FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Misja ( NZ ) Rozdział 9 22. 06. 2011r. WAŻNE INFO ! :) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Czy mam umieszczać kolejne rozdziały MISJI na forum?

TAK
100%
 100%  [ 12 ]
NIE
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 12


Autor Wiadomość
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 20:45, 11 Maj 2011 Powrót do góry

jestem bardzo zaskoczona rozdziałem
to co uwielbiam w tym opowiadaniu, to to, że rozdziały są bardzo długie i dzięki temu naprawdę można się przenieść w świat opowiadania,
treść jest bardzo zabawna i widać że przemyślana,
więc gratuluję pomysłu i oby tak dalej
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Czw 19:32, 12 Maj 2011 Powrót do góry

No nareszcie Edward zachowuje sie jak rasowy facet Laughing Meyerowe wampiry maja mnóstwo różnych darów, ale od tych które maja rodzeństwo Swan poprostu mózg sie lasuje.
mam nadzieję, ze nie będziesz nam kazała czekać zbyt dlugo na kolejne rozdziały - czytam tu na forum regularnie 3 ff Smile wiesz, ze wrócę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 13:22, 15 Maj 2011 Powrót do góry

Bardzo dziękuję za komentarze :) jestem bliżej niż dalej by ukończyć kolejny rozdział więc nie przewiduję kolejnej blisko 5 miesięcznej przerwy w aktualizacji tego ff :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wampirzyca Arwen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Kwi 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Nie 17:36, 15 Maj 2011 Powrót do góry

Twoje opowiadanie jest niesamowite!!
Z niecierpliwością czekam na pojawienie się kolejnych rozdziałów!
Może Bella będzie juz z Edkiem!! Pozdrawiam! :-**

A ja zapraszam do zapoznania się z regulaminem forum i poradnikiem pisania konstruktywnych komentarzy - ten ostatni znajdziesz w tym dziale. Taki komentarz niewiele wnosi dla autora i czytelników, tym bardziej, że można go "wkleić" pod 70-80% ff-ków zamieszczonych na tym forum. Dlatego bardzo proszę następnym razem napisz coś więcej od siebie. Pozdrawiam, BB.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rudex
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:46, 19 Maj 2011 Powrót do góry

Czytałam całe twoje opowiadanie i muszę przyznać, że stało się jednym z moich ulubionych. Bella, Gabriel i William ciągle mnie zaskakują. Posiadaja super talenty. Bardzo ciekawie ich opisujesz- żywo i z humorem. Łatwo pokochać to opowiadanko- posiada swój urok. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Nie wiem, co wymyśli Edward. A Bella mogłaby przejrzeć na oczy- on ją kocha. Tak skaczę z tematu na temat, ale jest to spowodowane moją radością, że niedługo dodasz kolejny odcinek. Raczej mało konstruktywny komentarz, no nie?
Życzę Weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 20:20, 20 Maj 2011 Powrót do góry

Bardzo dziękuję za komentarze Wink Wink :)
Nie planowałam by MISJA była totalnym dramatem, to też staram się wplątać także wątki humorystycznie, jeżeli mi się udało, to cieszę się Wink Jeżeli nie…. To znaczy, że mam spaczony humor…
Co do Następnego rozdziału, to będzie trochę dramatycznie i zacznie się dziać, jeżeli o tytułową MISJĘ chodzi :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez valentin dnia Sob 13:10, 21 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wampirzyca Arwen
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Kwi 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Pon 17:57, 23 Maj 2011 Powrót do góry

Bardzo sie cieszę że nowy rozdział wrodzi w opowiadanie trochę akcji! ;D
Moim zdaniem opowiadanie jest boskie!
Niech wreszcie Edek odda pierścionek Belli!
Najbardziej podobał mi się moment gdy Emmett śmiał się że on oświadczając się Ross nie dostaje pierścionka! :D
Buziaki i pozdrawiam! :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 21:29, 22 Cze 2011 Powrót do góry

Rozdział 9
Historia Lafayette’a
I PAMIĄTKI RODZINNE.

PWE


- Coś jej zrobił?! Coś jej do cholery zrobił?! – W ułamku sekundy zostałem przyparty do muru i ledwo byłem w stanie zarejestrować rządzę mordu w oczach Gabriela. Wyrwałem się z jego ucisku i ustawiłem gotowy do obrony, a William złapał brata za barki i odciągnął go siłą ode mnie. Chwilę później przez drzwi wtargnął Jasper z Alice. Czułem, jak całymi silami starał się choć trochę wpłynąć na Swanów i na mnie. Przyjął postawę do ataku, warcząc groźnie.
- Co tu się dzieje?! – Alice dała o sobie znać. – Chyba nie muszę wam mówić, jaką miałam wizję, więc co się dzieje?! – Nagle przerwała swoją tyradę, a po chwili powiedziała jedyne bezbarwnym tonem: ”Telefon”.
W tym momencie każdy z nas momentalnie odwrócił się w stronę dźwięku wydawanego przez wspomnienie przez Alice urządzenie.
- Bella? – zaczął William. Wampirzyca mówiła cicho, szybko i po francusku. Mimo że cala nasza piątka zgromadzona w salonie znała ten język, to jednak Bella rzucała pośpiesznie hasła zrozumiałe jedynie dla swoich braci. Zauważyłem, że zawsze, gdy jest smutna lub zdenerwowana, przestawia się na ten język. William wpatrywał się w jakiś punkt, a z każdym wypowiedzianym przez nią słowem na jego twarzy pojawia się coraz większa furia. Skoncentrowałem się jeszcze bardziej, by wsłuchać się w tą rozmowę. Rozumiałem jednak tylko pytania starszego Swana.
- Kiedy? Jakie jest twoje dokładne położenie? Zaraz do ciebie dołączymy! Jak to nie? Co powinniśmy zrobić twoim zdaniem? Okej, a co teraz widzisz? Jak chcesz, a teraz porozmawiaj ze swoim bliźniakiem, zanim rozszarpie Edwarda na strzępy – zakończy podając Gabrielowi słuchawkę.
- Co? Gabrielu, ani mi się waż! – To była jedyna wypowiedź Belli, którą zrozumiałem nie tylko ja, ale i prawdopodobnie każdy wampir w promieniu stu metrów. Chłopak tylko posłał mi nieufne spojrzenie, a Williama uraczył jedynie niskim ryknięciem, zanim odebrał od niego słuchawkę.
- Bells, dlaczego każesz nam tu zostać, do jasnej cholery?! – warknął do telefonu bez zbędnych ceregieli. Ona rzuciła w odpowiedzi kolejne niezrozumiale dla mnie hasło i mina chłopaka z poirytowanej zmienia się w pełną zrozumienia. – Dobrze, to weźmiemy to na siebie. Bello, jeżeli poczuję, że coś z tobą nie tak, to i tak się tam zjawię. Nie odetniesz się ode mnie. Pamiętaj o tym. – Z tymi słowami połączenie telefoniczne zostało zakończone.
- Ech, i co teraz? – William spojrzał na brata.
- Musimy odczekać swoje i zaczynamy działać - stwierdził z tylko jemu znaną oczywistością.
- No to skończyły się wakacje… - mruknął.
- Hm, Ja przepraszam, że przerywam! – Alice stanęła podpierając jedną dłoń na biodrze, a drugą gestykulując z frustracją. Chociaż przy czterech wysokich wampirach wyglądała, praktyczne rzecz biorąc, jak liliput, to jej oczy ciskały gromy i naprawdę czasem można się jej przestraszyć. Ciekawe, czy bracia to zrobią… - Ale wciąż tu jestem! Zadałam wam pytanie i chciałabym się w tym momencie doczekać odpowiedzi! Co tu się działo, zanim wparowałam i co się dzieje z Bellą?! Odezwie się któryś z was wreszcie czy nie!? – ponagliła. Gabriel znieruchomiał, patrząc wprost na nią, a William przełknął z trudem, oczyszczając i tak puste gardło. Jasper wyprostował się i jednym szybkim ruchem znalazł się koło mnie, obserwując tę konfrontację. Bliźniak Belli wciąż stał nieruchomo, uwięziony przez groźny wzrok Alice, a starszy Swan w końcu potrząsnął głową, przywołując się do porządku. Zrobił krok w stronę brata, pukając go w ramię, a gdy ten się odwrócił, z miną oznaczającą niewerbalny przekaz: „Czego, ku*** chcesz?!”, William jedynie wzruszył ramionami, a gdy najwyraźniej nie doczekał się pożądanej reakcji swojego brata, kiwnął głową w moim kierunku i wskazał na mnie, jakby w zapraszającym i ponaglającym geście. Nie mogłem powiedzieć, że przekaz był subtelny. Mimo iż żaden z nich nie użył słów, to każdy mógł się domyśleć, że Gabriel najwyraźniej powinien mi mieć coś do powiedzenia. I owszem miał. Po chwili, w której mocno bił się z myślami, westchnął głośno i znalazł się koło mnie, wyciągnął dłonie i przygładzając koszulę w miejscu, gdzie parę minut temu ją chwycił, zaczął mamrotać wyjaśnienia.
- Przepraszam Edwardzie, koszula jest cała – mruknął przyklepując wcześniej wygładzone przez siebie miejsce. Mimowolnie wygiąłem brew, mierząc go wzrokiem. Nie chciałam i nie starałem się wsłuchiwać w jego myśli czekałem, aż sam z siebie przejdzie do sedna.
- Gabriel! – Will przywołał go do porządku. Ten jedynie zmroził go wzrokiem sycząc: „Dobra”, przesycone jadem. W końcu wampir westchnął i zaczął od nowa. - Przepraszam, że naskoczyłem na ciebie. Po prostu nie wiedziałem, co myśleć, gdy wyczułem, że Bella nagle poczuła się wyprowadzona z równowagi i spłoszona, a po chwili wbiegła do domu, zgarniając jedynie pęk swoich kluczy i dokumenty od awionetki. Uch… Ale teraz zadzwoniła i wszystko jasne. Cokolwiek robiliście wcześniej razem… – Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, on jednak szybko przystopował mnie dłonią – Nie chcę znać szczegółów!!! Tym razem, to nie ty wywołałeś jej reakcję, więc jest w porządku. Mam nadzieję, że to tylko Belli przewrażliwienie, ale chyba ona ma racje i skończyły nam się wakacje… Wyczuła coś, na co nie spodziewaliśmy się nigdy natknąć i musiała działać. Sam z resztą widzisz. – Wzruszył ramionami
- Ta… Demony przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć – William prychnął.
- Czyli możliwe, że Bella wyczuła innego wampira i teraz go śledzi? – Alice spytała, próbując złożyć do kupy chaotyczne wyjaśnienia.
- Dlaczego w takim razie ja nie poczułem? – spytałem.
- Co? – William wyrwał się ze szpon nurtujących go myśli. – Och, spokojnie. To nie tak, że Bella nie jest jakimś najlepszym tropicielem. Nie wyczuła go po zapachu, prawdopodobnie ty szybciej byś to zrobił. Ktokolwiek to był, znajdował się zbyt daleko, byście ogarnęli go wzrokiem. Po prostu poczuła ucisk na swojej tarczy.
- Ucisk na tarczy? – Jasper powtórzył pytającym tonem.
- Bella wyczuwa moce innych, nie umie ich określić. Nie ma mocy Eleazara, ale umie odróżniać te ”uciski”. Na przykład ingerencje twoje, czy Edwarda… Nie wiem, na czym to tak dokładnie polega, ale ona odbiera każdy inaczej – Gabriel wyjaśnił.
- Czyli chcesz powiedzieć, że ktoś was szuka? – spytałem.
- Ta… i chyba domyślamy się kto. Lafayette, będzie nas nękał nawet z zaświatów – William burknął gniewnym tonem, a Gabriel warknął na dźwięk owego imienia.
- Kim on jest, ten Lafayette? – podniosłem głos bardziej, niż bym chciał, ale kontynuowałem. – Pozwólcie mi zrozumieć. Pozwólcie mi pomóc! Bardzo bym chciał coś zrobić, ale nie mogę włączyć się w coś, o czym nie mam pojęcia! Strzępki waszych myśli także nie pomagają i chociaż nie chcę was podsłuchiwać, to są tak głośnie, że nie mogę ich zignorować, a one wcale mi nie pomagają! Jedynie coraz bardziej dezorientują – dokończyłem już ciszej.
- I lepiej, żebyś nie miał z tym do czynienia – jej bliźniak warknął, ale jego zachowanie nie miało nic wspólnego ze mną, lecz ze wspomnieniami, które nawiedziły go w tym momencie.
- A właściwie dlaczego nie? Myślę, że Edward powinien wiedzieć – stwierdził William wprawiając swojego brata w zdumienie.
- Nie! To jest zamknięty temat. Bella prosiła… – szatyn zaprotestował, ale nie dokończył wypowiedzi, gdyż tym razem to starszy brunet wszedł mu w słowo.
- Ale Belli tu nie ma! Nie będzie przecież słuchała dźwięku jego imienia, nie będzie przeżywała tego na nowo w czasie opowieści! A jeżeli Edward jest w stanie wyciągnąć ją z tego otępienia, to powinien wiedzieć, z czym przyjdzie mu się zmierzyć! – niemalże krzyknął, a ja napotkałem wzrok Jaspera i szybko zorientowałem się, iż furia obu barci była większa, niż u chordy wysłanników piekła.
- Ani mi się waż! – wysyczał Gabriel!
- Dlaczego nie?! Ty nie miałeś z tym problemu, gdy wypomniałeś jej to w czasie lotu na Alaskę! – Teraz William już się nie powstrzymywał, wrzasnął na brata wyrzucając nerwowo dłonie w powietrze. W tym momencie bracia byli mentalnie w innym świecie, nie zdając sobie sprawy, że Alice, Jasper i ja znajdujemy się w tym samym pokoju! Gabriel momentalnie znalazł się przy nim i przyparł swojego brata do ściany, warcząc gniewnie.
- Nie masz prawa tego mówić. Nigdy nie zrozumiesz! – wysyczał, zaciskając coraz mocniej pięści na barkach brata.
- Nie? Ale to ja siedziałem przy niej cały czas patrząc, jak znów staje się żywym posągiem, zanim nie przekonałem jej do rozmowy z tobą!
- Ty…!!! – Zerknąłem porozumiewawczo na Jaspera i od razu dotarliśmy do Swanów, odciągając ich od siebie. Alice stanęła między nimi, aby pomóc nam okiełznać braci. Jasper bardzo się skupił, by chociaż w małym stopniu ich uspokoić, a Alice, wciąż powtarzała uspokajające słowa, ale to zdawało się nie działać. Oni byli w amoku, jeden patrzył na drugiego, a ich oczy, jakże podobne, ciskały na przemian gromy. Warknąłem do siebie w duchu, wciąż trzymając Williama. Kiedy jak kiedy, ale w tym momencie Bella mogłaby zdjąć z nich tę cholerną tarczę. Bardzo ułatwiłoby to sprawę!!!
- Nie masz w ogóle pojęcia! – wydarł się Gabriel. – Byłeś z nami cały czas, a jednak nic nie rozumiesz!!! William – nasz starszy brat i opiekun… Skoro tak bardzo chciałeś sprawować nad nami pieczę, to czemu go nie powstrzymałeś??? Czemu pozwoliłeś mi się z nim zaprzyjaźnić, co?! Nigdy tego nie zrozumiesz, bo to nie ty przedstawiłeś go Belli! Nie ty uwierzyłeś w jego zamiary! I to nie między tobą a nim Bella musiała wybierać!!!
A ja?! Nie ma chwili bym się nie zastanawiał, czy dobrze zrobiła!!! Nie ma chwili, bym nie myślał, co by było, gdyby wybrała jego zamiast mnie?! Czy byłaby szczęśliwa? Jego życie za moje… Wciąż się zastanawiam, czy nie lepiej by było, gdyby nie musiała go zabić. Gdybym to ja zginął… A może Lafayette miał rację? Może trzeba było obalić Volturich?! Nigdy nie zrozumiesz jej cierpienia!!! Nie widziałeś jej oczu, przeskakujących miedzy nim a mną. A wiesz, co jest najgorsze??? Że on nie kłamał! Że on szczerze ją kochał i sądził, że jego działanie jest najlepszym wyjściem! Ślepo wierzył w swoją ideologię! Nie było cię w tym momencie! Nie ty usłyszałeś, jak wyznał jej miłość tuż przed własną śmiercią! A ona wybrała mnie! Brata, który nawet nie mógł jej pomóc! – wrzasnął ostatni raz i ostatni raz się szarpnął, jakby zabrakło mu tchu!!!
Byłem jak zmrożony, moje rodzeństwo także było w szoku. Nikt nie mógł wykonać ruchu, nikt nie był w stanie przerwać tej ciszy. Zwolniłem lekko uścisk. William osunął się na kolana, pociągając mnie za sobą. Nie byłem jeszcze pewny, czy mogę go całkiem uwolnić. Zacisnął mocno pięści na udach. Ja wciąż odtwarzałem to wszystko, co powiedział Gabriel. Kolejne puzzle trafiały do ogromnej układanki historii Isabelli Swan. To nie był jednak czas na to, bym analizował poszczególne zadania. Jak się okazało, to jeszcze nie był koniec.
- Widziałem… - wyszeptał William. Nie miał odwagi, może siły. Nie mam pojęcia, ale nie podniósł głowy, gdy mówił. – Widziałem i słyszałem, a jednak nie mogłem nic zrobić. Walka wciąż trwała. Próbowałem jak największą liczbę przeciwników ściągnąć na siebie, by wam pomóc. Jednak nie dałem rady. Jeden fałszywy ruch z mojej strony, a zginęlibyśmy wszyscy troje. Nie zdążyłem jednak znaleźć się przy was na czas. - W końcu spojrzał na brata. Teraz ich obu uderzyła fala bolesnych wspomnień. Widziałem, że Jasper był na granicy. Puściłem Williama i dałem znać Alice. Moja siostra w końcu wykonała ruch i chwyciła swojego męża za dłoń. Odciągnęła go od młodszego Swana i za całych sił przekazywała ukochanemu swoje uczucia, aby wrócić go znad krawędzi.
- Zepchnąłem ten moment w głąb swojej świadomości. Wciąż powtarzałem sobie, że zrobiła słusznie. Że powstrzymała tę anarchię, że uratowała cię, a tym samym naszą rodzinę. Że to był tylko awanturnik, a my byliśmy jego środkiem do osiągnięcia celu. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że on mógł ją naprawdę kochać. Modliłem się, aby nie okazał się tym, który był jej przeznaczony. Kiedy pojawił się Edward, odczuwałem ogromny dystans, ale wciąż miałem… nie, mam nadzieję, że to on, nie Lafayette… - Skończył swoje tłumaczenie. Ogromna skrucha przepełniała jego głos.
- Ale czy słusznie znaczy dobrze? – spytał Gabriel, odnosząc się do wcześniejszej części jego wypowiedzi. Nie przemawiała przez niego złość. Po prostu spytał.
- Nie wiem – Will przyznał bezradnie – Mam nadzieję, że w tym wypadku tak. Dlatego chciałem ci o tym opowiedzieć – zwrócił się do mnie. Chciałem, byś wiedział, z jakimi demonami przyjdzie ci się zmierzyć… Jeżeli w ogóle jesteś w stanie to udźwignąć.
- Czy możecie zacząć od początku? – wyksztusiłem. To, co działo się w ich umysłach było zbyt chaotyczne. Wiedziałem, że czeka mnie walka z cieniem, nie sądziłem, że będzie miał taką przewagę…
- To dłuższa historia… - zaczął Will.
- A o czym tu mówić? – Gabriel wszedł mu w słowo. – Szedł do piekła, zahaczył o nasz dom, po drodze mu było… - skwitował cierpkim głosem. W tym momencie dostał od brata znaczące spojrzenie.
- Dobra, jak chcesz, to mów. Ja obiecałem, że już nigdy więcej nie przyłożę do tego tematu ani ręki, ani języka. - W tym momencie eter przeciął sygnał nadchodzącego smsa. Szatyn przeczytał wiadomość, a jego twarz zastygła w wyrazie koncentracji
- Czas na przynętę – mruknął. - Nowa Zelandia. Na dwa dni. – Rzucił kolejnymi hasłami do brata. Masz czas, dwa dni, na wyjaśnienie naszym przyjaciołom sprawy. Musisz usprawiedliwić mnie i Bellę w szkole i wziąć na siebie te wszystkie ludzkie sprawy. Teraz moja kolej, by działać. Do zobaczenia wkrótce – zwrócił się do nas i już go nie było. Spojrzałem znacząco na starszego Swana. Alice kurczowo trzymała się ramienia Jaspera. Oboje nie wykazywali najmniejszej chęci, by zostawiać nas teraz sam na sam.
- Skoro zacząłem ten cały dramat to pora, abym go skończył – szepnął do siebie. Podszedł do kanapy i osunął się na nią, jakby całkiem opadł z sił. - Powiedziałbym, żebyście wygodnie usiedli, bo to nie będzie prosta historyjka, ale dla nas, wampirów, i tak to nie ma znaczenia. Od czego zacząć… - spytał sam z siebie.
- Najlepiej od początku. – Alice wyraźnie zniecierpliwiona wysunęła propozycję.
- Wszystko zaczęło się na początku drugiej połowy lat pięćdziesiątych XIX wieku w Sankt Petersburgu. Miasto stosunkowo nowe, położone na północnym zachodzie Rosji. Ciekawa architektura budynków i wiele mostów. Z jednej strony morze Bałtyckie z drugiej Jezioro Łagoda, pełno muzeów, galerii, teatrów… - William zaczął dość zwięźle, jednak szybko się rozmarzył. Nas, a przynajmniej mnie, nie interesowało jego zdanie na temat miasta. Wampirzyca siedząca obok chyba podzieliła moje zdanie.
- Williamie, wiemy jak wygląda sam Sankt Petersburg, nie wiemy natomiast, kim jest ten przeklęty Lafayette, więc, może przejdziesz do rzeczy? – ucięła. Od kiedy zrobiła się taka władcza? Zerknąłem na Jaspera i cień uśmiechu na jego twarzy… Acha, i wszystko jasne[/I[ - pomyślałem z przekąsem. – A tak w ogóle, Lafayette, to dość dziwne imię – stwierdziła już spokojniej.
- To było jego nazwisko – brunet wyjaśnił. – Tak naprawdę nazywał się Sebastien Henry Lafayette, chociaż dopiero Belli zdradził swoje imię. Był od nas mniej więcej sto lat starszy. Nie wiem, dlaczego swojego nazwiska używał jako imienia, ale to było najmniej istotne. Wysoki brunet, podobny posturą do ciebie, Edwardzie, włosy miał czarne, mniej więcej takie jak moje. Nosił się na ciemno, co bardzo kontrastowało z jego cerą, za to idealnie pasowało do charakteru. Bardzo tajemniczy. Nikt go tak naprawdę nie znał. Ani jego ludzie, ani my. Chyba tylko przed moją siostrą uchylił rąbka kilku swoich tajemnic. Jego oczy były błotniste. Najwyraźniej żywił się na przemian zwierzętami i ludźmi. Pochodził z terenów dzisiejszego Luksemburga. W Rosji znalazł się mniej więcej w tym samym czasie, co my, chociaż mam wrażenie, że od dłuższego czasu tam na nas czekał. Pod nieobecność Belli przeprowadzaliśmy z Gabrielem długie dyskusje na ten temat i zgodnie stwierdziliśmy, że skądś o nas wiedział. Prawdopodobnie śledził. Nie mieliśmy jednak na to dowodów. Pierwszy raz spotkaliśmy go wieczorem, gdy wychodziliśmy z filharmonii. Gabriel usłyszał krzyk kobiety, na miejscu okazało się, że była ofiarą napaści. W czasie, gdy Bella próbowała docucić kobietę, on pojawił się jakby znikąd i rozprawił się z jej napastnikiem, przy okazji się pożywiając. – Will zaśmiał się kpiąco. Po chwili podjął dalej wątek. – Gdy wrócił, odruchowo ustawiliśmy się przed nim, próbując nie dopuścić go do siostry, ani tamtego człowieka. Lafayette, zdawał się być niewzruszony naszym zachowaniem. Bella zerwała się na równe nogi i zaczęła mu grozić i strofować, on w milczeniu wysłuchał jej tyrady, a potem spojrzał nam po kolei głęboko w oczy i stwierdził spokojnie, że nie żywi się bezbronnymi, niewinnymi ludźmi. Po chwili już go nie było. Spotykaliśmy go jeszcze sporadycznie przez około rok w podobnych okolicznościach. W końcu on pierwszy zrobił pierwszy krok. Spotkaliśmy go niedaleko naszego tamtejszego domu, gdy wracaliśmy z polowania. Szukał nas. Dostrzegł nas i kiwnął głową na powitanie. Przyszedł zawrzeć ugodę, stwierdził, że skoro żyjemy w jednym mieście, dobrze by było, gdybyśmy byli w zgodzie. My, przez wzgląd na naszą dietę, nie wchodziliśmy mu w paradę, on obiecał żywić się ludźmi w minimalnych ilościach i tylko tymi z marginesu, wyjętymi spod prawa. Po tym, jak zawiązała się między nami nic porozumienia, widywaliśmy się z nim znacznie częściej. Pierwszy przekonał się do niego Gabriel, potem ja. Bella bardzo długo pałała do niego niechęcią, dla nas to było niezrozumiale, bo Gabriel i ja zaprzyjaźniliśmy się z nim bardzo szybko. Gdy pytaliśmy Bellę o jej stosunek do Lafayette’a, nie umiała nam wyjaśnić, co się dzieje. Twierdziła, że ma co do niego złe przeczucia i ma wciąż wrażenie, jakby cały czas musiała nas chronić tarczą. Oczywiście wtedy wyśmiewaliśmy jej słowa twierdząc, że jest przewrażliwiona. Ani ja, ani mój brat nie widzieliśmy w nim nic niepokojącego. Lafayette zaczął bywać częstym gościem w naszym domu. Szczerze mówił o swojej przeszłości, o zainteresowaniach… Szkoda, że pytany o przyszłość odpowiadał lakonicznie… Może wtedy obyłoby się bez naszego udziału w tym wszystkim – brunet wyszeptał rozżalony. Odruchowo nabrał powietrza w płuca i mówił dalej
- Cierpliwie kruszył mury obronne naszej siostry. W końcu i ona przywiązała się do niego i to najsilniej z nas wszystkich. Po jakimś czasie, po koleżeństwie, przez przyjaźń, stali się parą. Dwa lata później…
- Dwa lata?! - przerwałem pytająco chyba gwałtowniej, niż zamierzałem. Chciałem już zadać nurtujące mnie pytania, ale teraz to William mi przerwał.
- No chyba nie oczekujesz, że zdam ci szczegółowy raport z każdego ich spaceru, rozmowy, pocałunku!!! - wyliczał. – Oszczędź tego sobie i mnie. To także nie jest najistotniejsze w całej historii – oburzył się. Chwilę później wrócił do swojej opowieści.
- Traktowaliśmy go jak brata, powiernika. Ujawniliśmy przed nim swoje pochodzenie i moc. Nie mieliśmy przed nim tajemnic, mimo iż on sam był wobec nas skryty, jedynie przy Belli wyciągał czasem na światło dzienne swoje prawdziwe oblicze. Wtedy jednak nam to nie przeszkadzało, byliśmy głupi i ślepi, a to Bella miała rację. To ona wciąż stawiała opór, a my nieświadomie pomogliśmy naszemu wrogowi go przełamać. Po pewnym czasie przez nasze rozmowy coraz częściej przewijał się temat władzy sprawowanej przez Volturi. Oczywiście, najpierw zaczęło się od żartów, aż w końcu doszliśmy z Gabrielem do wniosku, że nasze poczucie humoru dość znaczne zaczęło się mijać z tym Lafayette’a. Plany zburzenia Voltery, które dla nas miały być żartem, Lafayette zamierzał wprowadzić w życie. W końcu Bella doszła do wniosku, że coś nie jest tak. Potrzasnęła nami, a objawienie spadło na mnie i na Gabriela, jak tona cegieł z zepsutego dźwigu. – William zaśmiał się gorzko, kręcąc głową. Chyba wciąż niedowierzając wizjom za swoich wspomnień. – Nasz były przyjaciel jeszcze długo przed nami planował obalenie Volturii, długo zbierał ludzi, którzy będą przydatni w bitwie, a gdy trafił na nas uznał, że ma już komplet. Sądził, że my będziemy wiedli prym temu powstaniu. Że staniemy w pierwszej linii do walki z Wielką Trójcą i jej świtą. Nie chodziło tu jedynie o dojście do władzy. Z tego, co wyjawił Belli wynikało, że przede wszystkim chciał się zemścić i obalić każde ustanowione przez Volturi prawo. Chciał pomścić swego stworzyciela, który, podobno, został skazany przez Aro, zdaniem Lafayetta, niesłusznie, za stworzenie wampirzych niemowląt. Jaka była prawda, teraz możemy się tylko domyślać – William stwierdził wzruszając ramionami.
- W każdym razie, on i zebrani przez niego rebelianci chcieli nie tylko zasiąść na tronach Volterry, ale i obrócić w proch wszystkie panujące zasady. Chcieli doprowadzić świat do całkowitej ruiny. Nie mogliśmy dopuścić do takiej anarchii. Lafayette nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów, do końca był przekonany, że jego idee są słusznie i z podekscytowaniem opowiadał, jak uczyni z Isabelli wampirzą królową. – Nie muszę chyba mówić, jak głośny ryk wydobył się z mojej piersi na ostatnie zdanie starszego Swana. Może i zniósłbym anarchię, ale na pewno nie zniósłbym widoku Belli przy boku innego. Dzięki Bogu William także podzielał moje zdanie. Starszy Swan opowiadał dalej.
- Zdaliśmy sobie sprawę, że to nie jest tylko jego czcze gadanie, i że miał już około sześćdziesięciu naszych pobratymców po swojej stronie. Niektórzy zgadzali się z jego ideą, inni po prostu chcieli urządzić krwawą rzeź. Z dnia na dzień liczebność armii Lafayette’a stawała się coraz większa. Nie mieliśmy czasu na pertraktacje, trzeba było działać. Bella poszła na pierwszy ogień, próbując omamić wampira i odciągnąć go, a co za tym szło i jego ludzi jak najdalej od Włoch. My w tym czasie szukaliśmy odludnego miejsca na to, co miało się niebawem zdarzyć. Wybór padł na Islandię. A potem była już tylko bitwa – westchnął rozgoryczony. – Oczywiście powinniśmy zawiadomić o tym Volturi, ale byliśmy zbyt honorowi. Sądziliśmy, że damy sobie radę sami i załatwimy tę sprawę po cichu… Rzecz jasna, to była idiotyczna nadzieja – skwitował ze zbolałym wyrazem twarzy. W jego umyśle kłębiły się chaotyczne strzępki wspomnień z tej batalii. Obraz był przerażający. Mój Boże! Ile ta dziewczyna przeszła! Niech nikt mi nie karze tego opisywać…
- Co było dalej? – Nie sądziłem, że stać mnie jeszcze było na tak bezbarwny głos.
- Dalej była bitwa. Nie dało się tego jakoś odkręcić, pertraktować, wytłumaczyć. Albo my, albo oni. To chyba była najgorsza rzeź, jaką w ogóle można było sobie wyobrazić. Do tego czasu Lafayette zyskał ludzi, którzy poszliby za nim w ciemno. Niektórzy posiadali także nadprzyrodzone umiejętności. Toteż ciężko było nam sobie z tym wszystkim poradzić. Byli zbyt rozproszeni, a ja nie umiem działać na kogoś, kogo nie miałem przynajmniej przez chwilę w zasięgu wzroku. Na przykład Benjamin, wampir, który początkowo walczył przeciwko nam, władał żywiołami i, uwierz mi, ziemia, która w jednej chwili zapadała się pode mną, by zaraz wypiętrzyć ogromną górę, wcale nie ułatwiała zadania. Jak się potem okazało, jego i jego partnerkę zwerbowano po przez wierutne kłamstwo. Potem przeszli na naszą stronę, ale zanim to nastąpiło, czekał nas, a właściwie Izabellę najbardziej krytyczny moment bitwy. Lafayette poczuł się zdradzony, oszukany. On był w swoim świecie i sądził, że to my go zdradziliśmy nie stając za nim murem. Wpadł w dziką furię. Nigdy nie podniósłby ręki na naszą siostrę, ale z moim bratem nie miał takich oporów. W pewnym momencie zaczął walczyć z Gabrielem. Chwilę potem, koło nich znalazła się prawa ręka Lafayette’a i jeszcze jakiś wampir. Ten ostatni potrafił władać ogniem, nie umiał jednak kontrolować swojego daru. To była chwila, ułamek sekundy, Bella mogła odepchnąć od ognia albo Gabriela, albo Lafayetta… - William westchnął, a cała scena, jak w zwolnionym tempie, przewijała się przez jego umysł. - To było… było…
- Brak słów, żeby to opisać – szepnąłem. Chłopak zdawał sobie sprawę, że widziałem to w jego umyśle. Chyba specjalnie pozwolił mi to zobaczyć, aby nie wypowiadać tego na głos.
- [I]„Przepraszam. Kocham cię, Bello”
. To były jego ostatnie słowa – William odezwał się po dłuższej chwili. – Nie było krzyku, nie wyszarpywał się z płomieni. Po prostu się poddał i spłonął. To był już koniec. – Rozłożył bezradnie dłonie tak, jakby wciąż nie dowierzał w to, co się zdarzyło. - Bella zdążyła zgładzić jeszcze tamtego ziejącego ogniem wampira, a potem patrzyła już tylko tępo w dogasające płomienie. Później nie była już „Bellą”, działała jak na autopilocie. Gabriel i ja skończyliśmy tą całą, pożal się Boże, bitwę.
- To chyba koniec już opowieści. Nie wiem, co więcej powiedzieć - William westchnął ciężko. Jego wzrok był mętny, podejrzewam, że gdyby to było realne, jakaś pojedyncza łza mogłaby spływać po jego policzku. Uścisk na moim lewym ramieniu dał mi znać, że nie jesteśmy sami. Alice jednak nic nie powiedziała, po prostu dała znać, że jest. Jasper także nie naciskał. Po jakimś czasie to jednak blondyn przerwał ciszę zadając pytanie.
- Wspominałeś coś o Benjaminie, wampirze, który władał żywiołami. Co z nim?
- Słucham? – Starszy Swan ocknął się, odwracając głowę w naszym kierunku. – A tak. No cóż Benjamin i Tia żyją i mają się dobrze. Można powiedzieć, że teraz są nasi dobrzy znajomi.
- O co chodziło z ich zwerbowaniem? – Kilku elementów brakowało mi jeszcze do tej, kolejnej z resztą, układanki.
- Nie zostali przyłączeni bezpośrednio przez Lafayette’a, lecz przez kogoś z jego otoczenia. Nakłamano im, że Volturi dowiedzieli się o darze chłopaka i chcą go zgładzić. Naopowiadano im wiele kłamstw… Volturi, jacy są tacy są… Ale cenią ustanowione przez siebie prawo. Prawdę mówiąc, chyba połowa z tamtych wampirów nie miała pojęcia, o co tak naprawdę walczy.
- Myślisz, że to on uciekał się do zmyślonych historii, by pozyskać ludzi? – spytałem. Byłem ogromnie ciekaw rozumowania Lafayette’a i chciałem wiedzieć o nim jak najwięcej. Z Bellą nie będę mógł, przynajmniej na razie, o tym porozmawiać, a nie mogę działać po omacku. W życiu nie spodziewałem się, że gdy już znajdę miłość, to droga do niej będzie tak kręta i skomplikowana.
- Ech, nie sądzę. Lafayette sam z siebie nie uciekał się do takich podstępów. Wypracował sobie pewne zasady i trzymał się ich. Swoje plany wyłożył nam wprost. Albo mówił szczerze, albo milczał. Sądzę, że z każdym innym naszym pobratymcem postępował tak samo. Nie ukrywał swoich planów i przekonań. Gdy o czymś mówił, robił to otwarcie, albo nie odzywał się w ogóle. Toteż prawda jest taka, że to z Bellą przeprowadzał najdłuższe rozmowy, powierzał sekrety, zwierzenia, jeżeli w ogóle do jakiś doszło. Miał otwarty umysł i umiał doskonale oceniać ludzi. Myślę, że wiedział, jakie kłamstwa serwowali inni, by zebrać jak największą grupę naszych i choć sam tego nie robił, to jego plan był już na tyle zaawansowany, że nieważne było, jakim sposobem pozyskiwał nowych zwolenników.
- Jak to się stało, że Benjamin zmienił front? – Jasper drążył dalej.
- Zrozumiał wtedy, gdy okazało się, że każdy wampir był tu z innego powodu i żaden nie pokrywał się z tym, co jemu powiedziano – William westchnął. Błądził wzrokiem po kolei po twarzach naszej trójki, by w końcu zatrzymać swój wzrok na jakimś odleglejszym punkcie za oknem. - Śmiało możecie o to spytać. Nie ma w tym nic dziwnego. – Wzruszył ramionami.
- O co spytać? – Alice zabrała głos po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Jak to się stało, że darowaliśmy mu życie – odpowiedział odwracając twarz do niej.
- Nikt z naszej trójki nie dążył do zadania tego pytania. To była wasza sprawa, w jaki sposób rozwiążecie tę sytuację. Ja prawdopodobnie wtedy wciąż byłam człowiekiem – obruszyła się. – Chociaż masz rację. Ciekawa byłam, czy ktoś przeżył to starcie oprócz waszej trójki – moja siostra odpowiedziała już spokojniej. Nie było w tym jednak zasługi daru Jaspera. Wystarczyło jedynie, że potarł lekko jej dłoń. William przyglądał się czujnie i prowadził z Alice niemą batalię. Cóżm byłem dumny, że to moja siostra wygrała. Will przybrał skruszony wyraz twarzy, w końcu jednak podjął dalszy wątek.
- Owszem, przeżyła piątka naszych pobratymców. Z Benjaminem i Tią doszliśmy do porozumienia. Pozostała trójka uciekła z pola bitwy po tym, jak Lafayette… – odchrząknął. – No, sami wiecie. A co do Benjamina, to poczuł się bardzo oszukany. Spytał, kim my jesteśmy i skoro to wszystko, co mu powiedziano to farsa, to ani on, ani jego partnerka nie zamierzają walczyć. Sprawy jednak zaszły zbyt daleko, by się ot tak wycofać, zarówno z ich jak i z naszej strony – stwierdził brunet. pocierając czoło. – Już wtedy nie powinniśmy mieć złudzeń, że do Wielkiej Trójcy dojdą słuchy o tym wszystkim. W sumie teraz, gdy o tym myślę, nie mogę zrozumieć, dlaczego nikt z Volturi nie zjawił się na miejscu. Zostaliśmy wezwani do zamku dopiero niecały miesiąc później… - słyszałem w jego myślach, wciąż powracające, zdumienie i niedowierzanie.
- Chryste! – Zjechał dłonią po twarzy, wstając i zakładając dłonie na piersi. –Rzecz jasne, nawet załamana, wycieńczona psychicznie Bella miała więcej oleju w głowie niż ja i nasz brat.! To ona wyszła z propozycją do naszych znajomych. Wiedziała, że prędzej czy później, Volturi zacznie węszyć, więc skłoniła nas, a właściwie nawet nie brała pod uwagę naszego zdania, tylko stwierdziła: ”Idźcie i dogadajcie się z nimi. Ja wracam do domu”. I odeszła z pola bitwy. Tak więc, doszliśmy do porozumienia. Obiecałem, że nie wspomnimy, iż Benjamin i Tia brali udział w tym wszystkim, a oni ze swojej strony obiecali pomoc, jeżeli byśmy jej kiedyś potrzebowali. Rozstaliśmy się we względnej zgodzie. Czasem się widujemy.
- Może macie jeszcze jakieś pytania? – zwrócił się do nas. – Czuję się trochę jak na konferencji prasowej – zaśmiał się bez zbytniego przekonania.
- Ja mam – odezwałem się po dłuższej chwili. – Zależy ci na szczęściu swojej siostry? – Skinął głową, rzecz jasna. W końcu i tak wszyscy, jak tu siedzieliśmy, znaliśmy odpowiedź.
- Więc, musisz mi zaufać – stwierdziłem spokojnie. – Mam pewien plan.
- Ale… - Nie musiałem czytać w myślach, by wiedzieć, że moja siostra chce powiedzieć, że nic nie widzi. Uśmiechnąłem się jedynie lekko w jej stronę wyjaśniając choć trochę. Przy tobie nie można zachować tajemnicy, dlatego, podobnie jak ty, mam swoje sposoby, by cię zablokować, Alice. Myślę, że dowiedziałem się już wystarczająco dużo, by wyciągnąć pewne wnioski. Nie twierdzę, że całkowicie znam twoją siostrę – uprzedziłem Williama, który już chciał coś odpowiedzieć i kontynuowałem. – Sądzę jednak, że, jeżeli mi zaufa, to sama uzna, kiedy będzie stosowny czas, by odpowiedzieć mi na te wypowiedziane oraz niewypowiedziane pytania. Nie mogę krążyć po wszystkich i poznawać ją za jej plecami. To by było bez sensu. – Wzruszyłem ramionami. - Nie wiem, co teraz robi Gabriel, nie będę mu więc przeszkadzał, ale chciałbym jeszcze z nim zamienić słówko, gdy wróci. Myślę, że w tej chwili najlepiej będzie, jeżeli przeanalizujemy sobie to wszystko w spokoju. Nie będziemy ci przeszkadzać – powiedziałem wstając z miejsca. Moje rodzeństwo podążyło za moim przykładem, chociaż Jasper wciąż badawczo przyglądał się bratu Belli. William także wstał, wyciągając do mnie rękę.
- Edwardzie. – Uścisnął stanowczo moją dłoń. Nie powiedział nic więcej, ale za to jego ton i spojrzenie przekazało mi zarówno prośbę, jak i obietnicę, i groźbę.
- Williamie – odpowiedziałem dając mu nieme zapewnienie. Po chwili chłopak rozluźnił się nieznacznie. Daleko było mu jednak do całkowitej ulgi.
Od tego czasu minęły trzy dni. Gabriel wrócił, tak jak wcześniej zapowiedział. Przyszedł do naszego domu z prezentem w formie namalowanego nowozelandzkiego pejzażu dla Esme, oraz wieściami dla Carlisle’a. Jak widać, chyba mamy więcej wspólnych znajomych, niż się nam zdawało. Zastanawiałem się, jak zacząć rozmowę, jednak jego myśli dały mi jasno do zrozumienia, że wie o czym chcę pomówić, tak więc nie owijałem w bawełnę. Pytałem, analizowałem, myślałem. Konkretny plan uformował się w mojej głowie, a brat Belli potwierdził jedynie moje przypuszczenia. Kiedy tylko Bella wróci, zacznę wprowadzać mój plan w życie.
No cóż, na tą chwilę pozostało mi tylko czekać.

PWB

Wszystkiego mogłam się spodziewać po Forks, ale nie tego i nie w tej chwili! Nie do wiary, że duchy przeszłości będą mnie prześladować, po tylu dekadach i to na drugiej półkuli. Ten, kto pierwszy powiedział, że świat jest mały, miał całkowitą rację.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jakie miałam klapki na oczach w momencie, gdy poczułam ten impuls. Po prostu bez zastanowienia puściłam się pędem za kimś, o kim myślałam, że już go w życiu nie spotkam. Doskonale pamiętałam moment, w którym „zaufana” trójka zwolenników Lafayette’a opuszczała w pośpiechu stworzone przez nas pobitewne zgliszcza.
Zanim się obejrzałam, przemierzałam w wzdłuż i wszerz Islandię, by niedługo potem znaleźć się na starym kontynencie. Tu trop się urywał, ale za to zyskałam inne wskazówki. Gdy przestałam już ślepo gonić za swoim celem przystanęłam, by zastanowić się, co dalej. Powiadomiłam braci o tym, co się zdarzyło i dopiero do mnie doszło, jak to mogło wyglądać z ich punktu widzenia… CHOLERA! Jak to mogło wyglądać z Edwarda punktu widzenia! Podsumowując ostatnie z nim spędzone chwile, on widział to tak:
Po pierwsze: opuściłam przed nim swoją barierę i pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć;
Po drugie: dałam się przyprzeć do skały i pocałować;
Po trzecie: zwiałam, jak wystraszona trusia.
Brawo Bello! Powinszować! – Mój umysł klaskał mi, śmiejąc się sarkastycznie.
Ale to nie tak, że uciekłam od niego! Musiałam przecież gonić podejrzanego, prawda? PRAWDA?! Szukałam dla siebie usprawiedliwienia.
- A prawdziwa odpowiedź brzmiała: Gówno Prawda! – warknęłam zatrzymując się gdzieś w Alpach francuskich. – Och Bello, ale z ciebie dama… - Pokręciłam głową z niesmakiem, na swój wcześniejszy dobór słów. Oparłam się o skałę i na nowo zaczęłam analizować całą sytuację. Bynajmniej, nie chodziło tu o pocałunek. Przynajmniej na tę chwilę myśli o Edwardzie musiały zejść na dalszy plan.
Zawróciłam swoje myśli na odpowiednie tory. Starałam się ustalić wszystkie fakty i ułożyć je w logiczną całość. Jeżeli wyciągnęłam właściwe wnioski, to teraz należało działać. Byłam pewna, że Gabriel był już w drodze do Nowej Zelandii. Jeżeli faktycznie nas szukają, to nas znajdą. Już mój brat się oto postara, tymczasem został mi do wykonania jeszcze jeden telefon. Szybkim ruchem wykręciłam dobrze mi znany numer, a po chwili zadźwięczał zaskoczony głos mojego przyjaciela.
- Bella?
- Witaj Benjaminie. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.
- Wiesz, że nie. – Mogłam niemal usłyszeć uśmiech w jego głosie. – Czy mogę ci w czymś pomóc? – spytał już na poważnie.
- Och, w zasadzie tak. To nic wielkiego. Małe trzęsienie ziemi i pożar – powiedziałam od niechcenia, mimo to byłam całkiem poważna.
- Kiedy i gdzie? – spytał rzeczowo.
- Nowa Zelandia, za dwa dni. Jutro dostaniesz ode mnie szczegółowy plan.
- Czekam na wiadomość – odpowiedział i rozłączył się. Teraz czekała mnie już tylko podróż na drugą półkulę i drugi etap działania.
Po wszystkim oczywiście rozdzieliłam się z bratem i każde z nas podążało okrężną drogą do domu. Postanowiłam, cofnąć się po własnych śladach, jeszcze raz szukając kolejnych tropów i wskazówek.
W szybkim tempie dotarłam do Anglii. Kraj, jak kraj. Po prostu kolejny przystanek towarzyszący powrotnej podróży, jednak, gdy już się tam znalazłam, nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że nie postępuję rozsądnie, ale nie wylądowałam w jakimś tam przypadkowym miejscu. Byłam na terenie, który należał do mojej rodziny, a od domu dzieliło mnie tylko kilka kilometrów. Dom. Cała różnica polegała jednak na tym, że to nie był zwykły dom, schronienie, azyl, jakich mieliśmy wiele w czasie naszej egzystencji. To był pałac należący do moich przodków i miejsce, gdzie spędziłam całe swoje człowiecze życie. Po przemianie ja i moi bracia zgodnie doszliśmy do wniosku, że dla naszego dobra nie będziemy się pokazywać tak blisko rodzinnej posiadłości. Przez dwa stulecia trzymaliśmy się tej zasady, ale teraz byłam tak blisko… Zbyt blisko, by przejść obok obojętnie. Odruchowo przygładziłam włosy i poprawiłam swoje ubranie. Bezwiednie naciągnęłam rękaw płaszcza tak, że zakrywał moją bransoletkę. Nasunęłam kapelusz, by zasłaniał chociaż częściowo moją twarz i ruszyłam w stronę wejścia do budynku. Strojem zapewne przypominałam szpiega z jakiś starych filmów, ale co tam, ubranie jak każde inne. Stanęłam obok grupy wycieczkowiczów w momencie, gdy przewodnik zaczynał opowiadać o historii tego miejsca.
O ironio! Kto by pomyślał, że przekroczę mury rodzinnego pałacu jako turystka.
Podążałam automatycznie za grupą, oglądając miejsca, w których często się bawiłam, przesiadywałam, uczyłam. Wspomnienia odżywały na nowo. Nie słuchałam tego, co mówił przewodnik, znałam lepiej historię tego domu, niż ci wszyscy pracownicy razem wzięci. Nagle grupa stanęła, a ja zostałam brutalnie wyrwana z otchłani swoich wspomnień, gdy podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się ogromny portret mojej rodziny. Nie umiem opisać, jakie uczucia towarzyszyły mi w tym momencie. To był ostatni obraz uwieczniający całą moją rodzinę. Został namalowany cztery miesiące przed śmiercią mojej matki. Pół roku później stałam się tym, kim jestem teraz. Patrzyłam przed siebie i czułam na sobie wzrok pięciu par znajomych oczu przyglądających mi się z malowidła. Miałam ogromną ochotę podejść tam, dotkać dłonią twarze namalowanych postaci, wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić, a przynajmniej nie w tej chwili. Przywołałam swój umysł do porządku, przybrałam na twarzy maskę zainteresowania eksponatami i ruszyłam dalej z grupą zwiedzających.
- Podobno po tym placu krążą duchy – szepnęła jedna z turystek, gdy stanęła obok mnie. Kobieta mówiła z dość wyczuwalnym australijskim akcentem. Była śniadą brunetką, nie miała więcej niż trzydzieści lat.
- Duchy? – spytałam mechanicznie powtarzając ostatnie słowo. Teraz Australijka przybliżyła się jeszcze bardziej i zaczęła mówić konspiracyjnym szeptem.
- Tak. Gdzieś czytałam, że czasem po pałacu snują się duchy trojga dzieci Lorda Swana. Podobno co jakiś czas widać dwóch mężczyzn i młodą damę, którzy pozdrawiają niewidoczną służbę i wsiadają do powozu tak, jakby wyjeżdżali z pałacu. I faktycznie, podobno Lord wysłał swoje dzieci do Włoch. Zginęli napadnięci przez nędznych łotrów, gdy opuścili Anglię, a najciekawsze jest to, że znaleziono martwą służbę i eskortę, natomiast nie wiadomo, co stało się z ciałami młodych arystokratów. – Kobieta bezradnie rozłożyła ręce.
- Skąd pani to wie? – spytałam siląc się na uprzejmy ton. W myślach zanotowałam wszystkie legendy i teorie spiskowe, które powstały na nasz temat. Szkoda, że Will i Gabriel tego nie słyszą.
- Och czytałam sporo przewodników i książek, po tym, jak obejrzałam film, który kręcono w tym miejscu – odpowiedziała.
– Ojej! – odezwała się głośniej i odruchowo zakryła dłonią usta. Jej wzrok był skupiony na moim nadgarstku.
- Jaka piękna ta bransoletka. Wygląda jak herb rodowy z obrazu – mówiła bez skrępowania łapiąc mnie za dłoń. Policzyłam w myślach do trzech i lekko wysunęłam rękę z jej uścisku.
- Dziękuję – szepnęłam. – Kupiłam w sklepie z pamiątkami. Bardzo udana kopia. – Uśmiechnęłam się do niej i mrugnęłam oczkiem porozumiewawczo. Kobieta się uśmiechnęła, ale po chwili jej mina spochmurniała.
- Nie widziałam ich tam.
- Och, bo tak mi się spodobały, że kupiłam jeszcze ostatnie sześć, by rozdąć jako pamiątki. Po zwiedzaniu na pewno każdy będzie chciał coś kupić, a tak zaoszczędziłam stania w kolejce.
- Że też na to nie wpadłam – westchnęła kobieta.
- Ann, chodź tutaj kochanie. Zagadujesz panią, a musimy iść dalej. – Mężczyzna chwycił kobietę za rękę, posyłając mi skrępowany uśmiech. W końcu odetchnęłam z ulgą. Kto by pomyślał, że ludzie wymyślą takie niestworzone historie. Dobrze wiedzieć, że teraz jestem duchem. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Pod osłoną nocy wróciłam do pałacu, nie zastanawiając się nad tym, co robię. Z każdym krokiem w moim umyśle pojawiały się kolejne wyblakłe ludzkie wspomnienia. Obeszłam jeszcze raz każdy znany mi zakątek tego budynku. Chłonęłam w siebie wszystkie spostrzeżenia, wiadomości. Nie wiem dlaczego, ale z ulgą stwierdziłam, że moje komnaty zostały nietknięte. Prawdopodobnie po moim zniknięciu zostały zamknięte na klucz. Ku mojemu zdumnieniu, skrytki także postały nietknięte. Uśmiechnęłam się mimowolnie, widząc ponownie nasze „skarby”.
Teraz byłam już pewna, że muszę zaopatrzyć się w wielki plecak. Gdy chciałam już wyjść, moją uwagę znów przykuł rodzinny portret. Decyzję, co zrobić podjęłam szybko. Teraz mogłam już wrócić do Forks.



PWE

Minął prawie tydzień do wyjazdu Isabelli. Gabriel, tak jak zapowiedział, wrócił z Nowej Zelandii po kolejnych dwóch dniach i zawitał w szkole. Oficjalnie ich nieobecność została usprawiedliwiona przez Williama, który powiedział dyrektorowi, że jego rodzeństwo pochorowało się przez weekend i musiał ich zawieść na ostry dyżur. Oczywiście przedłożył mu zwolnienie lekarskie wypisane przez Carlisle’a. Co do ich kary, mieli ją odbyć po powrocie Belli do szkoły.
Teren posiadłości Swanów graniczył z naszym, a skoro i tak większość czasu bracia Belli przebywali w naszym towarzystwie, to Esme wpadła na pomysł, by wybudować na granicy ogromną altanę.
Teraz właśnie Rosalie, Gabriel i ja spędzaliśmy tam wolny czas. Pozostali jeszcze byli na polowaniu. Młodszy Swan tradycyjnie nie ruszał się nigdzie bez szkicownika lub sztalugi i farb, moja siostra starała się odprężyć i nie myśleć o niczym specjalnym, a ja, korzystając z ulgi i ciszy w umyśle, mogłem kontemplować tylko i wyłącznie swoje myśli.
- Błogo ci co? – spytał Gabriel podnosząc wzrok znad sztalugi.
- Oczywiście. Cisza i spokój. Wewnątrz i na zewnątrz – zaśmiałem się, wskazując na swoją głowę, a potem na otaczający nas las.
- Kiedy wróci twoja siostra? – Rose spytała, niby od niechcenia, dalej wertując jakieś czasopismo.
- Nie wiem. Powinna już dawno tu być. – Gabriel zmarszczył czoło. Chwilę później znów stał się zamyślony. Śledził niewidzącym wzrokiem ruch pędzla, chociaż, zdawało się, że nie patrzy na płótno, lecz gdzieś poza nie.
- Łady obraz* – komplementowała blondynka stając za plecami Gabriela. Chłopak ocknął się i znów przybrał chmurny wyraz twarzy. Wyglądało to tak, jakby dopiero teraz zorientował się, co namalował i wcale mu się to nie podobało.
- Ech, i znów to samo – mruknął do siebie, i sięgnął ręką z zamiarem zniszczenia płótna. Rose jednak wyprzedziła jego ruch i zgarnęła malowidło z jego zasięgu. Sama wyprostowała dłonie patrząc na obraz, a potem podeszła do mnie stając w ten sposób naprzeciw Gabriela.
- Zostaw. Dlaczego chciałeś go zniszczyć? Mnie się podoba.
- To nie chodzi o to, czy obraz mi wyszedł, czy nie…
- Więc o co? – weszła mu w słowo – Innych obrazów nie niszczysz, ale kilka razy zauważyłam że rysujesz ten sam budynek i za każdym razem przedstawiający go obraz ląduje w strzępach.
- Co to za zamek? – dołączyłem do Rose patrząc na obraz.
- To był nasz dom – Gabriel mruknął. – Kolejny temat tabu.
– Rozwiniesz tą myśl? – spytałem, Rose posłała mu zachęcający uśmiech. Chłopak się poddał.
- Ten pałac był naszym prawdziwym domem. Tu się urodziliśmy i wychowaliśmy – wyjaśnił.
- Co sprawiło, że to temat tabu? – drążyłem.
- Może nie do końca tabu. Źle to ująłem – westchnął. – Chodzi o to, że po naszej przemianie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się pokazywać w pobliżu rodzinnej posiadłości. Każde z nas pielęgnuje w sobie mgliste wspomnienia dzieciństwa, ale nie rozmawiamy o tym, nie wspominamy. Tak jest dla nas łatwiej trzymać się od tego miejsca z daleka. A może powinienem powiedzie bezpieczniej… - dumał.
- Ale dlaczego niszczysz te obrazy? - moja siostra ponownie zabrała głos.
- Malowanie od zawsze było dla mnie nie tylko pasją. Miałem to we krwi. Gdy jestem mocno zamyślony, to bezwiednie maluje zamek. To taki mój sposób na to, aby wyrazić, że wciąż mam ludzkie wspomnienia, że wciąż pamiętam. Jak wracam do rzeczywistości, to niszczę obrazy, by nie rozdrapywać ran i nie zastanawiać się, co by było gdyby. Nie chcę też zwyczajnie drażnić mojego rodzeństwa. Nic nie powiedzą na ten temat, ale każde z nas tęskni do tych murów. – Uśmiechnął się lekko. – Bella na przykład, gdy myśli, że jest sama i bardzo daleko od nas, gra na skrzypcach przygrywkę, której się tam nauczyła. To jej sposób, by pamiętać. Taki nasz bliźniaczy odruch. Nie zastanawiamy się nad tym, kiedy to robimy.
- Nie psuj go. U mnie będzie bezpieczny. – Rosalie jeszcze raz śledziła każde pociągnięcie pędzla.
- Jeżeli naprawdę ci się podoba. – Chłopak wzruszył ramionami. Nagle zmrużył wzrok i lekko się od nas odwrócił.
- Co tak długo? Gdzie byłaś? – podniósł lekko głos i spojrzał w miejsce, w którym, jakby znikąd, pojawiła się Bella. Ubrana w ciemne jeansy i prostą białą koszulę. Włosy schowała pod ciemnym kapeluszem. Na ramieniu miała spory plecak, a w dłoni ogromny futerał, podobny do tych, w których przenosi się obrazy. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Puściłam się w tango z nowym kochankiem.
- Ale Edward był cały czas z nami… CO ZROBIAŚ? – Chyba dopiero doszła do Gabriela odpowiedź jego siostry. Wampirzyca posłała mu pobłażliwy uśmiech.
- Myślałam, że lepiej mnie znasz.
- Ech, też tak myślałem, ale ty jesteś nieobliczalna. – Chłopak pokręcił głową. Gdybym z tak ogromnym zachwytem nie chłonął jej obecności to myślę, że byłbym całkiem rozbawiony tą wymianą zdań.
- Witaj Rosalie, Edward. – Kiwnęła głową na powitanie, posyłając lekki uśmiech, teraz była chwila, by obejrzała zmiany, które zaszył pod jej nieobecność.
- Pięknie to wygląda – komplementowała.
- Zasługa Esme – stwierdziłem. Bella uśmiechnęła się ciepło na wspomnienie o mojej przybranej matce.
- Czyżbyś znów wrócił do portretów? – spytała patrząc na płótno w rękach Rose.
- Bello, to nie… – zaczął jej brat, ale Bella zdążyła już obejść altanę, podchodząc do Rose i gdy spojrzała na obraz, zwyczajnie skamieniała.
- Bella? – Podszedłem do niej razem z jej bratem w ciągu sekundy. Ona patrzyła na malowidło z kamienną twarzą.
- Byłam tam - szepnęła po dłuższej chwili milczenia. Razem z Rosalie obserwowaliśmy zachowanie tej dwójki. Teraz także i Gabriel przyjął pozę podobną do siostry. Patrzyli sobie w oczy, tocząc niemą rozmowę. Zadziwiające było patrzeć, jak silna jest więź tej dwójki. W tej chwili znów żałowałem, że ich nie słyszę. Bella bez słowa podeszła do futerału i wyjęła z niego duży obraz, gdy odwróciła go, naszym oczom ukazał się jej rodzinny portret. Malowidło było niezwykłe. Przedstawiało pięć osób. Postawny mężczyzna z ciemnymi włosami i lekką bródką górował nad pozostałymi. Jego spojrzenie było nieprzeniknione tak, jakby patrzył na nas z tego obrazu. Po jego prawej stronie stał William, trzymając prawą dłonią ramię siedzącej kobiety o łagodnym wyrazie twarzy. Niebieskie oczy wyrażały miłość i dumę z otaczających jej bliskich, ale krył się także cień zmęczenia i choroby, po której prawdopodobnie matka Belli zmarła. U jej stóp, w swobodnej pozie, siedział Gabriel, ale to dziewczyna, o której kolana się opierał przykuła całą moją uwagę.
Bella, ludzka Bella była boginią. Długie mahoniowe włosy miała upięte w luźny kok, błękitna suknia idealnie pasowała do jej bladej cery, uwydatniając głębię jej czekoladowego spojrzenia. Jej twarz była nieprzenikniona. Trudno mi było opisać uczucia, które kłębiły mi się w głowie na jej ludzki wygląd. Bella znała mnie jako człowieka, z moimi wadami i zaletami. Teraz, dzięki temu obrazowi, ja dostałem przynajmniej namiastkę jej ludzkiej postaci. Pod tym względem byliśmy prawie kwita.
- Jak to zdobyłaś? – wyksztusił jej brat.
- Byłam, zobaczyłam i zabrałam – podsumowała, ale uległa jego spojrzeniu i wróciła do wyjaśnień.
- Weszłam tam jako turystka. Obraz przedstawiający naszą rodzinę wisiał w u szczytu schodów w głównym holu – powiedziała.
- Hej! Obiecaliśmy sobie, ale musicie się tego dowiedzieć, wczoraj w nocy ktoś okradł… - William zjawił się nagle, a chwilę po nim reszta mojej rodziny. Brunet nagle zawiesił głos, przeskakując wzrokiem od obrazów do twarzy rodzeństwa.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że ty! – podniósł głos oskarżycielsko wskazując między Bellą, a portretem.
- Nie chcę, więc mnie nie zmuszaj – stwierdziła na pozór spokojne, ale poznałem ją na tyle, by stwierdzić, że w środku zaczynała się gotować.
- Ale jak!? Dlaczego!? – jej starszy brat zasypywał ją pytaniami.
- Nie miałam tego w planach, ale byłam zbyt blisko, Williamie. To było silniejsze. Wracając z Nowej Zelandii jeszcze raz postanowiłam sprawdzić wszystkie tropy, wracałam po śladach, szukając potwierdzeń i przeoczonych wskazówek i znalazłam się tam. Zanim zapytasz, zachowałam wszelkie środki ostrożności, nikt nie skojarzył moich portretów ze mną. Byłam tam tylko zwyczajną turystką. I nie patrz tak na mnie. Nie ściągnęłam obrazu przy grupie zwiedzających.
- W to nie wątpię - mruknął. Bella puściła tę uwagę mimo uszu i podeszła do plecaka, wyjmując z niego różne przedmioty, które stanowiły ich rodzinne pamiątki. Opowiadała o każdym z nich, dzieliła się spostrzeżeniami na temat obecnego wyglądu zamku, niektóre opowiedziane przez nią historie nadawały się na fabułę niejednej książki, a teorie na temat ich śmierci… Było w czym wybierać.
- Hej, więc to ty kradłaś moje ubrania! – krzyknął nagle Gabriel
- Przepraszam, ale spróbowałbyś jeździć w ówczesnym damskim stroju, to byś mnie zrozumiał.
- Ale to były moje rzeczy! – zawodził.
- Raz podkradłam Williama, ale one były szalenie niewygodne. Twoje były lepsze – wytłumaczyła wzruszając ramionami.
- Lubiłaś jeździć konno? – Uśmiechnął się Emmett.
- Lubiłam konie, a one lubiły mnie, a teraz jedyne, które przede mną nie uciekają to te mechaniczne… - westchnęła.
- Spójrz na to inaczej. – Misiek przysiadł się do niej. – Sądząc po samochodach, jakimi się wozisz, masz więcej koni pod maską, niż niejeden hodowca w stajni – stwierdził poważnym tonem, ale jego oczy wyraźnie się śmiały.
- Ale z ciebie optymista – zaśmiała się lekko.
- Staram się, jak mogę – stwierdził uroczyście
- Wiesz Bello - zaczął Will. – Niedługo wracasz do szkoły, co oznacza, że ty i Gabriel będziecie musieli odbyć karę.
- Czyli co? Zostajemy po lekcjach?
- Gorzej - westchnął Gabriel. – Bierzemy udział w pokazach młodych talentów.

* Obraz Gabriela. Za pierwowzór posłużył mi Zamek w Musznej Podobizna tu :
[link widoczny dla zalogowanych]
albo w przewodniku / dodatkach.
[b]Bardzo liczę na szczere opinię!!!
Życzę miłego czytania[b/]


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Czw 17:57, 23 Cze 2011 Powrót do góry

piękny rozdział:)
lubię czytać o ich przeszłości, dowiadujemy sie wtedy wielu różnych rzeczy i to jest cudowne
czekam do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KW
Zły wampir



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~

PostWysłany: Pią 11:46, 24 Cze 2011 Powrót do góry

Jestem strasznie ciekawa, co to za plan Edwarda. Sama historia tego Sebastiena była interesująca, ale jestem ciekawa KIEDY wreszcie Edward wyciągnie ją z tego otępienia, kiedy wreszcie się sprzed nim otworzy... Jedyne, co mnie denerwowało to te wykrzykniki - wystarczył by jeden, jak dla mnie a nie trzy, ale twoja wola :)
Mam nadzieję, że niedługo się dowiem, co z Bellą i Edwardem, i kiedy zaczną się romantyczne schadzki.
Ile planujesz rozdziałów ? :)
Czekam z niecierpliwością, KW.
Veny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 10:38, 05 Lip 2011 Powrót do góry

MOI KOCHANI!
Dzięki Wam MISJA jest dalej w konkursie!
Walczy w kategoriach :Wprowadzona Postać – Gabriel oraz kanoniczne opowiadanie
Image
Także zapraszam do głosowania, także i w tej części Konkursu :)

Oto Link do ankiety : [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rudex
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 17:59, 06 Lip 2011 Powrót do góry

Czytałam to opowiadanie dwa razy, co znaczy, że jestem nim zachwycona. Świetny pomysł, dobra akcja. Plus dla Ciebie, za charakter Belli. Nieco kanoniczna, ale nie da sobie napluć w kaszę. Znalazłam wiele błędów, lecz można je poprawić. Proszę, Valentin, napisz, kiedy wstawisz następny rozdział. Ubóstwiam Twoje opowiadanie. Juz nie mogę się doczekać.
Zapomniałabym, a to ważne. W dialogach często nie mogę odróżnić, kto się wypowiada. Może ktoś zwrócił już na to uwagę, nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rudex dnia Czw 10:56, 07 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 19:14, 26 Lip 2011 Powrót do góry

Image Dziękuję także za głosy oddane na ten ff w pozostałych kategoriach. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klaudia95
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Kwi 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:51, 27 Lis 2011 Powrót do góry

od początku bardzo spodobał mi sie ten ff :D można wiedziec kiedy bedzie kolejny rozdział ?

Byłabym bardzo wdzięczna za dodawanie bardziej merytorycznych komentarzy.
Jeśli chcesz wyrazić swoją opinię na temat fanfiction, z pewnością możesz to zrobić w więcej niż ośmiu słowach. Następnym razem za taki komentarz dostaniesz ostrzeżenie. Zapraszam do zapoznania się z regulaminem tego działu.
A jeśli chciałaś zapytać tylko o kolejny rozdział, mogłaś to zrobić na PW.

robak


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 9:34, 28 Lis 2011 Powrót do góry

Dziękuję.
Rozdział czeka na betę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Imm93
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD

PostWysłany: Wto 13:10, 06 Gru 2011 Powrót do góry

och ale miałam zaległości :D
aaa tak wgl to hej Wink
lecimy od poczatku :D
dziwie sie, że jest tak mało komentarzy...:(
ale za to jestem dumna z Ciebie (dziwnie brzmi:P) z tego ff i gratuluje zajęcia 3 miejsca :D
w pełni Ci sie należy Wink
nawet nie masz pojecia jak zmienił sie Twój styl od ostatniego przeze mnie skomentowanego rozdziału, co było dawno....
sama sobie w brodę pluje, że nie śledziłam na bieżąco rozdziałów;/
ale z drugiej strony nie musiałam czekać na rozdziały Wink
wgl to chyba nie będę za dużo pisała bo czytając ff brakuje mi słów, żeby go skomentować...
Na początku, przy pierwszych rozdziałach spodziewałam sie czegoś innego i w sumie to sama nie wiem czego, chyba tego że akcja bedzie sie działa w Volterze a tu takie miłe zaskoczenie :D i strasznie podoba mi sie więź rodzeństwa oraz to że po trochu odkrywasz ich tajemnice Wink
Nie brakuje mi już "tego czegoś" o czym marudziłam na początku, bo ff nabrał charakteru a po za tym stworzyłaś klimat, co wbrew pozorom nie jest łatwym zadaniem. Ciesze sie przeogromnie z tego, że rozdziały są tak długie, dzięki czemu przenoszę się do ich świata i ciężko mi jest się oderwać od czytania Wink
To Ci sie chwali, trzeba mieć dużo weny, żeby pisać takie rozdziały i jasny otwarty umysł, żeby to wszystko razem opisać tak, aby niczego nie zabrakło i nie było chaotycznie Wink
co ja mogę tutaj jeszcze dodać, bez wątpienia jest to jeden z moich ulubionych ff, jakie przeczytałam Wink
I brakuje mi autorów z takimi pomysłami jakie Ty masz, bo nie oszukujmy sie jest wiele ff i młodych "pisarek" lecz większość tego nadaje sie do kosza, więc tym bardziej sie ciesze, że piszesz takie cudeńko Wink
Weź pod uwagę, że to co napisałam w komentarzu nie oddaje w pełni mojego zadowolenia z ff, bo nie da sie tego opisać :D

tak więc czekam z niecierpliwością na rozdział kolejny :D
pozdrawiam cieplutko Imm Wink

P.S z tego wszystkiego zapomniałam o jednym minusiku :P
pogoń betę niech dokładniej sprawdza tekst, bo jest kilka błędów Wink
a po za tym to i tak mi sie podoba :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
asia7
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:36, 06 Gru 2011 Powrót do góry

Wow, opowiadanie jest niesamowite. Nie wiem skąd Ci się biorą takie pomysły, rewelacja! Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały i mogę się tylko dziwić dlaczego tyle czasu minęło od ostatniego?! William i Gabriel są fantastyczni i idealnie współgrają z postaciami kanonicznymi. I Bella jest lepsza niż w oryginale Wink Brakuje mi tylko trochę więcej wątku Edward-Bella, facet zdecydowanie za mało robi w tym kierunku ;P Życzę weny, weny i jeszcze raz weny! I tylko nie porzucaj tego opowiadania, bo właśnie zyskałaś nową fankę :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 16:44, 11 Gru 2011 Powrót do góry

W następnym rozdziale będzie dużo więcej interakcji między tym dwojgiem obiecuję :) Dziękuję bardzo za komentarze :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin