FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Confessions of a Difficult Woman [T] [+18] [NZ] R 22 06.12 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 18:36, 13 Sie 2010 Powrót do góry

Zapraszam serdecznie. Rozdział dość długi i kosztował sporo pracy i wysiłku, do łatwych nie należał. Więc bądźcie kochane i zostawcie ślad po sobie...
Betowała oczywiście kochana owieczka :*



3. Edward Cullen i seks



Edward



– Jeszcze – krzyczę, nie wstydząc się pokazać jej, jak bardzo na mnie działa. Muszę wiedzieć, że to nie tylko ja, że ona też to czuje.
– To niemal zbyt wiele – sapie Leah, gdy wsuwam się w nią ponownie. Patrzę w dół, na jej twarz i odnajduję to, czego szukałem. Nigdy jeszcze jej takiej nie widziałem. Wygląda, jakby tonęła i rozpaczliwie łapała powietrze, cała moja klatka piersiowa ściska się na ten widok. Chwytam jej twarz w dłonie, a uczucie jej skóry pod palcami jest dla mnie jak kotwica.
– Nie sądziłem, że może tak być – szepczę przy jej wargach, zdesperowany, by uzyskać więcej kontaktu, czegokolwiek, co wzmocni to połączenie. Całe ciało Lei napina się pode mną, zaciska się wokół mnie, wysyłając uderzenie fali rozkoszy.


– Edward – słyszę szept i czuję, jak ktoś lekko poklepuje moje czoło. Otwieram gwałtownie oko i widzę, jak Leah wpatruje się we mnie. Uśmiecha się, a jej wargi lśnią w ściemnionym świetle lampki nocnej.
– Która godzina? – Mój głos jest trochę zgrzytliwy. Przesuwam się, by usiąść.
– Szósta – wzdycha Leah, pochylając się, by chwycić dużą klamrę do włosów ze stolika nocnego, a potem siada. Zaczyna czesać palcami swoją długą grzywę i zbiera włosy w elegancki węzeł, który mocuje kleszczami spinki.
– Dokąd się wybierasz? – pytam, nie mogąc oprzeć się ziewaniu.
– Do pracy. – Wstaje i wtedy spostrzegam, że ma na sobie ładnie dopasowaną jasnoniebieską bluzkę i parę ciemnych dżinsów. – Niektórzy z nas muszą pracować, żeby opłacić mieszkanie – mówi z cieniem drwiny, podchodząc do drzwi szafy. Otwiera je i przyklęka. Najróżniejsze buty we wszelkich możliwych kolorach lecą w powietrze, gdy Leah rzuca nimi za siebie, przez ramię. Rozpoznaję kilka par, należały wcześniej do Alice. Nigdy nie widziałem, żeby Leah je nosiła.
W końcu wynurza się z parą raczej nijakich, tanich mokasynów. Gdy wsuwa w nie stopy, zauważam na jej skarpetkach małe, kreskówkowe świnki ze skrzydłami na niebieskim tle. Znowu jestem oczarowany przebłyskiem Lei, jakiej nie znam.
– Z czego się śmiejesz? – pyta, zatrzaskując drzwi szafy.
– Z niczego – tłumię uśmiech i odkrywam koc. – Powinienem iść.
– Nie musisz się śpieszyć, playboyu. – Leah unosi rękę i wychodzi z pokoju. Ignoruję jej oczywisty sarkazm i staram się przypomnieć sobie, gdzie położyłem ubrania.

Kładę stopy na podłodze i o mało co nie przewracam się, poślizgnąwszy na opakowaniu po prezerwatywie. Zauważam jeszcze kilka rozrzuconych wokół. Zbieram je i wyrzucam do kosza na śmieci obok łóżka, gdy Leah pojawia się znowu, ubrana w skórzaną kurtkę, niosąc filiżankę kawy. Ten zapach sprawia, że cieknie mi ślinka i staram się wyglądać na niewzruszonego, gdy staję przed nią nagi.

– Proszę bardzo – mówi, wyciągając rękę z filiżanką w moją stronę.
– Dzięki. – Biorę ją i staram się nie pokazać szoku na twarzy.
– Zostało jeszcze pół dzbanka. Weź sobie, co zechcesz z lodówki. – Leah mija mnie, podchodząc do komody i wyjmuje z niej małą torbę na ramię z wyszytym na niej logo Seahawks.
– Okej – mówię i dmucham na gorącą kawę. Chwytam Leę za ramię i przyciągam do siebie. – Miłego dnia.
Delikatnie przyciskam wargi do jej ust i czuję, jak się uśmiecha. Ten mały gest mimiczny porusza coś we mnie i przywieram do niej całym ciałem, przesuwając ręką po pupie. Rozdzielam jej wargi językiem, czując smak miodu, a ona jęczy w moje usta. Ja również wydaję jęk i jestem gotów popchnąć ją na podłogę.
– Hola… – wzdycha i śmieje się cicho. – Przystopuj, wodzu… – mówi z zalotnym uśmiechem. Czuję ostre szczypnięcie w tyłek.
– Hej – krzyczę, rozlewając trochę kawy i Leah odsuwa się ode mnie.
– Upewnij się, że zamknąłeś drzwi, gdy wyjdziesz – mówi przez ramię i opuszcza sypialnię.
– Tak zrobię – śmieję się i potrząsam głową.

Słyszę, jak drzwi wejściowe się zamykają i wtedy delektuję się pierwszym łykiem kawy. Kilka minut i kilka łyków później dociera do mnie cała sytuacja. Jestem sam w mieszkaniu Lei. Siadam na brzegu łóżka i zastanawiam się, co powinienem zrobić. Rozmyślam o wieczorze, gdy ją poznałem.

Zawsze gdy Carlisle i Esme wyjeżdżali z miasta, zbieraliśmy się wszyscy w rodzinnym domu i robiliśmy imprezę. Tę tradycję zapoczątkował Emmett jeszcze w liceum i chociaż byliśmy już dorośli, ciągle wywoływała w nas dreszcz nostalgii. Emmett trajkotał cały tydzień o nowej, seksownej dziewczynie, którą poznał na stadionie. Spiknęli się na jakiejś imprezie z okazji Halloween. Gdy powiedział, że ona spędzi ten czas z nami, byłem wkurzony, bo sądziłem, że miała być tylko nasza rodzina, a nie że Emmett będzie usiłował zaliczyć jakąś głupią groupie.
Kocham mojego brata, więc postanowiłem pozbyć się z umysłu wszelkich zastrzeżeń co do jego życia intymnego. Byłem zdecydowany dobrze się bawić z moim rodzeństwem, niezależnie od tego, z kim się przyjaźnią. Razem z Alice zrobiliśmy drinki i przygotowaliśmy zestaw ulubionych, ponadczasowych filmów do obejrzenia – kolejna tradycja rodziny Cullenów. Przyszedł Jasper i wszystko wydawało się być na swoim miejscu; on zawsze był jak członek naszej rodziny. Po tym jak zaczęliśmy pić, Alice dość szybko odpadła na podłodze. Jasper położył ją do łóżka i wrócił, żeby zaliczyć parę kolejek. W końcu dokuczył Emmettowi, nazywając go kaleką (w związku z jego kontuzją kolana). Nie żeby trudno było sprowokować Ema do rękoczynów, ale kontuzja ciągle była dla niego drażliwą sprawą. Nie martwiłem się o Jaspera – wychował się na ulicach Houston, wiedziałem, że poradzi sobie w walce z Emmettem. Usiadłem, żeby im się przyglądać, gdy nagle zadźwięczał dzwonek do drzwi.

– To… Leah… Cholera, zejdź z moich jaj, Jasper. Ed, proszę, czy mógłbyś otworzyć? – wycharczał Emmett, przewracając Jaspera na plecy na podłodze. Westchnąłem i poszedłem do drzwi. Otwierając je, starałem się przybrać uprzejmy wyraz twarzy.
– Cześć – powiedziałem z uśmiechem, który mógłby być sympatyczny, gdyby nie to, że doznałem szoku.
Jako była gwiazda futbolu i syn bogatego lekarza Emmett zazwyczaj przyciągał określony typ kobiet. Jednakże dziewczyna, którą przywitałem w drzwiach, w żadnym razie nie przypominała tego typu. Nie prezentowała najmodniejszych ciuchów, jej piersi wyglądały na prawdziwe, a twarz była pozbawiona jakiegokolwiek makijażu (nie żeby jakiegoś potrzebowała). Pomijając fakt, że miała na sobie wyblakłą, szarą koszulkę, skórzaną kurtkę i ciemnoniebieskie dżinsy, Leah była przepiękna.
– Ty z pewnością jesteś Leah. Jestem Edward. Jak się masz? Wejdź, proszę – paplałem jak idiota, prowadząc ją do naszego pokoju relaksacyjnego.
Emmett i Jasper ciągle byli zajęci sobą, więc ona i ja usiedliśmy przy barze. Nalałem jej kolejkę oraz popitkę, nie przerywając mojego słowotoku. Właśnie skończyliśmy oglądać Chinatown, zanim przyszła, więc wydawało się to łatwym tematem do podjęcia. Gdy tylko zacząłem tłumaczyć, jak Polański ożywił i zdefiniował na nowo film noir, Leah mi przerwała.
– Przepraszam, ale nie jestem raczej fanką Chinatown ani Polańskiego – powiedziała z uprzejmym, ale wymuszonym uśmiechem.
– Dlaczego? – wypaliłem, a ona się skrzywiła. – Naprawdę, jestem ciekaw. – Byłem zaintrygowany i troszkę zirytowany. Leah wzruszyła ramionami i westchnęła, zanim odpowiedziała:
– Tak jak Jezus mógł przemienić wodę w wino za pomocą boskiego dotyku, tak Polański przemienił lśniące złoto kinematografii w parującą kupę gówna, używając swojej hollywoodzkiej sławy, by wykorzystać seksualnie trzynastoletnią dziewczynkę – powiedziała nonszalancko i odwróciła się, by obserwować zapasy Emmetta i Jaspera.
Oniemiałem. Po tym jak zmagałem się, by wymyślić jakiś kontrargument i odniosłem porażkę, wirowało mi w głowie. Gdy wpatrywałem się w nią, usiłowałem zrozumieć jej komentarz i fakt, że wypowiedziała go tak dobitnie. Było już wystarczająco źle, że inteligentnie podważyła mój niezachwiany dawniej podziw dla ulubionego filmu i jego twórcy. Fakt, że na domiar tego wszystkiego umawiała się z Emmettem, przybił mnie.
Mój brat jest dobrą osobą, ale nie lubi czytać, odmawia oglądania filmów, które nie zawierają wybuchów albo gadających kotów, a największym wyzwaniem, z jakim miał kiedykolwiek do czynienia w związkach, było zapobieganie ciąży. Em ma okropny gust, jeśli chodzi o kobiety. Zdobywał je głównie dla seksu. Pytanie, jakim cudem natknął się na tę inteligentną, fascynującą, piękną dziewczynę, wprawiało mnie w zakłopotanie i, szczerze mówiąc, doprowadzało do wściekłości.


Mój tor myślenia, jedyny, który mógł uzasadnić, dlaczego Leah skłonna była spotykać się z Emmettem, prowadził do wyciągnięcia wniosku, że widocznie jest ona tak samo płytka jak te inne, nudne suki, z którymi mój brat zazwyczaj się umawiał. Nie zaprzątałem już sobie głowy odpowiedzią na jej komentarz o Polańskim. Wziąłem drinka, poszedłem usiąść na szezlongu najbliżej telewizora i powoli upijałem się do utraty świadomości. Moje uczucia zostały utrwalone, gdy rano obudziła mnie Alice, śmiejąca się z mojej „metamorfozy”.

Wzdycham na to wspomnienie i gapię się na niewielką kolekcję książek, która prawie nie mieści się na małej półce naprzeciw łóżka. Nie zaskakuje mnie zbiór poezji Dorothy Parker. Jednakże „ Krótka historia czasu” Stephena Hawkinga, wciśnięta pomiędzy „Perswazje” Jane Austin a „ Jak kochać się jak gwiazda porno” Jenny Jameson wywołuje mój uśmiech.
Ostentacyjnie ignoruję ulokowany tam zeszyt w twardej oprawie. Zauważyłem kilka podobnych, upchniętych na półce poniżej. To z pewnością pamiętniki i choć jestem ciekaw, nie zdobędę się na tak rażące naruszenie jej prywatności.

Wstaję i oddalam się od pokusy znajdującej się na półce. Stawiam filiżankę z kawą na komodzie i wtedy zauważam na ścianie powyżej coś, co wygląda jak dzieło sztuki. Gdy podchodzę bliżej, spostrzegam, że to zdjęcia, pocztówki i inne przypadkowe komponenty, z których stworzono kolaż. Cofam się i chłonę wzrokiem pogmatwaną masę elementów. To jest przytłaczające, wciągające i w przedziwny sposób również piękne.
Zdjęcie w samym centrum jako pierwsze przyciąga moją uwagę. Dziwny efekt rozmycia przysłania wszystko z wyjątkiem twarzy pięknej dziewczyny, zwróconej do obiektywu. Ma bladą skórę, ciemne oczy i zmysłowe usta. Patrzy, jakby chciała uderzyć w aparat i coś w niej przypomina mi Leę. Czuję, że uśmiech pojawia się na moich ustach i zastanawiam się, kim jest ta dziewczyna. Przenoszę wzrok na pozostałe zdjęcia rozmieszczone wokół.
Jest jedno przedstawiające młodszą Leę i Jake’a przed biało-rdzawym domkiem. Ona trzyma go chwytem Nelsona, a za nimi uśmiechają się dwaj mężczyźni. Przyjmuję, że ten, który stoi, to jej ojciec, jako że nigdy nie słyszałem, żeby poruszał się na wózku inwalidzkim. Ale wtedy zdaję sobie sprawę, że Leah nigdy nie mówiła o swojej rodzinie. Zerkam na następną fotografię, która przedstawia małą dziewczynkę w jaskrawoczerwonej sukience, to z pewnością Leah. Ma włosy rozdzielone na dwa warkocze i trzyma ciasno zawinięte dziecko. Uśmiecha się do obiektywu, brakuje jej jednego przedniego zęba. Zastanawiam się, czy to dziecko to członek rodziny. Moje spojrzenie przyciąga pocztówka, ku której przesuwam wzrok. Jest na niej sylwetka pięknej, nagiej kobiety.
Przyglądam się wszystkim pozostałym elementom na ścianie. Namierzam nieostrą biało-czarną pocztówkę, która przedstawia Indianina z amerykańską flagą w ustach, włożoną jak knebel. Nad nim widnieje napis:

Ludobójstwo – Nędza – Głód

NIE dziękujemy


Mój żołądek zaciska się, gdy widzę drugi napis poniżej obrazka:

Żadnych darów

Co tu świętować?
*

Wpatruję się w surowe oskarżenie na tej małej pocztówce i zmuszam się, by pójść do łazienki.
Po krótkiej walce z próbą oddania moczu – niewątpliwie wynik całonocnego, cyklicznego, ostrego i głęboko satysfakcjonującego seksu – udaje mi się ulżyć sobie. Nie powinienem się ociągać z wyjściem. W ogóle nie powinno mnie tu być, a jednak jestem, znowu. Odkręcam kran w umywalce i biorę małą kostkę mydła z wygrawerowanym napisem „ Życie Bandyty”.
Pamiętam, jak Emmett przechodził krótkotrwałą fazę fascynacji gangsta rapem. Kiedyś, gdy uczyłem się w pokoju klubowym, stał przed zestawem rozrywkowym, śpiewając razem z N.W.A.** Esme ignorowała go, próbując po nas posprzątać. Było jasne, że Em nie myślał o tym, co śpiewa i z ust wymknęło mu się pewne słowo, którego nigdy więcej, po dzień dzisiejszy, nie ośmieli ł się wymówić. Pamiętam własny szok, gdy zobaczyłem, jak Esme zesztywniała i odwróciła się, by na niego spojrzeć. Nigdy nie widziałem Emmetta tak przerażonego. Zastygłem nieruchomo, gdy podeszła do odtwarzacza, wysunęła z niego płytę i złamała ją na pół.

– Mamo, ja… – Em spróbował przemówić, ale Esme tylko potrząsnęła głową, nie patrząc na niego.
Wybiegł po schodach z pomieszczenia i trzasnął drzwiami do swojego pokoju. Przyglądałem się, jak połamane kawałki CD lądują w koszu na śmieci koło zestawu rozrywkowego. Esme podniosła na mnie wzrok.
– Nigdy więcej nie chcę usłyszeć tego słowa w waszych ustach, w tym domu, rozumiesz? – Miała wypieki, głos jej drżał, a oczy zaszkliły się łzami. – Inaczej was wychowałam.
– Mamo – wykrztusiłem, czując gulę w gardle i zeskoczyłem z kanapy, żeby podejść do Esme. Jeśli jest coś, z czym nie potrafię dać sobie rady, to właśnie patrzeć na jej łzy. Otoczyłem ją ramionami i usiłowałem pocieszyć, gdy szlochała w mój bark.


Ochlapuję twarz zimną wodą i gapię się na swoje odbicie w lustrze. Chciałbym udawać, że nie wiem, dlaczego nagle przypomniała mi się gafa słowna Emmetta. Chcę się odwrócić, ubrać i nigdy więcej nie wracać. Serce wali mi w piersi i ogarnia mnie łagodna fala mdłości. Wspieram się dłońmi o blat i robię powolny wydech.
Gdy patrzę sobie samemu w oczy, a zimna woda kapie z moich powiek, prawda uderza mnie w twarz. Po raz pierwszy jestem ze sobą szczery w kwestii tego, co tak naprawdę przeszkadzało mi w Lei tamtej nocy. To nie to, że była piękna ani to, jak inteligentnie podkopała moje ego, ani nawet zazdrość, że w niewytłumaczalny sposób Emmett przyciągnął jej uwagę. Istotna była moja pierwotna reakcja, gdy ją zobaczyłem, ukazująca paskudną prawdę o mnie samym.

Nie byłem zaskoczony tym, że Emmettowi spodobała się taka dziewczyna jak Leah. Byłem zaskoczony, że spodobała się mnie.
Leah jest kimś, kto nie ma kompletnie nic wspólnego z dziewczynami, z którymi zwykle się umawiam. Przeważnie wybieram takie, które wydają się „właściwym” typem kobiety, takie, z którymi mógłbym się ożenić, założyć rodzinę. Wiele z nich przypominało mi Esme, ale jedyne prawdziwe podobieństwo do niej leżało w kolorze skóry i pochodzeniu. Spotykałem się tylko z pięknymi, bogatymi, białymi kobietami. Do chwili, gdy mój wzrok spoczął na Lei, nigdy dwa razy nie spojrzałem na kobietę innej rasy.

Zawsze z dumą uważałem się za człowieka o otwartym umyśle. Sądziłem, że moje wykształcenie i wychowanie zaszczepiły we mnie sprzeciw dla ignorancji i rasizmu. Mówiłem sobie, że jestem na to zbyt mądry. Myliłem się. Byłem tak samo płytki, jak te pustogłowe materialistki, z którymi dotychczas umawiał się Emmett. Z takim wyjątkiem, że ja okazałem się gorszy.
Pomijając ten drobny, niedojrzały wybryk słowny Emmetta, rasa nigdy nie była dla niego przeszkodą. Nagle przypomina mi się, jak mój brat opisał mi Leę po raz pierwszy.

– Ta jest inna, bracie. Prawdę mówiąc, lubi futbol, ma zaje***te ciało, a ta buźka! Jasna cholera, nie uwierzyłbyś, jakie rzeczy potrafi wygadywać! Poza tym jest absolutnie, bez cienia wątpliwości najlepszym bzykankiem w moim życiu. W łóżku jest jak dzikie zwierzę. Mam ciągle obolałego fiuta, a minął już tydzień, odkąd ją widziałem.

Nigdy nie wspomniał o jej kolorze skóry, bo nigdy tego nie widział, podczas gdy była to pierwsza rzecz, którą ja zauważyłem. Moja wina była znacznie większa, o wiele bardziej haniebna i nie potrafiłem stawić temu czoła. Za każdym razem, gdy patrzę na śliczną twarz Lei, muszę się z tym zmagać i ciągle podświadomie ją za to obwiniam.
Osuszam twarz i odwieszam ręcznik na miejsce. Opuszczam łazienkę, by poszukać moich ubrań. Znajduję spodnie w zgniecionym stosie w nogach łóżka. Wkładam je i czuję pulsowanie w głowie. Koszula leży nieznacznie dalej, na podłodze. Podnoszę ją i narzucam na siebie, ale nie kłopoczę się zapięciem guzików.

Dyskomfort związany z własnymi ułomnościami nie uchronił mnie jednak przed pożądaniem Lei. W rzeczywistości, ten pociąg jest tak zniewalający, że zagraża mojej samokontroli. Starałem się mu przeciwdziałać, uciekając się do gniewu i pogardy, by ocalić choć trochę szacunku dla siebie. Wszystko pogorszył fakt, że Leah znajdowała oczywistą przyjemność w dokuczaniu mi i kpinach ze mnie, bo w ten sposób podburzała mnie do reakcji.

Pamiętam, jaką udręką było to dla mnie, gdy ona i Em chodzili jeszcze ze sobą. Nie dość, że mnie pociągała, to jeszcze musiałem jakoś znosić przez cały czas jej obecność. Miałem nadzieję, że jej związek z Emmettem okaże się krótkotrwały, ale szybko stało się jasne, że nie mam co o tym marzyć. Mój brat był mocno zakochany i musiał mieć ją przez cały czas przy sobie. Bardzo szybko wpasowała się na stałe we wszystkie elementy naszego życia rodzinnego. Praktycznie mieszkała z nami, co spowodowało, że nie spałem albo w ogóle, albo bardzo mało, ponieważ robili, co w ich mocy, by zatrząść fundamentami domu.
To, że była tak blisko, wkomponowana w moje życie, dodawało się do mojej udręki.

Wszedłem do salonu, gdzie natknąłem się na Leę spoglądającą przez frontowe okno, ubraną w jeden z t-shirtów Emmetta i nic poza tym. Stała tam, ostentacyjnie mnie ignorując, a wczesne światło poranka obrysowywało kontury jej ciała. Piła z mojego kubka z logo „Beacon Plumbing”.
– Byłbym wdzięczny, gdybyś nie używała mojego kubka – powiedziałem z pretensją, stając za barem śniadaniowym, żeby ukryć pokaźną erekcję. Tak naprawdę to nie byłem do niego jakoś szczególnie przywiązany.
Leah spojrzała prosto na mnie, wodząc językiem po brzegu naczynia.
– Teraz jest mój – powiedziała z uśmiechem i odwróciła się, by nadal wyglądać przez okno.


Podchodzę do komody, chwytam filiżankę i udaję się do kuchni. Bardziej przypomina ona korytarz prowadzący do małego kącika, który przypuszczalnie jest jadalnią, z tym że zamiast stołu znajduje się tam biurko i krzesło. Rozglądam się dookoła i natychmiast wpada mi w oko stojąca na blacie do połowy pełna francuska kafeteria. Uśmiecham się krzywo i potrząsam głową.
Kilka lat temu Emmett zaprosił Leę do domu naszych rodziców na Święta Bożego Narodzenia. Pamiętam, że dał jej wtedy żałośnie śmieszny t-shirt, który ujawniał więcej z ich życia seksualnego, niż chciałbym kiedykolwiek się dowiedzieć. Byłem w rozterce, nie mając pojęcia, co dla niej kupić, a oczekiwano, że coś jej podaruję. Wiedziałem, że lubi pić kawę, w każdym razie piła, ilekroć była u nas w domu, więc kupiłem jej francuską kafeterię i paczkę kawy. Lea zachowała się uprzejmie, gdy otworzyła prezent, nawet mi podziękowała. Później, gdy chciałem jej wytłumaczyć, co się z tym robi, powiedziała, że prawdopodobnie nigdy nie będzie tego używać, że kawa z ekspresu jest dla niej wystarczająco pretensjonalna. Byłem tak wkurzony jej komentarzem, że wyszedłem i kupiłem dla niej kupon na ulubioną kawę, po to tylko, by się upewnić, że dam jej coś, z czego zrobi użytek.

Potrząsam lekko głową, gdy napełniam ponownie filiżankę i podchodzę do biurka w jadalni. Laptop Lei jest otwarty, a wygaszacz ekranu aktywny – słowa: Chłopcy mają penisy, a Jake ma waginę przesuwają się po monitorze. Seksowny różowy iPod, prezent od Alice na tamto niechlubne Boże Narodzenie wspiera się na stojaczku obok komputera. Siadam i biorę go do ręki, żeby zobaczyć, jakiej muzyki słucha Leah. Moja dłoń przypadkowo trąca klawiaturę i wygaszacz znika.
Pojawia się małe okno, pytając o hasło. Gapię się na nie i przez chwilę się zastanawiam. Jakie hasło mogłaby wybrać Leah? Dochodzę do wniosku, że zabezpieczenie jest pewnie po to, by jej kuzyn mięśniak tam nie zaglądał, więc nie może być to coś oczywistego. Leah nie posiada zwierzątka ani żadnego pseudonimu. Stukam jej iPodem o usta, starając się zgadnąć, co też mogłoby to być. Wpisuję coś, co jest skrajnie nieprawdopodobne, bardziej z ciekawości, myśląc, że na pewno nie zaszkodzi: „Buffon Cullen” i wciskam enter – okienko znika i ukazuje się pulpit. Uśmiecham się, patrząc na powierzchnię zawaloną ikonami i skrótami. Przesuwam kursor myszki, by kliknąć na skrót do iTunes, gdy nagle nazwa pewnego folderu przykuwa moją uwagę.

Alice J-Lo chłam

Wiem, co to jest, ale nie mogę się powstrzymać przed otworzeniem. Otwiera się okno, ukazując dziesiątki miniaturek zdjęć Lei. Przypominam sobie, jak Alice musiała odtworzyć na zajęcia z fotografii profesjonalną sesję zdjęciową – wybrała sobie Jennifer Lopez i poprosiła Leę, żeby była jej modelką. Pamiętam, jak moja siostra jęczała, skarżąc się, że namówienie do tego Lei było gorsze od wyrywania zębów. Nigdy tych zdjęć nie widziałem, sądziłem, że będą głupie. Gdy je teraz przeglądam, z rozczarowaniem stwierdzam, że się nie myliłem. Leah wygląda na spiętą i zirytowaną na większości fotografii. Jej naturalne piękno jest ukryte pod futrami, monstrualnymi okularami i przesadną ilością makijażu. A co gorsza, jej włosy są dziką burzą loków. Tylko Alice mogła pomyśleć, że to dobry pomysł zakręcić proste, naturalnie lśniące czarne włosy Lei.

Już prawie zamykam folder, gdy zauważam zdjęcie, które jest inne niż pozostałe. Przewijam w dół i widzę serię czarno-białych fotek, przedstawiających Leę bez makijażu, ubraną w czarną halkę i stojącą przed lustrem. Szczególnie jedna się wyróżnia. Klikam na nią i obraz powiększa się do formatu pełnego ekranu. Leah zaciska dłonie w pięści na brzegu halki, tak krótkiej, że ledwo przykrywa pupę, a głowę ma opuszczoną. Trudno jest stwierdzić, czy jej oczy patrzą w dół, czy też są zamknięte. To z pewnością jest zdjęcie z zaskoczenia, po prostu nie wygląda na pozowane; jest zbyt naturalne i zbyt wiele odsłania.
Wpatruję się w opuszczone w dół kąciki ust i sztywną postawę. Mam ochotę jej dotknąć, pogładzić dłonią plecy i odgarnąć włosy z twarzy.
Wzdrygam się i zamykam folder. Odpalam iTunes i szybko przeglądam zgromadzoną muzykę, żeby coś puścić. Wybieram jedną z playlist Lei i wstaję od biurka. Wchodzę z powrotem do kuchni, gdy rytmiczne uderzanie o struny hiszpańskiej gitary rozbrzmiewa wokół, a głos kobiety opowiada mi o tym, jak bardzo chce, bym jej pragnął. Otwieram lodówkę i pochylam się, żeby zobaczyć, co Leah ma do jedzenia. Wita mnie dziwny zapach, pojedynczy pojemnik jogurtu i kostka sera cheddar.
Gapię się przez chwilę z niedowierzaniem. Ona nawet nie ma przypraw, chyba że można za taką uznać torebkę keczupu w przegródce na masło.


Leah


Dzisiaj jest na szczęście pracowity dzień. Mamy dwudziestu pięciu nowych pracowników i muszę przed wakacjami przeprowadzić ich wszystkich przez etap orientacji zawodowej. Spędziłam większość poranka na sortowaniu stosów papierów, podczas gdy dziewczyny zdawały mi sprawozdania z przebiegu weekendu. Dzięki opowieściom o swoich rodzinach, sprośnemu humorowi i po prostu ich przyjaźni Kathy, Kim i Hope sprawiają, że moja praca jest do zniesienia.
Zawsze podczas pierwszej przerwy zbiegamy do kafejki na kawę i ploty.

– Poproszę średnie karmelowe Macchiato z dodatkowym karmelem, średnią miętową Mochę z bitą śmietaną, średnią zwykłą Mochę i duże, wzmocnione Americano – recytuję nasze zwykłe zamówienie, kładąc z trzaskiem moją kartę prepaidową i staram się nie myśleć o tym, o czym próbuję nie myśleć przez cały czas od rana.

Edward został na noc. Znowu.

Wypycham tę myśl z mojego umysłu i wygrzebuję trochę drobnych, żeby wrzucić do słoika na napiwki, a następnie odbieram swoją kartę od kasjerki.

Edward jest w moim mieszkaniu… nagi.

Usuwam się z drogi innym klientom i idę, by dołączyć do dziewczyn obok stanowiska z dodatkami do kawy.

Nagi Edward.

– Co ty jesteś taka rozpalona? – pyta Kathy z uniesionymi brwiami. Ona naprawdę ma wzrok jak jastrząb.
– Nie wiem, może zaczynam być chora – odpowiadam ze wzruszeniem ramion.
– Jasne, bierze cię fiutogrypa – prycha Kim.
– Zamknij się, zołzo – mówię, wyjmując z kieszeni piłeczkę antystresową i rzucam nią w jej kierunku.
– Hej! – krzyczy Kim i uchyla się przed ciosem.
– Jakbyś nie była przyzwyczajona do kulistych kształtów latających przed twoją twarzą, Kim – mówi Hope z uśmieszkiem.
Pękam ze śmiechu, gdy nagle mój telefon zaczyna wibrować. Wyławiam go z kieszeni.
– Przepraszam – słyszę za mną znajomy głos. Odwracam się i widzę, jak zza lady macha do mnie barista. Przykładam ucho do słuchawki.
– Hej, zołzowata gębo, nie zostawiłem przypadkiem u ciebie mojego Playboya? – wrzeszczy Jake do telefonu.
Słyszę w tle dudnienie rapu, to pewnie Embry tego słucha, bo Jake jest raczej fanem metalu.
– Jedną chwilkę – mówię uprzejmym tonem, na przekór silnemu pragnieniu, by go zamordować, które sprawia, że powieka mi drży. Opuszczam telefon i podchodzę do lady, obdarzając stojącą za nią ładną dziewczynę pełnym skruchy uśmiechem. – Przepraszam.
– Och, nic się nie stało – odpowiada, mrugając okiem i unosi papierowy kubek, który ostrożnie oznacza symbolem mojego zamówienia. – Po prostu chciałam wiedzieć, czy życzysz sobie bitą śmietanę. – Uśmiecha się do mnie zalotnie.
Przychodzę tu codziennie od dwóch miesięcy, by zobaczyć jej uśmiech, chociaż nie odważyłam się dotąd zapytać, jak ma na imię.
– Um… – jąkam się przez chwilę, bo mój umysł wypełnia wizja tego, co można zrobić z bitą śmietaną i ten obraz nie dotyczy jej, dotyczy Edwarda. – Nie, dzięki.
Potrząsam głową i posyłam dziewczynie równie zalotny uśmiech, przykładając z powrotem telefon do ucha. Natychmiast atakuje mnie głos jakiegoś dupka, rapującego o obciąganiu jego fiuta.
– Czego chcesz? – jęczę do mikrofonu, odchodząc, by stanąć przy ścianie, odprowadzana przez ordynarne gesty moich koleżanek.
– Gdzie jest mój Playboy? – krzyczy Jake, aż muszę odsunąć słuchawkę od ucha. – No wiesz, ten z Moon Bloodgood na okładce.
– A skąd, do kurwy nędzy, mam wiedzieć? – pytam, zauważając mały siniak na nadgarstku. – Po co ci on, tak w ogóle? – warczę, starając się zamaskować dreszcz, który przechodzi mnie na wspomnienie tego, jak Edward związał mi ręce.
– Nie twój zasrany interes, kobieto – prycha Jake.
– Po prostu oddaj pisemko i nikomu nie stanie się krzywda – słyszę Embry’ego krzyczącego w tle.
– Nie mogę – mówię ze złośliwym uśmieszkiem. – Jeszcze go nie skończyłam przeglądać.
– A do czego, u licha, miałby on tobie się przydać? Czekaj, nie odpowiadaj – głos Jake’a staje się nosowy, a mój uśmiech się powiększa. Jake nie jest homofobem. Ale przeraża go, gdy zaczynam mówić o czymkolwiek związanym z seksem. Kocham Jake’a, co jest w pewnym sensie naturalne, bo jest moim kuzynem, ale on ma dziwaczne problemy emocjonalne. Jak na przykład to, że czuje obrzydzenie na myśl o uprawianiu przeze mnie seksu. Oczywiście, nie pomagam mu w tym.
– Aj, daj spokój, Jake. – Próbuję się nie śmiać, gdy kontynuuję: – Wiesz jak to jest, gdy masz ciężki dzień. Po prostu chcesz wtedy obalić piwko i zrobić sobie dobrze. Poza tym ta rozkładówka Moon Bloodgood to naprawdę podniecające gówno.
– Jesteś chorą suką, Leah – jęczy Jake do telefonu. – Zatrzymaj pisemko, a w zasadzie je spal. Myślę, że zostanę księdzem.
– Jesteś taką cipą – śmieję się i potrząsam głową.
– Nie, no pewnie, w końcu mój fiut jest tylko dla ozdoby – on też się śmieje. Jake i ja zawsze wygłupiamy się w ten sposób, choć zazwyczaj osobiście. Przypuszczam, że jest mi trochę smutno, że się wyprowadził. Tęsknię za jego wkurzającą dupą, zwłaszcza że muszę sama płacić czynsz, zanim wprowadzi się Bella.
– Jeśli go znajdę, dam ci znać – mówię w końcu z westchnieniem.
– Dzięki – słyszę uśmiech w jego głosie. – Masz rację, ta Bloodgood jest niesamowicie gorąca. Zadzwoń do mnie w przyszły weekend, Embry i ja zamierzamy zrobić parapetówkę. Bardzo chcemy, żebyś przyszła.
– Jasne – mówię i rozłączam się. Podnoszę wzrok i patrzę prosto w oczy baristy. Uśmiecha się do mnie i trzyma w rękach tekturową tackę, wypełnioną moim zamówieniem.
– Nie chciałam przerywać rozmowy – mówi, puszczając oczko, gdy ja biorę od niej napoje.
– Dzięki – udaje mi się jedynie pisnąć.
– Zawsze do usług. – Obdarza mnie znowu tym zalotnym uśmiechem i odchodzi za ladę. Natychmiast jestem otoczona przez dziewczyny, które śmieją się ze mnie do rozpuku. Wiedźmy.


Edward


Sturlałem się z łóżka i wyrzuciłem kondom, po czym zdjąłem z siebie resztę ubrań. Gdy się odwróciłem, Leah obserwowała mnie spod ciężkich powiek.
– Masz zamiar na mnie zasnąć? – zapytałem, wczołgując się do łóżka obok niej. Otarłem się nagą skórą o jej plecy, czerpiąc satysfakcję z tego, jak westchnęła i przycisnęła ciało do mnie.
– Może – powiedziała, ziewając i splotła nogi z moimi, jednocześnie sięgając ręką do tyłu, aby przeczesać nią moje włosy. Pochyliłem głowę i przycisnąłem usta do jej szyi. Pragnąłem jej znowu, ale nie chciałem się wydać zbyt niecierpliwy.
– Jest trochę wcześnie, nie sądzisz? – wyszeptałem jej do ucha, rozkoszując się tym, jak całe ciało Lei zadrżało. Położyłem dłoń na jej udzie i przyciągnąłem ją do mnie.
– Cholera – sapnęła, gdy poczuła na plecach nacisk mojego twardego fiuta, a jej paznokcie wpiły się w skórę mojej głowy. Doznanie było jak elektryczny impuls przyjemności, przez co naparłem na nią biodrami jeszcze mocniej.
Przesunęła się, przekręciła twarzą do mnie i przycisnęła ręce do moich barków. Roześmiałem się, gdy uderzyłem plecami o materac. Dosiadła moich bioder i wywarła nacisk swoim ciałem. Miała zamknięte oczy i przygryzała wargi. Chciałem zapamiętać ten obraz na zawsze. Położyłem dłoń między jej piersiami i przesunąłem powoli w dół, do pępka. Jej skóra była taka gładka, ciemniejsza niż moja. Jak karmelowy zamsz. Widok jej poruszającej się nade mną wysyłał dreszcze przez moje ciało, tak samo jak uczucie okrywającej mnie jej wilgoci.
Przesunąłem rękę z powrotem do góry i otoczyłem szyję Lei, przyciągając jej głowę do swoich ust. Gdy poczułem dotyk warg, zmienił się kąt, pod jakim na mnie napierała i niemal wślizgnąłem się w nią. Wzięła raptowny wdech i odsunęła się.
– Kondom. – Pochyliła się, by szarpnięciem otworzyć szufladę w stoliku nocnym. Powróciła zaopatrzona w prezerwatywę, a ja uśmiechnąłem się, gdy walczyła z opakowaniem.
– Ja to zrobię – powiedziałem, biorąc od niej kwadracik i rozdarłem go zębami.
Leah wsparła dłoń o materac, obok mojej głowy i uniosła ciało. Nałożyłem kondom na czubek i poczułem muśnięcie palców jej wolnej ręki, gdy wzięła opakowanie, które ciągle trzymałem w zębach. Przeszedł mnie dreszcz, ale pozostałem skupiony i naciągnąłem całą prezerwatywę.
– Okej – powiedziałem, układając dłonie na jej udach, a ona opuściła się na mnie.
– Boże – syknąłem, wypuszczając powietrze, gdy mnie pochłonęła, a ja poczułem, że trafiam w znajome miejsce. Leah jęknęła i pochyliła się do przodu, opierając dłonie na mojej klatce piersiowej. Nawinąłem na rękę jeden z jej warkoczy, przyciągając do siebie jej twarz. Nasze usta zderzyły się, gdy dźwignęła biodra. To było to, chciałem zatrzymać ten moment. Leah powoli opuściła się na mnie, a ja wyszedłem jej naprzeciw swoimi biodrami.
– ku*** – wydyszała w moje usta, a ja uszczypnąłem jej dolną wargę. Poczułem ostry ból, gdy przejechała paznokciami w dół mojej klatki piersiowej i nie zdołałem powstrzymać jęku.
– Moja kolej – wyszeptałem, przyciągając ją bliżej i zatopiłem zęby w jej ramieniu. Krzyknęła, uderzając mocno we mnie miednicą. Przesunąłem językiem po jej skórze, starając się złagodzić ból po ugryzieniu.
– Zrób to jeszcze raz – jęknęła i wywarła nacisk na tył mojej głowy. Uderzyła mnie gorąca fala przyjemności, tętniąca w całym ciele. Leah potrafiła doprowadzić mnie prawie do orgazmu samymi słowami. Przycisnąłem zęby do jej skóry, tym razem trochę mocniej, i poczułem, jak jej ciało zadrżało. „O Boże, ona zaraz dojdzie jedynie pod wpływem tego doznania” – ta myśl huczała mi w głowie. Moje spełnienie się zbliżało, dając mi znak w postaci pulsującego ciepła u podstawy kręgosłupa.
– Zaczekaj – wykrztusiłem, spychając ją ze mnie na bok.
– CO? – krzyknęła, ale zignorowałem to i poruszyłem się, by usiąść na piętach.
– Chodź tutaj. – Chwyciłem ją za ramię i przyciągnąłem tak, żeby usiadła tyłem do mnie.
– Co to za pierdoły z Kamasutry? – jęknęła.
– Po prostu usiądź – warknąłem i otoczywszy ramieniem jej talię, dźwignąłem ją górę. Zrzędziła, ale opuściła się na mnie. Oboje jęknęliśmy, gdy spoczęła na moich kolanach i ponownie pochłonęła mnie swoim wnętrzem. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu; objąłem ją, oddychając tuż przy ciepłej skórze jej pleców.
– Mógłbym zostać tak na zawsze – wyszeptałem. Leah ciężko zaczerpnęła powietrza i nie byłem pewien, czy mnie usłyszała. Pocałowałem jej plecy i wtedy głośno i pośpiesznie odetchnęła, napierając ciałem w dół. Jęknąłem i umieściłem dłonie na jej talii, starając się zapewnić jej równowagę, gdy zaczęła się ponownie poruszać.
– Ugryź mnie – wyjęczała i nabrałem pewności, że mnie nie usłyszała. Przeciągnąłem zębami po jej skórze, a ona syknęła i zwiększyła tempo.


Dźwięk wibrującej komórki wyrywa mnie ze wspomnień. Wciskam klawisz rozmowy przez blue-tooth.
– Edward – głos Heidi odbija się echem we wnętrzu samochodu.
– To ty zadzwoniłaś – odpowiadam, zatrzymując się na skrzyżowaniu.
– Planujesz pojawić się dzisiaj? – pyta z wyraźną irytacją w głosie.
– Właściwie to pomyślałem, że skoro tak wspaniale idzie ci wykonywanie mojej pracy, nie jestem tam niezbędny. – Śmieję się i słyszę jej jęk.
– Cullen, wiesz, że pochlebstwa nic ci nie dadzą, jeśli chodzi o mnie, ale naprawdę cię potrzebujemy – w jej głosie pobrzmiewa dziwne zdenerwowanie.
– Co się dzieje? – pytam, skręcając na prawo i przecinając parking.
– Jane – wzdycha. Cofam samochód przed maską SUV-a, a następnie przyśpieszam.
– Nic jej nie jest? – nawet nie staram się usunąć napięcia z mojego głosu.
– Naprawdę nie wiem. Wybiegła jak burza podczas wczorajszej wieczornej inspekcji i od tamtej pory nikt jej nie widział – wzdycha Heidi przez głośnik, a ja naciskam na hamulce, zauważywszy czerwone światło.
– Dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił? – krzyczę i uderzam pięścią w kierownicę.
– Nie sądziliśmy, że to poważna sprawa. Wiesz, jak to z nią czasem bywa – ponownie wzdycha Heidi, a ja mam ochotę wyrzucić telefon przez okno.
– Jadę do centrum. Jeśli czegokolwiek się dowiesz, natychmiast zadzwoń – mówię, rozłączając się, zanim ma szansę odpowiedzieć.

Później ją za to przeproszę. Heidi po prostu czasami nie rozumie dzieciaków. Postrzega je jako rozpuszczone, kapryśne nastolatki. Nie pojmuje, że większość z nich nigdy nie miała normalnego domu, nie usłyszała przez całe życie troskliwego słowa.
Zająłem się prowadzeniem Schroniska Dla Młodzieży w Seattle około sześciu miesięcy temu. Początkowo była to przysługa dla Carlisle’a. Gareth, poprzedni menadżer, miał nagłą trudną sytuację rodzinną, a ponieważ ja przerwałem akurat pracę, powiedziałem ojcu, że pomogę. Cała rodzina udzielała się w schronisku od naszych najmłodszych lat. Alice, Emmett i ja co roku w Wigilię przynosiliśmy świąteczne prezenty dla dzieciaków. Podczas jednej z takich bożonarodzeniowych akcji poznaliśmy Jaspera, który był nowym mieszkańcem schroniska. Ledwo co wysiadł z autobusu z Houston, pełen marzeń o muzycznej karierze. Wszystkie te chaotyczne, spóźnione święta były tego warte, bo dzięki nim miałem szansę go poznać. Jasper jest dla mnie jak brat odnaleziony po latach i czuję, jakbym miał olbrzymi dług do spłacenia wobec schroniska za to, że do nas trafił.
I tak zacząłem tam pracować, sprawować kontrolę nad rzeczami, podczas gdy Gareth zajmował się swoją rodzinną sytuacją. Jego przejściowe trudności zamieniły się w trwałe wycofanie i nagle byłem odpowiedzialny za schronisko, które rozpaczliwie potrzebowało kogoś, kto uchroniłby je przed bankructwem. Namówiłem mojego byłego pracodawcę – Arollia „Aro” Galla do założenia fundacji. Wiem, że zrobił to, mając nadzieję, że kiedyś znowu będę pracował dla niego. Po sześciu miesiącach pracy z kadrą schroniska i dziećmi nie jestem pewien, czy mógłbym kiedykolwiek tam wrócić.
Podjeżdżam pod gmach sądu i mam fart, bo znajduję wolne miejsce parkingowe. Parkuję i opłacam w parkomacie maksymalną ilość czasu, po czym umieszczam bilet za szybą samochodu. Jest prawie pora lunchu, co znaczy, że najprawdopodobniej Jane będzie zaczepiała tłum biznesmenów. Jest ładna, wygląda na młodszą, niż jest w rzeczywistości, więc lubi ogrywać rolę małej, podekscytowanej, bezdomnej dziewczynki.
Przebiegam przez ulicę i kieruję się w stronę wietnamskich delikatesów, przepatrując tłum klientów przychodzących w czasie lunchu. Namierzam ją od razu. Wokół niej zgromadziła się całkiem niezła publiczność. Jane zaciera swe małe rączki.

– To nie jego wina. Jest kombatantem i wojna nieźle pomieszała mu w głowie. Jednakże nie mogłam tego znieść. – Jej wysoki głos małej dziewczynki działa jak zaklęcie na całą rzeszę pracowników klasy średniej, jej jasne oczy lśnią powstrzymywanymi łzami. To jest przedstawienie. Widziałem już, jak potrafi za każdym razem wymyślić inną historię dla nowej publiczności. Na przykład jest bulimiczką, ojciec sparaliżowanym weteranem wojennym albo jej mama cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną. Jane ma gotową historię na każdą sytuację. Mówi ludziom to, co powinni usłyszeć, by dać jej to, czego potrzebuje.

– Doktorze Cullen – mówi Jane, gdy przepycham się przez tłum, podchodzi do mnie i przytula się. Otaczam ją ramieniem.
– Idziemy – oświadczam i zaczynam odciągać ją od ludzi.
– Dziękuję wam wszystkim. Muszę jechać odwiedzić tatę w klinice – mówi jednym ciągiem, machając publiczności na pożegnanie.
– Jak bardzo naćpana jesteś? – szepczę, gdy przechodzimy przez ulicę.
– Nie jestem naćpana – chichocze. Zatrzymuję się, gdy tylko docieramy do chodnika po drugiej stronie. Okręcam ją dookoła i przytrzymuję w dłoniach jej twarz. Oczy wyglądają czysto, ale nie ufam temu.
– Gdzie jest Alec? – pytam, podciągając jej rękawy. Ślady po ukłuciach goją się i nie ma żadnych nowych.
– Jestem czysta jak pierdolona mniszka, Edward – wzdycha Jane i wyrywa mi ramię. – Masz dymka?
– Gdzie jest Alec? – powtarzam, ignorując jej pytanie. Jane wywraca oczami i grzebie w kieszeni.
– Nie czuje się dobrze – mówi, wyciągając paczkę tanich papierosów i wyjmuje jednego.
– Cholera! – syczę, obserwując, jak wkłada go do ust. – Jest przy Trollu? – zabieram jej papierosa, łamię go i rzucam na ziemię.
– ku***! – jęczy Jane, gdy ciągnę ją w kierunku samochodu. – Wiesz, że to wina tej suki, Heidi. Musiała oczywiście zrobić mi awanturę o to, jak lubię spać.
– Zaraz. – Zatrzymuję się tuż przed samochodem. – Tu chodzi o twoje pieprzone spanie na golasa? – Gapię się na nią, a ona posyła mi nieśmiały uśmiech, wkładając pomiędzy usta następnego papierosa.
– Być może byłam w tym czasie w łóżku Felixa – uśmiecha się szeroko, a ja odpowiadam jękiem.
– Wsiadaj do samochodu – mówię, otwierając drzwi.
– Patrzcie, jaki poważny – kwituje Jane z uśmieszkiem, gdy wślizguję się na fotel kierowcy. Przetrząsa kieszeń, myślę, że w poszukiwaniu zapalniczki. Chwytam jej papierosa i wyrzucam przez okno.
– Powiedz, że przynajmniej nie zapomniał zabrać inhalatora – mówię z jękiem, uruchamiając silnik.
– Hej, podnieś to z prędkością światła, panie Scrooge*** – protestuje i krzyżując ręce, opiera się o siedzenie.

Dotarcie do Fremont**** zajmuje nam dłużej, niż się spodziewałem, a jeszcze dłużej – znalezienie miejsca do zaparkowania. Gdy w końcu ustawiam samochód i wyłączam silnik, spoglądam na Jane, która ma nadąsany wyraz twarzy.
– Myślałem, że mieliśmy umowę? – wzdycham i przeczesuję włosy palcami.
– Taak… – odpowiada, i wciska się mocniej w siedzenie. – To przez Heidi – zaczyna, ale jej przerywam.
– Nie obchodzi mnie, czy Heidi każe ci wkładać na noc kurtkę z kapturem. Masz przestrzegać zasad – brzmię bardziej surowo, niż zamierzałem i Jane wzdryga się, patrząc na mnie wilkiem. – Oboje wiemy, o co toczy się gra.
– Tak – syczy w odpowiedzi i opuszcza ją wojownicza postawa.
Siedzimy w milczeniu przez kilka minut, zanim znów zabieram głos.
– To jest tego warte – mówię, a Jane wzdycha ciężko.
– Wiem, Edward – odpowiada z jękiem, otwierając drzwi i wysiada z samochodu.

Miałem dziesięć lat, gdy Emmett powiedział mi, że w Seattle jest troll. Nie uwierzyłem mu. Już wtedy lubił płatać figle. Wystarczająco znałem mojego brata, by poddawać w wątpliwość, cokolwiek powiedział. Byłem zaszokowany, gdy Carlisle potwierdził, że Em mówi prawdę. W najbliższy weekend pojechaliśmy do Fremont. Po drodze mijaliśmy Woodland Park Zoo i Alice dostała szału, bo chciała się zatrzymać i koniecznie zobaczyć zwierzęta. Pamiętam, jak zastanawiałem się, czy troll ich nie wystraszył, ale nie chciałem zawracać tym głowy Carlisle’owi. Musieliśmy wynieść Alice z zoo, ale udało nam się w końcu dotrzeć do Aurora Bridge. Kiedy zrozumiałem, że Troll***** jest ogromną rzeźbą, byłem trochę rozczarowany, ale nie okazałem tego. Uśmiechnąłem się, gdy pozowaliśmy obok Volkswagena pluskwy,****** którego monstrum trzymało w łapie, a Carlisle zrobił nam zdjęcie.

Jane i ja idziemy w milczeniu, mijając kilka przecznic, żeby dostać się do mostu Aurora. Jane chwyta najniższe gałęzie drzew, które zwisają nad chodnikiem. Zrywa ostatnie, uparte liście, ciągle tam tkwiące mimo nadchodzącej zimy. Rozdziera je na kawałki i rozsypuje po chodniku, mamrocząc frazę po łacinie, której nauczyłem ją podczas jednej z naszych sesji. Jest zbiornikiem niewykorzystanej ciekawości i nieograniczonej energii, ale to jej wyostrzona zdolność do odczytywania ludzkich charakterów zawsze była dla niej błogosławieństwem i zmorą jednocześnie.
Gdy zbliżamy się do mostu, Jane zrywa się do biegu i zaczyna wołać brata.

– Alec! – krzyczy, usiłując wspiąć się na ramiona Trolla.
Podchodzę z przodu rzeźby i czekam obok ręki z Volkswagenem. Wpatruję się w oko-kołpak. Zawsze mi się podobało, że ktoś wyciął na nim symbol pokoju.
– Przyniosłaś jedzenie? – słyszę łamiący się, chrapliwy ton głosu Aleca.
– Jeszcze lepiej – odpowiadam, patrząc w górę na potargane kudły Trolla i widzę, jak pojawia się zakapturzona głowa chłopca.
– Edward – jego głos się łamie, gdy wymawia moje imię. Macha do mnie. Wygląda blado i ma podkrążone oczy.
– Schodź na dół, przez ciebie przedwcześnie się zestarzeję – mówię do niego, używając zwrotu, który często słyszeliśmy w ustach Carlisle’a, gdy dorastaliśmy. Alec uśmiecha się do mnie radośnie i znika. Upływa kilka minut, zanim znów się pojawia, idąc wzdłuż barku Trolla. Alec i Jane są bliźniakami, ale on jest wyższy od siostry o jakieś pół metra. Ten wysoki wzrost nadaje mu kruchy wygląd, szczególnie w połączeniu z wychudzoną, wątłą sylwetką. Trudno jest utrzymać jego wagę nawet wtedy, gdy je regularnie, ale gdy jest na ulicy, jego zdrowie szybko się pogarsza.

Poznałem ich podczas pierwszego tygodnia kierowania schroniskiem. Jane była naszprycowana Metamfetaminą i praktycznie wniosła półprzytomnego Aleca do środka. Kaszlał, miał problemy z oddychaniem i siny odcień skóry, zwłaszcza wokół ust i paznokci. Od chwili, gdy przekroczyli nasz próg, wiedziałem, że to coś więcej niż przeziębienie, przy którym obstawał lokalny menadżer. Zabrałem ich do pokoju pierwszej pomocy i gdy zbadał go lekarz, dowiedzieliśmy się, jak bardzo chory jest Alec.

– Bądź ostrożny – mówię, wsuwając ręce do kieszeni, żeby nie mogli zobaczyć zaciśniętych pięści i przyglądam się, jak schodzą po stromym zboczu.
Jane idzie pierwsza, stawiając powolne, pewne kroki; jej wyższy brat trzyma ją za rękę, żeby utrzymać równowagę i podąża za nią. W ten właśnie sposób przetrwali wszystkie te lata, borykając się z matką-narkomanką i systemem zaprojektowanym tak, by pozwolić im zostać spisanymi na straty. Jane jest tą silną połową, opiekunem, wyłudzającą i kradnącą wszystko, co tylko było im niezbędne do przetrwania. Jednak nie jest w stanie ukraść ani wyłudzić jedynej rzeczy, której Alec rozpaczliwie potrzebuje.

Alec ma zwężenie aorty i jedyna możliwość, by go wyleczyć, to nowe serce. Transplantacja serca kosztuje miliony dolarów, biorąc pod uwagę koszty pobytu na intensywnej terapii, wynagrodzenie chirurga i innych specjalistów oraz potrzebne leki. Równie dobrze mogłaby kosztować miliard, nie ma to większego znaczenia, jeśli chodzi o nich. Jednakże – mam pewien plan. Pracuję nad tym, by namówić Volt Corp – mojego wcześniejszego pracodawcę do sponsorowania operacji Aleca. Najpierw muszę doprowadzić chłopca do dobrego i stabilnego stanu zdrowia, by mógł zostać zakwalifikowany jako pacjent do przeszczepu. Obiecałem Jane, że jeśli tego dokonamy, znajdę Alecowi serce.

– No to jak, musimy błagać, żeby dostać jakieś tajskie żarcie? – pyta Jane, gdy docierają bezpiecznie do mnie.
– Proszę – mówi Alec i mruga oczami.
– Okej – jęczę, ale i tak nie mogę powstrzymać uśmiechu wykwitającego na mojej twarzy.


Leah


Mój telefon ćwierka, a Hope posyła mi uśmieszek.
– Pilnuj swojego nosa, kobieto – syczę na nią, wysuwając telefon z kieszeni i zerkając na wiadomość.

Myślisz o mnie. Przyznaj to.

– To się nazywa najbardziej głupkowaty uśmiech, jaki istnieje – mówi Kathy z chytrym grymasem.
– Skąd wiesz, jesteś ekspertem od głupkowatych uśmiechów? – pytam, wystukując klawiszami odpowiedź.

Taa… Myślę o tym, jakie to fajne uczucie, mieć wrażenie, że się jeździło cipką po szlifierce taśmowej.

– Znowu jesteś rozpalona – szepcze do mnie Kathy, a ja usiłuję posłać jej najbardziej mordercze spojrzenie. W odpowiedzi tylko się śmieje ze mnie. Mój telefon podskakuje i ignoruję ją, sprawdzając wiadomość.

Jesteś gotowa na męskie mięcho?*******

Gapię się przez chwilę na ten tekst i wtedy dociera do mnie, że to od Emmetta. Staram się zdusić śmiech i zażenowanie, gdy myślę, jak odpowiedzieć. Dlaczego, do cholery, on do mnie pisze? Gdy wystukuję odpowiedź, moja komórka znowu brzęczy.

Głuptasie, przecież wiesz, że jestem wegetarianką.

Otwieram SMS od Edwarda.

Chcesz, żebym dziś wieczorem był delikatny?

Czuję, jak mój żołądek wywija koziołka. Co on ma na myśli, mówiąc „dziś wieczorem”? Znowu przyjdzie? Dlaczego?
Wpatruję się w tekst, rozważając, co powinnam napisać, a mój telefon brzęczeniem obwieszcza nadejście kolejnej wiadomości.

Ciągle jesteśmy umówieni na wieczór?

Wybucham śmiechem, a trzy pary oczu gapią się na mnie. Szybko się uspokajam i wysyłam taki sam SMS do obu.

Dziś wieczorem?

Nie chcę za bardzo myśleć o tym, jak szybko wali moje serce, gdy czekam na odpowiedź Edwarda. Najpierw przychodzi wiadomość od Emmetta, ale Edward wysyła taki sam tekst jak jego brat.

Meczowy maraton

Wpatruję się w te wiadomości i mam wrażenie, że zimna bryła spadła na dno mojego żołądka. Meczowy maraton to tradycja, którą Emmett i ja zapoczątkowaliśmy, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić. Oglądamy wszystkie mecze wyjazdowe Seahawks u niego w domu, który jest przecież również domem Edwarda. Zupełnie zapomniałam, że właśnie dzisiaj byliśmy umówieni na oglądanie meczu u Cullenów. Na pewno będzie Rose, bo ona i Em są nierozłączni. Opierając się na krześle, wysyłam do chłopaków tę samą wiadomość.

Brzmi wspaniale. Do zobaczenia.

To będzie jedna z najbardziej kłopotliwych nocy w moim życiu.
– Leah, dobrze się czujesz? – pyta zaniepokojona Kim. – Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zwymiotować.



* Pocztówka stanowi subtelną grę słów dotyczącą Święta Dziękczynienia – w oryg. Thanksgiving. Słowo Thanksgiving zostało podzielone na dwa i dodano przed słowami „Nie”: NO Thanks (nie dziękujemy) i NO Giving. (żadnych darów).

** Niggaz Wit Attitudes – grupa afroamerykańskich raperów wywodzących się z Compton, czołowi wykonawcy gangsta rapu.

*** Scrooge znaczy chytrus, skąpiec, ale zostawiam w oryginale, bo Jane ma na myśli znaną postać Ebenezera Scrooge’a - głównego bohatera opowiadania Karola Dickensa Opowieść wigilijna, zamkniętego w sobie, zgorzkniałego skąpca, nielubiącego ludzi ani świąt Bożego Narodzenia.

**** Fremont to dzielnica podmiejska Seattle o szczególnym charakterze, czasami nazywana „Artystyczną Republiką Fremontu”, centrum kontrkultury.

***** Troll jest ogromną rzeźbą, która znajduje się pod mostem George’a Washingtona w Seattle, nazywanym też Aurora Bridge. Trzyma w dłoni Volkswagena Beattle - [link widoczny dla zalogowanych]

****** Edward tak sobie nazywa Volkswagena Beattle (beattle – chrząszcz)

******* Niestety, dowcip trochę nieprzetłumaczalny, bo „man meat” oprócz podstawowego znaczenia w slangu oznacza wielkiego penisa, ale również męskiego, umięśnionego striptizera.



Rozdział 4


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pią 20:01, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
nicole369
Zły wampir



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: N. Tomyśl /Poznań

PostWysłany: Sob 12:45, 14 Sie 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku, wiesz, że czytam od początku i będę czytać do samiuśkiego końca. Uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam parę Leah i Edward, uwielbiam opisy ich seksu....
Błędów ci nie będę wytykać, bo ich nie ma. Jesteś cudowną tłumaczką, ale to już wiesz, podejrzewam, ze twoje tłumaczenia czyta się lepiej niż oryginały (nie sprawdzę tego niestety Wink )

Podoba mi się rozwój akcji - Edward jako dobry duch schroniska dla trudnych dzieciaków, a z drugiej strony materialista i rasista, będzie fajnie...Ciekawam spotkania Belli i Leah, Belli i Edwarda, Leah z Edwardem i Emmetem na maratonie meczowym - taaaak, to ostatnie może być mocne... Cool


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 19:52, 15 Sie 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku, przeczytałam…
Faktycznie lemonów zdecydowanie mniej, za to trochę więcej filozofii. Na plus zaskoczyła mnie szczera samokrytyka Edwarda. Przyznanie się przed samym sobą do pewnego rodzaju „dulszczyzny” i lekko nieuświadomionego rasizmu jest bardzo ciekawie napisane (i przetłumaczone). Bardzo fajnie są też poprowadzone retrospekcje. Pierwsze wrażenie jakie Leah wywarła na Edwardzie, późniejsze jej pobyty w domu Cullenów, gdy spotykała się z Emettem, święta Bożego Narodzenia… Całość tych wspomnień tworzy pewna podstawę, podwalinę pod zrozumienie dalszych zdarzeń, wypadków.
Na plus zaskoczyła mnie również praca Edwarda. Okazało się, że nie jest tylko pustym, bogatym gogusiem z nad wyraz rozbudzonym libido. Chyba w tym ff-ie będzie z niego całkiem interesujący facet. Bardzo fajnie opisane bliźniaki, w zdecydowanie nietypowych dla nich rolach.
Natomiast jedna rzecz mnie razi: nadmiar fiutów, cipek, pieprzenia… Zbyt dosadnie prawie wszyscy bohaterowie ze sobą rozmawiają. Chwilę się zastanowiłam nad tym i wydaje mi się to lekkim przegięciem autorki. Moim zdaniem jest to troszkę zbyt naciągane, nawet jeśli Leah pozuje przed wszystkimi na „twardą sukę”. Rozumiem, że to może być wybieg specjalny, dla wzmocnienia efektu, ale traci przez to autentyczność. Nie wiem jak dobrze musiałabym się znać z koleżanką z pracy, żeby zapytała się mnie czy mam „fiutogrypę”???
Ale może się czepiam, bo mam dziś wisielczy nastrój.
W każdym razie Dzwonku tłumacz dalej, bo historia robi się ciekawa i zdecydowanie niebanalna. Buziaki.

Edit. Przemyślałam sprawę, przespałam się z nią Twisted Evil i doszłam do wniosku, że używane w tym tekście co dosadniejsze słowa są zabiegiem specjalnym, który to autorka po coś jednak zastosowała. Mam nadzieję, że ogarnę to jakoś swoją pustą łepetynką i dowiem się po co. Buź.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 11:15, 16 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Wto 10:03, 17 Sie 2010 Powrót do góry

Bry! skomentuję z grubsza, należy się Dzwonkowi Wink
Kryptorasizm Edwarda to wyjątkowo interesująca kwestia, ale zaskoczyła mnie ta praca na rzecz dzieciaków. Złożona postać nam się wyłania, choć jak dla mnie jeszcze mało spójna. A gdyby nie to że mam dość fanficków pewnie bym się wciągnęła Wink
zgadzam się z BB, mnie też jakoś ciągle zaskakuje to jak bezpośredni są wszyscy w rozmowach. Że Leah jest taka to ok, ale że wszyscy wokół się dopasowali to jej stylu to już co najmniej dziwne. Ale przynajmniej jest zabawnie Wink
cóż mogę rzec? tłumaczenie jest deprymująco dobre i niedługo zostanę bezrobotną betą. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Wto 19:47, 17 Sie 2010 Powrót do góry

Tak mało komentarzy! Uch. Pisałam na sb, że tu przyjdę, więc - przybyłam, przeczytałam i komentuję... Ale raczej nic zabawnego nie napiszę, bo humor mam wisielczy raczej...

Jak poprzednicy mam mieszane uczucia. No w zasadzie od początku, ale jakoś w tym rozdziale bardziej się one uwydatniły. Zastanawiam się, czy żyję na tej samej planecie co autorka tego ficka. Samo słowo 'ku***' słyszę cały czas, ale tyle odniesień do seksu to jak dla mnie przesada. To znaczy, kiedy to jest subtelne ok, nawet mnie to bawi, ale taka bezpośredniość... przez to tekst robi się troszkę "niesmaczny".

Druga rzecz, która mnie wkurza... dlaczego Leah jest taka 'zajebista' (przepraszam za wyrażenie)? I nie chodzi mi o to, że taka jest, po prostu ogólna atmosfera tego opowiadania wydaje mi się być afirmacją jej postawy. Takie sugestywne pisanie, które czyni z niej postać pozornie nie-idealną, jednocześnie chwaląc wady... Dlatego właśnie, szczerze mówiąc, chyba ciężko by mi było jej coś zarzucić (poza bardzo luźnym stosunkiem do seksu... ale chyba każdy co innego odbiera za wadę, no nie?).
Sytuacja z Bellą była zabawna, ale znowu - nazywanie przyjaciółki dziwką trochę... ja wiem, to nie to, że czegoś podobnego nie słyszałam. Po prostu mi się takie zachowanie nie podoba i tyle. Nie wyobrażam sobie, żebym miała kogoś mi bliskiego tytułować w ten sposób Rolling Eyes
Jeszcze jeden zarzut... Mam nadzieję, że się to zmieni, ale póki co to opowiadanie jest takie szare. Takie rzeczywiste i do bólu szczegółowe w aspektach, które wolałabym, żeby pozostały bardziej niejasne i tajemnicze. Listy są fajnym pomysłem, praca Edwarda również może być ciekawa, ale mimo wszystko odnoszę takie wrażenie, że wszystkie karty zostały już odkryte, że nie ma już żadnych tajemnic.
Jedyne piękno, jakie w tym opowiadaniu widzę, to stosunek Edwarda i Leah do ich matek, to się akurat autorce udało.
Ja wiem, że to pomotane, sama nie do końca się rozumiem =D


Błądki dwa:
"Perswazję" Jane Austen - powinno być Perswazje. Liczba mnoga.
Roześmiałem się, gdy uderzyłem placami o materac.

To by było na tyle :) A piszę ten post od 14... no, nie tak cały czas :P
Tłumaczenie wspaniałe, trzymaj tak dalej, Dzwonku :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:04, 17 Sie 2010 Powrót do góry

Przepraszam, że dopiero teraz przybyłam z komentarzem, ale przez zlot, pobyt na działce i pewne rodzinne komplikacje, nie miałam weny i czasu na czytanie. Jednak już jestem i mam zamiar zostawić po sobie ślad.

Rozdział trochę inny niż poprzedni. Mniej seksu, za to więcej przemyśleń, opisów emocji bohaterów i ich historii - przede wszystkim chodzi tutaj o Edwarda. Dowiadujemy się więcej o jego przeszłości, o tym co robi, jak się czuł, gdy poznał Leę itd. Poznajemy jego uczucia, relacje z rodziną, stosunek do Emmetta, samej Lei. Widzimy, ile się w nim kłębi, ile emocji się w nim kumuluje. Dobrze wiedzieć, że Edward ma coś więcej w głowie, niż tylko seks, seks, seks Wink Czasami sprawiał takie wrażenie. Na szczęście okazało się, że jest naprawdę fajnym facetem, który ma dużo do powiedzenia, ma dużo w głowie i w sercu. Choćby jego praca mocno mnie zaskoczyła. Oczywiście pozytywnie. Nie spodziewałam się tego. Ta krótka opowieść o Alecu i Jane dość mocno mnie wzruszyła i zwiększyła mój szacunek do Cullena.
Podobał mi się też fragment, w którym Edward jest sam w domu Lei i rozgląda się, patrzy na zdjęcia w komputerze, rozmyśla. To było naprawdę fajne, a najlepsze hasło Laughing Rozbawiło mnie to.
Retrospekcje też mi się podobały. Fajnie było poznać niektóre wspomnienia Edwarda. Dużo o nim powiedziały, wytłumaczyły niektóre zachowania i fakty z jego życia.

Co do Lei. Podobała mi się jej zabawna rozmowa z Jacobem. Tak jak moje poprzedniczki zastanawiam się jednak nad nadużywaniem pewnych określeń i czy tak będzie zawsze i czy autorka uważała, że musi koniecznie używać tak dużej ilości zwrotów. Nie przeszkadza mi to, ale trochę zastanawia.
Jej SMSowanie na końcu rozdziału też było zabawne i jestem ciekawa, co wyniknie z tego spotkania, które pewnie pojawi się w kolejnym rozdziale. Już nie mogę się doczekać, bo na pewno będzie ciekawie i zabawnie.

Tłumaczysz świetnie. Wszystko czytało się z przyjemnością, płynnie i bez zgrzytów. Brawo! Czekam na kolejną część, przysyłam gorące uściski i pozdrowienia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 15:13, 18 Sie 2010 Powrót do góry

No to zabrałam się za czytanie.

Rozdział II

List Lei do mamy kompletnie mi się nie podobał. Chodzi mi o bezpośredniość bohaterki. Jest wulgarna wręcz. Nie chodzi o to, żeby się nie zwierzała, ale sorry, kto pisze do matki w liście, że się z kimś przespał? Na pewno nie Leah, którą lubię i szanuję za jej twardy charakter.
Tak więc ta otwartość bardzo mi się nie spodobała. Z racji że komentarz piszę na bieżąco, dopiero teraz zorientowałam się, że są to listy do zaświatów. W takim razie, mimo że nadal mi się nie podoba ton w stosunku do odbiorcy, można na to przymknąć oko, jest to jednak bardziej pamiętnik. Wink


W liście zmieniłabym kilka rzeczy:

Wiem, że siadła częstotliwość moich wpisów.
częstotliwość wiadomości ode mnie byłoby sensowniej. Listów nie nazywamy wpisami, maile też nie mają takiego synonimu. Wpisy znajdują się na blogu, w pamiętniku też... no ale te pamiętnikowe wpisy mają jednak charakter listu...

Seth zamienił ją w kompletny slums.
Czy swojska rudera zamiast slums nie brzmi lepiej?

Po prostu UAŁ
łał albo można zastosować oryginalną pisownie: wow

Była naga, przeciągała się i zapomniałem wszystkiego, o czym rozmyślałem.
zapomniałem wszystko, o czym rozmyślałem

Cóż całościowo ten rozdział nie był taki zły jak poprzedni, ale ten ff nie wydaje mi się jakiś wyjątkowy. Jedna z klasycznych sytuacji modelowych do lemonów: wulgarna dziewczyna o twardym kręgosłupie, łamie się pod wpływem czarującego amanta. Wcześniej w przypadku randek na seks traktowała facetów z góry, stawiając li tylko na spełnienie swoich potrzeb, a teraz staje się bardziej bezbronna i podana fascynacji. Dodatkowo zakazany związek: czyli seksi się z bratem eks chłopaka i mamy gwarancję popularności.
Ja mam nieco wyższe wymagania nawet w stosunku do lemonów. Nie dość, że nie bardzo kręcą mnie szczegółowe sceny łóżkowe, a mierżą sceny przygotowawcze: golenie cipki, wtf?
To jeszcze nie podoba mi się język, jakim mówią do siebie przyjaciółki. I Bella z wielkimi cyckami? Heloł, toż to jakaś pomyłka. Ja wiem, że we fanficku AH wiele można zmienić, ale tu autorka bardzo przesadziła. Nie dość, że Leah jest nie leowata, to jeszcze Bella jest nie bellowata i wyposażona w nie wiadomo jakie zderzaki. Szczerze mówiąc, nie potrafię sobie tego elementu cielesnego wyposażenia panny Swan wyobrazić. Zdecydowanie lepiej wyglądałoby to opowiadanie, gdyby nie było fanfickiem, wtedy nie miałabym żadnych pretensji do takiej kreacji bohaterów, ale ramy fanowskiego opowiadania do czegoś zobowiązują.
Żeby nie było, że nic mi nie przypadło do gustu. Podobał mi się punkt widzenia Edwarda i wspomnienie o incydencie w domu Cullenów (bójka Emmetta z Jacobem) – bardzo sympatyczna chwila. :)

Rozdział III

Trzeci rozdział jest trochę spokojniejszy, łagodzi go zdecydowanie historia Edwarda – część o jego pracy w schronisku i opowieść o Jane i Alecu. To na plus. Podobnie jego studiowanie Lei na podstawie wyposażenia domu. To sugeruje, że dziewczyna jest jednak bardziej sentymentalna niż sama, by o sobie powiedziała, skrywa się tylko za maską twardej i niezależnej. Węszę jednak w tym opowiadaniu big love, a tego nie lubię w lemonach, bo w tych opowiadaniach następuję zawsze przemiana. Rasowa sucz (choćby tylko z fasady) zamienia się w romantyczną, spragnioną miłości kobietę, a amant widzi w swej seksualnej wybrance – kobietę na resztę życia. Może schemat ten nie będzie zupełnie tak sztampowy, ale, moim zdaniem, do tego to wszystko zmierza, a ja nie lubię przewidywalności.
Rozmowa z Jake'em i koleżankami – na nie. Nie mój styl, nigdy nie aprobowałam takiego swobodnego stylu bycia i wyzywania się od kurew w kontekście – moja droga przyjaciółko. To jest takie amerykańskie, aż do bólu i może dlatego bardziej lubię nasze ffy.
No cóż, marudą jestem i będę pewnie, ale postaram się zawitać przy następnej odsłonie.

W tym rozdziale znalazłam tylko dwa miejsca, gdzie powinna być (sądząc po wielkiej literze kolejnego wyrazu), kropka, a jest przecinek:

Masz rację, ta Bloodgood jest niesamowicie gorąca, Zadzwoń do mnie w przyszły weekend.

Ugryź mnie – wyjęczała i nabrałem pewności, że mnie nie usłyszała, Przeciągnąłem zębami po jej skórze, a ona syknęła i zwiększyła tempo.


Tłumaczenie, jak zwykle na medal. Dobrze oddaje klimat opowiadania, jednakże nie podobają mi się dwa zwroty:

Przeczytałam na urbanie, co to ten den i nijak mi nie wychodzi, żeby w języku polskim takie pomieszczenie do relaksu, nazywać pokojem relaksacyjnym. Ling natomiast podaje ciekawe, ale nieadekwatne rozwiązania. Sama chyba bym się nad tym bardzo głowiła, ale pokój relaksacyjny brzmi dla mnie dziwnie.

Bar śniadaniowy – też jakoś nijak się ma do naszej kultury, zakładam że jest to taki wysoki blat z podporą, przy którym można postawić stołki ala barowe i na szybko wszamać płatki na śniadanie, wypić kawę. Ewentualnie bardziej zabudowany w szafki z jednej strony, a z drugiej z wysuniętym blatem, by było miejsce na nogi. Chyba nazwałabym to barowym stołem.

Życzę powodzenia w tłumaczeniu, szczera do bólu i z własnym zdaniem, P. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 15:14, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 16:33, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Dziękuję, kochane za komentarze, za to że czytacie. Odniosę się do niektórych.

BajaBella - myślę, ze wszystko zależy do tego, gdzie się pracuje i jaka jest atmosfera w pracy. Zauwaź, one pracują na stadionie, a nie w jakiejś koroporacji. Może się zdziwisz, ale u mnie w pracy "fiutogrypa" i sprośne żarty oraz aluzje są na porządku dziennym. No może nie nazywamy siebie nawzajem "sukami" itp. ale wydaje mi się, że 'bitch" nie zawsze ma taką mocną wymowę w Stanach. Dlatego też czasem tłumaczyłam to jako po prostu "zołza". Wiem, że autorka jest zwolenniczką "przemycania w tekście cząstki siebie", więc kto wie, jak tam w jej środowisku jest...

owieczko - jw. I ta bezpośredniość dzieje się między osobami o dość dużej zażyłości albo... w czasie seksu. Nie mamy tu żadnych "oficjalnych" relacji.

zgredek - myślę, ze w postaci Lei autorka zawiera sporo samej siebie. Nie odbieram tego jako afirmacji. Myślę, że po prostu Leah ma taki trochę męski charakter. Może dlatego, że wcześnie straciła matkę i niejako stała się głową rodziny, opiekując się ojcem i bratem. Wcześnie też stała się niezależna. I mam wrażenie, że ta cała jej twarda, zaczepna postawa, to tylko powłoka, a w środku Leah jest bardzo wrażliwa i bardzo się tego boi. Boi się także zostać ponownie zraniona. (Ale to też kwestia tego, ze ja wiem o niej pewne rzeczy, których wy jeszcze nie wiecie).
I myślę, że większości trudno tolerować takie osoby.
I nie, nie wszystkie karty zostały odkryte...
Dziękuję za wyłapanie tych dwóch błędów, już poprawiłam.

Pernix - szanuję oczywiście twoje zdanie, choć w większości się z nim nie zgadzam Laughing
Zgadzam się np. z tym że takie bezpośrednie wyrażanie się w stosunku do przyjaciół jest bardzo amerykańskie. Faktycznie, spotyka się to głównie w amerykanskich fickach. I myślę, że ponieważ nie podlegają one cenzurze, to odzwierciedlają pewną rzeczywistość.
Nie będę polemizować z twoimi sądami co do opowiadania, bo nie ma to sensu - masz własne zdanie i już. Powiem tylko, że według mnie opowiadanie nie jest sztampowe. Często mnie zaskakuje. Ale oczywiście nie zmuszam do dalszego czytania, jeśli ci się nie podoba.
Odniosę się jednak do uwag, które są bezpośrednio do mnie. Jeśli chodzi o te dwa przecinki zamiast kropek w trzecim rozdziale - to bardzo dziękuję za zwrócenie na nie uwagi. Zaraz je poprawię. Swoją drogą - 10 razy czytałam ten rozdział i nie zauważyłam tego Laughing
Co do innych uwag - to bardzo subiektywna sprawa. Po kolei:

Cytat:
Wiem, że siadła częstotliwość moich wpisów.
częstotliwość wiadomości ode mnie byłoby sensowniej. Listów nie nazywamy wpisami, maile też nie mają takiego synonimu. Wpisy znajdują się na blogu, w pamiętniku też... no ale te pamiętnikowe wpisy mają jednak charakter listu...


Nie zgadzam się z tobą. Choć w formie listu - to są jednak wpisy do pamiętnika, więc słowo jak najbardziej jest właściwe. Wiadomość użyłabym przy mailach bądź sms-ach. W oryginale mamy tu słowo "updates". Update to uaktualnienie, co brzmi ohydnie, ale wpis jest najblizej tego znaczenia.

Cytat:
Seth zamienił ją w kompletny slums.
Czy swojska rudera zamiast slums nie brzmi lepiej?


Dla mnie mnie nie brzmi lepiej. To kwestia gustu. O wyborze słowa decyduje tłumacz, a mnie słowo rudera nie leży w tym kontekście. Rudera bardziej pasuje mi do budynku niż przyczepy, którą zapuścił Seth. I słowo slums istnieje w słowniku ortograficznym pwn. Dla mnie bardziej oddaje charakter.

Cytat:
Po prostu UAŁ
łał albo można zastosować oryginalną pisownie: wow

A niby dlaczego? Jest taka zasada, że tak to należy pisać? Wielokrotnie spotkałam się z pisownią "uał". "Wow" nie toleruję... Ale jeżeli twierdzisz, że jest to niepoprawne - tu się nie przysięgnę, wydaje mi się, że nie ma na to żadnej reguły.

Cytat:
Była naga, przeciągała się i zapomniałem wszystkiego, o czym rozmyślałem.
zapomniałem wszystko, o czym rozmyślałem


Nie, nie, nie! Tutaj się mylisz. Zapomina się czegoś lub o czymś, nie coś!
To akurat sprawdzałam. Ten czasownik łączy się z dopełniaczem i miejscownikiem, a nie z biernikiem! Naprawdę powiedziałabyś "zapomniałam to"? Bo ja bym powiedziała "zapomniałam tego" albo" zapomniałam o tym". Ze słowem "wszystko" sprawa ma się podobnie. Można jednak zapomnieć "coś zrobić" np. "zapomniałem to posprzątać". Ale gdy nie ma tego bezokolicznika, musi być dopełniacz. Zapomina się parasola, języka w gębie i również - wszystkiego.
cyt. z wikisłownika:

Cytat:
składnia:
(1) (nie) zapomnieć +D. dopełniacz, (nie) zapomnieć o +Ms.


Co do słowa "den" - ono oznacza jaskinię, pieczarę, norę, melinę, kryjówkę, spelunkę. Żadne z tych znaczeń nie oddaje charakteru pomieszczenia, o którym mowa w opowiadaniu. U Cullenów jest to pokój w piwnicy, w którym robią imprezy i spędzają miło czas, taka "bawialnia". Jest tam zestaw muzyczny, plazma, kanapy, barek. Ponieważ ling podaje m.in. znaczenie den jako "zaciszne miejsce", stwierdziłam, ze właśnie "pokój relaksacyjny" oddaje charakter tego miejsca. Długo się nad tym zastanawiałam i nie znalazłam lepszego określenia. Masz lepszy pomysł? To poproszę. Jeśli to razi, mogę zmienić na bawialnię - ale trochę mi nie leży...

bar śniadaniowy - a mi się podoba. To po prostu bar do zjedzenia śniadania. Stół barowy podoba mi się znacznie mniej. Jakoś mojej becie też to nie przeszkadzało. I nie musi się mieć jakoś do naszej kultury, bo o naszej kulturze w opowiadaniu nie mówimy, akcja się toczy w USA.

Dziękuję za szczerość - ja też mam się prawo nie zgodzić, bo to kwestie bardzo subiektywne - poza tymi dwoma przecinkami (i kwestią czasownika "zapominać", gdzie zarzut jest niesłuszny).


susan - nie pomijam cię, ale tu nie mam z czym polemizować Laughing Po prostu dziękuję.

I na koniec przyszła mi do głowy taka refleksja... Pamiętacie słynny fanfick "Wide Awake"? Kurczę, tam właśnie po raz pierwszy chyba pojawił się Badward, tzn. Edward klnący okrutnie, wulgarny i traktujący dziewczyny dość przedmiotowo. I ponieważ to facet - to nikogo to zbytnio nie raziło... Ale jak już dziewczyna reprezentuje podobną postawę - tolerancja jest mniejsza Wink

I chcę wam jeszcze coś pokazać - oto nasza autorka (zdjęcie po lewej):
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 16:55, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
kajemi
Dobry wampir



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:57, 18 Sie 2010 Powrót do góry

No więc tak. Przeczytałam III rozdział.
Zdecydowanie bardziej mi się podobał niż drugi Wink

Wreszcie pojawiają się jakieś wątki, które mają szansę sie rozwinąć. No oczywiście wątek Leah-Edward też ma szansę się rozwinąć ale jakieś to dla mnie bezduszne było do tej pory.
Teraz dowiadujemy się czym zajmuje się Edward, jaka jest Leah.

Ogólnie na plus. Jak zwykle dobrze mi się to czytało, lekko i łatwo. Humor super, nawet się zaśmiałam w kilku momentach.
Jakości tłumaczenia nie oceniam, bo nie czytam oryginału. Zresztą nie znam aż tak dobrze j. angielskiego.

Opowiadanie nie powala, ale sympatycznie się czyta Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 17:04, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Przede wszystkim, drogi Dzwonku, to nie są zarzuty, jeśli chodzi o błędy i sugestie. To raczej moje wątpliwości lub chęć udoskonalenia tego, co tak ładnie przetłumaczyłaś. Jeśli sobie nie życzysz, nie będę nic proponowała, ale moim zdaniem polemika z tłumaczem, który ostatecznie decyduje o doborze słownictwa, jest jak najbardziej na miejscu. Bo i tłumacz może podlegać krytyce i ocenie, nie tylko autor. Stąd też wiele z nas narzekało na pantałyki i sójki u pani Urban.
Sugerowałam ruderę, bo mnie znowuż slums nie odpowiada. Jednak nigdzie nie napisałam, że zmiana jest konieczna.

Rzeczywiście po wytłumaczeniu kwestii z czasownikiem zapominać, przyznaję Ci rację. Nie sprawdzałam tego w słowniku, ale w kontekście słowa "wszystko" lepiej mi brzmiało w bierniku. Mój błąd.

Natomiast w kwestii łał vel wow odsyłam do Korpusu, w którym nie znalazłam Twojej, osobiście mnie rażącej, wersji.

wow:
[link widoczny dla zalogowanych]

łał:
[link widoczny dla zalogowanych]

uał:
[link widoczny dla zalogowanych]

Zresztą chciałabym zwrócić na wymowę zbitki samogłosek: ua, która w żadnym wypadku nie zbliża się do fonetycznej wymowy: ła

uaktualnienie, uatrakcyjnienie

W sprawie tłumaczeń den i breakfast bar, wypowiedziałam swoje subiektywne zdanie. Na den sama nic nie znalazłam, natomiast bar śniadaniowy mocno mnie zastanowił, bo ja bym przy nim mogła też zjeść kolację, ale pewnie wtedy głupio byłoby nazwać ten bar kolacyjnym lub śniadaniowo-kolacyjnym. Ot, pewna wątpliwość, o której nie omieszkałam wspomnieć. Nie spodziewałam się natomiast ciętej riposty, więc może jednak zamilknę w takich kwestiach.

W sprawie opowiadania, nie napisałam, że jest sztampowe, napisałam, że ku temu zmierza. Jeszcze nie postawiłam ostatecznej oceny i klamka na temat czytania tego opowiadania nie zapadła. Wink

edit: Tamten Edward, z tego co pamiętam, nie szastał cipkami, fiutami i dziwkami na lewo i prawo. Miałabym taki sam stosunek do podobnie jak Leah przedstawionego faceta. Po prostu omijałabym szerokim łukiem, gbura, nawet jeśli to obrona, dla mnie skuteczna - nie chciałabym mieć kontaktu z taką osobą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 17:08, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 17:23, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Pernix, ależ ja przecież nie napisałam, że to są zarzuty!! Pisałam o jednym zarzucie, w przyp. czasownika. Patrze na ten swój tekst i widzę, ze napisałam "odniosę się do uwag"... Więc czemu tak się oburzasz???
Nie powiedziałam też, że sobie tego nie życzę ani że nie jest to na miejscu. Skąd taki wniosek? - Ja po prostu odnoszę się do twojego komentarza. Gdybym nic nie powiedziała - dla mnie milczenie oznacza zgodę Wink . Ja po prostu z tobą dyskutuję. Ale zaczynam się bać z tobą dyskutować, bo jeszcze niechcący cię czymś urażę, a nie chciałabym...
Co do łał - przemyślę to sobie... Ale wiesz - odkryłam już parokrotnie, że korpus zawiera błędy. Tzn. nie mówię, że tak jest w tym przypadku, nie mniej korpus nie zawsze jest "wyrocznią", choć też często na nim polegam...
I nie wiem, czemu wyrażenie mojego zdania, wytłumaczenie, dlaczego zdecydowałam się na taki dobór słów odbierasz jako ciętą ripostę... Po prostu polemizujemy...

Co do "zapomnieć" - zaintrygowało mnie to na tyle, że zaczęłam teraz "ryć". I okazuje się, ze sprawa nie jest taka jednoznaczna. Ty też możesz mieć po części rację. Czasownik należy do tzw. wyrazów kłopotliwych i zdarza się również użycie z biernikiem, są spory na ten temat. A w korpusie, żeby było śmieszniej, są i takie, i takie przykłady. I teraz hm... mam mętlik w głowie. Tak to jest z tymi słownikami...

Jeszcze raz powtarzam - masz jak najbardziej prawo wyrazić swoje zdanie. I jestem go ciekawa. Podziękowałam ci przecież za to i napisałam, ze je szanuję. Dlaczego więc odbierasz to negatywnie? Z niektórymi kwestiami się zgadzam, z innymi nie.


EDIT: Zapomniałam dodać - ja poważnie się pytałam o tę "bawialnię" - chciałam wiedzieć, czy według ciebie byłoby to lepsze słowo. Tutaj naprawdę dobór słowa był ciężką sprawą i to nie jest tak, że ciągle nie mam wątpliwości...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 17:34, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 18:43, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Ja się nie oburzyłam. Twoją odpowiedź odebrałam jako lekkie oburzenie, że ingeruję w dobór słownictwa, ale polemika jak najbardziej, prawda? :)

Nie odniosłam się już do den, bo, jak napisałam powyżej, sama miałabym nie lada kłopot, by przełożyć to tak, by fajnie wyglądało i oddawało przeznaczenie pomieszczenia.
Ta bawialnia też mi jakoś nie pasuje, bardziej z pokojem dziecięcym się teraz kojarzy.
Natomiast pokój relaksacyjny kojarzy mi się z pomieszczeniem, gdzie jest sauna, basen, jacuzzi, jakieś głośniki, z których leci uspokajająca muzyka.
Natomiast instrumenty, kanapy, tv, projektor, gry video widziałabym w pokoju rozrywkowym.
Myślę, że byłabym udobruchana, gdyby relaks zmienić na rozrywkę, choć niewątpliwie w rozrywce można zaznać relaksu. Laughing

Btw, widzisz. Przyjdzie jedna taka maruda jak ja i od razu jest dyskusja. Wink
Powodzenia, Dzwonku. Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 19:22, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:57, 18 Sie 2010 Powrót do góry

To mi teraz ćwieka zabiłaś tym pokojem rozrywkowym... Choroba... Już sama nie wiem, chyba się z tym prześpię albo przeprowadzę ankietę...
A kiedyś się mówiło "przejdźmy do bawialni", ale to chyba w dawnych czasach... Wikisłownik mówi o tym: "duży pokój przeznaczony do wspólnego przebywania w nim domowników oraz do przyjmowania gości, salon". Niemniej teraz to już chyba archaiczne znaczenie...

Głośniki są, tylko jacuzzi brakuje... Laughing

Ja też się nie oburzyłam, niesłuszne wrażenie...

Cytat:
Przyjdzie jedna taka maruda jak ja i od razu jest dyskusja


No właśnie, coś się dzieje!!! Very Happy

Jeszcze a propos "łał" versus "uał". Poprawiłam to dla świętego spokoju, ale razem z owieczką zastanawiamy się czy istnieje coś takiego jak słownik chrząknięć, pomruków, westchnień i zachwytów. Bo w końcu co za różnica czy się napisze umm czy um, ehgm czy ekhm czy khem, joł czy jouuu...

Poważnie się obawiam, że następny rozdział przeważy i pożegnasz to opowiadanie Confused Bo nie będzie cool... Będzie sporo z tego, co cię drażni najbardziej. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 19:05, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 19:32, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Dzwoneczek napisał:

Jeszcze a propos "łał" versus "uał". Poprawiłam to dla świętego spokoju, ale razem z owieczką zastanawiamy się czy istnieje coś takiego jak słownik chrząknięć, pomruków, westchnień i zachwytów. Bo w końcu co za różnica czy się napisze umm czy um, ehgm czy ekhm czy khem, joł czy jouuu...

Poważnie się obawiam, że następny rozdział przeważy i pożegnasz to opowiadanie Confused Bo nie będzie cool... Będzie sporo z tego, co cię drażni najbardziej. Wink


Łał, nie jest pomrukiem i chrząknieciem, które można oddać niemal dobrowolnie. To taki okrzyk zdziwienia jak na przykład hurra, które wyraża radość.
Dla mnie głównym argumentem na nie dla "uał" jest wymowa w języku polskim, a Korpus dałam, by podeprzeć swe zdanie jakimś źródłem. Sądzę, że owo łał tudzież wow można znaleźć w słowniku mowy potocznej. :) Niestety nie mam przy sobie polskiej biblioteki, więc nie mogę zrobić sobie i Tobie tej przyjemności, by poprzeć lub obalić me zdanie pisemnym dowodem spod pióra Bralczyka, Miodka czy innego szanowanego językoznawcy. :)

A co do następnego rozdziału. Zobaczymy, nie jestem aż taka miękka, ale niczego nie obiecuję. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pampa
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:38, 19 Sie 2010 Powrót do góry

super ciotka :)

podoba mi się ten rozdział, pojawia się w nim kilka interesujących wątków
Jane i Alec jako ćpunki - genialne Laughing

ciekawi mnie jak rozwinie się wątek Belli, w sensie jej przyjazdu i kontaktów z Edkiem

czekam z niecierpliwością na następny rozdział Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:49, 19 Sie 2010 Powrót do góry

No cóż, skoro zaliczyłam kolejne rozdziały, to jakieś zdanie powinnam mieć, nie? Wink

Przyznaję, że opowiadanie jest stosunkowo nowatorskie. Nadal nie wiem, jaki mam do niego stosunek (chyba powinnam ograniczać słowo stosunek w tym przypadku? Laughing).
W sumie... Confessions nawet mi się podoba Shocked I to mnie zaskakuje, bo dla mnie jedyny słuszny paring jest nieco inny Wink

Leah jest wykreowana na dziewczynę, którą raczej powinno się lubić. Twarda, znająca swoją wartość, nie dająca się zdominować... Jak widać, ma świetne poczucie humoru. Generalnie - dziewczyna z pazurem, a nie jakaś mimoza Wink
Edward... ten zaś jest nieprzewidywalny. Jak to w większości (a chyba nawet wszystkich) FF, jest wspaniałym kochankiem Wink A co poza tym? Okazał się być człowiekiem o wielkim sercu, zajmuje się pomocą dla zagubionych dusz w stosownej organizacji... Zaskoczył mnie z lekka Cool I tak, Alec i Jane to wisienki tego rozdziału Laughing

Na całe szczęście, w tych rozdziałach było więcej przemyśleń, rozważań bohaterów. Bo gdyby i te były jak pierwszy, na pewno bym tu nie wróciła Wink Mimo całej sympatii dla lemonów Laughing

Podsumowując, pewnie tu wrócę. Ciekawość będzie kazała mi zobaczyć, jak się rozwinie znajomość Bells i Edwarda. No i jak w tym wszystkim odnajdzie się Leah. Czy będziemy mieli nową parkę? Czy Edward zostanie z Leah? A może trójkącik...? Cool
Okej, idę stad, bo zaczynam tworzyć dziwne wizje... Laughing

Dzwonku, owieczko, brawa za tłumaczenie. Miło się czyta efekty Waszej współpracy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Sob 18:24, 21 Sie 2010 Powrót do góry

Przychodzę tutaj z podkulonym ogonkiem przepraszając za to, że jestem tak spóźniona. Ostatnio brakowało mi chęci to czytania czegokolwiek Confused.

No więc.. rozdział chyba najlepszy z dotychczasowych. Więcej przemyśleń postaci, a mniej seksu. Podoba mi się to. Nie żebym miała jakieś obiekcje, ale wolę żeby ten ff skupiał się bardziej na relacjach między bohaterami, niż dokładnymi opisami ich scen łóżkowych. Przynajmniej nie co każdy chapik Wink.

Tak jak myślałam, Edwarda od początku ciągnęło do Leah i dlatego był dla niej taki opryskliwy i niemiły. I vice versa. A jak to się mówi ''Kto się czubi ten się lubi'', więc to musiało mieć taki finał Laughing.
Poza tym podoba mi się to, że w czasie wolnym zajmuje się pomocą dla sierot. Jane i Aleca nie spodziewałabym się w takich rolach.

Szkoda, że zabrakło Belli w tym rozdziale. Na razie jest wiadome, że Edward jej nie zna. Ciekawa jestem czy panna Swan także. Nie żebym miała nadzieję na jakiś trójkącik Laughing.

Podoba mi się relacja Leah - Jake. Od razu widać, że są rodziną Very Happy.
Wygaszacz ekranu Chłopcy mają penisy, a Jake ma waginę made my day Wink. Mam nadzieję, że ta postać będzie pojawiać się częściej.

Ciekawa jestem teraz tego maratonu. Emmett/Edward/Leah w jednym pokoju, będzie się działo!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Sob 18:31, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Ilonaaa
Człowiek



Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Wto 19:03, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Nie mogę się przyzwyczaić do Leah i Edwarda. No nie wiem, może potem mi przejdzie. Cool Laughing
Mój stosunek to niej często się zmieniał. Na początku jej nie zauważałam, potem nie lubiłam. A teraz zaczynam się interesować jej postacią. Jest silną dziewczyną o mocnym charakterze. W ogóle to kiedyś nie za bardzo lubiłam, ignorowałam członków sfory. Teraz to się zmieniło, bo za dużo już szczęśliwych opowiadać Bella, Edward. Confused Smile
Co do ostatniego rozdziału to podoba mi się, że nie jest tak wulgarny jak pozostałe. Więcej przemyśleń itp. Very Happy Lubię lemonki, ale takie uduchowione, co za "pasujące słowo" to tego co chcę określić. Chodzi mi o to, że lubię jak są czułości i więcej miłości. Laughing Very Happy

Pozdrawiam, Ilona.

Ps: Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:09, 25 Sie 2010 Powrót do góry

Och, błagam o wybaczenie *pada na kolana*. Wiem, że jestem cholera leniwa i jedynie co mi się należy to dostać kijem przez łeb, ale tak mnie wciągnął wir wakacyjnego lenia, że trudno zabrać mi się do czegokolwiek. No jak Roba kocham! Już drugi tydzień się psychicznie zbieram, aby posprzątać na półce z ubraniami. Jak na razie to tylko jeszcze większy bajzel tam zrobiłam. Aby cokolwiek znaleźć, to trzeba łeb między ciuchy wsadzić. Inaczej nie da rady. xD
Ale dobra, teraz w końcu przyszła pora abym skomentowała tego ff.
Bardzo się cieszyłam, że będę miała okazje w końcu przeczytać pairing Leah/Edward. Z może raz albo dwa natknęłam się w jakimś opowiadaniu na wątek, że E. przeleciał L., ale nigdy nie skupiało się na tym opowiadanie. Po prostu taki epizod z życia głównego bohatera. Toteż tutaj czułam się jak dziecko, które po raz pierwszy odwiedziło zoo. Trochę podekscytowane, podniecone, ale jednocześnie czujące lekkie wahania, że spotka coś co je przestraszy. I trzeba przyznać, że przestraszyło mnie. O taak. Jakkolwiek nie przeszkadzają mi szczegółowe sceny erotyczne, tak tutaj opisywanie skóry męskiego fallusa. Pffuuu, Just TMI. Ale nawet to nie było w stanie mnie zrazić, no i mimo iż nie dawałam znaku życia, to czytałam. Jak widać. -.- (Czasami samą siebie dobijam).
Nie jestem w stanie powiedzieć, jaki mam stosunek do narracji. Z jednej strony rzadko spotyka się opisywanie sytuacji w czasie teraźniejszej, jest niczym… łyżeczka cukru po zbyt długim stosowaniu sztucznego słodzika, co bardzo mi się podoba. Czasami potrzeba jakiejś odmiany, aby nie ugrzęznąć w bagnie monotonii. Wooo, jakoś tak poetycko zabrzmiało. :P Jednak z drugiej strony jakoś tak dziwnie jest. Ale sądzę, że w pozytywnym sensie. Z początku kilka pierwszych zdań daje o sobie znać w swojej „inności”, ale szybko przyzwyczajam się i cieszę się tekstem. A zdecydowanie jest się czym cieszyć.
Cytat:
– Byłoby mi łatwiej otworzyć drzwi, gdybyś ich nie przykrywała swoim tyłkiem – mówi, obdarzając mnie spojrzeniem pełnym irytacji.
– Gdybyś był choć w połowie tak zręczny, jak twierdzisz, sam byś mnie posunął.

Normalnie miszczu ciętej riposty. Dobra, nie takiej ciętej, ale jednak taki tekst… Ale po procentach filtr w głowie zanika i człowiek gada co mu ślina na język przyniesie, i uwielbiam to. Znaczy nie u siebie, ale jak robią to inny, to jest całkiem zabawnie. :)
Cytat:
– Miałybyśmy takie śliczne dzieci, ale chciałabym, żeby skórę odziedziczyły po tobie – wybełkotała, przyciskając swoją małą, kremowego koloru rączkę do mojego dekoltu. Roześmiałam się, gdy wtuliła nos w zagłębienie mojej szyi i wydała z siebie przeuroczy, piszczący odgłos czkawki.
– Przykro mi, że muszę cię rozczarować, skarbie, ale nie mamy właściwego wyposażenia, żeby mieć razem dzieci – powiedziałam z westchnieniem, delikatnie odsuwając ją od wrażliwej skóry mojej szyi. Jej dolna warga wydęła się w urokliwy grymas niezadowolenia, gdy tłumaczyłam ze szczegółami, dlaczego nie jesteśmy w stanie się reprodukować.

Ta scenka mnie rozczuliła. Oczyma wyobraźni widziałam drobną, bladą Bellę w ramionach trochę większej, rdzennej Leah. To tak jakby… duszek Kacper w damskiej wersji tulił się do Pocahontas. :P To po prostu wydało mi się takie urocze, że aż się uśmiechnęłam. Pff, ale nie tak zwyczajnie, ale z takimi zmrużonymi oczami w stylu ^^. xD
Cytat:
– Ty pojebańcu! – wrzeszczy do telefonu, a potem słyszę dźwięk tarcia. – Poczekaj – mówi jej stłumiony głos, a dziwny odgłos tarcia nie przestaje dobiegać ze słuchawki. – Cholera, Leah? – Bella brzmi, jakby była zdyszana.
– Tak. Co to, ku***, było? – prycham, opierając się na krześle, a ono wydaje złowrogi dźwięk pękania.
– Telefon mi wpadł między cycki – narzeka, a ja wybucham śmiechem. Bella jest taką łamagą.

Za każdym razem podłapuje przy tym pompę, czyt. cieszę się jak bezzębny do sucharów albo – bardziej popularna forma – szczerzę się jak głupi do sera.
Po prostu perełka.
Image

A rozmowy Jake – Leah, po prostu cudo. Ich dialogi są tak rozwalające, że reaguje nader entuzjastycznie. Czasami mam wrażenie, że na moim ramieniu siedzi taki Aniołek i Diabeł. Ten pierwszy non stop słucha swojego błękitnego ipoda ignorując wszystkie wulgaryzmy i sprośności, a ten drugi krzyczy w radości i prosi o bis. Czasami zaprasza kumpli i razem, w wilczych uszach na głowie, falę robią. Wtedy to już na fula włącza sobie ‘Like a virgin’ i swoją orzechową gitarę (harfy to przeżytek xD). Taaa, wiem, bujną mam wyobraźnie, ale czasem po prostu… daje jej się ponieś. I nie, to nie schizofrenia, ja tego tak naprawdę nie widzę. :)
Sądzę, że powinnam napomnieć, iż postaci są naprawdę ciekawie opisanie. Sama główna bohaterka jest pełna sprzeczności. Z jednej strony twarda sztuka, będąca zupełnie szczera, niemal bezczelna, nie przejmująca się tym, co na tyłek włoży, a z drugiej strony zaś to tęskniąca za matczyną miłością kobietka, która pod wpływem impulsu chce zrobić coś zupełnie do niej niepodobnego (mówię tu o błyszczyku). Edward budzi w niej powoli tę cześć ukrytej kobiety, która chce się stroić (chociażby trochę), aby podobać się mężczyźnie. I po za tym podoba mi się, że nie wmawiała się, że jej związek z Emmettem, to coś „głębszego”. Po prostu zwykłe pieprzenie, bez iluzji wspólnej, szczęśliwej przyszłości. I zdecydowanie jestem pod wrażeniem, że po relacjach jakie ich łączyły są nadal w kontakcie, a nawet się przyjaźnią. Pewno Leah mogłaby się odciąć od niego i reszty Cullenów, ale każdy potrzebuje chociaż odrobinki tego rodzinnego szału. Szczególnie jeśli ta rodzinka jest „zabawną, zwariowaną grupą”. Na chwile obecną Leah jest dla mnie bohaterem number one. Jej podejście do wszystkiego, sposób myślenia i zachowanie wywołują uśmiech na mojej twarzy oraz wielki szacuj dla niej, autorki oraz dla ciebie, za to, że tak świetnie przełożyłaś jej postać z oryginału. Coż, prawdopodobnie powinnam się wypowiedzieć coś o Edwardzie. Aż zabawne, jakie wymyśla powody przeciwko Leah. Kolor skóry, pochodzenie, swój brak zainteresowania modą oraz cięty język. Ale tak bardzo jak uważał to za wady, przyciąga to do niej. Pochłania takie małe szczegóły jak książki, zdjęcia, nawet głupi ekspert do kawy, ponieważ pragnie ją poznać, zgłębić. Podoba mu się nie tylko naturalne piękno, ale również zakręcona osobowość. I niech to w końcu głupek zaakceptuje, a nie walczy przed tym pragnieniem.
Ja osobiście uwielbiam otwartość w tym opowiadaniu. Nie przeszkadzają mi zupełnie przekleństwa oraz wulgarne odnoszenie się do siebie. Tak po prawdzie, to gdy jest za dużo uprzejmości to niedobrze mi się robi. Rok temu byłam na miesiąc w Angli i pod koniec pobytu praktycznie płakałam, bo miałam dość grzeczności tamtejszych ludzi. Gdy wróciłam do Warszawy omal nie wycałowałam ziemi, że wróciłam do mojego kraju, że gdzie rzadko kiedy ktoś przeprasza, aby się przesunąć, a gdy już się człowiek przesunie, to nie dziękuje. Po prostu uwielbiam chamstwo i ignorancję państwa polskiego. Jak to powiedział Piłsudski ” Naród wspaniały, tylko ludzie ku*wy”. Tak więc bezpośredniość amerykanów nie robi na mnie żadnego negatywnego wrażenia. Cóż, w takim pokoleniu wyrastam. :P
Mam nadzieję, że przez ten komentarz odwdzięczę się wam (tobie Dzwoneczku i Offcy) choć w 1/10 za pracę. Odwalacie kawał dobrej roboty, za co bardzo dziękuje.
Cóż mogę więcej dodać? Chyba tyle, że będę czekać z niecierpliwością na następne rozdziały i kolejną dawkę rozwalających tekstów Leah. Cool

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:28, 11 Wrz 2010 Powrót do góry

cóż... od dłuższego czasu byłam winna ci komentarz... nie wiem czy się ucieszysz, ale ten dzień nadszedł! :-P

początkowo w tym rozdziale zaskoczył mnie sam Edward... jego problem 'z kolorem skóry'... niby przedstawiony w sposób błahy i lekki, ale jednak daje do myślenia... trochę mnie po prostu to zszokowało... jakoś tak...

ale od razu przechodzimy do lżejszego tematu
Cytat:
Chłopcy mają penisy, a Jake ma waginę
nie mogłam się powstrzymać przed dużym uśmiechem ... przechodziłam kiedyś krótki kryzys/załamanie... przeważnie Team Edward... zobaczył klatę Lautnera i stwierdził, ze zmieni orientacje, ale wróciłam na kolanach do ponad stuletniego prawiczka, więc teraz szczerzę mordę na tekst o Jacobie Twisted Evil

Cytat:
– Nie wiem, może zaczynam być chora – odpowiadam ze wzruszeniem ramion.
– Jasne, bierze cię fiutogrypa – prycha Kim.
hehe, ptasia grypa zawsze w cenie Wink

Cytat:
– Czego chcesz? – jęczę do mikrofonu, odchodząc, by stanąć przy ścianie, odprowadzana przez ordynarne gesty moich koleżanek.
– Gdzie jest mój Playboy? – krzyczy Jake, aż muszę odsunąć słuchawkę od ucha. – No wiesz, ten z Moon Bloodgood na okładce.
– A skąd, do kurwy nędzy, mam wiedzieć? – pytam, zauważając mały siniak na nadgarstku. – Po co ci on, tak w ogóle? – warczę, starając się zamaskować dreszcz, który przechodzi mnie na wspomnienie tego, jak Edward związał mi ręce.
– Nie twój zasrany interes, kobieto – prycha Jake.
– Po prostu oddaj pisemko i nikomu nie stanie się krzywda – słyszę Embry’ego krzyczącego w tle.
– Nie mogę – mówię ze złośliwym uśmieszkiem. – Jeszcze go nie skończyłam przeglądać.
gdyby nie takie wymiany zdań, ten ff przytłoczyłby mnie zapewne, ale to jest zbyt durne by nie trącić rzeczywistością... znam jeszcze jedną bestię, która ma tendencje do prowadzenia równie genialnych i naturalnych dialogów - Cocolatte,,,
tak czy siak... dużą zaletą tego ff'a jest genialne prowadzenie rozmów Wink dziekuję za to, ze tłumaczysz je tak świetnie i dbasz o to by sensownie brzmiały po naszemu ;* brawa dla Dzwoneczka!!! :*

Cytat:
– Co to za pierdoły z Kamasutry? – jęknęła.
a tu mi spłynęła łezka... tak po prostu... tak mam jak już nie wiem jak mam się śmiać dochodzę do punktu kulminacyjnego...

Cytat:
bMyślę o tym, jakie to fajne uczucie, mieć wrażenie, że się jeździło cipką po szlifierce taśmowej.
eee... mój tata jest stolarzem... eee... może część z was nie wie jak to wygląda... znaczy szlifierka... ale po samej budowie urządzenia i tym do czego normalnie sluży - nie polecam...

a tak poza tym, to nie mogę sie juz doczekać meczowego maratonu :)

całuję wszystkich :* i nie pomijam nikogo :*
Dzwoneczku :*
offco:*
raniaku :*
avku? :*

pozdrowionka
od
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin