FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Bliźniaczki Swan (Twins) [NZ] [+16] roz. XV 15.09 Nowy rozdz Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
love_jasper
Wilkołak



Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 1:21, 07 Sty 2010 Powrót do góry

Gratuluje świetnego opowiadania. Nie jest to może jedno z cyku: przeczytaj i przemyśl całe swoje życie, ale ma bardzo pozytywny klimat. O dziwo, nawet imię Jacob tak bardzo mnie już nie boli. Bella ma siostrę bliźniaczkę - też świetny pomysł. Bardzo wesoło się z twoim tekstem spędziłam wieczór. I co najbardziej w tym tekście mnie wzięło, to naturalność, Szczególnie w dialogach. Nastolatkowie gadają jak nastolatkowie i to jest piękne. Widziałam, że w postach moich poprzedniczek wypisywane były błędy. Kurcze, ja jestem na nie ślepa, ale mam coś w rodzaju radaru na zgrzyty. I na prawdę rzadko mi się zdarza, aby po wchłonięciu czterech rozdziałów, nic nie zgrzytało. Twoje opowiadanie połyka się w tak zatrważający m tempie, że nawet nie myśli się o błędach. No i ciągle chcę się więcej. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że kiedy już założę, że coś potoczy się w taki a nie inny sposób, to ty znajdujesz kolejną "drogę wyjścia" w fabule i potrafisz sprawić mi niespodziankę. Jedyne z czego właśnie zdałam sobie sprawę to znaczne przyśpieszenie w ostatnim rozdziale. O ile w trzech poprzednich akcja toczyła się jak ślimaczek(i mi się to bardzo podobało, bo było można wiele perełek wyłapać a i rozdziałów więcej dzięki temu by byłoWink) to w czwartym pędzi na łeb, na szyje. I to już jest złe. Chciałabym, żebyś wróciła to poprzedniego schematu. Nie mogę poprzeć mojej prośby żadnym racjonalnym i nieegoistycznym powodem, ale za to ładnie się uśmiechnę *chiiiizzzz*. Mam nadzieję, że to wystarczy;p
Jeszcze co do głównych bohaterek. dla mnie są bardzo do siebie podobne. Może Bella troszkę spokojniejsza ale i tak niezłe diablice. Bardzo zabawne i barwne postaci. Jednym słowem, gratuluję, życzę weny i czekam na więcej!
Pozdrawiam,
Agatka;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:08, 23 Sty 2010 Powrót do góry

Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale miałam masę zaliczeń na koniec semestru.
Dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam do czytania :)

ROZDZIAŁ V

- To moja ulubiona piosenka. – Było to najmilsze zdanie, jakie usłyszał od Brandi. Zilustrował ją wzrokiem, kiedy chwiejnym krokiem udała się w stronę zatłoczonego parkietu. No tak, już się nieźle wstawiła, pomyślał. Wysączył resztę gorzkiego płynu ze szklanki, po czym wstał i również podążył w stronę tłumu. W tym samym momencie zauważył Brandi, która w tańcu odchyliła swoją głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy. Nie mógł się powstrzymać przed spojrzeniem na jej zgrabne biodra, poruszające się z gracją w takt muzyki. Niespodziewanie zauważył sunące po nich dłonie, które dosłownie obmacywały brunetkę. Nie wiedział, do kogo należały, ale postanowił, że jak już się dowie, to przyłoży temu chłopakowi. Było ciemno i nie mógł dostrzec jego twarzy. Dłonie zatrzymały się na talii dziewczyny i delikatnym ruchem spowodowały, iż brunetka się odwróciła, natrafiając gwałtownie na usta owej osoby. Jacob przyznał w duchu, iż nie był to zwykły pocałunek. Momentalnie poczuł ukłucie zazdrości. To przecież z nim poszła na randkę, a nie z jakimś… Chwileczkę, pomyślał, gdy snop światła rzucony przez dyskotekowe neony, utkwił w postaci. Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Brandi całowała się namiętnie z jakąś brązowowłosą dziewczyną. Oczywiście, był tolerancyjny, jednak w tym momencie go zatkało. Stał nieruchomo i wpatrywał się w nie jak zahipnotyzowany. Musiał przyznać w duchu, że było to całkiem seksowne. Po dłuższej chwili, Brandi oderwała się od brunetki i ruszyła w kierunku Jake`a. Pociągnęła go za rękaw kurtki.
- Musimy spadać – skwitowała, tarmosząc zdezorientowanego chłopaka za sobą. Kiedy wyszli na dwór, dziewczyna wyjęła telefon komórkowy. Na wyświetlaczu pojawiła się informacja o sześciu nieodebranych połączeniach i jednej wiadomości głosowej. Odeszła dalej, by muzyka z klubu nie przeszkodziła jej w odsłuchaniu.
Z urządzenia dało się słyszeć głos jej mamy, który w zdenerwowaniu poinformował Brandi, że jeżeli za moment nie zadzwoni, to dostanie szlaban.
Jacob stał z boku i wpatrywał się w nią z cwaniackim uśmiechem. Wciąż miał przed oczami tamto wydarzenie z klubu.
- Nie ma zasięgu. Cholera! – wydarła się dziewczyna, widocznie tracąc panowanie. Chwiejnym krokiem udała się przed siebie, co chwilę spoglądając z nadzieją na wyświetlacz telefonu. Jacob postanowił iść za nią, gdyż w stanie, w jakim się obecnie znajdowała, stwarzała niemałe zagrożenie dla siebie i innych. Kiedy przeszli kilka przecznic, Brandi wreszcie przystanęła. Wykręciła numer i przyłożyła słuchawkę do ucha. Chłopak zaśmiał się, gdyż wiedział, iż jej rozmowa będzie znakomitą komedią. Nikt jednak się nie zgłosił. Brunetka odłożyła telefon od ucha i popatrzyła się na sprzęt z nienawiścią. Przez moment wyglądała tak, jakby chciała cisnąć nim o ziemię. W ostatniej chwili się powstrzymała i wreszcie uświadomiła sobie, że nie była sama. Jej wściekłe, brązowe tęczówki napotkały rozbawiony wzrok czarnowłosego.
- Przydaj się na coś i daj mi swój telefon – rzuciła niedbale w jego stronę. – Mój się rozładował – dokończyła ze zdenerwowaniem i spojrzała na chłopaka znacząco.
- Nie mam ze sobą komórki – odparł zgodnie z prawdą, jednak zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, dziewczyna stanęła tuż przed nim. Chwyciła za przód jego kurtki i zaczęła gwałtownie nią potrząsać.
- Kretyn z ciebie – skwitowała, dysząc ciężko. Zrezygnowana usiadła na chodniku. Nie czuła się najlepiej. Wiedziała, że jak za moment czegoś nie wymyśli, zostanie uziemiona. Najchętniej poszłaby do domu, jednak zważając na jej stan, byłoby to czystą głupotą.
- Za rogiem jest budka telefoniczna – rzekł chłopak rozbawionym tonem. Ta wstała z takim impetem, że niewiele brakowało a upadłaby na ziemię.
- Właśnie awansowałeś na bałwana – powiedziała w jego kierunku i posłała mu figlarny uśmiech. Ten zachichotał pod nosem. Bawiła go, gdy była trzeźwa, natomiast teraz jej zachowanie było przekomiczne. Wolnym krokiem udał się za nią.
- Masz niezły tyłek – zawołał z zadowoleniem w jej stronę.
- Zboczeniec! – syknęła przez ramię, na co Jacob zaśmiał się głośno. Brandi machnęła na niego ręką.
Po chwili doszli na miejsce. Dziewczyna wpakowała się do ciasnej budki i zamknęła za sobą drzwiczki.
- Cholera! – przeklęła, gdy zauważyła, iż miała same banknoty dziesięciodolarowe. – Black! Masz jakieś drobniaki!? – dokończyła z wrzaskiem, gdyż cała ta sytuacja doprowadzała ją do szału. Poczuła, jak nagle drzwi się otworzyły i do ciasnej budki wpakował się czarnowłosy.
Odsunęła się od niego o pół kroku, lecz natknęła się plecami na słuchawkę telefonu, który teraz wbijał jej się boleśnie w ciało.
- Czy tobie już kompletnie odbiło? – jęknęła, gdy zobaczyła jak chłopak zamknął za sobą drzwiczki. Kiedy się wyprostował, dopiero teraz uświadomiła sobie, że był naprawdę wysoki i dobrze zbudowany. Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej kilka centów, po czym
podał naprawdę zdenerwowanej Brandi.
- A teraz idź sobie. To prywatna rozmowa – zażądała głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Chłopak mrugnął do niej na zaczepkę i odwrócił się by wyjść. Pchnął delikatnie drzwiczki, jednak te się nie ruszyły. Ponowił próbę, tym razem nieco mocniej, ale nic to nie dało.
- Miałeś wyjść – syknęła zirytowana i spojrzała się na niego jak na totalnego imbecyla. Napotkała jego zaskoczony wzrok.
- Nie mogę. Coś jest nie tak z drzwiami – odparł i spróbował pchnąć je ponownie. Niestety na marne. Dziewczyna zaśmiała się z ironią. Nie dość, że jestem w fatalnej sytuacji to ten dureń jeszcze sobie ze mnie żartuje, pomyślała wściekła. Postanowiła sama otworzyć drzwi, pchając je delikatnie. Niestety ani drgnęły. Wytrzeszczyła oczy z niedowierzania. Spróbowała ponownie, tyle, że znacznie mocniej, jednak bez skutku. Chłopak zaśmiał się cicho na jej zmagania i otworzył usta by coś powiedzieć.
- Ty już w ogóle się nie odzywaj. To wszystko twoja wina! – wydarła się załamana. Dźgnęła go palcem w brzuch, jednak aż podskoczyła z bólu, gdyż napiął mięśnie. Nie mogła w to uwierzyć. Była pewna, że teraz dostanie szlaban, gdyż minęło już dużo czasu odkąd miała zadzwonić. Kiedy spoglądała na wyświetlacz przed rozładowaniem się telefonu, dochodziła dwudziesta trzecia. Świetnie, mama mnie zabije. Jednak w większości przyczyniła się do tego wszystkiego jej kochana siostra, Bella. Załatwię ją, jak wrócę do domu. Tylko najpierw wydostanę się z tej cholernej budki, pomyślała poirytowana.. Sapała ciężko i miała ochotę rozwalić wszystko dookoła, łącznie ze stojącym naprzeciw niej Blackiem.
- Nie denerwuj się tak – szepnął uwodzicielsko w jej twarz, a ta zmrużyła gniewnie oczy.
- I co teraz zrobimy, mądralo? – jęknęła i miała zamiar schować twarz w dłoniach, jednak było na to zbyt ciasno. Nawet, kiedy opierała się o telefon, Black i tak przygniatał ją całym ciałem.
- Możesz się odsunąć? – syknęła prosto w jego twarz.
- Niby jak mam to zrobić? – Spojrzał na nią z politowaniem i podniósł z zaciekawieniem jedną brew, na co momentalnie dziewczyna zachichotała. Jego mina była naprawdę zabawna. Po chwili naburmuszył się, gdy Brandi nie mogła powstrzymać śmiechu. Gdy już złapała oddech, zauważyła, jak twarz chłopaka znalazła się nienaturalnie blisko jej własnej. Z przerażenia zastygła w bezruchu. Jego dłonie pewnym, aczkolwiek delikatnym ruchem złapały ją za talię. Była oszołomiona alkoholem i nie była do końca świadoma, co się działo. Postanowiła stać bezczynnie, opuszczając ręce wzdłuż własnego ciała. Poczuła jego gorące i wilgotne wargi na swojej szyi. Znaczył na niej mokrą ścieżkę, delikatnie przygryzając i ssąc jej opaloną skórę. Brandi mimowolnie jęknęła, gdyż musiała przyznać, iż sprawiło jej to przyjemność. Chłopak uśmiechnął się pod nosem na fakt, iż wreszcie zmiękła. Powędrował ustami nieco wyżej, aż do podbródka i obsypywał ją delikatnymi pocałunkami. Zamknęła powieki. Poczuła, jak jedna z jego dłoni sunęła delikatnie po jej brzuchu, coraz wyżej, w kierunku koronkowego biustonosza. Nagle, jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko jej własnych. Kiedy musnął kącik jej warg, dziewczyna otworzyła gwałtownie oczy i oprzytomniała. Odepchnęła go od siebie zwinnym ruchem i posłała mu groźne spojrzenie.
- Nie rób tego więcej – zażądała z pretensją głosie.
- No tak, rozumiem. Nie kręcą cię chłopaki – odparł, przypominając sobie akcję z klubu.
- O czym ty… Zaraz, zaraz. Czy widziałeś mnie z Alice? – zapytała z niedowierzaniem malującym się na twarzy.
Ten pokiwał tylko głową i posłał jej uśmiech, mówiący, że wcale mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
- Nie jestem lesbijką – wypaliła nagle, patrząc się na niego znacząco. – Raczej jestem biseksualna. – Wyprzedziła go z odpowiedzią. Ten pokiwał głową w zrozumieniu i posłał jej cwaniacki uśmiech.
- W takim razie, co się stało? Dlaczego mnie odepchnęłaś? – zapytał szczerze zaciekawiony i jednocześnie urażony.
- Nie jesteś w moim typie – wyrzuciła, gdy nic innego nie przyszło jej do głowy. Przecież i tak on nic nie zrozumie, nawet jeśli wygarnie mu w twarz, za jakie ziółko go uważa. Poza tym zrobiła się momentalnie bardzo senna. Gdyby nie ręce chłopaka, które złapały ją za nadgarstki i delikatnie przyciągnęły do siebie, pewnie osunęłaby się na ziemię.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, unosząc delikatnie jej podbródek, jednak miała przymknięte powieki.
- A jak ci się zdaje? – jęknęła, nie mając ochoty mu się tłumaczyć. Oparła się czołem o jego ramię i ostatkiem sił powstrzymała się od tego, by nie zwymiotować.
Mijały kolejne minuty, a Brandi z Jacobem nadal tkwili w zamkniętej i ciasnej budce telefonicznej.
- Nudzi mi się... – jęknął ciemnowłosy, kiedy stali od dłuższego czasu w tej samej pozycji, nie odzywając się do siebie.
- To zagrajmy w coś – odparła z ironią w głosie dziewczyna, i dziękowała Bogu za to, że poczuła się znacznie lepiej. Odsunęła się od niego nieznacznie, gdyż ten trzymał jej nadgarstki. - Puść mnie, Black! – zażądała z wściekłością w głosie i spiorunowała go wzrokiem.
- Ha! – zawołał chłopak z wyższością, gdy brunetka wyrwała jedną rękę z jego uścisku i zamachnęła się by go uderzyć, jednak w ostatniej chwili czarnowłosy znów ją przytrzymał.
- Nie masz ze mną szans – odparł z dumą w głosie i zaśmiał się na widok miny Brandi.– Chciałaś w coś zagrać. To świetny pomysł – dodał po chwili, lustrując ją wzrokiem. Dziewczyna przewróciła oczami, gdyż nie sądziła, że ten baran weźmie jej słowa na poważnie. Było jej jednak wszystko jedno i tylko wzruszyła niedbale ramionami.
- Co proponujesz? – zapytała bez entuzjazmu, patrząc w ziemię.
- Może w prawdę czy wyzwanie? – Spojrzał na nią znacząco.
- Ale bez wyzwania – odparła, przygryzając dolną wargę.
- Dlaczego? – spytał zdziwiony. – W budce jest wystarczająco dużo miejsca, żebym na przykład cię pocałował, albo złapał za tyłek – wypalił bezmyślnie, szczerząc się do dziewczyny. W Brandi momentalnie coś pękło.
- O nie, Black, nie pozwalam! Właśnie dlatego będziemy grali bez wyzwania! Nie jestem jakąś głupią Barbie, która bez zastanowienia da ci się wymacać! A poza tym, przecież masz dziewczynę! Gdybyś ją szanował, nie zachciałoby ci się macania i to ze mną! A poza tym, mnie też nie szanujesz! – wykrzyczała w jego stronę, przypominając sobie jakąś blondi, z którą miział się przed szkołą.
- Nie mam dziewczyny – odrzekł rozbawiony i mrugnął uwodzicielsko w stronę Brandi. – I skąd wiesz, że cię nie szanuję? – dodał już nieco mniej pewnym tonem, jakby sam miał co do tego wątpliwości.
- Ty już dobrze wiesz! Ciągle tylko szukasz okazji, żeby się do mnie dobrać! – Straciła nad sobą panowanie.
- Nie prawda!
- Prawda!
- Nie prawda!
- Nie krzycz na mnie!
- Nie krzyczę! – wydarł się i zasłonił jej usta dłonią, by nie mogła już nic więcej powiedzieć. Sapała ciężko, cała czerwona na twarzy i próbowała uwolnić się od jego uścisku, jednak na marne.
- Mieliśmy zagrać w prawdę czy wyzwanie, a nie kłócić się jak dzieci. Po prostu już się nie wypowiadaj, dobra? – zapytał, wciąż zasłaniając usta Brandi, a ta tylko pokiwała przecząco głową. Chłopak westchnął zrezygnowany. Nagle dziewczyna zaczęła się szamotać, wolnymi rękami chcąc go od siebie odepchnąć. Ten drugą dłonią złapał oba jej nadgarstki i unieruchomił je nad jej głową.
- Nie dajesz za wygraną, co? Po prostu stój spokojnie – szepnął, zdziwiony faktem, że skąd taka drobna osoba, mogła mieć tyle siły. Wpatrywał się w jej twarz i kiedy zauważył, że dziewczyna zaczęła się uspokajać, rozluźnił uścisk.
- Prawda boli, co nie, Black? – zapytała z zadowoleniem, gdy ten opuścił dłoń z jej ust. Jej nadgarstki wciąż spoczywały w górze, unieruchomione przez czarnowłosego.
- Nie pochlebiaj sobie – odrzekł i uśmiechnął się zadowolony. Dziewczyna tylko przewróciła oczami.
- Mieliśmy zagrać – syknęła po dłuższej chwili.
- Będziesz stała spokojnie? – zapytał, i opuścił jej dłonie, kiedy zauważył, że dziewczyna wzruszyła niedbale ramionami.
Przez moment zrobiła taki gest, jakby chciała mu przywalić, jednak się powstrzymała, gdyż wiedziała, jak się to skończy. Zamiast tego zaczęła masować sobie nadgarstki, a z ust wyleciała jej długa wiązanka przekleństw.
- W takim razie, ja zaczynam – rzekł pewnym siebie głosem.
- Dziewczyny mają pierwszeństwo – wtrąciła się.
Chłopak westchnął tylko i postanowił odpuścić. Musiał przyznać w duchu, że ta mała istota zaczynała go coraz bardziej intrygować i drażnić jednocześnie.
- A więc... – zaczęła wypowiedź, jednak ciemnowłosy jej przerwał.
- Nie zaczyna się zdania od „A więc” – poprawił ją, na co dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie.
- Będę zaczynała tak, jak mi się będzie podobało, Black.- prychnęła. - A WIĘC... – rzekła, akcentując dobitnie to słowo, na co chłopak się skrzywił. – Jaki jest twój ulubiony film? – dokończyła, patrząc na niego znacząco.
- Hmm... Chyba ten z Paris Hilton w roli głównej, jednak nie pamiętam tytułu – odparł z zadowoleniem i zaśmiał się na widok miny Brandi, gdy na myśl przyszły jej tak zwane pornosy.
- Dobra, nie wnikam w szczegóły – zapewniła, wyzywając Blacka w myślach od zboczeńców.
- Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole? – Teraz to on przejął pałeczkę.
- Matematyka – żachnęła się, na co chłopak wybałuszył na nią oczy.
- Jak można lubić matmę? – jęknął i złapał się za głowę.
- Przecież żartowałam. Hmm... Ulubiony przedmiot? Na pewno WF – odparła zgodnie z prawdą. Przypomniała sobie, jak w poprzedniej szkole była w drużynie siatkarskiej. Brakowało jej tego.
- Co lubisz robić w wolnym czasie? – zapytała z zaciekawieniem w głosie.
- Jeździć na motorze – odrzekł, rozmarzając się. Dziewczyna prychnęła:
- Tylko tyle?
- Przecież spytałaś się o to, co lubię robić w wolnym czasie, a nie jakie rzeczy – wypomniał jej.
Brandi wzruszyła niedbale ramionami, odpuszczając.
- A ty, CO lubisz robić? – zapytał po chwili zastanowienia, akcentując dane słowo.
- Hakować – wypaliła beznamiętnie brunetka, oglądając swoje paznokcie.
- Hakować? – wykrztusił Jacob, wyraźnie zaskoczony.
- Tak, Black. Czegoś nie zrozumiałeś? – syknęła poirytowana, gdyż zachowywał się jak totalny idiota.
- Ej, to super! – zawołał uradowany. Po chwili jego mina przerodziła się w błagalną. – Kochanie...
- Żadne kochanie! – syknęła na niego.
- Misiaczku... – Nie dawał za wygraną, robiąc w stronę Brandi maślane oczka.
- Nie jestem żadnym misiaczkiem! – skwitowała. – I przestań się ze mną drażnić! – dokończyła zdanie, dźgając go w ramię jednym palcem.
- Może mogłabyś się włamać do komputera dyrektora i pozmieniałabyś mi kilka ocen? – zaczął ponownie. – Ploose – dodał głosem małego dziecka, na co Brandi zaczęła cicho chichotać.
- Zastanowię się – odrzekła po chwili, na co oczy Jacoba momentalnie się rozszerzyły.
Niespodziewanie zobaczyli błysk czerwonego i niebieskiego światła, na co dziewczyna przesłoniła sobie dłonią oczy. Po chwili dało się słyszeć głośne wycie syreny policyjnej. Auto zatrzymało się tuż przed budką. Z samochodu wyszedł tęgi mężczyzna z rudą czupryną i małym wąsikiem. Wziął ze sobą latarkę i zaczął nią świecić po twarzach nastolatków.
- Wyjdźcie na zewnątrz. Jest dwunasta. Powinniście od godziny być w domu – zażądał i odsunął się by w razie czego mogli otworzyć. Brandi prychnęła:
- Nie możemy. Drzwi się zatrzasnęły.
Policjant na sprawdzenie jej słów pociągnął za nie, a te bez większego problemu otworzyły się.
- Naprawdę nie mam czasu i ochoty na głupie żarty – syknął w ich stronę, a Brandi już otworzyła usta by coś powiedzieć, lecz mężczyzna uciszył ją gestem dłoni. Gdy wychodzili, jego oczy się rozszerzyły.
- Cóż za niespodzianka, Black – syknął i zaczął lustrować go wzrokiem, wyraźnie zadowolony z siebie. Po chwili przeniósł wzrok na dziewczynę. Jego mina była nieco zażenowana.
- Seks w miejscu publicznym, wałęsanie się po ulicach późną nocą i prawdopodobnie spożywanie alkoholu... – zaczął wyliczać pod nosem, po czym wyjął jakąś kartkę i zaczął notować.
- Że co, ku***? – wykrztusiła niedowierzająco i gdyby czarnowłosy jej nie przytrzymał, pewnie rzuciłaby się na mundurowego.
- Uważaj na słownictwo, paniusiu – syknął jadowicie. – Muszę zawieść was na komisariat – dodał zadowolonym tonem. Mina Blacka wyrażała wszystko. Chciał go zabić i jednocześnie się roześmiać.
Poziom niedorzecznych wydarzeń, sięgnął zenitu dzisiejszej nocy.
- Gwarantuję ci Black. Postaram się, żeby cię zawiesili. – dodał z przebiegłym uśmiechem i teraz to Brandi musiała powstrzymać ciemnowłosego przed zrobieniem głupstwa. W desperacji postanowiła szybko coś wymyślić. Jesteś kobietą, Brandi! Umiesz kokietować! Wysil się trochę, chyba, że chcesz spędzić całą noc na posterunku, myślała gorączkowo.
- Nazwisko! – krzyknął tak głośno, że dziewczyna prawie podskoczyła. Jacob odruchowo złapał ją za dłoń.
- Swan – syknęła, siląc się na uprzejmy ton. W tym samym momencie, oczy policjanta zrobiły się wielkości spodków. Przyjrzał się uważnie dziewczynie, a potem zrobił minę, jakby coś sobie uświadomił. Brandi nie wiedziała, o co mu chodzi.
- W takim razie, proszę wybaczyć moją nieuprzejmość – zaczął się jąkać, a jego pewny siebie ton odszedł w zapomnienie. Brunetka postanowiła to wykorzystać.
- W takim razie, my już pójdziemy – rzekła, po czym odwróciła się i pociągnęła Blacka za sobą.
- Udajcie się prosto do domu. - Policjant spojrzał na nią przepraszająco, po czym wsiadł do auta i odjechał.
Kiedy szli chodnikiem, dziewczyna zorientowała się, że ciemnowłosy nadal trzymał ją za rękę. Natychmiast wypuściła ją jak oparzona. Ten spojrzał się na nią dziwnie.
- Skąd znasz tego gościa? – zapytał z zaciekawieniem w głosie. Brandi zaśmiała się pod nosem, gdyż najlepsze w tym wszystkim było to, iż pierwszy raz widziała mundurowego na oczy. Po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że musiał mieć pewnie do czynienia z jej siostrą, bo dziwnie zareagował na to, gdy powiedziała swoje nazwisko.
- Nie znam go, ale powinieneś się cieszyć, bo uratowałam nam skórę – zaśmiała się pod nosem. – Chodźmy do sklepu, bo zanim pójdę do domu, muszę kupić sobie gumę – dodała.
Pokierowali się w stronę danego miejsca, otwartego całą dobę. Przed wejściem stało kilku żuli. Wyminęli ich i weszli do środka. Za ladą stał niewysoki mężczyzna w średnim wieku. Zilustrował przybyłych wzrokiem. Na widok Brandi oczy mu rozbłysły, natomiast gdy zobaczył Jacoba, momentalnie oprzytomniał.
- Co podać? – zapytał uprzejmym głosem.
- Macie jakieś gumy? Najlepiej owocowe – wypaliła i posłała uśmiech mężczyźnie. Ten zilustrował wzrokiem chłopaka za brunetką i zaśmiał się pod nosem. Po chwili, na ladzie postawił paczkę prezerwatyw o smaku truskawkowym. Brandi wybałuszyła na niego oczy, a Jacob zaczął chichotać.
- Nie o takie gumy nam chodziło – odparła zażenowana i poczuła, jak zalała ją fala gorąca. Ciemnowłosego cała sytuacja wyraźnie bawiła.
Sprzedawca zaśmiał się, po czym położył na ladzie paczkę różowych orbitek. Jacob wyprzedził dziewczynę i zapłacił, na co przewróciła wymownie oczami.
Kiedy szli w stronę jej domu, momentalnie znów poczuła się nienajlepiej. Najchętniej położyłaby się do łóżka i nie wychodziła z niego przez tydzień. Po chwili poczuła, jak chłopak złapał ją za rękę. Było jej już wszystko jedno. Nie miała siły się z nim kłócić, więc dała za wygraną. Kiedy znaleźli się przed jej domem, Jacob obrócił ją nieznacznie, tak, że wpatrywała się w niego. Zrobił minę, jakby zaczął się głęboko nad czymś zastanawiać. Po dłuższej chwili, niepewnie przysunął swoją twarz do jej i pocałował w policzek. Spodziewał się, że oberwie z liścia, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Kiedy odsunął się nieznacznie od dziewczyny, ze zdziwieniem zauważył, iż ta zaczęła pochrapywać na stojąco. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Wiedział jednak, że nie może zostawić jej śpiącej przed domem i potrząsnął nią delikatnie.
- Brandi? – zaczął niepewnie, a ta otworzyła oczy i gdy zobaczyła twarz chłopaka, znajdującą się kilka centymetrów od jej własnej, odskoczyła jak oparzona.
- Muszę już iść – rzekła i nie zaszczycając ciemnowłosego spojrzeniem, udała się w stronę swojego mieszkania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
capricorn
Człowiek



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 22:50, 23 Sty 2010 Powrót do góry

strasznie podoba mi się to opowiadanie. Wink
mam nadzieję, że szybko ukaże się kolejny rozdział.
życzę weny i pozdrawiam,
capricorn. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs.Batman
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk

PostWysłany: Nie 17:10, 24 Sty 2010 Powrót do góry

ee... sama nie wiem co chce napisać, ogólnie nie jestem zbyt dobra w pisaniu K.komentarzy, przynajmnije tak mi się wydaje, jednak uznałam, że trzeba cos zrobić by zmotywować Cię do dalszej pracy. Ten ff jest zaaaje. xd
Brandi jest taka... inna x) i Jacob - chyba będzie musiał sie nameczyć.! Podoba mi się taka perspektywa, zazwyczaj wszystkie ff dotycza głównie Belli i Edzia, a teraz puff, jest inaczej.
Choć strasznie korci mnie co będzie z nasza ulubiona parką, czy oni w ogóle będą 'parką'.;>? oh, dobra brakuje mi Eda i Bells.(tak toszeczkę) :))

iii... prosze postaraj się dodać new rodział jak najszybciej, wiem, że to nie jest tak hop-siup, ale ja na prawdę ładnie proszę. x**

Życzę Weny, Czasu, Chęci i wgl wszystkiegoo .! xPp
.mila. ;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:58, 24 Sty 2010 Powrót do góry

capricorn - Cieszę się, że Ci się podobało. Zapewniam, że nowy rozdział ukaże się już niebawem Wink

Mrs.Batman - Szczerze Ci powiem, że sama jeszcze do końca nie wiem, czy zeswatam Bellę i Edzia. W sumie nie za bardzo za nim przepadam, no ale nic. Dobra wiadomość jest taka, że następny rozdział jest w trakcie pisania i już niedługo go wkleję. Prawdopodobnie będzie to wtorek :) Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Nie 19:00, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 14:15, 25 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
Zapewniam, że nowy rozdział ukaże się już niebawem

Nie! Ja nawet nie mam czasu czytać i komentować tego rozdziału! :D
No ale dobrze, mam wolną chwilkę. Gratulacje - zdobyłaś licencję tak, jak chciałaś ;-) Teraz błędy...;]
Cytat:
Chwileczkę, pomyślał, gdy snop światła rzucony przez dyskotekowe neony, utkwił w postaci.

Wydaje mi się, że przecinek po neony jest błędny/zbędny.
Cytat:
Po dłuższej chwili, Brandi oderwała się od brunetki i ruszyła w kierunku Jake`a.

Tu też bez przecinka po chwili.
Cytat:
Odsunęła się od niego o pół kroku, lecz natknęła się plecami na słuchawkę telefonu, który teraz wbijał jej się boleśnie w ciało

Słuchawka wbijała się jej, nie telefon, więc "wbijała".
[quote]naprawdę wysoki i dobrze zbudowany. Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej kilka centów, po czym
podał naprawdę zdenerwowanej Brandi. [quote]
Bez entera! :D
Cytat:
- A teraz idź sobie. To prywatna rozmowa – zażądała głosem nie znoszącym sprzeciwu.

W tym przypadku chyba "nieznoszącym" - tak mi się wydaje.
Cytat:
Była oszołomiona alkoholem i nie była do końca świadoma, co się działo.

Pozwolę sobie coś powiedzieć, coś, co przyda ci się do końca życia. Za KAŻDYM POJEDYNCZYM RAZEM, gdy piszesz słowo "byłam, był, być, będę, była" w twojej głowie AUTOMATYCZNIE! musi włączać się taka lampeczka. I za każdym razem, jak piszesz być sprawdź, czy nie można tego czymś zastąpić. Na przykład.
Była tam wczoraj - Widziałem ją tam wczoraj / Jestem pewny, że przyszła tam wczoraj / Poszedłem tam z nią wczoraj.
Jakbyś nie był taki głupi / Gdybyś umiał pomyśleć normalnie / Jakby twój mózg nie zostałby(zostałby=był) uszkodzony /
Możesz czasem zmieniać trochę sens, albo całkowicie budowę zdania. Rozumiesz? Ja to opanowałam dopiero niedawno i nawet nie zdążyłam jeszcze niczego napisać, ale wyeliminowałam "byciowy" problem. Staraj się też. Za każdym razem. Czasem, gdy jesteś pewna, że trzy zdania w przód i w tył nie ma drugiego być, to możesz postawić, ale tak lepiej nie. I można często zastąpić słowem " miał " i tak dalej.
Była inteligentna - Miała bardzo dobre wykształcenie - Miała wysoki poziom inteligencji/IQ
Cytat:
zażądała z pretensją głosie.
Zażądała z pretensjonalnym głosem? Albo zażądała z pretensją w głosie. Literówka ;-)
Cytat:
A poza tym, przecież masz dziewczynę! Gdybyś ją szanował, nie zachciałoby ci się macania i to ze mną! A poza tym, mnie też nie szanujesz!
Trzeba trochę pozmieniać:P
Cytat:
- Będę zaczynała tak, jak mi się będzie podobało, Black.- prychnęła

Spacji brak.


Okej. Co do błędów, to widać, że umiesz betować i tak dalej, tylko po prostu nie sprawdziłaś drugi raz rozdziału ;-)
Rozdział wspaniały, naprawdę miałaś świetny pomysł. Cała akcja zawarta w tym rozdziale mi się podobała.
Po pierwsze, zatrzaśnięcie w budce. Sam pomysł jest już genialny, naprawdę. A fakt, że policjant go otworzył tak sobie, wyszedł na jeszcze większy plus. Naprawdę to był bardzo dobry pomysł :D Uśmiałam się. Tak myślę, czy to może Black coś jakoś zrobił, aby Brandi myślała, iż drzwi są zamknięte, a tak naprawdę były otwarte? No nie wiem. W każdym razie bardzo mi się podobało. Co do policjanta, też bym się na takiego rzuciła i ciesze się, że Bells ma jakieś kontakty xD
Haha, parsknęłam śmiechem w momencie, gdy Jacob pocałował ŚPIĄCĄ Brandi =D Nie mogłam, serio.
Ładnie widać, iż twój styl się polepsza z rozdziału na rozdział i jest coraz lepiej. Piszesz lekko i przyjemnie, w dodatku wybrałaś luźny, śmiesznawy temat, więc mi odpowiada jak najbardziej.
Trzymaj tak dalej i staraj się a). uważać na "być" b). utrzymywać taką jakość rozdziałów jeśli chodzi o zdarzenia.
Naprawdę bardzo ładnie, pozdrawiam -
Alicee.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sweet*Rose
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mirosławiec

PostWysłany: Wto 11:55, 26 Sty 2010 Powrót do góry

Świetne ff:)) Może mój komentarz nie będzie tak konstruktywny i potrzebny jak ten powyżej, ale chociaż będzie:P Bardzo podobała mi się akcja z Jacobem. Przyznam, że wolę Brandi. Bella jest taka przejedzona:D Na razie trochę mało Eda, ale to za pewne będzie nadrobione:)) Alice całująca się z Brandi to było coś czego się nie spodziewałam. Akcja z gumą owocową bezcenna i niezapomniana:)) Zarzuty szeryfa też były zabawne. Kuje mnie pewne pytanie... Dlaczego ten gliniarz na wspomnienie nazwiska Swan puścił ich wolno?? Czekam na następny chap:**

Pzdr. Sweet*Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 14:19, 26 Sty 2010 Powrót do góry

hm, cóż... dopiero zaczęłam czytać ten ff teraz, więc przeleciałam (brzydko brzmi) wszystkie rozdziały i jestem raczej średnio ustosunkowana... (to brzmi jeszcze gorzej Twisted Evil )
ffy zaczynają się ciekawie/średnio/dobijająco nudno...ten akurat należał do pierwszej grupy ffów interesujących... spodobał mi sie z marszu pomysł bliźniaczek i ich ciągłych zamian, choć nagłe chodzenie w mundurkach było naciągane...
zabawna sprawa z tym umawianiem na przemian jedna drugą w akcie zemsty...
zastanawia mnie dlaczego nazwisko Swan wzbudziło w policjancie takie emocje i kiedy się tego dowiemy... trochę mnie rozerwał też pocałunek Brandi i Alice - jestem za - mogą tak zostać Wink
właściwie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że nie argumentujesz postępowania dziewcząt... przez co wydaje się to trochę dziecinne - takie gierki i całość... gdybys spróbowała wyjaśnić od czasu do czasu pewne wydarzenia ułatwiłoby mi to na pewno czytanie i wgłębianie w psychikę ;P
nie chcę, żebyś mnie zrozumiała źle - bardzo podoba mi się ten tekst, jednak czasem mam wrażenie, że czegoś nie przemyślałaś do końca lub nie dopracowałaś :)

czasu i chęci życzę :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:40, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Alicee - Dziękuję Ci bardzo za komentarz :) Naprawdę cieszę się, że ci się podoba :) Błędy oczywiście poprawiłam, masz rację, nie sprawdziłam drugi raz opowiadania. Dziękuję za cenne rady. Postaram się unikać słowa "być" itp. chociaż muszę przyznać, że wcześniej w ogóle nie zwracałam na to uwagi :)

Sweet*Rose - Bardzo się cieszę, że opowiadanie przypadło ci do gustu. Z policjantem wszystko się wyjaśni :)

kirke
- Dzięki wielkie za komentarz, oczywiście postaram się ustosunkować do twoich rad :)

Alice. Cullen. - Miło, że Ci się podobało. Niestety teraz rozdziały będę dodawała dużo rzadziej, ze względu na szkołę...


Od razu mówię, że rozdział raczej od + 18.
Zapraszam do czytania i komentowania.

ROZDZIAŁ VI

Dziewczyna wolnym krokiem udała się w stronę domu. Nie chciała nawet myśleć o tym, jakie piekło mogła tam zastać. Niepewnie pociągnęła za klamkę i najciszej jak tylko potrafiła, przekroczyła próg mieszkania. Ku jej zdziwieniu, światło w korytarzu było zgaszone, tak samo jak w kuchni. Kiedy chyłkiem chciała wdrapać się na schody i uciec do swojego pokoju, z salonu wybiegła jej rodzicielka. Brandi aż podskoczyła ze strachu, gdyż w ogóle się tego nie spodziewała.
- Masz szlaban – syknęła kobieta jadowitym tonem. – Jaki błąd popełniłam w wychowaniu was? – spytała samą siebie.
- Ale mamo... – Dziewczyna chciała powiedzieć coś na swoją obronę, jednak sama nie wiedziała, co. Postanowiła milczeć. Wiedziała, że zawiodła Renee. Jednak gdyby jej rodzicielka znała prawdę, co jej się dzisiaj przydarzyło...
- Porozmawiamy jutro, a teraz idź na górę – rzekła rozkazującym tonem. Brunetka nie widziała sensu w tym, by się jej sprzeciwiać. Odwróciła się i powolnym krokiem poszła w stronę swojego pokoju. Kiedy szła korytarzem, niespodziewanie usłyszała trzask i poczuła, jak czyjeś dłonie złapały ją za ramię i mocno pociągnęły w bok. Mało brakowało, a upadłaby na ziemię. Jej oczom ukazała się Bella w błękitnej koszuli nocnej, która wciągnęła ją do swojego pokoju. Ziewnęła przeciągle, po czym zilustrowała bliźniaczkę zadowolonym wzrokiem. Po chwili jej spojrzenie przerodziło się w zszokowane.
- Co się tak gapisz – speszyła się, widząc jak siostra się jej przygląda.
- O matko! Nie wierzę! Buhaha! – wykrzyknęła Bella i zsunęła się na wykładzinę ze śmiechu. Brunetka popatrzyła się na nią jak na wariatkę.
- Z czego się śmiejesz? – zapytała zakłopotana. W odpowiedzi usłyszała jeszcze głośniejszy chichot. Po chwili jej siostra ponownie na nią spojrzała i perfidnie wyciągnęła palec w jej stronę. Brandi, będąc w coraz większej konsternacji, podeszła bliżej i przykucnęła naprzeciwko niej.
- O co chodzi? – syknęła. Przez kilka minut wpatrywała się w nią w takiej pozycji, a Bella nie mogła powstrzymać ataku. Brunetka zrezygnowana wstała i miała zamiar wyjść z pokoju.
- Mmmm... Mmaa... - usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła swoją siostrę w jeszcze gorszym stanie, która teraz zaczynała się lekko trząść.
- Jakie „maaa”? – Cała ta sytuacja zaczynała ją drażnić.
- Mmm...Mmaa... Maaalinka! – wysapała Bella i znów dostała niekontrolowanego ataku śmiechu. Zanim Brandi uświadomiła sobie jej słowa, automatycznie podbiegła do toaletki z lustrem. Wyglądała... Nienajlepiej. Włosy miała potargane, makijaż rozmazany, oczy lekko podkrążone. I jeszcze TO COŚ, o czym poinformowała ją jej siostra. Pochyliła się bliżej w stronę swojego odbicia. Na szyi widniał niewielki czerwony ślad, który jak na złość zdawał się ciemnieć z każdą chwilą i stawać coraz bardziej widocznym.
Nie wiedziała jak zareagować. Chciała jednocześnie roześmiać się i rozpłakać. Poczuła, jak zalała ją fala gorąca. Miała ochotę wyszarpać Bellę za włosy, byleby ta się zamknęła. Nie miała jednak na to sił, natomiast Blacka chciała zabić. I to tak, żeby bolało. Bardzo bolało.
- Zamknij się – syknęła w jej stronę, a brunetka wpatrywała się w nią z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Widzę, że świetnie się bawiłaś. I jak było? – spytała drwiącym tonem. Nieco ciszej zaczęła szeptać coś o zakochanej parze i dzieciach, na co Brandi posłała jej mordercze spojrzenie. Tego było już za wiele. Ostatkiem sił rzuciła się na bliźniaczkę i przygwoździła ją ciałem do ziemi. Zaczęła dźgać ją palcami, co u dziewczyny wywołało łaskotki.
- Po prostu zamilcz! – wydarła się na siostrę, jednak ta udała tylko przerażoną. - Jesteś okropna – jęknęła, po czym oswobodziła brunetkę. – Nie przyszło ci do głowy, że to było wbrew mojej woli? – dodała tonem pokrzywdzonej. Bella wzruszyła niedbale ramionami i posłała jej spojrzenie mówiące „ja i tak wiem swoje”. Lubiła drażnić się z siostrą i wiedziała, w jaki najczulszy punkt uderzyć.
- W takim razie opowiedz mi, w jaki sposób się mu opierałaś – Przy ostatnim słowie się zakrztusiła.
- Nic ci nie powiem, dopóki nie przestaniesz się ze mnie nabijać! – wyrzuciła Brandi, sapiąc ciężko. Brunetka zrobiła niewinną minkę, ale chciała poznać wszystkie szczegóły spotkania, więc uspokoiła się. Następnie druga z sióstr zaczęła mówić.

***

- I wtedy on położył na ladzie kondomy! – zawyła, a Bella popłakała się ze śmiechu. – Miałaś mi powiedzieć, skąd znasz tego rudego policjanta – dodała po chwili, uspokajając się nieco.
- Ten idiota zabujał się w Renee i chyba coś sobie ubzdurał, bo przez całe wakacje przychodził do jej restauracji z kwiatami, a dla mnie przynosił okropne czekoladki... – Bella skrzywiła się na to wspomnienie. – Oczywiście mama go spławiła – dodała pośpiesznie, na widok miny bliźniaczki. – Jednak jemu dalej się wydaje, że jest w nim szaleńczo zakochana... – Dziewczyna zrobiła palcami w powietrzu cudzysłów, na co obie zachichotały.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich wściekła Renee.
- Jest trzecia rano... Czy wyście oszalały?! – zawołała, siląc się na spokojny ton głosu. – Natychmiast idźcie spać, jutro jest przecież szkoła – rozkazała. Brandi niechętnie wstała z podłogi i udała się do swojej sypialni. Dopiero teraz przypomniała sobie, jak bardzo była zmęczona. Najwyżej utnę sobie drzemkę na matematyce, pomyślała przebiegle.
Przebrała się w piżamę i położyła w wygodnej pościeli. Nie zdała sobie sprawy z tego, jak szybko zasnęła.

