, do czasu.
Ciągle rozmyślam o tym, co się wydarzyło po spotkaniu z Arem i czemu Bella tak ochoczo zgodziła się dla niego pracować. Po wygranym wyścigu mieliśmy być wolni od niego i członków jego organizacji, a stało się wręcz odwrotnie.
Szefowa zwołała następne spotkanie, kilka dni po zwycięskim wyścigu z człowiekiem Verlac’a i oznajmiła nam, że dzwonił do niej z pewną propozycją. Był to bardzo dziwny telefon, ponieważ Aro powiedział tylko te kilka słów i natychmiast rozłączył się. Bella zaintrygowana jego postawą postanowiła dowiedzieć się, czego od niej chce.
Zaraz na drugi dzień oddzwoniła do niego, a rozmowa trwała bardzo długo. Podczas naszego spotkania Bella oznajmiła, że Aro chce, żeby została jego „prawa ręką”. Od razu wypomniałam jej, że nie po to ścigaliśmy się, żeby teraz mu usługiwać. Odpowiedziała mi wówczas, że postanowiła zostać jego zastępcą, ponieważ wtedy dostanie specjalne przywileje. Nadal będzie rządziła dwiema dzielnicami oraz będzie brała udział we wszystkich spotkaniach. Aro też chciał, żebyśmy przyłączyli się do niego jako grupa, ponieważ wie jak zgraną tworzymy paczkę. Do tej pory nie wiem, czemu Bella nas do tego przekonała, a my zgodziliśmy się na to. Podejrzewam, ze nie powiedziała nam wtedy wszystkiego, żeby nas przed czymś chronić. Bardzo się o nią martwię, lecz do tej pory nic nie wskazuje na to, że dzieje się z nią coś złego. Wręcz przeciwnie, jest pogodna i zadowolona z życia. Rozmyślanie przerwał mi telefon od Belli, która…
________________________________________________
* [link widoczny dla zalogowanych]
** [link widoczny dla zalogowanych]
*** [link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Czw 11:30, 15 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Czw 20:42, 15 Lip 2010 |
|
przy pierwszych 4 rozdziałach zastanawiałam się co ma tytul do opowiadania...
i mimo, że nie było tam wyścigów to bardzo podobal mi się ten początek miał coś w sobie...
od momentu gdy wszystko dzieje się 3 lata potem jest jakoś inaczej...
fajnie, że Bella jest z Jasperem i mam nadzieję, że tak pozostanie...
tylko szkoda, że Rose nie ma swojego faceta... miła grupa 4 przyjaciół tylko ciekawe jak to będzie dalej wyglądac...
ostatni rozdział napisany z punktu Rose, czyli przemiana Belli przez te lata...
miłą odmianą jest wlaśnie ta przemiana... pokazuje Belle walczącą o przyjaciół, twardą i nieugiętą
czekam do następnego
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 21:57, 16 Lip 2010 |
|
która....? Oj, no weeeź! Nie możesz przerwać w takim momencie! Prawda, rozdział jest spokojny, ale nie nudny. Czego się obawiałam... Aż wstyd przyznać, że mogłam tak myśleć :p Fajnie, ze zrobiłaś rozdział z punktu widzenia Rose. To coś... innego, nowego. i fajnie. Zamiłowanie Belli do butów trochę mi się kojarzy z Carrie z Seksu w Wielkim Mieście..czyż nie? :D Intryguuje mnie bardzo to, co Bella ukrywa przez przyjaciółmi. i w sumie..czy coś w ogóle ukrywa? :o muuszę to wiedzieć.
Wiem, wiem.. napisałaś na początku, że kolejny rozdzial nie pojawi się zbyt szybko...ale jednak mam nadzieję D: Proszę, proszę, proszę :D
Pozdrawiam i całuję E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Pią 12:47, 30 Lip 2010 |
|
Nosz...
Dziękuje za dedykację, na którą nie zasłużyłam...
Ta Bella mi się strasznie podoba. I ten je charakter, który bardzo przypomina mi Rose. Czasami aż za bardzo.
Śmiałam się z niej, kiedy ścigała się. Jej teksty mnie rozśmieszały aż moja mama nie weszła do pokoju i się nie spytała, czy ze mną wszystko ok.
Wielki plus masz za to, że połączyłaś ją z Jasperem. Uwielbiam ich, jako parę i czytam ff, gdzie są razem. Dla mnie on bardziej pasuje niż Edzio, ale nie czas na to
Twój ff jest oryginalny, bo nie natrafiłam jeszcze na ff, gdzie istnieją wyścigi samochodowe, w których Bella bierze udział.
Życzę weny na dłuższe rozdziały.
Pozdrawiam
xxx. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Sob 11:16, 31 Lip 2010 |
|
Emilka - nie oglądałam tego filmu
a pomysł do zamiłowania szpilek i różnych butów jest wzięty z mojej obsesji na tym punkcie xD
uwielbiam buty :D
xxxvampirexxx - zasługujesz na dedykacje :D
ciesze sie że podoba Ci sie ff
no a teraz kolejny rozdział :D
dodaje w całości :D
moim zdaniem rozdział mniej udany niż poprzedni
ale mimo wszystko mam nadzieje ze wam się spodoba
no i samochody specjalnie dla Emilki bo chciała wiedzieć jakimi jeżdżą :D
więc prosze Kochana :*
pozdrawiam :*
rozdział VII
Beta: Sarabi :*
PW Belli:
Godzinę wcześniej zadzwonił do mnie Aro i oznajmił, że mamy stawić się na „spotkaniu” z nowicjuszami. Często jeździliśmy na te „rozgrywki”, popatrzeć na nowych ludzi i ocenić ich możliwości.
Na miejscu mieliśmy się stawić wszyscy, więc żeby jak najszybciej wszystkich powiadomić od razu zadzwoniłam do Rose. Zaczęłam się szykować, żeby umilić sobie przygotowania włączyłam radio*. To akurat się we mnie nie zmieniło - zawsze lubiłam muzykę. Wyprostowałam włosy, tak jak miałam w zwyczaju, potem zrobiłam ostry makijaż i skierowałam się do mojej, już całkiem niemałej, garderoby. Z ciuchami zazwyczaj nie miałam problemu, zakładałam to, co uważałam za dobre. Tym razem padło na biały top bez ramiączek, czerwoną spódniczkę w kratę i szpilki tego samego koloru.**
- Jasper! - krzyknęłam.
- Co jest, skarbie? – zapytał, wyglądając z salonu z promiennym uśmiechem.
- Dzwonił Aro, mamy jechać na spotkanie - oznajmiłam. Z jego twarzy zszedł uśmiech zastąpiony przez grymas. - Rozmawialiśmy już o tym wiele razy – przypomniałam mu.
- Zaraz będę gotowy – odpowiedział i już go nie było. Źle się czułam z tym, że Jazz ma jakieś obiekcje, co to tego, że pracujemy dla Ara. Tyle razy wszystkim tłumaczyłam dlaczego się zgodziłam: przecież sami nie dalibyśmy rady z ochroną wszystkich dzielnic, które są nasze, więc najrozsądniejszym wyjściem było przyjęcie jego propozycji.
Wróciłam do swojego pokoju ze smutną miną. No cóż, zanosi się na kolejną poważną rozmowę, którą będzie trzeba przeprowadzić jeszcze dzisiaj, ale potem. Wzięłam telefon i zeszłam na dół, Jasper już na mnie czekał. Przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Przepraszam, kochanie – powiedział, podchodząc bliżej i przyciągając mnie do siebie. – Wiem, że to dla naszego dobra, lecz nie oczekuj ode mnie, że będę lubił tego starego ważniaka – dodał z figlarnym uśmiechem.
- Nie oczekuję – odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. - Ja też za nim nie przepadam.
- Mam nadzieję – skwitował i pocałował mnie. Najpierw delikatnie i niewinnie, potem jednak przejechał koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze, prosząc o wstęp.
Niewielki z początku pocałunek przerodził się w pełen namiętności, szaleńczy taniec naszych języków, które walczyły o dominację. Przylgnęłam do Jaspera jeszcze bardziej. Stykaliśmy się ze sobą każdym centymetrem ciała, jedną rękę wplotłam mu we włosy, przyciągając go do siebie i tym samym pogłębiając nasz pocałunek, on zaś obejmował mnie w tali, tuląc do siebie. Tak bardzo go kochałam i nie chciałam myśleć o tym, co by się wydarzyło, gdyby zabrakło go w moim świecie. Był całym moim życiem, moim powietrzem. Kiedy oderwaliśmy się od siebie po jakimś czasie, oddychaliśmy jak po długim biegu, spojrzałam Jazzowi w oczy, płonął w nich ogień pożądania, nie trudno zgadnąć, że w moich oczach można było znaleźć to samo uczucie. Niestety musieliśmy już wychodzić, z czego dobrze zdawaliśmy sobie sprawę.
