|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Madness
Wilkołak
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Z Klausem :-)
|
Wysłany:
Wto 16:52, 08 Lut 2011 |
|
A więc powracam z nowym opowiadaniem. Z góry bardzo, ale to bardzo dziękuje Susan, która sprawdzała mój tekst. Dziękuje Ci za poświęcony czas. Dziękuję też Wiedźmie za wykonanie bannerów.
A więc o opowadaniu:
Renesmee przyjeżdza do dziadka, ale nie wie co na nią tam czeka. Jest dawny przyjaciel . To tam Nessie zaczyna nowe życie. Tylko czy dobrze zrobiła przednoszą się do Forks? Ile przeciwności napotka a ile pokona
Zapraszam do czytania !!!
isc
Beta: Susan :)
Tytuł: Nie mów nikomu ...
~*Rozdział 1*~
Szczęście w nieszczęściu
W Forks zaczął padać śnieg. Po raz pierwszy w tym roku. Biały puch oblepiał czarne fragmenty jezdni, tworząc przeróżne wzory. Zza samochodowego okna opatulona w ciepłą kurtkę, szalik i czapkę w towarzystwie mojego dziadka, jechałam do starych znajomych. Nie było mnie tu aż dwa lata. Dwa lata. Szmat czasu, ale miałam powód, aby tu nie przyjeżdżać. I właśnie teraz jechałam dokładnie tam, skąd niegdyś uciekłam. Dziadek w skupieniu kierował samochód, więc bez żadnych ogródek podziwiałam zimowy krajobraz. Las o tej porze roku wyglądał przepięknie. Czułam się jak bohaterka bajki o Królowej Śniegu. Jako małe dziecko niekiedy bawiłam się w poszukiwanie Lodowej fortecy. Ale to było kiedyś.
- Piękna pogoda, nieprawdaż Nessie? - zapytał dziadek. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Tak. Forks, las... i La Push wyglądają bajecznie. Stęskniłam się za tym białym puchem i w ogóle - odparłam. Taka była prawda. Mimo, że w Nowym Jorku, bo tam teraz mieszkamy, też pada śnieg, nie robi na mnie takiego wrażenia. Tam cały biały puch zamienia się w śniegowe błoto. A tu śnieżnobiałe okrycia drzew i przyprószone białym puchem ulice wyglądały jak nie z tego świata.
- W tym się różnisz od swojej matki. Masz to chyba po mnie! – powiedział, śmiejąc się donośnie. Dołączyłam do niego. Boże... Jak ja się za nim stęskniłam! Dwa lata bez Forks, bez dziadka i bez... Jacoba. Ciekawe, czy się bardzo zmienił i czy zaznał szczęścia? Czy mnie jeszcze pamięta? Pamiętać to pamięta, ale czy mnie chociaż lubi. Kiedyś byliśmy bardzo, bardzo blisko. W czasach, gdy nie w głowie mi były związki. W czasach, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Zabawy w berka, skakanie przez skały to było to. Kłopoty zaczęły się, gdy zaczęłam dojrzewać i przekształcać się w kobietę. Ale przecież sama tego chciałam. Zrezygnowałam z niego i jeśli mnie nie lubi, to przecież dostałam, na co zasłużyłam.
- Już prawie jesteśmy - powiedział Charlie. Miał rację. Moim oczom ukazał się wielki, czerwony garaż. Wróciły wspomnienia. Jacob naprawiający samochód. Jacob nucący pod nosem indiańskie przyśpiewki. Wspólne jedzenie pizzy przy wejściu do kanciapy. Spoglądanie na gwiazdy. I ten nieszczęsny pocałunek, przez który uciekłam. Nie pamiętam jak udało mi się nakłonić rodzinę do tak szybkiej przeprowadzki, ale udało mi się. Mimo że mam już szesnaście lat, nadal to wszystko bardzo przeżywam. Pamiętam ten ból w oczach Jacoba, po tym jak go odepchnęłam i uciekłam. Boże... Czego musiałam dorosnąć. Poczułam cisnące się do moich oczu łzy. Zamrugałam pospiesznie. Nie chciałam się niepotrzebnie tłumaczyć. Gdy znów skupiłam wzrok na otoczeniu, moim oczom ukazało się miejsce, w którym niegdyś spędzałam każdą wolną chwilę.
Dziadek podjechał pod samo wejście. Firanka w kuchni uniosła się w górę. Twarz, która się ukazała w kuchennym oknie, przywróciła moje wspomnienia. Uśmiechnęłam się, po czym wybuchnęłam niespodziewanie śmiechem. A dlaczego? Z powodu miny Jacoba. Oczy mało co mu nie wyszły z orbit. Nic się nie zmienił. Powoli wysiadłam z samochodu i nieśmiało pomachałam. Nagle twarz mojego przyjaciela zrobiła się zielona. Zdziwiona zerknęłam na dziadka, który wysiadał z samochodu, ale gdy ponownie spojrzałam w stronę domu mój przyjaciel zniknął. Westchnęłam. Odechciało mi się śmiać.
- Nie martw się, skarbie. Jacob jest tylko zaskoczony - oznajmił obejmujący mnie dziadek.
- Zaskoczony?
- Kochanie. Jacob dopiero wrócił do domu. Był dwa lata w wojsku. Nikt mu nie powiedział, że wróciłaś i że wybierasz się w odwiedziny.
- Aha.
Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych. Nie zdążyliśmy zapukać, ponieważ od razu nam otworzono. W drzwiach ukazała się w pełnej krasie, pomarszczona od upływu czasu twarz Billy’ego Blacka.
- Witaj, Charlie! Nessie jak ty wyrosłaś! - powiedział swoim ochrypłym głosem.
- Ja może się zmieniłam, ale pan prawie wcale.
- Wciąż tańczę. Proszę, wejdźcie do środka. Zrobię wam herbatę. Pewnie zmarzliście - oznajmił, wjeżdżając do domu. Ruszyliśmy za nim. Tylko spokojnie. Zrób to dla Charliego. Jeśli Jake cię nie znosi, zignoruj go. To przecież dla Charliego przekonałam rodziców. Z takimi myślami zaczęłam się rozbierać. Naprawdę, jeśli Jake jest na mnie zły, nie będę się tym przejmować. Ale nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam. W momencie gdy zdjęłam czapkę z głowy, a moje włosy swobodnie rozsypały się wzdłuż kręgosłupa, Jacob porwał mnie w objęcia. Nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Usłyszałam za moimi plecami śmiech. To Charlie i Billy śmiali się z naszego położenia.
- Ja... Jacob. Ja... Ja się duszę! - wysapałam. Natychmiast rozluźniono uścisk. Wciągnęłam głęboko powietrze.
- Przepraszam! - oznajmił zmieszany chłopak, cofając się do tyłu. Nie mogłam na to pozwolić. Czym prędzej chwyciłam go za dłoń. Z początku próbował wyrwać swoją rękę, ale wkrótce poddał się i ścisnął nasze palce razem.
- Nie masz za co przepraszać. Też się za tobą stęskniłam, wielkoludzie. Co ty zrobiłeś z włosami? – zapytałam, mocniej ściskając jego dłoń.
- Renesmee, zostaniesz z Jacobem na jakieś piętnaście minut? Pojadę z Billym do Clearwaterów i przywiozę ich tutaj. Oni też chcą cię zobaczyć - oświadczył Charlie, popychając wózek. Miałam powiedzieć, że mogę przecież jechać z nimi, ale opanowałam się. Za bardzo stęskniłam się za moim przyjacielem.
- Ok. Do zobaczenia!
Gdy ucichł warkot policyjnego samochodu, pociągając Jake'a za sobą usadowiłam się na kanapie.
- Co tam u ciebie słychać, Jake? - zapytałam, zadzierając ostro głowę.
- Tak jak przedtem. Tylko sporo urosłem i byłem w wojsku. To dlatego mam ostrzyżoną głowę.
- Wiesz... Naprawdę nie da się tego zauważyć – powiedziałam, rozśmieszając go. Zaczęło mi szybciej bić serce, a oczy szczypać. Przypomniałam sobie, jak bardzo tęskniłam za tym dźwiękiem.
- A co słychać u pozostałych? Dawno nie pisałaś?
- Wiem... i przepraszam. Po prostu nie miałam odwagi. Och, nieważne. U pozostałych wszystko dobrze. Ciocia Alice zajęła się projektowaniem ubrań, ma nawet swój sklepik. Wuj Jazz zatrudnił się, jako instruktor wojskowy. Rose i Emmett znowu pojechali w kolejną podróż. Teraz chyba do Tokio. Carlisle z Esme wybrali się w odwiedziny na Alaskę.
- A co u Bells i Edwarda? - dopytywał się. Jedna ręka powędrowała na oparcie kanapy tak, że niemal mnie obejmował. Nagle miałam ochotę na przytulenie się do niego. Co się ze mną dzieje?! Przecież Jacob to przyjaciel! Nie wolno! Spojrzałam mu prosto w twarz. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi czekoladowymi oczami. Kiedyś nie peszyło mnie to. Właśnie... Kiedyś. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz. Musiałam chwilę pomyśleć, aby nie palnąć czegoś głupiego.
- Hm. Mama otworzyła księgarnię w Nowym Jorku, a tata został nauczycielem gry na pianinie. Wszyscy mówią, że jest za młody i się marnuje. A on się śmieje im prosto w twarz.
- No... A ty?
- A ja... Zazwyczaj siedzę w domu. Próbowałam za namową Rosalie modelingu, ale to nie to. Bardziej ciągnie mnie do fotografii.
- No, a wiesz ... A te... sprawy sercowe? - zapytał niepewnie. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że będzie musiał o nie spytać. Pytając mnie o to, odwrócił się w drugą stronę.
- Nie mam nikogo. Było kilka osób, ale wszystko to niewypały. Ale Jake, co ci? – zapytałam, dostrzegając grymas na jego twarzy. Po policzku spłynęła mu łza. Jacob cierpiał. Poderwałam się z kanapy i przytuliłam go. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. Widziałam jak na dłoni, że nie przestał mnie kochać. Tak kochać! Mimo że go zostawiłam i skrzywdziłam. Nagle coś do mnie dotarło. Byłam głupia i ślepa. Jego serce od zawsze należało do mnie. A moje do niego.
- Och, Jake – jęknęłam, klękając przy nim. Otarłam łzy z jego policzka.
- Nessie... – przerwałam, mu przykładając palec do ust.
- Cii... Nic nie mów – szepnęłam, gładząc go po policzku. Bez słowa wciągnął mnie na kolana i mocno przytulił. Zaczął delikatnie kołysać, tak jak to robił, gdy byłam małą dziewczynką. Wtuliłam głowę w jego gorącą szyję i cichuteńko powiedziałam dwa słowa, w które nie wierzyłam.
- Kocham cię.
- Od dawna o tym wiem - rzekł. Delikatnie jednym palcem wziął mnie pod brodę. Wiedziałam, co chce zrobić. Przymknęłam oczy. Słyszałam nasze dwa oddechy i szybko bijące serca. Powietrze robiło się coraz cieplejsze. Na policzkach czułam oddech mojego towarzysza. Wiedziałam, że musi to nastąpić. Nie sprzeciwiałam się. Teraz, właśnie w tej chwili, pragnęłam poczuć dotyk jego ust. W chwili gdy nasze wargi ledwie się musnęły, ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Przerażona zeskoczyłam z kolan chłopaka i zerknęłam w stronę drzwi. Na progu domu stała roztrzęsiona i zapłakana Leah.
- Jezu, ty to masz wyczucie Leah! Czego? - warknął Jacob, nawet na nią nie spojrzawszy.
- Leah, gdzie Charlie? Mówił, że po was pojechał? - dopytywałam się zdziwiona brakiem pozostałych. Przecież Charlie i Billy... O nie! Zaczęło kręcić mi się w głowie. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego tylko Leah tu jest i to w takim stanie.
- Jacob! Charlie i Billy zderzyli się z ciężarówką. Oboje zginęli na miejscu! - krzyczała Leah. I wtedy zapanowała ciemność...
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Madness dnia Sob 10:09, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Wto 20:12, 08 Lut 2011 |
|
O jezu... Za dużo informacji, za mało wyjaśnień.
Woooow.
No to tak ; widać, że Ness czuje coś do Jake, a on wiadomo, wciąż ją kocha. Teraz mam mieszane uczucia, co do jej wyznania, jednak im więcej o tym myślę, to jeśli uległ wpojeniu, to nie powinno mnie dziwić.
Czemu uśmierciłaś Charliego? I Billiego ? :-(
Zaś z tego co widzę po banerze to pojawi się jeszcze jeden mężczyzna walczący o Renesmee? Tylko, błagam nie rób kopii sytuacji Edward-Bella-Jacob w sadze przed pojawieniem się Nessie. Bo tego nie zniosę. Bo lubię Jacoba, jako przyjaciela, i nie chcę, żeby cierpiał. Jednak ty jesteś autorką.
Widzę, że dodałaś dwa opowiadania na raz- teraz to spoko jednak z biegiem czasu, nie sprawi ci to trudności? Mam nadzieję że nie.
Czekam na dalszą część.
Aha znalazłam takie zdanie :
"Czego musiałam dorosnąć." Po pierwsze, powinien być znak zapytania. A nie lepiej byłoby zastąpić "Czego musiałam dorosnąć" na "Dlaczego musiałam dorosnąć" lub "Czemu musiałam dorosnąć" Tak mi się przynajmniej wydaje.
Trochę mało, więc pisz.
VCC! <Veny>
KW |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Panna Awangardowa_02
Wilkołak
Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 134 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stamtąd... skąd pochodzą anioły...
|
Wysłany:
Nie 0:19, 13 Lut 2011 |
|
O.O.O. Jejku... ale mnie wciągnęło... tak krótki tekst... a tak treściwy i ciekawy...
Pełen nieprzewidywalności. Chyba się w nim zakochałam... no dobra... zauroczyłam... ale pisz... pisz... a będę to opowiadanie kochała mocniej...
Pojawili się Cullenowie... Edii nauczyciel... to troszkę mnie rozbawiło... potem pomyślałam, że Emmet pewnie otworzy SexShop... Jacob już nie samotny... ta perspektywa w twoim wykonaniu bardzo mi się podoba... Z banerów wynika, że pojawi się jeszcze jeden kochaś... byle nie powtarzaj (taj jak wspomniała koleżanka wyżej) tych wątków z Zaćmienia... a la rywalizacja Edward-Jacob... bo byś popsuła opowiadanie...
Jak na pierwszy rozdział... styl nienaganny... a błędów nie wyłapałam...
Na koniec powiem, że nie łatwo jest we mnie wzbudzić tak piorunujące wrażenie... a więc czekam z niecierpliwością na następne rozdziłay...
Od dzisiaj Twoja wierna czytelniczka...
Awangardowa... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madness
Wilkołak
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Z Klausem :-)
|
Wysłany:
Sob 10:10, 02 Kwi 2011 |
|
Zapraszam do czytania.
~*Rozdział 2*~~
Zmiany:
Po ocknięciu się nic do mnie nie docierało. Dziadek … Mój kochany dziadziuś… Nie ma go. Tak po prostu. Nic do mnie nie docierało. Nie wiedziałam gdzie jestem. Czułam się pusta. Moje serce krwawiło. Dopiero uścisk zimnego, marmurowego ciała przywrócił mnie do świata żywych.
- Nessie, już dobrze. Jesteśmy z dobą kochanie! – Szeptała mi do ucha moja mama. Rozejrzałam się. Byliśmy w domu, w którym miałam mieszkać. W domu Charliego. Zrozpaczona rzucałam się w ramiona mamy. Tego mi było trzeba… Pocieszenia…
~***~
- Nie! Zostaję tutaj! – Niemal krzyczałam moim rodzicom prosto w twarz. Nie chciałam stąd wyjeżdżać. Nie mogłam Przecież nie tylko ja straciłam bliską osobę. Był przecież Jacob. Sam. Nie miał przecież nikogo.
- Ale, Renesmee. Nie możesz zostać tutaj sama. My też nie możemy. Przecież wiesz jak w takiej małej mieścinie jak Forks plotki szybko się rozchodzą. – Próbowała mnie przekonać. Jednak na marne. Już taki miałam charakter. Jeśli podjęłam jakaś decyzję, to za nic w świecie nic i nikt nie mógł jej zmienić.
- Więc wy wyjedźcie. Ja tu zostaję. Zacznę chodzić do miejscowego liceum, znajdę jakieś zajęcie.
- Ale Nessie. Ty masz dopiero 16 lat, to znaczy na tyle wyglądasz. Nie masz przecież doświadczenia….
- Więc spróbuje tutaj. Czas się usamodzielnić. Koniec rozmowy! – Rzekłam głosem nieznoszącym sprzeciwu. I chyba poskutkowało, bo już nikt się ze mną nie sprzeczał
~***~
- Dbaj o siebie, skarbie. – Powiedziała Esme gładząc mnie po policzku. Żegnając się z całą rodziną ściskałam każdego bardzo mocno. Nie wiadomo, kiedy ponownie ich ujrzę. Najmocniej przytuliłam się do rodziców. Będę za nimi tęsknić. Za wszystkimi… Alice, Jasperem, Emmettem, Rosalie, Esme, Carlisle’m i rodzicami.
- Uważaj na siebie. W razie, czego dzwoń. – Powiedział mój ojciec. Patrzyłam jak odjeżdżają, do momentu, gdy ucichły warkoty sportowych aut. Pomyślałam o dziadku i tym pustym domu. Już nigdy nie zobaczę go uśmiechniętego i zagniewanego, podczas oglądania meczu. Biorąc rzeczy, które przywiozły dla mnie ciotki udałam się na górę. Po chwili otworzyłam pokój, który niegdyś należał do mojej matki, a który od teraz będzie moim.
~***~
- Podziękuj jeszcze raz mojemu tacie! – Krzyczałam do telefonu pełna entuzjazmu. Nie mogłam uwierzyć, w to stało się tuż przed chwilą. Wyglądałam, co chwilę przez kuchenne okno, aby sprawdzić czy nie zniknęło. Po drugiej stronie usłyszałam chochliczy chichot.
- I jak … Dobrze się nim jeździ? – Spytała Alice. Pewnie widziała w swojej wizji moją reakcję na widok kuriera wręczającego mi kluczyki do wiśniowego ferrari.
- Dobrze to mało powiedziane. Jeszcze raz mu podziękuj i podwójnie ucałuj! Do usłyszania! – Oznajmiłam odkładając słuchawkę i chwytając leżące koło zlewu kluczyki. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego ojciec tak bardzo kazał mi się uczyć tych wszystkich zasad ruchu. Niemal piszczałam z emocji. Wybiegłam na podjazd zakładając pikowaną, zimową kurtkę. Była połowa lutego. Delikatny mróz szczypał mnie w policzki. Odpaliłam silnik i powoli wyjechałam na ulicę. Kierowałam się w stronę miejscowego liceum. Uśmiechnęłam się do siebie. Moja mama też tak zaczynała życie tutaj. Tylko, że miała, z kim mieszkać. Szkolny parking ział pustkami. No tak… Było po piętnastej. Podjechałam pod samo wejście do sekretariatu. Wzięłam parę głębokich oddechów i weszłam do środka.
~***~
Za wielkimi stosami kolorowych papierzysk siedziała starsza pani w okrągłych okularach na nosie. Spod biurka wystawał fragment jakiejś bardzo grubej księgi. Gdy zamknęły się za mną drzwi kobieta zdziwiona tak późną wizytą spojrzała na mnie.
- Słucham? – Zapytała z trzaskiem zamykając książkę.
- Chcę się zapisać do tej szkoły.
- Aha. Więc … Wypełnij ten o to formularz, jeżeli będziesz miała jakieś pytania …
- Dam radę. – Oznajmiłam biorąc arkusz i przesuwając się trochę w prawo. Jak zwykle to samo: imiona, nazwisko, imiona Rodziców itp. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. Po jakiś 2 minutach zwróciłam zapisany moimi danymi formularz. Gdy pani Cole, po tak miała na imię sekretarka zobaczyłam moje nazwisko przestała oddychać. Przeraziłam się nieco.
- Proszę pani? – Zapytałam delikatnie klepiąc ją po ramieniu.
- Nic... Nic mi nie jest. Mogę Ci zadać jedno pytanie?
- Tak.
Kobieta podrapała się po czole, po czym delikatnie się uśmiechając zapytała:
-, Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś córką Edwarda i Isabelli Cullenów?
~***~
- I jak Ci minął dzień? – Zapytał mnie Jake. Siedzieliśmy przytuleni u mnie w salonie. Każdą wolną chwilę tak spędzaliśmy. Poza tymi oczywiście, podczas których Jacob musiał udawać się na patrole.
- Nawet nieźle. Zapisałam się do liceum i byłam na małych zakupach. Kupiłam sobie parę nowych … - nie zdążyłam dokończyć zdania. Gorące usta Jacoba napierające na moje przerwały naszą krótką rozmowę.
~***~
Następnego dnia po przebudzeniu się na stoliku koło mojego łóżka leżała krwistoczerwona róża. Uśmiechnęłam się do siebie. Jake mnie rozpieszcza. Wczoraj buziaki i czekoladki, a dzisiaj ten piękny kwiat. Muszę mu podziękować i to bardzo za te prezenty, no i jeszcze za przeniesienie mnie do sypialni… Zerknęłam na zegarek. Dochodziła 7. Z westchnieniem wyskoczyłam z łóżka. Kolejny dzień. Nowy dzień. Ciekawe, co przyniesie? Przygotowując się do szkoły, nie mogąc się opanować zaczęłam śpiewać. Byłam w doskonałych humorze. Zaczęłam od ,, Take my heart back” , a skończyłam na ,, The Time” . Piętnaście minut później gotowa na nowe doświadczenia i doznania wyjechałam spod domu.
~***~
Na parkingu odszukałam wolne miejsce. Jedyne miejsce. Zaopatrzona w mapkę i plan lekcji wysiadłam z auta. Zaczął padać śnieg. Białe płatki śniegu wirowały wokół mojej twarzy. Zadowolona zabezpieczyłam pilotem drzwiczki i ruszyłam w stronę głównego wejścia. Nie przewidziałam tylko jednego…, Że zaliczę glebę. Nic dziwnego. Przecież musiałam coś odziedziczyć od mojej mamy. Tak, więc, tuż przed głównym wejściem nie zauważyłam wystającej, oblodzonej płytki. Uderzyłam kością ogonową o chodnik. Pierwszy raz w życiu chciałam być wampirem. Twardym i nieskazitelnym. Nieodczuwającym bólu. A nie takim dziwolągiem. Pół-wampir pół-człowiek. Pff.
- Nic ci nie jest? – Zapytał nieznany mi głos.
Świetnie. Publiczności mi potrzeba. Pomyślałam próbując się delikatnie podnieść, spojrzałam w stronę, z której dochodził głos….
Rozdział 3
Znajomości
- Nic mi nie jest. – Oznajmiłam próbując się podnieś z betonu.
- Pozwól, że Ci pomogę. – Zaproponował nieznajomy wyciągając dłoń. Zerknęłam na niego i niepewnie chwyciłam ją niepewnie. Chłopak jednym zgrabnym ruchem postawił mnie na nogi.
- Dzięki.
- Nie ma, za co. A tak poza tym to jestem Matt Preston. – Przedstawił się poprawiając szarą czapkę, spod której wysunęły się jego kasztanowe włosy.
- Miło mi, jestem Renesmee Cullen. – Oznajmiłam spoglądając w jego zielone oczy. Głębokie jak morze.
-Hallo, tu ziemia! – Przywołał mnie Matt, machając ręką przed nosem.
- Oj przepraszam. Zamyśliłam się…
- Nie ma sprawy. Mnie też tak się zdarza. Szczególnie na biologii…
- To, o co mnie wcześniej pytałeś?
- Gdzie masz następną lekcje? – Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Teraz … Biologię.
- To tak jak ja! – Krzyknął szczęśliwy. Uśmiechnęłam się do niego. Miło się z nim rozmawiało. Ale coś znajdujące się w moim sercu zapulsowało, jakby dawało jakiś znak.
- To, co… idziemy?
Przytaknęłam. Zastanawiając się nad tym powolnym krokiem ruszyłam w stronę klas, w asyście nowego kolegi.
~***~~
- Dlaczego się tu przeniosłaś? – Zapytał szeptem. Rozwiązywaliśmy właśnie kserówkę, którą rozdał nam nauczyciel. Mieliśmy trzydzieści minut na wykonanie piętnastu zadań w parach. Zastanowiłam się nad moją odpowiedzią. Postanowiłam zataić pewne rzeczy:
- Nie miałam na początku bladego pojęcia, że tu zamieszkam. Przyjechałam w odwiedziny do dziadka.
- To, dlaczego zostałaś?
- Mój dziadek… Charlie zginał w wypadku. Poza tym coś jeszcze mnie tu zatrzymało… - przerwałam dotykając klatki piersiowej. Zawszę, gdy wspominałam dziadka kuło mnie serce. W okamgnieniu Matt mocno mnie przytulił. Zaczął delikatnie gładzi mnie po plecach. Powinnam się odsunąć, ale nie potrafiłam. Po raz pierwszy ktoś mnie pocieszył. No był jeszcze Jacob. Właśnie Jacob!!! Niezgrabnie wysunęłam się z uścisku.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałem… Gdybym coś wiedział nie odważyłbym się Cię spytać …
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało. – Uspokajałam go klepiąc po ręce. Matt przyjrzał mi się oceniając, w jakim jestem stanie, po czym nieśmiało się uśmiechnął. Z wysiłkiem odwzajemniłam go.
- Chyba wiem jak się czujesz. Kiedyś też straciłem bliską osobę.
Miałam się o nią zapyta, gdy Matt z Nienacka zapytał:
- Co lubisz robi w wolnym czasie? Zmieńmy temat.
- Hmm. Chodzi na długie spacery, czyta książki, fotografować i słucha muzyki. A ty?
- Tak samo. Pozatym lubię grzebać przy samochodach. – Oznajmił. W tym samym momencie nauczyciel zaklaskał w dłonie, chcąc zwróci na siebie uwagę zebrał zadania, po czym z projektora wyświetlał na specjalnej tablicy prawidłowe rozwiązania zadań. Nie zdążył dojść, do 10, gdy zabrzęczał dzwonek.
~***~
- Z kim usiądziesz w stołówce? – Zapytał Matt przed wejściem do budynku, w którym miałam angielski. On miał wtedy geografię. Zostało nam jeszcze 10 minut przerwy, więc przystanęliśmy pod zadaszeniem, aby uchroni się przed śniegiem.
- Dokładnie to jeszcze nie wiem.
- Możesz usiąść ze mną.
Zgodziłam się. Zrobiło się zimno, więc pomachałam mu i wszedłem do budynku. Zostało jeszcze trochę czasu, ale wszystkie ławki były już zajęte. Wszystkie poza jedną, przedostatnią w środkowym rzędzie, w której siedziała przygarbiona okularnica. Odwiesiwszy kurtkę na wieszak zajęłam swoje miejsce.
- Część. Nazywał się Renesmee. – Przedstawiłam się uśmiechając się do sąsiadki. Dziewczyna zerknęła na mnie zdziwiona, że do niej coś mówię.
- Ja jestem Mary- szepnęła czerwieniąc się. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Spojrzałam jeszcze raz na moją sąsiadkę, po czym zwróciłam się w stronę tablicy. W tym samym momencie weszła do klasy nauczycielka.
- Dzień dobry. Proszę o zakończenie już wszelkich rozmów, powyłączanie telefonów i innych urządzeń z XXI wieku. –Oznajmiła ochrypłym głosem. Zachichotałam cicho.
Profesorka poprawiła okulary i wskazując na mnie oznajmiła:
- Dzisiaj dołączyła do nas nowa uczennica… Możesz się na przedstawi?
Wstałam, po czym biorąc głęboki wdech powiedziałam:
- Nazywał się Renesmee Cullen, ale bliscy mówią na mnie Nessie. Przeniosłam się tutaj z Nowego Yorku.
- Przepraszam, za to pytanie. Ale to nazwisko. Czy twoim ojcem jest Edward Cullen? – Zapytała kobieta bacznie mi się przyglądając. No i co ja mam jej powiedzieć. Przecież nie powiem jej prawdy. Mój ojciec skończył tutaj szkołę 5 lat temu i nie możliwe jest to, żeby miał córkę i to nastolatkę.
- Nie. To mój bardzo bliski krewny.
- Dobrze. Witam Cię serdecznie. Nazywam się Sarah Goff. A zatem otwórzcie podręczniki na … -zaczęła prowadzi lekcję.
Próbując nie robi hałasu, wyrwałam fragment kartki z zeszytu i napisałam liścik do Mary.
,, Jaka jest pani Goff?”
Dziewczyna spojrzała na kartkę przerażona. Powoli zerkając na nauczycielkę przesunęła kartkę i koślawym pismem zaczęła formułować odpowiedź. Przyjrzałam się jej. Z daleka wyglądała na brzydką Kijonkę, ale z bliska zyskiwała w oczach. Jasna cera pokropiona piegami świetnie współgrała z ciemnymi jak heban włosami. Miała zielone, kocie oczy. Była ładna, tylko ten kucyk na czubku głowy… Po chwili podała mi kartkę.
,, Z pozoru wygląda na miłą,
Ale to tylko pozory. Jest
Mściwa i wredna. Lepiej
Z nią nie zadzierać”
Uśmiechnęła się i zaraz napisałam odpowiedź.
,, Rzeczywiście pozory bardzo mogą mylić.”
Dziewczyna cichutko zachichotała. I wtedy zabrzmiał dzwonek. Pakując swoje rzezy do torby odwróciłam głowę w stronę sąsiadki i zapytała,:
- Usiadłabyś ze mną w stołówce?
Mary spojrzała na mnie, jakby widziała kosmitę.
- Ty się mnie pytasz….? No nie. To są chyba jakieś jaja.
- Ale dlaczego?
- Spójrz na siebie, a potem na mnie. – Zaśmiałam się.
- I myślisz, że niby przez to nie możemy się kolegować? – Powiedziałam klepiąc ją w rękę.
~***~
- Czy jesteś w stu procentach pewna, że mogę z tobą usiąść? Wiesz nie chce ci zrobić obciachu, czy coś … - Spytała mnie po raz setny, skubiąc swój niedbale zawiązany kucyk. Stałyśmy w kolejce po jedzenie.
- Mary. Przecież mówiłam Cie, że tak. I… Na litość boską, przestań skubać ten kucyk. – Oznajmiłam odciągając jej dłonie.
- Część Nessie. – Zawołał nadchodzący Matt. Pomachałam mu radośnie.
- Hej Matt. Znasz Mary? – Zapytałam. Chłopak spojrzał na nią, po czy mrugając do mnie oznajmił:
- Nie, ale chętnie poznam. Jestem Matt.
- A ja Mary. – Wymamrotała nieśmiało.
- No to teraz …. Co bierzemy? – Zapytałam wskazując na ladę.
~***~
Zajęliśmy stolik tuż przy oknie. Po mojej prawej stronie usiadła Mary, a z drugiej Matt. Wszystko szło pięknie. Nawet Mary się rozkręciła i to za bardzo. Gdy jeden, jedyny snop światła padł na moją dłoń, niemal zleciała z krzesła. Nikt dotąd nie był, aż tak spostrzegawczy jak ona. A myślałam, że puder od ciotki Alice mi pomoże.
- Nessie, dlaczego dłoń czy błyszczy?
- Ze, co?! – Spytałam zachłystując się Colą. Matt poklepał mnie po plecach.
- Dlaczego ręka Ci się świeci?
- Ach. To…To tylko krem z brokatem. Dostałam go od cioci, mam bardzo suche ręce.
- Aha. – Powiedziała, rozplątując kucyk. Jej długie, gęste czarne włosy rozsypały się po plecach. Nagle do głowy przyszedł mi pomysł.
- Mary. Wpadnij dziś do mnie. Nie mam, co robić sama w domu, a we dwie zawsze raźniej.
- Ok. – Oznajmiła czerwieniąc się na twarzy. Z początku myślałam, że to przez moją propozycję, ale co innego zawstydziło moją koleżanką. Do naszego stolika zbliżał się właśnie wysoki i dobrze zbudowany brunet. Z miejsca skojarzył mi się z wujem Emmettem.
- Siemasz Matt. Nie zapomnij o dzisiejszej rozgrywce przed jutrzejszym meczem. Musimy nakopać do tyłków, tym z Seattle. – Oznajmił niskim głosem.
- Wiem. Pamiętam. Stary wyluzuj! Dzisiaj już z szósty raz mi o tym wspominasz. – Powiedział z pełnymi ustami Matt. Kawałki niedogryzionych warzyw wypadły mu z ust wprost na białe spodnie.
- Cholera jasna! – Poderwał się z miejsca – Jeremy ty to masz zawsze wyczucie czasu! – Krzyknął udając się w stronę łazienek.
- Ciapowaty jak zwykle. – Podsumował go kolega, spoglądając na nas. Zlustrował mnie wzrokiem, po czym uśmiechając się szeroko oznajmił:
- Nazywam się, Jeremy Swallow.
~***~
- Ale z tego Jeremiego ciacho. – Powiedziałam do siedzącej obok Mary. Jechałyśmy do mojego domu. Zdziwiłam się, że nie chciała zajechać do swojego, aby odstawić rzeczy.
- No… - Nagle zaczęłam kojarzy fakty.
- Mary… O Boże! Czy ty się w nim zakochałaś? – Dziewczyna milczała, a na jej policzkach zakwitł rumieniec.
- A jednak. No…
- Renesmee masz nikomu nie mówić!
- Przysięgam. - Powiedziałam uśmiechając się do niej. Przecież sama miałam tajemnicę.
- Powiesz mi, dlaczego, nie chciałaś zajechać do domu. Dziwnie się zachowałaś.
Aby jej nie speszyć odwróciłam głowę w drugą stronę. Mary westchnął, po czy łamiącym się głosem wyszeptała ledwie słyszalnie.
- Bo ja nie mam domu … |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ellen
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Gru 2010
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z krainy FF
|
Wysłany:
Pon 14:49, 04 Kwi 2011 |
|
Dobrze wiesz co sądzę o twojej twórczości, ale ten oto FF zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mogę napisać tylko wielkie ,,WOW''!
Renesmee zaprzyjaźniła się z Mary co na pewno dobrze jej zrobi. Matt wydaje się miły, ale mam nadzieje że nie zdobędzie serca Nessie! Jake tak wiele wycierpiał, poza tym... Jest w nią wpojony!
Życzę weny,
Ellen |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
White_Demon
Wilkołak
Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Komnaty Tajemnic
|
Wysłany:
Sob 15:43, 23 Kwi 2011 |
|
Hmm... Po przeczytaniu pierwszego rozdziału miałam mieszane uczucia... Moim zdaniem to wszystko działo się zbyt szybko, ta śmierć Charliego i Billy'ego nieco mnie zdziwiła. Ale w końcu to Ty jesteś autorką.Jacob w wojsku? Ciekawe. Zauważyłam, że kłania się mała "powtórka z rozrywki". Nessie wraca do Forks po długiej przerwie - prawie tak samo jak Bella.
Drugi i trzeci rozdział już zaprezentowały się o wiele lepiej :)
Cieszę się, że Renesmee zaprzyjaźniła się z Mary, ale Matt... No cóż, czy szykuje się mały wyścig do serca Nessie? Zgadzam się w moją poprzedniczką Kochająca Wampira, mam nadzieję, że nie będzie takich samych relacji między nimi jak w sadze. Wiesz, chodzi mi o relacje Edward-Bella-Jacob.
Weny! i wiele wolnego czasu!
Pozdrawiam, W_D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
magiczna
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Kwi 2011
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kujawy<3
|
Wysłany:
Pon 19:20, 25 Kwi 2011 |
|
Jest wiosna, jest bosko. Haha a co do opowiadania to po prostu jest bosko. Nie lubię słodzić. Ale tobie po prostu muszę. Jest zajebiście. Weny ci życzę. Pomysłów dobrych również. Czasu wolnego. Nie przejmuj się krytyką miej ją w 4 literach (pierwsza litera to D/p a ostatnia a).
Magiczna |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Wto 18:09, 26 Kwi 2011 |
|
ciekawie się zapowiada, chociaż zaczęłaś od wypadku, to widzę że z każdym rozdziałem będzie się bardziej rozkręcać
ale nie powiem, jestem zaskoczona tym że Nessie została puszczona sama, ale może to i dobrze, zobaczymy życie młodych i napewno będzie coś nowego
do następnego
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|