|
Autor |
Wiadomość |
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Śro 16:32, 24 Sie 2011 |
|
Powracam z nowym rozdziałem. ; )
beta - UnHaPpY (wielkie podziękowania za motywację i betowanie ;* )
Rozdział V
Jasne światło jarzeniówek sprawiło, że zaczęła mnie boleć głowa, a on dalej stał obok mnie i gadał, gadał i gadał. Jego głos odbijał się echem. Czułam się jak na kacu, bardzo dużym kacu. Chciałam, żeby ktoś zgasił światło i go uciszył.
- Rose? Myślę, że powinnaś jechać do domu i…
- Edward. Nie zostawię jej tutaj. Nawet pod narkozą – przerwałam mu, a on westchnął i usiadł na krześle obok.
- Rosalie, wiedziałaś o tym…? No wiesz, że ma raka? – Starał się być delikatny, jednak gdy wypowiedział nazwę choroby, poczułam ścisk w żołądku i łzy w oczach.
- Nie. Nie rozmawiałyśmy przez dwa lata… - Zakryłam twarz dłońmi i poczułam jak niepewnie obejmuje mnie ramieniem. Niechętnie pozwoliłam mu na ten gest. Po nieprzyjemnej sytuacji z Bellą, bałam się, że jednym ruchem, słowem wywoła potok słów. Po prostu bałam się wyznać mu prawdę. Tchórz, pomyślałam.
- To nie twoja wina, Rose. Co prawda, nie wiem dlaczego odsunęłaś się od matki na tak długo…
- Przez śmierć – przerwałam mu. Gdy wypowiedziałam te dwa słowa jego oczy rozszerzyły się, nie wiedział o co mi chodzi. – Dwa lata temu, w nocy, bałam się sama wracać i…
- Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz – uśmiechnął się do mnie blado.
- Nikomu oprócz Alice tego nie mówiłam. Wspomniałam tylko Emmettowi… - Wzięłam oddech jak przed skokiem na głęboką wodę. – Bałam się. Tamtej nocy przyszedł po mnie tata… On chciał tylko pieniędzy – głos zaczął mi się łamać, a twarz schowałam w ramieniu Edwarda, który, nie wiedziałam kiedy, objął mnie. – Dałam mu te cholerne pieniądze! A on zabił mojego ojca! - Zaczęłam płakać, nie zwracałam uwagi na mojego towarzysza. Po raz pierwszy od dawna dałam upust moim emocjom w czyimś towarzystwie, w miejscu publicznym.
- Cicho, cicho. Rose, proszę nie płacz – poczułam jak ręką gładzi mnie po włosach. – Chciałbym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale… Nie mogę. Miejmy nadzieję, że twoja matka niedługo się obudzi i wszystko sobie wyjaśnicie.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Miał oczy Emmetta. Dopiero z bliska zdołałam dojrzeć podobieństwo między nimi. Nie uśmiechał się, nie mówił nic. Po prostu patrzył na mnie. Powolutku zaczął ogarniać mnie spokój. Szpitalną salę wypełniał dźwięk naszych oddechów i pikająca aparatura.
Monotonne dźwięki sprawiły, że zupełnie się uspokoiłam. Wypuścił mnie z objęć, a ja usiadłam wygodnie na łóżku obok matki. Wyglądała tak, jakby odbywała popołudniową drzemkę, a nie resztkami sił walczyła o życie. Chociaż i tak niewiele go jej zostało.
Jedyne, co świadczyło o nowotworze, to jej tusza. Zawsze była chuda, ale teraz wyglądała jak wyprany, biały sweter po przejściach, wywieszony na wieszaku. Blond włosy odziedziczyłam po niej. Tak samo jak bladość i trud opalania. W przeciwieństwie do nas, ojciec wyglądał jak mulat. Zaśmiałam się cicho, kiedy przypomniałam sobie dawne słowa tatu: „Bóg obdarzył mnie porcelanowymi lalkami”.
- Co? – zapytał Edward podchodząc do łóżka. – Co cię tak rozbawiło?
- Przypomniało mi się… - Moją wypowiedź przerwał długi i przerażający dźwięk aparatury, który mówił, że serce przestało bić.
***
Powoli zaczęłam wracać do rzeczywistości, bolesnej rzeczywistości. Straszliwy ból głowy palił mnie od wewnątrz, a całe ciało było odrętwiałe. Chciałam się ruszyć, ale nie mogłam. Chciałam wydobyć z siebie choćby najcichszy dźwięk, nie mogłam.
Nagle, usłyszałam obok mnie jakieś kroki. Ktoś spacerował wzdłuż pomieszczenia. Starałam się dać tej osobie znak, żeby mi pomogła, ale byłam bezsilna. Wsłuchiwałam się w dźwięk kroków, czekając aż zupełnie dojdę do siebie.
- No odbierz ty… Emmett! – Zdałam sobie sprawę, że to Edward wędrował tam i z powrotem. – Tak, jest tu… Nic jej nie zrobiłem! Jak mogłeś tak pomyśleć… Zemdlała… Skoro to twoja dziewczyna, to powinieneś wiedzieć, że jest wrażliwa!!... Jej matka, ona… - Obawiałam się najgorszego, poczułam łzy pod powiekami. – Udało nam się w ostatniej chwili, ale Rose leżąca na podłodze nam w tym nie pomogła… Pielęgniarka się o nią potknęła… Kiedy będziesz?... Co?!... Emmett… Dobra… Ok!... Tak, zajmę się nią…
Poczułam jak siada obok mnie. Westchnął. Nie wiedziałam, czy to dlatego, że Emmett poprosił go o opiekę, czy dlatego, że najprawdopodobniej wyglądałam jak siedem nieszczęść. Nagle poczułam czyjś ciepły dotyk na policzku i gdybym mogła zapewne krzyknęłabym. Jednak ból palący w głowie nie dawał mi możliwości funkcjonowania.
Po dłuższej chwili ciepło powędrowało na moją szyję, a Edward westchnął. O Boże, zaczęłam gorączkowo myśleć. Edward Cullen dotyka mnie myśląc, że straciłam przytomność! Rose, ogarnij się! Chaotyczne myśli przepychały się w moim umyśle, gdy nagle jego ciepły dotyk zniknął.
Usłyszałam kroki i zamykanie drzwi. Zostałam sama. Z wielkim trudem podniosłam powieki i zamrugałam parę razy. Ból, który lekko zelżał, powrócił pod wpływem światła. Usiadłam niepewnie i przeciągnęłam się. Siedziałam na skórzanej kanapie w czyimś gabinecie. Białe ściany ozdobione dyplomami i fotografiami zupełnie nie pasowały do pomieszczenia. Podeszłam do nich i ze zdziwieniem stwierdziłam, że na każdym dyplomie widnieje to samo imię i nazwisko. Edward Cullen.
- Rose! – W tym samym momencie usłyszałam jego bas za sobą i szybkie kroki. – Myślę, że powinnaś się jeszcze położyć – złapał mnie za ramiona i jednym ruchem posadził z powrotem na kanapie. – Jak się czujesz? Nieźle przywaliłaś głową w barierkę i … Rose?
- Edward. Ona żyje prawda? – zapytałam o to z trudem. Wpatrywałam się tępo w tabliczkę na biurku. Wcale się nie zdziwiłam, gdy na niej również było napisane Edward Cullen.
- Wątpisz, że złamałbym daną ci obietnicę? Udało nam się, ale niewiele jej zostało. Za jakiś tydzień wybudzi się i będziecie mogły porozmawiać. Obiecuję – zauważyłam, że pociera ręce tak, jakby chciał mnie dotknąć, ale bał się mojej reakcji.
- Pojadę do domu i prześpię się – zaczęłam powoli wstawać, ale on zatrzymał mnie jednym ruchem.
- Obiecałem Emmettowi, że nie spuszczę cię z oka. Wiesz jaki on jest – przeczesał włosy i uśmiechnął się do mnie lekko. Nie chciałam do siebie dopuścić myśli, że ten jeden gest wywołał u mnie dreszczyk. – Podwiozę cię.
- Zgoda.
***
W drodze na piętro, cały czas czułam na sobie spojrzenie mojego towarzysza. W jego aucie nie rozmawialiśmy za dużo. Panowała tam grobowa cisza. Przez pewien moment miałam wrażenie, że Edward chce coś powiedzieć, lecz potem zrezygnował. Jakby się czegoś bał.
- Emmett powinien skończyć pracę za godzinę i …
- Może wejdziesz? – Nagle moimi ustami przemówił ktoś inny, a na twarzy Edwarda pojawiło się zdziwienie. – Chciałabym ci coś powiedzieć.
Zauważyłam, że na jego polikach pojawił się lekki rumieniec. Zachciało mi się śmiać, lecz tylko się uśmiechnęłam. Po chwili spoważniałam, przypominając sobie, co tak właściwie chcę mu powiedzieć. Jak przyjmie to, że jego ukochany „aniołek”, Bella, go zdradza?
- Chętnie.
Cieszyłam się, że w mieszkaniu nadal panował porządek po wizycie Emmetta. Wybaczyłam Edwardowi, że przerwał nam w takim momencie. Miałam nadzieję, że będzie ich więcej. Mój gość wszedł pewnie do salonu, a ja z przyklejonym uśmieszkiem zaczęłam robić kawę. Patrzyłam na parujący napój, wzięłam głęboki oddech i powróciłam do Edwarda, który przeglądał kolekcję moich filmów.
- „Śniadanie u Tiffani’ego” – uśmiechnął się i usiadł w fotelu. – Bella lubi ten film. To o czym chciałaś…
- O Belli… - przerwałam mu. Poczułam, że to był błąd, ale już było za późno na wycofanie się. On siedział teraz przede mną i patrzył z miną mówiącą „CO?”.
- Wiesz Edwardzie… Bardzo długo zbierałam się, żeby ci o tym powiedzieć, ale… Kiedy Emmett zabrał mnie pierwszy raz na randkę spotkaliśmy ją na plaży… nie samą.
Spojrzałam na niego, siedział sztywny i z poważną miną. Tak bardzo chciałam, żeby się do mnie uśmiechnął jak w szpitalu…
- Nie wiem, kim był ten mężczyzna, jednak nie wyglądał na jej brata… Chciałam, żebyś wiedział i…
- To niemożliwe! – powiedział pewnym siebie głosem. – Rose, coś mi się nie chce wierzyć. Czemu Emmett mi tego nie powiedział? – Spojrzał pytająco na mnie, a gdy chciałam mu odpowiedzieć, znowu mi przerwał. – Nie powiedział mi, bo to nie prawda.
- Co? – krzyknęłam oburzona. Jak ten palant mógł zarzucać mi kłamstwo! – Sugerujesz, że kłamię? Wiesz, mogłam ci tego nie mówić, a ta twoja księżniczka dalej puszczałaby się na prawo i lewo!! – Czułam, że moje emocje biorą górę. – Skoro tak cię kocha, a ty kochasz ją, to powinniście być ze sobą szczerzy! Wiesz Edward, myślałam, że jesteś mądrzejszy…
- Dziękuję za kawę Rose – wstał z wściekłą miną i trzasnął drzwiami, zostawiając mnie samą z dwiema pełnymi filiżankami.
Przez dłuższy czas siedziałam i patrzyłam na miejsce, w którym przed chwilą siedział. Dlaczego nie mogłam sobie tego darować? Bo jestem głupią krową, która chce dobrze, a wychodzi jak zawsze. Westchnęłam i ściągnęłam spodnie, w drodze do łazienki rzuciłam w kąt top i stanik.
Szum prysznica i gorąca woda zaczęły mnie uspokajać, ale nadal byłam zdenerwowana i miałam ochotę wygarnąć wszystko panu jestem-świetny-lepszy-od-was. Dlaczego mi nie uwierzył? Fakt, znał mnie krócej i nie tak dobrze, jak Bellę. Jednak od początku czułam, że jest między nami jakaś nić porozumienia, którą on teraz przeciął…
Jedynym, pozytywnym wydarzeniem tego dnia miała być wizyta Emmetta. Tylko jak przyjmie to, że wygadałam się jego bratu? Poczułam ukłucie strachu i paniki. Nie chciałam go stracić, jak mogłam być aż tak głupia!
- Rosalie Hale! Znowu wszystko spieprzyłaś! – krzyczałam na siebie, gapiąc się w lustro. – Los dał ci szansę, a ty… Boże, ja gadam sama do siebie!
Zmyłam rozmazany makijaż, a włosy spięłam w wysoki kok. Z dna szafy wyciągnęłam sportowy stanik i białą, bawełnianą koszulkę. Domowy strój doprawiłam szarymi dresami i stwierdziłam, że nie wyglądam źle.
- Alice by mnie zabiła. – Wyobraziłam sobie przyjaciółkę łapiącą się za głowę i mówiącą, że chowam moje kobiece kształty. Teraz było mi wszystko jedno.
Do przyjazdu Emmetta miałam dużo czasu i postanowiłam go wykorzystać, oglądając film. Z zamrażalnika wyciągnęłam kubeł czekoladowych lodów i usiadłam w fotelu. Sceny z „Miłości po południu” sprawiły, że na chwilę zapomniałam o matce, Edwardzie, jego porcelanowej Belli i o Emmecie. Chciałam się odciąć od tego wszystkiego i zacząć znajomość z Cullenami od początku. Poszlibyśmy z Emmettem w drugą stronę plaży, zadzwoniłabym do matki, chociaż i tak niewiele by to zmieniło…
Z minuty na minutę moje powieki stawały się coraz cięższe. Chciałam się rozbudzić, ale w końcu przestałam walczyć z sennością i odpłynęłam.
***
Do mojej podświadomości zaczęła przebijać się piosenka Rihanny „Man Down”. Grała coraz głośniej, aż w końcu z przyjemnej melodii zmieniła się w wyjący kicz. Niechętnie podniosłam się z fotela i przeszłam ciemnym przedpokojem do sypialni. Mimo bałaganu w torebce, znalazłam telefon i odebrałam.
- Słucham – mój głos był nadal zaspany.
- Rose? Tak mi przykro, że cię obudziłem – głos Emmetta sprawił, że poczułam się lepiej. Chciałam go mieć przy sobie i wypłakać się w rękaw. – Nie mogę do ciebie dziś przyjechać. Mama leci z ojcem w delegację, powiedziała, że nie puści go samego – w tle usłyszałam Esme przepraszającą mnie i Emmetta. – Muszę ich odwieźć na lotnisko, ale obiecuję, że jutro na pewno przyjadę. Rose?
- Tak, jasne. Oczywiście, że się nie gniewam. Pasuje ci… - Spojrzałam na kalendarz i przypomniałam sobie, że pojutrze wraca Alice z Jasperem. – Bądź jutro o szesnastej, zgoda?
- Zgoda. Strasznie za tobą tęsknie, Rose – westchnął do słuchawki, a ja oparłam się plecami o szafę.
- Wytrzymamy do jutra.
- Liczyłem na jakieś „ja za tobą też”, ale to mi wystarczy – Zaśmiał się.
- Ja za tobą też. Przygotuję nam coś na kolację – uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Już się nie mogę doczekać. Do jutra Rose – pożegnaliśmy się, a u mnie znów zapanowała błoga cisza.
Wróciłam do salonu i posprzątałam po mojej lodowej uczcie. Nie mogłam uwierzyć, że sama pochłonęłam taką ilość kalorii. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że spałam niecałe pięć godzin. Teraz dochodziła dwudziesta pierwsza, a na dworze panowały egipskie ciemności.
Wygrzebałam w kuchni leki przeciwbólowe i z zamiarem dalszego snu zabrałam koc. Wolnym krokiem ruszyłam do swojej sypialni.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Przeklinając tę osobę, poprawiłam włosy w lustrze i wyjrzałam przez judasza. Zupełnie nie spodziewałam się tego, kogo zobaczyłam.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam zszokowana, akcentując każde słowo.
_________________________________________________________
proszę o komentarze. ; ) + kolejny rozdział pojawi się wcześniej, niż ten i będzie o wiele dłuższy. pozdrawiam ; * |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Śro 16:45, 24 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Śro 19:21, 24 Sie 2011 |
|
kogo zobaczyła?
dlaczego w takim momencie przerwane?
świetne opowiadanie i ciekawi mnie Edzio co sie dzieje w jego głowie co myśli...
ale jeśli chodzi o Rose to mam nadzieje, że Emmet jej pomoże no i ta sprawa z matką...
czekam na dalsze rozdziały
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 4:55, 25 Sie 2011 |
|
Kogo zobaczyła :p zakładam, że albo Ediego, albo Bellę :D raczej jednak chyba to drugie. Opowiadanie mi się podoba (wspominałam o tym wcześniej), ale ta scena w której Rosalie mówi Edziowi, że Bells go zdradza... jakoś tak ... nie wiem...
Ogólnie to się najbardziej zastanawiam, który z Cullenów usidli Rosalie :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Pią 16:38, 26 Sie 2011 |
|
beta - UnHaPpY ;*
Baaardzo przepraszam, za beznadziejny rozdział. Mam nadzieję, że ten jest lepszy.
Rozdział VI
Stał sobie, oparty o framugę moich drzwi z tym kpiarskim uśmiechem. Mierzyliśmy się wzrokiem, a gdy moje oczy spotkały się z jego, wiedziałam już, że był nieźle wstawiony. Chwiejnym krokiem przekroczył próg, wymijając mnie i stanął obok. Zamknęłam drzwi, ale już po chwili zaczęłam tego żałować. Jeśli się na mnie rzuci, nikt mnie nie usłyszy.
- Czego chcesz? – zapytałam oschle mierząc go celowo, kiedy emocje na jego twarzy zmieniały się z prędkością światła. Na początku widziałam zakłopotanie i smutek, potem pożądanie, a na końcu ból. Uśmiechnął się jak w szpitalu i złapał mnie za ramiona. Jego twarz znajdowała się tak blisko mojej, że czułam od niego woń alkoholu, papierosów i miętowej gumy do żucia.
- Roseee… Ja chciałem, chciałem… - Starał się, by jego głos nie dawał świadectwa stanu w jakim się znalazł. W końcu wyprostował się, wypuszczając mnie z objęć i na jednym wdechu powiedział. – Chciałem cię przeeeeprosić. Miałaś raa… no ku***! Miałaś rację. – Zakrył twarz dłońmi i zatoczył się lekko.
Nagle zrobiło mi się go żal. Mimo wcześniejszej, krótkiej kłótni, chciałam mieć w nim przyjaciela. Wzięłam go pod ramię i zaprowadziłam do salonu. Z głośnym klapnięciem usiadł na kanapie i wpatrywał się we mnie. Poczułam jak ciepło pędzi po mojej twarzy i spoczywa na polikach. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam do kuchni po szklankę zimnej wody, a gdy wróciłam, leżał wyciągnięty na kanapie i drzemał.
- Dobra… Więc mówisz, że miałam rację, tak? – zapytałam siadając obok i zabierając od niego już pustą szklankę. Przeczesał włosy, a na jego twarzy widziałam wstyd.
- Rosalie, chciałem cię przeprosić. To co powiedziałaś dało mi dużo do myślenia, wiesz… - Zamyślił się na chwilę, ale potem znów mówił, już bardziej poważnym głosem. – Kiedyś, bardzo dawno temu, ja zawiodłem się na Bells… Nie chciałem teraz dopuścić do siebie myśli, że to mogło się powtórzyć. – Uśmiechnął się i podniósł do góry palec wskazujący, jak dziecko, które coś odkryło. – Upiłem ją! – Zaczął się śmiać, ale ja poczułam przerażenie.
Co, jeśli coś jej zrobił? Może ją zgwałcił? Może…? DOŚĆ, krzyknęłam na siebie i wzięłam oddech, by się uspokoić.
- Edward, co zrobiłeś Belli? – Starałam się, by głos mi nie drżał, ale i tak mimo to spojrzał na mnie przerażony.
- Nic! Jak mogłaś pomyśleć, że skrzywdziłbym Bells… Upiłem ją i powiedziała mi wszystko. Wszystko! Jest z tych ludzi, ktrórzy po alkoholu robią się szczerzy. – Westchnął i zakrył twarz rękoma. – Gdy wszystko wyśpiewała, miałem ochotę ją udusić, uderzyć, ale zamiast tego, pojechałem do Red Foster i upiłem się w trupa. Nawet nie wiem, jak znalazłem się pod twoimi drzwiami!
Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Jedyną rzeczą jakiej mogłam być pewna, było to, że nie chciałam spać sam na sam w domu z upitym Edwardem. On jednak zaczął się już układać do snu, nie pytając mnie o zgodę.
- Edward, nie chcę cię martwić, ale nie będziesz dziś u mnie spał – Jego mina była bezcenna.
- Dzisiaj? Czyli kiedyś mogę wpaść? – Zaśmiał się i przysunął do mnie, złapał mój podbródek tak, że jego oczy znajdowały się na równi z moimi. Owinął mnie swoim oddechem i pocałował.
Na początku chciałam się wyrwać, on przytrzymał mnie i zaczął całować mocniej i brutalniej. Nie odrywając swoich ust od moich, zaczął badać moje ciało, wcześniej upewniając się, że nie ucieknę. Ja siedziałam jak zahipnotyzowana.
Nagle, jego ręce zaczęły wędrować pod mój top i tego już było za wiele. Chwyciłam jego nadgarstek i odciągnęłam od swojego ciała.
- Rose, daj spokój, wiem, że tego chcesz – Na jego twarzy było wypisane zakłopotanie, cóż chyba żadna panienka nie powiedziała panu Cullenowi „nie”. Musiałam być tą pierwszą. Z drugiej strony, zaczęłam tonąć w jego oczach i ramionach, mając nadzieję, że weźmie mnie tu i teraz.... KONIEC, zamrugałam parę razy i powróciłam do rzeczywistości, w której lizał mnie po dekolcie.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz, wywalę cię na zbity pysk! – Odepchnęłam go i usiadłam na drugim końcu kanapy. Siedział w bezruchu, zszokowany, z niepewnym wyrazem twarzy.
- Przepraszam, myślałem… Od kiedy cię zobaczyłem Rose to…
- Pomyślałeś, że chcesz mnie zaliczyć? No patrz, pierwsza przeszkoda na drodze doktora Cullena. – Dodałam z ironią, kopiąc leżącego.
- Nie, nie należę do takich… Na początku coś do ciebie poczułem, ale bezpiecznie się wycofałem. Mój brat, on nigdy nie miał szczęścia do kobiet – Gdy to mówił, uśmiechnął się na parę sekund.
- Nic dziwnego skoro ma takiego brata. Jak mogłeś odebrać mu Bellę? – Pokręciłam przecząco głową i wstałam, poprawiając bluzkę. – Z drugiej strony, dziękuję ci za to, bo nigdy bym go nie poznała…
- Ale ja poznałbym ciebie – dokończył za mnie. – Rosalie, przepraszam. Mam tylko ostatnią prośbę. Mógłbym przenocować u ciebie? Huczy mi w głowie, a chciałbym wrócić w jednym kawałku, ja… Obiecuję, że nawet cię nie dotknę. Przysięgam.
Miał minę biednego szczeniaczka, a do tego dodał swój nieziemski uśmiech i uległam. Zgasiwszy światło w całym mieszkaniu, usłyszałam jego ciężki oddech. Weszłam do sypialni i zamknęłam drzwi na klucz.
***
____________________
pozdrawiam Ronniie |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Pią 18:28, 16 Gru 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Pią 19:26, 26 Sie 2011 |
|
no dobra jest Edzio, akcja z upiciem ale dlaczego tak to połączyłaś ta końcówka wg mnie byla nie potrzebna
mimo, że ciekawie połączone to jednak końcówka mi się nie podoba, nie wiem dlaczego, ale to jest moje zdanie a Ty pewnie masz pomysł i wiesz co dalej będzie
czekam na następny
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 10:07, 27 Sie 2011 |
|
Bad Cullen. Kawał du*** - rozkręcił dziewczynę i zostawił :) A rozdział ok... w sumie trochę smutne, że Rose tak łatwo mu uległa.
Trochę krótki :) więc weny życzę, aby były dłuższe. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
renesme1
Człowiek
Dołączył: 20 Cze 2010
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Forks
|
Wysłany:
Sob 23:01, 27 Sie 2011 |
|
Mnie też się ten FF podoba. Cieszy mnie to, że Bella nie jest tu taką fajtłapą, jak w innych FF, a Rosalie jest spokojniejsza, ale też potrafi dokopać. Interesujące, jednym słowem i ciekawie się czyta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Pią 20:18, 16 Gru 2011 |
|
Niestety musiałam usunąć tamtą część rozdziału, ponieważ nie pasowała do dalszego rozwoju akcji. Nie miałam czasu na kontynuacje, ale teraz gdy zbliżają się święta mam więcej luzu i niedługo pojawi się ciąg dalszy. : ) pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|