- Musimy iść – powiedziałam, całując go jeszcze raz delikatnie.
- Niestety, musimy – westchnął. Objął mnie w pasie i wyszliśmy z domu.
Poszliśmy do naszego drugiego garażu, w którym znajdowały się samochody przeznaczone do wyścigów.
Po prawej stało srebrne Porsche 918***, moje cudeńko, które w trzy i dwie dziesiąte sekundy wyciąga setkę, a jego maksymalna prędkość wynosi trzysta dwadzieścia kilometrów na godzinę, jest wyposażony w pięćset koni mechanicznych i napęd na obie osie. Gdy zobaczyłam jego premierę, od razu wiedziałam, że muszę go mieć, był stworzony dla mnie – kształt, skórzane fotele, śliczne alufelgi, to połączenie nowoczesnej technologii z tym, co w tej marce najbardziej cenię, czyli kompozycja idealna dla kogoś takiego jak ja. Dwa miesiące potem ten skarb stał już u mnie w garażu i czekał na pierwszą przejażdżkę, dostałam go od moich przyjaciół na urodziny, za co jestem im cholernie wdzięczna. O moim cudeńku mogłabym mówić godzinami jest boskie, lecz czas gonił. Obok stał samochód Jaspera – srebrny Nissan GT-R****, do setki dochodzi w trzy i sześć dziesiątych sekundy, a maksymalna prędkość to trzysta czternaście kilometrów.
Wsiadłam do samochodu, czekając aż garaż się otworzy włączyłam piosenkę Gimme That***** i włożyłam sobie podsłuch do ucha. Od kiedy przyłączyliśmy się do Ara jest to nasz nieodłączny element, bez którego nigdzie się nie ruszamy.
- Hej, skarbie! Zdążyłeś się stęsknić? - zapytałam Jazza, wiedząc że już założył podsłuch.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – oznajmił tym swoim pociągającym głosem.
Uśmiechnęłam się szeroko, słysząc jego słowa.
- Na pewno nie bardziej niż ja – zaczęłam się z nim drażnić.
- Zobaczymy potem – powiedział tajemniczo.
- Hm... - Zdołałam tylko tyle z siebie wydusić, Jasper zaś wybuchł głośnym śmiechem.
- Jedziemy najpierw do klubu? – zapytał, uspokajając się.
- Tak, poczekamy tam na Baby i Ab'sa – powiedziałam. – Chociaż, znając Rose, to i tak spóźni się i będziemy mieli jak zawsze bardzo oryginalne wejście. - Lubiłam przybywać po czasie, Ara to denerwowało, a ja miałam niezły ubaw, gdy mu przerywaliśmy i każdy nam robił miejsce w pobliżu naszego niby „szefa”. Dojechaliśmy pod klub na parking dla V.I.P -ów, stał już tam czarny Mercedes****** , a o niego opierał się uśmiechnięty Ab's.
- Hej! - powiedziałam, wysiadając z mojego samochodu.
- Hej, Ab's! - dorzucił Jasper, podchodząc do Jake'a i przybijając mu piątkę.
- Siema! – odpowiedział nasz przyjaciel. - Rose już jedzie – dodał, widząc moją minę.
- No to dobrze, mamy jeszcze dziesięć minut, więc chodźmy jeszcze na chwilę do klubu, jak się spóźnimy, to nic się nie stanie - powiedziałam ze złośliwym uśmiechem. Chłopaki pokiwali głowami na znak zgody i weszliśmy do środka.
W lokalu grała głośno muzyka, ludzie wirowali na parkiecie, inni stali przy barze. Właśnie tam dostrzegłam Angelę, pomachałam jej i poszliśmy do loży dla V.I.P -ów. Nasz klub coraz bardziej się rozwijał i dzięki temu przybywało klientów. W tej części miasta było to jedyne takie miejsce, łączące dobrą muzykę i alkohol. Nie zapominajmy o wystroju - dominował kolor bordowy z białymi dodatkami, co dawało ciekawy efekt, zawłaszcza razem z kolorowym oświetleniem. Usiedliśmy i czekaliśmy na kelnera, który właśnie szedł w naszą stronę.
- Hej! Co podać? - zapytał z uśmiechem Max.
- Hej! - przywitałam go, odwzajemniając uśmiech. - Podaj nam cztery cole.
- Już się robi – odpowiedział i szybko się oddalił.
- Nie pijemy dzisiaj? - zapytał Jacob, unosząc jedną brew.
- Pijemy – odparłam udając, że nie wiem, o co mu chodzi. Jasper zaczął się śmiać, a ja poszłam za jego przykładem. - Potem jeszcze tu przyjedziemy i będziesz mógł pić ile chcesz, mamy sprawę do załatwienia.
- Jaką sprawę? - zapytała Rose, siadając koło mnie.
- O, hej! - przywitałam się z nią z uśmiechem.
- Właśnie, jaką sprawę? - ponowił pytanie Jasper.
- Myślę, że potrzebujemy nowych ludzi w naszej grupie. Z tego co słyszałam, Aro szykuje dla nas większą robotę, więc nowi przydadzą się. Potrzebni będą ludzie zaufani, a o takich teraz najtrudniej - powiedziałam już z mniejszym entuzjazmem.
- Zgadzam się z Bellą – poparła mnie Rose. - Nie wiesz, co to za robota? – zapytała, patrząc na mnie.
- Nie mam pojęcia, oficjalnie jeszcze nic o niej nie wiem, usłyszałam o tym przypadkowo - Aro rozmawiał o tym z kimś przez telefon.
- I będziemy potrzebowali dobrych kierowców? – zgadł Jasper.
- Tak - odpowiedziałam i zapadła chwila ciszy. Max przyniósł nam napoje i odszedł.
- Kiedy się dowiedziałaś o tym, że szef coś dla nas szykuje? - zapytał Jake.
- Dzisiaj rano, nie miałam wam kiedy wcześniej powiedzieć.
- No to plan wygląda tak: dopóki Aro nie powie nam o wszystkim, będziemy rozglądać się za nowymi ludźmi - powiedział Jake.
- A zaczniemy od dzisiejszego wyścigu nowicjuszy – dodał Jasper.
- Ok, no to wszystko ustalone – stwierdziłam z uśmiechem.- Chyba musimy już jechać, jest pięć minut po czasie – powiedziałam, patrząc na zegarek. – Za trzy minuty powinniśmy być na miejscu – dodałam unosząc brew.
- A nawet szybciej – odparł Ab's z uśmiechem.
Wyszliśmy na zewnątrz, na parkingu stało sporo szybkich aut naszych specjalnych gości. Obok mojego porsche stało czerwone ferrari******* Rose. Wsiedliśmy********, każdy do swojego samochodu i ruszyliśmy w drogę. Wyjechałam pierwsza z parkingu, czując już ekscytację.
- Może mały wyścig? – rzucił Jacob.
- Jasne, – Pierwsza odpowiedziała Rose.
- A wy, gołąbeczki? - zapytał Ab's. Właśnie dojeżdżaliśmy do skrzyżowania i musieliśmy poczekać, aż zaświeci się zielone światło. Puściłam oczko Jasperowi, który kiwnął mi głową na znak zgody, szeroko się uśmiechając.
- Od tego skrzyżowania – rzuciłam, zatrzymując się.
- Ok - zgodzili się wszyscy.
Ulica była niemal pusta, nie licząc kilku samochodów. Czekaliśmy na zielone światło i coraz bardziej zniecierpliwieni dociskaliśmy gaz. Słychać było narastające pomruki silników. I start! Ruszyliśmy w jednej chwili. Minęłam jeden samochód, który wlókł się niemiłosiernie i następny. Przede mną jechał Jacob z zawrotna prędkością, brawurowo wymijając uczestników ruchu ulicznego, żeby go wyprzedzić musiałam zmienić pas, ponieważ na moim było coraz więcej samochodów. No to czas się zabawić – pomyślałam. Zmieniłam pas, nie zdejmując nogi z gazu, zaraz za mną jechał Jasper, próbując mnie wyminąć, a za nim Rose, która nagle zniknęła mi z pola widzenia. Nim się obejrzałam wyprzedzała mnie prawą stroną, posłała mi szeroki uśmiech i pojechała za Jakem. Oj nieładnie - nie musiałam się dłużej zastanawiać, na moim liczniku było już sto osiemdziesiąt kilometrów, zmieniłam bieg i dodałam więcej gazu, minęłam niebieski samochód, który się ślimaczył. Wskazówka nieustannie przesuwała się w prawą stronę, a mój samochód wydawał z siebie przyjemne pomruki.
Wyprzedziłam Rose i pędziłam już do Jacoba, przed nami ostatni zakręt i będziemy na miejscu, zdecydowałam więc, że już nie będę dłużej czekała, wyprzedziłam przyjaciela z uśmiechem na twarzy.
- Cholera! - zaklął pod nosem, na co ja zachichotałam.
Wjechaliśmy na złomowisko (to samo, na którym odbyło się nasze pierwsze spotkanie z Aro), wszyscy byli już ustawieni, a nowicjusze stali pod ostrzałem świateł. Za samochodem szefa było miejsce dla czterech aut, na które ładnie wjechałam, zaciągając ręczny. Wszyscy zwrócili twarze w naszą stronę.
Za mną przyjechał zły Ab's.
- Jutro rewanż! – zagrzmiał, trzaskając drzwiami samochodu z większą siłą, niż to było konieczne.
- Oczywiście – odpowiedziałam, śmiejąc się. Przy mnie stali już Baby i Virs, którzy też nie mogli powstrzymać chichotu.
- Dobrze się bawicie? - zapytał Aro, zwracając się ku nam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – oznajmiłam ze słodkim uśmiechem.
- Mamy robotę do wykonania, przeszkadzacie mi - upomniał nas.
- Tak nam przykro – zabrała głos Baby.
Stanęliśmy przed naszymi samochodami, blisko siebie, Aro spojrzała na nas i wrócił do swojego monologu, który mu przerwaliśmy. Zawsze wszystko uchodziło nam na sucho, wywinęliśmy mu już kilka numerów, ale on wiedział, że go testujemy i czekamy tylko na to aż „wybuchnie”.
Przed nami stały trzy osoby, dwie dziewczyny i chłopak, co było chyba sporym szokiem dla pozostałych. Jedna z nich była niskiego wzrostu, miała rude włosy, lekko karbowane, pełne usta oraz duże zielone oczy. Była chyba najmłodsza w grupie. Obok niej, na środku, jako szef grupy stał wysoki, szczupły mężczyzna. Na pierwszy rzut oka chucherko, lecz po lepszym przyjrzeniu się można było dostrzec mięśnie, które zaczynają się kształtować. Zielonooki blondyn patrzył z zaciętą miną to na naszą grupę, to na Ara. Obok niego stała wysoka kobieta z długimi brązowymi włosami i oczami tego samego koloru. Miała ciemną karnację, jej skąpy strój podkreślał krągłości. Jej wzrok spoczął na Baby stojącej za mną. Z tego co się potem dowiedziałam rudowłosa ma na imię Clara, chłopak Jace, a brązowooka dziewczyna Sara.
Monolog Ara dłużył się w nieskończoność, znudziło mnie już te ciągłe paplanie, więc przerwałam to:
- Aro skończ już gadkę, bo zaczyna się robić naprawdę nudno. - Sara spojrzała na mnie zmieszana, nie wiedząc, co myśleć o moim zachowaniu w stosunku do tak „ważnej'' osoby.
- Już kończę Drifty, nie złość się – posłał mi delikatny uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Jest naprawdę wkurzający, jeśli zacznie te swoje wykłady, aby pokazać, jaki to on jest ważny. Jedno moje słowo i cały autorytet znika.
- W jakiej technice chcecie się ścigać? - zapytałam, wychodząc na środek i zatrzymując się niedaleko Ara.
- W sprincie – odpowiedział blondyn.
- Aro, jeśli pozwolisz. – Spojrzałam na niego z uśmiechem. Skinął głową na znak zgody. – Kto się ściga? - zapytałam.
- Ja – odpowiedział, spoglądając na swoje koleżanki.
- Ok. Baby? – odwróciłam się do Rose z szerokim uśmiechem, oddalając się od Ara.
- Jasne – odpowiedziała, szczerząc się do mnie.
- No, to wszystko załatwione - oznajmiłam zadowolona z siebie. - Jedzcie za nami – dodałam, patrząc na nowicjuszy.
Wsiedliśmy********* do samochodów i wyjechaliśmy ze złomowiska. Jechałam pierwsza, za mną moi przyjaciele. Nie wiedziałam, czy Aro też jedzie, po takim wybryku z mojej strony, mogłam się spodziewać następnej pogadanki, nic innego nie mógł mi zrobić. Zaśmiałam się na wspomnienie zszokowanych min pozostałych, po tym jak przerwałam kilkakrotnie szefowi.
- To gdzie jedziemy? - zapytałam pozostałych, przyzwyczaiłam się już do tych naszych podsłuchów, mogliśmy zawsze ze sobą pogadać.
- Jedź Central Ave, a potem skręć na Main St. Tam będziemy się ścigać – oznajmiła Baby.
- Ok, już się robi - zmieniłam bieg i ruszyliśmy w drogę. - Niezłą trasę wybrałaś – dodałam.
- Dzięki - odpowiedziała Rose z zadowoleniem.
- Co myślicie o tych nowych? - zagadnął Jasper, po chwili ciszy.
- Chłopak wydaje się być pewny siebie – powiedziałam.
- Przysłuchiwałaś się ich rozmowie? - zapytał Ab's
- Nie za bardzo – przyznałam.
- Ta Sara... Z tego jak się odnosiła do Ara wychodzi, że też raczej nie boi się przegranej.
- Masz rację – zgodziła się z nim Baby. – Mnie intryguje Clara, nie udzielała się wcale, ale te jej spojrzenie.
- Ja chciałbym zobaczyć jak jeżdżą, teraz będziemy mieli okazje przypatrzeć się blondynowi, jeśli będzie dobry, to powinniśmy przetestować i dziewczyny – zabrał głos Jasper.
- Zgadzam się z wami. Zobaczymy, co wydarzy się podczas wyścigu, potem coś zadecydujemy - powiedziałam, kończąc rozmowę, bo właśnie dojeżdżaliśmy do celu.
Zaparkowałam na poboczu, koło mnie zatrzymał się Jasper, a za nim Jake, Rose zaś stanęła na skrzyżowaniu, przygotowana na spotkanie swojego przeciwnika. Wysiedliśmy z aut czekając na resztę. Okazało się, że Aro jechał za nami, zaparkował niedaleko i wysiadł z samochodu. Miał na sobie czerwoną koszulkę, która w pewien sposób dodawała mu męskości, ale nic ponad to. Jak dla mnie jest za mało atrakcyjny, a poza tym ja mam swojego Jasperka ubranego dzisiaj w czarną skórzaną kurtkę, która idealnie kontrastuje z jego bladą cerą.
- Mogę wystartować? – zapytałam, podchodząc do Ara.
- Jasne, skarbie – odpowiedział z uśmiechem. - Potem będziemy musieli porozmawiać - dodał.
- Nie jestem twoim skarbem – rzuciłam przez ramię i poszłam na start.
Jak on mnie zdenerwował! Zastanawiałam się jak rozegrać to z nowicjuszami, bo skoro byli naprawdę dobrzy, to mnie by się przydali. No cóż, musimy poczekać na rozwój wypadków.
- Ab's jedź na Spiring Steets i tam policzysz czas, weź ze sobą Aleksa, jeśli go tu gdzieś znajdziesz – zarządziłam.
- Już jadę – odkrzyknął z entuzjazmem. Wsiadł do samochodu i odpalił silnik, w trakcie dzwoniąc jeszcze do Aleksa.
- Jasper, ty jedź na W 5th Street, policzysz czas w tym miejscu - powiedziałam z uśmiechem. – Poradzisz sobie sam? - zapytałam, unosząc jedna brew.
- Jasne, skarbie – odpowiedział, całując mnie. Wsiadł do samochodu i już go nie było.
- Chłopaki, powiedzcie jak już będziecie na miejscach i informujcie mnie jak wygląda wyścig – powiedziałam już bardziej do siebie, ale wiedziałam, że mnie słyszą.
- Ok. – Usłyszałam dzięki podsłuchowi.
Poszłam na start z uśmiechem na ustach. Wszyscy już dojechali, zauważyłam Sarę i Clarę, stojące niedaleko startu, patrzące na Jace'a.
- Jedziecie na W 5th Street, tam macie mierzony pierwszy czas, potem skręcacie w Spiring Steets tam będzie po raz drugi mierzony czas i prędkość z jaką jedziecie i wracacie na metę - poinformowałam kierowców. - Resztę zasad znacie - dodałam. Teraz czekałam tylko na znak od chłopaków.
- Jestem już na miejscu - usłyszałam Jaspera.
- Ja też już jestem – potwierdził po minucie Jacob.
Stanęłam pomiędzy samochodami**********, puściłam jeszcze oczko Baby i zaczęłam odliczanie.
- Trzy..... dwa..... jeden..... start!! - krzyknęłam i poczułam silny podmuch wiatru.
Samochody były już daleko za mną. Ciekawa byłam kto wygra, to że Rose była świetnym kierowcą, zwłaszcza w sprincie, wiedziałam nie od dziś, lecz chciałam się przekonać jak będzie sobie radził ten Jace.
- Ciekawa trasa – pochwalił mnie Aro, stojąc tuż za mną.
- Myślę, że chłopak da radę – powiedziałam, odkrywając jego myśli.
- Zobaczymy – powiedział.
Staliśmy w ciszy (nie licząc chaosu związanego z wyścigiem), czekałam na to aż Jasper powie jak przebiega wyścig, chciałam już o to zapytać, ale wiedziałam, że przy Arze to niemożliwe.
- Pierwsza jest Rose. – Usłyszałam głos ukochanego, odeszłam kilka metrów od Ara. – Chłopak też daje sobie radę, ciągle siedzi jej na ogonie, ma niezły czas i prędkość.
- Ok - powiedziałam do Jazza. - Jak ci idzie, Baby? - zapytałam, zerkając przez ramię i upewniając się, że Aro nic nie słyszy.
- Świetnie, jak zawsze – odpowiedziała wesoło. – Dzieciak jest naprawdę niezły, myślę, że możemy spróbować przetestować dziewczyny - dodała.
- Zobaczymy, jak dalej sobie poradzi – skwitowałam.
Zapadła cisza, czekałam cierpliwie na to, co się wydarzy. Jasper już wracał na metę. Powinien niedługo przyjechać. Obserwowałam Clarę, która stała koło Sary i coś jej tłumaczyła, a gdy zauważyła, że na nią patrzę uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Nie wiedziałam, o co jej chodzi, ale odwzajemniłam uśmiech. Nagle czyjeś ręce oplotły moją talię i przyciągnęły do siebie. Odwróciłam się z szerokim uśmiechem, bo wiedziałam, że to Jasper. Oparłam się o niego plecami i tak staliśmy jakiś czas.
- Dojeżdżają do mnie. Chłopak próbuje wyprzedzić Baby, ale ona ciągle go zwodzi, oboje przyśpieszają. - Usłyszeliśmy w tym samym czasie.
- Myślisz, że możemy ich przetestować? – zapytałam, zwracając się do Jazza.
- Widać, że chłopak wie jak się jeździ, jest pewny siebie, jeśli pokazalibyśmy mu trochę naszych sztuczek na pewno byłby dobrym kierowcą - odpowiedział. - Nie wiemy jeszcze, co z dziewczynami, ale możemy to sprawdzić. Sama powiedziałaś, że przyda nam się kilku kierowców - dodał z uśmiechem.
- Pierwsza jest Rose, nie daje się wyprzedzić, chociaż chłopak próbuje wszystkimi sposobami - poinformował Jacob. - Czas ma gorszy tylko o 3 sekundy – dodał.
- A jak z prędkością? - zapytałam.
- Jedzie dwieście.
- A jak u Rose? - zapytał Jazz.
- Dwieście dwadzieścia pięć.
- Ładnie, Baby – pochwaliłam ją.
- Dzięki – odpowiedziała z entuzjazmem.
Samochody wyjechały zza zakrętu, przyśpieszając. Prowadziła Rose, za nią Jace. Wiadomo, kto teraz wygra. Nowicjusze będą musieli ustąpić i wyjadą, albo zostaną, jeśli Aro złoży im jakąś propozycję. Postanowiłam, że nie będę dłużej czekać.
- Idę porozmawiać z Arem – powiedziałam Jazzowi.
- Iść z tobą? - zapytał.
- Chodź – wzięłam go za rękę i poszliśmy do „naszego kochanego szefa”. - Jacob? - zapytałam.
- Tak?
- Pojedziesz z Baby do klubu i poczekacie tam na nas - powiedziałam.
- Nie ma sprawy.
Aro szedł właśnie do Sary i Clary. Nie widział, że idziemy do niego, zaczął o czym rozmawiać z dziewczynami. Na twarzy Sary malował się gniew. Przyśpieszyłam, pociągając za sobą Jaspera.
- Nie przeszkadzamy? - zapytałam słodkim głosem.
- Nie – powiedział zaskoczony Aro.
- Możemy porozmawiać? - nadal używałam swojego przymilnego głosu.
- Musimy teraz? - zapytał.
- Tak, teraz – powiedział mój chłopak. Aro spojrzał na niego, potem na mnie. Nie uśmiechałam się już, tylko patrzyłam mu prosto w oczy.
- Chodźmy – powiedział. Odeszliśmy kawałek, gdzieś, gdzie było ciszej. - O co chodzi? - zapytał zniecierpliwiony. Zaskakiwał mnie czasami, w stosunku do moich (a raczej naszych) wybryków, wydawał się zawsze cierpliwy i opanowany, lecz w takich sytuacjach jak ta, jego cierpliwość gdzieś się ulatniała. Nie wiedziałam czy to fortel, czy emocje biorą górę w takich momentach.
- Chcemy, żeby tych troje dla nas pracowało – powiedziałam, nadal nie spuszczając z niego wzroku.
- Przegrali, muszą opuścić miasto, takie są zasady – odpowiedział Aro.
- Och! Przestań pierdolić! - krzyknęłam. - Ile razy ty sam nie przestrzegałeś tych zasad. - Mój „wybuch” nie zrobił na nim żadnego wrażenia, przyglądał się trójce przegranych.
- Ten chłopak ma potencjał i talent, chyba nie chcesz go zmarnować – powiedział Jasper. Mój chłopak wiedział jak podpuścić Ara, takiemu argumentowi trudno się oprzeć. To była taka jego słabość, dobrze wiedział, że nie damy za wygraną.
- Dobrze. Róbcie, co chcecie - zgodził się. Uśmiechnęłam się do Jaspera. - Aha! Jutro chce się z wami spotkać, a właściwie to możesz być sama Drifty – zwrócił się do mnie.
Kiwnęłam głową i poszłam z ukochanym do trójki nowicjuszy.
- Przegraliśmy i co teraz będzie? - usłyszałam jak Clara zadaje pytanie pozostałym.
- Hej! - przywitałam się, podchodząc do nich. Clara niepewnie się uśmiechnęła do mnie, pozostali patrzyli to na mnie, to na Jaspera z nieskrywaną wściekłością. - Jestem Drifty, a to Virs – wskazałam na mojego chłopaka.
- Wiemy, kim jesteście - powiedziała Sara gniewnie.
- Dużo się o was mów na mieście – dodała Clara już milszym tonem. Spojrzałam na Jazza.
- Czego od nas chcecie? - zapytał blondyn.
- Mamy dla was propozycję - powiedział mój chłopak.
- Jaką? - zapytała Sara. - Przecież przegraliśmy – dodała.
- To prawda, ale obserwowaliśmy Jace'a jak się ścigał – zaczęłam, patrząc na chłopaka.
- Wiesz jak się ścigać i na czym wszystko polega – wyjaśnił Jazz. – A przynajmniej tak nam się wydaje. Nie wiemy jeszcze jak jeżdżą dziewczyny, a potrzebujemy nowych kierowców.
- Chcecie, żebyśmy dla was pracowali? - zapytała niepewnie Clara.
- Tak, chcemy żebyście dla nas pracowali, jeśli okażecie się dobre – spojrzałam na dziewczyny, bo co do Jace'a już podjęliśmy decyzję.
- I mamy wam już dzisiaj dać odpowiedz? - zapytała hardo Sara.
- Macie czas do jutra, jeśli się zdecydujecie, to przyjedzcie do klubu „BellaRosa” i spytajcie o Drifty - powiedziałam.
- Jeśli jednak zrezygnujecie lub okażecie się niedostatecznie dobrzy – zaczął Jasper – bedziecie musieli opuścić miasto – zakończył.
- Przyjedziemy jutro – powiedział Jace.
- Narka – pożegnałam się, odchodząc z Jazzem.
- Jedziemy teraz do klubu – powiedział mój chłopak.
- Tak - odparłam, wsiadając do mojego cudeńka.
________________________
* [link widoczny dla zalogowanych]
** [link widoczny dla zalogowanych]
*** [link widoczny dla zalogowanych]
**** [link widoczny dla zalogowanych]
***** [link widoczny dla zalogowanych]
****** [link widoczny dla zalogowanych] taki tylko kolor czarny
******* [link widoczny dla zalogowanych]
******** [link widoczny dla zalogowanych]
********* [link widoczny dla zalogowanych]
********** [link widoczny dla zalogowanych]
i jak?? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Sob 19:45, 31 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Szkrabb
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Sie 2010
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Helmond
|
Wysłany:
Nie 16:34, 01 Sie 2010 |
|
Tak mnie wciągnęło Twoje opowiadanie, że cały dzień czytałam, aż dobrnęłam do ostatniego rozdziału Bardzo mi się podoba użycie postaci i pomysł na zrealizowanie ich losów. Jednakże nie mogę się doczekać Edwarda. Z każdym rozdziałem idzie Ci coraz lepiej i coraz mniej błędów popełniasz, wprawdzie sama Stephenie Meyer idealnie też z pewnością nie zaczęła. Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne rozdziały i serdecznie pozdrawiam ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 16:48, 02 Sie 2010 |
|
Ojejku. Zakochałam się w tym mercedesie *_* Dziękuję bardzo, za pokazanie mi samochodów, są booskie ) I zgadzam się z koleżanką z góry :D Coraz mniej błędów widzę i coraz ciekawiej piszesz. Teraz to po prostu musze wiedzieć co będzie z nowicjuszami. Czy przyjmą propozycje, czy nie? Choć mam nadzieję, że tak, bo inaczej będą musieli opuścić miasto, a ten Jace wydaje się być faajny :D Okej, to tyle. Czekam na następny! Pozdrawiam, Emilka. ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Pon 21:42, 02 Sie 2010 |
|
Bella i Rose rządzą z tymi autkami :) Cholernie mi się podobają.
I nie, nie zasłużyłam, bo obijałam się w komentowaniu, to powinno się mnie zrugać ;P
Bardzo podoba mi się związek B&J bo pasują do siebie i jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś inny mógł wkroczyć na scenę.
Życzę weny na dłuższe rozdziały.
Pozdrawiam
xxx. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Me plus One
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 10:42, 07 Sie 2010 |
|
tak tak tak
nie mogę nie zgodzić się z moimi poprzedniczkami
B&J rlz.....
ja jednak się przyczepie. jak zwykle.
jak dla mnie jest za mało opisów. same dialogi nie stwarzają tej atmosfery która powinna panować, a przynajmniej ja sama staram się sobie wyobrazić.
ja tam osobiście nie czekam na Edwarda, ale zapewne jeśli się pojawi, to będzie to jakieś urozmaicenie, tak więc czekam na kolejną część .
i proszę! nie pozwól abym w te wakacje uschła z nudów i tęsknoty za kolejnym rozdziałem ;p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Sob 21:21, 07 Sie 2010 |
|
Szkrabb i Emilka -dziękuje za komentarz
no takiego czegoś sienie spodziewałam
xxxvampirexxx - widziałam, ze ktoś doceni właśnie te dwa autka :D
Me plus One - postaram sie pisać więcej opisów, dzieki za "wytknięcie" błędu
nie będziesz umierała z nudów (a przynajmniej mam taką nadziej)
dodaje nowy rozdział, są i nowe ograniczenia na pewno zauważycie
rozdział zadedykowany dla DankHajgh - za wytykanie mi ciągle tego samego błędu i cierpliwość :P
i za wiarę we mnie
Kings of The Streets
rozdział 8
Beta: Sarabi :*
pierwsza pomoc xD: Marudziara
PW Bella:
Rose i Jacob nie byli zaskoczeni tym, co postanowiliśmy. Jake był bardzo zadowolony z tego, że być może dołączą do naszej grupy dwie nowe dziewczyny. Obgadaliśmy wszystko i postanowiliśmy poszaleć przy dobrej muzyce i alkoholu. Rose, jak zawsze poszła szukać nowych „przygód”, a przyjaciel bawił się z właśnie zapoznaną dziewczyną. A ja z Jasperem tańczyliśmy, nie piliśmy za dużo, bo musieliśmy jeszcze wrócić samochodami do domu.
Planowaliśmy szybko się zmyć, by dokończyć to, co zaczęliśmy jeszcze przed spotkaniem z Arem.
- Jedziemy do domu? - zapytał Jasper, prowadząc mnie do naszej loży.
- A masz jakieś plany?- Odwróciłam się do niego i przygryzłam delikatnie płatek jego ucha.
- Dowiesz się wszystkiego, gdy znajdziemy się już na miejscu - powiedział głębokim głosem.
Doszliśmy właśnie do naszej loży, gdzie przebywał Jacob z nową partnerką, która lepiła się do niego.
- My już jedziemy – powiedział Jazz, klepiąc go w ramię, by zwrócić jego uwagę.
- Oj, nasze gołąbeczki się już zbierają do swojego gniazdka – zaśmiał się.
- Ja też radziłabym wam wybrać się do domu – powiedziałam, patrząc znacząco na dziewczynę siedzącą obok Jake'a.
- Zamierzaliśmy niedługo jechać do mnie – mówiąc to puścił perskie oko. Laska siedząca obok popatrzyła na nas i skończyła dopijać swojego drinka.
- Gdy spotkasz Rose, to powiedz jej, że już pojechaliśmy - pożegnałam się.
- Do jutra stary – dodał Jazz, przybijając piątkę z Jacobem.
Ukochany objął mnie w tali i wyszliśmy z klubu. Doszliśmy na parking, gdzie stały nasze samochody i tutaj musieliśmy się rozstać. Odwróciłam się do niego przodem i przyciągnęłam do siebie, żeby pocałować. Przejechałam językiem po jego dolnej wardze, prosząc o wstęp. Docisnęłam język, przysuwając się do niego. Nie walczył ze mną, gdy badałam każdy centymetr jego jamy ustnej. Włożyłam ręce w jego blond włosy i pociągnęłam mocno. Wiedziałam, że bardzo mu się to podoba. Szarpnęłam drugi raz tak, że przechylił głowę, a ja korzystając z okazji bardziej zagłębiłam się w jego usta. Ze zniecierpliwieniem lizał i ssał mój język.
Po kilku minutach musieliśmy się od siebie oderwać, ponieważ nasze płuca zdawały się eksplodować. Pocałowałam go jeszcze raz, ale już delikatniej i wsiadłam do samochodu.
- Będę czekać w domu – powiedziałam, unosząc jedną brew do góry.
Nie czekałam na jego odpowiedź, wiedziałam, że będzie chciał jak najszybciej przyjechać, a ja miałam mało czasu do zrealizowania mojego małego planu. Szybko dojechałam do domu i wjechałam do garażu, nie zamykałam go, tylko wparowałam do kuchni, by poszukać świeczek zapachowych, które ostatnio kupiłam.
Gdy już je znalazłam, pobiegłam do sypialni i porozstawiałam je wokoło łóżka i zapaliłam, w powietrzu rozniósł się zapach dzikich róż. Włączyłam piosenkę, przy której pierwszy raz razem tańczyliśmy - ”Don't Miss Missing You”. Usłyszałam, jak Jasper wchodzi do domu, szybko poszłam do łazienki, by się przebrać.
- Bella? Gdzie jesteś? - Usłyszałam z dołu. Nie odpowiadałam, na pewno się domyśli, że jestem w sypialni.
Założyłam czarną, satynową koszulkę, która sięgała mi do połowy uda i odsłaniała wszystko, co istotne. Do tego koronkowe stringi do kompletu. Poprawiłam włosy i spojrzałam z satysfakcją w lustro - prezentowałam się nienagannie.
Słyszałam, jak Jasper wchodzi do sypialni, więc wyszłam z łazienki i w prowokującej pozie oparłam się o drzwi, zakładając rękę na biodro i przy tym odsłaniając co nieco. Mina Jaspera była bezcenna, jego oczy wychodziły z orbit, a szczękę można było zbierać z podłogi. Gdy minął już pierwszy szok, w jego oczach pojawiły się nowe emocje; uwielbienie oraz ogień pożądania. Zlustrował mnie wzrokiem kilka razy.
- Czemu zaniemówiłeś, kochanie? - Zaczęłam się z nim droczyć. - Źle wyglądam? Powinnam się przebrać? - zasugerowałam przebiegle.
- Nie! Wyglądasz oszałamiająco – zapewnił szybko. Potem na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, który tak kochałam. - Przebierać się nie musisz, ale proponowałbym zdjąć, to i owo – dodał, podchodząc do mnie.
- Nie tak szybko. – Położyłam mu dłonie na klatce piersiowej. - Może najpierw zatańczymy?
- Oczywiście – powiedział. – Dla ciebie wszystko – dodał, całując mnie delikatnie w usta.
Objął mnie w tali i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Gdy spojrzałam w jego oczy, widziałam tam pokłady niekończącej się miłości, która również wypełniała i mnie samą.
- Kocham cię – wyszeptałam mu do ucha. Obdarował mnie tak pięknym uśmiechem, że nie czekając na nic więcej, wpiłam się w jego usta.
