FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Golden Moon [T] [NZ] r. XXXI Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:58, 19 Gru 2011 Powrót do góry

z ogromna przyjemnoscia wracam do tego fanficka, ciesze sie bardzo, ze znalalzlas czas i checi, aby kontynuowac tlumaczenie i jestem pod wielkim wrazeniem, ze tak szybko zalaczasz kolejne rodzialy, uprzedzam, ze nie czytalam GM w oryginale i wszystko ponizej to tylko moje luzne przemyslenia

jestem urzeczona czytajac GM, jestem akuratnie w takim zyciowym momencie, ze szczegolnie mocno jestem podatna na romantyczne wiezi, inteligentne rozmowy, pokrewienstwo dusz, ciekawe tematy, baardzo podoba mi sie tempo akcji, jest na tyle powolne, aby odnalezc i wyczuc kazde uczucie, kazda mysl bohaterow, mozna sie utozsamic z Bella, jej wyobrazeniami, lekkim podnieceniem, szamotaniem sie motyli w brzuchu na bardziej czuly gest Jaspera, jego spojrzenie, jego historie, a jednoczesnie to wolne tempo nie zarzuca niepotrzebnymi pobocznymi watkami, wszystko jest wkomponowane, czuje harmonie w czytaniu,
jednak gdzies tam w zanadrzu, nie do konca doierzam intencjom Jaspera, nie do konca ufam,ze to jest jego prawdziwa misja, boje sie ze pojawi sie Edward i Bella bedzie rozdarta, bedzie musiala dokonac nielatwego wyboru i ta mysl nie pozwala w pelni cieszyc mi sie rozkwitajacym uczuciem miedzy Bella a Jasperem

oczywiscie nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jaspis
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:56, 21 Gru 2011 Powrót do góry

Cóż, jeżeli o mnie chodzi to w moim odczuciu zbyt wiele nie wnosi ten rozdział do związku Belli z Jasperem. Wrażenie jest takie jak gdyby autorka opisywała swoją wycieczkę do Space Nedle, tak jak gdyby tam była :) zadziwiająca szczegółowość, a może się myle. :) Poprostu usiłuje powiedzieć że przez zwykły opis przezywałam tę podróż razem z nimi, udzielił mi sie nawet lęk przed wysokością Belli :) świetnie działą na wyobrażnie ;p aczkolwiek nadal mam lekki niedosyt..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Melena1821
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk

PostWysłany: Pią 19:29, 20 Sty 2012 Powrót do góry

Cześć Wink Wiem, że jestem upierdliwa, ale już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;p Codziennie tu zaglądam i niestety nic nowego nie ma ;/ Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się nowy rozdział.
Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 14:06, 22 Sty 2012 Powrót do góry

Przepraszam za takie opóźnienie - sesja, same rozumiecie ;*

Enjoy!

