|
Autor |
Wiadomość |
zoe.z
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 15:16, 09 Lut 2010 |
|
Rewelacja! Niekonwencjonalne połączenie Zmierzchu z True Blood mogłoby się wydawać ryzykownym pomysłem, ale Ty zrobiłaś to świetnie! Dodatkowo Twój styl pisania, obeznanie w temacie o którym piszesz i klimat są rewelacyjne. No i dodatkowo OLBRZYMI plus za tytuły piosenek które podajesz, bo osobiście jestem fanką tego rodzaju muzyki.
Wiem, że strasznie posłodziłam, ale to zdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie zdarzyło mi się tu przeczytać:).
Czekam na więcej z niecierpliwością. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Wto 16:31, 09 Lut 2010 |
|
Zabieram się za komentarz od początku bądź środka stycznia. Obiecałam sobie kiedyś, że przeczytam twoje opowiadanie chyba ze względu na wysokie miejsca w rankingach i artykuł w gazetce. Nie sądziłam, że to będzie tak dobry FF.
Pomysł jest naprawdę ciekawy. Przyznam, że przed czytaniem nie wiedziałam, co będzie się działo. Tytuł oryginalny, a ja nawet nie wiedziałam, co znaczy! Na wstępie wspomniałaś o gatunku, ale na temat treści nie za wiele się dopatrzyłam. Chociaż chyba dobrze tak wyszło, bo trzymałaś czytelnika w niepewności.Podoba mi się to, że wampiry się ujawniły i rządzą nad ludźmi. Przy pierwszym rozdziale trochę się zdziwiłam. Byłam przygotowana na faworyzowanie Belli, a kiedy przeczytałam, że pracuje w sklepie, oczy wyszły mi na wierzch. Przyznam, że ostatnio wolę opowiadania o sforze, a ich ilość, którą znalazłam w tym opowiadaniu w pełni mnie zadowoliła. Uwielbiam Twojego Jacoba. Nie tylko za zachowanie, ale też jego relacje z Bellą, jak się nią opiekuje, martwi, a w ostatnim rozdziale tęskni. Aż mi się żal go robi, mimo że to postać fikcyjna, kiedy pomyślę, że Bella może go zostawić dla wampira. Mogę się mylić, w razie czego mnie popraw, ale ze sfory najwięcej chyba wspominałaś o Leah. Swoją drogą wydaje mi się to trochę dziwne, nigdy nie była z Bellą w najbliższych kontaktach. Zadziwiające jest to jak jedna decyzja może kompletnie odmienić charakter, a raczej stosunek do jakiejś osoby. Perspektywy Edwarda są ciekawe. Nigdy nie jestem dobra w odgadywaniu niewyjaśnionych faktów, więc o ile dobrze zrozumiałam, to przez niego rodzina zginęła, a teraz grożą Alice. Jednak za Chiny nie mogę zrozumieć, o co chodzi z Jamesem. Jedyne zadanie, które spełnia to wkurzanie Edwarda. Pozostaje nam jeszcze spotkanie Edwarda i Belli. Po pierwszym rozdziale byłam pewna, że niedługo zaserwujesz nam ich spotkanie w sensie rozmowy, ale tak się nie stało. Teraz patrząc z perspektywy tego, co jest już napisane, myślę sobie, że poprzednie rozdziały są naprawdę dobre. Niby za dużo się nie dzieje, ale tak i tak czytałam to wszystko jednym tchem. Oddalaniem ich oficjalnego spotkania szykujesz na jakieś wielkie wydarzenie. Wnioskuję, że moje serce może tego spotkania nie wytrzymać. Mówi się, że pomysł to powoła sukcesu. Pozostałą część stanowi przekaz i styl. Nie znam się za bardzo na tym, ale mogę powiedzieć jako czytelnik, że piszesz lekko. Nie serwujesz wszystkiego od razu na tacy (mam na myśli ich pierwsze spotkanie i wielką miłość), a powoli stopniujesz i to jest naprawdę świetne. Rozdział powinien zaciekawić osobę czytającą, a tobie na pewno się to udaje. Masz teraz na koncie kolejnego czytelnika Kurtyzany (mam nadzieję tylko, że wiernego).
Pozdrawiam,
paramox |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Śro 18:30, 10 Lut 2010 |
|
Kilka słów by Trusia:
Kurtyzana, to jedno z pierwszych opowiadań, jakie zaczęłam śledzić na forum. Dlaczego dopiero teraz je komentuję? Sama nie wiem... tak jakoś wyszło - nie mogłam się zebrać w sobie
To może wreszcie zacznę
Bardzo podoba mi się to, że Bella jest z Jacobem. Podoba mi się też to, że wampiry ujawniły się. Kiedy sobie wyobrażałam ten moment, to było mniej więcej tak jak w twoim opowiadanku. Intryguję mnie sytuacja Alice i zachowanie Edwarda. Ciekawa jestem co będzie dalej!? Wracając do sfory, trochę zaskakujące jest to, że mimo mieszkają w dużym mieście, udaje się im jakoś egzystować. Wiem, że świat stał się trochę bardziej... otwarty. Ale widok wielkiego wilka na środku ulicy... hmmm... mogłoby być ciekawie
Bella - jak zwykle, "siusia" wyżej niż może (jak ja to mówię, oczywiście bez obrazy). Jest uparta i ambitna, co nie zawsze wychodzi jej na dobre. Zastanawia mnie to, że jest taka zmienna. Wiem, że nie chce martwić swojego chłopaka, ale... no właśnie... to jej chłopak i powinna być z nim szczera od razu. I tak jak reszta, czekam na spotkanie Belli z Edwardem.
To chyba na tyle... Będę starać się komentować na bieżąco. I życzę dużo weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invisse
Zły wampir
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:26, 14 Lut 2010 |
|
Właśnie skończyłam czytać wszystko od początku. I przyznam, że przy reklamie tego środka, dzięki któremu skóra błyszczy jak u wampira, wybuchnęłam gromkim śmiechem Chwilę wcześniej brałam prysznic z moim balsamem Dove i teraz, jak biorę ręce pod sztuczne światło, to się mienię brokatem jak Edward Hej, z tym by można ubić niezły interes... zakleić markę wizerunkiem Edwarda i sprzedawać Każdy czytelnik Kurtyzany kupiłby fiolkę...
To opowiadanie jest perfekcyjnie zbudowane, zaplanowane co do słowa - a przynajmniej takie mi się wydaje. Każdy rozdział dostarcza więcej pytań niż daje odpowiedzi - jest z tym mały problem, bo w pewnym momencie zaczęłam się po prostu gubić i musiałam czytać cały fragment od początki (ale to pewnie tylko ja mam taki niedorozwój, więc się nie przejmuj ).
Jestem też pozytywnie zaskoczona, bo to pierwsze opowiadanie (wliczając wszystkie książki, jakie przeczytałam) w którym przeznaczona sobie para głównych bohaterów (a przynajmniej tak mi się wydaje) jeszcze się nie spotkała. Przetrzymujesz nas w napięciu do granic
Pozdrawia i życzy weny,
In. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 0:08, 01 Mar 2010 |
|
Ślicznie dziękuję za wszystkie wspaniałe komentarze, to dzięki nim moja wena odżyła i urodził się kolejny rozdział ^^ Mam nadzieję, że przypadnie do gustu, i wyjątkowo gorąco polecam piosenkę :D
Betowała moja kochana Pernix ;*
I chciałam podziękować także Cornelie za radę i wsparcie ^^
ROZDZIAŁ 8
[link widoczny dla zalogowanych]
- Proszę zapiąć pasy, zbliżamy się do lądowania. Dziękujemy, że zdecydowali się państwo na nasze linie.
Bella wbiła spojrzenie w małe okienko znajdujące się tuż po jej prawej stronie. Nie mogła nazwać uczuć, które się w niej kłębiły. Z jednej strony była to radość - cieszyła się z powrotu, w końcu znajdowała się poza domem prawie cały miesiąc, jednak równocześnie obawiała się tego, co ją teraz czeka.
Włożyła tyle wysiłku, aby znaleźć się w tym miejscu, Była gotowa, by rozpocząć swoje zadanie. Już za kilka dni, może nawet godzin?
Starała się nie skupiać na wszystkich niebezpiecznych sytuacjach, na które może napotkać. Będąc w Wielkiej Brytanii, podjęła decyzję. Wszystko, co od teraz uczyni, będzie dla Jacoba. Każde spojrzenie i każdy dotyk skierowany do innego mężczyzny będzie przeznaczony dla niego. To pozwoli jej jak najlepiej wykonać zadanie. Skrócić czas rozłąki z ukochanym, zapewnić sobie i jemu lepszą przyszłość. Tylko tyle mogła teraz zrobić.
Pośród wielu przyziemnych umiejętności, które udało jej się nabyć w Wielkiej Brytanii, nauczyła się też, że gdy się chce czegoś dokonać, nie można rozpamiętywać przeszłości ani teraźniejszości, trzeba skupić się na celu, który zamierza się osiągnąć. A Bella marzyła o innym świecie, lepszej rzeczywistości. Pragnęła życia, w którym jej ukochany nie będzie narażał siebie na niebezpieczeństwo. Pragnęła dożyć czasów, gdy ludzka egzystencja ponownie zyska swoją rzeczywistą wartość. Kobieta zacisnęła place na poręczy siedzenia. Zrobi wszystko, żeby choć odrobinę urzeczywistnić swoje pragnienie.
- Boi się pani latać? – dobiegł ją zaciekawiony męski głos.
Brunetka odwróciła się w stronę swojego sąsiada z lekkim uśmiechem:
- Nie przepadam za lądowaniem.
I zanim mężczyzna zdążył cokolwiek powiedzieć, Bella na powrót utkwiła swoje spojrzenie w małym okienku.
Gdy postawi stopę na płycie lotniska, zapomni o swoich słabościach i o tęsknocie. Będzie myśleć tylko o zadaniu, ubierze maskę, za którą skryje wszystkie swoje pragnienia i lęki. To był efekt jej szkolenia: całe trzy tygodnie nauki, dwadzieścia jeden dni ciężkiej pracy, ponad pięćset godzin uczenia się, jak być kimś innym, jak sprzedawać się w wytworny sposób i ukrywać swoją prawdziwą stronę. Dla niektórych była drogą prostytutką. Więksi entuzjaści postrzegali ją jako amerykańską wersję gejszy. Kim tak naprawdę się czuła? Szpiegiem wkraczającym na teren wroga? Przerażoną słabą kobieta? Gdy poczuła, że samolot zaczyna lądować, wzięła głęboki oddech. To i tak nie miało znaczenia, musi być silna i skoncentrowana na zadaniu, nic innego się nie liczy. Zapomni o sobie i swoich potrzebach, dopóki nie osiągnie celu. Poczuła ukłucie w sercu na myśl o Jacobie. On musi to zrozumieć. Dziewczyna westchnęła. Poczuła, jak maszyna uderza kołami w lądowisko. Po chwili rozległo się nieśmiałe klaskanie pasażerów. Brunetka przygładziła sukienkę, którą miała na sobie i powoli zaczęła zbierać się do wyjścia. Gdy znalazła się na zalanej słońcem płycie lotniska, do jej nozdrzy doszło zanieczyszczone powietrze. Nie ma to jak w domu pomyślała uśmiechając się cierpko. Westchnęła i zaczęła iść w kierunku odprawy celnej. Czuła na sobie spojrzenia innych ludzi. Jeszcze nie całkiem do tego przywykła. Była nieco speszona takim nagłym zainteresowaniem wokół jej osoby, ale starannie ukrywała swój stres. Po chwili stanęła przy okienku - celnik zmierzył ją wzrokiem, zarumienił się nieco i oddając paszport, wybąknął pod nosem:
- Witamy ponownie w Waszyngtonie.
Bella uśmiechnęła się do niego ciepło i szybko ruszyła po swoją walizkę. Gdy tylko wzięła bagaż, skierowała się do poczekalni. Zaraz po przejściu do sali szybko odszukała wzrokiem swojego kierowcę. Mężczyzna stał na boku i trzymał niewielką tabliczkę z jej nazwiskiem. Kobieta szybko podeszła do niego i uśmiechnęła się łagodnie na powitanie.
- Witamy w Waszyngtonie, panno Swan. Mam nadzieję, że miała pani udany lot.
- Tak, dziękuję.
Mężczyzna odchrząknął lekko.
- Proszę tędy. – Ręką wskazał jej kierunek. Bella ruszyła szybkim krokiem i po chwili, kierowana wskazówkami, znalazła się przy samochodzie. Gdy tylko szofer otworzył drzwi, wsunęła się na tylne siedzenie, a kiedy auto ruszyło, zaczęła uważnie obserwować mijane ulice. Próbowała znaleźć jakieś różnice od wyjazdu, jakieś namacalne zmiany świadczące o tym, że jej tu nie było. Po kilkunastu minutach kobieta odwróciła wzrok - wszystko wskazywało na to, iż tylko ona się zmieniła. Z nieufnością zerknęła na swoje odbicie. Dalej była sceptycznie nastawiona do metamorfozy w swoim wyglądzie. Źle się czuła w sukience i koronkowej bieliźnie, z pełnym makijażem w parny dzień i fryzurą, w której każdy włos miał swoje miejsce. Nie widziała w tym siebie. I co najdziwniejsze, po tej zmianie zrobiła się jeszcze bardziej niepewna. Czuła się tak bardzo surrealistycznie. Jakby śniła o czyimś życiu. Miała wrażenie, że jej własne zostało skradzione. Po kilkunastu minutach jazdy limuzyna zatrzymała się przed Szkarłatnym Pałacem. Bella wysiadła i szybko ruszyła w stronę wejścia. Gdy podeszła do recepcji, Marianne powitała ją z szerokim uśmiechem.
- Bella! Świetnie wyglądasz! Jak szkolenie?
Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi.
- Dziękuję, w porządku.
Blondynka zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
- Madame na ciebie czeka. Prosiła, abym natychmiast cię do niej skierowała.
Bella kiwnęła krótko głową i ruszyła w stronę gabinetu. Delikatnie zapukała do drzwi i po usłyszeniu cichego "proszę", weszła do środka.
- Dzień dobry – powiedziała z lekkim uśmiechem.
Mamade d’Houdetot podniosła głowę i zmarszczyła nieco czoło, po sekundzie na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Widzę, że Antonio nie wyszedł jeszcze z formy. Pięknie pani wygląda, panno Swan.
Bella zarumieniła się lekko, ale w podziękowaniu skinęła krótko głową.
- Proszę usiądź. – Kobieta wskazała jej miejsce naprzeciwko siebie. – Skoro już pani wróciła, musimy jak najszybciej uzgodnić szczegóły zatrudnienia.
Brunetka zajęła miejsce przy biurku.
- Zazwyczaj staramy się uwzględniać… preferencje naszych pracownic. Ma pani jakieś wymagania w stosunku do swoich przyszłych pracodawców?
Bella zacisnęła dłoń na skraju sukienki.
- Wolałabym pracować z wampirami, nie z ludźmi.
Madame kiwnęła lekko głową.
- Dobrze, ostatnio coraz więcej nieśmiertelnych korzysta z usług naszego domu.
Bella uśmiechnęła się lekko.
- I najbardziej odpowiadałaby mi praca z politykami.
Starsza kobieta spojrzała na nią uważnie wzrokiem.
- Ma pani dość niespotykane wymagania. Większość dziewcząt woli prostych milionerów.
- Lubię wyzwania – gładko skłamała Bella.
Madame zmierzyła ją wzrokiem, po czym oparła się wygodniej na fotelu i zaczęła mówić:
- Planuję zorganizowanie aukcji w przyszłym tygodniu. To byłaby dobra okazja na pani debiut. Zasady zatrudnienia pozostają niezmienione. Klienci bardzo lubią takie wydarzenia. Nie obiecuję, że od razu zdobędzie pani upragnionego klienta. Nieśmiertelni wolą kogoś z doświadczeniem, a na to trzeba zapracować. Ale może uda się pani zdobyć wprawę u kogoś innego.
Dziewczyna skinęła odruchowo głową. Nie brała tego pod uwagę. Zawsze sądziła, że gdy wróci do Pałacu, od razu znajdzie właściwego pracodawcę. Zdobywanie doświadczenia zdecydowanie napawało ją lękiem.
- Dobrze, może pani odejść. Poinformuję panią o szczegółach.
- Dziękuję madame, za szansę – powiedziała Bella opanowanym głosem.
Starsza kobieta kiwnęła jedynie głową. Gdy jej nowa podwładna wyszła, spojrzała w drzwi i głośno westchnęła.
~*~
Morgan pierwszy raz w życiu doznała goryczy porażki. Niemal czuła w ustach gorzki smak przegranej. Bez słowa wkładała swoje rzeczy do walizek. Nie chciała myśleć o swoim upokorzeniu ani o spojrzeniach reszty dziewczyn, gdy wróci do domu. Była już pewna, że Natalie uzna to za świetny żart. Kobieta usiadła ciężko na łóżku. Omiotła spojrzeniem swój dotychczasowy pokój. Wszystko było tu idealne, więc czemu ona nie pasowała ani do tego miejsca, ani do właściciela domu? Dlaczego jej nie chciał? Pierwszy raz w swoim życiu zaczęła się zastanawiać, czy wina nie leżała po jej stronie. Odrzuciła na chwilę swoją pewność siebie i wiarę we własne możliwości. Madame miała rację - powinna wykonywać jego polecenia, w końcu powiedział, że chce, aby mu tylko towarzyszyła. Kobieta schowała twarz w dłoniach. To było dla niej takie nienaturalne. Zawsze kontrolowała mężczyzn, u których pracowała, właśnie poprzez seks, a teraz?
Czuła się upokorzona, jednak gorsza była świadomość, że to ona sama zawiniła. Może była zbyt pyszna. Ciężko westchnęła i zabrała swoją walizkę. Podeszła do lustra i uśmiechnęła się smutno do swojego odbicia. W tym momencie ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę.
Drzwi otworzyły się i ukazał się w nich Edward.
- Jest już pani gotowa?
Morgan przygryzła nieco wargę i odwróciła wzrok.
- Tak, możemy iść.
Wampir wziął jej walizkę i wyszedł z pomieszczenia. Kurtyzana ruszyła za nim. Przy wyjściu z pokoju oglądnęła się za siebie, po czym cicho westchnęła. Po raz kolejny jej marzenie o stabilizacji zostało zdmuchnięte. Zamknęła drzwi, a następnie podążyła korytarzem. Gdy wyszła przed dom, podeszła do samochodu i szybko wślizgnęła się na przednie siedzenie obok Edwarda.
Mężczyzna odjechał spod rezydencji, kierując się prosto do Pałacu. Cisza w aucie była niezwykle męcząca dla kurtyzany. W czasie drogi wielokrotnie zastanawiała się, czy nie powiedzieć czegoś, jednak ostatecznie postanowiła milczeć. Chciała już ukryć się w swoim pokoju, sam na sam ze swoją porażką i cichym marzeniem o lepszym jutrze. Potem, gdy otrząśnie się z niepowodzenia wróci do formy i zanim zdąży się obejrzeć, będzie miała nowego sponsora.
Edward zaparkował przed wejściem do Szkarłatnego Pałacu. Wczoraj w nocy wszystko przemyślał - jeszcze dziś musi zatrudnić nową dziewczynę, zanim Aro zdąży zareagować. Powoli zaczynał żałować swojej decyzji. Może Morgan wcale nie była taka zła? Gdyby dał jej szansę, może to wszystko potoczyłoby się inaczej? Przelotnie zerknął na kobietę siedzącą obok. Na jej twarzy malowały się wyrzuty sumienia. Wampir westchnął bezgłośnie - wiedział, że decyzja, którą podjął była właściwa. Szybko wyszedł z auta i otworzył drzwi kobiecie. Gdy wysiadła, Edward wyciągnął z bagażnika jej walizki i oboje ruszyli w stronę wejścia.
Kiedy tylko przeszli przez próg, wampir usłyszał myśli recepcjonistki.
Morgan? Co ona tu robi? Czyżby wreszcie ktoś ją wyrzucił?
- Witam, panie Cullen – powiedziała grzecznie Marianne.
- Dzień dobry. Wystąpiło małe niedomówienie między mną, a panną Morgan. W związku z czym pragnę zrezygnować z dalszej współpracy.
Jakie to upokarzające – pomyślała Morgan, zaciskając zęby.
- Rozumiem. – Marianne kiwnęła głową i podniosła słuchawkę, wciskając parę klawiszy. – Proszę chwilę poczekać. Skontaktuję się z szefową.
Edward kiwnął głową, zerkając na Morgan. Kurtyzana wzięła swoje walizki, po czym skierowała się w głąb korytarza. Jej myśli wyrażały rezygnację oraz rozczarowanie. Wampir był nieco zaskoczony. Morgan sprawiała wrażenie osoby, której nie dotykają własne porażki.
- Madame d’Houdetot prosi do gabinetu, zaprowadzę pana.
Mężczyzna kiwnął głową i podążył za recepcjonistką, która starała się odgadnąć przyczyny tak szybkiego powrotu kurtyzany. W końcu doszła do wniosku, że jej koleżanka musiała zrobić coś nierozsądnego, co ostatecznie rozzłościło Cullena. Edward uśmiechnął lekko.
- To tutaj – powiedziała uprzejmie dziewczyna, wskazując pomieszczenie.
Edward zapukał. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się.
- Panie Cullen, cieszę się, że zdecydował się pan na skorzystanie z usług mojego pałacu.
Mężczyzna kiwnął głową, po czym powiedział spokojnym głosem.
- Wystąpiło właśnie pewne nieporozumienie między mną, a panną Morgan.
Kobieta westchnęła ciężko.
Co za nieroztropna dziewczyna! Ostrzegałam ją.
Edward oparł się na fotelu.
- Chciałbym jak najszybciej znaleźć jakieś stosowne zastępstwo.
- Rozumiem.
Madame wyciągnęła z szuflady kopertę i posunęła ją w kierunku Edwarda.
- W przyszłym tygodniu w Szkarłatnym Pałacu zostanie zorganizowana aukcja. – Edward skrzywił się, słysząc te słowa. Już sama idea wynajmowania kobiet wydawała mu się uwłaczająca jego godności, ale kupienie kobiety na aukcji? To było niewyobrażalne. - Mam nadzieję, że znajdzie pan tam kogoś wartego uwagi.
Edward przesunął kopertę w jej stronę.
- Potrzebuję kurtyzany natychmiast.
Madame zmarszczyła nieco brwi, jednak szybko kiwnęła głową.
- Może gdyby określiłby pan, jaki typ kobiety by pana interesował, byłoby nam łatwiej spełnić pana wymagania.
Edward zaczął uderzać palcami o poręcz fotela. To wszystko go męczyło. Wcale nie chciał kobiety w swoim życiu, nie potrzebował nikogo. Wszystko czego pragnął, to odrobina samotności, jednak mieszkanie z Jamesem pod jednym dachem skutecznie to uniemożliwiało. Aro kazał mu się do niego wprowadzić zaraz, gdy zaczął dla niego pracować. Wyjaśniał to faktem, że nie może zaufać Cullenowi i potrzebuje kogoś, kto by go pilnował. Sprawdzał, czy nie robi niczego, co zagraża interesom Volturi. Edward czuł się całkowicie kontrolowany przez Wielką Trójkę. Kiedyś bardzo cenił sobie własną prywatność - nie każdemu pozwalał na poufałość, ale teraz musiał się na wszystko godzić i na dodatek przyjąć pod dach kolejną obcą kobietę, która prawdopodobnie będzie chciała go uwieść. Edward westchnął.
- Potrzebuję kogoś, kto umiałby wykonywać moje prośby. Nie chcę w domu kolejnej kobiety, która będzie mi przeszkadzała w wykonywaniu pracy.
- Zdaję sobie sprawę, że Morgan bywa nieposłuszna, ale może gdyby pan dał jej szansę…
- Moja współpraca z panną Morgan została już zakończona.
Madame d’Houdetot zacisnęła usta.
- Proszę zatem chwilę poczekać. Zaraz poproszę którąś z dziewcząt.
Edward kiwnął głową. Wsłuchał się w myśli Madame. Zaskoczyło go, że właścicielka placówki wciąż miała o nim dobre zdanie. Sądziła tylko, iż jest jednym z bardziej wymagających klientów. Jego czoło wygładziło się.
- Marianne, poproś do mnie do gabinetu Claire.
Gdy madame odłożyła słuchawkę, zaczęła mówić.
- Claire to jedna z naszych najbardziej doświadczonych kurtyzan. Zna trzy języki i odbyła liczne kursy manier. Dodatkowo ukończyła filozofię na Washington Univerisity.
Edward zmarszczył brwi. Na nim nie robiła wrażenie wiedza tej dziewczyny. Niemal każdy z wampirów był o wiele mądrzejszy od zwykłego człowieka.
Po kilku sekundach do gabinetu weszła blondynka z czarującym uśmiechem na twarzy.
- Pan Cullen, miło mi poznać, jestem Clare.
Edward uścisnął jej dłoń. Spojrzał uważnie na kobietę. Uśmiechała się do niego zalotnie i przeczesała dłonią włosy.
Mogłabym z nim robić wiele niegrzecznych rzeczy.
W tym momencie w jej głowie pojawiło się mnóstwo niestosownych obrazów. Edward odruchowo zrobił krok do tyłu. Chcąc jak najszybciej uciec z pomieszczenia, zwrócił się w stronę madame d’Houdetot.
- Chyba miała jednak pani rację, przyjdę w przyszłym tygodniu na aukcję.
I zanim którakolwiek z kobiet zdołała się odezwać, Edward wyszedł z pokoju.
Szybkim krokiem przeszedł przez hol i wyszedł na zewnątrz, biorąc głęboki oddech. W takich momentach jak ten nienawidził swojego daru. Powolnym krokiem ruszył w stronę samochodu i jak najszybciej odjechał z parkingu, chcąc, przynajmniej na chwilę, uciec od tego koszmaru.
~*~
Ciszę wypełniającą mieszkanie zakłócił odgłos otwieranej puszki. Jacob zapatrzył się w opakowanie taniego piwa i pociągnął duży łyk. I tak mu to w żaden sposób nie pomoże. Jego wątroba zbyt szybko się regenerowała i nie mógł być nawet przez chwilę pijany. W tym momencie bardzo tego żałował. Chciał, choć przez moment, zapomnieć o tym irytującym bólu w okolicach serca, cisnąć obraz Belli gdzieś głęboko w czarne zakamarki podświadomości.
Wróciła do Waszyngtonu trzy dni temu, ale nie odezwała się do niego ani słowem - nie zadzwoniła, nie spotkała się z nim, nie napisała nawet głupiej wiadomości. Jacob opróżnił zawartość puszki i cisnął ją na podłogę. Był wściekły, że to wszystko tak wyglądało. Chciał się skupić na czymś innym, ale nie mógł. Jego myśli uporczywie powracały do Belli.
Rozmawiał wczoraj z Leą i wiedział, że to jest najlepsze rozwiązanie, ponieważ posiadanie szpiega bezpośrednio w pobliżu wampirów przyniesie im dużo cennych informacji. Miał świadomość, iż to najlepsze, co mogli zrobić, jednak równocześnie oddałby wszystko, żeby osobą w kręgu krwiopijców był ktoś inny niż Bella. Wiedział, że jego zachowanie było egoistyczne, ale nawet ta świadomość nie poprawiała jego stanu emocjonalnego.
Mężczyzna wstał i podszedł do okna.
Miał mętlik w głowie. Chciałby, żeby to zadanie już się skończyło, żeby wszystko mogłoby być po staremu. W głębi duszy bał się, iż z Bellą może stać się to samo, co z Vanessą. On nie był wpojony i, gdyby ją utracił, nie czułby tego samego, co Seth, ale na samą myśl, że mogłoby jej zabraknąć, poczuł jakby ktoś ścisnął mu serce. Dokładnie pamiętał tamten dzień.
W Forks zaczęło zjawiać się coraz więcej wampirów. Widocznie ponury nastrój miasta wpływał kojąco na pijawki. Odczuwając obecność innych nadprzyrodzonych istot, trzymali się z daleka od rezerwatu. Jacob doskonale pamiętał tamte dni - wszyscy z nich byli podenerwowani i niemal na skraju wyczerpania przez ciągłe patrolowanie granic. Jednak początkowa obawa wampirów co do naruszania granic La Push szybko minęła i zapragnęli poznać całą okolicę. Sforze długo udawało się pilnować rezerwatu. Gdy napotykali zimnych, odbywało się bez przemocy. Jednak pewnego dnia było inaczej. Wybrali się w szóstkę na piknik - Sam z Emily, Seth z Vanessą oraz on z Bellą. Postanowili, choć przez chwilę, odpocząć. Spacerowali głęboko w lesie, kiedy natrafili na grupę wampirów. Członkowie sfory momentalnie zamienił się w wilki, ale wampiry wykorzystały moment przemiany, aby złapać Vanessę i Emily. Wysoki, rudowłosy wampir, który musiał być ich przywódcą, ignorując wściekłe warczenie wilków, zaczął przemawiać spokojnym głosem.
- Od teraz pozwolicie nam przekraczać granice. Nie wiemy, kim jesteście, ale chcemy pokoju.
Sam stanął tuż przed wampirem i warknął na niego.
Jacob był wtedy zaskoczony chaosem panującym w głowie jego alfy. Jakby całe logiczne myślenie zostało przysłonięte przez strach o ukochaną. Seth także nie miał się lepiej i, będąc pomiędzy dwoma zrozpaczonymi mężczyznami, Jake sam odczuwał mętlik w głowie, mimo to głośno wzywał resztę sfory. Po kilku sekundach napiętej ciszy, pijawka trzymająca Emily wyjąkała:
- Nie mogę, ona jest taka apetyczna.
I bez żadnego ostrzeżenia wbił kły w jej szyję, Sam momentalnie rzucił się w obronie kobiety. Seth doskoczył do wampira trzymającego Vanessę i zwalił go na ziemię. Bella szybko podbiegła do przyjaciółki i pomogła jej wstać. Jake rzucił się na przywódcę w nadziei, że gdy go pokona, reszta się podda. W tym samym momencie na polanie pojawił się Jared. Szybko podbiegł do Vanessy i Belli, które klęczały nad drżącą Emily.
- Uciekajcie stąd! Zajmiemy się Emily – kiedy zobaczył wahanie na twarzy Swan, krzyknął. – Już! Zbierajcie się stąd!
Obie uciekły, szybko biegnąc w stronę lasu. Po kilku minutach na polanie pojawiła się cała sfora. Szanse momentalnie się wyrównały. Będąc w feworze walki, nikt nie zauważył, że dwa wampiry zbiegły. Już prawie wygrali, gdy nagle jeden z krwiopijców ugryzł Sama. Embry momentalnie powalił go na ziemię i zaczął rozszarpywać jego ciało, ale i tak było już za późno. Uley zamienił się w człowieka, a z jego ust zaczęła wypływać biała piana. Leah, gdy tylko to zobaczyła, zmieniła postać i rzuciła się do kolan swojego przywódcy.
- Sam, Sam! Proszę, nie umieraj. – Zaczęła szarpać jego ciało. Jacob szybko zmienił się w człowieka i podbiegł do nich. Położył dwa palce na szyi przyjaciela i wyczuł jego puls, który bił w zawrotnym tempie. Spojrzał ze strachem na Leę, która trzęsła się od tłumionego szlochu. Po chwili podeszli do niego pozostali członkowie sfory. Wszyscy wiedzieli, że dla nich ugryzienie przez wampira było równe natychmiastowej śmierci. Patrzyli na siebie z nadzieją, że któreś z nich coś wymyśli. Obserwowali konanie swojego przywódcy niezdolni uczynić cokolwiek, aby go uratować. Jacob cały czas pamiętał jego spojrzenie - najpierw przesycone strachem i niepewnością, jednak w pewnym momencie pojawiła się tam nadzieja. Rysy jego twarzy wygładziły się, a w jego oczach pojawił się spokój.
Wspomnienia Jacoba zostały gwałtownie przerwane przez odgłos otwieranego zamka. Mężczyzna szybko podszedł do wyjścia. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się i ukazała się w nich Bella. Jacob wypuścił całe powietrze z ust. Kobieta spojrzała na niego niepewnie.
- Cześć - powiedziała z łagodnym uśmiechem.
Przez chwilę patrzyli na siebie w pełnej napięcia ciszy. Bella przygryzła wargę, w tym momencie poczuła cały ciężar swojej tęsknoty. Jej serce zaczęło szybko bić, a oddech przyspieszył. Z wahaniem podeszła do ukochanego i położyła mu rękę na policzku. Uśmiechnęła się, gdy poczuła pod opuszkami palców lekki zarost na jego twarzy. Starała się opanować drżenie rąk. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jej go brakowało. Poczuła ukłucie w sercu na myśl, że ich spotkanie to tylko chwilowy powrót do normalności. Skradzione kilka godzin, zanim oboje będą musieli powrócić do spełniania swoich zadań.
Jacob w napięciu patrzył na Bellę. Tak bardzo jej pragnął... Obawiał się jednak, że nie stała przed nim prawdziwa dziewczyna, że była tylko złudzeniem. Nie widział jej cały miesiąc. Jeszcze ani razu, odkąd razem byli, nie rozstali się na tak długo. Mężczyzna powoli objął jej dłoń i pociągnął lekko w swoją stronę. Gdy tylko poczuł ciało kobiety tuż przy swoim, odetchnął z ulgą. Tak jakby wszystko wróciło wreszcie na swoje miejsce.
- Bello – Głos Jake’a załamał się, gdy ją mocno przytulił.
Brunetka ufnie wtuliła się w mocne ramię i zamknęła oczy, napawając się znajomym zapachem. Tak bardzo za tym tęskniła za jego dotykiem, wonią go otaczającą oraz łagodnym głosem. Zaczęła całować szyję mężczyzny i powoli wytyczała sobie drogę do jego ust. Gdy tylko ich wargi się zetknęły, Bella jęknęła cicho. Poczuła gwałtownie rodzące się w niej pragnienie, które wymaga jak najszybszego ugaszenia. Łapczywie wbiła się w usta ukochanego i przylgnęła do niego całym ciałem. Jacob wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie oboje oddali się ulotnej chwili rozkoszy.
~*~
Bella wsłuchiwała się w krople deszczu, które głośno uderzały w okno. Leżała na ramieniu Jacoba i pozwalała myślom chaotycznie krążyć po swojej głowie. Nie wiedziała, kiedy znowu będzie im dane się zobaczyć. Zastanawiała się, jak będzie wyglądać jej życie po znalezieniu sponsora. Czy nagle poczuje gwałtowną utratę wolności? Zawsze bardzo ceniła poczucie niezależności. Jacob od początku to rozumiał. Ona nie umiała bez słowa podporządkować się innym - lubiła mieć swobodę działania, chodzić własnymi ścieżkami. Co jeśli jej pracodawca będzie wymagał posłuszeństwa? Czy będzie umiała się poddać? Kobieta westchnęła ciężko. Jej rozważania i tak nic teraz nie przyniosą.
- Kiedy się ponownie zobaczymy? – zapytał nagle Jacob, głaszcząc ukochaną po plecach.
Brunetka przygryzła wargę. Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Nie wiedziała, co stanie się podczas aukcji, jaki będzie jej pracodawca, ani czy będzie miała możliwość spotykać się z Jacobem i przyjaciółmi.
Zacisnęła mocno powieki, aby nie pozwolić niechcianym łzom wydostać się z oczu.
- Poudawajmy, że idę do pracy i wrócę jutro rano – powiedziała w końcu głosem pełnym nadziei.
Jacob zamarł w bezruchu. Po chwili westchnął ciężko i mocno przytulił do siebie kobietę.
Bella przywarła do niego całym ciałem i zacisnęła mocno powieki. Po zbyt krótkiej, dla niej chwili, przetoczyła się na plecy i wstała z łóżka, wciągając na siebie ubrania. Jacob oparł się na ramie łóżka i uważnie przyglądał ruchom kobiety, bardzo się przy tym starając, aby rozpacz goszcząca w jego sercu nie pojawiła się na twarzy. Brunetka zapięła ostatni guzik koszuli i zmarszczyła czoło. Z wahaniem odwróciła się w stronę Jacoba i uśmiechnęła się z ogromnym wysiłkiem.
- Wrócę zaraz po pracy.
Jacob zacisnął palce na prześcieradle.
- W takim razie będę czekał.
Brunetka ruszyła w stronę wyjścia. Przy drzwiach zatrzymała się i odwróciła.
- Do zobaczenia jutro.
Jacob poczuł jak jego serce boleśnie pęka w paru miejscach.
- Do jutra.
Po kilku sekundach Bella wyszła z mieszkania i cicho zamknęła za sobą drzwi.
A teraz zagadka ^^ Bezczelnie użyłam słów z jednego filmu, jestem ciekawa czy zgadniecie z jakiego ^^ Kolejny rozdział w trakcie tworzenia :) |
Post został pochwalony 4 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Czw 18:00, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 1:40, 01 Mar 2010 |
|
Witaj Niobe,
jest późno, dlatego pewnie jestem pierwszą czytelniczką tego rozdziału
Ale mam nadzieję, że uda mi się napisać konstruktywny komentarz.
Podoba mi się ten rozdział. Zmienił moje nastawienie do Morgan. Już nie sądzę, że jest taka straszna. Wydawało mi się, że nie znajdę w niej nic, co mogłoby sprawić, że ją polubię, ale udowodniłaś mi, że się pomyliłam... :)
Edwarda jest mi coraz bardziej żal. Z każdym rozdziałem zaczynam od nowa analizować jego sytuację i wydaje mi się, że coraz lepiej go rozumiem.
Bells i Jacob za to wybijają mnie z rytmu. Ja wiem, że są parą, wiem, że się kochają i w ogóle. Praktycznie nie mam nic do tego, ale po prostu jestem teraz na nie jeśli chodzi o prawdziwe, szczere uczucie i nic na to nie poradzę. Denerwuje mnie ich związek, nie wiem czemu... Ale trochę komplikacji musi być. Dlatego są biedactwa rozdzielone... Ech o miłości gadam całkiem nieskładnie, wybacz.
Chciałam jeszcze pochwalić Cię Niobe za piękną wstawkę - retrospekcja o sforze bardzo mi się podoba. Jest taka, jakaś niezwykła. Zachwyciła mnie i chwyciła za serce. Podbił mnie ten fragment :)
I co jeszcze bardzo rzuciło mi się w oczy? Facet w samolocie. Miałam takie głupie wrażenie, że to będzie Edward. Wiem, beznadziejny pomysł, ale wbił mi się w głowę. Mimo wszystko dobrze, że to nie był Ed... :p
Na koniec niestety muszę wytknąć parę błędów. Nie chodzi nawet o moją wredotę naturalną czy coś w ten deseń. Po prostu cenię Twoją pracę Niobe i Pernix również, dlatego, "co trzy głowy, to lepszy przekaz"... Pocieszam was (przynajmniej mam taką nadzieję), że to naprawdę małe błędy C:
Cytat: |
Brunetka odwróciła się w stronę swojego sąsiada z lekki uśmiechem |
Literówka, powinno być lekkim.
Cytat: |
(...)jak sprzedawać się w wytworny sposób i urywać swoją prawdziwą stronę |
Myślę, że umknęło Ci "k", powinno być ukrywać.
Cytat: |
Może po przejściu do sali szybko odszukała wzrokiem swojego kierowcę. |
Raczej nie pasuje. Proponowałabym bardziej zaraz, choć też nie wiem, o co tak naprawdę Ci chodziło...
Cytat: |
Skoro już pani wróciłaś, musimy jak najszybciej uzgodnić szczegóły zatrudnienia. |
Należy zmienić formę czasownika, lub przypadek rzeczownika.
Cytat: |
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się i ukazała się z nich Bella |
Literówka - "w".
To tyle. Jest noc, więc wszystko jest wam wybaczone (Pernix, jako becie też się to należy :)). Człowiek zmęczony ma prawo do pomyłek. (jeśli coś poprawiłyście, a to wytykam to przepraszam, patrzyłam dwa razy, więcej mi się nie chciało...)
Życzę weny, by kolejny rozdział pojawił się szybko.
Ciao,
dot.
PS Jeszcze raz przepraszam za moje wytykanie. Wiem, że nie jestem lepsza... :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 9:13, 01 Mar 2010 |
|
dot, dot, dot ... :)
Twój nick pasuje do kwestii Demona z VD
A zatem dot - jeśli coś jest, masz pełne prawo wytykać błędy - niobe i ja jesteśmy wdzięczne, a jako beta nauczyłam się już (nie powiem, na początku odbierałam to inaczej), że wytykanie błędów nie jest prztyczkiem w nos dla bety.
Pośmiałam się trochę z tych byczków. Część z nich to pozostałości po becie i śmiesznie brzmi, gdy nie zostały usunięte. Reszta pewnie moja sprawka...
Jestem taka okropna, że trzymałam niobe do końca, a ona strasznie chciała wstawić rozdział przed końcem miesiąca. Czułam, że potrzebuję jeszcze jednego przejrzenia, ale odesłałam - no i niobe poprawiła. Myślę też, że się spieszyła, żeby zdążyć przed północą, co się ostatecznie nie udało.
Nie będę już ponownie sprawdzać (bo mam jeszcze jeden tekst do poprawy) - wypatrzyłam tylko, rzucając okiem, brak jednego przecinka, który już zaraportowałam do niobe. Jeśli coś znajdziecie, piszcie w poście lub na PW do niobe.
Ja przepraszam niobe i czytelników za opieszałość.
A co do rozdziału:
Podobał mi się, choć troszkę na siłę przedłużał moment spotkania głównych bohaterów. Do tej pory napięcie rosło i wszystko mi się podobało, ale teraz lądowanie oraz rozmowy z madame (Belli i Edwarda) trochę mi się dłużyły. Cały rozdział uratowała w moich oczach retrospekcja Jacoba oraz niespodziewana wizyta Belli. Tak życiowo ich przedstawiłaś - nie było w tym żadnej sztuczności. Sposób rozstania pary też był do bólu prawdziwy, a przez to doskonale napisany.
Mimo moich zastrzeżeń, uważam, że to był dobry stoper akcji. Teraz czeka nas wielka rzecz - aukcja wspomniana wcześniej w prologu i wielka niewiadoma... bo zupełnie nie wiem, nawet jako beta nie wiem, jak poprowadzisz akcję. Domyślam się, że Edward nie będzie mógł odczytać Belli i dzięki temu będzie zadowolony z niej jako kurtuzany, ale nie wiemy, w jaką stronę pójdą ich relacje, jak będzie wyglądało szpiegowanie Belli, czy oni coś do siebie poczują, czy Bella będzie tylko udawać i profesjonalnie podchodzić do swojego zadania. Gdzie Edward ją zabierze, skoro Morgan miała okazję tylko do jednego wyjścia, a poza tym Edward izolował ją jak tylko się da. Czy to samo będzie czynił z Bellą? Czy zafascynowany, że jej nie słyszy, pozwoli jej się zbliżyć bardziej? Tysiące pytań kłębią się pod kopułą i muszę Ci powiedzieć, że to sukces, by po ośmiu rozdziałach nadal było tyle niewiadomych... Liczę na niekonwencjonalne rozwiązania i jestem przekonana, że Kurtyzana przyniesie nam czytelnikom jeszcze wiele wrażeń. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pon 12:04, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
maraa17
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 11:49, 01 Mar 2010 |
|
Ten rozdział jest genialny !!! Zresztą każdy, który napiszesz jest fajny. Bella wróciła ... w końcu...
Edward zrezygnowal z Morgan. Szkoda mi go, obwinia się za śmierć ojca, chroni rodzine wzamian za swoje szczęście i spokój. A Bella ?
Pragnie zemsty na wampirach. Ale kto wie jak to się potoczy. Moze jak pozna Edwarda zmieni zdanie i swój punkt widzenia, że nie każdy jest zły.
Nie podoba mi się, że przeciągasz spotkanie Edzia i Belli. Można tak robić, zwiększając zainteresowanie itp., ale po pewnym czasie zaczyna się nudzić. Mam nadzieje, że w kolejnym rozdziale dojdzie jednak do poznania się tych dwojga. Ta aukcja napewno się do tego przyczyni ...
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i WENY życze :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 14:25, 01 Mar 2010 |
|
Jacie, aż mi sie serce rozdarło jak Bella opuszczała pokój. Masakra. Ja tak uwielbiam Jacoba, a mam wrażenie, że biedak znowu zostanie zraniony. Oczywiście zgodnie z prologiem, Edek wybierze Bellę. Ciekawe, co się stanie.
Ze wspomnień Jacoba wynika, że Sam zginął, ale Emily i Vanessa również, bo nie mogłam tego wywnioskować z tekstu?
Czekam na dalsze części :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 16:17, 01 Mar 2010 |
|
Czuję potrzebę aby odpowiedzieć, bo wszyscy zarzucają mi odciąganie spotkania B&E. Nie robię tego na siłę, nie chce sprawdzać granic Waszej wytrzymałości, ani pobijać jakiś rekordów w rozdziałach przed spotkaniem Edwarda i Belli. Taki miałam plan od początku i się go trzymam. Zanim zaczęłam pisać sądziłam, że to będzie bliżej 5 niż 10, ale chciałam zawrzeć przed spotkaniem określona liczbę informacji co też zrobiłam. Jak widzicie rozdziały są długie każdy coś wnosi do historii, więc nie za bardzo rozumiem o co chodzi. Nie piszę przecież o kolorze ścian w Szkarłatnym Pałacu, chce żebyście poznali trochę przeszłość bohaterów zanim się spotkają, rozumieli sposób ich myślenia, zasady na jakich opiera się ich życie i osób im bliskich. Nie piszę niczego co nie jest moim zdaniem ważne i niczego co "ma zapchać rozdział" owszem niektóre pomysły przychodzą mi do głowy w czasie pisania konkretnej części, ale jak widać i tak mają związek z głównym trzonem akcji.
Cytat: |
Ze wspomnień Jacoba wynika, że Sam zginął, ale Emily i Vanessa również, bo nie mogłam tego wywnioskować z tekstu? |
Emily i Vanessa także zginęły o tym była mowa w poprzednich rozdziałach :) Ale jak do tego doszło dowiecie się w późniejszych częściach.
Dotviline ogromnie dziękuję za napisanie błędów, ja się nigdy o to nie obrażę, wręcz odwrotnie jestem wdzięczna :)
Podsumowując bardzo się cieszę, że podobał Wam się ten rozdział, ja jestem z niego zadowolona ^^ Kolejny liczy dwie strony i jak uporam się dziś z zadaniami ze statystyki to może jeszcze przysiądę przy nim :)
Ślicznie dziękuję za komentarze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pon 16:23, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 17:05, 01 Mar 2010 |
|
Ja się nie rzucam o rychłe spotkanie Edwarda i Bella, naprawdę nie zależy mi na tym aż tak. Na pewno jestem ciekawa ich obopólnej reakcji na siebie, ale wierzę w instynkt autorki która odpowiednio wplecie to "wielkie" wydarzenie w dalszych rozdziałach. Chociaż, jakby ta cała wyuczona (napalona) Clarie zagościła w domu Cullena , zastanawiałabym się kiedy napatoczy się na Bellę.
Wszystko ładnie układa się w logiczną całość. Napisałaś już trochę więcej, to jakby nie patrzeć ósmy rozdział a czytelnika nadal nerwy zjadają . Co będzie dalej? Dajesz nam szanse na małe szpiegostwo bo z góry nie można wyznaczyć, że białe będzie białe a czarne pozostanie czarnym. Nie wiem czego mam oczekiwać od Belli? Jakiś zmian w zachowaniu? Zauroczeniu owym wampirem? Nienawiści przeradzającej się w coś więcej? Jestem ogromnie ciekawa tego co nam zaserwujesz w kolejnym rozdziale.
Co do retrospekcji, zaciekawiła mnie ta biała piana z ust ugryzionego wilkołaka. Właściwie Meyer dokładnie nie określiła co się dzieje po tym jak wampir użre wilkołaka, jednakże zapachniało mi to sceną z czystej krwi, gdy główna bohaterka nie jest w stanie przyjąć leczniczej krwi wampira po ataku menady, albo samo zatrucie Billa gdy ugryzł menadę,
piana. Zawsze jest jakaś piana ;D
Pozdrawiam gorąco oraz życzę weny, mam nadzieje że komentarze utwierdzą Cię w przekonaniu , że potrafisz świetnie pisać (:
Uskrzydlona (C: |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 17:08, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pon 20:34, 01 Mar 2010 |
|
Chyba tego nie napisałam w ostatnim komentarzu, ale ilekroć widzę imię "Marianne", cała zamieram. Kojarzy mi się z moją postacią, ale samym imieniem. Zresztą bardzo lubię to imię, jest delikatne, melodyjne i pełne uroku.
No i w tym tekście też przy tym imieniu wstrzymuję oddech. Wiem, to głupie. Ale musiałam się tym podzielić.
Kurtyzana to jeden z niewielu tekstów, które regularnie czytam. Lecz czynię to z radością. Bardzo je lubię, jest piekielnie ciekawe. I teraz też się zatopiłam w kolejnym odcinku. Noż kurczę, podoba mi się to opowiadanie i tyle! O!
Choć przyznam, że zgrzytnęło mi to podanie przez Bellę na tacy "praca z politykami". Mam wrażenie, że jest malo ostrożna. Zupełnie jakby zawołała "Ej, chcę szpiegować wampiry!" Chyba powinna bardziej uważać na to, co mówi, nie sądzisz? Bardziej subtelnie się wyrażać, by przekazać jednak wyraźny sygnał. Po przeszkoleniu, myślę, umiała by wyrazić się w taki właśnie sposób. Mówienie sugestiami, zawoalowane przekazy. Gejsze to potrafią, by zwrócić komuś na coś uwagę, ale nie tak, by klient odczuł to jako przytyk. Ich praca polega na grze i tak też wyobrażalam sobie rolę kurtyzany w twojej opowieści. Zobaczymy. Na razie Bella zaliczyła jedno potknięcie. Może zostanie jej wybaczone. A może to potknięcie autorki, co daje nam nadzieję, że ani madame, ani wampiry się nie zorientują. Bo coś czuję, że madame zaraz by ją pogoniła. Za duże ryzyko, a ona tu prowadzi interes i pewnie też usiłuje jakoś przetrwać w świecie zdominowanym przez krwiopijców.
Btw świata zdominowanego przez krwiopijców - wolę twoje opowiadanie niż film Daybreakers.
Dobra, lecimy dalej. Powiem ci, że jak Edward wypalił, że potrzebuje kurtyzany w trybie natychmiastowym, a madame poszła po jakąś dziewczynę, przez chwilę zasiało się we mnie zwątpienie. Myślałam sobie, że nie wierzę w to, co czytam. Czyżby Niobe chciała ściąć tak akcję? Czyżby postanowiła wszystko przyspieszyć? No nieee... I główkowanie thin dostało po łapach. Nie wolno wątpić w autorów! Rozwój sceny mnie uspokoił, a wręcz rozradował. Spokojnie, bez nerwów, Edward, nie fikaj. Naprawdę, spodobało mi się to. Nie poleciałaś skrótem, byle już przejść do najciekawszej (tak zgaduję) części opowieści.
Na zakończenie powiem, że scena z Jacobem... o rany... ooooo... uuu... *wzdycha* Piękne. :)
Odnośnie zagadki - nie wiem, o który tekst chodzi. Za dużo filmów w życiu widziałam, nie pamiętam wszystkich tekstów.
Błędów dosłownie kilka:
Cytat: |
Poczuła, jak maszyna uderza kołami w pas startowy. |
Eee... samoloty lądują na lądowiskach, nie na pasie startowym. Pas startowy powinien być "czysty" dla samolotów, które startują, a to czasem kwestia kilku minut. Za duże ryzyko "tłoku".
Cytat: |
po usłyszeniu cichego proszę, weszła do środka |
To "proszę" dobrze by było jakoś odznaczyć. Cudzysłów?
Cytat: |
- Dobrze, możesz odejść. Poinformuję panią o szczegółach. |
Najpierw mówi do niej per "ty", a potem wyskakuje z tą "panią". Niobe - zdecyduj się. Choć biorąc pod uwagę dotychczasowy stosunek madame do dziewczyn, "ty" będzie lepszą formą. "Pani" mi tu nie pasuje.
Cytat: |
Jake rzucił się na przywódcę w nadziei, że, gdy go pokona, reszta się podda. |
Bez przecinka przed "gdy".
Cytat: |
Będąc w popłochu walki |
Popłochu? Chyba ferworze?
Oby wen cię nie opuszczał! Czekam na dalszy ciąg. Bardzo niecierpliwie. :)
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pon 20:35, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kamosoka
Człowiek
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Wto 14:36, 02 Mar 2010 |
|
Kurtyzana to jeden z nielicznych polskich ff, który mi się podoba.
W sumie słowo podoba to chyba raczej nieodpowiednie określenie,
bo twoje opowiadanie jest naprawdę zachwycające. masz niesamowity styl,
świetny pomysł i rewelacyjie go realizujesz. Nie zgadzam się, że przeciągasz
moment spotkania B z E. Tak jest dobrze, stopniowo nakreślasz tą historię, budujesz napięcie, stwarzasz fundamenty przed ich spotkaniem. Mnie to
bardzo odpowiada.
Pozdrawiam i z niecierpliwościa czekam na kolejne:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marionetka
Zły wampir
Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka Kajusza
|
Wysłany:
Czw 16:08, 04 Mar 2010 |
|
Hym. Lakoniczną mą wypowiedź czas zacząć!
Niobe, "Kurtyzana" jest naprawdę dobrym ff. Tytuł jest intrygujący, to właśnie dzięki niemu tutaj weszłam, bo poczułam, że opowiadanie o takim tytule może być naprawdę dobre, a moje przeczucia mnie nie zawiodły. Bella jest inna niż w książce, mniej irytująca. A ten zimny Edward naprawdę przypadł mi do gustu, lepiej wykreowany niż u pani Meyer. A Jake! Jake to Jake. Styl masz niesamowity, choć wyłapałam kilka błędów. Jeszcze chciałam wspomnieć o Morgan - jej postać jest bardzo wyrazista, lubię ją mimo jej myśli i zachowań.
A ja uważam, że nie przeciągasz wcale sceny spotkania Belli i Edwarda, choć chętnie przeczytałabym ją nawet teraz. Dobrze, że skupiasz się na uczuciach bohaterów, nie wprowadzasz szaleńczej akcji. Niobe, tak trzymać!
(Jednak ta wypowiedź nie jest tak lakoniczna jak sądziłam.)
Wena!
Pozdrawia Marionetka. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marionetka dnia Czw 16:11, 04 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Czw 20:39, 04 Mar 2010 |
|
kamosoka napisał: |
stwarzasz fundamenty przed ich spotkaniem. |
O, to to! O to biega! Nie wiedziałam, jak to napisać, a tu proszę - Kamosoka ubrała w słowa to, co mnie się we łbie kręciło non stop.
Dobrze powiedziane, Kamo! :)
j.t. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Juliann
Człowiek
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kątowni:)
|
Wysłany:
Pią 16:29, 05 Mar 2010 |
|
Długo zastanawiałam się jak (i czy w ogóle) skomentować Kurtyzanę. W końcu się przemogłam, a co mi tam;-). Zdecydowanie zaliczam ten ff do grupy najlepszych jakie czytałam. Tytuł ma intrygujący, zachęcił mnie do zajrzenia, co znaczy, że dobrze go wybrałaś. Sam zamysł na ten utwór jest bardzo ciekawy. Poza tym, podoba mi się Twoja ''odmiana'' Edwarda. Ten E. jest jednym z tych inszych. A Bella... Bella rzeczywiście nie jest irytująca, bynajmniej według mnie. I have no idea co do tego jak mogłabym jeszcze ją określić. Ach, nie... w ogóle nie ''przeszkadza'' jej tok myślenia - to również mogę dodać.
Cytat: |
nie wprowadzasz szaleńczej akcji |
Dokładnie. Wszystko dzieje się powoli, acz nie przeciąga się, czy też nie jest monotonne. Napisałaś, że wszystko masz rozplanowane i tyle. Si, tak trzymać, bo jest w porządku Jeśli chodzi o błędy, to nie zwróciłam na nie uwagi, gdyż byłam zbyt zaabsorbowana samą treścią. Hm, właściwie inni już Cię przecież o nich poinformowali
Pozdrawiam, Jul |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juliann dnia Pią 16:31, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 23:07, 22 Mar 2010 |
|
Ślicznie dziękuję za wszystkie komentarze, nie przedłużając już zapraszam do rozdziału :)
Betowała Pernix
ROZDZIAŁ 9
[link widoczny dla zalogowanych]
Kurtyzana siedziała przed lustrem i tępo wpatrywała się w swoje odbicie. Jej zakręcone włosy niedbale otaczały twarz. Patrzyła na siebie, ale nie mogła dostrzec tam niczego, co przypominało prawdziwą Bellę Swan. Czerwone usta raziły swoją intensywnością, a mocno utuszowane rzęsy sprawiały, że wyglądała bardziej jak lalka, niż człowiek. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę, która eksponowała jej dekolt i długą, bladą szyją.
Kobieta przyglądnęła się swojej skórze. Tuż pod uchem znajdowały się dwie blizny w kształcie półksiężyca. Z wahaniem dotknęła ich palcami. Odniosła wrażenie, że znamiona były zimniejsze niż reszta ciała.
Nagle z cienia wyłoniła się wysoka postać. Bella nie widziała jego twarzy, gdyż pozostała w mroku. Podświadomie bała się odwrócić i stanąć przed nieznajomym. Poczuła, jak mężczyzna kładzie rękę na jej ramieniu i delikatnie zaczyna je masować. Przymknęła lekko oczy pod wpływem doznawanej przyjemności. Ręce nieznajomego coraz bardziej zdecydowanie sunęły ku szyi. Jego palce zacisnęły się na jej skórze. Brunetka uchyliła szerzej powieki, momentalnie poczuła, że serce zaczyna bić w zawrotnej szybkości. Mężczyzna nachylił się nad nią i obnażył kły. Z nieukrywaną przyjemnością wbił się w jej tętnicę.
Bella gwałtownie otworzyła oczy. Szybko obróciła się na brzuch i wtuliła twarz w poduszkę. To był tylko sen. Próbowała uspokoić bicie swojego serca, ale przychodziło jej to z wielkim wysiłkiem, cały czas odczuwała ten sam strach - bezsilność, która niemal zatrzymywała jej oddech. Przetoczyła się na plecy, po czym wbiła spojrzenie w sufit.
To było już dziś. Za parę godzin będzie aukcja i stanie się własnością jakiegoś mężczyzny. Jeśli dobrze pójdzie, to trafi właśnie do wampira. Nie mogła teraz pozwolić sobie na lęk. Nie miała na to czasu. Musiała się tylko postarać, by dobrze wypaść. Nie może tracić czasu na mieszkanie u jakiegoś człowieka, powinna od razu oczarować krwiopijcę na tyle, żeby zechciał ją kupić. Skrzywiła się na samo brzmienie tych słów w swojej głowie. Przerażała ją myśl, że ktoś może ją posiąść, ukrócić jej wolność. Z rezygnacją obróciła się i spojrzała na zegarek - była szósta trzydzieści. Bella westchnęła. Wiedziała, że i tak nie zdoła teraz usnąć. Odczuwała zbyt wielkie podenerwowanie i niepewność, która wydawała się najgorsza, nie wiedziała, czego się spodziewać. Opadła na łóżko, pozwalając odpłynąć swoim myślom, aby choć na chwilę zapomnieć o tym, co ją dziś czeka.
~*~
Edward stał przy oknie w swoim gabinecie - powoli zaczęło świtać. Już dawno nie oglądał wschodu słońca. To przynosiło zbyt wiele raniących wspomnień. Pamiętał, jak bardzo dawno temu siadywali razem z Carlislem i obserwowali, jak rozpoczyna się kolejny dzień - zawsze przed nimi, nigdy dla nich. To było zanim dołączyła do nich reszta rodziny. Jego Stwórca spędzał całe noce w szpitalu. W tym czasie Edward zazwyczaj czytał, próbował robić cokolwiek, aby zająć czymś swoje myśli. Wampir, gdy tylko słyszał otwieranie drzwi, odkładał książkę i szedł zapytać Carlisle’a, jak minęła nocna zmiana. Doskonale pamiętał entuzjazm, z jakim blondyn mówił o każdym wyleczonym pacjencie i skryty smutek w jego oczach, kiedy nie udało mu się kogoś uratować. Początkowo nie umiał należycie odczytywać jego umysłu. Trudno mu było nazwać rozchodzące się myśli, jednak wraz z mijającym czasem, gdy coraz lepiej władał swoim darem, ich rozmowy odbywały się bez słów.
Tuż przed wschodem słońca stawali przed oknem i w ciszy napawali swoje zmysły tym widokiem. Złota łuna powoli wznosiła się nad horyzontem, rozświetlając okryte mrokiem niebo. Początkowo Edward nie rozumiał, dlaczego Carlisle tak celebruje poranki. Dla niego każdy wyglądał tak samo. Kiedyś zapytał o to Stwórcę i doskonale zapamiętał jego odpowiedź.
- Ludzie cały czas się spieszą, nie mogąc jednocześnie dostrzec piękna swojego życia. My… my tylko trwamy zawieszeni w wieczności. Gdy codziennie patrzę na to samo zjawisko, przypominam sobie, że byłem taki sam - wtedy łatwiej mi ich zrozumieć, a zarazem pielęgnuję w sobie świadomość, iż cokolwiek by się nie stało, to codziennie zawsze wzejdzie to samo słońce i ja każdego następnego dnia będę dokładnie taki sam. Początkowo może ci się to wydać przygnębiające, ale pewnego dnia zrozumiesz, że fakt stagnacji wampirzej egzystencji pozwala łatwiej zrozumieć ulotność i prawdziwą wagę ludzkiego życia, a to sprawia, iż obrana przez nas decyzja o niecodziennej dla naszego gatunku diecie wydaje się być w pełni uzasadniona.
Carlisle miał wtedy rację, Edward zrozumiał jego słowa dopiero całe dziesiątki lat później, gdy jego Stwórca już odszedł. Wampir trwał przez chwilę w milczeniu, patrząc na rozświetlające się niebo. Kiedy kilkanaście minut później słońce wzeszło całkowicie, odwrócił się i usiadł przy biurku. Wiedział, że dzisiejszy dzień zapowiada się ciężko. Czekała go aukcja w Szkarłatnym Pałacu. Za parę godzin będzie musiał wybrać kobietę bez możliwości odesłania jej. Gdy Aro dowiedział się o oddaleniu Morgan, był wściekły. Edward miał świadomość, że gdyby ponownie uczynił coś takiego, Volturi mogliby ukarać rodzinę za jego błędy, a tego ze wszystkich sił starał się uniknąć. Wampir rozłożył przed sobą dokumenty i zagłębił się w analizie obecnej sytuacji na rynku pracy. Siedział nad wykresami i szczegółowymi sprawozdaniami, cały czas próbując znaleźć jakieś logiczne argumenty, który pozwolą mu sprawnie przeprowadzić najbliższy wywiad. Po kilku godzinach jego humor uległ zdecydowanemu pogorszeniu, a wszystkie punkty, jakie zapisał na kartce, wydawały się zbyt lakoniczne i mało przekonujące. Mężczyzna zerknął na zegarek, szybko wstał z krzesła i wyszedł z pokoju. Schodząc po schodach, spotkał Jamesa, który opierał się niedbale o balustradę.
- Przygotowany na wielką aukcję? – zapytał blondyn, gdy tylko Edward go minął. Wampir skrzywił się w odpowiedzi i zignorował go. – Pamiętaj, że to twoja ostatnia szansa. Nie byłbym zbyt wybredny na twoim miejscu.
- Nie zamierzam – przyznał chłodno Cullen, zatrzymując się przed szafką i wyciągając kluczyki do samochodu.
- Aro chce, abyś zjawił się tutaj ze swoją nową dziewczyną.
Edward odwrócił się i obrzucił go zimnym spojrzeniem. James ze złośliwym uśmiechem, podał mu kopertę.
- Przyjęcie charytatywne? – zapytał wampir, marszcząc brwi.
- Jeśli masz jakieś obiekcje, to z przyjemnością doniosę o nich Aro.
- Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział, siląc się na spokój.
- Oczywiście.
Edward rzucił blondynowi jeszcze jedno wrogie spojrzenie, po czym wyszedł z domu i szybko wsiadł do samochodu. Odpalając silnik, starał się znaleźć w sobie nieistniejące pokłady entuzjazmu w stosunku do aukcji, na którą jechał.
~*~
- Szybciej! Podaj mi tę sukienkę! – Bella uśmiechnęła się pod nosem, słysząc zdenerwowany głos Morgan. Mimo że była w pałacu od tygodnia, już miała jej serdecznie dość, choć w niektórych momentach zachowywała się, w mniemaniu Belli, zabawnie. Wszystkie dziewczyny znajdowały się teraz w obszernej przebieralni i biegały między szafą i toaletkami. Brunetka, gdy pierwszy raz zobaczyła to miejsce, stwierdziła, że wygląda ona jak olbrzymia garderoba, w której przygotowują się aktorzy przed występem.
Bella odwróciła się w stronę podświetlanego lustra i westchnęła cicho. Starała się trzymać nerwy na wodzy, ale mimo to odczuwała ogromny niepokój. Bała się tego, co może się dziś zdarzyć oraz, że okaże się nie dość dobra.
- I jak, gotowa? – zapytała Holly, nachylając się nad Bellą. Miała na sobie obcisłą karmazynową sukienkę i zdawała się już być całkowicie przygotowana na aukcję.
- Trochę się denerwuję – przyznała po chwili brunetka.
Kobieta zaśmiała się w odpowiedzi.
- Nie martw się. Wszystkie tak miałyśmy za pierwszym razem.
- Boję się, że zrobię coś nie tak i nikt nie będzie chciał mnie przyjąć – powiedziała cicho Swan.
- Na pewno wszystko będzie w porządku – zapewniła dziewczyna.
- A jeśli nie, to znaczy, że się po prostu nie nadajesz – Morgan stanęła przed koleżankami i uśmiechnęła się złośliwie.
- Uważam, że przyjmowanie rady od kurtyzany, która została zwolniona przez swojego sponsora, jest raczej mało roztropne. – Do rozmowy włączyła się Theo.
Morgan już otwierała usta, żeby coś odpowiedzieć, gdy drzwi od garderoby otworzyły się i ukazała się w nich młoda dziewczyna.
- Morgan, już zaczynamy. Wchodzisz jako pierwsza.
Kobieta uśmiechnęła się z wyższością, po czym rzuciła innym kurtyzanom spojrzenie pełne pogardy i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Kiedy drzwi zamknęły się za nią, Holly odetchnęła głośno.
- Jak dobrze pójdzie, to nie będę musiała jej oglądać przez najbliższe kilka miesięcy.
Bella zaśmiała się cicho, jednak po kilku sekundach spoważniała.
- Nie przejmuj się – powiedziała Theo. – To naprawdę nie jest nic trudnego. Musisz tylko wejść do pokoju i starać się ładnie wyglądać, resztę zrobi za ciebie madame.
Holly uśmiechnęła się pocieszająco i dodała:
- I pamiętaj, jak zechce cię obejrzeć z bliska, to nigdzie się nie spiesz. Idź spokojnie i nie bądź zbyt wyzywająca. Mało kto to ceni.
Bella kiwnęła głową.
- Są trzy pomieszczenia. Najpierw wampiry, potem najbogatsi ludzie, na sam koniec mało znaczące płotki. Przechodzisz przez każdy pokój, a na sam koniec, gdy zaprezentują się wszystkie kurtyzany, odbywa się aukcja. Licytacja zawsze zaczyna się od dziesięciu tysięcy. Każde przebicie to tysiąc w górę, najwięcej zapłacono dotychczas za Morgan. Pobiła wtedy rekord Szkarłatnego Pałacu. Sprzedano ją za dwieście tysięcy.
- Przepraszam, za ile? – Bella uniosła brwi.
Holly zaśmiała się w odpowiedzi.
- Dlatego jest taka próżna.
Brunetka uśmiechnęła się z wysiłkiem. To było dla niej trudne do wyobrażenia. Jaki człowiek mógł zapłacić za innego tyle pieniędzy? Czuła, że zaczyna się coraz bardziej denerwować. A co jeśli nikt nie będzie jej chciał? Co się stanie, jeśli nawet nie będzie w stanie podjąć próby wykonania zadania? Bella odwróciła gwałtownie głowę, gdy drzwi otworzyły się ponownie. Młoda dziewczyna kiwnęła głową w jej kierunku - kobieta odetchnęła głęboko i wstała. Po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie. Koronkowa sukienka delikatnie opinała jej ciało, a włosy opadały na ramiona łagodnymi falami. Odwróciła głowę i szybko podeszła do dziewczyny.
- Najpierw pójdziesz na koniec korytarza, następnie tamten pokój. – Wskazała drzwi dłonią. – I na koniec tu. Potem wracasz do bawialni - licytacja odbywa się bez twojej obecności. Madame zbiera oferty i wybiera tego, kto da najwięcej. Jak wszystko dobrze pójdzie, to już jutro trafisz do domu sponsora.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i lekko popchnęła ją w kierunku pomieszczenia.
Bella popatrzyła na drewnianą powierzchnię. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi.
~*~
Edward siedział w okrągłym pomieszczeniu i ze zniecierpliwieniem wpatrywał się w podest. Czuł przede wszystkim zniechęcenie w związku z licytacją i miał już dość słuchania myśli innych mężczyzn. Z odrazą popatrzył na Aleca, który siedział po jego prawej stronie. Wampir doskonale się bawił, widząc zdenerwowanie podwładnego. Gdy tylko spotkali się przed wejściem, wyjaśnił, że Aro przysłał go tu, aby pomógł mu wybrać właściwą dziewczynę.
Przygotowany na zakupy, Cullen?
Edward spojrzał wrogo na chłopaka.
I pamiętaj, że każdy nabytek musisz uzgodnić ze mną - nie podejmujesz dziś decyzji sam.
Wampir skrzywił się jeszcze bardziej, jednak w tym momencie otworzyły się drzwi i weszła przez nie brązowowłosa kobieta.
Edward zmarszczył lekko czoło. Dziewczyna weszła na podest i stanęła na środku - z głośnika zaczął wydobywać się rzeczowy ton madame d’Houdetot.
- Morgan jest jedną z naszych najlepszych kurtyzan. Ukończyła kurs dobrego wychowania w Wielkiej Brytanii i pobierała nauki we Francji…
Edward oparł głowę na dłoni i obojętnie wpatrywał się w kobietę. Kurtyzana uśmiechała się zalotnie - była w doskonałym humorze, całkowicie ignorowała swojego byłego pracodawcę i już układała w głowie plan uwiedzenia kolejnego wampira.
Po chwili zeszła z podestu, i wyszła z pomieszczenia. Jeden z wampirów wstał, także opuścił pokój. Udawał się właśnie do miejsca, w którym odbywały się licytacje. Gdy tylko wyszedł, jego krzesło zostało natychmiast usunięte. Po kilku minutach drzwi otworzyły się ponownie i weszła następna kobieta. Edward uniósł głowę, kiedy przestąpiła próg pomieszczenia. Pamiętał ten zapach - wyczuł go kiedyś na Morgan. Jednak teraz jego natężenie przytłumiło zmysły. Miał wrażenie, że otoczyła go chmura słodkiej woni. W jednej chwili poczuł wybuch ogromnego głodu, niemal zerwał się z krzesła z zamiarem rzucenia się na kobietę i skosztowania jej krwi. Jednak, kiedy kurtyzana wyszła na platformę i mógł ją dokładnie zobaczyć, obudziło się w nim także nowe uczucie. Pożądanie. Chciał ją mieć. Tylko dla siebie. To było najbardziej pierwotne uczcie, jakiego doświadczył. Nigdy nie chciał posiadać nikogo tak mocno, jak teraz tej ludzkiej kobiety. Czuł niemal fizyczny ból, spowodowany wiedzą, że ona nie należy do niego, że mógłby kupić ją ktoś inny. Edward poruszył się nerwowo na fotelu. Doskonale słyszał jej przyspieszone bicie serca, mimowolnie zmarszczył brwi. Czemu nie dochodziły do niego jej myśli? Mężczyzna zacisnął dłonie na oparciu fotela. Skupił się na wyłapaniu chociażby najmniejszego słowa z jej umysłu, ale nie usłyszał niczego. Zanim zdążył dokładnie przemyśleć swoje zachowanie, kiwnął na nią palcem - może, gdy będzie bliżej, odczyta jej umysł. Kobieta przygryzła lekko wargę i ruszyła w jego stronę. Edward, jakby w zwolnionym tempie, obserwował każdy ruch. Widział, w jak delikatny sposób materiał sukienki ociera się o jej skórę i włosy falują pod wpływem ruchów. Obserwował, jak przez lekko uchylone usta wciąga powietrze i przymyka powieki. Jednak najintensywniej odczuwał jej zapach - zbliżającą się z każdą sekundą nową falę jej woni. Doznawał niewysłowionej przyjemności, mogąc napawać swoje zmysły tym wrażeniem, jednak jednocześnie odczuwał palący ból w gardle. To była idealnie wyważona mieszanka kwiatowa, delikatna i ulotna, zachwycająca, jednak zarazem trudna do zniesienia.
Kurtyzana zatrzymała się przed nim. Edward wstał ze swojego miejsca i nachylił się w jej kierunku. Zanurzył nos we włosach i wciągnął zapach do nozdrzy. Wampir odczuł przyjemność zmieszaną z ogromnym pragnieniem. Z wahaniem dotknął skóry tuż przy brzegu sukienki i przesunął palcem po obojczyku brunetki. Serce kobiety biło coraz szybciej, jej policzki zarumieniły się nieco. Wampir był urzeczony miękkością i gładkością skóry kurtyzany. Wiedział, że to co zamierzał właśnie zrobić, było nieodpowiedzialne, ale nie mógł powstrzymać się przed wypowiedzeniem dwóch prostych słów:
- Biorę ją.
I zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wyszedł z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi zamknęły się za nim, oparł się o ścianę i głęboko odetchnął. Nadal czuł ogień palący jego gardło, jednak ból, jaki odczuwał, przynosił mu pewną satysfakcję. Umiał panować nad sobą i swoimi pragnieniami, nigdy nie rzuciły się na człowieka. Wiedział, że zawsze znajdzie siłę, aby się opanować. Czy decyzja, którą podjął nie była zbyt pochopna? Czy uda mu się wytrzymać z tą kobietą pod jednym dachem? Jednak pokusa, aby ją zatrudnić, była zbyt silna. Nie mógł sobie tego odmówić.
Jego rozmyślania przerwał dzwonek telefonu:
- Słucham?
- Edward! Co się stało?! Nic ci nie jest? Tak bardzo się martwiłam… – W słuchawce rozległ się rozhisteryzowany głos Alice.
- Nic mi nie jest, o co chodzi Alice? Zobaczyłaś coś? – Wampir zniżył nieco głos.
- Edwardzie! Nie widzę cię! Zniknąłeś! Nie ma twojej przyszłości! Ja nic nie widzę… Nic nie widzę!
Mężczyzna zmarszczył brwi.
Czy to możliwe, że dziewczyna blokowała nie tylko jego dar? To było jedyne realne wyjaśnienie - podjął decyzję, aby powiązać swój los z jej, dlatego Alice go nie widziała. Wampir zmarszczył brwi. Kim ona była? Czy to możliwe, że to tylko człowiek? Jeszcze nigdy nie spotkał się z nikim, kto umiałby zablokować dar nieśmiertelnego. To wydawało się niemal niemożliwe.
- Edwardzie! – W słuchawce rozległ się przerażony głos brunetki.
- Nie martw się, Alice. Naprawię to.
Wampir szybko zamknął klapkę telefonu i udał się do sali licytacji. Nieważne jak bardzo fascynowała go ta dziewczyna, nie mógł zrezygnować z widzenia przyszłości dla głupiej zachcianki. Tuż przed wejściem do pomieszczenia zatrzymał go Alec.
- Wydawało mi się, że miałeś uzgodnić wybór ze mną.
- Masz rację, przepraszam. – Volturi uniósł brwi, słysząc potulne słowa podwładnego. Nie był do tego przyzwyczajony. – Nie chcę tej dziewczyny.
Wampir zmrużył brwi.
- Już się zdecydowałeś, poza tym zgodnie z Aro stwierdziliśmy, że to będzie dobra kandydatka.
Edward zacisnął szczęki.
- Zmieniłem zdanie, nie chce jej. Wolę już znowu zatrudnić Morgan.
Alec uśmiechnął się cynicznie.
- Nie pytam o twoje zdanie, informuje cię o naszej decyzji.
Rudowłosy mężczyzna zacisnął pięści.
- Masz ją zatrudnić. James dopilnuje tego, żeby właściwa dziewczyna trafiła do twojego domu.
Zanim Edward zdążył zaoponować w jakikolwiek sposób, Alec zniknął za zakrętem. Wampir zaklął pod nosem. Sytuacja coraz bardziej wymykała się spod jego kontroli. Warknął głośno. Jak mógł być taki bezmyślny? Ugiął się pod chwilową słabością i teraz wszystko może zostać zaprzepaszczone, i to dla kogo? Mężczyznę ogarnął gniew. Wiedział, że był w sytuacji bez wyjścia. Jeśli nie zatrudni dziewczyny, Volturi ukażą go. Zwolnienie też nie wchodziło w rachubę. Cullen zawsze pocieszał się myślą, że ma przewagę nad Wielką Trójką właśnie dzięki Alice i jej widzeniu przyszłości, a teraz nawet to zostanie mu odebrane? Zacisnął mocno szczęki. Nie miał czasu, aby wymyślić jakieś inne wyjście z tej sytuacji. Usłyszał, jak za drzwiami zaczynają padać oferty zakupu Morgan. Dochodziły do niego pełne nadziei myśli innych mężczyzn, którzy pragnęli, żeby kurtyzana trafiła właśnie do nich. Edward westchnął głośno, odczuwając coraz większą pogardę wobec samego siebie. Ruszył w stronę pomieszczenia i z wielkim oporem otworzył drzwi.
W pokoju znajdowało się około dwudziestu mężczyzn oraz madame d’Houdetot. Edward szybko zajął miejsce w kącie.
- Teraz rozpoczniemy kolejną licytację – powiedziała właścicielka Szkarłatnego Pałacu. – Panna Isabella Swan, cena wywoławcza dziesięć tysięcy.
Mężczyzna siedzący tuż przy wyjściu podniósł dłoń.
- Pan Marshall, dziesięć tysięcy,
Stojący tuż przy kominku szybko odpowiedział na ofertę
- Pan Westfield, jedenaście tysięcy.
- Dam dwadzieścia tysięcy – powiedział cicho Edward.
- Senator Cullen, dwadzieścia tysięcy.
Mężczyzna siedzący obok wampira skrzywił się lekko i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia.
- Ktoś da więcej?
Mężczyzna, który zaczął licytację, podniósł dłoń.
- Pan Marshall, dwadzieścia jeden tysięcy.
- Trzydzieści – przerwał Edward - był zirytowany, gardził sobą za to, że brał udział w tej farsie. Chciał mieć to jak najszybciej za sobą.
- Czterdzieści – rzucił Marshall.
- Pięćdziesiąt.
- Sześćdziesiąt.
- Sto – powiedział Edward, dobrze wiedząc z myśli rywala, że to właśnie była granica, jaką sobie wyznaczył.
Mężczyzna westchnął.
- Senator Cullen, sto tysięcy po raz pierwszy, po raz drugi… - Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu. – Po raz trzeci, sprzedana.
Edward kiwnął krótko głową, po czym wyszedł z pomieszczenia. Szybko przeszedł przez korytarz i wspiął się po schodach, następnie zatrzymał się przed recepcją, gdzie Marianne rozmawiała z jakimś łysiejącym mężczyzną.
- Oczywiście, panie Craigen, będzie mógł pan odebrać kurtyzanę jutro.
- Wreszcie mam ją tylko dla siebie!
Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie i zwróciła w kierunku Edwarda.
- Senatorze Cullen, w czym mogę pomóc?
- Kiedy mogę odebrać pannę Swan?
- Jutro w południe.
- Dziękuję. Jeszcze dziś przeleję pieniądze na wasze konto.
Blondynka kiwnęła głową.
Wampir odwrócił się i szybko wyszedł z budynku. Zatrzymał się na chwilę przed samochodem i spojrzał w niebo. Po kilku sekundach westchnął i wsiadł do auta, po czym odjechał spod Szkarłatnego Pałacu.
~*~
- Za wszystkie nieprzespane noce w najbliższym czasie – powiedziała głośno Theo, podnosząc kieliszek z szampanem do góry.
Holly zaśmiała się i wypiła całą zawartość naczynia. Bella z wahaniem popatrzyła na napój. Zostały w bawialni już tylko we trójkę, świętując wynik dzisiejszej licytacji. Holly niemal skakała ze szczęścia, gdy dowiedziała się, że jej klientem został wampir. Theo przypadł spadkobierca wielkiej fortuny o niepewnym pochodzeniu.
Bella wypiła szampana, który miała w ręce. Chciała jak najszybciej zapomnieć - wymazać z pamięci obraz tego mężczyzny przynajmniej na kilka godzin. Zerknęła na koleżanki, które były w doskonałych humorach. W głębi ducha brunetka zazdrościła im tej chwili beztroski.
- Moje panie, najwyższy czas udać się na spoczynek. Musimy zrobić jutro dobre wrażenie – powiedziała Theo, wstając. Dziewczyna zabrała z oparcia fotela marynarkę i ruszyła w kierunku wyjścia.
- Śpijcie dobrze – rzuciła.
- Wzajemnie – Holly uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi.
Gdy tylko drzwi zamknęły się, dziewczyna chwyciła dłoń Belli.
- Chodźmy, panno Swan. Biorąc pod uwagę, że obie upolowałyśmy nieśmiertelnych, jutro będziemy musiały wyglądać naprawdę zniewalająco, bo oni zauważą każdą niedoskonałość.
Bella uśmiechnęła się z wysiłkiem. Razem z Holly wyszła z pomieszczenia i kiwała głową za każdym razem, gdy koleżanka zadawała jej pytania. Odetchnęła w duchu, kiedy w końcu stanęły przed sypialnią, a koleżanka życzyła jej dobrej nocy.
Szybko weszła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi i zsunęła się na podłogę. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. W tym jedynym momencie spadł na nią cały ciężar dzisiejszego dnia. Mocno zacisnęła usta, starając się powstrzymać szloch. Czuła się słaba. Wątpiła, czy jej zadanie zakończy się sukcesem. Bała się, że zginie już za pierwszym razem, gdy będzie chciała zdobyć jakieś informacje. Najbardziej jednak bolała ją świadomość, iż już jutro będzie należeć do wampira. Senator Edward Cullen - właśnie do kogoś takiego miała trafić. Jednak teraz przede wszystkim odczuwała lęk, nie zaś radość z powodu sukcesu. Obawiała się nieznanego. Bella zacisnęła mocno pięści i wstała z podłogi. Ze złością starła łzy spływające po policzkach i weszła do łazienki. Szybko zmyła z twarzy resztę makijażu i rozczesała włosy. Po chwili umyła się i wtarła w twarz krem. Zaciekle ignorowała drżenie rąk i ścierała łzy z policzków, zanim zdążyły się jeszcze pojawić. Nie może być teraz słaba. Powtarzała to zdanie niczym mantrę, gdy kładła się spać i kiedy zaczął dopadać ją sen. Przede wszystkim starała się nie myśleć o tym, co będzie czekało ją jutro. I tak nie mogła przygotować się na nieznane.
Ładnie proszę o komentarze ^^ |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pon 19:12, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Pon 23:18, 22 Mar 2010 |
|
Łi. Pierwsza, więc wypadało by skomentować.
Sen, wiesz wprowadził mnie w nastrój. Zachęcił do czytania.
I wiesz, naprawdę powinnam iść spać, ale mam ochotę zastawić po sobie jakiś ślad. Może to wina muzyki, której właśnie słucham, może mojego humoru ale ten rozdział był dla mnie magiczny. Miał w sobie coś takiego ... uroczego ?
Bella za 100 tysięcy... miałam nadzieję że pobije Morgan.
Co dalej... interesujące, iż Edward znikł z wizji Alice. Bella, (gdy ten, kiedy Alice już by ją poznała i nie widziała jej w wizjach) to bym sobie jeszcze jakoś tłumaczyła, ale Edward... cóż, zobaczymy co wymyśliłaś.
Końcówka... dość ... taka,... boże, no zapomniałam słowa. Niech będzie troszkę smutna i taka ... nie. Nie ważne. Bella jest silna i sobie poradzi.
Ślicznie dziękuję Ci za ten rozdział, wszystko działo się po kolei, nie śpieszyłaś się i tak jest dobrze. Wszystko w swoim czasie.
Czekam na więcej.
Weny, chęci i czasu.
Pozdrawiam Serdecznie. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Pon 23:39, 22 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:43, 22 Mar 2010 |
|
Nieźle. Mam doskonale opisane pierwsze spotkanie Belli i Edwarda. Jestem ciekawa, czy Alice nie widzi przyszłości, bo Bella jest związana z Wilkołakami, czy może jest z rodu wilkołaków.
Nie mogę się doczekać jej wizyty w domu. No i nadal żal mi Jacoba, bo bardzo to przeżywa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rainwoman
Człowiek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski
|
Wysłany:
Wto 0:08, 23 Mar 2010 |
|
Stało się!!! Wreszcie doszło do spotkania twarzą w twarz i Edward odkrył w sobie uczucia, o istnieniu których zdawał się nie pamiętać. Pragnienie wespół z pożądaniem - iście wybuchowa mieszanka, choć zmartwiło mnie trochę to, że gotów był z niej zrezygnować. Już sam fakt, że nie może czytać w niej jak w księdze, powinien dać mu do myślenia, ale to jak potężny jest najwyraźniej dar Belli, nie ma nawet świadomości sama zainteresowana...
Podobała mi się władczość Edwarda, który dopuścił do głosu instynkty i wszem i wobec rozgłosił : Biorę ją!
Fakt, też sądziłam, że Bella przebije swoją ceną Morgan, ale w sumie to byłoby jedynie moje osobiste życzenie dogryzienie próżnej kobiecie :P
Rozdział emocjonujący, bo wreszcie doszło do spotkania gigantów i teraz jak mniemam napięcie będzie już tylko rosło :)
Bardzo dziękuję za nowy rozdział i jak zawsze życzę weny i czasu na pisanie :)
Nie obiecuję, że będę grzecznie czekać, ale na pewno będę czekać, bo lubię twoją historię i sposób w jaki ją opowiadasz.
Pozdrawiam
Rain |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|