***

Nazajutrz pogoda była piękna, jak na owe miasteczko. Brandi obudziły jaskrawe promienie słońca, przedzierające się przez okno jej sypialni. Chwilę później, dało się słyszeć wyjątkowo irytujący odgłos budzika. Nie trwał on jednak długo, gdyż dziewczyna niedbale zrzuciła go z biurka, a ten roztrzaskał się o podłogę. Usiadła na łóżku, mamrocząc przekleństwa. Wolałaby zginąć, niż udać się w takim stanie do szkoły. Czuła się naprawdę dziwnie. Jakby wszystko wokół niej wirowało i zachodziło lekką mgłą. Masz nauczkę, żeby nie pić dzień przed szkołą, skarciła się w duchu. Niechętnie wygramoliła się z cieplutkiej pościeli i udała do łazienki, by wykonać poranną toaletę. Kiedy gotowa zeszła na dół, nie zastała nikogo w domu. Dziwne, pomyślała, jednak nie miała czasu, żeby dłużej się nad tym zastanawiać. Cieszyła się z tego, że przynajmniej ominął ją wykład Renee. Bella pewnie miała lekcje na wcześniejszą godzinę. Spojrzała na zegar kuchenny. Do rozpoczęcia zajęć zostało dwadzieścia minut. Szybkim krokiem wyszła z domu i na pieszo udała się w stronę szkoły. Cieszyła się, że na pierwszej godzinie odbędzie się matematyka, gdyż wiedziała, że uda jej się zdrzemnąć. Zaśmiała się w duchu na widok miny nauczyciela, którego uwielbiała doprowadzać do szewskiej pasji. W tym samym momencie, przypomniała sobie o pewnym osobniku, który lubił drażnić ją jeszcze bardziej, niż ona profesora. Oczy rozszerzyły jej się w niedowierzaniu, na wspomnienie wydarzeń z wczorajszego dnia. Nagle przypomniała sobie o tym CZYMŚ na swojej szyi. Podeszła do jakiegoś samochodu, który stał zaparkowany przy chodniku i przyjrzała się swojemu odbiciu. Dostrzegła ślad, jaki zostawił jej Black na pamiątkę. Była wściekła. Puściła się wodzy fantazji i zaczęła uśmiercać go najbardziej brutalnymi sposobami, jakie udało jej się wymyślić. Pocieszyła się faktem, iż miała długie włosy, które dokładnie zasłoniły jej szyję. Westchnęła głęboko i ponownie ruszyła w kierunku szkoły.
Kiedy dotarła na miejsce, ze zdziwieniem zauważyła, że na zewnątrz nie dało się zauważyć żadnych uczniów. No to pięknie, znów się spóźniłam, pomyślała załamana. Zaczęła wspinać się po marmurowych stopniach. Kiedy weszła do środka, udała się do sali matematycznej, do której drogę znała już na pamięć. Gdy w końcu dotarła na miejsce, otworzyła niedbale drzwi i wtargnęła do środka. Ku jej zaskoczeniu, pomieszczenie okazało się puste.
- Co jest do cholery? – wykrztusiła. Kiedy przeszła przez próg klasy, dopiero teraz dostrzegła, że nie znajdowała się w niej sama. O parapet plecami opierał się nikt inny jak Jacob Black. Na widok dziewczyny uśmiechnął się cwaniacko. Ta stanęła jak wryta. Nie wiedziała, co powinna robić. Miała trzy opcje. Pierwszą była ucieczka, drugą rzucenie się na tego debila z pięściami, a trzecią, pozostanie w miejscu. Brandi wybrała tą ostatnią. Zauważyła jak chłopak leniwie podniósł się z parapetu i ruszył w kierunku drzwi. Z kieszeni wyjął mały, srebrny kluczyk i przekręcił nim zamek.
- Czy ciebie już kompletnie pogięło? – jęknęła i schowała twarz w dłoniach. – Co ty tu robisz? Gdzie jest reszta klasy? – Zasypała go pytaniami. Czarnowłosy podszedł do niej bliżej i przejechał uwodzicielsko językiem po śnieżnobiałych zębach, na co Brandi wytrzeszczyła na niego oczy. Nim zdołała cokolwiek zrobić, znalazł się tuż przed nią i złapał za talię. Brunetka zaczęła się szamotać i jednocześnie cofać, aż oboje natknęli się na zimną ścianę. Jacob to wykorzystał i uniemożliwił jej drogę ucieczki, przygważdżając nadgarstki nad jej głową. Spróbowała go kopnąć. By jej to uniemożliwić, przysunął się do niej bliżej i naparł na nią całym ciałem, aż nie mogła się ruszyć.
- Nie.. Mogę... Oddychać... – wysyczała wściekła, gdyż najbardziej znienawidzona przez nią osoba miała nad nią przewagę. – Puść mnie do jasnej cholery! – krzyknęła, a ten zaśmiał się perfidnie, patrząc na nią z wyższością. Gdyby mogła mu w jakikolwiek sposób przywalić, zrobiłaby to z wielką chęcią. Był jednak silniejszy i przy swojej filigranowej sylwetce, nie miała z nim żadnych szans. Wiedziała o tym i coraz bardziej ją to drażniło. Spojrzała się w jego brązowe tęczówki, w których jarzyły się jasne ogniki.
- Gdzie ci się tak śpieszy? – szepnął uwodzicielsko w jej ucho, aż mimowolnie przeszedł ją dreszcz. Poczuła niepokojącą sensację w żołądku. Po raz pierwszy w życiu zaniemówiła. Wpatrywała się tylko w twarz Blacka, nie wykonując żadnego ruchu. Usłyszała jego głos, który rzekł cicho:
- Nie opieraj się, Brandi...
Rozbrzmiewał w jej głowie, jak klatki filmu, którego nie mogła kontrolować. Wkrótce obezwładnił ją całkowicie. Na myśl przyszła jej bezbronna mysz, zamknięta w klatce z jadowitym wężem. Tyle, że to ona była ofiarą.
Niespodziewanie poczuła, jak jego ciepły oddech owiał jej twarz. Zadrżała. Z przerażenia... I czegoś jeszcze. Nie umiała sprecyzować tego uczucia. Odchylił jej głowę do tyłu, odgarnął włosy z szyi i zaczął ją muskać rozgrzanymi wargami. Wąż zaatakował, przemknęło jej przez coraz trudniejszy do kontrolowania umysł. Po chwili, do działania dołączył jego język, który znaczył na niej mokrą ścieżkę. Później przysunął się jeszcze bliżej, tak, że stykali się każdym skrawkiem ciała. Do brunetki dotarł zapach jego perfum. Momentalnie zrobiło jej się słabo. Zabrakło jej tchu, a ciemność ukazała się przed oczami. Gdyby jej nie przytrzymał, prawdopodobnie by zemdlała.
- Nie wiedziałem, że aż tak na ciebie działam, Swan – szepnął z zadowoleniem, przygryzając płatek jej ucha, na co nieświadomie jęknęła. Było jej tak... Dziwnie. Kompletnie utraciła świadomość nad swoim ciałem. Zauważyła, że wcale jej to nie przeszkadzało. Zarzuciła mu dłonie na kark i zaczęła go delikatnie masować. Czarnowłosy zamruczał i przymknął nieco oczy, a po chwili powrócił do całowania jej szyi. Jedna z jego dłoni powędrowała pod bluzkę dziewczyny, a druga zjechała na jej pośladek, delikatnie go ściskając. Przeszedł ją dreszcz od palców, aż po czubek głowy. Nie chciała mu się sprzeciwiać. Nie mogła. Było jej zbyt dobrze. Podchodził ustami coraz wyżej, od podbródka aż po skroń, muskając delikatnie. Uśmiechnął się w duchu na widok dziewczyny w stanie, do którego sam ją doprowadził. W dodatku zaśmiał się na myśl, że buntowniczka odeszła w zapomnienie. Dziewczyna odchyliła nieznacznie głowę i przymknęła powieki. Ciemnowłosy wykorzystał to i wpił się brutalnie w jej usta.
- To bolało! – syknęła, odsuwając go nieco od siebie. To spowodowało, że trochę oprzytomniała z letargu. Rozbolała ją głowa. Momentalnie znów zachciała stąd uciec. Jednak ponownie usłyszała ten głos, mówiący „nie opieraj się...”
Czarnowłosy posłał jej przepraszające spojrzenie i ponowił pocałunek, muskając delikatnie jej obrzmiałe wargi. Było to jak przytknięcie plastra do rany. Dziewczyna lekko rozchyliła usta i poczuła, jak jego rozgrzany język zaczął ocierać się o jej własny w dzikim tańcu. Jak w walce dwóch przeciwnych żywiołów, w tym wypadku ognia i wody. Nie dało się jednoznacznie określić tego zwycięskiego. Jęknęła w jego wargi, gdy poczuła rozgrzaną dłoń na swoim koronkowym staniku. Drugą rękę przesunął pod bluzką na jej plecy i zwinnym ruchem odblokował zapięcie biustonosza. Ten zsunął się głucho na ziemię. Ciepłe dłonie chłopaka zaczęły masować kolistymi ruchami nagie piersi brunetki, aż stwardniały jej sutki. Mruczała cicho w jego usta, oddając się w całości tej chwili. Nie opierała się. Nie czuła takiej potrzeby. Była rozdarta wewnętrznie. Nienawidziła tego chłopaka, a jednocześnie cholernie mocno ją pociągał. Objęła go nogami w pasie i zmierzwiła kruczoczarne włosy. Musiała przyznać w duchu, że dodało mu to uroku. Kiedy się od niej oderwał, przygryzła seksownie dolną wargę. Włożyła dłonie pod jego czarny T-shirt, po czym zdjęła zwinnie, rzucając w cholerę. Uśmiechnęła się na widok jego opalonej i umięśnionej klatki. Jacob chwycił dziewczynę za tyłek i w tej pozycji zaniósł na jedną z ławek. Ułożył ją na niej delikatnie, po czym zaczął odpinać guzik jej dżinsowych spodni. Ułatwiła mu ich zdjęcie, unosząc lekko biodra do góry. Będąc w samych figach, usiadła na blacie okrakiem i kiwnęła palcem wskazującym na chłopaka, by ten się przysunął.
Posłusznie podszedł bliżej, a ta zaczęła rozpinać pasek jego spodni. Po chwili i te zsunęły się na ziemię, ukazując Jacoba w samych bokserkach, które ujawniały jego nabrzmiałą erekcję. W międzyczasie zdjęła swoją bluzeczkę, a ciemnooki ujrzał jej idealne piersi, rozmiarów połówek pomarańczy. Oblizała nabrzmiałe wargi, czym miała zachęcić go do działania. Przysunął się i położył na brunetce, całując ją namiętnie. Nagle mocno go odepchnęła. Zaskoczony spojrzał się na nią ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy zrobił coś nie tak.
- Nikt nas tu nie znajdzie. – Obiecał cicho, a w powietrzu dało się odczuć ich głębokie podniecenie. Gdy jej mina się rozluźniła, powrócił do namiętnych pocałunków. Dotykał dłońmi każdego skrawka jej ciała, na co trzęsła się delikatnie. Nie pozostała mu dłużna. Masowała rozgrzanymi rękami jego kark i plecy. Nagle, mocno wpiła się ustami w jego szyję, przygryzając ją lekko, aż zadrżał. Odnalazł ostatni kawałek materiału, który ją osłaniał, po czym zsunął go z niej delikatnie. Dziewczyna zrobiła tak samo z nim. Sapali głośno, ledwo mogąc złapać oddechy. Brandi przejechała mu językiem po wardze na zaczepkę, na co zaśmiał się cicho. Jeszcze jedno muśnięcie warg. Pojedynczy oddech. Ostatnie spojrzenie sobie w twarz...
Wszedł w nią gwałtownym ruchem, na co głośno jęknęła. Odchyliła swoją głowę do tyłu, a jej długie włosy omiatały podłogę z każdym ruchem jego bioder.
- Możesz krzyczeć – wyszeptał przeciągle, jednak nie musiał jej dłużej do tego namawiać. Oddała się chwili ekstazy. Wbiła mu paznokcie w ramiona, na co syknął z bólu, jednak nie dał tego po sobie poznać. Sam sapał głośno i urywanie, ledwo powstrzymując się od spazmatycznego drżenia. W tym samym momencie, odwrócili się na ławce tak, że to ona leżała na chłopaku. Mogła kontrolować każdy ich ruch, na co uśmiechnęła się do niego zadziornie. W ogóle mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Ukazał jej rząd białych zębów.
Chwilę ich uniesienia przerwał głuchy dźwięk przekręcanego kluczyka. Oboje z przerażeniem spojrzeli się w stronę drzwi. Niestety na stosowną reakcję było już za późno. Do sali wparował profesor matematyki, a za nim wściekła Bella z grupką roześmianych uczniów. Jacob wodził nieprzytomnym wzrokiem to na Brandi, to na dziewczynę przy drzwiach. Wyglądał tak, jakby coś sobie uświadomił. W tym samym momencie, brunetka osunęła się z głuchym trzaskiem na ziemię. Poczuła ból. Obudziła się na podłodze swojego pokoju, zlana gorącym potem.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Śro 11:41, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mrs.Batman
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk

PostWysłany: Śro 13:12, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Wooo... Świetny rozdział.!

Czyli to był tylko sen, tak.? Jak ja się przestraszyłam, Bosh.! xd
Reakcja Belli, kiedy zauważyła, że jej siostra ma malinkę była zapalnikiem do tego żebym i ja zaczęła się śmiać.
Moim skromnym zdaniem (nie bij), rozdział jest stanowczo za krótki. Mogłabym to opowiadanie czytać, czytać i tak bez końca.! :D
Ten komentarz nie jest zbyt konstruktywny, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, iż niedawno wstałam i jestem oszołomiona rozdziałem. xP

Mogłabym wiedzieć co jaki czas powinnam spodziewać się nowych rozdziałów.? Wink

Weny, Czasu, Chęci x1000000(0) ;**
.mila.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:31, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Dawno nie komentowałam, wiem przepraszam, ale nie mam siły. Oczywiście czytam, jak najbardziej. Rozdział ciekawy. Znalazłam kilka błędów logicznych, których, prawdę powiedziawszy, nie chce mi się przytaczać. Jestem ciekawa co będzie dalej.

Weny, czasu i chęci do pracy.

Pozdrawiam,
Pech


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pech dnia Śro 16:32, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:02, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Mrs.Batman - Miło mi, że rozdział ci się spodobał :) W sumie to obawiałam się go dodawać na forum, bo uznałam, że jest taki... nijaki :) Hmmm rozdziały teraz będę dodawała raczej rzadko, bo wiesz szkoła itp. ale powiedzmy, że raz w tygodniu powinien się pojawiać. Jak chcesz mogę powiadamiać cię o nowych partach na pw:)

Pech - Dzięki wielkie za komentarz :) Cieszę się, że ci się podobało, oczywiście doskonale Cię rozumiem, bo też cierpię na brak sił, ( czyżby to przez zimę?) normalnie do zrobienia czegokolwiek, to trzeba mnie wołami zapędzać :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Śro 17:03, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 17:59, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
kirke - Dzięki wielkie za komentarz, oczywiście postaram się ustosunkować do twoich rad :)
nie wiedziałam, że to ustosunkowanie będzie dosłowne ;P

calkiem ciekawy sen - na tyle realny, że do ostatnich linijek nie wiedziałam co jest grane... poczułam nawet odrobinę stresu, gdy usłyszeli dźwiek przekręcanego klucza - adrenalinka swoje robi :P az mi było brrr... :P
dwa razy też czytałam ostatnie zdania - dalej nie bardzo do mnie dociera, że to tylko/aż sen...
mam słaby transfer jak widzę, więc mam jednocześnie nadzieje, że ten komentarz się zapisze :P bo się wkurze jesli nie ;P
cóż - kategorycznie lepiej mi sie czytało ten rozdział - kiedy chcesz zrobić jakiś numer czytelnikowi to starasz się o wiele bardziej, nie wiem czy sie bać czy dziękować...

poprowadzenie snu od początku rozdziału, w tak naturalny sposób bez pominięcia codziennych czynności był świetny, choć początkowo po przeczytaniu, że nie ma nikogo na parkingu - pomyślałam, że jest sobota, a ona niepotrzebnie wstawała. Potem zganiłam się wewnętrznie za głupotę i pomyślałam o apelu. O snach nie pomyślałam ;P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sweet*Rose
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mirosławiec

PostWysłany: Czw 11:20, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Aaaa!!! Jak mogłaś skończyć w takim momencie. I czy Ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że ona fantazjowała o Jacobie?! Ponoć ona go nienawidzi:D Całe szczęście, że to był sen:) Tak trochę byłoby za szybko... Po za tym gdyby prof. razem z uczniami i Bellą ich przyłapał to byłby koniec żartów... I skończyłby się fun z bliźniaczkami;/ Rozdział ogólnie mi się się podobał, więc czekam na następny:**

Pzdr. Sweet*Rose


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emisia
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Czw 20:28, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się postać Jacoba i Brandi.
I wgl fajne jest to, że Bella ma siostrę bliźniaczkę ciekawa tylko jestem czy Bella będzie z Edziem bo w jednym momencie któregoś rodziału była rozmowa Edwarda i Jacoba. Ogólnie podoba mi się i czekam na kolejny rozdział.

Pozdrawiam E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
` Coco chanel .
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33

PostWysłany: Czw 20:55, 28 Sty 2010 Powrót do góry

` Ale mnie na początku przestraszyłaś;p
Czytam, czytam i na cały ryj: "Nie! Nie! Nie! Nie tak szybko!"
Mprzyznać, że kamień spadł mi z serca, gdy się dowiedziałam, że to był tylko sen.
` Rozdzialik fajnie napisany;*
Bardzo lubię twoje postacie;*
` Weny życzę,

CoCo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pią 15:18, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Ja nie wiem jak to jest. Ostatnio na nic nie mam czasu, a tu nagle wszyscy dodają nowe rozdziały. Czuję się zobligowana do skomentowania, zmuszona, ale co ja mam na to poradzić?... NO ale TAK szybko?! To już jest złośliwość!:P
Ten rozdział jest zdecydowanie najlepszym, jaki dotąd napisałaś. Poprzedni miał świetny pomysł, ten ma ładne wykonanie.
Poprzez wykonanie na myśli mam styl. Bardzo ładnie napisany rozdział, naprawdę. Mimo niesamowitego zmęczenia i bólu oczu i faktu, że nie spałam okrągłą dobę (no...) to dokonałaś niemałej rzeczy, ponieważ wczytałam się w ten rozdział do tego stopnia, iż ani razu się od niego nie oderwałam. W moim stanie - ciąża, zaspanie, zmęczenie, ból oczu, zapach świeczki i ściąganie Dextera po obejrzeniu wszystkich Pił - to było dosyć niezwykłe. Naprawdę serce mi ściska na widok, iż bierzesz sobie moje rady do serca. Z rozdziału na rozdział widać ewidentne poprawy stylu lub zmiany w nim. Znalazłam kilka przecinków, jeśli jesteś ich ciekawa - napisz w niedzielę, to ci je wypiszę. Na PW. Dziś sił brak, jutro mnie nie będzie raczej.
Pogadajmy jeszcze o stylu. Naprawdę fajny - lekki, dobrze ubierasz zdarzenia w słowa, ale zarazem nie przesadzasz i nie dajesz tandety. Gratulacje za opanowanie trzeciej osoby - ja sobie z nią nigdy nie radziłam i dopiero niedawno zaczęłam pisać do szuflady takie dziwne rzeczy w trzeciej osobie z perspektyw. A tobie to idzie naprawdę ładnie i nie rzuciło mi się ani razu w oczy powtórzenie lub sytuacja, że zdanie pojawia się ni stąd ni zowąd i nie pasuje, jak to często jest w 3os. Np. Julia miała niebieskie oczy i była piękna. Pogoda zdawała się dopisywać. Dziewczyna nosiła też ekstrawaganckie ubrania za kupę forsy. Jej rodzice w końcu mieli pełno pieniędzy i kochali córkę. [itd... co to z tą pogodą?! To taki przykład, tak często w 3os. jest, a ty tego uniknęłaś.)
Co do samej tematyki rozdziałów - to nawet mi się wydała Renee zbyt łągodna... Ale to takie moje zdanie.
Cóż. Była już zemsta Belli, była guma owocowa i budka telefoniczna, nawet spotkaliśmy piasek na wycieczce w głębiny kołnierza Edwarda - sen erotyczny z przypałem w roli głównej pasuje do tego jak ulał!
Co do sceny, to ja się nie wywodzę, bo gdybym ja takową pisała, nie daj boże, to by to zupełnie inaczej poszło. No ale mniejsza. Nic mi tam nie przeszkadzało :D
Łapie mnie senność. Tak więc, ekhm... hm... Opis od ostatnich gwiazdek w dół - wspaniałej klasy słowotok warty czytania z wyschniętymi oczami. Lubię słowotoki. Wiesz, że napisałam opowiadanie szesnastorozdziałowe, a każdy pojedynczy rozdział miał od 9 do 12 stron? Yeah, nieźle się wyrobiłam. Także - do słowotoków nic nie mam.

PS - skopiuj... Odnośnie Następnego Pokolenia - dziękuję za komentarz i odpowiem w czasie nieokreślonym dokładniej na niego, ale chcę powiedzieć, iż mam już całe dwa rozdziały napisane, ale becie wysiadła licencja na worda i musi takową odzyskać i dopiero wtedy wysłać i tekst. A to się ciągnie już trochę. Także nie wiem, kiedy, ale spodziewaj się dwóch rozdziałów.
Tyle chyba? Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:07, 18 Lut 2010 Powrót do góry

ROZDZIAŁ VII

Dziękuję wszystkim za komentarze :) Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz. Niestety, przez ostatnich kilka dni byłam chora, a wcześniej po prostu nie miałam czasu i weny, by wziąć się za napisanie czegokolwiek, co miałoby sens. Na szczęście dziś mnie, że tak powiem, olśniło. Zapraszam na nowy rozdział i proszę o szczere komentarze :)

Punktualnie o szóstej zadzwonił budzik. Bella wierciła się niespokojnie w łóżku, aż w końcu ocknęła się i wyłączyła irytujący ją dźwięk. Ziewnęła przeciągle, po czym wygramoliła się z ciepłej pościeli i udała w stronę toalety. Kiedy wyszykowana przechodziła korytarzem niedaleko pokoju siostry, coś bardzo ją zaniepokoiło. Postanowiła przysunąć się bliżej drzwi. Od razu zachciało jej się śmiać. Brandi jęczała przez sen. Głośno. O jakimś chłopaku. W momencie, gdy wypowiedziała jego nazwisko, Belli łzy naciekły do oczu, jednak musiała stłumić dłonią chichot, gdyż nie chciała obudzić siostry i jednocześnie stracić doskonałej rozrywki. Stała pod drzwiami jeszcze parę chwil, ale brutalna rzeczywistość zmuszała ją do pójścia do szkoły. Żałowała, że akurat w takim momencie. Uznała, że całą sytuację wykorzysta kiedyś przeciwko bliźniaczce. Powiedzmy, że użyje małego szantażu, kiedy ta nie będzie chciała oddać jej ostatniego kawałka ciasta czekoladowego.
To było naprawdę zabawne. Jej siostra zapierała się rękami i nogami przeciwko Blackowi i nie pozwalała nawet dopuścić myśli do siebie, że jej się podobał. Ale Bella przejrzała Brandi już wczorajszego wieczora, gdy ta wróciła do domu z malinką na szyi.
W drodze do szkoły rozmyślała o pierwszej w tym roku fizyce, jaka czekała ją z najgorszą nauczycielką świata. Krwawą Lucy. Sama ksywka wywołała gęsią skórkę na jej karku, jednak brunetka postanowiła się tym nie przejmować. Postaram się nie zwracać na siebie uwagi, myślała gorączkowo. Dojeżdżając pod budynek szkoły, na parkingu nie dało się zauważyć wielu samochodów. Bo kto normalny miał fizykę o siódmej rano? No tak, ona. Niechętnie wyszła na parking i pokierowała swe kroki do wielkiego, kremowego budynku. Kiedy doszła pod swoją klasę, ze zdziwieniem zauważyła, jak każdy uczeń zachowywał się nieswojo. Jedni stali z zamkniętymi oczami i trzymali się za skronie, mamrocząc coś pod nosami. Inni nerwowo chodzili w tę i z powrotem, niebezpiecznie wymachując rękami. Czegoś takiego jeszcze nie widziała.
- Po co ten cały cyrk? – spytała cicho, raczej zwracając się do podłogi.
- Krwawa na pierwszej lekcji wypatruje swojej ofiary. – Z zamyślenia wyrwał ją ironiczny, męski głos. Obejrzała się za siebie, a jej oczom ukazał się ten sam chłopak, któremu z nudów wsypała ziemię z kwiatka za kołnierz na biologii. Do dzisiaj nie wie, dlaczego to zrobiła, jednak musiała przyznać, że było to całkiem zabawne. Pomijając fakt, że dostała uwagę od pana Bannera, za szczególny brak zainteresowania jego przedmiotem. Jednak jak na cholerną ironię, ona biologię wręcz uwielbiała. W przeciwieństwie do fizyki, która przyprawiała ją o ból głowy. Postanowiła się nie denerwować. Nie myśleć o tych wszystkich rzeczach, jakie słyszała o Lucy. Jedną z najgorszych plotek była ta, która głosiła, że Krwawa zabiła swojego męża, a żeby pozbyć się dowodów, pożarła jego ciało. To, czego nie udało jej się zjeść, oddała sąsiadom, mówiąc, że to dziczyzna. Normalnie jak w „Milczeniu owiec”, pomyślała i zaśmiała się cicho z głupoty ludzi, którzy mogli w to wierzyć.
- Co cię tak bawi? – Ponownie usłyszała ten sam ton i dopiero wtedy przypomniała sobie, że nadal stała naprzeciwko ciemnowłosego chłopaka. Nie, raczej miedzianowłosego, poprawiła się w myślach, kiedy uniosła na niego wzrok.
- Nic, po prostu… - Nie udało jej się dokończyć, gdyż rozległ się donośny dzwonek. Kilka osób podskoczyło, jeszcze inne zaczęły się zastanawiać, czy aby nie nawiać. Zanim Bella zaczęła myśleć nad tym, czy nie dołączyć do uciekinierów, poczuła zimny i śmierdzący oddech na swoim prawym policzku.
- Przesuń się, dziecko. Nie widzisz, że usiłuję przejść? – Jej oczom ukazała się niska, starsza kobieta, która zdawała się tracić panowanie nad sobą. Kilka osób zamarło w bezruchu, jakby Bella została przez nią zasztyletowana.
- Yyy… - Głos uwiązł jej w gardle, jednak ustąpiła kobiecie z drogi. Usłyszała za sobą chichot i odwróciła się do owego osobnika, który miał czelność się z niej nabijać. Posłała chłopakowi wymowne spojrzenie.
- No, co? – sarknął i ponownie się zaśmiał, jednak teraz otrzymał sójkę w bok, na co nieznacznie się skrzywił.
Kiedy uczniowie weszli do klasy, nikt nie śmiał odezwać się słowem. Bella zajęła wolne miejsce obok swojej znajomej, Annie. Ta posłała jej spojrzenie mówiące „już po tobie”. Dzięki Annie. Naprawdę piękne dzięki, pomyślała i spojrzała na nauczycielkę, która siedziała przy biurku. W klasie panowała idealna cisza. Słychać było tylko cichy szelest przewracanych kartek dziennika. Nagle siwa kobieta podniosła wzrok na uczniów, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z ich obecności.
- W mojej klasie można oddychać – powiedziała, a dopiero, gdy kąciki jej cienkich ust uniosły się lekko w górę, ludzie zaczęli cicho chichotać z jej żartu. Może nie była taka zła? Może te wszystkie plotki krążące na jej temat wcale nie były prawdziwe? Wydawała się naprawdę miłą, starszą panią. Myśl ta bardzo szybko okazała się być mylna, gdy nagle wszystkie pary oczu skierowały się na brunetkę.
- Ale, o co…. – Nie zdążyła dokończyć pytania, gdyż dobiegł ją syk nauczycielki:
- Jak już mówiłam, ale panna Swan najwyraźniej mnie nie słuchała, na pierwszej lekcji pytam wybranych uczniów z tego, co robili na fizyce w zeszłym roku. Na ocenę. I zdaje mi się, że właśnie padło na panią – dodała z wrednym uśmieszkiem. Bella poczuła dreszcz. Od fizyki nie cierpiała chyba już niczego więcej. No, pomijając wredną babę, która znalazła sobie ją za ofiarę. Wstała, z hukiem odsuwając krzesło i podeszła do tablicy.
- W takim razie, może powiesz mi definicję energii? – zapytała milutkim głosikiem kobieta, a Bella zauważyła błysk w jej oczach.
- Nie wiem – odparła zgodnie z prawdą. Nawet gdyby ktoś był tak głupi, żeby jej podpowiedzieć, z pewnością zostałby na tym przyłapany. Twarz Krwawej promieniała z satysfakcji.
- Więc spróbuj rozwiązać to zadanie. – Podała jej jakąś książkę, którą dziewczyna niechętnie wzięła do ręki. Gdy tylko rzuciła na nie okiem, zachichotała nerwowo w duchu.
- Chyba musiałabym być geniuszem… - marudziła pod nosem.
- Co ty tam mówisz? – zagaiła Krwawa, najwidoczniej doskonale bawiąc się całą sytuacją.
- Jak już powiedziałam, ale najwyraźniej pani nie raczy mnie w ogóle słuchać, nie umiem rozwiązać tego zadania! – Straciła nad sobą panowanie. Drażniło ją zachowanie nauczycielki, gdyż czuła w duchu, że ta nie powinna była ją tak traktować. W klasie większość uczniów zamarła. Tylko jedna osoba wydawała się wyjątkowo odprężona. I znudzona, jak udało się zauważyć brunetce.
- Czy masz jakieś plany na popołudnie? – Tym pytaniem nauczycielka wszystkich zbiła z tropu. – Teraz już tak. Za takie teksty w moim kierunku, posiedzisz sobie w kozie – dodała z przebiegłym uśmiechem, kiedy Bella pokiwała przecząco głową. Dziewczyna wybałuszyła na nią oczy. Miała ochotę ją udusić. W klasie rozległy się szmery niedowierzania.
- Możesz usiąść. Chyba nie muszę cię informować o tym, co dostałaś?
- Obędzie się – syknęła Bella, zezłoszczona do granic możliwości, po czym spoczęła na krześle obok Annie.
- Czy ty oszalałaś? – syknęła w jej kierunku.
- Matko, Annie, ty pytasz się czy to JA oszalałam? – odparła, akcentując dane słowo.
- W takim razie, skoro od panny Swan nie dowiedzieliśmy się, co robiliście na fizyce w zeszłym roku, do odpowiedzi poproszę… - Cała klasa ponownie wstrzymała oddech. – … Pana Edwarda Cullena. – Dokończyła kobiecina, a na jej słowa uczniowie wypuścili powietrze z płuc, na znak głębokiej ulgi. Miedzianowłosy nastolatek wolnym krokiem udał się w stronę tablicy. Kilka kosmyków wpadało mu bezładnie do piwnych oczu. Odgarnął je niedbale ręką, a na jego ustach zagościł delikatny uśmiech. Przeleciał wzrokiem po klasie i zanim brunetka zdążyła zareagować, ich tęczówki spotkały się. Trwało to tylko sekundę, może dwie. Jednak poczuła, że się rumieni. Odwróciła od niego wzrok i chwilę później zdała sobie sprawę, że szukał spojrzeniem kogoś jeszcze. Jessica Stanley ze znudzoną miną przyglądała się swoim jasnoróżowym tipsom. Potem podniosła nieznacznie głowę i obrażona patrzyła się gdzieś w przestrzeń. Czyżby zerwali, przemknęło Belli przez myśl. Jednak zdała sobie sprawę, że nie tylko ją to zaciekawiło. Większość dziewczyn wpatrywała się w chłopaka tęsknym wzrokiem. Owszem, był przystojny, jednak nie miała zamiaru tracić dla niego głowy.
- Jest nieziemski, prawda? – szepnęła do niej Annie, na co Bella wzruszyła niedbale ramionami.
- Może powiesz mi definicję pierwszej zasady termodynamiki? – zapytała milutko Krwawa, nie zaszczycając chłopaka spojrzeniem. Ten odchrząknął nieznacznie i ku zdumieniu wszystkich zaczął recytować całą definicję, której powiedzenie nie sprawiało mu żadnego problemu. Dosłownie jakby opowiadał o meczu koszykówki, czy o innym zainteresowaniu chłopaków, zauważyła Bella w zdumieniu. W pomieszczeniu zapanowało głębokie ożywienie. Wszyscy zaczęli coś między sobą szeptać. Kobieta spojrzała na niego przekrwionymi oczami. Jej twarz nie wyrażała niczego.
- Spróbuj rozwiązać to zadanie. – Podała mu książkę, a uśmiech ponownie zagościł na jej ustach. Bella ją przejrzała. Pewnie dała mu takie ćwiczenie, którego sama Krwawa nie umiałaby rozwiązać. Mimowolnie jednak zaczęła ściskać kciuki za tego chłopaka, który zdawał się być w swoim żywiole. Pokaż jej, pomyślała w duchu. Kiedy rozejrzała się po klasie, większość wstrzymała oddech. Nastolatek przeniósł wzrok na książkę, a po kilku chwilach wziął kredę do ręki i zaczął pisać na tablicy skomplikowane wzory, jakich Bella nawet nie widziała na oczy. Sama nauczycielka wpatrywała się w niego, jakby był z innej planety. Kiedy skończył, a zajęło mu to dziesięć minut, zdążył zapisać drobnym, pochyłym pismem całą tablicę. Kobieta wstała i podeszła do niego żwawym krokiem. Przez moment wyglądało to tak, jakby miała zamiar go uściskać. Wzięła go za obie dłonie i zaczęła im się przyglądać z każdej strony, jakby miał tam popisane ściągi. No cóż, sama brunetka była w szoku. Nie tego spodziewała się po chłopaku, który wyglądał jakby należał do ulicznego gangu.
- Opróżnij kieszenie. – Z zamyślenia wyrwał ją głos Krwawej. Miedzianowłosy spojrzał się na nią jak na wariatkę, jednak ironiczny uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Nie ma pani nakazu, żeby mnie przeszukać – wycedził i spojrzał na nią z góry.
- Za bezczelność i ściąganie spędzisz popołudnie w kozie – odparowała i zadowolona usiadła przy biurku. Uśmiech nie spełzł chłopakowi z twarzy. Wyglądał tak, jakby takiej reakcji właśnie się spodziewał.
- Chyba nie muszę informować cię o ocenie? – Zapytała szyderczym tonem, jednak zanim się spostrzegła i zanim ktokolwiek zdążył zauważyć, miedzianowłosy opuścił klasę z głośnym hukiem zamykając drzwi. Chwilę później rozległ się donośny dźwięk dzwonka, który zagłuszył uczniów pełnych dezaprobaty dla nauczycielki. Bella była wściekła. Udała się prosto do damskiej toalety. Jej wzrok napotkał pochylającą się nad umywalką Brandi. Naprawdę ucieszyła się z tego spotkania.
- To było straszne – zaczęła wypowiedź, jednak brunetka nie odwróciła głowy na jej głos.
Przemywała niedbale twarz wodą, rozchlapując ją przy okazji dookoła.
Bella podeszła do niej bliżej. – Czy coś się stało? – zapytała niepewnie, ale za odpowiedź wystarczył jej widok fioletowego sińca pod okiem siostry.


Twarde lądowanie dało się Brandi we znaki. Rozejrzała się po ciemku po pokoju i sięgnęła po budzik, który lada chwila miał zacząć dzwonić. To było okropne. Ale najgorsze było to, że pamiętała każdy szczegół ze swojego koszmaru. Bo inaczej nie umiała tego nazwać. Miała lekkiego kaca i była wściekła. Postanowiła na razie nie zawracać sobie tym głowy, a Blacka ignorować jeszcze bardziej. No, przynajmniej na tyle, na ile się da.
Obolała wstała z podłogi i udała się do łazienki by wykonać poranną toaletę. Kiedy zeszła na dół, Bella właśnie wyjeżdżała furgonetką sprzed domu. A niech to cholera, spóźnię się na WF, pomyślała wściekła. Co jak co, ale tego przedmiotu nie mogła ominąć. Tylko szkoda, że odbywał się tak wcześnie. Nieco zaspana udała się pieszo w stronę szkoły. Kiedy doszła do drugiego skrzydła, gdzie znajdowała się sala gimnastyczna, do jej uszu zaczęły dochodzić strzępki rozmów prowadzonych przez uczniów jej klasy. Weszła do przebieralni, która okazała się prawie pusta.
- Pośpiesz się, wszystkie dziewczyny są już na dużej sali – poinformowała ją niska blondynka, która w biegu zakładała trampki.
Brandi pokiwała głową i narzuciła na siebie czarne szorty i obcisły podkoszulek. Postanowiła nie związywać włosów, gdyż zasłaniały jej szyję. Po kilku chwilach ruszyła w stronę hali sportowej. Była spora, nieco mniejsza, niż w jej poprzedniej szkole, jednak dla niej idealna. W jednej części boiska stali chłopcy z jej klasy, którzy zaczęli przyglądać się z zaciekawieniem, jak dziewczyny rozciągały się w drugiej połowie sali. W tej samej chwili dostrzegła Blacka, który posłał jej cwaniacki uśmiech. Znowu wezbrała w niej ochota, żeby mu przywalić. Bez słowa ruszyła w kierunku dziewczyn. Zobaczyła jak Lauren Mallory siedziała ze swoją przyjaciółeczką na plecach jakiejś ciemnowłosej, próbując nauczyć ją szpagatu.
- Czy ciebie, blondynko, już kompletnie pogięło? Przecież wy ją porozrywacie – syknęła, wskazując na dziewczynę, która miała świeczki w oczach. Lauren na jej słowa wstała, po czym podeszła wolnym krokiem mierząc Brandi wzrokiem. Wcale jej to nie speszyło. Kątem oka zauważyła, jak wszyscy zaczęli przysłuchiwać się ich wymianie zdań.
- W takim razie, mądralo, może sama zechcesz nauczyć ją szpagatu? Chociaż sądząc po tobie, umiesz co najwyżej podbić piłkę? – warknęła ironicznym tonem i zaczęła chichotać ze swoimi przyjaciółeczkami jak hiena. Na sali zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w Brandi, zaciekawieni obrotu wydarzeń. Ta wzięła głęboki oddech i podeszła do blondynki bliżej, tak, że prawie stykały się ciałami. Musiała zadrzeć głowę do góry, gdyż dziewczyna była od niej znacznie wyższa.
- Słuchaj Barbie. Wypowiesz jeszcze jeden taki tekst skierowany w moją stronę, a oberwiesz po tej swojej wymalowanej gębie tak, że cała ta tapeta runie na ziemię. I będzie tak za każdym razem, kiedy postanowisz powiedzieć coś głupiego. Więc lepiej się zamknij, jeżeli nie żal ci kosmetyków – wyszeptała jadowicie w jej twarz, po czym odwróciła się na pięcie tak, że jej długie włosy omiotły blondynce policzki. Wszyscy wpatrywali się w nią z szeroko otwartymi oczami. Nawet Lauren zamurowało. Brunetka pokierowała się prosto w stronę wyjścia.
- Masz gadanę – usłyszała głos na korytarzu, który należał do nikogo innego, jak Jacoba Blacka. Postanowiła go zignorować i żwawym krokiem udała się w kierunku przebieralni.
- Hej, zaczekaj – zawołał za nią i w ostatniej chwili złapał za rękę.
- Możesz mnie puścić, Black? – syknęła zirytowana, a chłopak na jej słowa pokręcił głową w dezaprobacie.
- Ty tylko Black to, Black tamto… Black, puść mnie… Black, ty zboczeńcu… - Zaczął ją przedrzeźniać, zabawnie kręcąc głową na boki, na co brunetka mimowolnie zachichotała pod nosem.
- A co, może mam do ciebie Jakie mówić? – prychnęła z rozbawieniem. – A poza tym, sam nie jesteś lepszy. Ty też tylko Swan to, Swan tamto. – Przejęła od niego pałeczkę.
- Nieprawda! – zaprzeczył i przygwoździł Brandi do ściany, która zdawała się tego w ogóle nie zauważać.
- Prawda! – wykrzyknęła kilka centymetrów od jego ust. Czarnowłosy nachylił się niżej i mało brakowało, a prawie by się pocałowali.
- Rzadko się zdarzało – przyznał w końcu, a na twarzy brunetki zagościł triumfalny uśmiech. – I wystarczy, że nie będziemy do siebie mówić po nazwisku – dodał po chwili namysłu, patrząc brunetce prosto w oczy, na co przygryzła wargę.
- Czyli mam do ciebie mówić… Jake? – spytała niepewnie.
- Nie, Franek – zaśmiał się z jej słów, jednak widząc jej zniecierpliwioną minę zaraz się opanował. – Tak, Jake. A ja mam do ciebie mówić Brandi?
- Nie, Fiorella. – Postanowiła pobawić się w jego grę, a gdy przybrał poważny wyraz twarzy, zaczęła śmiać się jeszcze bardziej. – Dobra, eee… Jake… Możesz mnie puścić? – spytała niepewnie, jakby nie wiedziała czy ją zrozumie. Ciemnowłosy zdawał się nie słyszeć jej słów, albo specjalnie je zignorował, gdyż po chwili jedna z jego dłoni wylądowała na talii dziewczyny. Ta wytrzeszczyła na niego oczy w niedowierzaniu i chciała się wyrwać, jednak przygwoździł ją całym ciałem do ściany. Brązowowłosą przeszedł dreszcz. Sama nie wiedziała, dlaczego. Czy był spowodowany przerażeniem, bezradnością, czy może… Nie, tej myśli do siebie nie dopuściła. W tej samej chwili poczuła gorącą dłoń sunącą po jej talii pod bluzką. Mimowolnie zamknęła powieki.
- Przestń… - jęknęła bezgłośnie w jego ramię, jednak wcale nie brzmiała tak, jakby chciała, aby dał jej spokój.
- Dlaczego? – szepnął uwodzicielsko w jej ucho, aż ponownie zadrżała w jego ramionach. Nie odpowiedziała na jego pytanie. Nie była pewna, co chciałaby mu w tej chwili powiedzieć. Znając życie, pewnie i tak by ją zignorował. Zanim dotarła do niej ta myśl, poczuła jak odgarnął włosy z jej szyi. Usłyszała, jak zaśmiał się cicho na widok znamienia, które wczoraj po sobie pozostawił. Musnął wargami jej szyję, tym razem nieco niżej, a brunetka odchyliła nieznacznie głowę do tyłu. Ręce, które dotąd zwisały bezwładnie wzdłuż jej ciała, zarzuciła mu teraz na ramiona, przesunęła i zaczęła delikatnie masować jego kark, na co zamruczał.
- Byłoby wspaniale, gdybyście przestali obmacywać się na moich zajęciach. – Do ich obojga doszedł wysoki, kobiecy głos. Jacob zaskoczony, nieco rozluźnił uścisk, a Brandi, która oprzytomniała, odskoczyła od niego jak oparzona. Jej oczom ukazała się tęga nauczycielka wychowania fizycznego, która trzymała w rękach dziennik i piłkę do siatki. Wzrokiem wskazała dziewczynie, że ma się udać na salę gimnastyczną. Nie chciała jej się sprzeciwiać. Posłusznie weszła do środka, nie zaszczycając Blacka spojrzeniem. W środku chłopaki na swojej połowie zaczęli grać w koszykówkę, natomiast dziewczyny podzieliły się na dwie drużyny i rozstawiły na boisku piłki siatkowej. Dziewczyna cieszyła się, że będzie grała przeciwko Lauren i jej różowym przyjaciółkom. Po gwizdku rozpoczęła się gra. Brandi uwielbiała siatkówkę. W poprzedniej szkole grała nawet w drużynie na pozycji libero, ze względu na jej niewysoki wzrost. Z zamyślenia wyrwał ją świst bomby, jaką zaserwowała Lauren. Kątem oka dostrzegła przebiegły uśmieszek na jej ustach. Zanim którakolwiek z dziewczyn zdążyła zareagować, brunetka ustawiła się i idealnie odbiła piłkę, która znacznie zwolniła swój lot. Podała ją do wysokiej dziewczyny pod siatką, która władowała piłkę w trzeci metr boiska. Twarz Lauren wykrzywił grymas wściekłości. Brandi uśmiechnęła się do niej zalotnie. Teraz była jej kolej na zagrywkę. Postanowiła zaserwować z wyskoku, wprost na jedną z przyjaciółeczek blondynki, która miała spore problemy z przyjęciem zagrywki i władowała piłkę w siatkę.
- CO ROBISZ, TY IDIOTKO! – Dało się słyszeć krzyk Mallory, roznoszący się po całej sali.
- Chyba złamałam paznokieć! – Zawyła blondi i zaniosła się płaczem. Nauczycielka podbiegła do niej, sprawdzić czy nic jej nie jest, a potem kazała zostać na boisku.
- Nie marudź Daniels, tylko graj – syknęła w jej stronę i ponownie zagwizdała. Brandi ponownie zaserwowała z wyskoku, tylko tym razem piłka trafiła prosto w końcową linię boiska. Wuefistka pokazała as serwisowy, na co Mallory zaczęła tupać nogą jak mała, nieznośna dziewczynka, która nie dostała swojej ulubionej zabawki. Brandi uwielbiała tę grę. Była to jej jedyna możliwość, gdzie mogła w pełni rozładować rozpierającą ją energię. Uśmiechnęła się pod nosem na tę myśl. Niespodziewanie, jakby w zwolnionym tempie, zauważyła jak nauczycielka zaczęła machać ręką w jej stronę. Spojrzała w przód. Dziewczyny z jej grupy też coś krzyczały. Nie wiedziała tylko, co. Nagle przeszył ją mocny ból w okolicy twarzy. Upadając, zauważyła drwiący uśmieszek wykrzywiający twarz Lauren.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zwariowana
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Sob 13:32, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Od jakiegoś czasu śledzę twojego ff, więc juz pora aby go skomentować.

No to do dzieła :)

Na początku jakoś mnie mie zainteresował, ale tak pod koniec 1 rozdziału to już się nie mogłam oderwac. Składam pokłon w twoją stronę za styl. Jest po prostu super. Lekko i przyjemnie się czyta twoje opowiadanie. Błędów nie zauważyłam, ale ja się na tym zbytnio nie znam Mam tylko jedno małe ale. Jak dla mnie rozdziały są zbyt krótkie. Zaczynam czytac, wciąga mnie to i nagle koniec.
Ale (nauczycielka z polaka powinna mnie zabić. zdania nie zaczyna się od ale. Mniejsza o to) nie narzekam ciesze się, że piszesz :)
Chyba sie uzależniłam od tego ff!!

Życzę WENA, dużo WENA :)

Ps. Mam pytanko. Kiedy można spodziewać sie nowego rozdziału??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zwariowana dnia Śro 21:25, 24 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:02, 20 Lut 2010 Powrót do góry

zwariowana - Cieszy mnie to, że opowiadanie Ci się podoba :)
Ty mówisz, że sześć stron z worda( zazwyczaj :) to mało? :)
No dobra, postaram się napisać dłuższe rozdziały.
Następna część jest już w trakcie pisania, ale jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie aż do czwartku. Ale ( ja też mam nadzieję, że pani od polskiego nas nie zabije) spróbuję na przyszłą sobotę wstawić nowy part.
Dzięki wielkie za komentarz i pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Holly Black dnia Sob 18:02, 20 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin