FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Oniemiała [T] [NZ] 5.08 (Rozdział 21) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Wto 21:37, 03 Lis 2009 Powrót do góry

hmm... lubię takie ciepłe historie ... szczególnie w takie zimne wieczory jak dzisiaj:) naprawdę podobał mi się ten rozdział. Napisany bardzo płynnie, czyta się go rewelacyjnie.... Emmett jest świetnym bratem - każdy mógłby go pozazdrościć Belli:)ciekawa jestem pierwszego spotkania Edwarda z Adele, i oczywiście zastanawiam się, kiedy Bella przełamie swoje opory i opowie o swoim koszmarze...
Trzymaj tak dalej:)
Pozdrawiam
Nellka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Wto 23:13, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Rewelacyjne opowiadanie.

Doprowadziło mnie do łez, prawdziwych łez.



Szczęka mi opadła jak dowiedziałam się o tym dziecku, ale podejrzewam ,że to nie jedna niespodzianka jaką szykuje autorka. Kurczę , muszę przyznać że trochę owa Bella kanoniczna , w sensie z tym potykaniem się ( ale plusem jest to , że bywa to takie urocze ) . A ten cały Brandon? To jakiś odpowiednik James`a? Nie wiem , jestem ciekawa co dokładnie się stało między Bells i Brandonem. Bells niema , rozumiem - ale , tak po prostu nie mówi bo nie chce? Nigdy nie patrzyłam na to z tej perspektywy, że ktoś przestaje mówić ze względu na traumatyczne wydarzenie z przeszłości. Czytałam o takich przypadkach, oglądałam na filmach - ale rzadko kiedy, mamy możliwość "wejść" do głowy takiej osoby. Czekam niecierpliwe na kontynuacje ( :

i żeby Bells powiedziała to najważniejsze Edwardowi , ah.
jestem chorą romantyczką *_*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Wto 23:53, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Dziękuje za fantastyczny rozdział! Edward jednak mądrze postąpił wyznając uczucia Belli. Mam nadzieję, że dzięki niemu dziewczyna zechce wypowiedzieć coś na głos. Chociaż, jak widać, już to sobie postanowiła. Emmett mnie zaskoczył, jednak dobrze zrobił, że chciał skopać tyłek Edowi. To było jak widać motywujące. Wspaniały, uczuciowy, romantyczny rozdział. Czekam na kolejny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..

PostWysłany: Śro 13:36, 04 Lis 2009 Powrót do góry

hym..


to opowiadanie to jedno z moich ulubionych.. cieszę się, że Edek zmądrzał Kwadratowy Mam jednak przeczucie, że to dopiero początek.. no nie wiem.. może:
-Wróci Brandon
-Edward nie polubi Adele, przez co Bella nie będzie chciała z nim być..
-A może do pokoju wparuje Emmett i pomyśli sobie, że.. hym. no ..
-Może .. no mam tego dużo.. nie chce mi się wszystkiego pisać..

Lubię tą Rosalie.. jest taka inna.. Miła? może.. nie umiem tego opisać..

Dobrze, że Edward wyznał te uczucia Belli.. mam nadzieję że Bella wkrótce zrobi to samo.. I mam nadzieje, że jeszcze nas to opowiadanie zaskoczy.. w końcu nie może być cały czas sielanka Laughing Kwadratowy Cool
A więc.. Kwadratowy

Vena niech Cię nie opuszcza.. i chęci do dalszego tłumaczenia też :):D


E-C-v Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Edward Cullen vampire dnia Śro 13:39, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wireless
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D

PostWysłany: Śro 17:16, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Oniemiałam.
Z zachwytu.

To opowiadanie jest wprost świetne. Podejrzewam, że Bella została zgwałcona w przeszłości, ale nie wiem co ma z tym wspólnego mowa. Cóż, miejmy nadzieję, że dowiemy się tego w następnych rozdziałach.

Tłumaczenie? Bardzo mi się podoba. Obecnie, góruje na mojej prywatnej liście. Gratulacje. Po prostu, to jest coś niesamowitego.

Czekam na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Pon 17:51, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, sprawiają, że bardzo chce mi się ciągnąć to dalej Wink Dla wszystkich spragnionych - nowy rozdział :D

Rozdział 11

Tłumaczenie: Jakub
Beta: Rathole Wink

Bella

- Dzień dobry! - usłyszałam, gdy się budziłam. Co? Otworzyłam oczy, a światło słoneczne lekko mnie oślepiło. Och, to tylko Edward. Zapomniałam, że tu jest… Wciąż obejmował mnie jedną ręką, a drugą próbował odgarnąć włosy z mojej twarzy, uśmiechając się.

- Obudziłaś się już? - spytał lekko rozbawiony. Pokręciłam głową i ziewnęłam, ponownie zamykając oczy. Zachichotał.

- I tak długo spaliśmy, Bells. Już dziewiąta, a o dziesiątej mam lekcję… Przepraszam. - Po brzmieniu jego głosu mogłam wywnioskować, że naprawdę nie ma ochoty iść. Westchnęłam.

- Chcesz pospać trochę dłużej? - Zastanowiłam się przez chwilę. Propozycja była kusząca, ale… nie wystarczająco. Zaprzeczyłam i otworzyłam oczy, przygryzając wargę. To całe „niemówienie” zaczynało się robić coraz bardziej wkurzające. Zaczęłam wymachiwać rękoma w powietrzu.

- Och! - Edward szybko wyskoczył z łóżka. Ja pewnie uderzyłabym tyłkiem o podłogę. Podszedł do szafki, wziął notes i ołówek, a ja usiadłam ze skrzyżowanymi nogami. Podał mi obydwa przedmioty i zajął miejsce obok mnie, uważnie mi się przyglądając. Lekko się zarumieniłam i zaczęłam pisać.

- Mogłabym pójść z tobą i zostać tam, dopóki nie skończysz pracy? Proszę. Nie będę przeszkadzała w lekcjach, obiecuję. - Podałam mu kartki i zaczekałam chwilę, aż je przeczyta. Uśmiechnął się.

- Pewnie, że możesz. Idź się ubrać, zaraz wychodzimy - powiedział, odkładając notes. Podniósł się z łóżka. Każdy włos na jego głowie sterczał w zupełnie innym kierunku - były jeszcze bardziej roztrzepane niż zazwyczaj. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Gdy próbowałam wyślizgnąć się z łóżka, upadłam na ziemię z głuchym łoskotem. Zanim Edward podał mi swoją rękę i pomógł wstać, głośno się roześmiał. W odpowiedzi wystawiłam język. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej dżinsy, a zamiast koszulki - niebieską sukienkę z długimi rękawami. Pobiegłam do łazienki, aby szybko się przebrać, umyć zęby, twarz i uczesać się - postanowiłam jednak zostawić rozpuszczone włosy. Prawdę mówiąc, mogłabym jeszcze trochę pospać - wczorajszy dzień był bardzo wyczerpujący. Ale nie chciałam iść do pracy sama. Trochę się bałam, ale na razie nie chciałam mu o tym mówić. Wyszłam z łazienki, znajdując Edwarda zajętego przeglądaniem kanałów w telewizji, ale w pełni gotowego do wyjścia. Usiadłam na łóżku, aby założyć skarpetki i futrzane buty. Zanim wstałam, zdecydowałam, że włożę nogawki do ich wnętrza.

Alice byłaby ze mnie dumna, nawet, jeśli nie wyglądałam aż tak dobrze. Hej, włożyłam w to duży wysiłek i chyba właśnie to się najbardziej liczy! Wstałam, dając Edwardowi znak, że jestem gotowa. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- Ślicznie. - To było wszystko, co powiedział, zanim pocałował mnie w czoło.

-------------------------------------------------------------------------------------

Cały poranek spędziłam w sypialni Edwarda czytając, leżąc i słuchając, jak udzielał lekcji. Wiedziałam, kiedy grał on, a kiedy uczeń, nawet jeżeli był bardzo dobry. Około jedenastej usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, a następnie stóp. Wróciłam do mojej książki o Katarzynie Medycejskiej, kiedy obok mnie usiadł Edward.

- Chcesz zostać tutaj i zamówić coś do jedzenia czy wolisz się przejść? - spytał. Jego głos zakłócał ciszę jak dzwoneczki, ale w dobrym znaczeniu. Zapamiętałam numer strony i zamknęłam książkę.

- Pizza! - pokazałam, uśmiechając się. Pizza brzmiała dobrze. Edward wybuchnął śmiechem - prawdopodobnie dlatego, że zachowywałam się jak dwunastolatka.

- Okej. Jaką chcesz? - Jego oczy błyszczały z rozbawienia, kiedy to mówił. Myślałam przez chwilę.

- Z serem. - Na szczęście w jego słowniczku języka migowego znajdowały się nazwy podstawowych produktów spożywczych, co znacznie ułatwiało sprawę.

- Brzmi świetnie, ale moja połówka będzie z pepperoni. - Pokazałam mu język. - Mogę pożyczyć twój telefon? - spytał. Zamarłam. Cholera. Nie powiedziałam mu jeszcze wszystkiego.

- Nie - odpowiedziałam, zanim sięgnęłam po notesik. On przyglądał mi się, zaskoczony. - Mmm… Mój telefon stoczył wczoraj małą bitwę ze ścianą twojego mieszkania… Ściana wygrała - napisałam. Lekko zażenowana oddałam mu kartkę. Popatrzył na mnie z mieszanką przerażenia, rozbawienia i zaciekawienia w oczach.

- Jak to się stało? - Ciekawość zwyciężyła. Westchnęłam i zarumieniłam się.

- Byłam na ciebie zła, kiedy wyszedłeś, więc… rzuciłam nim… i się rozwalił… - Zastanawiałam się, jak zareaguje na tę wiadomość. Rozważałam kilka możliwości: A - wybuchnie śmiechem(zawsze wtedy przypomina mi lwa) i powie, że nie musiałam tego robić, bo teraz nie mam telefonu; B - będzie zaskoczony i powie mi, że to naprawdę nie była wina biednego telefonu i nie musiałam się na nim wyżywać; C - będzie lekko rozbawiony moją złością, zachwycony tym, że potrafiłam rzucić telefonem o ścianę wystarczająco mocno, aby go rozwalić, uszczęśliwiony, że dałam mu idealny powód do zakupu nowego, drogiego telefonu i przerażony, że wracałam wczoraj do domu bez komórki.

Stwierdziłam, że odpowiedź C będzie najbardziej prawdopodobna, i miałam rację. Kiedy już skończył wykład o wracaniu do domu bez żadnego środka komunikacji, powiedział:

- Myślę, że musimy ci kupić nowy telefon - wyszczerzył się i prawie odbił od łóżka podniecony tym, że może mi coś kupić.

- Nie - pokazała moja lewa ręka. Westchnął, a na jego twarzy pojawił się grymas. Czułam się trochę winna… No dobrze, bardzo winna, ale nie mogłam mu pozwolić na kupno telefonu. Równie dobrze mogłam to zrobić sama.

- Pójdę po telefon i zamówię pizzę. Później dokończymy naszą rozmowę. - Wstał, a ja westchnęłam. Miałam przeczucie, że tym razem to on postawi na swoim. Wróciłam do lektury. Parę minut później poczułam, jak ktoś gładzi moje włosy i składa pocałunek na czubku głowy. Podskoczyłam, chociaż wiedziałam, że to Edward. Zaśmiał się cicho.

- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. - Przewróciłam oczami.

- Nie zamierzasz odpuścić, prawda? - westchnął, siadając obok mnie. Zaprzeczyłam i w końcu spojrzałam na niego.

- Edward, sama mogę kupić telefon. Więc proszę, nie martw się o to! - napisałam w notesie i podałam mu wiadomość; właściwie rzuciłam kartki w jego stronę. Kiedy to czytał, zmarszczył brwi, co wydało mi się lekko podejrzane.

- Dobrze. - W końcu dał za wygraną.

Zapukałam do drzwi gabinetu Edwarda przed drugą, w międzyczasie zakładając kurtkę. Patrzyły na mnie dwie pary oczu: głównego zainteresowanego i pięcioletniej dziewczynki.

- Wychodzę… Zobaczymy się później? - pokazałam, co było trochę niegrzeczne z mojej strony, bo mała dziewczynka nie mogła mnie zrozumieć. Edward pokiwał głową i uśmiechnął się.

- Oczywiście. Kończę lekcje o siódmej, potem muszę podrzucić gdzieś Alice i kupić coś na kolację, więc mogę trochę się spóźnić. Co mam przynieść?

- Chińszczyznę.

- Okej. Uważaj na siebie. Kocham cię. - Przeszedł przez pokój i pocałował mnie w policzek, ignorując chichoczącą uczennicę. Uśmiechnęłam się i wyszłam, pozwalając im dokończyć lekcję.

-------------------------------------------------------------------------------------

Dzwoneczek na drzwiach księgarni zabrzęczał, a w pomieszczeniu można było usłyszeć dźwięki dochodzące z ulicy.

- Isabella! - usłyszałam znajomy, pogodny głos z włoskim akcentem. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po tablicę do pisania.

- Pan Frank! - napisałam, pokazując mu zdanie. Bardzo cieszyłam się z jego wizyty, bo przez długi okres czasu tu nie zaglądał. Coś było nie tak. Można to było zobaczyć w jego oczach. Pomimo tego, że się uśmiechał widać było, że wewnątrz jest załamany.

- Coś się stało? - napisałam, mając nadzieję, że to nie było to, o czym myślałam.

Westchnął, a z jego twarzy zniknęły ślady udawanej radości.

- Och, Bello. Delia nie żyje. - Jego głos wyrażał głęboką stratę. Odłożyłam tablicę i mazak i wyszłam zza lady. Mocno go przytuliłam, czując, że z moich oczy płyną łzy. W takich sytuacjach byłam wdzięczna za to, że nie mogę mówić - pewnie nie potrafiłabym powiedzieć niczego pocieszającego. Zauważyłam, że jego ciało zaczyna się trząść. Chwilę później zaczął głośno szlochać. Moje serce zaczęło pękać na małe kawałeczki. Nie mogłam w to uwierzyć… Pan Frank kiedyś opowiedział mi ich historię. Pobrali się, gdy on był dziewiętnastolatkiem, a ona miała osiemnaście lat. Byli ze sobą bardzo długo, a teraz los ich rozdzielił.

Co więcej - wiedziałam, że była to pożegnalna wizyta. Pan Frank nie chciał żyć bez Delii. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, jak wbija nóż w swoje serce, skacze z okna na piątym piętrze ani żadnej innej formy samobójstwa. Ale czułam to. Jego chęć życia malała z każdą chwilą. Po prostu nie potrafiłby wytrzymać ani chwili bez niej.

Już niedługo stracę tego wspaniałego człowieka. Był dla mnie jak dziadek, którego nigdy nie miałam.

- Tęsknię za nią, Isabello. Tak bardzo za nią tęsknię… - łkał. Płakałam razem z nim, ponieważ nie mogłam nic dla niego zrobić, a on mnie zostawiał.

- Ja… Chciałbym ci coś dać, Isabello. - Tylko jemu pozwalałam tak się nazywać. W jego ustach brzmiało to o niebo lepiej. Sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął grubą książkę. Ostrożnie ją wzięłam.

- Nie otwieraj jej, dopóki nie wyjdę - powiedział, ściskając mnie mocno przez dłuższą chwilę; później odwrócił się i wyszedł na ulicę bez żadnego słowa. Tam nie miał nikogo, kto mógłby się o niego troszczyć.

Popatrzyłam na książkę leżącą w moich dłoniach. Wyglądała jak dziennik. Przetarłam oczy, próbując przestać płakać. Wróciłam za ladę, zajęłam miejsce na krześle i otworzyłam tom. Znajdowały się tam słowa napisane starannym, czytelnym pismem pana Franka.

„Droga Isabello,

W tej książce zawarta jest historia życia mojego i Delii oraz kilka naszych zdjęć.

Kochałem cię jak własne dziecko.

Pewnie zarzucasz sobie, że nie potrafiłaś mnie tu zatrzymać. To nie twoja wina. Nigdy nie zamierzałem żyć bez Delii, a ona czuła to samo. Byliśmy zbyt długo razem, aby się rozstać.

Tak naprawdę nie umarliśmy. Zawsze będziemy żyć w twoim sercu, w tej książce, w naszej rodzinie.

Nie smuć się z mojego powodu, jednak płacz dobrze ci zrobi. Nie ma nic złego w kilku łzach. Pamiętaj tylko, że to jest właśnie to, czego chciałem, i że zawsze byłem szczęśliwszy, przebywając razem z nią.

Pozdrawiam,

Frank Lababera”


Zamknęłam książkę, gdy znów zabrzęczał dzwonek. To tylko kolejny klient. Chciałam przeczytać ją w samotności. Była za bardzo wyjątkowa, aby ją z kimś dzielić.

To będzie bardzo długi dzień.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pon 20:03, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Nie znoszę gdy napiszę fajnego posta a nagle moje łącze neta pada. Grrrr
Jesli chodzi o tę historę: zarówno samo opowiadanie jak i tłumaczenie są bardzo dobre. Nic nie zgrzyta, zaskakuje co jakiś czas, wzrusza bardzo często. Naprawde gratuluję wyboru i talentu w tłumaczeniu. Jak dla mnie i opowiadanie i tłumaczenie jest na pięć plus.
Jeszcze tu wrócę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..

PostWysłany: Śro 21:07, 11 Lis 2009 Powrót do góry

fajny jest ten rozdział Kwadratowy

ciekawa jestem co będzie dalej.. chociaż mam dziwne przeczucie, że zbliżamy się już do końca.. mam nadzieje, że nie !. musimy się przecież jeszcze dowiedzieć czemu ona nie chce mówić Very Happy denerwuje mnie kilka pytań.. ale jednak nie będę ich zadawać Kwadratowy nie chce Cie zamęczać Chytry Zawstydzony

czekam na kolejne rozdziały Very Happy Smile

Veny i chęci życzę :*

heh.. E-C-v


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 13:17, 25 Lis 2009 Powrót do góry

O boshe..! To było coś, pod koniec ryczałam.! No, normalnie płakałam , jak nie wiem co..Gratulacje jeszcze nikomu się to nie udało.Jeszcze nikt nie wywołał u mnie takich emocji..Boshe.. To było coś.. x]Gratuluję.Moja klawiatura jest cała mokra..x]Mam nadzieję, że następne tłumaczenie będzie już niebawem, nie wiem czy do tego czasu wytrzymam.Może zaj'zę do tego FF,
chociaż nie. Nie zrobię tego.Ten FF jest świetnie tłumaczony.Podziwiam za cierpliwość..x] i oczywiście za to tłumaczenie..x]
Życzę Veny..!
Ave Vena..!*chyli czoło*

Edward Cullen vampire napisał:
fajny jest ten rozdział Kwadratowy
musimy się przecież jeszcze dowiedzieć czemu ona nie chce mówić Very Happy

Edward Cullen vampire
- Było coś chyba o tym pisane, że to chyba z powody Brandona..czy jakoś tak, jeśli się mylę, to bardzo przepraszam że wprowadzam Cię w błąd..x] Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kali. dnia Śro 13:38, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..

PostWysłany: Sob 18:47, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Araja

nie ma sprawy ;]
ja to taką krótką pamięć mam.. ;]
a więc.. przepraszam ;P

Jakub

czy ty mnie musisz tak męczyć??
ah.. nie mogę się doczekać następnej części ;]
chcesz chyba żebym tutaj oślepła przed kompem.. siedzę i czekam ;]
a juz mam problem z oczami ;P


E-C-v Kwadratowy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Edward Cullen vampire dnia Sob 18:47, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Pon 18:11, 07 Gru 2009 Powrót do góry

W końcu mi się udało.... Przepraszam, że kazałam Wam tak długo czekać, ale nie miałam zbyt dużo wolnego czasu. Może rozdział nie jest długi, ale mam nadzieję, że się spodoba Wink Enjoy!

Rozdział 12

Tłumaczenie: Jakub
Beta: Rathole(bez niej nic by z tego nie było :*)

Bella

Pięć dni później siedziałam w gabinecie Edwarda. Słuchałam, jak gra, a w międzyczasie czytałam gazetę. Kiedy doszłam do zgonów, był tam - uśmiechał się do mnie.

Frank Lababera.

Spodziewałam się tego. Mogłam czytać ten dział każdego ranka. Ale teraz, kiedy zobaczyłam czarno - białą fotografię, dopiero to do mnie dotarło. Właściwie powiedziałam jedno słowo.

- Nie. - Pokręciłam głową, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Po raz pierwszy Edward pomylił nuty. Potem spojrzał na mnie. Zanim zdążyłam mrugnąć, otoczył mnie ramionami. Nie mówiłam nic więcej, nie wiedziałam nawet, dlaczego wypowiedziałam to jedno słowo. Od dłuższego czasu tak mocno nie płakałam, wliczając dzień, w którym Edward dowiedział się o Adele.

- Bella, co jest? Co się stało? Coś cię boli? Co mam robić? - Trochę spanikował. Naprawdę nie czułam się winna. Szlochałam tak głośno, że prawie się dusiłam. Po paru chwilach podniósł mnie, zaniósł do salonu i posadził na kanapie, zajmując miejsce obok. Wciąż ściskałam w ręce gazetę. Nie potrafiłam uspokoić się na tyle, żeby coś napisać, a tym bardziej pokazać, więc stuknęłam palcem w zdjęcie pana Franka mając nadzieję, że Edward pamięta, kim był.

Edward

Spojrzałem na fotografię starszego mężczyzny, później na jego imię. Frank… To chyba przyjaciel Belli z księgarni. W artykule napisano, że znaleziono go martwego w domu wczoraj rano po tym, jak jego serce po prostu… przestało bić.

Nigdy nie widziałem Belli w takim stanie. Jej reakcja naprawdę mnie przestraszyła. Nie wiedziałem, co mogę dla niej zrobić, więc po prostu ją przytuliłem.

- Przykro mi, kochanie. Tak bardzo mi przykro - powiedziałem, próbując wymyśleć coś sensownego. Niestety, nic nie przychodziło mi do głowy, więc ostrożnie wyciągnąłem gazetę z jej dłoni, odłożyłem na podłogę i przytuliłem ją. Nie lubiłem tego uczucia bezradności. To było straszne - siedzieć obok Belli, gdy była w takiej sytuacji. Ale co mogłem zrobić w sprawie śmierci jej przyjaciela? Nic.

Po pół godzinie szlochania zasnęła w moich ramionach. Westchnąłem z ulgą i delikatnie położyłem ją na kanapie, po czym udałem się, by poszukać telefon. Potrzebowałem kogoś, kto znał ją najlepiej…

- Co jest? – odebrał lekko wkurzony Emmett.

- Hej… Tu Edward. Muszę wiedzieć, co sprawia, że Belli poprawia się humor, gdy jest smutna - powiedziałem. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawę, co pomyśli o mnie jej rodzina. Cholera.

- Masen… Co zrobiłeś mojej małej siostrzyczce? - zawarczał. Mogłem sobie wyobrazić wyraz jego twarzy; przestraszyłem się. Ale w tym momencie nie liczyło się nic więcej prócz płaczącej Belli.

- Nic! Jej przyjaciel nie żyje… A ja nie wiem, co robić.

Emmett

Mogłem poczuć, jak wyraz mojej twarzy gwałtownie się zmienia. Może wyglądałem strasznie z tymi wszystkimi mięśniami, ale tak naprawdę miałem gołębie serce. Nie żebym kiedykolwiek się do tego przyznał, ale… i tak większość moich znajomych to wiedziała. W myślach przewinął mi się obraz płaczącej Belli.

To ja powinienem się nią teraz zająć - w końcu robiłem to przez ostatnie trzy lata. Mogłem sobie wyobrazić, co czuł Edward. To straszne uczucie bezradności… Kiedy nie można pomóc ani sprawić, by uśmiechnęła się chociaż na chwilę.

Myślałem też o mojej rozmowie z Bellą, która miała miejsce kilka dni temu.

- Postanowiłam coś zrobić -napisała w swoim notesiku. Zazwyczaj wszystko pokazywała, ale dzisiejszego wieczoru postanowiła przelać to na papier.

- Okej… Co? - Zastanawiałem się, o co jej chodzi. Pochyliła głowę, a włosy opadły na jej twarz. Ich kolor, podobnie jak oczu, odziedziczyła po tacie. Po paru minutach podała mi kartki. Tęskniłem za jej głosem. Nie słyszałem go, odkąd przyłapałem ją na mruczeniu przez sen.

- Chcę, żeby Edward wiedział o… Brandonie. O wszystkim. Chce poznać Adele, a nie wiem, czy mogę ją mu przedstawić, jeśli nie będzie wiedział, skąd się wzięła… Ale nie wiem też, czy potrafię mu o tym opowiedzieć. Nie sądzę, żebym mogła to wszystko napisać, a on nie zna aż tak dobrze języka migowego… Może ty… mógłbyś? Proszę? - Kiedy przeczytałem te słowa, w mojej głowie rozbrzmiał jej głos. Niepewnie zadała pytanie, a później użyła błagalnego tonu, tak samo efektownego, jak ta smutna minka, której nauczyła mnie Alice. Jak mógłbym jej odmówić?


Westchnąłem. Teraz jest najlepsza pora, aby spełnić daną jej obietnicę.

- Zasnęła? - spytałem, doskonale wiedząc, jak zachowuje się, gdy jest smutna. Bella nie płakała tak często, ale gdy już do tego dochodziło… szybko traciła siły.

- Tak - odpowiedział Edward. W jego głosie słychać było ulgę. Potarłem czoło, nie będąc do końca pewnym, co powinienem zrobić.

- Słuchaj… Teraz przez jakiś czas nie będzie dawała znaku życia, więc przez te kilka godzin nie musimy przy niej klęczeć. Ale… Bella poprosiła mnie, żebym coś ci powiedział… Może być teraz? - spytałem. Dasz radę, to wszystko dla niej. Czekałem na jego odpowiedź.

- Tak, pewnie… - Był wyraźnie zaciekawiony.

- Okej. Za chwilę tam będę. - Odłożyłem słuchawkę, zanim zdążył się pożegnać.

-------------------------------------------------------------------------------------

Po jakimś czasie zapukałem do drzwi mieszkania Edwarda. Po drodze kupiłem pudełko ulubionych lodów Belli. Zastanawiam się, jak to możliwe, że nie wiedział o Ben&Jerry*… Przecież to klucz do jej serca. Wyglądał jeszcze bardziej blado niż zazwyczaj. Gdy wszedłem do środka, usłyszałem mamrotanie Belli. Podniosłem lody, żeby mógł je zobaczyć.

- Zapamiętaj. To jej ulubione. Lepiej, żeby się nie rozpuściły… Gdzie masz lodówkę? - Przez chwilę wpatrywał się w etykietę, po czym zaczął iść wzdłuż korytarza. Poszedłem za nim, przypuszczając, że była to droga do kuchni. Włożyłem lody do zamrażarki i usiadłem przy stole.

- Okej. Nie wiem, jak powinienem zacząć… Krótko mówiąc, Bella chce, abym powiedział ci, jak Adele… skąd się wzięła. - Westchnąłem. Zastanawiałem się, czy dam radę. Jedynie skinął głową i zajął miejsce naprzeciwko mnie. To zmierza donikąd. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem historię.

- Kiedy Bella miała piętnaście lat, zaczęła umawiać się z Brandonem Kingiem. On był osiemnastolatkiem, tak jak ja. Słyszałem o nim wiele złych rzeczy, byłem przeciwny temu związkowi, ale Bella nie chciała mnie słuchać. - Pokręciłem głową, przypominając sobie liczne kłótnie na ten temat.

- Nie odzywaliśmy się do siebie przez miesiąc. - Westchnąłem. - Ojciec też za nim nie przepadał. Właściwie wszyscy myśleli o nim to samo, oprócz Belli… Nigdy nie potrafiła dostrzec złych cech u innych. - Edward na szczęście siedział cicho. Gdyby mi przerwał, nie wiem, czy potrafiłbym dokończyć monolog. Skoro mi było ciężko o tym mówić, mogę sobie wyobrazić, co przeżywała Bella.

- W ogóle mnie nie słuchała. Odgrywał rolę faceta z jej marzeń - nawet kupował jej kwiaty każdego dnia. - Zaczęła we mnie wzbierać złość. - Ale tak jak mówiłem, to było jedno wielkie kłamstwo - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- Minęło pół roku i skończyła szesnaście lat… - Przerwał, aby zaczerpnąć trochę powietrza. - Trzy tygodnie po jej urodzinach dostałem od niej wiadomość. Od kilku godzin była u niego, a zaczynało się już ściemniać. Napisała tylko słowo „pomocy”. - Zobaczyłem, jak Edwardowi opadła szczęka. Ciekawe, czy już się domyślał. Złapałem się za głowę, pamiętając dobrze tamtą noc.

- Pobiegłem. To było małe miasto, a on mieszkał niedaleko nas. Drzwi były zamknięte, więc wybiłem szybę. Miałem złe przeczucie… - Przerwałem i wziąłem kolejny oddech. - Oczywiście jego rodziców nie było w domu. Wszedłem do jego pokoju… - Przełknąłem głośno ślinę. - Krew. Zobaczyłem pełno krwi. Bella siedziała na podłodze. Brandon się zastrzelił. - Mój głos się załamał.

Edward

Nie musiał nic więcej mówić. Łatwo ułożyłem to w jedną całość. Och, Bella…

Żałowałem, że sam się zabił, bo bardzo chciałem go znaleźć. I skrzywdzić.

Zacząłem cały trząść się ze złości, a moje serce rozpadało się na kawałki. Bella… Moja Bella…

- Od tego czasu nie mówi – powiedział spokojnie, próbując kontrolować swój głos. - Dziwię się, że tak szybko ci zaufała. Mnie nie pozwoliła się dotknąć przez miesiąc, ojcu przez trzy. - Westchnął ciężko. - Pamiętam pierwszą noc, kiedy już mogłem się do niej zbliżyć. Wtedy dowiedziała się, że jest w ciąży. Przytulałem ją, gdy płakała. Zasnęliśmy w moim łóżku, podobnie jak wtedy, gdy nasi rodzice powiedzieli nam, że się rozwodzą. - Poczułem, jak łza spływa po moim policzku. Nie było nic złego w tym, że miałem ochotę się wypłakać.

- Postanowiła donosić ciążę, aby oddać dziecko do adopcji. Dałem jej jedną z moich bluz, wiesz, tę ciemnozieloną? Kazałem jej ją nosić, aby przez pierwsze miesiące ukrywać brzuch na tyle długo jak się tylko dało. Nie było mowy o porzuceniu szkoły - to było małe miasteczko, plotki szybko się tam rozchodziły. Mój ojciec chciał ją wysłać do Phoenix, do naszej mamy, ale Bella się nie zgodziła. - Nie przeszkadzałem mu. Nie musiałem nic mówić. Uśmiechnął się lekko.

- Kiedy zaczął się poród, zabrałem ją do szpitala. Charlie… zemdlał na korytarzu. To ja byłem tym, którego rękę ściskała. - Roześmiał się. - Bella jest silna. Złamała mi palec. - Pomachał nim. Widać było, że jest z siebie dumny.

- To ja pierwszy wziąłem moją siostrzenicę na ręce. Pielęgniarka po prostu mi ją wcisnęła… Mała miała dużo włosów takiego samego koloru jak Belli. Podałem ją siostrze. Spojrzała na dziecko i oddała mi je, a ja mogłem wyczytać z jej oczu, że nie chce tego robić. I tak urodziła się Adele Evangeline Swan. - Skończył opowieść.

Byłem bardzo dumny z mojej Belli.

*Popularna, zwłaszcza w Stanach, firma produkująca lody.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Pon 22:35, 07 Gru 2009 Powrót do góry

hmm... chyba nie tego się spodziewałam...Wink wiem, wiem to co się stało z Brandonem jest straszne, ale myślałam, że ją skrzywdził w inny sposób, stąd jej trauma...
czekam jednak na ciąg dalszy i na to co nam dalej zaserwujesz:)
podoba mi się Emmett - taki silny i delikatny zarazem...
życzę dalszej weny:)
Nellka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 22:45, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Zaraz...to on ją zgwałcił i potem się zastrzelił? Czy ją dodatkowo pobił i palnął sobie kulkę? Coś nam się tu rozjaśnia, i to bardzo dobrze. No i jest postęp z Bellą. powiedziała "nie", chociaż to było przypadkowe.

Dziękuje za świetny rozdział, czekam na następny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chocolate_maggie
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań/Forks

PostWysłany: Pon 22:49, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Ohh...!! Jakie to smutne....;(
Biedna Bella.....
Cudowny Emmett...Wink!! Na serio; to chyba najfajniejsza postać z tego ff !! Rose też jest super! Ten moment jak krzyczała na Emmetta, że zjadł Belli całe jedzenie jakie miała....to było zaje*iste!! ;p
Fajnie tłumaczysz. Czekam na kolejny rozdział
Weny xD
chocolate_maggie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..

PostWysłany: Czw 19:31, 10 Gru 2009 Powrót do góry

Wow..Shocked

tego sie nie spodziewałam.. ;]
podejrzewałam różne rzeczy ale taka opcja jakoś..
i Bella w końcu sie odezwała!. ;]
niby to tylko "nie" ale zawsze coś..
dziekuje za to opowiadanie Very Happy
Smile

z niecierpliwoscia czekam na dalszed rozdziały Very Happy

Ave Vena Smile

Edward Cullen vampire.. ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Preria
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Lis 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Seattle

PostWysłany: Czw 19:41, 10 Gru 2009 Powrót do góry

...

;]]

super ten ff.. Very Happy
uwielbiam goo..

Smile

to jeden z najlepszych Cool

heh..
siedzę od prawie 2 godzin i pochłaniam to opowiadanie..
ale na szczęście z małymi przerwami..
powiem szczerze że zdziwiła mnie ta sytuacje z Bradnonem... ;]]
bardzoooo..
ale dziekuję za ten ff Very Happy

Veny.. Czasu.. Chęci..

Lady Preria.. ;]]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lady Preria dnia Nie 11:34, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pią 16:28, 11 Gru 2009 Powrót do góry

No i ode mnie będzie krótko. Wychodzę z wprawy pisania sensownych, długich komentarzy, toteż się nie rozpisuję.

