|
Autor |
Wiadomość |
Nel
Człowiek
Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Śro 22:13, 10 Cze 2009 |
|
To będzie rewolucyjny post mający na celu przywrócić Golden Moon ze strony drugiej na pierwszą.
Lubie tego ff'a przde wszystkim za Jaspera, który idealnie pasuje do mojego książkowego, nieco okrojonego wyobrażenia. Czyli żaden tam "chlopiec z sąsiedztwa" tylko zrównoważony, wyciszony i czasami aż nadto zachowawczy. Czytając widzę go w zasadzie caly czas tak jak na zdjęciu (tym z lekko przekrzywioną glową i nieobecnym wyrazem twarzy). Nie mogę spojlerować, ale tłumaczenia kolejnych rozdziałow na pewno Was nie zawiodą. Czekam na nie z utęsknieniem, niedługo miną dwa tygodnie od ostatniej publikacji i o :(
Cieszę się natomiast, że autorka Golden Moon zaczęła dodawać nowe rozdziały, może doczekamy się jakiegoś ładnego zakończenia.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Sob 18:24, 13 Cze 2009 |
|
Teraz tak. Rozdziały mam przetłumaczone aż do dziesiątego, ale nie będę dodawać wszystkich naraz bo:
a) post wyjdzie za długi
b) potem znowu będziecie czekać nie wiadomo ile na coś nowego
Dlatego dziś tylko rozdział piąty, kolejne będę dodawać codziennie.
Przepraszam też za takie opóźnienia, ale miałam poważne problemy w szkole, które musiałam załatwić. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
W każdym bądź razie, miłego czytania.
Aaa, i jeszcze jedno: dzięki za tak wspaniałe opinie na temat opowiadania i mojego tłumaczenia. Jeśli będę miała więcej czasu, przetłumaczę i wyślę komentarze do autorki.
Z ostatniej chwili:
Powstał fanowski filmik o Golden moon, wprawdzie nie najwyższych lotów, ale sam fakt powala.
Tutaj macie link: http://www.youtube.com/watch?v=ZOw9uqzKzio
A teraz, do rzeczy.
Rozdział V
Powrót na plażę
Tak, jak się tego spodziewałam, samochód Charliego był zaparkowany na podjeździe, gdy dotarłam do domu. Wzięłam głęboki wdech, recytując historię o fantastycznych zakupach, którą przygotowałam w drodze powrotnej. Miałam nadzieję, że zabrzmi wiarygodnie.
Chwyciłam torbę i ruszyłam w stronę drzwi. Usłyszałam telewizor w salonie.
- Cześć, tato – zawołałam.
- Cześć, Bello. Dobrze się bawiłaś?
Stanęłam na środku pokoju i podniosłam torbę z uśmiechem, który miał wyglądać na niewymuszony. Niespodziewanie, ta podpora pomogła w zbudowaniu właściwego wrażenia.
- To dobrze. Jakieś plany na jutro?
Zdziwiłam się, że historia z Port Angeles naprawdę została przyjęta, ale martwiłam się także zadanym pytaniem.
- Nie bardzo – odpowiedziałam z wahaniem. Nie byłam pewna, o co chodzi Charliemu i chciałam zostawić sobie jakieś wyjście na wszelki wypadek.
- Jadę z Billym na ryby i pomyślałem sobie, że może chciałabyś pojechać ze mną do LaPush. No wiesz, spotkać się z Jake'm.
Zastanowiłam się nad tym przed chwilę. Nie byłam pewna, czy Jake zechce spędzić ze mną cały dzień, ale zmiana otoczenia może wyjść mi na dobre. Wszystko będzie lepsze od samotnego siedzenia w domu, tęskniąc za Edwardem.
- Jasne, brzmi nieźle.
- Wspaniale. Wyjeżdżamy z samego rana, więc nastaw budzik. Chcesz zobaczyć ze mną resztę meczu? – Charlie nigdy nie proponował mi przyłączenia się do oglądania rozgrywek. To tak, jakby wyczuł, że nie chcę siedzieć sama w pokoju. Czasami był bardziej spostrzegawczy, niż sądziłam. Mimo to, nie byłam pewna które wyjście było mniej zachęcające – ponura noc w sypialni, czy wieczór z baseballem. Ostatecznie wybrałam pokój.
- Nie, dzięki. Skoro musimy wcześnie wstać, chyba pójdę do łóżka.
- W takim razie dobrej nocy.
- Dobranoc.
Byłam zdecydowana, że dzisiejszej nocy nie będę płakać. Zamiast myśleć o Edwardzie, skupię się na spotkaniu z Jasperem. Spotkanie. To chyba dobre słowo. Przypomniałam sobie ten film, Bliskie spotkania trzeciego stopnia. Czasami Jasper wydawał się całkowicie obcy. Rzadko do mnie mówił, ale gdy to robił, wypowiadał poważne i głębokie uwagi. Jak mnie wcześniej nazwał? „Piękną, ciepłą, bystrą, miłą i wrażliwą młodą kobietą”. Prychnęłam. Nie byłam piękna. Być może byłam ciepła, ale każdy człowiek w porównaniu do wampira był ciepły. Mogłam przychylić się do bystrości, jeśli nie chodziło o fakt, że zaangażowałam się w związek z wampirzym Adonisem, kimś tak odległym od mojej ligi, że była to prawdopodobnie najgłupsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjął człowiek, jeśli myślałam, że taki związek może przetrwać dłużej niż kilka dni, a co dopiero wieczność.
Przekręciłam się na swoją stałą stronę łóżka i ponownie zastanowiłam się nad tym, czy Jasper został w Forks z wyboru, czy był zmuszony do opuszczenia Cullenów. Miałam nadzieję, że sam zesłał na siebie to wygnanie. Lecz jeśli to był jego wybór, dlaczego prosił mnie o powrót do jego domu? Żadna opcja nie miała sensu.
Następnego ranka, przed wyjazdem do LaPush, zjedliśmy lekkie śniadanie. Wzięliśmy moją furgonetkę, by Charliemu łatwiej było przewieźć cały sprzęt wędkarski i wózek Billy’ego, ale to on prowadził. Byłam szczęśliwa, że nikt nie zobaczy mnie w policyjnym radiowozie.
Na wszelki wypadek zabrałam ze sobą plecak z czymś do roboty, jeśli Jake będzie miał inne plany, gdy Billy i Charlie pojadą na ryby. Z nim lub bez niego, cieszyłam się, że przystałam na wizytę w LaPush. To było jedyne miejsce, gdzie nigdy nie byłam z Edwardem, więc pozostało nieoznaczone bolesnymi wspomnieniami.
Wkrótce dotarliśmy do domu Billy’ego. Drzwi prawie natychmiast zostały otwarte i Jake wyprowadził swojego ojca na zewnątrz.
- Cześć, Bella – powiedział, uśmiechając się. Nie wydawał się być zaskoczonym, że mnie widzi. Charlie musiał zadzwonić do Billy’ego dziś rano, gdy brałam prysznic, żeby zawiadomić ich o moim przyjeździe.
- Cześć Jacob, Billy – odpowiedziałam pogodnie. Uśmiech Jake’a był zaraźliwy.
