|
Autor |
Wiadomość |
Mille
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd
|
Wysłany:
Pią 10:51, 31 Lip 2009 |
|
Dziękuję za komentarze zarówno pozytywne, jak i negatywne. Chciałabym odnieść się do 2 rzeczy. Pierwsze - tytuł. Rozważałyśmy jeszcze inne formy, ale wybrałam ostatecznie taką, ze względu na powiązania w tekście. W opowiadaniu kilkakrotnie przewija się wyrażenie a zarazem tytuł "acorss the ocean" i nie jest to przypadkowe. Gdybym użyła przez ocean nie udałoby się przetłumaczyć tego w miarę zgrabnie i po polsku. Poza tym słowo across jak jak najbardziej znaczy "po drugiej stronie", np. across the street.[link widoczny dla zalogowanych] Nawet jeśli ktoś zna się lepiej na angielskim niż ja (a nie jestem w nim wybitna, o czym powinniście wiedzieć), to pamiętajmy, ze tytuł bardzo często zupełnie odbiega od oryginału. Swoją drogą szkoda, że na naszym forum nie ma "tradycji" tłumaczenia tytułów.
Druga rzecz - błędy. Popieram .wymyśloną., prosimy o wypisywanie ich, skoro żadna z nas nie wyłapała, w końcu nikt nie jest nieomylny.:)
Info o nowym rozdziale dodam, jak tylko będę wiedziała, kiedy może się pojawić. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
xcullenowax
Wilkołak
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.
|
Wysłany:
Pią 15:37, 31 Lip 2009 |
|
Ostatnio znajduję coraz więcej opowiadań, które bardzo dobrze się czyta, a dodatkowo są ciekawe. `Across the Ocean`, jak najbardziej zalicza się do takich ffów. (;
Mimo że fabuła wydaje się dosyć przewidywalna, mam nadzieję, że to love story, nie będzie takie strasznie proste i pojawią się jakieś komplikacje. Jestem ciekawa, jak długo Edward i Bella będą korespondować i kiedy się spotkają.
Podoba mi się tłumaczenie. Jest bardzo lekko napisane, błędów nie ma, a przynajmniej nie zauważyłam. (:
życzę wielkiego VENA w tłumaczeniu,
xx |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 16:10, 31 Lip 2009 |
|
Więc tak, weszłam tu z braku laku, ale po części przez to, że wkurzała mnie ta żółta kropeczka obok. Widziałam ją już od kilku dni. Nie chciałam zaczynać znowu czegoś czytać, ale skusiłam się na to tłumaczenie, z reguły tłumaczenia bardziej przypadają mi do gustu, ale to nie jedyny powód podobała mi się nazwa i mam mnóstwo czasu. No bo w końcu są wakacje, a ja jestem już po wyjeździe i nie wiem co z sobą począć. Ale wracając do opowiadania, ten pomysł z butelka, brak po prostu mi słów... Strasznie mi się to spodobała i chcę dowiedzieć się co będzie dalej. Muszę przyznać, że choć uczę się języka angielskiego od 3 klasy podstawówki a teraz chodzę do liceum (i jestem naprawdę jedną z najlepszych w klasie) to i tak sądzę, że mój angielski jest kiepski jak brazylijska telenowela lecąca na polsacie w roku szkolnym, jak jej tam był Marina?? Z resztą nie ważne. Więc chętnie sięgnęła bym po oryginał ale i tak wiem, że połowy nie zrozumiem a nie uśmiecha mi się co drugie słówko sprawdzać w słowniku... Tak mam słabo rozwinięty zasób słów w tym języku a jeszcze gorszy w niemieckim... ;// Więc czekam na kolejne przetłumaczone części, mam nadzieję, że nie będziesz nam kazała długo czekać na kolejny rozdział :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pią 17:22, 31 Lip 2009 |
|
Chciałaś komentarza dotyczącego fabuły i jakości tłumaczenia: proszę bardzo! :)
Nie czytałam oryginału, jednak wszystko jest tu napisane bardzo ładnie i zgrabnie, nie mam do czego się czepić. Wniosek - dobra z Ciebie tłumaczka. No i na pewno Twoja beta dużo od siebie włożyła - także bardzo owocna współpraca. Oby tak dalej.
Fabuła mi się podoba. Póki co ciekawie się zaczyna. Zobaczymy co dalej - może zaczną (no dobra, na bank zaczną) ze sobą pisać, potem on (prawdopodobnie z Emmettem) poleci do niej do Stanów, będzie miłość od pierwszego wejrzenia (tak samo, jak u Ema i Rose) i happy end. Jeśli zgadłam, to jest to strasznie przewidywalne. Miejmy nadzieje na jakieś zaskoczenia i być może niewielkie komplikacje. Cóż, poczekamy zobaczymy. Na pewno będę śledzić Twój temat.
Podoba mi się ta Bella - słaba fizycznie i w pewnym sensie psychicznie, ale chcąca coś zmienić w swoim życiu. Kto wie, może zachce jej się nagle wyjechać do Londynu?
O Edzie dużo narazie powiedzieć nie mogę - zbyt mało o nim było.
Wybacz, ale nie mogę się powstrzymać. W pewnym momencie jest takie zdanie: "O, jest i Emmett!" Nie wiem czemu, ale skojarzyło mi się z "Czerwonym Kapturkiem" Brzechwy. Może dlatego, że on nadużywał "i" :D W każdym razie, tym zdaniem mnie kupiłaś do końca. Także, życzę Wam, abyście szybko i sprawnie wstawiały kolejne rozdziały ku uciesze fanek (i być może fanów).
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marta_potorsia dnia Pią 17:22, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mille
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd
|
Wysłany:
Sob 17:53, 01 Sie 2009 |
|
Betowała: Frill, której bardzo dziękuję za szybką i efektywną pracę.
Ponadto podziękowania dla Syntii i Dileny:* za pomoc z angielskim.
Rozdział III
Skrzynka na listy
Połowa lipca.
Zaczynałam podejrzewać, że mój list zatonął w oceanie, zamiast wylądować w obcym kraju. Możliwe, że ktoś go znalazł, wyśmiał i wyrzucił. Pisałam tak chaotycznie, że teraz większości żałuję, szczególnie tej części o religii.
- Bella – zawołała Alice, wchodząc do domu. Siedziałam znów na tarasie, ubrana w czarny top i dżinsowe szorty, nie czułam chłodu. Było to doskonałe miejsce wypoczynku, gdzie docierała orzeźwiająca bryza morska.
- Wyjęłam po drodze twoją pocztę. Masz jej całkiem sporo. - Zeskoczyłam z siedzenia, przewracając stołek i upadłam. Zerwawszy się, wbiegłam do środka, aby odebrać koperty od dziewczyny.
- Dziękuję ci bardzo, kochana – powiedziałam, uśmiechając się. Spostrzegłam list z całkiem nieznanym adresem. Wsunęłam go pod spód, przeglądając ulotki i rachunki. Alice głośno westchnęła i zerknęłam na nią z zaciekawieniem.
- Coś nie tak, skarbie? - zapytałam. Spojrzała na mnie i wydęła wargi.
- Jasper jest jakiś zdenerwowany. Powiedział, że chce porozmawiać, więc umówiliśmy się tutaj, przed dzisiejszą Bar Micwą Johnston. - Wiedziałam dokładnie, co Jasper zamierza zrobić i dlaczego Rosalie właśnie z nim wchodziła.
– Alice! – krzyknął, przechodząc przed próg. Brunetka zerwała się, niemal przestraszona, a Rosalie posłała mi zmieszane spojrzenie. Mrugnęłam porozumiewawczo i zwróciłam się w stronę tego przedstawienia.
Jasper bez słowa uściskał ukochaną i pocałował ją z pasją. Zauważyłam, jak jednym gestem wsunął pierścionek na jej palec. Rose zachichotała gwałtownie, gdy główna zainteresowana poczuła przyjemne obciążenie na dłoni. Jasper uśmiechnął się nerwowo, do czasu, aż rzuciła się w jego ramiona, wykrzykując „tak” z całych sił.
Razem z Rosalie zaczęłyśmy tańczyć i krzyczeć, co stanowiło standardową reakcję na widok zaręczyn przyjaciół.
- Gratulacje! - wrzasnęłam, ściskając Alice mocno.
- Wiedziałaś! - stwierdziła oskarżycielsko.
- Tak, ale warto było to zobaczyć! – Świeżo upieczona narzeczona uśmiechnęła się szeroko i znów piszczala zachwycona. Nie potrafiła się na mnie gniewać w takiej chwili.
- Powinniśmy pójść na kolację! Trzeba to uczcić! - ogłosił Jasper, wybierając numer. Wykonał telefon, rezerwując stolik dla czterech osób, po czym odprowadziłam ich do drzwi.
- Spotkamy się na miejscu. O siódmej, tak? - Uprzedzona przez Alice, żeby założyć tę czarną sukienkę, patrzyłam, jak odjeżdżają i pobiegłam do kuchni odnaleźć list.
- Anglia – mruknęłam w zastanowieniu. Przynajmniej nie musiałam kupować translatora. Otworzyłam kopertę i ujrzałam kilka kartek podobnych do moich własnych. Na każdej stronie widniało piękne, choć męskie pismo. Uśmiechnęłam się. Korespondencja pisana ręcznie prezentowała się zdecydowanie lepiej niż wydrukowana.
Droga Bello!
Nazywam się Edward Anthony Cullen. Mieszkam w Londynie, pracuję na stanowisku redaktora w znanym wydawnictwie. Mam zaledwie dwadzieścia cztery lata i jestem sam; bardzo się cieszę, że do mnie napisałaś.
Znalazłem Twój list na plaży, niedaleko domu moich rodziców, godzinę drogi od Londynu. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Wypatrzyłem butelkę przy brzegu i pomyślałem, że to zostawiona przez kogoś pozostałość po pikniku. Gdy odkryłem w środku Twoją wiadomość, byłem naprawdę podekscytowany, więc zabrałem przesyłkę do domu. Szczerze mówiąc, ukryłem butelkę przed przyjacielem Emmettem, który przebywał w tym czasie ze mną u rodziców. Zaczekałem, aż zaśnie i dopiero wtedy przeczytałem wiadomość.
Całkowicie mnie zaskoczyłaś. Spuentowałaś w swoim liście wszystko to, co kiedykolwiek czułem. Podobnie jak Ty, mam za sobą związki i wiem jak to jest, ale jeszcze nigdy nie byłem zakochany. Tak, jak napisałaś, ludzie, którzy mnie otaczają na co dzień, przekonują samych siebie, że miłość to coś, co posiadają i czego potrzebują. Jednak, kiedy przemija, zostają ze złamanym sercem, ponieważ wierzyli, że dopadła ich strzała Amora. Czasami okazuje się, że prawdziwe uczucie wygląda zupełnie inaczej. Emmett może poderwać każdą dziewczynę, jaką zechce, ale tak, jak my, nie znalazł jeszcze tej jedynej. Jemu to odpowiada. Ale mi? Czuję, jakbym tęsknił za czymś.
Przypuśćmy, że moglibyśmy pojąć tę głupią miłość. Ty i ja bylibyśmy wtedy na dobrej drodze i może ze zbioru tych zasad, w którym każdy dorzuca coś od siebie, moglibyśmy stworzyć własny zestaw? Tak mi się wydaje. Sporządzenie listy wymagań dla najpotężniejszego uczucia, jakie istnieje, nie wydaje się znowu takie trudne.
Nie każ mi zaczynać od Boga. Jesteśmy chrześcijanami wyłącznie w Wielkanoc i Boże Narodzenie. Od czasu, gdy wyprowadziłem się z domu, nawet tego za bardzo nie obchodzę. Przedstawiłaś swój doskonały, zarazem przerażający punkt widzenia i w pełni podzielam Twoje zdanie...
Bush jest naprawdę do niczego. Biedna Amerykanko. Może wpadniesz do Anglii? Hahaha. Jeśli nie lubisz deszczu, to nie za dobrze. Od kiedy Święty Mikołaj nie przyniósł mi roweru, gdy miałem dziesięć lat, straciłem dla gościa szacunek. Teraz, zamiast ciasteczek, zostawiam dla niego pełen nienawiści list oraz grudkę węgla*. Aczkolwiek, nie jest to za bardzo skuteczne. W moim biurze organizujemy zawsze przed świętami zbiórkę pieniędzy na sporą ilość paczek dla potrzebujących.
Niestety nie mieszkam w domu przy plaży. Chciałbym mieć kiedyś posiadłość na wsi, taką, jak moi rodzice. Na razie posiadam wielkie mieszkanie w Londynie, blisko biura, z odgłosami ruchu ulicznego i bez żadnej roślinności, aż do najbliższego parku. Jutro zamierzam udać się na pocztę i kupić znaczki. A za kilka tygodni, mam nadzieję, będziesz mogła przeczytać mój list.
Bello, myślę, że moglibyśmy odbyć wiele interesujących rozmów. Na odwrocie umieszczam swój adres e-mail. Będzie o wiele łatwiej i wygodniej, jeśli nie będziemy musieli czekać tygodniami na odpowiedź od siebie. Chociaż, może byłoby miło dostać od czasu do czasu zwyczajny list. Ja także cieszę się z prywatnej poczty, nie otrzymując wyłącznie samych rachunków.
O muzykę możesz zapytać już przez Internet.
Być może marnujemy za dużo kartek, przeskakując z tematu na temat, ale miłość to tak delikatna kwestia, że wymaga szczegółowej uwagi pomiędzy dwójką nieznajomych. O wiele łatwiej jest rozmawiać o niej, gdy nie znasz tej drugiej osoby.
Z niecierpliwością oczekuję wiadomości od Ciebie, obojętnie, czy w pikselach czy na papierze.
Z poważaniem,
Edward z Anglii
Poważnie? Prawie krzyknęłam, kończąc czytanie. To nieprawdopodobne! Anglia. Mój list dotarł aż tam, a teraz jakiś młody mężczyzna z fantastyczną pracą, czekał na wieści ode mnie. Podbiegłam do komputera i – ponieważ nasze konta znajdowały się na tym samym serwerze – wstukałam jego adres w opcji wyszukiwania komunikatora internetowego. Otworzyłam nową wiadomość, żeby do niego napisać, w międzyczasie wskakując w czarną sukienkę, której zażądała Alice.
Pomknęłam do szafy, chwytając parę butów na obcasach, gdy usłyszałam znajomy sygnał komunikatora. Ktoś się odezwał. Podbiegłam z powrotem do biurka i zobaczyłam wiadomość.
Edward: Hej?
Nie mogłam powstrzymać dzikiego uśmiechu, który pojawił się na moich ustach.
On tam był, właśnie teraz, jakieś cztery godziny w przyszłości (haha) i rozmawiał ze mną, wprost z drugiej strony oceanu. Usiadałam, zastanawiając się, dlaczego dłonie mi się tak bardzo trzęsą.
Bella: Hej. Właśnie dostałam twój list.
Nie chciałam nad tym rozmyślać za długo, ani czekać, aż nadejdzie odpowiedź, więc zeskoczyłam z krzesła, wzięłam kilka głębszych oddechów, włożyłam buty i poprawiłam sukienkę. Rozpuściłam włosy, szczotkując je, gdy ponownie usłyszałam dźwięk. Rzuciłam szczotkę i podbiegłam do komputera.
Edward: O rany! Bella z Ameryki? Tak się cieszę, że nie uznałaś mnie za kompletnie dziwnego i użyłaś podanego e-maila.
Chłopak zamienił ze mną kilka słów. Szeroki uśmiech, który był reakcją na wiadomość nieznajomego, spowodował ból policzków.
Bella: Cieszę się, że ktoś znalazł ten list. Głowiłam się, co się z nim stało.
Edward: Byłem naprawdę zaskoczony, gdy go odkryłem, ale napisałaś tak ciekawie i oszczędziłaś jeszcze na opłacie pocztowej. Nie mógłbym nie odpisać.
Bella: Dziękuję! To jest naprawdę ekscytujące! Niestety, muszę teraz iść. Pisałam Ci o moich przyjaciołach? Świętujemy dziś ich zaręczyny.
Edward: Ach, wreszcie! Przekaż im najlepsze życzenia. Mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić.
Bella: Z pewnością, dzięki! Hmm… będziesz później? Chciałabym z Tobą porozmawiać o czymś godnym uwagi.
Edward: Będę na pewno! Nie mam nic do zrobienia, oprócz odrobiny papierkowej roboty, poza tym czytam jeszcze nową książkę. Trochę mi to zajmie czasu.
Bella: Okej, więc odezwę się za kilka godzin, pa!
Edward: Do zobaczenia, Bello.
Wstyd się przyznać, ale niemal piszczałam z radości w drodze do restauracji. Przyjaciele potraktowali to, jako radość z ich szczęścia.
----------------------
* a lump of coal – grudka/bryłka węgla zostawiana przez Św. Mikołaja dla niegrzecznych dzieci, czyli odpowiednik naszej polskiej rózgi:) Jest to włoski zwyczaj, który przyjął się również na Wyspach. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Sob 17:55, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Sob 18:11, 01 Sie 2009 |
|
:) Tyle jestem w stanie powiedzieć. Ciekawy rozdział. Jakie to wszystko romantico. Jestem w stanie wyobrazić sobie skaczącą z radości Bellę przed jej monitorem. Sama czasem tak mam. W sumie to nawet często. Ciekawi mnie, o czym będą rozmawiać za pośrednictwem maila. Póki co gadają o wszystkim i niczym zarazem. Bardzo podobał mi się tekst o Świętym Mikołaju.
Jeśli chodzi o stronę graficzną, czy jakkolwiek to się nazywa, to nie spodobał mi się szyk zdań w dwóch miejscach. Poza tym nie mam do czego się przyczepić.
-Bella – zawołała Alice, wchodząc do domu. Siedziałam znów na tarasie, ubrana w czarny top i dżinsowe szorty, nie czułam chłodu. Było to doskonałe miejsce wypoczynku, gdzie docierała orzeźwiająca bryza morska.
Dałabym "Znów siedziałam na tarasie"
Miałam jeszcze jedno zdanie, ale teraz nie mogę go znaleźć.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wymyślona
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:16, 01 Sie 2009 |
|
och, miło wreszcie do końca zrozumieć, o co chodziło w tym rozdziale :D Za Chiny nie mogłam rozgryźć niektórych zdań, więc dziękuję Mille, jej pomocnicom i becie Zrobiłyście kawał dobrej roboty, dziewczyny.
Co do treści- kurde, podoba mi się to. Do tego stopnia, że zaraz uciekam czytać czwarty, ale znając życie i samą siebie, skończę na ostatnim zamieszczonym. Ale tłumaczenie będę dalej wiernie czytać i komentować, o ile moja klawiatura się w końcu nie zbuntuje;)
Pozdrawiam i cierpliwości, weny oraz całej reszty potrzebnej do tłumaczenia życzę
.wymyślona. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Sob 18:22, 01 Sie 2009 |
|
W sumie trochę mi to przypomina "Samotność w sieci" inaczej się zaczęło ale płęta ta sama, znajomość i rozmowy w internecie... choć ta pierwsza była listowna:) Tylko mam nadzieję, że skończy się weselej niż ta książka, którą podałam... Tak mi się od razu skojarzyło po przeczytaniu tej ich wymiany zdań. Wiem, że tylko tłumaczysz więc powiem, miałam chwile, w których musiałam, kilkakrotnie przeczytać ten sam fragment. Ale resztę wciągnęłam bardzo szybko :) Wszystko jak na razie mi się strasznie podoba i czekam na więcej :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mirell.
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.
|
Wysłany:
Sob 18:27, 01 Sie 2009 |
|
Robi się ciekawie, ciekawie ;] Rozdział mi się podoba, cały pomysł mi się podoba. Cieszę się, że dzisiaj nowy rozdział i mogę go przeczytać, bo jutro wyjeżdżam.
Co do Alice i Jaspera to jakieś dziwne te zaręczyny. To powinno być bardziej prywatne według mnie i powinni iść sami na tą kolacje :<Ale>
VENY!
pozdrawiam,
Mirell. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
<RUDA>
Zły wampir
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 19:54, 01 Sie 2009 |
|
No to mi się podoba :) Ciekawi mnie jeszcze kwestia Emmetta i Rose. Jak oni się poznają i czy w ogóle taka chwila będzie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy znajomości Edwarda i Belli.
Czasu i cierpliwości na tłumaczenie.
Pozdrawiam
Ruda :)
WENY !! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madzia_lenka
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 20:42, 01 Sie 2009 |
|
Wow! Ten ff jest z rozdziału na rozdział fajniejszy;)
Co do wyobrażenie sobie Belli skaczącej zgadzam się z marta_potorsia.
A co do Emma i Rose to wydaję mi się że Edward z Bellą postanowią się spotkać i wtedy Rose z Emmettem się poznają.
Fajny pomysł na tego ff, taki świeży, orginalny, czegoś takiego jeszcze nie było
Pozdrawiam i WENY |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
whisper.
Gość
|
Wysłany:
Sob 20:59, 01 Sie 2009 |
|
Pierwsze, co powiem, to to, że niesamowita z ciebie tłumaczka. Nie czytałam oryginału, ale pal licho, skoro widzę, jak zgrabnie wszystko zostało napisane.
Drugie, co powiem, to to, że jest to jeden z moich ulubionych fanfiction na tym forum, mimo tego, że przeczytałam dopiero trzy rozdziały. Mam jednak cichą nadzieję, że następne chaptery nie są łatwo przewidywalne, bo uwielbiam wyobrażać sobie dalszy ciąg, by w końcu dowiedzieć się, że moje mysli płyną w złą stronę. A, co najważniejsze, nie znoszę, gdy każdy kolejny rozdział coraz bardziej zniechęca mnie do danego opowiadania. Tak więc, mam tylko jedno pytanie i liczę, że odpowiedź na nie nie byłaby wielkim spoilerem. Tak więc, Mille, czy mogłabyś zagwarantować, że dalszy ciąg nie zawiedzie naszych/moich oczekiwań?
Trzecie, co powiem, a niech cię, dziewczyno, tu nie ma żadnych błędów. Jak ty to robisz? Podobno nikt nie jest doskonały, cóż, ktoś jednak jest. ^^
amen.
na chwałę Imperium. |
Ostatnio zmieniony przez whisper. dnia Sob 21:01, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 21:48, 01 Sie 2009 |
|
Wstrzymywałam się z komentarzem, ponieważ chciałam napisać coś dłuższego i mającego jakikolwiek sens. Nie wytrzymałam! Tematyka bardzo ciekawa, odczuwam ulgę, kiedy akcja nie toczy się w szkole (coś ostatnio za dużo podobnych ff). Wreszcie Bella jest chora! To plus, ponieważ dzięki temu akcja jest nieprzewidywalna. Zostaje nam odległość i anonimowość. To, że oboje się nie widzą (na razie), jest takie... romantyczne? A odległość... no cóż... Miłość może i góry przenosić, więc z oceanem poradzi sobie wybitnie. Kolejna zaleta: w tym opowiadaniu Alice nie jest żadnym chochlikiem, tylko normalną dziewczyną, która już ma narzeczonego. Cieszę się, że nie ma.. podchodów Alice i Jazza. To akurat śmiało mogliśmy pominąć. Zostaje nam Rose. Samotna kobieta, co się rzadko zdarza. Miejmy nadzieję, że ona również skorzysta na przyjaźni Belli i Edwarda :)
Jestem ciekawa dalszych rozdziałów... Coś czuję, że znajomi Belli będą ja przestrzegać przed listownymi znajomościami...
Pzdr |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mille
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd
|
Wysłany:
Sob 21:57, 01 Sie 2009 |
|
Dzięki wszystkim za miłe komentarze, co do treści - nie pisnę ani słówkiem:P Powiem tylko tyle, ze sam pomysł listu w butelce został użyty nie tylko w filmie message in a bottle, ale rowniez co najmniej dwóch książkach, o których słyszałam. Nie wiem czy treść w jakikolwiek jeszcze sposób pokrywa sie z tym filmem czy książkami z prostego powodu - nie widziałam i nie czytałam ich:P
Czekam w dalszym ciągu na komentarze, niekoniecznie tylko te miłe Ale byłoby wielkim niedopowiedzeniem, gdybym nie wspomniała jak pozytywne opinie mobilizują - kończę poprawiać kolejny rozdział, więc wkrótce trafi do bety, a potem... wiecie co;)
Zachęcam do dalszych spekulacji na temat: co będzie dalej, ale ostrzegam - nic nie zdradzę i biada temu, kto zerknie do oryginału i wygada, urwę łeb jak nic!
Whisper. co do błędów - naprawdę mam dwie świetne, zaufane bety, więc proszę się nie dziwić. Nie, nie słodzę tu wcale. One mają magiczne różdżki, które potrafią wszystko, ale ciiiiii.... :P
Dobra kończę to paplanie, bo pewnie wolelibyście nowy rozdział niż to? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Sob 21:57, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Sonea
Wilkołak
Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce
|
Wysłany:
Sob 22:03, 01 Sie 2009 |
|
Jest coraz ciekawiej. Cieszy mnie że teraz będą ze sobą pisać bo będzie się coś działo.
Myślę, że co do kwestii Rose i Ema to spotkają się jak Bella i Edward, ale to jest chyba jasne.
Może jednak nie? Może się mylę, ale wszystko przed nami i możemy sobie zgadywać do woli póki się nie wyjaśni;D
Co do tłumaczenia nie mam zastrzeżeń choć faktycznie niektóre zdania bym inaczej skleciła- to już kwestia stylu:p
Czekam na kolejny i jakże utęskniony przeze mnie rozdział.
Pozdrawiam, Sonea. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invisse
Zły wampir
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 22:08, 01 Sie 2009 |
|
Aaach Nareszcie prawdziwa rozmowa ; ) Juhu! Cały ten pomysł jest oryginalny, podoba mi się z rozdziału na rozdział coraz bardziej. Zgadzam się z <RUD>. Od razu jak przeczytałam, że Emmett też znalazł swojej drugiej połówki, zaczęłam się głowić - jak oni się poznają z Rosalie? Czekam na nowy rozdział <3
Dużo weny i zapału do tłumaczenia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Nie 11:14, 02 Sie 2009 |
|
Jupi! No i gadali ze sobą!!
Edward miał niezły zachwyt gdy Bella do niego napisała.
Ciekawie czy się niedługo na realu spotkają : ))))
Cały czas przyjemnie się czyta : ))
Czekam na kolejny rozdział.
Czasu i posłusznej klawiatury.
Pozdrawiam `W` ; *** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Nie 12:46, 02 Sie 2009 |
|
Kupiłam to opowiadanie. Musze przyznać, że na początku myślałam, że będzie to jakaś ckliwa historyjka. Banał. A tu jednak nie. Choroba Belli (chociaż chora Bella to nic nadzwyczajnego) i te dzielące kilometry. Miło wiedzieć, że ich coś dzieli. Tym razem odległość.
List w butelce? Dobry, ciekawy motyw. I pomysł. I z którejkolwiek strony bym na to nie spojrzała podoba mi się. Ta słaba-silna Bella i ten Edward, który kropka w kropkę podoby z charakteru jest do Belli.
Tłumaczenie mi się podoba. Oby tak dalej.
Chęci i czasu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Nie 22:17, 02 Sie 2009 |
|
"Od kiedy Święty Mikołaj nie przyniósł mi roweru, gdy miałem dziesięć lat, straciłem dla gościa szacunek. Teraz, zamiast ciasteczek, zostawiam dla niego pełen nienawiści list oraz grudkę węgla"
Padłam! xD
Przeczytałam dziś ten ff i jestem oczarowana. Chociaż bardzo przypomina mi to film "List w butelce" czy jakoś tak. Gdy dziennikarka znajduje list, odnajduje faceta, który go napisał, zakochuje się, etc. No ale oni tu rozmawiają również poza listem. No więc to było tylko luźne skojarzenie.
Jestem wdzięczna za tłumaczenie tego ff. Pisz dalej - dobrze Ci to idzie :)
Chęci, czasu i weny do tłumaczenia!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mille
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd
|
Wysłany:
Pon 0:39, 03 Sie 2009 |
|
Za betowanie i pomoc w poskromieniu kuriera, spółki i bibułki dziękuję .wymyślonej. xD
Rozdział IV
Wideorozmowa
Obudziłem się dość późno, zmuszając się do wstania z łóżka. Miałem wolne, ale nie od pracy. Następnych kilka dni zamierzałem spędzić na czytaniu różnych rękopisów i robieniu notatek. Potem Emmett i ja mieliśmy się spotkać i porównać nasze uwagi przed podjęciem ostatecznych decyzji. Klapnąłem na krzesło, obracając się w stronę komputera i otworzyłem swój komunikator. Szczerze mówiąc, jedynym powodem, dla którego siedziałem przy laptopie, była nadzieja, że Bella będzie online. Chciałem z nią znowu porozmawiać. Przez ostatnich kilka miesięcy (teraz był wrzesień) stale prowadziłem z nią konwersacje. Ona zawsze była w domu, a ja swoją pracę łatwo mogłem przenieść do mieszkania.
Z pewnością mnie pociągała. Mimo że czułem się poniekąd głupio, odczuwając coś takiego, nie mogłem temu zaprzeczyć. Coś w tym było. Rozmawialiśmy, zaczynając od najdrobniejszych rzeczy, poruszając liczne tematy. Dyskutowaliśmy godzinami, a potem pędziliśmy dokończyć nasze prace. Nie byłem szczęśliwszy niż wtedy, gdy z nią rozmawiałem.
Gdy zalogowałem się pierwszy, a ona nie była dostępna, wciągnąłem na siebie sweter i kapcie, chwytając kubek kawy i paczkę, którą miałem jej wysłać. Zjechałem windą, ignorując schody ze względu na swoje ubranie. Ciapy i kraciaste spodnie od piżamy z pewnością nie były typowym strojem w drodze na pocztę. Wkroczyłem do holu, upijając kolejny łyk mojej kawy i pośpiesznie wyszedłem przez drzwi w kierunku budynku poczty. Wewnątrz poczekałem chwilę w krótkiej kolejce, a potem zapłaciłem za przesyłkę.
Ludzie rzucali mi rozbawione spojrzenia, gdy wysyłałem ją do Ameryki, ale kiedy zauważyli nazwisko w adresie, nie zadawali żadnych pytań.
„Pani Cullen" napisałem po jednej z naszych zabawniejszych rozmów.
Bella: Hej. To jak, znalazłeś sobie w końcu kogoś?
Edward: Mhm. Taak, Emmett wyciągnął mnie do jakiegoś nocnego klubu.
Bella: O, i spotkałeś swoją prawdziwą miłość?
Edward: Haha, oczywiście. Była tam taka jedna dziewczyna. Uklęknąłem przed nią i wyznałem jej swoje uczucie. Nazajutrz się pobieramy.
Bella: Haha, dziwak! Jesteśmy chyba nieco zbyt zgorzkniali, jeśli chodzi o miłość. Przez to nigdy nikogo nie znajdziemy.
Edward: Więc wszystko jasne. Nie pozostaje nam nic innego, jak wziąć ślub. Możemy spokojnie koegzystować w harmonii, w wielu sprawach się zgadzamy.
Bella: Skoro nalegasz. Nie będę cię powstrzymywać. Czyli od teraz jesteś panem Swan?
Edward: Pani Cullen brzmi lepiej. Nie sądzisz?
Po tym dialogu nie mogłem powstrzymać się od śmiechu i za każdym razem, gdy się witaliśmy, zawsze robiliśmy to z żartobliwym „kochanie” czy „skarbie”. Podziękowałem za wysyłkę i upijając kolejny łyk kawy, wróciłem zadowolony do swojego mieszkania.
W środku usłyszałem znajomy dźwięk komunikatora i wstyd się przyznać, ale szybko pobiegłem do komputera. Potknąłem się o sofę i upadłem na podłogę przed krzesłem. Podniosłem się i uradowany usiadłem przed oczekującym na mnie ekranem.
Bella: Dzień dobry, Panie Cullen!
Edward: Jak mija popołudnie, Pani Cullen?
Bella: Tu ciągle jest przedpołudnie. Dopiero się obudziłam, już dochodzi dziesiąta.
Edward: Wygrałaś. Właśnie wstałem i u mnie jest druga po południu.
Bella: Leniuch. Przykro mi to mówić, ale dziś nie mogę z tobą rozmawiać. Mam duże zamówienie do zrealizowania.
Edward: Wiem coś o tym. Sam muszę popracować nad kilkoma rękopisami.
Bella: Wielka szkoda, bardzo chciałam z tobą pogadać.
Edward: Masz kamerę internetową i mikrofon, prawda? Przejdźmy z wirtualnej rozmowy na kolejny etap naszej znajomości.
Kliknąłem przycisk wideorozmowy. Słyszałem dźwięk oczekiwania na połączenie, a potem Bella musiała je zaakceptować. Czysty obraz skierowany był wprost na blat kuchenny, kilka dań, piekarnik i okno.
- Bello? - zawołałem. - Dlaczego widzę twoją kuchnię?
Usłyszałem nieśmiały głos, odzywający się w tle.
- Mówiłam ci, dopiero wstałam, nie jestem jeszcze gotowa!
Dobry Boże! Kiedy to powiedziała, natychmiast użyłem swojej kamery jako lustra, aby poprawić włosy i sweter. Oczekując w napięciu, zobaczyłem jej cień zmierzający z powrotem do pokoju. To był ten moment, całkowicie spontaniczny, gdy miałem zobaczyć kobietę, która fascynowała mnie od miesięcy. Usłyszałem jej głos i obserwowałem ruchy. W końcu ujrzałem jej twarz i – o cholera! Była cudowna!
Bella usiadła przed kamerą, a na jej ustach pojawił się nerwowy uśmiech.
Jej długie, brązowe włosy opadały niesfornie na ramiona; ubrana była w szarą koszulkę. Miała duże, ciemnobrązowe oczy. Byłem świadomy, że musiałem gapić się w nią z otwartymi ustami. Bella zaśmiała się lekko, więc otrząsnąłem się z tego oszołomienia i wyprostowałem na krześle. Pozwoliliśmy, by na naszych twarzach zagościły wesołe, choć nieco wstydliwe, uśmiechy.
- Więc to jesteś ty, a to ja – powiedziała, wskazując na każdego z nas. - Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, mam parę specjalnych wypieków do przygotowania. - Zasalutowałem jej, wskazując na moje rękopisy. Bella skrzywiła się na widok stosu papierów. Przyglądałem się przez chwilę, jak podnosi się i podąża w kierunku szafek kuchennych, ubrana w różowe, kraciaste spodnie od piżamy i jednolity siwy top. Oboje pracowaliśmy tak przez kilka godzin. Przysłuchiwałem się, jak śpiewała podczas wyrabiania ciasta, zapomniawszy o mojej obecności. W końcu sobie przypomniała i przeprosiła, ale pomyślałem, że to było słodkie. Pogrążony w swojej pracy, przeczytałem na głos fragment, również zapominając, że Bella mogła mnie usłyszeć. Roześmiała się.
- Masz jakiś problem z moim czytaniem? - zapytałem, nawet nie podnosząc wzroku. Usiadła przed kamerą, więc mogłem zobaczyć ją w całości.
- Nie, po prostu uważam, że twój akcent jest uroczy– odparła wesoło. To sprawiło, że się zawstydziłem. Z jękiem schowałem się za kartkami, podczas gdy ona śmiała się jeszcze głośniej.
- Wracaj do swoich ciast – powiedziałem, w odpowiedzi na co Bella potrząsnęła głową.
- Już się pieką. Chyba powinnam przygotować jeszcze jeden tort. I lukier. Czeka mnie sporo pracy. Zapewne będę cię jeszcze zabawiać moim śpiewem.
Pokiwałem głową z zadowoleniem, po czym wróciliśmy do swoich zajęć.
Skończenie drugiego tortu zajęło jej kolejną godzinę, w czasie której ja zrobiłem połowę moich notatek. W tym czasie zamieniliśmy ze sobą zaledwie kilka słów. I chociaż za nic bym się nie przyznał, moja praca byłaby już zrobiona, gdybym przez większość czasu nie przyglądał się Belli.
Po kilku kolejnych godzinach wreszcie wypisałem wszystkie uwagi, a Bella przełożyła dwa torty i właśnie kończyła dekorować jeden z nich. Obserwowanie jej było przyjemnością, ta kobieta zrobiła na mnie wrażenie. Zadurzyłem się całkowicie i bezwzględnie w osobie, której nigdy nie widziałem na żywo i którą ledwie znałem; to do mnie zupełnie niepodobne. Ale Bella była tak... fascynująca. Sposób, w jaki mówiła (pisała - technicznie rzecz biorąc), jej opinie i poglądy - to wszystko było bardzo absorbujące i warte rozmów z nią.
Na dodatek była piękną kobietą. Ten jej głos, twarz, ciało... Możliwość nawiązania z nią kontaktu okazała się wspaniałym prezentem od losu. Pragnąłem jej podziękować. Spojrzałem w dół, uśmiechając się do swojego mocno spóźnionego prezentu. Bella była zawiedziona wiadomością, że ominęły ją moje urodziny. Powodem tego była długa podróż butelki z listem, więc wysłała mi prezent pod koniec sierpnia.
Podniosłem ręcznie napisaną wiadomość, wysłaną tradycyjną pocztą. Bella zapisała w niej fragment jednej ze swoich ulubionych książek i zostawiła małą notatkę. Wewnątrz było ponadto zdjęcie najpiękniejszego weselnego tortu, jaki kiedykolwiek widziałem. Miał trzy warstwy, pokryte białą polewą i był przyozdobiony bardzo skomplikowanymi wzorami z lukrowanych kwiatów i liści. Wprawiło mnie to w zachwyt. Z drugiej strony obrazka widniało kilka prostych słów, które poprawiały mi nastrój za każdym razem, gdy je czytałem. „Tort weselny państwa Cullen-Swan”.
Wyszedłem z gabinetu, zabierając ze sobą zdjęcie i przyczepiłem je magnesem na lodówce.
Była to jedyna rzecz oprócz listy zakupów i zdjęcia, na którym razem z Emmettem wyglądaliśmy na wyczerpanych nawałem pracy.
Zabrałem z kuchni butelkę wody i zmierzwiłem swoje włosy. Cieszyło mnie to, jak wygodna była moja piżama. Miałem ochotę zostać w niej chociażby cały dzień..
Kiedy ponownie usiadłem przy komputerze, usłyszałem dźwięk telefonu. Podniosłem go i odchyliłem się do tyłu na krześle, rzucając okiem na wyświetlacz.
- Hej, Emmett. Stęskniłem się za tobą przez te siedem i pół godziny bycia osobno. – Zobaczyłem jak usta Belli wykrzywiają się w szerokim uśmiechu.
- Jesteś w bardzo dobrym nastroju i już wstałeś! Jestem zaskoczony, zwłaszcza po ostatniej nocy – stwierdził mój przyjaciel, na co przewróciłem oczami. Dziewczyna zauważyła to i zachichotała. - Hej, jest u ciebie jakaś kobieta?! Kiedy ją poderwałeś? Założę się, że była z tobą całą noc.
Zerknąłem na Bellę, która wpatrywała się we mnie ze swojego taboretu (ludzie, którzy zamówili ten tort są chorzy psychicznie. Miał chyba pięć poziomów, każdy wsparty na filarach), czekając na moją odpowiedź. Posłała mi uśmiech.
- Taak, Emmett, to rzeczywiście nieprawdopodobne, że mogę mieć tu jakąś kobietę, nieprawdaż? Byłem z nią przez całą noc, a nawet dzień.- Bella zeskoczyła ze stołka zaskoczona.
- Edward, ty cwaniaku! Nie wierzę! - zaśmiał się Emmett. Wyszedł już z domu, ponieważ słyszałem odgłosy z ulicy. - Skończyłem swoje notatki i zakładam, że ty także, więc mam zamiar wypłoszyć tę panią. Dokończymy robotę i będziemy mieć wolne przez resztę weekendu, okej?
- W porządku, bracie. Do zobaczenia wkrótce – powiedziałem i szybko się rozłączyłem.
- Edwardzie – wysyczała Bella. - Nie wierzę, że mu to powiedziałeś! Chyba nie zamierzasz mu wyznać, że byłeś całą „noc i dzień” z dziewczyną, którą poznałeś przez internet?
- Nie poznałem cię przez internet, kochanie. Jesteś moją boginią oceanu, zapomniałaś już?- zachichotałem cicho, a Bella zrobiła się pąsowa i zaczęła wiercić się niespokojnie na swoim siedzeniu. Bez słowa odwróciła się, podciągając spodnie od piżamy i wzięła torebkę z lukrem. Ostatnimi pociągnięciami skończyła tort weselny. Spojrzałem na blat i zauważyłem trzywarstwowe ciasto urodzinowe, pokryte czekoladową polewą z turkusowymi cętkami i zawijasami na wierzchu.
- Bello, to, co robisz jest niesamowite – powiedziałem łagodnie. Uśmiechnęła się i odłożywszy torebkę z lukrem, przyłączyła się do mnie.
- Dziękuję bardzo, mój drogi – powiedziała, siadając przed kamerą. Jestem pewien, że zauważyła moje pełne uwielbienia spojrzenie. - Teraz mam ważniejsze pytanie.
- Ach tak, jakie? - zapytałem. Usta Belli rozciągnęły się w uroczym uśmiechu. Dobry Boże, to doprowadzało mnie niemal do szaleństwa. Wziąłem głęboki oddech i wyprostowałem się.
- Gdzie pojedziemy na nasz miesiąc miodowy? - spytała niewinnie.
- Myślałem o małym mieszkanku w przyjemnym, deszczowym Londynie. Na jakieś... och, nie wiem. Kilka miesięcy? Lat? Co ty na to? - Rozpromieniła się pięknie.
- Jakkolwiek atrakcyjna to propozycja, cała ta podróż bez wątpienia skończyłaby się chorobą i pewnie umarłabym w Londynie. Może jednak jakaś nadmorska miejscowość, niedaleko wielkiego miasta na... och, nie wiem. Kilka miesięcy, lat? - Uśmiechnąłem się ciepło na te słowa.
- Daj mi parę tygodni na uporządkowanie moich spraw, a zjawię się tam – powiedziałem poważnym tonem. Och, gdyby tak... Patrzyliśmy na siebie przez moment; Bella wyglądała na szczerze zadowoloną. Po chwili oboje podskoczyliśmy, kiedy moje drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem. Położyłem palec na ustach, a ona skinęła głową, bacznie mnie obserwując. Zminimalizowałem jej okno, kiedy Emmett wszedł do pokoju i odwróciłem się, witając go.
- Cześć, skarbie – powiedziałem kpiącym tonem. Utkwił we mnie swój wzrok i po prostu wszedł pewnym krokiem do sypialni. Usłyszałem szelest moich ubrań.
- Sprawdza moją pościel – wyszeptałem do Belli, która prychnęła ze śmiechu. Emmett wrócił, sprawdzając poduszki na kanapie i blat w kuchni. Byłem pewny, że dziewczyna mogła wszystko zobaczyć.
- Czego tam szukasz? – zagadnąłem, zwracając się w kierunku miejsca, które mój przyjaciel uważnie badał.
- Podejrzana sprawa - powiedział ze złością. Odwróciłem się powoli i zerknąłem na kamerę w laptopie, zanim powróciłem do Emmetta. Bella była prawdopodobnie już cała oblana purpurą. - Brak oznak aktywności seksualnej w twoim łóżku, na kanapie oraz na blacie w kuchni. Żadnych śladów kogokolwiek oprócz ciebie samego, biegającego w tę i z powrotem; żadnych pozostałości po przygotowywaniu jedzenia, oprócz kawy, od której się uzależniłeś. Jesteś romantykiem, zawsze przynosisz im śniadanie do łóżka. Wszystko wskazuje na to, że wcale nie miałeś tu nikogo. - Emmett był naprawdę niezły, ale wciąż miałem nad nim przewagę.
- Zapomniałeś sprawdzić w łazience - powiedziałem znudzonym głosem, a on pobiegł we wskazane miejsce. Otworzyłem okno wideorozmowy z Bellą i zobaczyłem jej pąsową twarz ukrytą w dłoniach.
- Przepraszam - wyszeptałem. Podniosła wzrok z mieszaniną zawstydzenia i rozbawienia na twarzy.
- Będziesz mi przynosił śniadanie do łóżka w czasie naszego miesiąca miodowego? – zapytała łagodnie, a ja uśmiechnąłem się.
- Codziennie. Niezależnie od tego czy będziesz w łóżku, na kanapie, na blacie kuchennym czy w wannie. – Bella znowu się zarumieniła, zanim delikatnie pomachała mi ręką. Odwzajemniłem gest i dyskretnie (mam nadzieję) kliknąłem przycisk „drukuj”, aby zachować jej zdjęcie na potem.
- Odezwę się później albo jutro – stwierdziła, a ja w odpowiedzi skinąłem głową.
- Później – dodałem, po czym zamknąłem okno i wyłączyłem komunikator. Emmett wszedł do pokoju, obdarzając mnie groźnym spojrzeniem, na co roześmiałem się głośno. Rzucił swoją torbą od laptopa i szybko ruszył do kuchni, by zrobić kawę.
- Nie wiem, z czego tak się cieszysz, Ed. W przeciwieństwie do niektórych, nie byłeś z nikim ostatniej nocy. Skąd ta radość? - Odchyliłem się na krześle, splatając ręce z tyłu głowy. Spojrzałem na mojego przyjaciela, myśląc o jedynym sekrecie, jaki przed nim miałem, po czym łagodnie przemówiłem:
- Poznałem kogoś.
---------------------------------------------------------------------------------
wiadomość prywatna do .wymyślonej.: nie, nie pozdrowię kuriera:P |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Śro 21:37, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|