|
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 23:27, 06 Mar 2010 |
|
O mój boże!!!!! A tak ciekawie się zapowiadało! Nie no, teraz to się pewnie zaczną krzyki, szlabany, wyjaśnienia i straszenie Edwarda bronią. Po prostu szałowe.... WR się rozkręca, jednak chyba pierwszy raz boje się kolejnego rozdziału. To będzie zawstydzające... Myślę, że być może Renee zsolidaryzuje się z córką, ale Charlie zapewne zacznie się wściekać i dosłownie dusić z wściekłości...
Znalazłam cztery malutkie błędy w drugim rozdziale:
Cytat: |
Spojrzałam na dół, na swoje palce, które jeszcze przed chwilą były tak blisko niego, zanim z uśmiechem zamknęłam ja w pięść. |
je
Cytat: |
Leżał na plecach, jedną rękę miał za głową, wolną rękę wyciągnął w moim kierunku i odsunął pasmo włosów z mojej twarzy, a następnie położył dłoń na moim policzku. |
Trochę za dużo tych powtórzeń. Wiem, że czasami nie da się ich uniknąć, jednak może warto usunąć jedno z nich. W końcu z kontekstu wyniknie czyja to twarz czy policzek.
Cytat: |
Dalej gładził mnie po plecach, pozwalając, aby jego dłoń dość często wędrowała po moim na gołym ciele, miedzy topem a szortami |
niepotrzebne na; i między zamiast miedzy:)
Marta, wybacz mi, ale nie mogę się oprzeć:)
Cytat: |
Szukałam jakiejś odpowiedzi w jego oczach, które były tak ciemnoczarne z małą odrobinką |
Nie spotkałam się z czymś ciemniejszym niż czerń więc zakładam, że miały to być oczy ciemnozielone:)
Dziękuje Wam za te dwa rozdziały, cieszę się że pomimo późnej godziny się ukazały:)
Pozdrawiam!
Edit: jestem za dwoma rozdziałami co tydzień. BŁAGAM! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 19:36, 07 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Sob 23:31, 06 Mar 2010 |
|
Wow!!
W końcu!! O mamo!!! :D Edward i te jego... problemy ;p były naprawdę urocze, jednak ta ostatnia scena mnie rozwaliła na maxa :D Kocham to opo!:D
Dziękuję, Dziewczyny za WR!! Świetne tłumaczenie, świetna beta i boskie opo:D Czego więcej można chcieć? Rozdziałów!:P Dlatego czekam (nie)cierpliwie na kolejne chapy, które przyniosą nam kolejne gorące doznania :D
Pozdrawiam i życzę czasu i weny! :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Hedgehog
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Lis 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk
|
Wysłany:
Sob 23:46, 06 Mar 2010 |
|
To jest NIESPRAWIEDLIWE !!!! Znów urwane w momencie zwrotu akcji... Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Pozostaje mi tylko życzyć dużo wolnego czasu na tłumaczenie kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
unusual
Człowiek
Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)
|
Wysłany:
Nie 0:07, 07 Mar 2010 |
|
No i przerwać a takim momencie?! Nie.... W Takim Momencie?!
Teraz to już chyba co 5 minut będę sprawdzać czy są kolejne rozdziały.
No ale wracając do fabuły: pojawienie się Renee = komplikacje i to bez warunkowe. Dobrze chociaż, że była to mama Belli a nie Charlie bo biedny Edward byłby zmuszony do uciekania przed strzałami ze strzelby. Teraz rozpoczną się tłumaczenia, wyjaśnienia i mam tylko cichą nadzieję, iż rodzice Belli nie zorientują się o fakcie, iż Edward został u niej na noc. Z każdym rozdziałem sytuacja rozkręca się coraz bardziej. Paradoksalnie to Edward staję się nieśmiały i zawstydzony a nasza Bella spokojna i odważna. No kto by pomyślał. W tekście wyłapałam kilka literówek, które prędzej wynikały z pomyłek przy pisaniu niż błędów twórczych. Powtórzę po raz kolejny: rozdziały genialne, rewelacyjne, itp., itd.
Powodzenia w dalszym tłumaczeniu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Nie 10:17, 07 Mar 2010 |
|
Ja się zastanawiam, czy Charlie cokolwiek zobaczy. Czy Renee w ogóle mu powie. Przecież on zabije Edzia xD
I jak Bella się wytłumaczy? xDDD Sądzicie, że dadzą jej szlaban? xD Robi się coraz bardziej zabawnie.
Chociaż w niektórych momentach te ich dziwne problemy trochę mnie irytują.
No cóż. Też znalazłam parę pierdółek w pierwszy rozdziale:
Cytat: |
- Chciałabym grać dalej - powiedziałam |
czy co tam nosi
Cytat: |
Uścisk na moim przegubie |
Cytat: |
Przypuszczałam, że stał tam, odkąd go opuściłam |
Cytat: |
przyglądałam. Skąd miał te spodnie? |
Cytat: |
Nie chciałam uczynić tego jeszcze cięższego dla niego. |
trudniejszego raczej
Cytat: |
upuściłam się na poduszkę |
opuściłam?
Cytat: |
w dalszym ciągu niezdolne mu pomóc. |
niezdolna
I Marsi w drugim rozdziale pomieszały Ci się znaczniki. Powinnaś zamknąć kursywę po
Cytat: |
Wydawał się być duży. |
Bardzo jestem ciekawa, jak dalej potoczy się akcja, więc życzę wytrwałości i radości z tłumaczenia.
Pzdr. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lola13
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 9 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 14:49, 07 Mar 2010 |
|
supcio!! ciekawe co zrobi rene? ale ona wydaje się spoko więc hyba nie będzie aż tak źle, no chyba że charlie wkroczy do akcji. wttedy może być niezła rozruba.
z góry przepraszam za wszystkie błędy stylistyczne ortografy itp ale już tak mam.
życze czasu i wszyszystkiego dobrego |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lola13 dnia Nie 14:53, 07 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 16:05, 07 Mar 2010 |
|
Cytat: |
W drzewiarz kuchennych stała Renee i przyglądała nam się przerażona.
Och! Mój! Boże!!! |
wszyscy chcieliby zobaczyć swoją matkę podczas takiej akcji na kuchennym stole :P
normalnie... coś mi to przypomina lekko Midnight Desire... (czy jak się to tam nazywało, bo ja kiepsko pamiętam tytuły...) przez te skrupuł Cullena i tekst:
Cytat: |
- Kiedy jestem tak blisko ciebie… kiedy tak mnie dotykasz… Zrozumiesz, kiedy ci powiem, że ja… że ja też jestem tylko facetem…? |
choć przez chwilę przez to też myślałam, że Edward uważa, że Swan to facet... :P
komentarz był mało konstruktywny, więc po prostu gorąco podziękuję za świetne rozdziały i za poświęcenie nam swojego czasu :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna Scott
Zły wampir
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...
|
Wysłany:
Nie 17:52, 07 Mar 2010 |
|
Ja. Się. Zaraz. Zaszlachtuję
Dziewczyny!!! Czy Wy zdajecie sobie sprawę z tego co się działo, kiedy przeczytałam rozdziały, jak już spokojnie leżałam w łóżku, gotowa, by zamknąć zaraz lapka i zapaść w błogi sen?! Jesooo.... W TAKIM momencie skończyć rozdział to GRZECH najgorszy z najgorszych i najcięższy z możliwych watr KAŻDEJ brutalnej kary!!!
Mój jęki i pisk niezadowolenia można porównać do dźwięku, jaki wydaje mały szczeniak, gdy zostanie z całej siły kopnięty przez swojego ukochanego pana
NO JAK TAK MOŻNA
Ale co do rozdziału to był fenomenalny, wspaniały, zjawiskowy, odlotowy... F-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-Y!!! Edward wychodzący do łazienki, by sobie... pomóc (Muhahahaha xD) -> całkowicie bezcenne xD I ta namiętność między nim a Bellą... ummm... A Bella też ma swojego erotycznego diabełka na ramieniu! Tak kusić i zsyłać na pokuszenie Edwarda... oj, nie ładnie Akcja coraz bardziej zaczyna być napięta, bo teraz na scenę wchodzą rodzice Swan! Bogowie, niech strzegą "Pana Dużego" Edwarda, bo jak Charlie dowie się, że spędził noc z jego córką, w pustym domu... to jeszcze Bella nie będzie już miała co podjudzać, by Eddy stał się twardy xD
Tłumaczenie... Miodzio-słodzio *_* Kocham Was dziewczyny, ale to już wiecie Więc życzę Wena przy tłumaczeniu i betowaniu, bo o tym, że jak najszybciej chcemy przeczytać o reakcji rodziców Belli, to już zapewne jest dla was *oczywistą oczywistością*
* nie żebym wyśmiewała się ze słowotwórstwa naszego guru Polski |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Nie 18:30, 07 Mar 2010 |
|
Hahahaha, każda z Was jest coraz dalej od prawdy, ale te przypuszczenia są mistrzowskie xD Kary, szlabany, krzyki, morderstwa w biały dzień, duszenie. Co jeszcze? :D
Mogę Wam zdradzić, że Renee po kolejnych dwóch rozdziałach urośnie w Waszych oczach diametralnie. Charlie zresztą też. :P Ale nic więcej nie mówię! Zostawiam Was z nutką goryczy :D
Wiem, że jesteście niecierpliwe, jednak niedługo zmierzymy się z autorką (na razie przed nami jeszcze 13 rozdziałów - jeśli chodzi o aktualną liczbę chapów w oryginale), a im dalej będziemy brnąć w historię, tym szybciej czas nam zleci, więc moja propozycja jest taka, żeby jednak przystopować trochę z częstotliwością rozdziałów (2 na tydzień/dwa). Dlaczego? Ponieważ autorka nie dodaje tak często nowych części, a wydaje mi się, że wolicie wydłużyć czas wrzucania rozdziałów po polsku, czyli ok 2 części na tydzień/dwa niż czekać tygodniami na nią i na tłumaczenie. Zresztą, to zależy od Was :P
Co do błędów. Wczoraj wszystko leciało na łeb, na szyję - wiem, to żadne wytłumaczenie, ale umówiłyśmy się na 22, a i tak wydłużyłyśmy czas oczekiwania, więc nawet nie miałam czasu przejrzeć obu części jeszcze raz. Następnym razem będziemy umawiać się na godziny popołudniowe, żebyśmy miały większe pole manewru w razie czego :P Oczywiście zaraz wszystko poprawię, a wersje .pdf kiedy indziej.
I! Żebyście miały jeszcze większy apetyt, zostawię Was z kilkoma spoilerami xD
Czego możecie się spodziewać w najbliższych rozdziałach?
- Szczerej rozmowy Belli z Renee
- Dowiecie się co nieco z przeszłości Swanów
- Akcja: "kino" i "pobocze" (jedne z lepszych akcji w całym WR! xD)
Buziaki,
Marsiak :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna Scott
Zły wampir
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...
|
Wysłany:
Nie 19:05, 07 Mar 2010 |
|
"Nutka goryczy" to w Waszym wykonaniu rwąca rzeka niecierpliwości wpływająca do oceanu cierpienia
Przyznam szczerze, że JA się błędów nie dopatrzyłam Za bardzo rozkoszowałam się rozdziałami xD
A co do spoilerów...
Na słowa: "- Akcja: "kino" i "pobocze" (jedne z lepszych akcji w całym WR! xD) "
mój wewnętrzny erotyczny mizialski potworek podniósł łepek i zaczął gorliwie węszyć... NO CO WY ZE MNIE ZA DEMONA ROBICIE!!! Jeso... akcja pobocze... tydzień... akcja pobocze... dwa rozdziały... akcja pobocze... JESOOOOO!!!
PS: 2 rozdziały na tydz mi pasują
Ugh... nie mogę się doczekać
ale co mi innego pozostaje |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
~Cjana~
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 21:15, 11 Mar 2010 |
|
HeHe Fajnie się zkaczyło;p czekam na naspepny rozdział:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Sob 14:59, 13 Mar 2010 |
|
Uwaga, uwaga! Wiekopomna chwila :D Mamy z Olką rozdział, w którym rozwieją się Wasze spekulacje dot. Renee i Charliego oraz rzekomego zabójstwa Edwarda xD
Rozdział jest Olki, jednak ja wstawiam ten i kolejny, bo gdzieś wyjechała :P
Następny chap będzie w poniedziałek! :)
enjoy:
Rozdział 29.
Matczyna miłość i ojcowski instynkt
Tłumaczenie: Olka
Beta: Reilee
W drzwiach kuchennych stała Renee i przyglądała nam się przerażona.
Och! Mój! Boże!!!
--
Nie byłam zdolna się poruszyć, mogłam jedynie wlepić wzrok w matkę. Gorzej być nie mogło. Edward i ja… dziko i namiętnie się całujący… na kuchennym stole… Jego dłonie pod moją koszulką… i w moich szortach… Zostałam przyłapana na gorącym uczynku przez własną matkę…
Żadne z nas się nie poruszyło, czas wydawał się zatrzymać w miejscu, a cisza była nie do zniesienia. Nie wiedziałam, co właściwie powinnam była powiedzieć. „Mamo, to nie jest tak, jak wygląda”?Uwierzyłaby mi na słowo.
- Przepraszam – powiedziała nagle Renee cicho, odwróciła się i wyszła. Dalej wpatrywałam się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała. To wszystko było tak… nierzeczywiste. Z korytarza usłyszałam głuchy huk, jakby ktoś postawił coś ciężkiego na ziemi.
- Przejdźmy się, skarbie. – Słychać było głos Renee.
- Hm? Nie przywitamy się najpierw z Bells? – Charlie!
- Jeszcze śpi.
- O tej godzinie? W takim razie powinniśmy ją…
- Nie chcę jej budzić.
- Ale…
- Żadnych ale! Chcę iść na spacer!
Drzwi wejściowe się zamknęły i znowu zapanowała kompletna cisza.
Powoli odwróciłam się z powrotem i spojrzałam na Edwarda, który z poważnym wyrazem twarzy wpatrywał się w kuchenne drzwi. Moje ręce same wysunęły się z jego włosów i opadły na ramiona. Obserwowałam go, szukając właściwych słów.
- Edward…? – Przy końcu głos mi się załamał, jakby moje gardło było wysuszone i ściśnięte w tym samym momencie. Wzdrygnął się lekko, zanim zwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie z konsternacją.
- Myślałem, że… twój tata wyjdzie zaraz zza rogu i… zastrzeli mnie – powiedział cicho. Przyglądałam się mu wielkimi oczami pełnymi zaskoczenia.
Miał rację. Gdyby Charlie zobaczył nas w takiej sytuacji, nie zawahałby się i wyjąłby swój pistolet. Może nie zastrzeliłby Edwarda, ale z pewnością przepędziłby go z domu, goniąc za nim przez pół ulicy.
Próbowałam się powstrzymać, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i wybuchłam gromkim śmiechem. Śmiałam się z absurdu tego momentu oraz z tego, że ledwo udało nam się uciec Charliemu. Śmiałam się tak mocno, aż się popłakałam. Całe moje ciało się trzęsło, a ja kiwałam głową z niedowierzaniem. Edward spojrzał na mnie, jakbym oszalała.
- Ja… to… i… Charlie – przerywałam co chwila, wymachując jedną ręką. Edward wydawał się zrozumieć, ponieważ na jego twarzy bardzo powoli pojawiał się szeroki uśmiech, zanim też zaczął się głośno śmiać. Śmialiśmy się prawie jak na wyścigi, dopóki nie mogłam już wytrzymać z bólu. Nim się uspokoiliśmy, minęło z pewnością kilka minut. W międzyczasie Edward położył dłonie na mojej talii i w takiej pozycji wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, cały czas walcząc o powietrze.
- Sądzę, że byłoby lepiej, gdybyśmy się ubrali – zaproponował, a ja kiwnęłam głową na znak zgody.
- Co właściwie zrobiłeś ze swoimi rzeczami? – spytałam, kiedy ściągał mnie ze stołu, ponieważ przypomniałam sobie, że zeszłego wieczora nie wszedł z nimi do pokoju, gdy wrócił z łazienki. Edward spojrzał na mnie trochę niepewnie.
- Ja, um… pozwoliłem sobie położyć je… obok twoich. – Zastanawiałam się chwilę, nim uświadomiłam sobie, że musiał je włożyć na moją półkę w łazience.
- Dobrze – rzekłam tylko i uśmiechnęłam się, żeby wiedział, że wszystko jest w porządku. Posłał mi uśmiech, a ja westchnęłam błogo. Chwyciłam jego rękę i oboje udaliśmy się na górę, gdzie poprowadziłam go do łazienki. Kiedy się odwróciłam do niego, spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Odpowiedziałam mu pytającym wyrazem twarzy, po czym od razu chwyciłam stosik rzeczy ze swojej półki. Jego ubrania położyłam na klapie od toalety, swoje trzymałam w rękach, po czym odwróciłam się znowu do niego i pocałowałam go krótko w usta.
- Do zobaczenia – powiedziałam z uśmiechem i zostawiłam wyglądającego na zdziwionego Edwarda samego w łazience. Weszłam do swojego pokoju, położyłam ubrania bez większej uwagi na krześle, wyjęłam szare spodnie do joggingu i biały top z cienkimi ramiączkami z szafy i ubrałam się. Podczas tej czynności rozmyślałam nad tym, co się niedawno wydarzyło. To było naprawdę niewiarygodne. Takie coś mogło się tylko mnie przytrafić. Na szczęście nie byliśmy jeszcze… dalej, w przeciwnym razie Renee odwróciłaby się zapewne natychmiast. I w tym wypadku moglibyśmy jej nawet nie zauważyć. Musiałam się znowu zaśmiać.
Dziwiłam się też, że Renee była taka spokojna. Byłam rada, że nie zadawała żadnych pytań, ale właściwie spodziewałam się, że najpierw da mi jakąś reprymendę, że to jeszcze za wcześnie, że jesteśmy za młodzi i różne takie podobne. Przede wszystkim byłam wdzięczna, że tak szybko zareagowała i pomyślała o Charliem. W przeciwnym razie wszystko mogłoby się źle skończyć.
Kiedy byłam gotowa, zdałam sobie sprawę, że nie mam pod ręką żadnej szczotki. Westchnęłam i stanęłam przed lustrem od szafy. Przeczesałam palcami kilka razy włosy, próbując przynajmniej chociaż odrobinę doprowadzić je do porządku, ale tak naprawdę na niewiele to się zdało. Edward nie skarżył się na moje włosy, więc właściwie mogłoby to być mi obojętne. Założyłam papcie i wyszłam na korytarz.
Edward już na mnie czekał. Oparł się o ścianę obok drzwi, ręce miał założone na krzyż, a kiedy wyszłam z pokoju, uśmiechnął się do mnie, odepchnął się lekko jedną stopą od ściany i otworzył szeroko swoje ramiona. Odwzajemniłam uśmiech i zrobiłam kilka kroków do przodu, zatapiając się w pełnym miłości uścisku. Jedną dłoń położyłam na jego piersi, drugą na policzku i staliśmy tak kilka minut.
- Śniadanie? – powiedziałam, a on przytaknął.
- Śniadanie. – Szybkim ruchem złapał mnie tak, że znowu byłam u niego na rękach. Przestraszona zapiszczałam i spojrzałam na niego ganiąco, ale on się tylko lekko uśmiechał. Po raz kolejny zostałam zniesiona do kuchni. Ale miało to swoje dobre strony. Mogłam być blisko niego, w jego bezpiecznych ramionach, czuć jego zapach… Czy nie miałam teraz wszystkiego w swoich czterech ścianach? Nie pozwoliłabym mu już nigdy odejść…
W kuchni w końcu przyrządziłam jajka i tosty. Tym razem Edward uparł się, że mi pomoże, więc kazałam mu nakryć do stołu. Wskazywałam mu kolejno szafki, w których mógł znaleźć talerze, filiżanki, szklanki i sztućce, podczas gdy ja wyjęłam toster, nastawiłam ekspres z kawą i pilnowałam zawartości patelni. Za każdym razem, kiedy musiał przejść obok mnie, sięgał ręką w moją stronę, która zawsze lądowała na moich pośladkach. Za pierwszym, drugim i trzecim razem wzdrygnęłam się wystraszona. Szczerze powiedziawszy, wiedziałam, że będzie to robił za każdym razem, kiedy będzie mnie mijał, pomimo że mógł wybrać krótszą drogę między szafkami a stołem.
Na szczęście w końcu postawiłam obydwa talerze na stole. Edward już siedział i sączył kawę, a ja na początek wzięłam duży łyk soku pomarańczowego.
- Smacznego – powiedziałam, kiedy usiadłam. Edward uśmiechnął się do mnie, spojrzał na swój talerz i znowu podniósł wzrok na mnie. Wzięłam widelec do ręki i nabrałam trochę jajecznicy. Ostawił filiżankę, oparł się o stół, kładąc na nim jedną rękę, na której położył głowę, po czym uśmiechnął się zuchwale.
Och nie!
Miałam już włożyć widelec do otwartych ust, ale pod tym spojrzeniem powoli opuściłam go z powrotem na talerz. Nie chciałam wcale pytać, co mu właśnie chodziło po głowie, przełknęłam gulę, która pojawiła się w gardle.
- Co? – wyszeptałam ostrożnie.
- Gdybym tylko mógł, schrupałbym teraz coś zupełnie… innego – odparł, a ja spuściłam twarz, do której napłynęła krew. Przerwa przed ostatnim słowem była wyraźnie słyszalna. Z pewnością powiedział to celowo. Ale jak sobie przypomnę o rodzicach, pragnęłabym, żeby nie wrócili wcześniej. Z drugiej strony z pewnością będą jeszcze kolejne sposobności… na przykład dzisiaj wieczorem… po kinie… jego… samochód…
- Bella? – powiedział mój towarzysz z nieukrywaną radością, wyrywając mnie tym samym z moich rozmyślań. – O czym właśnie myślałaś? – Uśmiechnął się, kiedy zadawał pytanie, a ja byłam pewna, że zaczerwieniłam się tak bardzo, że przypominałam pomidora.
- Ja… o… niczym ważnym… - wyrzuciłam pospiesznie, na co Edward podniósł ku górze jedną brew z wyrazem niedowierzania.
- Nie możesz zaprzeczyć reakcji własnego ciała, Bello. Nie jesteś aż tak niewinna. – Znowu to zrobił. Spojrzałam na niego zszokowana, podczas gdy on, uśmiechając się, pochylał się nad jedzeniem. Dlaczego musiał mnie zawsze drażnić? Właściwie powinnam mu powiedzieć, że swoje komentarze może sobie wetknąć…, nawet jeśli miał rację, ale tym razem nie dam mu okazji, aby mógł mnie przeprosić. To, co on mógł, mogłam i ja.
- Muszę przyznać, że twój wygląd zewnętrzny zaprzątał moje myśli, ale oboje wiemy, że twój wygląd jest zupełnym przeciwieństwem charakteru. – Widelec upadł z hałasem na talerz, kiedy wpatrywał się we mnie zdumiony. Ten widok był bezcenny. Uśmiechnęłam się do niego, nie ukrywając złośliwej satysfakcji i z powrotem skupiłam się na swoim jedzeniu.
Punkt dla mnie.
Lekki uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy czekałam na to, aż coś powie, ale on milczał. Do czasu. Kiedy cały czas wpatrywałam się w swój talerz, mogłam jedynie usłyszeć, że wstał. Podniosłam pytający wzrok, a on był tuż obok mnie. Tak nagle podniósł mnie z krzesła i postawił na nogi, że pierwszą moją reakcją był krzyk. Chwycił mnie mocno za ręce, zaciągnął dwa kroki przez kuchnię i z całą siłą przycisnął do najbliższej ściany. Wcisnął nogę między moje nogi tak, że nie mogłam uniknąć nadchodzącego. Jego dłonie trzymały mnie za nadgarstki, przyciskając ręce do tułowia. Jego głowa była tuż obok mojej tak, że szeroko otwartymi oczami widziałam jedynie okno naprzeciwko.
- Jeszcze tylko jedno słowo z twoich ślicznych ust, a pokażę ci, jak zły potrafię być – wyszeptał mi do ucha. Jego głos brzmiał groźnie, ale zamiast odczuwać strach, czułam jedynie radosne podniecenie. Byłam pewna, że usłyszę także żądny ton, a kiedy przycisnął biodra do mnie, upewniłam się w swoich przypuszczeniach. Zaskoczona zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, nim wypuściłam je z głuchym jękiem ze swoich płuc.
Nasze głowy odwróciły się gwałtownie w kierunku drzwi kuchennych, w momencie kiedy usłyszeliśmy brzęk klucza w zamku od frontowych drzwi. Edward wbrew swojej woli uwolnił mnie, a na twarzy miał wymalowany gniew. Pospiesznie usiedliśmy, ale zanim do tego doszło, Edward dał mi jeszcze klapsa w tyłek. Czemu musiał mieć zawsze we wszystkim ostatnie słowo?
Bawiłam się jedzeniem i czekałam w napięciu na powrót rodziców. Po kilku długich sekundach Renee włożyła ostrożnie głowę do środka, rozejrzała się i zlustrowała nas, zanim westchnęła z ulgą.
- Bardzo ładnie – powiedziała tylko i weszła do kuchni. Uśmiechając się, podeszła do mnie z szeroko otwartymi ramionami, więc wstałam, żeby się z nią przywitać. Objęła mnie mocno, a ja w odpowiedzi przytuliłam się do niej. – Jest miło znowu cię widzieć, mój skarbie.
- Witamy w domu, mamo. Mieliście udany urlop? – Głupie pytanie, oczywiście, że mieli.
Nie myśl o tym, Bello!
- Wspaniały. – Uśmiechnęła się do mnie po raz kolejny, zanim odwróciła się do Edwarda, który również wstał. Przyjrzała mu się przez chwilę z uwagą i chciałam już go przedstawić, kiedy uścisnęła mu dłoń.
- Witaj, Edwardzie. – Wow, Renee pamiętała jego imię. Ta kobieta miała pamięć jak jakiś słoń.
- Cieszę się, że mogę panią poznać, pani Swan – powiedział Edward uprzejmie, kiedy ściskał jej dłoń. Renee nie była zachwycona.
- Mów mi Renee. Nie czuję się tak staro – odparła, kręcąc głową. Uśmiechnęłam się, słysząc jej słowa.
- Będzie mi miło, Renee. – Spojrzała na stół i uśmiechnęła się do nas.
- Zjedźcie ze spokojem, nie będziemy wam przeszkadzać – zapewniła nas.
Za późno, pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na Edwarda, który także powstrzymywał się od śmiechu. Renee zamierzała właśnie opuścić kuchnię, kiedy uświadomiłam sobie coś ważnego.
- Um, mamo. Gdzie jest… Charlie? – Renee odwróciła się znowu do nas z szerokim uśmiechem.
- Wysłałam go po zakupy do sklepu, bo lodówka stoi pusta. – Mrugnęła do nas, nim opuściła pomieszczenie i zamknęła za sobą drzwi. Zaskoczona spoglądałam za nią. Co…? Jak…? Dlaczego…? Odwróciłam się do Edwarda, który tylko wzruszył ramionami, kiedy zobaczył moje zmieszane spojrzenie.
- Lubi mnie. – To było jego wspaniałe wyjaśnienie. To też zauważyłam, ale dlaczego? Nie żebym miała coś przeciwko temu, ale dlaczego nie miała żadnych zastrzeżeń, przede wszystkim biorąc pod uwagę fakt, że Charlie już i tak był przeciwny naszej pierwszej randce?
- Ale… ona… to… Kim jest ta kobieta i co zrobiła z moją mamą? – powiedziałam zrozpaczona, a Edward się tylko uśmiechnął. Podszedł do mnie i wziął mnie w ramiona. Położyłam głowę na jego piersi cały czas zmieszana, a on gładził mnie uspokajająco po plecach.
- Ma swoje powody – rzekł, a ja wzdychając, spojrzałam na niego. Powinnam z Renee przy najbliższej okazji o tym porozmawiać. – Powinniśmy jeść, dopóki jest jeszcze ciepłe – dodał i dał mi krótkiego buziaka. Jedliśmy w ciszy, pogrążeni we własnych myślach, przy czym moje wciąż krążyły wkoło niezwykłej reakcji Renee, podczas gdy Edwarda prędzej… dotyczyły nas, ponieważ kiedy tylko na niego spojrzałam, na jego ustach wykwitał dużo mówiący uśmiech. Kiedy skończyliśmy, zabrałam talerze i wstawiłam je do zlewozmywaka. Edward zrobił to samo z naszymi szklankami i filiżankami i pomógł mi w wypakowaniu zmywarki.
- Na jaki film właściwie dzisiaj idziemy? – zapytałam, żeby przerwać ciszę.
- Wybrałem już idealny – odparł, uśmiechając się. Ach, nie było dobrze. Obserwowałam go nieufnym wzrokiem.
- A będzie to? – ciągnęłam dalej. Po tym jak odstawił filiżanki, spojrzał na mnie oczami pełnymi radości.
- Zobaczysz – powiedział tylko, przeszedł obok mnie i klepnął mnie w tyłek, po czym skierował się do stołu. Dlaczego nie mógł mi po prostu powiedzieć? Zirytowana włożyłam patelnię do zmywarki, podczas gdy on sięgał ręką po dzbanek od kawy.
- Edward – powiedziałam rozdrażniona, a on się tylko uśmiechnął. I wróciliśmy do punktu wyjścia. Mogłam teraz albo dalej się dąsać i liczyć na to, że zwróci moje myśli na inny tor na swój sposób, albo mogłam sobie ułożyć szybko jakiś kąśliwi komentarz, co znowu doprowadzi do tego, że on… i tak rzuci się na mnie…
Właściwie i tak będzie, jak będzie. Ale oprócz tego… mogłam go zaskoczyć… Ostrożnie spojrzałam w kierunku drzwi kuchennych. Renee z pewnością była zajęta rozpakowywaniem się. Nie potrzebowałabym nawet dwóch minut. To była próba warta…
Obeszłam zmywarkę i podeszłam do niego. Właśnie odstawiał dzbanek do ekspresu. Pospieszyłam za nim, położyłam ręce na jego biodrach, a dłonie dokładnie tam. Edward zaskoczony zaczerpnął gwałtownie powietrza, oparł dłonie o kredens i zamarł. Na szczęście odstawił już dzbanek na miejsce, w przeciwnym razie z pewnością wypadłby mu z rąk. Czuć było… jak powinnam to powiedzieć… twardy… sztywny… napięty… W każdym razie mogłam wyraźnie stwierdzić zmianę, kiedy moje dłonie zatrzymały się w tym miejscu. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam głowę, żebym mogła mu wyraźnie wyszeptać coś do ucha.
- Jeszcze więcej tajemnic, a pokażę ci, jak zła ja potrafię być. – Żeby nadać swoim słowom znaczenie, wzmocniłam nacisk swoich rąk. Edward wziął gwałtownie oddech i od razu po tym puściłam go i odeszłam z powrotem do zmywarki. Uśmiechnęłam się pod nosem do siebie. Teraz też zrozumiałam, dlaczego Edward mnie zawsze prowokował. To sprawiało wielką uciechę.
Stałam plecami do niego przy zmywarce, sprzątając ostatnie naczynia. Schyliłam się trochę, żeby włożyć widelce do koszyka na sztućce, kiedy Edward przylgnął do moich bioder i nachylił się do przodu tak, że zupełnie leżał na moich plecach tak, że nie mogłam się wyprostować. Zapiszczałam wystraszona i oparłam jedną rękę na blacie, żeby nie wywrócić się do przodu. W następnej chwili poczułam wypukłość na moich pośladkach i ciepły oddech przy uchu.
- Pozwolę na nadejście tej okoliczności – wyszeptał mi do ucha, po czym odsunął się z powrotem. Z wielkimi oczami podniosłam się do właściwej pozycji. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który kawałek po kawałku poszerzał się na moich ustach. Jakaś część we mnie przemawiała, że znowu miał ostatnie słowo, że nic sobie nie zrobił z mojego z pewnością idiotycznego rewanżu, ale inna część, która była stosunkowo większa, cieszyła się na nadzwyczajne, kolejne godziny, dni i tygodnie, które mogłam z nim spędzić i w szczególności na chwile spędzone sam na sam…
Zatopiona w swoich myślach skończyłam swoją pracę i odwróciłam się do niego. Stał luźno obok drzwi, oparty o ścianę i uśmiechał się do mnie. Podszedł powoli, objął mnie, kładąc ręce na moich plecach, a ja swoje dłonie oplotłam na jego szyi. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i pochylił się do mnie. Zamknęłam oczy tylko na milisekundy przed tym, jak nasze usta się połączyły. Ten pocałunek składał się właściwie z dużej ilości czułych dotknięć warg. Czas w tej chwili był bez znaczenia. Rozumieliśmy się bez słów, pokazując sobie nawzajem nasze odczucia i sympatię. To był jeden z tych pocałunków, które występują w bajkach. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, odchylił się lekko do tyłu tak, że mógł mnie widzieć. W jego oczach widać było czystą radość i byłam pewna, że moje wyglądają podobnie.
Odgłos kroków sprawił, że zamarliśmy w bezruchu. Kiedy odwróciłam lekko głowę w bok, zobaczyłam Renee, wchodzącą z kilkoma ścierkami w rękach do kuchni.
- Och, wyglądacie słodko! – powiedziała, promieniując radością, kiedy szła w kierunku kredensu. Zakłopotana i zaczerwieniona odwróciłam wzrok, opuściłam ręce na pierś Edwarda i ukryłam twarz w jego koszuli, podczas gdy on się lekko śmiał. Słyszałam kroki Renee, dopóki nie opuściła pomieszczenia. Edward westchnął, a ja spojrzałam na niego. Uśmiechał się smutno.
- Nadszedł czas, żebym już poszedł – powiedział, a teraz to ja westchnęłam. – Ale będę stał punktualnie o szóstej pod drzwiami – dodał, uśmiechając się lekko, więc na mojej twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech.
- Będziesz, nie wyperswaduje ci tego, trudno się mówi – zażartowałam. Wyglądało to tak, jakbym musiała nad tym się zastanowić, więc roześmiałam się po raz kolejny.
- Pod jednym warunkiem mogę zrezygnować. – Jego szelmowski uśmiech sprawił, że się zawahałam. Mój pytający wyraz twarzy był wystarczający, żeby zaczął mówić dalej. – Jeśli teraz pojedziesz ze mną, nie będę musiał po ciebie już przyjeżdżać. – Znowu mogłam się tylko śmiać. Propozycja była kusząca, ale nie mogłam tak po prostu zniknąć z domu, do którego dopiero co wrócili moi rodzice.
- Będę się pocieszać faktem, że to tylko kilka godzin, zanim znowu cię zobaczę – powiedziałam. Razem wyszliśmy na korytarz, czekałam, aż Edward założy buty. Odwrócił się lekko i sięgnął do schodów. Zirytowana podążyłam za nim wzrokiem i dopiero teraz zobaczyłam mały pakunek, który leżał na czwartym stopniu. Jego spodnie dresowe. Edward wsadził je sobie pod lewą pachę i uśmiechnął się jeszcze raz do mnie. Położył mi dłoń na policzku, w którą ja się wtuliłam.
- Do zobaczenia – powiedział lekko i przybliżył się do mnie. Wyciągnęłam ręce do niego, wtapiając palce w jego włosy. Także ten pocałunek był delikatny i pełen miłości tak, jak się całuje na krótkie pożegnanie. Edward odwrócił się w końcu do drzwi, żeby je otworzyć i stanąć zaskoczonym w bezruchu i wpatrywać się, tak samo zresztą jak i ja.
Dokładnie naprzeciwko nas stał Charlie, który również się przypatrywał, ale nam. W prawej ręce trzymał klucze do domu, jakby chciał zamknąć nimi drzwi, w drugiej ręce miał dwie siatki pełne zakupów, a po jego prawej stronie na werandzie stała jeszcze jedna. Jego zdziwiony, pełen niedowierzania wzrok spoczął na Edwardzie. Milczeliśmy chyba pięć sekund, zanim Edward nie był pierwszym, który zaczął.
- Szeryfie Swan – powiedział tylko, Charlie kiwnął głową, a Edward przeszedł obok niego na zewnątrz. Charlie podążał za nim wzrokiem, odwracając się przy tym. Także ja wyszłam na werandę, żeby obserwować, jak chłopak oddala się kawałek po kawałku do miejsca, gdzie stał zaparkowany jego motor. Widziałam, jak zapina kurtkę i zakłada kask, wsiada na maszynę, a następnie odjeżdża. Mogłabym przysiąc, że jeszcze raz spojrzał się w moim kierunku, zanim odjechał. Kiedy nie mogłam już go dostrzec, odwróciłam się i uświadomiłam sobie, że Charlie także musiał obserwować, jak Edward odchodzi. Teraz skierował swój wzrok na mnie.
Wewnątrz siebie powstrzymałam wybuch wściekłości, weszłam, jak to było tylko możliwe do środka i od razu skierowałam się do pralni, w której przypuszczałam znaleźć Renee. Chciałam, żeby wiedziała o mnie, w razie gdyby miały się pojawić problemy.
- Czego ten tutaj szukał? – Usłyszałam za sobą napięty głos Charliego.
- Musieliśmy się rozmówić – odparłam krótko i zwięźle, zanim weszłam do pralni. Usiadłam na ziemi, naprzeciwko Renee i zaczęłam sortować pranie. Rzuciłam jej krótkie spojrzenie i zobaczyłam, że się uśmiecha. Wydawało się, że cała ta sytuacja ją bawiła.
- W sobotni poranek? Jak długo on tu był? – spytał Charlie cały czas wzburzony, a kiedy na niego spojrzałam, wciąż trzymał klucze i siatki z zakupami. Szybko skupiłam wzrok na praniu. Jak powinnam mu była na to odpowiedzieć? Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, ponieważ wtedy wyszedłby z siebie, kłamać z kolei też nie chciałam, ale czy miałam inny wybór?
- Kilka godzin – wymamrotałam do siebie pod nosem, a w myślach pomyślałam, co działo się w międzyczasie.
- Godzin…? W sobotni poranek…? – powtórzył lekko i wiedziałam, że teraz mogło być już tylko gorzej. To był ton Charliego, kiedy zaczynał rozmyślać nad wszystkim i mogłam wyraźnie słyszeć, jak chroboczą pracujące koła zębate, jakby miał to wszystko w swojej głowie. Nagle torby upadły na podłogę, a on rzucił się do schodów i wbiegł na górę. Pełna obaw spoglądałam za nim. Wiedziałam dobrze, gdzie on zmierza. Mój pokój. Szukał śladów, że nie byłam w nim sama.
I z pewnością znajdzie je. Nie miałam jeszcze okazji, żeby zaścielić łóżko, dlatego moja pościel musiała wciąż leżeć na ziemi, a na prześcieradle powinny być widoczne odciski dwóch ciał…
Jak mogłam być tak głupia? Tak nieostrożna? Powinnam zrobić to od razu po tym, jak się przebrałam.
Teraz zabroni mi widywać się dalej z Edwardem, rozmawiać z nim, tego mogłam być zupełnie pewna. Nie zniesie go ani tutaj, ani w moim pobliżu. Sama myśl o tym sprawiała, że moje serce przyspieszyło. Nie mogłam żyć bez Edwarda.
Cały czas śmiertelnie przestraszony wzrok miałam wbity w korytarz i zadrżałam lekko, kiedy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Z paniką w oczach odwróciłam się do Renee.
Która się tylko uśmiechała…
____
I? :D Prosimy o komentarze :)
Do poniedziałku! :** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 16:26, 13 Mar 2010 |
|
Ach...uwielbiam Renee. Ale powiem, że nieźle mnie zaszokowała! Uśmiechać się? Kiedy jej córka i chłopak, którego jakiś czas temu nienawidziła, się...tego? Charlie mnie nie zaskoczył, czułam, że będzie się pienił. Ale kiedy czytałam że pędzi na górę to już myślałam, że zacznie ścigać Edwarda. Ach...to był rozdział! Było w nim zaskoczenie, miłość, namiętność no i Charlie:) Nie mogę się doczekać poniedziałku i "akcji pobocze".
Ślicznie dziękuje za tłumaczenie,
buziaki:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cathleen
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Mar 2010
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Małopolskie
|
Wysłany:
Sob 16:30, 13 Mar 2010 |
|
Poprostu nie mam słów ten rozdział jest super. A edward i ta jego namiętność poprostu super. Troche bałam się co będzie z Charlim ale jakoś poszło, Reene i jej pomysły by odciagnąć męża od całłującej się córki we własnej kuchni poprostu super. Nie będe mówiła o błędach bo sama robie ich wiele .
~~~~~~~~~~~~~~
życze weny, i jak najszybciej dodaj następny rozdział czekam niecierpliwie
pozdrawiam Cathleen |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cathleen dnia Sob 16:32, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 20:47, 13 Mar 2010 |
|
faktycznie to jest wbrew rozsądkowi - rodzice pozazdrościć - ja zazdroszczę, mam pokój na piętrze i nawet zwiać nie byłoby gdzie :P
w zasadzie całkiem zabawny rozdział, ale uważam, że autorka lekko przesadziła z nakrywaniem młodych kochanków... albo są całkiem zidiociali i nie potrafią uczyć się na własnych błędach, skoro dorwano ich in flagranti dwukrotnie :P
kurcze... znowu nie mogę się doczekać na następny rozdział - perfidne, acz naprawdę miłe uczucie :)
dziękuję za wspaniały rozdział :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Sob 21:26, 13 Mar 2010 |
|
Dziękuję, Dziewczyny za kolejny rozdział :D
W tym chapie widać jakie napięcie krąży między tą dwójką, zaborczość Edwarda, a zarazem ich uczucie do siebie. Renee zaskoczyła mnie niesamowicie! :D Matko, już sądziłam, że Cullen będzie spadał tam, gdzie pieprz rośnie, ale na szczęście Pani Swan uratowała sytuację :D Dzięki jej za to:D Charlie nie potrzebuje więcej powodów, aby zastrzelić Edwarda, niż ma;p
Tłumaczenie jak zawsze świetne i niedosyt na kolejny chap :D
Będzie randka w kinie i... :D
Ściskam serdecznie, życzę weny i czasu:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
unusual
Człowiek
Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)
|
Wysłany:
Sob 23:45, 13 Mar 2010 |
|
Rozdział jak zwykle przecudowny . Jestem szczerze zaskoczona postawa Renee, ciekawi mnie co wyniknie z jej rozmowy z Bellą. Charliemu się nie dziwię, mu uprzedzenie do Edwarda ale pewnie wreszcie się przekona. Co do wyglądu pokoju Belli podejrzewam, iż Renee zrobiła tam mały "porządek" . Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Powodzenia w tłumaczeniu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aquarius
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 11:47, 14 Mar 2010 |
|
Powiem krótko: liczyłam na taką wersję i nie zawiodłam się. Gdyby Charlie to zobaczył, to byłby koniec, Reene wręcz musiała to zrobić dla dobra opowiadania ;).
Myślałam tylko, że Edward wymknie się, żeby nie spotkać Charliego.
Czekam, aż Edward dowie się o pomocy Belli w szpitalu. Jest tak nieprzewidywalny, że nie wiem, czy będzie wściekły, czy wdzięczny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
meadow
Człowiek
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
|
Wysłany:
Nie 14:15, 14 Mar 2010 |
|
Marsi, Olciu rozdział by zaskakujący, mianowicie:
Po pierwsze, myślałam, że Renee nieźle da popalić zarówno Belli, jak Edwardowi. Myślałam, że podejdzie do nich, złapie Bellę za ucho i wygoni do jej pokoju na górę, a Edward dostanie ścierą i zostanie wykopany na drzwi, a tu wszystko tak spokojnie, jeszcze Charliego wygoniła z domu na spacer, żeby nie widział. Jednak mimo wszystko spodziewam się, że rozmowa uświadamiająca Bellę o sprawach damsko - męskich się odbędzie. ;]
Po drugie, samo to, że Charlie się nic nie dowiedział o Belli i Edwardzie, że ukrywają to przed nim. Przecież prędzej czy później się dowie, tylko będzie niezła afera. ;d
Bardzo podoba mi się wasze tłumaczenie, jest płynne i spójne, no i ogólnie tekst jest bardzo fajny. ;)
Czekam na dalsze rozdziały, życzę czasu i ochoty na dalsze tłumaczenie.;>
pozdrawiam, m;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Pon 16:52, 15 Mar 2010 |
|
Witajcie! Tak jak obiecałam - wrzucam kolejny rozdział już dzisiaj :)
Następny chap pojawi się najbliżej w weekend ze względu na małe problemy w szkole i takie tam... Akcja kino będzie w najbliższym rozdziale, a "pobocze" za 2 -3 :P
Ładna historyjka przed Wami, więc bądźcie grzeczne. :P
Miłego czytania:)
30. Ból rozłąki
Tłumaczenie: Olka
Beta: Reilee
Renee pogłaskała mnie po ręce, a drugą podniosła wyżej jakąś rzecz tak, żebym mogła ją zobaczyć. Dopiero kiedy przyjrzałam się dokładniej, zauważyłam, że jest to cześć mojej pościeli. Zaskoczona spojrzałam znowu na Renee, która uśmiechała się teraz jeszcze szerzej.
- Kiedy…? – wydukałam tylko.
- Znam twojego ojca aż za dobrze, mój skarbie. Powlokłam ci świeżą pościel i także troszkę posprzątałam. Nie musisz się o nic martwić – wyjaśniła, a ja mogła jedynie przyglądać się jej w niemym osłupieniu.
- Renee! – zabrzmiał wzburzony głos Charliego, niosący się po domu, kiedy nagle dało się usłyszeć kroki na schodach. Zadrżałam.
- On wie… - wyszeptałam pospiesznie do Renee, która tylko pokręciła przecząco głową i wstała.
- Co się dzieje, skarbie? – powiedziała niewinnie, jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło, wyszła na korytarz. Moje ręce cały czas pracowały, oczy obserwowały pranie, ale uszy i myśli były przy nadchodzącej kłótni.
- Widziałaś ich, kiedy wróciliśmy! Dlatego chciałaś iść na spacer! I tylko nie mów mi teraz „Skąd ci to przyszło do głowy?”! – fukał na nią, aż zadrżałam. Rzadko słyszałam, żeby Charlie był aż tak wzburzony i rozmawiał w ten sposób z Renee. Bałam się i czułam się winna tego, że znalazła się w takiej sytuacji.
- Najpierw się uspokój. Znowu widzisz coś, czego nie było. Prowadzili rozmowę na bardzo ważny temat, a ty z pewnością bez ogródek byś go pogonił z domu. Pomyślałam, że lepiej będzie pozwolić im porozmawiać ze spokojem, nie przeszkadzać im. Dlatego też wyszłam z tobą na zewnątrz – powiedziała Renee zupełnie opanowana. Nie mogłam się powstrzymać przed uśmiechnięciem się, po tym jak usłyszałam słowa Renee, która tłumaczyła Charliemu całą sytuację, ładnie obchodząc całą prawdę.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że oni tylko ze sobą rozmawiali? – powiedział Charlie już trochę spokojniejszy. Nie odpowiedziała, ale byłam pewna, że posłała mu spojrzenie mówiące „Naprawdę chcesz podważyć moje słowo?”. To była jedna z mocnych stron Renee. Zawsze działała, a Charlie dostawał wyrzutów sumienia, mimo że miał rację, ale oczywiście nie wiedział o tym, a Renee nic mu nie mówiła.
- Ta, pięknie – dodał Charlie i parsknął. Z pewnością nie uwierzył, ale była to moja jedyna szansa, żeby powiedzieć mu o dzisiejszym wieczorze. Sprawnie wstałam i skierowałam się do nich. Wyciągnęłam radośnie ręce przed siebie, po chwili wahania Charlie odwrócił się i wziął mnie w ramiona.
- Witaj w domu, tato – powiedziałam lekkim tonem.
- Też się cieszę, że znów cię widzę – powiedział cicho i puścił mnie od razu, żeby mi się poważnie przyjrzeć.
Powiedz to, Bello!
- Tato, ustaliliśmy, że właściwie nawet się lubimy, dlatego też wychodzę dzisiaj wieczorem z Edwardem – wydukałam, a po moich słowach w mgnieniu oka na twarzy Charliego pojawił się wyraz zaskoczenia i zdziwienia, który po chwili zamienił się w grymas wściekłości.
- Powiedziałaś, że będziesz się trzymała od niego z daleka! Przyrzekłaś! – fuknął na mnie, aż zadrżałam. Renee położyła uspokajająco dłonie na jego ramieniu.
- Tak było, zanim go lepiej poznałam. Rozmawiałam z nim w szkole. Spędziliśmy ze sobą kilka godzin i jestem przekonana o tym, że nie jest tak zły, jak sądzisz – zaczęłam się bronić i spojrzałam na niego bojaźliwie. W rzeczywistości była to półprawda, ale jedyna, o której mogłam mu opowiedzieć.
- Wiesz zatem, co zrobił?! W takim razie wiesz też, dlaczego zabroniłem ci się z nim spotykać! – Poczułam ukłucie w swoim sercu z powodu tych słów. Tego się właśnie obawiałam, ale musiałam walczyć o to, żeby się jeszcze z nim zobaczyć.
- Tak, wiem. I wiem też, dlaczego on to zrobił – powiedziałam pewnie i próbowałam spojrzeć na niego prowokującym wzrokiem, takim jak zawsze patrzyła na niego Renee.
- Ponieważ jest zadymiarzem i nicponiem! Dlatego! – fuknął Charlie wściekle. Wyraz mojej twarzy przeszedł stopniowo z zaskoczenia do przerażenia, a na końcu do wściekłości. Jak mógł tak mówić, kiedy nie wiedział zupełnie nic? Edward był zupełnie inny niż ten, którego opisał!
- Najpierw powinieneś był go o to zapytać, zanim wypowiesz takie zarzuty! Edward chronił tylko swoją siostrę przed natrętnym chłopakiem! Poza tym mogłeś mnie najpierw spytać, dlaczego go właściwie lubię, żebym mogła ci wszystko wyjaśnić! – dorzuciłam, przeszłam obok niego ze szturmem i pobiegłam na górę do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko. Teraz z pewnością nie pozwoli mi na wyjście z Edwardem. A tak się cieszyłam na dzisiejszy wieczór.
- Isabello Mario Swan!!! Jak możesz mieć odwagę tak ze mną rozmawiać! Wróć z powrotem…
- Charlie! Ianie! Swan! Junior! – zawołała nagle Renee i przerwała Charliemu jego tyradę. Przestraszona podniosłam się na łóżku i wpatrywałam w drzwi. Renee zapewne coś mu mówiła, ale stąd nie mogłam niczego usłyszeć. Zastanowiłam się, czy powinnam zejść na dół. Ale może lepiej by było, żeby przynajmniej zażegnali kłótnię, zanim zacznę się martwić o okazję do spotkania z Charliem. Do tego nie wiedziałam, ile mam im dać czasu. Poszłam do szafy i zaczęłam szukać odpowiedniego ubioru na dzisiejszy wieczór. Nawet gdyby mi Charlie nie pozwolił nigdzie iść, mogłabym się wymknąć z domu nawet, jeśli musiałabym wyjść przez okno.
Ponownie wybrałam czarne dżinsy i do tego niebieską bluzkę z krótkim rękawkiem. Miałam jakieś przeczucie, że najbardziej podobam się Edwardowi właśnie w tym kolorze.
Kiedy przechodziłam obok biurka, zauważyłam, że mam do odrobienia jeszcze zadanie domowe. Wykrzywiłam twarz, ponieważ jakoś nie miałam na to ochoty, ale lepiej byłoby już dzisiaj zrobić przynajmniej jakąś część. Położyłam rzeczy na ślicznie zasłanym łóżku – Renee naprawdę wykonała kawał dobrej roboty – i pochyliłam się nad zadaniami.
Siedziałam już z pewnością około jednej godziny przy biurku, jednak tak naprawdę nic nie zrobiłam przez cały ten czas, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – zawołałam, nie podnosząc wzroku, ponieważ gdyby to miał być Charlie, to nie chciałam go zobaczyć. Gdyby to była Renee, wtedy wyglądałabym tak, jakbym była naprawdę skoncentrowana na pracy. Usłyszałam, jak otwierają się drzwi, a następnie odgłos kroków.
- Masz chwilkę czasu dla mnie? – zapytała matka, a ja podniosłam na nią roześmiany wzrok.
- Oczywiście, mamo. – Byłam szczęśliwa, że to była Renee. Nie wiedziałam dokładnie, jak miałabym negocjować z Charliem sprawę dzisiejszego wieczoru. Odłożyłam ołówek na bok, wstałam i poszłam w kierunku łóżka, do którego zmierzała już Renee. Prawie w tym samym momencie usiadłyśmy. Spojrzałam na mamę wyczekująco.
- Spytałam Charliego, co ma przeciwko Edwardowi i opowiedział mi wbrew własnej woli co nieco z akt policyjnych. Przynajmniej z grubsza. Zanim pomyślisz, że przyznam mu rację… - zaczęła się bronić, kiedy spojrzałam na nią bykiem. – Powiedziałaś, że jesteś przekonana o tym, że on taki nie jest, że tylko pomagał siostrze. Poza tym nie sądzę, abyś lubiła go w innym wypadku. Dlatego też chciałabym usłyszeć teraz dokładnie od ciebie, dlaczego mu wierzysz. – Zaskoczona spojrzałam na nią, a potem na swoje dłonie na kolanach. Jak mogłabym jej to wytłumaczyć? Samej sobie nie potrafiłam tego wyjaśnić.
- Kiedy mi o tym opowiadał… - zaczęłam, wpatrując się cały czas w ręce i przypominając sobie tamten wieczór. - …wtedy widziałam to w jego oczach. On… był wściekły na bezczelne zachowanie tego chłopaka, że nie potrafił zaakceptować odpowiedzi „nie” jego siostry. Ten chłopak zrobił jej krzywdę. Owszem muszę przyznać, że Edward nie wybrał może najodpowiedniejszego sposobu, ale… chciał dobrze. – Na koniec spojrzałam na nią prawie błagającym spojrzeniem, mając nadzieję, że moje wyjaśnienie ma w pewnym stopniu jakiś sens. Renee wydawała się rozmyślać nad tym wszystkim, po czym wyciągnęła jedną rękę w moim kierunku i pogłaskała mnie z uśmiechem po policzku. Wahając się, odwzajemniłam uśmiech, nie będąc jednak pewną, czy mi uwierzyła, czy też nie.
- Już raz to powiedziałam, ale zrobię to jeszcze raz. Jestem z ciebie dumna. Wydajesz się dziedziczyć po mnie ten dar patrzenia między wierszami i dostrzegania prawdy. – Mój uśmiech zrobił się szerszy. Rozluźniłam się, wiedząc, że stoi po mojej stronie. – Sądzę bowiem, że już od samego początku on traktuje cię poważnie. Nawet jeśli ma w sobie coś, czego nie mogę pojąć – dodała i spoglądała zamyślona gdzieś w dal.
- Co? – spytałam ostrożnie. Spojrzała na mnie zmieszana, po czym potrząsnęła lekko głową.
- To jest tylko takie przeczucie. Nie wiem też tego dokładnie. Kiedy cię trzymał w swoich ramionach, wydawał się być taki… zaborczy.
Należysz do mnie, rozbrzmiewało mi w głowie i zaśmiałam się lekko podenerwowana, umilkłam jednak tak samo szybko, jak się roześmiałam, mając nadzieję, że Renee tego nie dosłyszała, a zwłaszcza nie dostrzegła tej nerwowości.
- Na szczęście wyobraziłam to sobie – powiedziała, ponownie potrząsając głową.
- Dziękuję, mamo – rzekłam szczerze, a ona uśmiechnęła się do mnie.
- A jeśli chodzi o Charliego… Przypomniałam mu kilka… rzeczy… z jego młodości, dlatego… życzę wam dzisiaj miłej zabawy – rzekła, a moje oczy zrobiły się wielkie z zaskoczenia i radości.
- Co…? – wydukałam. Jak ona to załatwiła? Jak go przekonała, że wszystko jest w porządku albo co zrobiła, żeby chociaż tolerował to, że spotykam się z Edwardem?
- No tak… Też byliśmy młodzi. I przeszliśmy… trochę – zaczęła z wahaniem. Nie wiedziałam, jak powinnam traktować ten początek. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem w nadziei, że zacznie opowiadać dalej. Renee westchnęła głęboko, zanim rozsiadła się wygodniej. Wydawało się, że zapowiada się długa historia. – Wiem, że nigdy nie poznałaś mojego ojca, a twojego dziadka Morgana, ale uwierz mi, że miał on wiele wspólnego z Charliem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o jego dziewczynkę, którą musi chronić przed „złymi chłopcami”. – Pokazała cudzysłów w powietrzu i uśmiechnęła się szeroko. Poczułam, jak na moich ustach także wykwita szeroki uśmiech.
- I to pokazało Charliemu, że zachowuje się dokładnie tak samo, mimo że tego nie chce, jak dziadek Morgan – dokończyłam. Uśmiech Renee zniknął, a spojrzenie stało się smutne. Czyli źle zakładałam, a ten smutek, który pojawił się u niej, sprawił, że zaczęłam się bać.
- Nie – potwierdziła. Zamknęła oczy na chwilę, a kiedy je ponownie otworzyła, jej wzrok był wpatrzony gdzieś w dal i zauważyłam, jak w jej oczach pojawiają się pojedyncze łzy. – Przypomniałam sobie wszystko, jakby wydarzyło się zaledwie wczoraj. Mój ojciec już od pierwszej chwili nie mógł znieść Charliego. Nie chodziło mu o jego usposobienie. Nie było to też z powodu jego pochodzenia, tego jak wyglądał czy chociażby jego zachowania… przynajmniej na początku… - Tutaj zaśmiała się krótko, dokładnie tak samo jak zawsze się śmiała. Zazdrościłam moim rodzicom tego głębokiego uczucia, ich bezwarunkowej miłości, nawet w tych złych chwilach. Uzupełniali się tak doskonale. Miałam zaledwie kilka wspomnień, w których okazywali sobie otwarcie tę miłość, w zwykłych pocałunkach. A wszystko układało się, bez wypowiadania jakiegokolwiek słowa.
- Morgan… nienawidził go, ponieważ chciał mu zabrać jego małą dziewczynkę. Teraz był w moim sercu inny mężczyzna, a to mu się nie podobało. Dlatego zabronił mi się z nim widywać. Charlie miał już prawie dwadzieścia lat, skończył studia policyjne, podczas gdy ja cały czas uczęszczałam do szkoły. Dlatego też mogliśmy się spotykać jedynie w tajemnicy i już samo to w sobie było trudne. Często mówiłam, że jestem u koleżanki, aż pewnego razu zadzwonił do jej rodziców. Możesz sobie wyobrazić, że był wściekły, kiedy się dowiedział, że mnie nie ma tam, gdzie być powinnam i zażądał ode mnie wyjaśnień. Odmówiłam mu i nie powiedziałam, gdzie byłam. Oczywiście domyślił się wszystkiego i zabronił mi wszelkiego umawiania się, chyba że obok będzie jakiś rodzic.
Kiedy Renee zrobiła przerwę jej prawie wściekły wyraz twarzy zamienił się w przeszczęśliwy.
- Ale Charlie nie zrezygnował. Nawet zauważył, że może wspiąć się po drzewie, które stało obok naszego domu i dostać się do mojego okna. Zazwyczaj godziny spędzaliśmy po prostu rozmawiając, będąc blisko siebie. Mimo nowego zakazu, zostawał coraz częściej prawie połowę nocy ze mną. Nastawiałam budzik, żeby wcześnie rano mógł niezauważony opuścić mój pokój. Sprawdzało się to bardzo dobrze i spędziliśmy tak kilka pięknych tygodni.
Renee odetchnęła głęboko.
- Byliśmy oprócz tego bardzo ostrożni, a Morgan wydawał się niczego nie zauważać. Ale staliśmy się nierozważni, mniemając, że jesteśmy bezpieczni. Pewnego ranka musieliśmy obydwoje nie usłyszeć budzika albo po prostu zapomniałam go nastawić. Pierwsze, co usłyszałam tego dnia był wściekły ryk Morgana, który rozbrzmiewał w moim pokoju. Charlie leżał tylko w szortach ze mną w łóżku. Zanim się dobrze zorientowałam w tym, co się dzieje, przegonił z domu Charliego, ciągle ubranego tylko w same szorty.
- Klął przez cały dzień, krzyczał na mnie i wyzywał. Moja mama – Ann – mogła tylko bezradnie się wszystkiemu przyglądać. Jeszcze tego samego dnia ściął drzewo, zamontował zamek do mojego okna, żeby mogło być otwierane jedynie za jego pozwoleniem. Każdego ranka zawoził mnie do szkoły i odbierał od razu po zajęciach. A że Charlie nie był już uczniem, nie mógł przebywać na terenie szkoły. Na noc zamykał drzwi, a klucz nosił przy sobie. Nie pozwolił Charliemu pojawić się w moim życiu. Przez sześć tygodni ani nie słyszałam, ani nie widziałam Charliego. Do czasu…
Ponownie się zaśmiała, kiedy przypomniała sobie całe to zdarzenie.
- Do czasu, kiedy Ann urządziła Morganowi piekło na ziemi. – Spojrzała na mnie, ale ja byłam lekko zmieszana. Babcia Ann postawiła się swojemu mężowi? To było bardzo niezwykłe.
- Co zrobiła? – spytałam, a Renee zamyśliła się.
- Muszę przy okazji powiedzieć, że nic mi się nie rzuciło w oczy. Oczywiście byłam strasznie smutna, że nie mogłam widywać Charliego, nie mogłam więcej do niego dzwonić i byłam wściekła na Morgana. W tamtym czasie nienawidziłam go. Ale nie zauważyłam, że fakt, iż zostałam odseparowana od Charliego mnie po prostu zżerał. Ale Ann to dostrzegła. Zobaczyła prawie już bez życia samą otoczkę, którą się stałam. Widziała ból w moich oczach i nim było za późno, wzięła sprawy w swoje ręce. Wyzwała Morgana, postawiła mnie dokładnie przed nim i zmusiła go, żeby na mnie spojrzał, żeby zobaczył, co ze mną zrobił. Zmusiła go, żeby poszukał własnej córki w tych pozbawionych wyrazu oczach. Dla mnie nie miało to żadnego znaczenia. Nie wiedziałam, co Ann chce przez to osiągnąć. W tamtych tygodniach robiłam po prostu to, co mi kazano. A Ann wyzywała go dalej, grożąc mu, że będziemy musiały go opuścić, jeśli w końcu nie zrozumie, że mnie zabija. Spytała go, czy jego duma jest ważniejsza niż dobre samopoczucie, szczęście jego córki, czy nie chce widzieć mnie znowu śmiejącej się. Przypominam sobie, że do oczu napłynęły mu łzy. Powiedział coś mniej więcej, że jest mu przykro i próbował wziąć mnie w ramiona, ale ja zawsze odsuwałam się do tyłu. Wtedy nic dla mnie nie znaczył. Opuścił tego wieczoru dom, chociaż dochodziła już dziesiąta wieczorem, przypominam to sobie dokładnie, chociaż wtedy czas się dla mnie nie liczył. Bez Charliego dla mnie nic nie istniało. Ale kiedy Morgan wrócił nie był sam. Dla mnie porzucił swoją dumę. Jak mi potem Ann opowiedziała, Morgan poszedł od razu do Charliego, chcąc z nim porozmawiać, prosić go o wybaczenie i o to, żeby z nim poszedł. Charliemu nie trzeba było powtarzać tego dwa razy i jeszcze tej samej nocy mogłam znaleźć się znów w jego ramionach. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Renee zrobiła kolejną pauzę i spojrzała z uśmiechem ponad mną.
- Charlie sam musiał przeżyć z tym bólem i jeszcze dodatkowo widzieć go we mnie. Oczywiście u niego nie było to aż tak bardzo widoczne. Naturalnie strasznie za mną tęsknił, ale jako mężczyzna nie pokazywał na zewnątrz żadnych uczuć. Jednakże… przypomniałam mu o tym bólu. Zapytałam się go, czy chce widzieć naszą dziewczynkę w takim stanie, czy chce, żebyś przeżyła piekło takie, jakie ja przeżyłam. I powiedziałam mu jeszcze, że Edward czuje się tak samo jak on kiedyś. I żadnych protestów! I tak to wyglądało. – Powstrzymała mnie, kiedy chciałam coś powiedzieć.
Zmieszana odwróciłam wzrok. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam ich historię. Wiedziałam wprawdzie, że Renee zaraz po skończeniu szkoły zamieszkała razem z Charliem, a krótko po tym wyszła za niego za mąż, a następnie urodziłam się ja, ale że przedtem musieli przejść coś takiego… To było dla mnie coś nowego. Teraz byłam w stu procentach pewna, że są dla siebie przeznaczeni i są po prostu dla siebie, skoro ich rozłąka spowodowała taki ból.
Ale Edward i ja…? Czy miała rację, co to oznaczało? Byliśmy po pierwsze za krótko razem. Jak może coś dostrzegać, kiedy ja sama nie jestem do końca pewna, co tak naprawdę czuję? I ani on, ani ja jeszcze nie powiedzieliśmy, że się… kochamy… W tym momencie, kiedy to sobie uświadomiłam, zapytałam się sama siebie, czy Edward właściwie mnie kocha. Albo może bardziej jest we mnie zadurzony. Dotąd wiedziałam tylko, że mnie pragnie, tego było trudno nie rozpoznać i że chce mieć mnie dla siebie. Ale czy była w tym chociaż odrobina miłości? Tego nie wiedziałam…
Z mojej strony… byłam w nim zatracona. Też go pożądałam, nie chciałam być bez niego, tylko… czy kochałam go? Nawet sama nie potrafiłam tego powiedzieć z pewnością. Te uczucia były dla mnie aż nazbyt nowe. Renee westchnęła i pogłaskała mnie pełna miłości po włosach. Spojrzałam na nią pytająco w nadziei, że w moich oczach ukaże się jej moja niepewność, którą czułam w środku i będzie mogła mi pomóc, ale ona się tylko uśmiechnęła.
- Teraz wszystko zależy od ciebie. Charlie ci ufa i jeśli ty wierzysz Edwardowi, zaakceptuje to. Daleko mu wprawdzie do tego, by go polubić, ale… sądzę też, że i na to nadejdzie odpowiedni czas. On po prostu boi się o ciebie.
- Dziękuję – powiedziałam z całego serca. Posłała mi radosny uśmiech, na który mogłam jedynie odpowiedzieć tym samym. Renee w wielu rzeczach nie była tylko dla mnie matką, ale także najlepszą przyjaciółką i siostrą. Wstała i skierowała się do drzwi. – Poczekaj. Skończyłaś już z praniem? – spytałam, odwróciła się i pokiwała przecząco głową. – W takim razie ci pomogę – rzekłam radośnie i podążyłam za nią.
- Nie musisz, skarbie. Ja…
- Nie. Pomogę ci. Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić. – Renee westchnęła tylko i na tym poprzestała. Wiedziała, że jak się uprę, to już nic z tym nie zrobi. Razem zeszłyśmy na dół do pralni. W czasie drogi rzuciłam krótkie spojrzenie Charliemu, który siedział na kanapie przed telewizorem . Jak gdyby nigdy nie opuszczał domu…
Następnie w ciszy sortowałyśmy dalej pranie, dopóki Renee nie wyciągnęła suchych rzeczy z suszarki i włożyła do niej mokrych, wyjętych z pralki. Przez cały czas po głowie chodziło mi jedno pytanie.
- Dlaczego właściwie przyjechaliście wcześniej do domu? Mogliście się wyspać i rozkoszować dniem. – Kiedy tylko skończyłam, Renee zaczęła się śmiać. Zaskoczona spojrzałam na nią i czekałam, aż zacznie mówić.
- To też jest historia dla ciebie. Zostałabym jeszcze, ale Charlie powiedział, że ma złe przeczucia, że zostawiliśmy cię na tak długo samą, a teraz rozumiem dlaczego. - Renee roześmiała się ponownie, a ja się dołączyłam. To było takie normalne. Jakby przypuszczał, że Edward jest tutaj ze mną. Kiedy o nim pomyślałam, spojrzałam na zegarek. Przede mną jeszcze pięć godzin. Wzdychając, pracowałam dalej i pochłonęłam się w rozmyślaniu o wydarzeniach z minionych dni.
Około piątej po południu zaczęłam szykować się na randkę. Już sama myśl o tym, że miała to być randka, była emocjonująca i do tego jeszcze z Edwardem. Po skórze przebiegały mi ciarki, kiedy wyobraziłam sobie, jak ręce Edwarda przykleją się dzisiaj do mnie. Z drugiej strony byłam zdenerwowana i obawiałam się, że w kinie spotkam połowę szkoły. To z pewnością będzie „zabójcą klimatu”. Na sam koniec byłam jeszcze ciekawa, na jaki film pójdziemy. W skrócie, byłam jednym wielkim, spiętym kłębkiem nerwów.
Dobre pół godziny spędziłam w łazience, przygotowując się na dzisiejszy wieczór. Próbowałam sprawić, aby moje włosy wyglądały w miarę porządnie. Resztę oczekiwania na godzinę spędziłam razem z Renee w kuchni. W innych okolicznościach siedziałabym w salonie w wygodnym fotelu, ale obawiałam się, że Charlie będzie chciał dać mi jakiś wykład. Dlatego wolałam przecierpieć trochę na twardym krześle przy stole i rozmawiać z Renee o mało ważnych sprawach.
Kiedy w końcu usłyszałam oczekiwane pukanie do drzwi, wyszłam pospiesznie z kuchni. Zanim jednak położyłam trzęsącą się rękę na klamkę, odwróciłam się, żeby się upewnić, że Charlie nie pojawił się w korytarzu. Odetchnęłam kilka razy dla rozluźnienia i znowu odwróciłam się do drzwi. Powoli otworzyłam je.
- Dobry wieczór – powiedział Edward swoim szarmanckim tonem, a po plecach przebiegł mi dreszcz.
- Cześć – rzekłam tylko, a on uśmiechnął się radośnie. Tym razem zrezygnowałam z zaproszenia go do środka. – Pa, mamo, tato. Do zobaczenia – zawołałam przez ramię.
- Miłej zabawy. – Usłyszałam głos Renee, dobiegający z kuchni. Tak jak oczekiwałam Charlie milczał. Spojrzałam na Edwarda, który wyglądał na zmartwionego i wzruszył ramionami. Chwyciłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Jednak zanim zdążyłam zamknąć drzwi, Edward postawił nogę między. Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się i wziął ode mnie kurtkę. Puściłam drzwi, żeby mógł przejść. Zrobił kilka kroków do przodu i odłożył moją kurtkę na komodę.
- Hej. Jest zimno. Chciałabym… - Ucichłam, kiedy uświadomiłam sobie, dlaczego to zrobił. W mgnieniu oka odwróciłam głowę w kierunku podjazdu i dokładnie tam stał jego motor. Zmieszana, z niedowierzaniem i zawiedzeniem wpatrywałam się w pojazd. Gdzie było jego auto? Chciałam jechać jego samochodem…
- Nie martw się. Zabrałem znowu ze sobą dla ciebie kurtkę. – Edward stanął obok mnie, położył dłoń na plecach i popchnął mnie delikatnie do przodu.
- Dlaczego jedziemy twoim motorem? – zapytałam szeptem, kiedy doszliśmy na podjazd. Edward puścił mnie, odwrócił do siebie i spojrzał na mnie.
- Myślałem, że lubisz nim jeździć? – odpowiedział. Oczywiście, że lubiłam jeździć motorem, ale teraz rozpłynęło się moje wyobrażenie o tylnym siedzeniu jego Volvo. Za przeżycie tej fantazji byłam w stanie poświęcić każdy motor tego świata.
- Tak, ale… - Nie wiedziałam, jak powinnam mu była to wytłumaczyć. Czy to nie chłopcy byli tymi, którzy zawsze o tym myśleli? Edward przeniósł wzrok ze mnie na swój motor i z powrotem, gdy nagle zatrzymał się, a na jego ustach pojawił się powoli uśmiech. Jego wzrok skierował się ponownie na mnie, a jego uśmiech zamienił się w radosny śmiech. Objął mnie ramionami, położył obie dłonie na plecach i przyciągnął mnie lekko do siebie, żeby mnie pocałować. No tak, przynajmniej chociaż to mogłam mieć. Mała pociecha, chociaż jego pocałunki też nie były złe.
Wplotłam palce w jego włosy, przytrzymując go przy sobie i złączyłam jego usta z moim językiem. Jęknął lekko, dając mi tym samym wolny dostęp, masował i ssał mój język. Kiedy pocałunek dobiegł końca, przejechał nosem wzdłuż moich kości policzkowych i kierował się dalej do ucha.
- Nie możesz już wytrzymać – wyszeptał do mnie i przygryzł płatek ucha. Jęknęłam i byłam pewna, że teraz wiedział, dlaczego chciałabym tak bardzo jechać jego samochodem. Jedna ręka przejechała po moich plecach w dół, zatrzymując się na pośladkach. Przycisnął mnie mocno do siebie, a z moich ust wydobył się głośny jęk, kiedy poczułam efekt uboczny pocałunku.
– Ja też nie – wyszeptał swoim szorstkim, gorącym głosem i ponownie ugryzł mnie z cichym, ekscytującym warknięciem w płatek od ucha. Boże, gdyby teraz tu stało jego Volvo, naciągnęłabym go na to, żeby zrezygnować z filmu.
- Powinniśmy iść, zanim tajemniczy widz wyskoczy przez okno – powiedział szeptem krótko po tym. Momentalnie otworzyłam oczy i odsunęłam się od niego, obracając głowę do okna, które wychodziło na werandę, czyli okno od salonu. Zaskoczona, nie wierząc, mogłam jeszcze dostrzec twarz Charliego, zanim puścił zasłonę i tym samym zniknął. Normalne. Edward zaczął się śmiać, a ja wymierzyłam mu teatralnie uderzenie w pierś.
- To nie jest zabawne – powiedziałam, też na wpół się śmiejąc. Po tym jak się uspokoiliśmy, Edward zajął się kurtką i kaskiem, pomagając mi się ubrać i wsiadł. Usiadłam za nim i od razu objęłam go w pasie. Spojrzał na moje dłonie i skorygował ich położenie, przyciągając mnie tym samym bliżej siebie i założył zadowolony swój kask.
- Chcesz, żeby dostała rąk jak z gumy? – zapytałam rozbawiona, kiedy mógł mnie już słyszeć przez zestaw słuchawkowy. Zaśmiał się lekko.
- To może nie, ale lubię cię mieć tak blisko siebie. Przypomina mi to o minionej nocy – powiedział kusząco i gdyby nie kask, mogłabym się stać światłem ostrzegawczym, ponieważ nagle do policzków napłynęła mi krew. Zastanowiłam się, jakby mu tu odpowiedzieć, kiedy stwierdziłam, że czyny będą w tym wypadku lepsze niż słowa. Odpalił motor, kiedy uwolniłam jedną rękę z uchwytu i pozwoliłam jej swobodnie powędrować w dół. Zauważyłam, że Edward znów spuścił głowę na dół i chwycił moją rękę, nim dotarła do celu. Musiałam się uśmiechnąć.
- Tak, bardzo mi się to teraz podoba, jednak byłoby lepiej, gdybyś podczas podróży nie próbowała tego po raz kolejny – powiedział teatralnie ganiącym głosem, w którym słychać było jednak nutkę powagi. Poprzestałam na tym, zrozumiałam ostrzeżenie i położyłam dłoń na poprzednie miejsce i zachichotałam mimowolnie.
- Genialnie. Teraz przez całą drogę będę miał twój idealny pomysł w głowie – powiedział sfrustrowany, odetchnął głęboko, zanim wyjechał na ulicę, a ja nie mogłam już powstrzymać się od śmiechu.
_________
Kommentare, bitte. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Pon 16:54, 15 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|