|
Poll :: Co sądzicie na temat włączenia jakiegoś bohatera z The Vampire Diaires do tego opowiadania? |
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł |
|
27% |
[ 40 ] |
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł |
|
27% |
[ 40 ] |
Jestem za. Lubię Zmierzch i TVD więc może wyjśc z tego coś ciekawego. |
|
15% |
[ 23 ] |
Wszystko zależy od pomysłu. Może byc zarówno dobrze jak i źle. Nie szkodzi spróbowac ;) |
|
29% |
[ 43 ] |
|
Wszystkich Głosów : 146 |
|
Autor |
Wiadomość |
bugsbany
Wilkołak
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 6:29, 06 Lis 2010 |
|
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie tak sobie to wyobrażałam.....jacy przyjaciele? W moim małym rozumku była wizja poważnej rozmowy, że nie żałują tego co się stało i że się kochają i ich rozstanie było błędem. A tu Bella sobie przychodzi, robi zdjęcie Edkowi i tyle? Moje słabe serducho.....a poza tym jeszcze dobrze nie zabrałam się za czytanie a tu już koniec chapika. Trzymam Cię za słowo, że następny będzie o wiele dłuższy i z dreszczykiem:) Czekam na kolejny rozdział z utęsknieniem, buziaki |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 14:31, 06 Lis 2010 |
|
Ok, czytam od poczatku ale jeszcze śladu po sobie nie zostawiłam. Podoba mi się. Twoje opowiadanie ma w sobie fajną lekkość. Ta lekkość to mieszanka twojego niezłego stylu i tematyki opowiadania. Jest odprężąjące, sympatyczne, takie na jesienne popoludnie choć akcja dzieje się w okolicy świąt ;-)
Rita masz u mnie też innego plusa, jako autorka. Wiem, że komentarze pomagają, nakręcają wena, pozawalają poznac opinię czytelników. A ty zwróciłaś uwagę na to ile miałaś wyświetleń, nie domagając się jednocześnie nachalnie o komantarze. Za to masz u mnie plusa i to ogromnego.
Przy okazji też spodziewałam się bardziej zawiłej rozmowy między naszymi bohaterami. Jakos zbyt gładko przeszli przez ten temat. W końcu oboje są z kimś związani, zdradzili te osoby i sami też jakoś tak się prawie wyluzowali. Mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek troszkę później. I proszę tak delikatnie o dłuższe rozdziały ;-) przy tym nawet sie nie rozczytałam a juz był koniec.
Weny i wracaj szybko z kolejną częścią |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bella_9393
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście
|
Wysłany:
Pon 18:28, 08 Lis 2010 |
|
dlaczego przyjaciele?! nie mógł Edward pierwszy powiedzieć, że chce zerwać z Tanya i być z nią!!?! jak zwykle Bella niby chce dobrze, a robi wszystko ŹLE!!! i tak przy okazji czemu aż taki krótki?! tak fajnie się czytało pomijając fakt zostania przyjaciółmi ;P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Nie 14:09, 14 Lis 2010 |
|
Komentarze:D Dziękuję bardzo za każdy z nich. Zdaję sobie sprawę, że pogodzenie się Belli i Edwarda może wydawać się odrobinę sztuczne i przedwczesne, ale to ma swój sens;) Wszystko wyjdzie w kolejnych rozdziałach. Pamiętajcie, że B i E byli wiele lat przyjaciółmi, więc znają się na wylot;)
Tymczasem kolejny rozdział- tym razem dwukrotnie dłuższy;) Wolę pisać krótsze, ale po waszych komentarzach staram się to zmienić;P
Beta: Sarabi
Rozdział VI:
Nazajutrz postanowiłam odwiedzić Jaspera. Był moim dobrym znajomym z czasów studiów. Na czwartym roku poślubił siostrę Edwarda, a po uzyskaniu dyplomu zamieszkali razem kilkanaście kilometrów od rodzinnego miasta. Byli przykładem idealnej, szczęśliwej pary.
Wyjechałam rano, żeby mieć czas odwiedzić jeszcze Edwarda. Postanowiłam, że pomogę mu w remoncie. W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają. Prawda? Przespaliśmy się, jednak to nie musi nic znaczyć. Jacob i Tanya nie muszą się o tym dowiedzieć. Nikt nie musi wiedzieć. Musiałam tylko pilnować, żeby to się nie powtórzyło. Bo prawda była taka, że skrzywdził mnie zrywając te kilka lat temu. Płakałam miesiącami, nie mogłam się pozbierać. Byłam w nowym miejscu, sama i na dodatek bez niego. Nie tak sobie wyobrażałam przyszłość. Sądziłam, że po studiach wyjedziemy razem. Jednak nigdy nie rozmawialiśmy o konkretnych planach, a kiedy w końcu mu je przedstawiałam… opuścił mnie. On został tutaj, a ja wyjechałam do Nowego Jorku. Przez te wszystkie lata Rose nasłuchała się tyle o nim, że pewnie ma go za strasznego drania. Jednak prawda była taka, że ja nadal coś do niego czułam. Wtedy w nocy, to nie był tylko alkohol. To uczucia, o których nikt nie powinien się dowiedzieć, a tym bardziej Edward. Mam wspaniałego chłopaka, przyjaciół i to w zupełności mi wystarczy.
Salon Jaspera był bardzo nowoczesny, a w środku na białych fotelach siedziały kobiety i śmiały się lub plotkowały pomiędzy sobą. Niektóre czekały na swoją kolej, przeglądając magazyny, a pośród nich plątali się fryzjerzy. Stanowisk było dziesięć i wszystkie były zajęte. Na ścianach wisiały czarno-białe fotografie miast. Miałam przeczucie, że wykonał je Edward. Nie, nie sprawdzę. Nigdzie nie widziałam właściciela, więc podeszłam do kobiety przy ladzie. Uśmiechnęła się do mnie automatycznie zza długiej fioletowej grzywki.
- Witam. Chciałam się ściąć u Jaspera.
- Czy jest pani umówiona? – zapytała, sięgając po kalendarz.
- Nie, ale jestem znajomą. Na pewno mnie przyjmie.
- Rozumiem… - powiedziała, przeglądając jakieś kartki. – Pan Whitlock jest teraz zajęty, ale pani Denali jest wolna. – I zanim zdążyłam zaprotestować zawołała ją. Podeszła do nas wysoka i niezwykle zgrabna blondynka o dziwnym odcieniu blond. Była bardzo ładna.
- Tak, super. Ale ja chcę Jaspera – stwierdziłam, tracąc powoli cierpliwość. Nigdy nie należałam do opanowanych osób. Fryzjerka spojrzała na mnie wściekła. Popatrzyłam na nią obojętnie i ponownie skupiłam się na kobiecie przede mną.
- Pan Whitlock nie ma teraz czasu, ale mamy innych znakomitych fryzjerów i…
- Nie, pani mnie nie słucha. Proszę zawołać właściciela - powiedziałam zła. Zanim zdążyła się odezwać usłyszałam za sobą jego głos.
- Bella, to ty? - Obróciłam się i uśmiechnęłam szeroko. Wpadliśmy w swoje ramiona i zaśmialiśmy się.
- Cześć przystojniaku. - Zachichotał, jednak po chwili spojrzał na mnie krytycznie.
- Dziewczyno, gdzieś ty się strzygła?!
- Oj nie marudź, tylko powiedz co możesz z nimi tym zrobić. - Uśmiechnął się szeroko i zwrócił do recepcjonistki.
- Jessico, przynieś proszę dodatkowy fotel dla Belli. Zajmę się nią teraz.
- Ależ oczywiście - odpowiedziała tym razem bez uśmiechu. Denali przyglądała mi się lekko zaskoczona i zdenerwowała się jeszcze bardziej, gdy Jasper kazał jej umyć mi włosy. Wtedy zorientowałam się, że nie jest dobrym pomysłem denerwowanie fryzjera. Chciałam mieć całe włosy. Kochałam swoje włosy. Faceci mają swoje samochody, a my kobiety włosy. Postanowiłam poprawić jakoś swój wizerunek. Zastanawiałam się, co by tu powiedzieć, kiedy zobaczyłam, że ma naprawdę ładną biżuterię na placu. Zaręczynowy?
- Och, ma pani śliczny pierścionek - powiedziałam słodko. Fryzjerka automatycznie uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Dziękuję, zaręczyłam się trzy miesiące temu.
- Gratulacje, narzeczony ma dobry gust. Rzadko kiedy faceci znają się na biżuterii - kontynuowałam podlizywanie się.
- Święta racja! Widziałam tyle tandetnych pierścionków, ale ten wydaje się taki... idealny. - To już lekka przesada. Jednak to, co o niej myślałam zostawiłam dla siebie. Uśmiechałam się i kontynuowałam rozmowę na temat błyskotek.
- Dziwna dziewczyna. - wyszeptałam do Jaspera, jak już usadził mnie w fotelu na drugim końcu salonu. Zaśmiał się i szepnął mi do ucha.
- Nie dziwię się, że jej nie polubiłaś.
- Też zauważyłeś, że jest próżna? - zainteresowałam się.
- Nie o to mi chodziło - powiedział lekkim tonem.
- No to, o co?
- To TY nie wiesz? - Wyglądał na mocno zdziwionego.
- Nie wiem, czego?
- Przedstawiam ci Tanye Denali, narzeczoną Edwarda Cullena – powiedział, szepcząc mi do ucha teatralnie.
- O cholera…
- No właśnie. - Chwycił nożyczki i z roztargnieniem zamachnął się nimi tuż przy mojej twarzy.
- Jasper, nie chcę stracić nosa. Skup się!
- Tak, tak… tylko, że masz tak beznadziejnie ścięte włosy. Aż żal na nie patrzeć.
- Wielkie dzięki - powiedziałam obrażona.
- To nie twoja wina, więc nie patrz tak na mnie. Pewnie z godzinę je modelujesz, co?
- Tak długo to nie, ale blisko – przyznałam.
- To teraz pozwól, że wujek Jasper zajmie się nimi tak, że same się będą układać.
- Z chęcią. - Uśmiechnęłam się i kiedy Jasper wymachiwał nożyczkami, spoglądałam na Tanyę. Wyglądała na sympatyczną. Właśnie stała i rozmawiała o czymś z Jessicą. Zaśmiała się i wtedy to zobaczyłam - miała piękny uśmiech. Mrużyła lekko oczy i odchylała do tyłu głowę. Była jedną z tych osób, które zarażają śmiechem otoczenie, czy tego chcesz, czy nie. Na pewno Edward robi to z nią godzinami. Miała na sobie obcisłe szare dżinsy i bluzkę z dużym dekoltem. Z szyi zwisał jej złoty łańcuszek z jakąś zawieszką. Miała brązowe oczy i to one wydawały się najbardziej przeciętne. Odetchnęłam, znajdując choć jedną rzecz, która nie była w niej doskonała.
- Nie patrz tak na nią, bo się w końcu zorientuje. - Jasper wyrwał mnie z transu. Uśmiechnęłam się blado do naszego odbicia w lustrze i stwierdziłam:
- Ona jest taka… idealna.
- Z wyglądu może tak, ale charakterek to ma niezły.
- Co masz na myśli? - zainteresowałam się.
- No wiesz… jest strasznie próżna. Sama to zauważyłaś zresztą. - Przytaknęłam głową, a on przytrzymał ją w jednym miejscu patrząc na mnie srogo. No tak, jestem u fryzjera. Jasper, jak każdy w jego zawodzie, lubił plotkować. - No i jest strasznie zazdrosna. Potrafi robić niezłe sceny przy byle okazji. Kiedyś Edward spotkał starą znajomą i umówili się na piwo. Poszła za nimi, a kiedy dziewczyna dotknęła jego ręki podeszła i zdzieliła go w twarz!
- No co ty?! Przy niej? - zdziwiłam się, chichocząc, kiedy wyobraziłam sobie blondynę w furii.
- A no przy niej. Nieźle się wtedy pokłócili.
- Jednak jej się oświadczył – powiedziałam, tracąc humor.
- Pewnie jestem nieobiektywny, ale nie rozumiem dlaczego. Jasne, jest dobrą fryzjerką, ale jako przyjaciel czy, co gorsza dziewczyna, wydaje mi się straszna.
- Dzięki- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Przy nim nie musiałam udawać szczęśliwej i zadowolonej.
- Nie ma za co. Poza tym muszę cię jakoś udobruchać, żebyś odwiedziła mnie i Alice. Wiesz, że będzie wściekła jak jej powiem, że byłaś w mieście i jej nie odwiedziłaś?
- Wiem… ale jestem później umówiona. Przeproś ją w moim imieniu i powiedz, że równie dobrze ona może odwiedzić mnie. Jestem całe święta w domu rodziców.
- Spoko, przekażę jej. No, gotowe. - Spojrzałam w lustro i przypomniałam sobie dlaczego Jasper był najlepszy. Włosy błyszczały, a loki, których zazwyczaj nie mogłam zmusić do ułożenia, teraz wdzięcznie okalały moją twarz. Cudotwórca.
Dwie godziny później, po krótkiej pogawędce z Jasperem, pukałam do sklepu Edwarda. Mieścił się przy głównej ulicy, tuż obok butiku z ubraniami i piekarni. Nie musiałam długo czekać, po chwili w progu pojawił się właściciel. Miał na sobie stare, poszarzałe dżinsy i koszulkę z logiem Harleya. W ręku trzymał pędzel, minę miał bardzo zawziętą i pewnie wyglądałby groźni, gdyby nie fakt, że cały był umorusany farbą. Nawet na nosie. Zaśmiałam się cicho.
- Co cię tak bawi? - zapytał poważnie.
- Ależ nic… widzę, że już zacząłeś. - Weszłam do środka, mijając go zdezorientowanego w drzwiach. Pomieszczenie było bardzo duże, z piętrem, które można było oglądać z dołu, ponieważ oddzielały je tylko kute barierki. Na parterze niektóre ściany były pomalowane na biało, inne na czerwono. Póki co nie widziałam żadnych cegiełek, o których wspomniał mi wczoraj. Chciał je namalować w kilku miejscach dla lepszego efektu. Obróciłam się i zobaczyłam, że przyglądał mi się z dziwnym błyskiem w oku. Zignorowałam to i zapytałam kpiąco:
- To co, gdzie te twoje cegiełki? Same się nie namalują, do roboty! - Zaśmiał się i wskazał ręką, żebym poszła za nim.
- Na tej ścianie chcę ich kilka i na tej drugiej białej też. Ale za cholerę nie chce mi to wyjść.
- Skąd wiesz, skoro nie próbowałeś? – zakpiłam, wskazując na czystą powierzchnię przed nami.
- Próbowałem na kartkach i wierz mi, to nie przypominało cegły. - Wyglądał na zirytowanego. Rzucił pędzel na podłogę i już chciałam krzyknąć, że ją zniszczy, ale jak widać pomyślał o wszystkim i wyłożył ją folią.
- Dobra, to podaj mi dwa pędzle. Jeden cienki, a drugi grubszy oraz białą, czarną i czerwoną farbę. Jak masz pomarańczową, to też. - Uśmiechnął się szeroko i zauważyłam, że miał wszystko już przygotowane na stającym nieopodal stoliku. Przyniósł go obok mnie i puścił oczko.
- Dzięki, że mi pomagasz.
- Jeszcze nie dziękuj. Poczekaj, aż wystawię rachunek.
- Myślę, że wiem, jak mógłbym się odwdzięczyć. – Czy mi się wydawało, czy on właśnie to zasugerował? Stałam lekko zszokowana, jednak już na mnie nie spojrzał. Z lekkim uśmiechem stanął bokiem do mnie i wrócił do malowania ściany na biało. Przez pierwszą godzinę nie rozmawialiśmy wiele. Nuciliśmy refreny piosenek i komentowaliśmy pomieszczenie. W końcu zrobiliśmy się głodni. Usiedliśmy na schodach i przeglądaliśmy ulotki.
- Co powiesz na spaghetti? – zaproponowałam, wskazując włoską restaurację.
- Nigdy nie smakowały ci ich makarony – powiedział, odkładając ulotkę na bok.
- Serio? - zdziwiłam się.
- No tak. Nie pamiętasz tego makaronu z brokułami? Nie mogłem cię zmusić żebyś go tknęła. - Spojrzał na mnie rozbawiony i kiedy w końcu przypomniałam sobie tą sytuację zmarszczyłam brwi.
- Faktycznie. - Edward zaczął się śmiać, a kiedy już skończył byłam lekko podenerwowana.
- Nie patrz tak na mnie. Zrobiłaś świetną minę.
- Tak, na pewno.
- A może pizza? - Uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam telefon.
- Serowa z brokułami?
- A jak. - Odwzajemnił uśmiech i zanim ja zdążyłam, on wykręcił numer do pizzerii.
Wróciliśmy do malowania już w ciszy. Od czasu do czasu spoglądałam w jego stronę, jednak nie zauważyłam, żeby i on mi się przyglądał. Wyglądał na zamyślonego, co chwilę marszczył brwi i mówił coś pod nosem. Nie miałam zamiaru pytać go o to. Kiedy byliśmy razem, nigdy tego nie robiłam. Kiedy potrzebował, sam mówił mi, co go dręczy. Teraz, skoro nie jesteśmy razem, tym bardziej nie mogę się narzucać. Zdziwiłam się kiedy pizze przywiózł nasz stary znajomy, Mike. Czy ja czasami o nim nie śniłam? Zdziwił się na mój widok, jednak uścisnęliśmy się na powitanie.
- Bello! Tak dawno cię nie widziałam. Świetnie wyglądasz.
- Dzięki, ty też. - Zaśmiałam się na jego komplement. Zawsze miał do mnie słabość. Spojrzał zdezorientowany na Edwarda stojącego obok mnie. Obróciłam się i zauważyłam, że był trochę zły. To oni się nie lubią? Zawsze byli dobrymi znajomymi. Może nie tak jak z Jasperem, ale o co im chodzi?
- Em… to wy… - Wskazał palcem na nas, lekko się jąkając.
- Nie! - krzyknęłam. Dlaczego krzyknęłam? - Przyjechałam na święta do rodziców.
- Bella pomaga mi w remoncie.
- A, no tak. - Mike klepnął się w czoło. - Przecież ty jesteś z Tanyą. Sorki, wszystko mi się pokręciło.
- Nie ma sprawy - wydukałam cichutko. Edward wyglądał na zniecierpliwionego.
- Mike, co z nasza pizzą?
- No tak. Proszę. - Wskazał na pudełko w swoich rękach. Edward zapłacił i poprowadził mnie ponownie na schody kiedy pożegnałam się z Mikiem.
- To wy się nie lubicie? - zapytałam w końcu.
- Nie, dlaczego pytasz? - Unikał mojego wzroku, skupiając się na rozdzielaniu pizzy.
- Tak jakoś na niego spojrzałeś.
- Nie wiem o czym mówisz. Smacznego – powiedział, wskazując mi pudełko z parującym jedzeniem. Zmarszczyłam brwi, ale chwyciłam kawałek. Jedliśmy w milczeniu.
- Bello?
- Tak? - Spojrzałam na niego. Znowu miał ten błysk w oku. - Co?
Zanim zdążyłam zareagować przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Było świetnie. Miał ciepłe usta, które tak brutalnie atakowały moje, że poddałam mu się bezwiednie. Chciałam, żeby mnie całował, chciałam, żeby mnie rozebrał. Ba! Chciałam, żeby mnie wziął. Tu i teraz. Jak tylko o tym pomyślałam doszło do mnie, co my robimy.
- Przestań! – wrzasnęłam, odsuwając go od siebie z całych sił. Puścił mnie, jednak wciąż patrzył mi w oczy. Zwariował, czy jak? - Co ty wyprawiasz? Masz narzeczoną! Nie jestem jakąś dziwką, którą możesz przelecieć!
Co z tego, że wcale by mi to nie przeszkadzało? Krzyczałam i krzyczałam, stojąc nad nim. Ten jednak siedział w tym samym miejscu i zanim zdążył odpowiedzieć usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi. Do środka weszła jego blondyna, Tanya.
- Bello, poznaj Tanyę. Tanyo, poznaj Bellę - zaczął formalnie Edward, machając ręką to w jedną, to w drugą stronę. Dziewczyna, ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnęła się delikatnie i podała mi rękę. Uścisnęłam ją, szukając jakichkolwiek oznak, tego że nas słyszała lub co gorsza widziała. Jednak nic takiego nie dostrzegłam.
- Miło mi cię poznać - powiedziałam grzecznie.
-Mnie również. I przepraszam, że nie przedstawiłam się wcześniej, u fryzjera. Ale nie byłam pewna czy to ty, a jak już się zorientowałam, to Jasper cię porwał – wyjaśniła, wciąż się uśmiechając.
- Nic nie szkodzi – Wybąknęłam, spoglądając nerwowo na Edwarda. Jednak ten zajął się chowaniem pustego już pudełka po pizzy.
- Och, widzę że już zjedliście. Przyniosłam coś do przegryzienia, ale skoro się spóźniłam, to zjem sama. - Zaśmiała się, wskazując na coś w torbie, którą przyniosła ze sobą.
- Przepraszam. Byliśmy głodni - wyjaśnił Edward, uśmiechając się delikatnie do narzeczonej.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. Mogłam wcześniej napisać – powiedziała, po czym pocałowała go w policzek i zwróciła się w moją stronę.
- Niestety muszę już wracać, ale naprawdę miło było cię poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Pewnie tak – stwierdziłam, uśmiechając się sztuczne. Chyba tego nie zauważyła, bo po chwili zadowolona machała do nas zza drzwi. – Myślisz, że nas widziała?
- Nie sądzę - odpowiedział i wrócił do malowania.
- To się nigdy więcej nie może powtórzyć – powiedziałam twardo. Cullen przytaknął tylko twierdząco i już w ciszy kończyliśmy remont. Dwie godziny później każde z nas poszło do swojego domu.
_________________
I to by było na tyle. Kolejny rozdział za tydzień do dwóch tygodni.
Wszelkie uwagi mile widziane. Powoli zaczyna mi uciekać wena;P
Rita |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rita dnia Nie 17:53, 14 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Nie 16:06, 14 Lis 2010 |
|
Cześć na poczatku troszkę się przyczepię
"Uśmiechałam się i kontynuowałam rozmowę na temat biżuterii błyskotek (powtórzenie)." - Beta zostawiła Ci notatkę
"No wiesz… jest strasznie próżna. Sama to zauważyłaś zresztą. - Przytaknęłam głową, a on przytrzymał ją w jednym miejscu patrząc na mnie srogo. No tak, jestem u fryzjera. Jasper, jak każdy w jego zawodzie. lubił plotkować.- No i jest strasznie zazdrosna." - chyba klawsz spacji Ci się zaciął I zamiast kropki powinien być przecinek. Przejrzyj tekst jeszcze raz, spacji brakowało w kilku miejscach, szczególnie w dialogach, co jakiś czas zaraz po myślniku.
A teraz z innej bajki chyba nasz Edward nie jest do końca zdecydowany czy chce być z Tanyją. Bella nieco namieszała mu w głowie i biedak nie wie co ma począć Mam nadzieję, ze zamieszasz w akcji jeszcze bardziej gdy przyjedzie Jackob.
Jasper - uwielbiany przeze mnie wszędzie - także i u ciebie. Taki przyjeciel- lek na całe zło. Mam nadzieję, że pojawi się częściej.
Wydaje mi się, że nieco dzielisz w rozdziałach sceny z udziałem innych osób. Pojawiają sie tak pojedynczo, jakbyś obawiała się trochę większej ilości osób w scenie, tłoku. Był rozdział z Emettem, rozdział z Jasperem, ze względu że był długi pojawiła się Tanya. Obecności Mike niemal nie zarejestrowałam. Nie bój sie zamieszać w relacjach między postaciami.
Życzę weny i wróć szybko z kolejnym rozdziałem ;-) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aurora Rosa dnia Nie 16:14, 14 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
bella_9393
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście
|
Wysłany:
Nie 18:10, 14 Lis 2010 |
|
widać, że Edward chce być z Bellą, ale nie wie jak ma się zabrać za nią :P ale po pierwsze to mógłby zerwać z Tanyą, bo z opowiadań Jaspera wynika, że nic po za urodą niczym nie reprezentuje ;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sarabi
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 19:52, 14 Lis 2010 |
|
Jeśli mowa o braku spacji w niektórych miejscach - biję się w piersi - mój laptop czasami odmawia współpracy i wydawało mi się, że wszystkie miejsca poprawiłam. Tak więc baty należą się mnie i oczywiście obiecuję poprawę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Nie 22:04, 14 Lis 2010 |
|
Dzięki za komentarze. Błędy poprawiłam, więc nie ma już o czym mówić Mimo wszystko dzięki za zawrócenie uwagi na nie.
Aurora Rosa- w kolejnym rozdziale będzie podobnie, ale za dwa wystąpi wielu bohaterów. Mam nadzieję, że podołam zadaniu;)
bela9393 - Edward nie mógłby zerwać z Tanyą tak od razu. O czym by tu później pisać;P
Rita |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
frill
Człowiek
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań
|
Wysłany:
Pon 17:24, 15 Lis 2010 |
|
Czytam na bieżąco dodawane rozdziały. Bawiła mnie naiwność Belli po ich wspólnej nocy z Edwardem, kiedy miała nadzieję, że on nie pamięta komu biustonosz ściągał. Potem trochę mnie zawiodła ich rozmowa, była krótka, niezbyt treściwa, możnaby powiedzieć drętwa. Wspominasz, że byli najlepszymi przyjaciółmi i partnerami, więc rozumiem, że po stosunku, rozmawianie o tym pewnie trochę zawstydza, ale skoro zawsze mogli rozmawiać o wszystkim, to gdzie tutaj problem w porozumieniu? Wydaje mi się, że omijanie tematu nic nie da, będą się tylko piętrzyć niedopowiedzenia, co w takiej sytuacji jest zabójcze. Niby wszystko ustalili, a tak naprawdę nie ustalili nic i dziwi mnie to, bo co krępującego jest w postawieniu kawy na ławę? Widać tutaj taką niby nieświadomość bohaterów, którzy niby nie wiedzą, do czego prowadzi spotykanie się jako "przyjaciele". Zawsze będzie między nimi iskrzyć i kiepsko jeśli uważają, że to zwycięża. A przynajmniej Bella tak myśli, bo Edward jak widać sobie nie żałuje:) Na dwa fronty:) typowy mężczyzna. Trochę mnie zawiodło również przedstawienie Tanyi jako nieziemsko pięknej, aczkolwiek pustej, próżnej i awanturniczej kobiety. Gdyby była normalną, godną Edwarda narzeczoną, z którą Bella by zawarła coś na kształt przyjaźni, to cała historia byłaby by bardziej interesująca. Wiadomo, że łatwiej odbić faceta jakiejś laluni, którą kręcą jedynie własne paznokcie i makijaż, niż uroczej i szczerej dziewczynie, która od razu potrafi zjednać sobie ludzi. Ale zobaczymy jak to dalej poprowadzisz.
Jeśli chodzi o błędy. Brakowało w wielu miejscach przecinków, spacji. Dialogi miejscami kulały. Długość zdecydowanie bardziej satysfakcjonująca niż ostatnio.
frillowa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nadia vel Ariana
Człowiek
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...
|
Wysłany:
Pon 17:53, 15 Lis 2010 |
|
Cóż, koleżanka <frill> u góry mnie wyprzedziła i powiedziała prawie wszystko, co jak chciałam napisać ^^
Zwłaszcza o Tanyi - nie mam ielonego pojęcia, co skłoniło Edwarda do zaręczenia z nią. Nie jest głupi, żeby mu się jej nijakość i pustość podobała, nie jest na tyle zdesperowany, by na siłę szukać żony, nie jest odpychający, mało inteligenty i brzydki, by nie podobał się nikomu prócz niej... mogłabym długo tak wymieć, ale na nic nie rozumiem.
Bohterzy, też jak ktoś trafnie zauważył w każdym rozdziale to Bella + ktoś, nigdy więcej, oprócz tych epizodycznych, jak Denali i Jaspera (dlaczego brązowe oczy są zwykłe? <p> Ja mam brązowe oczy i jestem blondynką ^^'). Więc mamy Belkę, która rozmawia najpierw z tym, potem z tamty, potem z tamtym z wyjątkiem Edwarda przy którym się jąka, ale to rozumiemy ). A ja wolałabym szybsza... nie, złe słowo, bardziej interesującą, wieloosobową, wielo płaszcyznową... no, nie wiem jak to ująć, ale chodzi mi o kolorowszą (jest takie słowo? ) akcję ^^
Chcę już Ros i Jake'a, może akcja się rozkręci, poza tym to jedne z moich ulubionych postaci, zwłaszcza Rosalie. Co do Jacoba, pewnie namiesza nam, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z niego przesadnie złego bohatera - nie lubię go aż tak jak Hale, ale byłabym niezadowolona, zwłaszcza że wiele osó jest wobec niego niesprawiedliwe w ff (tak jak z Tanyą - czasmi nie chcę mi się wierzyć, że ktoś tak okropny może naprawdę istnieć!).
Ogólnie jest fajnie i jak na razie podoba mi się, ale radziłabym więcej opisów nie tyle uczuć, co wnętrz, osób itp. Chociaż rozumiem oczywiście, że to punkt widzenia Swan
To tyle. Pewnie zajrzętu jeszcza, a teraz pozdrawiam i przepraszam, że tak się wymądrzam, ale piszę, co myślę
Nads
PS. Mogą pojawić się błędy, ale robię komentarz na szybko - jeśli są, to przepraszam za utrudnienia w rozczytaniu tego, co tutaj nasmarowałam ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 13:14, 25 Gru 2010 |
|
Trochę czasu minęło od wstawienia poprzedniego rozdziału... przepraszam was za to. To co przeczytacie poniżej okazało się dla mnie najtrudniejszym (póki co) rozdziałem dotychczas. Walczyłam dzielnie, dlatego mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z tego co powstało:)
Uprzedzam, że u mnie Renee i Charlie zachowują się trochę inaczej niż w oryginale.
Beta: Sarabi
Rozdział VII
W końcu wrócił Charlie. Od mojej ostatniej wizyty zauważyłam sporo nowych pasemek siwych włosów. Mimo że miał już ponad pięćdziesiąt lat, nadal miał ten błysk w oku, który czaił się gdzieś tam w środku, nawet gdy był poważny. Mimo to budził respekt wśród znajomych, a w szczególności moich. Niejednokrotnie krzyczał na Alice, Jaspera lub Edwarda, że zbyt późno mnie odprowadzili do domu, lub co gorsze, że mnie upili. Nigdy nie chciał przyjąć do wiadomości, że to nie ich wina, a przynajmniej nie zawsze.
Kiedy byłam młodsza, a później i w trakcie studiów, jeździliśmy razem na ryby. Nie bardzo się na tym znałam, jednak lubiłam ciszę. Ojciec wędkował, a ja czytałam książki. W ten sposób uciekaliśmy od wiecznie sprzątającej matki i nadpobudliwego Emmetta. Ucieszyłam się kiedy i tym razem Charlie zaproponował mi wyjazd.
Rzecz jasna, to on prowadził. Mimo że potrafiłam to robić, nadal mi na to nie pozwalał w swojej obecności. Zawsze najpierw mówił coś na temat bezpieczeństwa, później młodego wieku, a na koniec wybuchał gniewem i krzyczał, że kiedyś porysowałam mu jego Corvettę. To było miesiąc po tym jak zdałam egzamin na prawo jazdy i nikt nieprzewrażliwiony na punkcie swojego samochodu, nie zauważyłby malutkiej rysy, jednak nie Charlie. Nigdy więcej to się nie powtórzyło, ale dla niego to była dobra wymówka. Tak więc i tym razem, po krótkiej kłótni zasiadłam na miejscu obok kierowcy lekko naburmuszona, a ojciec dumnie prowadził swoje Volvo. Uwielbiał samochody i gdyby tylko mógł, to wymieniałby je przynajmniej dwa razy do roku. Na lato kabriolet, a na zimę coś z dachem – żartował.
- Jak ci się mieszka w Nowym Jorku? Masz jakiś przyjaciół? – zapytał, kiedy wypakowywał sprzęt z bagażnika. Byliśmy nad jednym z jezior, gdzie co niedzielę jeździł na ryby. Było tu bardzo ładnie, szczególnie wiosną, jednak teraz krzaki uginały się pod ciężarem śniegu, a drzewa rosnące naokoło jeziora były zupełnie pozbawione liści. Mimo to, miejsce miało coś w sobie. W samym środku lasu, otoczone roślinnością, wydawało się ostoją spokoju. Jezioro należało do starego przyjaciela Charliego, który pozwalał nam tu wędkować kiedy tylko chcieliśmy. Otrząsnęłam się z zadumy i skupiłam się na ojcu, który oczekiwał odpowiedzi.
- Dobrze. Mam własne mieszkanie. Nieduże, ale zawsze to coś. I mam przyjaciół. Nie jestem jakimś odludkiem, tato – zażartowałam.
- Pamiętam tylko jedną Rosaline, to pytam czy jest was więcej…
- Jest, nie nudzę się tam – odpowiedziałam.
- No, ale… są też jacyś chłopacy? – zapytał, intensywnie przyglądając się swojej wędce.
- Tato, przecież mówiłam ci już, że spotykam się z Jacobem. Zapomniałeś?
- Nie, nie. Po prostu, tak pytam… No bo niedługo święta, a my go jeszcze nie poznaliśmy. I tak sobie z mamą myśleliśmy…
- My czy mama? – spytałam, marszcząc brwi, na co Charlie zaśmiał się nerwowo, spoglądając na mnie.
- No dobrze. Mama chciałaby go poznać w te święta.
- I pozna. Przyjedzie lada dzień. To miała być niespodzianka – skłamałam. Tak naprawdę, to nie miałam pojęcia, jak to powiedzieć mamie. Wiedziałam, że zacznie skakać, biegać po domu i wyszukiwać coraz to lepsze przepisy na święta. W sumie, teraz miałam to już z głowy - tata jej powie.
- No to dobrze. Weź te wędki i zanieś do łódki. – Poinstruował mnie, sam biorąc cięższe skrzynki. Jak zwykle mama zapakowała nam kanapki i kawę, a jako że mamy zimę, również koce. – Dobrze, że jezioro jeszcze nie zamarzło. Przynajmniej można połowić.
Charlie miał niepisaną zasadę, że od momentu kiedy wsiada się na jego łódkę, nie można odzywać się ani słowem. Dlatego Emmett nigdy z nim nie jeździł. Mój brat nie był w stanie wysiedzieć w ciszy więcej niż pół godziny. Natomiast mnie to odpowiadało. Wzięłam kilka magazynów, aparat i przez dwie godziny zajęłam się obfotografowywaniem wszystkiego z wyjątkiem ojca. Bo robić mu zdjęć też nie mogłam. W końcu zaczęłam się nudzić, więc sms-owałam z Rose.
„ Jesteśmy z Charliem na rybach. Nie jest tak źle, tylko zaczyna mi tyłek odmarzać.”
Odpowiedź nadeszła w ciągu kilku sekund.
„ Przynajmniej coś się u ciebie dzieje. W redakcji nudy. Wszyscy gadają tylko o świętach. Nienawidzę świąt.”
„ Grinchu, mój drogi nie narzekaj. Rozmawiałam z Edwardem.”
„ I co, i jak? Opowiadaj, jestem chłonna plotek!”
„ Zostaniemy przyjaciółmi. Bo co innego zrobić w takiej sytuacji?”
„ Przyjaciółmi? To oklepane i takie nudne! Dowiedziałaś się, jaki był seks? ;>”
„ Nie, Rose. Ale sama możesz go o to zapytać. Przyjedź do mnie na święta!”
„ Nie ma mowy, kochana. Nie lubię spotkań rodzinnych.”
Westchnęłam teatralnie, na co ojciec zmierzył mnie wzrokiem. Zrobiłam słodką minę, więc rozchmurzył się i jakby czytając w moich myślach wyciągnął wędki z wody.
- Jest zimno. Myślę, że pora wracać.
- Ale tato, przecież nic nie złowiłeś – zauważyłam, udając, że wcale nie jest mi zimno.
- Nie szkodzi. Przyjadę tu jeszcze przed świętami.
- No tak – zaśmiałam się.
- W tym roku muszę więcej złowić – wyjaśnił, kierując łódkę w stronę brzegu. Wyglądał na rozmarzonego. W końcu to kilkanaście godzin więcej z wędką.
- Kto w tym roku przyjedzie? Ciotka Amy?
- Ciotka też, ale jeszcze Cullenowie.
- Naprawdę? – zapytałam zaskoczona.
- Matka spotkała się z Esme na zebraniu osiedla. Tak się jakoś zgadały – wyjaśnił, przyglądając się mojej reakcji. Jednak zamiast pytać dalej uśmiechnęłam się blado i spojrzałam w drugą stronę, uparcie przyglądając się przeciwległej połowie jeziora. Kiedy jeszcze byliśmy razem z Edwardem, nasze rodziny wspólnie obchodziły święta. Zaprzestali tego, kiedy się rozstaliśmy, jednak Esme i Renee ciągle się przyjaźniły. W takiej sytuacji potrzebowałam wsparcia Rose. Chwyciłam komórkę i napisałam do niej:
„ Teraz nie możesz mi odmówić. Cullenowie będą u nas na święta. Niezbędna odsiecz .”
„ Ok. Sama zapytam Edzia, czy seks był dobry. Przyjadę pojutrze. Buźka.”
- Tato?
- Tak? – zainteresował się.
- Nie miałbyś nic przeciwko, gdyby Rose odwiedziła nas w święta?
- Oczywiście, że nie – odpowiedział, nie pytając o nic. Właśnie za to go kochałam.
Dzień przed przyjazdem Jacoba byłam bardzo zestresowana. Nie chodziło tylko o to, że poznają go moi rodzice. Wiedziałam, że żadne z nich nie ośmieli się go głośno skrytykować. Bałam się za to jak zareagują moi znajomi. Jasper może być bardzo sceptycznie do niego nastawiony, natomiast Alice będzie próbowała głośno skrytykować strój czy fryzurę. O Edwardzie wolałam nie myśleć. Jesteśmy tylko znajomymi, więc nie mogę tyle o nim rozmyślać.
Jako, że mieliśmy mieć dodatkowych gości w święta planowałam wybrać się na zakupy. Z pomocą przyszli mi Alice z Jasperem. Ona była niewiele niższa ode mnie, z krótkimi, sterczącymi, czarnymi włosami. Zawsze świetnie ubrana, tym razem przyszła w idealnie skrojonych dżinsach i wełnianym sweterku. Do tego dobrała trochę biżuterii, odpowiednią torebkę, kozaczki i już momentalnie wyróżniała się z tłumu. Nigdy nie wiedziałam, jak ona to robiła. Chyba każdy z nas choć raz spotkał na ulicy dziewczynę, która mimo że miała na sobie najzwyklejsze ubrania, z daleka przyciągała wzrok. Taka właśnie była Alice. Przyjaźniłyśmy się od piaskownicy, jednak od czasu mojego wyjazdu nasze kontakty rozluźniły się. Ona miała Jaspera, pracę, a ja swoje zajęcia. Mimo to spotykałyśmy się na kawie za każdym razem, kiedy zawitałam do Forks. Natomiast Jasper mniej rzucał się w oczy. Miał krótkie, jasne, kręcone włosy, które obecnie ukrył pod wielką wełnianą czapką. Do tego założył dżinsy, kowbojki (miał jakieś dziwne zamiłowanie do westernów i Dzikiego Zachodu) oraz grubą, czarną marynarkę. Zawsze miał wyczucie stylu. Co ja gadam, oboje mieli.
- Jak ja się za tobą stęskniłam! – krzyknęła przyjaciółka na mój widok, ściskając mnie mocno. Zaśmiałam się głośno i odwzajemniłam gest. Jej mąż jedynie kiwnął głową na powitanie, uśmiechając się porozumiewawczo. Niejednokrotnie komentowaliśmy, że przyjaciółka jest strasznie wylewna, jednak oboje kochaliśmy to w niej.
- Ja za tobą też. Świetnie wyglądasz.
- Dzięki – odpowiedziała, promieniejąc na mój komplement. Spotkaliśmy się w centrum handlowym, dlatego od razu ruszyliśmy w stronę ulubionej drogerii. Planowałam kupić Rose jej ulubione perfumy. Przecież tego nigdy za wiele.
- Opowiadaj, co u ciebie. Wieki się nie widziałyśmy. Jasper już z grubsza mi opowiedział, ale pewnie coś zataił – zagadnęłam znad półki pełnej kremów pod oczy. Chłopak oddalił się w stronę działu męskiego.
-Tak właściwie, to nic nowego. Ostatnio pracuję nad projektem nowego parku w osiedlu willowym. Nie jest tak źle, tylko co chwilę wykonawcy zmieniają zdanie. Najpierw chcieli świerki, a teraz narzekają, że zasłonią balkony na pierwszym piętrze.
- Skoro są tacy niezdecydowani, to pewnie czeka cię jeszcze sporo roboty – zauważyłam, wyobrażając sobie malutką Alice, która krzyczy na facetów w garniturach. Ma własną firmę architektoniczną, najpierw projektuje, a później wykonuje zamówienia na ogrody, parki i tym podobne rzeczy.
- Jeżeli to potrwa kolejne cztery miesiące, to podniosę stawkę. Tracę tylko na nich czas. – Denerwowała się, kręcąc głową w każdą stronę. – Opowiedz lepiej, co u ciebie. Słyszałam, że twój chłopak ma przyjechać lada dzień.
- Zgadza się. Jutro. Kto ci powiedział?
- Edward – odpowiedziała, szczerząc się szeroko. Od zawsze powtarzała, że powinniśmy być razem. Podejrzewam, że nawet teraz miała nadzieję, że zejdziemy się ponownie.
- Pewnie Renee wspomniała Esme.
- Nie, to nie Esme – stwierdził Jasper, wymachując mi przed nosem palcem. Wyglądał tak zabawnie, że obie roześmiałyśmy się na ten widok.
– Wybierz zapach dla koleżanki i chodźmy do księgarni. Muszę kupić coś dla ojca Jaspera.
- Jasne, już. – Wzięłam dobrze znany mi flakonik i podeszłam do kasy. Podczas gdy płaciłam za niego, moja zakochana para spoglądała na siebie w taki sposób, że poczułam się prawie, jakbym przyłapała ich bez ubrań. Wciąż byli sobą zauroczeni. Zazdrościłam im tego, my z Jacobem nigdy tak nie wpatrujemy się w siebie.
Szukając odpowiedniej książki niewiele rozmawialiśmy, a ja zaczynałam coraz bardziej się denerwować. Bałam się jutrzejszego spotkania. Co, jeżeli Jake się dowie? Może ktoś nas widział? Myśli kołatały mi się po głowie, czego nie przeoczyła Alice.
- Nad czym tak rozmyślasz? – zagadnęła, kiedy byłyśmy w Home & You, przeglądając poduszki.
- Zastanawiam się, czy nie zjecie Jacoba – zażartowałam.
- A co, zasługuje? – zapytał poważnym tonem Jasper.
- Coś z nim nie tak? – dopytywała się przyjaciółka.
- Nie, wszystko ok - odpowiedziałam szybko. – Po prostu wy dwoje jesteście momentami nieobliczalni.
- Przesadzasz. – Uspokajał mnie chłopak, jednak Alice nie dawała za wygraną.
- Co przeskrobałaś?
- Słucham?- zdziwiłam się.
- Masz minę jakbyś zrobiła coś strasznego i bała się, że ktoś to zauważy – wyjaśniła.
- Wydaje ci się tylko. – Kiedy spojrzałam na nią od razu tego pożałowałam. Miała tą swoją wszystkowiedzącą minę, a co gorsza Jasper wydawał się tym zaintrygowany. Zaczynałam lekko panikować.
- No Bello, co zrobiłaś?
- Coś... – zaczęłam i po dłuższej przerwie uparcie dokończyłam – ...nie powiem wam jednak o tym. Przynajmniej nie teraz.
Alice chciała zaprotestować, jedna na ratunek przyszedł mi Jasper. Nic nie skomentował, tylko chwycił żonę za rękę i pocałował delikatnie wierzch jej dłoni. Od tego momentu dziewczyna była jego i zupełnie zapomniała, co się działo wcześniej.
- Spotkajmy się jutro w klubie o dziewiątej. My, Emmett, ty i Jacob. Pogramy w bilard i zrobimy mu test – zażartował, kiedy żegnaliśmy się na parkingu podziemnym.
- Tak! Przynajmniej poznam tego twojego przystojniaczka – ucieszyła się przyjaciółka.
- Alice, pokazałam ci jedno zdjęcie rok temu, a ty ciągle go pamiętasz?
- Oczywiście. Chociaż zza gogli i czapki niewiele widziałam.
- Nic nie poradzę na to, że nartami jeździ się po śniegu, a ten występuje tylko zimą – odgryzłam się, ściskając oboje na pożegnanie.
Kiedy już weszłam do domu, zdziwiłam się słysząc podniesione głosy i śmiech. Czyżbyśmy mieli gości?
- Już wróciłam! – krzyknęłam, idąc w ich stronę, jednocześnie ściągając gruby szalik. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, więc zainteresowana weszłam do kuchni, skąd dobiegały rozmowy. Otworzyłam drzwi i pierwsze co zauważyłam, to Charliego i Emmetta zginających się ze śmiechu z czegoś, co powiedział stojący tyłem do mnie mężczyzna. Miał dłuższe, czarne włosy, gruby szary sweter, który w bardzo apetyczny sposób opinał mu mięśnie i ciemne dżinsy, które powodowały, że miałam ochotę chwycić zgrabny tyłeczek . Tak, to był mój Jacob. Jak za pstryknięciem palca włączono głos i „play”.
- O, Bels dobrze, ze wróciłaś – zaczęła Renee, której nawet nie zauważyłam w tym szoku. Siedziała przy stole z kubkiem kawy w ręku. i uśmiechała się do mnie zachwycona. Jednak nie patrzyłam na nią, tylko na Jake, który na dźwięk mojego imienia odwrócił się i uśmiechnął szeroko. Przez chwilę podziwiałam jego czarne oczy, zmysłowy kształt ust oraz ciemniejszą od mojej karnację. Odwzajemniłam uśmiech, idąc w jego stronę. Widząc to Charlie zagadnął:
- No, przywitaj się z chłopakiem.
- Daj mu całusa! – dodał Emmett, na co pokazałam mu język i uściskałam Jacoba. Poczułam zapach jego perfum i wanilię. Jak mi tu dobrze, pomyślałam zanim usłyszałam jego powitanie.
- Tęskniłem.
_______________________________
I na tym zakończmy ten rozdział
Będę wdzięczna za komentarze. Poprzednie dały mi wiele do myślenia i powoli staram się wprowadzać wasze sugestie w życie. Jak nietrudno wywnioskować w kolejnym rozdziale będzie spory ruch postaci;)
Rita! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
bella_9393
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście
|
Wysłany:
Nie 23:20, 26 Gru 2010 |
|
oo jestem pierwsza ;D
buuuuuu musiał już przyjechać Jacob?! jak ja go nie lubię... a tak świetnie zapowiadał się rozdział :P mam nadzieję, że coś przeskrobie podczas świąt i Bella go rzuci ;D
Zapoznaj się z poradnikiem pisania konstruktywnych komentarzy. Znajdziesz go w tym dziale. Większość Twoich postów jest za krótka (max dwie linijki) i nie wnosi żadnych istotnych informacji. Za pisanie takich postów można dostać warna - patrz regulamin. BB. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 0:43, 29 Gru 2010 |
|
Ruch postaci? To świetnie, już zacieram rączki z uciechy czekając na spotkanie Jacoba i Edwarda. Mam ogromną nadzieję, że będzie emocjonujące i, pomimo Świąt, nie będą do końca uprzejmi i poukładania:)) Zresztą podejrzewam, że będzie się działo, zapowiada się w końcu niesamowita mieszanka charakterów, bo gości zbiera się co niemiara.
Chęci więc, pomysłów i czasu życzę!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Czw 18:21, 20 Sty 2011 |
|
Przede wszystkim chciałam przeprosić, że tak długo zwlekałam ze wstawieniem nowego rozdziału. Sesja stanowczo za bardzo pochłania mój czas wolny;) Jednak dobra wiadomość jest taka, że w przypływie weny napisałam kilka kolejnych rozdziałów!
Tak jak obiecałam w tym rozdziale pojawi się sporo osób i tak będzie przez jeszcze kilka kolejnych. Mam nadzieję, że spodoba wam się:)
Dodatkowo: POV Jake'a
I najważniejsze: Wiedźma wykonała baner i obrazek do opowiadania. Jestem jej strasznie wdzięczna. Jeszcze dzisiaj (o ile czegoś źle nie zrobię;P) przy pierwszym rozdziale pojawi się grafika:)
Beta:Sarabi, której dziękuję za spełnione życzenia noworoczne;)
Rozdział: VIII
- To kiedy przyjechałeś? – zagadnęłam, spoglądając to na niego, to na wciąż szczerzącego się do mnie Emmetta.
- Jakąś godzinę temu – wyjaśnił, wskazując na parujący kubek w jego dłoni. – Już poczęstowano mnie najlepszym grzańcem jakiego piłem.
Na taki komplement Renee zachichotała cicho, puściła do niego oczko i wyszła z kuchni. Moja mama?!
- Mogłeś powiedzieć, że przyjedziesz wcześniej, to bym podjechała na dworzec – upomniałam chłopaka, lekko szturchając go w ramię. Uśmiechnął się do mnie czarująco, jednak odpowiedział Charlie:
- Zajęliśmy się gościem, więc nic się nie stało. No, Jake, opowiedz mi o tym pstrągu. – I zanim zdążyłam zaprotestować dostałam całusa w policzek, po czym obaj udali się do salonu. Westchnęłam teatralnie i spojrzałam na brata.
- Co? – zapytał, widząc, że na niego wymownie spoglądam.
- I co o nim sądzisz?
- E… - zaczął, jąkając się.
- Och, daj spokój! Bardzo dobrze wiem, że już wyrobiłeś sobie o nim zdanie. Mów albo zmuszę cię do tego sama – stwierdziłam, udając, że uderzam go pięścią w brzuch. Emmett na to zgiął się teatralnie w pół i zajęczał przeraźliwie.
- No dobra. – W końcu spoważniał i spojrzał na mnie z góry, był dużo wyższy ode mnie. – Myślę, że to spoko koleś.
- Tylko tyle? – Byłam zdziwiona, że nie usłyszałam więcej. Mój braciszek nie należał do osób, które przebierają w słowach, a to co usłyszałam było takie zwyczajne i ugrzecznione.
- A co chcesz wiedzieć więcej? Znam gościa od niecałej godziny.
- Spodziewałam się długiego monologu czy coś w tym stylu.
- Wydoroślałem siostrzyczko. – Uśmiechnął się szeroko, kończąc rozmowę.
Emmett wybrał się do Jacoba i Charliego oglądać mecz, a ja postanowiłam zrobić ciasto na święta. Musiałam przemyśleć parę rzeczy. Miałam szczęście, bo Renee wybrała się na aerobik, więc miałam kuchnię tylko dla siebie.
Przygotowałam wszystkie potrzebne składniki do ciasta czekoladowego i powoli, dokładnie mieszałam je ze sobą. W radiu leciały piosenki świąteczne, łącznie z wszystkim znanym „Last Christmas”. Początkowo drażniło mnie to, jednak po kilkunastu minutach kręciłam się po kuchni, nucąc pod nosem słowa piosenek. Nie chciałam rozmyślać nad tym, co czeka mnie w ciągu najbliższych dni, ale było to nieuniknione. W końcu, jednego wieczoru, pod jednym dachem zasiądzie Jacob i Edward. Zadrżałam na samą myśl i obiecałam sobie nie myśleć o tym, póki nie zobaczę ich stojących obok siebie. W tym momencie z zadumy wyrwał mnie odgłos komórki. Ucieszyłam się, widząc kto to taki.
- Cześć, Jasper. Co jest? - Jednak po drugiej stronie usłyszałam nie jak zwykle wesoły głos starego przyjaciela. Zamiast tego poważnym tonem odpowiedział:
- Ty mi powiedz. Chyba masz mi coś do wyjaśnienia.
POV Jacob:
Nie tego spodziewałem się po rodzinie Belli. Zawsze wypowiadała się o nich z dystansem, wcześniej dziesięć razy pomyślała zanim coś powiedziała, a tutaj? Sympatyczni i zwyczajni rodzice, nie w złym znaczeniu tego słowa. Kiedy czekałem na swoją dziewczynę byłem lekko podenerwowany. Nie lubiła niespodzianek, więc bałem się jej reakcji. Chciałem równocześnie zrobić dobre wrażenie na jej rodzicach oraz bracie. Z tego co mówiła była zżyta z Emmettem Wielki osiłek, zabawny, ale coś mi w nim nie pasowało. Nie wiem jeszcze co, ale coś na pewno. W każdym razie, zanim weszła Bella zabawiałem jej rodzinę dowcipami i historyjkami o wędkowaniu. Jestem dziennikarzem, więc wiem, co to research. Kiedy w końcu się zjawiła, a ja usłyszałem jej głos, szczęśliwy odwróciłem się w jej stronę. Wyglądała na odrobinę spiętą, mimo że na mój widok uśmiechnęła się słodko. Miała na sobie obcisłe dżinsy i bluzkę, która podkreślała jej jędrne piersi. Jak dawno ich nie widziałem! Niestety, nie mieliśmy dużo czasu dla siebie, aż do wieczora, kiedy ku mojemu miłemu zaskoczeniu rodzice Belli bez ceregieli stwierdzili: „Jesteście już dorośli. Nie będziemy bawić się w ścielenie wam osobnych łóżek.” Owszem, byliśmy dorośli, ale różnie to bywa. Liczyłem na coś więcej, niż miłe uściski i całusa przed snem, jednak moja dziewczyna miała inne plany. Przeprosiła mnie, tłumacząc zmęczeniem, po czym zasnęła po kilku minutach. Wybaczyłem jej, jak zawsze.
Nazajutrz rano przyjechała Rose, a Charlie z Emmettem co chwila zajmowali mnie swoim towarzystwem. Nie wiem, czy się zmówili, czy jak, ale powoli zaczynałem mieć tego dosyć. Chciałem zostać sam na sam z Bellą! Wieczorem udaliśmy się na obiecany bilard i pomysł ten przywitałem z dużym entuzjazmem. Zaczynałem rozumieć, dlaczego Swanowie potrafili być męczący. Co prawda nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać po wyjściu z jej znajomymi (w końcu byłem pewny, że chcą mnie sprawdzić), ale Bella skutecznie odciągała moją uwagę od wszelkich innych myśli. Nie wiem, czy zrobiła to celowo, ale wyglądała dzisiaj wyjątkowo seksownie. Założyła ciemne rajstopy i długi czarny sweter, który służył jej za sukienkę. Chyba nie muszę dodawać, że do kostek to on nie sięgał. Jakby tego było mało, uwydatniał jej każdy kształt, co utrudniało mi skupienie się na konwersacji z Emmettem, który akurat teraz chciał rozmawiać o baseballu! Miałem ochotę wziąć ją na zaplecze i ukarać za taki strój. Ta… ukarać.
Zaśmiałem się w duchu, starając się skupić na tym, co do mnie mówił jej brat. Jednak, ile można rozmawiać o sporcie? Przytakiwałem, jednocześnie spoglądając na pozostałych. Rose nadal dyskutowała z tą niziutką Alice, wymachiwały rękoma i pokazywały sobie nawzajem buty. Kobiety, pomyślałem z przekąsem. Bardziej interesował mnie Jasper, który obecnie wdał się w dyskusję z Bellą i rozmawiali ze sobą szeptem. Niestety, nie mogłem skupić się na tyle, żeby zrozumieć sens z tych kilku słów, które dosłyszałem. Wydawało mi się niemożliwym, żeby rozmawiali o bieliźnie, a to właśnie usłyszałem. Zawsze intrygowało mnie to, jak wyglądało życie Belli w Forks. Niewiele o nim mówiła. Co jakiś czas w jej opowieściach przewijało się imię Alice, zawsze w parze z Jasperem i sporadycznie jakiś Edward. O tym ostatnim mówiła jeszcze mniej. Podejrzewałem, że musieli się pokłócić przy rozstaniu, ale nigdy nie dowiedziałem się, co dokładnie się stało.
- Dobra! – Wstałem, żeby jak najszybciej skończyć rozmowę o sporcie – To kto chce jaki alkohol?
- Dla mnie cosmo. – Uśmiechnęła się Rose, puszczając do mnie oczko. Trochę mnie to zdenerwowało. W końcu byłem jej szefem!
- Dla mnie weź bohito. – Alice uśmiechnęła się delikatnie, więc odwzajemniłem gest. To na niej musiałem zrobić dobre wrażenie, w końcu przyjaźniły się od lat.
- Bello? – zapytałem, na co spojrzała lekko zdziwiona w moją stronę – Co chcesz do picia?
- Ah. Przepraszam, nie dosłyszałam cię. Piwo wystarczy. Dzięki. – I znowu wróciła do rozmowy z sąsiadem. Faktycznie wyglądała na roztargnioną.
- Pójdę z tobą. Sam tego nie przyniesiesz- zaproponował Emmett, po czym zwrócił się do Jaspera – Jazz, piwo?
- Tak, dzięki stary.
Podeszliśmy do baru, gdzie wyjątkowo mocno wymalowana barmanka uśmiechnęła się na nasz widok, wyginając na ladzie. Chcąc nie chcąc mój wzrok powędrował do jej dużego dekoltu i musiałem przyznać, że piersi miała ładne. Szybko jednak otrzeźwiałem, udając, że spoglądam na kartę drinków.
- Cześć Emmett. – uśmiechnęła się do niego, lubieżnie oblizując wargi, po czym wskazała na mnie. – Widzę, że przyprowadziłeś nowego kolegę.
- No tak. Ann, to chłopak Belli, Jacob. Jacob, to Ann – powiedział niechętnie, czego barmanka nie zauważyła.
- Miło cię poznać – wydukałem.
- Mnie również – stwierdziła, wciąż wyginając się w naszą stronę.
- Chcielibyśmy… - zacząłem, chcąc jak najszybciej stąd odejść. Ann wyprostowała się i w końcu wczuła w rolę barmanki. –… cztery piwa, cosmo i bohito.
Nie powiem, czułem się nieco pedalsko zamawiając cosmo. Rose musiała mieć frajdę.
- I jak?- zagadnął mnie Emmett, wskazując na dziewczynę, która właśnie schylała się po sok z czarnej porzeczki.
- No spoko, wydaje się… sympatyczna.
- Byliśmy razem. Dlatego tak się zachowuje - wyjaśnił i wtedy pierwszy raz pomyślałem, że może nie jest takim głupiutkim osiłkiem, jakim wydawał się dotychczas. Większość facetów, zaczęłaby opowiadać o jej cyckach. Zaskoczył mnie.
- Nie ma sprawy. Po prostu następnym razem wyślemy kogoś innego po piwa – zażartowałem, podczas gdy Ann postawiła przed nami dwa kolorowe drinki i spytała o pozostałe zamówienie.
- Te co zawsze?- zwróciła się do Emmetta.
- Tak.
Kiedy wróciliśmy, ku mojej radości Bella wdała się w rozmowę z dziewczynami. Koniec szeptania!
- Jacob – zwróciła się do mnie Alice – jaka była pogoda w Nowym Jorku, kiedy wyjeżdżałeś?
Zdziwiła mnie tym pytaniem, ale odpowiedziałem :
- Normalna, lekko padał śnieg.
- Wiedziałam! Zabiję ich! – zaśmiałem się na jej reakcję, jednak nie zwróciła na mnie uwagi. – Wiedziałem, że kłamali z tymi zaspami. Mieli przyjechać!
- Spokojnie, pewnie zjawią się po świętach – uspokajała ją Rose.
- Po świętach dostaną drożej! Myślą, że nie mam co robić tylko czekać, aż łaskawie tu zawitają? Mam mnóstwo innej roboty, a oni mnie zwyczajnie lekceważą.
Wyglądała zabawnie, kiedy się zdenerwowała, jednak zachowałem powagę.
- No, to kto pierwszy opowie jakąś kompromitującą historyjkę o Bells? – zagadnął Emmett, uśmiechając się szeroko. No, nie powiem, zaintrygowało mnie to.
- Co? Żadnych takich! – krzyknęła moja dziewczyna.
- Daj spokój siostra, twój chłopak powinien dowiedzieć się tego i owego.
- Jestem za!- zgodziła się Rose.
- Żebyś później wykorzystywała to przeciwko mnie? – Bella była odrobinę zdenerwowana.
- Nie przesadzaj. Nie znamy AŻ tak strasznych – zaoponowała Alice, na co oboje z Jasperem wybuchnęli śmiechem. No dobra, czekam - pomyślałem z uśmiechem na twarzy.
- Dobra! To ja zaczynam – postanowił Emmett, natomiast Bella jęknęła głośno, tuląc się do mnie i chcąc schować twarz w mojej koszuli. Zaśmiałem się. – Moja kochana siostrzyczka zawsze była grzeczna i ułożona. Chodziła spać pierwsza, co prawda wstawała ostatnia, ale ogólnie słuchała się rodziców. Wszystko się zmieniło, kiedy poznała tego oto, Jaspera.
- Proszę, tylko nie ta historia. Jas, nie pozwól mu! – Moja dziewczyna zaczerwieniła się tak, że kolor jej pomadki prawie zlewał się z policzkami. Pocałowałem ją w czoło i niecierpliwie słuchałem, co będzie dalej.
- Poszli razem na imprezę, pierwszą na jakiej Bella była.
- Ja wiem, ja wiem! – zapiszczała Alice radośnie. – To wtedy mówiła o s…
- Cicho kobieto, bo wszystko popsujesz. - Uciszył ją nasz gawędziarz. – W każdym razie, nasza bohaterka chciała pokazać wszystkim, a przede wszystkim pewnemu chłopakowi, że jest spoko i potrafi pić. Skończyło się na tequili.
- To dlatego nigdy jej nie pijasz? – Olśniło mnie. Dziewczyna przytaknęła wciąż zawstydzona, a reszta wybuchnęła śmiechem.
- Kończąc, kiedy już była pijana odważyła się podejść do tego chłopaka. Wymyśliła sobie, że będzie cwana i zagada z nim w następujący sposób: wzięła ze sobą pilota od wieży, chciała poprosić, żeby pokazał jej jak ma ją włączyć. Byliśmy u niego, więc powinien to wiedzieć.
- O boże…- Usłyszałem głos Belli i chichot Jaspera.
- Nie przerywaj w najlepszym momencie- zganił ją brat. – Podeszła do tego chłopaka z pilotem w ręku i kiedy już zwróciła na siebie jego uwagę, powiedziała bełkocząc: „Pokarzesz mi, który cycek mam nadusić, żeby było dobrze?”
Wszyscy ryknęliśmy śmiechem i nawet Bella zaśmiała się z nami. Moja dziewczyna była szalona, stwierdziłem. W końcu Rose zapytała:
- Ale dlaczego „cycek”?
- Miał być pstryczek . – wyjaśnił Jasper, na co ponownie roześmialiśmy się.
- Dobra, dobra. To wcale nie było takie śmieszne. Już nigdy nie odezwałam się do tego chłopaka. Tak mi było wstyd!
- A pamiętacie, jak przyłapaliśmy Bellę z Edwardem w jej urodziny? – Alice zaśmiała się, wspominając, jednak ja niekoniecznie. – Była tak wystraszona, że spadła z łóżka, a Edward zdobył się na gest i przykrył ją swoją koszulą?
- Mówisz to tak jakbyśmy byli nadzy – zasępiła się Bella – Tak naprawdę, to nie miałam tylko bluzki i nieładnie jest nie pukać przed wejściem.
- Przecież mieszkałyśmy wtedy razem – przypomniała jej Alice. – Mogłaś zamknąć drzwi na klucz zostawić skarpetę, krawat czy coś takiego, może wtedy byśmy was nie przyłapali.
- Niegrzeczna byłaś, kochana – zauważyła Rose i puszczając do niej oczko dodała – ciekawe, co tak na ciebie działało.
Bella lekko zakrztusiła się piwem, jednak zwróciła się do koleżanki nad wyraz grzecznie. Coś mi tu nie pasowało.
- Dojrzałam Rose, wyrosłam z takich rzeczy.
- Zapewne – odpowiedziała, patrząc się jej prosto w oczy.
- Co powiecie na bilard? – zaproponował Jasper.
- My przeciwko facetom! – krzyknęła Alice, biegnąc w stronę stołu, który znajdował się na samym środku pubu.
- Na pewno was pokonamy – stwierdził jej mąż, idąc w jej ślady.
- Marzyciel – skwitowała Bella, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc.
- Nie bądź taka pewna, siostrzyczko. Ostatnio rozgromiłem cię do zera.
- To było dawno i nieprawda. Poza tym jestem już lepsza – odgryzła się.
- Dobra, kto zaczyna?- zapytałem.
Muszę przyznać, że dziewczyny były naprawdę dobre. Pierwszą rundę wygrały, jednak w kolejnej nie daliśmy się już tak łatwo. W końcu Rose z Bellą stwierdziły, że idą zapalić i mamy zagrać sami. Moja dziewczyna nie paliła, więc oznaczało to jedno: plotki. Niejednokrotnie widywałem je w redakcji rozmawiające szeptem. Rozumiem, że kobiety już tak mają, ale czy one muszą robić to zawsze? Westchnąłem i skupiłem się na grze z Jasperem. Przegrywałem jedną bilą, więc musiałem się skoncentrować. Tym razem Alice poszła po drinki dla każdego. Byłem jej wdzięczny, nie chciałem przebywać z Ann.
- Słyszałem, że przeprowadziłeś wywiad z Al Pacino – zgadnął mnie rywal.
- Tak, rok temu.
- Zaraz po „You don’t know Jack”?- Podniosłem wzrok na niego i uśmiechnąłem się.
- Też lubisz ten film?
- Lubię? Jest genialny! Sam Al Pacino zagrał fenomenalnie, ale historia? Rzadko kręcą filmy, które poruszają takie tematy. Chociaż nie, takie filmy są często. Po prostu nie każdy potrafi zrobić to w taki sposób.
- Masz rację. Barry Levinson, nieźle to poskładał. Widziałeś „Człowieka roku”?
- Z Williamsem i Walkenem? Też niezłe. Williams mógłby zagrać każdego, a i tak wyjdzie z tego arcydzieło.
Ucieszyłem się, że Jasper interesuje się kinem. W końcu miałem z kim porozmawiać o czymś ciekawym. Zaczynałem rozumieć dlaczego Bella zawsze go tak wychwalała. Co się jej tyczyło, to wróciła dopiero po kwadransie niezadowolona, kiedy my już siedzieliśmy ponownie przy stoliku.
- Coś się stało? – zapytałem zmartwiony.
- Nie, nic. Tak się jakoś zamyśliłam – odpowiedziała, uśmiechając się automatycznie. Wiedziałem, że nie mówi mi prawdy, jednak skoro sama nie chciała mi o tym powiedzieć, nie widziałem sensu w dopytywaniu się. Nigdy nie należała do osób, które lubiły się zwierzać.
Podczas gdy reszta rozmawiała o jutrzejszych świętach, ja zająłem się czymś dużo przyjemniejszym. Przyglądałem się Belli. Już mówiłem, że wyglądała dzisiaj fenomenalnie? Rozpuściła włosy, które spływały jej na plecy i falowały, kiedy gestykulowała, próbując coś lepiej wyjaśnić pozostałym. Kiedy się śmiała, podziwiałem idealnie skrojone usta, lekko wilgotne pomadki oraz błyszczące oczy. Ona była idealna, a ja szczęściarzem. Chciałem mieć ją tylko dla siebie, dlatego początkowo byłem negatywnie nastawiony do Jaspera. Jasne, wiedziałem że ma żonę, ale bądźmy szczerzy - ludzie zdradzają.
W tym momencie Emmett zawołał wesoło, zwracając moją uwagę.
- Cześć stary! Co ty tu robisz? – Podszedł do mężczyzny z dziwnymi rudymi włosami, który trzymał w ręku wielką kopertą. Wyglądał na zaskoczonego, widząc go tutaj.
- Siema Em. Przyszedłem do Ann. Mam coś dla niej. – Wskazał na zawiniątko.
- Cześć wszystkim – zwrócił się do nas, uśmiechając przy tym szeroko. Jasper wstał, również podając mu rękę. Alice kiwnęła ręką, skupiając się na swoim telefonie. Natomiast Bella wraz z Rose mierzyły się na spojrzenia. O co tu chodzi?
- Witaj Bello – zwrócił się do niej, co nie bardzo mi się spodobało. Odezwała się we mnie zazdrość. Czemu patrzy się na nią w ten sposób? Jakby chciał ją pożreć wzrokiem? Musiałem wziąć sprawę w swoje ręce. Zanim zdążyła odpowiedzieć wstałem i wyciągnąłem rękę w jego stronę. Wiem, jak z takimi postępować.
- Chyba się nie znamy. Jestem Jacob Black, chłopak Belli.- W pierwszej chwili wyglądał na zdziwionego, ale szybko się opanował. Z poważną miną uścisnął mi dłoń, przedstawiając się.
- Edward Cullen.
- Rose Hall – przerwała nam, wpychając się pomiędzy nas i trzepocząc rzęsami.
- Koleżanka z redakcji Belli? – zapytał, przyglądając jej się uważnie. Skąd o niej wie? Podobno nie widzieli się od lat.
- Zgadza się. Słyszałam, że zobaczymy się na jutrzejszej kolacji. – zagadnęła go, a ja odwróciłem się w stronę Belli, która widząc mój wzrok wzruszyła tylko ramionami. Dlaczego nic mi nie powiedziała?
- Tak, Renee mnie zaprosiła. Będziemy punktualnie o siódmej. Teraz wybaczcie, ale muszę coś załatwić.
Wszyscy ponownie zajęli się rozmową, podczas gdy Edward podszedł do barmanki i wręczył jej kopertę. Wyglądała na szczęśliwą i w zamian podała mu jakieś pieniądze. Chwila, w co on się bawi?
- Bello, czym zajmuje się Edward? – zapytałem na głos, na co moja dziewczyna powiedziała obojętnym tonem.
- Robi zdjęcia. – I ponownie spojrzała na okno czy firanki. Co ona w nich widzi? Zwykłe, pomarańczowe, lekko pomarszczone. Już któryś raz przyłapałem ją na tym.
- Ma własny zakład fotograficzny – dodał Emmett dumny ze swojego kolegi.
- To tłumaczy kopertę – stwierdziłem, nadal go obserwując. Niestety, musiałem przyznać, że był przystojny. Zazwyczaj nie zwracam na to uwagi, ale kiedy poznajesz byłego swojej dziewczyny, to nawet taki facet jak ja potrafi zachować się jak zazdrosna dziewczyna. Co się tyczyło mojej, to wdała się w rozmowę z Alice i uparcie mnie ignorowała.
- Wybaczcie, ale uciekam. Mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia – wyjaśnił Edward, podchodząc z powrotem do nas. Tym razem nie spojrzał na Bellę i nie uśmiechał się do nas jak jakiś debil. – Miło było was poznać. – Skinął na mnie i Rose, po czym odwrócił się w stronę drzwi, rzucając krótkie „cześć”.
Kiedy tylko zniknął za drzwiami Bella obróciła się w moją stronę i ze skruchą w głosie wyszeptała:
- Przepraszam cię za to. Wiem, że pewnie nie chciałeś spotkać Edwarda, tym bardziej w święta. Moja mama zaprosiła go wraz z rodziną, nie miałam z tym nic wspólnego.
- Nic się nie martw – zapewniłem ją, kłamiąc. – Cieszę się, że go w końcu poznałem. Przecież tyle o nim słyszałem. – Bella spojrzała na mnie lekko zdziwiona, jednak po chwili pocałowała w policzek i dodała słodkim głosem:
- Dziękuję.
______________________
To tyle w tym rozdziale:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Czw 21:00, 20 Sty 2011 |
|
Auć! Jackob jest zazdrosny
Jego punkt widzenia wniósł coś nowego ale nie mogę się doczekac rozdziału w narracji Belli. Jackob zachowuje się jak samiec zaznaczający swoje terytorium
Mimo, ze nie jestem jakąś niezłomną zwolenniczką paringu B&E jakos tutaj bardzo mi do siebie pasują. Mam nadzieję, że zaliczysz sesję w zerowych terminach, bo mam ochotę czytać dalej i to jak najszybciej |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
PsyChicznieNastawiona
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sanok
|
Wysłany:
Czw 22:56, 20 Sty 2011 |
|
och ale nienawidzę Jacoba .. mam nadzieję, że Bella szybko pośle go do yhm.. tyłeczka :)
Opowiadanie bardzo mi się podoba. Ciekawie napisane, z pomysłem. Oby tak dalej i żeby rozdziały częściej się pojawiały. Podniosłaś mnie na duchu pisząc, że masz już kolejne chapy napisane. Uwielbiam opowiadania gdzie Edzio jest z Bella i nienawidzę myśleć, że on miał kogoś przed nią (dobrze, że tutaj tak nie było) albo ma kogoś po niej ale pogodziłam się z tym tutaj w opowiadaniu tak więc mam nadzieję, że będą w końcu znów razem.
pozdrawiam Ola |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez PsyChicznieNastawiona dnia Czw 23:02, 20 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Pią 13:01, 21 Sty 2011 |
|
A może byś "spiknęła" ze sobą Jacoba i Ann? Choćby tylko weekendowo? Ale pewnie coś byłoby za łatwo, Jacob pewnie zazdrosny i da jeszcze popalić, bo łatwo nie odpuszcza. Gorzej, jeśli Tanya wygada się, że widziała Eda z Bellą, albo znajdzie ten nieszczęsny stanik. Ciekawe, co wykombinujesz? Proszę o HE, możesz skomplikować akcję, ale końcówka niechaj mnie usatysfakcjonuje! Stara miłość nie rdzewieje. Kiedy następny chapik? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 16:35, 21 Sty 2011 |
|
No nie powiem, miło przeczytać, że spodobał się wam nowy rozdział. Starałam się napisać go tak, żeby był jednocześnie dłuższy ale też niezbyt nudnawy;)
wampiromaniaczko: Muszę przyznać, że pomysł połączenia Ann i Jacoba, nawet nie przyszedł mi do głowy Z pewnością nie będą razem ale podpowiem, że Ann troszkę zamiesza:-)
PsyChicznieNastawiona : sama mam pewną słabość do B&E i bardzo się staram żeby tutaj nie wyszło zbyt banalnie
Aurora Rosa: fajnie, że odebrałaś Jacoba w taki sposób, jaki chciałam: zazdrosny i troszkę maniakalny;P W tym rozdziale właśnie to chciałam pokazać. Co też miłość robi z facetami:wink:
Co do kolejnego rozdziału, to oddałam go już do bety i powinien pojawić się w przyszłym tygodniu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Sob 0:31, 22 Sty 2011 |
|
A, tak przeglądam tytuły opowiadań w kąciku i trafiło na twoje dzieło. :D
Celnie trafiłam, bo podoba mi się pomysł i styl i wgl. ;d
W jednych opowiadaniach jest za mało akcji, w innych za dużo. U ciebie jest w miarę okej, akcja szybko się toczy. Brakuje mi PWEdwarda, bo o co mu chodzi? Żałuje tego co zrobił przed laty?? Będzie o nią walczył? Będzie więcej ich romansu, i utarcia nosa głupiej Tanyi?
Powiedz że taak!
Wkurza mnie Jacob. W pewnym momencie wydał mi się, nie opiekuńczy, tylko despotyczny. Nie chodzi tu tylko o męską dumę, o coś więcej. Taki... Przerażający. Wzmianka o tym, że każdego kto spojrzał na Bellę miał ochote zabić mówi sama za siebie. Hmmm... Pasuje do Tanyi. Może ich spikniesz ze sobą? Hahah, tu Edzio i Bella całujący się wchodzą do jego pokoju, a tu na łóżku Jake z Tanyją robią małe bara-bara ;dd
Haha ;D
Mam nadzieję że rozwiniesz bardziej zażyłość Edwarda i Belli, bo tu tego za mało... Jest za dużo skrywanych uczuć.
A ten tekst z cyckiem był świetny! Zaczęłam się śmiać tak, że mamę obudziłam xD
Fajnie zbudowałaś nastrój tego żartu, bo zanim Emm powiedział pointę to już zaczęłam chichotać ;D
Oh, mój kochaniutki Emmecik <3 Uwielbiam jego teksty ^^
Taak. Chcę więcej! ;D Ema!
Więcej Belli i Edwarda!
Więcej, więcej, więcej! ;D
Mam nadzieję, że jak najszybciej dodasz nowe rozdziały, i nie martw się tym, że mało jest komentarzy czy coś - masz tu przed sobą fankę, która proooosi o nju czapi ;d będę stale śledzić poczynania Cycatej Belli ;d
Widzisz, jaki mam dobry humor przez te cycki? Fajne, lekkie, pomysłowe, ciekawe.
Pozdrawiam,
Niecierpliwa
KochającaWampira |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 1:23, 22 Sty 2011 |
|
KochajacaWampira: skoro mam tak zagorzałą fankę, to zdradzę kilka rzeczy
Lubisz Emmetta? Jeden z rozdziałów albo cześć jego, napiszę jego oczami. Jeszcze nie jestem pewna, bo nie zaczęłam go pisać. Jednak będzie na 100% :)
Nie rozumiem dlaczego wy wszyscy chcecie utrzec nosa Tanyi;p Ona nie jest taka zła... Co prawda ja też nie przepadam za jej postacią, ale z całych sił staram się nie robic z niej głupiej trzpiotki. Może i wy zmienicie o niej zdanie za jakiś czas
Ciesze się, że tekst o cycku Ci się spodobał, bo sama śmiałam się pisząc go;P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|