|
Autor |
Wiadomość |
Jaspis
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:49, 13 Wrz 2011 |
|
Przykro mi z racji iż nikt nie dodaje nowych rozdziałów... Mam nadzieje że ktoś przygarnie pod swoje skrzydła to fanfiction ponieważ jest naprawde świetne.
Ja również czytam wersję angielską, nie potrafiłam sobie odmówić... tęsknie za bohaterami tej historii, może to głupie ale tak jest . :)
Z zapartym tchem czekam na nowe rozdziały ! Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 12:02, 14 Wrz 2011 |
|
Nikt nie musi przygraniać ff. :) Nie można tak sobie przygarniać, przynajmniej nie w tym miejscu (na forum). Kolejny rozdział będzie wklejony dziś (do północy) lub jutro (po północy), odpowiedzialna za niego i zwłokę jestem ja, wyrodna córa GM, a matka tłumaczenia (madam) powróci w pełnej krasie zaraz dosłownie i osłodzi Wam życie solidną porcją Goldenmoonowego szaleństwa.
Nie smutajmy się, będzie jeszcze pięknie w tym temacie. :) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Czw 16:57, 15 Wrz 2011 |
|
Wstyd nad wstydami. Jako że obiecałam, że pojawi się rozdział, a mimo mobilizacji zabrakło mi czasu, wstawię 8 z 13 cząstek, które przetłumaczyłam, a pozostałe pięć pojawią się jutro, jeśli dam radę po podróży, lub w sobotę (to pewnik).
Potem do GM wkroczy prawowita i pierwsza tłumaczka na dobrych kilka rozdziałów, a następnie, jeśli madam spojrzy na mnie przychylnie, powrócę i będziemy tłumaczyć zamiennie (w tym czasie, by pokazać mojemu motylkowi motywację, skończę tłumaczenie RS, co będzie istnym win-win i może jakiś stary fan opowiadania o wilkach ucieszy się, że pozna losy mieszkańców LP do końca).
Miłego czytania!
Tłumaczenie: Pernix
Rozdział XXII
Blizny cz.1
Piątek w szkole minął jak za mgłą. Na angielskim razem z Mike'em na próżno szukaliśmy „idealnego”wiersza miłosnego. W odróżnieniu od klasyków, stwierdziłam, że współczesna poezja amerykańska jest zbyt bezpośrednia i jawna. Interesująca, z pewnością, ale nie do końca pasująca do projektu w szkole średniej, no i zdecydowanie niedostatecznie romantyczna, co było najważniejszym dla mnie kryterium w wyłonieniu ulubionego erotyku. Mike, mimo że jego głównym celem było znaleźć krótki i prosty utwór, również nie miał wiele szczęścia, chociaż posiadał kilka ratunkowych propozycji. Mimo iż rano znalazłam książki Carlisle'a w mojej furgonetce tak, jak obiecał Jasper, nie przyniosłam ich ze sobą do szkoły. Starałam się sobie wmówić, że zrobiłam to, aby skończyć zadanie samodzielnie, bez żadnej pomocy, ale musiałam przyznać, że miało to związek z tym, że miałam zamiar przeczytać sugerowane przez Jaspera utwory, kiedy będę sama. Zapoznanie się z nimi na forum klasy, z Mike'em przy moim boku, po prostu wydawało się niewłaściwe.
Razem z Mike'em zadecydowaliśmy, że będziemy kontynuować poszukiwania przez weekend, by na niedzielę mieć gotowych kilka opcji. Doszliśmy również do porozumienia, że żadne z nas nie wybierze utworu, który może sprawić, że któreś z nas poczuje się nieswojo. Taki warunek był szczególnie ważny dla mnie, biorąc pod uwagę moją ostatnią rozmowę z Mike'em o naszych relacjach. Zdawałam sobie sprawę z tego, że on mnie lubi, ale nie sądziłam, że jest we mnie zakochany, tymczasem ja na pewno nie darzyłam go takim uczuciem, więc wybór wiersza, który byłby zbyt ckliwy lub dosadny, mógłby się okazać katastrofą dla nas obojga. Wzajemna reguła veta pozwoli nam kontrolować sytuację.
Po szkole byłam niemal rozgorączkowana oczekiwaniem. Jestem prawie że pewna, iż pofrunęłam do mojej furgonetki. To z kolei przypomniało mi o poprzedniej jeździe do domu Jaspera. Tak bardzo czekałam na ten wieczór z nim, sam na sam.
Nawet bardziej niż na całodzienną podróż do Seattle, z kolei myśl o niej i o obietnicy, jaką wymusił na mnie Jazz, sprawiła, że zrobiłam się nieco nerwowa. Przynajmniej dzisiaj nie musiałam się stresować. Będziemy tylko we dwoje czerpać radość ze swojego towarzystwa.
Znów czekał na mnie przy ganku, stojąc w tej samej, co wczoraj, luzackiej pozie kowboja. Moje serce zaczęło bić szybciej, gdy tylko go zauważyłam. Natychmiast znalazłam odpowiedź na pytanie, które zadawałam sobie wczoraj w drodze powrotnej. Ta reakcja nie ma nic wspólnego z Edwardem. Mrowienie, które rozchodzi się po całym moim ciele za każdym razem, kiedy widzę Jaspera, ma związek tylko z nim. Nie chodziło o zgrabne i smukłe ciało ani o jego głębokie, piękne oczy czy zmierzwione, złote włosy. Ważniejsze było wszechogarniające podniecenie wywołane świadomością, że będziemy razem śmiać się, rozmawiać, dzielić sobą. Z Jasperem nie musiałam kontrolować swoich odruchów, mogłam być po prostu sobą, nie czując się małolatą czy osobą na nieodpowiednim miejscu.
Nie wiem nawet, jak i kiedy się to stało, ale w jakiś sposób Jasperowi udało się usunąć wszelkie wątpliwości, jakie miałam wobec siebie samej, a które pojawiły się, gdy Edward powiedział, że nie jestem wystarczająco dobra dla niego. Jasper sprawił, że czułam się bardziej niż wystarczająca – spowodował, że czułam się wyjątkowa. Nie miało znaczenia to, że on nie chciał romantycznych relacji ze mną – wiedziałam, że ma ku temu dobry powód. Liczyło się to, że chciał być ze mną, chciał mnie poznać i robić rzeczy, na które ja miałam ochotę, a nie te, które wydawałoby mu się, że powinnam robić. Nie potrzebował mną sterować i kontrolować mnie. Zamiast tego zadziałała jego magia i wyczarował nową, silną i pewną siebie Bellę. Bellę, która nie tylko przetrwała porzucenie przez Edwarda, ona po prostu potrafiła świetnie funkcjonować bez niego. Jazz pomógł mi znów stać się sobą. Sobą, którą w jakiś sposób zatraciłam podczas związku z Edwardem.
Zaparkowałam furgonetkę i wyłączyłam silnik. Tak jak dzień wcześniej, Jasper oderwał się od werandy i był przy drzwiczkach samochodu właśnie na czas, żeby mi je otworzyć. Chociaż zamiast poczekać, aż wysiądę, pognał, by sięgnąć moją torbę z książkami z siedzenia pasażera. Przerzucił ją na swoje ramię i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Czekałam na ten wieczór cały tydzień.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- Ja też!
Udaliśmy się do domu ramię w ramię. Kiedy byliśmy w środku, Jasper położył moją torbę na kuchennym stołku.
- Głodna? - zapytał.
- Troszkę, ale jeśli zjem jeszcze więcej chipsów i będę wciąż piła oranżadę, to w końcu nie zmieszczę się w swoje ubrania.
- Ech. No właśnie sobie pomyślałem, że mogły ci się już znudzić te specjały. Dlatego podczas wczorajszych zakupów zaopatrzyłem się w kilka z tych gotowych dań do odgrzania w mikrofali. Wiem, że nie są tak smaczne jak twoje potrawy, ale z pewnością lepsze, niż coś, co ja bym zrobił. Nadadzą się od biedy?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Robiłeś zakupy z myślą o mnie? - Podeszłam do zamrażarki i zajrzałam do środka. Była wypełniona różnymi typami i markami mrożonych dań. Kasjerka musiała pomyśleć, że Jasper oszalał.
Nie byłam wielką fanką takich gotowców, ale jego gest zrobił na mnie wielkie wrażenie, dlatego przejrzałam zawartość zamrażalki i wybrałam danie, które wyglądało najsmaczniej. Po zapoznaniu się z instrukcją na odwrocie opakowania, wstawiłam jedzenie do mikrofalówki Esme. Byłam pewna, że to urządzenie przechodziło właśnie swój debiut w użytkowaniu. Jasper podszedł do szuflady, wyciągnął widelec i podał mi go.
- Dzięki - powiedziałam, naprawdę wdzięczna. - Dzięki, że zawsze myślisz o mnie i o zaspokajaniu moich potrzeb..
Wyglądał na zadowolonego.
- Czyli spisałem się, tak?
- No ba! Świetnie się spisałeś!
Podeszłam do niego i przytuliłam go, trzymając w objęciach trochę dłużej niż było to stosowne. Jasper odwzajemnił uścisk nieco niepewnie, uważając, aby nie trzymać mnie zbyt mocno. Oderwaliśmy się od siebie tylko dlatego, że sygnał mikrofalówki obwieścił, iż jedzenie jest już gotowe.
Jadłam, siedząc przy kuchennym barku, podczas gdy Jasper opowiadał, jak minął jego dzień. Spędził wiele czasu w miejscach publicznych w Port Angeles, kontynuując swoje szkolenie samokontroli w interakcji z ludźmi. Widocznie coraz łatwiej mu było redukować do minimum żądzę krwi. Choć cieszyłam się z jego osiągnięć i byłam z niego dumna, to jednocześnie obawiałam się, że jego ostatnie dni w Forks zbliżają się zbyt szybko. Wiedziałam, że to nieuniknione, ale mimo nie mogłam tego znieść.
Gdy skończyłam jeść, przenieśliśmy się do salonu, gdzie Jasper już wcześniej przygotował do oglądania kolejny odcinek Firefly. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie, Jasper usiadł przy mnie, chociaż na tyle daleko, aby kątem oka móc obserwować mnie, zamiast tego, co leciało z telewizora. Jęknęłam.
- Nie zamierzasz zrobić tego ponownie, prawda? - pożaliłam się. - Teraz, gdy wiem, co robisz, jestem zdenerwowana. Czuję się trochę jak obiekt do naukowych badań, który podlega obserwacji.
Jasper wyglądał na tak rozczarowanego, że aż zachichotałam. I wtedy przypomniałam sobie, jak wiele dla mnie zrobił przez ostatnie dwa dni i nagle przyzwolenie na obserwację moich zachowań podczas oglądania telewizji nie wydawało się zbyt wysoką ceną w zamian za jego dobroć.
- W porządku, Jasper - powiedziałam. - Żartowałam tylko. Możesz mnie oglądać, jeśli chcesz. - Nic mi się od tego nie stanie.
Gdy tylko serial się rozpoczął, byłam tak pochłonięta, że nie mam czasu myśleć o tym, że jestem obserwowana. Zachwycałam się dialogami, scenami i charakteryzacją, choć przede wszystkim ujmowały mnie relacje między postaciami. Oglądaliśmy epizod pod tytułem Shindig, gdzie Mal przypadkowo wplątał się w pojedynek na miecze, starając się bronić honoru Inary. Ten odcinek był doskonałą mieszanką humoru, akcji i romansu. Oczywiście romans był ledwie widoczny, gdyż bohaterowie powstrzymywali się od tego, co pragnęli zrobić, a co doprowadziłoby w konsekwencji do tego, że byliby parą.
- Nie rozumiem - powiedziałam po obejrzeniu całego odcinka. - Dlaczego Mal i Inara jeszcze nie są ze sobą? To jasne, że są w sobie zakochani. Dlaczego nie potrafią się do tego po prostu przyznać i żyć długo i szczęśliwie?
Jasper spojrzał na mnie. Wyglądał jednocześnie na zamyślonego i rozbawionego.
- To nie jest takie proste.
- Dlaczego nie?
- Mal nie lubi pokazywać swoich słabości
- A mnie się wydaje, że właśnie pokazał swoją słabość, kiedy poprosił Inarę, żeby została na statku.
Jasper przytaknął.
- To go wiele kosztowało. Normalnie jest ostrożniejszy, nie pozwala sobie na zbliżanie się do ludzi, buduje wokół siebie mur. Przeżył wojnę, która pozostawiła po sobie wiele blizn.
Spojrzałam na niego uważnie. Nie rozmawialiśmy już o postaci z serialu. Już chciałam zapytać o to, ale szybko przypomniałam sobie o jego wyznaniu z ostatniej nocy na temat pytań, które nie powinny być zadawane. Jeśli ma coś do opowiedzenia, powie mi, gdy będzie gotowy.
- Ale jeżeli on nie pozwoli nikomu zbliżyć się wystarczająco, jak uda im się ominąć blizny przeszłości i pomóc mu się z nich wyleczyć?
- Być może istnieją pewne blizny, których ludzie nie mogą się pozbyć?
- Nie wierzę. Choć na pewno, jeśli zraniony człowiek nie chce, aby ktoś spróbował mu pomóc.
Po tej wymianie zamilknęliśmy. Dyskusja o bliznach spowodowała, że zaczęłam myśleć o Phoenix i o Jamesie. Podwinęłam rękawy koszuli i nieświadomie dotknęłam blizny w kształcie półksiężyca, która pozostała mi po Jamesie, gdy próbował mnie zabić. Cullenowie na szczęście udaremnili jego plany, dokonując egzekucji wampira. Blizna była chłodniejsza niż reszta mojej skóry. Wiedziałam, że nawet po wyjeździe Jaspera z Forks, blizna będzie stałym przypomnieniem mojego związku z pięknymi nieśmiertelnymi, będzie przypominała, że nigdy nie będę w stanie dopuścić kogoś na tyle blisko, by opowiedzieć o tej części mojego życia.
Czy to w ogóle możliwe, żebym prowadziła normalne, ludzkie życie po tym wszystkim, co mi się przytrafiło w ostatnim roku? Może Jasper miał rację? Być może są blizny, których nie można się pozbyć?
Poczułam, że Jasper przesuwa się bliżej do mnie. Sięgnął po moją rękę i chwycił ją, zanim zdążyłam ukryć bliznę pod rękawem. Przeciągnął po niej kciukiem. Chłód jego skóry na mojej zadziałał kojąco.
- Jestem za to odpowiedzialny - powiedział. - Nie udało mi się ciebie ochronić.
- To wina Jamesa - odpowiedziałam stanowczo. - A ty mnie ochroniłeś. Zabiłeś go, by mnie bronić. A teraz również jesteś tu, żeby dbać o moje bezpieczeństwo.
Nagle w mojej głowie pojawiła się wizja trzech wampirzych nomadów, którzy stanęli na naszej drodze wiosną ubiegłego roku. Jamesa już nie było, ale pozostała dwójka chodziła jeszcze po świecie, a jeden z nich był w drodze do Forks. Alice zobaczyła to. Widziała, że mnie obserwuje. Fakt, że nie ujrzała nic innego, znaczył tylko tyle, że intruz nie podjął jeszcze decyzji, co ze mną zrobi, gdy mnie odnajdzie. Czy nie będzie za późno, kiedy już zadecyduje? Czy skończy się to, co zaczął James? Strach i ból, którego doświadczyłam wiosną, powrócił i całkowicie zawładnął moimi zmysłami. Zamknęłam mocno oczy i bezskutecznie próbowałam zwalczyć nieprzyjemne uczucia. Moje ciało zaczęło drżeć z przerażenia.
Jasper przysunął się jeszcze bliżej, przeniósł mnie na swoje kolana i zaczął kołysać, przytulając. Przycisnął moją twarz do swojej klatki piersiowej, a ja zalewałam jego koszulę łzami. Nie zwróciłam nawet uwagi, kiedy zaczęłam płakać.
- Ciii, maleńka - wyszeptał, kołysząc mnie delikatnie - Już jest dobrze. Jestem przy tobie. Jesteś bezpieczna. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię znów zranił.
Płakałam z nosem w jego klatce piersiowej, wciąż się trzęsąc. Jego ramiona zacieśniły się jeszcze bardziej wokół mnie, gdy on cały czas uspokajał mnie lulaniem i szeptał:
- Jestem przy tobie, Bello. Będę cię chronić. Przysięgam, tym razem cię nie zawiodę. Będziesz bezpieczna.
- Ale... Ale... Ale... - Nie mogłam nawet sklecić zdania przez moje szlochanie. - Jesteś sam. Co jeśli Laurent okaże się silniejszy? Co jeżeli coś się tobie stanie?
Myśl o tym, że coś mu się stanie, że umrze, wywołała kolejną kaskadę jęków i płaczu. Desperacko przygarnęłam go do siebie, próbując wymazać straszne wizje pojawiające się w mojej głowie.
- To niemożliwe, Bello. - Jego głos był silny, pewny siebie. - Jestem doświadczony w walce. Laurent nie jest dla mnie zagrożeniem.
Jego głos sprawił, że na chwilę przestałam łkać. Wydawał się tak pewny siebie, że niewierzenie w jego możliwości brzmiałoby jak zdrada, ale kilka sekund później, strach znów mną zawładnął.
- Wiem, że byłeś w wojsku, Jasper - powiedziałam przez łzy. - Ale to była ludzka wojna, to coś innego. Taktyki, których nauczyłeś się w armii, nie mają tutaj zastosowania. Wiem, że jesteś silny i potężny, ale on również.
Położył ręce na moich ramionach i odciągnął mnie od swojej klatki piersiowej, żeby mógł spojrzeć w moje oczy.
- Bello, moich walecznych umiejętności nie nabyłem dzięki ludzkiemu szkoleniu wojskowemu. Wojna, w której brałem udział jako człowiek, wyglądała blado w porównaniu z tym, co przeżyłem po tym, jak stałem się nieśmiertelnym.
Spojrzałam na niego zaszokowana. Jak coś może wyglądać blado w porównaniu z wojną secesyjną? Czy to nie był najbardziej krwawy zbrojny konflikt, który kiedykolwiek spotkał amerykańską ziemię?
- Chciałbym ci opowiedzieć moją historię, ale musisz słuchać uważnie, ponieważ powinnaś zrozumieć, kim jestem i do czego jestem zdolny, a myślę, że tylko raz będę w stanie przez to przejść. Nie próbuję tobą manipulować, Bello, ale jesteś teraz zdenerwowana i obawiam się, że w obecnym stanie nie będziesz potrafiła zrozumieć wszystkiego, co powiem. Mogę za bardzo cię wystraszyć.
- Jasper - odparłam, mój głos zdradzał więcej obaw, niż bym tego chciała. - Nie musisz mi niczego opowiadać.
- Nie, Bello, muszę. Powinnaś wiedzieć, kim jestem i co zrobiłem, a gdy poznasz całą prawdę o mnie, sama zadecydujesz, czy będziesz chciała kontynuować naszą znajomość. Ale w trakcie gdy będę opowiadał ci moją historię, chcę, żebyś zachowała spokój. Po wszystkim przestanę wpływać na twoje emocje i będziesz mogła zareagować, jak tylko chcesz. Czy, tylko podczas opowiadania, żebyś wysłuchała mnie do końca, mogę sprawić, że będziesz opanowana?
cd.n.
Kochane, obejrzyjcie Firefly! Polecam, dobrze jest znać związek Mala i Inary, wyobrażając sobie Belkę i Jazza. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Czw 19:41, 15 Wrz 2011 |
|
tyle czekania na nowy rozdział
rozmyślania o nim
i o to jest:D
kolejny genialny rozdział
w Twoim Jasperze zakochałam się od samego początku, chociaz ten oryginalny też był ciekawą postacią...
cieszę się że wróciłaś i mam nadzięję, liczę na częśceij pojawiające się rozdziały
powodzenia w tłumaczeniu
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 17:59, 16 Wrz 2011 |
|
Hej!
Kochany Promyczku, wiedziałam, że dasz radę
Boże, jak dobrze znów mieć styczność z GM, uwielbiam to opowiadanie. Jaspella nigdy mi się nie znudzi... Blizny to chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów. Dużo mówi o Jasperze i pokazuje między wierszami to, czego Bells jeszcze nie widzi. Zawsze mi się podobała chemia między nimi, dużo ciekawiej opisana niż uczucie między Bellą a Edwardem.
Aż się chce czytać...
Pernix zepnij swoją czteroliterową i wrzucaj dalszy ciąg.
I wiedz, że Cię uwielbiam (tak btw)
Mam nadzieję, że Mami nas podtopi nowymi rozdziałami, bo czego jak czego ale GM nigdy dość!
Chciałam Ci kochany Promyczku wytknąć tylko jeden błąd/nieścisłość.
Cytat: |
Przerzucił ją na swoje ramię i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Czekałam na ten wieczór cały tydzień.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. |
Coś mi tu nie pasuje.
Fandom zmierzchowy zawsze mnie rozbraja. Szczególnie Jazz nieumiejący ogarnąć ludzkiego funkcjonowania. I ta "mikrofalówka Esme"... Uwielbiam!
Kocham,
wasza dot. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Tsunade
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubuskie/Polska
|
Wysłany:
Sob 7:13, 17 Wrz 2011 |
|
Dziękuje bardzo za nowy rozdział.( w końcu ) ;] Jasper jak zawsze pocieszny, słodki i czarujący ! ;p A Belli to nie lubię bo ona cały czas ryczy. Poza tym bardzo mi się podobało. I czekam na kolejne rozdziały. Może jakąś akcję, znaczy się bitwę Jazz'a i Laurenta? Weny w dalszym tłumaczeniu! Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Melena1821
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
|
Wysłany:
Sob 12:23, 17 Wrz 2011 |
|
Strasznie się cieszę, że jest nowy rozdział Tyle na niego czekałam, że już straciłam nadzieję na pojawienie się czegoś nowego. A tu taka niespodzianka!
Świetne opowiadanie. Rozdział tak mnie pochłonął, że nawet nie zauważyłam końca ;p Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam serdecznie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kolorowa02
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Maj 2011
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń
|
Wysłany:
Nie 10:13, 18 Wrz 2011 |
|
Czekałam, czekałam i się doczekałam! Wierzyłam cały czas, że w końcu coś się pojawi! Jak widać nie do końca jest niepoprawną optymistką Po prostu kocham to opowiadanie! Ten paring bardziej podoba mi się od pierwotnego. W nim jest coś innego, bardziej tajemniczego. Bohaterowie stoją przed trudną przyszłością. Uwielbiam te pocieszenia Jaspera. Są takie... kochane ^^ Zresztą Bella (mimo, że w tym rozdziale się popłakała) wydaje mi się silniejsza. Rozdział jak dla mnie krótki :) Z niecierpliwością czekam na kolejne. Pozdrawiam i życzę weny oraz mnóstwo czasu na tłumaczenie :p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
milo
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Maj 2011
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: świebodzin
|
Wysłany:
Pią 17:52, 23 Wrz 2011 |
|
rozdział świetny tak jak poprzednie. Lubię tego Jaspera, jest taki ... męski :D
czekam z niecierpliwością na następne rozdziały.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Pią 18:12, 30 Wrz 2011 |
|
jeden z moich ulubionych ff. uwielbiam Jaspera i Alice, więc na początku byłam przeciwna i nie za bardzo miałam ochotę czytać o związku Jazz Bells. ciekawość wzięła górę i dotarłam do końca (mam nadzieję, że nie końca ff!!). ciekawa jestem, jak to się wszystko potoczy, ale gdzieś w serduszku chciałabym żeby Jasper był jednak z Alice. chociaż nie wyobrażam sobie tego, że opuści Bellę. z niecierpliwością czekam na ciąż dalszy!! pozdrawiam Ronniie. ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
OlkaZz
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Paź 2011
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubin
|
Wysłany:
Śro 10:11, 19 Paź 2011 |
|
Wow... Już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. Bardzo mi się podoba twój Jasper i chciałabym żeby mu jednak wyszło z Bellą. Kto wie może Alice poczuje coś do Edwarda?? Pozdrawiam OlkaZz;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Melena1821
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
|
Wysłany:
Nie 9:37, 23 Paź 2011 |
|
Kiedy pojawi się kolejna część ? Cały czas czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że już niedługo.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lyphe
Człowiek
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 54 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:54, 06 Lis 2011 |
|
Ostatnio znów odkryłam to opowiadanie, na nowo zaczęłam czytać i muszę stwierdzić, że o ile na początku było niesamowite tak potem trochę straciło, aczkolwiek aktualnie (jestem na 50 rozdziale) nadrabia.
To chyba niemożliwe, żeby Bella mnie nie irytowała, przez większość opowiadania zachowuje się jak należy, ale potem... Zapewne każdy kto przeczytał wie, o co mi chodzi.
Cóż, pozostaje mi życzyć wam szczęścia w tłumaczeniu, którego ja się nie doczekałam, ale może inni mają więcej cierpliwości. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Klaudia16
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 30 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Nie 23:54, 06 Lis 2011 |
|
Lyphe, zgadzam się z Tobą w 100%. Uwielbiam to opowiadanie, naprawdę bardzo mocno. Aczkolwiek początek wciąga bardziej. Wchodze czasem z ciekawości sprawdzić, ale widze, że tłumaczki tak jak były gołosłowne, to tak nadal są. Bo tłumaczenie ani rusz, mimo obietnic jak widać w poprzednim ich wpisie. Ja już przeczytałam, po angielsku. I dokładnie wiem o co chodzi z Bellą... tak jak była super na początku, to jak zwykle musiała się w końcu pokazać ta wkurzająca Bella :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 21:12, 13 Lis 2011 |
|
Moje drogie, nikt nie czuje się bardziej winny od tłumaczek, które opóźniają dodawanie rozdziałów, ale czasem nie wszystko zależy od nas. Owszem, nawalamy, ale mamy też dużo własnych obowiązków na głowie. Nie uważam się za gołosłowną. Ani trochę. Być może mamy z Pernix problemy z dogadaniem się między sobą, jeśli chodzi o terminy, ale nie robimy tego po to, by Was wkurzyć. Jak najbardziej zachęcamy do czytania oryginału, bo tłumaczenie nie oddaje w pełni tego, co miała na myśli autorka, tym bardziej, że nie wszystko da się dosłownie przepisać. Jednak ta cała gorycz wydaje mi się zbędna. Jak już powiedziałam, nie robimy tego Wam na złość.
Być może niepotrzebnie się unoszę, bo to przecież moja wina, ale nie lubię takich sytuacji. Wielokrotnie prosiłyśmy Was o cierpliwość i za każdym razem byłyście cudowne. Być może jesteśmy najwolniejszym teamem na tym łez padole, ale staramy się, jak możemy, a od teraz tłumaczenie przyspieszy, bo zasiadam za sterami. A co by nie być tą gołosłowną istotą, kolejny rozdział już jutro. Póki co wstawiam dokończenie 22 rozdziału, tłumaczonego przez Pernix, betowanego przeze mnie. Mamy nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o Golden Moon.
Gorące pozdrowienia od Pernix, enjoy.
c.d.
Uważnie rozważyłam jego prośbę. I tak już czułam się spokojniejsza. Byłam jeszcze trochę zaniepokojona, jednak na pewno bardziej spokojna niż wcześniej. Wydawało mi się, że poradzę sobie z utrzymaniem aktualnego stanu, ale jeśli wyrażenie zgody na sterowanie moimi emocjami jakoś mu pomoże, sprawi, że wyznanie tego, czego najwidoczniej boi się ujawnić, będzie łatwiejsze, chętnie mu jej udzielę.
- Skoro tego potrzebuję, Jasper, będę wdzięczna, jeśli pomożesz mi zachować spokój.
Westchnął z ulgą. Uniosłam rękę i przeczesałam palcami jego włosy, spychając niesforne kosmyki z dala od oczu. Moja ręka zsunęła się w dół, po czym spoczęła na jego policzku. Zamknął oczy i wciągnął głęboko powietrze. Pochyliłam się w jego stronę, opierając twarz i ciało na jego klatce piersiowej. Wdychałam jego zapach - wczoraj ten akt maksymalnie rozgrzał wszystkie zmysły, dziś stanowił pocieszenie. Miałam nadzieję, że mój zapach wywoływał u niego podobne działanie.
- Jasper?
- Tak, maleńka?
- Zanim zaczniesz, chcę, żebyś wiedział, że nic, co masz mi do powiedzenia, nic, co zrobiłeś w przeszłości, nie zmieni mojego zdania o tobie. Ludzie się zmieniają i wiem, że ty też się zmieniłeś. Nie ma dla mnie znaczenia, kim kiedyś byłeś - jedyne, co się liczy, to to, kim jesteś teraz. Moim przyjacielem, moim zwycięzcą, moim obrońcą...
Nie wiem, co bym zrobiła w przeciągu tych ostatnich kilku tygodni bez ciebie. Byłeś przy mnie, gdy cię potrzebowałam, gdy zostałam całkiem sama. Tylko to się dla mnie liczy. Dlatego wysłucham wszystkiego, co masz mi do powiedzenia, ale to i tak niczego nie zmieni
Objął mnie i przycisnął do siebie.
- Nie zasługuję na twoją wiarę we mnie, Bello. Ale doceniam to bardziej, niż mogłabyś przypuszczać.
Milczał przez chwilę, a potem zaczął.
Opowiedział mi o trzech pięknych kobietach, które spotkał po ewakuacji z Galveston i o Marii, która go stworzyła. Powiedział mi o nowonarodzonych, o tym, jak korzystał ze swojego wojskowego szkolenia i umiejętności kontrolowania emocji, żeby wytrenować armię nowonarodzonych wampirów, o walce o terytorium i o sposobie, w jaki pozbywał się nowych wampirów, gdy przestawały być użyteczne. Pokazał mi mnóstwo śladów po ugryzieniach na rękach - blizny tworzyły wzory na skórze, która powinna być idealnie gładka. Nie oszczędzał mi żadnych szczegółów, celowo nie ukrywając brutalności w opisach, ale nie miałam kłopotów z zachowaniem spokoju. Wiedziałam, że Jasper odpowiedzialny za wszystkie te straszne rzeczy, zniknął. Zastąpił go mężczyzna, który potrafi trzymać w ramionach człowieka i opierać się żądzy rzezi.
Jasper kontynuował. Powiedział mi o depresji, jaka go dopadła, o Peterze i jego partnerce, nowonarodzonej Charlotte, z którą udało się mu uciec. Wyjaśnił, że Peter i Charlotte w końcu wrócili po niego i opisał swoje życie z nimi, bez wojny, choć wciąż żywił się krwią ludzi. Odczułam ból w jego głosie, gdy wspominał o swoim załamaniu i jego bezowocnych próbach oporu wobec posilania się ludźmi. Potem usłyszałam podziw, kiedy opisywał spotkanie Alice - czekała na niego w barze, aby mogli razem poszukać Carlisle'a i pozostałych Cullenów. Powiedział mi, że byli zaskoczeni, gdy razem z Alice pojawili się znikąd i zażądali, by przyłączyć się do ich stada.
Słuchałam, nie komentując. Trudno było mi ogarnąć wszystko, przez co musiał przejść, by dotrzeć to tego miejsca. Prawdopodobnie powinnam czuć odrazę w stosunku do stylu życia, jaki wiódł kiedyś, ale wiedziałam, że nie był za to odpowiedzialny - on robił tylko to, do czego został wyszkolony i postępował tak, dopóki ktoś nie pokazał mu nowego, lepszego sposobu. Widziałam go teraz w zupełnie innym świetle i podziwiałam go za to, że nadal próbował odrzucać sposób życia, który był w nim tak mocno zakorzeniony.
Jasper przeniósł mnie na swoje kolana, by móc spojrzeć mi w oczy. Po jego minie mogłam stwierdzić, że jest zaskoczony. Pokręcił głową.
- Jesteś dla mnie zagadką, Bello. Twoje reakcje emocjonalne są zupełnie nieprzewidywalne. Powinnaś czuć do mnie obrzydzenie albo co najmniej być przerażona. Zamiast tego, jesteś...
- Nie obrzydzasz mnie, Jasper - odpowiedziałam szybko. - A jeśli to nie jest wystarczająco jasne, pamiętaj, że chodziłam z Edwardem - nie jest łatwo mnie przerazić. To, co zrobiłeś, odchodząc od Marii, a następnie również opuszczając Petera i Charlotte, to najdzielniejsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić. Nie widzisz przyszłości jak Alice, więc nie miałeś pojęcia, że można żyć inaczej, ale mimo to starałeś się przejść na tę drogę całkowicie samodzielnie. Jesteś niesamowity!
Jasper uśmiechnął się, choć jego uśmiech nie sięgał oczu.
- Masz ciekawy sposób oceniania rzeczy, Bello. Właśnie powiedziałem ci, że zabiłem setki ludzi, wielu z nich było niewinnych, wielu zmieniłem w wampiry, by potem również ich zabić, a ty mimo wszystko uważasz, że jestem niesamowity? Kilka tygodni temu zobaczyłaś potwora , który kryje się we mnie i który prawie wyssał z ciebie życie. Czy to było niesamowite? Minęło już wiele lat, odkąd zostawiłem za sobą tamten świat, a jednak wystarczy zapach choćby kropli krwi i i moje postanowienie znika, przysłania wszystko inne, uwalniając pragnienie zabijania.
Wyraźnie sfrustrowany, przeczesał ręką swoje blond loki. Zastanawiałam się, czy był sfrustrowany samym sobą czy może mną, dlatego, że nie zareagowałam odpowiednio, słysząc historię jego życia. Bez względu na to, jaki był powód tego stanu, nie mogłam nie odpowiedzieć.
- Życie, które wybrałeś, jest dla ciebie trudniejsze niż dla pozostałych. Większość z nich mogła liczyć na pomocną dłoń Carlisle'a, a Alice posiadała wizje. Tymczasem zarówno twoja ludzka, jak i wampirza egzystencja, prowadziła cię w stronę życia pełnego krwi i walki. A jednak, tak czy owak, wszyscy Cullenowie ominęli zajęcia na biologii, gdy sprawdzaliśmy grupę krwi, ponieważ wiedzieli, jak łatwo mogą stracić kontrolę. W dniu moich urodzin każdy w tamtym pokoju pożądał mojej krwi oprócz Carlisle'a! Widziałam to w ich oczach. Nie są wcale tak różni od ciebie, Jasper, obojętnie, co o tym myślisz.
Ponownie podniosłam dłoń do jego policzka, patrząc mu prosto w oczy.
- Słuchałam wszystkich twoich słów i nic się nie zmieniło, ale cieszę się, że to powiedziałeś i cieszę się, że nie musisz już dźwigać tego ciężaru.
Jego oczy wpatrywały się w moje, poruszył ręką, by dotknąć mojej dłoni, którą trzymałam na jego policzku. Przysunął ją do swoich ust i ucałował jej wnętrze. Następnie powoli musnął opuszek każdego palca, by w końcu znów złożyć pocałunek na dłoni i odłożyć ją na swój policzek.
- Dziękuję, maleńka - wyszeptał. - Powinienem był wiedzieć, że właśnie tak zareagujesz. Powinienem mieć tyle samo wiary w ciebie, ile ty masz we mnie.
Popatrzyłam na niego ze zdumieniem, czując w sobie pragnienie bliskości. Ręka mrowiła w każdym miejscu, w którym on dotknął swoimi ustami mojej skóry. Przytuliłam się znów do jego klatki piersiowej, bojąc się, co zrobię, jeśli nadal będziemy sobie patrzeć w oczy. Moje serce biło szalenie, podczas gdy krew spływała do każdej komórki mojego ciała. Oddychałam szybciej i bardziej płytko. Powoli zaczynałam czuć się oszołomiona i podniecona. Musiałam to przerwać, uspokoić własne emocje, oddalić się. Podniosłam się z jego kolan i stanęłam na podłodze, obok niego.
- Myślę, że potrzeba mi chwili na ludzkie sprawy - wymruczałam i pobiegłam do łazienki.
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie z siłą, zmuszając płuca do wolnego i głębokiego oddychania. W końcu uderzenia mojego serca się unormowały, a oddech ustabilizował. Opryskałam twarz wodą, co przypomniało mi o tym, że ostatnio używałam tego pomieszczenia w tym samym celu nawet nie tydzień temu. Muszę nauczyć się samokontroli, zanim zrobię coś, czego ja i Jasper będziemy żałować.
Wyszłam z łazienki kilka minut później. Jasper stał w salonie przy oknie. Odwrócił się w moją stronę, kiedy usłyszał, że wchodzę do pokoju.
- Cześć – powiedział delikatnie. - Wszystko w porządku?
Przytaknęłam.
- Ze mną też – dodał i posłał mi niewielki uśmiech.
Spojrzałam na zegarek i spostrzegałam, że jest później, niż myślałam.
- Lepiej będzie, jeśli pójdę już do domu. Jutro czeka nas długi dzień, więc potrzebuję snu, żeby dobrze wyglądać.
Nie wyglądał na zaskoczonego. Poszedł do kuchni i wziął moją torbę, pokazując gotowość odprowadzenia mnie do furgonetki. Dołączyłam do niego i poszliśmy razem, ramię w ramię.
Otworzył przede mną drzwi od strony kierowcy, pognał do tych pasażerskich, by położyć na nich torbę z książkami, a następnie wrócił, by zamknąć drzwi za mną. Spuściłam szybę w oknie, bo wyglądało na to, że chce mi coś powiedzieć.
- Jeszcze raz dziękuję za dzisiaj, Bello – powiedział.
Westchnęłam
- Nie masz za co dziękować.
- To nie ma znaczenia. I tak ci dziękuję. Naprawdę nie mogę doczekać się jutra. O której będziesz tutaj?
- Wyjadę tak szybko, jak się da, najprawdopodobniej zaraz po tym, gdy Charlie wyruszy na ryby.
- Dobrze. Im wcześniej, tym lepiej. Mam mnóstwo planów na ten dzień i nie chciałbym, żebyśmymusieli z czegoś zrezygnować.
Przewróciłam oczami.
- Nie mam zamiaru nawet pytać, bo pewnie i tak mi nic nie powiesz, ale nie mogę się już doczekać tego tajemniczego dnia.
- Zadzwonisz dziś wieczorem?
- Pewnie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Nie 22:07, 13 Lis 2011 |
|
madam butterfly,
naprawdę wielkie dzięki za dokończenie tłumaczenia rozdziału
juz od dawna, od samego początku pokochałam to opowiadanie i zawsze będe potrzebowała go, ma w sobie cos to coś co przyciąga czytelnikow
ale to chyba zawdzięczamy postaci Jaspera, ktory ma w sobie coś magicznego i do tego to taki zły chłopak, w którym każda dziewczyna sie skrycie podkochuje
do następnego
pozdrawiam
czy wiadomo coś o planowanej ilości rozdziałów? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Pon 18:51, 14 Lis 2011 |
|
Zawasiu, są 54 rozdziały
Jak obiecałam, tak i robię. Rozdział XXIII, enjoy!
Rozdział XXIII
Zdezorientowana dziewczynka
beta: Pernix
Charlie oglądał telewizję i rzucił mi tylko ukradkowe spojrzenie, gdy weszłam do domu z udawanymi zakupami. Powiedziałam mu, że jestem zmęczona, po czym poszłam na górę, przygotować się do snu. Wykonałam wszystkie rutynowe czynności, ale byłam tam tylko ciałem, jakbym włączyła funkcję autopilota. Moje myśli wciąż błądziły po domu Jaspera, odtwarzając całe spotkanie niczym film. Jasper mnie dotknął! Nie tylko dotknął, ale tulił w swoich ramionach, trzymał na kolanach przez większość wieczoru. Wiem, że był to tylko gest pocieszenia. Próbował jedynie złagodzić mój lęk przed Laurentem. Nie mogłam jednak dłużej się oszukiwać. Gdyby to zależało ode mnie, nie skończylibyśmy na tym.
Wróciłam do naszej wtorkowej rozmowy. Mieliśmy pracować nad naszą przyjaźnią, pomóc sobie wzajemnie w pokonaniu tych nieodpowiednich uczuć. Wyglądało na to, że Jasper nie miał z tym najmniejszych problemów, w przeciwieństwie do mnie, a on wcale nie był pomocny. Zrozumiałam, że muszę mu przypomnieć o wsparciu, które miał mi zapewnić, poprosić go o zaprzestanie tych wszystkich czynności zwiększających moją obsesję na jego punkcie. Ale gdzieś poza moją świadomością istniała część mnie, naprawdę maleńka i niewiarygodnie samolubna, która właśnie budziła się do życia.
Samolubna Bella chciała brać wszystko, co tylko otrzyma od Jaspera, tak długo, jak tylko mogła to robić, bez względu na konsekwencje. Nikt inny się nie liczył – nikt nie mógł stanąć na jej drodze do osiągnięcia tego, czego pragnęła. I wiedziałam, że ta część mnie będzie walczyć do ostatniej kropli krwi przeciw każdej próbie ponownego ustawienia moich relacji z Jasperem na mniej intymnych torach.
Dopóki nie czuje się z tym nieswojo, argumentowała samolubna Bella, komu to szkodzi? Nie robimy nic złego. Jasne, zachowujemy się z trochę większą poufałością, niż zwykli przyjaciele, ale nie ma w tym niczego nieodpowiedniego, póki nie przekroczymy granicy.
Samolubna Bella, chociaż próbowała to ignorować, doskonale zdawała sobie sprawę, że granica staje się coraz bardziej rozmyta. Naciągała ją, jak daleko tylko potrafiła. Czy powinnam była ostrzec Jaspera? Powinnam mu powiedzieć, jak niebezpieczna w rzeczywistości jestem? Czy kilka dni temu nie uważałam go za zagrożenie? Teraz to on potrzebował ochrony. Teraz to on nie był bezpieczny.
Więc kiedy wróciłam do pokoju, to samolubna Bella rozpoczęła przeszukiwanie mojej ograniczonej kolekcji płyt, by w końcu odnaleźć dawno zapomniany krążek. To ona włożyła płytę do odtwarzacza, przyciszyła go na tyle, by dźwięki nie przedostały się poza pokój i zapętliła tak, by grał tylko jedną piosenkę, zanim zgasiła światło i zadzwoniła do Jaspera.
- Muzyka, Bello?
- Mhm. Czasem mam ochotę posłuchać czegoś, czego dawno nie słyszałam.
Przez chwilę milczał.
- Nie podejrzewałbym cię o sympatię do Seleny.
- Mam eklektyczny gust. To urocza piosenka.
- Zgadza się.
Siempre estoy sonando en ti
Besando mis labios, acariciando mi piel
Abrazandome con ansias locas
Imaginando que me amas
Como yo podia amar a ti.*
Ups. Zupełnie mnie zaskoczył. Nigdy nie chciało mi się tłumaczyć hiszpańskich słów i teraz nie miałam pojęcia, o czym mówił lub myślał. Poczułam się jak idiotka. Informacja dla samolubnej Belli – zawsze orientuj się, jakie jest dokładne znaczenie, zanim spróbujesz przekazać wiadomość. Wygramoliłam się z łóżka i stanęłam przy odtwarzaczu, czekając na zakończenie piosenki, by wcisnąć wyłącznik. Nie będzie dzisiaj żadnego bisu.
Czekałam, aż Jasper zachichocze albo zażartuje na temat piosenki, ale nic nie powiedział. Wróciłam do łóżka i zorientowałam się, że czekał na kontynuację rozmowy z mojej strony.
- Uch, nigdy nie sprawdzałam, co znaczą te słowa. Podejrzewam, że ty wiesz?
- Tak. Mieszkałem na południu i w Meksyku na tyle długo, że hiszpański jest dla mnie czymś zupełnie naturalnym.
Och, nie! Nie tylko wybrałam piosenkę, której słów nie do końca rozumiałam, ale zdołałam też przypomnieć Jasperowi o najbardziej bolesnym okresie w jego życiu. Jak mogłam postąpić tak nierozważnie? To właśnie się dzieje, kiedy pozwalam egoistycznej wersji przejąć nade mną kontrolę. Ranię ludzi, na których mi najbardziej zależy. Dzięki temu w nie najmilszy sposób przypomniałam sobie, co miałam zrobić. Samolubna Bella musi zostać zamknięta na klucz aż do końca pobytu Jaspera w Forks. Od teraz zrobię wszystko, by być dobrą Bellą, Bellą, która utrzyma się w ryzach.
Zdałam sobie sprawę z kolejnej, przedłużającej się ciszy i że nadeszła moja kolej na odezwanie się.
- Bardzo cię przepraszam, Jasper. Nie pomyślałam. Nie powinnam była puszczać tej piosenki.
- W porządku, maleńka – powiedział delikatnie. - Właściwie to bardzo lubię tą piosenkę. Muszę ją dodać do mojej listy utworów Belli.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Masz listę utworów Belli? Mogę zapytać, co na niej jest?
- Może kiedyś, ale na pewno nie dziś. Dzisiaj chcę dowiedzieć się czegoś o tobie. Zdradź mi coś, czego nie wiedział Ed... czego nikt o tobie nie wie.
Bardzo szybko zatuszował swoją pomyłkę, ale wyłapałam ją. Chciał, żebym powiedziała mu o sobie coś, o czym Edward nie miał pojęcia. Rozważyłam to pytanie, które w zasadzie nie było aż tak trudne, ponieważ istniało tyle rzeczy, którymi nie chciałam zanudzać Edwarda. Zawsze miałam wrażenie, że uważał mnie za młodziutką dziewczynę, kogoś, kto nie dorównywał jego poziomowi dojrzałości. Wiedziałam jednak, że żył na tym świecie sto lat dłużej ode mnie, toteż jego zachowanie miało sens. Ale, z drugiej strony, Jasper był jeszcze starszy, a nie postrzegałam się przy nim w taki sposób. Czułam, że mogę mu powiedzieć wszystko bez obawy przed krytyczną oceną.
- Cóż, lubię grać w pinball.
Zaśmiał się, jego melodyjny śmiech połaskotał mile moje uszy.
- Pinball, Bello? Naprawdę? To chyba ma jakiś sens, chociaż i tak musisz skoordynować obie dłonie, by kontrolować flippery.
Wiedziałam, że się ze mnie nabijał, ale nie miałam nic przeciwko. To było stonowane, przyjacielskie nabijanie i sprawiło, że Jasper zapomniał o moim hiszpańskim faux pas.
- Nie powiedziałam, że jestem w tym dobra – mruknęłam. - Lubię w to grać. Istnieje bardzo małe ryzyko kontuzji podczas gry – dodałam, zażenowana.
- Hmmmm – wyartykułował z namysłem. - Będziemy musieli zmienić nasze jutrzejsze plany tak, by wstąpić do salonu gier. Wizja ciebie grającej jest absolutnie magiczna.
- Ha! Nie zmienisz planów aż tak bardzo, poza tym to nie będzie jakaś wspaniała rozrywka. Jak powiedziałam, nigdy nie twierdziłam, że dobrze gram. I nawet nie myśl, że namówisz mnie na dwuosobową grę. Nie mam ochoty spędzić tam całego dnia, a czuję, że mógłbyś grać tak długo tylko jedną piłeczką.
- Obawiam się, że przyłapałaś mnie na gorącym uczynku – przyznał. - Chociaż minęło sporo czasu od mojej ostatniej gry. Masz jakieś ulubione maszyny?
Zarumieniłam się. Faktycznie, miałam swoich ulubieńców. Czy przez to wyglądałam jak stuprocentowy kujon?
- Cóż, lubię Rodzinę Addamsów, Champion Pub, Bride of Pinbot i Funhouse.
Jasper zagwizdał.
- Jestem pod wrażeniem, nie jesteś pinballowym nowicjuszem. Nie wiem jednak, czy będziemy w stanie jutro w Seattle znaleźć takie klasyki. Być może będziesz musiała przystać na coś bardziej współczesnego.
- Jasper, ja nawet nie chcę grać jutro w pinball. Po prostu powiedziałam ci o sobie coś, czego nikt inny tutaj nie wie. To nic takiego. Nie grałam od czasu przyjazdu do Forks i nie tęsknię za tym.
Tak bardzo.
Cieszyłam się skrycie, że wie na tyle dużo o pinballu, by kojarzyć gry, o których mówiłam. Pinball nie był już popularnym zabijaczem czasu. Większość moich znajomych nie byłaby nawet w stanie poznać którejś z tych maszyn, gdyby ją zobaczyli. Ja sama nauczyłam się w to grać tylko dlatego, że ojciec koleżanki w Phoenix był pinballowym maniakiem i zawsze miał od czterech do ośmiu takich gier w pokoju do tego przeznaczonym. Ku uciesze naszych serc, mogliśmy w nie grać, gdy jej tata siedział w pracy. Dzięki temu przypomniałam sobie, że nie dzwoniłam ani nie pisałam do Triny odkąd zawitałam w Forks, toteż zrobiłam mentalną notkę, by skontaktować się z nią już wkrótce.
Nagle doszła do mnie przerażająca refleksja.
- Jasper?
- Tak, maleńka?
- Obiecaj mi, że nie wejdziesz dzisiaj do sieci i nie zamówisz mnóstwa pinballowych maszyn z dostawą do domu. Błagam! Jeśli to zrobisz, już cię więcej nie odwiedzę.
Niemal usłyszałam jego bezgłośne rozczarowanie.
- Myślę, że za dobrze mnie znasz – zaczął. - Ale, dlaczego nie? Będzie fajnie!
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę. Miał rację – byłoby fajnie. I drogo. Mimo wszystko, czy to byłoby takie straszne, gdyby...
- Dobrze – odparłam. - Zgadzam się z tobą – może być fajnie. Ale tylko jedną!
Zachichotał.
- Dzięki, Bello. Obiecuję, tylko jedna. Wybiorę tę z najkrótszym czasem dostawy. Być może zagralibyśmy już w przyszłym tygodniu.
Uśmiechnęłam się. Miło było słyszeć jego podekscytowanie.
- Brzmi świetnie, Jasper – powiedziałam szczerze.
- Co jeszcze, Bello? Jakie sekrety skrywasz?
Znów się zarumieniłam. Nigdy nie zdradziłabym mu mojego największego sekretu bez ryzyka skrzywdzenia go. Musiałam szybko pomyśleć o czymś innym.
- Lubię podróżniki.
- Podróżniki?
- Tak. Wiesz, te programy w publicznej telewizji, w których odwiedzają dalekie zakątki świata. Renee nigdy nie miała dużo pieniędzy, a Charlie jest typem domownika. Więc, poza Forks i Phoenix, tak naprawdę nigdzie nie byłam. Mam nadzieję, że pewnego dnia przemierzę świat wzdłuż i wszerz, ale póki co, muszę robić to na sucho - oglądając podróżniki.
Zamyślił się.
- Jak to możliwe, że im dłużej rozmawiamy i im lepiej cię poznaję, tym bardziej fascynująca jesteś? Czy z każdą nową informacją na twój temat, tajemnicza otoczka nie powinna znikać, zamiast się zagęszczać?
Zmarszczyłam brwi.
- Jasper, nie jestem ani tajemnicza, ani fascynująca.
- Nie zgadzam się. Pod powierzchnią kryje się w tobie tyle rzeczy, których jeszcze nie ujawniłaś. Dlaczego Edward nie wiedział o tym, kiedy byliście ze sobą?
- Nigdy o to nie pytał – przyznałam. - A ja nigdy mu o tym nie powiedziałam, bo sądziłam, że uzna te rzeczy za głupie. Zdążył przecież skrytykować moją furgonetkę i ulubione książki. Obawiałam się, że jeśli wyjawię mu coś jeszcze, to także skrytykuje i w końcu odejdzie. I miałam rację. Przecież dokładnie to się wydarzyło. Moje głupiutkie, ludzkie zainteresowania stały się nudne i sprawiły, że uciekł.
- Nie, Bello. To nie...
- Przestań. Nie mów nic więcej. Wiem, że jest twoim bratem i czujesz potrzebę bronienia go, ale naprawdę nie chcę o nim teraz rozmawiać.
Spojrzałam na zegarek, wdzięczna za podsunięcie mi pretekstu do zakończenia rozmowy.
- Już późno, Jasper. Powinnam zasnąć. Czuję, że zaplanowałeś dla nas męczący dzień.
- Przepraszam, maleńka. Nie chciałem...
- Wiem, to nieistotne. Nic mi nie jest. Po prostu nie chcę sobie psuć dzisiaj humoru i nie chcę się kłócić, zwłaszcza o Edwarda. Chcę odpocząć i jutro spędzić z tobą wspaniały dzień, w porządku?
- Oczywiście, Bello, doskonale. Śpij dobrze.
- Dobranoc, Jasper.
Zamknęłam oczy i zasnęłam, otulona jego ciepłym głosem, śpiewającym dla mnie kołysankę.
W sobotni poranek obudziłam się z przepysznym uczuciem podekscytowania.
- Dzień dobry, śpiąca królewno.
O, kurczę. Naprawdę powinnam porozmawiać z Jasperem i poprosić go, by przestał sabotować wszelkie próby poskromienia samolubnej Belli.
- Dzień dobry, Jasper. Znalazłeś już jakąś maszynę? - zażartowałam.
- Może tak, może nie – odparł równie żartobliwie. - Będziesz musiała poczekać i zobaczyć na własne oczy.
Zaśmiałam się.
- Ty też lubisz utrzymywać rzeczy w tajemnicy, czyż nie?
- Nie martw się, maleńka. Wiele moich sekretów zostanie ujawnionych już dzisiaj. Przynajmniej, jeśli chodzi o plany naszej wycieczki.
- Świetnie, nie mogę się doczekać. Zacznę się przygotowywać. Jakieś sugestie co do doboru stroju?
- Cóż, coś wygodnego i niezbyt formalnego, ale może niekoniecznie dżinsy. I przede wszystkim weź ze sobą ciepłą kurtkę.
- Och, bardzo tajemnicze! Czyli powinnam być przygotowana praktycznie na wszystko.
Usłyszałam jego śmiech.
- Po prostu przygotuj się na zabawę. Mnie zostaw resztę i pamiętaj – żadnego narzekania! Aha, przynieś też tomiki poezji. Możemy znaleźć trochę czasu na przejrzenie potencjalnych propozycji.
- W porządku. Być może od czasu do czasu będziesz musiał przypominać mi o niemarudzeniu, ale spróbuję. Do zobaczenia wkrótce.
- Nie mogę się doczekać!
Gdy tylko się rozłączyliśmy, wyskoczyłam z łóżka. Przejrzałam mój zasób ubrań. Skoro dżinsy zostały wykreślone z inwentarza, możliwości zostały drastycznie ograniczone. Zdecydowałam się na przylegające spodnie khaki i jasnoróżową koszulkę z dekoltem w serek, który przeszedłby pomyślnie egzamin Jessiki Stanley – sprawiał, że mój biust wyglądał dobrze. Jasper nie zwróci na to wprawdzie uwagi, ale poczucie atrakcyjności wzmacniało moją pewność siebie. Wytężyłam słuch w poszukiwaniu oznak obecności Charliego i kiedy niczego nie usłyszałam, wyjrzałam na podjazd. Radiowozu nie było, co oznaczało, że mam dom tylko dla siebie.
Wzięłam prysznic i ubrałam się tak szybko, jak tylko mogłam. Nie chcąc tracić czasu na śniadanie, zabrałam ze sobą kilka pop-tartsów do zjedzenia po drodze i butelkę wody. Zżerała mnie ciekawość, co też Jasper dla nas przygotował.
Dotarłam do jego domu w rekordowym czasie, co ostatnio stało się moim zwyczajem. Czekał na mnie, wyglądając idealnie jak zawsze. Również ubrał spodnie khaki, dopasowane do beżowego swetra w kratkę, pod którym znajdowała się biała koszula. W ręce trzymał wiatrówkę z kapturem.
Gestem dłoni dał mi znak, bym zaparkowała w garażu.
- W razie, gdyby ktoś z jakiegoś powodu się tu dzisiaj pojawił, twoja furgonetka będzie ukryta – wyjaśnił, gdy wyszłam z samochodu. To miało sens. W końcu powinnam spędzić dzień w Olympii.
- Gotowa? - zapytał, jego oczy błyszczały z ekscytacji.
- Oczywiście – odparłam.
- Ruszajmy więc – powiedział, pociągając mnie za rękę. Skierowaliśmy się ku drugiemu końcowi garażu. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam pojazd, do którego mnie prowadził.
- Jasper, to twój samochód? - zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź.
- Tak – odpowiedział ostrożnie. - Podoba ci się?
Zamknęłam usta, które mimowolnie rozchyliły się na widok samochodu i przytaknęłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Ten pojazd odzwierciedlał Jaspera. Tak, jakby został zaprojektowany specjalnie dla niego. Był lśniący, piękny, tajemniczy i niebezpieczny. Złoty z czarnymi elementami po bokach i przyciemnianymi szybami – nawet kolory pasowały do niego idealnie. Był to najbardziej niesamowity i przykuwający uwagę pojazd, jaki do tej pory widziałam. Nigdy nie żywiłam żadnych uczuć w stosunku do samochodu, poza lojalnością mojej furgonetce, ale to auto naprawdę mnie kręciło! Tak jak Jasper, samolubna Bella krzyknęła z wnętrza swojego więzienia. Zamknij się!, odpowiedziała jej moja racjonalna część.
Jasper otworzył drzwi od strony pasażera, ukazując wnętrze obite czarną skórą. Zaoferował dłoń, chcąc pomóc mi wejść do środka. Wślizgnęłam się na miejsce, zapięłam pasy i rozejrzałam się z podziwem.
Nie minęła nawet sekunda, a drzwi z mojej strony zostały zamknięte i Jasper siedział obok mnie na miejscu kierowcy.
- Cieszę się, że ci się podoba – powiedział i wydawało mi się, że naprawdę tak sądził. - To trochę moja zachcianka, ale jednocześnie najcenniejsza rzecz, jaką mam.
- Jaki to model? - zapytałam, zerkając na lśniący silnik, znajdujący się dokładnie za nami.
- Audi R8. Został zaprojektowany dla mnie na bazie prototypu V-10, zanim pojawił się na rynku. To zaiste wspaniała maszyna.
Przełknęłam ślinę. Z całą pewnością był to samochód wyścigowy, stworzony do osiągania ogromnych prędkości. Czy to był odpowiedni moment na zdradzenie mu, że naprawdę nie lubiłam, gdy Cullenowie prowadzili swoje samochody z zawrotną prędkością? Oczywiście, są niezniszczalnymi, doskonałymi kierowcami, ale obawiałam się o innych ludzi na drodze. Jasper wyczuł mój strach.
- Nie martw się, maleńka – powiedział. - Nie przekroczę dzisiaj granicy stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.
- Och, świetne – odparłam słabo.
- Lub pojadę wolniej, jeśli chcesz – dodał, chociaż wyczułam w jego głosie, jak wiele go to kosztowało.
- Po prostu wyjedźmy na drogę i zobaczymy, jak będzie, dobrze?
- Jasne, jedziemy. - Wycofał samochód z garażu, zamknął bramę i odjechał w kierunku głównej drogi.
Początkowo jechaliśmy w ciszy, słuchając jedynie pomrukiwania silnika. Uwielbiałam obserwować Jaspera, gdy prowadził, uwielbiałam sposób, w jaki zmieniał biegi, uwielbiam to skoncentrowanie widoczne na jego twarzy, uwielbiałam jego profil. Byłam nim całkowicie pochłonięta. Nie zwracałam nawet uwagi na prędkość, chociaż zauważyłam, że las po obu stronach drogi wydawał się stapiać w jedno.
- Podoba ci się to, co widzisz? - zapytał żartobliwie po jakimś czasie, spędzonym na moim wpatrywaniu się w niego.
- W zasadzie to tak – odpowiedziałam, natychmiast się rumieniąc.
- Naprawdę? Nie trzymaj mnie dłużej w ciemnościach. Powiedz, co to takiego?
- Lubię obserwować cię, gdy prowadzisz – przyznałam się. - To takie naturalne, takie właściwe. Jakby ten samochód był przedłużeniem ciebie.
- Och, maleńka, gdybym tylko wiedział o tym wcześniej! Od samego początku zabierałbym cię na przejażdżki. Prawdę powiedziawszy, zaczynam żałować niektórych planów na dzisiaj.
- Nie, jestem pewna, że wszystko, co na dzisiaj zaplanowałeś, jest fantastyczne. Możemy przecież wybrać się na przejażdżkę innym razem.
- Widzisz, Bello, to jest dokładnie to, co miałem na myśli. Nigdy nie spodziewałbym się po tobie takiej reakcji. Jesteś naprawdę fascynująca, dziękuję ci.
Kontynuowaliśmy jazdę i niebawem minęliśmy Port Angeles. Kiedy dojechaliśmy jednak do Discovery Bay, ku mojemu zdziwieniu Jasper skierował się w stronę Port Townsend, nie Seattle. Byłam zdezorientowana.
- Myślałam, że jedziemy do Seattle?
- Bo tak właśnie jest. Robimy mały postój w Port Townsend.
- Ale czy to nie... - przerwałam. Obiecałam, że nie będę narzekać. Poza tym, tak naprawdę nie miało znaczenia, dokąd jedziemy. Delektowałam się dniem z Jasperem. - Nieważne.
Jasper uśmiechnął się do mnie i wyraził swoją wdzięczność skinieniem głowy.
- To nie takie trudne, prawda? - zapytał.
- Na razie nie – odrzekłam. - Zobaczymy, co będzie potem.
- Bello – jego głos wyrażał jednocześnie błaganie i ostrzeżenie. Zignorowałam to i usadowiłam się wygodnie na moim miejscu, układając głowę tak, by znów móc go obserwować. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu.
- Robisz niesłychane rzeczy mojemu ego, maleńka.
- Tak jak ty mojemu.
Spojrzał na mnie, zaskoczony.
- Prawie bym zapomniał – zaczął. - Nie powiedziałem ci jeszcze, jak pięknie dziś wyglądasz. Do twarzy ci w tej bluzce. Musisz nosić częściej takie kolory – podkreślają twój rumieniec.
I jak ja niby zatrzymam ten rumieniec przed rozlaniem się po całej mojej twarzy, skoro mówił coś tak słodkiego? Widocznie nie miałam racji, zakładając, że nie zauważy moich ubrań. Odwróciłam się przodem do kierunku jazdy i utkwiłam wzrok w kolanach, zażenowana.
- Znudził ci się widok? - zażartował.
- Jasperze Whitlocku!
- W zasadzie, na potrzeby dzisiejszego dnia, jestem Hale'm.
- Hę?
- Musiałem użyć mojego legalnego nazwiska, by to wszystko zaplanować, więc, przynajmniej na razie, nazywam się Jasper Hale.
- Okej, postaram się zapamiętać.
- Nie będziesz musiała go używać. Mówię ci to tylko po to, byś nie była zdziwiona, gdy ktoś się tak do mnie zwróci.
Wszystko stawało się coraz bardziej tajemnicze. Po co inni ludzie mieliby używać nazwiska Jaspera?
Dotarliśmy do granic Port Townsend i jechaliśmy teraz wzdłuż nabrzeża. Jasper zatrzymał samochód na parkingu przy przystani.
- Łódź, Jasper? - zapytałam słabo. Do czego on, cholera, zmierzał?
Poruszając się z ludzką prędkością, Jasper przeszedł na moją stronę, otworzył drzwi i pomógł mi wyjść. Wciąż trzymając moją dłoń, zamknął samochód i włączył alarm. Pociągnął mnie za sobą do jednego z doków, w którym znajdował się jacht tak wielki, że brakowało naprawdę niewiele, by przekroczył wyznaczoną mu przestrzeń.
- Jacht? - Użyłam mojej wolnej ręki, by zakryć oczy. - Myślałam, że jedziemy do Seattle.
- Bo pojedziemy, maleńka, tylko trochę później. Najpierw chciałbym zaoferować ci niezwykłą przygodę. To idealna pora roku na obserwowanie wielorybów, w związku z czym pomyślałem sobie, że moglibyśmy popłynąć w kierunku wysp Świętego Jana i popatrzeć na dziką naturę. Później łodzią dotarlibyśmy do Seattle. Będzie szybciej i wygodniej, a przy okazji możemy całkowicie się odprężyć i porozmawiać.
Spojrzałam na ogromny statek. Symbole dolara i wielkie cyfry mignęły mi przed oczyma. Mogłam sobie jedynie wyobrazić, ile kosztowało wypożyczenie czegoś takiego w sobotni wieczór, podczas wielorybiego sezonu.
- Nie było takie drogie, naprawdę – zapewnił mnie Jasper, jak gdyby potrafił czytać w myślach. - A poza tym nie robiłem tego tylko dla ciebie. Chciałem zobaczyć wieloryby, ale nie byłem pewien, jaka będzie pogoda. Gdyby dzień okazał się słoneczny, byłby to dla mnie problem, a w ten sposób mogę wychodzić kiedy zechcę i to bez żadnych świadków.
Kiedy wyjaśnił sytuację w taki sposób, nabrała sensu. Poza tym miałam nie marudzić. Westchnęłam.
- Niech ci będzie, Jasper. Podejrzewam, że i tak już za to zapłaciłeś, więc za późno na moje protesty. Po prostu spędźmy miło ten czas. - Ruszyliśmy w kierunku jachtu. - Nigdy nie obserwowałam wielorybów. Sądzisz, że cokolwiek zobaczymy?
- O, tak, panienko, o tej porze roku zobaczymy sporo – odpowiedział mężczyzna stojący na kładce, która prowadziła do łodzi. - Mamy nasze trzy stałe stada orek, jak również jedno przemierzające właśnie nasz region. Możemy natrafić też na kilka humbaków i płetwali karłowatych. Otrzymywałem telefony od poszukiwaczy, informujących mnie o miejscach, w których widziano wieloryby, więc z pewnością jakieś zauważymy. W salonie czekają na państwa książki, w razie gdybyście chcieli dowiedzieć się więcej, zanim tam dotrzemy.
- Kapitan Jones? - Jasper skinął głową.
- We własnej skórze. A pan to zapewne Jasper Hale. Miło poznać. - Jeśli był zaskoczony naszym młodym wyglądem, nie dał po sobie tego poznać.
- W rzeczy samej. A to Bella. Dziękuję za zaakceptowanie naszego grafiku. Tak, jak się umówiliśmy, przez większość czasu wolelibyśmy zostać sami. Czy będą z tym jakieś problemy? - Mężczyźni uścisnęli sobie ręce i zauważyłam, jak Jasper sekretnie przekazuje kapitanowi napiwek.
- Absolutnie. Wszystko przygotowane zgodnie z pana życzeniem.
- Dziękuję.
- Nie ma problemu, jesteśmy do państwa dyspozycji. Witam na pokładzie.
Weszliśmy na jacht, do pięknie urządzonego salonu, składającego się z przestrzeni wypoczynkowej, rozrywkowej, jadalni oraz narożnej kuchni. Do kuchni wchodziło się przez przejście w barze, przepełnionym ogromnym zestawem dań śniadaniowych.
- Proszę rozgościć się i zjeść śniadanie. Za chwilę wyruszymy i dam państwu znać przez interkom, kiedy natrafimy na coś wartego uwagi. - Kapitan odprowadził nas do środka i wszedł na mostek po schodkach ukrytych w kącie pomieszczenia.
Odwróciłam się do Jaspera, moje oczy wciąż przepełnione były zdumieniem.
- To za wiele! - wykrzyknęłam.
Wzruszył ramionami.
- Nie miałem wiele czasu na planowanie, a chciałem, by był to dla ciebie dzień jedyny w swoim rodzaju.
Wykonałam powoli pełen obrót, ponownie przyswajając sobie otoczenie.
- To z pewnością jest jedyne w swoim rodzaju - stwierdziłam.
Jasper wyglądał na lekko poddenerwowanego, gdy wyczuł, że jestem skrępowana. Podszedł bliżej, stanął za mną i delikatnie potarł prawą ręką moje ramię.
- Jeśli jesteś nieszczęśliwa, wrócimy do samochodu i pojedziemy do Seattle. Zależy mi na tym, byś dobrze się dziś bawiła.
Wychwyciłam zmartwienie w jego głosie i nagle poczułam się jak kompletna niewdzięcznica. Włożył mnóstwo trudu w zaplanowanie tego dnia i nie miałam prawa psuć wszystkiego przez moje finansowe uprzedzenia. Wiedziałam, że stać go na tę wycieczkę – nikt nie musiał z czegoś zrezygnować, byśmy mogli dziś dobrze się bawić. Musiałam na ten jeden dzień zaakceptować fakt, że pieniądze nie są problemem, skupiając się za to na nim i na tym, co dla nas zaplanował.
Odwróciłam się i zbliżyłam do niego, zarzucając mu ramiona na szyję i opierając twarz na jego klatce piersiowej.
- Nie jestem nieszczęśliwa, Jasper. Po prostu trochę mnie to przerosło. To najmilsza rzecz, jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. Nie przyzwyczaiłam się do takiego traktowania, do robienia rzeczy na tak wielką skalę. Ale przywyknę. Zajmie mi to sporo czasu, ale w końcu przywyknę. Dziękuję ci za zorganizowanie tego.
Objął mnie ramieniem i złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Po prostu próbuję uczynić ten dzień równie wyjątkowym, jak twoja osoba. A to dopiero początek.
*Tłumaczenie fragmentu piosenki (Selena – I could fall in love)
Zawsze śnię o Tobie,
Gdy całujesz moje usta, pieścisz moją skórę,
Przytulasz mnie w szalonym pragnieniu,
Wyobrażam sobie, że kochasz mnie
W sposób, w jaki ja mogłabym Cię pokochać. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pon 19:21, 14 Lis 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Pon 21:43, 14 Lis 2011 |
|
jak szybko nowy rozdział, to chyba dlatego że miałaś dużo czasu od następnego...
nie wiem jak to wygląda jeśli chodzi o ilość rozdziałów już napisanych ale życzę Ci powodzenia w dalszym tłumaczeniu...
54 rozdziały nie wiem czy się cieszyć czy jak, fajnie że tyle bo będzie można jeszcze długo delektowac się wręcz tym opowiadaniem, ale z drugiej strony im więcej ich to przeważnie co raz gorzej są pisane w oryginale, mam nadzięję że autorki będą miały zawsze dobry pomysł, a Ty wytrwasz w tłumaczeniu do końca
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Melena1821
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk
|
Wysłany:
Czw 21:31, 17 Lis 2011 |
|
Aż mi dech zaparło kiedy zobaczyłam nowe rozdziały ! Nareszcie się doczekałam Bardzo się cieszę, że od teraz częściej będą dodawane. Tłumaczenie oczywiście podobało mi się ;D Z niecierpliwością już wyczekuję kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny w tłumaczeniu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Malutka94
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 9 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 11:26, 20 Lis 2011 |
|
rozdział idealny a Jasper jest taki kochany:) czekam na nowy rozdział)
Tego typu jednolinijkowe komentarze są kasowane, a za ich nadużywanie można otrzymac ostrzeżenie. Proponowałabym bardziej się przyłożyc następnym razem. BB |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|