|
Autor |
Wiadomość |
Me plus One
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 10:05, 29 Maj 2010 |
|
zgadzam się z zawasią.
kiedy on opuści ten dom dziecka?! i co wtedy się wydarzy?
jestem oczarowana tym opowiadaniem. dochodząc do końca rozdziału na siłę zwolniłam i nawet sylabowałam (tak wiem to głupie) żeby tylk się nie skończyło tak szybko. no ale niestety, wszystko co dobre szybko się kończy.
szkoda, że nie lubisz Jackoba. ja go bardzo lubię, ale nie w twoim opowiadaniu ;p
czekam czekam i czekam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 12:10, 30 Cze 2010 |
|
Witam, to znów ja powracam, wiem że strasznie późno, z nowym rozdziałem. Od razu proszę Was, nie zabijajcie mnie za taki bieg wydarzeń. Tak napisałam i tyle, nie mogłam inaczej. Mam nadzieję, że ktoś to będzie jeszcze czytał, że moja praca nie pójdzie na marne Zapraszam do czytania, komentowania i krytyki.
beta: moja jedyna CoCo
Rozdział 3
Delikatna jak diament, gładka jak jedwab.
Tak mało, a zarazem tak wiele.
Tysiące myśli, setki spojrzeń, zero słów. Bicie serc, delikatny powiew wiatru. Ostatnie promienie słońca, początek czegoś nowego. Płatki kwiatów chowały się, ustępując miejsca nocy, czekając na kolejny dzień.
Tak mało, a zarazem tak wiele.
Im bliżej tego miejsca, tym więcej odgłosu fal. Jakaś rozmowa przeprowadzona w obcym języku, w którym każdy chciał coś dopowiedzieć, mieć swoje zdanie. Obca para trzymająca się za ręce, schowana w ciemnym zaułku, szepcząca sobie czułe słówka, dotykająca ciała… Gdzieś daleko, gdzie z upływem dnia osób jest coraz mniej. Miejsce schadzek, potajemnych spotkań, wyznań miłości, szczęścia i radości. Ławki, na których przytulają się, rozmawiają. Zimny piasek łaskoczący delikatne stopy obmywa całe miejsce, plażę.
Długą aleją otoczoną światłami latarni oraz płotem z pierwszymi kłączami róż jedna z licznych par biegła, trzymając się za ręce, w tym kierunku, w którym zmierzali wszyscy. Spieszyli się, aby uchwycić najlepszy moment tego wieczoru. Zachód słońca. Kiedy dobiegli już do plaży, zdyszani i spoceni, zdjęli buty i skarpetki, a następnie podążyli ku lodowatej wodzie. Zimny dreszcz po spotkaniu z cieczą został przezwyciężony ciepłem dłoni trzymającej w ręce. I tak jak u wszystkich – słowa nie były potrzebne. Zostały tylko myśli, ukradkowe spojrzenia, liczne marzenia. Biegli dalej, gubiąc obuwie, kierując się na skały, gdzie silne fale odbijały się i wracały w głąb morza. Dzięki pomocnej dłoni, zdołali wzajemnie wejść na sam szczyt, gdzie rozsiedli się na kurtce chłopaka, obserwując ostatnie promienie słońca. Mewy hałasujące nad ich głowami bawiły się powietrzem, starając się złapać jak najlepszy wiatr. Kiedy słońce ustąpiło miejsca nocy, biały księżyc oświetlał im drogę. Sekundy, minuty mijały, a ludzi było coraz mniej. Ci, co zostali, mogli patrzeć wysoko w niebo, przyglądając się gwiazdom, zgadując poszczególne układy.
- Zobacz – Bella nakierowała ręką na niebo. – Tam jest duży wóz.
- Gdzie?
- No tam? Nie widzisz?
- Pokaż. – Przybliżył się do twarzy Belli, patrząc na jej dłoń, podążając w jej kierunku. – Wielki wóz – poprawił ją, śmiejąc się.
- Wielki czy duży, co za różnica. – Przewróciła oczami, a kiedy spojrzała na niego, daleko nie musiała spoglądać. Był bardzo blisko i czuła się z tym dobrze.
- A tam – Wziął jej dłoń w swoją, kierując na następne gwiazdy –jeśli pójdziemy wyżej, zobaczymy gwiazdę polarną. O tu… – Zatrzymał się, splatając jej palce ze swoimi. – Kiedy skręcimy w lewo, napotkamy na mały wóz. Widzisz?
Lecz ona bardziej patrzyła się na swoją dłoń, splecioną z jego, którą ogrzewał ciepłem. I to ciepło sprawiło, że po jej ciele przebiegł dreszcz, co nie uszło jego uwadze.
- Zimno ci?
- Nie, jest mi ciepło. – Przyglądała się, jak unosi się i siada na skale, pochylając się nad nią.
- Na pewno nie jest ci zimno? – powtórzył pytanie. Patrzył się w jej oczy, a ona zaniemówiła. Intensywność tego spojrzenia była tak ogromna, że z trudem łapała oddech.
- Może troszeczkę… - Straciła jasność myślenia, kiedy jego twarz zbliżała się, oczy wpatrywały się w jej.
Słodki oddech, delikatna skóra. Obydwoje spojrzeli na swoje usta, jako jedyny obrany cel. I już po chwili połączyli się delikatnymi, a zarazem pełnym miłości pocałunkami, zagłębiając się coraz bardziej, nawet nie zdając sobie sprawy, że leżeli ze wspólnie splecionymi ciałami. Jej dłonie zanurzyły się we włosach bruneta, delikatnie masując głowę, jednocześnie przyciskając go coraz mocniej. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że kiedy pogłębił swój pocałunek, jęknęła cicho w jego usta, co mu się bardzo spodobało. Po pewnym czasie, która trwała wieczność, odsunął się od niej, na co ona zareagowała jęknięciem złości, a u niego pojawił się piękny uśmiech. Ruchem ręki odgarnął jej włosy z twarzy, chowając je za uszy.
- Jesteś piękna, jesteś moim aniołem – uśmiechnął się. – I tylko moim.
To powiedziawszy znów pochyli się nad nią, kontynuując to, co przerwał. Lecz teraz nie był już tak delikatny jak przedtem. Bella delikatnie rozchyliła usta, dając mu pozwolenie i zachęcając go. Nie śpieszył się. Językiem wodził po jej dolnej wardze, ssąc ją, wdychając słodki oddech. A kiedy sam już nie mógł wytrzymać, ich języki połączyły się, zaczynając wspólny taniec miłości.
Kocham
Pragnę
Potrzebuje
Patrząc na nich, można było to usłyszeć, zobaczyć. Bo co jest piękniejszego od pierwszej miłości? Nic. Jest najczystsza, najcudowniejsza, piękna. Kiedy większość osób zapomina o tym, czym jest miłość, oni właśnie się dowiadują. I miejmy nadzieję, że ich droga będzie inna, lepsza. Jednakże nie wiemy, co się wydarzy, kto pojawi się w naszym życiu, pokieruje sercem. Pozostaje nam tylko zaufać innej osobie, polegać na niej, wspierać się nawzajem. Ale aby to osiągnąć, należy pracować i budować to co najważniejsze. Zaufanie.
Potem, kiedy oboje leżeli przytuleni do siebie, gdy obydwoje delektowali się swoim dotykiem, wpatrywali się w niebo, zauważając coś, czego dawno nie widzieli.
- Widziałeś? – zapytała. – Gwiazda spadła.
- Pomyśl życzenie, a spełni się.
- Wierzysz w to? – Odchyliła delikatnie głowę, wpatrując się w jego oczy.
- Zawsze trzeba wierzyć, czego dowodem jesteś ty sama – uśmiechnął się, zniżając swoje usta do jej szyi, delikatnie całując ją.
- Oboje pomyślmy, dobrze? – odsunęła jego twarz od skóry, starając skupić się nad życzeniem.
- Dobrze.
Wpatrywali się w siebie, myśląc nad tym jednym, czego obydwoje pragnęli.
Chcę być tylko z tobą.
Jednak jeśli każdy pomyślałby nad jakimś życzeniem, i ono spełniłoby się, życie byłoby nudne. Ta historia byłaby nudna.
Później, kiedy było już naprawdę zimno, razem, za rękę, kierowali się do swoich pokoi. Starając się, aby nikt ich nie usłyszał, stali pod jej drzwiami i żegnali się, nie mogąc od siebie oderwać. I jeśli on miał ochotę, wejść do jej pokoju i zostać dłużej, postanowił że tego nie zrobi. Chciał aby wszystko przebiegało jak należy i tak, jak ona chce. Jednak byli tak szczęśliwi i zajęci sobą, że nie zauważyli, że za rogiem stała jedna z dziewczyn, której blond loki odbijały się blaskiem od lampki. Złowrogo patrzyła się na tą parę, w szczególności na Bellę. I chociaż jej nie znała, nienawidziła jej za to, co miała. Edwarda. Już dawno spodobał się jej, lecz zbywał ją, patrzył tylko na Bellę i nie widział nikogo poza nią. Dobrze wiedziała, że jego czas tutaj kończy się, dlatego musiała się śpieszyć, a kiedy jego już nie będzie, zajmie się nią i to jej sprawiło radość. Chytry uśmiech pojawił się na jej ustach, kiedy młoda para w końcu się pożegnała, a dziewczyna weszła do swojego pokoju. Po chwili została sama na korytarzu, tak samo jak sama jest przez całe życie i nie mogła patrzeć na nich, na ich szczęście, bo jeśli ona jest sama, oni też powinni.
***
Popijając herbatę, przeglądał lokalną gazetę, czytał ogłoszenia, szukając jakiejś pracy. Chciał już gdzieś zarabiać, aby za rok mógł wynająć z Bellą mieszkanie i tam z nią zamieszkać. I mimo że z nią jeszcze o tym nie rozmawiał, wiedział, że nie będzie miała nic przeciwko. Z resztą właśnie dziś chciał to nadrobić i z nią to omówić. Nagle usłyszał, że krzesło z naprzeciwka odsuwa się, robiąc przy tym cichy hałas. Już myślał, że jego anioł przyszedł do niego, lecz kiedy podniósł głowę, nie mógł ukryć zawodu. Naprzeciw niego usiadła Jessica, jedna z dziewczyn, która nie dawała mu spokoju, od kiedy dowiedziała się, że maluje portrety, i nie mogła zrozumieć jednego: że portrety są przeznaczone tylko dla jednej osoby.
- Coś chciałaś ode mnie? – zapytał obojętnie, wracając do czytania.
- Tak, chciałam się zapytać, czy nie zechciałbyś namalować mojego portretu.
Chłopak, który do tej pory starał się nie zwracać uwagi na Jessicę, podniósł wzrok, nie mogąc uwierzyć, że go o to prosiła, a przecież dał jej jasno do zrozumienia, że może o tym zapomnieć.
- Jessica, przecież już kiedyś ci mówiłem, że nie maluję nikogo oprócz Belli.
- Wiem, ale może porozmawiasz z nią i nie będzie miała nic przeciwko? To tylko portret, Edwardzie. Niedługo nas opuszczasz, a ja jeszcze nigdy nie miałam portretu.
- Nie ma mowy, już postanowiłem i zdania nie zmienię – odparł stanowczo, kończąc temat i odchodząc od stołu.
Została sama, z gazetą na stole. Sięgnęła po nią ręką i przyglądała się. Czego tak właściwie tam szukał? Znalazła kilka ofert pracy, zaznaczonych długopisem, oraz kilka zgłoszeń do wynajmu mieszkań.
A więc chcesz blisko pracować i mieszkać koło Belli, pomyślała.
Aż strach pomyśleć o czym jeszcze dumała. Złożyła gazetę i zabrała ją, odchodząc i kierując się do swojego pokoju, szykując się na wieczór.
***
Długim korytarzem, mijając kolejne pokoje, pewna kobieta, która od wielu lat zajmowała się ty domem, opiekowała dzieciakami. I chociaż myślała, że znała wszystkich, była wielce zaskoczona, kiedy otrzymała list od jednej z lepszych uczelni, skierowany do jednego z jej podopiecznych. Mimo że ciekawość była nie do zniesienia, wiedziała, jak ma postąpić.
Cicho zapukała przed odpowiednimi drzwiami i czekała aż ktoś otworzy, jednak kiedy to nastąpiło, nie spodziewała się tej właśnie osoby.
- Witam panią.
- Witaj, Jessico, jest Edward? – Dyrektorka była wielce zaskoczona i zdziwiona strojem, jakim miała na sobie dziewczyna. Długa koszula sięgająca jedynie ud oraz odznaczające się części ciała mówiły same za siebie.
- Zaraz przyjdzie, musiał na chwilę wyjść.
- Jessica, co ty masz na sobie? Co to ma wszystko znaczyć? – Dyrektorka nie kryła złości, jaka napływała, oraz to, że coś takiego działo się pod jej dachem.
- Koszula, przecież musiałam się ubrać, zanim wrócimy do pracy – odpowiedziała, starając się wydłużyć materiał minimum do kolan.
- Do pracy? Ale co, o jakiej pracy ty mówisz? – Wyraźnie zła, pchnęła drzwi, wchodząc do środka, gdzie znalazła porozrzucane ubrania Jessici oraz gotowe narzędzia do malowania obrazu. – On cię malował?
- Tak, proszę pani. – Stała się wyjątkowo grzeczna i cicha.
- Mogłam się tego domyślić. – Spojrzała ma kopertę trzymaną w ręku, kiedy jednym ruchem rozerwała ją i przeczytała zawartość. – Mogłam się tego domyślić! – powtórzyła. – Jessica?
- Tak? – Momentalnie wyprostowała się, w reakcji na surowy głos dyrektorki.
- Natychmiast się ubierz i posprzątaj ten bałagan.
- Tak, proszę pani. – Pośpiesznie zaczęła zbierać swoje ubrania i zakładać w pośpiechu, a kiedy dyrektorka była już przy drzwiach, ponownie usłyszała jej donośny głos.
- Długo Edward cię maluje?
- Dopiero dziś mieliśmy malować pierwszy portret.
- A dlaczego jesteś w takim stroju? – zapytała i czekała na odpowiedź, uważnie przyglądając się dziewczynie.
- Bo tylko w takim stroju Edward maluje – odpowiedziała, uciekając wzrokiem od wściekłego wzroku dyrektorki.
- Co takiego!? – krzyknęła. – I to się działo w moim ośrodku? To jest nie do pomyślenia!
- Przepraszam bardzo, proszę pani, to już się więcej nie powtórzy.
- Ja wiem, że to się już nie powtórzy. Zostaniecie srodze ukarani przez to wszystko. Jessico, powiedz mi, kto jeszcze bierze w tym udział?
- Ona, proszę pani. – Skierowała ręką za drzwi, gdzie dyrektorka podążyła wzrokiem i ujrzała kilka obrazów przedstawiających dorosłą kobietę, w różnych strojach, różnych miejscach.
- Kto to jest? – Wzięła jeden obraz do ręki i pokazała Jessice. – Kim jest ta dziewczyna? – powtórzyła.
- To jest Bella, mieszka tutaj, na innym piętrze. Z tego co wiem, pozuje mu już kilka miesięcy, od tego czasu wszystkim się chwali – kłamała dalej.
- Ja jej skończę to chwalenie. Jak przyjdzie Edward, przekaż mu, że ma do mnie przyjść jak najszybciej. – To powiedziawszy, trzasnęła drzwiami
.
W tym momencie na twarzy Jessicy pojawił się chytry uśmiech, a oczy lśniły szczęściem, jakie ją ogarnęło. Plan wypalił inaczej niż zaplanowała, ale skutek był jeszcze lepszy niż oczekiwała. Spojrzała w lusterko, przeczesała włosy dłonią i wyszła z pokoju, kierując się do innego. Zapukała do drzwi, a kiedy pojawiła się odpowiednia osoba, na jej twarz wróciła niewinna maska.
***
- Proszę wejść!
Ciche pukanie ustało, a do gabinetu wszedł Edward, wyczuwając zły nastrój dyrektorki. Już dawno miał zamiar przyjść i porozmawiać o odejściu, chciał prosić o pozwolenie wyjścia z Bellą na ostatni wieczór, jaki mu pozostał.
- Usiądź. – Wyjęła teczkę na stół i otworzyła ją, czytając zawartość. – Twój pobyt tutaj właśnie się zakończył, Edwardzie.
Chłopaka zamurowało.
- Ale jak to? Zostało mi jeszcze kilka dni.
- Tak, to prawda – zapewniła. - Ale jak mi wyjaśnisz to? – Na stół rzuciła pojedynczy obraz przedstawiający Bellę w czarnej sukni, siedzącej na kanapie.
Patrzył zszokowany tym, co widział, tym, że to trafiło do rąk dyrektorki.
- Mogę to wyjaśnić – zapewnił.
- Ależ oczywiście, że możesz. Wiem wszystko, Edwardzie, o obrazach, o Belli i Jessice. Przyszedł do ciebie też list z uczelni.
- O Jessice? – Nie zwrócił w ogóle uwagi na to, że mówiła coś o liście. – A co ma do tego Jessica?
- Co ma do tego Jessica? – oburzyła się. – Ta biedna dziewczyna znajdowała się dziś w twoim pokoju, półnaga i czekała aż wrócisz i ją namalujesz, tak jak ją Bóg stworzył.
- Co? – Nie mógł już się opanować. – Aa nie mam nic wspólnego z Jessicą, to chyba jakiś żart!
- Nie krzycz, młody człowieku, nie masz już prawa głosu, postanowiłam już, co zrobię w twojej sprawie, Belli i Jessici. – Podała mu list, w którym znalazł notkę o wygranym konkursie. – Jeszcze dziś spakujesz się i wyjedziesz na tą uczelnię. Dzwoniłam do tamtejszych władz i ustaliłam, że przejedziesz wcześniej. Nie będzie z tego powodu żadnego problemu.
- Ale nie może pani! – krzyknął.
- Oczywiście, że mogę i zrobię to – zapewniła, wstając od stołu. – Skończyliśmy już rozmawiać. Proszę iść się spakować, będzie czekał na ciebie samochód, który zawiezie cię na stację. Zrozumieliśmy się?
Chłopak wiedział, że jest na straconej pozycji, dlatego więcej już się nie kłócił. Wstał od stołu i wyszedł z gabinetu, kierując się do pokoju Belli. Po chwili marsz zamienił się w trucht, a trucht w bieg. Przeskakiwał po dwa stopnie, wspinał się na wyższe piętra. Nawet nie zapukał, tylko wbiegł od razu do pokoju, lecz tam nikogo nie znalazł. Przeszukał wzrokiem całe pomieszczenie, nie znajdując żadnej wskazówki tego, gdzie dziewczyna może się znajdować. Lecz jego uwagę w tym momencie zwrócił pewna rzecz. Podszedł do łóżka i podniósł portret Belli leżący na podłodze, niedbale rzucony przy łóżku. Zmartwił się. Nigdy czegoś takiego nie robiła, zawsze trzymała ten obraz na wierzchu, w widocznym miejscu i dbała o niego. Dlatego zastanawiał się, co spowodował fakt, że teraz był rzucony na ziemię. Postawił obraz na biurku i ruszył dalej w poszukiwaniu Belli.
***
Znajomy szum fal, śpiew ptaków. Tam gdzie pierwszy raz byli ze sobą tak blisko, a teraz tak daleko, siedziała skulona dziewczyna, opierająca się o skały, wylewająca łzy z bólu serca, jaki właśnie teraz odczuwała. Wyjęła komórkę, zauważając, że bateria była rozładowana. Nie mogła z nikim się skontaktować, kogoś usłyszeć. Starała się wycierać wszystkie wylewające łzy, lecz to syzyfowa praca. Słone krople ciągle napływały, za każdym razem inne, za każdym razem większe. I tak samo jako one, wspomnienia też wracały, a w głowie pojawiał się ten głos i śmiech tej dziewczyny.
To ty jesteś tą biedną Bellą?
Niewinne spojrzenie, pełne współczucia i żalu.
Nie wiedziałaś o nas?
Delikatne klepnięcie w ramię dodające otuchy.
Tak mi przykro, naprawdę.
Oczy tak złe i pełne nienawiści.
Trzymaliśmy to wszystko w tajemnicy, kiedy ty się go tak uczepiłaś, a on nie miał sił ci odmówić. Biedna Bella.
I ciągle ten sam śmiech, jak jad rozprzestrzeniający się po całym ciele. Szloch ponownie uwolnił się z jej ciała, kiedy silny grzmot błyskawicy zagłuszył ryk ciała. Ciemne chmury kumulowały się w jednym miejscu, zapowiadając nadchodzący sztorm. Ale ona nie ruszyła się z miejsca, tylko szczelniej okryła się kurtką, chroniąc ciało przed spadającym deszczem. Krople stawały się większe, pojawiła się gęsta mgła, a horyzontu nie było już widać. W oddali słyszała szczekanie psa, zagłuszone krzyki obcej osoby. Po chwili poczuła delikatne szarpnięcie, a przed oczami ujrzała mężczyznę w płaszczu przeciwdeszczowym. Spojrzała na jego twarz, lecz deszcz uniemożliwił jej dokładne oględziny.
- Niech pani się schowa! Zbliża się silny sztorm! – Starał się przekrzyczeć coraz częstsze grzmoty.
Podszedł do niej, okrywając kawałkiem płaszcza. Razem wstali, idąc w stronę plaży, kierując do miasta. Dopiero po chwili, kiedy znaleźliśmy się pod jakimś budynkiem, puścił ją i zdjął kaptur, pokazując swoją twarz.
- Jacob? – spytała zaskoczona, że znalazł się właśnie tutaj i to jeszcze z psem. – Co ty tutaj robisz?
Chłopak, tak samo jak jego pies, był cały mokry, widocznie część wody przedostała się przez płaszcz.
- Dorabiam sobie w wolnych chwilach i wyprowadzam tego oto psa – uśmiechnął się, pokazując zwierzę, a ten zauważając, że o nim rozmawiamy, zaszczekał skacząc na Bellę i brudząc jej spodnie. – Przepraszam za niego. – Pociągnął delikatnie za obrożę, odsuwając na bok psa.
- Nic się nie stało. – Starała się wytrzeć błoto, jakie zostało na spodniach, ale to spowodowało jeszcze większe plamy. Dała sobie z tym spokój, rozglądając się dookoła.
Znajdowali się pod daszkiem, obok jednego z nielicznych sklepików, jakie znajdowały się przy plaży, które o tej porze były już zamknięte. Pogoda prawie się nie zmieniła, nadal się błyskało, chociaż nie padało już tak mocno jak przedtem.
- Powinnam już wracać, będą się o mnie martwić. – Zakryła się szczelniej kurtką, która przemoczona była do suchej nitki.
- Masz, załóż to.
Zdjął płaszcz, podając go Belli, a kiedy zobaczył jej niezdecydowaną minę, dodał:
– Mieszkam w pobliżu, potem mi oddasz – zapewnił, okrywając ją materiałem.
- Dziękuję. – Założyła kaptur, wychylając się spod daszku. – Będę się zbierała – powiedziała. – I dziękuje za płaszcz.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się, odprowadzając ją wzrokiem.
Po chwili poczuł, jak jego towarzysz szturcha go nosem, chcąc zwrócić swoją uwagę. Nadal zadowolony kucnął, drapiąc zwierzaka.
- No już, już, wracamy. Zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić, więc możemy wracać. – Wstał, na co pies przyjaźnie zaszczekał, podążając do domu.
***
Poszukiwania nadal trwały, lecz nadal nie mógł jej znaleźć. Przepytywał wszystkich, kiedy usłyszał coś, co zwaliło go z nóg.
„Tak, widziałam ją, wyszła z Jacobem.”
Jacobem… Tym, który podrywał ją na stołówce, tym samym, który patrzył na nią „tym” wzrokiem…
Nie chciał wierzyć w te słowa, nie mógł, bo miał jeszcze nadzieję.
„Poszli na plażę, chyba prędko nie wrócą.”
Jednak pewność w jej głosie była niepokojąca, a świadomość podpowiadała mu, że właśnie tam są. I mimo że bardzo chciał, nie mógł dalej rozmawiać z Jessicą, chociaż chciał jej powiedzieć, co o niej myśli. Musiał tam pobiec, dokładnie sprawdzić jej słowa. Ruszył szybkim krokiem, pomimo pogody, jaka panowała na zewnątrz. Silny wiatr utrudniał mu bieg, a deszcz uniemożliwił dokładne widzenie. Przemoczony i zmarznięty stał na plaży, rozglądając się wokół. Wołał jej imię, z coraz większą rozpaczą i strachem, że coś jest nie tak. I kiedy miał już odchodzić, odwrócił głowę i zobaczył w oddali dwie postacie schowane przed deszczem. Wyostrzył wzrok, po chwili nie wierząc w to, co zobaczył.
***
Spakował wszystkie swoje rzeczy, kiedy ponownie spojrzał na telefon. Żadnych wiadomości. Ze złością zamknął szafę, w której trzymał namalowane obrazy, gdzie jeden z nich znaczył dla niego o wiele więcej niż niejedna rzecz.
Wszystko było już w samochodzie, którym jechał na lotnisko. Pożegnał się ze wszystkimi osobami, oddając jednocześnie klucze do pokoju. Dało się słyszeć głośny trzask drzwi, kiedy silnik pojazdu został włączony, a oczy pasażera podążyły na budynek. Żegnał to miejsce, część swojego życia. Żegnał Bellę, swoją Damę w czerni.
***
Jakiś czas później, kiedy razem z Jessicą były u dyrektorki, rozmawiały o całej sytuacji. Bella starała się wszystko wyjaśnić, ale wyszło jeszcze gorzej, niż myślała. Wyjaśniając całą sytuację, obciążyła siebie jeszcze bardziej, pomagając tym samym Jessice, która wyjaśniła, że właśnie chciała, żeby ją Edward namalował, co jeszcze nie doszło do skutku. Jedynym jej błędem było to, że skłamała, a cała wina spadła na Bellę. Została wyrzucona z tego domu dziecka i przeniesiona do innego. Dowiedziała się też, co się stało z Edwardem. Z tego co powiedziała dyrektorka, opuścił dom dziecka, zaczynając swoje nowe życie. Zrobiło się jej przykro z tego powodu, bo nic nie powiedział, nie zadzwonił. I właśnie teraz przypomniała sobie, że właściwie miała wyłączony telefon. Włączyła go szybko, odczytując wiadomości, jakie do niej przychodziły.
„Gdzie jesteś?”
„Coś się stało, musimy porozmawiać. Muszę dziś wyjechać.”
Starała się do niego oddzwonić, lecz miał wyłączoną komórkę. Wybiegła z gabinetu, udając się do jego pokoju, lecz tam też go nie znalazła. I teraz wiedziała, że wyjechał już bez pożegnania. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, kiedy w tym samym czasie w jednej z taksówek, pewien mężczyzna wyrzucał kartę od telefonu przez okno, odcinając się od przeszłości.
To był koniec, chociaż tak naprawdę ledwie zaczął się początek.
______
Kolejny rozdział, 4, jest już napisany. Akcja będzie toczyć się kilka lat później, gdzie Edward będzie sławnym malarzem, a Bella znaną dziennikarką. Ich życia osobiste będą już praktycznie ułożone, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie mogła wszystkiego popsuć, wprowadzić nowe osoby i watki.
Ogólnie wracam do pisania, dlatego jeśli skomentujecie, obiecuje pisać dużo i jeszcze lepiej, bo mam teraz dużo wolnego czasu.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Agua
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 13:51, 30 Cze 2010 |
|
Trafiłam na twoje opowiadanie dopiero teraz i nie mogę się nadziwić czemu wcześniej tego nie przeczytałam. Ale do rzeczy. Jestem zachwycona sposobem w jaki przedstawiłaś Bellę i Edwarda oraz łączące ich uczucie. Napisałaś że
Cytat: |
jeśli każdy pomyślałby nad jakimś życzeniem, i ono spełniłoby się, życie byłoby nudne. Ta historia byłaby nudna. |
Może byłaby nudna, ale ta ich piękna, czysta miłość z pewnością by mi wszystko wynagrodziła. Ale i tak ciesze się, że tak to rozegrałaś. Co prawda wkurzyła mnie Jessica i Jake i w ogóle cały ten splot wydarzeń, który nie pozwolił na rozmowę i wyjaśnienie sobie wszystkiego Belli i Edwarda, no ale nic... Fajnie że teraz będzie kilka lat później i będziemy mogli zobaczyć jak bohaterzy poradzili sobie z ta sytuacją i czy wciąż o sobie pamiętają. Mam nadzieję, że spotkają się w jakichś zaskakujących warunkach czy coś takiego Tak wiec czekam na kolejny rozdział i życzą duuuużo weny.
Pozdrowionka, A. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
villemo
Wilkołak
Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic
|
Wysłany:
Śro 17:20, 30 Cze 2010 |
|
Och nie! Wredna małpa Jessica. Kurczę szkoda, że tak się to potoczyło. Nawet nie powiedzieli sobie "do widzenia", "żegnaj" czy "kocham Cię". To był kolejny piękny rozdział, ale koniec był smutny. Już czekam na kolejny rozdział, bo zapowiedź, że będzie kilka lat do przodu zaostrzyła mi apetyt:D
Dziękuje za rozdział.
Pozdrawiam,
Villemo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bugsbany
Wilkołak
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 17:42, 30 Cze 2010 |
|
No ty chyba sobie żartujesz....jak można tak skończyć rozdział? Wyjechał bez pożegnania i wogóle jak mógł uwierzyć, że Bella poszła z Jackobem na plażę. Ciekawość mnie zżera co będzie jak się ponownie spotkają...tak więc pisz i wstawiaj jak najszybciej kolejny rozdział:D Buziaki za ten chapik chociaż troszkę smutny ale i tak wspaniały:d |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
valentin
Zły wampir
Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 17:52, 30 Cze 2010 |
|
Świetna historia, piękny styl...
Pewnie mogla byś ich nie rozdzielać, i zrobić z tego cukierkową miłość, ale tego nie zrobiłaś i chwała ci za to bo nią każda miłość jest łatwa i słodka.
W ten sposób masz otwartą furtkę do nowych wydarzeń.
3 rozdzial... Cóż mogę powiedzieć...
Świetny, tak mi się szkoda Edka zrobiło.
A Jake... W sumie nic nie zrobił a i tak jakieś negatywne fluidy od niego płyną, nie zdziwiła bym się gdyby na tej plaży nie znalazł się przypadkiem... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Śro 20:11, 30 Cze 2010 |
|
Smutno, pięknie, wzruszająco...
Wiedziałam, że to opowiadanie nie może się skończyć w takim momencie. Edward i Bella zakochani, biedni, ale silni swoim uczuciem. Marzenie...
To prawda, że wszystko wokół dąży do tego, by rozdzielić parę kochanków i uniemożliwić im dotarcie do szczęśliwego końca...
(Przez chwilę miałam nieodparte pragnienie, by rozerwać gardło Jess gołymi rękami...)
Mam nadzieję, że ta historia jeszcze nie jest zakończona. Że mimo upływu czasu tych dwoje nadal ma szansę na ponowne spotkanie.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. W mojej głowie kłębi się wiele pytań. Czy Bella będzie z Jacobem? Jak Edward ułożył sobie życie? Co się wydarzyło na przestrzeni tych kilku lat? Czy o sobie zapomnieli? (w to akurat nie wierzę) Jaką rolę odegra tajemnicza Czarna Dama?
Nie każ nam długo czekać.
Życzę weny i czasu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 16:02, 01 Lip 2010 |
|
Witam, to znów ja obiecałam, więc jestem. Dziś miałam egzamin i zdałam prawko za 1 razem! jestem mega szczęśliwa z tego powodu, dlatego może i wy będziecie zadowoleni z nowego rozdziału. Kolejny, piaty rozdział, jest właśnie na ukończeniu, więc powinien pojawić się bardzo szybko. Miłego czytania
beta: jedyna i niepowtarzalna CoCo
rozdział 4
Kilka lat później …
Głośny hałas samochodów, kłótnie poszczególnych kierowców, z których jeden z nich przejechał na czerwonym świetle, wymuszając tym samym pierwszeństwo, powodując wypadek. Coraz większy korek denerwował prowadzących, którzy nie mieli jak przejechać. Krzyki, wrzaski nie pomagały, a wręcz przeciwnie. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dopiero przyjazd policji uspokoił sytuację, doprowadzając wszystko do porządku. Samochody pojedynczo ruszały, ruch był coraz większy, emocje opadały. Cała sytuacja wracała do normy, ludzie przechodzili na drugą stronę ulicy, rozmawiając i dyskutując na różne tematy. Żółte samochody co chwilę przejeżdżały przez skrzyżowanie, wożąc swoich klientów na umówione spotkania. I w jednej z nich siedziała kobieta, delikatnie masując swój wyraźnie już zaokrąglony brzuch, uśmiechając się i ciesząc, że jej dziecku nic nie grozi. Wypadek, jaki miała tydzień temu, gdy poślizgnęła się na mokrej podłodze, zmartwił wszystkich, a szczególnie ją i ojca dziecka.
Teraz jechała do wydawnictwa, w którym zaczynała swoją pierwszą pracę i była umówiona na spotkanie. Czekała, aby podzielić się dobrą nowiną.
***
Emmett, ojciec jej dziecka, od dwóch miesięcy także narzeczony, jak zawsze o tej porze siedział na spotkaniu rady wydawnictwa. Spotkali się cztery lata temu, kiedy odbywała praktyki w jednej z miejscowych gazet w Nowym Jorku.
Dziennikarstwo. Nie wiadomo, dlaczego wybrała ten kierunek. Impuls, który pokierował jej życiem i był trafny. Ciężki okres miała już za sobą, zamykając definitywnie rozdział wtedy, kiedy po roku nadal nie otrzymała żadnych wiadomości o Edwardzie. Wtedy też musiała opuścić osoby, które zdążyła poznać przez czas, jaki przebywała w nowym domu dziecka. Kiedy zaczęła studiować, musiała znaleźć pracę, opłacając wszystkie rachunki. Dopiero teraz dowiedziała się, że wszystko kosztuje, nie ma nic za darmo. Ale jej się udało. Dostała się na praktyki, co nie było łatwe, jednak za bardzo pracowała na to, aby tak po prostu sobie odpuścić. Kiedy weszła do redakcji, zaczerpnęła powietrza. Wiedziała, że to jest to, jej życie. Całe dnie spędzała w redakcji, czytając artykuły, notując to, co mówili jej koledzy. Kątem oka widziała szefa kręcącego się po redakcji. Dopiero po dwóch tygodniach podszedł do niej i zaproponował napisanie samodzielnego tekstu. I mimo że był to temat niszczenia środowiska przed ludzką głupotę, nie poddawała się i bardzo ciężko pracowała. Spędzała wieczory w pracy, gdzie prawie wszyscy już dawno byli w domach. Jednak każdy wieczór odbywał się w towarzystwie Emmetta, szefem, zamkniętym w swoim biurze, który pewnego wieczoru wyszedł z niego i przyniósł pewien smakołyk zrobiony przez jego matkę. I działo się tak coraz częściej. Wspólne wieczory w redakcji, podczas których Emmett pomagał jej, krytycznie oceniając teksty, równocześnie doradzając coraz to nowe rzeczy. Praktyki przerodziły się w półetatową pracę, zapewniając dodatkową pensję. Dni mijały, kiedy redakcja stawała się jej całym życiem, a Emmett coraz większą jego częścią. Wszystko układało się po jej myśli, kiedy dotarła do niej niepokojąca wiadomość. Emmetta przenoszono. Zmartwiła się tym, chodziła smutna, zamyślona.
Przebywając na zebraniu, była zupełnie gdzie indziej. Nie uszło to uwadze Emmetta, który stawał się coraz ważniejszy dla niej. Nie wiedziała, co z tym zrobić, zdawała sobie sprawę, że uczucia są skierowane tylko w jedna stronę, dlatego nie robiła sobie większych nadziei.
Odetchnęła z ulgą, kiedy Emmett zakończył zebranie, omawiając następne wydanie, nad którym właśnie toczyli dyskusję. Spojrzała na szefa, który, tak samo jak ona, patrzył się na nią. Chciała z nim porozmawiać, jednak bała się. Doświadczenia z jej życia nauczyły ją, żeby pochopnie nie okazywać swoich uczuć. Dlatego uciekła przed jego wzrokiem, praktycznie wybiegając z sali, co nie uszło uwadze innym osobom. Bo oni tylko na siebie spoglądali, rozumiejąc sytuację po tym, jak Emmett powiedział szybkie „przepraszam” i podążył za nią. Uśmiechali się, bo od dawna to widzieli i zdawali sobie sprawę, że coś wisi w powietrzu.
Otwierała kolejne drzwi, zbiegając ze schodów. Wybrała je zamiast windy, gdzie nie miałaby czym oddychać. Wydostała się na zewnątrz, biorąc głęboki wdech, sprawiając, że jej równowaga wracała do normy. Ale serce stanęło, kiedy usłyszała swoje imię
- Bella!
Stała jak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć, a tym bardziej odwrócić. Czuła, że się do niej zbliża i nie miała pojęcia, co mu powiedzieć, jak wyjaśnić swoje zachowanie.
- Przepraszam, musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. – Poczuła oddech na swoim karku, kiedy mężczyzna oddychał szybko po biegu. Zrobiła krok do przodu, oddalając się od niego, lecz on podążył jej śladem.
- Uciekasz przede mną. – Był wyraźnie zły.
- Nieprawda, nie uciekam.
- Ależ tak – uśmiechnął się, okrążając i stając do niej przodem. – Jesteś na mnie zła, bo wyjeżdżam, tak?
Przyglądał się uważnie, czekając na jej odpowiedź. Jednak Bella nie wiedziała, co odrzec. Wyznać prawdę i znów się sparzyć? Bo to, co już minęło, zawsze zostawia jakiś ślad na naszej psychice, bliznę w naszym sercu. Dlatego bała się, uciekając przed jego wzrokiem, przed spokojnym życiem, które prawdopodobnie miałaby z nim. Stworzyłaby szczęśliwą rodzinę, urodziła trójkę dzieci, miała ogródek za domem z altanką i cotygodniowy grill z całą rodziną.
- Nie, to bardzo dobrze, że wyjeżdżasz. Cieszę się z twojego awansu. – Oczy stały się szkliste, oddech nierówny. – Po prostu będę tęsknić – zapewniła. Złapał ją mocno za ramiona i mocno potrząsnął.
- Tylko tyle? Będziesz tęsknić? Czy ty tego, Bello, nie widzisz? – zapytał. – Wszyscy się domyślają, ale ty nie. Dlaczego?
- Nie, nie rozumiem…
- Kocham cię, dlatego cały czas siedzę w milczeniu, nic nie robię, bo czekam na twój ruch. Ale ty ciągle milczysz, jakbyś broniła się przed tym, przede mną. Dlatego jeszcze bardziej mnie to denerwuje. Dlatego odpowiedz jeszcze raz, czy będziesz tylko tęsknić?
I wtedy zrobił to. Nie był wcale delikatny ani powściągliwy. Jego wargi okazywały złość, spowodowaną zachowaniem Belli, krzyczały, że nie mają już sił i błagały, o jakąkolwiek odpowiedź, bo życie w niepewności męczyło. Pojedyncza łza zostawiła ślad na jej policzku, a ciało przeszył gwałtowny wstrząs, bo wiedziała już, że wizja szczęśliwej rodziny jest realna, tylko wystarczy po nią sięgnąć.
***
Żółty, czerwony, niebieski. Sterty obrazów zwiniętych w jeden mały papier, porozrzucane po całym pomieszczeniu. Kolejny pędzel z farbą pękł na pół, kiedy artysta starał się skupić na pracy, która ostatnio nie szła najlepiej. Zmęczony całodniowym malowaniem wstał i podszedł do barku z alkoholem. Nie oszczędzał mocnych trunków, szukał ukojenia. Mimo tak odległego czasu wspomnienia napływały, a on dławił się tym, że nie mógł normalnie żyć.
"Kochać to czekać na kogoś bez względu na to czy przyjdzie czy nie."
Ze szklanką ręku wyszedł na taras, gdzie widok panoramy Manhatanu, dzielnicy biznesmenów i maklerów, tętnił życiem. A on cieszył się, że teraz jest sam. Jednak jedno spojrzenie na dłoń, gdzie lśniła złota obrączka, uświadomiło go ponownie o życiowym błędzie, jaki popełnił. Pomyślał o swojej pracy, która była jego życiem, jednak coś zakłócało tę równowagę.
Kate, sławna top modelka od roku była jego żoną. I tak jak on, miała trudne dzieciństwo, lecz nie tak brutalne jak Edward. Wiele w życiu przeszła, jednak mimo to udało jej się spełnić swoje marzenie. W wieku siedemnastu lat jej twarz była na najlepszych okładkach gazet, została wizerunkiem różnych kosmetycznych firm, brała udział w pokazach mody. Lecz jeden niefortunny wypadek sprawił, że musiała zrezygnować z marzeń. Poważna kontuzja kolana przekreśliła jej szansę noszenia wysokich obcasów, lecz walcząc, utrzymała się na rynku. I pewnie w tym monecie była na kolejnym bankiecie, poznając nowych ludzi, robiąc to, co kochała. Przyjęcia. Błyszczała przy wszystkich, przyćmiewając swoją urodą inne kobiety. Była miła, piękna i kochana, ale co z tego?
Brakowało między nimi tego, co powinno być w każdym prawdziwym małżeństwie. Miłości.
Zrezygnowany przechylił szklankę, opróżniając zawartość. Jeszcze chwilę potrzymał ją w ręku, po czym odstawił na parapet i wszedł do środka. Wzrokiem przeczesał pomieszczenie, zapalając lampkę w sypialni. Wszystko to, co widział, dobierała Kate, on tylko płacił. Po wygraniu konkursów w czasie studiów otrzymywał setki propozycji współpracy, zlecenia obrazów. Mając już taką sumę na koncie, mógł żyć w dostatku przez kilka długich lat. Lecz on malował dalej, miał swój cel. Czekał na odpowiedni moment, wystawę, o której będą wiedzieli wszyscy, a ona na pewno to zobaczy.
Pewnie zastanawiacie się, o co chodzi?
Niczego tak nie pragnął, jak ponownego portretu „Damy w czerni”.
Tak, „Dama w czerni” znajdowała się w specjalnym miejscu, w jego pracowni, czekając, aż kolejne pojawią się w kolekcji. Próbował wiele razy narysować kopię, lecz nigdy nie odzwierciedlała ona tego, co oryginał. Jego kolejna wystawa była przesłaniem w jej kierunku, w której prosił ją, aby do niego wróciła ten ostatni raz. Nie wiedział, gdzie się znajduje, lecz od czego jest reklama?
Po pewnym czasie rozmyślanie przerwał odgłos otwieranych drzwi. Chwilę potem jego wzrok natrafił na Kate.
- Ciężka praca? – zapytała, przekrzywiając głowę, patrząc swoim głębokim spojrzeniem.
- Jak widać, nie wychodzi mi ostatnio.
- Chodź, musimy odpocząć - uśmiechnęła się, pokazując piękny uśmiech, na który każdy mężczyzna by się skusił.
Gorąca kąpiel w jacuzzi, zapachowe świeczki rozłożone po całej łazience stwarzały romantyczny nastrój. Nabrał małą ilość balsamu do kąpieli, rozmasowując na jej dłoniach. Opierała się o jego plecy, pokazując tym samym świetne ciało.
Czy był zadowolony?
Tak.
Czy był szczęśliwy?
Tak.
Czy był zakochany?
Nie.
"W chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze."
I tu właśnie był problem. Patrzył na tę kobietę bawiącą się w jacuzzi, piękną i szczęśliwą, przeklinając samego siebie za to, jakim jest głupcem. Zamiast pozwolić jej odejść, dać możliwość odczucia prawdziwej miłości, trzymał ją przy sobie, jako jedyny lek na jego nieszczęście. Tak, był szczęśliwy i nieszczęśliwy zarazem.
Przejechał palcem po delikatnej skórze żony, zjeżdżając coraz niżej, kończąc na delikatnych różowych brodawkach. Zamknęła oczy, delektując się pieszczotą, prosząc o więcej. I dostawała to, tak samo jak wszystko inne.
Kochali się do czasu, aż woda nie była wystarczająco zimna. Potem mokrzy przenieśli się do sypialni, gdzie kontynuowali to, co zaczęli. Szepcząc miłe słówka, zasnęli w swoich ramionach, ogrzewając się wzajemnie ciepłem ciał.
Jednak tuż przed snem Kate otworzyła oczy, w których pojawiły się ponownie łzy. Wiedziała, że coś go trapi, jednak nie wiedziała, co to takiego. Zdawała sobie sprawę z tego, że to było związane z jego przeszłością, lecz nie miała pojęcia, że aż tak silne. I to sprawiało jej ból. Dobrze wiedziała, że była dla niego ważna, lecz nie najważniejsza. To coś zajmowało szczególne miejsce w jego sercu, którego nawet ona nie potrafiła przebić. Mocniej przytuliła ciało męża, słysząc jego spokojny oddech, bicie serca. Położyła głowę na jego piersi, kiedy ich serca biły takim samym rytmem.
"Dałabym Ci wszystko, czego pragniesz - gdybyś tylko Ty mnie pragnął."
***
Jazda na dziesiąte piętro coraz bardziej się wydłużała. Bella zatrzymywała się na każdym pietrze, widząc coraz to nowe twarze. Żałowała, że nie wybrała schodów, jednak kiedy ręką przejechała po brzuchu, zganiła się za tę myśl.
Wszyscy, którzy ją zauważali, z szacunkiem kiwali głowami. Wiedzieli, kim jest, spoglądali na jej prawą dłoń, gdzie znajdował się okazały brylant, pierścionek zaręczynowy od Emmetta. Wspomnienie cudownych oświadczyn mignął jej przez umysł, powodując cichy chichot, na co inni spojrzeli się dziwnym wzrokiem. W końcu dojechała na odpowiednie piętro. Podeszła do swojego biurka, zostawiając rzeczy. Powiesiła płaszcz na krześle, spoglądając na biuro Emmetta. Miał zebranie. Oparła się o drewno, wpatrując w szklane drzwi, obserwując jego pracę.
W pomieszczeniu było pięć osób. Każdy miał swój dział, swoje zainteresowania, a temu wszystkiemu dowodził ich szef. Podziwiała go za to, że jest w stanie wszystko opanować i dążyć do coraz to widoczniejszych efektów. Ich tygodniowy nakład przeciętnie przekraczał milion egzemplarzy, a to oznaczało wielką odpowiedzialność. Wiele godzin pracy, setki konsultacji. Wszyscy biegali, aby zdążyć na czas. Na tym polegała ta praca. Dziennikarstwo.
Po minie Emmetta dało się stwierdzić, że był już naprawdę zmęczony. Bella zauważyła przy jego boku Amber, nową podopieczną. Spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, oczywiście w redakcji. Kiedy ta dowiedziała się, że Bella jest narzeczoną Emmetta, wyraźnie nie było jej do śmiechu. Zmartwił ją ten fakt, gdyż Amber była córką bardzo wpływowego biznesmena, bardzo chcącego widzieć dziewczynę jako żonę Emmetta. Mężczyzn łączył wspólny interes w postaci tej gazety, której Emmett był współwłaścicielem. Narzeczony chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo odnosił się do podopiecznej z wyraźnym dystansem, chciał jej pokazać, że na nic nie może liczyć, jednocześnie nie chciał jej urazić. I udawało mu się to.
W końcu została spostrzeżona przez bruneta, który obdarzył ją uwodzicielskim uśmiechem. Porozmawiał jeszcze trochę, wyłączył prezentację, kończąc zebranie. Ruszyła pewnym krokiem, kiedy zaczęli wychodzić z biura. Została jeszcze tylko Amber, jak zawsze. Wchodząc do biura, Bella od razu znalazła się w ramionach Emmetta.
- I jakie wyniki? – zapytał, nie czekając, aż wszyscy opuszczą biuro. Bella spojrzała nad jego ramieniem, widząc, że całą sytuację obserwowała Amber. Emmett to zauważył i odkręcił się do swojej podopiecznej. – Coś jeszcze, Amber? – zapytał, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że chciał zostać sam z narzeczoną.
- Nie, już wychodzę. – Pośpiesznie spakowała swoje rzeczy. Kiedy wychodziła, Bella zauważyła spojrzenie, jakim ją obdarowała, oczywiście wychwyciła moment, kiedy Emmett na nią nie patrzył.
Zostali sami. Żaluzje w pomieszczeniu zostały zasłonięte, odcinając ich od świata zewnętrznego. Starali się pamiętać, że za drzwiami znajdowali się ludzie, jednak szczęście Emmetta nie miało granic. Ręką przyłożoną do brzucha Belli, chciał wyczuć swoje zdrowe dziecko, które już niedługi miało zawitać na świat. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Czw 16:04, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Agua
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 17:06, 01 Lip 2010 |
|
Kurcze... Normalnie w połowie rozdziału miałam łzy w oczach. Strasznie szkoda mi Edwarda, ale jeszcze bardziej chyba jego żony Kate... Widzi że nie jest do końca szczęśliwy ale nie zdaje sobie sprawy że chodzi o inną kobietę. Co do Belli... hm z Emmettem tworzą ciekawą parę. Strasznie mnie zaintrygowałaś takim rozwojem akcji i już nie mogę się doczekać następnego. Życzę dużo weny i czasu.
Pozdrowionka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
valentin
Zły wampir
Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 17:56, 01 Lip 2010 |
|
Cholera!!! Jest gorzej niż myślałam!!!
Tzn, tekst jest bez zarzutu i oczywiście wiadome było, iż nie będzie "cukierkowego spotkania po latach, oni piękni, bogaci i bez zobowiązań"
Ale sądziłam iż ich dotychczasowe 2 połówki, nie będą wykreowane w ten sposób...
Tzn, łatwiej by było gdyby, On ją zdradzał, a tamta była z nim dla kasy...
A tak, nie ma się doczepo przyczepić...!!!!!
I Emmett i Kate są bogu ducha winni... Widać, chcą dla swoich partnerów jak najlepiej, no i jeszcze to dziecko w drodze...
Niby Edek ma być z Bellą, a jednak szkoda mi na myśl o rozdzielonych związkach...
Ciężki orzech do zgryzienia... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Sob 17:37, 03 Lip 2010 |
|
Po pierwsze miałam do nadrobienia 2 rozdziały i już w połowie poprzedniego miałam łzy, to było piękne chociaż i to słowo nie oddaje w pełni mojego zachwytu nad tym tekstem.
Po drugie moje ogromne gratulacje, ja mam niestety już 2 egzamin w przyszłym tyg i zdaję sobie sprawę z wielkości Twojego szczęścia, gratuluję(:
Po trzecie nie mam czasu na komentarz na jaki zasługujesz, za godzinę idę na 18 przyjaciółki a nie mogłam się oderwać dlatego zrobię edit(:
Napiszę jeszcze tylko było pięknie, wzruszająco, smutno i mimo to idealnie(: gratuluje talentu i zdania prawka(:
EDIT:
Tak więc czas na komentarz warty przeczytania(:
Co do rozdziału 3 to jak pisałam wyżej w połowie miałam łzy w oczach, to jak opisałaś ich uczucia, zachowanie i całą tą scenerię było mistrzowskie. Na serio czułam się jak bym tam była baa nawet jakbym była nie świadkiem ale uczestnikiem. Słowo podobało to za mało powiedziane ja jestem oczarowana tym rozdziałem. A te cytaty w tzn między czasie, brak słów, podkreślały to co podkreślać miały(: Postępowania Jessiki może nie będę komentować, bo zawsze musi być jakaś wredna su**, ta się wyjątkowo postarała nie ma co. Na początku gdy czytałam, że Bella tak od razu jej uwierzyła nakrzyczałam na nią w myślach, że jest tak łatwowierna itp. ale później pomyślałam że przecież ona ma naście lat więc... Ich rozstanie a raczej jego brak był smutny ale kurcze może jestem dziwna ale podobało mi się to, było prawdziwe, tak chyba to słowo odzwierciedla to co czuję.
Rozdział 4, po pierwsze cieszę się że akcja toczy się kilka lat później, że są już dorośli to sprawia, iż są bardziej dojrzali i zarazem ich historia jest bardziej dojrzała, realna. Spodziewałam się tego iż będą mieli poukładane swoje życia ale zdziwiłaś mnie tym, że Bella jest w ciąży i to z kim z Emmem, szok;D Edward z kobietą której nie kocha, nie zdziwił mnie, ale postawa tej kobiety tak i to pozytywnie, nie jest pusta jakby się mogło zdawać, chyba że to tylko początkowe zmylenie.
Podsumowując WOW to będzie coś, coś dużego i lepszego od poprzedniego twojego ff którego czytałam, jeżeli dalej tak będzie jak jest, a jest świetnie. Cała historia jest przemyślana to na prawdę widać, bohaterowie są wykreowanie wyraziście od początku do końca, widać powiązanie z przeszłością, każdy ich ruch jest konsekwencją przeszłości, jakąś ucieczką od niej lub też dążeniem do jej powrotu. Tekst bardzo dojrzały, przemyślany i chwytający za serducho(:
Jestem ogromnie ciekawa jak to wszytko poprowadzisz, jakie będą konsekwencje ich spotkania, bo do niego dojdzie to pewne, ich reakcje na siebie, rozmowa po tych latach i...wszystko(: Oczywiście w mojej głowie kreuje się pewna wizja, ale nie będę zdradzać i zobaczę jak bardzo się myliłam, bo Ty to umiesz zaskoczyć czytelnika, jak mało kto(; i chwała Ci za to:*
Tak więc kończąc moje wypociny dziękuje za możliwość czytania, poświęcony czas i pracę. Chyba mówiłam Ci już że masz talent, to teraz powiem, że się rozwijasz i to widać i to dobrze i szukaj wydawcy i szybko wstawiaj następne rozdziały(:
Czasu, czasu i chęci.
Pozdrawiam Aja(: |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aja dnia Nie 21:17, 04 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 18:34, 08 Lip 2010 |
|
Aja napisał: |
gratuluje talentu i zdania prawka(: |
a dziękuje, dziekuje, nie wiem jak ja te prawko zdałam :)
Cytat: |
A te cytaty w tzn między czasie, brak słów, podkreślały to co podkreślać miały(: |
I to było najtrudniejsze w tym rozdziale, ale mam nadzieję że mi sie udało :)
Cytat: |
Na początku gdy czytałam, że Bella tak od razu jej uwierzyła nakrzyczałam na nią w myślach, że jest tak łatwowierna itp. ale później pomyślałam że przecież ona ma naście lat więc... |
Tak, każda nastolatka w tym wieku jest baaaardzo naiwna, ufna. Tak naprawdę Jessica nic jej nie zrobiła, tzn nic jeszcze o tym nie wie.
Cytat: |
Spodziewałam się tego iż będą mieli poukładane swoje życia ale zdziwiłaś mnie tym, że Bella jest w ciąży i to z kim z Emmem, szok;D Edward z kobietą której nie kocha, nie zdziwił mnie, ale postawa tej kobiety tak i to pozytywnie, nie jest pusta jakby się mogło zdawać, chyba że to tylko początkowe zmylenie. |
Nie, nie jest pusta. Ja osobiście Kate lubię i nie zepsuję jej postaci. Tak samo jak lubię Emmeta :)
Cytat: |
Oczywiście w mojej głowie kreuje się pewna wizja, ale nie będę zdradzać i zobaczę jak bardzo się myliłam, bo Ty to umiesz zaskoczyć czytelnika, jak mało kto(; i chwała Ci za to:* |
Zaskoczyć - moje ulubione słowo :) oby zawsze znajdowało się w twoim komentarzu.
Cytat: |
Chyba mówiłam Ci już że masz talent, to teraz powiem, że się rozwijasz i to widać i to dobrze i szukaj wydawcy i szybko wstawiaj następne rozdziały(: |
Wydawca, haha trochę bawi mnie to, ale wiem że to jest nieuniknione :) moja CoCo mi tego nie daruje i będę musiala kiedys to zrobic :)
A teraz zapraszam na kolejny rozdział, napisały w pomocą CoCo, która najlepiej pisze opisy miejsc, więc Moniek dziękuje :* Ten rozdział dedykuje właśnie Aja, bo jeszcze nigdy jej nie dedykowałam. Ale nie mogę zapomnieć o Was, bo to dla Was piszę :) Dziękuje za komentarze i za to, że dzięki Wam nie czułam się samotna :)
Miłego czytania
beta: CoCo
Rozdział 5
Po kilku tygodniach, kiedy udało mu się zaaklimatyzować w nowym środowisku, w końcu odważył się sięgnąć po telefon i wykręcić dobrze znany numer. Słuchając przerywanego sygnału, modlił się w duchu, aby tak naprawdę nikt nie podniósł słuchawki. Czasem stał nad aparatem i zbierał w sobie siłę oraz odwagę, aby zadzwonić do niej, lecz nie mógł. Nie wiedział, co miał jej powiedzieć, nie po tym, co się stało.
Ponownie wybrał numer, drżącymi rękoma bawiąc się kablem od telefonu. Kiedy nikt nadal się nie zgłaszał, wstał, biorąc telefon w rękę. Krążył po pokoju i gdy miał już sobie darować, usłyszał w końcu osobę po drugiej stronie.
- Tak?
- Dzień dobry – przywitał się. – Czy można rozmawiać z Bellą Swan? – zapytał, czując, że jego dłonie stały się wilgotne.
- Już sprawdzam, proszę poczekać – rozkazała rozmówczyni, na co posłuchał, wstrzymując oddech. Spojrzał na półkę, gdzie znajdował się mały zegar. Osiemnasta, o tej porze wszyscy powinni już być w domu dziecka. Nadal nie słysząc odpowiedzi na swoje pytanie, chodził po pokoju, odwiedzając wszystkie kąty pomieszczenia.
- Halo? Jest pan tam nadal?
- Tak, jestem przy telefonie.
- Niestety, nikogo o takim nazwisku nie ma – stwierdziła. – Jest pan pewien, że wybrał pan dobry ośrodek?
- Tak, jestem pewien – powiedział zrezygnowany.
- Może zapytam się koleżanki? Jestem nowa, ledwo od tygodnia, inne dziewczyny powinny wiedzieć.
- Nie, dziękuję za pomoc, do widzenia – westchnął i odłożył słuchawkę, stawiając aparat na szafkę.
Ten czas, jaki tu spędził, był najgorszym okresem w jego życiu. Nawet wydarzenia w jego przeszłości nie były tak ciężkie jak to, co teraz czuł.
Po tym, jak był świadkiem czynów swojego ojca, wierzył, że nic go nie może już zranić. Jednak mylił się. Śnił i myślał o niej, sprawiając, że czasem ją widział, a na pewno zdawało mu się, że widzi. Niestety, postać była tylko snem, a sen nie jest życiem, rzeczywistością. Wyciągał rękę, starając się ponownie dotknąć włosów Belli, zaczerpnął przy tym oddech, chcąc ponownie poczuć zapach truskawkowego zapachu. Jednak ona nie była prawdziwa, a dłoń przechodziła przez nią, psując tym samym cały obraz, który rozpływał się przy większym podmuchu wiatru.
Nie miał już nikogo, nie miał już Belli.
***
- Edward? Edward, słyszysz mnie?
Cichy głos przywrócił go do normalnego świata, uciekając od przykrych wspomnień. Spojrzał na kobietę przed nim. Długie blond włosy, mokre, po świeżo wziętym prysznicu, przyklejały się do jej ciała, okrytego tylko niewielkim ręcznikiem.
Jeszcze miękka i mokra, biegała po sypialni, w poszukiwaniu bielizny. Dziś był kolejny wieczór, który miała spędzić na przyjęciu wśród swoich znajomych.
A Edward?
- Na pewno nie chcesz iść? Będą też inni malarze, z chęcią się z tobą zapoznają, często o ciebie pytają.
- Nie, mam jeszcze dużo pracy – zapewnił, chociaż tak naprawdę przebywał zupełnie w innym miejscu. Myślał o kimś innym. Jednak wiedział, że musiał się wziąć w garść.
Powrócił do swojej pracy, przeglądając zdjęcia obrazów, układając je tak, jak miały znajdować się na wystawie.
- Jak ci idzie? – zapytała, pojawiając się przy jego policzku, opierając się na nim, łaskocząc mokrymi włosami szyję.
- Sam nie wiem, niby wszystko jest na swoim miejscu, ale jednak czegoś tu brakuje. – Przekładał rysunki w coraz to nowe miejsca, lecz po środku zawsze zostawiał lukę.
- A tu? – zapytała zaciekawiona Kate. – Dlaczego nic nie kładziesz?
Edward spojrzał się na nią z ukosa, bo wiedział, co teraz nastąpi, że powrócą do starego tematu. Zdawał sobie sprawę, że to ponownie będzie niemiła rozmowa, ale nawet teraz, po takim czasie przebywania razem, nie miał ochoty na ponowną dyskusję.
- Zastanawiam się, czy nie wystawić „Damy w czerni” – odpowiedział.
- Dama? W końcu pokażesz ją innym osobom? I może w końcu sama ją zobaczę – Podniosła się, podchodząc do półki – bo nawet ja, twoja żona, nie miałam tego zaszczytu. – Z hukiem zamknęła drzwiczki.
- Mówiłem ci już, nie chcę do tego wracać. – Wstał zdenerwowany i podszedł do barku.
- Nigdy nie chcesz. – Ręcznik upadł na posadzkę. – Zawsze unikasz tego tematu, nie wpuszczasz mnie do tej części twojego świata – warknęła i szybko zaczęła zakładać bieliznę.
- Proszę cię, nie chcę się kłócić. – Wzburzony przechylił szklankę, delektując się smakiem brandy.
- Nigdy nie chcesz, zawsze unikasz rozmowy, odcinasz się ode mnie! – Spojrzała na niego, a w oczach miała ból, który tłamsiła sobie od dłuższego czasu. – Dlaczego, Edward? Dlaczego nie chcesz pozwolić mi być w pełni twoją żoną?
W pełni żoną? Ale on nie chciał takiej żony, nie chciał jej, jednak nie wiedział, jak miał to powiedzieć. Żył nadzieją, że Bella wróci do niego, na swoje miejsce, chociaż nie wiedział, jaka jest u niej sytuacja. Czy ma męża? Dzieci? Jednak to nieważne, liczyła się tylko ona. Nikt inny. Kiedy wyciągnął dłoń, gdzie lśniła złota obrączka, wiedział, że aby coś zacząć, trzeba wszystko inne skończyć.
- Nic nie powiesz? – dopytywała się Kate, stojąc już w pełni ubrana i jak zwykle olśniewająco błyszcząc swoim wyglądem.
A Edward? Tylko opuścił głowę, przyglądając się pustej szklance i nic nie mówił, nie miał sił. Po chwili usłyszał huk trzaskanych drzwi oraz stukot kroków, które należały do jego osamotnionej żony.
Ponownie wrócił do pracy, kończąc ustawianie obrazów. Długo się nie zastanawiał, bo „Dama w czerni” została ustawiona tak, aby każdy, nawet przechodząca osoba, miał możliwość zobaczenia jej.
Kończąc pracę, zgasił palącą się lampkę, po czym przeszedł do łazienki, gdzie zimny prysznic ocucił go od wspomnień Belli, a umysł powrócił do interesów, jutrzejszym spotkaniem z właścicielem gazety, Emmetem Pettersonem, który będzie patronował całą wystawę.
A Kate? Ona już nie myślała, nie była w stanie. Ból w sercu zdawał tak duży, że nie zwracała uwagi na to, co robi i z kim przebywa. Chciała tylko poczuć odrobinę miłości, której mąż nie jest w stanie jej ofiarować. I nieważne było to, że zasypiała w ramionach innego mężczyzny. Liczyło się tylko to, że ktoś ja kochał.
***
Śpiew ptaków, krzyki bawiących się dzieci. Ogród, altanka. Tysiące kwiatków, których woń unosiła się w powietrzu. A pośrodku tego wszystkiego mały basenik, po brzegi wypełniony wodą, gdzie dwoje dzieci bawiło się, chlapiąc nawzajem, wywołując tym samym okrzyki śmiechu.
- Mamusiu! Tony mnie chlapie! – krzyknęła mała Lis, widząc nadchodzącą matkę.
- Anthony, co ja ci mówiłam? Nie chlap Lis. – Bella podeszła do baseniku i wytarła ręcznikiem oczy córeczki.
- Ale ona też mnie ochlapała! – Naburmuszony chłopiec skrzyżował ręce, pokazując swój gniew, niezadowolony z postawy mamy.
- Anthony, masz się słuchać matki. – Bella mimowolnie uśmiechnęła się, słysząc znajomy, poważny głos męża. – I przeproś siostrę. – Podszedł do syna, po czym wyjął go z baseniku i skierował się w stronę Belli, która zajmowała się ich córką.
- Bella?
- Tak?
- Bella? Słyszysz mnie? – Czekoladowe oczy odwróciły się od córeczki i skierowały na męża.
- Edward?- Zmarszczyła brwi, zdziwiona obecnością Edwarda.
- Bella? Obudź się. – Powoli wracała do rzeczywistości, otwierając oczy. Zasłoniła się ręką, odcinając tym samym od padającego światła. – Myślałem, że nigdy się nie obudzisz. – Pierwsze co zobaczyła, to uśmiech Emmetta.
- Już wstaję, daj mi kilka minut. – Długie, brązowe włosy porozrzucane były na całej poduszce.
- Wstawaj, leniuszku. – Poczuła delikatny pocałunek na czole, podczas gdy silne dłonie odgarniały włosy z twarzy Belli.
- Emmett? – zapytała zaspana.
- Tak, kochanie?
- Zrobisz mi śniadanie do łóżka? – Niewinne oczy spojrzały na narzeczonego.
- Nie rób tego – ostrzegł.
- Nie rozumiem, czego mam nie robić?
- Tego – powiedział. – Dobrze wiesz, że nie mogę się oprzeć twoim oczom. – Jego usta zbliżały się do warg Belli, wzrok również podążał w ich stronę. – A twoje usta, mają nade mną całkowitą władzę. – Bella uśmiechnęła się, czując na miękkość i smak Emmetta. Delikatnie pocałowała usta narzeczonego.
- I co z tym śniadaniem? – zapytała, gładząc się delikatnie po wypukłym brzuchu.
- Już się robi, muszę tylko skończyć tutaj jedną sprawę. – I już więcej nic nie mówili, byli zajęci „jedną sprawą”.
***
Jakiś czas później, kiedy w końcu udało im się wstać, po obfitym śniadaniu zrobionym przez Emmeta, oboje, ramię w ramię, szli redakcyjnym korytarzem. Śmiali się i dyskutowali o planach na najbliższe godziny, dni.
- Za tydzień chciałbym, abyś poszła ze mną na wernisaż. – Masował delikatnie dłonią jej kręgosłup, który ostatnimi czasy zaczął boleć przyszłą mamę.
- Kochanie, dobrze wiesz, że nie lubię chodzić na takie imprezy i to jeszcze w moim stanie.
- W jakim stanie? – zdziwił się. – Przecież ciąża dodaje ci dodatkowego uroku.
- Chyba dodatkowych kilogramów – odpowiedziała. – Chyba nie widzisz tego, co powinieneś – stwierdziła. – Nie zmieszczę się przecież w żadną sukienkę.
- Sukienka to nie problem – zamyślił się. – Jeśli chcesz, to możemy iść na małe zakupy, kupisz sobie kreację i będziesz zadowolona – uśmiechnął się do narzeczonej.
- Ale i tak nic nie dostaniemy, kobiety w moim stanie leżą w łóżku i są rozpieszczane przez mężów, a ja – Zrobiła smutne oczy – nie mam nawet męża.
- To tylko kwestia czasu. – Położył dłoń na zaokrąglonym brzuchu. – Kiedy dziecko przyjdzie na świat, weźmiemy szybko ślub. – Poczuł wibrującą komórkę w kieszeni. – Tak, Amber?
- Przyszedł Pan Cullen na spotkanie.
- Dobrze, zaraz tam będę. Zrób mu kawę i powiedz, że za minutę będę – odpowiedział.
- Dobrze, czekamy. – Schował komórkę z powrotem do kieszeni.
- Musisz już iść? – zapytała.
- Tak, mam spotkanie, ale jak tylko ono się skończy, przychodzę i cie porywam. – W środku korytarza, nie zważając na inne osoby, pożegnali się namiętnym pocałunkiem, po czym obydwoje skierowali się w przeciwne strony.
***
W tym ogromnym pomieszczeniu Edward czuł się przytłoczony. Ogromne okna, z których rozpościerał się widok na całe miasto, zapierał dech w piersiach. Kobieta, która go tu wprowadziła, usadziła przy równie dużym, półokrągłym, szklanym stole, który pełnił też zapewne rolę biurka. Na jasnym drewnie po jednej stronie walały się sterty papierów, długopisów i jakichś teczek oraz różne teksty, które pewnie czekały na akceptację kierownika. Po drugiej zaś siedział Edward, a przed nim stała filiżanka z kawą, którą zrobiła mu kobieta z recepcji. Pod stopami mężczyzna czuł miękki dywan, dzięki któremu poczuł się prawie swobodnie. Inne meble, a raczej regały i szafki, również przeszklone, zdawały się lśnić czystością i odbijały widok z okien. Krzesło, na którym siedział, był zrobione z prawdziwej skóry. Fotel kierownika również. Ściany miały jasny, lekko żółty kolor, który koił oczy i rozprowadzał ciepło. Człowiek czuł się tu jak u siebie, napięcie i zdenerwowanie znikało i chyba właśnie taki był pierwotny zamysł wyposażenia pokoju. W oddali huczała klimatyzacja i grało cicho radio. Tak, to na pewno idealne miejsce na rozmowy biznesowe.
Ilu młodych artystów marzyło, aby znaleźć się na jego miejscu? A on po prostu malował to, co dusza pragnęła. Praca taka sama jak inne była dochodowym zarobkiem, pozwalając na dostatnie życie w luksusie. Ale co z tego miał? Jeśli nie miał z kim tego wszystkiego dzielić. Zauważył Emmetta, wchodzącego z uśmiechem do pomieszczenia, więc Edward poderwał się z miejsca, bo nauczono go kultury. Jedno słowo wystarczyło, aby opisać uczucia wymalowane na twarzy Emmetta.
Zakochany.
Szczęście biło z jego oczu, to wszystko mówiło: „ jestem szczęśliwy”. Zazdrościł mu tego. Jedyna rzecz, której nie da się kupić, jedyna rzecz, o którą trzeba zawalczyć.
- Witam. – Uścisnął silną dłoń Emmetta.
- Witam. – Oboje usiedli w wygodnych fotelach naprzeciw siebie. Przed sobą mieli stół, tak samo szklany, jak większość mebli w tym pomieszczeniu, gdzie Edward rozłożył zdjęcia swoich obrazów.
- Ustaliłeś już kolejność ? – zapytał Emmett już mniej oficjalnym tonem, tak jak dawniej się umówili.
- Tak. – Ułożył odpowiednio obrazy. – Myślałem nad tym już jakiś czas, ale dopiero wczoraj ustaliłem ostateczną kolejność. Tutaj zostawiam jedno wolne miejsce, gdzie znajdzie się „Dama w czerni”.
- Sam środek wszystkich obrazów – zamyślił się. – Bardzo dobrze, dużo osób zobaczy. Jeśli nie masz nic przeciwko, jutro damy specjalne wydanie z twoim wywiadem i dopiszemy informację, że „Dama w czerni” będzie główną atrakcją. Ustawimy ją tak, aby była widoczna dla wszystkich, czyli w samym centrum wystawy. A czy wejście ma być tylko za okazaniem zaproszenia, czy każda osoba będzie miała możliwość przyjść i zobaczyć obraz?
- Każda – odpowiedział krótko. – Chcę, aby wszyscy mogli zobaczyć Damę, dlatego zależy mi na dobrym rozgłosie całej wystawy. Oczywiście osoby z zaproszeniami zostaną inaczej potraktowane, w końcu oni płacą za moja pracę. – Obaj się uśmiechnęli.
- W takim razie wszystko ustalone, skontaktuję się z tobą przed samą wystawą, a wieczorem wyślę ci maila z całym wywiadem i jeśli coś by ci nie pasowało, naniesiesz poprawki. – Wstali, podając sobie ręce na pożegnanie. – Jutro organizujemy spotkanie w redakcji, będą tylko najważniejsze osoby w biznesie redakcyjnym, jeśli będziesz miał czas, to zapraszam. Oczywiście z żoną. Chciałbym żebyście w końcu poznali moją narzeczoną. Niedługo zacznie rodzić, więc potem będzie mało okazji – powiedział dumnie.
- Oczywiście, ustalę to tylko z Kate i się odezwę.
Kate, Edward wiedział że jego stosunki z Kate są coraz gorsze. Nie chciał tak tego kończyć, bo pomimo że pragnął Bellę, kochał również żonę. W inny sposób, ale szanował ją. Pragnął z nią porozmawiać, ale dziś nie miał okazji, bo Kate nie wróciła na noc. Ufał jej, wiedział, że jakby się coś stało, zostałby o tym poinformowany. Nie dzwonił do niej, bo zdawał sobie z tego sprawę, że nadal może być na niego zła. Jednak wystawa będzie na dniach, więc wszystko powinno się wyjaśnić.
***
- Nie idź – wymruczał w poduszkę. – Wróć do mnie, a nie pożałujesz. – Poklepał jeszcze ciepłe miejsce na łóżku. – Wiesz doskonale, że w domu nie będziesz miała tego co tutaj.
Namawiał do grzechu jak diabeł. Cichy głos przekonywał, że miał rację. I nie mylił się.
Powoli i leniwie zakładała bieliznę. Sukienka idealnie opinająca ciało, biżuteria dodająca uroku całości. Spojrzała w lustro znajdujące się na środku hotelowego pokoju i przeraziła się. Gdzie się pojawił ten uśmiech? Błysk w oku? To wszystko, co tak kochała, było w rozsypce. Pomimo walki była na straconej pozycji. I wiedziała o tym. Rok ciężkiej pracy, nadziei na poprawę sytuacji poszedł na marne. Nic się nie poprawiło, przeciwnie, robiło się coraz gorzej.
Spojrzała na łóżko, gdzie znajdowało się gołe ciało kochanka. Tak bardzo pragnęła, aby była w stanie odwzajemnić uczucia względem niego, lecz nie mogła, jej serce nie było nim zainteresowane. Tutaj liczył się tylko seks.
- Kiedy się spotkamy? – Ponownie usłyszała znajomy głos.
- Zadzwonię – odpowiedziała, zakładając szpilki.
- Mam nadzieję, że to będzie jeszcze w tym tygodniu – uśmiechnął się, pokazując rząd białych zębów.
Ostatni raz spojrzała na wysportowane ciało mężczyzny.
– Będę tęsknił – powiedział.
- Ja też, Jake. – Ruszyła do drzwi. – Ja też…
Delikatnie zamknęła za sobą drzwi i pobiegła do windy, aby jak najszybciej wrócić do domu, jeszcze przed powrotem Edwarda ze spotkania. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Czw 19:33, 08 Lip 2010 |
|
New life, nie wiem jakim cudem przegapiłam rozdział sprzed tygodnia. Dopiero teraz zauważyłam, że mam dwu-rozdziałowe opóźnienie. Ale już komentuję.
Czwarty rozdział był totalnym zaskoczeniem. O ile małżeństwo z Kate (które nie jest zbyt udane chociażby z powodu jej zdrady - o czym dowiemy się później) nie jest czymś, co mnie dziwi, bo to było do przewidzenia, że pewnie Cullen będzie się z kimś spotykać, to ciąża Belli z Emmettem sprawiła, że zaczęłam wątpić w HE w postaci BellaEdward forever. Amber oczywiście daje mi nadzieję, że może ślub się nie odbędzie, ale dziecko jest swoistą przeszkodą i nie wiem, czy byłabyś zdolna do napisania, iż panna Swan zostawia Emma i wędruje do Cullena. Więc też myślę, że rozwiążesz to bardziej dramatycznie. Chodzą mi po głowie różne myśli, ale która będzie prawidłowa, to się okaże. Piąty chap tylko spotęgował moją niechęć do Kate, natomiast zaczęłam zastanawiać się nad pierwszym po latach spotkaniem głównych bohaterów. On pewnie straci nadzieję, iż Bella do niego wróci, a w niej być może odżyją uczucia, które tkwiły w niej, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Hmm... dodam tylko, że bardzo pragnę, aby się związali, chociaż jeśli by tak się stało, niejedna osoba cierpiałaby z powodu złamanego serca.
Cóż, dziękuje za rozdział i gratuluje prawka:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Czw 19:39, 08 Lip 2010 |
|
Och dziękuje, dziękuje za dedykacje(:
Odnośnie B&E na usta cisną mi się tylko słowa: tak blisko a jednak tak daleko, byli w tym samym budynku... Ale cieszę się że jeszcze się nie spotkali, bo chce przeczytać reakcję Belli na Damę w czerni i jej autora(; to będzie wielkie zdziwienie i duuużo emocji.
Lubię Kate i współczuje jej, bo kocha Edwarda, jest z nim mimo iż jest świadoma że on w pełni nie czuje tego samego do niej. A że ma kochanka to pal licho i tak ją lubię(: I było zdziwienie, bo czytam czytam, a tu nagle Jake kochankiem - wow.... Brawo. Myślałam, że zapomnimy o tej postaci.
Edward jest przesiąknięty przeszłością i to widać w jego każdym kolejnym kroku, nie zapomniał o Belli i pragnie ją odzyskać mimo, że sam ma poukładane życie i ma świadomość, że ona też. Co do Belli to po ostatnim rozdziale myślałam, iż już się uporała z tym, że zapomniała, nie myśli i nie chce myśleć, ale co się okazuje podświadomie nadal pamięta, tęskni i kocha...
Emm go chyba wszędzie uwielbiam, tak więc wychodzi na to że lubię całą czwórkę i to nie za dobrze, bo ktoś będzie cierpieć, straci coś cennego, zostanie sam czyli jak ja to mówię dupa;D ale że ja lubię takie dramatyczne, dojrzałe teksty tak zwane wyciskacze łez to... w sumie mi pasi, tylko będzie szkoda kogoś....
Tak więc jeszcze raz dziękuje za dedykacje i za jedyny w swoim rodzaju tekst, za możliwość jego czytania. Życzę duuużo czasu, chęci, motywacji, komentarzy;D i weny, do szybkiego przeczytania.
Pozdrawiam Aja(:
Aaa co do wydawcy, to zapewne jeszcze Ci o tym przypomnę nie raz(; |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agua
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:39, 08 Lip 2010 |
|
Kurcze... Sprawy coraz bardziej się komplikują... Kate uciekła jednak w ramiona kochanka... hmm... ciekawe, czy jak Edward się o tym dowie to będzie bardzo zły czy tam zraniony... Wystawa z Damą w czerni... heh, już nie mogę doczekać się reakcji Belli i Emmetta na to że jego ukochana jest na tym w sumie najważniejszym obrazie... Zastanawiam się też czy Bella już całkiem zapomniała o Edwardzie czy jednak w środku tęskni za nim tak jak on za nią... Ogólnie rozdział fantastyczny. Oby tak dalej
Pozdro |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Czw 23:29, 08 Lip 2010 |
|
Jakim cudem przegapiłam jeden rozdział?
Już się rehabilituję i piszę...
Och, dziewczyno, ładnie wszystko pogmatwałaś.
Emmett i Bella zdają się być bardzo szczęśliwi i zakochani. Ciekawe, czy Bella związała się z nim z powodu potrzeby bezpieczeństwa, przynależności? Czy chciała znaleźć kogoś, kto się nią zaopiekuję? Kto będzie ją kochał? Kto wypełni pustkę po Edwardzie? Może chciała udowodnić sobie, że jest warta uczucia? Tego, by ktoś o nią zabiegał? Widać, że nie do końca zapomniała o swojej przeszłości- jej sen mówi o tym bardzo wiele. I mimo że wiedzie ustatkowane życie, nadal za czymś tęskni. Może gdzieś tam w środku ma poczucie, że u jej boku powinien stać inny mężczyzna?
Co do Edwarda. Jego historia prezentuje się dużo bardziej tragicznie. Samotność, zmaganie się ze wspomnieniami, małżeństwo, które nie przyniosło niczego poza kolejnym rozczarowaniem. Tęsknota, żal, niepewność, ucieczka w alkohol...
Jestem bardzo ciekawa, jak będzie przebiegało pierwsze spotkanie naszej pary po latach...
Niewątpliwie, "Czarna dama" odegra tu kluczową rolę.
Weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Crazy_Bells
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 11:36, 09 Lip 2010 |
|
Kurcze nie wiem co mam powiedzieć.
Przeczytałam wszystko za jednym razem te opowiadanie jest wspaniałe gratuluje.
Masz talent nie marnuj go i pisz kolejne opowiadania.
Jestem ciekawa kilku rzeczy, ale je na razie nie wyjawię na światło dzienne. A byli tak blisko na prawdę blisko.
Jest mi trochę smutno związek Edwarda jest nie udany. Żona która go zdradza z Jake nono. Mam nadzieję, że Ed nie ucieknie z tęsknoty, bólu do alkoholu bo i tak wiemy jak by się to skończyło no może aż tak źle by nie było. Mam tylko jedno pytanie.
Jak para przed laty zachowa się widząc siebie ponownie po raz pierwszy? Nie odpowiadaj wole przeczytać.
Pamiętaj jestem z tobą i co napiszesz będzie ok.
Pozdrawiam i życzę ci dużo czasu, weny i chęci bo ona chyba jest najważniejsza no dobra nie tylko wszystko jest ważne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 15:39, 09 Lip 2010 |
|
Co ja mogę napisać? jedynie: DZIĘKUJE :) A teraz do rzeczy:
Ewelina, ja też wątpie w HE Belli i Edwarda, ale zobaczymy co tam mi klawiatura wystuka, bo ja na to wpływu nie mam
Cytat: |
nie wiem, czy byłabyś zdolna do napisania, iż panna Swan zostawia Emma i wędruje do Cullena. Więc też myślę, że rozwiążesz to bardziej dramatycznie. |
nie, nie byłabym wstanie tego tak napisać. Dramat, to właśnie tutaj się znajdzie. Tworząc taką sytuację, nie mam wyjścia, jak nie wplątać watki dramatyczne ale spokojnie, postaram się być łagodna
Aja:
Cytat: |
Odnośnie B&E na usta cisną mi się tylko słowa: tak blisko a jednak tak daleko, byli w tym samym budynku... Ale cieszę się że jeszcze się nie spotkali |
ja też się cieszę, miałam opory, jednak pomyślałam sobie, że to jeszcze za wcześnie, jeszcze nie teraz. Jak to wszystko sobie rozplanowałam, to w rozdziale 6 będzie spotkanie, nie wiem czy przy okazji wystawy, czy na co dzień, w normalnym życiu. Muszę pamiętać, że to będzie trudne do opisania i nie wiem czy sobie z tym poradzę. Boję się, że najważniejszą rzecz, najważniejszy moment zepsuję, a tego bym nie chciała.
Cytat: |
Edward jest przesiąknięty przeszłością i to widać w jego każdym kolejnym kroku, nie zapomniał o Belli i pragnie ją odzyskać mimo, że sam ma poukładane życie i ma świadomość, że ona też. |
Jego starałam się bardziej dramatyczniej opisać, więc mam nadzieję że mi się to udało. JEśli nie, nadrobię to w najblizszych rozdziałach
Cytat: |
Emm go chyba wszędzie uwielbiam, tak więc wychodzi na to że lubię całą czwórkę i to nie za dobrze, bo ktoś będzie cierpieć, straci coś cennego, zostanie sam czyli jak ja to mówię dupa;D ale że ja lubię takie dramatyczne, dojrzałe teksty tak zwane wyciskacze łez to... w sumie mi pasi, tylko będzie szkoda kogoś.... |
Ja też uwielbiam Emmeta, nie wiem czemu. Możliwe, że zaraziła mnie do niego CoCo, pisząc razem Fugę masz rację, dupa będzie ktoś będzie cierpiał, zaraz zrobię losowanie kto i zacznę pisać
Agua,
Cytat: |
Kate uciekła jednak w ramiona kochanka... hmm... ciekawe, czy jak Edward się o tym dowie to będzie bardzo zły czy tam zraniony |
To było nieuniknione. Albo kochanek albo alkohol. wybrałam to co było ciekawsze, z czym można coś zrobić. Specjalnie też wprowadziłam tutaj wątek JAcoba, on jeszcze nie raz nam się pokaże i zaskoczy
Phebe,
Cytat: |
Emmett i Bella zdają się być bardzo szczęśliwi i zakochani. Ciekawe, czy Bella związała się z nim z powodu potrzeby bezpieczeństwa, przynależności? Czy chciała znaleźć kogoś, kto się nią zaopiekuję? Kto będzie ją kochał? Kto wypełni pustkę po Edwardzie? Może chciała udowodnić sobie, że jest warta uczucia? Tego, by ktoś o nią zabiegał? Widać, że nie do końca zapomniała o swojej przeszłości- jej sen mówi o tym bardzo wiele. I mimo że wiedzie ustatkowane życie, nadal za czymś tęskni. Może gdzieś tam w środku ma poczucie, że u jej boku powinien stać inny mężczyzna? |
Oj ....
Dodam tylko, że portret "Damy w czerni" przestawi bieg wydarzeń o 180 stopni
Dziękuje za komentarze
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
eyes
Zły wampir
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:39, 09 Lip 2010 |
|
Świetne. Podoba mi się sparowanie Belli i Emma. Tutaj idealnie do siebie pasują. Z jednej strony chciałbym, żeby byli razem mimo wszystko, ale z drugiej poczułabym się lepiej gdyby Edward odzyskał swoją miłość. Jejku nie chciałabym "zobaczyć" cierpiącego Emmetta, to wydaje się takie nie realistyczne. Tej postaci zawsze powinien towarzyszyć uśmiech. Po prostu jemu nie pasuje smutek.
Edwardowi zawsze pasował wewnętrzny sadyzm i EMOpostawa. On po prostu uwielbia cierpieć.
Okres z domu dziecka i to co wydarzyło się później wyglądają jak dwa inne światy. Tak jak z jednym kojarzy mi się brąz, pomarańcz, chłodny niebieski, to z drugim wiążę ciepłe odcienie zieleni i żółty oraz błękit.
Weny, weny, duużo weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
eyes
Zły wampir
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:40, 09 Lip 2010 |
|
Świetne. Podoba mi się sparowanie Belli i Emma. Tutaj idealnie do siebie pasują. Z jednej strony chciałbym, żeby byli razem mimo wszystko, ale z drugiej poczułabym się lepiej gdyby Edward odzyskał swoją miłość. Jejku nie chciałabym "zobaczyć" cierpiącego Emmetta, to wydaje się takie nie realistyczne. Tej postaci zawsze powinien towarzyszyć uśmiech. Po prostu jemu nie pasuje smutek.
Edwardowi zawsze pasował wewnętrzny sadyzm i EMOpostawa. On po prostu uwielbia cierpieć.
Okres z domu dziecka i to co wydarzyło się później wyglądają jak dwa inne światy. Tak jak z jednym kojarzy mi się brąz, pomarańcz, chłodny niebieski, to z drugim wiążę ciepłe odcienie zieleni i żółty oraz błękit.
Weny, weny, duużo weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|