|
Autor |
Wiadomość |
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 22:40, 14 Gru 2009 |
|
Przyznam się szczerze, MD czytałam dawno temu, jak Arabella była na etapie 8-go rozdziału i dlatego resztę przeczytałam w oryginale. Jednak czasem tu zaglądam z ciekawości. I nie zawiodłam się. Wasza dyskusja jest lepsza niż ten fanfick (choć bardzo go lubię, był jednym z pierwszych jakie przeczytałam) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 22:41, 14 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 22:55, 14 Gru 2009 |
|
Nie wiem jak komentować takiego typu opowiadania ... 'zachwalać bogatą ' treść czy może niesamowitą fantazje bohatera?
nie , nie , nie!
stanowczo na pierwszy plan wysuwa się tutaj Pan Potwór i jego szaleńcze zachowanie.
nie będę się rozwodzić nad polszczyzną ani nad przecinkami. Wystarczy , że turlam się ze śmiechu. Mimo to, nikomu nie życzę takiego chłopaka ;p
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 22:56, 14 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 23:07, 14 Gru 2009 |
|
Cytat: |
Mimo to, nikomu nie życzę takiego chłopaka ;p |
A to dlaczego? Bo myśli w kółko o seksie? Oni wszyscy myślą, co najwyżej się nie przyznają. Edek robi to przynajmniej w uroczy sposób i szanuje swoją dziewczynę. Ja tam bym chciała takiego... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 23:12, 14 Gru 2009 |
|
No myślą , myślą ale niech chociaż udają ,że tak nie robią. Wole chyba pozostać i żyć nieświadoma męskiego szowinizmu etc.
Dobrzę ,poprawię się taki chłopak byłby fajny gdyby ... wyglądał jak Cullen.
Nie mówię tutaj o klasycznym kanionie piękna , tylko o kimś kto ma to "coś" Nie wiem, ale utarło mi się , że największymi zboczeńcami są Ci z natury niegrzeszący urodą bo są jacyś ... um.. niezaspokojeni? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 23:43, 14 Gru 2009 |
|
Ładny czy brzydki, każdy facet myśli fiutem. Tak są skonstruowani. I faktycznie, można tylko żyć w iluzji, że jest inaczej. (Mnie akurat to zupełnie nie przeszkadza.) Pamiętam, że jak czytałam po raz pierwszy MD, to wydawało mi się, że to napisał facet, bo sposób myślenia Edka jest bardzo, bardzo męski. Wprawdzie nie wiem, jakiej płci jest twilightzoner, ale faceci chyba nie piszą zmierzchowych fanficków, prawda? Czytać owszem, zdarza się - mój mężuś przeczytał trzy (zmuszony przeze mnie, ale jednak).
A myślenie o seksie nie jest zboczeniem. Coć faktycznie, ci niezbyt urodziwi po prostu częściej "świntuszą". Mam takiego kolegę - zezowaty obleś.
No, ale seks w wydaniu Edwarda - czy to w mowie czy w czynach - miodzio. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 23:44, 14 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Arabella
Zły wampir
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z łóżka Pattinsona.
|
Wysłany:
Pon 23:46, 14 Gru 2009 |
|
uskrzydlona napisał: |
No myślą , myślą ale niech chociaż udają ,że tak nie robią. Wole chyba pozostać i żyć nieświadoma męskiego szowinizmu etc.
Dobrzę ,poprawię się taki chłopak byłby fajny gdyby ... wyglądał jak Cullen.
Nie mówię tutaj o klasycznym kanionie piękna , tylko o kimś kto ma to "coś" Nie wiem, ale utarło mi się , że największymi zboczeńcami są Ci z natury niegrzeszący urodą bo są jacyś ... um.. niezaspokojeni? |
Nieprawda. Wszystko zależy od popędu, albo od tego czy komuś podświadomie nie towarzyszy przyjaciel Potwór:) Takich Cullenów w realu jest 75%. Tylko że w przeciwieństwie do naszego głównego bohatera już dawno by ją przeleciał:)
Przyznam sie Thin, że ja i tak nie rozumiem. On jej minetę, a ona mu laskę. Ja bym osobiście nie tłumaczyła tego tak dosłownie, że Bella dochodziła w jego ustach [tłumaczenie dlaczego tak a nie inaczej spowodowało, że zaczęłam się zastanawiać dlaczego kur*** ja tego nie rozumiem??!?!?!]. Jestem jakas dziwna, ze sens tego zdania jest dla mnie ukryty....
Idę chyba kamasutre poczytać, a nie za Twilight się biorę. Jestem taka nie życiowa...
EDIT: Twilightzoner to babka - 23 latka jeśli dobrze pamiętam, miała chłopaka pół polaka. Uwielbia polskie gołąbki ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arabella dnia Pon 23:53, 14 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 1:12, 15 Gru 2009 |
|
A ja chciałam coś nadmienić innego - nie do końca w związku z tym, kto i w czyich ustach doszedł. Nie wszyscy mężczyźni myślą kroczem, chociaż zwykle dość łatwo faceta do tego sprowokować. Większość normalnych mężczyzn szanuje swoje kobiety i nie traktuje ich jak garnuszka na spermę, czego swoją drogą szalenie nie lubię, mimo całego mojego uwielbienia dla czynności seksualnych wszelakich, inspirowanych pochodzeniem mojego imienia szczególnie. Dla niezorientowanych: Żaneta. W każdym razie ja sobie cenię MD, ponieważ jest w miarę prawdopodobne, jest zabawne, ciekawie przeplata się z kanonem, nie nudzi i nie męczy. Może nie ma jakiegoś powalającego przesłania, ale też nie musi go mieć. A to, że mam spaczony umysł okaże się teraz, bo zaczęłam rozważać, czy nasza słodka parka skusi się na 69. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Wto 1:16, 15 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pon 20:08, 08 Lut 2010 |
|
Tęskniły dzieci?
Chciałam w tym miejscu serdecznie podziękować autorom "Wielkiej księgi siusiaków", dzięki której dokształciłam się względem synonimów w zakresie penisologii.
Rozdział 17
Pobudka w niedzielę rano, nago, z Bellą u boku była niesamowita – znaczy się niesamowita tortura. Znowu skończyło się na migdaleniu. W nocy delikatnie ściskałem jej pierś prawą ręką. Różnica polegała na tym, że mój mały przyjaciel, zwyczajowo rano sztywny jak pal, przez noc przesunął się w górę i zawędrował między uda Belli, gdzie przytulił się do jej gniazdka. Jasny gwint!
Potwór zaczął znacząco poruszać biodrami i niech mnie szlag trafi, jeśli się oprę takiemu pomysłowi. Może Bella pomyśli, że wciąż śpię, kiedy obudzi się i zauważy, że... pieprzę ją między nogami. To znaczy bez... dosłownego pieprzenia jej między nogami. Po kilku chwilach miałem już gdzieś udawanie, że śpię – było mi zbyt dobrze, by się przejmować takimi rzeczami. Więc z ochotą przystąpiłem do działania.
Odrobina... nawilżenia by się przydała, więc ręka zaczęła pieścić jej piersi. Odsunąłem jej włosy z szyi, by dopuścić do zabawy także usta i język. Kiedy ukąsiłem ją w ramię, Bella jęknęła i wygięła plecy w łuk - ewidentnie w zaproszeniu. Powalało mnie, że jeszcze trochę bym się przesunął, by nieco zmienić pozycję i w nią wejść. To tak cholernie kusiło, że niemal się odsunąłem. Ale wtedy jej ręka zsunęła się w dół i przycisnęła kapiszona do jej coraz wilgotniejszego wejścia – teraz to już nie mogłem wyhamować.
Kontynuowałem stymulację na tyle, na ile mogłem w każdym innym miejscu, ale zacząłem się zastanawiać, czy nasze obecne... położenie jest dla niej wystarczające. Moje palce, tak czy siak chętne, by jej dotykać, podążały w dół dopóki nie nawiązały kontaktu z jej słodkim, wrażliwym gniazdkiem, które zaatakowałem, robiąc wszystko, byle moja dziewczyna doznała tyle przyjemności, ile tylko mogłem jej dać. Według mnie nie ma nic bardziej erotycznego, niż widok mojej dziewczyny, gdy wygina się w łuk, a potem rozluźnia w moich ramionach.
Jedno ramię wciąż miałem bezczynnie uwięzione między nami i szkoda by było nie włączyć go do akcji, więc przekręciłem Bellę, tak by pochyliła się w przód i wsunąłem to ramię pod nią, by móc pieścić wszystko, czego tylko mogło dosięgnąć. Palce masowały jej łechtaczkę, kapiszon stymulował... sąsiednie tereny, ręce zajmowały się piersiami, a usta szukały najwrażliwszych punktów na szyi i ramionach dziewczyny – nie trwało to długo nim zaczęła dyszeć i jęczeć moje imię. Tak przy okazji – to mój następny pieprzony punkt na erotycznej tablicy.
Poczułem, że zamarła i cicho krzyknęła, a jej wilgoć spłynęła na smoka. Znów z entuzjazmem zacząłem akcję zmieniając nieco położenie koguta, by zwiększyć tarcie. Robiłem w tym momencie tyle hałasu, że bałem się, że postawię na nogi cały dom, ale nic nie mogłem na to poradzić. Doznania towarzyszące ocieraniu kapiszona o jej najintymniejszy zakątek były po prostu boskie. Kiedy Bella wysunęła do przodu nogę, zwiększając komfort między jej nogami, doszedłem z taką siłą, że musiałem przycisnąć usta do jej szyi, by nie zrobić z tego... wybuchu, który usłyszałby cały świat.
Po chwili, no dobra – dwóch chwilach odpoczynku przewróciłem Bellę, by mogła na mnie spojrzeć. Moje oczy spoglądały na jej drżące ciało, podczas gdy ręka śledziła jego kształt. Nie wiem czemu, ale na widok własnego nasienia na jej udach i sami-wiecie-gdzie, przeszło mnie prymitywne poczucie własności.
Moja! - wrzeszczała każda komórka mojego ciała.
Moja! - upominał się potwór.
Zmiażdżyłem Bellę w uścisku swych ramion, tuląc twarz do jej szyi i wdychając jej zapach.
- Bello, Bello, kochanie – wyszeptałem.
Jej ramiona zacisnęły się wokół mnie, a jedna ręka zaczęła gładzić mnie po włosach.
- Edwardzie, poranek u twego boku jest fantastyczny – szepnęła z zadowoleniem.
I dosłownie przez sekundę kusiło mnie, by ujawnić moją sekretną wizję, zmagazynowaną w najdalszym kąciku serca; jedyną, która sprawiała, że codzienne poranne pobudki z Bellą nabierały realnego kształtu. Zamiast tego z westchnieniem uwolniłem dziewczynę.
Potwór skakał na łóżku, wrzeszcząc: Jeszcze! Jeszcze! Jeszcze!
No dobra, tylko że był mały problem. Ponieważ byliśmy do siebie przytuleni przez ostatnie kilka minut, resztki po eksplozji, które nas pokrywały, niedługo zaczęłyby działać jak wyjątkowo nietypowo wykorzystany klej. Tak więc pomysł ze wspólnym prysznicem, którego wczoraj za wszelką cenę unikałem (zupełnie jakbyśmy byli nieproszonymi gośćmi w Motelu Batesa*), znów zamajaczył mi w głowie. I w przeciwieństwie do dnia poprzedniego – nie było Alice, by nam przeszkodzić. Cóż, właśnie uprawialiśmy niesamowity seks – już chyba żadne pokusy mi nie grożą?
Puściłem Bellę, by skorzystała z łazienki, a ja poczłapałem korytarzem na dół, do pokoju gościnnego. Kiedy wróciłem, usłyszałem prysznic. Więcej niż usłyszałem – zobaczyłem! Bella nie fatygowała się zamykaniem drzwi. Cóż, dlaczego miałaby się fatygować, skoro oczekiwała towarzystwa?
Wziąłem głęboki wdech, by się przygotować, ale serio – to było trudniejsze, niż mógłbym sobie wyobrazić. Widok Belli pod moim prysznicem, wody, spływającej po jej krągłościach, był powalający. Oczyma chłonąłem coś, co wyobrażałem sobie przynajmniej tryliony razy – smok zareagował od razu. I to z wielkim oddaniem.
Tak więc myłem ciało mojej kochanej – dokładnie i kilka razy – a niektóre jego części zostały potraktowane ze szczególną uwagą. A kiedy skończyłem, uklęknąłem i wziąłem Bellę na śniadanie. Chociaż myśl o niej, odwdzięczającej mi się w ten sam sposób, była cholernie wręcz kusząca, sumienie nie pozwoliło mi kazać jej klęczeć na twardych kafelkach, że nie wspomnę o dziwacznej pozycji, jaką musiałbym przy tym przyjąć. Tak więc optowałem za środkiem zastępczym i nie mogłem powstrzymać rozbawienia tą ironią, że teraz to Bella zaspokaja mnie ręcznie pod prysznicem. Tylko tym razem usta, które całowałem, piersi, które pieściłem i sutki, które drażniłem, podczas gdy jej ręka przesuwała się po kapiszonie, były bosko realne. Zajebista sprawa. Moja wdzięczność dla Esme za to, że kazała tu zainstalować wielgachny kocioł z gorącą wodą, wzrastała.
Od razu gotowy do następnej rundy potwór namydlił się i spojrzał z nadzieją na Bellę. Kiedy nasze poranne... ablucje zostały zakończone, zacząłem się zastanawiać nad resztą dnia i zapytałem moją dziewczynę, czy ma jakieś plany.
- Niestety zamierzam pójść do domu, dokończyć lekcje, pozmywać. Poza tym mam jeszcze kilka obowiązków – odparła ponuro.
- Nie zobaczę cię dziś wieczorem? - zapytałem z wyraźnym niepokojem.
- Nie wiem, jak zdołam załatwić to wszystko przed wieczorem – przyznała. - Przykro mi, Edwardzie.
- Tylko nie miej wyrzutów sumienia. Zagarnęliśmy cię na cały weekend. Po prostu będę tęsknił, to wszystko. - Objąłem ją i przytuliłem mocno do siebie, starając się zignorować narastający gniew, że Charlie tak ją wykorzystuje. Wiedziałem, że moja ukochana nie zazna właściwej opieki tak długo, jak nie jest ze mną przez cały czas. Oj! Wkraczam na niebezpieczne tereny...
Miałem kompletnego doła, kiedy odwiozłem Bellę do domu. Zachowywałem się tak, jakbym miał jej nie widywać przez następny miesiąc. Ten weekend mnie rozpieścił – spałem z nią przez dwie noce z rzędu, obudziłem się u jej boku przez dwa kolejne poranki i miałem cztery – dosłownie: cztery! - orgazmy. Znaczy się wyjąwszy te, których nie załatwiłem sobie sam.
Pomogłem Belli wysiąść z samochodu, a potem ją uściskałem i przeciągle pocałowałem w policzek, przesuwając nosem po linii jej żuchwy.
- Będę tęsknił – powiedziałem cicho.
- Ja też. To był cudowny weekend. – Przysunęła się bliżej mnie, wzdychając lekko.
- Lepiej wejdź do środka, zanim Charlie zacznie się zastanawiać, co się dzieje. Zadzwonię wieczorem – zakończyłem przemowę, a potem ze smutkiem patrzyłem, jak Bella wchodzi do domu.
ku***! Naprawdę tego nienawidziłem. Powinna być ze mną.
Potwór westchnął teatralnie, po czym otarł łzy haftowaną chusteczką.
Ten moment zainaugurował jeszcze gorszy tydzień. Po powrocie do domu dowiedziałem się, że w następny weekend udajemy się do San Fransisco i wyjeżdżamy już w piątek. Od razu się ucieszyłem, fantazjując o wykręceniu się od wycieczki, tudzież spędzeniu trzech dni z Bellą w wielkim mieście. I wtedy brutalnie nakłuto mój balonik.
- Esme, wolałbym nie jechać na tę wycieczkę – rzuciłem niezobowiązująco, nie podejrzewając kłopotów. - Szykuje mi się mnóstwo rzeczy do odrabiania – skłamałem nieudolnie.
- Przykro mi, Edwardzie, ale wszyscy oczekują, że tam będziesz. Wiesz, że to urodziny Rosalie, zatem będziemy je świętować razem, w rodzinnym gronie.
- Cóż, wobec tego czy mogę zaprosić Bellę? - zapytałem, znów oczekując łatwego „tak”.
Ale w momencie, w którym spojrzałem na niewyraźną minę Esme, serce mi zamarło.
- Rose zaznaczyła, że woli, by była tylko rodzina. Skoro to jej urodziny, myślę, że możemy spełnić jej życzenie – odparła cicho Esme. Zrozumiałem to, czego nie powiedziała na głos.
To nie była wina Esme, ale byłem tak zły, że nic nie mogło powstrzymać mnie przed lodowatą odpowiedzią.
- Więc Rosalie stara się, bym znów zaczął zgrywać dziwaka – wyplułem z siebie, po czym wypadłem z pokoju.
Pieprzona franca! Przewidziała moją prośbę i postarała się, by Esme nie mogła się zgodzić. Siostrzyczka martwiła się, że Bella choćby na minutę odciągnie uwagę wszystkich od jej osoby. Pieprzona Rose – jak to się mówi? - musi być panną młodą na każdym weselu i trupem na każdym pogrzebie. Najgorsze było to, że wiedziałem, jak bardzo Bella chciałaby pojechać do San Francisco, biorąc pod uwagę jej rzadkie okazje do podróżowania. Wkroczyłem do swojego pokoju, gdzie potwór obrzucał zdjęcie mojej jasnowłosej siostry zgniłymi pomidorami.
Tej nocy przekazałem wiadomości Belli przez telefon. Powiedziałem jej tylko, że spędzamy trzy dni w San Francisco i że musiałem jechać, bo to urodziny Rosalie. Jasne, że nie wspomniałem o tym, że nie mogę jej zaprosić, przewidując, że w przyszłości temat wróci w roli kłótni.
- Szczęściarz z ciebie, Edwardzie! - zachwycała się moja kochana.
- Bello, nie chcę jechać! Wolałbym zostać tutaj i być z tobą, nawet gdybyśmy mieli nic nie robić, zamiast pchać się do San Francisco – biadoliłem.
- Nie mów tak, to świetna okazja. I żebyś wiedział – też będę za tobą tęsknić.
- Zrobiłaś już wszystko to, co musiałaś? - zapytałem, zmieniając temat.
- Tak, ale ledwo – przyznała Bella.
- To moja wina, kochanie. Powinienem był nacisnąć Alice, by dała ci trochę czasu na odrobienie lekcji. To się więcej nie powtórzy – przyrzekłem. Naprawdę byłem z tego powodu nieszczęśliwy. To samolubne z naszej strony, by zajmować Bellę tak, że teraz ledwie dała radę zrobić zadania. Zwłaszcza, że miała jeszcze mnóstwo innych obowiązków w domu, więcej niż my. Z tego powodu także czułem się niefajnie.
- Cóż, Edwardzie, miałam ciekawsze rzeczy do roboty – odparła moja dziewczyna. Zrobiła to głosem, który od razu przekazał odpowiednie informacje mojej fujarce.
- To był fantastyczny weekend – odparłem. Mój głos nagle stał się chrapliwy.
- Zobaczymy się rano – zakończyło moje kochanie.
- Dobranoc, skarbie.
Noc również nie była wytchnieniem. Czułem się bez Belli opuszczony. A widmo trzech dni bez niej dodatkowo wpędzało mnie w depresję. To z kolei prowadziło prosto do krainy mojej sekretnej fantazji – tej, dzięki której nic nie mogłoby nas rozłączyć. Kiedy usiłowałem zasnąć po raz kolejny powiedziałem sobie, że ten pomysł jest śmieszny, ale wtedy pozwoliłem, by mnie opanował; zamknąłem oczy, folgując najgłębszemu pragnieniu.
Nie mogłem się doczekać ranka, by zobaczyć moją dziewczynę. Właściwie przyjechałem tak wcześnie, że kiedy skręcałem w jej ulicę, zobaczyłem, jak Charlie wycofuje wóz z podjazdu. Co za idealne zgranie w czasie. Wszedłem do jej domu i wręcz na nią wlazłem. Miałem wrażenie, że minęły dni, odkąd tuliłem ją po raz ostatni. Najwyraźniej czuła to samo, oddając zarówno mój uścisk, jak i pocałunki z entuzjazmem. Krótki czas razem okazał się jedynym momentem w ciągu całego dnia, kiedy cokolwiek poszło dobrze.
Wszystko wyglądało normalnie, jak na poniedziałkowy ranek, dopóki nie nadszedł czas, by udać się razem na lunch. Gdy zjawiłem się w jej klasie, była pochłonięta rozmową z Jamesem. Spojrzała na mnie, uśmiechnęła się, pokazując wskazujący palec, przekazując mi w ten sposób, że za minutkę będzie wolna. Cóż takiego, do ciężkiej zarazy, ta dwójka musiała omówić? Potwór warknął na Jamesa.
Otrzymałem odpowiedź w drodze na stołówkę. Delikatnie mówiąc, była niepokojąca.
- Naprawdę mi się to nie podoba – poinformowała mnie Bella.
- Co się dzieje?
- Historyk połączył nas w drużyny, by zrobić duży projekt przed końcem roku. Jestem z Jamesem – odparła. - Nie znoszę, gdy moje oceny zależą od pracy kogoś innego, choć przyznaję, wygląda na to, że gość bierze to poważnie. Nalegał nawet, by zacząć już dzisiaj.
ku***! Okurwakurwakurwakurwakurwa! Założę się, że będzie jeszcze na coś nalegał.
- Dlaczego skończyłaś w jednej drużynie z Jamesem? - zapytałem, dziwnie pewny, że maczał w tym swoje paluchy.
- Najwyraźniej nie było powodu, by tego nie robić – odpowiedziała Bella. - Belfer po prostu wyrecytował drużyny.
- I co zamierzasz zrobić?
- Spotkamy się w bibliotece po wuefie, by pogadać, jak to zaliczyć. Wtedy będę wiedziała więcej – podsumowała moja dziewczyna.
Do końca dnia siedziałem cicho i się martwiłem. Nie wiem, jak James zdołał zaaranżować tę sprawę, ale dla mnie wyglądało to bardzo podejrzanie. Wkurzało mnie samo patrzenie, jak razem wychodzą z sali gimnastycznej. Oboje podeszli do mnie i Bella nas sobie przedstawiła. Wyglądał na równie szczęśliwego na mój widok, jak ja na jego. Potwór splunął mu na goleń.
- Idziemy na chwilę do biblioteki, żeby pogadać o projekcie – powiedziała moja kochana. - Przepraszam, że musisz czekać.
- Nie musisz, Edwardzie. Mogę podwieźć Bellę do domu – zaproponował podjarany James.
Olałem palanta.
- Żaden problem, Bello. Pouczę się w bibliotece, kiedy wy będziecie rozmawiać.
James natychmiast zaczął mówić o tym ich projekcie, spychając mnie do roli piątego koła u wozu. Kiedy doszliśmy do drzwi biblioteki, otworzył je przed dziewczyną i wpuścił ją do środka, trzymając rękę na dole jej pleców.
To mój dół pleców! Znaczy się moje plecy! Gdzie on, do jasnej cholery, uzyskał pozwolenie, by dotykać mojej dziewczyny? Byłem wkurzony jak diabli, ale zaprezentowałbym się jak zaborczy kretyn, gdybym zaprotestował przeciwko w gruncie rzeczy niewinnemu kontaktowi. Potworowi para poszła z uszu.
Usiedli. James ostentacyjnie odsunął dla Belli krzesło, wybierając miejsca oddalone ode mnie o jeden stolik. Starałem się zatopić w książce, ale nie docierało do mnie nawet jedno słowo z tego, co czytałem. Ilekroć spoglądałem na nich, jak rozmawiają, wydawało mi się, że James dotyka moją dziewczynę – znów całkowicie niewinnie. Sięgał przez blat, by coś wskazać w książce i muskał swoim ramieniem jej. Albo trącał jej przedramię, by zwrócić na coś jej uwagę – całkowicie niewinnie i kompletnie niepotrzebnie. A do tego, przysięgam na Boga, kilka razy, gdy spojrzałem na nich, uśmiechał się do mnie kpiąco. Kpiąco! Dobrze wiedział, co robił. Byłem tak wnerwiony, że ledwie się hamowałem. Potwór wbił Jamesowi ołówek w stopę.
W ramach posypywania rany solą, kiedy skończyli i zabrałem Bellę do domu, było już zbyt późno na naszą standardową sesję migdalenia i macania, musiałem się więc zadowolić kilkoma niezbyt satysfakcjonującymi pocałunkami przed wyjściem. Byłem sfrustrowany i spięty, tak więc pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po powrocie do domu było... utulenie samego siebie. Dwukrotne.
Wtorek był powtórką dnia poprzedniego. Zanim udaliśmy się po szkole do biblioteki, Bella kilka razy niewinnie pochwaliła Jamesa za jego nieoczekiwany entuzjazm do projektu. Powaliła mnie jej naiwność. Czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, co tu się wyrabia? Potwór wyciągnął blok i markera, by narysować Belli poglądowy obrazek.
I po raz kolejny nasza poszkolna specjalność została przełożona.
W środę byłem już zdesperowany, by dotknąć Bellę. Tego ranka kiedy zatrzymałem się przed jej domem, by zabrać ją do szkoły, objąłem swoją dziewczynę tak mocno, że aż pisnęła. Ustami zagarnąłem jej wargi w rozkazującym pocałunku, który pozbawił nas tchu. Zrozumiałem, że zachowanie Jamesa wobec Belli znów doprowadza mnie do kresu wytrzymałości, ale nie mogłem nic na to poradzić. Moje najbardziej prymitywne instynkty, by dominować w stadzie, znów brały nade mną górę, a potwór ryczał, by go uwolnić.
Środowe popołudnie wymagało kolejnych godzin w bibliotece. Bella bardzo przepraszała, kiedy się tam kierowaliśmy.
- Ciężko mi narzekać, skoro tak się do tego pali, ale zastanawiam się, czy nasze zadanie wymaga aż takich pokładów energii – westchnęła.
- Bello, w piątek rano wyjeżdżam z miasta. Muszę spędzić z tobą trochę czasu sam na sam. Chciałbym, byś jutro po szkole pojechała do mnie. Zjedz z nami obiad. Obiecaj, że jeśli James będzie czegoś chciał, powiesz mu, że jutro po południu jesteś zajęta – poprosiłem.
- Podoba mi się to, Edwardzie. Postaram się, by coś zostało z dzisiejszej kolacji, żeby Charlie miał jutro co jeść. Chcę spędzić z tobą trochę czasu. Trzy dni brzmią jak wieczność.
Westchnąłem z ulgi i usiadłem przy bibliotecznym stoliku, przygotowując się na kolejne popołudnie w roli przyzwoitki. Wpieniałem się i frustrowałem jak zawsze. Uważnie obserwowałem zachowanie Jamesa. Przynajmniej sprawiał wrażenie skupionego na zadaniu. Kiedy facet zapytał o kolejne spotkanie, Bella grzecznie go poinformowała, że następnego dnia ma już inne plany. Automatycznie zerknęła w moją stronę i wydawało mi się, że zobaczyłem, jak przez twarz Jamesa przebiega fala gniewu. Momentalnie mnie to uderzyło, ale dałem radę przekonać samego siebie, że tylko mi się zdawało.
Tak czy inaczej jeszcze bardziej mi ulżyło, kiedy Bella odmówiła, gdy zasugerował spotkanie w piątek po szkole. Powiedziała: „Wydaje mi się, że mamy aż za wiele do roboty na ten weekend.”
Moja dziewczyna spakowała książki i obdarzyła mnie powalającym uśmiechem, dając mi tym samym znak, że teraz poświęci całą swoją uwagę wyłącznie mnie. Otoczyłem jej talię ramieniem i wyprowadziłem z biblioteki. I nawet dałem radę powstrzymać się przed odwróceniem się i triumfowaniem nad Jamesem. Potwór zagrał mu na nosie.
Po raz kolejny odwiozłem Bellę do domu i pojechałem do siebie, by... zaopiekować się interesem, myśląc o tym, co będziemy robić jutro, kiedy będziemy sami.
Byłem niespokojny przez cały czwartek i nie mogłem się doczekać momentu, w którym dotrzemy do mnie do domu. Razem z moją ukochaną porozmawialiśmy z Esme przez kilka minut, zanim udaliśmy się do mojego pokoju, by „odrobić lekcje” przed obiadem. Zamknąłem drzwi na klucz i włączyłem łagodną muzykę. Potwór zapalił świece.
Kiedy już skończyliśmy z... przystawkami, trzymałem ją w ramionach, czując w końcu odprężenie i zadowolenie po raz pierwszy od kilku dni. Byłem dumny, że udało mi się kontrolować. Zagrożenie ze strony Jamesa może i mnie bardziej pobudzało, ale nie tak nieprzyjemnie. Wreszcie przetoczyłem się na Bellę i wparłszy się na łokciach spojrzałem jej w oczy.
- Chciałbym, żebyś coś dla mnie zrobiła – powiedziałem łagodnie.
- Oczywiście, cokolwiek.
- Obiecasz, że nigdy nie zostaniesz sama z Jamesem? - zapytałem niezobowiązująco.
- Cóż, to łatwa obietnica. Mogę spytać o jej powód?
- Jest w nim coś... Nie ufam mu – kontynuowałem. - Wydaje mi się, że nieźle się znam na ludzkiej naturze i, szczerze, on mi się nie podoba.
- Jak dotąd był perfekcyjnym dżentelmenem – zauważyła Bella.
- Rozumiem. Ale i tak mu nie ufam – pochyliłem głowę, by delikatnie ją pocałować. - Obiecasz? - powtórzyłem.
- Dobrze, Edwardzie, obiecuję. - Bella szybko zmieniła temat. - No to powiedz, co będziesz robił w San Francisco?
- Oczywiście będzie urodzinowy obiad Rosalie. – Wzdrygnąłem się z obrzydzenia. - Poza tym zrobię zakupy – zdecydowałem.
- Naprawdę? Co zamierzasz kupić? - zapytała moja kochana. Najwyraźniej bawiła ją wizja mnie na zakupach.
- Powiem ci po powrocie – obiecałem. - A teraz lepiej się ubierzmy do obiadu.
Jeszcze raz pocałowałem Bellę i wypuściłem z rąk, by móc obserwować, jak się ubiera. To mógł być błąd. Kiedy schyliła się, by podnieść ciuchy z podłogi, głośno jęknąłem. Ja pierdzielę, przepiękny widok...
Obiecałem Belli, że wróci do domu wcześnie, żeby zdążyła odrobić lekcje. Tak więc zaraz po obiedzie zawiozłem ją do niej. Po otworzeniu dla niej drzwi samochodu, wziąłem ją w ramiona i mocno przytuliłem. Czułem kompletną rozpacz, że muszę ją zostawić na trzy dni. Pożegnaliśmy się, pocałowałem ją delikatnie, a potem obserwowałem, jak wchodzi do domu i dopiero wtedy odjechałem. Potwór się rozszlochał i opętańczo smarkał.
W piątek przez chwilę rozważałem, czy nie zrobić wszystkiego, by cała rodzina poczuła się równie beznadziejnie jak ja. Zamiast tego siedziałem cicho, zachowywałem się jak nieznośny bachor, a od czasu do czasu obrzucałem Rosalie morderczymi spojrzeniami. Gdy wieczorem wróciliśmy z obiadu, zadzwoniłem do Belli. Po raz pierwszy tego dnia poczułem się ciutkę szczęśliwszy.
- Co porabiasz?
- Oglądam film z Charlie'em – odpowiedziała.
- Oj, to nie będę ci przeszkadzał.
- Zadzwoń rano, jeśli będziesz mógł – zasugerowała łagodnie. - Wtedy będę sama i będziemy mogli porozmawiać.
- Dobrze. Wariuję tu bez ciebie – dodałem. - Jakbym zgubił połowę siebie.
- Rozumiem, wierz mi. Porozmawiamy jutro. Cześć.
Kiedy odłożyłem słuchawkę, powrócił tępy ból w piersi. Potwór zwinął się w pozycję płodową.
Rano odrzuciłem wszystkie propozycje, by przyłączyć się do moich rodziców i rodzeństwa w ich zaplanowanych wycieczkach. I jeszcze poprosiłem Alice, by mi kupiła kilka rzeczy. Naprawdę miałem plany w związku z zakupami, ale największym priorytetem był dla mnie czas spędzony sam na sam z Bellą. Kiedy wszyscy wyszli, zamknąłem hotelowe drzwi na klucz i zadzwoniłem do niej.
- Witaj, kochanie – odpowiedziałem na jej „halo”. - Cóż porabiasz dzisiejszego ranka?
- Właściwie wciąż leżę w łóżku – powiedziała. - Mam ochotę poleniuchować.
Wyobraziłem ją sobie w łóżku. Potrzebowałem nieco więcej szczegółów.
- Co masz na sobie?
- Top i jakieś majtki – odparła nieśmiało.
- Zdejmij je – zażądałem.
- Serio? - zaśmiała się. - Dobra, poczekaj. - Po kilku minutach wróciła do telefonu. - No dobrze. Teraz leżę na łóżku naga. Masz mnie tam, gdzie chcesz. A ty co masz na sobie?
- Poczekaj chwilę, to się do ciebie przyłączę. - Szybko zrzuciłem ciuchy i wróciłem na łóżko. - To teraz oboje jesteśmy nadzy – rzekłem chrapliwie.
- I dzieli nas siedemset mil. Co teraz? - zapytała. Brzmiała na jednocześnie rozbawioną i zaintrygowaną.
- Dotykaj się i udawaj, że to ja. A ja wyobrażę sobie, że to ty bawisz się moim przyjacielem. - A ponieważ moja ręka już się wzięła do roboty, nieco brakło mi tchu.
- Okej – powiedziała delikatnie. - Powiedz, co ze mną teraz robisz.
Zamknąłem oczy i zagłębiłem się w mojej fantazji. Potwór gorączkowo usiłował znaleźć na telefonie przycisk konferencyjny.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli zrobimy to w moim łóżku – zacząłem.
- Co tylko zechcesz – odpowiedziała Bella. Z tonu jej głosu mogłem wywnioskować, że... pojęła istotę sprawy.
- Więc leżę na tobie i się całujemy. Moje ręce... błądzą po twoim ciele, zatrzymując się na ulubionych częściach.
- Na przykład? - Trochę jej brakło tchu.
- Łuk twoich bioder, twój delikatny brzuszek, boskie piersi. Jezu, jak ja kocham twoje piersi – wydyszałem. W wyobraźni widziałem te jasne półkule, wyraźne różowe sutki twarde od pożądania. - Biorę jedną z nich do ust i... uch... Ssam** koniuszek, a potem delikatnie gryzę go zębami.
- Uh...hmm...
- Muszę mieć obie ręce wolne, więc przetaczamy się i teraz to ty jesteś na górze. Uwielbiam kiedy twoje piersi... nakrywają moją twarz. Ściskam i pieszczę je obie i... na zmianę liżę i otaczam twoje sutki językiem. Mój peryskop jest wciśnięty między nas, a każdy... niekontrolowany ruch twego ciała sprawia, że przechodzą mnie dreszcze.
- Hmmm. - Słyszałem jak jej oddech przyspiesza.
- Podczas gdy moje usta są... zajęte, ręce przesuwają się po bokach w dół twego ciała i zatrzymują się dopiero na twoim krągłym, ślicznym tyłeczku. Palcami zaczynam... badanie między twoimi nogami. Twoje ciało wije się, doprowadzając mnie do... szaleństwa.
- Uuuunnnngggghhh – wydyszała Bella w słuchawkę.
Wiedziałem, czego teraz chcę, więc kontynuowałem bez przerwy.
- Przytrzymuję twoje nogi tak, że stoisz nade mną okrakiem. Chwytam cię za pośladki, by przesunąć cię na łóżku. Przestaję, kiedy twoje uda są po obu stronach mojej twarzy. Rozchylam szerzej twoje nogi i jesteś cała moja. Ręce opieram na twojej talii, by obniżyć cię nieco... bym... bym mógł sięgnąć cię ustami. I, Bello, jesteś bezradna, uwięziona, a ja ssam i drażnię cię bez litości.
- Mnnnnggg... Boże... Edwardzie... - wyjęczała.
- Jesteś wilgotna, Bello? - wychrypiałem.
- Taaakkkkhhh... bardzo.
- Uwielbiam twój smak. Wsuwam w ciebie swój język, by poczuć go jeszcze wyraźniej. Kiedy powracam do ssania i skubania, wijesz się nade mną, ale ja nie ustaję w swych... wysiłkach.
- Edward... och... uuunmmm...
- Dojdź, Bello, zrób to dla mnie. Chcę usłyszeć, jak dochodzisz, kiedy pieszczę ustami twój guziczek, kiedy cię trzymam bezbronną w niewoli moich ust.
Sam prawie doszedłem, jak usłyszałem dźwięki, które z siebie wydawała podczas orgazmu. Ale jeszcze nie byłem gotów. Miałem w głowie jeszcze jeden scenariusz, który chciałem odegrać.
- Edwardzie – moje imię powoli wypłynęło z jej ust. Nawet jej głos był miękki od ulgi. - Czy ty też miałeś orgazm?
- Jeszcze nie. Jeszcze nie skończyłem się z tobą kochać.
- Och... to... co teraz będziemy robić?
- Odwracasz się i kładziesz na moim brzuchu.
- Myślę, że teraz mogę przejąć pałeczkę – zaproponowała, doprowadzając mnie do drżenia swym ponętnym głosem. Mój niemożliwie wręcz twardy stojak pulsował w oczekiwaniu.
- Więc... hmm... odwracam się i kładę się na twoim brzuchu. Kontynuujesz... uhm... pieszczoty językiem, a ja... po prostu... oblizuję główkę twojego małego, żeby uhm... skosztować twego smaku.
- O Boże, tylko teraz nie przerywaj – błagałem. Zrobiło się jeszcze lepiej, kiedy Bella zaczęła mówić wszystkie te niegrzeczne rzeczy. Pogłaskałem peryskop nieco mocniej. To nie potrwa długo.
- Biorę małego Edzia w usta i uhm... ssam go całego. Chwytam go u dołu ręką i zaczynam nią poruszać na równi z ustami, w górę i w dół. Co jakiś czas zwalniam, żeby... oblizać najwrażliwsze miejsca językiem. Uwielbiam, kiedy doprowadzam cię do dreszczy.
- Och... taa... uhm... ja też – wycharczałem.
- A potem do akcji wkracza druga ręka, by... pobawić się twoimi maleństwami. Wracam do pracy ustami, poruszam się wolno w górę i w dół.
- Bello, ja... zaraz... dojdę – chrypnąłem.
- Dojdź w moich ustach, Edwardzie – wyszeptała.
- Och... o... ja pier... Bella... omójBoże... - Wszystkie mięśnie w moim ciele zamarły i nagle eksplodowałem dosłownie wszędzie. Leżałem w ciszy, dochodząc do siebie, czekając, aż uspokoi się mój oddech. Nie miałem żadnych wątpliwości – seks przez telefon był zajebisty.
- Bello?
- To było... uhm... zabawne – zaśmiała się. Potwór energicznie pokiwał głową.
- Rzeczywiście. A będzie jeszcze zabawniej, kiedy przyjadę do domu i naprawdę zrobię z tobą wszystkie te rzeczy – dodałem. Obietnica zamieniła mój głos w stal.
- Kiedy zaproponowałam, byśmy się wspólnie uczyli seksu... Przyznaję, że taka... możliwość nawet mi nie przyszła do głowy. Edwardzie?
- Umm?
- To było naprawdę świetne. Onanizowałeś się, myśląc o mnie. Często to robisz?
- Eee... myślę, że to zależy. Co dokładnie masz na myśli, mówiąc „często”?
c.d.n.
* Motel Batesa – (Psychoza Alfreda Hitchcocka) motel, w którym zatrzymała się Marion Crane po tym, jak gwizdnęła swojemu szefowi forsę (duuużo forsy); ów motelik prowadził niejaki Norman Bates. To właśnie tam rozegrała się najsłynniejsza scena prysznicowa w dziejach kina.
** poprawna odmiana to bodaj „ssę”, ale, kurde, nikt tak nie mówi, a w takich momentach podejrzewam, że nikt się nie przejmuje poprawnością gramatyczną, zatem z pełną świadomością, że robię błąd – odmieniam w ten sposób |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 20:54, 08 Lut 2010 |
|
Cytat: |
musi być panną młodą na każdym weselu i trupem na każdym pogrzebie |
- przyznaje się, że dodaje to zdanie do mojego słownika przysłów "które powalają". To jakiś cytat czy pomysł? Bardzo mi się podoba jego dosadność. ;p
Cytat: |
kiedy cię trzymam bezbronną w niewoli moich ust. |
- zdanie wyjęte z kontekstu nawet nie brzmi tak sprośnie , ale podoba mi się ten poetycki dobór słów. To brzmi jak pierwsze słowa jakiegoś wiersza w których miłość przelewa się z ust do ust a nie z ust do warg... ale tych na dole ;>
Cytat: |
- Eee... myślę, że to zależy. Co dokładnie masz na myśli, mówiąc „często”? |
Nie , ona nie powinna zadawać tego pytania. Nie wiem czy zawstydzonej Belli nie wyleci telefon z ręki.
Generalnie rzecz biorąc to jestem nieletnia aż do przyszłego miesiąca, więc moje oczy nie powinny czytać takich sprośności. Bynajmniej bardzo mi się to podoba , nie jest historia o Edwardzie który "namiętnie całuje każdy centymetr kwadratowy ciała Belli w świetle księżyca na łące usianej stokrotkami " Jak dla mnie za mało było potwora. W tym rozdziale ów potwór dostał po nosie zwijając się w "pozycji embrionalnej" od takiej postaci jak James. Nie wiem czy on jest zły czy Edward i jego zazdrość przesłania mu oczy i 'koleś' widzi rzeczy których nie ma ;p
Co do nawiązania do horroru Hitchcocka , dawno temu oglądałam oryginał. Jeszcze za życia babci z poduszką na głowie i oczami jeden centymetr nad kołdrą. Niedawno oglądałam re-make, ale to nie to samo co oryginał. Melodia podczas sceny z nożem jest epicka , jak samo zakończenie ;p
Chce potwora! Chcę! Chcę! *ryczy jak dziecko*
Pozdrawiam, Uskrzydlona.
edit .
ps. jak czytam 'błaganie o wytrysk' zawsze dostaje napadu śmiechu "dojdź dla mnie", to brzmi całkiem podobnie jak "zrób mi dwie kanapki z szynką, proszę". Zawsze jak się to pojawia w tekstach typowo erotycznych wybija mnie to z całej sytuacji. Ten tekst jest prześmiewczy, ale w innych erotykach brzmi to tak tandetnie ;p to mnie gryzie po oczach! dobra, znów edytuje. Ale jakby mi chłopak powiedział "dojdź dla mnie" to prędzej zlecę z łóżka rżąc jak koń ;p |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 21:02, 08 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pon 20:58, 08 Lut 2010 |
|
Odnośnie powiedzonka - to dosłowny przekład. Jest tak dobry, że nie szukałam jakiegoś odpowiednika. Zresztą nie wiem, czy jakiś by się znalazł. Doszłam do wniosku, że tak jak jest, będzie zrozumiałe. I chyba się nie pomyliłam.
Za to poetyckość wymyśliłam, bo dosłowny przekład mnie jakoś mierził. Cieszę się, że ci się podoba.
Buźka!
j.t. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:33, 08 Lut 2010 |
|
w zasadzie jestem zaskoczona, że nie komentowałam jeszcze tego ffu...
czuję niesamowitą radość ilekroć czytam to opowiadanie... jest całkiem zabawne... uwielbiam zresztą myśli Edwarda i właściwe komentarze... są tak rozbrajające, że rekompensują erotyczne dodatki :P
świetnie tłumaczycie kobiety, jestem pod wrażeniem, bo sądząc po słownictwie - tekst do najłatwiejszych nie należy...
teraz kirke położy się spać myśląc o małym Edwardzie w czerwonej pelerynie i widłami... i ironicznych komentarzach :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olga.bad.hero
Wilkołak
Dołączył: 30 Sty 2010
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe klimaty xdd
|
Wysłany:
Wto 12:27, 23 Lut 2010 |
|
.Dla mnie to opowiadanie jest niesamowite.
Samo to że bohaterowie nie są wampirami.
...
Zawsze zwracam uwagę na błędy, przecinki i wgl...ale dzisiaj o tym zapomniałam .
Niezwykle wciągające i boski tłumaczenie .
Czekam na następny rozdział . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pią 17:58, 02 Kwi 2010 |
|
ROZDZIAŁ 18
Po kilku „uhm” i „yyy” wyznałem prawdę.
- No cóż, tak, myślę o tobie i... często biorę sprawy w swoje ręce. Nie sądzę, byś miała pojęcie, jak na mnie... działasz, Bello.
- Och, no cóż, dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym odosobniona – wyszeptała.
Wstrzymałem oddech. Czy ona właśnie powiedziała to, co myślę, że miała na myśli? Znaczy się, czy chodziło jej o... A, pieprzyć to – to była najgorętsza rzecz, jaką w życiu usłyszałem.
- Bello – wyszeptałem do słuchawki. - Lepiej zajmij mnie czymś. Proszę. Inaczej wsiądę w pierwszy samolot do domu.
- Wobec tego dlaczego miałabym odwracać twoje myśli od drogi do domu i do mnie? - kusiła.
- O Boże, próbujesz mnie zabić – wyjęczałem. - Zrobiłbym wszystko, byle być tam z tobą – nagą i ciepłą w łóżku.
- Edwardzie, nie mogłabym marzyć o niczym innym. Tak bardzo za tobą tęsknię.
Przewróciłem się na bok, wciskając słuchawkę między głowę i poduszkę. W tej chwili nie mogłem być jeszcze bliżej niej.
- I kocham cię.
Doszedł mnie dziwny dźwięk z jej strony.
- Ja ciebie też – usłyszałem jej schrypnięty szept.
- Bello? Co się stało?
- Po prostu za tobą tęsknię. - Jej głos był nierówny, brzmiał chrapliwie i jakby walczyła ze łzami.
Czyżby płakała? Nie mogłem nawet zdobyć się na to, by spytać. Ta myśl była straszna, łamała mi serce. Ramiona błagały, by móc ją objąć, ukoić i zaznać tego samego. Potwór zmiażdżył łapami poduszkę, chlipiąc cicho.
- Kochanie, myślę o tobie cały czas. Nie mogę się doczekać, aż do ciebie wrócę. Proszę.
- Wszystko w porządku, Edwardzie. - Jej głos był teraz wyraźniejszy. - Przepraszam za to przygnębienie. Nie musiałeś tego słuchać.
- Bello, dobry Boże, błagam, nie przepraszaj. - Zawahałem się na chwilę, nim kontynuowałem. Jej odpowiedź poruszyła mnie bardziej, niż by zgadła. - Gdybym tylko mógł, nigdy bym się z tobą nie rozstawał. Nigdy więcej.
- Cudowna myśl, Edwardzie – westchnęła do słuchawki. - Ale teraz powinieneś już iść... zabawić się w San Francisco. Zrobić zakupy – dodała, chichocząc; najwyraźniej wciąż ją bawił ten pomysł.
- No dobrze. Pewnie powinienem. Gdyby ktoś zaryzykował, przyszedł do mojego pokoju i zobaczył mnie, jak leżę sobie tutaj całkiem goły, byłoby mi niezręcznie się tłumaczyć. Zadzwonię do ciebie wieczorem.
- Okej. Pa.
Potwór zamachał żałośnie do telefonu.
Umyłem się i ubrałem – jeszcze raz – i ruszyłem w miasto. Miałem sporo do załatwienia, więc postępowałem według planu. Pod koniec dnia byłem zadowolony, że załatwiłem wszystkie sprawy. Moją satysfakcję z wyniku pogłębiała wiadomość, że i Alice wypełniła swoje zadania z doskonałym rezultatem.
Po powrocie z obiadu znów zadzwoniłem do Belli i odbyliśmy krótką, niesatysfakcjonującą rozmowę, ponieważ Charlie był w pokoju obok. Niestety nie było szans na więcej... długodystansowego seksu, ponieważ bracia kręcili się w pobliżu przez cały niedzielny poranek. Jedyne, co mi się udało, to szybkie – i samotne – robótki ręczne pod prysznicem, a potem krótki telefon do Belli, by powiedzieć jej „dzień dobry” nim wszyscy spotkaliśmy się na drugim śniadaniu*.
W piątek przymus obecności w San Francisco (i to bez Belli) sprawił, że gotowałem się ze złości. Ale teraz panowała cisza. Straszliwie tęskniłem za moją kochaną; zrozumiałem, że już nigdy nie będę szczęśliwy z rodziną, jeśli zabraknie przy mnie mojej dziewczyny. Potwór był zajebiście ponury; na zmianę wydymał usta i zawodził.
Mogłem ponownie porozmawiać z Bellą na lotnisku, ale już nie po powrocie do domu, bo byłoby zbyt późno, by się z nią zobaczyć czy choćby zadzwonić. Powiedziałem, że przyjadę po nią w drodze do szkoły w poniedziałek rano. Niecierpliwiła się chyba tak samo jak ja.
Kiedy wstałem rano, potwór już był gotów do wyjścia. Do Belli zajechałem tak wcześnie, że zobaczyłem wciąż stojący na podjeździe samochód policyjny. Musiałem zrobić objazd, by zabić czas. Kiedy zahamowałem za zakrętem i zobaczyłem, że radiowóz odjechał, w trymiga zająłem podjazd. Potwór wyskoczył jeszcze przede mną i wyparzył w stronę wejścia, zjawiając się tam w momencie, w którym Bella otworzyła drzwi, po czym zmiażdżył jej łydkę w uścisku.
Mój własny uścisk był niemal równie gorączkowy. Przycisnąłem Bellę do swego ciała i trzymałem jej głowę pod brodą. Żadne z nas nie przemówiło. Westchnąłem głęboko i nagle w całym moim świecie zapanował ład.
Rozluźniłem ramiona, by odchylić głowę Belli i ją pocałować. A kiedy jej język dotknął mojego, było po mnie. Zanim pomyślałem, co robię, uniosłem ją i nie przerywając pocałunku udałem się w stronę kanapy. Leżąc na niej zapomniałem o wszystkim, poza pragnieniem, by móc jej dotykać. Właśnie sięgnąłem w dół i wyciągnąłem jej koszulkę z dżinsów, kiedy ręka mojej dziewczyny pchnęła mnie w pierś.
- Edwardzie, spóźnimy się – wydyszała.
Jej głos brnął przez opary żądzy w moim mózgu i wstrzymał panujący w nim ruch. Momentalnie ogarnęło mnie rozczarowanie, ale wtedy znów się odezwała.
- Może dokończymy to w czasie lunchu? - zasugerowała.
- Dobry pomysł. Bardzo bym tego chciał. - Spojrzałem na jej spodnie. - Może zanim pojedziemy, powinnaś się przebrać w spódnicę? Właściwie to mi się bardzo, bardzo podobasz w spódniczkach, mogłabyś zrobić z tego zwyczaj – dodałem namiętnie.
- Dobrze, zrobię. Ale najpierw musisz wstać – zaśmiała się.
W czasie jazdy do szkoły natychmiast wykorzystałem zwiększony dostęp do swojej dziewczyny, przesuwając palcami w górę i w dół jej jedwabistego uda. Rzecz jasna tylko przysparzałem nam cierpienia. Musiałem zwolnić krok w szkole, by dziobak... pozostał w stanie spoczynku. Pocałowałem Bellę na pożegnanie przy drzwiach do klasy i powiedziałem, że zobaczymy się w porze lunchu; mój głos ociekał aluzją. Uśmiech, który mi zaserwowała w odpowiedzi, był tak seksowny, że serce mi się szarpnęło. A może to było coś nieco niżej...
Pognałem do klasy mojej kochanej, jak tylko dzwonek obwieścił długą przerwę. James najwyraźniej ją zagadywał, ale kiedy dziewczyna zerknęła na mnie, oczy jej rozbłysły. Przerwała mu w połowie zdania, mówiąc: „Zobaczymy się później”, cudownie się do mnie uśmiechnęła i podeszła do drzwi. Tym razem nie mogłem się powstrzymać, by nie zerknąć na wroga – piorunował mnie wzrokiem. Wydaje mi się, że gdy wyszliśmy, słyszałem, jak potwór śpiewał: „na na na na na” w jak najbardziej dzieciuchowaty sposób.
Kiedy wychodziliśmy z budynku, poczułem się zobowiązany, by ostrzec Bellę.
- Ten facet wygląda mi na psychola.
- Czemu tak sądzisz?
- Wnioskuję z jego wyglądu. Patrzy na ciebie... jakbyś była jego własnością.
Bella zdawała się to rozważać, ale nie wyglądała na przekonaną. Wywaliłem Jamesa z głowy, czekając na nasz „lunch”. Co jak co, ale okazji, by być z moją dziewczyną sam na sam, to on nie będzie miał.
Jechaliśmy do naszego sekretnego miejsca; nie mogłem uwolnić się od wspomnień, jak to kiedyś przyjeżdżałem tu sam, za towarzystwo mając tylko swoje marzenia i... dłoń. A teraz wiele z tych fantazji się spełniło. Spojrzałem na Bellę i na twarzy rozlał mi się mimowolny uśmiech.
- Co? - zapytała na ten widok.
- Jestem po prostu szczęśliwy, że jesteś tu ze mną – odparłem, zatrzymując Volvo. - Nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłem.
Kiedy otworzyłem przed nią drzwi, by wpuścić ją na tylne siedzenie, szepnęła:
- Pokaż mi.
No dobra, łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Po raz kolejny przekląłem swój wybór auta. Najszybciej jak się da sprzedam go i kupię wielkiego SUV-a; albo lepiej – vana z wielką paką. Pieprzyć ekonomię! Nie mogłem wymyślić żadnej pozycji, przy której byłoby jej wygodnie podczas... oralnej rozkoszy. Niemniej z determinacją i paroma akrobatycznymi popisami, że nie wspomnę o manipulowaniu przy siedzeniach i przeszkodzie w postaci ciuchów, dałem radę dotrzeć do celu. Aczkolwiek Bella nie miała takich problemów przy rewanżu, czemu, jak z radością donoszę, oddała się z wprawą i entuzjazmem.
Po wszystkim trzymałem ją na kolanach. Oparła głowę o moją pierś. Byłem zadowolony i całkowicie usatysfakcjonowany. W końcu odsunęła się i spojrzała mi w twarz.
- Powiesz mi, co kupiłeś w San Francisco?
- Cóż... tak.. chyba muszę, jeśli mam to wykorzystać.
Uniosła brwi w niemym pytaniu.
- Kupiłem nowy smoking – przyznałem, rumieniąc się lekko.
Bella roześmiała się.
- Naprawdę? Zamierzasz się żenić? - podpuszczała mnie.
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej. Gdyby tylko wiedziała.
- Niezupełnie. Mój poprzedni smoking był już przestarzały no i... potrzebowałem nowego.
- To stary smoking też masz? - zapytała zadziwiona.
- Tak, cóż, w przeszłości, kiedy mieszkaliśmy gdzie indziej, regularnie pojawialiśmy się na spotkaniach z Carlislem. Wiesz, bale charytatywne i takie tam. Trzeba się było na nie odpowiednio ubrać – wyjaśniłem.
- I zamierzasz wziąć udział w... czym? Ballu na rzecz Forks? - zachichotała.
- Skoro już o tym wspomniałaś, mam nadzieję pójść na bal maturalny ze swoją dziewczyną, o ile zechce.
Wyglądała na autentycznie zdziwioną.
- Edward! Wiesz, co myślę o szkolnych potańcówkach. Uderzyłeś się w tym San Francisco w głowę?
- Z moją głową wszystko w porządku. Obawiam się za to o moje serce. - Położyłem rękę we wspomnianym miejscu i usiłowałem wyglądać jak zbity cocker spaniel. Potwór zrobił minę nieszczęśliwego dziecka.
- Ach, ty... - Wyraz jej twarzy zauważalnie się ocieplił. - A właściwie po co chcesz iść na ten bal?
Skubnąłem jej małżowinę uszną, robiąc wszystko, by dziewczyna nieco zmiękła.
- Bo chcę cię zobaczyć w ślicznej sukience i z upiętymi włosami. Chcę cię trzymać w ramionach i tańczyć z tobą przez całą noc – wyszeptałem między delikatnymi pocałunkami na jej szyi.
- Robisz to specjalnie – powiedziała, mimowolnie drżąc od pieszczot.
- Oczywiście. I będę schodził tak nisko, jak to tylko konieczne, by pokonać twoje uczucia względem szkolnych potańcówek, jeśli to tylko sprawi, że powiesz „tak”. - Ustami zawędrowałem niżej i trąciłem jej piersi nosem.
- Nie mam w co się ubrać – wyjęczała w odpowiedzi.
- Twoja matka chrzestna wróżka zajęła się tym. - Moje palce zaczęły przesuwać się wzdłuż jej nogi i delikatnie pieściły krągłości. - Więc nie masz wymówek. Pójdziesz ze mną? Proszę.
- Oszukujesz – sapnęła. - Teraz jestem gotowa zgodzić się na wszystko i dobrze o tym wiesz.
- A więc postanowione. A my musimy już wracać.
- Poczekaj! Jeśli zgodzę się na ten bal, to chcę zażądać czegoś w zamian.
- W porządku – odparłem z zainteresowaniem.
- Chcę spędzić gdzieś z tobą noc, tylko we dwoje. Całą noc.
- Mówiąc „tylko we dwoje”, rozumiem, że moja sypialnia odpada?
- Właśnie. Gdzieś, gdzie naprawdę możemy być sami – podkreśliła.
- Nie powinno być problemu z wynajęciem pokoju w hotelu, jeśli to ci chodzi po głowie. Zdecydowanie nie mam nic przeciwko byciu z tobą sam na sam – prowokowałem ją. - Ale czy dasz radę... wyjść na całą noc?
- Znasz Charliego – zaśmiała się. - Nie będzie kłopotu z nawet najmniej prawdopodobną bajeczką.
- No to mamy umowę. - W żadnym wypadku nie zamierzałem protestować przeciwko całej nocy tylko z Bellą, aczkolwiek w czasie jazdy powrotnej zastanawiałem się, dlaczego uważała, że potrzebujemy większej prywatności niż ta, którą mogła zapewnić nam moja sypialnia.
Spóźniliśmy się na biologię, ale czułem nieziemską satysfakcję, kiedy wchodziliśmy razem do klasy z wyrazem spełnienia na twarzach. Zauważyłem wyjątkowo kwaśną minę u Newtona i widok ten sprawiał mi autentyczną radość. Banner mógł się na nas wydzierać przez cały pieprzony dzień i noc i w ogóle by mnie to nie obeszło. I tak niczego podobnego by nie zrobił – za bardzo go peszyłem.
W podobną rutynę wpadaliśmy z Jamesem. Wkurzał mnie na tylu płaszczyznach, że nawet nie dałbym rady ich zliczyć. Po pierwsze wznowiły się regularne wizyty w bibliotece. James kontynuował dotykanie Belli tak często, jak to tylko możliwe. Jednakże zauważyłem, że coraz częściej sprawdzał w takich chwilach moją reakcję. Zacząłem się zastanawiać, czy w tym wszystkim na pewno chodzi o moją dziewczynę, ale przekonanie, że mogłoby chodzić o mnie, zakrawało na egocentryzm.
Po drugie zabiegał o jej towarzystwo z jeszcze większą energią. Kiedy Bella powiedziała, że dalszy wysiłek w niektóre dni wydawał się zbędny, James zaczynał ją namawiać. I oczywiście im więcej moja dziewczyna spędzała czasu z tym facetem, tym mniej mieliśmy go dla siebie. W środku tygodnia starałem się poruszyć tę kwestię, kiedy podrzucałem ją do domu.
- Przyjdziesz do Alice w ten weekend na piżama party? - zażartowałem.
- Z chęcią. W którą noc?
- Podejrzewam, że tym razem nie uda się załatwić dwóch pod rząd? - Chciwość brała nade mną górę.
- Alice najwyraźniej radzi sobie z Charlie'em. Przyprowadź ją jutro na odrabianie lekcji po szkole. Zobaczymy, czy jej magia zadziała. Miałeś coś szczególnego na myśli?
- Hmm. - Trąciłem ją nosem w szyję. - Przyjemny, cichy weekend w domu mi odpowiada.
Przeszedł ją lekki dreszcz, a potem usłyszałem radosne westchnienie.
- Brzmi cudownie.
- Tym razem upewnimy się, że odrobiłaś zadania domowe. A jeśli potrzebujesz pomocy w obowiązkach, to też mi powiedz. Nie chcę, byś się musiała później spinać, bo chcesz spędzić ze mną czas – upomniałem ją.
Pomogłem wysiąść Belli z samochodu i pocałowałem ją na pożegnanie. Potem pojechałem do domu, by uprawiać wyimaginowany seks przez telefon... yyy... fantazjować o tym, że uprawiam z nią wyimaginowany seks przez telefon. Znaczy się pomyśleć trochę o tym, że naprawdę uprawiam z nią seks przez telefon. Wszystko jedno!
Następnego dnia Alice nie miała żadnego problemu w przekonaniu Charliego, że eksperymenty z fryzurami i makijażem na bal, a także przymierzanie sukni będzie wymagało obecności jego córki w naszym domu przez cały weekend. Ponieważ komendant nie miał o tych sprawach bladego pojęcia, był kompletnie bezbronny wobec mojej siostry. W duchu wyszczerzyłem się jak kretyn, wiedząc, że następnej nocy razem z Bellą będziemy odtwarzać to, co mówiliśmy przez telefon. Naturalnie czułem się zobligowany, by „przećwiczyć” konieczne ruchy w głowie w trakcie jazdy do domu – tak jak sportowiec wyobraża sobie fantastyczny występ, zanim zaczną się prawdziwe zawody.
W rezultacie, kiedy w piątek po południu znaleźliśmy się u mnie w domu, byłem niecierpliwy i niespokojny. Mówiąc wprost chciałem od razu przejść do konkretów, ale nie chciałem niczego przyspieszać, a potem wychodzić z łóżka, jak już się tam znajdziemy. W każdym razie Bella i Alice zniknęły w pokoju mojej siostry zaraz po tym, jak przybyliśmy do domu, więc wszelkie możliwości wymsknęły mi się z rąk.
Wobec tego usiłowałem jakoś zabić czas. Skoro moje ulubione samotne... hobby zostało ograniczone, bezskutecznie usiłowałem czytać książkę, a następnie daremnie starałem się odwrócić swoją uwagę muzyką. Tak bardzo nie miałem nic do roboty, że w końcu poszedłem do kuchni, by pomóc Esme przygotować obiad, mając nadzieję, że dzięki temu jakoś wszystko przyspieszę. Kiedy skończyły mi się pomysły, zapukałem do drzwi Alice. Potwór stał obok mnie ze skrzyżowanymi ramionami, niecierpliwie tupiąc nogą.
Otworzyła gwałtownie drzwi i nie wydawała się zdziwiona na mój widok.
- Odejdź, Edwardzie. Jesteśmy zajęte dopasowywaniem kiecki.
- Jak długo jeszcze? - jęknąłem. - Muszę się zobaczyć z Bellą przed obiadem.
- Daj mi dziesięć minut i ją do ciebie przyślę.
Poszedłem do pokoju i krążyłem po nim bez celu. Zgodnie z obietnicą kilka minut później usłyszałem pukanie do drzwi, a potem głowa Belli ostrożnie zajrzała do środka.
- Wejdź, proszę – zachęciłem ją.
- Mam zamknąć drzwi, żebyś mógł się do mnie dobrać? - kusiła.
- Chciałbym. Obawiam się jednak, że to musi poczekać – westchnąłem.
- To czego chciałeś?
- Zmęczyło mnie trzymanie się od ciebie z daleka – powiedziałem po prostu. Otoczyłem ją ramionami i gorąco pocałowałem. Ustami zjechałem w dół po jej szyi.
- Podoba ci się sukienka? - wyszeptałem w jej skórę.
- Jest wspaniała. To najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu miałam. - Zadrżała w odpowiedzi na moje pocałunki. Uśmiechnąłem się z ustami przy jej skórze.
- To dobrze, cieszę się. Alice wypełniła instrukcje co do joty. - Uszczypnąłem zębami jej ramię.
- Powiedziałeś jej, co ma kupić? - Była najwyraźniej zdziwiona, ale także rozproszona przez to, co robiłem; przechyliła głowę w drugą stronę, bym miał lepszy dostęp.
- Serio tak zrobiłem, a przynajmniej przekazałem jej ogólne kryteria. I nie mogę się doczekać, by cię w tym zobaczyć – dodałem, a moje ręce poczynały sobie coraz śmielej.
Nagle Esme zawołała nas na obiad. Ale cieszyłem się, że nam przerwała; wiedziałem, że posuwam się kolejny krok naprzód do wielkiego gola wieczorem. Mieliśmy czas na jeden pocałunek, nim zeszliśmy na dół, by zjeść posiłek. Wrócę na górę na deser. Potwór oblizał usta.
Chciałem zniknąć z Bellą zaraz po obiedzie, ale kochana stwierdziła, że powinniśmy pokazać się w towarzystwie mojego rodzeństwa. Ponownie zebraliśmy się w salonie, gdzie reszta kłóciła się, czy pograć na konsoli, czy też obejrzeć film. Nie interesowała nas żadna z tych opcji. Usiadłem z dziewczyną na kanapie i wznowiłem wysiłki, by przekonać ją do udania się do mojego pokoju. Potwór, jak zawsze prymitywny jeśli chodzi o symbolizm, zrobił dwoma palcami „V” i wystawił przez środek język.
Podczas gdy tuliłem twarz do szyi mojej dziewczyny, reszta towarzystwa najwyraźniej wybrała film do oglądania. Światła zgasły, zaś moje zapędy wypuściły się na łączkę – ręka błądziła pod bluzką Belli delikatnie pieszcząc jej brzuszek. Z gardła dziewczyny wydobyły się cichutkie dźwięki zanim zdecydowała się na rewanż.
Najpierw rozejrzała się, by mieć pewność, że nikt na nas nie patrzy, a potem położyła dłoń powyżej mojego kolana. Zaczęła przesuwać ją wyżej centymetr za centymetrem, zatrzymując się od czasu do czasu by pogłaskać moją nogę. I teraz to ja próbowałem stłumić pojękiwanie pełne męki. Znów przypiliło mnie pożądanie, z którym walczyłem cały dzień. Jej następnym krokiem było bliskie spotkanie z moim desperacko pragnącym wolności, uwięzionym w ciasnocie dżinsów bandytą. Zatem chwyciłem ją za rękę i praktycznie wywlokłem z pokoju.
- Przyjemnego wieczoru – zawołał za nami Emmett. W jego głosie słychać było lubieżny podtekst.
Dupek! odpowiedział potwór.
Kiedy dotarliśmy do pokoju i zamknąłem drzwi, Bella wybuchnęła śmiechem.
- Spieszno ci dzisiaj. - Zdecydowanie nie było jej z tego powodu smutno.
- Wiesz, robiłem się... nerwowy przez tę rozłąkę.
Znów się roześmiała.
- Tak, czułam dokładnie to samo – nerwy – zakpiła.
Bella niemal wskoczyła mi w ramiona, oplatając mnie nogami. Rękoma zawędrowałem do jej seksownego tyłeczka, by dziewczynę podeprzeć, i radowałem się pozycją, którą dzięki temu wymusiłem. Biodra instynktownie wypchnąłem w górę, by przycisnąć maszt do jej gniazdka, podczas gdy język wpakowałem w usta mojej ukochanej. Potwór zajął się ścieleniem barłogu.
Kluczyłem drogą do łóżka i właściwie przewróciłem się na Bellę. Męcząca mnie przez ostatni tydzień żądza, by zamienić nasze seks telefony w rzeczywistość, przyspieszała moje ruchy. Językiem syciłem się jej ustami, podczas gdy powstrzymałem się – ledwo – od zdarcia z niej ubrania. Po frustrujących chwilach, kiedy to niezdarnymi, nerwowymi ruchami odpinałem guziki, rozchyliłem jej bluzkę, odsunąłem miseczkę stanika i przyssałem się do jej sutka niczym umierający z głodu człowiek, szukający pożywienia.
Bardzo mi ulżyło dzięki tej małej bliskości – tak bardzo, że moje szalone ruchy się urwały, którymi starałem się zwiększyć ulgę i spełnienie, jakie nieoczekiwanie sprawił ten najbardziej pierwotny kontakt. Zwolniłem tempo do wykalkulowanej granicy, przy której zadam jej największą rozkoszną torturę. Ugniatałem jej pierś dłonią, by potem dokładnie ssać i oblizywać sterczący sutek, otaczając go językiem, aż w końcu Bella delikatnie jęknęła z rozkoszy. Wtedy uniosłem głowę, by spojrzeć w jej śliczną buzię i wstrzymałem oddech na widok żądzy odbijającej się w rysach jej twarzy – powieki miała ciężkie od pożądania, oddech przyspieszył. Boże, jak ja kocham tę kobietę...
I tak nasza fantazja, którą w ostatni weekend odegraliśmy przez telefon, stała się boskim spełnieniem. Po raz kolejny odkryłem, że moja wyobraźnia tak bardzo nie oddaje rzeczywistości, że staje się wręcz śmieszna. Stopniowo zdjąłem z nas ubrania, zbłąkanymi pocałunkami obdarzając jej ciało, radując się jego powolną odsłoną. Bez woli na mej twarzy odmalowały się wyrazy zachwytu i uwielbienia dla piękna Belli – wyglądała tak rozkosznie, że nie mogłem się pohamować. Kiedy tak leżała na mnie, powróciłem do czczenia jej piersi z zapałem fanatyka. Ustawiłem dziewczynę nad swoją twarzą, tak, bym miał dostęp do jej ciepłych zakamarków, dłońmi bezwiednie wędrowałem po ciele mojej kochanej, a me oczy sycił widok stojącego nade mną ciała. Zdecydowanie zakochałem się w tej pozycji, dzięki której mogłem z łatwością dawać rozkosz ukochanej, a zarazem pieścić obnażony brzuszek i piersi oraz dosięgać do ponętnych krągłości z tyłu. A gdy jej ruchy stały się bardziej gorączkowe, rozchyliłem szerzej jej nogi i przytrzymałem jej uda dłońmi, czyniąc ją drżącą i bezbronną wobec moich ust.
Nawet kiedy poczułem, jak zamiera, a spomiędzy jej warg gwałtownie dobywa się krzyk, nie mogłem przestać. Bella po prostu się wiła, najwyraźniej desperacko usiłując uciec od tych doznań. Bezlitośnie nie ustawałem w wysiłkach, prowadził mnie instynkt, aż znów zesztywniała i gwałtownie zadrżała. W jednej chwili przeszyła mnie żądza, by ją związać i zrobić z nią, co mi się żywnie podoba, pokonany wizją bezbronnej, niezdolnej mnie powstrzymać Belli, którą zmuszałem, by mnie błagała i dopominała się o zakończenie męki. Zabawne, jak jedna fantazja tak prosto prowadzi do następnej. Obiecałem sobie, że taki dzień nadejdzie. I nadejdzie. I nadejdzie.
- Edwardzie, proszę – wyjęczała. - Doprowadzisz mnie do śmierci.
Uwolniłem ją, a ona osunęła się wzdłuż mego ciała i opadła mi na pierś. Nowa pozycja przeniosła niesamowitą wilgoć jej gniazdka, które spoczęło na spragnionym smoku. Nadeszła moja kolej, by podskoczyć. Ale w środku pławiłem się w blasku orgazmicznej chwały. Policzmy – dwa następne orgazmy. Czym to mnie czyni? Pieprzonym Doktorkiem ds. Boskiego Seksu?
Potwór zaczął krążyć po pokoju dumnym krokiem, z wciśniętymi w tyłek piórami pawia.
Ale, rzecz jasna, tylko jedna scena z naszej fantazji została spełniona. Po kilku chwilach na odpoczynek Bella zaczęła ocierać się o sztywnego kapiszona; zajęczałem z pragnienia. Brutalnie stłumiłem w sobie nagłą i silną chęć, by znaleźć się teraz na górze i wejść w moją dziewczynę, zapewniając sam siebie, że obecny stan... rzeczy jest idealnie cudowny. Potęga i prędkość tego nieprzewidzianego pożądania zapierała dech w piersiach.
Tak więc byłem zadowolony, kiedy Bella ocknęła się, unosząc głowę, by się do mnie uśmiechnąć i powiedzieć: „Teraz twoja kolej.”
Pomogłem jej się obrócić i wstrzymałem oddech z rozkoszy, kiedy jej usta dotarły do celu. Jedna sprawa od razu stała się oczywista. Podczas gdy ta pozycja wyglądała idealnie w mojej wyobraźni, w rzeczywistości nie byliśmy rozmiarowo dopasowani, bym mógł zobaczyć więcej, niż... fascynujący widok... wnętrza Belli. Podejrzewam, że mógłbym przyciągnąć ją za... nogi do swojej twarzy, ale w tej chwili byłem ciut samolubny i nie chciałem przeszkadzać mojej dziewczynie w osiągnięciu celu – zwłaszcza, że wydawała się być całkowicie... oddana sprawie doprowadzenia mnie do takiego stanu błogości, do jakiego ja... ugh... ożesz... doprowadziłem ją.
Tak więc pozwoliłem jej... jaciępierdolę... niesamowite... robić, co chciała, bez... przerywania nawet na chwilę. Radowałem się doznaniami... oBożetak... aaaaaghhh... bardziej, niż bym prawdopodobnie był w stanie... yyy... ująć słowami. W końcu byłem tak... zaangażowany w realizację naszej wstępnej... gry, że ciasno objąłem ramionami jej biodra i przewróciłem nas na bok, tak, bym mógł zagłębić twarz między jej nogami. Uda Belli zacisnęły się wokół mojej głowy – tak przy okazji – kolejna zajebista podnieta – i powróciła do swej... misji z entuzjazmem.
Po kilku minutach... ucztowania, jej uda ścisnęły się mocniej i najwyraźniej znów była blisko szczytu. Sama myśl o niej dochodzącej przy moich wargach, z jej ustami obejmującymi gałgana była... inspirująca ponad wszelkie wyobrażenie. Gdy czułem jej nogi zaciśnięte wokół mej głowy niczym imadło, biodra zaczęły bezwolnie się poruszać i w ciągu sekund wstrząsnął nami orgazm, przy akompaniamencie zwierzęcych odgłosów spowodowanych bezgraniczną rozkoszą. Przewróciłem się na plecy i desperacko usiłowałem złapać oddech, podczas gdy Bella opadła obok i robiła to samo.
Potworowi, któremu na twarzy zakwitł wyraz szczęścia, wyrosły anielskie skrzydła i uniosły go prosto w niebiosa.
Bella nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu, więc przyciągnąłem ją i otoczyłem ramionami, a także troskliwie przykryłem kocami.
- Edwardzie? - mruknęła sennie.
- Tak, kochanie? - W moim głosie także było słychać wyczerpanie.
- To były trzy razy – westchnęła, przytulając się do mnie. - Nie zaczynajmy dziś czwartego.
Zachichotałem łagodnie. Pieprzony Kapitan ds. Boskiego Seksu?
C.D.N.
* konkretnie „brunch”, ale nie ma polskiego odpowiednika. Jest to posiłek (niedawno wymyślona rzecz), który zjada się między śniadaniem a lunchem, stąd połączenie dwóch słów „breakfast” i „lunch”; „brunch” jeszcze nie wszedł na stałe do naszego słownika, a zresztą nie lubię zaśmiecania języka zapożyczeniami (bo i tak jest zaśmiecony), więc użyłam sobie „drugiego śniadania”, choć anglojęzyczni mają i na to określenie – po prostu „second breakfast” |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 11:15, 03 Kwi 2010 |
|
Ha, skusili się - mądrzy ludzie. Zaprawdę. W zasadzie trudno jest komentować ten tekst jakoś wybitnie obszernie. On ją kocha, ona jego też, uprawiają seks, eksperymentują, nie specjalnie przejmując rodzicami ani wątpliwą konkurencją. Wielką siłą tego tekstu jest Potwór. Sądzę, że bez niego MD nie byłoby aż tak ciekawe. W zasadzie, bez obrazy dla pracy tłumaczki, seks wolę uprawiać, niż o nim czytać.
Głupio mi zostawiać taki kompletny kwitek z pralni, ale nie wiem, o czym jeszcze mogłabym napisać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olga.bad.hero
Wilkołak
Dołączył: 30 Sty 2010
Posty: 162 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe klimaty xdd
|
Wysłany:
Nie 18:21, 04 Kwi 2010 |
|
Całkowicie zgadzam się z AngelsDream .
Autor tego opowiadania miał niesamowitą wyobraźnię.
Podziwiam go za to, bo jak zaczęłam czytać wydawało mi się, że w tym związku chodzi tylko o pragnienie, a to jest miłość <3 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Verderben
Wilkołak
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 22:30, 04 Kwi 2010 |
|
Zacznijmy od tego, co mi się nie podobało.
Jestem całkowicie zniesmaczona określeniami takimi jak "dziobak", "kapiszon" czy inne takie odnoszące się do tego samego organu płciowego. Co prawda Edward stał się owładniętym hormonami nastolatkiem, jednak używanie takich słów sprawia, że mam wrażenie, iż jego mózg przypomina naprawdę papkę. Wolałabym już, aby co chwile powtarzały się jakieś kut*sy, fiuty, penisy niż jakieś smoki. No i używanie tych... ostrzejszych określeń jest normą, ponieważ w mnóstwach fanficków się ich używa, no i wykorzystanie ich w tym nie byłoby niczym szczególnym. Ale dodałoby męskości Edwardowi i "dziobaki" przestałby wywoływać rewelacje w moim jakże delikatnym - dzisiaj - żołądku.
Jednak to taka moja uwaga, moje odczucia. Jeśli większości czytelników - a trudno się czegoś dowiedzieć, gdy taka mała garstka komentuje- odpowiada obecny stan, to ja raczej nie mam nic do gadania. ^^
Mam niezłe polewy z Edwarda. Gdy Bella jest w domu, ale nie w jego pokoju, to niezłe ADHD mu się włącza. Kiedy sobie tak go wyobrażałam, to widok był komiczny, że prawie parskałam herbatą. Srsly.
Pieprzony Kapitan ds. Boskiego Seksu
Nie ma co. On naprawdę jest zaje...bardzo skromny. xD
Pozdrawiam i mokrego dyngusa życzę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Nie 22:52, 04 Kwi 2010 |
|
Gdy po angielsku co drugie słowo to "fiut", to jest zabawne. Ale po polsku wulgarne i niesmaczne. Przykro mi, to tekst komediowy, a Edward jest tu tak przerysowany, że nie muszę mu dodawać jeszcze męskości. A to, że jest coś używane w większości fanfików, jeszcze nie znaczy, że ma tak być w każdym i że to jest dobre. Zresztą chłopcy nie zawsze używają tylko "ku***ów", wierz mi lub nie, ale jak czasem w autobusie słyszę ich określenia (bo niby skąd wzięłam "kapiszona", "gałgana" czy "joystick"?), to się robi zabawnie. :)
Dlatego razi ciebie lub nie, ale tak zostanie. I z tego co się zorientowałam po komentarzach do poprzednich rozdziałów - większości się podoba.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze,
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Verderben
Wilkołak
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 0:10, 05 Kwi 2010 |
|
Cóż, przyznaje, że niektóre określenia chłopców są po prostu... wbijają w fotel. Wystarczy, że posłucham kolegów z ławki za mną, to tylko dopisuje sobie kolejne nazwy Johnnów, pytongów, Ryśków, pyt do mojej mentalnej listy. ^^
Nie twierdze, że jeśli coś jest używane w dużej części fanficków musi być dobre. Ale po prostu większość ludzi się do tego przyzwyczaja i często robi im się bez znaczenia, jakiego określenia użyjesz.
Ale mam tylko jedną prośbę. Proszę bez "gałgana", bo to określenia kojarzy mi się z moja babcią, a to w połączeniu z tym ff nie jest dobre. xD
Po prostu, gdy czytam i występuje "gałgan", to nagle taka twarz mojej babci przed oczami mi się przewija i tak przez cały rozdział. I wtedy nie wiem czy mam się z tego śmiać czy płakać. O.o
Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia przy dalszym tłumaczeniu i... w poszukiwaniu nowych określeń na Rysia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
cullens_fan
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 1654 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 14:10, 06 Kwi 2010 |
|
Kolejny świetny fan fic, który dopiero odkryłam. Z racji swojego nie-nastoletniego wieku, osobiście wolę opowiadania, w których bohaterowie mają powyżej 20-stu lat, ale ten fan fic czytało mi się bardzo dobrze. Pomysł na parodię Midnight sun jest bombowy. Bohaterowie z miejsca dają się lubić. A fantazje Edwarda są niesamowite. Przyznaję, że dużo dają przemyślenia Edwarda oraz te wstawki o potworze. Duża doza humoru dzięki temu.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Czw 10:44, 08 Kwi 2010 |
|
kirke tańczy kankana
uwielbiam ten ff - uwielbiam ten humor... zaczynam powoli jak Edward wegetować do następnego spotkania z Bellą/tym ffem :)
jestem przeszczęśliwa mogąc opluwać monitor - przynajmniej ścieram przy okazji kurz... ^^
kirke macha pomponami i skanduje
kocham tego Potwora - chrzanić Edwarda... ja chcę ten wytwór wyobraźni
Cytat: |
Potwór zajął się ścieleniem barłogu. |
jest taki przezorny :)
Cytat: |
Potwór zaczął krążyć po pokoju dumnym krokiem, z wciśniętymi w tyłek piórami pawia. |
jest bardzo modny...
Cytat: |
Potworowi, któremu na twarzy zakwitł wyraz szczęścia, wyrosły anielskie skrzydła i uniosły go prosto w niebiosa. |
jest cudowny i taki bajkowy - czy można chcieć innego faceta? ;>
kirke tańczy taniec brzucha
a mnie się jak najbardziej podobają określenia - thin - dziękuję za radochę nareszcie człowiek może się z czegoś porządnie pośmiać :)
kirke próbuje zrobić szpagat, ale na to bym nie liczyła
spróbuje się odnieść do kilku wypowiedzi wcześniej :)
Dzwoneczek napisał: |
Ładny czy brzydki, każdy facet myśli fiutem. Tak są skonstruowani. I faktycznie, można tylko żyć w iluzji, że jest inaczej. |
potwierdzam, a ponieważ wychowałam się w męskim środowisku można mi wierzyć :) poza tym - dlaczego komuś to przeszkadza? przynajmniej wiem o co im chodzi - gorzej z kobietami, bo nie odpowiedzą i wniosków sama też nie wyciągniesz
posunę sie nawet dalej, twierdząc, że nie chciałabym spotkać mężczyzny, który o seksie nie myśli - nie wiem jak miałabym z nim rozmawiać (co nie znaczy bynajmniej, że moje rozmowy mają taką tematykę)
Verderben napisał: |
Ale mam tylko jedną prośbę. Proszę bez "gałgana", bo to określenia kojarzy mi się z moja babcią, a to w połączeniu z tym ff nie jest dobre. xD
Po prostu, gdy czytam i występuje "gałgan", to nagle taka twarz mojej babci przed oczami mi się przewija i tak przez cały rozdział. |
fuuu... dzięki teraz też mi się wszystko zacznie kojarzyć z babcią
hm, kirke robi sobie freeza, bo ze szpagatu nici i naciągnięty mięsień
dziękuję za rozdział :)
Potworze - wróć do mnie
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Czw 10:44, 08 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|