|
Autor |
Wiadomość |
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Nie 17:54, 29 Lis 2009 |
|
To jest popieprzone i chore ... bo od samego czytania moje ślinianki zaczynają mi owocniej pracować , mam praktycznie kałużę własnej śliny na klawiaturze i ekranie laptopa. Jeśli Twoje tłumaczenie tak oddziałuje na psychikę to ja się boję co będzie dalej! Oczywiście , mam małe skojarzenia co do The Office czy.. serialu UglyBetty. ;p
Jeśli bohaterka ma teraz tylko marzenia senne to ja się boję o własną duszę , co będzie jak spotkają się w rzeczywistości poza granicami wyobraźni i objęć Morfeusza. Oczywiście czekam niecierpliwe na kolejną część , bo to była bardzo skąpą częścią ;<
Nie wiem czy pod takimi tłumaczeniami można być konstruktywnym , ja nawet nie próbuję dawać konstruktywnego komentarza bo mój mózg po przeczytaniu "czegoś takiego" zmienia się w jednolitą papkę doprawioną szczyptą bazylii i oregano.
Jestem ciekawa jak zostanie przedstawiony czy wykreowany pan Edward Cullen , czy facet ma pojęcie co robi po nocach 'z nim' jego własna asystentka. Jeśli jest pewien swego zabójczego seksapilu to pewnie tak ;p
Jeśli po tak krótkim prologu mam cholernie brzydkie myśli, to nie wiem co będzie później. ( : |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Pon 20:51, 30 Lis 2009 |
|
Tamtadam! Przybywam z pierwszym rozdziałem! Obiecuję, że dzisiaj będzie grzecznie Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że ten kawałek także się spodoba.
Enjoy!
Rozdział 1.
Autorka: [link widoczny dla zalogowanych]
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: Reilee
Beta: takemeaway23 [dziękuję :*]
Dawka kofeiny [Caffiene Fix]
Tak jak każdego ranka, musiałam przeprowadzić sama ze sobą podnoszącą na duchu rozmowę.
Siedziałam z parującym kubkiem kawy w ręku, w czerwonym Chevrolecie Pickupie z 1953 roku stojącym na moim miejscu parkingowym w Cullen International Corporation, mamrocząc pod nosem jak jakiś cholerny popapraniec.
- Isabello Marie Swan, jesteś szczęściarą, że masz tę pracę. Co z tego, że twój szef jest seksowny jak diabli i nie ma pojęcia, że istniejesz? Po prostu ciesz się, że możesz zapłacić czynsz.
To był ważny argument. Moje długoletnie przyjaciółki, Alice Brandon i Rosalie Hale, wybrały dość drogie miejsce na nasz dom. Byłabym szczęśliwa mieszkając samotnie, ale Alice, zawarty przez nas pakt (w wieku 5 lat), wedle którego miałyśmy zamieszkać razem, traktowała bardzo poważnie. A kiedy Alice traktuje coś poważnie, poddanie się jej życzeniom jest najbezpieczniejszą opcją.
Wszystkie trzy miałyśmy dwadzieścia lat i podczas gdy one były na ostatnim roku studiów, mój stopień naukowy wymagał odbycia rocznego stażu pomiędzy drugim a trzecim rokiem. Stopnie miałam wystarczająco dobre, by zdobyć posadę przeciętnej sekretarki w CIC. Dwa pierwsze miesiące stażu, jako trzecia osobista asystentka Edwarda Cullena spędziłam na bieganiu po kawę i rzeczy oddane do pralni chemicznej, nie mając bezpośredniego kontaktu z szefem, poza sporadycznymi, uprzejmymi uśmiechami na korytarzu.
Podczas gdy mogłoby być to satysfakcjonujące dla kogoś innego, szczególnie biorąc pod uwagę szczodre wynagrodzenie, ja byłam sfrustrowana tym, że moje studia do niczego się nie przydają. Cullen International była w trakcie wymiany władzy. Szef, Carlisle Cullen starał się ustąpić ze stołka, rozdzielając obowiązki między swoich trzech synów: Edwarda, Emmetta i Jaspera. Podczas gdy każdy z nich wprowadzał nowe strategie biznesowe, nowe zmiany i generalnie przystosowywał firmę do nowoczesnych realiów, ja zdawałam sobie sprawę, że mogłabym mieć na wszystko większy wpływ niż przygotowywanie panu Cullenowi porannego podwójnego espresso.
Jakkolwiek, każdy z pomysłów, który podsunęłam Lauren Mallory, drugiej asystentce Edwarda, został zignorowany, więc ja także postanowiłam ją zlekceważyć. Bez jej zgody zainstalowałam program, który segregował emaile, kontakty oraz umówione spotkania i ogólnie zwiększał naszą wydajność.
Nie ma sensu mówić, że to Lauren przypisała sobie wszystkie zasługi, ale kiedy pojawił się problem z komputerami, a pierwsza asystentka Angela Weber poprosiła Jessicę, by zainstalowała program ponownie, prawda wyszła na jaw. Krótko po tym Lauren została zdegradowana na dziesiąte piętro, a Angela i ja stałyśmy się drużyną.
Angela stała się pośrednikiem wszystkich bezpośrednich kontaktów z Edwardem, a ja spędzałam czas na aktualizowaniu biznesowych systemów, których wcześniej używałyśmy. Przed końcem następnego miesiąca udało mi się zwiększyć produktywność biura o 45%, zaś Angela była w trzecim trymestrze ciąży i miała zaczynać swój urlop macierzyński.
Kiedy dowiedziałam się, że nie tylko zaproponowała Edwardowi, bym to ja przejęła jej obowiązki (bez poinformowania mnie o tym), ale także, że on ,,ochoczo się zgodził", oplułam kawą połowę mojego biurka.
A teraz, siedząc w mojej furgonetce, cztery miesiące po rozpoczęciu pracy w CIC, miesiąc po zostaniu Osobistą Asystentką Edwarda Cullena i dwie godziny po bardzo realistycznym śnie, w którym mnie przyszpilał i planował odebrać dziewictwo, wiedziałam, że byłam w tarapatach.
Każdy dzień spędzałam na wzdychaniu do mojego szefa, nie tylko dlatego, że był boski, ale również nieprawdopodobnie mądry. Miał dwadzieścia cztery lata, skończył studia trzy lata wcześniej i już był bardziej niż zdolny do koordynowania bilion dolarową firmą – i co więcej mogłam powiedzieć - cechowała go także życzliwość i maksymalne poczucie sprawiedliwości.
Moje żałosne zauroczenie można uznać za jeszcze gorsze, gdyż było nieodwzajemnione. Edward nigdy nie okazywał mi nic poza profesjonalną uprzejmością. Był uczciwym, ale wymagającym szefem i nawet wtedy, gdy nie było ucieczki od krótkiej, błahej rozmowy, on zawsze trzymał się kwestii ściśle związanych z pracą.
Mój poprzedni podnoszący na duchu argument, jakobym miała być szczęśliwa z powodu posiadania pracy, został zapomniany, a ja uderzyłam czołem w kierownicę. W niczym mi to nie pomogło, poza tym, że teraz byłam całkowicie pewna, że rozboli mnie głowa. Najwidoczniej nie potrafiłam nawet skutecznie się zamartwiać.
- Żałosne – wymamrotałam do siebie, łapiąc się za bolącą głowę obiema rękoma. I tak jakby dla potwierdzenia moich słów, rozległo się ostrożne pukanie w szybę.
- Panno Swan? – Rozległ się aksamitny głos. Edward Cullen najprawdopodobniej zastanawiał się, dlaczego garbię się jak idiotka.
Kolejne idealne rozpoczęcie idealnego dnia.
Wyprostowałam się, by spojrzeć na niego, ubranego w ciemnoniebieski garnitur, idealnie białą koszulę, czerwony krawat i sprawiającego wrażenie uprzejmie zakłopotanego człowieka.
I wyglądającego sexy jak diabli, nie zapominaj o tym! – przypomniałam sobie sarkastycznie. Tak jakbym kiedykolwiek mogła zapomnieć.
Ze swoją kosztowną aktówką w ręku, opierał się o srebrne Volvo, stojące na miejscu parkingowym tuż obok mojego.
Kolejny powód, dla którego Edward był idealnym szefem – wyznaczył moje miejsce parkingowe tuż koło swojego i pozwalał mnie i drugiej asystentce korzystać ze swojej własnej windy, opierając się na fakcie, że połowę naszego czasu spędzałyśmy na organizowaniu spraw dotyczących jego biura.
Szybko wzięłam kawę i torebkę w jedną rękę i sięgnęłam w stronę klamki. On jednak był pierwszy i już otwierał dla mnie zardzewiałe drzwi. Wzdrygnęłam się z powodu dźwięku, jaki wydały, ale obdarzyłam go krótkim uśmiechem.
- Dziękuję, panie Cullen.
Uśmiechnął się do mnie promiennie w odpowiedzi (zastanawiam się, jak udawało mu się być tak radosnym o 6.45 rano, nie tylko dziś, ale każdego ranka mnie zadziwiał) i czekał, żeby podążyć za mną do windy. Dzielił nas metr odległości, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było stukanie moich obcasów na betonie.
- Czy coś stało się z twoją głową? – zapytał, gdy wciskał guzik i patrzył łagodnie na moje odbicie w lustrzanych drzwiach.
Zawsze tak na mnie patrzył – łagodnie, uprzejmie, obojętnie. Nic dziwnego, że podświadomość w moich snach serwowała mi zaborczego, dominującego Edwarda. Cullen patrzący na mnie z czymś innym niż profesjonalny dystans, w tych zielonych oczach byłby dziwacznym cudem.
Zarumieniłam się na samą myśl o moich snach, wdzięczna, że on na pewno pomyślał, że to odpowiedź na jego pytanie. Szybko wyrzuciłam z siebie odpowiedź:
- Nie, nie, po prostu zawsze tak się zachowuję, zanim zażyję moją dzienną dawkę kofeiny.
- Hmmm, podejrzewam, że istnieją mocniejsze substancje, od których można się uzależnić – odpowiedział tak zastanawiającym tonem, że musiałam znowu zażartować.
- Jasne – zgodziłam się, gdy wychodziliśmy z windy. – To samo powiedział mi mój diler.
Głupota tego żartu sprawiła, że w środku się skrzywiłam, jednak mogę przysiąc, że usłyszałam jego parsknięcie tuż za mną. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Reilee dnia Sob 23:57, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 21:04, 30 Lis 2009 |
|
Właściwie mój wzrok powinien spoczywać na zabójczej lekturze w postaci podręcznika z PO , 'na rozdziale' traktującym o ratowaniu życia , ale jak zwykle wybieram to co wygodniejsze i leniwe. Czyli, spędzanie czasu na naszym zacnym forum. Dobrze, dość gderania o niczym.
Treść powoli się rozkręca , już nie widzę żadnych podobieństw do Office, bo jak się okazuje uroczy Pan Szef , seksowny Edward Cullen jest naprawdę miłym człowiekiem, a przynajmniej zdaje się taki być. Może tym razem owa postać ma chore zboczenia , posiadając wyznaczone pomieszczenie w swoim apartamencie na środku którego stoi ogromna klatka , na ścinach zaś widzę pasjonującą kolekcje starannie dobranych i wyselekcjonowanych pejczy , zależnie od długości , grubości i jakośći materiału z jakiego została wykończona rączka skórzanego bata ;p - to był Edward Cullen z mojej pokrętnej głowy , trochę z fantazji Belli. Podoba mi się postać zagubionej Belli , opowiadanie zapowiada się miło i oczywiście będę czytać bo lubię takie proste a jednocześnie wesołe opowiadania. Pozdrawiam, U. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:44, 30 Lis 2009 |
|
no i zaczyna się mój ulubiony humor... ale tylko zaczyna - najlepsze dopiero nadejdzie...
właśnie po tym rozdziale zaczęłam żałować Belli - urocze sny, a tu z szfeme trzeba siedzieć... nie bardzo fajny uklad (zaufajcie mi na słowow, bo współpracuje z moim chłopakiem,a to dośc trudne jest...tak się powstrzymywać )
fajnie tłumaczone, ale zastanawia mnie, że nie można było napisać firmy za bilion dolarów... - ty już będziesz wiedzieć, o które zdanie chodzi :)
*skacze i macha rączkami*, bo przypomniała sobie jakie są następne rozdziały...
do następnego Reilee i dzięki, że tłumaczysz :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pon 21:45, 30 Lis 2009 |
|
Kiedy przeczytam o tym lataniu za kawą i z praniem do pralni, to przypomniała mi się książka Diabeł ubiera się u Prady. A Bella jest niczym Andrea. Zaskoczył mnie fakt, iż Bella to dziewica, więc można powiedzieć, że jedno powiązanie z TO zostało zerwane. Ach no i Edward "miły, sympatyczny" Cullen - to też jest przeciwieństwo BB.
Nie wiem co myśleć o tym opowiadaniu: z jednej strony może wyjść fajna, romantyczna fabuła, a z drugiej nieudana kopia opowiadania Christiny. Zastanawia mnie jedno: dlaczego Edward ochoczo zgodził się, aby Bella była jego osobistą asystentką? Jeśli facet jest nią zauroczony od pierwszego wejrzenia, to faktycznie jest to kopia TO. Czas pokaże jakiej jakości ona będzie.
Dzięki za pierwszy rozdział! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 21:48, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pon 22:30, 30 Lis 2009 |
|
Coś jakby Brzydula, The Office i Diabeł ubiera się u Prady zmieszane ze sobą. Podoba mi się tego wynik.
Rozdział był okropnie, krótki, a ja czuję wielki niedosyt. Co zresztą u mnie jest rutynowe po przeczytaniu ciekawych opowiadań.
nie wiem na czym wzorowała się autorka i czy w ogóle się na czymś wzorowała, ale jak już powiedziałam efekt jest zastanawiający. Przez cały czas zastanawiałam się, który szczegól z czego.
Podoba mi się również spokojny Edward. Zauważyłam, że zawsze kiedy Ed jest szefem Belli jest władczy, a tutaj nie. o nie tak, że nie lubię Badwarda, bo lubię, ale to jest nowośc, która dodaje tepu ff'owi wielki plus.
Nie mogę stwierdzic, jak na razie, nic więcej.
Co do tłumaczenia to nie zauważyłam błędów, ale to dla mnie nie nowośc. Czyta się też lekko i szybko. btw. świetny podpis i av.
Czekam z niecierpliwością na rozwój akcji. zyczę weny i czasu do tłumaczenia.
Pozdrawiam,
yeans-girl |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:42, 30 Lis 2009 |
|
uskrzydlona napisał: |
Może tym razem owa postać ma chore zboczenia , posiadając wyznaczone pomieszczenie w swoim apartamencie na środku którego stoi ogromna klatka , na ścinach zaś widzę pasjonującą kolekcje starannie dobranych i wyselekcjonowanych pejczy , zależnie od długości , grubości i jakośći materiału z jakiego została wykończona rączka skórzanego bata ;p |
To by z kolei świadczyło o podobieństwie do TRL
Nareszcie jest coś więcej, niż tylko prolog, jupi!
Standardowo - Lauren sucz, Angela porządna dziewczyna O Alice i Rose wiele nie wiadomo, o reszcie chłopaków też. Myślę, że ich charaktery będą jednak jak w sadze
Bella nie sprawia wrażenia chodzącej ciamajdy. Choć spodziewam się "zawieszeń" w przyszłości... No bo jak tu spokojnie przeżywać swój dzień pracy, gdy ma się pod nosem taaaakiego szefa?
Ciekawi mnie zmiana w zachowaniu Edwarda. W biurze skupiony na pracy, a na parkingu pozwala sobie na nawiązanie rozmowy. Liczę, że z to początek czegoś
Tłumaczenie bardzo zgrabne, czyta się z przyjemnością
Uprzejmie proszę o więcej i szybko |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MissCullen
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:52, 30 Lis 2009 |
|
Od razu wpadł mi w oko tytuł i nie zawiodłam się :) trochę zalatuję mi The Office, ale z drugiej strony nie ma tu tej nienawiści między bohaterami (przeczytałam coś koło 24 rozdziałów w oryginale, więc wiem :D ), więc jest inaczej. Za to kuszenie Edwarda przez Bellę było boskie i nie mogę się już doczekać, aby przeczytać to przetłumaczone :)
Ogólnie, moim zdaniem, tłumaczenie jest bardzo dobre, idealnie odzwierciedla oryginał (a nie zawsze jest to łatwe), więc mogę tylko życzyć weny i zapału do tłumaczenia dalszych rozdziałów.
MissCullen |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 17:06, 01 Gru 2009 |
|
Okej, spodziewałam się jakiegoś totalnie mocnego tekstu, a tu... nic;) lekki i przyjemny, chwilami zabawny. Bardzo miło mnie to zawiodło;D
Cytat: |
- Hmmm, podejrzewam, że istnieją mocniejsze substancje, od których można się uzależnić – odpowiedział tak zastanawiającym tonem, że musiałam znowu zażartować.
- Jasne – zgodziłam się, gdy wychodziliśmy z windy. – To samo powiedział mi mój diler.
Głupota tego żartu sprawiła, że w środku się skrzywiłam, jednak mogę przysiąc, że usłyszałam jego parsknięcie tuż za mną. |
to mnie poprostu rozwaliło. siedziałam i śmiałam się jak chomik xd
Oby tak dalej;) i szybciej wstawiaj i będzie jeszcze lepiej;]
pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mary Sue
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 21:52, 01 Gru 2009 |
|
Dobra, ta narracja jakoś mi przypomina coś w stylu żartobliwego stylu Cabot, Bella jako Suze, a Eddie jako Jesse (mówię o Pośredniczce), nawet cechy by się zgadzały. I to mi się nie spodobało. Pewnie tylko mi się wydaje, że są w jakikolwiek sposób podobne, ale sam fakt, że coś mi przypomina jakieś inne dzieło literackie nie punktuje u mnie na plus.
Oczywiście standard, Bella i jej psiapsiółki mieszkają razem i wcale mnie nie zdziwiło, że to Alice wybierała miejsce zamieszkania. I te ciągłe myślenie, że on jest taki seksowny i w ogóle. Okej, jak ja spędzam czas z kimś super-ekstra, myślę o tym, jaki to on jest {tu wpisz jego cechy}, ale bez przesady.
Ogółem jestem trochę zawiedziona treścią. Już wyobrażam sobie dalsze części, po pierwszym rozdziale Eddie wydał mi się, że tak to ujmę nieładnie, dupą w korach, a Bella wzdychającą zastępczynią, z, o dziwo, planami na przyszłość i ambicjami, które sięgają dalej, niż podawanie espresso (to punktuje, bo znam sporo takich Bell, co nic by nie zrobiły, tylko oddały się ukochanemu...)
Dobra, nie jestem zniechęcona na amen. Wrócę tu wkrótce po pojawieniu się kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że ta autorka ma subtelne i nie byle jakie poczucie humoru.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Wto 21:56, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Wto 21:53, 01 Gru 2009 |
|
Rozdział 2.
Autorka: [link widoczny dla zalogowanych]
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: Reilee
Beta: takemeaway23 [dziękuję :*]
Mała owieczka [Little Lamb]
- Panno Swan, czy mogłaby pani wejść do mnie na chwilę? – Aksamitny głos Edwarda dobiegł do mojego ucha ze słuchawki telefonu. W jego inaczej niż zwykle brzmiącym tonie wyczułam złość.
Kiedy weszłam do jego biura musiałam zmrużyć oczy z powodu jasnego porannego światła wpadającego przez szklaną szybę znajdującą się tuż za jego mahoniowym biurkiem. W słonecznej poświacie widać było jedynie zarys sylwetki Edwarda, który siedział w skórzanym fotelu. Dało się jednak zauważyć, że łokcie oparł na oparciu, a palce złączył na wprost siebie.
- Tak, panie Cullen? – zapytałam nerwowo. Wiedziałam, że będzie chciał porozmawiać o naszych niedokończonych sprawach z poprzedniego wieczoru, bez wątpienia będzie miał do mnie pretensje.
- Większą część nocy spędziłem z erekcją twardą jak kamień, a to ty byłaś tego przyczyną. I jak mi się teraz odpłacasz? Ignorujesz mnie przez cały ranek. – Jego głos był właściwie spokojny, co było gorsze niż krzyk. Zaległa przerażająca cisza, cisza przed burzą, wiedziałam, że będę musiała szybko go udobruchać.
- Przykro mi. Przepraszam! Nie chciałam, żebyśmy się rozpraszali. Zaraz to naprawię!
Ciągle był ukryty w cieniu, więc nie mogłam zobaczyć, jaką reakcję wywołały w nim moje słowa. Minęła wieczność, zanim przemówił.
- Tak. – Jego głos nie był już spokojny, był niski, dobitny.
Niebezpieczne.
- Zdecydowanie naprawisz. Obejdź biurko i klękaj na wprost mnie.
Zrobiłam to, o co prosił, – raczej to, czego zażądał – a on odsunął swoje krzesło tak, że mogłam uklęknąć między nim a biurkiem.
- Zrobisz dokładnie to, co ci powiem, rozumiesz? – Przytaknęłam oblizując usta. Widząc to, zamknął oczy, wiedziałam, że zapłacę wysoką cenę za takie kuszenie go wtedy, gdy pragnął mnie tak mocno.
- Pochyl się, rozepnij moje spodnie i uwolnij mojego k u t a s a. I nie waż się k u r w a odwracać wzroku. - Patrzyłam mu w oczy, gdy jak profesjonalistka pochyliłam się i rozpięłam spodnie. W środku Edward był prawdziwym dowódcą, zaś jego erekcja nie potrzebowała zbyt wielkiej zachęty, by wyskoczyć na wolność.
Odruchowo wytarłam preejakulat wyciekający z nabrzmiałej, różowej główki. Kiedy to zrobiłam biodra Edwarda natychmiast uniosły się gwałtownie, a on warknął:
- Nie przypominam sobie, bym kazał ci to zrobić, panno Swan.
- P…p...przepraszam, panie Cullen. Co mam robić?
Pożądanie widoczne w jego zmrużonych oczach sprawiło, że nagle poczułam się pewniej i dodałam gardłowym szeptem:
- Chcesz, żebym ssała tego grubego, twardego k u t a s a? Czy to jest to, czego pragniesz?
Wydał z siebie stłamszone sapnięcie, a potem nagle włożył ręce w moje włosy. Koniuszek jego penisa znajdował się tuż przy mojej twarzy.
- Otwórz usta, weź mnie.
Zrobiłam to, co powiedział, a on natychmiast nadział moje usta na swojego fiuta tak, że aż dotknął mojego gardła. Oddychałam głęboko przez nos, gdy wsuwał i wysuwał swoją długość. Jęczał, przeklinał i mamrotał przez cały czas ciężko oddychając.
- O tak… całe…k u r w a...wy małe, gorące usteczka...jesteście całe moje…
Jego biodra zaczęły się poruszać bardziej spazmatycznie. Kiedy zaczęłam delikatnie drapać jego penisa zębami, wiedziałam, że jest blisko.
- Bello…k u r w a…zaraz się spuszczę…masz połknąć każdą kroplę…Bello…jesteś moja…panno Swan…panno Swan…
- Panno Swan?
Podskoczyłam na krześle, szybko opuszczając długopis, który nieświadomie ssałam.
To zaczynało robić się zabawne.
Nie tylko o nim śniłam, ale teraz zaczęłam także marzyć na jawie. Była dopiero siódma rano, na litość Boską! Czy mogłam być jeszcze bardziej godna współczucia? Siedziałam na biurku, ssąc nieożywiony przedmiot i wyobrażając sobie, że Edward Cullen wścieka się na mój budzik, który ostatniej nocy wyrwał nas z wyimaginowanego seksu.
Czy to naprawdę były fantazje kobiety, która nigdy nie osiągnęła ostatniej bazy? Pewnie, zdobyłam wszystkie pozostałe bazy, ale dziewczyna, która w gruncie rzeczy była ciągle dziewicą (zależy od definicji), nie powinna fantazjować o ssaniu swojego szefa na klęczkach. Nie powinnam marzyć o kochaniu się w jakimś miłym hotelu w Paryżu z kimś obdarzonym seksownym akcentem, podobnym do Orlando Blooma? O czym to świadczy?
- Panno Swan?
Okej, czyli jednak coś mogło mnie bardziej upokorzyć. Zauważyłam, że tym czymś, co wyrwało mnie z fantazji był ten sam człowiek z marzeń, który teraz pochylał się nad moim biurkiem wymachując ręką na wprost mojej twarzy.
- Tak! Przepraszam, panie Cullen. – Tak jakby przepraszałam za to, że ostatniej nocy nie doszliśmy do sedna sprawy. – Sądzę, że kofeina jeszcze nie zadziałała.
Posłał mi uprzejmy uśmiech, ale wzrok utkwił w moich ustach i delikatnie zmarszczył brwi. Możliwe, że zastanawiał się, dlaczego molestuję mój długopis.
- Przepraszam, wiem, że jest jeszcze wcześnie… - Tak, to prawda. Edward był najprawdopodobniej osobą, która każdego ranka pojawiała się w pracy jako pierwsza. Wymagał też, by jego osobista asystentka była na posterunku od samego początku dnia. Nie było to ustalone odgórnie, a on nie powiedział tego Angeli wprost, jednak jego była asystentka przed odejściem zdecydowała się mi wyjaśnić, że Edward przed ósmą wykonuje więcej pracy niż większość biura w ciągu całego dnia. Prościej było przyjść do pracy razem z nim niż pojawić się godzinę później i zastać stertę zalegających próśb i zadań do wykonania.
- Wcale nie. – Oddaliłam jego przeprosiny. – Potrzebuje pan czegoś szczególnego?
Edward rzadko... k u r w a, nigdy nie zatrzymywał się przy moim biurku, żeby po prostu chwilę pogadać. Tak było, nawet pomimo tego, że moje biuro było małym foyer, przez które musiał przejść jeśli chciał opuścić swoje. Obok mojego biurka znajdowała się prywatna winda Edwarda, a także spory kawałek przestrzeni, na którym stały nowoczesne kanapy dla gości, którzy czekali na spotkanie z nim. Moja druga asystentka, Jessica Stanley miała zaś wolnostojące stanowisko.
- Potrzebuję cię (Boże, dlaczego nie mógł w tym momencie zakończyć zdania?), żebyś pomogła mi znaleźć akta Davisona Acquisitiona potrzebne na dzisiejszy lunch o pierwszej.
Poniekąd trochę z siebie zadowolona, sięgnęłam pod biurko i wyciągnęłam teczkę z górnej szuflady. Uwielbiałam z nim współpracować i przewidywać jego potrzeby, zanim zdołał je wypowiedzieć. Zakładam, że mogłabym to robić z powodzeniem również poza biurem.
- Już to załatwiłam. Przypuszczałam, że będziesz potrzebował ich na wczoraj. Będą czekać w aktówce jeszcze przed twoim wyjściem.
Wyprostował się z zakrzywionym uśmiechem, co nie pomogło mi odzyskać równowagi.
- Co ja bym bez…
Podwójne szklane drzwi otworzyły się z hukiem, skutecznie rujnując komplement Edwarda, który zdecydowanie był skierowany w moją stronę. Spojrzałam na nie złowrogo, zastanawiając się kto do diabła mógł przyjść tutaj o tej porze i przerwać nam w takim momencie. Potem zaczęłam rozważać jak smutne musi być to, że tak bardzo zależało mi na wyłącznie zawodowej pochwale.
- Swan, potrzebuję twojej pomocy!
Głos Emmetta Cullena nie był pierwszą rzeczą, jaką chciałam usłyszeć z samego rana. On zaś, kompletnie ignorując swojego patrzącego wilkiem brata, podszedł i usiadł na moim biurku. Czułam się jak Maks Skalski z Niani, chociaż byłam całkowicie pewna, że głos Ema był o wiele bardziej irytujący niż Frani Maj.
- Dobry, Em. Czego chcesz?
W przeciwieństwie do Edwarda, zwracanie się do Emmetta w sposób formalny na pewno było złym pomysłem.
Jasper i on zaprzyjaźnili się ze mną już podczas mojego drugiego dnia pracy w CIC, kiedy to ocalili mnie przed Mike’iem Newtonem, biurowym flirciarzem. Od tamtej pory, często jadałam z nimi lunch, głównie dlatego, że byli bardzo zabawni. Poza tym pewna mała, potrzebująca terapii część mnie pragnęła mieć jakiekolwiek powiązania z Edwardem.
- Chcę, żebyś spiknęła mnie z tym gorącym tyłeczkiem, z którym widziałem cię wczoraj, bejbe!
- Emmett! - Przywołujący do porządku głos Edwarda dobiegł zza Ema, którego szerokie ramiona zasłaniały mi cały widok. Mogłam jedynie wyobrazić sobie, jak przeczesuje ręką zmierzwione włosy irytując się na brata.
- Luz, Eddie. – Emmett nawet się nie odwrócił. – Więc, wspomniana dziewczyna była blondynką , kurewsko gorącą. Ty, ona i jakaś niska laska robiłyście zakupy, kiedy was obserwowałem wczoraj wieczorem.
Zarumieniłam się na myśl o Emmettcie, który widział mnie, Rosalie i Alice ubrane w legginsy, przepocone koszulki i buty emu, bez makijażu i kupujące rzeczy takie jak tampony, szampon przeciwłupieżowy i odtłuszczony jogurt.
- Tak, to Rose, moja współlokatorka. Co ci chodzi po głowie?
- Nic strasznego, słowo harcerza. – Cnotliwie umieścił wielką dłoń na swojej klatce piersiowej, nie wydurniając się ani przez sekundę. – Po prostu myślałem, że może ty i twoje małe lokatoreczki mogłybyście wpaść dziś wieczorem do Victory? Będę ja i Jazz.
Musiał zauważyć wyraz zwątpienia na mojej twarzy, bo dodał zachęcającym tonem:
- Bellie, Bellie, Bellie, miejsca dla VIPów w jednym z najgorętszych klubów w mieście, moje fantastyczne towarzystwo, co mogłoby pójść nie tak?
Mogłam wymyśleć setki argumentów i wcale nie najsłabszy był pomysł, że gdyby on i Rosalie jednak się zeszli, byłabym budzona przez jego donośny głos nie tylko w pracy, ale także w naszym apartamencie każdego ranka. Poza tym, do białej gorączki doprowadziłaby mnie myśl, że moja przyjaciółka ma jednego z Cullenów, przy czym ja oczywiście nigdy nie zdobędę swojego.
- No chodź, mogę sprawić, że przyjdzie też Eddie… - Zanim to stwierdzenie mogło zostać obalone, Edward obszedł dookoła, tak, że znowu pochylał się nad moim biurkiem ciągle marszcząc brwi.
- Zdecydowanie nie zmusisz mnie do przyjścia. I mam na imię Edward. Mówię ci to po raz setny. – Odwrócił się do mnie, z odrobinę mniej zmarszczonymi brwiami.
- Panno Swan, proszę nie krępować się bezdusznie i dobitnie odmówić mojemu bratu. Nie ma pani obowiązku zajmować się organizowaniem jego życia prywatnego.
Lekko zesztywniałam zaskakująco urażona jego słowami. Doskonale wiedziałam, że nie powiedział, że Rosalie nie jest wystarczająco dobra dla Emmetta albo, że nie życzy sobie, żebym miała jakiekolwiek powiązania z jego braćmi, ale tak to właśnie zabrzmiało i tak właśnie podpowiadał mi mój irracjonalny kobiecy mózg. Poza tym zabolała mnie trochę świadomość , że on „zdecydowanie” nie chce iść do klubu, w którym wiedział, że ja będę.
Uśmiechnęłam się delikatnie, żeby dać mu zrozumienia, że załapałam przekaz, a potem wyszczerzyłam się szeroko do Emmetta.
- Zrobię to jeśli obiecasz, że już NIGDY nie nazwiesz mnie Bellie i wysłuchasz wszystkich moich rad jak postępować z Rose, których udzielę ci podczas lunchu. W innym wypadku, ona po prostu pożre cię żywcem.
- Tak! Umowa stoi. – Pięść Emmetta wystrzeliła w powietrze. Następnie poklepał mnie po głowie jak psa. Misja dobiegła końca, dostawszy to, czego chciał, owinął swoje muskularne ramię wokół delikatniejszych barów Edwarda.
- Jesteś pewny, że nie chcesz przyjść ze swoją małą owieczką, Eddie? – zapytał konspiracyjnym tonem. Oczy Edwarda rozszerzyły się, najprawdopodobniej słowa Emmetta wywołały u niego atak paniki, ale zanim uzyskałam pewność co do tego, jego spokojny wyraz twarzy powrócił.
- Zgadza się, dziękuję. – Jego głos był zimny jak lód, gdy skierował brata do drzwi. – Odprowadzę cię do twojego biura, Emmett, jest parę spraw, które chcę z tobą przedyskutować.
Emmett wybuchł ochrypłym śmiechem i wydaje mi się, że usłyszałam odpowiedź: „założę się, że jest parę spraw”, zanim drzwi się za nim zamknęły.
Co to do diabła miało znaczyć?
Cokolwiek to było, kiedy wrócił sprawiał wrażenie, jakby chciał kogoś zabić i jakby tą osobą miał być Emmett. Przemknął przez moje biuro nawet na mnie nie spojrzawszy i zatrzasnął za sobą drzwi z trzaskiem.
Minutę później mój telefon zadzwonił, a ja starałam się nie wyobrażać sobie, że to Edward zaprasza mnie na lizanie swojego k u t a s a jak gigantycznego lizaka, kiedy odpowiadałam:
- Tak, panie Cullen?
- Panno Swan, proszę nie przełączać do mnie żadnych telefonów aż do pierwszej po południu.
- Oczywiście, p… – Zdążył się już rozłączyć.
Dobrze więc.
Zgaduję, że nie życzył sobie, bym wychodziła gdzieś z jego bratem, kiedy on się na to nie zgadzał.
Kiedy chciałam potwierdzenia moich przypuszczeń od Emmetta i zapytałam go, co takiego powiedział, żeby zirytować Edwarda, on obdarzył mnie jedynie tajemniczym uśmiechem (co musiało o czymś świadczyć, Emmett jest najmniej tajemniczą osobą, jaką znam) i powiedział:
- Nie zawracaj sobie tym swojej ślicznej, małej główki.
Spędziłam resztę dnia niepokojąc się jak idiotka, czy przypadkiem szef się na mnie nie złości, chociaż wiedziałam, że nie zrobiłam nic złego i, że nie dba o mnie na tyle, by wariować na myśl, że wychodzę gdzieś z jego braćmi.
Edward nie rozmawiał ze mną w ogóle, za wyjątkiem krótkiego zdania koło piątej trzydzieści, kiedy to planowaliśmy jego zajęcia na przyszły tydzień i sortowaliśmy zaproszenia oraz wybieraliśmy spotkania, które powinien odbyć. Był to taki nasz piątkowy zwyczaj.
Wstawałam właśnie z kanapy z zaproszeniami i Mac Bookiem w ręku, gotowa, by wyjść, gdy odchylił się na swoim siedzeniu i powiedział: - Dobranoc, panno Swan. Proszę się dobrze bawić dzisiejszej nocy.
Nie mogłam uwierzyć, jak mocno zareagowało moje zdradzieckie serce na to zwyczajne pożegnanie. Postanowiłam z determinacją, że dzisiejszej nocy będę się dobrze bawić.
Otóż, dzisiaj zamierzałam zatrudnić jego braci oraz moje przyjaciółki do organizowania kampanii pt. „Pomóż Belli Uwieść Jej Szefa”.
________________________________________
Liczę na na Wasze komentarze, moi drodzy! :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Reilee dnia Sob 23:54, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
takemeaway23
Zły wampir
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 487 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 55 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kluczbork.
|
Wysłany:
Wto 22:07, 01 Gru 2009 |
|
I teraz pozostaje pytanie, kim jest ta "mała owieczka" xD
zgaduję, że albo okaze się, że to Bella, a Edward był zakochany w niej od początku albo jakaś jego tajemnicza kochanka ^.
Uwielbiam takiego Edwarda. Tajemniczy, uprzejmy, inteligentny biznesmen. och ach i ech.
I Emmett jak zwykle szalony, bezpośredni, zabawny osiłek ;d
Jestem ciekawa co będzie dalej
I cholernie się cieszę, że mogę betować ten FF! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez takemeaway23 dnia Wto 22:07, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kamosoka
Człowiek
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Wto 22:19, 01 Gru 2009 |
|
rozwalił mnie ten rozdział, może i troszke przypomina TO, ale moim zdaniem jest zabawniejsze:) Siedzę na łóżku i chichocze jak głupia, moj mąż patrzy na mnie , jak na obłąkaną ehh. Strasznie mi się podoba Twoje tłumaczenie i obiecuję, że
postaram się każdy rozdziałs komentować, wiem, że to motywuje do pracy nad kolejnymi:) Eddie jest przezabawny, jestem strasznie ciekawa, co też chodzi mu po główce, gdy jest w pobliżu swojej hot asystentki. Rozwaliły mnie fantazje Belli,
Pozdrawiam i życzę zapału do tłumaczenia, zważywszy, że tak wiele ciekawych ff jest porzucanych po kilku rozdziałach, mam nadzieję,że ten uda mi się doczytać do końca |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 22:45, 01 Gru 2009 |
|
no po prostu dziękuję - czytam sobie właśnie 25. rozdział :D (pochwalę się, co mi tam)
jesteś genialna, ze tak szybko dodajesz nowe rozdziały :)
jakoś tłumaczenia jak dla mnie świetna
no teraz o tekście... genialny wprost :) little lamb... nie wiem jak Bella nie mogła się domyślić o co chodzi... no i oczywiście Emmett i ten jego tekst o Rose... rozpływam się...
Bella z długopisem w ustach... teraz trzymanie podłużnych przedmiotów między wargami nabierze dla mnie nowego znaczenia :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Juliette22
Człowiek
Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Wto 23:00, 01 Gru 2009 |
|
Wchodzę na „Kącik Pisarza” i oczom nie wieże.
Czy będziesz wklejać codziennie nowy rozdział?
Czy tylko teraz nas rozpieszczasz?
Jak tak to Cię kocham! → A jak nie to też Cię kocham!
Uwielbiam was tłumaczki!
Odnośnie rozdziału...
Czytając „pochyloną czcionkę” prawie posikałam się... Jak wezwał Bellę też podskoczyłam jakby go słyszała :D
Było tak miło... no i kto się pojawia? No kto? Em Wielki... No i z kim chce się umówić? Eh Emmet -jego też Kocham.
„Mała owieczka”? Bella?
I ta kampania... *nioch, nioch, nioch* Będzie super...
Czekam na kolejny Chapik.
Dziękuję :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Wto 23:09, 01 Gru 2009 |
|
Yes, yes, yes. Ujrzawszy aktualizację, podskoczyłam na krzesełku i zapominając o całym świecie, zaczęłam czytać... Mmm! (mało konstruktywny jęk)
Uwielbiam ten ff i Ciebie (powtarzam się)! Bella z fantazjami o swoim szefie jest bezbłędna i wywołuje u mnie histeryczny chichocik. A Edward w tej chłodnej uprzejmości nasuwa baaaaaaaardzo niegrzeczne myśli w mojej wyobraźni. Jest interesująco, gorąco i zabawnie, a więc dokładnie tak, jak być powinno.
Rozdziały sa dość długie i wiem, ile Cię to kosztuje pracy! Wielki ukłon w Twoją stronę. Jak dla mnie to tłumaczenie to bomba. Zabrakło Ci kilku przecinków z tego, co zauważyłam. Ale to pewnie tylko techniczne usterki.
Cytat: |
Kiedy weszłam do jego biura musiałam zmrużyć |
powinien być przecinek przed musiałam
W tym zdniu dwa razy użyłaś słowa jego zupełnie niepotrzebnie.
Cytat: |
Wiedziałam, że będzie chciał porozmawiać o naszych niedokończonych sprawach z poprzedniego wieczoru, bez wątpienia będzie miał do mnie pretensje. |
Przed bez można było wstawić kropkę i swobodnie rozdzielić to na dwa zdania.
Cytat: |
Przytaknęłam oblizując usta. |
Po przytaknęłam powinien być przecinek.
Cytat: |
Pochyl się, rozepnij moje spodnie i uwolnij mojego k u t a s a. |
Znów dwa razy moje, a wcale nie potrzeba. Wiadomo, że jego...
To tak tylko dla zwrócenia Twojej uwagi na to nad czym należy popracować.
Dookoła słychać oklaski dla Reilee, która odwaliła kawał niesamowitej roboty, dostarczając nam mnóstwa przyjemności (dosłownie kochana, jeśli tak mogę do Ciebie mówić).
Czekam na następne odcinki i życząc weny, udaję się w stronę mojego męża... (wiadomo po co) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Czw 19:41, 03 Gru 2009 |
|
Juliette22 napisał: |
Czy będziesz wklejać codziennie nowy rozdział? |
Nie, oczywiście, że nie xD Nie mam aż tyle czasu, a poza tym szybko by mi się znudziło no i zamęczyłabym Tejk
Cytat: |
I ta kampania... *nioch, nioch, nioch* Będzie super... |
Będzie
kamosoka napisał: |
Pozdrawiam i życzę zapału do tłumaczenia, zważywszy, że tak wiele ciekawych ff jest porzucanych po kilku rozdziałach, mam nadzieję,że ten uda mi się doczytać do końca
|
Spokojnie, na pewno nie porzucę. Zostały jeszcze 43 rozdziały, damy radę xD
k8bella napisał: |
(dosłownie kochana, jeśli tak mogę do Ciebie mówić).
|
ofc, możesz ;P
Pozdro! :D
*zabiera się za tłumaczenie* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Czw 21:06, 03 Gru 2009 |
|
A ja z nieznanych przyczyn nie zauważyłam kolejnego rozdziału. Reilee, cudownie napisany rozdział! Konstruktywny komentarz jak się patrzy... Najpierw to co mi się nie podobał, a jest tego malutko:
Zbyt krótko! Wiem, że jest to tłumaczenie i nic z tym nie zrobisz, ale czuję się jakbyś chciała się z nami bawić w kotka i myszkę, ja dam ci kawałek sera, ale przyjdź po więcej, bo czekam, ale to będzie zasadzka ( ale stwierdzenie ). Właśnie, po troszeczku rozdziałów kusisz coraz bardziej, aż w końcu nie możemy się od tego oderwać i codziennie wyczekujemy na nowy rozdział. Właściwie to z twojej strony byłby dobry pomysł. Jestem ciekawa jak na ten temat wypowiadali się na temat oryginały, bo przecież on też ma podobną długość.
W żadnych ff nie lubię przekleństw, tutaj nie ma ich tak dużo, więc znieść to można, w nie których miejscach nawet dodają uroku, ale nie za dużo to każdemu w końcu by się przejadło.
Tylko dwa myślałam, że było tego więcej hm. Wezmę się może za resztę.
Tekst jest ładnie napisany, posiada dużo opisów ( co Anex bardzo lubi ^^) i ma w sobie mieszankę wybuchową, czyli bardzo, ale to bardzo wystrzałowy pomysł. Właściwie to na tym mogłabym skończyć, ale wysilę się jeszcze trochę. Powiem szczerze, ze nie zdziwiło mnie zachowanie Emmetta on już taki jest i tyle To cały jego urok. Ciekawi mnie czy Jasper też sprosta moim oczekiwaniom. Z tą owieczką to ja wiem o co chodzi... niezły tekst Emmetta. Szybka jestem. Ten ff ma swój pewien urok, choć nie podoba mi się to, że wszyscy są podobni do postaci z sagi... na razie... zobaczy się co będzie dalej. Edward, no tak, taki miły, ale sztywny, lepszy byłby po zmieszaniu z Emmettem byłby zabawniejszy, a raczej z poczuciem humoru ^^ nie mam zbytnio już co napisać, powiem jeszcze, że całym moim serduszkiem jestem z twoim tłamzceniem ( ale muszę zostawić coś dla innych, więc moje całe wolne miejsce w serduszku ) Życzę weny, czasu i nastroju na tłumaczenie kolejnych rozdziałów. Czekam na kolejny rozdzialik, fajnie by było gdyby był dłuższy, ale to nie od Ciebie zależy.
Pozdrawiam Anex |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kali.
Wilkołak
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pią 18:13, 04 Gru 2009 |
|
FF jest świetny, gratuluję.Jest on inny i podoba mi się ..x] Nie ma cenzury, co mnie powiem ucieszyło...x]
Tłumaczenie jest świetne, gratuluję ci bardzo,bardzo.x]Tekst jest zrozumiały, bardzo dobrze się szyta, wręcz gładko i sprawianie..x]Co za tym idzie również bardzo szybko..x] I mam nadzieję, że rozdziały tez będą się bardzo szybko pojawiać, abyśmy nie musieli czekać w zniecierpliwieniu i obgryzać paznokci..x]Kwestia błędów: Znalazłam tylko jeden i był on bardzo mały, chyba w jakimś wyrazie było "a" zamiast "ą".Co się zdarza innym bardzo często...x] Ale ja do innych porównywać cię nie będę, nie ma takiej opcji..x] Jak już pisałam tłumaczenie jest świetne i jest po za wszelką konkurencją.
Pisałam tez że ci gratuluję, ale pozwolisz że rozwinę tę myśl..x]
Gratuluję ci wyboru tak oryginalnego i świetnego FF, gratuluje również cierpliwości do takich komentarzy jak ten..x]
I cóż nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pochwalić cię i ponaglić co do wklejenia następnego rozdziału...x]Tak wiem, zdaję sobię sprawię że mineły dopiero 3 dini, ale ja chcę więcej.Ten FF jest totalnie genialny i jak było juz wcześniej pisane , mam nadzieje że doprowadzisz go do końca, ponieważ już naprawdę nie mam siły płakać..x] Jak wspomniała pewna osoba.. : tyle fajnych FF jest porzucanych po kilku rozdziałach.Mam nadzieję, że ten do tej grupy nie będzie należał * rzuca się i błaga na kolanach*x]
Życzę Veny.!
Ave Vena.. *chyli czoło* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kali. dnia Pią 18:20, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Pon 20:54, 07 Gru 2009 |
|
To znowu ja! Hejkaaa! xD Mam dla Was nowy rozdział.
*podskakuje z uciechy*
Tym razem musiałyście dłużej poczekać, wybaczcie. Niestety teraz przechodzę dość pracowity okres, więc będę potrzebować dużej motywacji, by nie ociągać się z tłumaczeniem. Liczę na Was!
Ten rozdział był naprawdę dziwny albo to ja wyszłam z wprawy. Na szczęście zbliżamy się wyczekiwanego przeze mnie przyspieszenia akcji.
Miłej lektury i do zobaczenia!
Rozdział 3.
Autorka: [link widoczny dla zalogowanych]
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: Reilee
Beta: takemeaway23 [dziękuję :*]
Zwycięstwo w ,,Victory" [Victorious At Victory]
Otóż, dzisiaj zamierzałam zatrudnić jego braci oraz moje przyjaciółki do organizowania kampanii pt. „Pomóż Belli Uwieść Jej Szefa”.
Nocny klub „Victory” był dokładnie taki, jak można było się spodziewać po Upper East Side. Post-postmodernistyczny, mroczny, nastrojowy i zadymiony. Niestety, do tej pory udało nam się jedynie zwiedzić wejście i damską toaletę.
Alice i Rose były bardziej niż zadowolone z naszego wypadu do najbardziej ekskluzywnego klubu w mieście, a wszystko dzięki uprzejmości dwóch najbardziej typowych kawalerów, jakich widział ten świat. Miałyśmy się z nimi spotkać przy ich stoliku w loży dla VIPów.
Spotkalibyśmy się tam od razu, gdybym nie zaciągnęła dziewczyn do damskiej toalety zaraz po tym, jak bramkarz wpuścił nas do klubu.
- Spodziewałam się, że już niedługo spotkam synalka tatuśka-miliardera, który tylko czeka, żeby dobrać się do moich majtek – powiedziała zirytowanym tonem Rose, spoglądając na moje odbicie. Stanęłyśmy we trzy wzdłuż linii luster, chociaż i tak nie byłybyśmy w stanie poprawić naszych, wybranych przez Alice, sukienek, fryzur i makijaży tak, aby wyglądały jeszcze lepiej.
- Boszzz, Ro! – wtrąciłam, na chwilę odbiegając od głównego tematu naszej rozmowy. – Daj kolesiowi szansę, zanim kopniesz go swoim marksistowskim obcasem w dupę. Jest jednym z najsłodszych ludzi, jakich znam.
Wydała z siebie parsknięcie, bardzo mało kobiece jak na kogoś, kto nosił się na różowo.
- Ta, jasne. Tak jakby on nie myślał sobie, że będę płaszczyć się przed jego bogatym tyłkiem. Ś.M.I.E.T.A.N.K.A., Bello. To, że ty w to nie wierzysz, wcale nie oznacza, że to nieprawda. Kasa Rządzi Światem.
Z mojej drugiej strony Alice głośno westchnęła i pokazała Rose język. Studia Rosalie dotyczyły szkodliwego wpływu życia w zachodnio-kapitalistycznym społeczeństwie konsumentów, przy czym ona sama pracowała na pół etatu w gazecie opowiadającej się za lewym skrzydłem. Zaś Alice chciała zostać projektantem mody, a na co dzień dorabiała sobie jako osobisty doradca u Chanel. Nie ma sensu mówić, że ja zazwyczaj byłam jak Szwajcaria.
- W każdym razie – powiedziałam głośno, zanim Alice mogła zrobić coś więcej niż wytknięcie języka – przyprowadziłam was tu na naradę.
Teraz obydwie patrzyły na moje odbicie wyczekująco. Rzadko zwoływałam takie grupowe spotkania, gdyż zazwyczaj moje życie uczuciowe było po prostu puste. Wyjątkiem było zasypianie i wyobrażanie sobie, jak by to było, gdyby mój szef wygrzmocił mnie jak zwierzę na swoim łóżku… Bello, skup się!
- Pamiętacie może, jak wspominałam, raz czy dwa, o moim nieprawdopodobnie małym, drobnym, malusieńkim interesie do pana Cullena? – zapytałam, tak jakby to było ot tak rzucone pytanie, zupełnie niewarte uwagi.
Rosalie jedynie wywróciła oczami, zaś Alice zaświergotała:
- Bello, tak, zdecydowanie wspomniałaś o tym raz czy dwa… w ciągu ostatnich dziesięciu minut. Odkąd zaczęłaś tam pracować, mówisz o tym tak często, że jeśli jeszcze raz usłyszę, jak cudowny jest Edward Cullen, przysięgam, że wezmę broń oraz łopatę i znajdę go.
Mogłam jedynie się roześmiać na myśl o tym, jak taki chochlik jak Alice próbuje kogoś załatwić.
- Nie wspominając o tych orgastycznych krzykach, którymi nas raczysz co noc.
I wtedy Rose zaczęła się wydzierać:
- O MÓJ BOŻE, TAAAK! EDWARDZIE, TAK MI DOBRZE! MOCNIEJ, TY SEKS… - Zakryłam jej usta ręką, gdyż kilka dziewcząt, stojących przy suszarkach do rąk, zaczęło chichotać.
- No więc same rozumiecie – powiedziałam pospiesznie. A potem słowa z moich ust popłynęły tak szybko, że gdyby nie były jak moje siostry na pewno nie miałyby pojęcia, co powiedziałam.
- Chcę-uwieść-Edwarda-Cullena-i-potrzebuję-waszej-pomocy.
Alice zaczęła histerycznie klaskać, podejrzewałam, że zaraz zacznie wykrzykiwać w kółko słowa „Mój Herculesie”. Rose jedynie uniosła brew, a ja wiedziałam, że zamierza mi przypomnieć, że kiedy pierwszy raz prosiłam ją o pomoc w tej sprawie, ona doradziła mi usiąść okrakiem na nim, na jego krześle obrotowym i zacząć ujeżdżać go jak kowboj byka.
- Powołując się na naszą przyjaźń, Al, musisz mniej się ekscytować, a tobie, Rose nie pozwalam powiedzieć „a nie mówiłam”.
Obydwie popatrzyły na mnie, jakbym zabrała im ich ulubione zabawki, ale lojalnie kiwnęły głowami.
- Świetnie. Problem polega na tym, że potrzebuję również pomocy Ema i Jazza, ale nie chcę, żeby wiedzieli, że stojąc w łazience jak jakaś wariatka, ogłosiłam wszem i wobec, jakie mam zamiary wobec ich niespodziewającego się niczego i definitywnie niezainteresowanego brata. Więc, macie jakieś pomysły, jak zręcznie poruszyć ten temat przy nich?
Rose i Alice spojrzały na siebie w lustrze, a potem jednocześnie objęły mnie ramionami. Ich diabelskie uśmieszki dały mi do zrozumienia, że są po mojej stronie. Bardzo mnie to ucieszyło.
- Po pierwsze, Bello, gratulacje za to, że miałaś tyle pewności siebie, by wreszcie się do tego przyznać. Nie podejrzewałam, że to zrobisz, jesteśmy z ciebie dumne.
- Taaa, Bello, kto by pomyślał, że kilka krótkich, frustrujących, mokrych snów wyciągnie twojego skrywanego potworka seksu na powierzchnię?
- Dzięki, Rose – rzuciłam w jej kierunku sarkastycznie, ale wiedziałam, że w ten sposób również wyraża dumę.
Prawdę mówiąc, nie mogłam uwierzyć, że jednak powiedziałam im wszystko. Najwyraźniej byłam bardzo mocno zirytowana tym uprzejmym dystansem, który Edward między nami utrzymywał, tak jakby ledwo co widział, że jestem kobietą lub kimś, kim kiedykolwiek mógłby się zainteresować. Ale kiedy dzisiaj się na mnie wściekał, wiele bym dała, by powrócił ten uprzejmy dystans. A potem, kiedy obdarował mnie cudownym „Dobranoc”, poczułam się, jakbym wygrała główną nagrodę na loterii. Poważnie, takie reakcje z mojej strony na jego ciągłe zmiany nastrojów były zwyczajnie smutne.
Kurczę, nie chciałam się smucić. Ale, odkąd zdałam sobie sprawę, że nie mam dość odwagi, by powiedzieć mu o swoich uczuciach wprost, oczywistą radą było sprawienie, by sam do mnie przyszedł.
Alice uśmiechnęła się do mnie szeroko i złośliwie, widząc blask determinacji w moich oczach.
- Nie martw się Bello, gdy tylko z tobą skończymy, Edward Cullen będzie jadł ci z ręki.
_________________________________
Przez następne dwie godziny ani Rose ani Alice nie wspomniały imienia Edwarda.
Pomimo że tej nocy to Emmet miał się zbliżyć do Rose, okazało się, że Alice i Jasper też mają się ku sobie. Jazz był cichy, mało zaangażowany w rozmowę, ale uśmiechał się i słuchał z uwagą wszystkiego, co mówiła Alice. Poza tym większą część nocy spędził tańcząc tylko z nią.
Ku mojego zaskoczeniu, Emmet wziął sobie do serca moje wskazówki, co do tego, jak postępować z Rose. Szło mu świetnie. Kiedy weszła do loży dla VIPów, Emmet nie ośmielił się spojrzeć niżej niż poziom jej szyi. Za każdym razem, gdy Rose zabierała głos w dyskusji, Em natychmiast się z nią zgadzał, cokolwiek powiedziała. Bez względu na to, jak bardzo była nachalna ani razu nie lustrował wzrokiem jej ciała. Kiedy zaprosiła go do tańca, zachowywał się tak, jakby byli bratem i siostrą. Po godzinie Rose była tak sfrustrowana, że wydawało się, jakby z jej uszu uchodził dym.
Trzy Cosmo i godzinę później, Rose siedziała już na kanapie Emmetta. Alice i Jasper siedzieli naprzeciwko, ja byłam ściśnięta obok Ema, który nagle złapał mnie za przedramię i wyszeptał tak, że tylko ja mogłam go usłyszeć:
- Jesteś prawdziwą królową wśród swatek, bejbe.
Zaśmiałam się, ale miałam nadzieję, że jakoś mi się odwdzięczy. Rosalie najwyraźniej usłyszała, co powiedział i najpewniej pomyślała o tym samym, co ja, ponieważ niezobowiązująco zapytała:
- Więc czemu nie ma z nami dzisiaj jeszcze jednego Cullena?
Alice, która akurat szeptała coś do ucha Jaspera, natychmiast poderwała głowę do góry, zwróciwszy uwagę na to, że jej przyjaciółka jest w potrzebie.
- Edward ma zbyt duże…problemy….z kontrolowaniem się, by brać udział w takich imprezach jak dziś.
Po tych słowach Emmetta, zarówno on jak i Jasper parsknęli śmiechem.
- O, to wielka szkoda – powiedziała Alice tym samym tonem, co Rose. - Ponieważ Bella naprawdę by chciała pobujać biodrami przed nim na parkiecie.
Zakrztusiłam się łykiem Margarity, który właśnie próbowałam przełknąć. Widziałam dziwne, pełne nadziei spojrzenia Emmetta i Jaspera, ale nie miałam czasu, by się nad tym zastanawiać z powodu mojego wkurwienia na Alice.
- Al, co ty ku***?! – krzyknęłam na tę popierdoloną zdrajczynię, ale ona uśmiechnęła się do mnie, tak jakby właśnie wyświadczyła mi przysługę. Jak z dziećmi, ku***. Gdzie do diabła podziała się subtelność?
- Poważnie, Bello? Mamy jakieś małe ciągoty do naszego szanownego brata, czyż nie? – Jasper próbował mi dokuczyć.
Spojrzałam na niego, a potem na Emmetta, który uśmiechnął się głupio. Nie głupio w stylu, hej, zapowiada się piękny dzień, ale w taki sposób jak rekin uśmiecha się, widząc swoją ofiarę na dnie oceanu. Cholera.
- Jeżeli każdy z was choć zastanowi się, jak to wszystko połączyć…
- Tak właściwie... – Rose mi przerwała. – Wiecie, że Bella nie jest tym typem dziewczyny, która jest w stanie rzucić się na faceta bez zbędnych ceregieli. Więc zastanawiamy się, czy macie może jakieś wskazówki, tak między nami, które pomogą sprawić, że Edward pęknie.
Chciałam wczołgać się pod stół i umrzeć. Jedynie olbrzymia ilość alkoholu w moich żyłach i pozostałości wcześniejszej determinacji sprawiły, że ciągle siedziałam na miejscu.
Zaskakujące było to, że ani Emmett ani Jasper nie wyśmiali mnie, mówiąc, że moje szanse u Edwarda są mikroskopijne. Zamiast tego obydwaj wyglądali, jakby się nad czymś zastanawiali.
W końcu Jasper pochylił się nad stolikiem i zapytał bardzo poważnym tonem:
- Bello, pierwszy krok z twojej strony nie wchodzi w grę, prawda? – Zatrzymał się tak, jakby ostrożnie ważył słowa, które chciał wypowiedzieć. – To by zaoszczędziło sporo czasu.
Spojrzałam na niego beznamiętnym wzrokiem, niepewna, co miał na myśli, szczególnie wypowiadając ostatnie zdanie. Próbowałam się zastanowić, jak bardzo czułabym się zażenowana, gdyby Edward dał mi kosza.
- Boże, oczywiście, że nie! – wykrztusiłam, wzdrygając się na samą myśl o takim upokorzeniu.
Emmett spojrzał na Rose i ostrzegł mnie:
- Zmuszenie Edwarda, by zrobił pierwszy krok będzie trudne, Bello.
- Ta, serio? Tak jakbym do tej pory nie wiedziała, że nie jest mną oczarowany. To jest właśnie ta część, w której wy bierzecie udział, moi drodzy.
Emmett popatrzył na mnie zaskoczony. Powaga, z jaką początkowo zareagowali na prośbę Rose, była na wyczerpaniu.
- Dobrze więc, bejbe. Czas urazić twą cnotliwą wrażliwość przy pomocy podręcznika pt. „101 sposobów na udany seks z Edwardem”.
- Co to znaczy? – Rose i Alice wyglądały, jakby zaraz miały zacząć robić notatki z jego wykładu, a ja miałam nadzieję, że będą słuchać uważnie, ponieważ, jak wiadomo, miałam zerowe doświadczenie w tej kwestii.
Emmett zachichotał, pocierając ręce, jakby dobił targu.
- To znaczy, że zamierzamy porozmawiać z Eddiem, szczególnie o jego seksualnych preferencjach i skłonnościach. Zaczniemy od pornosów, które oglądał, będąc dzieciakiem, potem weźmiemy się za dziewczyny, z którymi spotykał się w liceum, następnie pogadamy o jednonocnych akcjach na studiach, a skończymy na kobietach, z którymi umawia się teraz. Jeśli wszystko się uda, będziesz dokładnie wiedziała, jak spełnić każdą fantazję, jaką ten facet kiedykolwiek miał.
O ku***.
Miałam przeczucie, że tej nocy moje sny będą naprawdę epickie. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Reilee dnia Sob 23:55, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|