|
Autor |
Wiadomość |
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 14:40, 03 Paź 2009 |
|
Zmuszone jesteśmy podzielić rozdział na dwie części, bo w całości się nie dało. Obie próbowałyśmy i występował jakiś Internal Server Error, czy inne gówno, więc rozdział został podzielony :) Mamy nadzieję, że to nie będzie kłopot :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
veuna
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany:
Sob 14:43, 03 Paź 2009 |
|
część druga
Zabrzmiało to jak wyzwanie. Czyżby uważał, że nie jest w stanie ogarnąć tego bajzlu?
Spojrzała na niego, jednak postanowiła nie wdawać się więcej w jego gierki.
- Jeżdżą tutaj jakieś autobusy? – zapytała znienacka, siadając przy stole.
- Tutaj raczej nikt nie jeździ autobusami – odpowiedział.
- To jak mam dojechać do miasta?
- Masz prawo jazdy? – Spojrzał na nią wnikliwie.
- Mam – odparła niepewnie.
- No to będziesz jeździć moją starą toyotą…
Ta życzliwość nie wróżyła niczego dobrego. Wiedziała, że musi w tym być jakieś drugie dno.
- A co ty będziesz z tego miał? – zapytała podejrzliwie.
- Coś wymyślę – Posłał jej jeden z tych uśmiechów, które mroziły krew w żyłach.
- Nie wiem, czy nie wolałabym już na piechotę – mruknęła jakby do siebie.
- Jak wolisz – rzucił, wzruszając niewinnie ramionami i sięgnął po jedną z koszulek leżących gdzieś w bałaganie, w salonie.
Isabella nie miała pomysłu na spędzenie pierwszego dnia w tym nowym, obcym dla niej miejscu. Jacob nie miał najmniejszego zamiaru poświęcić jej chociaż odrobiny czasu, jak przewidywała. Wyglądało na to, że szykuje się do wyjścia, lecz oczywiście nie miała odwagi o nic zapytać. Jej podejrzenia się sprawdziły i już po godzinie był gotowy do opuszczenia mieszkania. Wyglądał zupełnie inaczej niż pamiętnego wieczora. Ubrany w luźną, czarną koszulkę z dziwnym nadrukiem i jasne jeansy poszarpane na całej długości. Znikła elegancja, jednak nie stał się przez to ani trochę mniej przystojny niż dotychczas. Wręcz przeciwnie, ubiór odzwierciedlał jakby jego charakter i usposobienie – był buntowniczy i zadziorny, co o wiele bardziej do niego pasowało niż idealnie skrojony garnitur i biała koszula zapięta pod szyją. Przed wyjściem zostawił jej zapasowe klucze do domu i garażu, a także kluczyki do toyoty. Gdy drzwi zamknęły się i usłyszała warkot silnika, postanowiła rozejrzeć się bardziej po mieszkaniu. Czuła się o wiele swobodniej bez mierzącego ją spojrzenia właściciela zagraconej posiadłości.
Gdy weszła na górę, jej oczom ukazał się wąski korytarz i para drzwi umiejscowionych naprzeciwko siebie. Nie wiedziała, o które pomieszczenie dokładnie chodziło, więc zaryzykowała i otworzyła drzwi znajdujące się po jej lewej stronie. Dokonała słusznego wyboru. Pokój był niewielki i chyba najmniej zagracony ze wszystkich. Pod oknem stało łóżko, a obok niego szafka nocna. Naprzeciwko szafa wbudowana w ścianę i coś, co przypominało stolik lub biurko. Żaluzje były zasłonięte, więc w pierwszej kolejności odsłoniła je, a jasne światło wdarło się do środka. Konieczne należało otworzyć okno, by wywietrzyć ten niewielki i najprawdopodobniej często zamknięty pokój. Warstwy kurzu zalegały na meblach, a po podłodze walały się całe koty.
- Nie jest tak źle – mruknęła do siebie, udając się po swoje rzeczy.
Zanim wróciła, przetrząsnęła łazienkę i kuchnię w poszukiwaniu jakichś środków czyszczących, szczotek, ścierek i innych tego rodzaju rzeczy. Okazało się, że mają na stanie nawet odkurzacz, który w sumie wyglądał na nietknięty. Wniosła go na górę i odkurzyła dokładnie pomieszczenie, starając się nie ominąć nawet skrawka wykładziny. Następnie wytarła kurze i przetarła półki w szafie, na których także zalegał kurz. Był dosłownie wszędzie, aż brunetkę zaczęło kręcić w nosie. Ostatecznie zabrała się za układanie rzeczy, co zajęło o wiele mniej czasu niż się spodziewała. Kiedy skończyła, dumna z siebie przysiadła na łóżku. Pokój pojaśniał i stał się bardziej przytulny. Miała nadzieję, że szybko się w nim zadomowi.
Podczas pracy zupełnie zapomniała o doskwierającym bólu głowy i siłą rozpędu zaczęła sprzątać także na piętrze. Nie odważyła się nawet zajrzeć do pokoju Blacka, przypominając sobie jego słowa o nie ingerowaniu w sfery prywatne, a pokój utrzymywała właśnie za takową. Odkurzyła więc podłogę na piętrze i jak, się później okazało, miała zupełnie inny kolor niż jej się wydawało.
Nie była przyzwyczajona do tego typu aktywności fizycznej, więc po niedługim czasie stwierdziła, że jest zmęczona. Zeszła z powrotem na dół i westchnęła na widok panującego tam chaosu. Jej mąż stanowczo nie należał do ludzi lubujących się w porządku. Nalała sobie szklankę zimnej, orzeźwiającej wody i przysiadła na blacie, który zapewne do tego nie służył. Przyglądała się rzeczom walającym się po podłodze i zastanawiała, czy jeśli by je ruszyła, uznałby to za naruszenie jego prywatności. W końcu salon był pomieszczeniem przechodnim. Strefą neutralną od teraz dla obojga, więc dlaczego miałaby znosić ten bałagan? Jednego była pewna – on na pewno tego nie ruszy, więc nie pozostawało jej nic innego, jak samej spróbować to ogarnąć. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę czternastą. Tego dnia chciała spotkać się z Alice, jednak ta kończyła pracę dopiero o osiemnastej, więc miała kilka godzin, z którymi musiała coś zrobić.
W pierwszej kolejności zabrała się za podlewanie biednych, zmaltretowanych kwiatów. Wnosiły one do domu trochę więcej życia i estetyki, jakkolwiek by na to nie patrzeć. Następnie pozbierała z ziemi wszystkie płyty i ułożyła je w jednym miejscu, posegregowała również ubrania i inne drobnostki, które się tam znajdowały. O dziwo, wszystkie płyty leżały porozrzucane, chociaż masywne stojaki stały puste. Powyrzucała puszki i opróżniła przepełnione popielniczki, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Część pracy miała za sobą, chociaż nie najgorszą. Przysiadła na wolnym kawałku podłogi i zaczęła wkładać płyty na miejsce. Było ich tyle, że chociaż przeznaczona dla nich przestrzeń została zapełniona, wciąż brakowało na nie miejsca. Zostawiła więc resztę, ustawiając je w równy rządek na półce pod telewizorem. Na szczęście płyt dvd nie było aż tyle i spokojnie zmieściły się na kolejnej.
Bella zrozumiała, że jej mąż lubi muzykę, filmy i ma już sporą kolekcje. Świadczyły o tym również liczne magazyny muzyczne, które także pozbierała i zaniosła w jedno miejsce. Niosąc ciężką stertę gazet, jedna z nich wypadła, otwierając się na losowej stronie. Odłożyła pozostałe i schyliła się, by podnieść zgubę, kiedy jej oczom ukazało się zdjęcie Jacoba Blacka i nikogo innego, jak jej gości weselnych. Chwyciła pismo i usiadła na kanapie, wczytując się w tekst artykułu. Felieton rozpisywał się na temat fenomenu zespołu, w którym jej mąż był gitarzystą i liderem. Rozpoznała również Embry’ego – uprzejmego chłopaka, który zagadywał ją na weselu, a także Seth’a, który groźnie spoglądał z kolorowej fotografii. Otworzyła niemo usta ze zdziwienia, ale wszystko stało się jaśniejsze. Jake był muzykiem rockowym, co tłumaczyło tatuaże oraz tak widoczne zamiłowanie do muzyki. Teraz, gdy już wiedziała, wszystko w domu niemal krzyczało do niej jeszcze bardziej przekonująco. Zdjęcia z koncertów, plakaty, kable i kostki od gitar.
Gdy doczytała artykuł, odłożyła gazetę na miejsce i z zaciekawieniem postanowiła poszukać jakiejś płyty, żeby posłuchać ich muzyki. Oczywistym przecież było, że chociaż jedna musi się gdzieś tam znajdować.
- „The Wolves” – mruczała pod nosem, sunąc palcem po pudełkach płyt, które wcześniej układała.
W końcu znalazła to, czego szukała. Nie wiedziała czy album był jednym z nowszych, czy starszych. Wsadziła płytę do imponującego odtwarzacza i uruchomiła sprzęt. Tajemnicze, intrygujące intro nie było tym, co ją tak naprawdę interesowało. Przerzuciła więc na następny kawałek. Ostre dźwięki gitar wdarły się do jej głowy, aż odsunęła się od głośnika. Po chwili wydobyły się z niego przeraźliwe, jak dla niej wrzaski i krzyki wokalisty. Skrzywiła się nieco, gdyż ten rodzaj muzyki nie sprzyjał jej obecnemu nastrojowi. Nigdy wcześniej nie miała styczności z tego typu muzyką, oczywiście wiedziała dosyć sporo o gatunkach muzycznych, ale w jej domu było niedopuszczalnym, aby słuchać takich wrzasków. Przyciszyła nieco i przerzuciła na następny losowy kawałek. W dłoniach trzymała pudełko, więc od niechcenia spojrzała na tytuł utworu. ‘Midnight’ – przeczytała na głos. Kawałek różnił się nieco od pozostałych, był dla niej jakby bardziej melodyjny i mniej krzykliwy. Złapała się na tym, że słuchała go z przyjemnością i przez całe jego trwanie ani razu nie pomyślała o tym, aby wyłączyć. Kiedy muzyka ucichła, a okazało się, że kompozycja była ostatnią na płycie, postanowiła kiedyś wrócić do tego krążka, a także dokładniej rozejrzeć się za innymi. Pomyślała, że gdyby kiedyś ktoś w jakimś wywiadzie zapytałby ją o jej ulubiony utwór czy płytę, zapewne wyszłoby na jaw, że są dla siebie zupełnie obcymi ludźmi, którzy nic o sobie nie wiedzą, a nawet nie chcą stwarzać jakichkolwiek pozorów. Dziękowała Bogu, że coś pokusiło ją, żeby posprzątać salon, który tak dużo mówił o jego właścicielu. |
Post został pochwalony 3 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 19:14, 03 Paź 2009 |
|
Zastanawiam się czemu nikt nie komentuje. Ludziska, opowiadanko jest lekkie, ale bardzo przyjemne, jak chyba zdążyliście zauważyć. Naprawdę warto czytać, bo choć rozkręca się powoli (a to bardzo dobrze), to jest ciekawe :)
Jeśli ktoś czytał "Diamorfinę", to widzi, jak bardzo autorka się rozwinęła. Różnica jest oszałamiająca. Najbardziej podobają mi się te wszystkie opisy. Kocham to :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
whisper.
Gość
|
Wysłany:
Sob 19:34, 03 Paź 2009 |
|
Faktycznie, twój styl z każdym opowiadaniem jest coraz lepszy. Mogę się poszczycić, że czytałam Diamorfinę, ale to ff jest zupełnie inne. Nowe, lekkie, świetne. I cieszę się, że utrzymane w narracji trzecioosobowej.
Co mnie urzeka? To, że nie pędzisz z akcją, to, że Edwarda jeszcze nie ma i, daj Boże, niech się jeszcze nie pojawia; to, że twój Jacob ma wreszcie jakiś charakter i nie zamienia się w ciepłe kluchy na widok Belli, która NAWIASEM MÓWIĄC nie jest pępkiem świata.
Ale najlepsze jest to, że to całkiem nowy pomysł, niezwykle oryginalny, bo nie brakuje na forum ficków o szkole, o wielkiej miłości, o Belli, która ma złe wspomnienia, o chorowitej Belli, która mi się już przejadła.
Błędów nie ma, ale co tu mówić, Masquerade chyba jest do tego stworzona. NIE ŻEBYM SIĘ PODLIZYWAŁA CZY COŚ. ^^
Powiem ci, że na pewno jeszcze tu wpadnę, z ciekawości, bo aż mnie korci, by zacząć się domyślać, co będzie dalej.
Oby tak dalej. |
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 19:54, 03 Paź 2009 |
|
Whisper napisał: |
Błędów nie ma, ale co tu mówić, Masquerade chyba jest do tego stworzona |
Uwaga - rosnę :D A ponadto pławię się we własnym blasku :D Miło jest przeczytać kilka ciepłych słów odnośnie bety. To znaczy, że nie jestem betowym beztalenciem, jak mi się wcześniej wydawało :) Dziękuję za podniesienie mnie na duchu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 21:49, 03 Paź 2009 |
|
martwi mnie, że nie pokazuje się tajemniczy nieznajomy z wesela - zdąrzyłam za nim zatęsknić :)
poza tym Masquerade, ma rację... czyta się lekko i jest to czysta przyjemność... :)
jak zwykle będę odwiedzać
pozdrawiam
k. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 0:33, 04 Paź 2009 |
|
Widzę, że moje ostatnie poprawki zostały zignorowane. (Rzuciłam okiem na pierwszy rozdział, żadnych zmian w związku z tym, co wypisywałam). W porządku, jakoś przełknę tę porażkę i pobawię się w korektę dalej, hobbystycznie.
rozdział II
* Okazało się, że Black jest tak samo dobrym aktorem, jak ona.
W porównaniu „tak samo… jak…” nie stawiamy przecinka, stąd – tak samo dobrym aktorem jak ona.
* Nienawidziła go tak samo, jak zapewne on nienawidził jej.
Jak wyżej.
* Wiedziała, że jeśli tylko zechce, zamieni jej życie w piekło, a była pewna, że jest do tego zdolny.
Pisałam o tym ostatnio. Zdanie podrzędne oddzielamy od zdania nadrzędnego przecinkiem. Zdanie podrzędne zwykle wprowadzane jest przez spójnik lub partykułę.
* Westchnęła głęboko i zaczęła wyciągać z włosów pozostałe kwiaty, które powpinane były białymi wsuwkami. Była tak zmęczona, że zaczęło jej się wydawać, iż jest jej wszystko jedno. Długie włosy rozsypały się niedbale na plecach i ramionach, sięgając niemal pasa. Rozczesała je palcami i rozejrzała się po pomieszczeniu. Była zagubiona i samotna. Pomimo że zewsząd ludzie obdarzali ją uśmiechami, nie było z nią nikogo, kogo tak naprawdę obchodziłoby, co czuje. Zrezygnowana, miała ochotę się rozpłakać, ale ostatkami sił postanowiła się opanować. W końcu dostrzegła kroczącą w jej kierunku osobę, której wolałaby już nigdy w życiu nie ujrzeć. Nienawidziła go tak samo, jak zapewne on nienawidził jej. Zresztą dał to dziewczynie dosadnie odczuć. Wiedziała, że jeśli tylko zechce zamieni jej życie w piekło, a była pewna, że jest do tego zdolny.
Triumf wujka Bycia. Wielokrotny. Na pohybel synonimom, jak widzę.
* Został zmuszony do tego małżeństwa, tak samo, jak ona.
Jak wcześniej wspominałam. Zresztą – [link widoczny dla zalogowanych]
* - Zbieramy się, maleńka – rzucił, nie siląc się nawet na odrobinę przyjaźniejszy ton.
* Biegiem zawróciła do pomieszczenia, w którym je zostawiła, mijając po drodze rozluźnionych gości, oraz znajomych jej męża.
W tym kontekście nie widzę zasadności dla postawienia przecinka przed „oraz”.
* Bella poderwała się na równe nogi i próbowała ukryć rumieniec, jakim się zalała.
Rumieniec mógł zalać jej policzki. Rozumiem, że w ten sposób unika się powtórzenia, ale - równie dobrze można użyć wyrazu „twarz” – rumieniec, jaki wpełzł na jej twarz.
* Bella spojrzała na chłopaka nieco przerażona, jednak ten patrzył prosto przed siebie.
Synonimicznie – zerknęła.
* - Pasy…- warknął przez zaciśnięte zęby.
- Spacja… - wystukałam z irytacją.
* Z piskiem opon ruszyli z pojazdu czarnym pick-upem marki Nissan.
Literówka. Z podjazdu.
* Postanowiła myśleć o czymś przyjemnym, aby odbiec myślami od wydarzeń minionego dnia.
Myśleć, myślami. Nie. Postanowiła skupić się na czymś przyjemnym, aby odbiec myślami od wydarzeń minionego dnia.
* Chwilę zastanawiał się, czy nie zostawić jej na noc w samochodzie, jednak uważał, że to by było zbyt wiele, nawet jak na niego.
* ‘Kulturalny’ – pomyślała i niepewnie przekroczyła próg.
O ile mi wiadomo, w języku polskim dla podkreślenia ironicznej wymowy jakiegoś wyrazu nadal używamy cudzysłowu, nie apostrofów.
* Salon, chociaż pozornie wydawał się być przestronny, był zagracony różnej maści przedmiotami.
Na litość! Synonimy. Salon, choć pozornie sprawiał wrażenie przestronnego/wydawał się przestronny/wyglądał na przestronny/zdawał się przestronny, był zagracony różnej maści przedmiotami.
* Bała się poruszyć, żeby nie wpaść na gromadę różnej maści płyt dvd, które leżały tuż koło wejścia do pomieszczenia.
Określenie „różnej maści” pojawia się dwie linijki wcześniej. Synonimy.
* Bała się poruszyć, żeby nie wpaść na gromadę różnej maści płyt dvd, które leżały tuż koło wejścia do pomieszczenia. W oddali dostrzegła kuchnię, która oddzielona była od salonu jedynie blatem, gdzie znajdował się zlew, który zdobiły niedobitki kolejnych roślin.
Język polski bogaty jest w rozmaite struktury językowe, niesamowite spektrum składniowe i stylistyczne. A tymczasem mamy płyty, które leżały i kuchnię, która była oddzielona.
* Stanowiło ono wyjście na drewniany taras, gdzie stał masywny, wiklinowy fotel. Zaciekawiona, rozsunęła wyjście, chcąc jednocześnie wpuścić nieco świeżego powietrza do środka i wyszła na zewnątrz.
Wyjście, wyjście, wychodzić. Mów do mnie jeszcze.
rozdział III, część I
* Przez chwilę jeszcze zastanawiał się, dlaczego jej nie zdjęła, lecz po chwili przestał o tym myśleć.
* Zastanawiała się, czy wyznać mu, że po prostu nie mogła jej sama zdjąć, czy powiedzieć, że tak jej się podobało, co oczywiście zabrzmiałoby idiotycznie.
* [i]Aby ją uwolnić, należało rozluźnić wiązanie gorsetu.
Waść… Zdanie. Podrzędne.
* Bella najszybciej, jak potrafiła podreptała ich stronę.
Przecinek do kasacji.
* Pokój, gdzie się znajdowały, przypominał spiżarnię, która obecnie stała pusta.
Zdanie podrzędne stanowi wtrącenie w zdaniu nadrzędnym. Mamy do czynienia z dwoma czasownikami. Co daje nam dwa przecinki.
* „Tak dla pewności”, stwierdziła.
Jeśli w narrację wtrącamy jakąś myśl – czy to w cudzysłowie, czy kursywą – oddzielamy tę myśl od reszty zdania przecinkiem. I tak na przykład:
„Nie wiem, dlaczego brakuje tu przecinka”, pomyślała Ola.
czy
„Nie wierzę, że to robię”, nie mogła przestać sobie wyrzucać.
* Wciąż bolały ją nogi od niewygodnych butów, w których przyszło przetrwać całą noc.
Składania. Nogi wciąż bolały ją od niewygodnych butów, w których przyszło jej przetrwać całą noc.
* Nalała niewielką ilość ulubionego kwiatowego szamponu i umyła staranie włosy.
Literówka. Starannie.
* Będąc gotową do wyjścia, wzięła dwa głębokie oddechy i wyszła z łazienki.
Wyjścia, wyszła, bla bla bla.
* Brunetka czuła się tak onieśmielona, że nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Mężczyzna dokładnie wiedział, jak dziewczyna się czuje i że na pewno chce jej się pić, jednak nie wychylił się z niczym.
Może to moje subiektywne odczucie spowodowane frustracją z powodu zupełnego braku synonimów, ale – jako czytelniczka – czuję się traktowana tak, jakbym była cokolwiek upośledzona. Bo ona się czuła, a on wiedział, że ona się czuła, pewnie jeszcze narrator miał pojęcie o tym, jak ona musi się czuć, czujesz? Spokojnie. Czytelnik zwoje mózgowe posiada, wszystko sobie jakoś w głowie poukłada i nawet jeśli nie powiemy wszystkiego dokładnie słowo w słowo – zrozumie. Mężczyzna dokładnie wiedział, co ją trapi i że na pewno chce się jej pić, jednak z niczym się nie wychylił.
* Po jakiejś chwili Bella zmrużyła oczy, gdy ból się nasilił i złapała się za tył głowy.
Jakiejś? Zielonej? Smerfnej? Kwiaciastej? Po chwili, ewentualnie Po pewnej chwili.
* Czarnowłosy nie wytrzymał i postanowił przerwać tą głupią grę.
Ukręcę łepetynę. Odetnę tasakiem. Wiedziałyście o tym, że Henryk VIII sprowadził Annie Boleyn kata z Francji, na którego musiała czekać rok, gdyż angielscy kaci nie byli w swoim fachu zbyt dobrze wyćwiczeni i często tylko naruszali skórę, tak że cios należało – czasem wielokrotnie – powtarzać? Jak on musiał ją kochać (sic). Ja nie będę tak miłosierna. Nie mogę kochać kogoś, kto ma w głębokim poważaniu synonimy i przecinki. Nie wspominając o TYM. Postanowił przerwać tĘ głupią grĘ.
* W środku, gdzieś pomiędzy piwem a mrożonkami, stał dzbanek z zimną wodą, który trzymał w pogotowiu na takie właśnie wypadki.
Nie, żebym coś mówiła, skądże, ale – trzymał mrożonki w lodówce?
* Spojrzała na niego jeszcze raz, zanim przywarła do naczynia ustami.
Ktoś się o to silnie doprasza – [link widoczny dla zalogowanych]
* Wróciła na miejsce i poczuła, że zaczyna czuć się nieco lepiej.
Mogę przerzucić się na łacinę?
Czy ja przypadkiem wspominałam, że robię to hobbystycznie? To chyba przestanę. Od tego jest beta, nie ja.
* Na zewnątrz masz grać miłą, uśmiechnięta i szczęśliwą żonę, a to, co wewnątrz, to już twoja sprawa…- skończył i wstał od stołu, udając się w stronę łazienki.
Cześć. Na imię mi Spacja.
* Uporządkować myśli i obmyślić plan, jak wytrwać w tym zawieszeniu, które będzie miało trwać niewiadomo jak długo.
Nie wiadomo jak.
To ja może dam sobie spokój z wypisywaniem fragmentów, które o synonimach nawet śnić nie śmiały. Posnęlibyśmy tutaj.
* Możesz tam mieszkać, jeśli sobie posprzątasz…Pewnie nie przywykłaś do tego typu pracy, ale tutaj nikt za ciebie nie będzie tego robił – dogryzł jej bez zastanowienia.
S p a c j a.
część II
* - Coś wymyślę – Posłał jej jeden z tych uśmiechów, które mroziły krew w żyłach.
I panna Kropka.
* Odkurzyła więc podłogę na piętrze i jak, się później okazało, miała zupełnie inny kolor niż jej się wydawało.
Odkurzyła więc podłogę na piętrze i – jak się później okazało – miała zupełnie inny kolor, niż jej się wydawało.
* Rozpoznała również Embry’ego – uprzejmego chłopaka, który zagadywał ją na weselu, a także Seth’a, który groźnie spoglądał z kolorowej fotografii.
Imię Seth odmieniamy bez apostrofu.
* Nie wiedziała czy album był jednym z nowszych, czy starszych.
Nie wiedziała, czy album był jednym z nowszych czy starszych.
* Po chwili wydobyły się z niego przeraźliwe, jak dla niej wrzaski i krzyki wokalisty.
Po chwili wydobyły się z niego przeraźliwe, jak dla niej, wrzaski i krzyki wokalisty.
A tak poza tym - tautologia. Wrzaski i krzyki?
* ‘Midnight’ – przeczytała na głos.
Cudzysłów.
* * *
Widzę, że ziarenko zwątpienia związane z ewentualnymi powiązaniami tematyki z The Perfect Wife zasiałam w sobie zupełnie niepotrzebne. Zresztą większość moich hipotez okazała się daleka od prawdy. Dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać, jakie rozwinięcie akcji przyniosą kolejne rozdziały. Tekst wydaje się przemyślany i rozplanowany, nie leci po łebkach, dlatego nie wątpię, że będziemy mieli szansę smakować go powoli. Doskonale.
O ile ostatnim razem zachwycałam się narracją, o tyle teraz przyniosła mi ona nieco rozczarowania. Nie ukrywam, że potężnym cieniem kładzie się na mojej opinii słownictwo, jakim w tym tekście operujesz. Permanentny brak synonimów i nieustannie powtarzająca się grupa wyrazów, nawet te same peryfrazy czy epitety, poza tym podobne konstrukcje zdaniowe, niezbyt zróżnicowana składnia. Widać, że masz niezły, dobrze przemyślany pomysł. Pozwól, by język był Twoim narzędziem na drodze do osiągnięcia zamierzonego celu, którym jest właśnie przelanie na papier swoich myśli, ubranie owego pomysłu w słowa. Forma nie jest tylko nużącym etapem, który należy odbębnić na drodze kształtowania treści, to nie przedpokój do pięknego salonu, a meble, które ten salon wypełniają; właśnie te meble sprawiają, że jest tak urokliwy. Język nie tylko w znaczeniu używanego słownictwa, ale także stylistyki, budowy zdań. Baw się nim, eksperymentuj, zobacz, jaki jest elastyczny – nie dopuść do tego, by stał Ci się ograniczeniem, uczyń go sobie poddanym. To Ty masz władzę nad językiem, którym się posługujesz. Ubierz go w literackość. Spraw, żebyś czuła się z nim dobrze, pisząc i aby czytelnik czuł się z nim dobrze, czytając. Różnicuj składnię, jakiej używasz. Zadbaj o dobór słownictwa – nie wszystko musi być wyrażone czasownikiem „czuć” czy opisane poprzez „być”. Nie wszędzie musisz dorzucać zaimki wskazujące. Poza tym nie wiesz, kto siedzi po drugiej stronie monitora – nie traktuj go więc jak idioty. Ogólnie, rozmawiając z kimś, powinniśmy traktować go w taki sposób, jakby był nam intelektualnie równy lub nas przewyższał. To samo dotyczy dialogu autor – czytelnik. Postaraj się wychodzić poza dosłowność i szkolną konstrukcję tekstu. Nie okraszaj wszystkiego dokładnym przebiegiem związku przyczynowo-skutkowego; jeśli bohaterka poszła pod prysznic, to czytelnik jest w stanie domyślić się, że przed tym musiała wziąć ze sobą ręcznik, a po – wytrzeć się. Myślę, że takie szczegóły możemy sobie darować, chyba że chcesz budować tekst na modłę „Wstałam, zrobiłam siku i założyłam skarpetki”. Nie wydaje mi się jednak, by w szczególny sposób ubogacało to narrację czy czyniło czytelnika w najmniejszym choćby stopniu innym niż był przed sięgnięciem po tekst. Nie, nie chodzi o to, by przestawiać czyjś emocjonalny krajobraz – nie porywajmy się z motyką na słońce. Ale z drugiej strony, pisząc, dąży się chyba do czegoś innego niż prezentowanie adresatowi tego, co może przeczytać w swoich pracach z gimnazjum. Jeśli narracja nie może czytelnika poruszyć, niech będzie chociaż lekka. Ha, przy tym bynajmniej nie zwalniam Cię z odpowiedzialności wzbudzenia w czytelniku wątpliwości, odchylenia mu klapek z oczu, zepchnięcia z wygodnego krzesła, na którym się umościł. Wybrałaś sobie taki temat, to staraj się go zrealizować tak, aby tekst nie był tylko zbiorem pustych słów i papierowych emocji. (W drugą stronę – nie opisuj emocji zupełnie Ci obcych, bo poprzez przekłamanie uczynisz je naprawdę sztucznymi).
Po pierwszym rozdziale wydawało mi się, że nie jest żadną przesadą oczekiwać od Ciebie chociażby przyjemności w płynięciu przez narrację, ale teraz mam co do tego obiekcje. Nie było nic, co by mnie porwało, a niemal nic, co wydałoby mi się dobre do czytania.
Fabuła rozwija się w interesującym kierunku, uciekając od schematów. Zaskakująca jest postawa Jacoba, Belli reakcje łatwiej przewidzieć ze względu na to, że lepiej poznaliśmy ją w pierwszym rozdziale. Frapuje mnie natura ich relacji, to, co może się między nimi narodzić – nie mam na myśli miłości, mówię o rodzaju więzi. Bo niewątpliwie coś się narodzić musi, jeśli przez jakiś jeszcze czas zobligowani są do mieszkania ze sobą pod jednym dachem, nawet jeśli mieszkanie to ma obejść się bez obopólnej ingerencji w prywatność. Jeśli dzielisz z kimś cztery ściany, a do tego coś tak niepewnego jak pozory, którym obwarowujecie swoje życie – musicie wyrobić sobie pewien system wspólnego życia i nauczyć się siebie nawzajem. I właśnie to ich uczenie się siebie wydaje mi się ciekawe. Mam nadzieję, że odpowiedź na swoje pytania odnajdywać będę w kolejnych rozdziałach, choć oczywiście nie liczę i nie chcę nawet odsłonięcia wszystkich kart naraz. Powolne smakowanie rodzących się emocji, spacerowanie po linie utrzymującego się między bohaterami napięcia, lawirowanie przez ich wahanie – zapowiada się pasjonująco.
Życzę powodzenia przy tworzeniu kolejnych rozdziałów.
I przy zapoznawaniu się z synonimami.
Pozdrawiam,
robak |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 0:55, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Nie 0:54, 04 Paź 2009 |
|
Przyznam się bez bicia, że ogólnie robiłyśmy z veuną tak, że ja sprawdzałam opowiadanie w wersji pierwotnej, a ona zmieniała tylko imiona. Widzę, że trzeba to zrobić tradycyjnie, bo tak, to nie robota. Jest sporo błędów, ale - może wydam się w tym momencie ignorantką - uczę się w chemiku, przedmioty humanistyczne, to moje zamiłowanie, powołanie, ale z gramatyką się nie kumpluję. Czytam, dokształcam się, ale naprawdę nie piszemy tutaj prac magisterskich, więc proszę o wyrozumiałość. Zarówno względem siebie, jak i innych.
Może jestem tak głupia i ograniczona, że nie umiem znaleźć synonimów lub eliminować powtórzeń, ale, Robalu - cenię sobie Twoje rady, jednak momentami jesteś zbyt nadgorliwa. Raz czytam, że nie stawiamy przecinka przed "niż", "czy" i innymi gównami, za chwilę słyszę, że jednak stawiamy. Innego razu dowiaduję się, że "tak... jak..." itp. oddziela się przecinkiem, za chwilę znów, że nie. Cieszę się, że ludzie wypisują błędy, ale każdy mówi co innego, dlatego rezygnuję. Naprawdę mam dość. Dobranoc. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 1:07, 04 Paź 2009 |
|
To pomyśl sobie, Masq, co czuję ja, z drugiej strony, spotykając się z taką reakcją. Nie oczekuję noszenia mnie na rękach; czytając, czy tego bym chciała, czy nie, nie jestem w stanie powstrzymać się przed wypisywaniem potknięć, z jakimi się spotykam i poprawek do nich. Jeśli tekstu nie komentuję, to mogę to sobie darować, ale jeśli to opowiadanie, pod którym zostawiam wypowiedź - nawet jeśli chcę odpuścić sobie wyprzecinkownię czy inną kwiaciarnię, po ominięciu jakiegoś błędu w końcu do niego powracam i wypisuję. I nie jest dla mnie żadną przyjemnością wytykanie błędów w tekście, który został przez kogoś innego zbetowany, gdyż wiem, jak bym się na miejscu tej osoby czuła. Jednak nie mam zamiaru mówić, że nie dostrzegam błędów i ich nie wypisywać, jeśli nie widzę po temu powodu. A może po prostu taka moja fanaberia wypisywania błędów. Siedzę, bawię się, wszystko dobrowolnie, ale staram się to przy okazji wyjaśniać, powściągnąć od irytacji, jeśli n-ty raz widzę, że ktoś coś czuł albo jakiś był. Tymczasem dowiaduję się, że jestem nadgorliwa.
Tak poza tym - przecinka przed "niż" i innymi gównami nie stawiamy w porównaniach, a jeśli wprowadzasz zdanie podrzędne i występuje drugi czasownik - przecinek jest nieodzowny. Konstrukcja "tak... jak..." na ogół wymaga przecinka, ale "tak samo... jak..." to inna bajka. Bla bla bla.
Nie piszemy prac magisterskich. Przepraszam w takim razie, że mam czelność wtrącać gramatyczne trzy grosze. Taki jest mój stosunek do publikowanych na forach tekstów i taki był zawsze. Pisałam tu o tym nie raz. Nawet jeśli to tylko amatorski tekst i tylko zwyczajne forum – ja mam prawo oczekiwać od kogoś, by traktował mnie tak, jak i ja staram się go traktować. A ja, komentując tekst, traktuję autora i jego pracę poważnie.
Jeśli Twoja reakcja jako bety jest taka a nie inna – proszę bardzo. Jeśli autorka zareaguje tak samo i nadal będzie to poprawki ignorować, to ja mogę to sobie odpuścić. Moje hobbystycznie swoją drogą, ale naprawdę nie mam czasu ani energii na rzucanie poprawek w przestrzeń, tym bardziej że to dłuższą chwilę zajmuje. Bo tak to nie robota.
Dobranoc,
robal |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 1:09, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Nie 1:52, 04 Paź 2009 |
|
Ja Ci naprawdę dziękuję, ale czuję się kompletnym debilem. Nie jestem w stanie ogarnąć tego wszystkiego. Gramatyka mnie przerasta. Czytam, dokształcam się, ale i tak nigdy nie będę umiała wystarczająco, chociaż, zanim tu przyszłam, było jeszcze gorzej. Wiele się tutaj nauczyłam, wbrew pozorom, ale nie dosyć dużo - jak widać. Będę próbowała dalej, ale nie mam pojęcia, czy znajdę na to czas, bo ten rok zapowiada się naprawdę ciężko. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
veuna
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany:
Pon 16:14, 05 Paź 2009 |
|
Rozdział czwarty, część pierwsza
Dziękuję za pochwały rozdziału jak i samego opowiadania Tym razem liczę na więcej komentarzy, ale pochwałami ostatecznie też się zadowolę. Miłego czytania ;P
beta: Masqu. <3
Po pewnym czasie dziewczyna wstała i postanowiła dokończyć to, co zaczęła. W pomieszczeniu nagle zrobiło się przestronniej i schludniej, pomijając poplamiony i zakurzony dywan, więc chwyciła za odkurzacz i odkurzyła go najdokładniej jak się dało. Za pranie nie chciała się brać, gdyż nie miała zielonego pojęcia jak. Dochodziła godzina osiemnasta, więc zostawiła wszystko i udała się do sypialni. Założyła czarne spodnie i jasną, zwiewną koszulkę. Nigdy nie nosiła ciemnych ubrań, gdyż jej matka uważała to za niestosowne dla młodej dziewczyny. Poza tym kojarzyły się z pogrzebami i innymi tego typu rzeczami. Zanim wyszła z domu, skrupulatnie posprawdzała, czy wszystko zostało pozamykane jak należy, chcąc się w ten sposób zabezpieczyć przed jakimikolwiek wyrzutami i umoralnieniami na temat bezpieczeństwa i kradzieży ze strony Jacoba. Zostawiła jedynie uchylone okno w swoim pokoju na piętrze.
Kiedy upewniła się, że wszystko jest w porządku, zamknęła drzwi i udała się do garażu. Czekała ją jeszcze przygoda z toyotą, której najbardziej się obawiała. Jak się okazało, był to całkiem spory - oczywiście czarny - samochód sportowy o opływowej, smukłej sylwetce. Kiwnęła z uznaniem głową i wsiadła do środka. Minęło kilka dobrych miesięcy, od kiedy ostatni raz prowadziła auto sama, bez nadzoru. W gruncie rzeczy cieszyła się, że chociaż w tej kwestii będzie niezależna. Przekręciła kluczyk w stacyjce, a silnik zaskoczył bez wahania. Uśmiechnęła się do siebie i ustawiła fotel oraz lusterka, dostosowując je do kierowcy. Gdy była gotowa, wyjechała z garażu, otwierając automatyczne drzwi. Przejechała przez otwartą bramę, zatrzymując samochód jedynie po to, by upewnić się, że na pewno zostanie zamknięta.
Początkowo jechała ostrożnie, zupełnie nie znając tutejszej okolicy. Mijani kierowcy uśmiechali się jakby znali ją od lat. Bella pomyślała, że to pewnie przez samochód Blacka, który znają. Poza tym ich ślub był jednym z najgłośniejszych wydarzeń roku, więc nikogo nie dziwił widok młodej żony za kółkiem samochodu męża. Odwzajemniała uśmiechy, skupiając się jednocześnie na drodze. W końcu wjechała do miasta i od razu poczuła się pewniej. Kierowała się ku zachodniej części miasta, gdzie pracowała Alice. Minęło trochę czasu, zanim przyzwyczaiła się do działania maszyny. Podobał jej się pomruk silnika, który przypominał warczenie jakiegoś niebezpiecznego, dzikiego zwierzęcia. Gdy stała na światłach, jakiś mężczyzna w czerwonym ferrari spoglądał na nią pożądliwie. Odwróciła wzrok, modląc się o jak najszybszą zmianę sygnalizacji. Zmieniła bieg i niespiesznie ruszyła przed siebie, puszczając przodem narwanego kierowcę. W końcu zajechała na miejsce i dostrzegła wyglądającą jej pośród tłumu Alice. Bella wysiadła z samochodu i pomachała jej wesoło. Spotkała się z zaskoczoną miną przyjaciółki, która spojrzała wpierw na samochód, a dopiero potem na nią.
- Toś się dorobiła – stwierdziła, z uznaniem kiwając głową.
- Nie mój – odparła bez wahania. – Powiedzmy, że pożyczony.
- Od męża? – próbowała odgadnąć drobna szatynka.
- Mhm – mruknęła, odwracając wzrok.
Alice Cullen była rówieśniczką Belli i jej wieloletnią, oddaną przyjaciółką. Nie istniała na świecie osoba, która znałaby Swan lepiej. Była wyrozumiała i cierpliwa, ale kiedy zachodziła taka potrzeba, potrafiła ją bez trudu sprowadzić na ziemię. Alice to absolwentka tej samej uczelni i wydziału, co przyjaciółka. Razem spędziły - ich zdaniem - najlepsze lata studenckie, wspierając się wzajemnie. Pochodziła z przeciętnej, kochającej się rodziny, gdzie rodzice byli podporą dla swoich dzieci. Bells zawsze zazdrościła atmosfery panującej w domu szatynki. Odnajdowała tam to, czego nie mogła się doszukać u swoich próżnych i zadufanych w sobie rodziców.
- Jak tam w domu? – zapytała Bella na wstępie, tak jak miała to w zwyczaju.
- Wszystko w porządku – odparła niższa o parę centymetrów dziewczyna.
Była drobna i szczupła. Lubiła dobrze się bawić i cieszyć swoją młodością. To ona właśnie wyciągała przyjaciółkę na różne zabawy i wypady, próbując wyrwać z szarej, przytłaczającej codzienności pełnej dziwnych obowiązków, zakazów i nakazów.
- No, to gdzie mnie zabierasz? – Alice wyszczerzyła się w uśmiechu.
- Gdzie zechcesz – odpowiedziała Bella, machając aluzyjnie kluczykami przed nosem.
- A dasz poprowadzić? – zaśmiała się.
- A nie pozabijasz nas? – spojrzała na dziewczynę podejrzliwie.
- No coś ty! Jestem wyborowym kierowcą!
- To łap kluczyki.
Cullen usiadła na miejscu kierowcy i zapięła pasy. Isabella usiadła obok i udzieliła koleżance kilku pożytecznych wskazówek. Ruszyły i postanowiły skierować się do największego parku w mieście. Kiedy spacerowały krętymi alejkami, długo nie mogły się zebrać, aby porozmawiać o największym problemie Belli.
- Jaki on jest? – zapytała szatynka, odpalając papierosa.
- Kto? – zapytała, początkowo nie odgadując o kogo jest pytana.
- No, jak to kto? On.
- Aaa – przypomniała sobie, chociaż było to oczywiste.
Westchnęła głęboko, zanim zmusiła się, by cokolwiek powiedzieć.
- Jest… Jest – urwała. – Zimny, obojętny, surowy, groźny – zaczęła wymieniać wszystkie określenia, które przyszły na myśl.
Alice przystanęła i spojrzała z niedowierzaniem.
- Ma dużo tatuaży i jest gitarzystą w zespole The Wolves – mówiła dalej, nawet nie zauważywszy, że przyjaciółka jest kawałek z tyłu. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Pon 16:17, 05 Paź 2009 |
|
OK, przybywa beta :P Starałam się, naprawdę. Przyłożyłam, robiąc notatki z poradni językowej i odnosząc się do nich. Mam nadzieję, że będzie to widać. Z całych sił próbowałam eliminować powtórzenia. jak wyszło - oceńcie same. Tymczasem zapraszam do kolejnej części :)
EDIT:
Wybaczcie to rozbijanie na taką drobnicę, ale forum ma ze sobą jakieś problemy i nie pozwala dodać tekstu w całości ;| It's not our fault |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Pon 16:21, 05 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
veuna
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany:
Pon 16:18, 05 Paź 2009 |
|
część druga
Alice odchrząknęła znacząco, przypominając tym samym o swoje obecności.
Bella zorientowała się, że dziewczyna nie idzie obok i odwróciła się gwałtownie.
- A jakieś pozytywy? – zapytała zaniepokojona przyjaciółka.
Brunetka zamyśliła się na chwilę, lecz za żadne skarby nie mogła się doszukać ani jednej pozytywnej cechy męża. Posmutniała i podniosła wzrok, spoglądając w jasnobrązowe oczy Alice.
- Na razie nie wiem – przyznała zawstydzona.
Rozmawiały długo. Opowiadała dokładnie, ze szczegółami, cały poprzedni i obecny dzień, a Alice z niedowierzaniem kręciła głową. Wydawało jej się nie do pomyślenia, że można być takim gburem, za jakiego miała teraz Jacoba. Bella, widząc zaniepokojoną smukłą twarz przyjaciółki, próbowała wymyślić coś, aby rozluźnić napięcie jakie powstało podczas rozmowy.
- Ale słuchaj – klepnęła ją w ramię. – Jest cholernie przystojny – rzuciła, uśmiechając się szeroko.
Szatynka uniosła pytająco jedną brew i znów pokręciła z dezaprobatą głową.
- Co ci po tym, że jest przystojny, skoro zachowuje się jak prostak?
- Nie wiem – spuściła wzrok. – Ale jedno wiem na pewno - jakoś to będzie. Musi.
- Musi, musi… Nic nie musi – warknęła Alice, odpalając kolejnego papierosa. – W razie czego, wiesz, gdzie dzwonić. Nawet nie próbuj się wahać, pakuj walizki i zabiorę cię od niego tak daleko, jak zechcesz…
Bella spojrzała na przyjaciółkę i, w przypływie wszystkich zmieszanych - dobrych i złych – emocji, zebrało jej się na płacz. Była pewna, że jeszcze nie raz poczuje się podobnie, ale postanowiła nie poddać się tak łatwo. Za główny cel postawiła sobie próbę zmiany relacji między nią a Jacobem. Nie wiedziała w jaki sposób to osiągnie, ale chciała walczyć do końca. Odejdzie pokonana dopiero wtedy, gdy wszystkie próby zawiodą. Nie zależało jej na tym, by ją pokochał, ale chociaż żeby spróbował polubić. Nie chciała być dla niego powietrzem. Postanowiła trzymać się narzuconych zasad i jednocześnie próbować doprowadzić do tego, żeby obojgu było łatwiej żyć do czasu rozwodu.
Rozmawiały, zupełnie nie zwracając uwagi na upływający szybko czas. Alice żartowała, próbując rozweselić przyjaciółkę, chociaż było to naprawdę trudnym zadaniem. Isabella cieszyła się każdą chwilą spędzaną z Al i nawet nie chciała myśleć o powrocie do obcego domu, w którym i tak nikt na nią nie czekał. Tego dnia nie jadła praktycznie nic, więc głód w końcu dał o sobie znać. Dziewczynie zaburczało w brzuchu tak głośno, że jej towarzyszka obrzuciła przyjaciółkę zdziwionym spojrzeniem.
- Jadłaś coś? – zapytała z troską Alice.
- Przez cały dzień nie miałam apetytu – mruknęła w odpowiedzi.
- Musisz coś zjeść – rzuciła oburzona dziewczyna. – Tu, niedaleko, jest knajpka, zajdziemy tam przed powrotem do domu – zarządziła stanowczo.
Brunetka skinęła głową i wstała z ławki, na której przesiedziały dobrych parę godzin. Szły wolnym krokiem w stronę najbliższych zabudowań, w których znajdowały się sklepy i restauracje. Nie wiedziała, na co ma ochotę, więc postanowiła dać wolną rękę przyjaciółce. Zamówiły dania i jadły powoli, jakby chcąc przedłużyć tym samym ich spotkanie. Nie rozmawiały już więcej o Blacku, ślubie i tym, co mogłoby wydarzyć się w przyszłości. Gdy skończyły, niechętnie udały się w stronę miejsca, gdzie stał zaparkowany samochód. Żegnały się tak długo, jakby znów nie miały zobaczyć przez nie wiadomo ile czasu. Bella kilkakrotnie proponowała, że odwiezie Alice do domu, jednak ta odmówiła, tłumacząc, że ma jeszcze coś do załatwienia. Swan usiadła więc za kółkiem i udała się w drogę powrotną. Wciąż jechała powoli i ostrożnie. Na ulicach nie było już takiego ruchu jak kilka godzin wcześniej, dlatego też rozluźniła się i włączyła radio. W aucie rozbrzmiewała jedna z najpopularniejszych stacji. Nuciła pod nosem znajomy kawałek, mając nadzieję, że podróż potrwa nieco dłużej, lecz już po kilkunastu minutach zatrzymała się pod bramą. Przycisnęła guzik w pilocie przy kluczach i wjechała na teren posiadłości. W pobliżu nigdzie nie zauważyła samochodu Jacoba i światła w całym domu były pogaszone. Odetchnęła trochę z ulgą i swobodnie skierowała się do drzwi. Mieszkanie stało nietknięte, tak jak je zostawiła. Mimowolnie spojrzała na zegarek wiszący naprzeciw. Było grubo po północy, więc uznała, że położy się do łóżka. Samotność nie była Belli obca i dzieliła ją na dwa typy. Pierwszym była samotność, która charakteryzowała się przebywaniem w tłumie ludzi, dla których była obojętna, drugim zaś, przenikająca cisza i surowość nagich ścian domu, gdzie przesiadywała całkiem sama. W jej dotychczasowym życiu zawsze ktoś był w pobliżu, słyszała kroki i przyciszone głosy dochodzące z telewizora, natomiast teraz martwota jaka ją otaczała, przywoływała lęki z dzieciństwa. Czuła się jak nastolatka, której wyobraźnia szalała na wszystkie możliwe sposoby. Każdy szelest i skrzypnięcie podłogi powodowało ciarki na całym ciele.
Pospiesznie udała się do łazienki i zapaliła wszystkie możliwe światła. Nuciła na głos piosenki, tak aby przestać myśleć o dziwnych stworach czyhających na nią w okolicy. Gdy skończyła, niechętnie opuściła pomieszczenie i biegiem udała się do swojej sypialni. Niczym dziecko, rzuciła się na łóżko i szczelnie przykryła kołdrą. Jak na złość, tym razem zupełnie nie miała ochoty spać. Próbowała różnych sposobów: zmieniała pozycje, liczyła owce – wszystko zawiodło. Nie wiedziała, czy minęła godzina czy kilka, ale Jacoba wciąż nie było w domu. Walczyła ze sobą dosyć długo, zanim udało jej się oddać w objęcia Morfeusza. Sen był płytki i niespokojny, nie dający odpocząć ciału i duszy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Pon 19:45, 05 Paź 2009 |
|
Fajny rozdział.
Alice jest naprawdę wspaniałą przyjaciółką. Mam wrażenie, że Bella może liczyć tylko na nią. Bo raczej nie na rodziców.
Ciekawe gdzie jest Jacob. Pewnie już się puszcza ;/
Oj, biedne to życie będzie mieć Bella.
Czekam na kolejny rozdział.
Życzę weny.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Wto 13:43, 06 Paź 2009 |
|
Helooooł :D Czytacze, potrzebujemy Was :D Wasze komentarze nobilitują podwójnie, bo i veunę, i mnie. Za jakieś konstruktywne i naprawdę pouczające komentarze rozdaję ciasteczka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LewMasochista
Wilkołak
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 14:25, 06 Paź 2009 |
|
O Matko. Uwielbiam to opowiadanie:)
Seath( dobrze pisze?:)), coś czuje, ze z tego coś będzie:D
Jacob- zniewieściały, obleśny, wstrętny typ bez poszanowania dla drugiej osoby. I kij mnie obchodzi czy w środku jest inny. Zachowuje sie jak prostak i cham! pewnie w parę dni po ślubie przeleci jakąś panienkę.
Bella- biedulka ;( małżeństwo z rozsądku....tragedia. taka biedna i zagubiona. Trzymam za nia kciuki.
Na rodziców nie ma co liczyc. Zostaje jej stara poczciwa Alice:) Na pewno nie da jej zginąć.
Co do stylu. Z rozdziału na rozdział jest coraz ładniej napisane. jestem pod BIG wrażeniem. Oby tak dalej:)
Błędów nie wyłapuje bo sie nie znam:p
Weny, czasu i cierpliwośći.
Lew |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LewMasochista dnia Wto 14:27, 06 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
KoSa
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Ojca i Matki
|
Wysłany:
Wto 14:40, 06 Paź 2009 |
|
Hmmm
Tak włąściwie to zjadłaby, coś słodkiego hihi
U mnie raczej trudno z konstruktywnym komentarzem...
Opowiadanie mi sie podoba... BARDZO!
Ale ten rozdiał nie wniósł nic nowego do fabuły tak mi sie przynajmniej wydaje...
Fascynują mnie i ciekawią kontakty Belli i Jackoba... Poprostu nie wiem czemu ale chce, zeby w tym opowiadaniu byli razem, a Edward pojawił sie tylko po to, żeb troche pomącić...
Chociaż zazwyczaj jesetm za tym, zeby Bella była z Edwardem, to w tym wypadku ma ochotę na miła odmianę..
Oczywiście w zadnym wypadku nie chcę to narzucać mojego zdania, czy woli, broń Panie Boże!!!
Tylko wszędzie jest Bella i Edwar i przeszkody stająca na drodze ichw spaniałej i przejmujacej miłości...
A Jacob albo James zawsze są tymi złymi, którzy im przeszkadazją, pokłdam wielkie nadzieje w tym ff i może wypowadzi to ten dział z takiej typowej rutyn, nie mam tutaj na myśli, ze związek Swan i Cullen jest zły ale... Zaczoł sie robić nudny i oklepany...
Pozdrawiami mam nadzieje, ze moje wypociny na coś sie przydadzą, lub przydały...
KoSa
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nanah
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:15, 06 Paź 2009 |
|
Rozdział świetny (jak wszystkie zresztą)
Ogólnie orginalny pomysł - opowiadanie jest ciekawe i inne niz reszta.
Jacob nie"klei się" do Belli wręcz przeciwnie i nie ma Edwarda- dla mnie same plusy.
Ciekawa jestem jak to sie rozwinie...
Na pewno będę czytac...
Tu się zupełnie zgadzam z KoSą:
Cytat: |
"Fascynują mnie i ciekawią kontakty Belli i Jackoba... Poprostu nie wiem czemu ale chce, zeby w tym opowiadaniu byli razem, a Edward pojawił sie tylko po to, żeb troche pomącić...
Chociaż zazwyczaj jesetm za tym, zeby Bella była z Edwardem, to w tym wypadku ma ochotę na miła odmianę..." |
Życzę weny.
N. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nanah dnia Wto 20:17, 06 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 20:43, 06 Paź 2009 |
|
O Boże, Masq. uwielbiam ciasteczka !
co mi się podobało: wszystko...
co mi się nie podoba - dziwne dialogi powyżej dotyczące gramatyki i ortografii ... serio - takie rzeczy lepiej na priw... do bety - ona na pewno odpisze...
komentarze konstruktywne dla autorki...
piszesz składnie, choć czasem wydawało mi się, że próbowałaś coś zrobić na siłę... ale przy tej ilości tekstu nawet się nie dziwię, że nie wszystko poszło jak z platka...
to jest trudne opowiadanie - przynajmniej odnoszę takie wrażenie... taka psychologiczna walka... się zaczyna...
z miłą chęcią zobaczę jak się to rozwinie
pozdrawiam
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:51, 10 Paź 2009 |
|
* W pomieszczeniu nagle zrobiło się przestronniej i schludniej, pomijając poplamiony i zakurzony dywan, więc chwyciła za odkurzacz i odkurzyła go najdokładniej jak się dało.
Nagle raczej się nie zrobiło, bo Bella spędziła nad tym sporo czasu; jest to zdecydowanie nadużywany w tekstach literackich przysłówek i nie widzę powodu, by temu trendowi hołubić.
* - Jaki on jest? – zapytała szatynka, odpalając papierosa.
Odpalać kogo lub odpalać co – formą biernikową jest papieros.
Dla porównania – podpala się dom, nie domu (dopełniacz).
* - Kto? – zapytała, początkowo nie odgadując, o kogo jest pytana.
* - Jest… Jest – urwała. – Zimny, obojętny, surowy, groźny – zaczęła wymieniać wszystkie określenia, które przyszły na myśl.
- Jest… Jest – urwała – zimny, obojętny, surowy, groźny – zaczęła wymieniać wszystkie określenia, które przyszły jej na myśl.
* - Ma dużo tatuaży i jest gitarzystą w zespole The Wolves – mówiła dalej, nawet nie zauważywszy, że przyjaciółka jest kawałek z tyłu.
[…] że przyjaciółka znajduje się kawałek z tyłu.
* Bella, widząc zaniepokojoną smukłą twarz przyjaciółki, próbowała wymyślić coś, aby rozluźnić napięcie, jakie powstało podczas rozmowy.
Bella, widząc zaniepokojenie na smukłej twarzy przyjaciółki, próbowała wymyślić coś, by rozluźnić napięcie, jakie powstało podczas rozmowy.
* - Musi, musi… Nic nie musi – warknęła Alice, odpalając kolejnego papierosa.
Jak wyżej.
[…] odpalając kolejny papieros.
* Nie wiedziała, w jaki sposób to osiągnie, ale chciała walczyć do końca.
* Żegnały się tak długo, jakby znów nie miały zobaczyć przez nie wiadomo ile czasu.
Rozumiem chęć i próbę ograniczenia ilości zaimków zwrotnych w tekście, ale przy nie miały zobaczyć naprawdę brakuje się.
* W pobliżu nigdzie nie zauważyła samochodu Jacoba i światła w całym domu były pogaszone.
Nie widzę zasadności użycia tego spójnika.
[…] samochodu Jacoba, a światła w całym domu były pogaszone.
* Odetchnęła trochę z ulgą i swobodnie skierowała się do drzwi.
Odetchnęła z ulgą. Po prostu.
Veuno, tylko cieszyć się z takiej bety, jaką masz. Imiesłowy przysłówkowe, zdania podrzędne i nadrzędne, cofanie przecinka – wszystko opanowane niemalże (tak, tak, niemalże a zupełnie to jednak niejaka przepaść) perfekcyjnie, jak na licencjowaną betę przystało (sic). Bardzo miło jest widzieć, że moje marudzenie przynosi pożądane skutki – i nie dlatego, że uważam, iż bez niego Masq by sobie nie poradziła, a ja, jak Mesjasz jakowyś, zstąpiłam między gawiedź i ją oświeciłam, ale - nie czarujmy się - skoro wtedy to było zrobione niepoprawnie, a teraz jest dobrze, to znaczy, że na cokolwiek się przydałam. Potknięcia, które znajdują się powyżej, wypisuję w komentarzu, ponieważ wydaje mi się, że powinno to być ważne nie tylko dla bety, ale i dla Ciebie – jako autorki.
Nie wiem, jak dokładnie wygląda w waszym przypadku współpraca autorka – beta i jak daleko jest posunięta faktyczna ingerencja Masq w stylistykę Twojej pracy. Wychodzę z założenia – sama będąc betą, ale i sama wysyłając swoje teksty (tłumaczenia) do zbetowania – że to w gestii autora leży zatroszczyć się o występujące w tekście powtórzenia, zanim zwróci się z tym do swojej bety. Wiem, że różna jest wrażliwość poszczególnych osób na synonimy bądź ich brak, to kwestia jak najbardziej indywidualna i nie mogę Ci w tej materii nic narzucić. Jeśli zwracam na coś uwagę, to tylko dlatego, że wydaje mi się, że moje sugestie mogą być w jakiś sposób pomocne, w żadnym wypadku nie ma tutaj nakazu „zrób tak i tak”. Jestem czytelnikiem i jako czytelnik mam prawo wymagać, nie interesuje mnie wtedy to, że osoba wypowiadająca się przede mną do niczego nie miała zastrzeżeń. Każdy ma inne upodobania i inne wymagania co do tekstów, nie będę się chować w kącie z tym, że mam czelność coś od czasu do czasu skrytykować. I nie oczekuję od Ciebie noszenia mnie za to na rękach. Możesz, jako autorka, „zadowolić się pochwałami”, skoro to Ci wystarcza, możesz być usatysfakcjonowana komentarzami, które zawierają same dytyramby na cześć Twojej pracy – nie chcę deprecjonować wypowiedzi innych osób komentujących ten tekst, ponieważ nie ma czegoś takiego jest z gruntu zła wypowiedź, a na pewno nie ma ich pod tym opowiadaniem. Tyle że, widzisz, ja przy tym wszystkim nadal mam prawo przyjść z moimi nieeleganckimi, brudnymi buciorami i powiedzieć, jeśli uważam, że coś można by zmienić czy poprawić. Taki już ze mnie błocący natręt.
* Początkowo jechała ostrożnie, zupełnie nie znając tutejszej okolicy. Mijani kierowcy uśmiechali się, jakby znali ją od lat. Bella pomyślała, że to pewnie przez samochód Blacka, który znają.
Trzy zdania – trzykrotna odmiana czasownika „znać”, który można zastąpić innym, wystarczy chwilę się nad tym zastanowić. Jeśli znalezienie wyrazu synonimicznego naprawdę nastręcza sporo trudności, możemy zmienić całą konstrukcję danego zdania. I tak na przykład:
Początkowo jechała ostrożnie, rozglądając się po obcej dla niej okolicy. Mijani kierowcy uśmiechali się, jakby znali ją od lat. Bella pomyślała, że to pewnie przez samochód Blacka, który musiał być widywany na tych uliczkach już wcześniej.
* Podobał jej się pomruk silnika, który przypominał warczenie jakiegoś niebezpiecznego, dzikiego zwierzęcia. Gdy stała na światłach, jakiś mężczyzna w czerwonym ferrari spoglądał na nią pożądliwie.
Tutaj wystarczy wyrzucić tylko któreś z określeń „jakiś”, ponieważ pełni ono tylko funkcję partykuły, nie jest niezbędne.
* Alice Cullen była rówieśniczką Belli i jej wieloletnią, oddaną przyjaciółką. Nie istniała na świecie osoba, która znałaby Swan lepiej. Była wyrozumiała i cierpliwa, ale kiedy zachodziła taka potrzeba, potrafiła ją bez trudu sprowadzić na ziemię. Alice to absolwentka tej samej uczelni i wydziału, co przyjaciółka. Razem spędziły - ich zdaniem - najlepsze lata studenckie, wspierając się wzajemnie. Pochodziła z przeciętnej, kochającej się rodziny, gdzie rodzice byli podporą dla swoich dzieci. Bells zawsze zazdrościła atmosfery panującej w domu szatynki. Odnajdowała tam to, czego nie mogła się doszukać u swoich próżnych i zadufanych w sobie rodziców.
- Wszystko w porządku – odparła niższa o parę centymetrów dziewczyna.
Była drobna i szczupła. Lubiła dobrze się bawić i cieszyć swoją młodością. To ona właśnie wyciągała przyjaciółkę na różne zabawy i wypady, próbując wyrwać z szarej, przytłaczającej codzienności pełnej dziwnych obowiązków, zakazów i nakazów.
Wyróżniłam tutaj powtórzenia „być”, ale nie tylko z tego powodu cytuję powyższy fragment. Twój styl wydaje mi się zbyt dobry, by bawić się w takie szkolne charakterystyki. To, co czytamy powyżej, to po prostu dość sztampowy opis osoby, a ja nie tego wymagam od tekstu, sądzę również, że Ty, veuno, spokojnie możesz postawić sobie poprzeczkę wyżej. Moim zdaniem powinnaś popracować nad zróżnicowaniem składni, jaką się posługujesz – język polski naprawdę bogaty jest w różnorodne struktury, korzystaj z nich. Poza tym takie powtarzanie po sobie krótkich zdań pojedynczych zaburza płynność narracji.
Nie obchodzi mnie wygląd Alice. Mam w głębokim poważaniu jej wzrost i sylwetkę. Nie uważam, by było to czymś, co jest naprawdę ważne i istotne dla tekstu. Spójrzmy na zdanie: „Bells zawsze zazdrościła atmosfery panującej w domu szatynki” i „- Wszystko w porządku – odparła niższa o parę centymetrów dziewczyna”. Rozumiem, czy raczej domyślam się, że są to zabiegi mające na celu zniwelowanie ilości powtórzeń w tekście. Jednak przy zastępowaniu wyrazów ich synonimami nie chodzi tylko o to, by upchnąć w tekście cokolwiek o tym samym znaczeniu. Należy jeszcze zastanowić się nad doborem określenia do kontekstu. Bo jak ma się fakt, że Alice była szatynką, do tego, że w jej domu panowała dobra atmosfera? Albo ta wciśnięta na siłę informacja o wzroście? Właśnie dlatego dla mnie rzeczy takie jak wygląd są naprawdę mało znaczące.
* Cullen usiadła na miejscu kierowcy i zapięła pasy. Isabella usiadła obok i udzieliła koleżance kilku pożytecznych wskazówek.
Jedna i druga usiadły, można więc ująć to w jednym zdaniu – Dziewczyny wsiadły do samochodu; Cullen, zajmując miejsce kierowcy, zapięła pasy, a Isabella udzieliła jej kilku pożytecznych wskazówek.
* Było grubo po północy, więc uznała, że położy się do łóżka. Samotność nie była Belli obca i dzieliła ją na dwa typy. Pierwszym była samotność, która charakteryzowała się przebywaniem w tłumie ludzi, dla których była obojętna, drugim zaś, przenikająca cisza i surowość nagich ścian domu, gdzie przesiadywała całkiem sama. W jej dotychczasowym życiu zawsze ktoś był w pobliżu, słyszała kroki i przyciszone głosy dochodzące z telewizora, natomiast teraz martwota, jaka ją otaczała, przywoływała lęki z dzieciństwa.
Naprawdę istnieją jeszcze inne czasowniki, nie tylko „być”. Proszę:
Wskazówki zegarka wskazywały na grubo po północy, więc uznała, że położy się do łóżka. Samotność nie była Belli obca i dzieliła ją na dwa typy. Pierwszy – tę charakteryzującą się przebywaniem w tłumie ludzi, których zupełnie nie obchodziła, drugi – przenikającą ciszę i surowość nagich ścian domu, gdzie przesiadywała całkiem sama. W jej dotychczasowym życiu zawsze miała kogoś w pobliżu, słyszała kroki i przyciszone głosy […]
Powtórzenia naprawdę zgrzytają, nie jest to po prostu moje widzimisię. Nie chodzi o to, że są w szczególny sposób niepoprawne, bo nie ma to nic do poprawności – rzecz w tym, że opowiadanie, fanfick to z założenia tekst literacki, a więc coś więcej niż notatka z biologii, w której nie interesuje nas nasze słownictwo, coś więcej niż wypracowanie szkolne na polski. To moment, w którym możemy skupić się na realizowaniu własnego pomysłu, którego nie ograniczają żadne szkolne kryteria. Nie pozwól więc, aby ograniczał Cię szkolny styl rodem z wypracowań – wydaje mi się, że pisanie czegoś własnego powinno być dla autora szansą na rozwój warsztatu i pracy nad swoim indywidualnym stylem. Jeśli zadowala Cię to, co zrobiłaś dotychczas – świetnie, to Twój punkt widzenia. Jeśli jednak czujesz niedosyt, masz wrażenie, że możesz pisać lepiej – dlaczego nad tym nie popracować? A nie wydaje mi się, by ktokolwiek stał w punkcie, w którym nie mógłby czegoś udoskonalić.
Niwelowanie ilości powtórzeń to nie tylko posiadanie bogatego słownictwa. To również czas, jaki dajemy sobie na odetchnięcie od tekstu. Jeśli coś piszesz i w pewnym momencie czujesz, że masz już dość pracy z tekstem – zamknij go i wróć do niego następnego dnia. Wtedy możesz zauważyć różne potknięcia, których nie dostrzegłabyś, czytając tekst po raz n-ty z rzędu. Poza tym nie wiem, czy korzystasz w ogóle z Tezaurusa Worda – jest naprawdę przydatny. Polecam też świetny słownik synonimów - [link widoczny dla zalogowanych], wydaje mi się, że dość dobry jest również [link widoczny dla zalogowanych].
Powodzenia przy pisaniu następnych rozdziałów.
Pozdrawiam,
robaś |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|