Co sądzę o tym opowiadaniu?
Mimo że jest niedoceniane, uważam, że i napisane, i przetłumaczone jest świetnie. Naprawdę. Dziwi mnie i smuci ilość czytających. To opowiadanie jest stokroć lepsze niż jakieś mdłe opowiadania, jaki to Edward jest bad i jaka z Belli jest cnotka, co go nawraca. Litości. I tyle osób wypiera się tego, że takie coś lubi. Oczywiście. Nikt nie lubi, ale jak co do czego, to na TO czy coś w ten deseń, coś nienoszącego za sobą większego przekazu rzucą się jak stado wilków. No ale nie o tym miałam pisać.

Częściowo wiemy, co stało się z Bellą.
Dobrze, że robi postępy. Gdy przeczytałam, że coś powiedziała, jeszcze raz musiałam przeczytać, gdyż nie byłam pewna, czy to ona. Swoją drogą Edward bardziej przyjął się jej stanem, aniżeli tym, że coś powiedziała. Teraz już naprawdę wiadomo, że może otoczyła się jakby murem, blokadą ze strachu przed sytuacjami z rodem tych Brandonowych i nie jest ani na nic chora, ani nic, a kiedyś normalnie mówiła.

Co do Edwarda... Jest opiekuńczy, naprawdę wspaniały, ale takich ludzi nie ma. Z drugiej strony jest taką... takim ciamajdą. Nie wiem, jak to dokładnie określić. Ta jego druga strona mi się nie podoba. Nie podobała mi się tez jego reakcja na wiadomość o dziecku Belli. Z drugiej strony gdyby wiedział wcześniej o wszystkim, co się Belli przytrafiło... Wink

Cóż, czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że choć po części rozwieje moje wątpliwości Wink

Pozdrawiam,
Rathole


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 19:48, 11 Gru 2009 Powrót do góry

Edward Cullen vampire napisał:
Wow..Shocked

tego sie nie spodziewałam.. ;]
podejrzewałam różne rzeczy ale taka opcja jakoś..
i Bella w końcu sie odezwała!. ;]
niby to tylko "nie" ale zawsze coś..
dziekuje za to opowiadanie Very Happy
Smile


Popieram w 100% cóż ja również się nie spodziewałam , że nasza Bells się odezwie..x] Myślałam, że słowa, które wypowie będą brzmiały jakoś..hmm nie mama żadnego dobrego słowa żeby to określić..x] Ale w każdym razie uważałam że będą one wypowiedziane wprost do Edwarda, a tu proszę..x] Zostałam zaskoczona..x] Opowiadanie jest genialne, jestem z tobą chyba od drugiego rozdziału i chyba ani razu się nie zawiodłam, ani na twoim tłumaczeniu, ani na czymkolwiek innym..x]
Kwestia błędów: Żadnych nie znalazłam.. niestety muszę się przyznać, że ja w tym opowiadaniu najzwyczajniej w świecie ich nie szukam..x] Nie mama na to siły, jestem zbyt pochłonieta tekstem Embarassed *udaje skruchę*
Mam nadzieję, że co do tego to inni z pewnością mnie zastąpią..x]
Po co pisać kilka razy to samo..x]
FF jest bardzo ciekawy jak już ktoś napisał:

Rathole napisał:
. To opowiadanie jest stokroć lepsze niż jakieś mdłe opowiadania, jaki to Edward jest bad i jaka z Belli jest cnotka, co go nawraca. Litości. I tyle osób wypiera się tego, że takie coś lubi.


Zgadzam się tutaj również , te opowiadanie już mi zbrzydły, przeczytała kilka i straciły one swój urok.Ale na szczęście istnieją tak wspaniali ludzie jak ty i autorka tego FF..x]

Pozdrawiam
Arraja..x]

Życzę Veny..!
Ave Veena.. *Chyli czoło*

P.S przepraszam, że wspomagałam się tu aż tyloma cytatami, ale wybaczcie mi nie mam siły tyle pisać..x]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jakub
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno

PostWysłany: Sob 18:02, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Witam po trochę dłuższej przerwie Wink Jakoś tak wyszło, że nie miałam czasu zamieścić nowego rozdziału, i bardzo Was za to przepraszam.
Dziękuję też wszystkim za miłe słowa i obiektywne komentarze :*

A teraz zapraszam na nową część.

Rozdział 13

Tłumaczenie: Jakub
Beta: cudowna Rathole :*

Edward

Emmett wyszedł niedługo po zakończeniu opowiadanej historii. Zostawił mi listę rzeczy, które pomogą rozweselić Bellę, gdy się obudzi. Od kiedy zasnęła, w mieszkaniu zrobiło się dziwnie cicho. Miała mocny sen - już nie mówiła, czasami tylko mruczała coś niezrozumiale. Usiadłem na stoliku stojącym naprzeciwko kanapy i patrzyłem, jak śpi.

Nienawidziłem Brandona. Mimo że nigdy go nie widziałem, działał mi na nerwy. Chciałbym znaleźć sposób, żeby przywrócić mu życie i zabić go ponownie. Odetchnąłem głęboko, aby się uspokoić. Takie myśli w niczym mi nie pomogą. Teraz musiałem skupić się na trzech rzeczach: rozweseleniu Belli przy pomocy listy, którą zostawił Emmett; oznajmieniu jej, że opowiedział mi całą historię tak, aby nie poczuła się niekomfortowo; znalezieniu sposobu na to, żeby powiedzieć jej, że w poniedziałek kupiłem nowy telefon…

Zastanawiałem się, czy obudziłaby się, gdybym chciał przenieść ją na łóżko - tam na pewno byłoby o wiele wygodniej. Przygryzłem wargę i zdecydowałem, że podejmę się tego ryzyka. Ostrożnie ją podniosłem i wszedłem na schody. Położyłem ją na środku łóżka i przykryłem kołdrą. Wciąż spała.

- Moja dziewczynka… - szepnęła, ściskając rękami poduszkę. Uśmiechnąłem się. To oczywiste, że bardzo tęskniła za Adele.

Nad moją głową zaświeciła się żarówka.

Przecież Bella pytała się mnie, czy chcę pojechać z nią na święta do Forks, a ja się zgodziłem.

Wpadłem na genialny pomysł.

Bella

Mogłabym przysiąc, że Edward coś kombinuje. Zbyt często się uśmiechał, drżały mu dłonie, a oczy błyszczały. W tej chwili chciałam się tylko porządnie rozbudzić. Grał na pianinie. Podskoczył, kiedy potknęłam się w drzwiach jego biura. Utrzymanie równowagi nie było proste, kiedy byłam półprzytomna.

- Hej. Jak się czujesz? - spytał miękkim głosem, odgarniając włosy z moich oczu. Mrugnęłam do niego. Bardzo gównianie. Chciałam to powiedzieć, ale wzruszyłam tylko ramionami. Jego dłoń ześlizgnęła się po moim ramieniu, a nasze palce się splotły.

- Chodź tu. - Popchnął mnie w stronę kuchni. Usiadłam przy stole, chowając twarz w dłoniach. Było mi słabo i bolała mnie głowa. Prawdę mówiąc, nie czułam się tak źle od czasu ciąży. To wrażenie, jakby przejechała cię ciężarówka…

- Emmett powiedział, że to twoje ulubione. - Podał mi łyżkę… Boże, pobłogosław Edwarda Masena! Pudełko lodów miętowych z czekoladą Bena & Jerry’ego. Wstałam i zarzuciłam mu ręce na szyję. Roześmiał się i wzmocnił uścisk; potem pocałował czubek mojej głowy.

- Zgaduję, że miał rację? - spytał, gładząc moje włosy. Skinęłam głową i zaczęłam jeść lody.

-------------------------------------------------------------------------------------

- Pójdziemy do mnie? Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział Edward, gdy zamykałam drzwi księgarni. Sklep będzie zamknięty aż do Nowego Roku. Heidi poleciała na Florydę, a ja za kilka dni wyjadę do Forks w stanie Waszyngton razem z Edwardem, Emmettem i Rose. Skrzywiłam się. Wiedział, że nienawidziłam niespodzianek.

- Powiedz mi! - pokazałam wolną ręką. Uśmiechnął się tak, jak lubiłam najbardziej, i pokręcił głową.

- Wtedy wszystko popsuję! Wytrzymasz jeszcze parę minut. - W odpowiedzi pokazałam mu język. Padał śnieg, więc zapięłam kurtkę. Była na mnie za duża, ale bardzo ciepła. Muszę przyznać, że życie było o wiele prostsze, gdy nie musiałam niczego ukrywać przed Edwardem. Czułam się tak, jakbym znowu była… sobą. Zaczęłam podskakiwać, co nie było zbyt mądrym posunięciem przy tak śliskim chodniku, ale Edward nie pozwolił mi upaść. Roześmiał się i zaczął podskakiwać razem ze mną. Pewnie wyglądaliśmy dziwnie, ale jakie to ma znaczenie? W końcu byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.

Po niedługim czasie Edward otwierał drzwi swojego mieszkania. Przytrzymał je, abym weszła pierwsza. Zastanawiałam się, co to za niespodzianka - muszę przyznać, że byłam trochę zdenerwowana. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam na jednym z wieszaków. Moich uszu doszedł tupot małych stóp; odwróciłam się w stronę Edwarda, który szczerzył zęby, najwyraźniej bardzo dumny z siebie. Poczułam uderzenie małego ciałka i ręce oplatające moje nogi. Przewróciłam się do tyłu; Edward pomógł mi wstać. Spojrzałam w dół i zobaczyłam moją małą dziewczynkę.

- Mama! - krzyknęła, ściskając moje kolana i wpatrując się we mnie tymi błyszczącymi oczkami. Oczami Brandona. Ale to nie miało znaczenia; była moja. Podniosłam ją i przytuliłam.

- Mamo, nie mogę oddychać! - zaprotestowała stłumionym głosem. Roześmiałam się i rozluźniłam uścisk.

- Przepraszam, kochanie - pokazałam jej, przytrzymując ją jedną ręką. Wciąż była taka malutka… Nagle ujrzałam w drzwiach mamę i ojczyma. Phil trzymał dłoń na ramieniu Renee, chowając się za nią. Mama wyciągnęła ręce, aby mnie przytulić. Odwzajemniłam gest, wciąż trzymając Adele.

- Czemu mi nie powiedziałaś, że twój chłopak jest taki słodki? Zadzwonił do mnie w niedzielę i spytał, czy byłaby możliwość przywiezienia Adele do Nowego Jorku, bo bardzo za nią tęsknisz. Chciał nawet zapłacić za bilety - powiedziała, uśmiechając się. Popatrzyłam na Edwarda. Musiałam mu podziękować, chciałam tylko znaleźć odpowiedni sposób… Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie, sadzając Adele na moich kolanach. Może była mała, ale i silna, gdy trzymałam ją zbyt długo.

- Mamusia bardzo za tobą tęskniła! - powiedziałam jej. Była bardzo bystra w porozumiewaniu się językiem migowym, biorąc pod uwagę jej wiek.

- Ja też, mamo - powiedziała swoim anielskim głosikiem. Był wysoki, dziecięcy i czysty jak brzmienie dzwonków. Uśmiechnęłam się do niej. Naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć. Wtem na jej małej twarzyczce ujrzałam oznaki zmartwienia.

- Mamusiu, co się stało? Nie płacz… - Wyciągnęła swoje małe rączki i zaczęła ścierać łzy płynące po moich policzkach. Była taka malutka… Nie urosła za wiele od czasu, kiedy widziałam ją ostatni raz. Ale w lipcu skończy dopiero trzy lata, więc będzie miała jeszcze dużo czasu, żeby urosnąć.

- To ze szczęścia - odpowiedziałam. Całkiem zapomniałam o mamie, Philu, nawet o Edwardzie. Nie mogłam oderwać wzroku od Adele. Tak bardzo za nią tęskniłam…

Edward

Patrzyłem zachwycony na Bellę i jej córkę. To była zupełnie nowa dziewczyna, świetnie sprawdzająca się w roli matki. Ta dwójka miała swój własny świat i potrafiła się w nim całkowicie zatracić.

Adele była cudowna. Absolutnie cudowna. Miała na sobie czerwone legginsy i sweter, czarną spódniczkę i małe, czarne buty. Jej włosy, podobnie jak Belli, miały rudobrązowy odcień i były związane czerwoną wstążeczką. Skóra dziewczynki była tak samo blada jak jej mamy, mimo że mieszkała na Florydzie. Jedyną różnicą między nimi były oczy. Te Adele miały zielono - niebieski odcień. Pewnie takie same miał jej ojciec.

Przygryzłem wargę. Brandon był jej biologicznym ojcem, ale praktycznie nie zachowywał się jak tatuś. Tak naprawdę Adele nie miała ojca. Byli wujkowie, ciocie, dziadkowie i mama, ale brakowało taty.

Czy to dziwne, że w głębi mojej duszy miałem ogromną chęć bycia jej ojcem? Gdybym powiedział to Belli, jak by zareagowała? Znałem ją mniej niż trzy miesiące, ale już wiedziałem, że chcę z nią spędzić resztę życia. Z Adele też. Z kolei tę małą osóbkę znałem od przeszło czterech godzin, ale już zdążyła mnie sobie okręcić wokół palca.

- No dobrze, musimy się już zbierać. Są znajomi do odwiedzenia, samoloty do złapania… - powiedziała Renee. Schyliła się, aby uścisnąć wnuczkę i pocałowała ją w policzek. Phil poszedł za jej przykładem.

- Adele ma wszystko, czego potrzebuje w swoich walizkach. Kochamy cię! Do zobaczenia po świętach. - Bella wytłumaczyła mi wcześniej, że w jej rodzinie co roku spędza się wspólnie Boże Narodzenie. Pierwszy dzień świąt obchodzi się z jednym z rodziców, a parę dni później odwiedza się drugiego. W tym roku będzie podobnie - Bella zabiera mnie i Adele do Forks. Następnie lecimy na Florydę, zostawiamy małą u dziadków i wracamy do Nowego Jorku.

Zanim Bella zdążyła cokolwiek powiedzieć, Renee i Phil wyszli.

- Co się właściwie wydarzyło? - pokazały jej ręce; Adele podążała za nimi wzrokiem. Usiadłem obok niej, żeby to wyjaśnić; wtedy dziewczynka zaczęła wspinać się na moje kolana.

- Więc… Kilka dni temu zadzwoniłem do twojej mamy - to już słyszałaś. Adele zostanie z nami, dopóki nie pojedziemy do twojego taty. Później polecimy do mamy i Phila, ona tam zostanie, a my wrócimy. - Obydwie mnie słuchały. Adele ziewnęła głośno, pocierając oczka. To było dla mnie jak cios w twarz. To biedne dziecko przyleciało aż z Florydy do Nowego Jorku, a jest już dwudziesta pierwsza trzydzieści. Powinna już leżeć w łóżku. Przestraszyłem się, gdy Bella podała mi notes pokryty jej gryzmołami.

- Nie mam dla niej pokoju… - Pokręciłem przecząco głową.

- Wiem, dlatego zostaniecie u mnie przez kilka dni. Przygotuję dla niej któryś z pokoi gościnnych. - Dziewczynka ponownie ziewnęła, opierając głowę na mojej klatce piersiowej.

- Mogę już iść spać? - spytała zmęczonym głosem.

Bella

Edward pomyślał o wszystkim. Wciąż próbowałam znaleźć sposób, aby wyjaśnić mu, jak wiele to dla mnie znaczy. Spojrzałam na nich i… spodobał mi się ten widok. Wiem, że nie byłam zbyt dobrą matką. Czułam się winna, iż nie potrafiłam lepiej spełnić swojego zadania. Ale… podobało mi się to. Byliśmy jak mała rodzina - ja, Edward i Adele.

Chciałam, abyśmy byli rodziną. Chciałam mieszkać tu, razem z Edwardem i małą, i stworzyć prawdziwą rodzinę. Miałaby mamę i tatę. Przygryzłam wargę. Takie pobożne życzenia w niczym nie pomagały. W tej chwili najlepszym pomysłem było zaniesienie Adele do łóżka. Podałam jej rękę, a ona prawie zczołgała się z kolan Edwarda. Ostrożnie oparłam jej małą główkę pokrytą loczkami na moim ramieniu; pulchne rączki zaczęły bawić się moimi włosami - zawsze tak robiła, gdy była śpiąca. Edward również wstał; wziął dwie walizki i plecak, którego wcześniej nie zauważyłam. Poszłam za nim na górę. Wskazał głową na drzwi znajdujące się naprzeciwko jego pokoju; otworzyłam je. Położył torby na brzegu łóżka.

- Będę w naszym pokoju - wymruczał.

Czy ja dobrze słyszałam? Naszym pokoju? Pewnie nie. Po prostu nie zrozumiałam, co mówił. Postawiłam półprzytomną Adele na łóżku i otworzyłam walizkę. Oczywiście mama spakowała wszystkie jej ubrania. Wybrałam żółtą koszulę nocną z wizerunkiem Belli, bajkowej księżniczki. Pomogłam jej się ubrać.

- Mamo, nocniczek. - Miałam szczęście, że tak szybko nauczyła się z niego korzystać. Dzięki Bogu. Poprowadziłam ją przez korytarz do pokoju Edwarda pukając, w razie gdyby się przebierał.

- Proszę - powiedział i otworzył drzwi. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy szłam z Adele do łazienki. Kiedy skończyła, zabrałam ją z powrotem do sypialni; położyłam ją na łóżku, a w plecaku znalazłam jej ulubioną maskotkę.

- Kocham cię. Będziemy w pokoju naprzeciwko. Śpij dobrze. - Potarłam swoim nosem o jej - to był taki wieczorny rytuał. Musiałam pokazywać trzy razy zanim zrozumiała, o co mi chodzi.

Wtedy coś zrozumiałam. Musiałam zacząć mówić. To ułatwiłoby wiele spraw… Tak prosto byłoby móc rozmawiać… ze wszystkimi, może pomogłoby mi to znaleźć lepiej płatną pracę… Naprawdę musiałam wcielić mój plan w życie.

- Kocham cię, mamusiu - odpowiedziała, już prawie śpiąc. Wstałam i zgasiłam światło. Och, Edward jest wspaniałomyślny. Miał tu nawet nocną lampkę. Zostawiłam otwarte drzwi i podążyłam wzdłuż korytarza, ponownie pukając.

- W porządku, wchodź - zawołał Edward i otworzył drzwi. Wciąż rozważałam pomysł o rozmowie; zabrałam ubrania, które mi zostawił, i weszłam do łazienki, aby się przebrać.

Wtedy wpadłam na kolejny pomysł.

Rozmowa…

To był idealny sposób, żeby pokazać Edwardowi, co czuję. Ale pytanie brzmiało: czy będę w stanie to zrobić? Wciąż mówiłam przez sen, więc mój głos nie był kompletnie bezużyteczny. Myślałam przez chwilę, myjąc zęby. I czesząc włosy. I znowu myjąc zęby.

W końcu Edward zapukał do drzwi.

- Bella, wszystko w porządku? - spytał. To był kolejny dowód na to, że mówienie dałoby mi większą przewagę. Przecież nie mógł zobaczyć, jak kiwam głową… Westchnęłam lekko, wyszłam z łazienki i przytaknęłam.

- Dziękuję ci… Tak bardzo ci dziękuję - pokazałam i wspięłam się na palce, aby go pocałować. Poczułam, jak oddaje pocałunek, wciąż starając się nie przekroczyć granicy; w końcu domyślił się, że jestem na to gotowa.

- Chciałem, żebyś była szczęśliwa, a ona jest taka słodka… - powiedział, kiedy się od niego oderwałam. Położyliśmy się na łóżku, o wiele bardziej wygodnym niż moje. Spróbuj. Otworzyłam usta.

- Dziękuję - szepnęłam bojąc się, jak zabrzmi mój głos i że zapomniałam już, jak wypowiadać słowa. Było ciężko… ale udało się.

Udało się!

Edward wpatrywał się we mnie zszokowany, z szeroko otwartymi oczami i ustami.

- O mój Boże… Bella, czy ty właśnie… - wyszeptał w końcu, wyraźnie zachwycony. Potwierdziłam, szczerząc się do niego. Mówienie było dobre. Bardzo dobre.

- Bella, zaczęłaś mówić! – powiedział, uśmiechając się. Ponownie skinęłam głową, chichocząc. Nachylił się i pocałował mnie.

- Kocham cię - usłyszałam zanim zgasło światło. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wciąż nie potrafiłam powiedzieć mu tego samego… Ale już niedługo dam radę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
oLuśka_Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:25, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Pierwsza! pierwsza! ha!

no i jest! doczekałam się! ;]

powiedziała! ona powiedziała słowo! i to ja jestem pierwsza która komentuje ten rozdział! ha!
kurcze, normalnie nie spodziewałam się tego. tego że zacznie mówić już teraz. i nareszcie poznałyśmy Adele :) ta mała jakoś dodała mi optymizmu < jeśli można powiedzieć że postać fikcyjna dodaje radości ;] >
jestem pod wielkim wrażeniem tłumaczenia. błędów nie widziałam, ale może to dlatego że mnie wciągnęło. czekam na kolejny rozdział ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin