|
Autor |
Wiadomość |
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Śro 17:06, 20 Lip 2011 |
|
Na początek oznaczenia: [OOC], [AU], [AU/AH].
[+18] chociaż takich scen nie będzie dużo. ; )
Beta: Pralka<3
Dopiero zaczynam moją przygodę z pisaniem tu, więc wszelkie słowa krytyki są mile widziane. Razem z betą staramy się stworzyć listę piosenek pasującą do opowiadania, więc również proszę o propozycję.
To na tyle, miłego czytania. : )
W skrócie: Główną bohaterką jest Rosalie Hale, projektantka ogrodów i pani architekt w jednej osobie. Po śmierci ojca, stara się nie pokazywać swoich uczuć. Zraniona nieakceptacją matki, rzuca się w wir pracy. Zmienia się to, gdy zbliża się do Cullenów...
Prolog
Zimne powietrze owiało moją twarz i ramiona, pozostawiając na nich gęsią skórkę. Przed wyjściem od przyjaciółki nie spojrzałam na zegarek, ale wiedziałam, że godzina musiała być już dość późna. Bałam się wracać sama, dlatego zdecydowałam się zadzwonić po ojca, który bez chwili namysłu zgodził się, by po mnie przyjść i odprowadzić. Właśnie zjawił się przed domem, jak zawsze uśmiechnięty i pełen optymizmu.
- Jak było u przyjaciółki, Rosalie? – zapytał mnie, a ton jego głosu sprawił, że poczułam się bezpieczniej. – Trochę się zasiedziałyście z Alice, co nie? – zaśmiał się i owinął mnie swoją kurtką.
- Tak, tato i przepraszam cię, nie chciałam robić ci kłopotu, ale naprawdę straciłyśmy poczucie czasu i zaczęłam się bać... – próbowałam się tłumaczyć, mimo że nie miał do mnie pretensji.
- Nic się nie stało, samochód zostawiłem pod twoim blokiem, więc do domu dojadę w piętnaście minut. Mama zaczęła się martwić, kiedy zadzwoniłaś do mnie o pomoc. Rzadko to robisz… - przerwał. Wiedziałam, że od czasu mojej przeprowadzki i rozpoczęcia pracy mój kontakt z rodzicami znacznie się rozluźnił.
- Przepraszam. Wiem, rzadko do was dzwonię, ale to przez pracę. Bardzo mi na niej zależy, dobrze o tym wiesz. – Szłam za nim głośno stukając obcasami. – Obiecuję, że to się zmieni.
- Trzymam cię za słowo Rose – zaśmiał się znowu, a ja poczułam, że już jest dobrze. Mój ojciec należał to ludzi, którzy aż nadto ufali obietnicom. Oczywiście zamierzałam potem dzwonić do nich częściej, ale nie jestem przecież małą dziewczynką, żeby co dzień u nich przesiadywać. Przez resztę drogi już nie rozmawialiśmy, szybkość jego kroków świadczyła o tym, że ma ochotę wracać do domu.
Nagle zza zakrętu wyszedł mężczyzna, może nastolatek. Miał na sobie ogromną bluzę, za duże spodnie i szedł z opuszczoną głową. Takich typków właśnie najbardziej chciałam uniknąć w drodze powrotnej. Ojciec wyciągnął do mnie rękę, żebym nie szła za nim i zrównał nasze kroki. Nie bałam się w jego obecności, ale po chwili zauważyłam, że ów chłopak zatrzymał się przed nami. Zza kaptura widziałam tylko jego uśmiech.
- Dawaj torbę! – krzyknął do mnie, a jego głos był pełen nienawiści, której nie zrozumiałam. – Nic wam nie będzie, o ile dasz mi kasę! – krzyknął głośniej. Ojciec zasłonił mnie, ale ja nie chciałam ryzykować i postanowiłam dać mu te sto dolarów, które miałam w portfelu. Wygrzebałam pieniądze i wyciągnęłam rękę zza ojca, który patrzył na mnie zdezorientowany.
- Tato, nie będę ryzykować! Dam mu te cholerne pieniądze i niech spada. – Włożyłam banknot w dużą dłoń mężczyzny, a on już po chwili zamknął ją tak, że widziałam jego żyły.
- Mądra dziewczynka. – Uśmiechnął się znowu i zaczął nas wymijać. Byłam pewna, że da sobie spokój i odejdzie, jednak on niepostrzeżenie się odwrócił. W ręku trzymał mały, czarny pistolet.
- Zapomniałbym. – Nacisnął spust, celując w mojego ojca. Rozległ się przerażający huk…
___________________________________ |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Pią 16:50, 26 Sie 2011, w całości zmieniany 12 razy
|
|
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Śro 17:10, 20 Lip 2011 |
|
Rozdział I
Obudziłam się w środku nocy zlana zimnym potem. Siedziałam na łóżku, próbując przypomnieć sobie sen, który doprowadził mnie do takiego stanu. Wzięłam trzy głębokie wdechy i uspokoiłam szalejące tętno. Ręce przestały mi drżeć, a ciepło powróciło do twarzy. Przetarłam ją zimnymi nadal dłońmi i wygramoliłam się z pościeli. W pokoju panowały egipskie ciemności, więc kiedy zapaliłam lampkę stojącą na nocnym stoliku, zrobiło się całkiem przytulnie.
Stanęłam przed lustrem i poprawiłam potargane blond włosy. Nadal byłam dziwnie blada, a źrenice miałam powiększone. Wiedziałam, że dziś nie obejdzie się bez sińców pod oczami, gdyż mimo snu nie czułam się wypoczęta. Wróciłam do łóżka i cicho włączyłam notebooka, chcąc sprawdzić pocztę. Starałam się nie narobić hałasu, bo za ścianą spała moja przyjaciółka i współlokatorka Alice Brandon.
Po paru minutach surfowałam już po Internecie i przeglądałam pocztę. Zaczęłam od służbowej i zauważyłam nowe zlecenie. Jeżeli ktokolwiek uważał mnie za niezdecydowaną, powinien poznać panią Cullen, ta dopiero miała wahania nastroju. Co chwilę pisała do mnie maile z przeprosinami, że chciałaby zmienić pelargonie na irysy i odwrotnie. Projektowanie ogrodów nie jest taką łatwą rzeczą, jak się niektórym wydaje. Największym utrapieniem są klienci… Na końcu swojej wiadomości spytała, czy nie mogłabym wpaść do niej około piętnastej i wtedy razem wszystko ustalimy. Grzecznie odpisałam to, co zawsze, że się nie gniewam, w końcu klient nasz pan i zgodziłam się na spotkanie.
Sprawdzając prywatną pocztę, nie natknęłam się na żadną wiadomość, która nie byłaby reklamą. Praca pochłaniała praktycznie cały mój czas, nie licząc wypadów z Alice, więc czego mogłam się spodziewać? Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że dochodzi trzecia. Nie zamierzałam snuć się po domu jak duch, więc wyłączyłam notebooka i położyłam się, zgasiwszy światło.
W pokoju zapanowała na powrót cisza i ciemność. Słyszałam tylko swój oddech i tykanie zegara. Zamknęłam oczy i zaczęłam przypominać sobie mój sen. Były to jedynie przebłyski, wizyta w domu Alice i powrót ciemnymi ulicami. Nie byłam wtedy sama… Poczułam ukłucie w sercu i ciepłe łzy pod powiekami, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie był sen, a wspomnienie minionej nocy. Nocy z przed dwóch lat, kiedy to mój ojciec został zastrzelony na moich oczach. Cały czas w głowie miałam uśmiech mordercy.
Powoli zaczęłam sobie przypominać szczegóły tego okropnego wieczoru. Telefon na pogotowie i policję, gdy on wykrwawiał się w moim uścisku, mówiąc, że mnie kocha i bym to samo przekazała mamie. Gdy pomoc przyjechała, on stracił przytomność, zabrali go do szpitala, a ja miałam tam dojechać z matką. Bałam się przekazać jej tę wiadomość, ale koniec końców musiałam.
- Rosalie? Coś się stało? – Do dziś pamiętam zaniepokojenie w jej dostojnym głosie, mimo że mnie kochała, nigdy nie potrafiła tego okazać. – Mam nadzieję, że ojciec zaraz wróci.
- Tata… tata nie wróci tak szybko – dokończyłam wtedy łamiącym się głosem. Oczekiwałam od niej zrozumienia i pocieszenia, ale gdy dotarłyśmy do szpitala, była na mnie wściekła. Złość w jej oczach potęgował tylko mroźny ton głosu, jakim do mnie mówiła. Ten moment, kiedy lekarz powiedział, że nic nie dało się zrobić. Jej spojrzenie…
Ciepłe łzy spłynęły po mojej twarzy na poduszkę, przetarłam je pośpiesznie, ale one nadal leciały spotęgowane dawnymi słowami matki.
- To twoja wina! Gdybyś nie siedziała tyle u tej dziewuchy, nic by się nie stało! –Zrobiła awanturę w szpitalu, stojąc w drzwiach, odwróciła się i na zawsze mnie skreśliła. – Ja już nie mam córki.
Pamiętam, jak ugięły się pode mną kolana i jak padłam na szpitalną posadzkę, zakryłam twarz dłońmi, gdy jeden z lekarzy pocieszał mnie, mówiąc, że często zdarza się obwinianie kogoś o śmierć bliskich. Nie wiedział, co mówi...
Otworzyłam oczy, chcąc przerwać te katusze, jednak w mojej pamięci nadal tkwiła twarz matki. Nie rozmawiałyśmy ze sobą przez dwa lata. Dwa długie, ciche lata… Gdyby nie Alice i jej wspaniała mama, która traktowała mnie jak własną córkę, na pewno załamałabym się jeszcze bardziej i ostatecznie popadła w depresję. Al stwierdziła podczas pierwszej i naszej jedynej kłótni, że od śmierci ojca stałam się bardziej oschła. Może miała rację, wraz z tatą umarła moja wrażliwa część duszy. Teraz starałam się nie pokazywać światu z tej miękkiej strony.
Przekręciłam się na łóżku, pewna, że już nie zasnę. Nie mogłabym znowu wrócić tam wspomnieniami. Czekał mnie pracowity dzień i na tym chciałam skupić się najbardziej, wieczorem pewnie znów gdzieś wyjdziemy z moja współlokatorką, by oderwać się od rutyny. A poza tym Al chciała wyrwać jakiegoś gościa. Trochę irytowała mnie jej paplanina na temat związków, ale nie chciałam jej urazić. Mam tylko ją.
***
Mimo że matka nie odzywała się do mnie, dostałam spadek po ojcu, więc miałam dużo odłożonych pieniędzy. Razem z Alice nie pochodziłyśmy z biednych rodzin, dlatego mogłyśmy sobie pozwolić na większe zakupy. Do tego miałyśmy dobrze płatne prace… Pieniądze jednak szczęścia nie dają, powtarzałyśmy sobie, widząc zakochane pary w centrum handlowym.
Gdy brama do domu państwa Cullen stanęła dla mnie otworem, zaparkowałam swój czerwony kabriolet obok srebrnego samochodu, który widziałam u nich pierwszy raz od czasu mojej pracy nad ich ogrodem. Nie chciałam nikogo oceniać, ale kolejny samochód to już przesada.
- Rosalie! – usłyszałam za sobą panią Cullen i wysiadłam szybko, by się z nią przywitać. – Jak dobrze, że jesteś. Mój mąż wyjechał służbowo, dlatego postanowiłam do ciebie napisać. Wściekłby się, gdyby zauważył, że znowu zmieniam coś w ogrodzie. Dla niego wszystko, co wybieram jest dobre, ale wiesz jak to jest… To samochód moich dwóch synów, są w ogrodzie – dodała widząc moje zaciekawienie szybkim autem. – Mieszkają w mieście, dlatego pojawiają się tutaj czasem, żeby cieszyć się świeżym powietrzem – zaśmiała się melodyjnie. Bardzo ją polubiłam, odkąd od ponad pół roku zajmowałam się projektowaniem jej ogrodu.
Jej mąż, bodajże Carlise, nie popierał kolejnych zmian. Według niego, zabrali mi już zbyt dużo czasu. Jednak ja lubiłam tu przyjeżdżać, może dlatego, że chciałabym mieć taką rodzinę… Westchnęłam wpatrzona w auto, a moja zleceniodawczyni dotknęła mojego ramienia, prowadząc na tył domu.
- Rozejrzyj się trochę, zrobię herbatę i pogadamy sobie jak zawsze. – Zostawiła mnie samą na tarasie i zniknęła w głębi ich pięknego domu. Znałam na pamięć każdy szczegół ogrodu, jak i zewnętrzną strukturę budynku. Chciałabym kiedyś zamieszkać w podobnym…
Usiadłam na wiklinowych krzesłach i zapatrzyłam się na wodę falującą w stawie oddalonym od domu o trzysta metrów. Mieli naprawdę olbrzymi teren, w którym zasadzili sobie mały, prywatny las.
Nagle moją uwagę przykuł hałas dobiegający z drugiego końca stawu. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam dwóch mężczyzn. Obaj byli wysocy, jednak każdy miał inny kolor włosów i różnili się również fizjonomią*. Jeden z nich wyglądem przypominał jeszcze nastolatka, drugi natomiast wyglądał jak miś z tą swoją posturą. Zaśmiałam się, gdy ten większy upadł na ziemię, łapiąc piłkę w locie.
- Widzę, że rozbawiło cię ich zachowanie. – Nie zauważyłam kiedy wróciła pani Cullen, w ręku niosąc tacę z czterema filiżankami. Miałam nadzieję, że porozmawiamy we dwie, ale opanowałam uczucie lęku i przybrałam maskę pracownika.
- Dobrze, pani Cullen…
- Proszę, mów mi Esme. Znamy się już długo Rosalie, jesteśmy prawie jak przyjaciółki. Tylko że ja mogłabym być twoją matką – zaśmiała się i pociągnęła duży łyk herbaty.
- Dobrze… - niezręcznie było mi przejść z pani na ty – Esme. W takim razie jakie kwiaty pani… wybrałaś? Chciałabym jeszcze zobaczyć twoją wizję, zanim wprowadzę tu moją ekipę. – Z torby wyciągnęłam szkicownik, w którym miałam rysunek ogrodu i katalogi z roślinami ogrodowymi.
- Myślałam o magnoliach… - zamyśliła się na chwilę i dodała – albo o różach, ale koniecznie w pomarańczowym odcieniu. – Zaczęłam notować nazwy i w wyobraźni włączać je do ogrodowej kompozycji, gdy nagle krzyknęła tak, że ołówek wypadł mi z ręki – Emmett!! Złaź mi zaraz z tego drzewa! Chcesz połamać gałęzie!? Nie po to Rose spędziła pół roku na planowaniu, żebyś ty wszystko zepsuł!
Spojrzałam na chłopaka, który od razu zeskoczył z drzewa, mimo że był dość wysoko. Spodobało mi się zdrobnienie mojego imienia wypowiedziane przez Esme, kiedyś mówił tak do mnie ojciec. Emmett wyraźnie zainteresowany moją osobą pociągnął za sobą tego drugiego i teraz zaczęli zmierzać w naszym kierunku. Całe szczęście, że miałam na nosie okulary przeciwsłoneczne i nie mogli zobaczyć jak pochłaniam ich wzrokiem.
Emmett był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Zaśmiałam się w myślach ponownie porównując go do misia, po czym spojrzałam na jego twarz, gdy zaczęli się zbliżać. Zielone oczy idealnie pasowały do czarnych, krótkich włosów podatnych na kręcenie. Jego brat był odrobinę od niego niższy i wyglądał bardziej młodzieżowo. Włosy proste jak drut sterczały mu we wszystkie strony. Koloru oczu nie zauważyłam, gdyż w przeciwieństwie do brata patrzył uparcie w ziemię. Musiałam jednak stwierdzić, że obaj na swój sposób byli atrakcyjni.
- Emmecie, Edwardzie, to jest Rosalie Hale – wskazała na mnie, a ja wstałam i uścisnęłam obydwu rękę. – Projektuje mój ogród, który wy chcecie zbezcześcić. – nie powiedziała tego w złości, lecz żartobliwie. Szkoda, że moja matka nie miała takiego charakteru.
- Mamo, nie przesadzaj. Nasza projektantka postarała się o wytrzymałe drzewka – zaśmiał się Emmett. Był uroczy i miły w odróżnieniu do brata, który gapił się teraz na filiżankę, jakby chciał ją przyciągnąć spojrzeniem. Odwróciłam się w stronę Esme, ale dzięki okularom kątem oka mogłam przyglądać się Emmettowi i Edwardowi, który teraz zaczęli gadać na temat jakiegoś meczu.
- Wiesz, Rosalie jestem pewna, że tym razem na sto procent wybieram magnolię i nie będę już zmieniać. – Zapisałam nazwę, ale nie chciało mi się wierzyć, że jest utwierdzona w swoim wyborze.
- Dobrze… - Wstałam i odeszłam w stronę ogrodu. Przejrzałam kontakty w telefonie i wybrałam numer Jaspera, mojego współpracownika i właściciela firmy – Hej, Jasper… Esme, to znaczy pani Cullen zdecydowała się… Tak… Wybrała akurat te, które sugerowałeś… - Odwróciłam się w stronę Cullenów i zobaczyłam, że cała trójka mi się przysłuchuje. – Dobrze… Dam ci znać jeszcze pod koniec dnia… Alice? Dobrze, dlaczego pytasz…? - Poczułam wypieki na policzkach, spowodowane obecnością słuchaczy. – Dziś wieczorem? Jasne… Gdzie? Red Foster?… Zapytam ją, ale na pewno idzie… Ok… W takim razie jeszcze zadzwonię… Pa. – Rozłączyłam się i spojrzałam na rodzinkę siedzącą w milczeniu, pani Cullen gdzieś zniknęła.
- Esme wyszła, dzwonił Carlise. Zaraz wróci. – Pierwszy raz odkąd ich poznałam odezwał się Edward. Jego głos był obojętny i wyczułam w nim nutkę poirytowania. Dlaczego tak do mnie mówił? Nie miałam pojęcia, przecież mnie nie znał.
Podeszłam sztywno do wiklinowych mebli i usiadłam na wcześniejszym miejscu. Pociągnęłam duży łyk herbaty, od tej spiętej atmosfery zaschło mi w gardle. Odstawiłam filiżankę i spojrzałam na chłopaków. Tym razem Edward przypatrywał mi się bacznie, a Emmett wodził wzrokiem po moim aucie. Nie odwróciłam wzroku, nie speszyłam się. Dzielnie przeciwstawiałam się jego zielonym, przyciągającym oczom, które w końcu zeszły na moje ciało paraliżując mi ruchy.
- Niezłe autko, lubię szybkie maszyny – powiedział nagle Emmett i wytrącił brata z transu, za co byłam mu do zgodnie wdzięczna. – Dlaczego akurat taki kolor? – starał się pociągnąć rozmowę.
- Stwierdziłam, że będzie mi pasował do szminki – powiedziałam żartobliwie i obaj prychnęli. – A tak na poważnie, to mój ulubiony kolor.
- Słyszałem, że idziesz do jakiejś miejscowej knajpy? Red Foster? – Emmett nie dawał za wygraną i kiedy ja chciałam zakończyć „rozmowę”, on próbował mnie zająć.
- Tak, mój przyjaciel mnie zaprosił. – nie chciałam mówić, że Jasperowi chodziło tak naprawdę o Alice, która jeszcze nic o nim nie wiedziała.
- Przyjaciel, tak się teraz mówi? – mrugnął do mnie znacząco, a ja zaśmiałam się i pokręciłam przecząco głową.
- Nie, on naprawdę jest tylko przyjacielem…
Na twarzy mojego rozmówcy pojawił się uśmiech. Nachylił się do przodu, tak że nasze twarze znajdowały się blisko siebie i szepnął.
- Czyli mam szansę? – Nie wiem jaki miałam wyraz twarzy, Edward wybuchnął śmiechem, ale Emmett był całkiem poważny. Nagle na tarasie znalazła się promieniująca szczęściem Esme. Spojrzałam na chłopaków, ale oni gadali ze sobą jak gdyby nigdy nic.
- W takim razie Rose, dziękuję ci bardzo. Ekipa może przyjechać nawet jutro. – spojrzała na synów- Oni nie będą wam zbytnio przeszkadzać… Mam nadzieję.
- Już się zakumplowaliśmy, prawda Rosalie? Możemy wybrać się z tobą do tego klubu? – O dziwo Edward nagle zaczął się interesować. Spojrzałam na nich zdziwiona, posyłając aktorski uśmiech ich matce zgodziłam się…
______________________________________
* budowa ciała
Ładnie proszę o komentarze ; ) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Czw 22:07, 21 Lip 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 18:41, 20 Lip 2011 |
|
Ładnie prosisz i komentarz też będzie "ładny", ponieważ zapowiada się ciekawe opowiadanie.
Podoba mi się to, że jest to historia Rose, podoba mi się tempo, niezbyt szybkie, ale już od początku pojawiają się wątki, które aż czekają, aby je rozwinąć, jak na przykład relacja z matką, dziwne zachowanie Edwarda - tutaj zastanawia mnie, czy standardowo dojdzie do związku Rosalie i Emmetta, czy też może będzie to Edward z jego "hipnotyzującym wzrokiem"? No i nie ma Belli - to też zastanawia.
Ten fragment czytało mi się płynnie i szybciutko, nic nie przeszkadzało, nie było ani za mało, ani za dużo.
Będę wracać na pewno:) Pozdrawiam:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 19:51, 20 Lip 2011 |
|
Początki mi się podobają... ale zobaczymy jak to się wszystko potoczy :) Jak zostaną sparowani bohaterowie itp. (chyba, że już to określiłaś, a ja przeoczyłam :) życzę dużo weny i częstego dodawania rozdziałów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 22:58, 20 Lip 2011 |
|
Rzadko obecnie coś komentuję. Przyczyna jest bardzo prozaiczna - nie chce mi się, mało już ficków czytam, Twilight i jego postacie w większości przejadły mi się. Ale sporadycznie zdarza mi się po coś sięgnąć. Dziś nudziłam się w pracy, zajrzałam do KP i padło na twoje opowiadanie, bo było pierwsze na liście
No to wypada coś powiedzieć...
Na razie jest jeden rozdział i trudno orzec, o czym to właściwie będzie, zapowiada się na spokojną obyczajówkę - nie żebym miała coś przeciwko temu, wręcz przeciwnie, już trochę zmęczyły mnie sensacje, dramaty, historie z wyższych sfer, on bogaty, ona kopciuszek albo na odwrót itp...
I cieszę się, że tu jest szansa na nieoklepany paring.
Podoba mi się twój styl - piszesz lekko, zgrabnie, budujesz ładne zdania. Bardzo dobrze wymyśliłaś prolog - jest intrygujący i zaciekawia. Podoba mi się też pomysł, że okazuje się to snem, ale i realnym wspomnieniem.
Nakreśliłaś też bardzo wyraziście bohaterkę już w pierwszym rozdziale, prolog zresztą też miał w tym niebagatelny udział. W zasadzie już mamy jej niezły portret psychologiczny. Tylko... no nie wiem czemu, cały czas miałam przed oczami Bellę, jakoś trudno mi było przykleić tę postać do Rose. Ale może to dlatego, że narracja jest pierwszoosobowa i... przeważnie w fickach jest to Bella, narracja Rose to rzadkość. Więc... może to siła przyzwyczajenia, a może to to, że twoja Rose jest jakaś taka... zbyt subtelna, jak na Rose. No ale zobaczymy, w końcu to dopiero pierwszy rozdział.
W każdym razie czyta się to dobrze, no... prawie dobrze. Czytałoby się lepiej, gdyby nie - i tu przechodzimy do wad - błędy. Jest ich całkiem sporo. Głównie interpunkcyjnych, choć i inne się zdarzają.
Nie wiem, czy mam siłę wypisać ci wszystkie, zobaczymy zaraz, po ilu mi się odechce, choć warto byłoby je poprawić, bo szkoda tego opowiadania.
No to jedziemy z błędami:
Błąd, który powtarza się chyba najczęściej, to błędny zapis dialogów. Często nie wiedzieć czemu po kropce zaczynasz małą literą. Przykłady:
Cytat: |
- Przepraszam. Wiem, rzadko do was dzwonię, ale to przez pracę. Bardzo mi na niej zależy, dobrze o tym wiesz. – szłam za nim głośno stukając obcasami. |
Cytat: |
- Tato, nie będę ryzykować! Dam mu te cholerne pieniądze i niech spada. – włożyłam banknot w dużą dłoń mężczyzny, a on już po chwili zamknął ją tak, że widziałam jego żyły.
|
Cytat: |
- Mądra dziewczynka. – uśmiechnął się znowu i zaczął nas wymijać. |
Cytat: |
- Zapomniałbym – nacisnął spust, celując w mojego ojca. |
W tych przypadkach wszędzie po dialogu opis powinien zaczynać się dużą literą. W tym ostatnim dodatkowo brakuje kropki po "Zapomniałbym". Naciśnięcie spustu jest czynnością niemającą nic wspólnego z mówieniem bądź gestami wyrażającymi mówienie, powinno być więc dużą literą i po kropce. Inne błędy w prologu:
Cytat: |
Właśnie zjawił się przed domem, jak zawsze uśmiechnięty i pozytywnej myśli. |
Nic ci tu nie zgrzyta? Bo mnie bardzo. To "uśmiechnięty i pozytywnej myśli". Gdybyś napisała np. "uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony" to owszem, wtedy mamy dwa przymiotniki, ale tak jak jest, jest kulawo.
Cytat: |
- Jak było u przyjaciółki Rosalie? |
Przed Rosalie powinien być przecinek. Oddzielamy wołacz. Bo tak to jest wrażenie że chodzi o jakąś przyjaciółkę (kogo)Rosalie.
Cytat: |
- Trzymam cię za słowo Rose |
To samo - przecinek przed Rose.
Cytat: |
Mama zaczęła się martwić, kiedy zadzwoniłaś do mnie o pomoc. |
Dzwoni się po pomoc, a nie o pomoc.
Cytat: |
Wiedziałam, że od czasu mojej przeprowadzki i rozpoczęcia pracy, mój kontakt z rodzicami znacznie się rozluźnił. |
A sio z tym przecinkiem!
Cytat: |
a ja poczułam, że już jest ok. |
W polskich tekstach pisze się raczej "okej", całym słowem. Poza tym to kolokwialne "okej" tutaj na końcu zdania jest mało zgrabne, ale to oczywiście moje zdanie. Lepiej byłoby po prostu: "a ja poczułam, że już jest w porządku". Takie słówka jak "okej" sprawdzają się bardziej w dialogu, w opisie są niezgrabne.
Cytat: |
że ów chłopak zatrzymał się przed nami .Zza kaptura widziałam tylko jego uśmiech. |
Tutaj kropka się przesunęła - spacja nie w tym miejscu, co trzeba.
Cytat: |
- Dawaj torbę! – krzyknął do mnie a jego głos był pełen nienawiści, której nie zrozumiałam. |
Brakuje przecinka przed "a jego".
Cytat: |
– Nic wam nie będzie o ile dasz mi kasę! – krzyknął głośniej. |
Brakuje przecinka przed "o ile".
Dobra, jest prawie północ, idę spać... Jutro ci wypiszę błędy z pierwszego rozdziału...
Jak mówiłam - warto je poprawić, bo opowiadanie zapowiada się fajnie i fajnie piszesz, a jak zwrócisz uwagę na błędy, to z czasem będziesz robiła ich coraz mniej.
Pozdrawiam
Dzwonek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Czw 10:26, 21 Lip 2011 |
|
Bardzo dziękuję za pozytywne komentarze. : )
Dzwoneczku błędy już poprawiłam, a w najbliższym czasie postaram się
popełniać ich jak mniej. Zrobię również wszystko, żeby moja Rose nie kojarzyła
się z Bellą, ale również ich podobieństwa mają wpływ na akcję opowiadania.
Niedługo wyjeżdżam na dwa tygodnie więc zostawię was z drugim rozdziałem. ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Czw 10:36, 21 Lip 2011 |
|
beta: UnHaPpY
Rozdział II
Włosy pod wpływem wiatru delikatnie muskały mi twarz. Przez ramiona przebiegł dreszcz, spowodowany chłodnym podmuchem. Stałam na klubowym tarasie, a oprócz mnie siedziała w kącie tylko całująca się para. Wpatrywałam się w ścianę lasu, który idealnie zasłaniał miasto i dzięki temu klub był bardziej odosobniony.
Z wnętrza dochodziły dźwięki muzyki, zgiełk rozmawiających, a raczej krzyczących ludzi. Po powrocie od Cullenów od razu powiedziałam Alice o nieproszonych gościach. Ona zgodziła się zatelefonować do Jaspera i powiedzieć mu, że będziemy w piątkę. Mimo, że praktycznie go nie znała zachowywała się, jakby byli przyjaciółmi od wieków. Teraz oni siedzieli w środku, śmiejąc się z Emmettem, a ja stałam na chłodzie i zastanawiałam się, dlaczego nie ma Edwarda. Sam wyszedł z inicjatywą przyłączenia się do nas, a teraz po prostu nie przyszedł.
- Rosalie, daj spokój. - myślałam gorączkowo, chcąc uspokoić swój oddech i serce. - Przecież go nie znasz! Po za tym, nie wykazywał chęci poznania cię bliżej, nie tak jak Emmett. No właśnie, Emmett... - Westchnęłam cicho i pomyślałam o jego słodkim uśmiechu i dołeczkach. Czekał tam w środku z zestresowanym Jasperem, który chciał zrobić wrażenie na Alice. Gdy pojawiłam się z Cullenem, Al od razu stała się kokietką. Oczywiście nie podrywała go, ale chciała sprawić, żeby Jazz stał się bardziej zazdrosny. Muszę przyznać, że była w tym dobra.
Odwróciłam się i spojrzałam przez szklane drzwi na moich przyjaciół, chociaż nie wiem czy chłopaka poznanego rano można nazwać przyjacielem? Siedzieli na skórzanej kanapie i popijali jakieś drinki. Nagle Emmett jakby wyczuł, że go obserwuję i spojrzał mi prosto w oczy, a ja poczułam ciepło pełznące mi po szyi, aż do policzków. Moja bladość nie była atutem, zdradzała wszystkie emocje.
Gdy odważyłam się spojrzeć ponownie, chłopaka już nie było. Al z Jasperem nawet nie zauważyli jego zniknięcia, pochłonięci sobą nawzajem. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jak Jasper lekko całuje ją w usta.
- Będzie z nich dobra para. - Podskoczyłam na dźwięk basu obok mnie, odwróciłam się i zobaczyłam Edwarda opierającego się o barierki, przy których wcześniej stałam.
- Wystraszyłeś mnie! – podeszłam i spojrzałam na niego z wyrzutem. – Emmett pewnie cię szuka…
- Nie, poszedł kupić mi jakiegoś drinka. – przerwał i założył mi za ucho plączący się kosmyk, czym natychmiast sparaliżował mi ruchy. – Rumienisz się zupełnie jak moja dziewczyna, Bella. – Gdy powiedział słowo „dziewczyna” chciałam uciec, nie będę flirtować z zajętym chłopakiem, nie jestem taka.
- Mogłeś ją zabrać ze sobą, chętnie byśmy ją poznały z Alice... – Starałam się lekko odsunąć, by nie odtykać jego ramienia. – Jest z Forks?
- I tak i nie. – odpowiedział i dalej lustrował moją twarz- Mogę ci zdradzić sekret? – pochylił się i cicho szepnął mi do ucha – Emmett ma na ciebie chrapkę. – Poczułam, jak uśmiecham się pod wpływem tych słów. Moje nogi nagle zrobiły się ciężkie, a serce przyspieszyło, jakby pobudzone jego bliskością, a nie słowami, które wymówił.
Zaczął iść w stronę sali, a ja podążyłam za nim, miałam dość chłodu i chciałam ogrzać się jakimś drinkiem. Gdy otworzył drzwi, ciepło buchnęło mi w twarz sprawiając, że mój organizm zalała fala gorąca. Zachłysnęłam się powietrzem, Edward zaczął się śmiać, a ja dźgnęłam go łokciem. Uśmiechnął się do mnie, a Eddie-jestem-wielce-poważny zniknął, przynajmniej na jakiś czas.
- Rosalie! Jesteś wreszcie! – Piskliwy głos Alice próbował przedrzeć się przez krzyki tańczącego tłumu i muzykę. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciółkę, która siedziała na kolanach Jaspera, a on czule coś jej szeptał. Można powiedzieć, że ich znajomość pędziła z prędkością światła.
Usiadłam obok Edwarda, który zajął mi miejsce przy Al, zrobił to specjalnie, o czym świadczył jego złośliwy uśmiech. Nagle z tłumu wyłonił się Emmett z dwoma kolorowymi kubkami. Gdy postawił jeden przede mną, a drugi przed bratem uśmiechnęłam się do niego zdziwiona.
- Pomyślałem, że pewnie też będziesz chciała... – Szepnął Edward przerywając Emmettowi, zanim ten zdążył się odezwać.
- Nie ma za co. – Mruknął Emmett i zmierzył brata morderczym spojrzeniem. Ten, nic sobie z tego nie robiąc, pociągnął duży łyk, a ja poszłam w ślad za nim. Momentalnie ciepło rozniosło się po moim ciele i rozluźniło mnie. Siedzieliśmy w ciszy, oczywiście nie licząc gruchających gołąbków na końcu kanapy i popijaliśmy drinki.
Muzyka stawała się głośniejsza, a ja czułam jej drgania w całym ciele, nie miałam słabej głowy, ale to świństwo było wyjątkowo mocne. Kątem oka przyglądałam się Emmettowi, który chyba zbierał się, by zaprosić mnie do tańca.
- Zatańczymy? – To nie były jego słowa, oboje spojrzeliśmy w bok i ze zdziwieniem stwierdziłam, że to jego braciszek. Posłał mi kolejny uśmiech z serii bad boy i wstał, wyciągając do mnie rękę. Spojrzałam na Emmetta, który miał taki wyraz twarzy, jakby chciał kogoś zabić. Patrzył na swoje ręce, w których trzymał pusty już kieliszek od wódki. Nagle, walnął nim o stół i poszedł w stronę baru, zręcznie wymijając Edwarda.
- Dlaczego mu to robisz? – Zapytałam go, gdy tańczyliśmy przy wolnej piosence. Czułam się niezręcznie w otoczeniu całujących się par.
- Nakręcam go. Dobrze mu to zrobi, chyba chcesz, żeby się o ciebie postarał? – Uśmiechnął się, a ja spojrzałam w jego zaszklone oczy. Słaba głowa, pomyślałam. Gdy tańczyliśmy dalej odważyłam się położyć mu głowę na ramieniu, zmęczenie brało górę i miałam ochotę zasnąć. Przy okazji mogłam napawać się jego zapachem, połączenie wody kolońskiej i mydła … Kątem oka obserwowałam bar i siedzącego przy nim Emmetta, pił już trzecią szklankę z kolei, a ja zaczęłam się o niego bać.
To śmieszne, znasz kogoś od rana, a już z jednym tańczysz, a na drugim ci zależy i się nim przejmujesz. Nagle, Emmett odwrócił się i spojrzał na mnie. Prosto w moje oczy. Jego spojrzenie było przerażające, z jednej strony wyrażało smutek i pożądanie, a z drugiej nienawiść do brata. Miałam nadzieję, że do niego…
Gdy piosenka dobiegła końca, chciałam podejść do Emmetta, ale Edward złapał mnie za nadgarstki i pocałował w policzek.
- Dziękuję za taniec. – Uśmiechnął się i zostawił mnie samą. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zniknął mi z widoku. Pędem podeszłam do baru i usiadłam na krześle, zamawiając zimne martini.
Odwróciłam się przodem do Emmetta, ale ten uporczywie patrzył w pełną do połowy szklaneczkę. Zaciekawiło mnie, czy jest jedną z tych osób, które po alkoholu robią się zbyt szczere. Świdrowałam go więc wzrokiem i czekałam na reakcję.
- Lubię cię Rosalie, wiesz? – W końcu przemówił, a jego głos nie pasował do wyrazu twarzy. Był miękki i spokojny. Spojrzał na mnie, ale widząc moją minę przechylił kieliszek i wypił resztkę.
Odchrząknęłam, by móc przemówić, nie chciałam go zranić. Tym bardziej, że ja też zaczynałam go lubić… Ale Edwarda również… Wiedziałam, że on ma dziewczynę i dla mnie był już skreślony, chociaż…. -Rosalie!- Krzyknęłam na siebie w myślach, chcąc doprowadzić się do porządku.
- Ja też cię lubię, ale pogadamy jak wytrzeźwiejesz. – Położyłam mu rękę na ramieniu, a on odwrócił się i spojrzał mi ponownie w oczy. Ich intensywna zieleń przyciągała mnie jak magnez i nawet nie wiem kiedy, lekko się pochyliłam.
- Nie jestem pijany, mam mocną głowę. Umiem być szczery bez alkoholu. Nie to, co mój brat. – Oboje spojrzeliśmy w stronę naszego stolika, zobaczyliśmy go pijącego następnego drinka i spoglądającego niechętnie w stronę naszej nowej pary. Zaśmiałam się.
- Ślicznie się śmiejesz... – powiedział już patrząc na mnie, a ja oblałam się rumieńcem. – Twoje rumieńce też są urocze. Rosalie czy… - bałam się, że zaraz mi się oświadczy – Wiem, że jutro znowu będziesz u mojej matki, może wybrałabyś się ze mną na spacer? Możemy gdzieś pojechać, chcę być daleko od niego. – Głową wskazał na Edwarda.
- Jasne. – uśmiechnęłam się i zaczęłam popijać swojego drinka przez słomkę – Będę się zbierać, jestem tu trzy godziny, a mam wrażenie, że siedzę wieczność. – Spojrzałam na niego, a jego oczy przyjemnie lśniły. – W takim razie, do jutra.
Wstałam z krzesła i podeszłam do Alice, która miała już załatwiony transport, chociaż zaczęłam wątpić, czy wróci na noc do domu… Siedząc sama w taksówce, zaczęłam się zastanawiać, co na siebie ubiorę i gdzie Emmett mnie zabierze. –Boże... - Pomyślałam - Jak ja długo nie byłam na randce…- Poczułam lekki skurcz paniki… |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Czw 22:24, 21 Lip 2011, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 19:12, 21 Lip 2011 |
|
Obiecałam błędy z rozdziału pierwszego. No to jedziemy:
Cytat: |
W pokoju panowały egipskie ciemności, więc kiedy zapaliłam lampkę, stojącą na nocnym stoliku, zrobiło się całkiem przytulnie. |
Ten przecinek jest zupełnie zbędny.
Cytat: |
Wiedziałam, że dziś nie obejdzie się bez sińców pod oczami, gdyż mimo snu, nie czułam się wypoczęta. |
Tego przecinka w żadnym razie nie powinno tu być.
Cytat: |
Sprawdzając prywatną pocztę nie natknęłam się na żadną wiadomość, która nie byłaby reklamą. |
Po "sprawdzając prywatną pocztę" konieczny jest przecinek.
Cytat: |
Poczułam ukłucie w sercu i ciepłe łzy pod powiekami, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie był sen a wspomnienie minionej nocy. |
Przed "a wspomnienie minionej nocy" konieczny przecinek.
Cytat: |
Telefon na pogotowie i policję, gdy on wykrwawiał się w moim uścisku mówiąc, że mnie kocha i bym to samo przekazała mamie. |
Przed "mówiąc, że mnie kocha" powinien być przecinek.
Cytat: |
Gdy pomoc przyjechała on stracił przytomność, zabrali go do szpitala, a ja miałam tam dojechać z matką. |
Po "Gdy pomoc przyjechała" brakuje przecinka.
Cytat: |
- Rosalie? Coś się stało? – do dziś pamiętam zaniepokojenie w jej dostojnym głosie, mimo że mnie kochała, nigdy nie potrafiła tego okazać – Mam nadzieję, że ojciec zaraz wróci. |
"Do dziś" powinno się zacząć dużą literą. Po "okazać" brakuje kropki.
Cytat: |
Oczekiwałam od niej zrozumienia i pocieszenia, ale gdy dotarłyśmy do szpitala była na mnie wściekła. |
Przed "była na mnie wściekła" konieczny przecinek.
Cytat: |
Ten moment kiedy lekarz powiedział, że nic nie dało się zrobić. |
Przed "kiedy" przecinek.
Cytat: |
- To twoja wina! Gdybyś nie siedziała tyle u tej dziewuchy, nic by się nie stało! – zrobiła awanturę w szpitalu, stojąc w drzwiach, odwróciła się i na zawsze mnie skreśliła – Ja już nie mam córki. |
"Zrobiła" dużą literą oraz kropka po "skreśliła".
Cytat: |
Nie wiedział co mówi... |
Przed "co mówi" przecinek.
Cytat: |
Przekręciłam się na łóżku pewna, że już nie zasnę. |
Postawiłabym przecinek przed "pewna".
Cytat: |
A po za tym Al chciała wyrwać jakiegoś gościa. |
poza tym - poza piszemy łącznie.
Cytat: |
Mimo, że matka nie odzywała się do mnie, dostałam spadek po ojcu, więc miałam dużo odłożonych pieniędzy. |
Między "mimo" a "że" nie powinno być przecinka, to spójnik zespolony.
Cytat: |
- Rosalie! – usłyszałam za sobą panią Cullen i wysiadłam szybko, by się z nią przywitać – Jak dobrze, że jesteś. |
Po "przywitać" brakuje kropki.
Cytat: |
Dla niego wszystko co wybieram jest dobre, ale wiesz jak to jest… |
Między "wszystko" a "co" konieczny przecinek.
Cytat: |
To samochód moich dwóch synów, są w ogrodzie. – dodała widząc moje zaciekawienie szybkim autem. |
A tutaj akurat słusznie opis małą literą, ale nie powinno być kropki po "ogrodzie". Poza tym brakuje przecinka przed imiesłowem "widząc".
Cytat: |
Jej mąż, bodajże Carlise, nie popierał kolejnych zmian, według niego, zabrali mi już zbyt dużo czasu. |
Po "według niego" nie powinno być tego przecinka. Także od "weług niego" powinno się w zasadzie zacząć nowe zdanie, lepiej by było.
Cytat: |
Jednak ja lubiłam tu przyjeżdżać, może dlatego że chciałabym mieć taką rodzinę… |
Po "może dlatego" przecinek. Zazwyczaj "dlatego że" jest nie rozdzielane przecinkiem, tu jednak całą sytuację zmienia partykuła "może", która sprawia, że inaczej rozkładają się akcenty.
Cytat: |
- Rozejrzyj się trochę, zrobię herbatę i pogadamy sobie jak zawsze. – zostawiła mnie samą na tarasie i zniknęła w głębi ich pięknego domu. |
"Zostawiła" dużą literą.
Cytat: |
Znałam na pamięć każdy szczegół ogrodu jak i zewnętrzną strukturę budynku. |
Przed "jak i zewnętrzną" przecinek.
Cytat: |
Obaj byli wysocy, jednak każdy miał inny kolor włosów i różnili się również fizjognomią*. |
To nie jest błąd, ale ta "fizjognomia" to straszliwie archaiczne słowo. Lepiej użyć nowszego - fizjonomia. Znaczy to samo i nie trzeba dawać przypisu
Cytat: |
- Widzę, że rozbawiło cię ich zachowanie. – nie zauważyłam kiedy wróciła pani Cullen, w ręku niosąc tacę z czterema filiżankami. |
Ponownie zły zapis opisu dialogu. "Nie zauważyłam" powinno być dużą literą.
Cytat: |
ale opanowałam uczucie lęku i przybrałam maskę pracownika. |
"Maska pracownika" brzmi trochę dziwacznie. Raczej się mówi "przybrałam maskę profesjonalistki". Zwłaszcza że, choć Bella wykonuje zlecenie dla pani Cullen, nie jest w zasadzie jej pracownikiem, bo pani Cullen nie ma firmy, która by ją zatrudniała.
Cytat: |
- Proszę mów mi Esme. |
Przecinek po "proszę".
Cytat: |
Znamy się już długo Rosalie, jesteśmy prawie jak przyjaciółki. |
Przecinek przed "Rosalie".
Cytat: |
Tylko że ja mogłabym być twoją matką.– zaśmiała się i pociągnęła duży łyk herbaty. |
Tu może być dwojako - albo tak: Tylko że ja mogłabym być twoją matką – zaśmiała się i pociągnęła duży łyk herbaty. Albo tak: Tylko że ja mogłabym być twoją matką. – Zaśmiała się i pociągnęła duży łyk herbaty. Więc albo usuń kropkę, albo wprowadź dużą literę. No i brakuje spacji przed myślnikiem.
Cytat: |
Chciałabym jeszcze zobaczyć twoją wizję zanim wprowadzę tu moją ekipę. – z torby wyciągnęłam szkicownik, w którym miałam rysunek ogrodu i katalogi z roślinami ogrodowymi. |
Po pierwsze przecinek przed "zanim". Po drugie powinno być "Z torby". Dużą literą.
Cytat: |
- Myślałam o magnoliach… - zamyśliła się na chwilę i dodała – albo o różach, ale koniecznie w pomarańczowym odcieniu. – zaczęłam notować nazwy i w wyobraźni włączać je do ogrodowej kompozycji, gdy nagle krzyknęła tak, że ołówek wypadł mi z ręki – Emmett!! |
Po "dodała" powinien być dwukropek. I znowu - "Zaczęłam" - dużą literą.
Cytat: |
Spojrzałam na chłopaka, który od razu zeskoczył z drzewa mimo, że był dość wysoko. |
Przecinek nie w tym miejscu. Powinien być przed "mimo że". Spójnik zespolony. Co innego, gdyby było "mimo tego, że". Wtedy owszem, stawiamy przed "że" przecinek.
Cytat: |
Emmett wyraźnie zainteresowany moją osobą pociągnął za sobą tego drugiego i teraz zaczęli zmierzać w naszym kierunku. |
Powinnaś wydzielić przecinkami wtrącenie "wyraźnie zainteresowany moją osobą".
Cytat: |
Całe szczęście, że miałam na nosie okulary przeciwsłoneczne i nie mogli zobaczyć jak pochłaniam ich wzrokiem. |
Przed "jak pochłaniam" brakuje przecinka.
Cytat: |
Zaśmiałam się w myślach ponownie porównując go do misia, po czym spojrzałam na jego twarz, gdy zaczęli się zbliżać. |
Przed "ponownie porównując" brakuje przecinka.
Cytat: |
- Emmecie, Edwardzie to jest Rosalie Hale – wskazała na mnie, a ja wstałam i uścisnęłam obydwu rękę – projektuje mój ogród, który wy chcecie zbezcześcić. – nie powiedziała to w złości, lecz żartobliwie. |
W tym jednym zdaniu jest nagromadzenie błędów:
- powinien być przecinek po "Edwardzie"
- po "rękę" kropka, a "projektuje" powinno być dużą literą.
- "nie powiedziała" dużą literą
- no i błąd gramatyczny - powinno być: nie powiedziała tego w złości.
Cytat: |
Odwróciłam się w stronę Esme, ale dzięki okularom kątem oka mogłam przyglądać się Emmettowi i Edwardowi, który teraz zaczęli gadać na temat jakiegoś meczu. |
którzy
Cytat: |
- Wiesz Rosalie, jestem pewna, że tym razem na sto procent wybieram magnolię i nie będę już zmieniać. – zapisałam nazwę, ale nie chciało mi się wierzyć, że jest utwierdzona w swoim wyborze. |
- przed "Rosalie" przecinek
- "zapisałam" dużą literą.
Cytat: |
- Dobrze… - wstałam i odeszłam w stronę ogrodu. |
No, zgadnij co? "Wstałam" dużą literą!
Cytat: |
Przejrzałam kontakty w telefonie i wybrałam numer Jaspera, mojego współpracownika i właściciela firmy – Hej Jasper… |
Między "hej" a "Jasper" przecinek. Poza tym brakuje kropki po "firmy" oraz to zdanie " - Hej, Jasper..." powinno być po enterze.
Cytat: |
Esme to znaczy pani Cullen zdecydowała się… |
Przed "to znaczy pani Cullen" przecinek. Czy po, to już kwestia intencji. Może być to wtrącenie, acz nie musi. Ale ten pierwszy musi być.
Cytat: |
Wybrała akurat te, które sugerowałeś… - odwróciłam się w stronę Cullenów i zobaczyłam, że cała trójka mi się przysłuchuje. |
No, zgadnij co? Już chyba tym razem wiesz...
Cytat: |
Dobrze, dlaczego pytasz… - poczułam wypieki na policzkach, spowodowane obecnością słuchaczy – Dziś wieczorem? |
Trzy błędy. Powinno być tak:
Dobrze, dlaczego pytasz…? - Poczułam wypieki na policzkach, spowodowane obecnością słuchaczy. – Dziś wieczorem?
Cytat: |
Gdzie? Red Foster? … |
Niepotrzebna spacja przed trzykropkiem.
Cytat: |
Pa. – rozłączyłam się i spojrzałam na rodzinkę siedzącą w milczeniu, pani Cullen gdzieś zniknęła. |
Wiadomo już chyba co.
Cytat: |
- Esme wyszła, dzwonił Carlise. Zaraz wróci. – pierwszy raz odkąd ich poznałam odezwał się Edward. |
To samo. Poza tym przecinek przed "odkąd".
Cytat: |
Dzielnie przeciwstawiałam się jego zielonym, soczystym oczom, które w końcu zeszły na moje ciało paraliżując mi ruchy. |
"Soczyste" to trochę dziwne określenie, jeśli chodzi o oczy. Lepiej byłoby "soczyście zielonym oczom", bo kolor jak najbardziej może być soczysty, ale nie oczy. I brakuje przecinka przed "paraliżując".
Cytat: |
- Niezłe autko, lubię szybkie maszyny. – powiedział nagle Emmett i wytrącił brata z transu, za co byłam mu do zgodnie wdzięczna. |
Wywal tę kropkę.
Cytat: |
- Stwierdziłam, że będzie mi pasował do szminki – powiedziałam żartobliwie i obaj prychnęli – A tak na poważnie, to mój ulubiony kolor. |
Kropka po "prychnęli".
Cytat: |
Emmett nie dawał za wygraną i kiedy ja chciałam zakończyć „rozmowę” on próbował mnie zająć. |
Przecinek przed "on próbował".
Cytat: |
- Tak, mój przyjaciel mnie zaprosił. – nie chciałam mówić, że Jasperowi chodziło tak naprawdę o Alice, która jeszcze nic o nim nie wiedziała. |
Zgadnij co. Dużą literą.
Cytat: |
- Nie, on naprawdę jest tylko przyjacielem. … |
Zdecyduj się, czy tu ma być kropka czy trzykropek.
Cytat: |
Nachylił się do przodu tak, że nasze twarze znajdywały się blisko siebie i szepnął. |
Trzy błędy. A tak powinno być poprawnie:
Nachylił się do przodu, tak że nasze twarze znajdowały się blisko siebie i szepnął:
- Czyli mam szansę? – nie wiem jaki miałam wyraz twarzy, Edward wybuchnął śmiechem, ale Emmett był całkiem poważny.
Ciągle ten sam błąd...
Cytat: |
- W takim razie Rose, dziękuję ci bardzo. Ekipa może przyjechać nawet jutro. – spojrzała na synów- Oni nie będą wam zbytnio przeszkadzać… Mam nadzieję. |
Poprawnie:
- W takim razie Rose, dziękuję ci bardzo. Ekipa może przyjechać nawet jutro. – Spojrzała na synów. - Oni nie będą wam zbytnio przeszkadzać… mam nadzieję.
Cytat: |
- Już się zakumplowaliśmy, co nie Rosalie? |
Przecinek przed wołaczem "Rosalie". I szczerze mówiąc, to "co nie" jest okropne. Nie lepiej: "prawda, Rosalie?"
Cytat: |
– o dziwo Edward nagle zaczął się interesować. |
"Ulubiony" błąd na koniec.
Sporo tego...
Rozdział drugi skomentuję, jak przeczytam, ale z tego, co widziałam, błędy nadal takie same... Naprawdę tekst był betowany? Nie chce mi się wierzyć... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Czw 20:01, 21 Lip 2011 |
|
Dodam i ja swoje trzy grosze, głównie odnośnie bety. Widziałam, że Dzwonuś (autorytet wśród bet, dodam od razu) wyłapała ileś błędów. Tekst Ronniie był betowany przez jedną z uzytkowniczek naszego forum, która jednak nie zdawała testu na betę - przynajmniej za mojej kadencji, a jak poszperałam trochę to i wcześniej też raczej nie.
Dlatego mam wrażenie, że skoro tekst jest ciekawy, nieźle napisany i z niebanalną fabułą, może warto zwrócić się do koleżanek, które uzyskały licencję bety. Wówczas Droga Autorko i Ty będziesz się czuła pewniej i lepiej wiedząc, że tekst przeszedł przez wnikliwe i zasługujace na miano Korektora oko. To tyle z mojej strony. A, jeszcze dodam, że cieszę się że jest to Rose, a nie Bella i ewentualnie, jak nie zapomnę, zerknę co będzie dalej. Daj w każdym razie znać, jak będziesz wstawiać kolejne rozdziały. Nie mówię, że się pojawię z komentarzem pod każdym, ale skoro juz zaczęłam czytać, to co mi będzie leżało na sercu - powiem. Pozdrawiam i życzę dużo samozaparcia i weny:) Baja. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Czw 22:08, 21 Lip 2011 |
|
baaardzo dziękuję za wypisanie błędów.
po powrocie poszukam nowego bety ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 6:06, 22 Lip 2011 |
|
Co prawda - wypowiadałam się już w tym wątku, ale muszę jeszcze wtrącić swoje 3 grosze :) Fajnie, że Rose, a nie Bella. Fajnie, że Emmet, a nie Edwardo :D A co najsłodsze - zajefajnie, że Edwardo już sparowany z Bellą i oszczędzasz nam ich "pierwszych" wspólnych chwil :)
Coś tam jeszcze miałam dodać ... ale zapomniałam :) Weny, weny i jeszcze raz... weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Nie 17:00, 24 Lip 2011 |
|
zaczyna się ciekawie
ale tak naprawdę, mogłaś na początku coś napisać kilka słów wstępu jak np kto jest głównym bohaterem
troszkę nie podoba mi się Edzio i jego zachowanie, ale zobaczymy jak to pójdzie dalej
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Pią 22:22, 05 Sie 2011 |
|
już za jakieś dwa dni pojawi się nowy rozdział.
mam nadzieję, że spodoba wam się nowa Rose i Bella ;D
do zobaczenia Ronniie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Pon 21:42, 08 Sie 2011 |
|
beta - UnHaPpY (dzięki)
Rozdział III
Stałam przed lustrem i sama nie mogłam w to uwierzyć. Wyglądałam pięknie! Nie bez powodu Alice jest stylistką, ale teraz przeszła samą siebie. Nigdy nie potrafiłam dobrze zrobić sobie lekkiego makijażu, a ona raz przejechała ręką i już.
- Alice Brandon, po raz ostatni przypominam ci, ja idę do pracy! – krzyczałam, gdy ona malowała mi różem poliki. Chciałam zrobić to sama, ale jak ona się uprze to koniec…
- Wiem, ale Emmett zaproponował ci spacer, tak? – Kiwnęłam twierdząco głową, patrząc w jej wielkie, niebieskie i podekscytowane oczy. – Dla mnie to już randka! Kobieto, od wieków nie byłaś na randce, a masz już dwadzieścia cztery lata! Twój zegar tyka!
- Nie przesadzajmy! – Skrzywiłam się, a ona zachichotała i schowała kosmetyki. Podała mi ognistoczerwoną szminkę i spojrzała na mnie znacząco. – Będę wyglądać jak barbie!
- Nieprawda! Czy Marliyn Monroe wyglądała jak barbie ze swoimi kuszącymi ustami? – Spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym „a nie?” i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
***
Dłońmi ściskałam kierownicę tak, że zaczynały mnie boleć. Oddech miałam nierówny, a serce biło jak szalone. Kto by pomyślał? Zimna i twarda Rosalie Hale boi się randki? Śmieszne…
Na podjeździe Cullenów nie było już srebrnego cacka, na jego miejscu zobaczyłam niebieskiego Jeepa Jaspera. Stał on oparty o drzwi, a gdy zobaczył przed kim otwiera się brama, na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Co ty tu robisz? – zapytałam ciekawa. Esme była moim klientem i nie zamierzałam nikomu oddawać pół roku ciężkiej pracy. Jazz podszedł do auta i nachylił się w moją stronę, dziwny uśmiech plątał mu się po twarzy.
- Emmett poprosił mnie wczoraj, czy nie mógłbym cię zastąpić przy dzisiejszych nadzorach. Słyszałem, że nasza mała Rose ma randkę. – Zaśmiał się otwierając przede mną drzwi, a ja pokazałam mu język jak pięciolatka.
- Mam nadzieję, że Esme nie będzie miała nic przeciwko. Wrócę tak szybko, jak tylko będę mogła… - przerwałam, otwierając bagażnik i wyciągając z niego moje projekty i szkice. – Tu masz cały plan ogrodu… Jasper, błagam cię, nie sknoć tego. – Dodałam w żarcie, a on złapał mnie za ramię i spojrzał z politowaniem.
- Rose… - westchnął – wyluzuj. – Gdy wypowiedział te słowa, zza domu wyszła pani Cullen, a tuż za nią Emmett. Uspokoiła mnie i powiedziała, że jeden dzień wytrzyma bez mojej fachowej ręki. Nagle Jazz zagadał ją i zniknęli w ogrodzie, zostawiając mnie i Emmetta samych.
Czułam się cholernie niezręcznie, przypatrując mu się z półuśmiechem na twarzy. Zauważyłam, że w dłoni trzyma piknikowy kosz… Poczułam ciepłe ukłucie, chłopak musiał się postarać organizując wszystko, tym bardziej, że wczoraj był jeszcze po dwóch kolejkach.
- Pani pozwoli – otworzył drzwi czarnego volvo, którego wcześniej nie zauważyłam. – Mam nadzieję, że to miejsce, do którego cię zabiorę przypadnie ci do gustu… – dodał, zamykając je za mną. W środku pachniało świeżą bryzą i męskimi perfumami, tapicerka miała beżowy kolor i była nieskazitelnie czysta.
Nagle, znalazł się obok mnie i odpalił samochód. Chciałam zacząć rozmowę, ale nie miałam pomysłu jaki temat podjąć. Na początku miałam zamiar zadać pytanie, gdzie podziało się srebrne auto, ale na pewno byłoby to związane z Edwardem, więc wolałam milczeć. Odważyłam się włączyć radio, w którym grali jakieś popowe kawałki. Emmett zaczął uderzać w kierownicę, wybijając rytm, a ja nuciłam nieznany mi utwór.
- Gdzie właściwie mnie zabierasz? – zapytałam, czując się już rozluźniona dzięki naszym swobodnym gestom.
- Zaraz będziemy na miejscu i się przekonasz – uśmiechnął się i spojrzał na mnie, skręcając w żwirową drogę. Zaczęłam rozglądać się za śladami ludzkości. Jedyne, co zobaczyłam to dzika plaża i spokojne morze…
- Jak tu pięknie... – szepnęłam i wyskoczyłam z auta, gdy tylko się zatrzymało. Morskie powietrze uderzyło w moje nozdrza i owionęło twarz, przyjemnie ją schładzając. Włosy, targane wiatrem, delikatnie łaskotały mi twarz. Odwróciłam się i zobaczyłam Emmetta stojącego dość blisko mnie, w ręku miał już kosz i koc w kratę.
Ruszył przed siebie, zostawiając ślady stóp w piasku. Patrzyłam jak rozkłada koc i kładzie na nim kosz. Usiadł i spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym „mam nadzieję że nie uciekniesz”. Zaśmiałam się i dołączyłam do niego, nadal wpatrując się w lekkie fale obijające się o brzeg piachu. Emmett wybrał idealne miejsce tak, jakby znał mnie od lat.
- To miejsce jest świetne… - spojrzałam na niego, a on nalał właśnie czerwonego wina do kieliszka i podał mi go. - Dziękuję. – Poczułam ciepło pełznące mi po szyi, które spoczęło na policzkach.
- Ślicznie się rumienisz, pasuje to do ciebie – odparł, a mój rumieniec nasilił się. – Rose, chciałbym cię bliżej poznać. – Dotknął mojej ręki, lekko ją głaskając. Przysunął się bliżej, dotykając mojej szyi i ramion. Bacznie śledziłam jego ruch, który zakończył na policzkach. Swoje spojrzenie skupił na moich ustach. Wiedziałam, co teraz nastąpi, ale nie broniłam się przed tym.
Emmett zbliżył się do mnie i pocałował lekko. Chyba chciał sprawdzić, czy nie ucieknę. Gdy zdał sobie sprawę, że nie zamierzałam się ulotnić, ponownie odnalazł moje usta. Tym razem całował mocniej i bardziej stanowczo. Przyciągnął mnie do siebie, czym sprawił, że wylałam wino na piasek, jednak oboje nie przejęliśmy się tym.
- Przepraszam – powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie. – Nie tak chciałem się zabrać za poznanie ciebie, ale twoje usta… Zrobiłaś to specjalnie. – Powiedział oskarżycielskim tonem. Wstał, a ja poszłam za jego przykładem. Złapał mnie za rękę i lekko do siebie przyciągnął.
- Obiecałem ci spacer – zamruczał mi do ucha, ciągnąc w stronę plaży.
Emmett
Szliśmy brzegiem, a woda co chwilę obmywała nam nogi. Rose, na początku zrażona jej zimnem, uciekała. Ludzie, którzy mnie nie znają, uważają mnie za tępego osiłka. Może i jestem napakowany, ale nie głupi. Ona chyba to dostrzegła. Inne kobiety zadawały się ze mną ze względu na kasę, albo dlatego, że chciały poznać Edwarda. Jak Bella... Nawet teraz, gdy przypominam sobie czas jaki z nią spędziłem, zbiera mi się na wymioty.
- Wiesz Emmett, ja naprawdę cię kocham, ale jak brata… - dokładnie pamiętam jej wyraz twarzy, gdy to mówiła, jakby bała się, że ją uderzę. – Przepraszam. – Nie minął tydzień, a już wiedziałem, kto był „tą jedyną” mojego brata. Nie miałem jej tego za złe, jak dla mnie była za krucha. Nie mogłem tylko wybaczyć kłamstw, to wszystko.
Spojrzałem na idealną figurę Rosalie, która szła przede mną i rozchlapywała nogami fale. Miała przy tym ubaw jak małe dziecko. Zaśmiałem się cicho, żeby jej nie urazić. Musiała jednak to usłyszeć, odwróciła się do mnie i pokazała język jak pięciolatka, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Miałem wrażenie, że znam ją całe życie, a nie dwa dni.
- Wiesz Emmett – zrównała się ze mną, ale nadal patrzyła na wodę – dziękuję, że mnie tu zabrałeś. Potrzebowałam tego. – Pocałowała mnie w policzek i oparła głowę o moje ramię.
Przypomniał mi się ten nieszczęsny klub, w którym mój kochany braciszek ją bajerował. Udawał takiego luzaka, że miałem ochotę mu przywalić. Nie chciałem wtedy wyjść na pajaca przed Rose, ale teraz byłem w siódmym niebie. Ona była inna, nie dała się omotać jak Bells. Miałem nadzieję, że chciała czegoś więcej niż kasy.
Kolejną godzinę spędziliśmy na spacerowaniu, a ja wypytywałem ją o każdy szczegół życia. Towarzyszyły jej przy tym różne emocje, które trudno było mi zobaczyć przez maskę uśmiechu. Zniknęła ona na moment, gdy zapytałem o rodzinę.
- Cóż… - Widziałem jak ciężko było jej się przełamać, więc nie naciskałem – ojciec nie żyje, a matka ma do mnie o to żal. – Powiedziała to na jednym wdechu i westchnęła głęboko.
- Przykro mi, Rose – spojrzałem na jej twarz i zobaczyłem, że łzy lecą jej ciurkiem. – Proszę nie płacz! – Uścisnąłem ją mocno i staliśmy tak chwilę.
Bezkarnie mogłem gładzić jej blond włosy, miękkie i puszyste w dotyku. Pachniała różą, a jej skóra była delikatna i bez skazy. Mógłbym stać tak wieki, gdyby nie głośny śmiech dobiegający zza wydmy. Oboje instynktownie spojrzeliśmy w tamtym kierunku, uwalniając się z uścisku.
Dwie osoby siedzące na kocu, wtulone w siebie i nie zwracające na nas uwagi. Zacząłem iść w ich kierunku, ciągnąc za sobą Rose, która nie wiedziała, co się dzieje. Ja musiałem sprawdzić swoje przeczucie.
- Bella? – Gdy podszedłem dość blisko, poznałem dziewczynę mojego brata. Jedyny problem polegał na tym, że to nie z nim „bawiła” się na piasku.
proszę o komentarze + nawet krytykę i obiecuję, że czwarty będzie dłuższy. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Wto 13:45, 09 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 5:24, 09 Sie 2011 |
|
No, no nasza słodka, krucha Bella będzie zdradzała Edwarda ? Nieźle :) i masz rację - dobrze będzie jeśli rozdziały będą dłuższe. Eh teraz będzie mnie męczyło kto jest na tym kocu z Bellą :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Wto 10:16, 09 Sie 2011 |
|
to mam nadzieję, że następny będzie dłuższy bo czuje wielki niedosyt i chcę więcej...
świetny rozdział, a najbardziej chyba lubie to, że o Rose i Emmet są głównymi postaciami i mam nadzieję że Bella będzie żadko pokazywana bo no coż czasami mam już dosyć tej postaci, chociaż widzę że tutaj będzie pokazana jako ta zła, więc może być ciekawie
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Czw 15:18, 11 Sie 2011 |
|
beta - UnHaPpY
Rozdział IV
Siedziałyśmy z Alice na naszej zielonej kanapie i popijałyśmy czerwone wino. Raz w tygodniu, a dokładniej w sobotni wieczór, spędzałyśmy czas wspólnie. Odrywałyśmy się od codziennych obowiązków, pracy i życia towarzyskiego. Podsumowując – plotkowałyśmy.
- Bella? – moja przyjaciółka zrobiła zamyśloną minę. – Pamiętam! – krzyknęła nagle. – To… O jej… To dziewczyna Edwarda!
Wzięłam łyk wina, a ono przyjemnie mnie rozgrzało. Wróciłam pamięcią do poprzedniego dnia, kiedy to miałam randkę z Emmettem. Nie zakończyła się jednak tak, jak planowaliśmy.
- Czyli po tym, jak się całowaliście – spojrzała na mnie z uśmiechem – poszliście na spacer po plaży, tak? – twierdząco kiwnęłam głową, a ona kontynuowała wyliczankę. – Tam, natknęliście się na dziewczynę jego brata, a ona była z jakimś gościem? – klasnęła w dłonie i zaczęła się śmiać. – To brzmi jak telenowela!
- To wcale nie jest takie zabawne. No może troszeczkę – uśmiechnęłam się w duchu i przypomniałam sobie wyraz twarzy kochanków. – Ich miny… Gdybyś widziała Emmetta, wystraszyłabyś się, że ma atak jakiejś choroby. Jednocześnie był wściekły, a z drugiej strony widziałam jak mu wstyd, że muszę to oglądać.
- Chyba nie wsadził jej do auta razem z wami? – napiła się i popatrzyła na mnie wyczekująco.
- Nie, no co ty! Gdy zdała sobie sprawę, kto na nią patrzy, uśmiechnęła się blado i podeszła do nas. Chciała przytulić na powitanie Emmetta, ale ten przyciągnął mnie do siebie i dała sobie spokój. Zapytała go, czy nie chciałby porozmawiać na osobności, ale odmówił i powiedział, że nie zamierza mieć przede mną sekretów – Alice zachichotała cicho, widząc mój rumieniec. – Powiedziała, że zadzwoni do niego i poprosiła, żeby nic nie mówił bratu…
- A on?
- Zmierzył tego chłopaka wzrokiem, kiwnął lekko głową i odeszliśmy od nich – westchnęłam, przypomniały mi się przeprosiny Emmetta. – Całą drogę do naszego miejsca, a potem do auta, przepraszał mnie i obiecał, że nasza kolejna randka będzie lepsza…
- Odwiózł cię do domu i na tym koniec? – przerwała mi, a moje milczenie wzięła za potwierdzenie. Przez chwilę siedziałyśmy cicho i gapiłyśmy się na serial lecący w telewizji. Zaczęłam się zastanawiać, czy Emmett powie Edwardowi o tym, co wyprawia jego dziewczyna. Z jednej strony wydaje się to dobre. Braterska solidarność, ale z drugiej… Szkoda mi jej, jednak mając pod ręką takiego chłopaka… Co za głupia…!!
- Rose? – Alice wyrwała mnie z zamyślenia swoim błagalnym tonem. – Nie będziesz się gniewać?
- Ale o co mam się gniewać? – musiałam się przyznać, że totalnie ją olałam. Westchnęła i uśmiechnęła się do mnie, a ja nadal patrzyłam na nią jak na zjawisko paranormalne.
- Jasper zaprosił mnie na trzy dni do Paryża – urwała żeby sprawdzić moją reakcję. – Pytałam, czy nie będziesz miała nic przeciwko, jeżeli zostawię cię samą? Wiesz, zawsze możesz zaprosić sobie Emmetta i …
- Alice! Dość! Nie zamierzam nikogo zapraszać, to po pierwsze i dlaczego pytasz mnie o pozwolenie? Jesteś dorosła, masz szansę ułożyć sobie życie, co prawda z moim szefem, ale… - nie dokończyłam, gdyż rzuciła się na mnie ściskając mnie do utraty tchu.
- Jak wrócę opowiesz mi wszystko! Bardzo mnie ciekawi ta Bella. Wygląda na to, że niezłe z niej ziółko.
***
Dzień po tym jak moja przyjaciółka wyleciała na „romantyczną przygodę” (Jasper błagał mnie, żebym nie wspomniała o tym, że to służbowy wyjazd), ja musiałam wrócić do rzeczywistości. W poniedziałkowy ranek wsiadłam w samochód i zajechałam do Cullenów. Bądź co bądź, nadal musiałam dokończyć ogród Esme.
Na podjeździe nie zobaczyłam srebrnego auta, ani czarnego volvo. Ogarnęła mnie panika, że już więcej nie zobaczę chłopaków. A zwłaszcza Emmetta… Jednak zupełnie niedorzeczne wydało mi się to jego zniknięcie, po tym jak wyznał, że chce mnie lepiej poznać…
- Halo?! Esme?... – krzyczałam w stronę domu stojąc na tarasie. – Przyszłam dokończyć to, co zaczęłam, przyjechałam wcześniej przed ekipą żeby… - dalsze krzyki wydały mi się bez sensu i usiadłam na wiklinowym fotelu. Wyjęłam papiery i zaczęłam bawić się szkicem.
- Nie możesz mu tego powiedzieć!! – nagle, z wnętrza domu dobiegły mnie krzyki kobiety, nie znałam tego głosu. – Zniszczysz wszystko! To go zabije… i mnie też! Emmett, błagam… - Usłyszawszy imię ukochanego, poczułam jak sztywnieję. Niegrzecznie jest podsłuchiwać, ale skoro oni sami się o to proszą…
- Nie mogę uwierzyć, że jeszcze mnie o coś błagasz… Chociaż wiesz, podoba mi się to! – z odległości krzyków, wywnioskowałam, że są w głębi domu. Mimo to, słyszałam ich dobrze, za dobrze.
- Wiem, że kiedyś cię zraniłam. Przepraszam, ale miłość nie wybiera! – zaczęłam zdawać sobie sprawę, że słyszę prawie płaczącą Bellę. Tylko dlaczego ona mówi o tym, że zraniła Emmetta?
- To, co było między nami, to jakiś chory żart! Chciałaś tylko kasy, a gdy dowiedziałaś się, że mój braciszek pracuje w droższym szpitalu, poleciałaś do niego! – po tych słowach nastąpił głośny plask. Emmett dostał w twarz…
- Nie pozwolę ci gadać takich bzdur! – Bella płakała i krzyczała, co brzmiało jak dźwięk zarzynanego zwierzęcia. – Naprawdę cię kochałam. Nadal to czuję, ale Edwarda kocham bardziej! – Miałam tego dość, chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim aucie i wrócić za godzinę, tak jak powinnam.
Wstałam i zaczęłam zbierać papiery trzęsącymi się dłońmi. W oczach czułam znajome mi ciepło łez. Ona nadal go kochała, ale czy on kochał ją? Może byłam pocieszeniem? Chciał spróbować przeciwieństwa swojej ex? Nagle usłyszałam kroki, a gdy się odwróciłam w drzwiach tarasu stał Emmett. Spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę, że będę długo po nim cierpiała.
Emmett
Stałem jak słup soli i patrzyłem, jak moja upragniona miłość zabiera manatki i zamierza wynieść się z mojego życia. O nie, co to, to nie! Puściłem się biegiem za Rose, która trzęsącą się ręką otwierała samochód. Nie wiedziałem, co usłyszała, ale obawiałem się, że najgorsze.
Wyrywała się, jednak w końcu udało mi się zamknąć ją w szczelnym uścisku. Pięściami biła mnie w pierś, ale nie zwracałem na to uwagi. Nie mogłem pozwolić, by odjechała. Jej łzy spływały mi na koszulkę, a tusz zostawiał ślady na białej bawełnie.
- Zostaw mnie! Chcę jechać do domu! – jej krzyki były niewyraźne, może dlatego, że twarz wciskała w moje ramię. – Emmett! Powiedź mi prawdę, powiedz!
Gdy spojrzała na mnie, przez chwilę nie mogłem dojść do siebie. Dlaczego sprawiłem, że płakała tak, jak teraz, a jej twarz wykrzywiał ból? Cieszyłem się jednak, była to oznaka tego, że jej na mnie zależy. Wierzchem dłoni otarła łzy i spojrzała na mnie wyczekująco. Musiałem się zebrać, żeby jej nie stracić, żeby uzmysłowić jej, że Bella to był błąd, żeby nie wykreśliła mnie ze swojego życia. Skoro dopiero teraz się w nim pojawiłem…
- Może się przejdziemy i …
- Dlaczego? Boisz się, że twoja ex cię usłyszy? Pewnie gdy zobaczyłeś ją na plaży z innym, wcale nie wściekłeś się ze względu na brata! Nadal ją kochasz, prawda? – nic nie odpowiedziałem, patrzyłem jej w oczy, by wiedziała, że czekam aż skończy i powiem prawdę. – Nie zaczyna się kolejnej znajomości nie gasząc wcześniejszych uczuć! – Znowu zaczęła się miotać, ale nie dała rady się wyswobodzić.
- Rose, może dasz mi wreszcie wyjaśnić tą chorą sytuację? – krzyknąłem, a ona zamarła. – Nie wiem, ile usłyszałaś z mojej rozmowy z Bellą. Sytuacja z plażą, nie daje jej spać! Przyjechała dziś do mnie, dokładnie sobie wszystko wcześniej planując. Jak myślisz, dlaczego w domu nie ma Esme, Carlisa i Edwarda? Chciała mi zrobić scenę, akurat z Esme jej nie wyszło, bo ta zawsze ją popiera i pewnie byłoby dla niej lepiej, gdyby tu była. Nawet proponowała mi kasę, żebym tylko siedział cicho – gdy mówiłem, oczy Rose stawały się coraz to większe. – Bella może i ma wygląd anioła, ale w jej wnętrzu siedzi podstępny krętacz. Po trupach do celu. Jedyne co się dla niej liczy to ona, no i może w malutkiej części Edward, chociaż nawet tego nie mogę być pewien…
- Mocno cię zraniła, prawda? – Rosalie zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- Trudno mi to przyznać, ale tak. Nie zdążyłem się dobrze zakochać, na moje szczęście. Najbardziej bolały mnie te jej kłamstwa. Gdy chciała ze mną skończyć, wykrzyczała mi w twarz, że pragnęła tylko mojego brata. Rose, jak mogłaś pomyśleć, że nadal coś do niej czuję, po tym jak spotkałem ciebie? – spojrzałem na nią, uśmiechała się lekko.
Nagle wykonała ruch, o który nigdy bym jej nie podejrzewał w takiej sytuacji. Podeszła do mnie i stając na czubkach palców, odnalazła moje usta. Od razu odwzajemniłem jej gest, ciesząc się z tego, że zrozumiała.
- Dziękuję, za szczerość – podeszła do auta, zostawiając mnie nienasyconego. – Niestety, przyjechałam tu do pracy, panie Cullen. Ta sytuacja wytrąciła mnie z równowagi, ale postaram się nie zbłaźnić. Czy ona… - Ruchem głowy wskazała na dom, w którym siedziała aktorka Bella.
- Nie, zaraz jej nie będzie – uśmiechnąłem się, na wieść o tym, że zostaje. Podążyła w stronę tarasu, a ja za nią. Wróciła na miejsce, w którym ją wcześniej zastałem.
- Może przyjedziesz do mnie o szóstej? – zapytała zarzucając mi ręce na szyję.
- Tak jest, proszę pani – zaśmiałem się i cmoknąłem ją w policzek.
- No no. Toż to chyba pierwsza w historii kobieta, która umie okiełznać mojego Emmetta – oboje odwróciliśmy się i spostrzegłem Bellę z tym jej sarkastycznym uśmieszkiem. Nagle Rose znalazła się przy niej i dała jej w twarz!
- Mojego Emmetta… - wycedziła przez zęby. Mina Belli był bezcenna. Rose, jest to jedyna osoba, która odważyła się podnieść rękę na „porcelanową” Bells.
***
Rosalie
- Jak to ją uderzyłaś? – piskliwy głos Alice sprawił, że musiałam odsunąć słuchawkę. – Tak po prostu? W twarz?
- Tak Alice, tak po prostu – westchnęłam. – Podeszłam i bach, stało się. Oberwała za Emmetta, za to że się puszcza, jak przypuszczam i za…
- Edwarda? – dokończyła za mnie Al. – Rose, nie chcę cię o nic oskarżać, ale… Czy ty czegoś do niego nie czujesz?
- Nie wiem – oparłam głowę o fotel i zaczęłam bezmyślnie przerzucać kanały, za godzinę miał przyjechać do mnie Emmett. – Po prostu, wiesz, zdenerwowała mnie. Jak może wykorzystywać tak ludzi? Dobra, moje sprawy obgadamy jak wrócisz. Co tam u was gołąbki?
- Powiedz mi tylko jedno – westchnęła, a słuchawkę wypełnił świst. – Wiedziałaś, że Jasper tak naprawdę jedzie na spotkania służbowe? Ja jestem tylko dodatkiem na ciekawą noc?!
- Och, Alice! Na pewno nie! Jesteście tam dopiero jeden dzień! Daj chłopakowi szansę. Chciał ci pokazać, na co decydujesz się będąc z nim. Wiesz, czasem będzie wyjeżdżał…Bardzo mu na tobie zależy, uwierz mi – chciałam zbyć przyjaciółkę, by móc przyszykować się do spotkania.
- Dobra – odparła beznamiętnym głosem. – Leć na randkę, farciaro. Idę na kolejne zakupy. One zaczynają mnie nudzić! To źle – zaśmiała się i rozłączyła.
Poszłam do swojej sypialni i spojrzałam na stroje, które z pomocą Alice (przez telefon) udało mi się skompletować. Letnia, turkusowa sukienka, a do tego czerwone szpilki na wypadek jakiejś kolacji. Obok eleganckiego kompletu leżała para jeansów, a do nich luźna bluzka w modne paski. Strój zatytułowany - „łatwy do ściągnięcia”, kolejny pomysł Al.
Przebierając się w opcję numer dwa, zaczęłam myśleć o Belli. Fakt, może przesadziłam i powinnam ją przeprosić, ale z drugiej strony… Chyba na to zasłużyła? Jak będąc z jednym facetem, może umawiać się z innym?! Tym bardziej, że ten, z którym jest, to Edward! Tamten chłoptaś, nawet do pięt mu nie dorasta! Dość, pomyślałam. Rose, jak możesz myśleć o nim, mając przy sobie Emmetta!
- No właśnie, nie wiem – powiedziałam na głos, sama do siebie. Stałam przed lustrem i przyglądałam się własnemu odbiciu. O dziwo, włosy ułożyły się po mojej myśli i udało mi się uniknąć efektu pudla. Blada cera, idealnie komponowała się z makijażem. Alice byłaby ze mnie dumna.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła szósta. Biegiem rzuciłam się do kuchni, by sprawdzić, czy nie zostawiłam w filiżance resztek kawy, bądź brudnych kieliszków po winie. Na koniec poprawiłam poduszki w salonie i usiadłam na fotelu.
W głowie miałam mętlik, spowodowany tym, co mógł zaplanować Emmett. Po odjeździe porcelanowej Bells nie rozmawialiśmy dużo. Jedynie całowaliśmy się, a przerwała nam Esme, która wprowadziła ekipę od ogrodu. Potem Emmett zniknął gdzieś w domu…
Z zamyślenia wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Momentalnie poczułam skurcz w brzuchu i gulę w gardle. Bycie sam na sam z Emmettem zaczęło mnie przerastać.
- Wyglądasz … - zaczął kiedy otworzyłam drzwi. W porównaniu z nim poczułam się jak brzydkie kaczątko. Zielony top idealnie opinał jego mięśnie, a do tego jasne jeansy…
- Tak, wiem. Jeśli będziesz chciał gdzieś wyjść, ubiorę coś bardziej stosownego… - nagle uciszył mnie pocałunkiem. Trzasnął za nami drzwiami, nie przerywając czułości.
- Chciałem powiedzieć, że wyglądasz ślicznie. Jak zawsze – usiadł na kanapie. – Możemy gdzieś wyjść, ale liczyłem, że zostaniemy u ciebie…
Stałam w kuchni i bez celu układałam ciastka na talerzu, kiedy nagle pojawił się za mną, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Zaczął całować mnie w szyję, schodząc do ramion, lekko odchylił ramiączko stanika, a ja zadrżałam. Już długo nie miałam kontaktu z mężczyzną…
Nagle jedno z ciastek spadło na podłogę. Chciałam je podnieść, ale Emmett zamruczał przecząco.
- Będziemy mieli czas, żeby posprzątać… - powiedział w przerwie, między pocałunkami.
Odwrócił mnie przodem do siebie i odnalazł moje usta. Jego, miękkie i ciepłe, zaczęły wędrować po moim dekolcie. Posadził mnie na blacie kuchennym, a ja drżałam kiedy jego dłonie wędrowały pod moją koszulką. Zdjął ją jednym płynnym ruchem, a ja zaczęłam się zastanawiać, kiedy nabrał wprawy? Nie, pomyślałam. Rosalie Hale! Nie zepsujesz sobie tego dnia, wieczoru ani nocy…
- Gdzie? – wysapał, biorąc mnie na ręce. Wskazałam drzwi mojej sypialni, a on, nie pytając o nic więcej, zaczął iść w jej kierunku nadal mnie całując. Chciałam, żeby ta magiczna chwila trwała i trwała. Kiedy kopnięciem otwierał drzwi, bałam się, że jedyne co nam przeszkodzi to oderwanie się od siebie. W tym momencie zadzwoniła moja komórka…
- Emmett… - zaczęłam się od niego wyswobadzać. – Odbiorę i zaraz wrócę… Obiecuję.
Westchnął i postawił mnie na ziemi. Biorąc telefon do ręki, przypatrywałam się jak seksownie wygląda. Oparty o framugę drzwi z nagim torsem i tym spojrzeniem…
- Halo? – westchnęłam do telefonu i od razu odchrząknęłam, chcąc przywołać naturalny ton. Emmett cicho się zaśmiał.
- Rose? Hej… Tu Edward Cullen – gdy mój rozmówca się przedstawił, poczułam jak mięśnie twarzy mi tężeją, a ciało zamiera w bezruchu. – Przepraszam, jeśli ci przeszkadzam – dodał znacząco. – Jednak myślę, że ta sprawa jest ważniejsza niż mój brat.
- Ach tak?! – prawie krzyknęłam w słuchawkę. – Przepraszam, co chciałeś mi przekazać, Edwardzie? – Jego imię wypowiedziałam z przesadną powagą. Odwróciłam się do Emmetta i zobaczyłam jak blisko jest przy mnie. Przybrał postawę obrońcy, lecz gestem ręki dałam znać, że nic się nie dzieje.
- Chodzi o twoją matkę, Rose. Trafiła dziś do mojego szpitala. Niestety w ciężkim stanie – po tych słowach, przestałam kontaktować, a słuchawka wypadła mi z ręki.
miłego czytania
proszę o komentarze + jeśli ktoś zauważy błędy, proszę pisać. poprawiała beta, ja, beta, ale i tak na pewno coś się znajdzie. ;] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ronniie dnia Czw 16:00, 11 Sie 2011, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 16:21, 11 Sie 2011 |
|
Jedno co mi przychodzi na myśl to - OMG :D Myślałam, że "twoja" Rose jest mniej wybuchowa. A Bells- fakt ziółko :) i to niezłe :D Całe opowiadanie coraz bardziej mi się podoba, bo nie idziesz " standardowymi" drogami( jak mi się wydaje). Czekam niecierpliwie na kontynuacje :)
Ps. i kim jest ten koleś z koca ? :) Bo chyba Bella Liczy Się Tylko Kasa nie poleciałaby na jakiegoś nic nie znaczącego chłoptasia ? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ronniie
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.
|
Wysłany:
Czw 16:57, 11 Sie 2011 |
|
Tym, kim jest gość z koca, dowiecie się w dalszych rozdziałach. ; ) Cieszę się ashash, że podoba ci się mój pomysł. Fakt Rose jest wybuchowa, ale o to mi chodziło. Postać Belli postanowiłam trochę zmienić, z prostej przyczyny. Miałam dość nudnej, przeciętnej i słodkiej dziewczynki. Nie będzie jej dużo w mojej historii, za to Edward na pewno jeszcze się pojawi.
pozdrawiam Ronniie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Czw 20:18, 11 Sie 2011 |
|
świetnie i genialnie
gdyby nie to że muszę więcej napisać te dwa słowa zostałyby...
podoba mi się charakterek Belli taka zimna s*** fajna jest, ale i Rose niby delikatna ale potrafi być kocicą walczącą o swoje
końcówka mnie jednak zdziwiła, ale pewnie masz dobry pomysł
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|