Nie było to delikatne i niewinne muśnięcie warg, jak planowałam na początku. Pożądanie wygrało z rozumem. Połączeni w namiętnym pocałunku skierowaliśmy się ku wielkiemu łóżku. Popchnęłam Jaspera, a sama uklękłam nad nim. Pocałowałam go ponownie, wlewając w to tyle uczucia, ile tylko mogłam. Na jego reakcję nie musiałam długo czekać, przyciągnął mnie do siebie, wplątując rękę w moje włosy, by pogłębić pocałunek. Nasze języki walczyły o dominację, żadne z nas nie zamierzało dać za wygraną. Oderwałam się od niego, gdy zabrakło mi tchu. Przebiegłam dłońmi po cienkim materiale jego koszuli, drażniąc twardniejące sutki. Jego szczęka się zacisnęła. Gdy zrobiłam to drugi razi, Jasper nie wytrzymał i brutalne zaatakował moje usta. Penetrował ich wnętrze, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Podobało mi się jego brutalne „ja”, a on dobrze o tym wiedział.
- Lubisz, gdy cię tak bru.... - zaczął, odrywając się od moich warg, lecz ja znowu uciszyłam go ustami. Przebiegłam paznokciami po jego ramieniu, drugą ręką zjechałam w dół, poprzez mięśnie brzucha, które napinały się pod wpływem nowego doznania. Docisnęłam język do jego i zaczął się na nowo szaleńczy taniec naszych języków.
- O, Boże… - wyjęczał. Byłam bardzo zadowolona z siebie, chciałam usłyszeć więcej, więc przejechałam językiem po rozgrzanej skórze jego szyi.
Gdy poczuł mój język, natychmiast pchnął biodrami do przodu. Było to coś, od czego długo się powstrzymywał. W każdym razie, celowo odsunęłam się na pewną odległość, by nie miał się o co otrzeć. Ugryzłam go tak, by zostawić siniaka, chciałam go zaznaczyć. Należał do mnie i chciałam, żeby każdy o tym wiedział. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, całując jego pierś po pokonaniu każdego guzika. Jego dłonie zacisnęły się w pięści w moich włosach, przyciągając mnie bliżej niego, kiedy ja lizałam jego sutki. Niepotrzebną już koszulę odrzuciłam na podłogę. Jasper nie był mi dłużny, nim się zorientowałam leżałam już pod nim, a on zdejmował ze mnie bluzkę. Przyciągnęłam go do siebie i zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Badał wnętrze moich ust swoim językiem, a rękoma wędrował po moich piersiach. Bawił się nimi, obracając sutki między palcami. Przerwał pocałunek, by zjechać wargami na moją szyję. Składał małe całusy wszędzie, gdzie się dało. Nareszcie dotarł do piersi, jedną z nich ugniatał ręką, a sutek drugiej złapał między zęby. Po chwili zrobił na odwrót. Byłam tak pobudzona, że ledwie rejestrowałam to, co dzieje się wokoło, liczył się tylko Jasper i to, co wyrabiał z moim ciałem. Skończywszy bawić się moimi piersiami, zjechał w dół, całując każdy skrawek mojego brzucha i powtarzając, jak bardzo mnie kocha. Powoli zaczął zdejmować moje majtki, a gdy nareszcie się ich pozbył, pokrywał pocałunkami moją skórę, kierując się powoli ku górze, by po chwili rozpocząć rozkoszną wędrówkę w dół. Każdy dotyk był jak oparzenie. Ogień wypełniony potrzebą, żądzą i podnieceniem. Jęknęłam głośno, gdy Jasper wreszcie zakończył drogę powrotną do mojej kobiecości, pocierając palcami lśniące wargi.
- Tak, kochanie. Powiedz, co czujesz, gdy cię dotykam. Powiedz, jak bardzo mnie pragniesz – wymruczał przy mojej rozpalonej skórze.
- Tak dobrze... Jednak, chcę cię czuć bardziej... chcę czuć więcej... - wyszeptałam, rozproszona nowymi doznaniami.
Powoli zagłębiał we mnie dwa palce.
- Powiedz, czego pragniesz.... powiedz, co chcesz, żebym ci zrobił....
- Więcej … potrzebuję więcej … więcej tarcia … więcej dotyku – wyjęczałam. Tylko on umiał mnie doprowadzić do takiego stanu, niczego więcej nie było mi trzeba, tylko Jaspera we mnie.
Na moje słowa chłopak schylił głowę, ogarniając językiem najbardziej unerwione miejsce. Moje biodra podskoczyły na to niespodziewane uczucie, sprawiając, że wszedł głębiej w moją cipkę. Jego palce wściekle wsuwały się i wysuwały ze mnie, kręcąc się w poszukiwaniu mojego punku G. Zaś jego język robił wspaniałe rzeczy z moją nabrzmiałą i pulsującą łechtaczką. Jedną rękę wplotłam we włosy Jazza, przyciągając go i jednocześnie nim sterując. W końcu odnalazł moje najwrażliwsze miejsce, przyciskając je lekko palcami i jednocześnie ssąc pulsujące miejsce między moimi udami. To było za dużo pobudzenia i za dużo doznań.
- O, Boże...! ku***! – krzyknęłam gwałtownie dochodząc, moje ścianki drżały, a mięśnie zacisnęły się wokół jego palców.
- To ja doprowadziłem cię do takiego stanu, nie Bóg – powiedział, przekomarzając się ze mną. - Powiedz, kto ci to zrobił? Zrób to dla mnie... - poprosił, nie przerywając poruszania się we mnie.
- Ja pierdolę! Jasper! - krzyczałam, szczytując. Nie byłam w stanie normalnie myśleć.
Wdziałam gwiazdy, o których wszyscy mówią. Skurcze ogarnęły moje kończyny. Moja głowa opadła do tyłu, zawodziłam i jęczałam niewyraźnie, przechodząc jeden z najlepszych orgazmów. Jasper kontynuował ssanie i lizanie, spijając wszystkie moje soki, aż wróciłam do rzeczywistości. Nareszcie z powrotem na twardym gruncie, osunęłam się na poduszki, gdy moje ciało było w pełni zrelaksowane. Spojrzałam na ukochanego półprzymkniętymi oczami i z uśmieszkiem na twarzy. Przyciągnęłam go do siebie, by namiętnie pocałować. Najpierw przejechałam językiem po jego dolnej wardze, poczułam smak samej siebie. Nie przeszkadzało mi to, zaczęłam penetrować jego usta, walcząc o dominację i tym razem, to ja wygrałam.
- Czas na rewanż – powiedziałam, odsuwając się od niego z przebiegłym uśmiechem.
Zdjęłam jego spodnie wraz z bokserkami, przejeżdżając po udach paznokciem, na co przeszedł go dreszcz.
Zniżając usta do wierzchołka jego penisa, pocałowałam go i zakręciłam językiem wokoło, chłepcząc zebrany tam preejakulat. Jasper smakował zajebiście. Chciałam go więcej. Pokrywałam pocałunkami jego męskość, podążając w dół i z powrotem, delikatnie ssąc i przygryzając jednocześnie zębami.
- ku***, Bello, to zaje***te uczucie – wysyczał przez zaciśnięte usta.
Zachęcona jego słowami, wzięłam go do ust tak głęboko, jak mogłam, pieszcząc go równocześnie ręką. Ssąc delikatnie, zaczęłam poruszać głową. Narzuciłam spokojny rytm … moja ręka i usta współpracowały.
Jasper jęczał z przyjemności jaką mu dawałam, jego ręce powędrowały w moje włosy, zaciskajac się w nich w pięści, ustalając odpowiadający mu rytm. Po jakimś czasie poczułam, jak jego ciało się napina i już wiedziałam, że jest blisko. Ręką, którą się podpierałam, złapałam za jądra, ściskając i szarpiąc je łagodnie. Mój jęk zawibrował wzdłuż jego długości, na co złapał moje włosy i pchnął biodrami, by być bliżej moich ust. Był na granicy. Potrzebował jednej, malutkiej rzeczy, by znaleźć się poza nią. Przejechałam zębami po jego członku. To było to. Doszedł w moich ustach, a jego nasienie rozlało się po gardle. Spojrzałam na niego i ujrzałam najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałam. Myślałam, że Jasper jest piękny za każdym razem, gdy dochodzi, lecz przeżywanie tego z nim i patrzenie na niego w takim stanie było nieporównywalnie najpiękniejszym widokiem jaki widziałam. Jego głowa była odrzucona do tyłu, mięśnie szyi napięte. Widok podekscytowania na jego twarzy zapierał dech. Chciałam zobaczyć to znowu. Byłam tą, która go do tego doprowadzała. Kontynuowałam ssanie, zlizując te wszystkie ,,pyszności”, aż odprężony opadł plecami na łóżko. Próbując uspokoić oddech patrzył na mnie z uśmiechem.
- Jesteś niesamowita – powiedział, przyciągając mnie do siebie.
Zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Jasper wykorzystał sytuację i przewrócił mnie na plecy, teraz to on miał nade mną władzę, co bardzo mi się podobało. Zjechał ustami po mojej szyi, liżąc ją i szczypiąc. Wplątałam rękę w jego włosy, przyciągając go bliżej siebie i jednocześnie dając mu lepszy dostęp do szyi. Z każdym jego dotykiem moja skóra paliła coraz bardziej, w moim ciele na nowo pojawił się ogień, chciałam więcej, więcej jego dotyku, jego pieszczot i wreszcie jego we mnie. Chciałam go poczuć wszędzie, chciałam żebyśmy stali się jednością.
- Jasper.... - wymruczałam.
Wiedział o co mi chodzi, wyjął z nocnej szafki prezerwatywę i rozdarł zębami zielone opakowanie. Nałożył gumkę i wszedł we mnie jednym, mocnym pchnięciem. Jęknęliśmy z przyjemności w tym samym momencie. Zaczął poruszać się we mnie miarowo, uczucie było niesamowite. Odnalazłam jego usta i przyciągnęłam na powrót do siebie. Rozchylił wargi, a ja brutalnie wdarłam się, badając wnętrze. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, pchnięcia mocniejsze. W ich rytmie pochrząkiwał i przeklinał. Byłam na granicy, tam gdzie chciałam się znaleźć.
- Jasper... mocniej!!!
Zrobił to. Wkładał tyle sił w swoje ruchy, ile było możliwe. Czułam się tak, jakby miał mnie przelecieć na wylot. To było wspaniałe i cudowne.
Mój poprzedni „najlepszy” orgazm został właśnie strącony z podium. To było mocne! Moje ciało palił żar zbliżającego się orgazmu. Wystrzeliły fajerwerki. Całą mnie wypełniła przyjemność. Każdy mój nerw pulsował. Głośno wykrzyczałam jego imię, zaciskając się wokół niego.
To było to, czego potrzebował, aby osiągnąć szczyt razem ze mną. Poruszając się we mnie wywarkiwał moje imię.
Gdy już skończyliśmy, wyszedł ze mnie, a ja opadłam na plecy, nieświadoma tego, co robi teraz. Po chwili poczułam jego ciało obok mojego, przytulił mnie, mówiąc jak bardzo mnie kocha. Odwróciłam się do niego, składając na jego ustach pocałunek przepełniony miłością.
- Też cię kocham – powiedziałam, zasypiając w jego ramionach.
Następnego dnia rano obudziłam się w świetnym humorze. Kiedy przypomniałam sobie, co wyprawialiśmy w nocy z Jasperem, bo na jednym razie się nie skończyło, mimowolnie na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Do pokoju wszedł właśnie półnagi Jazz ze śniadaniem. Postawił przede mną tacę, na której leżała też czerwona róża.
- Śpiąca Królewna wstała – powiedział, całując mnie.
- Dziękuję za śniadanie – odparłam, wąchając róże. - I za to, też – dodałam, spoglądając na kwiat.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnął się promiennie.
Zjedliśmy posiłek, rozmawiając o tym, co mamy dzisiaj do załatwienia. Ja musiałam jechać do klubu, podpisać papiery i sprawdzić, co z nową dostawą. Poza tym mogliśmy się spodziewać przybycia nowicjuszy. W planach mieliśmy też spotkanie z Arem, na które zdecydowaliśmy się pojechać razem. Jasper musiał jeszcze rano udać się do klubu sportowego, który prowadził z Jacobem, dzisiaj musieli być obecni obaj.
Poszłam pod prysznic, w tym czasie Jazz zaniósł na dół tace. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, wiążąc je w wysoki kucyk. Zrobiłam delikatny makijaż i założyłam czarną bluzkię bez ramiączek, z białymi napisami i krótkie szorty, a do tego wysokie szpilki*. Razem zeszliśmy do garażu, by wsiąść do „normalnych” samochodów. Na pożegnanie Jasper przyciągnął mnie do siebie i pocałował, a gdy już się od siebie oderwaliśmy, wsiadł do czarnego BMW x5**, a ja skierowałam się do niebieskiego Audi rs4***. Włączyłam piosenkę**** i ruszyłam z garażu. Jasper czekał, aż wyjadę pierwsza. Zatrzymałam się przy nim i opuściłam szybę.
- Nie zapomnij, że spotykamy się w klubie o trzynastej i razem jedziemy do Ara - przypomniałam z uśmiechem.
- Będę pamiętał – odpowiedział. - Zadzwoń, jak przyjadą nowicjusze – dodał.
- Ok. Pa. - Pożegnałam go z uśmiechem.
Pogłośniłam muzykę i ruszyłam do klubu, po drodze zadzwoniłam jeszcze do Rose zapytać, czy jest już w lokalu. Okazało się, że właśnie wyjechała z domu, więc powinnyśmy w tym samym czasie dojechać na miejsce.
Kiedy wjechałam na parking, zaraz za mną wjechała Rosalie.
- Hej! - powiedziałam, podchodząc do niej i całując w policzek. - Jak tam po wczorajszej imprezie? - zapytałam, unosząc brwi.
- Hej! Trochę boli mnie głowa, ale poza tym wszystko w porządku – wyszczerzyła się do mnie.
- Opowiadaj, co za dupę wczoraj wyrwałaś. – Byłam bardzo ciekawa jej relacji.
- Oj, kochana – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Weszłyśmy do klubu, gdzie przy barze stała już Angela i pomachała nam na dzień dobry.
- Hej! Pytał ktoś o mnie? - zapytałam, podchodząc do baru.
- Nie, nikogo do ciebie nie było – odpowiedziała Ang.
- Jeśli ktoś przyjdzie, to zawołaj mnie – powiedziałam, kierując się do biura. - A ty, chodź ze mną - zwróciłam się do Rose.
Poszłyśmy do mnie, przyjaciółka opowiedziała o swojej nowej zdobyczy i o tym, jak świetnie się bawiła z tym nowym kolesiem. Darowała sobie szczegóły ich wczorajszej pikantnej nocy. Chłopak miał blond włosy i zielone oczy oraz pełne usta. To była zaledwie część jego zalet.
- Mam już dosyć – pożaliła się. – Chciałabym znaleźć sobie chłopaka na stałe.
- Skarbie, jesteś śliczna, inteligentna i masz pazurek, na pewno kogoś znajdziesz. Może ten... jak miał na imię? - zapytałam niepewnie.
- Riley – podpowiedziała.
- Właśnie, może to on nie będzie facetem tylko na jedną noc - powiedziałam z ciepłym uśmiechem.
Przegadałyśmy godzinę o pierdołach, lecz potem musiałyśmy wrócić do pracy. Zeszłam na dół dowiedzieć się, co z nową dostawą alkoholu, która powinna dojechać już wczoraj.
- Gdzie jest Max? - zapytałam Ang.
- Na zapleczu, dzwoni do tego faceta od dostawy - powiedziała, sprzątając.
- Ok. - Ruszyłam w tamtą stronę. - Max? - zawołałam.
- Tak? - Usłyszałam wyraźnie jego głos.
- I co z dostawą? - zapytałam, podchodząc do wysokiego i dobrze zbudowanego chłopaka.
- Przyjedzie za godzinę, musiałem porządnie opierdolić tego faceta, bo nie dostarczyliby nam towaru chyba do września - powiedział wyraźnie zdenerwowany.
- Dzięki – odparłam z uśmiechem. - Jak będą jeszcze jakieś problemy, to jestem u siebie. - Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do Ang.
- Jak tam wczorajszy dochód? - zapytałam.
- Jest lepiej, mamy coraz więcej klientów - zaszczebiotała wesoło.
- Masz wczorajszy utarg? - Zawsze rano przeliczaliśmy wpływy i wypłacaliśmy kasę. Ten interes, to kopalnia pieniędzy w tym mieście, z której skutecznie korzystamy z Rose.
- Tak. Masz, przelicz – powiedziała, podając czarną skrzynkę.
- Idę do siebie – rzuciłam, idąc już po schodach na górę.
Zamknęłam się w biurze i zaczęłam przeliczać pieniądze, gdy po jakimś czasie do biura weszła Angela.
- Przyszły dwie dziewczyny i jakiś chłopak, i pytają o ciebie - poinformowała.
- Przyślij ich do mnie – powiedziałam, odkładając skrzynkę na bok. - I powiedz Rose, żeby do mnie przyszła.
Gdy dziewczyna wyszła, zadzwoniłam do Jaspera z nowiną, że przyszli nowicjusze. Powiedział, że zaraz przyjedzie. Nie wiedziałam, po co się tak przy tym upierał, sama doskonale dałabym sobie radę.
- Co jest? - zapytała Rose, wchodząc do środka.
- Zjawili się nowi - powiedziałam z uśmiechem. – Jasper zaraz będzie - dodałam.
- A on, to po co? - zapytała zdziwiona. Jej wzrok spoczął na pieniądzach. - Niezły utarg – dodała z figlarnym uśmiechem.
- Uparł się, że musi być. - Wywróciłam oczami. - Poszło nam lepiej, niż do tej pory – zgodziłam się z nią i zaczęłam chować pieniądze do skrzynki, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam. Do pokoju wszedł Jace, a za nim Sara i Clara. Sara najpierw spojrzała na mnie, a potem na kasę leżącą na biurku.
- Hej! - przywitałam się, wkładając do pudełka ostatnie banknoty. - To jest Baby – powiedziałam, wskazując na Rose.
- Cześć! - odpowiedział niepewnie chłopak.
- Siadajcie. – Wskazałam na sofę. Rose i ja usiadłyśmy na brzegach stołu. - Zdecydowaliście się? - zapytałam miłym głosem.
- Tak – odpowiedziała Sara. - Lecz chcielibyśmy się dowiedzieć czegoś więcej, o tym, co mielibyśmy robić – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy.
- Jeśli wasza odpowiedz brzmi „tak”, to wszystkiego dowiecie się w swoim czasie - odparłam, zwracając się do niej.
- Zgadzamy się – zabrał głos Jace. - Tylko.... - W tym momencie przerwał mu Jasper.
- Hej! - wszedł do pokoju, ruszył w moją stronę i przysiadł na oparciu mojego fotela. – I jak? – zapytał, patrząc na mnie i Rose.
- Zgodzili się – odpowiedziała za mnie przyjaciółka.
- Świetnie. – Jazz nie ukrywał swojego zadowolenia. - Musimy ustalić, kiedy spotkamy się, by sprawdzić umiejętności dziewczyn – dodał w zamyśleniu.
- Spokojnie, kochanie – powiedziałam, uśmiechając się do niego. - Mamy czas. Jace i Sara koniecznie chcą wiedzieć, na czym będzie polegała ich praca – dodałam, spoglądając na nich.
- Jak to, na czym? - zaśmiał się Jazz. - Będziecie się ścigać razem z nami. Clara wczoraj mówiła, że wiecie o nas sporo i wiecie, na czym polega nasze zadanie. Potrzebujemy kierowców, a wy chcecie zostać w mieście. I wszystko jasne – skwitował.
- To kiedy sprawdzicie nasze umiejętności – zapytała Sara, patrząc mi prosto w oczy.
- Pasuje wam jutro o dwudziestej drugiej? - zapytałam słodkim głosem.
- Jasne – odparła.
- A ty, Clara, co o tym myślisz? - zapytałam dziewczynę, ponieważ siedziała do tej pory cicho. Wszyscy na mnie spojrzeli z pytającym spojrzeniem.
- Uważam, że dobrze robimy przyłączając się do was, pokażemy wam na co nas stać i nie będziecie żałować, że zaproponowaliście nam pracę. - Patrzyła mi prosto w oczy i widziałam w jej, że jest o tym przekonana i da z siebie wszystko. Mimo wszystko zaskoczyła mnie jej odpowiedź, myślałam, że należy do cichych dziewczyn, które nie wyrażają swojego zdania tak pewnie. Jednak spodobała mi się jej postawa.
- No, to chyba na tyle. Nie zapomnijcie jutro o dwudziestej drugiej, na Main Street. - Wstałam z sofy. - Bądźcie punktualnie – dodałam, patrząc na nich.
- Jasne – powiedział Jace z uśmiechem na twarzy.
Wyszli z biura, a ja spojrzałam na Rose i Jazza.
- I co o tym myślicie? - zapytałam.
- Zapowiada się ciekawie – odpowiedział wesoło mój chłopak.
- Intryguje mnie Clara. - W końcu wyraziłam swoje wątpliwości.
- To prawda – przyznała mi rację Rose. - Nie udziela się przy dyskusji, lecz gdy już zabierze głos, jest bardzo pewna swego. - Musiałam się z nią zgodzić.
- Dziewczyna jest bystra i radziłabym na nią uważać - dodałam, chociaż uważałam ją za bardzo miłą osobę. Cóż, pozory mogą mylić.- Jasper, sprawdź ich – poprosiłam.
- Jasne, wieczorem będziesz miała o nich wszystko. – Jasper, to spec od komputerów, wygrzebie z sieci wszystko - A teraz musimy chyba jechać do Ara – dodał, patrząc na zegar.
- Jasna cholera! - krzyknęłam. - Zapomniałam o tym. Rose? Zostaniesz w klubie? Mają przywieść dostawę alkoholu i musisz tego dopilnować, i przydałoby się opierdolić ich za tempo. Myślę, że Max pośle im wiązankę, ale jak ty przejdziesz się po nich, to na pewno zapamiętają, że u nas nie ma opóźnień - zwróciłam się do niej.
- Jasne – zgodziła się. - Przyjedźcie potem i powiedźcie, co to za sprawa. Pa. - I już jej nie było.
- No, to jedziemy - powiedziałam, biorąc Jaspera za rękę. - Moim samochodem – dodałam.
- O nie, kochanie! Jedziemy moim – powiedział stanowczo.
- Wiesz, mój jest szybszy. – Zbliżyłam się do niego, kładąc ręce na klatce piersiowej i spojrzałam mu w oczy moim proszącym spojrzeniem. Wiedziałam, że się podda, to była tylko kwestia czasu.
- Hmmm.... - wydusił z siebie. Przysunęłam się do niego i wyszeptałam do ucha:
- Pojedziemy moim samochodem. Prawda, skarbie? - zapytałam, przygryzając płatek ucha.
- Niech ci będzie – skapitulował. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Przyciągnął mnie do siebie, ale ja się od niego oderwałam.
- Obowiązki – wyszeptałam. Pokiwał głową z ponurą miną i wyszliśmy z biura, trzymając się za ręce.
Do Ara dojechaliśmy w kilka minut, zaparkowałam samochód przed jego klubem. Weszliśmy do środka. Różnił się on od mojego lokalu, przede wszystkim było tu mniej łączonych barw. Ogólnie inaczej. W każdym bądź razie, nie podobało mi się tu, i już. Podeszłam do baru, gdzie stał niski facet wymachujący szejkerem.
- Jest Aro? - zapytałam, a koleś spojrzał najpierw na Jazza, a potem na mnie.
- A kto pyta? - Zlustrował mnie od głowy, aż po same nogi. Nie spodobało mi się to.
- Nie twój interes! Nie zrozumiałeś pytania? - Pochyliłam się nad barem i spojrzałam mu w oczy.
- Kogo my tu mamy? – Usłyszałam za swoimi plecami, natychmiast się odwróciłam. Aro szedł w naszą stronę z szerokim uśmiechem – Drifty, jak miło cię widzieć.
- Daruj sobie tę gadkę, chciałeś się z nami widzieć, więc jesteśmy - ucięłam.
- Chodźmy do mnie – powiedział, mijając bar i wchodząc do ciemnego korytarza.
Spojrzeliśmy na siebie z Jazzem i ruszyliśmy za nim.
* [link widoczny dla zalogowanych]
** [link widoczny dla zalogowanych]
*** [link widoczny dla zalogowanych]
**** [link widoczny dla zalogowanych]
i jak??? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Nie 7:50, 08 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
bina
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Mar 2010
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 22:10, 07 Sie 2010 |
|
Bardzo, ale to bardzo rzucił mi się w oczy i strasznie nie spodobał fakt, że wkleiłaś kilka zdań żywcem wziętych z Asystentki. Precyzując - sytuacja w windzie, kiedy Bella po raz pierwszy przejęła inicjatywę. W tym momencie odechciało mi się dalej czytać.
Rozumiem jeszcze, wrzucić jakiś fragment albo zdanie wycięte z którejś części z sagi, chociaż tego nie lubię. Wolę jak ktoś sam się wykazuje, jest to bardziej interesujące. Ale z innego opowiadania?
Do tej pory twoje ff mi się podobało, ale nie wiem czy będę czytać je dalej. Takie zagrania psują cały "smak" opowiadania i twój wizerunek wg mnie. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bina dnia Sob 22:12, 07 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Nie 8:35, 08 Sie 2010 |
|
Bina - przykro mi, że tak uważasz, ponieważ wszystkie sceny pisałam sama, no właściwie prawie sama, bo pomagała mi jedna z dziewczyn . Starałam się, żeby wszystko dobrze.
I chociaż są one podobne do tych w Asystentce (z czego nie zdawałam sobie sprawy), to nie są one ściągnięte ani żywcem, ani normalnie, czy nie wiem jeszcze jak.
I bardzo mi przykro, że wyrobiłaś sobie o mnie takie zdanie.
pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Nie 12:54, 08 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|