- Dobrze cię widzieć, Bello – wtrącił Billy. – Najwyższy czas na odwiedziny.
Nie odpowiedziałam. Billy doskonale wiedział, dlaczego nie mogłam ich wcześniej odwiedzić. Mój były chłopak, z którym spędzałam cały wolny czas, nie był mile widziany w rezerwacie. Nie mógł przekroczyć granicy bez zerwania paktu. Teraz, gdy Edward odszedł, nie miałam żadnego powodu, by trzymać się z daleka.
- Gotowy do odjazdu, szefie? – zapytał Charliego.
- No jasne. Gdzie twój sprzęt?
- Przyniosę go – zaoferował Jake i wbiegł do wolnostojącego garażu na tyłach ogrodu.
Charlie pomógł Billy’emu wejść do furgonetki i zapakował wózek do bagażnika, umieszczając obok sprzęt, który przyniósł Jake.
- W porządku, dzieciaki. Wrócimy wieczorem, bawcie się dobrze – powiedział Charlie, gdy usiadł za kółkiem. Wkrótce samochód zniknął i zostaliśmy z Jake’m sami.
- Pozwól, że ci pomogę – zaproponował, sięgając po moje rzeczy. – Głodna? Spragniona?
- Nie. – Potrząsnęłam głową. – Jedliśmy przed przyjazdem.
- W porządku. W takim razie, wejdź do środka. Wezmę tylko coś do picia i zastanowimy się, co możemy robić przez resztę dnia.
Zawrócił, zanim zdążyłam odpowiedzieć i ruszył w kierunku domu. Podążyłam za nim, więc mogłam dobrze mu się przyjrzeć bez ryzyka bycia obserwowaną. Zauważyłam, że urósł od naszego ostatniego spotkania. Był wyższy i bardziej umięśniony. Wiedziałam, że wciąż miał piętnaście lat, ale nie wyglądał na tyle. Przypominał bardziej młodego mężczyznę, niż chłopca. Z nowym ciałem, pięknymi, długimi włosami, ciepłym wzrokiem i zniewalającym uśmiechem, musiał przyciągać dziewczyny jak magnes.
Zaraz, co?! Zatrzymałam się. Co, do jasnej Anielki, sprawiło, że pomyślałam o nim w TEN sposób? Potrząsnęłam głową, by pozbyć się tych myśli. Moja depresja po odejściu Edwarda miała widoczny wpływ na zdrowie psychiczne.
- Idziesz? – Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że przytrzymuje dla mnie frontowe drzwi. Poczułam, że rumieniec wykwitł na moich policzkach. Przyspieszyłam kroku i weszłam do domu. Jake postawił moją torbę w rogu pokoju i poszedł do kuchni. Zostałam w salonie, rozpaczliwie pragnąc, by nie zauważył mojego zażenowania, które musi zniknąć, zanim Jake wróci. Nigdy więcej nie będę tak myśleć o nim, piętnastoletnim przyjacielu rodziny.
- Masz jakiś pomysł na dziś? – krzyknął z kuchni. Usłyszałam, jak otwiera i zamyka lodówkę. Wrócił do salonu z dwiema puszkami coli i podał mi jedną z nich. Postawiłam ją na stoliku.
- Wciąż nie jestem spragniona – wytłumaczyłam przepraszająco. – I nie myślałam o niczym konkretnym. Decyzję o przyjeździe odłożyłam na ostatnią chwilę.
- Hm. – Wypił colę w kilka sekund, potem zabrał moją puszkę i opróżnił ją równie szybko. – Cóż, możemy zostać tutaj i pooglądać telewizję, albo pójść na spacer po plaży. Ostatnim razem było całkiem miło. – Uśmiechnął się i uniósł sugestywnie brwi. Nadzieja na ukrycie rumieńców zniknęła, gdy poczułam kolejną falę zawstydzenia, przypominającą mi, jak nieudolnie próbowałam z nim flirtować zeszłej wiosny, pragnąc wyciągnąć z niego treść plemiennych legend.
- Plaża brzmi dobrze – powiedziałam. Stwierdziłam, że możemy skorzystać z ładnej pogody, dopóki ją jeszcze mamy.
- Chodźmy. – Odłożył pustą puszkę i chwycił moją dłoń, by pomóc mi wstać. Skoro mamy przed sobą cały dzień, możemy przespacerować się po plaży.
- Co, oprócz rośnięcia, robiłeś od naszego ostatniego spotkania? – zapytałam, gdy wyruszyliśmy z domu. Chciałam zmusić go do opowiadania czegokolwiek, zanim zdąży zadać pytanie, które z pewnością przyniesie ze sobą skrępowanie. Wszystko, o czym mogłabym mu opowiedzieć, zawierało w sobie Edwarda Cullena, a to był temat, którego za wszelką cenę chciałam uniknąć.
- Zauważyłaś, co? – Wyglądał na zadowolonego.
- Nie jestem ślepa. Urosłeś jak na drożdżach.
Jake nieco się nachmurzył.
- Tak, to trochę bolało. Wciąż muszę kupować nowe ciuchy i buty. Te pieniądze przydałyby mi się na zakup części do samochodu. Ale jeśli podoba ci się to, co widzisz, to może było warto. – Mrugnął do mnie i znów się zarumieniłam. Najwyraźniej pewność siebie Jake’a urosła razem z mięśniami. Zignorowałam ten podtekst.
- Jak ma się twój samochód? – Zmieniłam temat.
- Nie tak źle. Mam nadzieję, że skończę go przed szesnastymi urodzinami, żebym, po zdaniu prawka, mógł nim legalnie jeździć.
- To wspaniale, Jake. – Ucieszyłam się. – Powodzenia! Oczekuję, że będę jednym z pierwszych pasażerów.
Jego twarz się rozjaśniła.
- Naprawdę? Masz to jak w banku! Jesteśmy umówieni.
Ups. Miałam nadzieję, że nie popełnię błędu. Jake był miłym chłopcem i dobrym przyjacielem, ale wciąż był za młody, nawet, jeśli byłabym gotowa na randki z kimkolwiek. A z pewnością nie byłam. Mimo wszystko, to był rodzaj deklaracji, którą na razie wolałam pominąć. Nie ma sensu psuć teraz nastroju. Poza tym, Jake prawdopodobnie nie myślał w ten sposób.
W końcu doszliśmy do plaży. Było mi trudniej chodzić po piasku, więc znaleźliśmy konar złamanego drzewa, który sprawiał wrażenie stworzonego do siedzenia i rozmowy.
- Więc, co u ciebie? – zapytał. Spojrzałam na moje buty, którymi kopałam dołki w piasku.
- Niewiele – powiedziałam wymijająco, na wypadek, gdyby jego pytanie nie było skierowane w stronę, której się spodziewałam.
- Słyszałem, że twój chłopak i jego rodzina opuścili miasto. – Najwyraźniej Jake nie złapał aluzji.
- Tak. Wiadomości szybko się rozchodzą. Billy musi być szczęśliwy, nie musi mnie już pilnować.
Wybuchnął śmiechem i oboje przypomnieliśmy sobie tą żenującą rozmowę na balu.
- Billy ma wady. Jest przesądny, skoro wierzy w te stare historie. Ale masz rację – jest szczęśliwy. A ty, jak się czujesz? Wydawało mi się, że szalałaś za nim. – Jego głos był przepełniony nadzieją, jak gdyby oczekiwał, że zaprzeczę. Wzruszyłam ramionami.
- Przeżyję – odparłam, wciąż spoglądając na piasek.
Poczułam, jak otacza mnie swoim ramieniem i przyciąga do siebie. W każdym innym przypadku próbowałabym się odsunąć, ale z Jake’m to wydawało się w porządku – zwykły, pocieszający uścisk przyjaciela. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas w całkowitej ciszy, zanim postanowił ją złamać.
- Nienawidzę, gdy cierpisz, Bello.
Westchnęłam.
- Dla mnie to też nie jest żadna przyjemność, uwierz. Jestem jednak pewna, że kiedyś mi przejdzie. Chciałabym tylko wiedzieć, co właściwie się stało. Jednego dnia mnie kocha, a następnego mówi mi, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. – Czy naprawdę powiedziałam to głośno? Och! Co takiego jest w Jake’u, że zmusza mnie do wyznawania największych tajemnic?
- CO?! – Jake odsunął się i uniósł moją twarz, bym spojrzała mu w oczy. – Żartujesz sobie? Ten idiota miał czelność, by powiedzieć ci, że nie jesteś wystarczająco dobra? Cholera, żałuję, że nie ma go już w mieście. Chętnie zbiłbym go na kwaśne jabłko. Zaczął strzelać palcami*, co, byłam tego pewna, miało na celu zaakcentowanie jego groźby. Wiedziałam, że Jake nawet nie drasnąłby Edwarda, uwzględniając jego wampirzą siłę i kamienne ciało, nie wspominając już o szybkości i możności odpierania ataków poprzez czytanie przeciwnikom w myślach. Cieszyłam się, że już go nie było. Żadne jego spotkanie z Jake’m nie skończyłoby się dobrze dla mojego przyjaciela z rezerwatu. Mimo to, pochlebiało mi to rozemocjonowanie Jacoba.
- Dzięki, Jake. Naprawdę doceniam chęci, ale Edwarda już tu nie ma, a przemoc nie jest rozwiązaniem. Poza tym, zepsułbyś mój przebiegły plan. Myślę, że zdołałam przekonać Charliego i wszystkich w szkole, że decyzja o zerwaniu była obustronna. Więc nie piśniesz ani słowa o tym, co ci powiedziałam, jasne?
- Jasne, jasne – odpowiedział, chociaż wciąż wydawał się skory do bitki. Musiałam jakoś odwrócić jego uwagę, więc podniosłam się i zaproponowałam powrót do domu, by wziąć coś do jedzenia i być może odrobić kilka zadań.
Reszta dnia z Jake’m była wspaniała. Łatwo się dogadywaliśmy i, zanim poszliśmy do garażu, gdzie rozmawialiśmy, gdy on pracował przy samochodzie, odrobiliśmy też prace domowe. W garażu mówiliśmy o jego siostrach, o Renee, o jego przyjaciołach z rezerwatu. Bez trudu odsunął ode mnie myśli o rzeczach związanych z Edwardem. Przez kilka godzin sprawdzała się jego przepowiednia – było tak, jak gdyby nigdy nie istniał.
Gdy Charlie i Billy wrócili, zjedliśmy kolację i obejrzeliśmy w telewizji mecz. Nie interesował mnie zbytnio, ale mimo to rozkoszowałam się tym wieczorem. Z jakiegoś powodu sprawiał wrażenie rodzinnej uroczystość, jak Święto Dziękczynienia. Doszłam do wniosku, że Jacob i Billy są naszą przybraną rodziną. Troszczyli się o mnie tak samo jak Charlie. Billy próbował nawet ostrzec mnie przed Edwardem. Wiedziałam, że obawiał się większego bólu, niż ten, który teraz czułam, ale nie mogłam powstrzymać myśli, że gdybym posłuchała go zeszłej wiosny, wszystko potoczyłoby się inaczej. A teraz, gdy Edward był już poza polem widzenia, mogliśmy spotykać się częściej. Ta myśl naprawdę mnie uszczęśliwiła.
Rzecz jasna, jak podejrzewałam, ten wspaniały stan, który towarzyszył mi w domu Billy’ego, nie mógł trwać wiecznie. Gdy tylko dotarliśmy do domu i znalazłam się w moim pokoju całkiem sama, wróciło poczucie odrzucenia i niższości. Próbowałam zmienić mój nastrój poprzez słuchanie głośnej i okropnej muzyki, ale hałas nie potrafił zagłuszyć moich wątpliwości. Nigdy nie podejrzewałabym, że moje ciało może wytworzyć tyle łez, ale płakałam równie mocno, jak pierwszej nocy.
---
*wiem, że teoretycznie powinno był „łamać palce”, ale w przypadku Jake’a można by wziąć to zbyt dosłownie, więc wolałam nie ryzykować
Nusiain powoli kończy to ff, wszystkich rozdziałów będzie 53, więc został jej już tylko jeden. Zwrot akcji jest niesamowity, więc jeśli chcecie czytać dalej po angielsku, zachęcam. W końcu najlepiej czyta się oryginał.
Ave, Mami B. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 11:52, 14 Cze 2009, w całości zmieniany 7 razy
|
|
|
|
Sereey
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu.
|
Wysłany:
Sob 19:01, 13 Cze 2009 |
|
Nareszcie pojawił się piąty rozdział. Rozumiem, skoro masz problemy w szkole, nie ma co się spieszyć, my poczekamy. Dobrze robisz, że nie wstawiasz wszystkiego naraz, zawsze więcej frajdy człowiek ma z czytania, jak musi trochę poczekać. :)
A teraz odnośnie tekstu i samego tłumaczenia. Czyta się lekko i przyjemnie, tłumaczenie jest dobre. Co prawda tylko pierwsze dwa rozdziały sprawdzałam z oryginałem, bo po prostu jestem leń. Potwornie polubiłam Jaspera i cieszę się, że będzie go tutaj więcej, niż jest zazwyczaj. Chociaż jeszcze kilka dni temu go nienawidziłam... Jak to człowiekowi potrafi się odwidzieć. :P Czy będzie z Bellą, czy nie, obojętne mi to. Z chęcią przeczytam dalsze rozdziały i chyba jednak skuszę się również na oryginał.
Życzę weny w tłumaczeniu. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sereey dnia Sob 19:02, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Sob 19:28, 13 Cze 2009 |
|
Czekałam grzecznie i cierpliwie i się doczekałam ;D Ten ff ma coś w sobie :) na prawdę, jest on jednym jedynym, który czytam o tematyce 'po wyjeździe Edwarda'. I do tego zajmuje wysokie miejsce na liście moich ulubionych opowiadań, a wszystko to zawdzięczam tylko Tobie Mami. Gdybyś go nie poleciła i nie zaczęła tłumaczyć to nawet bym nie ruszyła palcem, żeby w nie wejść.
Bella stara się stwarzać pozory dość silnej osobowości, która nie pozwoli zachwiać swoim życiem, jakiemuś tam wampirowi. A jednak, w środku jest miękką, najprawdziwszą kobietą, która mocno przeżywa odejście ukochanego i jego słowa 'nie jesteś wystarczająco dobra'. Doskonale to widać, gdy otwiera się przed Jacobem, któregop notabene nie zna zbyt dobrze oraz podczas nocy, które po wypłakaniu wszystkich łez pozwalają jej zasnąć.
Widać, że Jacob stał się już wilkołakiem, albo w najbliższym czasie nim zostanie, bo nie było zaznaczenia, że jego skóra jego gorąca, co Bells musiałaby odczuć. Mam nadzieję, że nie bedzie o tak jak w NM starać się o względy Belli, tylko stanie się najprawdziwszym przyjacielem bez podtekstów ozdobywaniu jej serca.
Gdy tak czytam o tym co ona przeżywa i jak dzielnie stara się z tym walczyć to aż chyta mnie niewdzialana dłoń za serce, co niezbyt często się zdarza. Żal mi jej, ale wierzę że Jasper pomoże jej przezwyciężyć te wewnętrzne rozterki i z biegiem czasu zapełni pustki jakie w niej zrobił Edward.
Samego Jazz'a odbieram calkowicie pozytywnie i do tej pory podczas pierwszego spotkania, jak najbardziej przpomnina naszego kanonicznego blondaska. Wierzę, że autorka przemyślała wszytko i więź jaka ich połączy nie przerodzi się w miłość w zastraszająco szybkim tempie. Tak, więc pozostaje mi wierzyć, że jako jedyny ff jaki czytam o tej tematyce pozostawi on w mojej pamięci dobre i niczym nie zatarte wrażenie :) Good luck :)
Ale, żem się naprodukowała ;D ale skoro stwierdziłaś że będziesz tłumaczyć komentarze GM autorce, to warto wysłac gdzieś na trochę swojego lenia i naskrobać tutaj coś od siebie.
Cieszę się niezmiernie, że przez najbliższe dni będę nasycać się Golden Moon.
Kochana czasu życzę niezmiernie dużo :) bo w końcu wakacje praktycznie już są ;p Mam nadzieję, że wszystko zaliczyłaś i jesteś z siebie zadowolona, bo toż to jest najważniejsze :)
Całuję, Kithira :*:* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Sob 19:32, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 20:38, 13 Cze 2009 |
|
Cytat: |
Przekręciłam się na swoją stronę i ponownie zastanowiłam się nad tym, czy Jasper został w Forks z wyboru, czy był zmuszony do opuszczenia Cullenów. Miałam nadzieję, że sam zesłał na siebie to wygnanie. Lecz jeśli to był jego wybór, dlaczego prosił mnie o powrót do jego domu? Żadna opcja nie miała sensu. |
Dziwnie to brzmi - domyślam się, że chodzi o to, że na drugiej stronie spał Edawrd kiedyś, a raczej leżał, ale nie wiem... Tak tylko zaznaczam, że ja bym tu pokombinowała.
Co do samego rozdziału, to właściwie nic wielkiego się w nim nie dzieje, ale przyjemnie się czytało o Jake'u, który próbuje Belli zaimponować i się o nią troszczy. Widać, że dziewczynę męczy udawanie, że wszystko jest super, ale i tak cieszę się, że nie jęczy po kątach i nie umiera. W końcu ma pod ręką Jaspera. Tak, stanowczo podoba mi się pomysł tego paringu. I jego delikatne wprowadzanie. To będzie bardzo przyjemna lektura, ale na razie jeszcze mam cierpliwość czekania na tłumaczenie. Jak się wszystko rozkręci, a rozkręci się na pewno, sięgnę po oryginał. I dlatego uważam, że tłumaczom zawsze należą się podziękowania za wybór dobrego tekstu - motywują, żeby ruszyć zadek do lektury w języku innym, niż ojczysty.
Już nie mogę się doczekać kolejnych pięciu części - będzie co komentować, oj będzie, prawda? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 21:43, 13 Cze 2009 |
|
Po pierwsze - to bardzo ucieszyłam się widząc kolejny rozdzialik GM,
po drugie jak przeczytałam że masz już przetłumaczone 10 rozdziałów to jeszcze bardziej się ucieszyłam! A teraz do rzeczy - tłumaczenie pierwsza klasa, piękny styl i język, bardzo dobrze się czytało i nic nie zgrzytało! Przyłączę się do mojej przedmówczyni swoimi spostrzeżeniami - Bella rzeczywiście jest silniejszą osobą na zewnątrz a raczej stara się być. Coś mi się wydaje że JAcob będzie chciał czegoś wiecej niż przyjaźni ale czekam na rozwój akcji i czekam na jutrzejszy odcinek :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 9:45, 14 Cze 2009 |
|
Ten rozdział mnie nie ujął treścią, ale to dlatego, że nie lubiłam KwN. Wszystkie te wizyty w LaPush nużyły mnie jak flaki z olejem, mimio, że teraz jestem fanką Jacoba
Mam tylko nadzieję, że autorka nie będzie nas często raczyła tymi typowymi obrazkami z sagi, tylko wniesie do opowieści wiecej oryginalności i więcej Jazza
Co do tłumaczenia, to ja ślepo Ci wierzę, że nie idziesz na łatwiznę i dajesz z siebie wszystko, a świadczy o tym to, że czyta się przyjemnie. Postanowiłam, że przy następnym rozdziale zajrzę do oryginały, żeby nie byc gołosłowną. :) Cieszę się, że już masz takie zapasy i zastanawiam się, kiedy miałaś na to czas. :)
Buziale, Pernixowa Jula. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 11:51, 14 Cze 2009 |
|
Naprawdę cieszy mnie fakt, że dzięki temu opowiadaniu (no, może nie wyłącznie dzięki niemu) zaczynacie doceniać i lubić Jaspera. Jeśli chodzi o Jacoba, to pojawi się jeszcze kilka scen w LaPush, choć nie będą tak kanoniczne, jak pewnie się wam wydaje. Jacob jeszcze nie jest wilkołakiem, ale nie będziemy na to czekać za długo.
Natomiast uczucie między Bellą i Jasperem... cóż... sami nie będą wiedzieć, co tak właściwie się dzieje. Do czasu Ale nie będę zdradzać więcej, przekonacie się same.
A jeśli chodzi o czas, to tłumaczyłam to wczoraj cały dzień - między robieniem nowych avatarów i podpisów z panem Chrisem P. (czyż on nie jest mrau? ^^) i czytaniem fantastycznego ff, którego nazwy nie pamiętam i bardzo żałuję.
Więc w jeden dzień przetłumaczyłam pięć rozdziałów, nie jest tak źle. Będziecie miały co czytać
Do napisania wieczorem, gdy pojawi się rozdział VI - trening
Aaa, byłabym zapomniała, Angels, wiem, że to zdanie brzmi co najmniej dziwnie, ale nie miałam absolutnie żadnego pomysłu. Mogę ew. dodać słowo "łóżka", to powinno trochę rozjaśnić sytuację
Ave, Mami B. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rainbowtail
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 15:06, 14 Cze 2009 |
|
Jaspera pokochałam już przy Twoim własnym opowiadaniu Błądząc w Ciemnościach, więc jak tylko przeczytałam o czym będzie to opowiadanie, od razu je też pokochałam.
Choć na razie mało go tutaj, oglądając filmik narobiłam sobie apetytu :D
Wielbię Cię za to, że nam pokazałaś ten FF, bo jest on czymś nowym. Zauważmy, że połowa FF opierają się tylko na imionach i wyglądzie postaci Pani Meyer. Tutaj jest coś nowego. Zachowany kanion, zmienione tylko wydażenia. Ludzie myślą, że nie da się zrobić dobrego opowiadania, gdy są wampiry. Myślą, że to będzie ograniczać...
Pomysł jest genialny, już dzięki Jasperowi, którego jak już mówiłam przez Ciebie, MB, pokochałam !;)
Do tłumaczenia nic nie mam, nie czytałam po angielsku, więc może dlatego, ale osobiście w Ciebie i Twoje umiejętności wierzę.
Czekam na następne chaptery! ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 19:37, 14 Cze 2009 |
|
Tak, filmik mógł wam narobić smaka . Nie martwcie się, wszystko przed nami.
Tymczasem przedstawiam wam rozdział szósty, gdzie Jaspera jest wystarczająco dużo, taką mam przynajmniej nadzieję.
Enjoy
Rozdział VI
Trening
Następne dni minęły w podobny sposób. Próbowałam spędzać jak najmniej czasu w mojej sypialni, gdzie za każdym razem czułam się okropnie. W związku z tym wykonywałam wszystkie domowe obowiązki, odrabiałam zadania domowe, chodziłam do szkoły i pracy i bez przerwy utrzymywałam moją fałszywą wersję wydarzeń.
Byłam ogromnie wdzięczna Angeli. Kiedy powiedziałam jej o moim problemie z Mike’m, natychmiast poprosiła o pomoc Bena i, przebywając w ich towarzystwie, nie byłam narażona na samotność w szkole. Gdy nie pracowałam, odrabiałam z nimi zadania domowe. Czułam się okropnie, zajmując ich cały wspólny czas, ale Angela zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku i wie, że zrobiłabym dla niej to samo, gdyby nasze role się odwróciły. Ben wydawał się być zadowolony, gdy robił to, czego pragnęła Angela, więc przystałam na to rozwiązanie bez wyrzutów sumienia, wiedząc, że to najlepszy sposób, by przestać myśleć o Edwardzie.
Angela nie mogła pomóc mi w pracy, ale wciąż trwał sezon, więc zdołałam uniknąć sytuacji sam na sam z Mike’m. Czasami widziałam jego sfrustrowanie i czułam się podle, próbując za wszelką cenę zniszczyć jego plany. Mike był dobrym facetem i potrafił mnie rozśmieszyć, ale po prostu nie byłam gotowa na zaproponowanie mu czegoś większego niż przyjaźń. Więc, gdy pracowałam, byłam najbardziej troszczącym się o potrzeby klientów pracownikiem na świecie i opuszczałam sklep, gdy tylko kończyła się moja zmiana, nie pozostawiając żadnego czasu na niebezpieczną pogawędkę.
W miarę, jak upływały dni i zbliżał się czwartek, wzrastał poziom mojego zdenerwowania. Byłam na siebie zła, że zgodziłam się spotkać z Jasperem. Chociaż wciąż przy zasypianiu towarzyszył mi płacz, czułam, że robię postępy i martwiłam się, że ujrzenie go i przebywanie w jego domu sprowadzi mnie do punktu wyjścia. Mimo to, złożyłam obietnicę i byłam mu winna przynajmniej jedną przysługę. Jeśli będzie naprawdę strasznie, powiem mu po prostu, że nie mogę wrócić.
Czwartkowe zajęcia ciągnęły się w nieskończoność, dając mi mnóstwo czasu, by przyzwyczaić się do wizyty u Jaspera. Przypomniałam sobie, jak niezręcznie czułam się ostatnim razem, gdy go widziałam i jak mało mamy ze sobą wspólnego. Nic o nim nie wiedziałam. Pomijając kilka dni w Phoenix zeszłej wiosny, prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Zawsze był dla mnie miły, ale był też zamknięty w sobie. Ogarniało mnie uczucie, że akceptował moją obecność, by uszczęśliwić Alice. W moim mniemaniu, to była jedyna zaleta, która go ratowała. Jakkolwiek się do mnie odnosił, wiedziałam, że jego świat kręci się wokół utrzymywania Alice szczęśliwej i bezpiecznej, a to się liczyło.
Podczas lunchu poinformowałam Angelę i Bena, że nie dołączę do nich po szkole. Angela rzuciła mi pytające spojrzenie, ale musiała zauważyć w wyrazie mojej twarzy coś, co sprawiło, że zaakceptowała moją decyzję bez protestów. Ben nie potrafił ukryć swojego podekscytowania wizją popołudnia sam na sam z Angelą, co sprawiło mi radość.
Po szkole zebrałam moje książki i wsiadłam do furgonetki. Zafundowałam sobie jeszcze jedną moralizatorską pogadankę, zanim ruszyłam w kierunku domu Jaspera.
Frontowe drzwi otworzyły się, gdy dojeżdżałam do podjazdu i Jasper wyszedł na ganek. Właściwie się nie uśmiechał, ale coś w jego twarzy sprawiało, że wyglądał odrobinę przyjaźniej niż w zeszły piątek. Miał na sobie błękitną, denimową koszulę wsuniętą w czarne jeansy, co dodało mu młodzieńczego i bardziej zrelaksowanego wyglądu. Z pewnością nie wygląda jak dziadziuś Jasper, pomyślałam i zachichotałam. Jakby w odpowiedzi, jego twarz wykrzywiła się w uśmiechu. O Boże. Wiedziałam, że nie może czytać w moich myślach, ale jego zdolność odczytywania emocji była jeszcze gorsza. To tak, jakby widział moją duszę.
Zatrzymałam furgonetkę, wyłączyłam silnik i wysiadłam.
- Cześć, Jasper – zawołałam, obawiając się odpowiedzi. Jego uśmiech przygasł.
- Witaj, Bello – odpowiedział. – Cieszę się, że zdołałaś przyjechać. Wejdź do środka.
Jak za ostatnim razem, wkroczył do domu przede mną, zostawiając między nami strefę bezpieczeństwa. Poszłam za nim i zamknęłam drzwi.
Zdziwiłam się, że zasłony w salonie były podniesione.
- Czy to nie jest niebezpieczne?
Uniósł brew w niemym pytaniu.
- Miałam na myśli, czy nie martwisz się, że ktoś cię tutaj zobaczy?
- Nie za bardzo – odparł lekko. – Wyczuję, jeśli ktoś będzie blisko i będę w stanie się schować. Poza tym, nawet, jeśli zostanę zauważony, jestem dorosły i mieszkam w domu rodziców. Nie ma w tym niczego podejrzanego.
- Prawdę powiedziawszy – kontynuował. – Zasłony były tu tylko po to, by utrzymać z daleka jedną osobę – ciebie. Gdy podjąłem decyzję, by powiedzieć ci o mojej obecności, stały się bezużyteczne.
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę. Więc był taki czas, gdy nie był pewien, czy chce, bym wiedziała o tym, że został w Forks. Ciekawiło mnie, co skłoniło go do podjęcia decyzji, ale to chyba nie był odpowiedni czas na tego typu pytania.
- Jesteś głodna lub spragniona? – zapytał. – Nie chcę, by było ci niewygodnie, więc kupiłem ludzkie jedzenie. – Podążyłam za jego spojrzeniem do kuchni, gdzie stół przepełniony był różnymi napojami i przekąskami.
- Chyba trochę przesadziłeś. Tego jedzenia wystarczy dla drużyny piłkarskiej.
Zawstydził się.
- Nie wiedziałem, co lubisz, więc chciałem zaoferować ci duży wybór.
Skierowałam się do kuchni i przejrzałam jego zapasy, po czym wybrałam puszkę gazowanego napoju i małą paczkę chipsów.
- Dzięki, Jasper. – Uśmiechnęłam się. – To było naprawdę miłe.
Odpowiedział uśmiechem przepełnionym ulgą i zadowoleniem, powodując, że mój własny uśmiech się zwiększył. Sposób, w jaki chciał mi dogodzić, był naprawdę uroczy. I kiedy się uśmiechał, naprawdę wyglądał inaczej – trochę beztrosko. Zaczynam lubić takiego Jaspera.
I wtedy uderzyła mnie pewna myśl.
- Chwileczkę. Kupiłeś to wszystko w Forks? – Jeśli ktoś zobaczył go w mieście, mój ojciec z pewnością dowiedziałby się o tym, nie wspominając już o Jessice i jej matce, co ciągnęło za sobą masę pytań. To może wszystko skomplikować!
- Nie – odpowiedział szybko, wyczuwając kierunek moich myśli. – Byłem w Port Angeles.
- Och, naprawdę nie musiałeś tego dla mnie robić.
- Chciałem. Ponadto, podróż była częścią mojego nowego treningu.
- Treningu?
- Tak… Może usiądziesz?
Przysunęłam sobie jedno z barowych krzeseł i usiadłam przy ladzie. Otworzyłam chipsy i napój, by ich skosztować. Jasper stanął naprzeciwko mnie, po drugiej stronie kuchni.
- Powiesz mi, o co chodzi z tym treningiem? – Nie pozwoliłam mu zmienić tematu. Wyglądał na zakłopotanego.
- Zdecydowałem się polepszyć moją możność przebywania z ludźmi.
Usłyszałam go, ale nie zrozumiałam.
- Przebywałeś z ludźmi codziennie, gdy chodziłeś do liceum.
- To było coś całkiem innego. W szkole przebywałem w towarzystwie mojej rodziny, która kontrolowała moje zachowanie. – Ton jego wypowiedzi nie pozostawiał żadnych wątpliwości, że męczyła go ciągła kontrola. Zorientował się, że powiedział za dużo, więc natychmiast kontynuował: - To była naprawdę wspaniała pomoc. Przebywając wśród mocy Alice i Edwarda zawsze wiedziałem, kiedy unikać określonych niebezpieczeństw lub kuszących sytuacji, a Emmett zawsze mógł interweniować, gdyby rzeczy potoczyły się wyjątkowo źle…
Tak, jak na przyjęciu urodzinowym, pomyślałam. Jasper wbił wzrok w ziemię, po czym znów na mnie spojrzał i wiedziałam, że jego myśli odzwierciedliły moje.
- Ale ponieważ zawsze byli w pobliżu, minęło sporo czasu, odkąd przebywałem w pojedynkę z ludźmi. Więc, gdy pozostali wyjechali, postanowiłem zostać i przekonać się, czy dam radę utrzymywać kontakty z ludźmi na własną rękę. – Jego oczy szukały w mojej twarzy zrozumienia i z chęcią mu je dałam. Doskonale wiedziałam, jak się czuł.
- Edward zawsze próbował mnie chronić. Na początku to było w porządku, nawet mi schlebiało. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, przyciągam katastrofy jak magnes, więc ochrona nie była takim złym pomysłem. Czasami jednak bywała męcząca, zwłaszcza wtedy, gdy przesadzał z reakcjami. Mój tata zwykł mówić: „Nie nauczysz się jeździć na rowerze, dopóki nie ściągniesz bocznych kółek”. To właśnie o to chodzi. Nie nauczymy się niczego, jeśli nie będziemy mogli popełniać błędów.
Na jego twarzy pojawiła się szczera ulga.
- To nie tak, że nie rozumiem, dlaczego to robili – powiedział. – W moim przypadku pomyłka byłaby tragiczna w skutkach, przynajmniej dla ludzi, a to sprowadziłoby na moją rodzinę nieuchronne następstwa.
- Jasne, rozumiem. Na szczęście moje błędy przynosiły szkody tylko mi, więc łatwiej było mi się kłócić z Edwardem o możliwość ich popełniania, ale mimo to…
- Właśnie. – Na chwilę zapadła cisza.
- Czy oni wiedzą o treningu? – zapytałam i natychmiast zrobiło mi się głupio.
- Alice prawdopodobnie miała wizje, ale uzgodniliśmy, że nie będziemy się kontaktować. Jestem jednak pewien, że powiadomiłaby mnie, gdyby zobaczyła coś naprawdę okropnego.
Oczywiście, Alice zobaczy wszystko. Co oznacza, że trening będzie sukcesem. Zastanowiłam się, jak długo to potrwa, zanim Jasper przyłączy się do reszty Cullenów. Odrzuciłam tą myśl. Nie chciałam rozwodzić się nad faktem, że jest tu tylko tymczasowo. Nie mógłby nigdy wypełnić pustki po Edwardzie, ale był członkiem jego rodziny, rodziny, którą chciałam kiedyś nazwać swoją, a ta sytuacja była lepsza od samotności.
- Więc, na czym dokładnie polega twój trening? – zapytałam, zaciekawiona.
Palcami prawej ręki przeczesał sobie włosy, po czym oparł ją na blacie. Wiedziałam, że robił to dla mojej wygody – przecież nie musiał zmieniać pozycji, bo czuł się niekomfortowo – ale doceniałam, że w ten sposób pokazuje mi swoje rozluźnienie.
- Będę codziennie polować i spędzać czas w Port Angeles. Byłem w sklepie. – Wskazał jedzenie na stole. – I w bibliotece. Tam było znacznie łatwiej – mniej ludzi, spokojniejsze emocje i więcej rozpraszających mnie rzeczy.
- Zdołałeś więc spędzić czas w Port Angeles bez żadnych potknięć i pokus?
- Nie do końca.
Zaalarmowana, podniosłam głowę.
- To znaczy, nie było żadnych potknięć. – Odrobinę się rozluźniłam. – Ale z pewnością były pokusy. Na szczęście nie odczuwałem pragnienia, więc miałem wszystko pod kontrolą. Obawiam się jednak, że mój plan zajmie trochę czasu. W miarę moich postępów, mam nadzieję podbudować swoją tolerancję i chodzić w bardziej zatłoczone miejsca na dłużej. To nie zdarzy się w jedną noc, ale kiedyś na pewno. – Był całkowicie zdeterminowany.
- Brzmi jak dobry plan – powiedziałam, po czym zjadłam kilka chipsów, które popiłam napojem. – Więc ja również jestem częścią treningu?
Znów się uśmiechnął.
- Tak jakby. Przebywanie z Tobą sam na sam w takiej odległości jest dobrym treningiem, ale przede wszystkim chciałem cię lepiej poznać, jak przyjaciółkę.
Skończyłam jeść i odsunęłam się od stołu w poszukiwaniu kosza na śmieci. Gdy tylko zmniejszyłam dystans między nami, zesztywniał i odskoczył od blatu, gotowy do ucieczki w odwrotnym kierunku. Zamarłam, zrozumiawszy, że przekroczyłam niewidzialną granicę i postawiłam nas w niebezpieczeństwie.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie ostrożnie i zaczęłam czuć się śmiesznie. To był Jasper. Nie skrzywdziłby mnie. Po prostu podeszłam za blisko i przez to poczuł się niekomfortowo. Nie ma problemu. Przywykłam do radzenia sobie z tym za każdym razem, gdy byłam zbyt blisko Edwarda. Wiedziałam, co powinnam teraz zrobić. Musiałam odnowić pierwotną strefę bezpieczeństwa i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało.
- W porządku. Postawię to tutaj. – Sięgnęłam do kuchennego blatu znajdującego się za moimi plecami i odłożyłam śmieci. – Możemy je wyrzucić później. – Odtworzyłam moje kroki, utrzymując kontakt wzrokowy z Jasperem. Miałam nadzieję, że nie potknę się o coś stojącego na mojej drodze powrotnej. Wyglądało to jak rytualny taniec, ale, jakimś cudem, zdołałam utrzymać stabilną pozycję i usiąść na krześle. Jasper rozluźnił się i ponownie oparł o blat. Zupełnie tak, jakbym wcale się nie ruszyła.
- Ups – powiedziałam przepraszająco. – Nie chciałam wystawiać na próbę twojej samokontroli w ten sposób. Przepraszam.
- Nie musisz, Bello. Wszystko w porządku. Po prostu nie chciałem, byś czuła się niezręcznie.
Najwidoczniej wielkie umysły naprawdę rozumują w ten sposób.
- Zapomnijmy o tym, co się wydarzyło, zgoda? Mogę zadać ci pytanie? Nie zrozum mnie źle, ale dlaczego właśnie teraz chcesz zostać moim przyjacielem? Do tej pory wydawało mi się, że nie chcesz utrzymywać ze mną bliższych kontaktów.
Uśmiechnął się.
- Czy ktoś kiedyś powiedział ci, że, jak na człowieka bez wyjątkowych zdolności, jesteś bardzo spostrzegawcza?
Wybuchnęłam śmiechem.
- Wybacz, Jasper, ale nie potrzebuję żadnych super-mocy lub ogromnej spostrzegawczości, by zauważyć, że nigdy nie zadałeś mi żadnego pytania, ani nawet nie chciałeś przebywać ze mną w jednym pokoju. Chodzi mi o to, że lubili mnie wszyscy, poza tobą i Rosalie. Zorientowałam się, dlaczego Rosalie mnie nienawidzi, ale ciebie nie umiałam rozgryźć. Czy to dlatego, że oszukałam cię w Phoenix?
Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, natychmiast zamarłam. Dlaczego musiałam poruszać tą sprawę? Co za kretynka. Świetny sposób na zabicie rozmowy, Bello. Na szczęście, Jasper nie był tak przewrażliwiony jak Edward, który pogrążał się w myślach za każdym razem, gdy wspominałam o czymś związanym z Jamesem bądź Phoenix.
- To nie tak, że nie chciałem być twoim przyjacielem. Widzisz, dla mnie przyjaźń od zawsze była właśnie taka: rozmowy sam na sam, podczas których naprawdę możesz kogoś poznać. Wiedziałem, że Edward i Alice byli przewrażliwieni i nigdy nie pozwoliliby mi zostać w pomieszczeniu tylko z tobą. Za bardzo martwiliby się o twoje bezpieczeństwo. Więc łatwiej mi było przekonać samego siebie, że nie jestem tobą wcale zainteresowany w żaden sposób i trzymać się od ciebie z daleka. Dzięki temu nikt nie musiał mnie obserwować, by sprawdzić, jak się zachowuję.
-Ale to był błąd – kontynuował. –Trzymanie się z dala od ciebie w rezultacie sprawiło, że stanowiłem dla ciebie jeszcze większe zagrożenie. Nie byłem przyzwyczajony do twojego zapachu, bicia twojego serca i twojej krwi. To po części wyjaśnia, dlaczego moja reakcja, gdy zacięłaś się papierem, była silniejsza, niż u pozostałych.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i zgadzam się z nim. Byłam przekonana, że trafił w samo sedno.
- Więc teraz, bez Alice i Edwarda w pobliżu, możemy spróbować się zaprzyjaźnić?
Przytaknął.
- Zakładając, że tego chcesz.
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
No, to by było na tyle. Mam nadzieję, że nie zawiodłyście się treścią, bo w końcu wyjaśniliśmy sobie kilka problemów.
Z pozdrowieniami, Mami B. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pon 18:32, 15 Cze 2009, w całości zmieniany 13 razy
|
|
|
|
niesmaczne.
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:51, 14 Cze 2009 |
|
Znalazłam, znalazłam!
Ale tylko jeden błąd, więc nie ma się co martwić.
EDIT:
Już poprawiłaś ten błąd. Szkoda.
Bardzo zgrabne tłumaczenie.
Cieszę się, że nie tłumaczysz każdego wyrazu z osobna, tylko całe zdania, by można było zrozumieć sens.
To chyba by było na tle, bo co moge więcej powiedzieć?
Chyba tylko tyle, że życzę Ci chęci do dalszego tłumaczenia.
pozdrawiam, niesmaczne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mrs. Moon
Gość
|
Wysłany:
Nie 20:45, 14 Cze 2009 |
|
Nom, jestem usatysfakcjonowana. Bardzo zacnie Ci to wyszło. Mnie zawsze intrygowała postać Jaspera, a w tym opowiadaniu bardzo mi się ona podoba. Jest taka 'inna'? Może nie bardzo 'inna', ale ciut 'inna' :) Podoba mi się 'niemięczakowata' Bells i to, że nie ma Jake'a. (psst...bo Jake jest gUpi i mi się nie podoba).
To by było na tyle, życzę chęci :) |
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 21:12, 14 Cze 2009 |
|
nowy dzień - nowy rozdział! Ja nie jestem zawiedziona treścią Wręcz przeciwnie, bardzo podoba mi się taki wolny rozwój akcji pomiędzy Bellą a JAsperem, ciekawi mnie jak to dalej się potoczy bo rozumiem że coś musi się wydarzyć, coś co pozwoli im się zbliżyć do siebie. I poznaję na nowo Jspera :)
Ale czekam na jutro i nowy rozdział, który na pewno wniesie coś nowego :)
Jak zwykle dodam że tłumaczenie pierwsza klasa - bardzo dobrze mi się czytało i nic nie zgrzytało:) Nawet się mi zrymowało! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 22:28, 14 Cze 2009 |
|
Zacznę od uwagi: [link widoczny dla zalogowanych]
Dalej już będę tylko kiślować. Jeszcze skusiłam się na ten fanowski teledysk i teraz po prostu mnie skręca i nie będę się mogła doczekać dalszych rozdziałów. I drżę na myśl, że się rozmyślisz i porzucisz tłumaczenie. Nie zrobisz tego, prawda? Prawda?
Ten Jasper bardzo mi się podoba - jest taki jaki mógłby być, gdyby Meyer nie pisała tylko o miłości Belli i Edwarda, ale to jednak właśnie panna Swan mnie podbiła i ją uwielbiam za to, że jest normalna, myśli i czuje jak człowiek, a nie jak nie wiem co, które urwało się z drzewa obsypanego brokatem.
I kanon się urwał na urlop - inaczej, niż w Nienasyceniu, ale jednak i to się chwali. Szczególnie, że tłumaczenie bardzo zgrabne i brzmi dobrze i po polsku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 9:14, 15 Cze 2009 |
|
A jednak nie zajrzałam jeszcze do oryginału. Może dlatego, że czas goni jak szalony, a obowiązków mam w brud. Dobrze, że Ty jesteś i tak ładnie nam tłumaczysz bardzo sympatycznie zapowiadające się opowiadanie. Jestem usatysfakcjonowana ilością Jaspera w tym rozdziale. :) Mam jednakże nadzieję, że będzie między nimi więcej interakcji niż tylko gadanie. :)
To dziś kolejna strawa?
Nie przyzwyczajaj nas do tego.
Buziaki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swallow
Dobry wampir
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 843 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pon 10:13, 15 Cze 2009 |
|
Ja tu wchodzę i patrzę: dwa nowe rozdziały! Jestem całkowicie ucieszona.
Rozdziały są naprawdę świetne. Twoje tłumaczenie jest godne podziwu. Wszystko tak ładnie napisane, błędów nie wyszukałam, bo skupiłam się na treści.
Na razie dość mało się dzieje. Liczę na jakąś akcję w najbliższej przyszłości.
Naturalnie czekam na kolejną część. Dziękuję ci, że to tłumaczysz.
Pozdrawiam, Swallow |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
majetta
Człowiek
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)
|
Wysłany:
Pon 11:55, 15 Cze 2009 |
|
to jest takie ...świeże :) Lubie Twoją Bellę i o dziwo Jaspera. Wszędzie było mi go mało. Tutaj zaś możemy poznać go bliżej, przez co nie jest już tylko kamiennym, niebezpiecznym posągiem. Miło jest odkrywać jego emocje :) Przez to ten ff staje się coraz bardziej interesujący, a sposób w jaki jest napisany, jest naprawdę bardzo naturalny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ivette
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z punktu A do punktu B
|
Wysłany:
Pon 17:46, 15 Cze 2009 |
|
Wróciłam z weekendu w leśnej głuszy pozbawionej Internetu, a tu taka piękna niespodzianka – dwa kolejne rozdziały tłumaczenia! Uwielbiam „Golden moon”, uwielbiam autorkę i uwielbiam nade wszystko tłumaczkę. Rozdział V nie wzbudził mojej euforii, bo Jacoba nie znoszę (dopuszczam do siebie myśl, że to może się zmienić –przed tym ff Jaspera też nie lubiłam :)), za to VI.... cudo! Wszystko dzieje się w taki naturalny sposób – nie ma nagłego trafienia piorunem, głośnych fanfar i fajerwerków. Relacja miedzy Bellą i Jasperem jest taka rzeczywista. Trochę trudna, trochę dziwna, trochę niejednoznaczna. Po filmiku mój apetyt na B&J zdecydowanie wzrósł i wzrosła też moja ciekawość, jaką w tym wszystkim rolę odegrają Edwardo i Alice.
Jeśli chodzi o samo tłumaczenie, to nawet gdybyś Mami B. zaczęła nagle robić błędy ortograficzne, pewnie nie zauważyłabym, bo czytając, skupiam się tylko na treści, która absorbuje mnie w 100%.
Tłumaczysz świetnie! Zły tłumacz potrafi zepsuć, zbanalizować najlepszy utwór – Ty temu ff dajesz duszę. Jak zwykle pozdrawiam i czekam na kolejne części. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Pon 18:18, 15 Cze 2009 |
|
niesmaczne, bo widzisz, ja to potem czytam jeszcze paręnaście razy po dodaniu, dlatego wyłapuję błędy, których nie zauważyłam w wordzie, zanim Wy zdążycie je wyłapać
Wszystkim tym, którzy mają nadzieję, że nie będzie Jake'a: Otóż Jake będzie i to bardzo często. Na szczęście nie będzie kanoniczny, a może dzięki temu chociaż trochę go polubicie. I teraz nastąpi mały blok reklamowy: Jeśli chciałybyście zobaczyć inny obraz Jake'a, po którym go (co najmniej) zaakceptujecie, zachęcam do czytania Rising Sun, tekstu tłumaczonego przez Pernix .
No, koniec spotu.
Angels, mogę już chyba spokojnie nazwać Cię moją prywatną panią od wyłapywania błędów stylistycznych Dziękuję bardzo, zapamiętam na przyszłość . A poza tym, to ja bardzo, ale to bardzo lubię kiślowanie, a zwłaszcza w Waszym wydaniu.
Pernix, Ty niecierpliwa kobieto! Uprzedzałam, że będzie powoli. Mogę wam zdradzić tylko tyle, że to 'coś' będzie miało swoje zalążki dopiero w 28-29 rozdziale, a na pierwszy pocałunek poczekacie do rozdziału 37. Ale teraz macie przynajmniej pewność, że coś takiego nastąpi
Cieszy mnie ogromnie, że chwalicie moją pracę, bo dla tego tłumaczenia olałam moje własne opowiadania. Jestem niedobrym motylkiem, ale nie można mieć wszystkiego naraz, prawda? Na szczęście zbliżają się wakacje, a ich pierwszy tydzień spędzę sama w domu, więc choćbym miała tyrać od rana do wieczora, to dodam coś do każdego z założonych przeze mnie tematów. No.
To teraz zabiorę się za przepisywanie rozdziału siódmego. Mam nadzieję, że wyrobię się na dzisiaj, byście miały co czytać
Ave, Mami B. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 20:53, 15 Cze 2009 |
|
Przeczytałam ostatnio to opowiadanie, na samym początku pomyślałam że Bella zaś się użala nad sobą i dałam spokój, bo już czasami mam tego dość, jak ona za tym
Edwardem cierpi, a tu taka niespodzianka Jasper... ehh marzenie:)
Powiem szczerze że ciekawi mnie jak to wszystko się rozwinie, czy oni będą razem czy też nie, chociaż po ostatnich mini spoilerach widzę że coś się po między nimi narodzi, tylko ciekawi mnie z której strony będzie początek... no wiecie czy Bella czy Jasper zacznie:P
Co do tłumaczenia to ja nie mam żadnych zastrzeżeń, bo jak dla mnie jest idealne i bardzo za nie dziękuje, wiem ile to pracy i czasu.... mam nadzieje że koleje będą jeszcze ciekawsze od poprzednich... powodzenia w tłumaczeniu.
Mercy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|