FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wbrew rozsądkowi [T] [NZ] Druga część grzechu [+18] (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Doris89
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Nie 11:38, 14 Lut 2010 Powrót do góry

Gdy w nocy na gryzoniu ujżałam 2 nowe rozdziały to piszczałam jak małe dziecko ze szczęścia:D:D
Naprawde nie spodziewałąm się tak szybko takiego obrotu sprawy. Sądziłam, że Bella i Edward dalej będą bawić się w podchody:)
A akcja w klasie z tym pocałunkiem....mmm... miodzio.
Za to zazdrosny Edward wypytujący Bells o "jej chłopaka" wydawał się znowu tym nieczułym skurczybykiem...

Najzabawniejszy był moment jak Bella chciała wytłumaczyć co robią jej rodzice na urlipe i gdzie są.hehe Leżałam i kwiczałam.:D:D

Czekam na ciąg dalszy. WENY i Czasu do tumaczenia!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 14:39, 14 Lut 2010 Powrót do góry

Super rozdział!!! Nareszcie razem... już myślałam, że to się nigdy nie stanie. Ciekawe co oni będą robić sami w domu... bez rodziców...no ale tego dowiemy się w następnym rozdziale.

Jestem ciekawa jak się to wszystko potoczy...

Fajnie, że dodałaś odrazu dwa rozdziały.

Czekam na kolejne z utęsknieniem :)

Pozdrawiam i WENY życze :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 12:08, 15 Lut 2010 Powrót do góry

normalnie cieszę się - cieszę się, że przynajmniej w części sobie wszystko wyjaśnili, bo zabawa w kotka za pomocą młotka zaczynała być irytująca ;P
znowu wspomnę Wide Awake - ten ff nie jest kategorycznie do niego podobny :P

dobra - teraz powinnam pomruczeć na temat sytuacji pod dębem, pośmiać się z tego, że Cullen myślał, ze Jake to chłopak Belli i znów pomruczeć, bo właśnie siedzą sami u niej w domu :D myślałam, że padnę ze śmiechu, kiedy Bells próbowała wytłumaczyć co robią jej rodzice :P w zasadzie całkiem wstydliwa kobietka ;P jakby to było coś dziwnego...
Jak mówił Terencjusz - [i]Człowiekiem jestem, i nic co ludzkie nie jest mi obce[/b] ...
a poważnie... zastanawia mnie to zachowanie Edwarda... jak stwierdziła Bella - wyszedł z niego Macho - nie przepadam za takim typem na pokaz, ale mam nadzieje, że to logicznie wytłumaczy :P

pozdrawiam zespół tłumaczący - uwielbiam was :)

pozdr.
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Pon 13:06, 15 Lut 2010 Powrót do góry

Cudo, świetne tłumaczenie. Akcja tez zresztą niczego sobie Wink
Kino... Już nie mogę się doczekać. Ogólnie ta cała akcja przyprawia mnie o dreszcze.
Akcja spotkania przy drzewie była piękne, cudowne i zakłopotanie Edwarda, wcześniej jego zdenerwowanie... hmm, co tu dużo mówić.
A, i jeszcze Jacob i jego rozmowa z Bellą, miodzio.
Dziewczyny, gratuluję tak świetnego tłumaczenia, naprawdę świetnie sobie radzicie.
Cud, miód i malinki ^^
Nawet się dobrze wysłowić nie mogę, to chyba będzie najkrótszy komentarz.
Życzę weny, czasu i nastroju, na tłumaczenie kolejnych rozdziałów. I dużo komentarzy.

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zwariowana
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Opolskie

PostWysłany: Wto 23:58, 16 Lut 2010 Powrót do góry

O kurczaczek :D
To tłumaczenie jest (no jeju włącz swój mózg wreszcie i coś wymyśl) super. Lepsze. Świetne nie jeszcze lepsze po prostu cudo:)

dzisiaj chyba więcej nie wymyslę :(
wpadnę nie długo i porządnie skomentuję :*

<333


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lola13
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 20:01, 18 Lut 2010 Powrót do góry

rozdziałySUUUPER!! kiedy można spodziewać się następnych?? uwielbiam tego ff
to tłumaczone z niemieckiego?? niewiem jakim cudem kumasz coś z tego języka ale szczeże dziękuje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Czw 20:30, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Dziękujemy wszystkim za komentarze!
Myślałam, że jednak większość z Was pokusi się o zajrzenie do oryginału, a tu taka niespodzianka. xD Mówiłam, że od tych rozdziałów atmosfera się podniesie, prawda? :D Jeżeli już teraz macie palpitacje serca, to nie chcę wiedzieć, co będzie po czteropaku, który dla Was szykujemy. :D
I naprawdę, pytania pięć minut po dodaniu rozdziału "kiedy będzie następny?" doprowadzają do szewskiej pasji. Nie wiemy, ok? Nie żyjemy samym tłumaczeniem.

Możecie się spodziewać tego wielkiego rozdziału w środku następnego tygodnia (wtorek - środa). Na pewno nie wcześniej - przynajmniej z mojej strony. :) I nie będę spoilerowała, żeby nie psuć niespodzianki xD


Buziaki,
Marsiak


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ezri
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 21:25, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Ach, dawno mnie tu nie bylo, narobiłam sobie zaległości...

Cóż mogę powiedzieć? Tłumaczenie jak zwykle genialne, ale też nieźle pokręcone (nie przez Was, drogie tłumaczki, lecz przez autorkę). Ni w ząb nie potrafię miejscami określić co się kryje w głowie tego Edwarda. Bo jeszcze się nie zdarzyło, żeby zachował się tak, jak myślałam, że się zachowa. I podoba mi się ta nieprzewidywalność. Bądź co bądź, chciałoby się dostać taki liścik:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
unusual
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)

PostWysłany: Nie 23:23, 21 Lut 2010 Powrót do góry

No i nareszcie coś się dzieje Very Happy Myślałam, że już się nie doczekam kiedy wreszcie coś konkretnego zawiąże się miedzy Edwardem i Bellą. Scena pod dębem- cud, miód i malina, ehhh....I rozmarzył się człowiek :) No i sytuacja z Jacobem stała się dla Edwarda jasna. Jego zachowanie podczas biologii nieco mnie zdziwiło, ciekawa jestem jak będzie się zachowywał w szkole po weekendzie. Nie mogę się doczekać jak rozwinie się wizyta Edwarda Razz
Przyznaję się bez bicia: ten ff jest jednym z najlepszych jakie czytałam i ujął mnie całkowicie Laughing

Życzę powodzenia w dalszym tłumaczeniu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Sob 16:06, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Witam, miśki, króliczki i wszystkie inne stworzonka, które tutaj zawitały po nową dawkę doznań. Po zaspokojenie swojej ciekawości.
Nadeszła sobota, a wraz z nią nowe dwa rozdziały specjalnie dla was, jednak dobrze wiecie, że to tylko od was zależy, kiedy pojawią się następne części. Wiecie w życiu nie ma nic za darmo.

Informacja od Marsiaka: beta była na szybko, więc gdyby były jakieś błędy, to tłumaczka przyjmuje wszystko na swoją klatę.

A teraz czas na...


Rozdział 25.
Całkiem normalny, piątkowy wieczór


Tłumaczenie: Marsi
Beta: Cornelie

Dopiero w kuchni mogłam głęboko odetchnąć. Wachlowałam ręką, żeby chłodne powietrze owionęło moją twarzy, by uspokoić się. Drżąc, wzięłam tacę z szafy, postawiłam szklanki, butelkę wody i coli. Poszukałam jeszcze czegoś do schrupania. Chwyciłam obwarzanki z solą i orzeszki w dwóch miseczkach, i zabrałam wszystko do salonu.
Edward siedział na kanapie, z nogą na nodze, a ramię przełożył przez oparcie. Kiedy weszłam do pomieszczenia, uśmiechnął się sie do mnie i prześladowana jego spojrzeniem, odłożyłam tacę.
- Na co masz ochotę? - spytałam i patrzyłam na niego pełna nadziei.
- Naprawdę muszę odpowiadać? - odrzucił i wyszczerzył bezczelnie zęby. Poirytowana gapiłam sie na niego i dalej rozważałam, co miał na myśli. Pytałam się przecież tylko, czego chciałby się napić...
I nagle zrozumiałam. To było jedno z tych pytań, na które mogłam sobie sama odpowiedzieć. Zamknęłam oczy, potrzęsłam głową na moją głupotę i spróbowałam ponownie.
- Czego chciałbyś sie napić? - spytałam tym razem. Edward jeszcze bardziej się wyszczerzył.
- Wodę, poproszę. - Napełniłam szklankę wodą, drugą tylko do połowy i dodałam do niej coli. Podałam Edwardowi szkło i usiadłam obok niego. Popijając napój, spojrzałam na chłopaka, który przyglądał mi sie zamyślony.
- Jak to smakuje? - spytał nagle. Spojrzałam na niego pytającym wzorkiem, a on zerknął na moją szklankę i uśmiechnął się.
- Nawet bardzo dobrze. Nie zbyt słodko, nie zbyt mdło - idealnie. - Wyciągnęłam wyzywająco szkło w jego stronę. Popatrzył zaskoczony, odstawił swoje naczynie i wziął w rękę moje. Przezornie podetknął sobie do ust, zerknął z powątpiewaniem i wziął mały łyk. Jego język wyszedł na wierzch w celu oblizania kropel z warg. Na moich policzkach pojawił się rumieniec i spuściłam wzrok na szklankę w jego ręce.
- Hm, nadaje się do picia - powiedział i oddał mi szkło. Ugrzęzłam pośród myśli, w dalszym ciągu mając nadzieję, że istnieje możliwość... prawdopodobieństwo, że jego język... kiedyś... znajdzie się na pewnych miejscach... mojego ciała...
Jego ręka wsunęła się pod mój podbródek i spojrzałam na niego, kiedy pytająco podniósł brew.
- Nic - powiedziałam cicho. To było bardzo przekonywujące. Popatrzył na mnie zamyślony, jednak nie wydawał się odgadnąć przyczyny mojego zachowania. Tak było lepiej. Szukałam czegoś, o co mogłam go zapytać, by odwrócić jego uwagę i na myśl przyszła mi lekcja biologii.
- Czemu zaprosiłeś mnie do kina? - spytałam powoli. Marzycielski wzrok zniknął, a zamiast niego pojawił się uśmiech.
- A nie chcesz iść? - spytał, oddając pałeczkę. Nie mógł podać po prostu normalnej odpowiedzi?
- Dlaczego nie do teatru? - próbowałam i zobaczyłam w jego oczach błysk. Ociągał się z odpowiedzią, zabrał szklankę z mojej ręki i odstawił ją na stół. Wziął moje dłonie w swoje i skrzyżował nasze palce, nim powtórnie spojrzał na mnie.
- Opowiadałem ci, co inni o mnie myślą - zaczął. Przypomniałam sobie dokładnie jego wyraz twarzy na pierwszej, którego nie zapomnę tak szybko i kiwnęłam potwierdzająco.
- Przede wszystkim powinnaś wiedzieć, że już dłużej nie mogłem czekać. - Wysunął swoją dłoń z naszych połączonych rąk i pogładził mój policzek. - Nie wytrzymałbym kolejnego tygodnia, gdybym nie mógł cię dotknąć, a wiedziałem, że też mnie chcesz. Musiałem zrobić wszystko oficjalnie i, co najlepsze, na oczach wszystkich zaprosić cię na randkę - objaśniał dalej, a ja się uśmiechnęłam.
- Oficjalnie? - dopytywałam się. Zauważyłam ruch i jego ręka znalazła się pod moim podbródkiem i przyciągnął mnie do siebie. W jego oczach widziałam całkowitą determinację.
- Że należysz do mnie. - Poczułam, jak ciepło znowu pojawia się w moim ciele. Chciałam usłyszeć to z jego ust, że nie chce mnie tylko, jako przyjaciółki.
- Tak, od jutra jesteśmy oficjalnie razem - zakończył zdanie i jakby musiał to potwierdzić, zbliżył się powoli i pocałował mnie. Przesunął rękę spod mojego podbródka na kark, by pogłębić pocałunek i przekreślił, moje jeszcze zamknięte, wargi, na co gotowa otworzyłam je, jednak cofnął język, żeby mnie drażnić.
Chciałam więcej.
Zabrałam swoje ręce z jego dłoni, włożyłam je w jego włosy i przycisnęłam do siebie. Wydawało się, że zaskoczyłam go moją reakcją, ponieważ otworzył powoli wargi, w które od razu prześlizgnął się mój język. Spowodowało to, że jęknął. Satysfakcja, jaką czułam przez położenie w jakimś sie znalazłam była imponująca. Niestety powietrze uszło ze mnie zbyt szybko i odsunęłam się od niego, ciężko sapiąc, jednak moje ręce cały czas były zanurzone w jego włosach.
- Bella - wysapał i oparł swoje czoło na moim. Szukałam jego oczu, jednak cały czas trzymał je zamknięte. Znowu poczułam satysfakcję. Ostatecznie otworzył je, a zieleń wprost z nich promieniowała i patrzył na mnie z tą samą żądzą, którą ja czułam.
- Bello, jest... kilka rzeczy... których nie jestem gotowy... wymazać - ciągnął dalej, walcząc o powietrze, a ja stałam się natychmiast czujna.
- Jakie rzeczy? - spytałam ciekawie. Edward odchylił się powoli do tyłu, a ja zabrałam niechętnie swoje ręce z niego. Przejechał dłonią po włosach, popatrzył na mnie wnikliwie. Bałam się, że nie spodoba mi się to, co zaraz usłyszę.
- Nie zaprosiłem cię do kina tylko dlatego, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy razem, lecz także i w szczególności, by wymierzyć sprawiedliwość. - Nie podobało mi się, że mówił to z takim przekonaniem. To jakiś żart? Zirytowana popatrzyłam na niego.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - szeptałam prawie.
- Nieważne, na jaki film pójdziemy. Nie wypuszczę cię z rąk przez cały wieczór, ponieważ... - Zrobił przerwę i przyjrzał mi się dokładnie. W moim brzuchu tańczyły motyle, nie zwracając uwagi na to, co właśnie powiedział.
- Ponieważ będziemy obserwowani. - Motyle opadły jak kamienie, a ja patrzyłam się na niego skołowana. Czemu miałby ktoś nas obserwować?
- Dlaczego? - wymówiłam moją myśl głośno. Zdziwienie było widoczne na mojej twarzy. Edward uśmiechnął się tylko.
- Randka jest czymś publicznym. To moje zwykłe postępowanie. Chłopaki chcą widzieć, czy rzeczywiście jestem z tobą, więc przyjdą do kina i być może jeszcze parę ciekawskich osób – powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Nie mogłam zrobić nic więcej niż tylko gapić się na niego z otwartymi ustami.
- Nie mówisz poważnie! - powiedziałam zszokowana. Jego uśmiech zniknął chwilowo i przyglądał mi się wnikliwie.
- Bello, nie będę robił czegoś, czego nie chcesz. Jeśli posunę się za daleko, powiedz mi o tym i odpuszczę. Jednak tym razem zrobię to na swój sposób. Chcę, żeby naprawdę wszyscy wiedzieli, że jesteś moja. Pokażę im, że należysz do mnie - powiedział z determinacją w głosie.
- Pokażesz? - spytałam lekko zdenerwowana, a on uśmiechnął sie uwodzicielsko.
- Kiedy mamy razem lekcje, czuję się wtedy... - Jego spojrzenie opadło na dół, a jego ręka znalazła się na moim kolanie i wędrowała całkiem wolno po nodze w górę tak, że syknęłam. Czułam, jak wędruje wzdłuż mojej kończyny milimetr po milimetrze i zatrzymała się tylko nieliczne centymetry przed moim najczulszym miejscem.
- Dokładnie tak - dokończył i spojrzałam na niego powoli. Czuł szaleństwo? Chciał, żebym podczas biologii zerwała z niego ubranie? Dokładnie tak czułam się, kiedy przez całą lekcję mnie dotykał. Chciałam to zrobić w tym momencie...
- W przeciwnym razie co? - wydobyłam z siebie z wielkim trudu, a Edward stał się bardzo zadowolony z siebie.
- To nie będzie trwać tak szybko - powiedział, a gorąco w moim ciele niewyobrażalnie wzrosło. Nie wiedziałam, czy zniosę więcej. Chciałam już teraz się na niego rzucić. Wziął moje ręce, wstał i pociągnął za sobą. Położył dłonie na mojej talii, szedł wolno do tyłu i szczerzył przy tym zęby. Czułam się skołowana, kiedy zbliżaliśmy się do kuchni. Parę kroków przed drzwiami, złapał mnie za ramiona i obrócił błyskawicznie. Machałam przestraszona powiekami i zabrałam ramiona, by się ochronić.
Poczułam twardą ścianę przy plecach, na którą naciskałam, a następnie jego nogę pomiędzy moimi. Czułam rękę, która powoli wędrowała po moim biodrze i drugą, która leżała na karku. Poczułam wargi, które poruszały się na moich.
Z jękiem oddałam pocałunek, położyłam ręce na jego piersi i torowałam sobie drogę do włosów. Pomagałam sobie, przyciągając go coraz bliżej. Przechyliłam głowę na bok i przesunęłam językiem po jego wargach, na co on jęknął gwałtownie i otworzył usta. Jego ręce mocno mnie trzymały i przytulał się coraz ciaśniej, nie zakończył pocałunek z powodu braku powietrza. Staliśmy, ciężko dysząc i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- To... będę... oczekiwać każdego dnia... kiedy ciebie... gdziekolwiek... w korytarzu... nie ociągnę się... podejść... do ciebie... - wydobył z siebie pomiędzy każdym oddechem. Nie mogłam się oprzeć każdemu jęknięciu, na myśl o trzech, może czterech albo i więcej takich nadzwyczajnych spotkań w szkole. Edward wyszczerzył się, wiedząc, o czym myślę.
- W przeciwnym razie... co jeszcze? - spytałam znowu i również miałam problemy, żeby powiedzieć całe zdanie.
- Na przerwie obiadowej usiądziesz obok mnie albo raczej na mnie. - Szczęka mi opadła. Przesłyszałam się? Jak to będzie wyglądało? Edward wyszczerzył znowu zęby. Opierałam się przez chwilę, jednak zaczął całować lekko mój nos i kupił mnie całkowicie. Ponownie złapał mnie za ręce i ruszyliśmy do kanapy. Usiadł szybciej, niż się mogłam tego spodziewać, obracając mnie i pociągnął w dół tak, że znalazłam sie na jego łonie, opierając plecami o jego pierś. W dalszym ciągu próbowałam się opierać, ze względu na nową sytuację, jednak objął mnie mocno ramionami i zacisnął przy sobie. Położył podbródek na moje prawe ramię i poczułam oddech na szyi.
- W ten sposób - szepnął mi do ucha, a ja dostałam gęsiej skórki, drżąc przy tym. W porządku, nie było to takie złe, może oprócz tego trochę nie wygodne, ale całkiem... do przyjęcia. Niedopowiedzenie stulecia. Żeby przyjąć wygodniejszą pozycję, zsunęłam się powoli w dół jego krocza, to tu, to tam, a Edward rozkosznie jęknął przy moim uchu. Chwilowo zdrętwiałam i wykonałam jeszcze kawałek przesunięcia w dół. Nie pomyślałam, gdzie dokładnie siedziałam... właśnie tam... a moje ruchy go...
Nagle Edward odsunął mnie od jego łona i posadził obok siebie na tapczanie. Zaskoczona spojrzałam na niego, jednak on uśmiechnął się do mnie ukośnie, wziął rękę i pocałował lekko.
- Co zaplanowałaś na dzisiaj? - spytał. Potrzebowałam chwili, żeby znowu jasno myśleć. Zastanawiałam się, jak mógł tak szybko... zmienić temat.
- Możemy coś pooglądać na dvd - podsunęłam.
- Chętnie. Włącz, co chcesz. Możesz mi powiedzieć, gdzie jest łazienka? - zapytał i wstał.
- Schodami do góry, drzwi na wprost - odpowiedziałam i odszedł, kiedy na moje usta wkradł sie najmilszy uśmiech. Westchnęłam, kiedy był poza zasięgiem wzroku. To były - spojrzałam krótko na zegarek - najlepsze trzydzieści minut mojego życia. Na razie...
Udałam się do telewizora, uklęknęłam na ziemi i spojrzałam na tytuły filmów. Na akcję nie miałam ochoty i nie chciałam wziąć czegoś romantycznego, ponieważ nie wiedziałam, czy Edward chciałby je oglądać, więc zostały tylko komedie. Niestety najwięcej miałam tych romantycznych. Wyciągnęłam dwie płyty z szeregu – Noc w muzeum i The Kid - i zastanawiałam sie, którą wybrać, kiedy Edward szedł po schodach. Wybrałam drugą opcję i włożyłam do dvd. Udałam się na kanapę, na której on już siedział. Przyjął tę samą pozycję jak na początku - noga na nogę, a ramię oparte na oparciu mebla. Wzięłam pilot do ręki i włączyłam telewizor.
- Więc co oglądamy? - spytał, kiedy sięgnęłam po szklanki i fistaszki.
- The Kid - odpowiedziałam, stawiając pomiędzy nami miseczkę i miałam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję.


- Bruce Willis. Dobry aktor.
- I ładny. - Upiłam łyk. Powiedziałam to właśnie głośno? Przezornie zerknęłam na Edwarda, który patrzył na mnie jednocześnie zaskoczony i rozbawiony. Och, Boże, powiedziałam to głośno!
- Lecisz na starszych mężczyzn? - spytał, szczerząc zęby, przez co prawie upuściłam szklankę.
- Chciałam przecież tylko powiedzieć, że... on wygląda dobrze... więc... sądzę... że właściwie jest... atrakcyjny.
Stul dziób, Bello, po prostu stul dziób! krzyczałam na siebie. Było coraz gorzej i mogłam widzieć, jak Edward śmieje się w sobie i z trudnością jedynie parsknął. Zdziwiona odstawiłam szklankę, podciągnęłam do góry nogi tak, że moje stopy były na tapczanie, i opuściłam głowę na kolana. Siedziałam tak, aż usłyszałam znowu głos Edwarda.
- Angelina Jolie też jest bardzo atrakcyjna. - Zmieszana spojrzałam na niego. Gapił się na telewizor, szczerząc zęby, na którym migały zapowiedzi filmów. Nie mogłam wytrzymać przy takim porównaniu. Jeżeli Jolie była dla niego atrakcyjna, to jaka ja byłam? Edward skierował wzrok na mnie, odstawił miseczkę na stół i pochylił się. Pogładził mi policzek wolną ręką.
- Jednak ty jesteś jeszcze piękniejsza - powiedział najponętniejszym tonem. - Tysiąc razy piękniejsza. - Oparł się teraz na mnie, całując najpierw przezornie, powoli, aż pojawiło się coraz więcej namiętności nim skończył pocałunek z powodu braku powietrza.
- Film się zaczął - powiedział cicho. Westchnęłam i przysunęłam się do niego. Położył ramię na moich, pocałował spokojnie włosy, podczas gdy przytulałam się do jego boku. Było przyjemnie, jakbym od zawsze sie tam znajdowała.
Tak spędziliśmy najbliższe półtora godziny na tapczanie i śmialiśmy się razem z wesołych momentów. Było tak, jak powinna upływać nasza pierwsza randka. Ściślej mówiąc, to już nasza druga randka, jednak pierwszy raz nie wyszedł najlepiej, więc się nie liczył. W istocie... pocałunek liczył się... jakoś.
Kiedy nadszedł koniec, podeszłam do dvd, żeby wyjąć płytę i odstawiłam ją na półkę. Gdy obróciłam się do niego, zauważyłam, że wstał i uśmiechał sie do mnie. Wziął moją twarz w swoje dłonie i podarował mi krótki pocałunek.
- Widzimy się jutro - powiedział cicho i zabrał swoje ręce. Serce opadło mi na dół. Chciał już iść? Pod żadnym pozorem nie mógł stąd wyjść. Rozważałam gorączkowo, co możemy jeszcze robić. To musiało być coś, co moglibyśmy porobić w domu.

Gry towarzyskie. Nie najlepszy pomysł, jednak nic lepszego nie wpadło mi na myśl.
- Nie zagramy w coś? - spytałam szybko. Edward patrzył na mnie zaskoczony, nim znów bezczelnie się uśmiechnął.
- O jakiej grze myślisz? - Rozmyślałam, omijając jego pytanie, jakbym go wcale nie usłyszała.
- Na górze na szafie jest kilka gier karcianych i warcaby. - W jego oczach coś błysnęło, czego nie umiałam wytłumaczyć. Zaczynałam żałować mojego pomysłu.
- Umiesz grać w pokera? - spytał poważnie. Pozornie postawiłam na dobry pomysł, który trafił w jego gust. Najważniejsze było to, żeby sobie nie poszedł.
- Tak sobie - odpowiedziałam. Znałam podstawowe reguły. Wiedziałam, co znaczyła para, dwie, trójka i czwórka, przy czym to ostatnie zdarzało się rzadko. Prócz tego znałam jeszcze fulla, karetę i pokera. Wiedziałam też, że dwie karty trzymało się w ręce, a pięć było wyłożonych dla wszystkich.
- Mogę cię nauczyć. Chcesz?
- Dlaczego nie? - Wyszczerzył zęby entuzjastycznie i puściłam się do góry w poszukiwaniu kart. Znalazłam je i pognałam na dół schodami, gdzie Edward już na mnie czekał z tacą w ręku.
- Chodźmy do stołu w kuchni. - Kiwnęłam tylko i poszłam do pomieszczenia. Odstawił tacę na kredensie, przyniósł szklanki, a ja wzięłam obie miseczki, nim usiadłam naprzeciwko niego. Podczas kolejnych trzydziestu minut Edward objaśnił mi cierpliwie reguły.
- Teraz potrzebujemy jeszcze czegoś, o co zagramy - powiedział i spytał mnie wzrokiem.
- Coś się znajdzie. Poczekaj chwilę. - Pospieszyłam do mojego pokoju i przeszukałam moją żółtą świnkę-skarbokę, w której uzbierałam sporo jednocentówek. Musiałam ją wyjąć z naładowanej szafy rzeczami szkolnymi, żeby to odkryć. Posprzątałam wszystko i ruszyłam na dół.
- Cały czas się zastanawiałem, gdzie ukryliście majątek rodzinny - powiedział Edward, szczerząc zęby, kiedy postawiłam skarbonkę na stół.
- Hej! - zawołałam zszokowana, biorąc w rękę pierwszą rzecz, która napatoczyła się na stole - w tym wypadku fistaszki - i obrzuciłam go nimi.
- Och - powiedział, w dalszym ciągu uśmiechając się, podczas gdy próbował się ochronić rękami. Oparłam dłonie na biodrach i wysunęłam usta, dąsając się. Edward pogłębił uśmiech jeszcze bardziej. Szybkim ruchem pociągnął mnie na swoje krocze i ścisnął ramionami. Znowu. Drugą ręką pogładził moje włosy, a jego oddech łaskotał moje ucho.
- Tak mi przykro, że cię rozgniewałem. Jestem gotowy naprawić to - szepnął mi, a ja jęknęłam w rozkoszy. Przesunął moje włosy jeszcze bardziej na bok i zaczął całować kark, przez co dostałam gęsiej skórki. Mogłam poczuć, jak jego kąciki ust unoszą się w uśmiechu, nim przesunął się dalej w stronę szyi i podgryzał przy tym skórę. Zamknęłam oczy. Położył moją głowę na swoim ramieniu i wędrował dalej do ucha, ssąc płatek. Boże, kochałam, kiedy tak robił.
- Edward... - sapałam. Z ostatnim lekkim ukąszeniem wypuścił moje ucho z ust.
- Grajmy - podszepnął ponętnie. W porządku, ale, o której grze teraz myślał? Stało się to po chwili jasne, gdyż zesunął mnie ze swoich nóg. Odurzona wstałam i próbowałam skupić się na wyjęciu monet ze skarbonki.
Otworzyłam zawleczkę, wyjęłam całą garść i położyłam pieniądze na stole. Odstawiłam świnkę trzęsącą ręką na kredens i obróciłam się do Edwarda, który już rozdzielał po połowie monety. Cicho usiadłam, wzdychając, kiedy zaczął tasować karty. Zdrętwiałam, przypatrując mu się. Robił to tak zręcznie, że wyglądało na sztukę. Spojrzałam w górę, a on patrzył na mnie opieszale.
Położył karty przed sobą, a ramiona złożył na stole i patrzył na mnie wnikliwie. Czekałam, aż coś powie, jednak zamiast tego pojawiło się szczerzenie zębów.
- Chciałabyś może...
Przerwał, a jego oczy pociemniały jeszcze bardziej, kiedy przyglądał mi się.
- Masz może ochotę na... rozbieranego pokera?


Rozdział 26.
Gorąca partyjka

Robi się gorąco

Tłumaczenie: Olcia
Beta: Reilee

- Masz ochotę na… rozbieranego pokera?
Zaskoczona wzięłam gwałtownie oddech i zszokowana wpatrywałam się w niego. Miałam się przed nim rozbierać?
- Lżejsza wersja. W grę wchodzi tylko góra – dodał. Chciał się przede mną rozebrać? Edward spojrzał na mnie wyczekująco.
- Pozwól mi się chwilę nad tym zastanowić – wyszeptałam, a on uśmiechnął się, jakby znał już moją odpowiedź. Mierzyłam swoje szanse. Z pewnością nie byłam dobrym graczem. A on wydawał się w tym wszystkim rewelacyjnie orientować, na pewno był świetny w tej grze, a skutkiem tego wszystkiego byłaby prędzej moja niż jego przegrana. A już sama myśl, że mogłabym siedzieć przed nim tylko w samej bieliźnie, napawała mnie paniką. Z drugiej strony… mogłam mieć szczęście, wygrać i dzięki temu mieć tę przyjemność… zobaczenia czegoś więcej u niego.
Miało to swoje zalety i wady.
- No dobra, ale… - powiedziałam powoli i podniosłam jedną brew w oczekiwaniu na zastrzeżenia. – Ten, kto będzie musiał coś ściągnąć, kładzie to tam. – Pokazałam ręką na wolne miejsce przed kuchennymi drzwiami.
- Zrozumiałe. Jeśli gramy tylko w dwójkę, pewne jest, że nie dojdzie do poważnej rozgrywki, dlatego proponuję, aby przyjąć, że gra dobiega końca, kiedy zostanie odkryty cały Flop*. W przeciwnym razie skończymy po czterech, może pięciu rozdaniach. – Zaśmiał się przy tym nader radośnie. Stęknęłam. Wydawał się być strasznie pewny tego, co mówił. W co ja się właściwie wpakowałam?
Edward rozdał karty. Popatrzył na swoje krótko, po czym położył je na stole, wartościami do dołu. Ja trzymałam swoje w ręce, inaczej musiałabym prawdopodobnie co chwilę w nie zaglądać, aby sprawdzić, jakie posiadam karty. Przez pierwsze dwie rundy nic się nie działo, ale w trzeciej przystąpił do gry. Moje karty wyglądały dość nieciekawie. Miałam tylko jedną damę i jedną piątkę, a jakby tego było mało, to jeszcze różnych kolorów. Zorientowałam się, że jeszcze mam Big Blind**. Flop nie polepszył mojej sytuacji. Na dodatek Edward przesunął perfekcyjnie ustawioną wieżyczkę z pięciocentówek na środek jako stawkę.
Bajecznie.
Miałam nadzieję, że zaraz będzie lepiej, więc weszłam, jednak wiedziałam, że jest to złudna nadzieja. Edward znowu przesunął przed siebie wieżyczkę. Tym razem pokiwałam przecząco głową i odłożyłam karty. Uśmiechnął się tylko, kiedy pokazał mi asa. Tak gwoli wyjaśnienia. Dlaczego to ja nie mogłam mieć takiej karty? Zgarnął monety i zebrał karty. Wyciągnęłam rękę do przodu, ponieważ teraz była moja kolej, aby rozdać. On uśmiechnął się z samozadowoleniem i znacząco spojrzał w kierunku kuchennych drzwi.
- Wyleciało mi to kompletnie z głowy – wymamrotałam z ostrym sarkazmem. Wzdychając, podniosłam się, poczłapałam do drzwi i odwróciłam się. Edward przyglądał mi się z oczekiwaniem, a jego oczy ponownie przybrały ten mroczny wyraz.
Musiał istnieć jakiś sposób, aby wybrnąć z tej sytuacji. Co mogłam zdjąć? Bieliznę wolałam zachować, więc zostawał w takim przypadku T-shirt, a pod spodem koszulka na ramiączkach, której na szczęście nie mógł zobaczyć, co dawało mi trochę czasu, a potem moje dżinsy. Niestety nie założyłam skarpetek.
Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Teraz nadeszła moja kolej, żeby uśmiechnąć się do Edwarda. Powoli zrobiłam przysiad i usiadłam na ziemi, nie spuszczając z niego wzroku. Trochę zmieszany podniósł jedną brew. Wtedy wyciągnęłam się tak lubieżnie na podłodze, jak to tylko było możliwe, zgięłam nogę i zdjęłam kapcia ze stopy. Szeroko się uśmiechając, rzuciłam mu go. Kącik ust opadł z dezaprobaty i zręcznie obronił się przed butem.
- To jest niezgodne z regułami – wymruczał. Podniosłam się i wzruszyłam ramionami.
- Ale nie napomknąłeś też o tym wyraźnie – odparłam, na co wymruczał coś niezrozumiale do siebie, ale nie brzmiało to z pewnością na oznakę radości. Znowu potrzebowaliśmy trzech rund, żeby rozegrać jakąś grę i po raz kolejny przegrałam. Edward spojrzał na mnie badawczo.
Taaa, właśnie to zaplanowałam – pomyślałam, idąc do drzwi, gdzie lekko pozwoliłam zsunąć się drugiemu butowi ze stopy i rzuciłam go Edwardowi, który złapał go i upuścił na ziemię, kręcąc przy tym głową ze frustracją. Z pewnością nie przebiegało to według jego myśli. Na tę myśl nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chociaż straciłam już dwa fanty.
W kolejnej rundzie miałam jedną damę, jedną dziesiątkę serce i zdecydowałam się wejść. Edward zaśmiał się do mnie w przedsmaku oczekiwania. Jeśli bym teraz przegrała, otrzymałby co nieco do pooglądania i przyjąłby to, wiedziałam o tym bardzo dobrze. Odkrył Flopa i dostrzegłam, że w końcu los się do mnie uśmiechnął. Dwie pary to już było coś. Teraz trzeba było zachować pokerową twarz. Westchnęłam lekko, spoglądając wciąż znad kart na flopa, wzruszyłam ramionami i odliczyłam pięć pięciocentówek. Edward spojrzał na mnie ponownie, oceniając sytuację, wszedł i odkrył kolejną kartę. Moim oczom ukazała się kolejna dziesiątka.
Full!
Pokerowa twarz, pokerowa twarz! – nawoływałam do siebie w myślach. Westchnęłam teatralnie po raz kolejny, rzucając przy tym zadumane spojrzenie na Edwarda, pokręciłam lekko zawiedziona głową i dołożyłam kolejne pięć centów. Edward uśmiechnął się radośnie i też wszedł. Odsłonił ostatnią kartę – walet, byłam pewna, że nie może przebić moich kart. Tym razem siedziałam, kontrolując tylko i czekając. Edward odkrył swoje karty, miał dwa króle i uśmiechnął się pewny siebie.
- Och – rzekłam bez entuzjazmu i spojrzałam znad swoich kart na jego i z powrotem. – Tja. Pech. – Położyłam swoje karty odkryte i w mgnieniu oka jego uśmiech zamienił się w pełne zdumienia niedowierzanie. Musiałam powstrzymać się od śmiechu, ale nie mogłam nic poradzić na lekki chichot, który się przebił.
- Szczęście początkującego – wymruczał do siebie. Odsunął się lekko z krzesłem, zdjął buty i wyszedł z kuchni. Spoglądałam za nim zmieszana. Co to właściwie było? Wrócił, bez butów i zatrzymał się przy drzwiach. Zapewne odłożył je w korytarzu.
- Gram przynajmniej uczciwie – wymamrotał. Zamiast pozbyć się skarpetek, jak przypuszczałam, sięgnął do pierwszego guzika od koszuli. Zaskoczona głośno zaczerpnęłam powietrza i znieruchomiałam na krześle. Mój wzrok podążał za jego dłońmi, które powoli odpinały jeden po drugim kolejne guziki i odkrywały tym samym co chwilę kolejny kawałeczek jego torsu. Zdenerwowana kurczowo zacisnęłam palce na spodniach. Z przyjemności wolałam wstać, podejść do niego i pomóc mu, żeby było szybciej. Wtedy chwycił za kołnierzyk, odsunął do tyłu i pozwolił koszuli zsunąć się swobodnie po ramionach na ziemię.
O mój Boże!
Poczułam niewyobrażalne ciepło, które rozprzestrzeniało się po moim ciele. Mogłam się jedynie jemu przypatrywać. Jego umięśnione ciało było wytrenowane. Wyraźnie widoczny biceps na ramieniu mogłam już raz podziwiać. Moje spojrzenie powędrowało z ramienia na szeroki tors, idealnie płaski brzuch, na którym można było dostrzec wyrzeźbione mięśnie – tzw. kaloryfer. Próbowałam powstrzymać swoje myśli, które błądziły gdzieś, wyobrażając sobie, jak dotykam tego boskiego ciała. Zacisnęłam jeszcze mocniej palce na spodniach. Kiedy przemówiła do mnie reszta pozostałego rozumu, zdałam sobie sprawę, że jest to nieuprzejme gapić się na kogoś w taki sposób. Spojrzałam i tak na jego niezwykłą twarz, na której pojawił się znów ten uśmiech.
Luźno podszedł z powrotem do stołu, obserwując mnie cały czas. Przewiesił koszulę przez oparcie krzesła, zanim usiadł. Nie było to zbyt korzystne dla mojej koncentracji. Przełknęłam głośno ślinę, próbując skupić się na kartach leżących przede mną, ale mimo to nie mogłam odwrócić wzroku od jego klatki piersiowej. Nie dało się tego przed nim ukryć, ponieważ kiedy moje oczy napotkały jego ciało, zapominałam o grze i dopiero kiedy pstryknął palcami przede mną, wracałam do rzeczywistości. Za każdym razem wzdrygałam się, a on uśmiechał się ubawiony. Zachowywałam się strasznie niezręcznie. Ale kto mi mógł wziąć to za złe? Bądź co bądź, naprzeciwko mnie siedział jeden z braci Adonisa, przynajmniej tak mi się wydawało.
Moja dobra passa się utrzymywała. W następnej partii miałam trójkę waletów. Edward skrzywił się lekko, położył nogę na brzegu stołu i zdjął skarpetkę ze stopy. Oczywiście bardziej bym się cieszyła, gdyby w zamian zdjął spodnie, ale właściwie mogłam się tego spodziewać. Kolejną partię też wygrałam, co doprowadziło do tego, że Edward stracił drugą skarpetkę. Teraz znajdowałam się w dobrej pozycji. Miałam na sobie jeszcze trzy rzeczy, Edward tylko spodnie. I tu opuściło mnie szczęście.
Tylko dwie rundy później pokonał mnie, miał karetę z szóstek, chociaż ja też miałam dobre karty. Teraz musiałam się tylko albo aż pożegnać z T-shirtem. Lekko zdenerwowana udałam się do drzwi. Wiedziałam wprawdzie, że mam jeszcze jedną koszulkę pod spodem, ale była ona niestety dość obcisła. Z łatwością można było odgadnąć kontury ciała. Edward obrócił się lekko na krześle, żeby mnie lepiej widzieć. Odetchnęłam głęboko, zamknęłam czy i zdjęłam bluzkę przez głowę. Prześlizgnęłam nią po ramieniu i chwyciłam w prawą rękę, zanim otworzyłam ponownie oczy. Edward uśmiechał się do mnie w mój ulubiony sposób.
- Niedokładnie to, czego oczekiwałem, ale też nie jest najgorzej. – Znowu ta bezczelność. Był niepoprawny.
- Ty…! – zawołałam zbulwersowana, patrząc na niego gniewnie. Rzuciłam w niego koszulką. Zaczął się śmiać i położył ją na stole.
- Na na, ktoś tu się wściekł – powiedział z naganą w głosie, podczas gdy ja siadałam na swoim miejscu. Znowu rzuciłam mu krótkie, wściekłe spojrzenie. Edward skrzyżował ręce i pochylił się do przodu. Mogłam się domyślić, jak jego mięśnie się przy tym naprężają.
- Przebaczysz mi, jeśli cię… przeproszę? – powiedział, kładąc nacisk na ostatnie słowo, a jego oczy znowu miały ten ciemny połysk. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wstał i obszedł stół. Podążałam za nim wzrokiem. Zupełnie inaczej próbowałam sobie wyobrazić, jak on przeprasza. Stanął obok mojego krzesła, a jego stalowy brzuch znajdował się na wysokości moich oczu. Ze zdenerwowania przygryzałam dolną wargę i powoli podniosłam wzrok, wprawdzie korzystając przy tym z możliwości rozkoszowania się jego idealnym ciałem. Kiedy w końcu dotarłam do jego oczu, zbędnym jest napomykanie, że znów się uśmiechał. Pofatygował się, żeby uklęknąć przy mnie. Czy on to właśnie zrobił?
Wyciągnął ręce w kierunku moich nóg, położył dłoń na moich udach i przyciągnął je lekko do siebie. Nie wiedziałam dokładnie, czego oczekiwać, ale była zbyt ciekawa, aby się zdenerwować i zatrzymać go. Dodatkowo sama z siebie odwróciłam się. Kiedy moje nogi były już na wprost niego, podniósł wzrok i uśmiechnął się uwodzicielsko. Po ciele przebiegł mi dreszcz. Położył dłonie na moich kolanach i delikatnie zaczął odsuwać od siebie moje nogi. Przedsmak radości przybrał formę gęsiej skórki. Nie mogłam jasno myśleć, ale nie chciałam tego w zupełności, tylko oczekiwałam w napięciu na to, co nieuniknione.
Kiedy rozszerzył już wystarczająco, według swego uznania, moje nogi, przesunął dłonie wzdłuż uda, pod ramieniem, na moją talię, jednocześnie podchodząc do mnie bliżej na kolanach. Kiedy jego nogi dotknęły krzesła, zatrzymał się. Odwrócił dłonie i przejechał po przedramionach, wywołując przy tym u mnie gęsią skórkę. Chwycił mnie za nadgarstek i położył moje dłonie na jego ramionach. Palce mi się same trzęsły, kiedy starałam się zapanować nad ich drżeniem. Jego uchwyt na mojej talii się wzmocnił i przysunął mnie bliżej do siebie, aż siedziałam już prawie na samym rancie. Wtedy położył dłonie na moich policzkach, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w podbródek. Powoli podążał drogą do szyi, gardła, a ja odchyliłam głowę do tyłu, zamykając przy tym oczy. Z powrotem opuścił dłonie na moją talię, ale dalej mnie całował, w dół do dekoltu, który był odkryty przez głęboko wycięty top.
- Edward… - jęknęłam, a oddech stał się cięższy. Ogień wydawał się wyżerać mnie od środka. Wplotłam palce w jego włosy, przytrzymując go tym samym przy sobie. Nie powinien przerywać.
- Bella… - wyszeptał czule w moją skórę. Jego głos miał to ochrypłe, szorstkie brzmienie, które powodowało u mnie ciarki na plecach. Chwycił moją twarz w dłonie, przyciągnął i pocałował z wielką pasją. Nasze wargi zatopiły się w idealnie zgranym rytmie, jego język masował delikatnie mój, ssał go lekko w ustach, powodując przy tym, że z mojego gardła wydobywały się jęki jeden za drugim. Łapiąc oddech, odsunęliśmy się od siebie, oparł swoje czoło o moje i siedzieliśmy w takiej pozycji przez chwilę. Kiedy otworzyłam oczy, on już dawno to zrobił i teraz się uśmiechał.
- Udobruchana? – spytał cicho. Co miało znaczyć to udobruchana? Byłam poruszona do głębi, zafascynowana, odebrało mi mowę, więc pokiwałam tylko głową. Jego śmiech zamienił się w pewny siebie uśmiech. Powoli odsunął się ode mnie. Podniósł się lekko, podparł jedną ręką o stół, postawił jedną stopę na ziemi i chciał już wstać, gdy zatrzymał się nagle. Spojrzałam na niego pytająco, jednak jego wzrok spuszczony był na podłogę. Z początku pomyślałam, że coś go boli od tego klęczenia, ale wydawał się bardziej zamyślony. W końcu wstał i jednym ruchem okręcił się, obszedł stół i usiadł, a na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. Z głębokim westchnięciem usiadłam prosto na krześle. Edward potasował i rozdał karty. Miałam teraz jeszcze większe problemy, żeby skoncentrować się na grze, ponieważ moje myśli cały czas krążyły dookoła ostatnich wydarzeń.
Kilka rund później miałam jedną damę i jedną dziesiątkę karo. Wydawały mi się dobre do gry. Edward przyjął ponownie ten swój radosny uśmiech, kiedy weszłam do gry. Liczył z pewnością, że wygra tę rundę, ale gdybym to ja wygrała, musiałby teraz zdjąć spodnie. Sama myśl sprawiła, że wariowałam. Flop przyniósł mi waleta czerwone serce i dziewiątkę trefl, dwójka czerwone serce nie była mi potrzebna. Brakowało mi jeszcze tylko ósemki lub króla, aby mieć strita. Moje karty nie były aż takie złe, dlatego dołożyłam pięć centów. Owszem istniało ryzyko, brakowało mi jeszcze dwóch kart, abym mogła skompletować strita.
Obserwowałam Edwarda, kiedy podejmował decyzję. Teraz był istotnie zamyślony. Pewne było, że w grze było coś dla każdego z nas, dlatego w końcu wszedł. Z kolejnym odsłonięciem karty, doszła siódemka karo. Teraz było ciężko. Brakowało jeszcze tylko jednej karty i fakt, że byłaby to ta, która akurat była mi potrzebna, był raczej czymś niemożliwym, dlatego skontrolowałam tylko i obserwowałam reakcję Edwarda. Wpatrywał się w odkryte karty, a brwi miał ściągnięte do środka na znak zamyślenia. Po kilku minutach sprawdził i odsłonił ostatnią, piątą kartę.
Król czerwone serce. Miałam mojego strita. Starałam się zachować tę samą minę i zastanowiłam się, czy powinnam już zakończyć, ale zdecydowałam, że sprawdzę. Edward spojrzał na mnie po raz pierwszy, od kiedy cały Flop był odkryty. Spoglądał mi stanowczo w oczy i wydawał się przy tym szukać jakiejś wskazówki, ale moja twarz pozostawała bez wyrazu. Prychnął i zapukał w stół, dając mi tym samym znak, że też sprawdza. Wydałam z siebie krótki okrzyk radości i położyłam przed sobą odkryte karty. Edward wydawał się być zaskoczony, ale nie zmartwiony. Wtedy odkrył swoje karty.
- Kolor – to było wszystko, co powiedział i uśmiechnął się luźno. Nie byłam do końca pewna, ale miałam złe przeczucie, które mi mówiło, że przegrałam. Spojrzałam na kartkę z regułami i utwierdziłam się w moim przekonaniu. Z jękiem opuściłam głowę i oparłam czoło o blat stołu. Teraz nie marzyłam o niczym innym jak wielka dziura, do której mogłabym wleźć i się schować. Usłyszałam, jak Edward zebrał monety i złożył karty.
- Bello – powiedział do mnie słodziutkim głosikiem.
- Nie ma mnie tu – wymamrotałam do stołu. Zaśmiał się lekko, a potem zapanowała długa cisza.
- Może powinniśmy zakończyć? – spytał w końcu. Zrezygnowana podniosłam głowę.
- Nie – powiedziałam pewnie. – Doprowadzę to do końca. – Nawet jeśli nie będzie to moje najlepsze doświadczenie w życiu, nie pozwolę sobie w żadnym wypadku narzekać. Oprócz tego, czy to nie było dokładnie to, do czego Edward tak dążył, a może nie? Poszłam naprzód i odwróciłam się do niego. Teraz odwrócił swoje krzesło zupełnie w kierunku drzwi, rozciągnął szeroko nogi i skrzyżował gołe stopy. Jedną rękę położył na blacie stołu, drugą na oparciu swojego krzesła, a na twarzy gościł u niego mój ulubiony uśmiech. Jednym słowem obraz istnej przytulności.
Czy nie miał znów tego ciemnego, chciwego spojrzenia…
Zamknęłam oczy. Będzie to mnie kosztowało naprawdę bardzo wiele odwagi i wymagało pewnych przygotowań. Odetchnęłam kilka razy głęboko, żeby się uspokoić i zastanowiłam się nad tym, co może ujrzeć. Właściwie jeszcze więcej nagiej skóry. Najważniejsze części były cały czas zakryte. Jak dobrze, że wybrałam koronkową bieliznę. Właściwie mogłabym mieć na sobie bikini, wtedy też nie mógłby więcej zobaczyć. Pomysł nie był taki zły. Wyobraziłam sobie, że jestem na plaży i tam go spotykam…
To nie pomagało. Fakt, iż stałam bosymi stopami na kuchennych, zimnych płytkach, nie sprawiał, że mogłam sobie wyobrazić uczucie dotyku piasku na plaży. Zastanowiłam się nad innym miejscem do kąpania i wtedy przyszedł mi na myśl basen. To już pasowało lepiej. Przypomniałam sobie płytki pod prysznicem, które też były bardzo zimne. Czyli właśnie wyszłam spod prysznicy na halę basenową i Edward przeszedł przez drzwi w tym samym momencie. Spojrzał na mnie krótko… zmierzył mnie od góry do dołu… Żadnych dobrych myśli, ale to było zgodne z prawdą. Próbowałam uwolnić się od ostatnich myśli i skoncentrować się na tym, że wielu innych już mnie widziało wcześniej w bikini… Przecież nie było nic w tym… tylko mój stanik… mój koronkowy stanik… i fakt, iż Edward mnie zobaczy…
Zrobiłam kilka wdechów i wydechów, drżąc. Nie mogłam sobie pozwolić na myślenie o Edwardzie, ponieważ to jeszcze bardziej utrudniało sprawę. Zdecydowałam, że teraz jest tak samo dobrym czasem na to, jak każdy inny, w przeciwnym razie na koniec mogłabym wymyślić coś jeszcze innego. Chwyciłam mocniej top, szybkim ruchem zdjęłam go przez głowę i pozwoliłam, aby upadł na podłogę. Oczy miałam cały czas zamknięte, ale mogłam usłyszeć, jak Edward łapie nagle powietrze. To z pewnością oznaczało, że nie wyglądałam aż tak źle, jak się właśnie czułam. Lekki uśmiech pojawił się na moich ustach. Odetchnęłam jeszcze kilka razy, zanim otworzyłam oczy.


Informacje z portalu pokerowego(http://pl.pokernews.com):
* W grach typu Hold'em i Omaha są to 3 pierwsze karty, wspólne dla wszystkich graczy i kładzione odkryte na środku stołu. Flop oznacza także drugą kolejkę podbijania.
** Określona suma, uiszczana przez gracza siedzącego na drugim miejscu poruszając się wbrew wskazówkom zegara od rozdającego, zanim jakiekolwiek karty zostaną rozdane. (Gracze dołączający się do gry podczas jej trwania muszą zapłacić big blind).


A teraz to my czekamy na pokarm dla naszej duszy.

Pozdrowienia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 17:01, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Nie będę wypisywać błędów, skupię się tylko na fabule. Która, na marginesie, jest.....kosmiczna! Nienawidzę takich zakończeń, to już wiecie, ale to, co się wyprawia w tym chapie sprawia, że mam ochotę skakać z radości. Gra w pokera była namiętna, a Edward udowodnił, że potrafi być czułym chłopakiem. I ciekawi mnie jego reakcja na...walory Belli.
Cholernie się cieszę, że sprawy między nimi wyglądają tak romantycznie! Jesteście najlepsze i dziękuje Wam za te dwa rozdziały. Mam nadzieję, że nakarmiłam Waszą duszę:)
Powodzenia z następnymi rozdziałami!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Sob 18:47, 27 Lut 2010 Powrót do góry

O kurczę, ale gorący poker Shocked Podziwiam Bellę, że odważyła się zagrać w rozbieranego mimo, że dopiero nauczyła się grać. Ja za pierwszym i drugim i trzecim razem przegrywałam, więc pewnie szybko doszło by do tego, że nie byłoby co zdejomwać Very Happy Trochę dziwi mnie to kino, obserwowanie Belli i Eda oraz ta cała oficjalność, no ale cóż ważne, że są razem i są szczęśliwi. Myślę, że Edward po części znienawidzi pokera Very Happy Ciekawe czy się będzie umiał kontrolować, a może rzuci się na Bellę jak dziki zwierz? Twisted Evil Nieee to dżentelmen, prawda?
Super rozdziały. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez villemo dnia Sob 18:49, 27 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:18, 27 Lut 2010 Powrót do góry

hm, dopatrzyłam się kilku dziwnych błędów, ale ja to ja - mam w nosie :P
Cytat:
Chwyciłam mocniej top, szybkim ruchem zdjęłam go przez głowę i pozwoliłam, aby upadł na podłogę. Oczy miałam cały czas zamknięte, ale mogłam usłyszeć, jak Edward łapie nagle powietrze. To z pewnością oznaczało, że nie wyglądałam aż tak źle, jak się właśnie czułam. Lekki uśmiech pojawił się na moich ustach. Odetchnęłam jeszcze kilka razy, zanim otworzyłam oczy.
ja... czy to akcja przypadkowe uwolnienie biustu? ;> to ja się biednemu Edwardowi nie dziwię...

zresztą - jakiś dziwny jest... ta ich rozmowa... jak jej opowiadał jak się będzie zachowywał, że ona jest jego i tego typu macho... nie powiem - no było sexy, choć część kobiet odrzuciłoby z miejsca... ale mimo wszystko nie mówi się tak do dziewczyny, którą dopiero co się poznaje... no chyba, że chce się w mordę...
a Bella jakaś dziwna - kobieto, facet pyta czy zagramy w pokera rozbieranego - jestem pewna, że nie umie w to grać tak samo jak ty Wink
jak nie potrafisz się/ nie chcesz się rozebrać to się tak nie baw... niekonsekwencja pewna zaistniała... albo ta Bella to idiotka albo tak ma przy Cullenie :P na jedno wychodzi ;P
zawsze rozbawiało mnie jęczenie podczas całowania... średnio wykonalne... no chyba, że się oderwiecie, ale wtedy nie podczas... jęk może być zduszony - w ustach masz cudzy język, a twój tez cholera wie gdzie polazł :P

pozdrawiam zespół tłumaczący i czytelników :)
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Sob 19:46, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Laski, dziękuję za te dwa świetne rozdziały :D

Edward pokazała się z dwóch stron; tej romantycznej i tej... władczej. Wiemy, że czuje coś do Belli, na pewno jest to pociąg fizyczny i ale i mentalny, ale czy to już miłość? Myślę, że tak... jednak.... reszta jest milczeniem, którą wyjawią kolejne rozdziały :D
Jednak jakby nie patrzeć to jego "oficjalne" pokazanie, że Bella do niego należy wywołuje u mnie mieszane uczucia. Cóż, tak czy owak życzę im szczęścia, a Wam Olciu i Marto weny i czasu Wink I oczywiście masę komentów Wink

Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yvette89 dnia Sob 19:46, 27 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
unusual
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)

PostWysłany: Sob 19:48, 27 Lut 2010 Powrót do góry

O..... kurcze.....emmmm....

Taaa...nie ma to jak składna wypowiedź. Te dwa rozdziały wbiły mnie w fotel tudzież w podłogę Razz Wydaje mi się, iż Edward przy kolegach nadal będzie typem macho ale znając jego charakter, któż to może wiedzieć Laughing
Co do pokera: naprawdę gorący. Pożądanie między nimi jest tak gęste, iż można go wręcz dotknąć. Jestem strasznie ciekawa co wyniknie po rozbieraniu Belli...no i jeszcze sobotnie kino... Very Happy
Uwielbiam ten ff, jeden z najlepszych jakie czytałam.

Powodzenia w dalszym tłumaczeniu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Sob 21:00, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Dawno nic nie komentowałam na TS, ale teraz będę nadrabiać zaległości;)
Jesooo.... Te dwa rozdziały totalnie wbiły mnie w ziemię... znaczy się podłogę Wink Naprawdę podoba mi się ten ff! Jest niesamowicie lekki i przyjemny w czytaniu. Sytuacje nie są zawiłe, ani totalnie pokręcone, tylko takie... normalne, zwyczajne, jak u każdego nastolatka będącego na etapie pierwszej, prawdziwej miłości. Chociaż nie, każda miłość jest nieźle pokręcona Wink Bardzo podoba mi się Bella. Mnóstwo w niej szaleństwa, myśli jak normalna nastolatka i nie jest taka dorosła jak w oryginale, co było dla mnie mniej realne. Jej myśli mnie po prostu dobijają, oczywiście, w pozytywnym sensie xD Są świetne, adekwatne do sytuacji. Nie boi się przekląć czy też nie wstydzi się tak bardzo swoich fantazji na temat Edwarda. Pokazuje też swoje prawdziwe uczucia wobec niego i reaguje na pieszczoty Edwarda w sposób naturalny. No i jej nieśmiałość jest pozytywnie przeze mnie postrzegana. Taka typowa nastolatka Wink
Natomiast Edward... to dla mnie jedna wielka zagadka. Przyznaję, to że ma reputację *złego chłopca* bardzo mi odpowiada, jednak mu nie ufam. Dobija mnie to, że tak bardzo chce pokazać, że Bella należy do niego, w szczególności mówię tu o jego kumplach. Jednak, podoba mi się czułość, jaką okazuje Belli. I to, jak nią się opiekuje. To jest wspaniałe :D I te sceny w szkole... a później u niej w domu, na kanapie... i w kuchni... ach, och, ehhh.... xD Elokwencja górą, po prostu xD

Więc, co do tłumaczenia... TO JEST ABSOLUTNIE GENIALNE!!! Niektóre tłumaczenia mnie przytłaczają, czasami nie wiem co czytam, zwroty mi się nie podobają, a to jest niesamowicie fantastyczne!!! Czyta się lekko, płynnie i szybko, a co najważniejsze, gdy dochodzi się do końca rozdziału... chce się więcej i z frustracji można jedynie głośno wyć...
Czekam na kolejne dwa party Wink
Pozdrawiam i mnóstwo wena życzę,
Anna Scott
:*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Scott dnia Sob 21:10, 27 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Sob 22:05, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Dziękujemy, za wszystkie komentarze, jednak mam nadzieję, że jeszcze nie pokazałyście, na co Was stać! xD
Jak już Olka wspomniała pierwszy rozdział był betowany strasznie szybko, bo czas mnie gonił, jednak jak sytuacja się ustabilizuję - zbetuję oba (o ile zajdzie taka potrzeba).
Wiedziałam, że chapy spodobają się Wam i czeka na Was jeszcze większa dawka romantyzmu w wykonaniu Edwarda i Belli. :D
Największe zdzwienie mnie spotkało, że Ania do nas zawitała. :D Witaj xD Do tej pory spotykałam Cię tylko na chomiku, a tu taka niespodzianka. :D

Postaramy się - przynajmniej ja - żeby rozdziały były dodawane w niezbyt długich odstępach czasu, jednak szkoła... Same rozumiecie :P Poza tym mam w zanadrzu napisanie nowego fanficka, więc czas muszę jakoś podzielić na oba opowiadania :P (Przy okazji - zapraszam, kiedy będzie już na forum xD)


Buziaki,
Marsiak :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lucy2001
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:05, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Przeczytałam i... wciąż jestem w szoku... Rozdział rewelacyjny, fantastyczne tłumaczenie. Muszę koniecznie kiedyś zagrać w takiego pokera hmmm było tak gorąco. Uwielbiam takiego śmiałego Edwarda, doprowadza Belkę do szału; pewnie sama bym wymiękła... już chcę więcej. BOOOSKO. Dziewczyny wielkie dzięki. Odwalacie kawał dobrej roboty, gdyby nie Wy nie poznałabym tak fantastycznej historii...sama nie znam niemieckiego więc zdaje się na Wasze fenomenalne umiejętności językowe. Będę (nie)cierpliwie czekać na dalszy ciąg wydarzeń [ [;P] ] Pozdrawiam i życzę ogromu czasu [ [:D] ]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Sob 22:52, 27 Lut 2010 Powrót do góry

Marsi... Moja wina. Moja wina. Moja bardzo wielka wina. *bije się mocno w piersi i kładzie się plackiem na podłodze*
Postaram się naprawić moje karygodne zachowanie i zacząć na bieżąco komentować rozdziały Wink Do tej pory nie miałam ku temu ani weny, ani okazji, jednak teraz to się zmieni! Przysięgam! Takie dobre tłumaczenie trzeba jak najbardziej zachwalać i wysławiać! xD

Jeszcze raz gratuluję i po takim spoilerze nie mogę wręcz usiedzieć w miejscu *wierci się nerwowo na krześle* No więcej czułości w wykonaniu B&E to wprost marzenie... *_*

Czekam niecierpliwie i aż się palę do czytania ^_^

Buziaczki;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Sob 22:49, 06 Mar 2010 Powrót do góry

Przybywamy z wyczekiwanymi rozdziałami!

Żeby nie przedłużać, zapraszamy! :)

Żeby mieć czyste sumienie zaznaczam, ze drugi rozdział może być dla niektórych +18, jednak jakoś super erotyczny nie jest :P




Rozdział 27.
Koniec i początek


Tłumaczenie: Marsi
Beta: Ewelina



Obraz, jaki zobaczyłam po otworzeniu oczu, sprawił, że serce opadło mi do nóg. Przerażona i zmieszana gapiłam się na Edwarda, który skierował się znowu w stronę stołu, złożył ramiona na blacie, i śmiertelnie poważnie patrzył na płytę. Stojąc tam, mój mózg przekazał mi, że nie wyglądałam tak, jak tego oczekiwał. Moje spojrzenie wędrowało po jego twarzy, aż nagle rzuciło mi się w oczy, że całkiem lekko, naprawdę bardzo delikatnie miał zaróżowione policzki, że prawie to przeoczyłam.
Fala ulgi spłynęła na mnie. Powiedział, że byłam bardziej atrakcyjna od Angeliny Jolie i teraz to było dostrzegalne. Faktycznie męczył się, kiedy na mnie patrzył. Jednak była to nasza pierwsza... druga randka i czułam, że wierzył, że granica została przekroczona. Muszę dodać, że powoli zachciało mi się z tego śmiać.
Oboje mieliśmy na sobie jeszcze tylko spodnie. Pewna siebie usiadłam na swoim miejscu przy stole, jednak on w dalszym ciągu wpatrywał się w blat. Odczekałam chwilę, poruszyłam ramionami i sięgnęłam po karty, ponieważ była moja kolej na rozdawanie. Edward błyskawicznie złapał mnie za przegub ręki i mocno trzymał w powietrzu. Kątem oka musiał dostrzec mój ruch. Spojrzałam na niego pytająco, jednak nadal nie patrzył się w górę.
- Przestańmy! - powiedział z pewnością i przysunął do mnie moją koszulkę, która leżała na stole. Była to niema prośba o ubranie się. Zdziwiłam się. Miałam przed sobą przez cały czas jego kompletnie gołą górną część ciała, przez którą zasychało mi w gardle, a on chciał przestać tylko dlatego, bo siedziałam przed nim w biustonoszu? I dlaczego skarżył się, kiedy ściągałam kapcie jako część ubrania, jeśli nie chciał teraz tego? Jakoś mi to nie pasowało.
- Chciałaby grać dalej - powiedziałam z równą pewnością w głosie. Boże, jeszcze jedna runda i zobaczę jego... bokserki, czy to tam nosi. Istniała też możliwość, że to ja zgubię przy następnej rundzie moje spodnie. Szansa zobaczenia Edwarda w samych majtkach była po prostu zbyt zapraszająca. Tylko jedna, nędzna kolejka...
- Nie! - Uścisk a moim przegubie przybrał na sile, tak że prawie bolało. Przesunął koszulkę bliżej mnie. Nie rozumiałam tego. To było kompletnie bez sensu.
- Dlaczego nie? - Musiałam wiedzieć, co go skłoniło do tego, że chciał tak nagle przestać, kiedy sam zaproponował tę sytuację. I wtedy zauważyłam, że lepiej sobie radzę niż on. Moje ego w ciągu ostatnich godzin prawie pękało. Edward nadal nie podał odpowiedzi, a minęło już kilka minut, odkąd zadałam pytanie.
- Edwardzie? - Wyciągnęłam rękę w jego stronę, dotknęłam policzka, jednak chwycił mnie za dłoń i położył z powrotem na stole. Dlaczego, do cholery, nie chciał na mnie spojrzeć? Dlaczego nie chciał zobaczyć kogoś, kogo, rzekomo, uznawał za atrakcyjnego?
- Edwardzie, spójrz na mnie - powiedziałam grzecznie, jednak znowu nie otrzymałam żadnej reakcji ani mrugnięcia.
Pięknie, mogę inaczej. Podparłam ręce na stole, by uklęknąć na krześle. Zgięłam się nad meblem, podparłam łokciami, i położyłam dłonie na jego policzkach. Moja twarz była oddalona o nieliczne centymetry od jego. Chciałam, żeby popatrzył na mnie, w moje oczy albo na piersi. Najważniejsze było, żeby gdziekolwiek na mnie spojrzał. Próbowałam unieść jego głowę i wyczułam opór, jaki postawił naprzeciw mnie.
Nie tak, kochanie.
On chciał zagrać w pokera.
On chciał zagrać w rozbieranego pokera.
On chciał zobaczyć mnie nagą.
On katował mnie kilkakrotnie jego sztukami uwodzenia.
A teraz zachowywał się jak idiota? Co było z nim nie tak?!
- Edwardzie! - powiedziałam rozdrażniona. Podniósł głową, jednak po chwili odwrócił wzrok na bok.
- Popatrz! Na! Mnie! - Mój głos dźwięczał prawie grożąco. Westchnął i zamknął na krótko oczy, nim spojrzał bezpośrednio na mnie. Jego spojrzenie było niezmiernie poważne. Nie był to wzrok macho ani czuły.
- Już późno. Powinienem sobie pójść - powiedział zupełnie wprost. Moje oczy rozszerzyły się pod wpływem szoku.
Co? Nie! Nie może iść!
Zniszczyć teraz nasz wieczór? Nie leżało to w moim zamiarze. Na myśl przyszło mi tyle słów, które chciałam mu powiedzieć, by namówić go do zostania, jednak tylko dwa wyrazy przeszły mi przez wargi.
- Nie idź. - Był to tylko szept, jednak dźwięczała w nim cała moja tęsknota.
- Bello, ja...
- Proszę. - Przerwałam mu, znowu szepcząc. Popatrzył na mnie wnikliwie i zaczął oddychać głęboko.
- Czego oczekujesz, Bello? - Jego spojrzenie było tak poważne, że jeszcze nigdy takiego nie widziałam. Poza tym, było to dobre pytanie. Świetnie sie bawiliśmy przez cały wieczór, dzięki kilku szczególnym momentom, także wtedy, gdy coś stawało się nudne. Mogłabym spędzić tak resztę nocy, jednak kiedy mielibyśmy iść spać... odszedłby. Chciałam, żeby został. Chciałam zasnąć w jego silnych ramionach przy jego gorącej piersi. Chciałam obudzić się rano obok niego. Tak, to wszystko. Jednak wiedziałam, do czego robił aluzję.
- Niczego - szepnęłam. - Jednak chciałabym, żebyś został u mnie. - Ciężkie spojrzenie jego oczu chwilowo ustępowało czułości i uśmiechnął sie do mnie serdecznie.
- Więc ubieraj się. - Przysunął koszulkę do mnie, a ja westchnęłam zadowolona, że nie odjedzie. Podczas gdy powróciłam na swoje miejsce i do momentu, kiedy nie założyłam bluzki, jego wzrok nie opuszczał blatu. Właściwie byłam rozczarowana. Kiedy w końcu wstał, chwycił swoją koszulę i poszedł niezdarnie w głąb kuchni. Wyglądał, jakby był zdenerwowany.
- Ja... muszę iść na chwilę do motocykla. - Kiwnęłam tylko głową i miałam nadzieję, że w tym czasie się nie rozmyśli. Coraz częściej zachowywał się jak bezradny chłopiec. Nie mogłam zrobić nic innego niż tylko zaśmiać się w myślach. Na szczęście Edward był jeszcze za drzwiami. Sprzątnęłam trochę w kuchni, wrzuciłam monety do skarbonki, odłożyłam karty, włożyłam szklanki do zmywarki i zabrałam buty z podłogi, kiedy wrócił. Ruszyłam przodem, a on szedł za mną krok w krok niczym pies. Nie mogłam całkiem stłumić chichotu, jednak na szczęście nie usłyszał go.
- Chciałbyś pierwszy skorzystać z łazienki? - spytałam jeszcze na schodach.
- Nie, idź. - Skierowałam się do mojego pokoju. Dzięki Bogu posprzątałam wcześniej pomieszczenie. Wprawdzie było jeszcze daleko od picobello, jednak wystarczająco czysto.
- Tutaj. - Weszłam, włączyłam światło i rzuciłam kapcie do szafy. Sweter zawiesiłam na krześle przy biurku. Edward w dalszym ciągu stał przy drzwiach i przypatrywał się pokojowi. Miałam nadzieję, że spodoba mu się. Szukałam pidżamy, rozglądając się po reszcie lokum. Oprócz paru ubrań, które chciałam wcześniej założyć, ponieważ były dobre, by znów je na siebie włożyć, nic więcej nie zagracało pokoju.
- Rozgość się. Zaraz wracam - powiedziałam, kiedy znalazłam w końcu pidżamę i ruszyłam do łazienki. Rzuciłam ubrania na klapę ubikacji, podparłam się rękami o umywalkę i przypatrzyłam się sobie w lustrze.
Możesz to zrobić, Bello!, zapewniałam się. Chcesz mieć go tutaj! Chcesz mieć go w swoim łóż...
Potrząsnęłam głową. Nie. Nie mogłam tak myśleć. Nie chciałam także tego. Byłam zadowolona, że zgodził się w ogóle spędzić tutaj noc. Oddychałam głęboko. Rozebrałam się, położyłam ubrania na małą półkę, związałam włosy i wskoczyłam pod prysznic, by odprężyć się. Nie potrzebowałam pięciu minut, ponieważ nie musiałam myć włosów. Osuszyłam się w pośpiechu, zdjęłam wstążkę, a loki opadły mi na ramiona i ubrałam pidżamę. Umyłam dokładnie zęby i obejrzałam się po raz ostatni w lustrze.
Mogłam wcześniej pomyśleć o swoim stroju. Niepewnie przygryzłam wargę. Lubiłam tę pidżamę, była bardzo miękka, wykonana z jedwabiu w ciemnym błękicie. Jednakże była dość prowokująca. Dotąd nie przeszkadzało mi to, jednak do tej pory nikt nie leżał ze mną w łóżku. Góra była obcisła, a szorty również wydawały się dość uwodzicielskie. Westchnąwszy, opuściłam łazienkę i stanęłam mu naprzeciw.
Edward stał pod oknem, ramiona złożył przy piersi na krzyż, kiedy weszłam do pokoju. Przypuszczałam, że stał tam odkąd go opuściłam, ponieważ ani moje krzesło, ani łóżko nie wskazywały, że ktoś na nich usiadł. Przeszłam parę kroków i zostawiłam drzwi otwarte, nim się odezwałam.
- Łazienka jest już wolna - powiedziałam i uśmiechnęłam się bojaźliwie, kiedy się odwrócił. Jego uśmiech ustąpił zaskoczeniu, gdy mnie zobaczył. Jego spojrzenie prześlizgiwało się po mnie, otwierał i zamykał przy tym usta, jakby chciał coś powiedzieć, a nie umiał znaleźć odpowiednich słów. To było... słodkie. Przygryzłam wargę, by stłumić chichot. Nie chciałam uczynić tego jeszcze cięższego dla niego. Jego spojrzenie opadło natychmiast na ziemię i wyleciał z pokoju. Westchnęłam znowu i miałam nadzieję, że w ciemności będzie łatwiej.
Usiadłam na łóżku, podciągnęłam kolana, objęłam je ramionami, i położyłam na nich podbródek. Spojrzałam za okno, huśtałam się przy tym lekko, podczas gdy czekałam, aż wróci. Zastanawiałam sie, czy było coś, co mogło mu pomóc. Przypuszczałam, że już kiedyś był z dziewczynami w łóżku, a może... Miał jakieś dziewczyny w domu? Na tę myśl wykrzywiłam twarz. Ledwo go znałam i nie wiedziałam nic na jego temat, tylko trochę o jego rodzinie i domie. Zastawałam go w tylko w szkole w dziwnych sytuacjach. Przekrzywiłam na bok głowę i kołysałam się dalej, zastanawiając się nad tym, kiedy otworzyły się drzwi. Powoli obróciłam głowę.
Zaskoczona otworzyłam szeroko oczy i wędrowałam po nim wzrokiem. Miał na sobie ciemnoniebieskie spodnie, które luźno wisiały na jego biodrach i równomiernie przylegały do nóg. Tuzin pytań nasunęło mi się na myśl, kiedy mu się przyglądałam Skąd miał te spodnie? Przyniósł je ze sobą? Jeśli tak, to czuł, że będzie u mnie spać? Zaplanował to? Więc dlaczego chciał wyjść? Jednak to wszystko było drugorzędne.
Oprócz spodni nie miał na sobie nic więcej. I nie mogłam - nie chciałam - odwrócić od niego wzroku. Piękność jego ciała uderzyła we mnie. Mięśnie, które dokładnie się odznaczały, krzyczały wprost "dotknij mnie!". Siedziałam i gapiłam się na niego tak, jak on patrzył na mnie. Czuł też to pożądanie?
W dalszym ciągu patrzył na ziemię. Zamknął drzwi, obszedł łóżko dookoła, nie spoglądając na mnie, i usiadł tyłem do mnie na krawędzi łóżka. Oddychał głęboko, nim obrócił się do mnie z lekkim uśmiechem. Gdzie się podział pewny siebie Edward? Chciał mi pokazać, że było to dla niego równie nowe jak dla mnie?
Albo...?
Odwzajemniłam uśmiech, upuściłam się na poduszkę i obróciłam na bok. Położył nogi na łóżku, obrócił się również w moją stronę i przykrył nas kołdrą. Chociaż nie posiadałam największego łóżka i nie leżałam też na brzegu, to pracował nad tym, żeby mały odstęp pozostał między nami. Stłumiłam westchnienie i przekręciłam się, żeby wyłączyć światło. Minęło kilka minut, nim moje oczy przyzwyczaiły się do półmroku. Kiedy mogłam rozpoznać jego twarz, wyciągnęłam rękę i położyłam mu na policzku. Uśmiechnął się, przekręcił lekko głowę i pocałował mnie w rękę.
Spróbowałam szczęścia i przysunęłam się bliżej niego. Pod kołdrą wyciągnęłam powoli stopę w kierunku chłopaka. Gdy dotknęłam materiału spodni, westchnął głęboko. Przygryzłam niepewnie wargę i pozostałam tak przez moment. Nie powiedział niczego, co w przeciwnym razie znaczyłoby, że powinnam przestać. Zsunęłam się więc jeszcze bliżej. Moja druga stopa znalazła jego spodnie i całkiem powoli przesunęłam nogi w jego stronę. Patrzył na mnie w napięciu, przynajmniej tak mi się zdawało. Było zbyt ciemno, by móc poprawnie określić jego spojrzenie, jednak uśmiech zniknął przy pierwszym dotknięciu. Moje kończyny prawie całkowicie znalazły się przy nim, kiedy obrócił się do mnie tyłem i westchnął hałaśliwie.
- Tak mi przykro - wyszeptał i oddychał głośno w ciemności.
- Wszystko w porządku? - spytałam.
- Nic mi nie jest. - W istocie nie brzmiało to jak nic. Być może był oszołomiony, ponieważ zbyt długo wstrzymywał powietrze, więc po prostu czekałam, jednak po paru minutach, które wydawały się godzinami, jego oddech nie znormalizował się w dalszym ciągu. Powoli zaczęłam sie martwić. Oparłam się na łokciach i popatrzyłam na niego. Położyłam rękę na jego piersi, a on otworzył na chwile oczy.
- Potrzebujesz czegoś? - zaoferowałam. Może pomogłaby mu szklanka wody albo mogłabym poszukać jakiegoś lekarstwa, które znał i pomogłoby mu.
- Tak mi przykro - powtarzał tylko, odepchnął kołdrę i usiadł na brzegu łóżka. Chciałam wstać, by sprawdzić czy coś się stało, jednak on po prostu tylko siedział. Jego oddech nadal był ciężki. Oparł się ramionami na kolanach. Nie wiedziałam dokładnie, co powinnam zrobić, jednak jakoś musiałam mu pomóc. Usiadłam i rozważałam, czy byłam już kiedyś w takim położeniu i jaką radę dałaby mi Renee, jednak nic nie przyszło mi do głowy.
- Edward? - spytałam bezradna. Powinnam zadzwonić po lekarza?
- Tak mi przykro, Bello. Nie mogę - powiedział chicho. Nadal nie rozumiałam. Czego nie mógł? I dlaczego się usprawiedliwiał?
- O co chodzi? Potrzebujesz czegoś? Mogę ci jakoś pomóc? – pytałam, w dalszym ciągu niezdolne mu pomóc.
- Nie, to nie tak. Ja... - I znów zamilkł. Mogłam dosłyszeć tylko jego oddech. Czekałam, mając nadzieję, że powie coś więcej, jednak sekundy ciągnęły się i wiedziałam, że sam niczego nie wydusi z siebie.
- Co, Edwardzie? Proszę... - szeptałam zrozpaczona. On westchnął jeszcze parę razy, nim odpowiedział.
- Kiedy jestem tak blisko ciebie… kiedy tak mnie dotykasz… Zrozumiesz, kiedy ci powiem, że ja… że ja też jestem tylko facetem…?
Teraz nareszcie mnie oświeciło.



Rozdział 28.
Niespodzianka!




Tłumaczenie: Olcia
Beta: Reilee


- Kiedy jestem tak blisko ciebie… kiedy tak mnie dotykasz… Zrozumiesz, kiedy ci powiem, że ja… że ja też jestem tylko facetem…?
Teraz nareszcie mnie oświeciło.


--

Dlatego był taki spięty.
Dlatego był taki zdenerwowany.
Domyślał się, że to się może wydarzyć.
Ale to mi w ogóle nie przeszkadzało. Szczerze powiedziawszy, sprawiało mi to swego rodzaju radość, że wywoływałam u niego taką reakcję. Na moich ustach pojawił się uśmiech. Ostrożnie uklękłam za nim. Położyłam dłonie delikatnie na jego ramionach i poczułam, jak wzdryga się pod moim dotykiem.
- Nic nie szkodzi, Edwardzie – zapewniłam go.
- Nie mogę… ja nie mogę się… położyć tak blisko ciebie… - wyjąkał pod nosem i potrząsnął lekko głową.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło w tym momencie, ale pozwoliłam, aby pokierowało mną jakieś uczucie… może to był także mój instynkt.
Zabrałam ręce i przysunęłam się bliżej do niego, aż przylegałam ciałem do jego pleców. Wydawał się być tak zaabsorbowany, że niczego nie zauważył. Jednym szybkim, ale płynnym ruchem objęłam go w pasie ramionami, jedną dłoń położyłam na jego piersi, drugą na brzuchu i przytuliłam się do jego pleców. W mgnieniu oka, kiedy tylko poczuł, nie wiem czy moje dłonie, czy moje ciało, znowu stał się spięty, a jego oddech wyraźnie przyspieszył. We mnie także zapłonął na nowo ogień. Był niesamowity w dotyku. Rozkoszowałam się tym, że byłam tak blisko niego. Oparłam policzek o jego plecy. Jego skóra była bezwzględnie twarda, gładka, ale mimo to miękka. Odchyliłam głowę do tyłu i zaczęłam całować jego plecy. Każdy kolejny pocałunek powodował, oprócz ciężkiego oddechu, lekkie dreszcze.
- Wszystko w porządku – wyszeptałam.
- Nie… - Było to ledwie słyszalne słowo, które wypowiedział między wydechami haustów powietrza. Całowałam go dalej, mając nadzieję, że dzięki temu będzie mu łatwiej, że zrozumie, iż mi to naprawdę nie przeszkadza. Moje dłonie same zaczęły podążać po jego górnej części ciała. Edward lekko jęknął, teraz całe jego ciało drżało, a oddech stał się przerywany. To było… emocjonujące uczucie, że miałam nad nim taką władzę, co jeszcze bardziej rozdmuchało we mnie płomień. Nie chciałam wiedzieć, jaką wewnętrzną wojnę toczył ze sobą, żeby to czego się dowiem, nie powstrzymało mnie. Jednak cały wysiłek można było ujrzeć, patrząc na jego dłonie, które były skurczowo zaciśnięte na prześcieradle.
Rękoma obrysowywałam jego mięśnie, każdy szczegół, dając sobie dużo czasu. Moje dłonie wędrowały za każdym razem odrobinę głębiej, zatrzymując się dłużej przy pępku, a z ust Edwarda wydobywał się co jakiś czas jęk, co zawsze przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Tymczasem poczułam rant jego spodni i pozwoliłam palcom wędrować z jednej strony na drugą wzdłuż paska, mogąc przy tym za każdym razem poczuć lekki meszek, który znajdował się od pępka w dół. Ze zdenerwowania przygryzłam wargę, rozkoszując się dreszczykiem, który przebiegł mi po plecach. Powinnam się na to odważyć? Po raz kolejny mój instynkt wziął górę i położyłam rękę na pępku i palcami podążałam bardzo powoli w dół.
- Nie… - wydyszał. Wydawał się być świadomy tego, co zamierzałam zrobić, ale świadomość tego, że w tym jednym słowie było słychać coś zupełnie innego, jakby mówił to wbrew własnej woli, była tak silna, że nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu. Ponownie dotarłam do rantu spodni i poczułam, jak ogień we mnie wybuchł, chcąc wydostać się na zewnątrz. Zamknęłam oczy, przygryzłam jeszcze bardziej wargę i marzyłam, żeby mieć możliwość zobaczenia, co moje ręce właśnie robiły. Powoli, delikatnie moje palce prześlizgiwały się nad paskiem spodni, jeszcze tylko mały kawałek dalej, w dół, zanim poczułam go przez materiał.
I to był wyzwalacz. Edward jęknął głośno, jego ramiona pochyliły się jeszcze bardziej do przodu. Automatycznie zabrałam dłonie i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na dół, na swoje palce, które jeszcze przed chwilą były tak blisko niego, zanim z uśmiechem zamknęłam ja w pięść. Spojrzałam na Edwarda, który jeszcze wciąż drżał i siedział na kancie łóżka, głośno oddychając.
Spójrz tylko, co ty właśnie z nim zrobiłaś, próbowałam przemówić do swojego sumienia, ale jedynie mój szeroki uśmiech zamienił się w lekki uśmieszek. Byłam świadoma tego, co właśnie nabroiłam i byłam z tego powodu jak najbardziej szczęśliwa. Nie sądziłam, że jestem zdolna do tego, że miałam tyle odwagi, ale mój instynkt był silniejszy.
Edward wyprostował się lekko, a ja czekałam.
- Wybacz mi, proszę – powiedział cicho, wstał i bez żadnego spojrzenia w moim kierunku opuścił pokój. Krótko po tym usłyszałam obok, jak zatrzaskują się drzwi od łazienki. Znowu musiałam się uśmiechnąć. On był po prostu za słodki. Wiedziałam oczywiście, że mężczyźni reagują na określony, odpowiedni dotyk, ale jeszcze nigdy nie dotykałam Edwarda właściwie, a mimo to był on tak… podniecony, że on… cóż, że on… Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Ale… miałam nadzieję, że będę jeszcze miała okazję, żeby zobaczyć to na własne oczy.
Kiedy czekałam, rozmyślałam nad tym, dlaczego to właściwie zrobiłam. Były ku temu dwa sensowne powody. Po pierwsze byłam tą, która przed chwilą powiedziała, że niczego nie oczekuje, naprawdę niczego, a teraz byłam tą, która przekroczyła granicę. Po drugie powiedział mi, że powinnam przestać. Może nie słownie, ale sens był jasny. Mimo to nie chciałam przerywać. Chciałam być blisko niego, nie w ten sposób, ale po prostu tylko być obok niego, a to oznaczało, że musieliśmy najpierw poradzić sobie… z tym „problemem”. Ponieważ było mi wiadome, że mężczyźni z reguły musieli pewien czas odpocząć, zanim będą znowu gotowi.
I miałam swoją odpowiedź. Jeśli Edward nie był sam w stanie, musiałam zaingerować, w pełnym tego słowa znaczeniu. Poczułam, jak do moich policzków napływa krew i robią się one całe czerwone. To było już dziwaczne. Kiedy tylko o tym pomyślę, jest to dla mnie niezręczne, ale kiedy się naprawdę działo, było to w jakiś sposób… zupełnie naturalne? Nie pasuje mi to, ale żadne odpowiednie słowo nie przychodzi mi do głowy. Mój instynkt nie był jeszcze nigdy silniejszy niż poczucie wstydu.
Po kilku minutach otworzyły sie drzwi i wszedł Edward. Cały czas miał spuszczony wzrok w podłogę, kiedy podchodził do łóżka.
- Lepiej? – spytałam, próbując brzmieć zupełnie normalnie, choć było zupełnie na odwrót. Usiadł, odwrócił się do mnie, unikając jednak spojrzenia na mnie, a jego twarz miała poważny wyraz. Teraz doznałam nieprzyjemnego uczucia. To było dla niego dość niemiłe, że przytrafiła mu się taka sytuacja, a ja nawet po części nie czułam się temu winna…
Okej, sama jestem temu winna. Edward odetchnął kilka razy głęboko i odchrząknął lekko.
- Dziękuję – wymamrotał.
- W takim razie nie muszę już przynosić materaca? – spytałam lekko. Przygotowałam sobie to zdanie wcześniej, kiedy czekałam, żeby trochę rozładować napięcie i zadziałało. Roześmiał się krótko i bardzo cicho, potrząsnął przy tym lekko głową, zanim ostrożnie na mnie spojrzał. Wydawał się być cały czas niepewny. Uśmiechnęłam się do niego, będąc dobrej myśli, a on znowu pokręcił lekko głową, ale zaśmiał się w odpowiedzi.
- Położę się do łóżka, jeśli nie masz nic przeciwko. – Odczuwałam coś więcej niż ulgę. Myślałam, że będzie przynajmniej zły na mnie, zwłaszcza, że przed chwilą był taki poważny.
- Oczywiście, że nie – odpowiedziałam i położyłam się z powrotem. Edward wziął ze mnie przykład, pociągnął ze sobą kołdrę, a kiedy tym razem się do niego przysunęłam, objął mnie ramieniem. Nareszcie miałam to, czego chciałam. Westchnęłam zadowolona i wtuliłam twarz, w jego twardą pierś.
- Dobrej nocy – wyszeptałam w jego ciało, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie.
- Śpij dobrze – powiedział cicho i pocałował mnie lekko we włosy. Z nim przy boku z pewnością będę dobrze spała.
--
Powoli wracała do mnie świadomość. A to wymagało, żebym się obudziła, chociaż nie miałam na to jakiejś wielkiej ochoty. Było zbyt pięknie, zbyt ciepło tutaj w moim łóżku. Odwróciłam się na drugi bok, żeby dalej spać.
- Dzień dobry.
Przestraszona podniosłam się. Krew spłynęła mi do nóg, zakręciło mi się w głowie, a przed oczami zrobiło się ciemno.
- Och – westchnęłam, położyłam rękę na czole i ponownie położyłam się na poduszce.
- Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. – Zabrzmiał obok mnie cichy głos. Błyskawicznie podniosłam głowę i zobaczyłam najpiękniejsze zielone oczy na świecie.
- Edward – wyszeptałam. Zupełnie zapomniałam, że on wciąż tu był. Posłał mi mój ulubiony uśmiech. Jak można było zapomnieć o kimś takim? Leżał na plecach, jedną rękę miał za głową, wolną rękę wyciągnął w moim kierunku i odsunął pasmo włosów z mojej twarzy, a następnie położył dłoń na moim policzku.
- Dobrze spałaś? – spytał. Cały czas przyglądałam mu się z niedowierzaniem. To nie był sen? Odwróciłam się do niego i przysunęłam bliżej. Musiałam się upewnić, że on naprawdę był przy mnie. Objął mnie ramieniem i głaskał delikatnie po plecach. To definitywnie nie był sen. Był ciepły, a jego dotyk przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Także nie miałam nic przeciwko temu niezwykłemu zapachowi, którego z pewnością nie mogłam sobie wyśnić.
- M-hm. Bardzo dobrze. A ty? – zapytałam jeszcze trochę zamroczona.
- Lepiej być nie mogło. – Wzmocnił swój chwyt dookoła mnie, przyciągając mnie bliżej siebie tak, że prawie w połowie leżałam na nim, a jedna z moich nóg była pomiędzy jego. Powoli spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się do mnie pełen miłości. – Mógłbym tak spędzać każdą noc – powiedział lekko. Na mojej twarzy wykwitł też uśmiech. Do tego mogłabym się przyzwyczaić. Możliwość budzenia się każdego ranka przy istocie podobnej do boga, byłoby niebem na ziemi. Ale nigdy nie udałoby mi się do tego pomysłu przekonać moich rodziców. Kiedy tylko pomyślałam o Charliem, jak muszę mu wytłumaczyć nasz związek, moja mina zmarkotniała.
- Bello, wszystko w porządku? – Usłyszałam zatroskany głos Edwarda i powróciłam do rzeczywistości ze swoich rozmyślań. Spojrzałam w jego lśniące, zielone, ale sprawiające wrażenie smutnych oczy i spróbowałam się uśmiechnąć.
- Musiałam akurat pomyśleć o Charliem – odparłam i poczułam, jak Edward rozluźnia się w mgnieniu oka. Jego wyraz twarzy stał się bardzo poważny, westchnęłam głęboko.
- Nie powinno mnie tu wcale być – powiedział lekko, a ja spojrzałam na niego z przerażeniem. Żałował, że został? Wydawał się zauważyć, co mi chodzi po głowie, dlatego szybko dodał: - Twój tata zakazał mi wchodzić na parcelę, a cóż dopiero do domu. – Odetchnęłam z ulgą. Przypomniałam sobie o tym, jak Charlie wyrzucił go przez drzwi, w końcu podsłuchiwałam z ukrycia.
- Nie musi się o tym dowiedzieć – powiedziałam, a Edward spojrzał na mnie zmieszany.
- A jak mu w takim razie wytłumaczysz fakt, że przyjadę dzisiaj po ciebie wieczorem? – Teraz byłam podirytowana. Co miało jedno z drugim wspólnego?
- Nie rozumiem – odparłam i spojrzałam na niego pytająco. Edward zamknął na chwilę oczy, odetchnął kilka razy głęboko i popatrzył na mnie dobitnym wzrokiem.
- Nie chcesz powiedzieć swojemu tacie, że jesteśmy razem? – Jego głos brzmiał twardo, już nawet prawie z nutką wściekłości. Zaskoczona przyglądałam się mu. Przepraszam, kiedy to ja niby to powiedziałam? Przeanalizowałam naszą wymianę zdań, zastanowiłam się i znalazłam, skąd wzięło się błędne założenie Edwarda. Szybko pokręciłam głową.
- Źle mnie zrozumiałeś. Miałam tylko na myśli, że nie musi się dowiedzieć, że spędziłeś tutaj dzisiaj noc. Muszę mu… chcę mu oczywiście opowiedzieć o nas, ale to tutaj… - Machałam ręką dookoła. - … lepiej, żeby o tym nie wiedział, w przeciwnym razie skróci mnie o głowę – wyjaśniłam, a Edward odetchnął głośno, tak jakby przez cały ten czas wstrzymywał powietrze, zanim się do mnie roześmiał. Dalej gładził mnie po plecach, pozwalając, aby jego dłoń dość często wędrowała po moim na gołym ciele, miedzy topem a szortami, co zawsze przyprawiało mnie o gęsią skórkę.
- Dobrze. Może otrzymam chociaż małe prawo do odwiedzin. Co o tym sądzisz? – spytał żartobliwie, na co roześmiałam się lekko.
- Chciałabym mieć taką nadzieję. – Jedną dłoń miałam na jego piersi, na niej oparty podbródek, drugą gładziłam jego korpus. Cały czas dziwiłam się jego aparycji. Błądząc gdzieś w swoich rozmyślaniach, podniosłam wzrok i spojrzałam na budzik na szafce nocnej.
- Wpół do dziesiątej… - wymamrotałam pod nosem. – Kiedy musisz właściwie iść? – spytałam i znowu spojrzałam na niego. Nie chciałam wprawdzie zadawać tego pytania, ale wcześniej lub później nadszedłby ten moment, dlatego nie robiło to żadnej różnicy. Edward wzruszył ramionami.
- To powinno prędzej brzmieć: kiedy chcę iść? – Roześmiał się, ale ja mogłam jedynie patrzeć na niego pytającym wzrokiem.
- Twoi rodzice nie będą się martwić? – Znowu tylko wzruszył ramionami, co zirytowało mnie jeszcze bardziej.
- Nie w tym sensie, jaki sądzisz. – Zaczął wyjaśniać. – Wiedzą, że mnie nie ma i to nie jest pierwszy raz, kiedy nie wróciłem na noc do domu. A tak poza tym, mam już osiemnaście lat. Mogę robić, co chcę.
- Też prawda… - wymamrotałam do siebie, zastanawiając się, jak na przykład, gdzie lub z kim wcześniej spędził całą noc i w następnej chwili poczułam, jak mi burczy w brzuchu.
- Jesteś głodny? – spytałam.
- A co jest? – odpowiedział pytaniem z uśmiechem. Zastanowiłam się chwilę nad tym, co znajduje się w lodówce, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie ma składników na jakieś wykwintne śniadanie.
- Nie wiem. Co lodówka da – odparłam z przyzwyczajenia i wzruszyłam ramionami. Edward spojrzał na mnie zaskoczony, zanim się roześmiał, na co ja tym razem popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. Co ja właśnie takiego powiedziałam?
- To brzmi tak, jakby wasza lodówka była żywą istotą – powiedział, śmiejąc się przy tym. Pomyślałam chwilę nad tym i stwierdziłam, że miał rację, więc musiałam się też roześmiać. Kiedy znowu się objęliśmy, Edward obrócił nas tak, że teraz on był na górze, a jego noga była między moimi. Oparł łokcie po moich bokach i gładził dłońmi włosy. Uśmiechnął się, potem pocałował czubek mojego nosa, a na koniec usta. To był tylko krótki, delikatny pocałunek, na który nie byłam w stanie na czas zareagować. Edward cały czas mnie obserwował, moje oczy, mój nos, moje usta, swoje dłonie, które cały czas bawiły się moimi włosami. Zamknęłam oczy. Jeśli będzie tak dalej robił, mogę na nowo z łatwością zasnąć. Usłyszałam westchnięcie, spojrzałam na niego, a on posłał mi krzywy uśmiech.
- Przez chwilę będę jeszcze jak czołg, a potem możemy zejść na dół – powiedział, pocałował mnie znowu w czubek nosa i wyszedł spod kołdry. Stanął plecami do łóżka, przeciągnął się, podczas gdy moje spojrzenie obserwowało go od góry do dołu. Po prostu nie mogłam oderwać od niego wzroku, jak niemożliwie… seksownie wyglądał. Jepp, to było jedyne słowo, które najlepiej do niego pasowało. Spojrzał z uśmiechem ponad ramieniem na mnie, zanim opuścił pokój. Odwróciłam się znowu na drugi bok, zakopałam w pościeli i poczułam jego zapach. Kolejna rzecz, do której mogłabym się przywyknąć. W przyszłości muszę zabrać ze sobą całą pościel do szkoły, żeby Edward obwinął się nią na cały dzień, żebym zawsze chociaż odrobinkę jego zapachu miała obok siebie. Zamknęłam oczy, wtuliłam twarz głęboko w poduszkę.
Dokładnie kiedy dryfowałam już prawie w krainie snu, z łazienki wyszedł Edward. Mogłam słyszeć, jak zamyka drzwi od pokoju, ale nie ruszałam się. Było tu po prostu za pięknie. Zapanowała chwila ciszy, jednak w końcu poczułam, jak obok mnie ugina się materac, jakby ktoś usiadł na łóżku, a potem jego dłoń odgarnęła mi delikatnie włosy z twarzy na bok.
- Hej, Śpiąca Królewno, pobudka – powiedział cicho do mojego ucha. Wymamrotałam coś niezrozumiale pod nosem i naciągnęłam kołdrę na głowę. Pięknym wydawał mi się też sposób, w jaki mnie budził tak, że jeszcze bardziej miałam ochotę poleżeć. Usłyszałam przytłumiony śmiech, a materac znowu się zmienił, kiedy Edward się poruszył. I nagle moja piękna, miękka, przytulna, ciepła pościel zniknęła. Edward musiał ją ściągnąć jednym ruchem z łóżka.
- Uhh – powiedziałam z zimna i zamknęłam oczy jeszcze mocniej. Powietrze w pokoju było tak zimne, że dostałam gęsiej skórki. Podkurczyłam nogi, żeby zachować jak najwięcej resztek ciepła przy sobie. Pomału otworzyłam oczy, szukając Edwarda, który jak się okazało łypał na mnie ponurym wzrokiem. Stał w nogach obok łóżka, w ręce jeszcze cały czas trzymał róg pościeli, podczas gdy przyglądał mi się bezwiednie.
Jego oczy miały znowu ten ciemny połysk, przygryzłam dolną wargę ze zdenerwowania. Podobało mi się, kiedy tak na mnie patrzył. To zawsze mówiło… że jest zainteresowany. Zamrugał kilka razy, oblizał wargi, przy czym musiałam powstrzymać jęknięcie.
- Dlaczego musi to tak cholernie seksownie wyglądać? – I spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, jakby nic się nie stało. Jego wzrok padł na moje usta, które jeszcze wciąż dręczyłam, a jego uśmiech powoli znikał, a zamiast niego powrócił ten wygłodniały wyraz oczu. To było z pewnością interesujące. Czułam, jak ogień rozprzestrzenia się wewnątrz mnie.
Edward zamknął oczy, odetchnął kilka razy głęboko, zanim ponownie je otworzył. Pochylił się do mnie, płynnie wziął mnie pod plecy i nogi i podniósł do góry. Krzyknęłam z przestrachem w głosie i objęłam go ramionami za szyję, żeby mocno się trzymać. Wyprostował się cały, trzymając mnie mocno w ramionach. Przerażona spojrzałam na niego, ale on znowu się tylko uśmiechał.
- Jesteś lekka jak piórko – powiedział miękko i poczułam, jak krew napływa mi do policzków.
- Dzięki – wyszeptałam zakłopotana i spuściłam wzrok. Edward odwrócił się i ruszył. Zaskoczona spojrzał na niego, a następnie powędrowałam wzrokiem w kierunku, w który zmierzał, żeby tylko rozpoznać, że idzie w kierunku otwartych drzwi od mojego pokoju.
- Nie musisz mnie… - zaczęłam i spojrzałam przy tym na niego, kiedy mi przerwał.
- Ale chcę – powiedział dobitnie, a jego wzrok mówił, że nie chce słyszeć żadnej dalszej rozmowy. Myślałam, że przynajmniej odstawi mnie do łazienki, ale zamiast tego zaniósł mnie do kuchni, zupełnie się przy tym nie wysilając, gdzie mnie w końcu postawił na ziemię. Właściwie nie miałam zamiaru jeść śniadania w piżamie, ale sam pomysł nie był wcale taki zły. Bądź co bądź mogłam przynajmniej jeszcze trochę poobserwować wytrenowane ciało Edwarda.
Spuścił dłonie na moją talię, a ja swoje położyłam na jego szyi. Uśmiechnął się i nachylił się do mnie. W wyczekiwaniu zamknęłam oczy, a kiedy poczułam jego wargi na swoich, odwzajemniłam pocałunek. Nie trwał wprawdzie zbyt długo, tak że nie zabrakło mi powietrza. Był to skromny, ale słodki pocałunek na poranne powitanie. Jeszcze jeden punkt, który mógłby się znaleźć na mojej liście „Rzeczy, do których mogłabym się przyzwyczaić”. Odsunął się ode mnie, a kiedy otwarłam oczy, dostrzegłam mój ulubiony uśmiech.
- Zrobię dla nas śniadanie – powiedziałam cicho.
- Mogę ci pomóc? – zaoferował się, ale potrząsnęłam lekko głową i zabrałam dłonie z jego szyi.
- Nie trzeba. Poradzę sobie bez ciebie. – Pogłaskałam przy tym jego pierś. Edward zabrał swoje dłonie, usiadł przy stole i obserwował mnie, kiedy podchodziłam do lodówki, żeby zobaczyć, co właściwie się w niej znajdowało.
- Tost i jajko? – spytałam, po tym jak już zapoznałam się bliżej z zawartością.
- Brzmi nieźle. I jesteś pewna, że nie mogę ci pomóc? – powiedział ponownie.
- Nie – odparłam krótko i zwięźle i wyciągnęłam pudełko z jajkami. Przeszłam obok kilku szafek i wyciągnęłam patelnię z dolnej szafki. Edward wciągnął głośno powietrze. Wyprostowałam się i odwróciłam się do niego z pytającym wyrazem twarzy. Wzrok miał wlepiony w stół. Déjà-vu? Co ja takiego właśnie zrobiłam, że odwrócił wzrok lekko czerwony i zakłopotany? Przebiegłam w myśli wydarzenia sprzed kilku minut.
Wyjęcie jajek z lodówki, potem przejście wzdłuż kredensu, schyliłam się, żeby patelnię…
To było to! Nie przykucnęłam, tylko po prostu nachyliłam się do przodu. Wypięłam mu wręcz tyłek przed twarzą. Myśli spowodowały, że także do moich policzków napłynęła krew. Odwróciłam się szybko z powrotem, żeby niczego nie zauważył, zabrałam potrzebne mi rzeczy i pospieszyłam do kuchenki. Musiałam od teraz uważać, jak się ruszam, przede wszystkim dopóki mam na sobie cały czas piżamę. Postawiłam patelnię na jednym z palników, włączyłam i dodałam trochę oliwy, którą zdjęłam z regału nad kuchenką. Teraz należało poczekać, aż patelnia będzie wystarczająco gorąca, zanim będę mogła zabrać się za robienie tostów.
Dwie ciepłe dłonie znalazły się na mojej talii, a ja wzdrygnęłam się przestraszona. Byłam tak zatopiona we własnych myślach, że nie zauważyłam, iż Edward wstał. Po chwili poczułam jego ciepły oddech przy moim uchu.
- Mogę? – wyszeptał do mnie.
- M-hm – powiedziałam jak w transie. Nie wiedziałam, czego chce, ale ten aksamitny głos powodował, że tak czy siak nie można było odmówić żadnej prośbie. Jego ręce zupełnie spokojnie powędrowały z mojej tali na moje biodra, a potem… na moją pupę. Dreszcz wzdrygnął całym moim ciałem.
- Mmmmmmmm – wymruczał zadowolony i wziął się do roboty. Dreszcz przebiegł mi po plecach, a ogień zapłoną we mnie na nowo. Znowu podążyłam za swoim instynktem.
Szybko wyłączyłam kuchenkę, odwróciłam się do niego i spojrzałam wprost na niego. Wydawał się być zaskoczony, jego dłonie zwisały obok mnie w powietrzu. Chwyciłam je i położyłam z powrotem na swoich pośladkach, a w mgnieniu oka wzrok Edwarda stał się ciemniejszy. Oplotłam jego szyję, przysuwając się do niego, a on wyszedł mi naprzeciw. Nasze usta wpiły się w siebie, poruszając się w namiętnym tańcu. Napierał na mnie, szukając wstępu. Wydobył się ze mnie jęk, kiedy masował mój język, następnie lekko ssał i ostrożnie gryzł. Ręce zaplotłam w jego włosy, zaciskając na nich swoje palce.
Jedną dłoń położył na moich plecach, przyciągnął mnie mocniej do siebie i podniósł tak, że moje stopy były w powietrzu, nie przerywając ani na chwilę pocałunku. Poczułam, jak się odwraca, robi zaledwie kilka kroków i sadza mnie na… stole. Rozłożyłam automatycznie nogi, żeby mógł zupełnie dotykać stołu. To była nieświadoma reakcja.
Jedną rękę położyłam mu na karku. Jego oddech wydawał się być niewiarygodnie gorący w moich ustach. Odsunął się ode mnie dokładnie w tym momencie, kiedy potrzebowałam nabrać powietrza. Nieustannie chwytałam pełnowartościowy tlen, podczas gdy on był przy mojej szyi. Jego pocałunki wędrowały wzdłuż barku i z powrotem, po obojczyku i dekolcie i znowu do szyi.
- Edward – wydyszałam. Mój oddech stał sie tak ciężki, że normalnie czułabym się zakłopotana, ale teraz mój rozum był wyłączony. Dałam się ponieś uczuciom, które były sterowane przez Edwarda. Jego dłoń gładziła podczas tego wszystkiego delikatnie wzdłuż moje udo, zatrzymał się przy kolanie, jego wewnętrznej stronie i przyciągnął nogę do swojego biodra. Zabrał rękę z mojego karku, położył na drugim udzie, powędrował do kolana i też przyciągnął drugą nogę do drugiego biodra. Splotłam stopy z tyłu za jego plecami i przycisnęłam mocno swoje nogi do niego.
- Bella… - powiedział cicho swoim szorstkich, zachrypłym głosem, zanim jego usta znowu połączyły się z moimi.
Jego ręka powędrowała po moim udzie do góry. Kilka palców przesunęło się kilka centymetrów pod moimi szortami, druga ręka wędrowała dalej, pod koszulkę i chciwie po moich plecach. Dostałam gęsiej skórki i nie mogłam się powstrzymać, żeby jeszcze mocniej go nie objąć nogami.
Niespodziewanie przestałam.
Uwolniliśmy nasze usta od siebie, oddychając ciężko, a nasze dłonie zatrzymały się, jakby zakrzepły.
Mogłam go poczuć.
A on…
Wydawał się być duży/i].
Liczyłam, że Edward w którymś momencie zrobi w tył zwrot, ale ten patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Szukałam jakiejś odpowiedzi w jego oczach, które były tak ciemnoczarne z małą odrobinką, ledwie widoczną zieleni jak u drapieżników na polowaniu…
To było pożądanie… czyste pożądanie…
Nie chciał ustąpić, nie tym razem. Chciał tego. Czekał jedynie na moje pozwolenie lub odmowę. Nad tym nie musiałam się nawet zastanawiać. Z lekkim jękiem pocałowałam go energicznie. Prawie szturmem włożyłam mu język do ust, pracując wraz z jego, zanim nie wydobył się z nas obojga jęk. Na początku pozwoliłam mu to samo ze mną zrobić. Huśtaliśmy się razem nawzajem. Żadne z nas nie było gotowe, żeby przerwać. Nasze pocałunki były coraz bardziej wyuzdane, gorętsze, w radosnym oczekiwaniu tego, co miało nadejść. Przycisnęłam się bliżej do niego, jeśli to było jeszcze bardziej możliwe. Ogień był w każdej komórce mojego ciała, jakby paliło mnie żywcem, ale było to przyjemne. Moje palce zagłębiły się jeszcze bardziej w jego włosy, przyciągając go bliżej do mnie, ponieważ zrodziła się we mnie jasna myśl, odczuwałam strach przed puszczeniem go.
Spojrzałam na niego, czułam tylko jego, [i]chciałam
jego.
Jego palce przesunęły się jeszcze kilka centymetrów w dół moich luźnych szortów, jego ręka wędrowała pełna pożądania, ale powoli przesuwając się z moich pleców do przodu…
- Och!
Wzdrygnęłam się, zastygłyśmy w bezruchu, walcząc o każdy oddech i wpatrywaliśmy się w siebie z przestrachem.
To nie pochodziło ani od niego, ani ode mnie…
Powoli odwróciłam głowę w bok.
W drzewiarz kuchennych stała Renee i przyglądała nam się przerażona.
Och! Mój! Boże!!!





_____________


Prosimy oczywiście o komentarze, miśki! :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Sob 22:53, 06 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin