|
Autor |
Wiadomość |
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 11:15, 27 Sie 2009 |
|
Świetne tłumaczenie M. Butterfly. Dobrze się czyta - tak lekko. W oryginale ten rozdział mnie rozłożył na łopatki (jak całość, zresztą.), ale po Twoim tłumaczeniu po prostu padłam. Tarzam się po podłodze ze śmiechu... Niektóre słowa po polsku brzmią zabawniej niż po angielsku.
Czekam na kolejne tłumaczenie.
I ja po poproszę Jaspera, jeśli łaska :D
Pozdrawiam serdecznie! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 19:55, 30 Sie 2009 |
|
Będę musiała zamówić na ebayu nowy komplet Edwardów i Jasperów, jeśli tak dalej pójdzie. Po tak długiej przerwie (spowodowanej moim chorym widzimisie) nie spodziewałam się nawet dwóch komentarzy (z czego jeden oczywiście od Pernix, bo ona zawsze komentuje moje prace, nawet jeśli byłyby najgorszym gównem, przepraszam za wyrażenie ), więc jestem mile zaskoczona, bo nie dość, że komentarze są, to jeszcze łechtają moją próżność i sprawiają, że żądam więcej.
No, to była taka mała dygresja nie na temat.
Jestem w trakcie tłumaczenia dziesiątego rozdziału, została mi mniej więcej jedna strona worda, także (znowu obiecuję, a w obietnicach nigdy nie byłam dobra) najpóźniej wieczorem powinien się pojawić. Mam też dla Was małą niespodziankę, związaną z rozdziałem 13, ale na to przyjdzie jeszcze pora.
Dzięki za komentarze przyprawiające mnie o drżenie biednego serduszka. Na niektóre słowa z pewnością nie zasłużyłam, ale powtórzę to jeszcze raz, łechtają mą próżność. A tłumaczenie tekstu, który spotyka się z takim odzewem, to dla mnie czysta przyjemność.
Jasper w skórzanych spodniach leci oczywiście do przecudownej Angels (ach, Ty jedna zauważyłaś to, co nasunęło mi się przy czytaniu GM, Jake faktycznie wydaje się dojrzalszy), po namyśle wysyłam Ci jednego gratis, gdyby pierwszy się popsuł, i Jake'a na dokładkę, bo on tak ładnie o to prosi.
No i jeden Jasper w moherowej skarpetce dla dotviline - dzięki za tak miłe słowa. I masz rację, niektóre słowa po polsku brzmią śmieszniej. Jedyny problem, że jakkolwiek w angielskim powtórzenia są na porządku dziennym, w języku polskim nie mają racji bytu. Więc czasem muszę improwizować
Po takim długim wstępie nie pozostaje mi nic innego, jak zaprezentować wam rozdział dziesiąty ^^.
Enjoy!
Autor: NusiainForks
Tłumacz: to chyba ja
Cudowna beta: Pernix
Rozdział X
Wieczór filmowy
Zostaliśmy jeszcze chwilę na plaży, rozmawiając o nieistotnych sprawach. Jak zwykle, przebywanie z Jake’m nie wymagało ode mnie wysiłku. Był zabawny, a historie o jego znajomych sprawiały, że po raz pierwszy od dłuższego czasu wybuchałam głośnym śmiechem. Wróciliśmy do jego domu dopiero wtedy, gdy dopadł nas głód.
Po lunchu przenieśliśmy się z rozmową do garażu, gdzie Jake pracował nad swoim samochodem, a ja go obserwowałam. Przypatrywanie się jego pracy było absolutnie fascynujące. Czysta przyjemność wymalowana na twarzy chłopaka i szczęście, którym promieniał, były wystarczające, by na mojej buzi również zagościł stały uśmiech. Byłam tak samo podekscytowana jak on, kiedy powiedział mi, że naprawa dobiega końca.
Jake skończył pracę około czwartej, by móc się wykąpać i przebrać. Próbował to ukryć, ale widziałam, że denerwował się przed spotkaniem z moimi przyjaciółmi. Największą wskazówką było jego pytanie o to, co powinien założyć – normalnie Jake nie przywiązywał wielkiej wagi do stroju. Przejrzeliśmy umiarkowane zasoby jego szafy i postawiliśmy na prosty, czarny t-shirt i dżinsy. Gdy wyszedł z łazienki, świeżo wykąpany i ubrany w nowy zestaw ubrań, wiedziałam, że dokonaliśmy dobrego wyboru. T-shirt i dżinsy pasowały idealnie, opinając jego przerośniętą sylwetkę i podkreślając muskulaturę, jednocześnie nie były zbyt ciasne i niewygodne. Wiedziałam, że dziewczyny będą przeżywały tortury, trzymając oczy i ręce z dala od niego.
- Łał, Jake, wyglądasz świeeeeetnie. – Zaczęłam się przekomarzać.
- Tak myślisz? – zapytał, unosząc brew.
- Och, tak. Dziewczyny będą za tobą szaleć, a faceci pękać z zazdrości.
Wzruszył ramionami.
- Dzisiaj mam tylko jedno zadanie – trzymać łapy Mike’a z daleka od ciebie. Cała reszta jest nieistotna.
Zachichotałam. Zostawiliśmy Billy’emu i Charliemu notkę i pojechaliśmy do mojego domu. Darowałam sobie prysznic, przebrałam jedynie dżinsy i buty, które były pełne piasku z plaży. To nie był wieczór, dla którego musiałabym włożyć większy wysiłek w to, by poprawić wygląd.
Jake wchłonął całą paczkę chipsów ziemniaczanych, gdy czekaliśmy na Mike’a. Pomijając to, jak duży był, mogłabym przysiąc, że na własne oczy widziałam, jak rośnie. To jak obserwowanie rozwoju komiksowego superbohatera – po prostu niesamowite.
Miałam problem z Jake’iem, kiedy próbowałam wręczyć mu dwadzieścia dolarów na kino i kolację. Długo się opierał, nim nie przypomniałam mu w końcu o samochodzie i o tym, że pieniądze przydadzą się na zakup nowych części.
- Oddajesz mi wielką przysługę, Jake, przynajmniej daj mi zapłacić. Poza tym, mam pracę, więc stać mnie na to. I naprawdę chcę, byś skończył naprawę i zabrał mnie na tę przejażdżkę, którą mi obiecałeś. – Niechętnie wsunął pieniądze do kieszeni, posyłając mi zażenowany uśmiech.
Zgodnie z obietnicą, Mike przyjechał po mnie o piątej trzydzieści. Cień niezadowolenia przemknął po jego twarzy, gdy zobaczył, że wyszłam z Jake’iem.
- Cześć – powiedziałam, starając się brzmieć nonszalancko. – Pamiętacie mojego przyjaciela, Jake’a?
Widziałam po ich twarzach, że nikt go nie rozpoznał. Nic dziwnego, Jake zmienił się i bardzo dojrzał od wiosny, był niemal nie do poznania.
- Spotkaliście go zeszłej wiosny na plaży nr 1 – dodałam. Jessica była pierwszą, która skojarzyła fakty.
- O tak, pamiętam, byłeś tam ze znajomymi. Cześć, Jake. – Zabrakło jej tchu. Ukryłam śmiech i posłałam Jake’owi spojrzenie mówiące: a nie mówiłam?
- Hej – odpowiedział Jake i mrugnął w jej stronę. Zachichotała.
Przedstawiłam mu resztę.
- W każdym razie, spędziłam dzień z Jake’iem i zaprosiłam go do kina. Chyba nie macie nic przeciwko? – Umyślnie skierowałam to pytanie do całej grupy, a nie tylko do Mike’a, który rzucał Jake’owi mordercze spojrzenia. Na jego szczęście, Jake zdawał się tego nie zauważać.
- Ani trochę, prawda? – powiedziała Jessica. – Im ciaśniej, tym kochaśniej*. – Mike poczerwieniał ze złości, ale nic nie powiedział.
Mike planował, że usiądę obok niego na miejscu pasażera, ale rozmiar Jake’a sprawił, że tylko tam się mieścił, więc wcisnęłam się z Jessicą i Erikiem na ostatnie siedzenia. Jazda do Port Angeles była niewiarygodnie uciążliwa. Jessica i Lauren nawet tego nie zauważyły, pochłonięte rozmową o gwiazdach filmu, który mieliśmy zobaczyć i innych, równie trywialnych rzeczach. Eric i Tylor włączali się czasem do konwersacji, uważnie obserwując Jake’a. Nie sprawiali wrażenia tak skrępowanych jak Mike, z czego byłam zadowolona. Na szczęście, Lauren bardziej interesował Tylor niż Jake, a Eric tak właściwie nie był zainteresowany Jessicą, więc jej fascynacja Jake’iem praktycznie go nie ruszała. Jeśli jednak chodzi o Mike’a, to już zupełnie inna historia. Przez całą jazdę nie wypowiedział ani słowa i nawet z tylnego siedzenia widziałam napięcie, z jakim trzymał kierownicę. Nagle poczułam ogromne zażenowanie, spowodowane moim brakiem wrażliwości. Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdybym rano odwołała spotkanie, niż pozwoliła mu na nadzieję i podekscytowanie dzisiejszym wieczorem tylko po to, by złamać go, gdy dotrze do mojego domu. Obserwowałam ostrożnie jego plecy, zastanawiając się, co mogę zrobić, by naprawić sytuację bez dawania mu zbędnych podtekstów.
Pomijając całkowite ignorowanie ze strony Mike’a, Jake czuł się wygodnie. Właściwie nie uczestniczył w rozmowie Jessiki i Lauren, ale od czasu do czasu odwracał się i olśniewał je swoim uśmiechem. Miałam przeczucie, że tak naprawdę sprawdzał, jak się trzymam, za co byłam mu wdzięczna. Parę razy jego wzrok napotkał mój i mrugał do mnie konspiracyjnie, ale nieprzyjazne napięcie, panujące w Suburbanie, było zbyt silne, bym mogła odpowiedzieć mu w ten sam sposób.
Gdy zaparkowaliśmy na parkingu przed kinem, zachowanie Mike’a nagle uległo zmianie. Wyprostował się na siedzeniu kierowcy i rozluźnił uchwyt na kierownicy, jak gdyby podjął decyzję, z którą walczył w trakcie jazdy. Na początku pomyślałam, że tylko ja to zauważyłam, ale wtedy Jake odwrócił się do mnie z uniesioną brwią i zrozumiałam, że też to poczuł. Wzruszyłam ramionami i posłałam mu spojrzenie, które mówiło, że nie mam pojęcia, co się dzieje. Niedługo dowiemy się, o co chodziło Mike’owi.
Kiedy wyszliśmy z Suburbana, zauważyłam, że Mike stara się przepuścić innych, by mógł iść ze mną z tyłu grupy. Wymieniliśmy z Jake’iem kolejne spojrzenie i dałam mu znać, że jest w porządku. Mike nie spróbowałby niczego na parkingu.
Wiedziałam, że chce porozmawiać, więc naumyślnie zmniejszyłam tempo, by dostosować się do jego kroków i pozwolić reszcie wyprzedzić nas na tyle, żeby nie usłyszeli konwersacji. Mike był skrępowany, ale zdecydowany kontynuować swój plan.
- Więc, spędziłaś z Jake’iem cały dzień? – zapytał ostrożnie, w taki sposób, jakby nie chciał usłyszeć odpowiedzi. Podtekst był zbyt oczywisty. Wbrew sobie, postanowiłam go uświadomić.
- Taa. Nasi ojcowie są bliskimi przyjaciółmi. To praktycznie rodzina.
W pewien sposób mu ulżyło, nie był jednak do końca przekonany.
- Wygląda inaczej niż w zeszłym roku. W której jest klasie?
Uśmiechnęłam się delikatnie. Miałam przeczucie, że Mike wie, w jakim wieku jest Jake, ale trudno było w to uwierzyć, skoro tak bardzo urósł. Przyćmił całą trójkę czwartoklasistów w naszej paczce, zwłaszcza jeśli chodziło o wzrost i rozmiar.
- W drugiej, chyba. Chodzi do szkoły w rezerwacie.
- Właśnie. – Mike natychmiast się rozchmurzył. – Więc jest dla ciebie jak młodszy brat? – zapytał z nadzieją. Ponownie uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Coś w tym rodzaju, chociaż niezły z niego flirciarz.
Humor Mike’a nieco oklapł. Wizja flirtującego ze mną Jake’a najwyraźniej nie przypadła mu do gustu.
- Ale nie jesteś tu razem z nim? – Zaakcentował słowo ‘razem’. – No wiesz, na randce?
Skuliłam się w środku. To musi być dla niego takie trudne.
- Nie, Mike. To nie jest randka, pamiętasz? Grupa przyjaciół idzie do kina, tak? Nie jestem tutaj z nikim. – Praktycznie usłyszałam jego ulgę i pogratulowałam sobie w duchu. Razem z Jake’iem naprawdę przekonaliśmy Mike’a, że w sumie dobrze, że to nie randka. Zaczynałam wierzyć, że wszystko może się udać.
Zbliżaliśmy się do kasy i niektórzy właśnie kupowali bilety. Mike ustawił się przede mną i zorientowałam się, że ma zamiar zapłacić za mój bilet. Zacisnęłam usta, zdając sobie sprawę z tego, że Mike wciąż nie doszedł do sedna.
- Hej, Bells. – Usłyszałam Jake’a. – Kupiłem też dla ciebie. – Posłał mi kolejny konspiratorski uśmieszek i podał bilet. Odetchnęłam z ulgą. Jake musiał czytać mi w myślach. Zupełnie jak Edward!
Ból towarzyszący tej myśli uderzył we mnie jak tona cegieł. Twarz musiała mnie zdradzić, ponieważ Jake natychmiast pojawił się przy moim boku i opiekuńczo otoczył ramieniem moją talię.
- W porządku, Bello? Co się stało?
Potrząsnęłam głową, by oczyścić umysł. Nie chciałam myśleć o nim właśnie teraz. Zastanawiałam się, ile czasu upłynie, zanim przeżyję cały dzień bez jego ingerencji.
- Nic mi nie jest, Jake – odpowiedziałam, opierając się lekko o niego. – Jakaś zabłąkana myśl.
Podniosłam głowę i mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Mike’a. Jego twarz była teraz kalejdoskopem emocji: złość na Jake’a - za zrujnowanie planów; zmieszanie związane z moją nagłą zmianą nastroju; niepokój o moje zdrowie; zazdrość i uraza na widok wspierającego mnie Jake’a. Niechętnie odsunęłam się od Jake’a, by nie pogrążać Mike’a jeszcze bardziej.
- Wejdźmy do środka – powiedziałam, po czym podążyłam za resztą znajomych, którzy przekazywali swoje bilety pracownikowi kina. Minęliśmy stoisko z jedzeniem, bo po seansie mieliśmy wyskoczyć na kolację.
Już w sali zdecydowaliśmy wspólnie, że usiądziemy w jednym rzędzie. Tyler i Lauren poszli pierwsi, zaraz za nimi ruszył Eric i Jessica, która chwyciła Jake’a i pociągnęła go za sobą. Błyskawicznie wkroczyłam do rzędu za Jake’iem, nie dając Mike’owi szansy, by usiadł między nami.
Zostało nam jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia filmu i światła wciąż były włączone. Widziałam, jak Jessica nawiązuje rozmowę z Jake’iem, zmuszając go do zwrócenia się w jej stronę, tym samym odciągając go ode mnie. Mike wykorzystał okazję, by porozmawiać ze mną sam na sam.
- Naprawdę cieszę się, że tu jesteś, Bello. – Mówił cicho, więc pochylił się w moją stronę, jak gdyby upewniając się, że na pewno go usłyszę. Gdy tylko się przybliżył, poczułam dziwny zapach - mieszankę przypraw korzennych i piżma. Z przerażeniem zrozumiałam, że użył wody kolońskiej.
- Pewnie – odparłam. – To chyba będzie dobry film. – Trzymaj się neutralnych tematów, Bello.
- Wyglądasz dziś naprawdę ślicznie. Ten kolor do ciebie pasuje. – Spojrzałam na moją koszulkę z niedowierzaniem. Skąd brał takie teksty? Nawet ja wiedziałam, że blade, brązowookie brunetki nie wyglądają najlepiej w beżu.
- Dzięki. – Byłoby niegrzecznie wyśmiać jego próby schlebienia mi. Zmierzyłam go wzrokiem. Najwyraźniej zadbał o swój wygląd. Jego włosy były starannie wystylizowane tak, by wyglądały nonszalancko, miał na sobie nową koszulkę z kołnierzykiem i spodnie khaki. Niechętnie powiedziałam: - Ty też nieźle wyglądasz. – Miał w sobie tyle wdzięku, że wyglądał na zawstydzonego.
- Przepraszam za to, że ominęła cię piątkowa zmiana. Robiłaś coś fajnego? – Och, chłopcze. Teraz wchodzimy do niebezpiecznej strefy.
- Nie, – odpowiedziałam, próbując zabić temat w zarodku – nie bardzo. – Cała ta sztuczna rozmowa mogłaby być zabawna, gdybym nie brała w niej udziału.
- Więc, wybrałaś już sztukę na do wypracowania z angielskiego? – Biedny człowiek, naprawdę był zdesperowany.
- Nie. – Postanowiłam rzucić mu koło ratunkowe. Angielski wydawał się bezpiecznym tematem. – Skłaniam się ku „Juliuszowi Cezarowi”.
- Och, Szekspir, co? No nie wiem. Szekspir i ja nigdy nie szliśmy w parze. Myślałem o „Kto sieje wiatr”**
- To dobry wybór. – Zgodziłam się. – Nasz szkolny teatrzyk w Phoenix wystawiał to, gdy byłam w drugiej klasie. Odwalili kawał dobrej roboty.
- Taa. Chyba lubię sztuki, które są nowoczesne i amerykańskie – odparł. – Takie, które zrozumiem bez słownika. – Roześmiałam się.
- Masz słuszność. Moja opatrzona przypisami wersja szekspirowskich sztuk na pewno się przyda. Ale jego dzieła są piękne – warte dodatkowej pracy. – Rozmowa zaczęła sprawiać mi przyjemność i już wkrótce odwróciłam się całkowicie w jego stronę. Nasze głowy były zbliżone do siebie, gdy porównywaliśmy naszych ulubieńców i antypatie z literatury. Mike był naprawdę dobrym rozmówcą, kiedy nie udawał Casanovy. Zastanawiałam się, co jeszcze mamy ze sobą wspólnego i zaczęłam nawet na poważnie rozmyślać nad tym, czy za jakiś czas, gdy całkowicie zapomnę o Edwardzie, zamiast tylko udawać, że zapomniałam, będę mogła stworzyć z Mike’m coś więcej niż przyjaźń.
Kontynuowaliśmy rozmowę do czasu, gdy zgasły światła i zaczęły się zapowiedzi filmów. Pierwsza pokazywała drugą część popularnej serii szpiegowskiej. Główny charakter był człowiekiem renesansu – świetnym kochankiem i wojownikiem. Zwiastun ukazywał kilka romansów, które zajmowały czas szpiega, między kolejnymi, niebezpiecznymi misjami. Gdy dobiegł końca, Mike pochylił się w moim kierunku.
- Ten wygląda naprawdę świetnie, Bello. Chcesz zobaczyć go ze mną, gdy wejdzie do kin?
Proszę bardzo. Jak to możliwe, że nie przewidziałam tej chwili i pozwoliłam się zaślepić? I co miałam teraz zrobić?
Na szczęście, kolejny zwiastun pokazywał bojowe odrzutowce i ogłuszający hałas, dochodzący z głośników, uniemożliwiał jakiekolwiek rozmowy, miałam więc kilka dodatkowych sekund cennego czasu na zebranie myśli. Zrozumiałam, że nie muszę aż tak kombinować. Prostota będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Nie interesuje mnie ta seria, Mike – powiedziałam, praktycznie odetchnąwszy z ulgą, spowodowaną moim szybkim tokiem myślenia.
Mike wyglądał tak, jakby miał zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale na ekranie pojawiły się początkowe napisy, więc odwróciłam się od niego, udając, że z uwagą śledzę film. Upewniłam się, że prawą rękę trzymam z dala od oparcia, na wypadek, gdyby Mike wpadł na jakieś pomysły z tym związane. Mniej więcej w połowie filmu, Jake pochylił się nade mną i wyszeptał do ucha: - Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową.
- Największy kryzys skutecznie zażegnany.
Tak naprawdę nie zwracałam uwagi na film. Ostatnią rzeczą, którą chciałam teraz oglądać, był romans. Zamiast tego zaczęłam skupiać się na Jasperze. Problemem było to, że Billy i Jake widzą o jego powrocie do miasta. Oznaczało to, że Charlie może dowiedzieć się o tym lada chwila, a to byłaby katastrofa. Nie przychodziły mi do głowy żadne okoliczności, pod wpływem których Charlie zaakceptowałby moje wizyty u dziewiętnastoletniego, samotnego faceta, w dodatku mieszkającego w pojedynkę, nawet jeśli tym facetem miałby być brat mojego byłego chłopaka. A jeśli wiedziałby, że już to zrobiłam i okłamałam go, będę miała szlaban do ukończenia szkoły. Spanikowałam na myśl, że moje wizyty u Jaspera, nawet jeśli byłoby ich tylko kilka, mogły się skończyć, zanim wyjedzie z miasta i dołączy do swojej rodziny. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej byłam przybita.
Dzięki Bogu, film był krótki. Wstaliśmy i wyszliśmy z kina, gdy leciały jeszcze końcowe napisy i zdecydowaliśmy, że pójdziemy do restauracji. Wybraliśmy chińską, ponieważ była tania i można bez problemu kupić i podzielić między siebie wiele różnych dań. Po raz kolejny siedziałam między Jake’iem i Mike’m. Było w porządku, dopóki Mike nie położył ręki na oparciu mojego krzesła i zaczął dotykać opuszkami palców mojego lewego ramienia. Z pozoru był to nic nieznaczący, przyjacielski gest, ale mimo to natychmiast się spięłam. Jake wyczuł mój dyskomfort i natychmiast otoczył mnie ramieniem, przyciągając mnie bliżej siebie, a tym samym uwięził palce Mike’a między nami, zmuszając go do wycofania ręki.
- Chronię twoje tyły, Bells. – Jake wyszeptał mi do ucha i zachichotałam, zaliczając pełne nienawiści spojrzenia Mike’a i Jessiki. Puścił mnie, gdy tylko upewnił się, że ręka Mike’a zniknęła.
Reszta wieczoru minęła spokojnie. Spędziliśmy większość czasu na omawianiu obejrzanego filmu, próbując zaimponować sobie nawzajem faktem, kto pamięta więcej zabawnych dialogów. Ponieważ nie skupiałam się na seansie, nie wtrącałam nic do rozmowy. Okazjonalnie przytakiwałam lub dodawałam sztuczny śmiech, ale trzymałam się na uboczu. W końcu nadszedł czas płacenia rachunku i powrotu do domu. Gdy tylko znaleźliśmy się na drodze do Forks, ogarnął mnie spokój.
Moja ulga była jednak krótka, kiedy zrozumiałam, że plan Mike’a na zakończenie tego wieczoru drastycznie różni się od mojego. Zaaranżował drogę powrotną tak, że Jake wysiadł jako pierwszy. Gdy opuszczał Suburbana, rzucił mi spojrzenie w stylu: robiłem, co mogłem.
- Do usłyszenia, Jake –zawołałam z tylnej kanapy, kiedy zamykał za sobą drzwiczki.
Potem Mike odwrócił kolejność odbierania ludzi i zawoził po kolei do domu całą resztę, aż zostaliśmy sami. Nie chcąc czuć się jak pasażer taksówki, przesiadłam się na siedzenie obok Mike’a. Czułam coraz większe skrępowanie. Wiedziałam, że ze strony Mike’a nie mam się czego obawiać, ale byłam przerażona możliwością zaproponowania mi kolejnej randki, co musiałoby doprowadzić do wyrażenia dostatecznie jasno mojego braku uczuć. Całkowicie straciłam panowanie nad sytuacją i ani trochę mi się to nie podobało.
Otworzyłam drzwiczki i wyszłam z samochodu, jak tylko Mike zaparkował na moim podjeździe. Ku mojemu przerażeniu, Mike podążył za mną, odprowadzając mnie do drzwi.
- Świetnie się dziś bawiłem, Bello – powiedział z wahaniem. – Mam nadzieję, że ty również i że możemy to kiedyś powtórzyć, tylko we dwójkę. – Zobaczyłam, jak pochyla się nade mną, by mnie pocałować, ale zanim jego usta dosięgły moich lub zanim zdążyłam się odsunąć, oboje usłyszeliśmy głębokie, zwierzęce warknięcie z ciemnego zakątka ogrodu. Nasze głowy odwróciły się w kierunku, z którego doszedł dźwięk, tak cichy, że w zasadzie mógł być wibracją.
- Co, do diabła? – zapytał Mike. Jego twarz zdradzała cień strachu. – Słyszałaś to?
Oczywiście, że słyszałam i miałam stuprocentową pewność, kto wydał z siebie ten dźwięk. To był ten sam dźwięk, który słyszałam przez mgłę, zeszłej wiosny w Phoenix, gdy bracia Edwarda zabijali Jamesa po tym, jak mnie ugryzł. Wiedziałam, że jedynym źródłem tego hałasu mógł być Jasper. Byłam jednocześnie wdzięczna i wściekła.
- Tak. Cokolwiek to było, nie brzmiało przyjaźnie. Powinnam wejść do środka, a ty powinieneś jechać do domu – odpowiedziałam.
- Pewnie masz rację. – Wyglądał i brzmiał niepewnie. – Do zobaczenia, Bello – powiedział. Odwróciłam się od niego i zaczęłam otwierać frontowe drzwi.
- Na razie, Mike – odparłam, wchodząc do środka i zatrzaskując za sobą drzwi. Wiedziałam, że byłam niegrzeczna, ale doszłam do wniosku, że nieuprzejmość była lepsza od otwartego odrzucenia.
- To ty, Bello? – Charlie zawołał ze swojej sypialni. – Dobrze się bawiłaś?
- To ja, tato. – odkrzyknęłam. – Było w porządku.
Poczekałam, aż Suburban Mike’a zniknie, zanim ponownie otworzyłam drzwi. Stanęłam na podjeździe.
- Jasper? – syknęłam gniewnie. – Wychodź. Wiem, że tu jesteś.
Pojawił się od strony ogrodu, przystając na małej przestrzeni światła rzucanego przez latarnię.
- Śledziłeś mnie cały wieczór? Myślałam, że już o tym rozmawialiśmy i nie miałeś zamiaru nam towarzyszyć. Co, jeśli ktoś cię zobaczył?
- Spokojnie, Bello. Nie opuszczałem Forks. Ale doszedłem do wniosku, że Newton znajdzie sposób na zostanie tutaj z tobą sam na sam, więc postanowiłem czekać i zobaczyć, czy będziesz mnie potrzebować.
Mój gniew osłabł. Powinnam być wściekła na niego, że zachował się jak prześladowca , ale jego przeczucie było całkowicie właściwe i byłam mu coś winna.
- Jak minął ci wieczór? Zdołałaś utrzymywać wszystko w normie?
Naprawdę chciałam opowiedzieć mu wszystko o moim wieczorze, ale było już późno, a to nie był odpowiedni temat do dyskusji w środku nocy przy wejściu do mojego własnego domu.
- Nie mogę teraz rozmawiać, Jasper. Charlie będzie się zastanawiał, dlaczego nie poszłam na górę.
Milczał przez chwilę. Zaczęłam zawracać w stronę domu, kiedy usłyszałam jego cichy głos:
- Wejdź do środka i udawaj, że poszłaś do łóżka, potem zadzwoń do mnie. Będę czekał.
---
*musicie mi wybaczyć, ale nie mogłam się powstrzymać. Powinno to brzmieć: im więcej, tym lepiej, ale taki głupiutki tekst pasuje do zauroczonej Jess. Poza tym został wymyślony przez moją znajomą i przyjął się do mojego codziennego słownika, więc ^^.
** sztuka amerykańska, stworzona przez Jerome’a Lawrence’a i Roberta Edwina Lee w 1955 roku (oryginalny tytuł: Inherit the Wind)
Tym razem do Edwarda w worku i Jaspera w skarpetce dorzucam jeszcze Jacoba w kubraczku i Emmetta w kominiarce
Ave, M.B. |
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 21:37, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 21:21, 30 Sie 2009 |
|
Cytat: |
Po lunchu przenieśliśmy rozmowę do garażu |
Po lunchu przenieślismy się z rozmową do... Przeszliśmy do garażu, by kontynuować rozmowę...
Cytat: |
Jake skończył pracę około czwartej, by mógł się wykąpać i przebrać. |
(...), by móc się (...) lub (...) i mógł się(...)
Nie brzmiałoby lepiej?
tę
Cytat: |
W każdym bądź razie, |
W każdym razie...
Z poradnika dla bety: napisał: |
N. kim? czym? - Jake'iem |
Cytat: |
bez dawania mu zbędnych podtekstów. |
Brzmi jak kalka z angielskiego.
Cytat: |
Kontynuowaliśmy rozmowę do czasu, gdy zgasły światła i zaczęły się zapowiedzi filmów. Pierwszy pokazywał drugą część popularnej serii szpiegowskiej. |
Ta zapowiedź - pokazywała. Ten zwiastun - pokazywał.
Cytat: |
- Jak minął ci wieczór? Zdołałaś utrzymywać wszystko w normalności? |
Normie?
Biorę Jake'a i Jaspera. Dobry rozdział. Kiedy rozległo się warknięcie, mogłam się tylko ucieszyć i to też zrobiłam. Żal mi Belli - miota się okrutnie, ale taki los skrzywdzonej nastolatki. Lubię Jacoba, bo nie jest kretynem, ale to Jasper stanowczo podbił moje czytelnicze, wybredne serce. Cały problem z tym tekstem polega na tym, że w poszczególnych częściach niewiele się dzieje i owszem: mogę pozachwycać się wspomnieniem Szekspira. Mogę poślinić się do młodego Blacka w czarnej koszulce, ale... Ale więcej tego powinno być. To oczywiście zarzut do autorki, a nie do tłumaczki. I mam nadzieję, że translatorska wena przetrwa mój komentarz.
AD.
PS. Julia mnie uświadomiła, że przecinek się nie zabłąkał, więc usunęłam ten kawałek. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Nie 21:34, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 22:09, 30 Sie 2009 |
|
Ja bardzo Ci dziękuję, Angie, że skorygowałaś to, co było trzeba. Jako korektorka przyjmuję to z wielką pokorą i kajam się przed madam, że przeoczyłam takie oczywiste oczywistości.
Co się zaś tyczy rozdziału. Mamy drugą część tego samego wieczoru, więc nie możemy oczekiwać cudów i nie wiadomo jakich zwrotów akcji. Od początku było jasne, że tak w tej części będzie. Cieszę się, ża autorka nie zrobiła kalki wieczoru z KwN.
A warknięcie? Warknięcie dodało smaczku, czyż nie?
Uwielbiam tego Jaspera, jest taki męski. Ma facet jaja, nie jest takim zniewieściałym Edziem.
Choć wcześniej denerwowało mnie, że interakcje między głównym postaciami Golden moon są takie skąpe i opierają się głównie na rozmowach, to teraz doceniam, że przyjaźń ta rozwija się powoli i na naszych oczach. Cierpliwie poczekam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 23:07, 30 Sie 2009 |
|
Witam serdecznie jedną z moich ulubionych tłumaczek! :) (małe spaczenie umysłowe, wybacz...)
Na początek takie dwie rzeczy, które rzuciły mi się w oczy:
madam butterfly napisał: |
Posłał mi kolejny konspiratorski uśmieszek i podał bilet. |
A nie powinno być konspiracyjny?
madam butterfly napisał: |
A jeśli wiedziałby, że już to zrobiłam i okłamałam go (...) |
Wydaje mi się, że lepiej pasowałoby - "robiłam".
To tyle mojej upierdliwości, bo resztą jestem zachwycona. Jak już pisałam kiedyś tam wcześniej - dzięki Tobie M. Butterfly skusiłam się na oryginał i jestem już po, ale mimo wszystko dzięki Tobie uśmiechałam się nawet częściej niż przy żmudnej pracy - czytając po "englishu"... Dziękuję serdecznie za Twoje tłumaczenie. Jesteś wielka!
Kocham już mojego Jaspera w skarpecie, ale czy mogłabym jeszcze poprosić o Emmetta w kominiarce? Będę miała z kim się pośmiać... :D
Pozdrawiam i weny do tłumaczeń dalszych życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 23:32, 30 Sie 2009 |
|
Pozwolę sobie znów zabrać głos, jako beta mam prawo dysputować na temat proponowanych poprawek, prawda?
Otóż uważam, że zarówno konspiratorski, jak i konspiracyjny jest w porządku.
jaki? konspiracyjny
kto? konspirator
jaki: konspiratorski, czyli przynależny lub właściwy dla konspiratora
Uśmiech konspiratorski, czyli taki, jaki ma konspirator :p
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie myślcie, że ja sobie siedzę z nogami na stole i popijam drinki z palemką. Czasem pracuję. :) [żartuję oczywiście, chociaż nogi sobie na stolik do kawy położyłam :D]
Co do drugiej poprawki, to już zostawiam madam pod rozwagę.
A zapomniałam!
Ja poproszę o Jacoba, tylko nie w kubraczku, a w takich postrzępionych, seksownych szortach i żeby miał bose nogi i nagi tors, mrrau :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Nie 23:34, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kaaś
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ciepłe i (nie) przytulne piekło.
|
Wysłany:
Śro 15:22, 09 Wrz 2009 |
|
Sam tytuł sprawił, że postanowiłam wejść tutaj i przeczytać. Jakie moje zdziwienie było, że ktoś zechciał przetłumaczyć ten fanfick? Niewyobrażalne! Ale poczułam się tak szczęśliwa, że zapragnęłam śledzić resztę i resztę, aż dobrnęłam tutaj. I czekam na kolejne rozdziały rzecz jasna!
Jasper/Bella jest moim ulubionym shipem, za co masz kolejnego plusa ode mnie. Umiesz dobierać opowiadania
Kolejnym plusem jest to, że tutaj nie toczy się akcja na tyle szybko, żeby nie zauważyć tego powoluteńku rodzącego się uczucia między naszymi gołąbeczkami. A przeskok rozdziałów nie wchodzi w grę! Ja chcę czytać całe opowiadanie, więc nigdzie nie przeskakiwać.
Co więcej... Mike mnie wkurza. Jacob nie jest debilem, jak u Meyer, więc czwarty plusik do kolekcji. Charaktery bohaterów nie są wielce zmienione, ale to dodaje tutaj wyrazistości, której nie widać w wielu opowiadaniach. A postać Jaspera jest świetnie ubogacona - oby tak dalej.
Właśnie zobaczyłam ten filmik o Golden Moon... Śliczny. Szczególnie końcowe sceny, mrauu! Gdyby tak naprawdę było, to bym ze szczęścia na zawał padła. Może ktoś kiedyś jako alternatywę nakręci z tego film? Ciekawe...
No cóż, czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Katarinaa
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZE WSPANIAŁEJ KRAINY JACELANDII :)
|
Wysłany:
Śro 23:30, 23 Wrz 2009 |
|
Super przetłumaczone opowiadanie .... świetnie się czyta :) na początku nie byłam przekonana do tego ficka z oczywistego braku Edwarda .. teraz mogę stwierdzić , że pomysł świetny .... czy będą przetłumaczone dalsze rozdziały?? pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 23:53, 17 Paź 2009 |
|
Kochana Moja! / Droga Madam! (pozostawiam Ci wybór wersji, żeby nie było, że się za bardzo spoufalam... ;p)
Piszę kolejny raz, stając się upierdliwą, ale cóż - taka ma natura... Nie będę pytać o pojawienie się rozdziału czy "cóś" w ten deseń, bo moderatorki i tak mają za dużo pracy. Chciałam nawiązać do Twojego tłumaczenia ogółem... Bo tak sobie weszłam na stronę z oryginałem i dopiero teraz rzuciło mi się w oczy, że przed każdym chapterem (no prawie...) występuje komentarz autorki... U Ciebie ich nee ma. Chciałam zapytać czy jakby któreś było dłuższe i dość interesujące, to będzie można liczyć na tłumaczenie? Wiem, już mi odwala i mam dziwne pytania/prośby... Przepraszam.
W każdym bądź razie, po prostu jestem ciekawska... :)
Co do rozdziału dziesiątego, to powinnam zrobić mały edit w poprzednim komentarzu. Był znacznie za krótki i nie napisałam wszystkiego... Ale sama nie wiem, w jakie słowa ubrać mój pełen podziw i podziękę za Twoją pracę Madam... Golden Moon to mój ulubiony ff, odkąd go przeczytałam jestem nim całkowicie zauroczona. A to tylko dzięki TOBIE!
I co mogę jeszcze powiedzieć? Życzę weny i chęci do pracy, bo już nie mogę doczekać się 11. Myślę, że będzie mi się zajefajnie czytać! :)
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gabrielle de Lioncourt
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany:
Sob 15:30, 24 Paź 2009 |
|
Kurde, aż mi wstyd, ż edopiero teraz natrafiłam na ten fic...
Jest cudny, a tłumaczenie czyta się szybko i płynnie.
Cow ięcej, podoba mi się to że Jasper trwa przy Belli..
MAm nadzieje, że szybko dodasz kolejnego chap Bo się niecierpliwie
Pozdrawiam,
Gab |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Magdzia Cullen
Nowonarodzony
Dołączył: 23 Wrz 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wieczności
|
Wysłany:
Pon 18:39, 16 Lis 2009 |
|
Kurcze ten fic jest fantastyczny.
Bardzo mi się podoba ta przyjaźń Belli i Jaspera.
Fajnie,że Jake nie przymila się tak do Belli,że nie liczy na nic prócz przyjaźni)
To chyba jedyny ficw którym zaczynam go lubić :)
Liczę na szybkie dodanie następnego rozdziału
Pozdrawiam
Magdzia Cullen |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
SuzKa
Człowiek
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 72 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w miejscu co nie ma go na mapie - znaczy się Łódź ;)
|
Wysłany:
Śro 21:22, 18 Lis 2009 |
|
A dlaczego ja nic nie wiem o tym, że cudowna Mami B. coś tłumaczy? A no tak, bo jestem łoś i nie chciało mi się poszperać.
To jest na prawdę świetne! Mam na myśli i opowiadanie, w którym mój kochany Jasper często się pojawia (Tak jak w BwC, cudownie!), a nie brakuje też Jaka, ale także, a może przede wszystkim (nie wiem, bo nie czytałam jeszcze oryginału) twoje tłumaczenie. Dobrze wiesz o co chodziło autorce, w związku z czym wyłapujesz momenty, w których dosłowne tłumaczenie zepsuło by sens wypowiedzi. Za to należą ci się pokłony, ale będę uszczypliwa i wytknę ci błąd:
madam butterfly napisał: |
- Więc, wybrałaś już sztukę na do wypracowania z angielskiego? – Biedny człowiek, naprawdę był zdesperowany.
|
"Na" i "do" obok siebie, chwilę się zastawiałam, czy to nie ma jakiegoś ukrytego sensu, ale wydaje mi się, że nie.
Opowiadanie jest na prawdę świetne, a to, że akcja stosunkowo wolno się toczy, co pozwala zwrócić większą uwagę na szczegóły i opisy uczuć. Bardzo podoba mi się opis wyjścia do kina i Jaka, "bawiącego się w agenta" (brakowało mi lepszego porównania )
Przy tłumaczeniu udało ci się najwyraźniej przemycić trochę twojego stylu pisania (nie umiem ci dokładnie przytoczyć o co chodzi, ale takie mam wrażenie) za co jeszcze bardziej dziękuje.
Czekam na następne rozdziały w twoim tłumaczeniu, mając nadzieję, że Jasper zapełni je w całości .
Życzę weny, a przede wszystkim czasu!
p.s. To ja poproszę Jaspera i Jacoba, no i może jeszcze Emmeta, ale takiego zabawnego jak w BwC |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SuzKa dnia Czw 16:05, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Wto 22:33, 24 Lis 2009 |
|
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, chyba tylko tyle mogę powiedzieć na swoje usprawiedliwienie, bo tak naprawdę nie mam usprawiedliwienia. Zaliczyłam porządny upadek weny translatorskiej i nic mnie nie tłumaczy.
Dlatego oddaję Wam w ręce świeżutki, jedenasty rozdział GM, który nie przeszedł jeszcze bety, bo Pernix ma własne sprawy na głowie i właściwie nie wiem, kiedy miałaby czas na zbetowanie, dlatego za wszelkie ew. błędy i powtórzenia przepraszam.
Rozdział dedykowany dotviline i Suzce, za to, że są. I o!
Od Autorki: Jasper dostaje najlepsze kwestie, czyż nie? Ostatni rozdział był moim najdłuższym, ale założę się, że ostatnia kwestia będzie jedyną, którą wszyscy zapamiętają.
Nie mogę nawet wytłumaczyć, jak bardzo chciałam napisać ten rozdział także z perspektywy Jaspera, ponieważ Bella potrafi być czasem zbyt prostolinijna i nie chwyta niuansowych komunikatów (czasem za bardzo wgryza się w szczegóły, czasem wręcz odwrotnie). Nie mogłam zrobić rozdziału z PW Jaspera, ale jeśli ktokolwiek chciałby poznać jego stronę widzenia, może mi dać znać w komentarzu, a ja na pewno odpowiem (myślę, że to już nieaktualne, ale jak tłumaczyć, to wszystko. M.B.). Albo, jeśli wolicie na razie utrzymać wszystko w tajemnicy, podążajcie za historią.
Jak zwykle dzięki dla wszystkich, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Wsparcie jest cudowne!
Wszystkie zmierzchowe postacie należą do Stephanie Meyer
Rozdział XI
Szepty w ciemności
Mój żołądek wykonał idealne salto i byłam przekonana, że zarumieniłam się od stóp do głów. Czy on naprawdę powiedział to, co myślałam, że powiedział? Odwróciłam się ponownie, ale już go nie było, niewątpliwie zmierzał do domu, by czekać na mój telefon.
Wróciłam do środka i zamknęłam frontowe drzwi najciszej jak mogłam, po czym ciężko oparłam się o nie plecami. Zauważyłam, że mój oddech przyspieszył i był teraz płytszy. Co, do diabła, właśnie się zdarzyło?
Zmusiłam ciało, by zwolniło i odtworzyłam rozmowę w mojej głowie. Po dłuższym zastanowieniu okazała się bardziej niewinna, niż początkowo przypuszczałam. Jasper chciał po prostu usłyszeć, jak poradziłam sobie z Mike'iem, nic poza tym. To cichy, niski ton głosu sprawił, że jego prośba zabrzmiała niesamowicie seksownie. Naprawdę musiałam wziąć się w garść. Jasper jest żonaty z moją najlepszą przyjaciółką, ja chodziłam z jego bratem – między nami nigdy nie pojawiła się, nawet w najmniejszej aluzji, możliwość zaistnienia czegoś więcej, niż przyjaźń.
Wszystko przez wydarzenia dzisiejszego dnia. Cały zdenerwowanie, które doświadczyłam, zmieszane z prawdziwym i udawanym flirtowaniem, musiało podnieść poziom mojego seksualnego napięcia i sprawiło, że źle zinterpretowałam słowa Jaspera. To jedyne logiczne wyjaśnienie.
Odrobinę spokojniejsza, zabrałam bezprzewodowy telefon ze stacji w salonie i ruszyłam na górę. Odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam pochrapywanie Charliego, dochodzące z jego sypialni. Rozmowa będzie znacznie łatwiejsza, jeśli nie będę musiała martwić się, że usłyszy coś, czego nie powinien.
Położyłam telefon na łóżku, zabrałam moje przybory toaletowe i poszłam do łazienki, gdzie szybko przygotowałam się do spania. Już w sypialni ściągnęłam jeansy, koszulę i stanik, po czym narzuciłam na siebie t-shirt i dresowe spodnie, w których uwielbiałam spać. Przez pewien czas, kiedy Edward zostawał u mnie prawie każdej nocy, ubierałam bardziej atrakcyjne rzeczy, ale teraz, gdy byłam sama, więcej sensu miało noszenie rzeczy, które sprawiały, że czułam się dobrze.
Chwyciłam portfel i wyjęłam karteczkę z numerem Jaspera. Wpatrywałam się w niego przez chwilę, próbując go zapamiętać. Potem wzięłam telefon, zgasiłam światło i wpełzłam pod pled. W ciemności wykręciłam z pamięci jego numer, odebrał po pierwszym sygnale.
- Witaj, Bello.
- Cześć, Jasper – wyszeptałam. Wiedziałam, że Charlie śpi, ale nie chciałam dawać mu powodów do przebudzenia się. - Dzięki, że byłeś tutaj dzisiaj i przepraszam za błędną interpretację.
- W porządku, nic się nie stało.
- Po prostu Edward... Cóż, on pilnował mnie całymi dniami i ja chyba... Wiem, że przesadziłam.
- Rozumiem, to nic takiego. Zapomnij o tym.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Właściwie, miałam tylko jedno do powiedzenia:
- Dziękuję ci.
Minęła kolejna chwila ciszy, ale nie była krępująca. W ciemnościach, gdy leżałam w łóżku pod kocem, czułam się dziwnie bezpieczna ze świadomością, że ktoś jest po drugiej stronie. Pozwoliłabym ciszy dłużyć się w nieskończoność, ale usłyszałam, jak szepcze:
- Stęskniłem się za tobą. Opowiadaj, jak minął ci dzień. - Wstrzymałam oddech, a mój żołądek wykonał kolejne salto. On po prostu szeptał, Bello. To nic nie znaczy, uspokój się!
- Cóż, większość dnia spędziłam w LaPush z Jacobem.
- Jacob? Ten Quileucki chłopak, który przyszedł na zeszłoroczny bal absolwenta?
Byłam zaskoczona, że Jasper go kojarzy, ale potem przypomniałam sobie o jego doskonałej pamięci.
- Taa. Jego ojciec i Charlie są dobrymi przyjaciółmi, on sam staje się dobrym przyjacielem. Nigdy nie byliśmy z Edwardem w LaPush, a Jacob jest taki wspaniały, nieustannie uśmiechnięty, spędzanie z nim czasu pomaga mi zapomnieć...
Kolejna cisza, tym razem bardziej krępująca. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie popełniłam błędu, mówiąc Jasperowi o Jacobie.
- Wygląda na to, że miałaś udany dzień – powiedział w końcu, jego głos nie wyrażał żadnych emocji. - Co robiliście?
- Poszliśmy na plażę i po prostu rozmawialiśmy. Jake jest, cóż... - zawahałam się, szukając słów. - Jest jak słońce, ale nie owija rzeczy w bawełnę. Pomaga mi, gdy tego potrzebuję, tak jak ty wczoraj. Ale przede wszystkim sprawia, że czuję się bezpiecznie i wygodnie.
- Rozumiem. - Jego głos wciąż wydawał się nieobecny. - Co robiliście po plaży?
- Zjedliśmy lunch i przypatrywałam się, jak pracował nad samochodem – buduje go dla siebie właściwie od zera. A potem posłuchałam twojej rady i poprosiłam Jacoba, by poszedł z nami do kina. I zadziałało, Jasper, zadziałało całkiem dobrze. Jake jest młodszy, ale wygląda na dorosłego i odrobinę onieśmielającego, tak sądzę. I jest też całkiem przystojny. - Zamaskowałam chichot na wspomnienie efektu, jaki Jake wywołał na Jessice. - Nie musiał wiele robić, przytulił mnie kilka razy, więc Mike nie miał żadnych szans. Nie, dopóki...
Znów zapadła cisza, tym razem dłuższa, niż było to konieczne.
- Więc nie miałaś problemów, dopóki Mike cię nie podrzucił. - Głos miał zimniejszy, twardszy. Wyczucie jego dezaprobaty przygasiło mój dobry nastrój.
- Tak – szepnęłam. - A ty już wiesz, co się wtedy wydarzyło.
Więcej ciszy. To stawało się bolesne. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze chwilę temu mój żołądek wykonywał fikołki na myśl o tej rozmowie. Teraz był zawiązany w najbardziej skomplikowany supeł. Nic z tego nie rozumiałam.
- Jasper, dlaczego jesteś na mnie zły? Podążałam za twoimi wskazówkami.
Westchął.
- Wybacz mi, Bello. Nie jestem zły na ciebie.
- Więc o co chodzi? Coś jest nie w porządku.
- Nie wiem, Bello. Nie jestem pewien, czy sam to rozumiem. Boli mnie świadomość, że potrzebowałaś pomocy, a ja nie mogłem być przy tobie, że musiałaś polegać na kimś innym. - Wyczuwałam utrapienie w jego głosie.
- Jasper – zaczęłam delikatnie. - Chronienie mnie nie jest twoim obowiązkiem. A nawet gdyby tak było, nie jestem pewna, czy dałbyś sobie radę w pojedynkę. - Zaśmiałam się gorzko. - Biorąc pod uwagę fakt, jak wielkim magnesem na niebezpieczeństwa i kłopoty jestem, pewnie żaden człowiek nie byłby w stanie zapewnić mi stuprocentowej ochrony.
- Chronienie cię z pewnością byłoby pracą na pełny etat – zgodził się, jego głos trochę złagodniał.
- Niepodążanie za tobą dzisiaj było najtrudniejszą rzeczą, jaką przyszło mi zrobić – kontynuował. - Wiedziałem, że nie chciałaś, bym to zrobił, a mimo wszystko musiałem użyć całej mojej samokontroli, by się powstrzymać.
- Ja... Ja nie wiem, jak na to odpowiedzieć. - Byłam całkowicie zdezorientowana. Wiedziałam, że Edward był nadopiekuńczy w stosunku do mnie, ale taka była jego natura. Nie rozumiałam, dlaczego Jasper czuł to samo, co on.
- Czy zauważyłaś w ogóle, że masz w sobie coś, co wywołuje instynkt opiekuńczy w ludziach? Wiem, że już wcześniej czułem się za ciebie odpowiedzialny, jak każdy członek mojej rodziny, ale teraz to poczucie jest znacznie mocniejsze, gdy nie ma ich w pobliżu. I to nie tylko my. Czułem to samo w zeszłym roku u chłopców w liceum, zwłaszcza od Mike'a. Od Jacoba też, na balu. To właściwie jest dosyć niezwykłe. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego. I nawet kiedy odczuwałem to w pobliżu ciebie, nie potrafiłem tego zidentyfikować – aż do teraz.
- Co masz na myśli, Jasper?
- Nie jestem pewien, nie znam wytłumaczenia. To tak, jakby natura wiedziała, że potrzebujesz ochrony i dawała ci możliwość uzyskiwania pomocy bez proszenia o nią.
Pomyślałam nad tym, co powiedział Jasper, nie do końca przekonana, co powinnam o tym sądzić. To chyba dobrze, że ludzie chcieli mnie chronić, ale z drugiej strony czułam się przytłoczona. Było mi łatwiej przyjąć ich pomoc, kiedy myślałam, że to ich wybór. Nie chciałam wiedzieć, że zmuszam ludzi do odczuwania takich rzeczy.
- Zawsze wiedziałam, że jestem wybrykiem natury. Myślę, że teraz mam porządny dowód. - Mój głos wciąż brzmiał gorzko.
- Bello. - To było tylko jedno słowo, ale sposób, w jaki wypowiedział moje imię, cichy szept sprawił, że mój żołądek znów zaczął robić salta. - Nie jesteś wybrykiem natury. Jesteś wyjątkowa. Naprawdę, naprawdę wyjątkowa.
Znów przestałam oddychać. Byłam wdzięczna, że Jasper nie znajdował się nigdzie w pobliżu podczas tej rozmowy. Mogłam sobie jedynie wyobrazić rodzaj emocji, jakie wysyłałam w otoczenie. Poczułam się żałośnie. Nie minęły nawet dwa tygodnie od rozstania z moim byłym chłopakiem, a już miękły mi kolana, gdy po raz pierwszy ktoś nazwał mnie wyjątkową. Co gorsza, wiedziałam, że ten ktoś był całkowicie zakazany i nie mógł wypowiedzieć słów w sposób, w jaki je interpretowałam. Jesteś głupcem, Isabello Swan. Żałosnym, opanowanym przez hormony, nastoletnim głupcem. Musiałam zrobić coś, by zmienić temat, zanim powiem coś, co zdradzi moje głupie myśli i uczucia.
- Jasper?
- Tak, maleńka?
Maleńka? No dajcie spokój! W dodatku wypowiedziane tym delikatnym szeptem. Czy on naprawdę chciał, żebym zrobiła coś głupiego? To tylko rodzaj zdrobnienia, to nic nie znaczy!
- Zawsze mówimy o mnie, ale chciałabym też usłyszeć coś o tobie. Co dziś robiłeś?
Nastąpiła kolejna wstępna pauza na drugim końcu połączenia.
- Byłem w Port Angeles za dnia. Wróciłem po południu, na długo zanim zdążyłaś tam dotrzeć – dodał szybko, jakby zapewniając mnie, że nie szpiegował mojego wyjścia. - Kupiłem ci chipsy i napój – powiedział. Wydawało mi się, czy to zabrzmiało tak, jakby wstydził się przyznać? - Potem posiedziałem w kawiarni. To było... wymagające. Było tam dużo ludzi, niektórzy w niewielkiej odległości. Nałykałem się jadu.
- Ale nie wydarzyło się nic złego?
- Zachowałem kontrolę. Byłem zajęty, co trochę mi pomogło.
- Czym byłeś zajęty? - zapytałam.
- Naprawdę nie wiesz? - Pytanie zbiło mnie z tropu. Nie miałam pojęcia, musiałam się nad tym zastanowić. Może tęsknił za Alice? Wiedziałam, że często jeździł z nią na zakupy do Port Angeles. Może przebywanie tam w tłoczny dzień przypomniało mu o niej?
- Nie, chyba nie wiesz – powiedział smutno. Potem dodał niespodziewanie: - Mam dla ciebie prezent. - Wydawał się być podekscytowany, jakby to on miał coś dostać.
- Prezent? Nie musiałeś, nie znoszę prezentów. Poza tym, jaka to okazja?
- To nic wielkiego, Bello, obiecuję. I jest tak samo dla mnie, jak dla ciebie. Czy jest... - zawahał się. - Czy istnieje możliwość, że mógłbym wręczyć ci go jutro?
- Um... - Przygryzłam wargę, sfrustrowana. Nie miałam żadnej wymówki na przebywanie jutro poza domem. Muszę pomyśleć, co powiem Charliemu. - Mogę spróbować wyrwać się na chwilę.
- Wiem, że to dla ciebie trudne i wiem, że nienawidzisz okłamywać ojca, ale proszę, naprawdę chciałbym cię zobaczyć – przerwał na moment, ale po chwili kontynuował: - Muszę cię zobaczyć.
Niech to szlag, oto i żołądek. Może zjadłam coś nieświeżego. Miałam nadzieję, że cokolwiek produkuje te dziwne emocje, wyniesie się z mojego organizmu jeszcze dzisiaj. Nigdy nie będę mogła stanąć twarzą w twarz z Jasperem, jeśli będę tak na niego reagować.
- Okej – powiedziałam cicho. - Wymyślę coś.
Nastąpiła kolejna przerwa w konwersacji. Nie mogłam powstrzymać głośnego ziewnięcia.
- Robi się późno – stwierdził. - Powinienem pozwolić ci się przespać.
- Tak sądzę. Żałuję, że musimy się rozłączyć. Muszę zostawić wolną linię, w razie, gdyby zadzwonili do Charliego z wypadkiem, ale chciałabym, byśmy mogli rozmawiać, dopóki nie zasnę. Odkąd Edward mnie zostawił, z trudem zasypiam w tym pokoju bez płaczu. Wiem, że rozmowa z tobą mogłaby pomóc.
Usłyszałam pohukiwanie sowy za oknem sypialni, a potem głośne zaczerpnięcie powietrza po drugiej stronie linii, coś co brzmiało jak powiew wiatru i blednące echo znajomego pohukiwania w tle. Ptaki musiały dzisiaj polować.
- Wybacz mi, Bello. - W jego głosie zabrzmiała dziwna nuta. Tak, jakby się czegoś bał.
- W porządku, Jasper. Może włączę jakąś muzykę. Czasem Edward nucił mi kołysankę... - Zakrztusiłam się na to wspomnienie. Poczułam, że łzy zaczynają napływać do moich oczu. Musiałam zakończyć tę rozmowę, zanim całkowicie się załamię.
- Muszę kończyć, Jasper – powiedziałam drżącym głosem. - Do zobaczenia jutro.
- Dobranoc, maleńka – odpowiedział delikatnie. - Do zobaczenia jeszcze dzisiaj. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Wto 23:11, 24 Lis 2009, w całości zmieniany 9 razy
|
|
|
|
bad_szejna
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 23:07, 24 Lis 2009 |
|
Cudowne... przecudowne...
Ugh...konstruktywne nie ma co..;p
Bardzo mi się podoba;* Nie spotykam się często z ff w którym Bella jest z Jazzem... Zawsze byłam jakos tak za związkiem B&E...ale po przeczytaniu twojego jakże genialnego tłumaczenia zdecydowanie zmieniłam zdanie;*
Czyta się płynnie i lekko... przeczytałam wszystko jednym tchem;*
Jesteś cudowną tłumaczką;* Zyskałaś we mnie najwierniejszą czytelniczkę;*
Teraz nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo...xD Tłumacz dalej bo ja chcę więcej...;p
Weny,
bad_szejna |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 0:04, 25 Lis 2009 |
|
Kocham to opowiadanie i naprawdę uszczęśliwił mnie fakt, że nie zaprzestałaś tłumaczenia go.
Połączenie Jaspera z Bellą, wydaje mi się doskonałym pomysłem. Na szczęście ostatnio pojawia się coraz więcej tego typu FF, ale nie miałam przecież mówić tutaj o moich upodobaniach.
Styl autorki jest bardzo dobry, tekst lekko i miło się czyta. Tłumaczysz tez bardzo dobrze, a dobre przełożenie opowiadania na język polski jest dodatkowym plusem.
Mam nadzieję, że przetłumaczysz tą opowieść do końca.
Pozdrawiam,
Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 0:29, 25 Lis 2009 |
|
Postawmy sprawę jasno - Ty nie porzucasz tego tłumaczenia i o nie dbasz, ja je komentuję i wszyscy są szczęśliwi, tak? A jeśli nie, to spróbujmy inaczej. Tak mocno w moim stylu, żebyś na pewno nie miała wątpliwości. Weźmy Jaspera, bo wiem, że on Cię przekona - weźmy go takiego, jaki był w Nienasyceniu, bo takiego najbardziej go lubię, takiemu się nie odmawia i taki nosi te cholerne skórzane spodnie. Teraz odetchnij głęboko, bo później możesz już nie móc tego zrobić. Jakkolwiek dwuznacznie to nie brzmi. Wyobraź sobie, że patrzy Ci głęboko w oczy, rozsiewając wokół Was tę szczególną aurę. Niepokojąco kuszącą, która powoduje, że kobiety marzą, by wplątać palce w te jego niesforne loczki. Rumienisz się i zaczynasz myśleć o jego samokontroli - jednocześnie chcesz zupełnie przeciwnych rzeczy. Rozsądek krzyczy coś o ucieczce, ale uczucia uciszają wrzaski westchnieniem, gdy on przytula Cię i szepcze do ucha:
- Uwielbiam Twoje tłumaczenie. Chcę więcej, dużo więcej i Ty mi to dasz, prawda? - mruczy, a Ty kiwasz głową, ocierając czubek nosa o jego chłodną skórę tuż za uchem.
Przekaz dotarł? Emocje na temat rozdziału też?
AD |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 20:12, 26 Lis 2009 |
|
No dobra. Nadal nie czuję się godna, żeby napisać ten komentarz, ale czegóż nie robi się dla pochwały... To był żart, rzecz jasna.
Droga Moja, Kochana M.!
Jestem niezmiernie wzruszona. Dziękuję za dedykację. To chyba moja pierwsza na tym forum... (Mam nadzieję, że nie ostatnia... xD) Jest mi bardzo miło, że w jakiś sposób przyczyniłam się do pojawienia tłumaczenia. Czuje się zaszczycona Motylku!
Ale jestem ciekawa - czy Twoja wena translatorska stoi już mocno na nogach? Mam nadzieję, że tak, bo znowu się stęsknię za bardzo za GM...
Chciałam też podziękować Ci serdecznie za przetłumaczenie słów autora. To pomaga mi się wczuć w tekst.
A teraz przejdźmy do samego rozdziału. To chyba jeden z moich ulubionych szczególnie z powodu słówka "Darlin"... Wiesz, że nie wpadłam na "Maleńka", raczej brzmiało to dla mnie "Kochanie". Ale "Maleńka" podoba mi się znacznie bardziej. I lepiej brzmi w kontekście Golden Moon, jest takie... dwuznaczne :)
W ogóle pierwsza rozmowa telefoniczna Jaspera i Belli jest piękna. Ale wcześniej nie zwróciłam uwagi na odczucia Bells. Nie zauważyłam nawet, że NusiainForks o nich wspomniała. W tłumaczenia zauważa się znacznie więcej.
Cytat: |
- W porządku, nic się nie stało.
- Po prostu Edward... Cóż, on pilnował mnie całymi dniami i ja chyba... Wiem, że przesadziłam.
- Rozumiem, to nic takiego. Zapomnij o tym. |
To jest świetne. Podoba mi się reakcja Jazza. Jest taki wyrozumiały i kochany.
Cytat: |
- Nie wiem, Bello. Nie jestem pewien, czy sam to rozumiem. Boli mnie świadomość, że potrzebowałaś pomocy, a ja nie mogłem być przy tobie, że musiałaś polegać na kimś innym. - Wyczuwałam utrapienie w jego głosie. |
Takie słowa od faceta to coś, na co mogłabym czekać całe życie. Jeszcze z ust Jaspera... Całkowite niebo.
Cytat: |
- Bello. - To było tylko jedno słowo, ale sposób, w jaki wypowiedział moje imię, cichy szept sprawił, że mój żołądek znów zaczął robić salta. - Nie jesteś wybrykiem natury. Jesteś wyjątkowa. Naprawdę, naprawdę wyjątkowa. |
Czy ja mówiłam już o tekstach przez które mi miękną kolana? To jeden z nich.
Cytat: |
- Jasper?
- Tak, maleńka? |
Tak. MALEŃKA pasuje jak ulał. I podoba mi się to zdrobnienie :)
Jesteś naprawdę wspaniała Motylku! Dziękuję Ci za to tłumaczenie. Dziękuję za DeM'a i P.S., a także za zakończone "Błądząc w ciemnościach" xD Twoje teksty zawsze poprawiają mi w jakiś sposób humor. Całkowity zachwyt. Uwielbiam Cię. To nie tylko kisiel. To szczera prawda. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale stałaś się moją ulubioną autorką na twilightseries. Inni też świetnie piszą i lubię ich teksty, ale Twoje opowiadania dają mi najwięcej radości.
Kurcze, naprawdę zaraz zacznę Ci pokłony składać. Odbiło mi. Wybacz.
Czekam na kolejne newsy.
Mam nadzieję, że teraz moja tęsknota nie będzie się przedłużać... :) Oczywiście liczę na pojawianie się kolejnych rozdziałów w takich odstępach czasowych, żeby nie kolidowało to z Twoim życiem. Nie jesteśmy najważniejsi... Przynajmniej ja nie jestem :D
To chyba tyle.
Czekam na wspaniałe tłumaczenie rozdziału 12.
Ave, Wielka M.!
dot :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
<RUDA>
Zły wampir
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 16:31, 27 Lis 2009 |
|
Och zakochałam się w tym ff. Cudowny pomysł i bardzo dobre wykonanie.
Ujęła mnie postać Jaspera. W tym ff jest pokazany bardziej przyjaźnie nie jako wampir znany z Sagi, z czego bardzo się ciesze bo zawsze chciałam przeczytać o Jasperze który nie jest czarną owcą.
Śmiesz mnie reakcja Belli na "maleńką". Ta dziewczyna ma coś z głową Strasznie się podnieciła, że ktoś oprócz Edwarda [który i tak mówił do niej Bella, Bells raz chyba się zdarzyło kochanie] mówi na nią jakimś zdrobnieniem. C
iekawi mnie rozwój tego uczucia czy coś się stanie ? No i oczywista sprawa : Alice. Czy coś będzie jeszcze ze związku Ally i Jazz'a.
Madam butterfly stałam się Twoją fanką. Z zapartym tchem czekam na kolejny rozdział. VENY !!
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 19:28, 27 Lis 2009 |
|
Hłe, hłe, hłe. ;D To już twoje drugie coś(no wiesz, jedno Twoje tłumaczenie, a drugie Twoje opowiadanie, jak to nazwać?), które komentuje dzisiaj. Jak się rozszalejesz to resztę mojego życia spędzę przy kompie. Zapamiętaj sobie, że to przez Ciebie;D
Ogólnie podoba mi się. Takie... inne. Ciekawi mnie rozwój ich znajomości. I cieszy mnie to, że nagle (jak w większości prymitywnych FF polskich i tłumaczeń) nie wybucha między nimi, przepraszam za określenie, taka wprost zajebista i idealna miłość;D Dobra kończę. I dawaj nam tu szybciutko kolejny rozdział.
PS. nie to, że każę Ci siedzieć po nocach i tłumaczyć, ze śliną spływającą po brodzie.
pozdrawiam:) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aliss. dnia Pią 19:29, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
SuzKa
Człowiek
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 72 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w miejscu co nie ma go na mapie - znaczy się Łódź ;)
|
Wysłany:
Pią 22:19, 27 Lis 2009 |
|
Mami B. ty mnie rozpieszczasz, nie mniej bardzo dziękuję za tą dedykację a w dodatku pocieszyłaś mnie, bo jak się okazało jednak zrozumiałam coś z tego co czytałam w oryginale
To jest chyba jak do tej pory najciekawszy rozdział, a z pewnością przełomowy, przetłumaczenie "darlin" jako "maleńka" to faktycznie świetny pomysł. Jesteś niesamowitą tłumaczką, wszystko jest bardzo zbliżone do oryginału, a pomimo tego ma się wrażenie pewnej naturalności, jakby było to od początku pisane po polsku. To na prawdę wieeelki plus!
Cóż nie pozostaje mi nic innego jak tylko powtarzać jak niesamowicie piszesz, a teraz także tłumaczysz. No i czekać na następne rozdziały
Pozdrawiam!
p.s. do dotviline: nie będziesz pierwsza, która składa Mami B. pokłony, a jeżeli zaczniesz, to z pewnością się do ciebie przyłączę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|