|
Poll :: Co sądzicie na temat włączenia jakiegoś bohatera z The Vampire Diaires do tego opowiadania? |
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł |
|
27% |
[ 40 ] |
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł |
|
27% |
[ 40 ] |
Jestem za. Lubię Zmierzch i TVD więc może wyjśc z tego coś ciekawego. |
|
15% |
[ 23 ] |
Wszystko zależy od pomysłu. Może byc zarówno dobrze jak i źle. Nie szkodzi spróbowac ;) |
|
29% |
[ 43 ] |
|
Wszystkich Głosów : 146 |
|
Autor |
Wiadomość |
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Sob 12:40, 22 Sty 2011 |
|
Mmmm. Będzie mój drugi sexi Cullen? ^^ Bardzo się ciesze ^^ ;D
Pisz, pisz i wstawiaj nie mogę się doczekać!
Może zmienisz moje nastawienie, tak jak i innych. Już tak miałam z Rosalie. Zaczęłam ją lubić, po tym jak przeczytałam pewne opowiadanie, w którym świetnie autorka weszła w postać Rose, i wyjaśniła i pokazała dlaczego taka jest. To mi się spodobało i lubię ją, inaczej na nią patrzę. ;D
Weny weny!
Bo chcę więcej Edwarda i Belli razem, Emma i więcej tekstów o cyckach czy innych częściach ciała! haha
Niecierpliwa
KochającaWampira |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
bugsbany
Wilkołak
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 7:11, 23 Sty 2011 |
|
Tyle razy chciałam skomentowac Twój ff ale nie potrafiłam złożyć kilku zdań do kupy żeby miały sens. Teraz też tak jest, ale jedno co napiszę na pewno to fakt, że jestem zauroczona tym opowiadaniem, czekam z niecierpliwością na każdy rozdział, dlatego gdy zobaczyłam że pojawił się nowy uśmiech miałam od ucha do ucha:D Teraz to dopiero akcja się zacznie gdy na kolacji świątecznej przy jednym stole usiądą Edek i Jackob. Nigdy nie lubiałam postaci Blacka i w tym opowiadaniu również nie pałam do niego sympatią. Jest zazdrosny i koniecznie chce pokazać, że Bella jest jego. Oby to się zmieniło i utarto mu nosa. Ja po prosty kocham paring Bella&Edward. Czekam niecierpliwie na nowy chapik a Tobie życzę weny w dalszym pisaniu i wytrwałości. Chciałabym doczekać końca tego opowiadania bo nie każdy ma takie zaparcie aby zakończyć to co zaczął. IWiele naprawdę świetnych ff jest napisanych i niedokończonych, dlatego wierzę, że Ty nas tak nie zostawisz. Pozdrawiam Bugsbany |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 15:30, 23 Sty 2011 |
|
Taaaa! Odwieczna walka, miłość kipiąca jak wulkan, Jacob zazdrosny, Edzio także. Oboje kochają tę samą dziewczynę, choć niekoniecznie tę samą Bellę. Znają ją, ale każdy tak jak ona im na to pozwoliła. Mam nadzieję, że jeszcze dużo się zdarzy i będzie happy end jakiego oczekujemy, a może nie? Zobaczymy. Cieplutko pozdrawiam!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 14:04, 29 Sty 2011 |
|
Po pierwsze chciałam podziękować wszystkim za komentarze. Podniosło mnie na duchu, że "Wybierz mnie...." ma tylu fanów. Aż chce się pisać dalej:D
Co do samego rozdziału, to uprzedzam, że ten jest od +18 lat!. Będzie scena seksu, moim zdaniem nie jest wulgarna ani nic z tych rzeczy ;-)
Beta: Sarabi
Zapraszam do czytania:)
Rozdział IX:
Wstałam dużo wcześniej niż Jacob - miałam wyrzuty sumienia. Zaczynam się zastanawiać, czy można mieć je całe życie, czy jednak istnieje szansa, że któregoś dnia miną same. Wyjście do pubu początkowo wydawało się świetnym pomysłem. Chciałam się wyluzować, pokazać Jasperowi, że panuję nad sytuacją, a poniosłam sromotną klęskę. Jake zaczynał nabierać podejrzeń i jakby tego było mało, to nagle zjawił się Edward. Wydawało mi się to zbyt nieprawdopodobne, ale Jasper zaprzeczył jakoby maczał w tym palce.
W momencie kiedy zobaczyłam Edwarda w drzwiach, poczułam dwie rzeczy: strach i podniecenie. Nic na to już nie poradzę, ale podświadomie nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć go ponownie. Nie widzieliśmy się tyle lat, to dlatego - wmawiałam sobie, patrząc jak na jego twarzy formuje się ten zawadiacki, uwielbiany przeze mnie uśmiech. Chciałam wstać, przywitać się, jednak zanim wykonałam jakikolwiek gest, odruchowo spojrzałam na Jaspera. Momentalnie przypomniałam sobie naszą rozmowę i spuściłam wzrok.
- Cześć Jasper. Co jest? - Jednak po drugiej stronie usłyszałam nie jak zwykle wesoły głos starego przyjaciela. Zamiast tego poważnym tonem odpowiedział:
- Ty mi powiedz. Chyba masz mi coś do wyjaśnienia. – Już wtedy wiedziałam, o czym z grubsza będzie ta rozmowa.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć? – Westchnęłam pokonana. Jeszcze nigdy nie udało mi się niczego przed nim ukryć. W czasie studiów to on był powiernikiem moich sekretów, nie Alice czy Edward. Jego żona miała zbyt szalone pomysły na rozwiązanie moich problemów, a Edward często był powodem ich powstawania. Jazz był w miarę obiektywny i zawsze pomocny, mało co przed nim zatajałam.
- Skoro tak to chcesz rozegrać, to dobrze. – Zaczął złowrogo. – Mam twój biustonosz, znalazłem go u Edwarda. Kiedy go odbierzesz?
- Jak to? – wyjąkałam wystraszona. Liczyłam, że usłyszał jakieś plotki, a nie znalazł dowód rzeczowy.
- Byłem u Edwarda. – Tłumaczył już spokojniejszym, lekko zmartwionym tonem. – Przyszedłem po płytę i zamiast niej na półce znalazłem czarny, koronkowy biustonosz. Myślałem, że należy do Tanyi, jednak kiedy ktoś zapukał do drzwi, Edward spanikował.
- I od razu pomyślałeś, że jest mój? – Serce biło mi szybciej i w duchu miałam nadzieję, że może jednak Cullen nie przyznał się?
- Gdy okazało się, że to Tanya po coś wpadła, szybko mi go zabrał i wrzucił do szafy…
- Powiedział ci? – Zrezygnowana zapytałam.
- Tak.
- Co teraz zrobisz? – spytałam po dłuższej chwili ciszy.
- Chcę, żebyś mi to wyjaśniła – odpowiedział twardo.
- Ale ja nie wiem, co mam ci powiedzieć. Byliśmy pijani! – wyjęczałam zrozpaczona.
- Tak, to już słyszałem od Edwarda. Kochasz go?
- Czy go k… kocham? – Zdziwiłam się. Na chwilę zamarłam, sama nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Na pewno już go nie czułam już do niego nienawiści, lubiłam go, jego towarzystwo, jego usta, to jak mnie… Ach! Znowu to samo. – Nie wiem, Jazz – przyznałam w końcu skołowana.
- A co z Jacobem, jego kochasz?
- Tak! – krzyknęłam zła, że w ogóle mnie o to pyta.
- To co zamierzasz, powiesz mu?
- Chyba nie…
- Bells! – zaprotestował karcącym tonem.
- No, nie teraz.
- A co z jutrem? – zapytał.
- Co ma być? – zdziwiłam się.
- Spotykamy się na bilardzie.
- No tak… mógłbyś udawać, że nic nie wiesz? – spytałam pełna nadziei.
- Oczywiście, ale nie licz, że to koniec rozmowy – dodał srogo.
- Kochany jesteś – zaszczebiotałam wdzięczna.
- Tak, tak…
Na samą myśl o tamtej rozmowie przechodziły mnie nieprzyjemne ciarki. Wiem, że odkładanie wszystkiego na później tylko namnaża problemy, a nie je rozwiązuje, ale co zrobić? jestem tchórzem. Między innymi dlatego, oprócz kilku nic nie znaczących zdań, nie rozmawiałam z Jacobem przez cały dzień. Musiałam to sobie poukładać, więc rzuciłam się w wir przygotowań. Renee tylko mi to ułatwiła, wysyłając Rose z Emmettem na zakupy, a Jake’a na spacer z Barym. Ja mieszałam, smażyłam, opiekałam i miksowałam aż do wieczora. Jako ostatnia pobiegłam do pokoju przebrać się w coś elegantszego od starych dresów i podkoszulka. W końcu mieliśmy mieć gości.
Stałam tyłem do drzwi, kiedy w lustrze zauważyłam swojego chłopaka. Miał na sobie czarny garnitur i bordową koszulę, którą dostał ode mnie na zeszłoroczne święta.
- Dobrze wyglądasz – stwierdziłam, uśmiechając się. Odwzajemnił mój gest, podchodząc i zapinając zamek mojej sukienki. – Dziękuję, nie mogłam sobie poradzić.
- Nie ma za co. Ładnie ci w czerni. – Spojrzałam w lustro krytycznym wzrokiem i jedyne co zauważyłam, to zgniecenie u dołu. Zmarszczyłam brwi i już chciałam je wygładzić ręką, kiedy on ją złapał. Zamierzałam odwrócić się w jego stronę, jednak przysunął się tak blisko mnie, że czułam każdy centymetr jego ciała napierający na mnie. Jedną ręką odgarnął moje włosy z szyi, a drugą, trzymając cały czas przy skórze zjechał ku mojej nodze, tuż za zakończeniem sukienki. Gładził mnie nimi delikatnie, nie pozwalając się obrócić. Spojrzałam na nasze odbicie w lustrze i mimo woli zadrżałam. Zbliżył twarz do mojej szyi. Czułam jego ciepły oddech i widziałam wzrok, który błądził po moim dekolcie. Nie był duży, zwyczajny, ledwo co odkrywał, ale on wydawał się być z tego zadowolony.
Kiedy poczułam jego usta na ciele, tuż przy szczęce, zrobiło mi się gorąco. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, którą wsunął pod moją sukienkę. Wciąż całował mnie delikatnie po szyi, a ja odruchowo jęknęłam, przymykając oczy. Poczułam, że lekko się uśmiecha, wyczuwając, pończochy. Miał jakiegoś bzika na ich punkcie. Zaczął drażnić się ze mną, kreśląc kółka tuż przy moich majtkach, kiedy ja wyginałam szyję, nie chcąc, aby przestawał. Zniecierpliwiona przysunęłam się bliżej niego, czując wybrzuszenie w jego spodniach. Jeszcze bardziej mnie to podnieciło. Ponownie próbowałam się obrócić, jednak stanowczym ruchem powstrzymał mnie od tego. Wciąż milczał i odsuwając ramiączko mojej sukienki całował miejsca, które wcześniej były zakryte.
- Jake, proszę – wyszeptałam kolejny raz, chcąc dosięgnąć jego ust.
Zaśmiał się cicho, po czym poczułam jak puszcza moją dłoń, a swoją własną jego wędruje pod moimi majtkami. Odruchowo chwyciłam go za włosy, jednak przypomniało mi się, że Jake tego nie lubi, więc złapałam za koszulę. Czułam jak zaczyna drażnić mnie palcem. Robiło mi się coraz cieplej i od czasu do czasu pojękiwałam cicho wtulona w niego. Jacob był bezlitosny i ciągle całując mnie pocierał miejsca, które wywoływały u mnie ciarki, te przyjemne ciarki. Uzmysłowiłam sobie, że brakowało mi tego, jego dotyku i zapachu. Zawsze pachniał tak świeżo, rześko. I w momencie, kiedy włożył we mnie palce, przypomniałam sobie to, czego z taką ulgą twierdziłam, że nie pamiętam. Spojrzałam w lustro i zamiast Jacoba, zobaczyłam Edwarda. Zamarłam na moment i szybko zamknęłam oczy. Jednak to nie pomogło. Czułam pocałunki i przyjemne ruchy placów, ale nagle nie należały one do mojego chłopaka. Przypomniałam sobie, jak ściągaliśmy z siebie ubrania w drodze do jego sypialni. Kiedy zrzuciłam buty, ledwo dosięgałam do jego ust, więc Edward mnie podniósł. Zaczepiłam się nogami wokół jego pasa, a on naparł na mnie tak mocno, że uderzyłam plecami o ścianę. Coś spadło na podłogę, a my zachichotaliśmy. Złapałam go za włosy, a on całował mnie po szyi, uśmiechając się, kiedy podniecona ciągnęłam go za czuprynę. Wylądowaliśmy na łóżku. Edward ułożył mnie delikatnie na pościeli, po czym ściągał mój stanik, całując piersi. Teraz przypomniałam sobie, że odrzucił go gdzieś za nas. Jęknęłam głośno, czując, że ugryzł mój sutek. To było takie przyjemne, że przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Otworzyłam delikatnie oczy, bo usłyszałam odgłos rozpinanego zamka. Po chwili ręce Edwarda albo raczej Jake’a, wędrowały po moich plecach, ku piersiom. Nieświadomie ponownie zamknęłam oczy i znowu widziałam ciemną sypialnię i miedzianowłosego mężczyznę, który pochylał się nade mną, całując mój brzuch i jednocześnie dłońmi ściągając mi spodnie, a zaraz za nimi majtki. Zadrżałam, kiedy poczułam jego język tak blisko…, tak przyjemnie całował i lizał… Już nie panowałam nad sobą. Wspomnienia tamtej nocy, a dodatkowo dotyk Jacoba spowodował, że wstrząsnął mną potężny dreszcz. Czułam jak ciepło rozlewa się po moim ciele, a nogi robią się słabe, niczym z waty. Czyjeś, już nie wiedziałam czyje ręce, przytrzymały mnie przed zsunięciem się na podłogę.
- Kocham cię, Bello. – Usłyszałam tuż nad uchem. Otworzyłam oczy i od razu poczułam straszne wyrzuty sumienia. Miałam erotyczną fantazję kochając się z Jacobem! Uśmiechnęłam się blado, po czym odsunęłam się od chłopaka. Usłyszałam odgłos zapinanego zamka, dostałam całusa i po chwili już go nie było.
Stałam wciąż przed tym samym lustrem, zbyt zszokowana żeby się ruszyć. Obrazy z tamtej nocy i tego, co wydarzyło się przed chwilą przelatywały mi przed oczami. Byłam straszna. Spojrzałam w swoje odbicie i poczułam do siebie obrzydzenie. dz***a. Miałam zaróżowione policzka i włosy w lekkim nieładzie od ciągłego wiercenia się. Szybko poprawiłam je, a na twarz nałożyłam lekki podkład. Popsikałam ulubionymi, waniliowymi perfumami i ciągle na miękkich nogach, zmusiłam się do ponownego spojrzenia w lustro.
- Brzydzę się tobą – skomentowałam i udałam się na dół.
W tym czasie wszyscy goście przybyli. Z kuchni właśnie wyszła Renee wraz z Alice, niosąc kolejne potrawy, na wydawałoby się już całkowicie zastawiony stół. Charlie rozmawiał z doktorem Cullenem przy kominku, Emmett gdzieś zniknął i zanim zdążyłam zauważyć innych, podeszła do mnie Rose. Założyła swoją „seksowną kieckę”, jak ją nazywała. Była czerwona, z dużym wycięciem na plecach, długim rękawem i długością do połowy ud. Wyglądała w niej genialnie, choć nie miałam pojęcia kogo miałaby w niej wabić podczas kolacji w moim domu.
- Co tak długo tam robiłaś? – spytała mało tym zainteresowana, jednak kiedy zauważyła mój rumieniec zwróciła ku mnie swój cwany uśmieszek.
- Nic, przebierałam się.
- Tak, jasne. Od tego nie dostajesz rumieńców. Był z tobą Jake! – zgadła, wykrzykując końcówkę odrobinę za głośno. Szybko ją uciszyłam i pociągnęłam za sobą do pokoju gościnnego, który zajmowała na czas pobytu u nas.
- Jestem zaintrygowana, a ty wyglądasz na winną – wyszeptała, włączając światło i zamykając drzwi.
- Rose, przypomniałam sobie – wydyszałam, rozglądając się na boki, bojąc się , że ktoś nas nie podsłuchuje. Jednak poza meblami, wielkim łóżkiem i równie dużą walizką przyjaciółki nie zobaczyłam nic podejrzanego.
- Ale co takiego? – zdziwiła się, przekrzywiając głowę, jakby miało jej to pomóc w zrozumieniu mnie.
- No… - zacięłam się. – No wiesz… seks.
- Jaki seks? – I zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, zauważyłam po jej minie, że zrozumiała o czym mówię. – Z Edkiem!
- Ciszej! – upomniałam ją. Zaśmiała się cicho, po czym zapytała bardzo w swoim stylu. Niemniej zbiła mnie tym z tropu.
- Niegrzeczna byłaś?
- Co?
- Wypróbowałaś to z językiem? – Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, więc najwyraźniej uznała, że musi się wytłumaczyć. – No wiesz, to z Cosmo, co ostatnio przeczytałyśmy.
- Nie! Kurde, Rose. Tobie jedno w głowie – zachichotała cicho, po czym zapytała:
- W takim razie dlaczego wyglądasz na winną? Przecież już wiedziałaś, że poszłaś z nim do łóżka. To, że sobie przypomniałaś niczego nie zmienia.
- Zmienia i to dużo! – Nie zgodziłam się z przyjaciółką.
- Dramatyzujesz – stwierdziła z przekąsem, ponownie tracąc zainteresowanie.
- Przypomniałam sobie o seksie, podczas kiedy Jake dobierał się do mnie. Doszłam, myśląc o nim.
-Żartujesz?! – Oczy Rose zrobiły się wielkie jak spodki, po czym wybuchła śmiechem. – Jesteś zboczona – oświadczyła w końcu.
- Wcale mi nie pomagasz – odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie. Powiedziała dokładnie to, o czym myślałam od kiedy się to wydarzyło.
- A co innego mam ci powiedzieć? Przykro mi, że tak się o tym dowiedziałaś, ale jak mówiłam, to niczego nie zmienia…
Zanim zdążyłam odpowiedzieć do pokoju wszedł Emmett. Zauważyłam, że rzucił dłuższe spojrzenie na Rose, po czym powiedział:
- Kolacja gotowa, czekamy tylko na was.
Poczłapałam za nimi do stołu i ucieszyłam się, że nikt nie posadził Edwarda blisko mnie. Siedziałam pomiędzy Rose, a Jacobem. Naprzeciwko mnie siedziała Alice z Jasperem, a obok nich Carlise z Esme, tuż obok mojego chłopaka. Matka Edwarda uśmiechnęła się do mnie łagodnie i poprawiła swoje długie, brązowe włosy. Przypominała odrobinę Królewnę Śnieżkę, miała coś z jej urody, chyba kształt twarzy. Z kolei jej mąż, stateczny pan doktor miał krótkie, blond włosy i inteligentne spojrzenie. Czułam do niego respekt, chociaż zawsze podkreślał, że darzy mnie dużą sympatią. Podejrzewam, że przez te lata musiał zmienić zdanie. Z drugiej strony siedział Edward, a miejsce obok niego zajmowała Tanya. On miał na sobie czarny garnitur i tą sama białą koszulę wraz z krawatem, w której robiłam mu zdjęcie. Jego narzeczona z kolei założyła atłasową, niebieską koszulę i ołówkową, szarą spódnicę. Wyglądała elegancko i bardzo ładnie. Nie przypominała fryzjerki, którą poznałam za pierwszym razem. Spuściłam wzrok na swoje kolana i westchnęłam w duchu. Wolałabym jej nie spotkać. Głos zabrał Charlie, który siedział na honorowym miejscu przy stole.
- Bardzo się cieszę, że jest nas tylu w tym roku. Zawsze przyjemniej świętuje się w gronie rodziny i przyjaciół – stwierdził, spoglądając z czułością na Renee, która zajmowała miejsce przy drugim końcu stołu. Podniosła kieliszek w górę. Wszyscy poszliśmy za jej przykładem.
- Za rodzinę i przyjaciół – powiedziała prosto.
- Za rodzinę i przyjaciół – powtórzyliśmy, pijąc pierwszy łyk wina.
Kolacja rozpoczęła się, a wokół od razu rozbrzmiały rozmowy. Jacob początkowo przyglądał mi się intensywnie, jednak po chwili Carlise zwrócił się do niego, skutecznie odwracając jego uwagę. Nawet nie zainteresowałam się tym, o czym rozmawiają. Obok mnie Rose słuchała z przejęciem Emmetta. Wszyscy byli zajęci. Chciałam być niewidzialna i poniekąd tak się czułam. Jadłam w spokoju jakąś rybę, nie bardzo czując smak, a w głowie miałam pustkę. Skupiałam się na każdym kęsie, ruchu widelcem, jednymi słowy robiłam wszystko, by nie myśleć o wcześniejszym zdarzeniu. Sądziłam, że powiedzenie Rose pomoże, że poczuję jakąś ulgę, jednak tak się nie stało. Ciągle miałam wyrzuty sumienia, a teraz dodatkowo bałam się spojrzeć na którąkolwiek ze stron. Na prawo, bo siedział Jake i mogłabym się poryczeć z poczucia winy, na lewo, bo Rosalie mogła ponownie zachichotać, widząc mój wyraz twarzy i naprzeciwko, bo Jazz przejrzałby mnie na wylot. Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Podniosłam wzrok na lewo i okazało się, że tą osobą był Edward. