|
Autor |
Wiadomość |
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Pią 17:22, 22 Lip 2011 |
|
I tak oto wróciłam
Obiecałam, że po zakończeniu PG wstawię coś. Trudny wybór, bo mam ponad 10 ff i nie wiedziałam, który wybrać.
Drogą losowania wypadło na Nirwanę. Pomysł pojawił się przy drugiej części Zmierzchu, KwN. Pomyślałam sobie, że z wiadomości, które wysyłała Bella, można zrobić coś 'większego'.
Z uprzedzeniem, brak wampiryzmu. Właściwie mogę napisać, że to są tylko imiona. A jako, że porywam się na trudne tematy (?), to tym razem zobaczycie coś w tym stylu. Jeśli ktoś szuka ckliwego romansidła, do widzenia. Jako, że wychodzę z założenia, że opisy zbyt dużo zdradzają, tak samo, jak prologi, odpuszczam.
A teraz na temat tego poniżej. Niestety, brak bety. Wiem, odbije się to drastycznie na tekście, ale nie mam ochoty czekać na odpisanie wiadomości przez kolejny miesiąc. Rozdziały są krótkie. Zawsze uważałam, że 'mniej, ale z przekazem' jest lepsze niż 'wielkie lanie wody'. Wstawię więcej, jeśli się spodoba.
Przyjmę krytykę, bo chcę się rozwijać! Więc nie owijać w bawełnę.
Drogi psycho.
Właściwie nie wiem od czego zacząć.
Poinformować Cię o moim pochodzeniu, byś miał choć namiastkę informacji o mnie? Wyobraził sobie przed oczyma, jako jedną z wielu nastolatek, o których będziesz właśnie czytać? Czy warto to robić? Mogę powiedzieć, jaki mam kolor włosów albo oczu. Ale czy to coś zmieni?
Sama siebie zmusiłam do pisania tego. Wdzięczności nie zobaczysz. Powodów jest wiele, ale zawsze istnieje ten jeden, główny. Wyjawić go? Nie. Czasem niewiedza jest najlepszym środkiem do przeżycia.
Powinnam wnieść coś od siebie do tego tekstu. Zainteresować Cię, byś choć trochę chciał to przeczytać, ale nie zrobię tego. Daję ci wybór, jeden z niewielu, który podejmiesz sam.
Bella.
Zostało 107 dni.
25 sierpień.
Pamiętałam tą drogę. Ciemnozielony las straszący mrocznym wyglądem. Lubiłam patrzeć na zachód słońca, przebijające promienie słoneczne przez jego gałęzie. Żółć przeistaczała się w kolor krwi zachwycając i nie dając nasycenia patrzącemu. Miało się ochotę nie odwracać wzroku, aż do śmierci.
Przejechałam opuszkami palców po szorstkiej skórze siedzenia. Jego chropowatość wprawiała mnie w delikatne drżenie. Lubiłam czerń. Kolor adekwatny do stanu mojej duszy. Przeniosłam wzrok na moje spodnie, rurki. Zbyt mocno opinały moje ciało, co zbytnio mi się nie podobało, ale nic nie mówiłam.
- Miło zobaczyć stare kąty – westchnęła Renee. Spojrzałam na nią mrużąc oczy. Trzydziesto sześcioletnia kobieta z rudymi włosami. Delikatnymi falami spływały jej na ramiona, odgarniała je, co parę sekund. W końcu i tak wracały na swoje miejsce.
Była naznaczona starością. Zmarszczki tworzące się wokół piwnych oczu i malinowych ust. Używała kremów, wmawiała sobie, że wszystko znika, ale i tak widziałam smutny wzrok, gdy patrzyła w swoje odbicie w lustrze. Była młoda duchem. Większość nazywa to drugą młodością. Ja dziecinadą. Nienawidziłam jej beztroskiego zachowania, tego bezproblemowego podejścia do spraw. To nie była zazdrość. Tylko powoli budująca się wrogość do niej samej.
Dmuchnęła w grzywkę, która wpadała jej w oczy – Nic się nie zmieniło – westchnęła rozmarzona skacząc wzrokiem po krajobrazie – Nadal pięknie, jak za starych czasów, czyż nie? – spytała uśmiechając się lekko i patrząc na mnie w lusterku. Zmarszczki wokół ust pogłębiły się. Słoneczna pogoda nie wpływała dobrze na skórę, ale nie przejmowała się tym. Mówiła, że opalenizna jest atrakcyjna. Nie kłóciłam się, wolałam milczeć.
Zignorowałam jej pytanie widząc znak informujący, że wjeżdżamy do Forks. Mała, zardzewiała tabliczka, głosząca o bezosobowym powitaniu.
Renee zachichotała – Zawsze śmieszyło mnie umieszczanie ilości ludności na znaku – poruszyła ciałem wygodniej usadawiając się w siedzeniu – Forks się rozrasta, wcześniej było o sto osób mniej.
- To było dwa lata temu – mruknęłam niechętnie opierając dłoń o policzek. Jej oczy zaświeciły się, małe płomyki szczęścia, które nadawały im specyficznego wyglądu. Rozjaśniały jej twarz i odejmowały parę lat. Jednak nawet one nie mogą zwieść, od czającego się smutku, który burzył wszystko.
- To dużo czasu – odpowiedziała zwalniając. Stanęła przed pasami przepuszczając starszą panią, a ona w tym czasie poprawiła włosy w lusterku – Powinnam pójść do kosmetyczki. Fryzjerką też bym nie pogardziła. Masz ochotę pójść ze mną? – spytała ruszając dalej. Popatrzyłam na starszą panią, która z lekkim uśmiechem utykała po chodniku lekko zgarbiona. Szarość jej płaszcza wydawał się zlewać z resztą otoczenia. W ręce trzymała beżową torbę silnie ściskając za pasek, aż było widać odznaczające się na skórze żyły.
- Chcesz iść? – spytała nie odpuszczając. Przeniosłam na nią wzrok. Nie lubiłam, gdy wymuszała na mnie odpowiedź. Najczęściej ją wtedy ignorowałam, co zrobiłam także teraz. Westchnęła zrezygnowana i już się nie odzywała. W takich momentach odpuszczała. Wiedziała, że już nic ze mnie nie wydusi. Rzadko kiedy miałam ochotę z nią rozmawiać. W końcu to ona przyczyniła się do powodu, dla którego stąd wyjechaliśmy.
Gwałtownie zahamowała, przez co odrzuciło mnie lekko do przodu. Syknęłam zdenerwowana. Nie umiała prowadzić. Na moją propozycję, bym to ja kierowała, odpowiedziała wielkie, głośne ‘nie’. Nie walczyłam, wolałam się nie kłócić. Wtedy mnie ponosiło i wyrzucałam z siebie, co mi leżało na sercu. Jednak, gdy złość mijała, w pewien sposób czułam się winna, choć to, co mówiłam było prawdą.
- Przepraszam, zapatrzyłam się – zażenowana podrapała się po głowie – Jesteśmy na miejscu.
Westchnęłam głośno, gdy wyszła z samochodu. Nie lubiłam Forks. Jeśli bardziej to sprecyzować, to nie lubiłam jednego z mieszkańców. Wyszłam z samochodu głośno trzaskając drzwiami. Renee skwitowała to prychnięciem. Ja nienawidziłam wymuszania na mnie odpowiedzi, ona zmian nastroju, które często mi towarzyszyły. Potrafiłam być spokojna, by za parę sekund trzaskać czymś.
- To ci pomoże – szepnęła trzymając moje bagaże. Uniosłam brew śmiejąc się z niej w duchu. Dobrze wiedziałam, że kłamała. Nigdy nie mogła tego ukryć. Po prostu było to słychać. Głoś delikatnie zawyżał się o oktawę. Nie umiała tego kontrolować.
Ruszyłam odważnym krokiem do przodu mając ręce wciśnięte w ciasne kieszenie spodni. Zmrużyłam oczy widząc ruch w oknie. Firanka w kwiecisty wzór zakołysała się. Nie zdążyła się zatrzymać, a już mahoniowe drzwi wejściowe zostały otwarte.
- Kochanie! – krzyknęła Renee upuszczając moje bagaże rzucając się w ramiona jej męża. Skrzywiłam się widząc pocałunki, którymi go obsypywała. Zadrżałam słysząc śmiech mojego taty – Tęskniłam – zaszlochała mama wtulona w jego ciało.
- Ja także – szepnął jej do ucha. Zacisnęłam dłonie w pięści, które miałam w kieszeni. Zignorowałam ból wywołanym naparciem tkaniny na moją skórę – Isabello – patrzył na mnie brązowymi oczyma skanując mnie od góry do dołu.
- Tato – kiwnęłam mu głową. Mając dosyć tego widoku wyminęłam ich z bagażami w ręku. Nie chcąc patrzeć na wystrój pomieszczeń tak dobrze mi znanych skierowałam się od razu do mojego pokoju. Wbiegłam po schodach, jakby ktoś mnie gonił, zatrzymałam się dopiero przed drzwiami. Oddychałam ciężko ze strachu. Puściłam bagaże i pchnęłam drzwi.
Witaj piekle, szepnęłam do siebie.
Witaj psycho.
Zastanawiam się, dlaczego to piszę. Właściwie, dlaczego w ogóle mam chęć sięgać po laptop i stukać w klawisze, a potem wysłać to tobie? Oto pytanie życia.
Czy powinieneś wiedzieć, że mój pokój nie zmienił się w ogóle wciągu tych dwóch lat? Tak samo, jak moja nienawiść względem do Charliego? Nadal mam chęć sięgnąć po nóż i wbić go w jego skostniałe serce. Patrzeć w jego oczy, gdy uchodzi z niego życie.
Sadystyczne?
Gdyby wiedzieć z jakiego powodu, to nie. Nawet nie nazwaliby mnie wtedy morderczynią. Zrobiłabym przysługę wymazując jednego potwora z tego świata. A ty
jakbyś mnie nazwał? Powoli staczającą się wariatką?
Minęły dwa lata, a ja nadal nie potrafię powiedzieć tego głośno. Myślisz, że to się kiedyś zmieni? Wierz we mnie, a postaram się tak myśleć. Może mi się uda.
Na dzisiaj koniec psycho. Czas iść spać i zatopić się w kolejnym koszmarze. Ciekawe jaki mi dziś zaprezentuje uśmiech? Może dzisiejszy, którym uraczył Renee?
Bella.
Taki mały wstęp. Jeśli przypadnie do gustu, wstawię więcej, ale to zależy od was
*macha rączką z uśmiechem na ustach* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Nie 9:52, 25 Wrz 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
|
Nadia vel Ariana
Człowiek
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...
|
Wysłany:
Pią 19:10, 22 Lip 2011 |
|
Hej
Obiecałam, że będę czytać Twoje nowe ff, bo zwykle bardzo przypadają mi do gustu, więc czytam. Jednak, niestety, w tym pierwszym rozdziale było kilka rzeczy, które, choć może dość błahe, to jakoś mnie irytowały.
Na początku w ogóle nie skojarzyłam, że Bella i Renee siedzą w samochodzie, więc byłam trochę zaskoczona i musiałą zaktualizować pierwszą wizję, którą sobi powoli kreśliłam. Potem znów byłam zdziwiona, bo w jednej chwili - Renee, matka nastoletniej(?) Belli ma trzydzieści sześć lat (trochę mało), a zaraz potem jest przedstwiona jako s t a r a . Eeee, no, bez przesady. Trzydzieści sześć lat do niedużo. Nawet czeterdzieści to wg. mnie dość przyzwoity wiek, bo jeszcze być może drugie tyle przed Tobą - może cztrdzieści pięć, piędziesiąt, to więcej. Więc dziwię się. Jakoś nie wyobrażam sobie trzydziestosześcioletniej kobiety, która by miała powód do zmartwień taki, jak wygląd, zmarszczki, itd. Gdzieś tam mi też zazgrzytał dziwny cudzysłów --> 'nie'. To chyba tylko w angielskich książkach, ew. apostrof.
Głupio mi tak Ci wyrzucać, co mi się nie podobało, bo ogłem tekst jest dobry, ale to po prostu takie odczucie, jakie miałam po przeczytaniu. Podobało mi się za to zejście rodziców Swan. Ale, dalej, chyba się domyślam fabuły, jednak mam nadzieję, że źle się domyślam, bo to by chyba nie było coś tak porywającego, jak to, na co Cię stać
Aczkolwiek mam nieuzasadnione wrażenie, że Charlie w przeszłości zrobił coś Belli, i to coś w stylu np. gwałtu, obmacywania, (często poruszane wątki) lub - oby nie - gorzej, ale tego to już mi się nawet nie chce pisać. Odpukać! A że Renee jest w każdym ff, jaka jest, to domyślam się, że to mogłoby przejść bez jej wiedzy. Zwłaszcza dodając nieśmiałość i zamknięcie w sobie Belli, które też często się powtarza, zgodnie z orginalną jej wersją.
Z całego postu najbardziej podobają mi się listy do psycho. Może palnę bez sensu, ale wydają się być jakieś niewymuszone. A reszta, chociaż też jest dobra, to trochę mi w kilku miejscch zgrzyta i nie mogę się wczuć. Jednak mimo to plus za to, że nie rozwlekasz. Mi się to cały czas zdarza.
No, tak czy inaczej, być może napisałam coś głupiego w tym komentarzu kilka razy, więc nie przejmuj się tak bardzo moją opinią, bo jest na świeżo, no i spontanicznie, nieczęsto komentuję. Ale wiedz, że na pewno jeśli się pojawi rozdział drugi, to ja będę czytać. Widzę tylko wstępny szkic ff, ale nawet mi się podoba, mimo wszystko. Więc nie poddawaj się łatwo - początki są zawsze najtrudniejsze.
Oby to, co napisałam, było zrozumiałe. Pozdrawiam i życzę weny!
Nads
PS. Skąd pomysł na tytuł? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nadia vel Ariana dnia Pią 19:13, 22 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 23:06, 22 Lip 2011 |
|
przeczytałam
pierwsze wrażenie-dobre
zaciekawiłaś mnie, czyli na pewno będę zaglądać
tak jak wspomniała Nadia vel Ariana przedstawiłaś Renee jako starą kobietę, strasznie dużo o jej zmarszczkach a ona ma dopiero 36 lat (no ale w końcu ludzie różnie wyglądają ;p)
listy do psycho. czyli do kogo? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Sob 12:14, 23 Lip 2011 |
|
Nadia
Uprzedzałam, brak bety = niezrozumiały tekst. A co do starości Renee, są róże typy, więc napiszę tak, że przesiadywanie długo na słońcu nie sprzyja :P Nie chce zrobić z tego oklepanego ff. Może temat będzie podobny do innych, ale inaczej napisany.
Nie chcę być jedną z kolejnych. Lubię coś nowego i próbuję to wprowadzić do tekstu. Chyba właśnie dlatego walnęłam tą małostkowość.
A, co do psycho. Zostanie to wyjaśnione, chyba w drugim rozdziale, z tego, co pamiętam.
A teraz niech reszta się ruszy i też coś napisze. Bez komentarzy nie ma zapału do pisania ;D A tak szczerze, to będzie mi naprawdę miło, jeśli ktoś coś napisze! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nadia vel Ariana
Człowiek
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...
|
Wysłany:
Sob 19:39, 23 Lip 2011 |
|
A, no to ja zwracam honor.
Przypadki spalenia słońce mogą być naprawdę... dramatyczne. W każdym wieku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
eyes
Zły wampir
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:31, 23 Lip 2011 |
|
Zobaczyłam, że jest nowy FF, później zauważyłam kto jest autorem i wiedziałam czego mniej więcej się spodziewać: czegoś nowego, niebanalnego. Początek, jak narazie, mnie nie rozczarował.
Listy do Psycho. Czytając je, miałam wrażenie, że bohaterka zwraca się do mnie. Opowiada mi o wszystkim. Nawet jeśli tak nie jest, spodobało mi się to uczucie, tak jakby osoba, która czyta, wkracza do świata stworzonego przez autorkę.
Zaciekawiło mnie to
Do czego zostało? Po co jest to odliczanie?
Zapowiada się ciekawie. Z niecierpliwością czekam na więcej.
Zycze weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
White_Demon
Wilkołak
Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Komnaty Tajemnic
|
Wysłany:
Nie 11:45, 24 Lip 2011 |
|
Przeczytałam z wypiekami na twarzy :) Bardzo mi się podobało, brak bety w tym przypadku nic nie zmienił, tekst dla mnie nie jest niezrozumiały, lecz tajemniczy. Wszystko będzie rozwijało się z kolejnymi rozdziałami. Zachęcam, abyś wstawiła następną część, na pewno będę tu zaglądać.
Czekam z niecierpliwością, bo chcę się dowiedzieć, co takiego zrobił Charlie, że Bella określiła go jako 'potwora'.
Pozdrawiam, W_D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Wto 17:08, 26 Lip 2011 |
|
Nadia
W pełni się zgadzam. Choć nie przesadzajmy, solary z Renee nie zrobię
Eyes
Strasznie się ciesze, że ciebie tu widzę. Oczywiście, niech inni nie czują się zignorowani. Resztę także ubóstwiam
Jak już ktoś pisze, co może się po mnie spodziewać... I określa to, jako nowe... Ła! Zalecę dziecinadą, ale Łaaaaaaaaaaaaa! Normalnie czuję się dumna z siebie Że wyrobiłam (?((dobre określenie?)) sobie u kogoś zdanie.
White_Demon
Jestem kimś, co robi duuużo błędów, a na języku polskim i jego stronie - ortografią, mało się znam. A jak napisałaś, że brak bety ci nie przeszkadza, bo jednak coś zrozumiałaś, to moje ego urosło
A teraz te odliczanie. Zostanie wyjaśnione w bodajże 2 albo 3 rozdziale. I chociaż po tym możecie sobie myśleć, że już wiecie, co oznacza, to się zdziwicie Ha! Spróbuję was zaskoczyć.
*****************
Nie mogłam się opanować i wstawiam następne :) Obiecałam sobie, że troszkę poczekam, ale... Cierpliwość nie jest moją mocną stroną.
Jako, że rozdziały krótkie, wstawiam dwa!
Nadal bez bety, ale mam nadzieję, że nie jest źle
Oczywiście, proszę o komentarze! Nadają sens pisaniu.
Zostało 106 dni.
26 sierpień.
Witaj psycho.
Nigdy Cię nie widziałam, a jednak napisałam do Ciebie więcej słów, niż powiedziałam przez ostanie dwa lata Renee. To chyba powód do dumy.
Właściwie powinnam Ci powiedzieć, jak się czuję. Teraz? Obojętnie. Wegetuję rozmyślając o błahych sprawach.
Jakoś nie mam ochoty o tym pisać. Może nie czekałbyś reszty czasu i napisał mi, że nie jestem wariatką? Dasz mi to cholerne przekonanie?
Bella.
Delikatnie zamknęłam laptopa, który spoczywał na moich nagich udach. Leżałam w bieliźnie na łóżku. Odłożyłam go na bok i głośno westchnęłam.
Tak naprawdę nie wiedziałam, kim był psycho. Był samozwańczym psychologiem. Natknęłam się raz na reklamę i kliknęłam w nią. Wyskoczył napis o próbnym badaniu. Przez pięć miesiące psycholodzy czytają twoje wiadomości i później wystawiają ci ocenę. Być może skierowanie.
Już półtora miesiąca zwierzam się osobie, którą na oczy nie widziałam i to jest łatwiejsze. Bałabym się powiedzieć wszystko komuś, kogo znam. Wstyd jest zabójczy.
Wstałam chwytając luźną koszulkę i spodnie od dresu. Nie chciałam nosić żadnych obcisłych rzeczy, gdy on jest w domu. A miałam przeczucie, że jeszcze nie pojechał do pracy. Zawiązałam sznurek przy spodniach i otworzyłam drzwi stopą.
- Renee woła na obiad – mruknął Charlie w wejściu patrząc się na mój nagi brzuch. Przytrzymywałam koszulkę między szyją a podbródkiem, więc skrawek mego ciała był odkryty. Szybko ją naciągnęłam cofając się krok do tyłu.
Kiwnęłam głową. Patrzył jeszcze chwilę i odszedł. Wypuściłam powietrze, gdy kroki na schodach ucichły. Minęły dwa lata, a nadal się boję. To się nie wydarzy. Nie pozwolę na to. Wyleczył się i koniec. Odchrząknęłam przywracając siebie do równowagi i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Wciąż poprawiałam bluzkę schodząc po schodach i patrzyłam na me ciało, czy nigdzie żaden fragment mojej skóry nie widać.
- W końcu przyszłaś – uśmiechnęła się do mnie Renee stawiając jajecznicę na talerzu przed Charliem. Ten wciągnął głęboko zapach jedzenia i mruknął zadowolony – Nie wiedziałam, co ci zrobić do jedzenia. Rzadko, kiedy jesz śniadanie, a jak już to sama sobie szykujesz – usiadła na krześle obok taty. Podniosła kubek z parującą czarną kawą i zbliżyła do ust – Nie przeszkadza ci to?
Pokręciłam głową, że nie. Mrugnęła do mnie i upiła łyk z naczynia. Podeszłam do lodówki i wyjęłam sok pomarańczowy, który wlałam do szklanki. Chwyciłam suchą bułkę i skierowałam się do pokoju.
- Nie zjesz z nami? – Spytał Charlie. Stanęłam wryta próbując uspokoić oddech. Poczułam się przestraszona. Jak nigdy.
- To wasze pierwsze śniadanie – mruknęłam zwiększając uścisk dłoni na szklance. Chciałam uciec, wybiegnąć z tego domu.
- Całą rodziną, Isabello – odpowiedział. Czułam jego wzrok na swoim ciele. Palił żywym ogniem.
- Daj jej odejść – powiedziała Renee. Usłyszałam odgłos pocałunku. Próbowała go udobruchać pieszczotami. Nic się nie zmieniło.
Nie słysząc żadnego sprzeciwu ruszyłam. Przeskakiwałam, co drugi schodek, by jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Zamknęłam głośno drzwi i wgryzłam się w bułkę, która zagłuszyła mój krzyk.
Witaj psycho.
To zadziwiające, jak łatwo można ukryć wiele rzeczy nie wydając się przy tym podejrzaną. Zastanawiam się, czy to ludzka ignorancja, czy też głupota?
A ty, czy wiesz wszystko o swoich dzieciach, jeśli takowe masz? Czy, gdy kochasz się z żoną/mężem parę metrów dalej twoje potomstwo nie przeżywa najgorszych chwili życia? Możliwe, że płaczą do poduszki, by zagłuszyć szloch. Krzyczą zakrywając usta. Widzisz rano to zbłąkane spojrzenie?
Bella.
*
Zostało 105 dni.
27 sierpień.
Witaj psycho.
Uważasz, że nadzieja jest zabójcza? Jej kawałeczek i tyle może zmienić. Albo zniszczyć.
Najdziwniejsze jest to, że ja ją nadal posiadam. Myślisz, że mnie zabije?
Powinnam tak myśleć? Czy to już zakrawa o psychiatryk? A może to inni są szaleni, a ja normalna? Kolejne pytanie życia.
Bella.
Patrzyłam na półki z zeszytami o różnorodnych kolorach i wzorach. Nigdy nie brałam tych fikuśnych, dziewczyńskich z kwiatkami, czy pieskami.
Zgarnęłam parę granatowych i ciemnozielonych. Prostota jest najlepszym wyjściem. Wrzuciłam je do wózka, który był już zapełniony do połowy.
- One są nudne – sapnęła Renee podchodząc do mnie z owocami. Wcisnęła mi je w ręce i wyciągnęła granatowy – Co to ma być?
- Zeszyt – odpowiedziałam odkładając owoce. Pchnęłam delikatnie wózek rozglądając się za rzeczami do szkoły.
- Nudny zeszyt – mruknęła.
- W końcu i tak go wyrzucę, więc co to ma za znaczenie, jeśli wezmę inny? – Spytałam zmęczona. Przystanęłam i wrzuciłam paczkę chrupek.
- Wielkie! – Oburzona zrównała się ze mną – Masz! – Wcisnęła mi zeszyt z kotkiem na okładce. Uniosłam brew – To jest ciekawy zeszyt – tłumaczyła, jak pięciolatce – Umili ci czas podczas lekcji.
Westchnęłam kręcąc głową, gdy wrzucałam go do wózka. Czasem zastanawiałam się, kto tu bardziej wyrósł emocjonalnie. Ja, czy ona?
Dojechałam do kasy, pomagając Renee wykładać zakupy na taśmę. Byliśmy w małym sklepie mieszczącym się w Forks. Nie miałam ochoty jechać dalej, deszczowa pogoda z rana wystarczająco psuła mi humor. Dziwne spojrzenia mamy nie pomagały. Od wejścia próbowała mi wcisnąć szkolne przybory o jaskrawych barwach. Tłumaczyła, że są teraz modne. Przez osiemnaście lat powinna się nauczyć, że nie trawię takiej kolorystyki.
- Och! – Westchnęła Renee – Może zrobimy kolację dla starych znajomych? – spytała podając kartę kasjerce. Wzruszyłam ramionami obojętna na tą sugestię. Najważniejsze, by nie interesowali się mną, wtedy mogą przyjść.
- To świetny pomysł! Rzadko, kiedy mogłam ich zobaczyć, gdy odwiedzałam Charliego – tłumaczyła, gdy wychodziłyśmy – Zawsze tylko z nim siedziałam. Oczywiście na początku, później wychodziliśmy do restauracji albo spacerowaliśmy – mówiła, a ja pakowałam zakupy do samochodu. Nie obchodziło mnie życie Charliego w ciągu tych dwóch lat. Sama miałam swój problem, który on zainicjował i musiałam się z nim uporać.
- Może przy okazji zaprosisz swoich znajomych? – Spytała.
Nie widziałam ich dwa lata, więc jak miałabym ich rozpoznać? Zmieniłam się, oni także. Możliwe, że zapomnieli o mnie. Przecież nie utrzymywałam z nimi kontaktu. Zerwałam wszystko, co łączyło mnie z Forks.
Pokręciłam głową nie patrząc na nią. Ukłucie smutku było wyczuwalne. Ciekawe, czy w szkole ktoś mnie rozpozna?
Położyła rękę na moich udzie – Powinnaś wyjść, a nie siedzieć w domu – szepnęła lekko ściskając. Nie zareagowałam na jej dotyk. Po prostu ją zignorowałam.
Wjechała na podjazd. Wyszłam i otworzyłam bagażnik. Wyjęłam torby z zakupami i skierowałam kroki do domu. Charliego na szczęście nie było.
- Zastanowisz się, chociaż? – Krzyknęła za mną, gdy weszłam do budynku. Nie miałam nad czym się zastanawiać, jednak wiedziałam, że tłumaczenie tego Renee będzie bezowocne.
- Nie – szepnęłam sama do siebie i odstawiłam zakupy. Powoli je wyjmowałam.
Mama stanęła przy mnie, patrząc się. Otwarła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknęła. Rzuciła kluczyki do małego koszyczka i usiadła zrezygnowana na krześle.
- Jeśli nie chcesz, niczego nie zrobię – powiedziała masując ręką czoło. Przerwałam rozpakowywanie. Akurat stanęłam na zeszycie z kotkiem.
- Nie mam nic przeciwko – powiedziałam obojętnie odkładając go do moich rzeczy.
- To, dlaczego nie zaprosisz znajomych? – Spytała. Popatrzyłam do reszty toreb, czy nie ma tam nic mojego. Chwyciłam przybory i poszłam do pokoju zostawiając ją samą.
Witaj psycho.
Podobno uczysz się na błędach, a i tak nadejdzie chwila, gdy ponownie wejdziesz do tej samej rzeki. Powinnam czasem stanąć i zastanowić się, co ja właściwie robię?
Najśmieszniejsze jest to, że nie ważne ile bym nad tym myślała, nie ma odpowiedzi. Może ty mi ją wskażesz?