Rozdział XXVII
Portret

beta: Robaczek

– Sam jesteś posiadaczem zapierającego dech uśmiechu, majorze Whitlock – zażartowałam. – Jestem stuprocentowo pewna, że kilka kobiet właśnie obrzuca mnie nienawistnym spojrzeniem.
– Poważnie? – odpowiedział. – Nie wiedziałem, że są tu jeszcze jakieś inne kobiety.
– Przestań być takim flirciarzem.
Uniósł brew, wciąż się uśmiechając. – Przestać udawać, że ci się to nie podoba.
Moje policzki zapłonęły. A niech go i te jego zdolności! Nie mogłam się z nim kłócić, a przynajmniej nie byłabym w tym przekonująca. Nadszedł czas, by zmienić temat rozmowy.
– Zostaniemy tutaj do końca dnia czy masz zaplanowane inne atrakcje?
– Pomyślałem, że odwiedzimy oceanarium. Spodobają ci się oczka wodne.
Zazwyczaj zareagowałabym z entuzjazmem na taką propozycję, bo naprawdę lubiłam tego typu atrakcje. Przypomniałam sobie jednak wędrówkę, na którą wybrałam się wiosną przy plaży nr 1, by obejrzeć naturalne oczka. Ta mała wyprawa poskutkowała nieznacznymi obrażeniami, więc byłoby znacznie rozsądniej odwiedzić oceanarium. Mimo wszystko Caleb powiedział, że jego rodzina właśnie się tam udała, a nie chciałam ryzykować, że go zobaczę, jeśli zdecydował się do nich przyłączyć. Jasper wyczuł moje wahanie.
– Możemy też zrobić coś innego – dodał.
– Byłbyś bardzo zły? – zapytałam. – Chętnie pójdę tam z tobą innym razem, ale nie dzisiaj.
Posłał mi zdezorientowane spojrzenie i zmarszczył czoło, ale nie nalegał na wyjaśnienia. Nie miałam wątpliwości, że układa w głowie nowy plan na resztę dnia. Obserwowałam, jak wyraz skupienia na jego twarzy przechodzi w odprężenie. Jasper uśmiechnął się szeroko.
– Wiem już dokładnie, co będziemy robić, ale nie pytaj o nic, to niespodzianka.
Przewróciłam oczyma.
– Oczywiście, że to niespodzianka. Cały dzień jest dla mnie niespodzianką, dlaczego teraz miałoby być inaczej?
– Zaufaj mi, Bello.
– Jasper, dobrze wiesz, że ci ufam. Powiedziałam ci w zeszły czwartek, że dzisiaj całkowicie oddaję się w twoje ręce i zrobię wszystko, co zechcesz.
Och, chwileczkę. Czy ja właśnie powiedziałam to na głos? Zabrzmiało zupełnie nie tak, jak powinno!
Jasper odwrócił się, otwierając swój telefon, ale zdążyłam zobaczyć zaskoczony wyraz jego twarzy. Cudownie! Teraz myśli, że się na niego rzucam. Wspaniale, po prostu wspaniale!
Czułam, jak rumieniec rozlewa się na moich policzkach.
– John – usłyszałam Jaspera. – Będziemy na dole za kilka minut. Możesz nas odebrać z tego samego miejsca, w którym wysiedliśmy?
Gdy ponownie na mnie spojrzał, jego twarzy była opanowana, bez śladu wcześniejszej emocji. Nie sprawiał wrażenia, jakby chciał zareagować jakoś na moje słowa i całkowicie mi to odpowiadało.
– Gotowa? – zapytał. Przytaknęłam jedynie, wciąż czując palący rumieniec.
W tym momencie normalnie chwycilibyśmy się za ręce, jednak teraz żadne z nas tego nie zrobiło. Moja idiotycznie dwuznaczna uwaga wywołała między nami napięcie, którego nigdy wcześniej nie było. W milczeniu czekaliśmy na windę. Nikt do nas nie dołączył, więc kiedy w końcu przyjechała, byliśmy jedynymi pasażerami. Trwaliśmy w tej niezręcznej ciszy, gdy będąc już w środku, oboje odwróciliśmy się w kierunku drzwi. Przekrzywiłam delikatnie głowę, wpatrując się w niego kątem oka i przyłapałam go na tym samym. Natychmiast spojrzeliśmy w inne strony.
Poczułam mrowienie wzdłuż całego ciała. Zobaczyłam, że nieznacznie zmienił pozycję, jak gdyby było mu niewygodnie, co, według moich informacji, było praktycznie niemożliwe dla wampira. Bezwiednie powtórzyłam jego ruchy, zwiększając dystans między nami. Ta niewielka zmiana nie złagodziła w żaden sposób palącego uczucia rozprzestrzeniającego się po moim ciele. Obserwowałam niecierpliwie drzwi windy, siłą woli próbując nakłonić je do otworzenia się i wypuszczenia nas z tej pełnej napięcia, ruchomej celi. Jeszcze kilka sekund i nie będę w stanie odpowiadać za własne reakcje.
Nawet bez patrzenia na niego wiedziałam, że czuje to samo. Chwilę później spostrzegłam, jak odwraca się i sięga po moją dłoń. Chwycił ją i przyciągnął do siebie na tyle mocno, by móc schować mnie w obręczy swoich ramion. Spojrzał na mnie, jego złote oczy pociemniały nieco.
– Maleńka… – powiedział głębokim, czułym głosem.
– Jasper – wyszeptałam. Pochylił głowę nieco niżej, jak na pokładzie jachtu dzisiejszego ranka. Moje usta uchyliły się lekko w oczekiwaniu. Wyczuwałam zimny oddech na twarzy, jego korzenny zapach podniósł poziom mojego podekscytowania. Zamknęłam oczy.
I wtedy drzwi windy otworzyły się. Zbity z tropu, Jasper niemal niezauważalnie zmienił kurs, tak że zamiast mnie pocałować, potarł nosem mój nos i zatrzymał go na moim policzku. Westchnął poirytowany, gdy zwróciliśmy się w stronę pracownika obsługującego windę, po czym wyszliśmy na zewnątrz.
Delikatna bryza ulżyła mojej skórze, gdy zmierzaliśmy w kierunku samochodu. Byłam poruszona i potrzebowałam czegoś, co trochę mnie ostudzi, zanim znajdziemy się z Jasperem sam na sam na kolejnej zamkniętej przestrzeni. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim sądzić. Czy moje zainteresowanie Jasperem miało na niego tak duży wpływ, że działał w afekcie i nie zważał na zobowiązania wobec Alice? To było jedyne wyjaśnienie, na które wpadłam, ale jednocześnie nie miało żadnego sensu. Skoro Jasper potrafił kontrolować swoje pragnienie krwi, dlaczego niby nie potrafił robić tego z innymi pokusami?
I nagle mnie olśniło. Być może kontrola nad głodem zabierała mu całą energię, więc nie miał niczego, co pomagałoby mu okiełznać inne uczucia, zwłaszcza płynące od strony kogoś, z kim spędza większość czasu w niebezpiecznej bliskości.
Byłam przerażona. Nie tylko nie potrafiłam utemperować własnych emocji i Jasper mógł je wyczuć, ale teraz w dodatku miały na niego wpływ, sprawiając, że zachowywał się jak nie on. Tracił przeze mnie kontrolę? To było niedopuszczalne. A przecież kilka dni temu pozbawiłam go ostatniej ochrony, jaką posiadał, zabraniając mu wpływania na moje uczucia, gdy go przerosną. Nic dziwnego, że chciał ze mną porozmawiać. Najwyraźniej nie mogliśmy dłużej podążać tą ścieżką. Mogłabym pozwolić mu na uspokajanie moich emocji, w przeciwnym razie musielibyśmy przestać się widywać, dopóki nie zdołam ich uporządkować.
Zawahałam się, gdy doszliśmy do samochodu, niechętna do znalezienia się w ciasnym wnętrzu samochodu, gdzie jeszcze mocniej mogę wpłynąć na nastrój Jaspera. Zastanowiłam się, jak zmaksymalizować dystans między nami w pojeździe, nie czyniąc tych starań zbyt oczywistymi. Zaczęłam wsiadać, ale Jasper położył dłoń na moim ramieniu, zatrzymując mnie.
– Czy możemy… – zawiesił głos. – Czy moglibyśmy porozmawiać, Bello?
Żołądek zawinął mi się w węzeł, ale kiwnęłam głową i spojrzałam na niego. Odeszliśmy od limuzyny, z dala od uszu Johna.
– To, co wydarzyło się w windzie… – wskazał wzrokiem na Space Needle. – Nie powinno było się wydarzyć. Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu ta chwila… i coś w powietrzu… i ja… przepraszam.
Chwila! Dlaczego mnie przeprasza? Jak mam na to odpowiedzieć?
Na szczęście nie musiałam nad tym myśleć zbyt długo, ponieważ od razu dodał:
– Nie chciałbym, żeby ta… ta pomyłka w osądzie sytuacji zmarnowała resztę naszego dnia. Zgadzasz się ze mną?
Przytaknęłam. Oczywiście, że się zgadzałam. Oddałabym wszystko, by cofnąć się w czasie i wymazać ostatnie piętnaście minut.
– Więc może… – Wypuścił powietrze przez nos i natychmiast wziął kolejny głęboki oddech. – Zapomnimy, że to miało miejsce? Zignorujemy ludzi w windzie i skupimy się na tej dwójce? – Otworzył telefon i ustawił go tak, że oboje mogliśmy zobaczyć zdjęcie zrobione nie tak dawno temu.
Gapiłam się na ekran, obserwując uśmiechnięte twarze. Naprawdę chciałam cofnąć czas.
– Tak – odpowiedziałam. – Byłoby wspaniale, tylko jak to zrobić?
Spojrzał na mnie badawczo, po czym rozłożył ramiona w zapraszającym geście. Zawahałam się. Czy to była najmądrzejsza rzecz, jaką mogłam zrobić? Co, jeśli poczuję więcej nieodpowiednich emocji?

Zawód na jego twarzy na widok mojej niechęci przekonał mnie, że muszę spróbować. Zbliżyłam się do niego i objęłam go w pasie, gdy mnie przytulił. Było naprawdę miło, jednak bez dwuznaczności. Po prostu miło, wygodnie i znajomo. Oparłam policzek na jego piersi i westchnęłam. Spłynęło na mnie niesamowite poczucie komfortu i przynależności.
Wtedy, bez żadnego ostrzeżenia poczułam, jak spoczywające na mojej talii dłonie zaczynają się poruszać – poczucie bezpieczeństwa zastąpił wybuch śmiechu. Łaskotał mnie! Zachłysnęłam się.
– Jasper, przestań! – błagałam między kolejnymi wybuchami. Spojrzałam na niego; uśmiechał się przebiegle.
– Poproś ładnie. – Zawtórował mi śmiechem.
– Proszę, przestań – łkałam. – Wykończysz mnie! – Chichotałam tak mocno, że łzy napłynęły mi do oczu.
Puścił mnie i natychmiast odskoczyłam od niego, uciekając do samochodu, ale złapał mnie z tyłu, co jedynie ułatwiło mu dostęp do wrażliwej skóry mojego brzucha. Palcami niemal niezauważalnie przebiegł po mojej bluzce, wywołując kolejny atak śmiechu. Jego własny śmiech przyjemnie dzwonił w moich uszach, gdy próbowałam wyswobodzić się z uścisku.
– Jasper, torturujesz mnie. Musisz przestać! – jęczałam między chichotami.
– No nie wiem, wyglądasz, jakbyś całkiem dobrze się bawiła – zażartował, lecz jego palce zatrzymały się. Przycisnął mnie lekko do siebie, po czym natychmiast puścił. Pochyliłam się na chwilę, ręce opierając na udach i próbując uregulować oddech. Stanęłam prosto i spojrzałam na niego z uśmiechem.
– Dorwę cię za to, Jasperze Whitlocku – zagroziłam. – Nie znasz dnia ani godziny.
Poruszył sugestywnie brwiami.
– Bardzo wątpię, że ci się to uda, ale chciałbym to zobaczyć.
Prychnęłam, udając urażoną.
– Nigdy nie lekceważ siły ludzkiej pomysłowości – powiedziałam tonem, który wydawał mi się groźny. – Coś wymyślę.
Pokiwał szybko głową.
– Mam taką nadzieję, maleńka. Nie mogę się doczekać, naprawdę. A teraz czas na kolejny przystanek.

Całe napięcie zniknęło, gdy wracaliśmy do samochodu. Kątek oka dostrzegłam starszą kobietą z małym pomeranianem, obserwującą nas z uśmiechem pełnym aprobaty. Zerknęłam na Jaspera, który objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Szczęście wypełniało każdą komórkę mojego ciała – wszystko wróciło na dobre tory.
– John, proszę, zabierz nas do Bay Pavilion przy Pier 57 – powiedział Jasper, gdy znaleźliśmy się w środku.
Spojrzałam na niego pytająco, ale wzruszył jedynie ramionami.
– Zobaczysz za chwilę. Nie ma sensu psuć ci teraz niespodzianki.
Nie narzekałam. Zamiast tego zagłębiłam się w skórzanym siedzeniu i delektowałam krótką jazdą.
Wyszliśmy z samochodu przy promenadzie. Rozejrzałam się po budynkach przed nami, wciąż nie rozumiejąc, co tutaj robimy. Podążyłam za Jasperem do środka i wkrótce poznałam przyczynę. Zachichotałam.
– Znalazłeś salon gier!
– Powiedziałem ci, że tak będzie – odparł, wyraźnie dumny z siebie. – Mają tutaj jedynie Piratów z Karaibów. Wiem, że nie należą do twoich ulubieńców, ale tylko tyle potrafiłem znaleźć w tak krótkim czasie.
Spojrzałam na niego z zafascynowaniem, poruszona faktem, że tak bardzo obchodziły go moje małe zachcianki, że znalazł miejsce, w którym mogłam zagrać w pinball. Oczywiście, teraz miał przekonać się, że wszystko, co mu powiedziałam, było prawdą – uwielbiałam grać w pinball, ale nie byłam w tym dobra. Nie zapowiadało się na długi przystanek.

Zlokalizowaliśmy maszynę na tyłach salonu i nie zdziwiliśmy się, że nikt jej nie używał. Podeszliśmy do niej i przestudiowałam pole gry. Na pierwszy rzut oka zapowiadało się na świetną zabawę. Zerknęłam na podajnik monet – potrzebowaliśmy żetonów. Jasper zaoferował, że po nie pójdzie, a ja zostałam, by zdobyć więcej informacji o grze. Zakrztusiłam się, gdy zobaczyłam, że słowo „Zasady” zostało przekreślone i zastąpione słowami: „Już prędzej wskazówki”. Twórcy gry mieli poczucie humoru.
Jasper wrócił po chwili i wrzucił kilka żetonów do podajnika.
– Jest cała twoja – powiedział, odsuwając się na bok.
Podeszłam do maszyny niepewnie.
– Nie grałam od bardzo dawna. – Lekko się wzdrygnęłam. – Już trochę zardzewiałam, poza tym pierwszy raz widzę Piratów.
– Maleńka, to bez znaczenia. To nie jest żaden konkurs, zabaw się, rozerwij.
Wypuściłam pierwszą piłkę, ustawiając palce na guzikach sterujących flipperami. Gra była stuprocentowo klasyczna – zaledwie dwa flippery, otwarta przestrzeń w dole i zatłoczona u góry planszy. Nie byłam najlepszym operatorem flipperów na świecie, więc właśnie takich gier obawiałam się najbardziej. Zbyt często piłka szybowała w moją stronę z zawrotną prędkością i obserwowałam, jak znika między flipperami – nie mogłam temu zapobiec. Mimo wszystko zdołałam utrzymać każdą piłkę na powierzchni przez przyzwoity czas. Raz nawet udało mi się zablokować jedną z nich i zdobyć kilka dodatkowych. Zachwycałam się grą światłem dookoła planszy i różnymi cytatami z filmu, puszczanymi w tle: „Hej, ho i butelka rumu!”, „Czy nie zabiliśmy już tego czegoś?”, „Jesteś najgorszym piratem, jakiego znam!”.
Od czasu do czasu zerkałam na Jaspera, opartego o jedną z maszyn i obserwującego mnie z zadowolonym uśmiechem. Próbowałam zminimalizować częstotliwość zerkania, ponieważ za każdym razem, gdy przyciągał moją uwagę, traciłam kolejne życie. Niestety nie mogłam też temu zapobiec, bo podobał mi się ten widok. Po jakimś czasie została mi już tylko jedna szansa.
– Chcesz, żebym poszedł po żetony, maleńka? – zapytał.
– Nie – odmówiłam. – Może pomożesz mi utrzymać ostatnią trochę dłużej na powierzchni?
Jego uśmieszek przeobraził się w szeroki uśmiech.
– Wedle życzenia – odparł i stanął za mną. – Wypuść ją – zachęcił, a po chwili położył swoje palce na moich.
Gra z Jasperem była niesamowita. Oczywiście nie zostawił mi wiele pracy – pozwoliłam mu kontrolować flippery przez naciskanie delikatnie na moje palce, wciąż spoczywające na przyciskach. Dzięki doskonałej koordynacji jego styl był spokojniejszy od mojego – równie dobrze mogłabym oprzeć się o niego i zdrzemnąć na chwilę, bez zakłócania gry. Zamiast tego uważnie obserwowałam jego ruchy, pierwszy raz mając wystarczająco dużo czasu, by przyswoić sobie lepiej zasady. Jasper ukończył każdy etap doskonale i metodycznie, pozwalając mi zobaczyć rozwój gry tak, jak przewidzieli go jej twórcy. Na swój własny sposób okazało się to równie magiczne jak wieloryby, które oglądaliśmy wcześniej. Byłam tym całkowicie zauroczona.
– Chcesz, żebym kontynuował? – zapytał, gdy skończył pierwszą rundę trików.
Potrząsnęłam głową. – Nie, widziałam już wystarczająco dużo. Nie musimy zostawać tu całą noc.
Jasper z premedytacją pozwolił piłce upaść i zakończyć grę. Odetchnęłam głęboko.
– To było coś – przyznałam. – Dziękuję ci bardzo! Za bardzo mnie rozpieszczasz.
– Taki był zamysł, maleńka. Taki był zamysł.

Ręka w rękę wyszliśmy z salonu gier na promenadę. Zajęło mi chwilę, zanim przyzwyczaiłam się do naturalnego światła. Rozejrzałam się wokoło.
– Jasper, spójrz, portrecista! – wykrzyknęłam z entuzjazmem. – Niesamowite, co potrafią narysować w tak krótkim czasie. Zawsze chciałam mieć takie dzieło.
Popatrzył na mnie z uśmiechem.
– Skoro tak, to dzisiaj je dostaniesz.
Mój uśmiech zniknął. Już wcześniej czułam się nieswojo w związku z ekstrawaganckimi planami Jaspera, a teraz chciał wydać jeszcze więcej pieniędzy na portret? Nie mogłam ciągle akceptować jego szczodrości.
– Żadnego narzekania, pamiętasz? – przypomniał mi delikatnie. – Nic nie uczyniłoby mnie szczęśliwszym niż możliwość utrwalenia chwili z czasu spędzonego razem.
Zawahałam się. Nieważne, jak bardzo nie chciałam, by wydawał na mnie więcej pieniędzy, desperacko pragnęłam także takiej pamiątki. Czegoś, co by mi go przypominało, gdy odejdzie.
Artysta skończył rysować poprzednią klientkę, przekazał jej portret i odebrał zapłatę. Spojrzał w tył i widząc naszą dwójkę, przyciągnął drugie krzesło.
– Nie, nie – powiedział szybko Jasper. – Tylko ona. – Spróbował popchnąć mnie w kierunku siedzeń, ale chwyciłam jego rękę i odmówiłam podejścia bez niego.
– No chodź – poprosiłam. – Musimy być na nim we dwójkę.
– Twoja dziewczyna ma rację – dodał artysta. – Uwierz mi, pewnego dnia zechcesz mieć dowód tego, jak kiedyś wyglądaliście.
Jasper wciąż wyglądał na nieprzekonanego.
– Proszę – powiedziałam cicho, rozszerzając oczy i wyciągając dolną wargę w błagalnym geście. To było dziecinne, ale miałam przeczucie, że zadziała.
– W porządku – zgodził się niechętnie i podążył za mną w kierunku krzesełek.
– Świetnie – powiedział artysta. – Jestem Ken, a wy?
– Jasper i Bella – odpowiedziałam szybko.
– Dobrze. Jasper, usiądź, proszę, z tyłu i rozłóż nogi tak, by Bella mogła usiąść między nimi na drugim krześle. Bello, przesuń swoje krzesło bliżej Jaspera. – Podążyliśmy za jego radami.
– Cudownie. Jasper, obejmij ramionami Bellę. Dobrze. Bello, skrzyżuj dłonie i oprzyj je na ramionach Jaspera, oprzyj się o niego. – Ponownie go posłuchaliśmy, przez co znaleźliśmy się w niebezpiecznej dla nas, bo dość intymnej pozycji. Zarumieniłam się i zerknęłam na Jaspera. Posłał mi pokrzepiające spojrzenie, ale poczułam, jak odsuwa odrobinę swoje krzesło. Rumieniec pogłębił się.
– Bello, przechyl głowę na prawą stronę – kontynuował Ken. – Nie tak bardzo. Doskonale. Jasper, popatrz… Nie, zostań tak, jak jesteś. – Ken podniósł swój rysunkowy węgiel i zaczął szkicować.
– Teraz waszym jedynym zadaniem jest siedzieć w miarę nieruchomo przez dziesięć do piętnastu minut, a ja postaram się uwiecznić moment. Jesteście stąd?
– Z Forks – odparłam. – Ze wschodniej części półwyspu.
– Ach – skomentował. – I przyjechaliście do miasta na randkę? Co zdążyliście odwiedzić?
Postanowiłam nie wyprowadzać go z błędu i nie zaprzeczyłam. Zajęłoby mi to za dużo czasu, poza tym spodobała mi się ta wizja.
– Rano obserwowaliśmy wieloryby, później zwiedziliśmy podziemne Seattle i weszliśmy na Space Needle.
Ken zagwizdał.
– Wow, Jasper! Wiesz, co robić! Jesteś szczęściarą, Bello.
– Wiem – zgodziłam się. – Jest niemożliwy.
– Jest zakochany – poprawił mnie.
Ponownie się zarumieniłam.
– Bello, twoje zawstydzenie sprawia, że chciałbym namalować was w kolorze. Tworzycie piękną parę.
– Bella jest piękna i beze mnie. – Usłyszałam za mną głos Jaspera. Wiele wysiłku musiałam poświęcić, by nie zniszczyć pozy i na niego nie spojrzeć.
– Masz rację – zgodził się Ken. – Więc to już koniec czy macie na dzisiaj jeszcze jakieś plany?
Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć, skoro Jasper w nic mnie nie wtajemniczył.
– Jedynie kolację i rozmowę – odpowiedział. – I może trochę potańczymy.
Nie mogłam nie zerknąć na niego ze zdziwieniem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak nieskoordynowane są moje ruchy i że taniec nie jest opcją dla mnie? Spoglądał na mnie zdezorientowany.
– Żadnego narzekania – przypomniał po raz kolejny szeptem. – Ale nie musisz robić czegoś, z czym nie czujesz się swobodnie.
Powróciłam do pozy i uśmiechnęłam się. Teraz, gdy wiedziałam, że mam wybór, taniec z Jasperem nie wydawał się takim złym pomysłem. Gdybyśmy mieli tańczyć wolny taniec, blisko siebie, a jego ramiona ochroniłyby mnie przez zrobieniem z siebie kretynki… To naprawdę brzmiało całkiem nieźle.
– Jasper, jesteś prawdziwym romantykiem – powiedział Ken. – Zaplanowałeś specjalny dzień dla tak specjalnej damy.
– Nic, co zaplanowałem, nie jest tak niezwykłe jak Bella, ale starałem się jak mogłem.
– Cóż, sądząc po waszych twarzach, synu, sądzę, że ci się udało.
Ken przez chwilę szkicował nas w ciszy. Nie miałam nic przeciwko. Siedzieliśmy przy nadbrzeżu, delikatna bryza wiała od strony oceanu, opierałam się o twardą, umięśnioną klatkę Jaspera, podczas gdy on obejmował mnie ramionami – czułam, że nie ma lepszego miejsca i czasu niż właśnie to. Chciałam przeciągnąć ten moment w nieskończoność.
Zbyt wcześnie Ken odłożył węgiel.
– Gotowe – powiedział, zdejmując szkic i podając mi go do oceny. Rzuciłam na niego okiem i zaniemówiłam, zszokowana. Para na rysunku fizycznie przypominała mnie i Jaspera, ale to nie mogliśmy być my. Dziewczyna była piękna, długie włosy spływały kaskadami na jej ramiona, na twarzy gościł uśmiech pełen szczęścia, które dosięgało również oczu. Opierała się o mężczyznę siedzącego za nią, on objął ją luźno, jednak zaborczo, sygnalizując światu, że należy do niego. Jego twarz była delikatnie zwrócona w jej kierunku, falowane włosy w bezładzie opadały na jedno oko. Uwagę koncentrował wyłącznie na niej i wyraz jego twarzy i oczu mówił, że oto właśnie patrzy na najważniejszą kobietę na świecie, na swoją jedyną, prawdziwą miłość.
Patrzyłam na szkic w zamyśleniu, kompletnie zauroczona jego pięknem. Po chwili moja twarz posmutniała. Ken musiał zauważyć tę zmianę.
– Coś nie tak? Nie podoba ci się? – zapytał, lekko zraniony.
– Nie, to nie to – odpowiedziałam szybko. – Jest piękny. Chyba spodziewałam się po prostu czegoś bardziej… realnego.
Zaśmiał się.
– Bello, jestem dobrym artystą, ale rysuję tylko to, co widzę. Uwierz mi, gdybym zrobił wam zdjęcie, wyglądałoby dokładnie tak samo.
Spojrzałam na Jaspera, który uważnie studiował szkic ponad moim ramieniem. Zauważając mój wzrok, zniżył głowę i potarł swoim policzkiem o mój.
– Żadna fotografia czy szkic nie oddadzą jej sprawiedliwości, Ken, ale twoje dzieło jest temu najbliższe ze wszystkich.
Rozluźnił uścisk, sięgając do tylnej kieszeni po portfel. Wyciągnął kilka banknotów i podał Kenowi. Wiedziałam, że zapłacił znacznie więcej, niż wynosiła regularna cena. Oczy Kena rozszerzyły się, gdy obierał pieniądze i chował je do kieszeni.
– Dzięki, jesteś bardzo szczodry.
– Zasłużyłeś na to. – Jasper odpowiedział prosto, wstając i pociągając mnie za sobą. Skorzystał z gumki oferowanej przez Kena, zwinął szkic, uważając, by go nie pognieść i wsunął recepturkę na zwinięty papier. Podał mi go i wziął za rękę.
– Dzięki, Ken – powiedział przez ramię, gdy odchodziliśmy. – Jak sądzisz, Bello? Wracamy na jacht? – zapytał.
– A co stało się z kolacją i tańcem?
– Na pokładzie jest kucharz, prawdopodobnie przygotowujący w tej właśnie chwili posiłek. A jeśli chodzi o taniec, cóż… dla mojego ego będzie lepiej, jeśli odmówisz mi bez świadków.
– Skąd wiesz, że odmówię?
– Mam nadzieję, że nie, maleńka. Mam nadzieję, że nie.


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Bloody Night
Człowiek



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:02, 22 Sty 2012 Powrót do góry

No cóż z ogromną radości wracam do komentowania i czytania tego FF. Jak może zauważyłaś dawno nie komentowałam, pod ostatnim rozdziałem napisałam jakieś wypociny, które komentarzem na pewno nazwać nie można.
W ostatnich miesiącach moja fascynacja do Twilight zmalała a nawet cała ta seria bohaterowie, przygody stały się nudne i nieciekawe. Kiedy zobaczyłam, że jest nowy rozdział weszłam tu z ciekawości co będzie dalej, bez jakiejkolwiek ekscytacji, albo z tym uczuciem, jakie mi wcześniej towarzyszyło.Po prostu miałam dosyć zmierzchu, ale już bogu dzięki na nowo(dzięki tobie, wam) ta miłość powróciła.
Rozdział ostatni to cud miód i orzeszki (jak zawsze zresztą). Ciekawi mnie jak wyglądał ten portret Jaspera i Belli, opis był bardzo ciekawy :) Dodatkowo ta sytuacja w windzie miałam nadzieję, że te drzwi się nie otworzą a jednak.Eh, cała akcja toczy się bardzo powoli co poniekąd wychodzi na dobre bo odczuwa się takie zaciekawienie które podsyca apetyt.
No dobrze, nie będę więcej przynudzała i zamęczała was tym moim nudnym komentarzem. Chciałabym jeszcze tylko życzyć weny, czasu i chęci do tłumaczenia kolejnych rozdziałów.

Pozdrawiam
BN

************************************
Wiesz... Nie wiem jak to powiedzieć.. My chyba.. No wiesz..
-Nie musisz być taki delikatny. Powiedz „spierdalaj”, bo to właśnie usiłujesz mi powiedzieć?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
milo
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Maj 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: świebodzin

PostWysłany: Nie 19:38, 22 Sty 2012 Powrót do góry

świetny rozdział ! naprawdę boski : ) już byli tak blisko pocałunku , to czekanie mnie zabija ;p Fajny gość z tego Kena, myślę ze dzięki niemu Bella zdała sobie trochę sprawę z tego, że może Jasper też do niej czuje to co ona do niego . : )
czekam na następne rozdziały i pozdrawiam :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 20:27, 22 Sty 2012 Powrót do góry

no, no
zaskakujesz nas zawsze nowym rozdziałem...
i teraz znów chyba zmienie zdanie, mówiłam, że to łatwo u mnie przychodzi i po każdym rozdziale sądze co innego.
do tego żeby byli razem scena z portretem mnie najbardziej przekonała...
ale tak się zastanawiam czy w następnym rozdziale, będzie już koniec ich wycieczki? bo coś długo trwa, chociaz cieszę się, że tak dokładnie opisujesz wszystko, tym bardziej że atrakcji jest dużo
i chyba teraz kazda z nas dziewczyn czytająca to opowiadanie chciałaby takiego Jaspera dla siebie a swojego odstawic w zapomnienie:D
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nelennie.
Zły wampir



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław

PostWysłany: Pon 2:15, 23 Sty 2012 Powrót do góry

Szczerze? Nie powinnam była dzisiaj czytać tego opowiadania – mgliście pamiętałam, że swego czasu bardzo mi się podobało. A już na pewno nie powinnam brać się za nie wieczorem, kiedy jestem boleśnie świadoma dwóch godzin korków z fizyki, jakie czekają mnie z rana i partii materiału, jaki muszę powtórzyć aby znowu nie wyjść na kompletną ignorantkę. No, ale skoro już tu jestem, wypada pozostawić komentarz. Nie wiem, jakiej będzie jakości, bo obecnie wszystko mnie boli, chce mi się spać, a kochana rodzicielka pourywa mi nogi z dupy, jeśli odkryje, że zamiast spać „znowu opierdalam się i klepię coś na tym komputerze”. Ale koniec biadolenia.
Golden Moon czytałam... Chryste, nie pamiętam – wiem, że bodajże do VI rozdziału czy coś koło tego. Później była długa przerwa, a moje zainteresowanie Zmierzchem spadło poniżej zera; Twilight przejadł mi się do reszty. Jednak jakoś w wakacje coś mnie tknęło – na tym forum były takie fajne opowiadania! I oto wpierw wpadłam na tłumaczenie Mille i wymyślonej, później na Porywaczkę, już zakończoną zresztą. Cóż. Z przykrością stwierdziłam, że wiele, wiele moich ukochanych opowiadań zostało porzuconych, toteż dałam sobie spokój. Aż tu nagle naszła mnie ochota na dokończenie jednego ze swoich ficków i tak oto trafiłam tu ponownie. Golden Moon rzuciło mi się w oczy, autorka tematu – madame butterfly, autorka kilku opowiadań, do których mam spory sentyment. Klik. Czytam.
Przeczytałam. I doszłam do wniosku, że to opowiadanie zasługuje na znacznie większą ilość komentarzy. Stąd właśnie skrobię swój własny, po cichu licząc, że zagrzeję innych cichych czytelników do pozostawienia po sobie śladu w tym temacie. Na wstępie zaznaczyć pragnę jedno – Zmierzch czytałam wieki temu, a ostatnimi czasy mam małą styczność z fanficami, toteż nie będę oceniać niczego przez pryzmat czegoś innego, zgodności z Sagą czy coś tama.
Ja jestem zachwycona. Podejrzewam, że te 2 lata czy raczej 1,5 roku temu nie doceniłabym tak tego tekstu, jak robię to teraz. Może to dlatego, że dojrzałam i zmieniłam się, nie wiem. Według mnie, urok opowiadania tkwi w jego klimacie – jest takie spokojne, nieśpieszne. Co zbliżenie Bella-Jasper, mam wrażenie: pocałuje ją, no zrobi to, no na pewno! – a tu ciach, nagle znowu ktoś im przerywa. Nie, nie frustruję się. Moja chora wyobraźnia i skopana natura romantyczki oraz fanatyczki wszelakiego dramatyzmu fikają koziołki ze szczęścia, poważnie. Pamiętam, że często w FF postacie Mike’a czy Jessiki były nieźle poszkodowane, z Belli zaś albo robiona kompletną sierotę, albo (w tych po rozstaniu) jakąś bitch, silną i wg och, ach. Edward? Chodzący ideał, a Alice jako zakupoholiczka przez co wydawała się płytka i Jacob, któremu też nieraz się obrywało. To opowiadanie pokazuje każdą z tych postaci w innym świetle. Wydaje mi się, że pani Meyer właśnie tak chciała ich przedstawić, choć nie do końca jej to wyszło. Bella nie załamuje się, ale też nie zapomina o Edwardzie. Uświadamia sobie, że ukochany wcale nie był wzorem cnót i bogowie wiedzą czego jeszcze. Kłaniam się autorce za wspaniałego Jaspera – żywego i barwnego, chciałabym spotkać takiego faceta. Rozpływam się na jego kwestiach, uwielbiam wszystkie wiersze, jakie się przewinęły przez te... 27 rozdziałów? Scena z portretem i ogólnie całe wyjście do Seattle – miodzio.
Być może to nie motywuje Was, drogie tłumaczki, ale mogę Was zapewnić, że odwalacie kawał świetnej, naprawdę świetnej roboty. Wiadomo, że tłumaczenie czy betowanie tłumaczeń nie jest lekkim kawałkiem chleba, toteż chwała Wam za to, że wykonujecie to na takim poziomie, a z notatek przed rozdziałami wnioskuję, że bardzo zabiegane z Was kobitki Wink Nie wiem, cóż jeszcze mogę rzec, ale mam nadzieję, że nie braknie Wam weny, czasu ani cierpliwości do tego opka ani także do Waszych projektów.

Pewnie jutro rano strzelę równego facepalma, jak zobaczę cóż nagryzmoliłam, ale trudno. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się rychło, chociaż nie poganiam. Niemniej postaram się, by mój następny komentarz był lepszy. Mam także pytanie – Mami, wspominałaś gdzieś, że autorka rozważa kontynuację, możesz podać więcej szczegółów? Będę zobowiązana.

Droga Mami, muszę wyznać, że ja wciąż się łudzę, iż pewnego dnia powrócisz z Dei Ex Machiną, bo dopisek Pernix daje takową nadzieję

Pozdrawiam tłumaczki i wszystkich, którzy tak samo jak ja kochają cudownego, niesamowitego Jaspera, którego będę chwalić pod niebiosa po kres sama-nie-wiem-czego, a „cichych czytelników” zachęcam do wymęczenia tego komentarza, na pewno dziewczyny będą mieć większą motywację do tłumaczenia, i think so. ;D

Nelka.

Gasz. Niech nikt nie czyta tego posta, jeśli ceni sobie właśne zdrowie. Ups. Chyba ostrzegam ciut za późno, ale co tam ; d


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Melena1821
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk

PostWysłany: Wto 17:39, 24 Sty 2012 Powrót do góry

Dziękuję Wink Nie spodziewałam się wchodząc na forum kolejnego rozdziału. A tu taka niespodzianka ! Strasznie się cieszę.
Rozdział cudowny. Bardzo przyjemnie się czytało Wink I chociaż tekst był dość długi przeczytałam go w mgnieniu oka ;D Jestem zauroczona tym Jasperem. Wciąż mnie zaskakuje - pozytywnie oczywiście. Ciekawa jestem jak dalej potoczy się akcja. I co na to wszystko Alice ?
Pozostaje mi tylko snuć domysły i czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny w dalszym tłumaczeniu tekstu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 12:13, 25 Sty 2012 Powrót do góry

wspaniały rozdział, a obraz rewelacyjny, super pamiątka na później
tylko pytanie czy będzie Bella musiała w samotności wspominać te momenty? co wybierze Jasper? ją czy Alice?
bardzo mnie ciekawi jak dalej potoczą się losy więc tłumaczcie :P
weny i chęci w dalszym tłumaczeniu bo uwielbiam takiego Jaspera


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Malutka94
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:27, 27 Sty 2012 Powrót do góry

Heh rozdział jak zwykle idealny.. Eh Jasper i Bella są piękną parą. Czytając ten rodział wyobrażałam sobie ten rysunek eh piękny:) Jestem ciekawa kiedy dojdzie do konfrontacji Bella-Edward i Jazz-Alice i jak zareagują główni bohaterzy. Błędów nie widziałam ani jednego ale kim ja jestem by oceniać Wink Z utęsknieniem czekam na następny rozdział ;]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Malutka94 dnia Pią 21:28, 27 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jaspis
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:08, 03 Mar 2012 Powrót do góry

Mam nadzieje ze juz niebawem ukaże się nowy rozdział , stęskniłam się już za losami Belli i Jasper, mam nadzieję że już wiele nie będziemy musiały czekać. Życzę weny. PS. Jasper jest przeuroczy. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Melena1821
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Meksyk

PostWysłany: Wto 16:02, 06 Mar 2012 Powrót do góry

Ja również cały czas niecierpliwie czekam na coś nowego. Co kilka dni zaglądam na forum z nadzieją, że pojawi się rozdział, ale na razie nic nowego w tym temacie. Rozumiem, że na pewno czasu Ci brakuje. Mamy jednak cichą nadzieję, że niebawem dodasz coś nowego Wink
Pozdrawiam. Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Melena1821 dnia Wto 16:03, 06 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
katia_black
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olkusz

PostWysłany: Nie 21:49, 11 Mar 2012 Powrót do góry

Po raz trzeci przeczytałam wszystko od początku, całe opowiadanie, i po prostu jestem oczarowana fabułą, stylem, tłumaczeniem, Jasperem, czekam z niecierpliwością na kontynuację, bo angielski u mnie trochę szwankuje. Pozdrawiam Katia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
solas
Człowiek



Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Wto 16:07, 10 Kwi 2012 Powrót do góry

Przeczytane.... Tłumaczenie od deski do deski przeczytałam i mimo początkowej awersji do paringu Bella & Jasper stwierdzam, że mile się zaskoczyłam. Z chęcią przeczytam kolejne przetłumaczone rozdziały jeśli oczywiście zechcesz je przetłumaczyć... Niestety angielskiego nie znam w ogóle więc zostaje mi czekać. Autorka miała wizję i bardzo umiejętnie ją przekazała, a ty świetnie ją przełożyłaś. Czekając na kontynuację pozdrawiam Sola


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ParanormalVampire
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 22:02, 03 Maj 2012 Powrót do góry

Cóż mogę powiedzieć? Absolutnie wspaniałe opowiadanie, absolutnie wspaniałe tłumaczenie.
Pierwszy raz od dawna piszę coś na tym forum, żeby podziękować za świetną pracę tłumaczek :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 22:03, 05 Maj 2012 Powrót do góry

Heyka!
Tak Mami B. Tak Pernix. Dobrze widzicie Kochane (o ile paczycie... ;p). To ja. Wróciłam tu, do Golden Moon. Z czystej sympatii do opowiadania/tłumaczenia/tłumaczek xD Nie powiem, że się nie stęskniłam, bo to byłoby wierutne kłamstwo. Stęskniłam się, a jakże! Ale cóż, już jakiś czas temu minęła mi fala na Zmierzch, więc minęła i fala na TeSa (pomińmy brak czasu i zmianę priorytetów życiowych). Ale do GM zawsze chętnie wracam. I wstyd się przyznać, że przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały, a mój ostatni komentarz zawieruszył się pod rozdziałem XXII. "No, wstyd i hańba Ci kropko..." Ale tak to jest. Aż nie chce się wierzyć, że przygoda z Golden Moon zaczęła się ponad 3 lata temu, bo 1.05.2009. Pamiętacie jeszcze dziewczyny? Ja pamiętam. Bo ta historia sprawiła, że pokochałam Jaspera. I nawet polubiłam Bells. Aż się łezka w oku kręci - tyle dobrych wspomnień. Koniec jednak rozpamiętywań i innych takich. Przejdę do sedna - czyli o rozdziałach słów kilka.
Od połowy XXII wróciła Madam Butterfly. I wróciła w pięknym stylu. Z dużą ilością czułości i moim ukochanym "Maleńka". Nie żeby u Pernix tego brakowało, ale ta końcówka XXII jakoś nadzwyczajnie obfitowała w słodkie chwile między naszymi bohaterami. Jasper otwierający się przed Bellą, dziewczyna chłonąca każde jego słowo... Coś uroczo-interesującego Wink
Kolejne rozdziały są równie piękne. Uwiebiam ich rozmowy, kiedy poznają siebie nawzajem, całkiem dogłębnie, ale bez pełnej świadomości dokąd ich to prowadzi. No i genialny pomysł Jaspera - podróż do Seattle. Rozdziały o wycieczce czyta się bajecznie. Aż się człowiek daje ponieść wyobraźni i czuje jakby tam był. Widzę wieloryby, widzę podziemie, widzę Space Needle, widzę portrecistę. Obserwuję wspólne czytanie poezji, wiążące ich dusze i emocjonalny rollercaster: zazdrosnego, przestraszonego, zmartwionego, zauroczonego Jazza / zdezorientowaną, zachwyconą, szczęśliwą Bellę. Czuję napięcie między nimi na jachcie i dostrzegam blask ich oczu. Zachwycające. Bajkowe. Piękne. Epickie.
Czytając GM, powinno się mieć w ręce lampkę wina czy kubek kawy, czekolady, itd... nieważne ;p Dać się ponieść historii i poczuć jej magię. Którą moje ukochane tłumaczki tak pięknie przekazują.
Dziewczyny, jesteście WIELKIE, że podjęłyście się tej roboty. I naprawdę świetnie wam to wychodzi. Kiedy czytam, zapominam całkowicie, że GM został napisany w zupełnie innym języku. Dziękuję Słoneczka!
Szkoda tylko, że ostatni rozdział zawisnął na forum 22.01 (coś czepliwa względem dat się zrobiłam, ech...).
Mam nadzieję, ze Wen nie zaginął na dobre i jeszcze pojawi się dalszy ciąg mojego ukochanego (mogę tak powiedzieć, bo to chyba jedyne, które jeszcze czytam) zmierzchowego opowiadania.
Trzymam za to kciuki.
I ja też chcę portret z Jazzem! xD
Pozdrawiam serdecznie,
Kat AKA Kropka ;*

PS Mam nadzieję, że choć trochę zrozumiały ten komentarz jest... Bo czasem sama siebie nie rozumiem. xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lyphe
Człowiek



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:47, 15 Maj 2012 Powrót do góry

Pamiętam, że czytałam to opowiadanie, a także tłumaczenie. Pamiętam, że nie dobrnęłam do końca.
Zaczęłam czytać to z z dobry rok temu, było świetne, tak samo jak Wasze tłumaczenie. Potem, nie mogąc doczekać się rozdziałów zamieszczanych tutaj, gdyż klimat i całość mnie pożerała, zaczęłam czytać angielską wersję. Nie skończyłam niestety. Nie pamiętam, czy przerwał mi brak zainteresowania sagą, czy cokolwiek innego.
Jednak postanowiłam wrócić i przeczytać to jeszcze raz od samego początku. Muszę powiedzieć, że znów mnie wciągnęło i nie mogę się doczekać kolejnych przetłumaczonych rozdziałów (nie będę ukrywać, kocham angielski, ale klimat który pięknie stworzyłyście w naszym ojczystym języku jest nie do podrobienia i czasami pobija nawet oryginał).
Hah, przez ten fanfick pokochałam też słowo "Darling", co za tym idzie, męczę nim wszystkich dookoła.
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział, w który się z radością wczytam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:48, 17 Cze 2012 Powrót do góry

Z ogromną przykrością patrzę na to, jak ten wspaniały tekst porasta coraz grubszą i grubszą warstwą kurzu. Odkąd zaszczepiłaś we mnie, Motylku, miłość do Jaspelli, jest to jeden z moich ulubionych fanfiction w tym fandomie. Ba, myślę nawet, że większość zmierzchowych ff-ów nie powinna choćby obok niego stać – jeśli już, to po to chyba, aby spłonąć ze wstydu. To niezapomniana, wyjątkowa opowieść i przecież wiem o tym nie tylko ja, ale i tysiące czytelniczek NusiainForks, wiedzą o tym również wszystkie wspaniałe czytelniczki tego tłumaczenia. Przynajmniej kilkanaście z nich, z nas czeka na nowy rozdział już od dobrych czterech miesięcy. Mówi się co prawda, że ten, kto kocha, to poczeka, ale czasem czekanie staje się naprawdę uciążliwe. I przykre. Hej, przecież wiem, że nie chcesz, aby było nam przykro… Od trzech lat odwalasz tutaj, Motylku, razem z Julią naprawdę świetną robotę. Wiem, że teraz jesteś zapracowana i skupiona na sesji, chciałam jednak w tych kilku słowach przypomnieć Ci, że my wciąż czekamy i – mam nadzieję – czekać nie przestaniemy. Myślę, że nie skłamię, mówiąc, że Golden Moon w polskim przekładzie zyskał tak wielu czytelników nie tylko dzięki autorce oryginału, ale i dzięki Waszemu fantastycznemu warsztatowi, który sprawia, że tak świetnie czyta się tę historię. Kibicuję Ci w związku z sesją, ale trzymam kciuki również za to, byś jak najszybciej powróciła z nowym rozdziałem tej cudownej historii miłosnej, która wykracza znacznie poza ramy standardowego zmierzchowego opowiadania i sprawia, że jej sąsiedzi wypadają wyjątkowo blado.
Wybacz mi tę lakoniczność, wpadłam jednak na chwilę, żeby przypomnieć Ci o tym tekście (o ile tu wchodzisz) i żeby przypomnieć o nim innym, bo weszłam do tego opustoszałego Kącika Pisarza i zobaczywszy mój ukochany Księżyc porzucony jak niechcianą zabawkę, nieco posmutniałam. Wiem, że fandom jest już naprawdę wyeksploatowany i nie zdziwiłabym się, gdybyś nie chciała do niego wracać. Sama od wieków obiecuję sobie zabrać się za swoje ostatnie tłumaczenie w tym fandomie i jakoś nie mogę się przełamać, więc wierz mi – wiem, naprawdę. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko spróbujesz. Po trosze dla siebie, po trosze dla nas – i może się tych „troszów” uzbiera na tyle dużo, że uda Ci się tłumaczenie dokończyć. Jakiekolwiek resztki sympatii, jaką darzyłam Zmierzch, wypaliły się już bardzo, bardzo dawno temu, dlatego nie dziwię się nikomu, kto doświadcza tego samego. (Cholera, dziwię się raczej tym, którzy jeszcze do tej fazy nie doszli!) Jednak Golden Moon jest tak nieziemską historią, że przynajmniej dla mnie to, że wiąże się ona ze Zmierzchem, nie ma takiego dużego znaczenia. Ten Jasper to Jasper NusiainForks, nie Stephenie Meyer. A dzięki temu tłumaczeniu – po części i Twój, Wasz. Dlatego, kończąc, raz jeszcze zwracam się do Was – do Ciebie, Motylku i do Julki – z gorącą prośbą, byście jeszcze nie skreślały tej historii i dały sobie szansę na dokończenie jej tłumaczenia, a nam na przeczytanie go.
Ściskam i pozdrawiam, życząc powodzenia na sesji i napływu tłumaczeniowej weny!
robak


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 7:19, 22 Cze 2012 Powrót do góry

Robaczku, ja tylko odpowiem ze swojej storny, bo tyle mogę. Nie tylko fandom jest mi już daleki, ale tym bardziej tłumaczenia.
Postanowiłam już w żaden sposób nikogo nie zwodzić i kiedy dostałam maila od motylka, co dalej z tłumaczeniem, wyłożyłam kawę na ławę, mówiąc, że już niestety do niego nie wrócę. Przede wszystkim to brak czasu, a tę niewielką jego ilość, kiedy mogę usiąść przy kompie i popisać, wolę poświęcić na tworzenie, a nie przekładanie tekstu, dlatego zdecydowałam, że już nie będę tłumaczyć.
Być może skończę RS, bo bardzo niewiele zostało i coś chciałabym pozostawić po sobie skończone w fandomie, ale GM ma za wiele rozdziałów, żebym to rozważała. Darzę tę historię sentymentem, ale z perspektywy czasu wydaje mi się nie aż tak magiczna i... nudna. Po prostu nudna. To też nie motywuje do pracy nad tym opowiadaniem.
Teraz czas na motylka, jeśli zostanie przy tłumaczeniu, to mocno za nią trzymam kciuki i życzę powodzenia. Przepraszam, motylku, że Cię z tym zostawiam, ale myślę, że to bardziej uczciwa opcja - całkowicie się wycofać niż męczyć i zwlekać z każdą betą i z każdym tłumaczonym rozdziałem.
Pozdrawiam wszystkich czytelników! :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin