|
Autor |
Wiadomość |
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Sob 12:21, 11 Wrz 2010 |
|
eyes
Jeśli tu zachodzą zmiany i to dość widoczne, to rozdział 7 jest Wielką Zmianą...
Czytając pierwszy rozdział można było już powiedzieć, że ten ff jest bardzo niekanoniczny... I się tego trzymam, chociaż czasem podobają mi się wykreowane osoby z sagi, więc dużo nie zmieniam.
A według mnie Jasper nigdy nie był święty. A ten zespół kocham! :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Sob 12:21, 11 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Nadia vel Ariana
Człowiek
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...
|
Wysłany:
Nie 19:01, 12 Wrz 2010 |
|
No to teraz ja
Sprawa z Jasperem jest o tyle trudna, że trudno zrobić go kanonicznego bo w kanonie zawsze trzyma się na dystans i nikt nie wie jaki jest z charakteru. Ten tutaj jest okej. Nie na pozór twardy, albo na pozór święty. Mi się podoba... jesli chodzi o całość. Bo cała sytuacja jest oczywiście bardzo nieprzyjemna, ale to jasne.
Zastanawiam się, co zrobiła Alice. Może pokazała tamtem film gdzieś publicznie? Z drugiej strony, chyba nie. To za słabe, ale... Nie, nie wiem. Raczej nie pobiła Belli. Hmm...
Ogólnie postać Alice też mi się podoba - chociaż nie wiem, czy tłumaczę sobie jej zachowanie tak jak to jest naprawdę w opowiadaniu - tego nie wiem przez formę pamiętnika.
Alice zdaję się być jednak strasznie słaba... psychicznie. I Bella też się taka robi, są tak nieszczęśliwe że myślą tylko: zemsta, zemsta, zemsta, na najgłupsze sposoby chcą się odegrać, byle tylko. Nie wiem, co zrobiła Alice taką - takie dorastanie (narkotyki, picie itp.), James, brak kogoś bliskiego, a może to, że jest homoseksualna...? Bo chyba jest, prawda? Jeśli tak, to mi się zdaje rozsądnym powodem... Cóż, nastoletnia lesbijka w takim towarzystwie nie miałaby lekko.
Cholera, w kółko nie jestem niczego pewna, cały czas się domyślam. Cała sytuacja... fabuła... jest niby strasznie prosta, a jednak pokręcona. Jej, okropnie trudno mi wyrazić się po tym tekście, o uczuciach i co o tym sądzę, brakuje mi sformułowań, słów. To frustrujące, ale po prostu nie wiem co napisać, jak opisać. Zdaje mi się, że to jakieś takie trudne...
Podoba mi się fakt, że zachowania są... hmm... nie racjonalne, ale... no, jakoś udało Ci się mnie przekonać, że to wszystko mogło się zdarzyć naprawdę wyaje się być takie... realistyczne? Nie wiem, trudno opisać to słowami, Twoich bohaterów, fabułę... są bardzo różni. Krczę, jestem dzisiaj jakaś rozstrojona, ale dużo jeżdziłam i głowa mi już pęka
Szkoda, że niedługo kończysz. Chociaż może to powinien zostać krótki projekt, inaczej straciłby to "coś" co masz tutaj w ogromnych ilościach i co świetnie ci wychodzi
Żal mi Belli, mimo wszystko. Mogło być inaczej. Trafiła na złych ludzi, albo po prostu na ludzi, którzy mają problemy, tak jak ona. Pewnie nie można im pomóc samemu, zwłaszcza ktoś taki jak Bella im nie pomoże. Ona też jest słaba, nawet jeśli na pozór robi się inna, to po prostu coraz odważniej robi to, na co ma ochotę... a w jej wypadku nic dobrego z tego nie ma.
Cóż. Moi zdaniem to wszystko jest wina Renee. Może i zwalam na nią winę, ale nie potrafię myśleć inaczej. Renee zaczęła to wszystko.
Zastanawiam się, czy będzie też jeszcze jakaś rola Renee w tym ff. To znaczy, coś większego z nią. Obejdzie się bez, ale zastanawia mnie to.
Cały czas mam nadzieję, że skoro Bella jest w szkole tak krótko, to może uda jej się jeszcze wyjść z tego wszystkiego. Tylko nie wiem jak, musiałaby znaleźć kogoś do pomocy, nie jest tak silna by sama się wydostać, jakoś postawić. Ale może więcej od reszty, bo jest na razie nowa, może...?
Z drugiej strony, niestety nic nie wskazuje na dobre zakończenie. Właśnie, co do tego mam do Ciebie prośbę, nie rób jakiegoś strasznego podziału, hapy end, sad end... W takich historiach trudno jest zrobić radykalne zakończenie, zazwyczaj są niewyjaśnione... i chociaż bardzo wkurza ta niejasność, czasem jest najlepszym wyjściem. Poza tym to by była okropnie przygnębiająca historia, gdyby skończyło się jakoś tragicznie źle, a nie jest (widać to na pierwszy rzut oka) taką z typu cukierkowych zakończeń. Sama nie wiem, to wszystko zależy od Ciebie...
Jakiś nieskładny ten komentarz, pewnie wyjdą same głupoty.
Przepraszam, ale to z przepracowania. Starałam się napisać wszystko co myślę, ale z mojej szczerości zostały jakieś poplątane kawałki pozlepianych mysli. Mam nadzieję, że choć w połowie zrozumiesz, co chciałam powiedzieć. Nie martw się, drugiej połowy moich odczuć ja sama nie rozumiem. Może to przez te zielone plamki na powiekach, które pojawiają się, gdy nie śpię parę nocy?
A tak na serio, to coraz bardziej smęcę. Cóż, trudno, jeszcze raz przepraszam. Przynajmniej się starałam coś napisać, przyjmij to jako mój przejaw dobrej woli.
Oczywiście czekam, na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
Nads
PS. Czyli Edwarda nie będzie...?
A propo piosenki, jest niczego sobie
Jak zwylke przepraszam za błędy,
N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Pon 13:14, 13 Wrz 2010 |
|
Nadia vel Ariana
O jeju. Nie wiem, na co pierwsze odpowiedzieć. Edzio będzie w siódmym rozdziale i pewnie nie będzie zaskoczeniem, kim będzie. Alice. Jakby się tak przypatrzeć to można powiedzieć, że jest siostrą brata, który ćpa i pije, o rodzicach nic nie napisałam, a to może być błąd, jednak już nic nie zmienię. Jest homo lub bi, nie zadecydowałam jeszcze, ale jednak bi. Nie ma nikogo z kim mogłaby o tym pogadać, bo niestety, trzeba przyznać, że mało kto zrozumiałby ją. Jej problemy, może nie problemy, ale tym kim jest. I pojawia się taka Bella. Nijaka, która nie ma swojego zdania itd. Dalej można się samemu domyślić.
Pamiętnik niby wydaje się prostą formą, jednak staje się trudną, gdy pisze to osoba taka jak Bella. Raczej źle napisałam. Bella jest osobą specyficzną, a to widać w tekście i jego zrozumieniu. To chyba lepiej brzmi
Wątpię czy wszyscy mają takie same problemy, jak ona. Jeśli chodzi o ćpanie i picie, to można tak powiedzieć.
Zawsze znajdzie się ten winny, na którego zwali się wszystko. Jednak trzeba zauważyć, że wina leży po wszystkich stronach. Mamy, tak jak zauważyłaś, zaczęła to wszystko, jej nowych 'znajomych', którzy wprowadzili ją w ten świat narkotyków i picia, brak znajomych w wcześniejszych latach i ojca. Można wymieniać dalej... Czy będzie jakaś rola Renee? Nie wiem, chociaż ma wpływ na przebieg historii, w końcu to jej mama.
Nie wiem, czy dobrze jest to teraz zakończyć. W gruncie rzeczy zostawiłam dla was tyle pytań, a prawie nic nie wyjaśniłam... Chociaż ostatnio myślę, by napisać kolejne ff, coś podobnego do tego. Może kontynuację?! Nie wiem, ale to bym chyba zniszczyła ten ff.
Dziękuje za komentarz. Chociaż trochę trudno w nim się połapać, podobnie jak w moim powyżej, to napisałaś co czujesz, a to najważniejsze dla mnie, pisarza. Bo wiem, że nie przechodzi (ktoś) obok tego tekstu obojętnie i czyta, bo czyta...
Pozdrawiam.
xxx. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Pon 13:14, 13 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 0:08, 17 Wrz 2010 |
|
Zastanawiam się, co zaplanowałaś dla Belli. Jest na drodze do zniszczenia swojego życia, zły czas, źli ludzie na jej drodze?
A może Edward to będzie przewrót?
Zastanawiam się, jak bym wolała, standardowo happy end, czy jednak wizja, w której, jak w życiu, nie wszystko można wyprostować?
Mam nadzieję, że nie opuszczą Cię chęci do pisania i czasu wystarczy:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alekzz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .
|
Wysłany:
Nie 17:34, 19 Wrz 2010 |
|
Ajajaj. Po pierwsze, przepraszam, że tak długo mnie nie było. Jakoś... Ach, sama nie wiem. Zresztą nieważne.
Przeczytałam wszystkie rozdziały, których jeszcze nie znałam i sama nie wiem co powiedzieć. Jestem zachwycona tym opowiadaniem. Niektórzy mówią, że jestem chora, ale ja kocham historie o narkotykach, alkoholu itp. teraz zastanawiam się cały czas, czy ktoś Bellę uratuje, czy sama sobie pomoże...
Życzę weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział.: )
xoxo, alekzz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Nie 18:07, 19 Wrz 2010 |
|
belongs_to_cullens
Jejku... Trudno odpowiadać mi na takie pytanie, jak sama nie wiem, co dalej wymyślę... Z moją chorą wyobraźnią nigdy nie wiadomo. Nie planuję dla Edzia wielkiej roli w tym ff. Może sobie być, coś powiedzieć w tej historii i coś robić, jednak... a może? Sama (jak widać) nie wiem.
Jak mam ochotę rzucić to w cholerę (przepraszam!). Zrobić happy end i mieć z głowy to wszystko. Najbardziej denerwuje mnie to, że choć to wymyślona sytuacja, gdzieś na świecie może być osoba, która ma podobne życie, choć w połowie.
A czas się przyda, bo ostatnio mi go brakuje...
alekzz
Co do ratowania samej siebie. Myślisz, że taka osoba o takiej psychice i takim usposobieniu potrafi się sama uratować?!
I wątpię czy ktoś ją uratuje... To w końcu byłby happy end... A tego chyba nie chcecie... :)
Dziękuje za komentarze i kopa w tyłek do pisania tego nieszczęsnego 8 rozdziału... Chyba ostatniego, ale jeszcze na 100% nie wiem. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Nie 18:08, 19 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dropout
Wilkołak
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 18:17, 24 Wrz 2010 |
|
Smutno mi, że niedługo koniec... Na prawdę taki pamiętnik można prowadzić wciąż i wciąż, ale rozumiem, że jak będzie za długie... może stracić to coś, co teraz ma. A ma wiele, uwierz :)
Bella zmieniła się bardzo. Teraz zależy jej na zemście, pije, ćpa... Kurcze, strasznie zeszła na złą drogę!
Ten rozdział jest genialny. Tyle się działo, a jednak dalej chcę więcej. Uważam, że strasznie krótkie te rozdziały :)
Nie oczekuję happy endu, nie w takim ff o trudnej tematyce. Przecież kto wychodzi z takich nałogów? No i jeszcze środowisko w jakim się wychowuje. Co chwila klienci. No i...
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na rozdział 7! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alekzz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .
|
Wysłany:
Sob 18:07, 09 Paź 2010 |
|
No, w sumie masz rację. Sama się nie uratuje. Z resztą było to by nudne. ;) Nie wiem jak inni, ale ja rzeczywiście nie chcę happy endu. Za dużo tego. :x
Ponownie życzę weny. :)
xoxo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 11:36, 16 Paź 2010 |
|
Dawno tu nie byłam.
Jestem... przerażona i zainteresowana jednocześnie tym wszystkim.
Bella robi się podobna do matki.. nie, ja tak nie uważam.
Co się stało z tym nagraniem? I jaka będzie zemsta? I co się dalej stanie?
Niby to pokroju Thirteen, ale zupełnie inne... przez to ciekawe.
Kończę
Pm. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marionetka
Zły wampir
Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka Kajusza
|
Wysłany:
Śro 18:36, 20 Paź 2010 |
|
Dziś to wyjątkowo ja wkleję rozdział zamiast xxxvampirexxx, ponieważ ona, jak sama mnie poinformowała, ma pewne problemy. Cóż, w takim razie w jej imieniu zapraszam do czytania!
Beta: Marionetka
Rozdział 7
15 grudnia, niedziela
Godzina 22:13
Drogi Pamiętniczku!
Brak mi... wszystkiego. Dotyku. Miłości. Czułości.
Ale co to jest?! Nie mam prawa do zaznania podobnych emocji.
Bo kim jestem, by wymagać tego od życia?!
17 grudnia, wtorek
Godzina 15:29
Drogi Pamiętniczku!
Wezmę się za naukę. Okazało się, że mam bardzo wykształconą sąsiadkę, która pracuje w jakiejś tam szkole. Chcę się podciągnąć w ocenach. Koniec pierwszego semestru nadchodzi wielkimi krokami, a ja gniję w marnych stopniach.
Dwóch.
19 grudnia, czwartek
Godzina 18:13
Drogi Pamiętniczku!
Zostałam zaproszona na imprezę. Pójdę. Pewnie myślisz sobie: przecież niedawno mówiła co innego! Tak, i zamierzam się tego trzymać. Podobno będzie tam Alice, a ja chcę zemścić się za ujawnienie mojego nagrania. Niech wie, że z Bellą nie wolno zadzierać. Poproszę o pomoc Emmetta i Tanyę. Oni zawsze mają świetne pomysły. Nie to, co ja...
Jeden. Kiedy ostatnio było tak mało?
22 grudnia, niedziela
Godzina 03:15
Drogi Pamiętniczku!
Ludzie zaczęli przychodzić na imprezę o dziewiętnastej. Ja byłam tam już od wpół do szóstej. Nie miałam co robić w domu, więc przybyłam szybciej.
Chciałam być trzeźwa. Nic nie pić i bawić się bez alkoholu we krwi. Naprawdę chciałam.
Od dawna nie ćpałam, nie piłam. A to się wszystko odbiło tego wieczoru. Byłam cholernie zła na cały świat.
Za to, że mam matkę, która nie wie, co to słowo znaczy.
Za Alice i ślepą ufność, że może być moją przyjaciółką.
Za Jaspera oraz jego pieprzony zakład i wygranie go.
Za Jane, która śmiała się ze mnie, widząc, jak powoli staczam się na dno.
Za Ekierkę żyjącą tym, by mi dopiec i wstawić kolejną szmatę. Nie tylko ona.
Za klientów mojej mamy, którzy zdradzają swoje dziewczyny, narzeczone, żony i okłamują dzieci. Którzy biją moją mamę i stwarzają mój świat trudniejszym i bardziej skomplikowanym.
Za szkołę, do której muszę chodzić, za jej zasady.
Chciałam to odreagować. Na trzeźwo.
Gdy weszłam na imprezę, nie myślałam o niczym innym, jak tylko o wódce, która stoi na stołach i wprawia w przyjemne ciepło. O narkotykach, które znajdują się w ciemnych pokojach razem z ich panami. O osobach, których nienawidzę i które znajdują się tutaj, zapominając, że niszczą mój delikatny świat.
Oraz o moim postanowieniu, które z biegiem czasu poszło w niepamięć. Pamiętasz, jak pisałam, że nie chcę TEGO robić?!
Oni tam byli. Bawili się. Śmiali. Tańczyli. Jakby nigdy nic. Byli szczęśliwi. A ja?! Muszę się zmierzyć z rzeczywistością.
Od razu wpadłam na Emmetta oraz Tanyę. Misiek powiedział, żebym się dzisiaj nie przejmowała Alice, on już wszystko załatwi. Podał mi drinka.
Wiesz, co zrobiłam?! Wzięłam go. Obiecałam sobie w tamtym momencie, że to będzie tylko jeden. Nie więcej.
Potrafię być żałosna.
Oczywiście drinka wypiłam jednym haustem i trzymałam pustego. Tanya, niewiele myśląc, wzięła ode mnie szklankę i napełniła ją czymś. Nie wiem, co to było, ale wypiłam.
Bardzo żałosna...
Nic nie mówiłam. Chciałam, by robiła to dalej. By zajęła czymś moje myśli. Tak się stało. Poprowadziła mnie do pokoju i przywitałam się ze wszystkimi. Kazała mi usiąść i chwilę poczekać. A ja zastanawiałam się, czy coś się stanie, jak ociupinkę wezmę. Zdecydowałam, że nie. Tanya przyniosła kokę, z którą sobie poradziłam w mgnieniu oka. Byłam tak nabuzowana, że chciałam wykrzyczeć światu, jaki jest on niesprawiedliwy. Jednak im dłużej zastanawiałam się, co mu jeszcze wygarnąć, tym bardziej stawałam się rozluźniona, a mój gniew gdzieś uchodził.
Coraz bardziej żałosna.
Nie wiem, co się ze mną działo, ale gdy już powoli przechodził mój błogi stan, zerwałam się z fotela i pobiegłam do salonu, gdzie impreza trwała w najlepsze. Podeszłam do barku i piłam, nawet nie wiedząc ile. I zauważyłam go. Jasper. Patrzył się na mnie. Chociaż myślałam, że będzie zły za te zdjęcia i nagranie, które Em rozprowadził po szkole, myliłam się. Jego twarz wyrażała współczucie oraz zrozumienie. Nie chciałam jego litości! Dokończyłam drinka i ruszyłam na parkiet. Alkohol zaczął działać i nawet nie zauważyłam, jak ktoś podszedł do mnie od tyłu i szepnął do ucha:
- Możemy pogadać?
Wiedziałam, że to on. Pokiwałam głową na znak zgody. Chwycił moją rękę i prowadził przez morze szalejących ludzi. Wtedy nie wiadomo skąd pojawił się Em i wyrwał mnie Jasperowi. Alkohol działał coraz mocniej. Krzyczałam, ale Misiek zaprowadził mnie do pokoju, gdzie posadził na łóżku i coś mówił. Nie wiem, co.
Wyszedł, a ja zauważyłam wódkę stojącą na małym stoliku. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, a już trzymałam szklankę pełną tego trunku. Pamiętam, że piłam.
Cholernie żałosna.
Obudzili mnie, podstawili pod zimny prysznic, przebrali, zawieźli do domu i oto jestem.
Witam Cię! I jak? Podobało się?
Bo mi nie.
30 grudnia, poniedziałek
Godzina 17:19
Drogi Pamiętniczku!
Święta. Może lepiej o tym nie mówmy?
Tylko zdradzę Ci coś. Przyprowadziła mężczyznę. Bogatego mężczyznę.
I nie podobał mi się.
31 grudnia, wtorek
Godzina 10:41
Drogi Pamiętniczku!
Mama spędzi Sylwestra w towarzystwie Charliego. Tak ten facet ma na imię. Jakby mnie to obchodziło...
Dostałam zaproszenie na prywatną imprezę do Tanyi. Będą tylko ci zaufani. Zaznaczyła, że będzie wielkie coś...
Zero. Może ON ją zmienia?
Godzina 15:13
Drogi Pamiętniczku!
Przyjechał po nią. Pieprzonym, czarnym BMW. Nawet się ze mną nie pożegnała. Po co? Ma własne życie.
Czasem mam ochotę ją walnąć i powiedzieć, co o niej sądzę. Jednak wiem, co by się potem stało. Wyrzuciłaby mnie z domu albo zlitowała się nade mną i uderzyła parę razy. Dlatego mam Ciebie. By powiedzieć, co myślę o matce i o całej reszcie. Ale kto poza Tobą mnie wysłucha?!
Godzina 17:12
Często dzisiaj piszę. Za osiemnaście minut przyjedzie Emmett. Impreza. Znowu. Który to już raz będę zabawiać się z nimi oraz porządną dawką alkoholu i koki? Nie wiem. Nie liczę, po co mi to? Tylko przeraziłabym się swoją głupotą i naiwnością. Wiem, że to nie potrwa wiecznie, że kiedyś się skończy. Każdy odejdzie w swoją stronę, do innych szkół, może wyjadą gdzieś daleko, a ja znowu zostanę sama. Jak zwykle. Więc wolę korzystać z tego, że oni są, nawet jeśli niszczę sobie życie. Staję się mądra, bo to zauważyłam, czy głupia, bo się do tego przyznaję i nic z tym nie robię?
1 stycznia, środa
Godzina 18:10
Drogi Pamiętniczku!
Powinnam zrelacjonować Ci cały dzień. Każdą chwilę, którą tam spędziłam. Ale wstyd mi. Zwłaszcza że doszło do czegoś, co zostało spowodowane przeze mnie, a czym się brzydzę. Nic nowego, czyż nie?
Emmett przyjechał po mnie równo o siedemnastej trzydzieści. Czasem myślę, że ma wbudowany jakiś zegarek w głowie. Nie rozmawialiśmy ze sobą od tej imprezy, gdy mnie wyniósł. Nie było o czym. Nie! Było. Trzeba pomówić o wielu sprawach, dlaczego tak, a nie inaczej zrobił.
Był z nim mężczyzna, Em powiedział, że to syn konkurencyjnego dilera. Bardzo wpływowego. Z tego, co wiem (a mało tego jest), w LA dilerów jest od... i jeszcze więcej. Jednak każdy musi zaopatrywać innego. I tak to idzie do góry. Kto daje więcej i posiada więcej, jest wyższy w tej popapranej hierarchii ludzi. Więc on był synem tego, co dawał najwięcej i posiadał jeszcze więcej. A podobno jest takich dwóch. Tak tłumaczył mi Em. Prawie nic nie rozumiem, ale kto pojmie to pomylone myślenie? Na pewno nie ja.
Przedstawił się jako Edward. Poraził mnie kolor jego oczu... Takie... Stalowe? Srebrne? Nie wiem, jak określić tę barwę. Przeszywały mnie. Tak, jakby wiedziały o wszystkim. O całym moim życiu, o tym, kim moja mama jest i co robi, a także o tym, co robię ja. Przestraszyłam się. Powiedziałam tylko, że nazywam się Isabella Swan, ale ma mówić mi Bella. Zamyślił się, a ja się odwróciłam. Nie chciałam patrzeć na niego. Na te oczy. Gdy dojechaliśmy do domu Tanyi, rzuciłam do Ema, by poczekał, bo musimy pogadać. Chyba wiedział, że to nastąpi, bo tylko pokiwał głową i smutno się do mnie uśmiechnął. Albo mi się wydawało.
Sam zaczął...
- Domyślam się, o czym chcesz pogadać. Naprawdę. Tylko... wiesz co? Trudno mi. – Szkoda, że nie wiedział, jak mi było cholernie trudno. Ostatnio zauważyłam, że tylko z pomocą alkoholu lub narkotyków mam ochotę i odwagę powiedzieć wszystkim, co o nich myślę.
- Jesteś dla mnie... kimś więcej niż przyjaciółką. W jakiś dziwny, pokręcony sposób czuję ochotę spędzania z tobą czasu i robienia różnych bezmyślnych rzeczy. Chcę cię chronić! Widziałem, jak czujesz się po sytuacji z Alice. Zwłaszcza że Jasper brał w niej udział. Sam nie spodziewałem się czegoś takiego po nich, ale sama wiesz... Nie, nie wiesz. Było mi trudno. Chciałem, by poczuli to, co ty. Ten wstyd i upokorzenie, które na ciebie sprowadzili. I gdy zobaczyłem cię tam, ciągniętą przez Jaspera i to jeszcze nietrzeźwą i naćpaną, zainterweniowałem. Każdy by tak zrobił... Nie, nie każdy. Tylko ja – stwierdził smutno.
Stałam tam i nie wiedziałam, co powiedzieć. Pierwszy raz ktoś mi pomógł, tak na poważnie. Nie chciał, bym była smutna przez kogoś, kto mnie zranił. Pragnął ze mną spędzać czas i robić różne głupie rzeczy. Chciał marnować swój czas ze mną! Z kimś, kto nie jest nawet godny, by żyć, a co dopiero uważać kogoś za swojego obrońcę.
- Jesteś dla mnie... ważna. Każdy bał się na początku do mnie podejść, zagadać, a jeśli to robili, to pytali tylko: ile ćwiczysz? Ile podnosisz? Jak to robisz? Miałem tego dosyć. Chciałem pogadać z kimś o szkole, przyjaciołach, zainteresowaniach. Jednak tematy rozmów z innymi dotyczyły tylko tego, jaką mieliśmy pizdę i kogo zaliczyliśmy. To było męczące. A potem pojawiłaś się ty. Zagadałaś do mnie, chociaż widziałem w twoich oczach, że jesteś przerażona moim wyglądem. Rozmawialiśmy o rzeczach, o których dawno nie gadałem i byłem dziwnie szczęśliwy, że tam stałaś. Cieszyłem się, że będę miał kogoś więcej niż znajomą do ćpania, pieprzenia czy też ćwiczeń. Pragnąłem normalności. Dziwnie to brzmi, prawda? – zaśmiał się nerwowo. - I zraniło mnie to, że właśnie Alice była pierwsza. Sam chciałem wskoczyć na jej miejsce! Stać się pierwszym kumplem, który z tobą pogadał, wyciągnął na imprezę albo palił. To błahe rzeczy, ale pragnąłem tego. Jednak gdy Alice zrobiła ci takie cholerne świństwo, miałem ochotę ją, ku***, zabić. Ja pierdolę, była tą pierwszą! I co zrobiła?!
Zaraz wracam. Muszę się napić, na trzeźwo tego nie napiszę. I znowu, ku***, ryczę!
Godzina 18:47
Nadal ryczę. Ale muszę pisać dalej, chcę, byś się dowiedział, jest to dla mnie ważne. I nieprawda, że Alice była pierwsza. To Ty byłeś...
- Wiesz, co zrobiłem Alice? Upiłem ją. ku***, upiłem! Jak jakiś zboczeniec. I kazałem jej to robić. By czuła takie poniżenie jak ty! Cholera, pstrykaliśmy zdjęcia! Ale... to dla ciebie, rozumiesz? – Dotknął mojego policzka. – Rozumiesz, prawda? Uczyniłem największe świństwo na świecie, upiłem dziewczynę, przeleciałem ją i mam to na zdjęciach. I wiesz, co jest najgorsze?! Że, ku***, nie mam wyrzutów sumienia! Zżera mnie to, że teraz mam dowód, iż jest największą suką w LA, ale też człowiekiem. Powinno mi być jej chociaż trochę żal! Ale nie jest... – Uśmiechnął się do mnie smutno. – Mam te zdjęcia... wywieszę je i... i to jest dla ciebie. By czuła się jak gówno, za to, że była taką suką. Słyszysz? – Widziałam w jego oczach strach przed niezrozumieniem. Jednak ja wiedziałam. Pokiwałam głową na znak, że tak, i rzuciłam się, by przytulić Ema.
W tym momencie zrozumiałam, jakie mam szczęście. Życie nie jest takie popierdolone, jak mi się zdawało. Dobrzy ludzie istnieją na tym świecie. Prawdziwi przyjaciele. I ja mam takiego. I strasznie go kocham. Nie taką miłością, jaką czuje się do mężczyzny, ale... nie wiem, jak to określić. Uwielbiam go za jego troskę, zrozumienie i chęć niesienia mi pomocy, której tak bardzo potrzebuję. Bo oprócz niego nikt się mną nie przejmował. No, może Tanya i trochę Jessica.
Dziwnie się czułam. Było mi... dobrze. I nie chciałam, żeby to miłe uczucie szybko minęło. Objął mnie ramieniem w talii i zaprowadził do środka domu. Wciąż się uśmiechałam, nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Tak, jakby los wreszcie zechciał mi pomóc.
Jednak, chociaż się cieszyłam, to uważałam, że pomysł Emmetta, by zemścić się na Alice, był trochę przesadzony. Nie akceptowałam tego. Moja mama zmuszała się (może to lubiła) do seksu i nie chciałam, aby kogoś też to spotkało.
W gruncie rzeczy nawet wyglądało to, jakby Alice była dziwką. Chociaż... nie widziałam jeszcze zdjęć. I nie wiem, czy chcę je zobaczyć.
Poszliśmy do salonu, a tam siedziała Tanya z Edwardem, Jessicą oraz dziewczyną, którą pierwszy raz widziałam. Później przedstawiła się jako Angela. Ładne imię.
Usiedliśmy na podłodze w kółku i po kolei podawaliśmy sobie jointa. Od razu poczułam, jak całe napięcie mnie opuszcza. Czułam, że dzisiejszy wieczór będzie jednym z najlepszych.
Chociaż nurtowała mnie jedna myśl. Co taki chłopak jak Edward, syn „wielkiego” dilera, robi z nami, podrzędnymi ćpunami, i to zwłaszcza w noc sylwestrową? Jednak odsunęłam tę rzecz na bok, bo po co miałam się nią przejmować w tamtej chwili?! Muszę zapytać o to Emmetta, bo teraz, gdy tak siedzę i wszystko opisuję, wydaje mi się ów fakt bardzo dziwny.
Więc... gdy tak paliliśmy, Jessica wykrzyknęła, że czas na niespodziankę. Byłam bardzo ciekawa, co to może być. Pobiegła do innego pokoju i przyniosła nic innego jak... fajkę wodną. Raczej można było powiedzieć, że ciągnęła. Rzecz ta była wielka i odchodziło od niej sześć takich jakby fajek. Idealnie. Nie wiedziałam, jak tym czymś się posługiwać, a zwłaszcza jak nazwać poszczególne elementy, ale miałam to gdzieś. Nadal wydaje mi się, że czuję TEN smak.
Zamiast wody czy co tam miało się znaleźć, wlali wódkę. Była z czymś wymieszana. To też należało do niespodzianki. Gdzieś tam musiało być coś wsypane, chyba tytoń. Z tego, co mi tłumaczyli (nie pamiętam zbytnio, byłam zbyt podekscytowana, by słuchać), znalazła się tam maryśka. Nie mogłam się doczekać. Wszyscy razem wzięliśmy do ręki coś na pozór węża i krzyknęliśmy: za Nowy Rok!
To było... wspaniałe. Już po pięciu minutach czułam, że mnie bierze. Coś cudownego! Chciałam spytać, co takiego było w tej wódce, ale nie mogłam się wysłowić. Zaczęłam się śmiać z siebie i wydawało mi się, że oni też śmieją się ze mnie. To było obłędne. I dobrze się z tym czułam. Wzięłam kolejne buchy i położyłam się na podłodze, mając w ręku ten „wężyk”.
Czułam, że odlatuję. Wydawało mi się, że płynę po morzu. I to bujanie. Zachichotałam. Czułam się wolna! Wzięłam kolejnego bucha i trzymałam go w buzi. Jak najdłużej. Wtedy pochyliła się nade mną Tanya i wpiła w moje usta. Nie przeszkadzało mi, że to dziewczyna. Miałam jej płeć gdzieś. W końcu jestem wolna, a inni mogą mi tylko podskoczyć. „Oddałam” dym dziewczynie, a ona się uśmiechnęła. Uwielbiam wywoływać u kogoś uśmiech.
Wzięła buszka i tym razem to ja przybliżyłam się do niej i znowu powtórzyłyśmy naszą zabawę. Było mi tak cholernie dobrze. Wreszcie. Zachichotałam, gdy oderwałam się od ust Tanyi i spróbowałam wstać. Szło mi to... całkiem nieźle. Nie wiem, ile mi ta czynność zajęła, wydawało się, że cały rok. Gdy byłam w końcu na nogach, zaczęłam szukać wzrokiem zegara.
Wszystko jakby falowało. Zbliżało się do mnie. Czułam, że jest tu ciasno. Chciałam wyjść. Uciec.
Próbowałam iść. Nogi ciągnęłam za sobą. Wydawały się ważyć po tonę każda. Ale jakoś doszłam. Byłam na... jakimś tarasie, balkonie czy innym gównie. Stali tam Em z Jessicą. Jak widać, ich związek podąża dobrą ścieżką. Czułam się z tego powodu szczęśliwa. Emmett podał mi fajkę i podpalił. Zaciągnęłam się.
W takim stanie mogłam być codziennie. Zwłaszcza w szkole. Zachichotałam na myśl o Ekierce i jej głupiej minie, gdy odmawiam pójścia do tablicy. Tak, to byłoby dobre. Wyrzuciłam peta i spytałam o godzinę. Jess nie mogła wyciągnąć telefonu. Zaśmiałam się i siadłam na drewnie.
Jedenasta trzydzieści siedem. Jak czas szybko leci... I znowu miałam to gdzieś. Pewnie mama się teraz bzyka i pokazuje swoje umiejętności. Ciekawe, czy Charlie wie, czym się zajmuje. Chciałabym widzieć jego minę, gdy dowiaduje się, że moja rodzicielka jest dziwką. O tak... Miałaby za swoje.
Podeszła do mnie Angela i podała drinka. Znowu wydawało mi się, że coś tam było. Jakby proszek czy inne gówno. Ale wypiłam. Pomogła mi wstać i skierowałyśmy się do salonu. Edward prawie pieprzył Tanyę na podłodze. Witaj, Nowy Roku!
Angela znowu przyniosła mi drinka. Czy ona jest pieprzoną służącą?! Sama mogłam sobie go przynieść. Ale wypiłam. Znowu. Edward oderwał się od Tanyi i popatrzył na mnie wygłodniałym wzrokiem. O nie, chłopcze, nie bawię się w trójkąciki. Wystarczy mi pocałunek Jamesa na całe życie. Chyba zauważył moją odmowę, bo znowu zajął się dziewczyną. Ciekawe, jak to jest. Czytałam kiedyś na ten temat książkę. Raczej można to określić jako próbę czytania. Połowy słów nie znałam.
Z tego, co wiem, musi to być przyjemne. Te pocałunki na całym ciele, ocieranie się o siebie i inne rzeczy. Może. Nie wiem. I jakoś nie palę się do spróbowania podobnej rzeczy. Chyba.
Gdy wybiła dwunasta, wszyscy byliśmy naćpani i nikomu nie chciało się nic robić. Krzyczeliśmy do siebie o życzeniach i takich pierdołkach.
Wtedy miałam zamułę. Siedziałam i patrzyłam w jeden punkt. Ocknęłam się koło pierwszej i skierowałam do kuchni. Nie wiem, ile trwało, zanim tam doszłam, chyba całą wieczność. Gdy byłam na miejscu, zobaczyłam, że na blacie siedzieli Edziu oraz Emmett. Gadali. Zignorowałam ich i wlałam sobie wódkę do szklanki. Chciałam się urżnąć do nieprzytomności. Wtedy szło mi to opornie. I gdy przyłożyłam napój do ust, ktoś mi go wyrwał. Zirytowało mnie to. Chciałam o wszystkim zapomnieć, a ktoś mi tę rzecz utrudniał!
Zobaczyłam Edzia. Em gdzieś się ulotnił.
- Jesteś na to za młoda.
Tylko tyle powiedział. I miał rację. Byłam za młoda na wszystko.
Na samodzielne gotowanie, sprzątanie i siedzenie w samotności.
Na patrzenie, jak moja mama uprawia seks, jak ją biją i jak ćpa.
Na doświadczanie bólu, samotności i zdrady.
Na branie narkotyków, picie i imprezowanie.
Na wszystko. Jednak los zadecydował inaczej.
- Pieprz się.
Nie mogłam wymyślić niczego mądrego. Jakbym w ogóle była mądra...
- Z tobą? Chętnie – powiedział z szyderczym uśmieszkiem, jednak nagle spoważniał. – Idź do domu i zapomnij o dzisiejszej nocy. Jesteś na to za młoda, a oni cię zniszczą.
- Skąd możesz to wiedzieć? Jesteś tylko bogatym synalkiem jakiegoś dilera, który ćpa i pije oraz pieprzy się, gdzie popadnie. Nie masz prawa mi rozkazywać, a co dopiero prawić morałów. Najpierw zmień siebie, a później ucz innych.
Wyszła mi całkiem fajnie ta cała moja przemowa. Jak widać, lekcje dają jakieś rezultaty.
- A w ogóle po co tu jesteś? Nie masz innych przyjaciół do ćpania?
- Moim jedynym przyjacielem jest Emmett.
- Ta, jasne.
Wyrwałam mu szklankę z ręki i skierowałam się do salonu. Jednak złapał mnie za nadgarstek i musiałam zostać w miejscu.
- Jeśli coś stanie się Emmettowi, jak ujawni te zdjęcia, zabiję.
Może gdybym nie była pod wpływem narkotyków i alkoholu, w tamtym momencie przeraziłabym się. Jednak tylko prychnęłam, a on mnie wypuścił.
Czułam się wolna i nikt nie mógł mi podskoczyć. Zwłaszcza żaden bogaty synalek tatusia-dilera.
7 stycznia, wtorek
Godzina 19:12
Drogi Pamiętniczku!
Szkoła... Niedługo ferie i koniec pierwszego semestru. I jakoś nie spieszno mi do tego.
Lepiej nie napiszę, jakie mam oceny. Umarłbyś na zawał.
Ale z innej beczki. Mama jest związana na poważnie z Charliem. Koniec świata. Ale najlepsze zostawię na koniec. Mamy się do niego wprowadzić z końcem tego semestru. Teraz mogę iść się powiesić.
A! Żadnych klientów... Kolejna niespodzianka...
12 stycznia, środa
Godzina 12:20
Drogi Pamiętniczku!
Nie byłam w ten weekend na żadnej imprezie. Em mnie zaprosił, ale jak się dowiedziałam, że Edzio też przyjdzie, odmówiłam. Chyba czegoś się domyśla. I tak bym nie poszła...
Mama wpadła w wir zakupów do nowego domu. I zostałam poinformowana, że nie będę uczyć się w szkole, tylko u niego. Paplał coś, że załatwi mi oceny. Wiem, co to znaczy. Łapówka...
Witaj, świecie!
15 stycznia, sobota
Godzina 15:10
Drogi Pamiętniczku!
Dzisiaj:
a) idę na imprezę
b) świętujemy ferie, które zaczynają się od poniedziałku
c) uczcimy fakt, że żegnam się ze szkołą. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 21:37, 20 Paź 2010 |
|
Jej.
Ale do rzeczy.
Wszystko zmierza ku poprawie, a przynajmniej pozornie. Zainteresowały mnie intencje Edwarda. Właściwie, to co go to obchodzi, co robi Bella i jaka jest? -Nie wiem (czyt.: mam nadzieję, że się szybko dowiem ;p ).
Mm, podobał mi się Sylwester. Klimat Pamiętnika.. jest niesamowity, nawet już nie przerażający, jak jeszcze rozdział wcześniej. Przyzwyczaiłam się do niego.
Zastanawia mnie tylko matka Belli... Czy ona naprawdę jak tak zapatrzona, a raczej skupiona na swoim życiu? Czy ma gdzieś córkę.
Podoba mi się Pamiętnik.. i to bardzo, bardzo, bardzo. Czyta się lekko, nawet jeśli problemy, o których piszesz wcale takie nie są. Wszystko jest zrozumiałe, poza jednym:
Emmett rozmawia z Bellą i mówi jej, że kocha ją/lubi ją jak więcej niż przyjaciółkę, po czym Bella zauważa, że związek Emmetta i Jessicy rozkwita.
O co chodzi?
Pierwsza po rozdziale siódmym,
Pam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Czw 14:37, 21 Paź 2010 |
|
plamka14
Trochę trudno mi odpowiedzieć na twoje pytanie. Raczej to wytłumaczyć. Rozdział jest dłuższy od wszystkich i o wiele więcej ukazuje: charakter Emmetta, zachowanie Belli oraz Jaspera. No właśnie, z Jasperem lub z Edwardem mogą nasunąć się wam pytania. Na które nie wiem, czy znajdą się odpowiedzi.
Myślę, że źle to zinterpretowałaś. Em nie mówi jej, że ją kocha. Dosłownie. Może chodzi tu coś o temacie takim jak zrozumienie?! Coś takiego. Jednak, może być tu miłość, ale najwyżej jako brat-siostra. Tak to widzę.
Bella... Ile razy pisałam, że jest bardzo dziwną, specyficzną osobą itd. ? Ma oryginalne (że tak powiem) podejście do wszystkiego. Chyba źle napisałam. Mniejsza z tym.
Po prostu źle to zruzumiałaś. Albo ja coś nie tak zrobiłam.
Dziękuje za komentarz (jako pierwsza.)
Dziękuje, że dodałaś. Klawiatura nie nadaje się do takich rzeczy... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alekzz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .
|
Wysłany:
Czw 16:43, 21 Paź 2010 |
|
Wow.
Na razie tylko tyle wychodzi z moich ust. Lub palców, bo piszę. Zastanawiam skąd masz takie pomysły, bo są naprawdę genialne. Z tą fajką wodną, to aż mnie też ochota wzięła, bo tu skąd pochodzę fajka wodna to już chyba tradycja. xdd No ale, żeby z wódką i marychą to 'lekka' przesada. :o Kurczę, taki pamiętnik wciąga mnie dużo bardziej niż całkiem normalne opowiadanie... Jest takie realistyczne, jakbym naprawdę czytała kogoś pamiętnik. Rozdział w sumie bardzo udany, tylko dziwi mnie jedna rzecz.
Edward jakoś mi się spodobał. No dobra, nie mam za dużo 'materiałów', żeby naprawdę wykreować sobie o nim jakąś opinię, ale jego zachowanie jakoś podpadło mi do gustu. Zwłaszcza ta odzywka 'Z Tobą? Chętnie' mi się spodobała, ale to całkiem co innego. ;) Emmett także pokazał się od dobrej strony. ^^ Taki jakby starszy brat. Dziwne tylko, że to właśnie Edward bardziej martwi się (jeśli można to tak nazwać) Bellą, niż Emmett, który och jak bardzo kocha tą naszą główną bohaterkę. W sensie braterskim, of kors. No, ale co poradzi, sam też jest już nieźle zepsuty.
Chyba udało mi się napisać całkiem konstruktywny komentarz. Mam przynajmniej taką nadzieję. ^^
Tradycyjnie życzę weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział, który z pewnością będzie tak samo genialny i wciągający jak ten. (;
xoxo, alekzz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Czw 19:51, 21 Paź 2010 |
|
Kurczę to i ja coś naskrobię!
Ten rozdział był intrygujący! Zawarłaś w nim całą tą zmianę, którą Bella przeszła w ostatnim czasie. Ciekawa postać Emmetta. Edward - narazie tajemnica. Ciekawa jestem czy nie ma jakichś powiązań z Charliem... No i Renee, wow. Wydaje mi się, iż on wie czym się zajmowała, tylko czemu interesuje się tak płytką i brudną laską? Stawiam, że mógł by mieć każdą, a tu już BUM przeprowadzka. Chciała bym się więcej dowiedzieć o ich relacjach. A Bella... Bella to jeszcze głupia gęś, na którą cholerny wpływ ma otoczenie. Szkoda mi jej. Ciekawi mnie jak się dalej rozwinie jej relacja z matką. I liczę że na zapowiedzianej imprezie stanie się coś co wstrząsnie mną, Bellą i wszystkimi. Dopowiem tylko, iż rozwijasz się pisząc... pozytywnie oczywiście. Rozdział czytało mi się płynnie i szybko.
Pozdrawiam,
weny,
Maj. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 20:44, 21 Paź 2010 |
|
Nie ogarnęłam po prostu tego wywodu, ale ja tak czasem mam.
No cóż, Bella faktycznie jest... specyficzna, ale tym samym zupełnie inna od wszystkich Belli w większości fanficków. Ona ma charakterek, trudny, nie powiem, że nie i trochę zdrowego rozsądku. I kompletny brak silnej woli. Kompletny.
Ale i tak ją lubię. I tak strasznie lubię ten fanfick. <3 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dropout
Wilkołak
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 15:13, 11 Lis 2010 |
|
Naprawdę ten ostatni rozdział był powalający. Tyle wniósł i wytłumaczył... Edward, zastanawia mnie skąd on się wziął... Oczywiście wiem skąd, ale co on tam robił? Bella słusznie go spytała.
Emmett, taki starszy braciszek :)
Ogólnie ten sylwester był taki zepsuty... Nie chodzi mi o to, że nieudany, ale po prostu rozpusta czy coś :D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Mam nadzieję, że zakończysz to ff, bo szkoda by było takiego pomysłu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Czw 15:52, 06 Sty 2011 |
|
Powinnam trochę wyjaśnić, ale co to byłaby za niespodzianka?! Rozdział 8 będzie zakończeniem tego ff. Podoba mi się taki jaki jest i nie chcę go psuć. Denerwuje mnie, że jak wstawiłam go w formie pamiętnika, to wskoczyło parę opowiadań w takiej samej formie. Szkoda...
Rozdział nie jest jeszcze napisany, przeprowadzam się, więc mam mało czasu na pisanie. Ale coś już naskrobałam. Edward coś zmieni w tym ff. I spróbuję wyjaśnić tą szybką znajomość Charliego z Renee.
Dziękuje wszystkim, co komentują! Pomaga i daje kopa do pisania.
xxx. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Pią 16:56, 07 Sty 2011 |
|
Momentami nie rozumiem relacji, w które wplątuje się Bella, ale skoro ciągle jest na haju, pamiętnik ma prawo być niespójny. W przeciwieństwie do Pernix -uważam, że oszczędna forma pisarska bez opisów i dialogów jest plusem. To najbardziej REALISTYCZNA forma wypowiedzi.Przecież Bella niemal nie trzeźwieje, pewnie sama jest na granicy rozumienia tego, co robi samej sobie, tak dalece powiela schemat zapisany wcześniej przez jej matkę. W pijanym widzie i zamglonym narkotykami umyśle nie ma miejsca na opisy zachodzącego słońca lub analizowanie spojrzeń, gestów czy słów. Niestety, świat alkoholu, narkotyków i dziwek jest tuż obok nas. Pewnie, że fajniej się czyta opowiadania o czystej, pięknej miłości, fajnych ciuchach, szybkich samochodach i atrakcyjnej pracy niż o plugawych chłopakach, zaćpanych dziewczynach, które tylko pozornie odżegnują się od takich samych rodziców. Dobrze, że taka tematyka została poruszona i faktycznie przywodzi na myśl"My, dzieci z dworca ZOO". Pewnie to przestroga dla innych, o ile można coś zdziałać dziełkiem literackim, bop ci, którzy ćpają i nawalają się wódą, nie czytają niczego. Nie wiem, co będzie dalej, ale czuję, że zamierzasz podnieść Bellę z jej upadku. Sytuacja, w której matka znajduje adoratora na stałe jest niespotykana lub niezwykle rzadka, więc do mnie nie przemawia, ale może cuda się zdarzają. Pisz dalej, chcę wiedzieć, jak się to wszystko skończy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wampiromaniaczka dnia Pią 16:58, 07 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dropout
Wilkołak
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:24, 14 Maj 2011 |
|
Tak lubiłam twoje ff, ale coś widzę, że go nie kontynuujesz :) A w końcu rozdział 8 miał być ostatnim... Wszystko by się chyba wyjaśniło :)
Umm, pomysł był oryginalny i czy nie byłoby szans na zakończenie? :D
Bella blondynką, gimnazjalistką, która wpada w złe towarzystwo... Fajnie by było przeczytać zakończenie :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxxvampirexxx
Wilkołak
Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)
|
Wysłany:
Nie 14:57, 15 Maj 2011 |
|
Właściwie nie wiem, co napisać. Po pierwsze muszę chyba uprzedzić, że rozdział jest bez bety. Przeprowadzam się i mam teraz jedną z niewielu okazji do wstawienia. Więc ilość błędów zwalać na mnie. Zdaję sobie sprawę, że tekst wyglądałby lepiej, ale nie będę przedłużać tego.
Chciałam podziękować Marionetce, oddanej becie, która musiała porządnie natrudzić się przy poprzednich rozdziałach. Gdyby nie ona, to coś powyżej byłoby szmatławcem!
I przyszło mi wreszcie podziękować wam, czytelnikom, za siedzenie przed komputerem mając przed oczyma mój tekst oraz za zamęczanie swoich dłoni pisząc komentarze, które są dla mnie tak ważne. Wiadomo, że bez was ten tekst nie byłby skończony, za co należą się wielkie podziękowania! Ukłonami i głośnymi oklaskami także nie pogardzicie, co? J
Staję przed momentem prawdy, bo czytacie ostatni rozdział, przetrawicie całość i obalicie moją myśl, że ten ff był choć troszkę dobry. Rozdział napisałam już miesiąc temu. Czytając go sobie teraz, zmieniłabym trochę, ale zdecydowałam, że nie. Myślę, że to byłoby oszukiwanie, więc zostawiam wszystko takie, jakie było.
Pozostaje mi zaprosić was po raz ostatni w świat, który stworzyłam z wielką nadzieją, że choć tak toksyczny, spodoba się w jakiś sposób.
xxx.
16 stycznia, niedziela
Godzina 17:12
Zaczęliśmy od przyjazdu do domu Emmetta. Stwierdził, że jeśli mam już ich opuszczać, to na całego i to u niego, bo ma tam wszystko. Nie sprzeczałam się, wolałam imprezę w jego mieszkaniu, niż w moim domu. Wstydziłam się go. Nie był taki wielki jak innych, czy też tak bogato ustrojony. Mój wyglądał przy nich tak, jakby porównać siłę rzeki i oceanu. Głupie, nie? Chociaż ma to się zmienić. Może i nie lubię nowego faceta mojej mamy, ale wiem, że właśnie zamieszkamy w wielkim domu. Porównywalnym z moimi znajomymi. Gdzieś w środku cieszę się z tego, ale Charlie nie zaskarbi sobie mej miłości, tylko dlatego, że ma lepszy dom od mojego.
Przed wyjściem z samochodu, Tanya (jechała z nami) zawiązała mi oczy, bym nic nie widziała. Byłam tak podekscytowana. Emmett chwycił mnie za lewe ramię, a dziewczyna za drugie. Prowadzili mnie przez schody, tylko tyle mogłam się domyślić. Wiedziałam, kiedy weszliśmy do domu. Zimny powiew wiatru został zastąpiony zapachem alkoholu i przyjemnym ciepłem. Nie mogłam się doczekać, aż wezmę jeden łyczek tego wspaniałego trunku. Błogosławcie tego, co go wymyślił. Słyszałam szuranie i szepty: Cicho! Uspokój się!
Uśmiechnęłam się pod nosem, byli cudowni. Gdy ktoś odchrząknął i policzył do trzech, zaczęli śpiewać Sto lat! Chciało mi się śmiać, że nie mam urodzin, tylko opuszczam szkołę, ale nic nie zrobiłam. Było mi cholernie miło i nie chciałam niszczyć tej chwili. Gdy byli w połowie ‘piosenki’, Tanya wreszcie rozwiązała czarny materiał i mogłam zobaczyć, kto tu jest. Najpierw zakryłam oczy przez światło w pokoju, cholernie raziło. Kiedy zaczęłam rozpoznawać kształty, łza zaczęła kręcić mi się w oku. Byli tam prawie wszyscy z mojej już byłej klasy i paru znajomych, których poznałam na stołówce przez Emmetta lub dziewczyny. Wyłapałam także Jessicę, Angelę i co mnie zdziwiło Jaspera. Od imprezy, kiedy chciał ze mną pogadać, a misiek mnie od niego odciągnął, nawet go nie widziałam. Nie miałam już do niego urazy. Stwierdziłam, że życie jest za krótkie, by udawać obrażoną. Minęło i już.
Po kolei każdy zaczął składać mi życzenia. Najpierw był Emmett. Uścisnął mnie, życzył szczęścia w nowym życiu i mieście, a ja zaczęłam się śmiać, bo zostawałam w LV. I nie śpieszyło mi się je opuszczać. Później było kilkoro znajomych, Angela i Tanya. Na koniec był Jasper. Kątem oka spojrzałam na Em’a, ale on był zajęty rozlewaniem wódki. Miał szczery uśmiech na twarzy, a w oczach skruchę. Wyglądał słodko. Daruję pisanie o tym, jak mnie przepraszał. Zajęłoby to z dwie kartki, a i tak już powoli ci się one kończą. Więc... życzył mi udanego życia w nowym miejscu i powiedział, że jakby co, to mam do niego dzwonić. Miło.
Prezenty zostały ułożone w jednym pokoi, a my zajęliśmy się świętowaniem.
Włączono głośno muzykę, w każdej z zgromadzonych tu osób można było zobaczyć szklankę w ręku z alkoholem, a w ustach papierosa lub jointa. Nalałam sobie wódki z colą i otrzymałam jednego, wielkiego i tak zajebiście pachnącego skręta, że nogi się pode mną ugięły. Wzięłam go do ust, podpalili mi go i ruszyłam na parkiet. Czułam jak powoli mnie odurza i pasowało mi to. W salonie widać było tylko cienie i dym unoszący się nad nami. Jeśli nie paliłeś, to i tak wdychałeś, więc kończyłeś tak samo jak wszyscy.
Po spaleniu i wypiciu drinka, poszłam po więcej i dosiadłam się do okrągłego stołu. Byli tam Em z Jess i Tanya. Podniosłam szklankę i zwróciłam uwagę wszystkich przy stole.
- Jako, że opuszczam szkołę – zachichotałam – i z większością z was – wskazałam ręką wszystkich w salonie – nie spotkam się prędzej niż w jakieś święto, wypijmy za tą ostatnią noc mojego bytu w szkole i pierwszy dzień ferii.
Podnieśliśmy szklanki i wypiliśmy wszystko za jednym razem. Każdy dolał sobie wódki, a ja pobiegłam na parkiet tańczyć. Czułam się wolna, szczęśliwa. Wreszcie miałam normalnych przyjaciół, o których tak marzyłam. Uniosłam sama dla siebie szklankę do góry i krzyknęłam: Za to popieprzone życie! Nie wiem, czy było wtedy cicho, czy mój głos jest aż tak donośny, ale wszyscy podnieśli szklanki do góry i powtórzyli za mną. Uśmiechnęłam się i opróżniłam szklankę.
Zobaczyłam przed sobą Emmett’a. Nie wiele myśląc puściłam szklankę i pobiegłam do niego. Skoczyłam mu na plecy i pocałowałam w policzek.
- Dziękuje ci. Zabawa jest zajebista – szepnęłam mu do ucha. On tylko zachichotał i puścił mnie, delikatnie stawiając na ziemi. Zachwiałam się, ale jakoś się utrzymałam.
- Ktoś przyszedł ci złożyć życzenia, Bello – krzyknął misiek, ponieważ muzyka tak głośno dudniła. Gdzie ja podziałam szklankę?! - myślałam. Chciałam więcej pić. Pragnęłam tego płynu. Wołał do mnie.
- Em, gdzie moja szklanka – szepnęłam. Szukałam ją wzrokiem wszędzie.
- Nie wiem, Bello.
Zdenerwowana na ich wszystkich, ponieważ przez nich zgubiłam moją szklankę, wzięłam butelkę błogosławionego trunku wraz z jointem i zapalniczkę. Ominęłam Emmetta, który śmiał się ze mnie, za moje zachowanie, a ja wyszłam na podwórek.
Misiek miał z tyłu domu wielki ogród. Dużo roślin, skał i zieleni oraz bliskość wody dawał zajebisty efekt. Runęłam na skały, który tworzyły coś na pozór małego klifu, gdzie pod nim znajdował się mały stawek, a niedaleko basen. Postawiłam obok siebie butelkę, wsadziłam do ust jointa i odpaliłam.
- Nie bierz tego szajsu – ktoś powiedział za mną. O mało się nie udusiłam, ale dzielnie trzymałam dym w środku. Osoba usiadła obok mnie na skałce i pociągnęła łyk mojej życiodajnej wody.
Dmuchnęłam w niego dymem i wyrwałam mu butelkę z ręki, by sama wziąć łyka.
- Co cię sprowadziło w te skromne progi, Edwardzie? – spytałam pobłażliwie na niego patrząc.
- Świętowanie – wzięłam kolejnego buszka i cholernie mocno się zaciągnęłam. Aż mnie dusiło w środku, a płuca tak jakby zaczęły mnie boleć.
- Och, jak miło – zbliżyłam swoją twarz do jego – A czy mogę spytać, co to za okazja? – obróciłam głowę w drugą stronę i cały dym ze mnie uszedł.
- Nic nowego, śmierć.
Zszokowana spojrzałam na niego, ale od razu ukryłam to pod uśmiechem. Musiał być porządnie zjarany, że wygaduje takie bzdury. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, w której trzymałam moją ulubioną roślinkę, a on wziął ode mnie. Położyłam się na mokrej trawie i pociągnęłam wielkiego łyka z butelki. Podał mi jointa i się zaciągnęłam. Cholernie bolała mnie klatka piersiowa.
- Nie myśl, że nie przyszedłem z prezentem – położył coś na moim brzuchu, i okazało się to prostokątną paczką. Nie było żadnej taśmy ozdobnej czy innego gówna tego typu, na co się głupio uśmiechnęłam. Nienawidziłam niepotrzebnych rzeczy.
- Mmm – mruknęłam biorąc kolejnego sztacha.
- Lubisz takie imprezy – spytał kładąc się obok mnie.
- Mmmm.
- Uwielbiasz ten stan?
- Mmmm.
- Kochasz to życie? – spytał poważnie.
- Nie – mruknęłam obracając się na brzuch w jego stronę – A ty kochasz coś, co jest związane z twoim życiem? Bo ja nie. To wszystko wokół, to pieprzone gówno, które odwraca moją uwagę od życia jest idiotyczną iluzją. I tak kiedyś wrócę do niego. Zdrowie za to gówno – podniosłam butelkę w niemym toaście i upiłam łyk. Cholernie paliło.
Podałam mu butelkę, nie patrząc na niego i poczułam, jak ciężki przedmiot opuszcza moją rękę. Sztachnęłam się ostatni raz i wyrzuciłam.
- Ciekawy tok myślenia. Trochę nie zrozumiały, ale ciekawy – stwierdził i oddał mi wódkę.
- Widziałeś gdzieś moją szklankę? – spytała jak najpoważniej. W tamtym momencie myślałam tylko o niej. Teraz, kiedy to piszę, wydaje mi się głupie. Ale wtedy uważałam, że jest najważniejszą rzeczą w moim świecie.
On tylko uśmiechnął się do mnie, tak jakby wiedział co czuję. Gówno prawda. Nic nie wie.
Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam w stronę domu, nie patrząc nawet na niego.
- Czuj się zaproszony, Edwardzie. Jednak nie sądź, że teraz, gdy nie jestem w pełni rozumu, polubię cię – ścisnęłam mocniej jego podarunek – I dziękuje za prezent – jeszcze krzyknęłam i ruszyłam dalej pić. Nie pamiętam dużo z tamtego momentu. Wiem, że tańczyłam, nie wiem gdzie. Piłam i nadal paliłam. Teraz nadal siedzę w swoim pokoju, a mama.... Pieprzy się z Charliem. Wszystko słychać. Nawet moja ukochana Jane już nie potrafi mnie pocieszyć. Prezenty leżą w kącie. Nie otwieram ich. Nie chcę ich zepsuć. Są dla mnie czymś nowym i dziwnym. Nigdy nie dostałam prezentu, oprócz Jane. Ale to się nie liczy, jest to tylko przejaw natury mojej mamy: za kasę wszystko kupisz.
17 stycznia, poniedziałek
Godzina 12:17
Drogi pamiętniczku!
Pierwszy dzień ferii, a ja ślęczę nad torbą i się pakuję. Mam wziąć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Za dwie godziny przyjedzie samochód i wszystko zabierze. Znowu. Ile to już razy przeprowadzaliśmy się z mamą?! Nawet nie wiem. Przestałam liczyć za piątym razem. Kolejna zmiana, ale zawsze ten sam tekst: Teraz będzie lepiej. Rozpakowałam już wszystkie prezenty. W jednych znajdowała się kasa, w drugich rzeczy: bielizna od Tany’i, której muszę za nią podziękować, zdjęcia klasowe i inne pierdy. Jednak został mi jeden. Prezent od Edwarda. Nie wyglądał na zwykły. Owinięty w szary papier zaklejony taśmą. Nie przypominał mi podarunek od innych. Pewnie zastanawiasz się pamiętniczku, dlaczego go nie otwieram? Odpowiedź jest prosta, boję się. To, co znajdę w środku. Edward mnie przeraża. Te jego oczy, tak jakby wiedziały wszystko. Nie podobało mi się to. Usiadłam na łóżku z jego prezentem na kolanach. Oderwałam taśmę i patrzyłam się. Było tam coś białego. Dwie teczki. Wyciągnęłam jedną i przeczytałam napis: Alice. Zaintrygowana otworzyłam ją i zamarłam. Drżącymi palcami chwyciłam zdjęcia i je przeglądałam. Była na nich Alice, płakała. Nad nią Em. W różnych pozycjach i ujęciach. Na jednych wydawała się zadowolona, co robi z nią misiek, ale dalej, gdy je dalej oglądałam, stała się przerażona. Tak, jakby trzeźwiała. Wyrzuciłam je na podłogę mając dość tego widoku. Łzy potoczyły się po moich policzkach. Zakryłam rękoma twarz i spojrzałam na kartkę przed siebie. Widniało na niej zdanie, które rozbiło moje serce na tysiąc kawałków.
Alice Brandon zmarła 16 stycznia z powodu przedawkowania narkotyków.
18 stycznia, wtorek
Godzina 14:12
Drogi pamiętniczku!
Pogrzeb wyprawiono na drugi dzień, gdy otworzyłam prezent. Wraz z mamą poszłyśmy, ubrani cali na czarno na cmentarz. Było dużo osób, rozpoznawałam znajome twarze. Ktoś mówił o tej małej, szczęśliwej rodzinie. Jeden o tym, dlaczego nic nie zrobił, ponieważ widział, jak powoli stacza się na dno. Jej mama mówiła, że była słodką dziewczynką. James nic nie powiedział. Ja tylko patrzyłam się na trumnę i błagałam, by ktoś mnie zabił. Chciałam wybiec na środek i wykrzyczeć, że to moja wina. Że to wszystko przeze mnie.
Gdy uspokoiłam się wczoraj, po przeczytaniu tego, zadzwoniłam do Emmetta. Nie wydawał się zdziwiony, gdy powiedziałam mu o śmierci Alice. Wszyscy wiedzieli. I to w dzień, gdy wyprawili imprezę na moją cześć. Bawili się, tańczyli. Sama to robiłam! Gdy ona wstrzykiwała sobie tą pieprzoną heroinę, ja śmiałam się i piłam. Gdy padła na podłogę, ja ćpałam i tańczyłam. Gdy uchodziło z niej życie, ja spędzałam czas z przyjaciółmi. Ona umierała... Wszyscy o tym wiedzieli, tylko nie ja! Dlaczego? Czy jestem aż taki potworem? To wszystko przeze mnie. Mogłam tyle zrobić, zauważyć to wszystko... Ale siedziałam tylko i myślałam jak zdobyć kasę.
Jej mama podeszła na końcu do mnie i przekazała mi zeszyt. Pamiętnik.
- Chciała, byś to miała – tylko tyle powiedziała i odeszła, wybuchając kolejnym płaczem.
Patrzę się na niego. I pragnę swojej śmierci.
19 stycznia, środa
Nie wiem, która godzina.
Drogi... Pieprzyć to. Chcę umrzeć! Słyszysz to? Zabij mnie! Weź ze mnie ten okropny ból z klatki piersiowej... Staczam się. Dla Alice. By dołączyć do niej. Dać jej to pieprzone szczęście swoją śmiercią. I pragnę tego.
Nienawidzisz mnie?! Bo ja siebie tak. Patrzę w lustro i widzę potwora. Wszystkie potwory powinny zginąć! Ja nim jestem. Chcę do niej pobiegnąć. By chwyciła mnie za rękę i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Że nic się nie stało, to nie moja wina. Ale i tak będę staczać się na dno, a ona ciągnąć mnie do siebie. Bym dołączyła do niej w tym pieprzonym tańcu śmierci.
20 stycznia, czwartek
Wiesz, jak to jest umierać nie umierając? Powiem ci. Czujesz, jak uchodzi z ciebie życie. Widzisz, jak stajesz się chodzącym trupem. Nic nie słyszysz. Leżysz, gnijąc w łóżku. Nie jesz, nie pijesz. Nie chodzisz. Nie mówisz, nie ruszasz się. Rozkładasz się. Twoje ciało cię nie słucha. A jednak nadal bije ci serce, organy pracują, a mózg myśli. Wiesz? Umarłam. I nadal żyję.
21 stycznia, piątek
Ktoś zdziera kołdrę z mojego łóżka. Drze ją i się śmieje. Ktoś przewalił stolik w moim pokoju. Łamie go i rzuca tym. Ktoś wyrzuca wszystkie rzeczy z mojej szafy. Depcze je i rozdziera. Ktoś tłucze lustro w łazience. Chwyta szkło i rozcina moje ręce. Ktoś pcha mnie pod prysznic. Krzyczy i uderza w moją twarz. Ktoś bierze połamane lustro i kieruje w moją stronę. Patrzy szyderczo i klęka. Ten ktoś to ja. Dziewczyna, która gnije we własnej krwi.
22 stycznia, sobota.
To mnie woła. Krzyczy. Chce bym je wzięła. Otworzyła i chłonęła zawartość. Sięgam po to. Pragnę tego. Mówię, że będzie mnie miało. Otwieram na pierwszej stronie.
Poznałam dzisiaj dziewczynę, Bellę...
Rzuciłam tym o ścianę. Krzyczę, że nie chcę. By umarło i mnie zostawiło! Jednak ono mnie nie słucha. Upadło i otwarło dla mnie nową stronę. Podeszłam.
Dziś ją pocałowałam. I zakochałam się w tym uczuciu...
23 styczeń, niedziela
Przyszedł do mnie. Jego oczy świeciły się w ciemności. Wiedział.
- Nie ma twoich rodziców.
Rodzice... Tak, oni. Kiedyś ich miałam.
- Mówiłem, że cię zniszczą – westchnął. Położył się obok mnie, patrzył – Chcesz umrzeć?
Oczy mówiły wszystko. Bał się.
- Jesteś teraz naszym spoiwem. Umrzesz ty, reszta pójdzie w twoje ślady.
Zamknęłam oczy.
- Czas, by coś zmienić, Bello. Daj im siłę, by żyli dalej.
Owinęłam ręce wokół jego szyi i szepnęłam do ucha.
- Daj mi powód, bym żyła dalej.
Zasnęłam.
24 styczeń, poniedziałek
Siedzę na klifie. Słucham szumu wody, dotykam piasku. Pragnę skoczyć. Umrzeć. Jednak coś mnie zatrzymywało. On. I nie podobało mi się to.
25 styczeń, wtorek
Godzina 18:20
Patrzę na niego. Jak się śmieje pijąc piwo z Tany’ą i Jess. Są razem. Nie widzą mnie. Wsłuchuje się w ich lekki ton, wchłaniam widok szczęścia na twarzy.
- To jest powód, byś żyła.
Chwycił mnie za rękę i szepnął do ucha – Zemsta.
Odwróciłam się w jego stronę. Mylił się. On był powodem, dla którego jeszcze żyłam.
- Chodź do nich – szepnęłam. Wyszłam z samochodu. Szedł za mną ponownie chwytając mnie za rękę.
- Myślisz, że to wystarczy? – powiedział – pokazać się tam i dać im satysfakcję, że nadal się trzymasz?
- Dlatego mam ciebie – ścisnęłam jego rękę.
Okręcił mnie w swoją stronę i przytrzymał pod brudek, bym nie spuszczała z niego oczu.
- Więc daj mi się porwać w tę grę – uśmiechnął się do mnie – W grę życia i śmierci. Jeśli przegramy, odbiorę ci powód twojego życia.
Wiedział, że był powodem, dla którego żyję. Cholerne oczy widzą wszystko. Uśmiechnęłam się do niego. Pocałował mnie w czoło i weszliśmy, kierując się do ich stolika. Widziałam szok wymalowany na każdej twarzy, nie spodziewali się mnie.
- Cześć – krzyknął Edward do nich. Muzyka grała głośno, sprawiając ból moim uszu. Pierwszy ocknął się misiek.
- Cześć, nie spodziewałem się was tutaj.
Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, przytulając go – Chciałam zrobić ci niespodziankę.
- Udała ci się – podrapał się po głowie i usiadł. Edward w tym czasie ulotnił się.
- Taki miałam zamiar – mruknęłam.
- Myślałem, że leżysz w domu. Wiesz, ta cała śmierć Alice – posmutniał – Było ciężko.
- Tak, tak – potwierdziła ochoczo Tanya.
Pieprzeni kłamcy. Teraz ja pogram na ich życiu.
- Wiem, było okropnie...
- Ale pojawiłem się ja i jest dobrze – przerwał mi Edward i pocałował mnie w policzek. Usiadł obok mnie i podał mi drinka. Głupek, jak stąd wyjdę, strzelę mu za ten pocałunek. Tak wtedy myślałam, jednak dziwnym trafem wyleciało mi to z głowy.
- Jesteście razem? – zapytała zdziwiona Jess.
- Można tak powiedzieć – odparł i owinął ramię wokół mojej talii przybliżając mnie do siebie.
Chciała jeszcze o coś zapytać, ale zadzwonił telefon miśka. Po chwili przeprosił i powiedział, że musi wyjść zabierając ze sobą Jess. Tanya zaczęła się wiercić w miejscu, a ja spojrzałam na nią szyderczo.
- Nic nie powiesz? – wysyczałam.
Patrzyła na mnie przerażona – Ja...
- Nie musisz nic mówić – odpowiedziałam i upiłam łyk drinka. Zimna ciecz rozlała się po moim gardle, zadrżałam.
- Przepraszam – szepnęłam i wybiegła z klubu. Edward ścisnął mnie mocniej. Nienawidziłam siebie za tą niewiedzę. Byłam głupia. A to się nigdy nie zmieni.
26 styczeń, środa
Godzina 13:10
Drogi pamiętniczku!
Wiesz, jakie życie potrafi być zaskakujące? Egzystujesz sobie, jesteś szczęśliwy, a tu nagle BĘC! I już się wszystko wali...
Patrzę na teczkę. Widnieje na niej słowo, napisane grubymi literami, tak jakbym mogła to przeoczyć. Bella. Głosił napis. Treść tego, co tam się znajduje nie jest dla mnie tajemnicą. Czytałam już to... Jesteś zawiedziony, Pamiętniczku? Bałam się, że coś znowu może mnie zaskoczyć i pokazać moją głupotę, tak jak w przypadku A.B. Czytałam to wczoraj. Przed przyjazdem na ‘spotkanie’ z miśkiem. Chcę ci wszystko wytłumaczyć. Napisać. Ale nie mogę. Nie teraz. Może się domyślisz? Byłoby dobrze. Jak to powiedziała raz moja mama?
Zbyt dużo informacji może Cię zniszczyć... Więc chociaż ty żyj i umieraj szczęśliwie, bo dla mnie już nie ma ratunku.
27 styczeń, czwartek
Godzina 10:56
Drogi Pamiętniczku!
Zauważyłeś, że ostatnio piszę codziennie? Teraz sprawiasz wrażenie Dziennika.
Ostatnio nie myślę o niczym. Próbuje zapomnieć o wszystkim. Wymazać to. Jakby tego nie było. A jednak nadal tam jest, tkwi gdzieś we mnie. I daje mi znać, że chociaż nie wiem ile bym się starała, to zawsze będzie ze mną.
Godzina 18:13
Siedzę przed jej grobem i krzyczę do Boga, by zabrał mnie do niej.
Chyba o mnie zapomniał.
30 styczeń, niedziela
Godzina 11:37
Drogi pamiętniczku!
Istnieje rodzaj człowieka, który lubuje się w nieszczęściu innych. Patrzy, jacy oni są słabi, biedni i bezwartościowi. Bez wyrazu. Jak miliony innych ludzi. Wtedy decyduje się wybrać kogoś. Łatwą zdobycz. Pomaga jej, udaje swojego przyjaciela. Ale w ten sam sposób prowadzi Cię do mrocznego świata. Świata alkoholu, narkotyków, śmierci, zabawy. Po prostu pokazuje Ci drugą stronę prawdziwego życia. Wtedy wydaje Ci się, że posiadasz wszystko u swych stóp. Masz przyjaciół, o których mogłaś pomarzyć. Pieniądze, których nie posiadałaś wcześniej. Marzenia i plany, które kiedyś były tak odległe... I gdy ten ktoś widzi, jak stajesz się szczęśliwa, zbiera swoje plony i karmi się nimi. Rani Cię. Wbija Ci nóż w plecy. Wtedy widzisz prawdziwą osobowość. Patrzy jak staczasz się znowu na dno, zabijasz siebie. Wariujesz. I cieszy się tym.
Wiesz o kim mowa?! Kiedyś opowiadał mi o dwóch dilerach, którzy rządzą LV. Nadal nie wiesz? Wyciągnął do mnie rękę i wprowadził w świat pięknego odurzenia. Domyślasz się? Powiedział mi, że chce mnie chronić. Wiesz już?
Mowa o synu jednego z dwóch największych dilerów w LV. Mojego przyjaciela, którego kochałam jak brata. Tak, zgadłeś Pamiętniczku... Oto Emmett McCarthy, człowiek, który smakuje się w moim upadku...
31 styczeń, poniedziałek
Nie wiem, która godzina. Leżę na łóżku i wpatruje się w sufit. Nic mi się nie chce. Nawet gdybym wstała, co by to zmieniło?! Nic... Nie mam takiej mocy. Mam wrażenie, jakbym znikała. Powoli, kawałeczek po kawałeczku. Boleśnie. I nie mogę przyśpieszyć tego procesu. Nie zniknę tak jak A.B. Nie chcę tak. Jeśli ma mnie zabrać, to sama chcę wybrać moją śmierć. Niech mi chociaż to zostawi. Moja pierwsza i własna ważna decyzja. I ostatnia. Widzisz? Tylko to mi zostało. Zdecydować, jak ma przebiegać moja śmierć...
1 luty, wtorek
Godzina 12:39
Drogi Pamiętniczku!
Wiesz, co jutro za dzień? Dzień mojej śmierci. Nie chcę mieć powodu do życia - zemsty. Ani Edwarda, chociaż nie wiem nawet, dlaczego tak myślę... Już mam dosyć ciągłej walki samej ze sobą. Wciąż powtarzającej się myśli w mojej głowie, że ona tam jest, w ciemnym kącie i tylko czeka aż znowu się załamię. Chcę żyć. Umierając.
Złóż mi jutro życzenia z okazji moich urodzin...
Ostatni raz. Wielkie podziękowania dla was, za przeczytanie! |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|