Renee zaproponowała, abym zaprosiła starych znajomych. Odmówiłam. Po co mam to robić, jeśli wiem, iż nie powiem im nic nadzwyczajnego? Oni przeżywali swoją młodość, ja sama się leczyłam.
Bella.
*szczerzy się, jak głupia*
PS: W wordzie mam 1,5 strony, nawet dwie, a tu wygląda... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
White_Demon
Wilkołak
Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Komnaty Tajemnic
|
Wysłany:
Wto 18:43, 26 Lip 2011 |
|
Może będę pierwsza, jeśli ktoś mnie nie wyprzedzi :) Zacznę od Charliego, bo na ten wątek najbardziej czekałam. Skoro Bella tak panicznie się go boi, musiał w przeszłości zrobić coś okropnego. Może ją molestował, nie wiem, ale sprawy do tego prowadzą. Cholernie szkoda mi dziewczyny, jednak z drugiej strony średnio ją rozumiem. Powinna nieco odpocząć od tego napięcia. Pomysł Renee był świetny, szkoda, że Bella nie zaprosi znajomych.. Potrafisz świetnie wczuć się w jej postać, bo piszesz bardzo realistycznie, ten wewnętrzny, niemy krzyk Belli jest bardzo smutny, pełen bólu. A teraz przyczepię się do Twojego pisania. Nie jest źle, wyłapałam kilka błędów językowych i interpunkcyjnych, ale nie będę ich wymieniać, bo nie występują w zatrważającej ilości :) Podobają mi się te listy do psycho. I swoją drogą jestem ciekawa, czy to odliczanie jest związane z terminem wystawienia diagnozy przez lekarza...
Czekam więc na następny rozdział. Obyś znowu nie popisała się cierpliwością i wstawiła go jak najszybciej!
Pozdrawiam, W_D
PS wybacz, że piszę tak chaotycznie, ale nie potrafię zbytnio wyrazić wszystkiego w spójny sposób, bo co chwilę coś nowego wpada mi do głowy :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez White_Demon dnia Wto 18:46, 26 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:46, 26 Lip 2011 |
|
dzięki za kolejny rozdział
strasznie jestem ciekawa co się przydarzyło Belli 2 lata temu...
nie wiem czy dobrze mi się wydaje ale te odliczanie dni to do oceny jaką wystawi psycholog po 5 miesiącach??
czekam na kolejny rozdział
życzę weny
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Sob 21:39, 30 Lip 2011 |
|
Te dni pisałam, by nie zapomnieć ile zostało do diagnozy, jednak chciałam coś więcej. Takie mało znaczące rzeczy są najlepsze.
Wątek Charliego jest chwilowo tajemniczy. Oczywiście, łatwo jest się domyśleć, co się stało, ale cząstka niewiedzy zostaje, dopóki się tego nie napisze.
Mam nadzieje, że czytelnicy zostawią ślad po sobie. Rozumiem, że fandom wypala się i mało kto chce naskrobać dwa, trzy zdania, ale nadal czekam na wasze myśli. To trochę frustrujące, że tak mało osób chciał przelać swoje odczucia w komentarz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:32, 31 Lip 2011 |
|
Ciekawie się zapowiada. Miło, że nie jest to kolejne - byliśmy z Edwardem przyjaciółmi/byliśmy zakochani/ byliśmy kosmitami i spotykamy się po latach aby zrozumieć, że tylko z nim/ z nią mogę żyć/ mieć dzieci/ jeździć co niedzielę do supermarketu.
Kontynuuj, bo widać, że masz pomysł i pojęcie o czym piszesz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
emily522
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 13:22, 31 Lip 2011 |
|
Vampire,
bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Jest takie inne od wszystkich, które czytałam. Rozdziały są takie trochę dołujące i może dlatego tak inaczej się je czyta Masz talent
Jeszcze te listy do psycho. Wydaje mi się, że każdy z nas ma czasem ochotę by napisać taki list. I powiedzieć w nim to, czego komuś nigdy byśmy nie powiedzieli.
Moim zdaniem to opowiadanie jest takie... realne. Opowiada o czymś co może się zdarzyć każdemu, nieważne skąd pochodzi i jak jest bogaty lub biedny.
Zastanawia mnie tylko ten Charlie. On musiał Belli zrobić coś naprawdę okropnego, skoro ona chego nawet zadźgać.
Czekam na następny rozdział
Pozdr,
Emy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Pon 17:33, 01 Sie 2011 |
|
Nawet nie minął tydzień... Pod tym względem jestem do bani. No... Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! W końcu dostaniecie nowy rozdział :) Hura!
Trzy dni, różne sytuacje. Jakoś lubię pisać z Renee w tle. Wydaje mi się łatwą postacią do prowadzenia. Nie musi być tajemnicza, obskurna itd.
Dziękuję wszystkim za komentarze. Jest mi miło, że ktoś moje wypociny nazywa 'realnym'. To naprawdę wielki komplement.
Ale wiem, że błędy psują całość. Staram się! Poważnie, ale betą nie jestem. No, ale coś ruszyło do przodu.
PS: Nigdy nie zakładajcie się o coś, czego wiecie, że nie zrobicie. Taka mała przestroga J
Ah! Miłego czytania. No i witam nowe czytelniczki :)
Rozdział 4
Zostało 104 dni.
28 sierpień.
Drogi pycho.
Dziś przyjdą przyjaciółki mamy. Charlie wybywa z domu. Jak to określił - robi męskie rzeczy. A co ja powinnam zrobić?
Potrafisz zamknąć coś w swoim umyśle i zapomnieć o tym? Czujesz do tej osoby nienawiść, ale nie myślisz o powodzie. Wydaje się łatwe. Mi zajęło dwa lata.
Bella.
Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i głośno westchnęłam. Nie chciałam przeszkadzać mamie i wyjechałam z domu na plażę La Push.
Zamknęłam samochód i oparłam się o maskę chłonąc ostatnie promienie słońca. Krwiste niebo przypominało mi, że robi się późno. Zamknęłam oczy rozkoszując się delikatnym powiewem wiatru, który burzył moje włosy.
Podskoczyłam i usiadłam po turecku na masce. Patrzyłam na spokojne morze, które mnie uspokajało. Nigdy tak właściwie po wyjeździe nie myślałam, że tu wrócę. Bałam się go spotkać, widzieć, czy choćby słyszeć. Jego wzrok palił moje ciało przypominając zdarzenie. Wierzyłam, że się wyleczył. Ale wrogość została. Jad rozprzestrzeniał się w moim ciele. Byłam chora z nienawiści. I powoli tym umierałam.
Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę patrząc na wyświetlacz. Renee.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że ona nic nie wie. Zna wersję dla wszystkich. Wyjechałam, chcąc kształcić się w mieście, a ona mi towarzyszyła. Nie mogła znieść mojego odejścia, więc znalazła pracę i wracała do domu na weekendy. Nie protestowałam. Właściwie, dzięki niej było mi łatwiej się ze wszystkim uporać. Nie chciałam mieć przyjaciół, trzymałam się na uboczu.
Wcisnęłam zieloną słuchawkę przykładając urządzenie do ucha.
- Bella? – Głos Renee zadźwięczał po drugiej stronie zagłuszając ciche chichoty w oddali.
- Tak – mruknęłam zgarniając włosy do tyłu. Wiatr stawał się silniejszy i zimniejszy. Morze było coraz bardziej niespokojne.
- Gdzie jesteś? – Spytała. Ześlizgnęłam się z maski drżąc z zimna.
- La Push – odpowiedziałam. Powoli czułam zdenerwowanie na jej natręctwo. Zamknęłam za sobą drzwi od samochodu i włożyłam klucz do stacyjki.
- Och, słyszałyście? La Push. Może zrobimy tam ognisko? – Wszyscy chętnie pomrukiwali na jej sugestię. Wycofałam samochód i wjechałam na drogę prowadzącą do domu. Kątem oka patrzyłam na piętrzące się chmury o ciemnej barwie – Mówili, że zbliża się silna burza, więc wracaj.
- Widzę – mruknęłam niechętnie przyśpieszając. Nienawidziłam prowadzić w takiej pogodzie.
- Och! – Westchnęła – Mamy tu mnóstwo jedzenia, zjesz z nami? – Nie czekając na moją odpowiedź kontynuowała – Rozmawiałam z przyjaciółkami i obiecały, że ich dzieci oprowadzą cię po szkole!
Linia lasu zaczęła ustępować domostwom. Widziałam już z daleka nasz dom, a wokół niego samochody. Sześć przyjaciółek niewidzących się razem od paru tygodni. Nie przepadałam za takimi spotkaniami.
- Słyszysz mnie Isabello? – Spytała lekko drżącym głosem. Warknęłam w duchu na moje pełne imię. Przyzwyczaiłam się, że Charlie go używa. Renee rzadko, ale jeśli tak, wywoływało to moje zdenerwowanie.
Stanęłam przed domem. Westchnęłam próbując się uspokoić. Rozłączyłam się nic nie mówiąc i wyszłam z samochodu. Pobiegłam do drzwi czując pierwsze krople na mojej skórze. W wejściu pojawiła się Renee.
- Szybciej! Cała zmokniesz – chwyciła mnie za nadgarstek i wciągnęła zamykając za mną drzwi. Po chwili deszcz zaczął padać.
- To tylko woda – mruknęłam ściągając cienką kurtkę. Powiesiłam ją na drewnianym wieszaku i weszłam do salonu – Dobry wieczór – powiedziałam próbując się uśmiechnąć, ale byłam pewna, że wyszedł z tego grymas.
- Miło cię znowu zobaczyć! – Uśmiechnęła się blond włosa kobieta coś koło czterdziestki. Właściwie wszystkie tu zgromadzone miały wiek pod ten poziom – Możesz być pewna, że Mike oprowadzi cię po szkole.
- Ta – mruknęłam. Jeszcze potrzebny mi był ktoś do oprowadzania – Jestem pewna, że sama sobie dam radę – odpowiedziałam próbując nie wykrzyczeć jej w twarz, że ma mi zejść z oczu.
- O czym ty mówisz, nie bądź aż taka miła. Zrobi to z przyjemnością! – Pociągnęła mnie na sofę. Usiadłam obok niej i kobiety o azjatyckiej urodzie. Pamiętałam Mike, blondas o zboczonych zapędach seksualnych. Jeszcze mi on brakował. Jego mama, Jolie była jedną z największych plotkar w Forks. Nie było cię dwa lata? To nic, ona opowie je w dwie godziny.
- Panie pozwolą, ale nie czuję się zbyt dobrze. Widocznie zbyt długo siedziałam na dworze. Wybaczcie – wstałam i uśmiechnęłam się przepraszająco. Widziałam godzinę, zaraz Charlie miał zjawić się w domu i nie miałam ochoty by go spotkać.
- Och! Szkoda, ale zapraszam na herbatę – powiedziała na obchodne. Wyszłam z salonu.
Właściwie jestem ciekawa reakcji znajomych na mój widok. Na pewno wiedzą, że już przyjechałam.
Czy gdzieś tam we mnie istniało ziarenko nadziei, iż mnie rozpoznają i będą chcieli ze mną rozmawiać?
Witaj psycho.
Zadaję sobie wciąż jedno, monotonne, bezpodstawne pytanie. Odpowiedź nie jest zadowalająca.
Goście – czas udawania, iż jesteś idealną osobą, a wszyscy to prostaki.
Bella.
Zostało 103 dni.
29 sierpień.
Witaj psycho.
Nie wiem, o czym mam pisać. Ani myśleć. Robić.
Wszystko w końcu sprowadza się do punktu wyjścia, wciąż tego samego. Lubisz się powtarzać? Ja codziennie mówię sobie wstając, że dziś mnie nie pokona. Nie ma nade mną władzy i nic mi nie zrobi.
Teoretycznie pomaga. Praktycznie uświadamiasz sobie, że zamiast zapomnieć o tym, nadal trzymasz to w sobie i próbujesz zrobić z tego coś dobrego. Pokazać, że to ty wygrałeś. Nie on.
Czasem trzeba wyjść ze swojej skorupy.
Bella.
Patrzyłam znudzona na stos bluzek piętrzących się przed moimi oczyma. Wszystkie w rażących kolorach, świeciły, a raczej raziły. Nagle jedna wylądowała na mojej twarzy.
- Skup się – powiedziała Renee. Zdjęłam pomarańczową bluzkę i wrzuciłam na resztę.
- I tak żadnej nie ubiorę – wymruczałam trzymając się za głowę. Od momentu, w którym otworzyłam oczy, pulsowała niesamowitym bólem. Nie podobało mi się to.
- Nie możesz chodzić wciąż w tych samych ubraniach. Trzeba podejść do tego z innej strony – mówiła chowając głowę w swojej szafie – Co myślisz o tej? – Spytała wymachując zielonym T-shirtem. Nie doczekując się mojej odpowiedzi odrzuciła ją i znów zanurkowała.
- Twoje kolory są takie wyblakłe – marudziła – Będziesz zlewać się z tłem, nic od siebie nie wniesiesz w szkolne życie. Chcesz mieć chłopaka?
- Nie – zaprzeczyłam od razu kładąc się na ich łóżko. Znajdowałam się na stronie Renee, chociaż podświadomość krzyczała, że jeden ruch ręką, a znajdę się na jego, skażonej.
- Więc zmień coś! A co ty na tą? – Spytała patrząc na nią z satysfakcją. Wyjęła falbaniastą koszulkę, w kolorze różu. Skrzywiłam się na samo wyobrażenie mnie w czymś takim. Westchnęła i rzuciła na podłogę. Spojrzała zrezygnowana na szafę – Powinnam była wiedzieć, że nic nie będziesz chciała.
Usiadła na panele chwytając pierwszą lepszą i ściskając ją. Patrzyła na mnie niezadowolona. Może ze mnie? Iż nie jestem kochaną córką, która robi z siebie lalkę dla własnej mamy? Prawdopodobnie tak. Wstałam omijając jej wzrok i chwyciłam wszystkie bluzki. Weszłam do łazienki i wybrałam pierwszą lepszą. Była to biała, na ramkach z świecącym napisem Wiem, że wiesz, że jestem piękna.
Równie mądre, co ubranie jej. Wyszłam i spytałam – Tyle ci wystarczy?
Klasnęła w dłonie śmiejąc się – Masz rację, nie pasują ci.
- Tak na marginesie, dlaczego ją kupiłaś?
Zdjęłam ją w drodze do łazienki i chwyciłam swoją. Wyszłam trzymając swoją bluzkę w ręce. Uśmiechała się do mnie głupkowato. Czasem powinnam zdrowo pomyśleć nad tym, kto jest tu starszy.
- Za moich czasów nie było takich cudeniek. Chciałam ją mieć i tyle – wzruszyła ramionami wstając. Ubrałam bluzkę kręcąc głową. Ja nie miałam wielu rzeczy i nie paliłam się do tego, by je zdobyć. W końcu stanęłabym i nie miała, co zdobywać. A tak mam piękne marzenia, które nimi pozostaną.
- Wyrzuć ją – wymruczałam wychodząc z jej sypialni.
Drogi psycho.
Omijanie problemów na dłuższą metę nie wyjdzie na dobre, ale na razie nie narzekam.
Powinnam czekać na pierwszy dzwonek? Czy uciekać z uśmiechem na twarzy?
Bella.
Zostało 102 dni.
30 sierpień.
Drogi psycho.
Patrzę w lustro. Niby zwykła dziewczyna, a jednak naznaczona czymś niezidentyfikowanym. Skażona.
Nie zmyję, wyleczę, zapomnę, wymarzę, zakryję tego. To tam siedzi i zostanie.
Ciekawe, nie?
Bella.
Znowu odwiedzam plażę. Wygrzewam się na piasku, wchłaniając ostanie promienie słońca. Patrzę na słońce, wysoko na niebie. Razi, ale nie spuszczam wzroku. Chcę je zapamiętać.
- Powinnaś pójść na solarium – stwierdziła Renee patrząc na mnie. Skanowała moje blade ciało. Uniosłam rękę przyglądając się swojej skórze. Nie potrzebowałam brązu do szczęścia.
Zignorowałam ją i wystawiłam głowę patrząc, gdzie jest Charlie. Stał sto metrów dalej i rozmawiał z jakimś chłopakiem.
- Jutro ostatni dzień – westchnęła przerywając ciszę – Szkoła... Pamiętam moje czasy... – zaczęła. Wyłączyłam się patrząc na wzburzone morze.
Powinnam się cieszyć, że zaczynam szkołę. Skakać z radości, bo zobaczę starych znajomych. Ale nie robię tego. To już nie jest to samo miejsce, co kiedyś. Dom już nie wydaje się bezpiecznym schronieniem, a szkoła miejscem, by spotkać ludzi.
Przekonania zmieniają się z wiekiem. Tak samo, jak podejście i spoglądanie na różne sprawy. Kątem oka zauważyłam ruch, Charlie szedł. Naciągnęłam bluzkę, która delikatnie podwinęła się do góry ukazując rąbek nagiej skóry.
- Rozmawiałem z Jacobem – powiedział, gdy uklęknął przy mamie – Billy chce się dzisiaj spotkać i pooglądać mecz – usiadł i wyciągnął nogi krzyżując w kostkach.
- Zostań w domu – Renee wstała.
- To jest bardzo ważny mecz – jego głos zmienił barwę. Znałam to. Dawaj Renee, obudź go.
- Chcę byś został w domu – stanowczość w jej głosie była trochę przerażająca.
- Pójdę do Blacka – stwierdził Charlie obojętnie patrząc na wodę.
- Och, i zostawisz mnie samą? – spytała zdenerwowana kładąc ręce na biodrach – Idź, wypij! Tylko to ci w głowie! – krzyczała – Piwo i mecz!
- Zmień ton – zagrzmiał wstając. Zacisnął dłonie w pięści. Jego mięśnie napięły się. Zbyt dobrze znałam ten stan. Nie chciałam go widzieć. Bałam się.
- Bo co? – spojrzała mu głęboko w oczy wyzywająco przybliżając się do niego.
- Chcesz się kłócić? Dobrze! Siedź sama w domu! Może trochę rozumu wróci do twojej głowy!
Wykrzyczał i robiąc głębokie ślady w piasku odszedł.
Brawo Renee, obudziłaś go.
Przewróciłam kolejną stronę książki sfrustrowana. Byłam zła i przerażona. Chciałam się zamknąć w pokoju, ale tego nie zrobiłam. Powinnam usunąć mu się z drogi, być niewidoczna, a jednak siedzę w kuchni wraz z Renee i czekam na zło. Może sama się proszę o powtórkę?
Mama grzebie widelcem w jajecznicy od godziny. Jest dwudziesta trzecia i nadal nie zamieniłyśmy ze sobą słowa.
Zdenerwowana zamykam głośno książkę i kładę ją na stół. Renee nie zareagowała. Być może uczy się ode mnie obojętności.
- Zostaw to – wydukałam biorąc talerz do siebie. Nadal trzymała widelec, więc teraz zaczęła nim robić dziurę w stole – Nie szkoda ci? – spytałam mimochodem biorąc książkę.
- Nie – ucięła stukając coraz głośniej – Nie miał prawa mówić mi takich rzeczy! – wybuchła rzucając widelcem w lodówkę. Upadł.
- Nie – zgodziłam się.
- Tak się odzywać do mnie! Czy jestem jakąś służącą, czy kolegą z pracy? – spytała wymachując rękoma.
- Nie.
- I jeszcze na plaży! Co za wstyd, dobrze, że nie było tam nikogo? Nie było by dobrze.
- Nie.
- Czasem mam ochotę go zabić! Mam to zrobić?
- Nie.
- Idę się położyć. Poradzisz sobie? – spytała wstając i zasuwając głośno krzesło. Popatrzyłam na widelec, który wskazywał salon. Dokładniej sofę. Ciemno fioletową. Jeśli by się przyjrzeć, można tam zobaczyć plamę. Nie zeszła, chociaż szorowałam ze łzami w oczach.
- Nie – szepnęłam.
Drogi psycho.
Dziś pomilczmy.
Bella.
Macha rączkami w podzięce za przeczytanie! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Arowana
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Maj 2011
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lubelskie
|
Wysłany:
Pon 18:18, 01 Sie 2011 |
|
Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś.Jeszcze nie spotkałam się z takim opowiadaniem.Zawsze spotykałam się z opowiadaniami, gdzie Bella lubiła swojego ojca, tutaj jest odwrotnie.Na dodatek jakieś zdarzenie sprzed dwóch lat.Hm.. coraz bardziej zaczynam sądzić, że ojciec molestował/gwałcił Bellę. Te jej starania,aby Charlie nie zobaczył żadnego skrawka jej ciała jest zbyt podejrzane.
Bardzo fajnie piszesz, przez co przeczytałam te 4 rozdziały w 10 minut. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IssaBella
Wilkołak
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 129 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:00, 01 Sie 2011 |
|
Dzięki za kolejny rozdział :)
przyznam że twoje opowiadanie na prawdę jest inne mamy już rozdział 4 a tu nic nie wspomniane o Cullenach (chyba nic nie przeoczyłam)
mój kolejny domysł to może ojciec bił Belle plus jakieś molestowanie a na sofie widać ślady krwi które nie zdołała domyć (hmm...)
ciekawi mnie moment gdy Bella pójdzie do szkoły, niby nie jest z tego zadowolona ale cały czas ma nadzieję że znajomi ją rozpoznają że będzie miała przyjaciół.
życzę weny
i czekam no kolejny rozdział ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
eyes
Zły wampir
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:57, 01 Sie 2011 |
|
Przemknęła mi myśl, że może kiedyś w przeszłości były jakieś awantury w domu, ale
Cytat: |
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że ona nic nie wie. Zna wersję dla wszystkich. Wyjechałam, chcąc kształcić się w mieście, a ona mi towarzyszyła. |
wyklucza to.
Bardzo prawdopodobne jest molestowanie.
Cytat: |
Nie chciałam nosić żadnych obcisłych rzeczy, gdy on jest w domu. |
.
Jeszcze przyszło mi do głowy, że on mógł bić Bellę, wyżywać na niej swoje złości. Ten fragment
Cytat: |
- Chcesz się kłócić? Dobrze! Siedź sama w domu! Może trochę rozumu wróci do twojej głowy!
Wykrzyczał i robiąc głębokie ślady w piasku odszedł.
Brawo Renee, obudziłaś go. |
jakoś tak przekonał mnie do tego.
Mam wrażenie, że Esme jest tutaj tylko tłem. Niby najbliższa otoczeniu Belli ale najmniej ważna. Służy pokazaniu jaka jest główna bohaterka, bo dzięki jej rozmów z córką wiemy czego Bella nie lubi, jak się zazwyczaj ubiera.
Nie wiem dlaczego mam dziwne odczucie, że (jeśli pojawią się Cullenowie) Carlisle będzie psycho, chociaż przemknęło mi przez myśl, że "użyjesz" kogoś z Volturi .
Chęci i weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eyes dnia Pon 22:58, 01 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ashash
Człowiek
Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 10:41, 02 Sie 2011 |
|
Dobre, dobre :) Jak tu ktoś zauważył - to już 4 rozdział, a nic a nic o Cullenach czy też Edwardzie Masen - i chyba to jest w tym wszystkim najlepsze, chociaż zastanawiam się czy wprowadzisz jakiś wątek miłosny w tym opowiadaniu.
W danej chwili (przynajmniej dla mnie) Bella jest tak smutna i nieszczęśliwa, że aż prosi się aby coś miłego ją spotkało.
I tak jak pisałam w poprzednim komentarzu - pisz, pisz oby jak najwięcej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
White_Demon
Wilkołak
Dołączył: 19 Kwi 2011
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Komnaty Tajemnic
|
Wysłany:
Wto 13:36, 02 Sie 2011 |
|
O dziewczyno! Po pierwsze uzależniłaś mnie od "Nirwany", bo codziennie patrzyłam, czy może wstawiłaś nowy rozdział. A po drugie, kiedy wreszcie się doczekałam, czytałam z wypiekami na twarzy. Teraz już jestem pewna, że Charlie to jakiś psychol, którego trzeba zamknąć w zakładzie. Bellę podziwiam, bo jest na tyle odważna, żeby siedzieć i czekać na niego. A wyjścia mam dwa - zgwałcił ją raz albo molestował przez dłuższy czas. Twoje opowiadanie jest na tyle smutne, że zawsze czuję się po nim nieco melancholijnie.
Podoba mi się wplatanie Renee i to, jak próbuje zachęcić Bellę do noszenia jaskrawych kolorów. Świetnie nią kierujesz.
A teraz będę się powtarzać. Jak wymieniłam w poprzednim komentarzu, to, jak piszesz jest bardzo realne. Nic tu nie jest przecudowane, wyolbrzymione. Po prostu tak potrafisz wpasować się w dziewczynę z wielkimi problemami. Zazdroszczę. A tak swoją drogą - nie ma Cullenów. Wydaje mi się, że się pojawią, kiedy Bella pójdzie do szkoły. Choć gdyby ich nie było, nie ubolewałabym nad tym.
I mam taką malutką prośbę. Piszesz tekst przy muzyce? Jeśli tak, to byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś wstawiając tutaj następny rozdział dorzuciła też link z tym utworem, przy którym pisałaś. Może to dziwne, ale lubię takie rzeczy.
O i jeszcze na marginesie - bądź nadal do bani i nie popisuj się cierpliwością, tylko wstawiaj piąty rozdział jak najszybciej :)
Pozdrawiam i życzę weny, W_D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Wto 14:28, 02 Sie 2011 |
|
Oż ty... Czuję się zażenowana. Na mojej twarzy tkwi wielki banan, a siostra pyta z czego tak się szczerze :) Właśnie siedzi obok mnie i marudzi, że człowiek nie może wyprodukować porządnej bluzki. Ale to nie ważne...
Pomijając moje zawstydzenie (nie jestem przyzwyczajona do komplementów) spróbuję wytłumaczyć, bo powinnam.
Zacznę od Cullenów. Są w ff. Na razie istnieją jako tło, bez wielkiej roli. Można nawet powiedzieć, że jeśli takowa jest, to niezbyt miła. Ale Jasper przeżyje. Lubiłam, lubię i będę go lubić. Może dlatego, że był taki nieokreślony...
Eh... I nasza Renee. W poprzednim ff zrobiłam z niej ćpunkę i prostytutkę. Powiedzmy w prost, ta tutaj też nie będzie miała lekko. Różowy świat nie istnieje i każdy powinien o tym wiedzieć. Co do fragmentu Obudziłaś go . No to teraz się zacznie. Chyba mogę powiedzieć (za dużo nie zdradzę), że miły(o jeju... jak to brzmi) Charlie zniknie. Będzie wracał do swojej pierwotnej postaci, czyli przed wyjazdem Belli i Renee.
Yyy. Wystąpienie Volturi! Na razie dojechałam do Alec'a. A to, że Carlisle ma być psycho, to nie. Według mnie, to by było za bardzo naciągane. Bo takie trafienie, to jeden na milion. Ale może psycho pojawi się, jako osoba cielesna w tym ff. Ktoś nasunął mi pewien pomysł (Dziękuję!) i być może coś z tego zrobię.
A piosenki. Najpierw przesłucham sobie parę piosenek adekwatnym nastrojem do tego ff i dopiero piszę. Jednak, czy one pasują, to nie wiem. Może następnym razem wstawię coś, co mi pomaga.
I zamierzam ty razem popisać się cierpliwością! O! taka niespodzianka. Do piątku Ff mam napisany do przodu, więc żaden problem.
Dziękuje za miłe komentarze i witam nowych czytelników! :)
Energicznie macha rączką pozdrawiając wszystkich!
PS: Siostra kazała mi dopisać, że to jest do kitu. A ja myślę, że mi zazdrości! Od co! I pozdrawia :)
Już mnie energiczniej macha rączką z bolącym ramieniem... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Wto 14:30, 02 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|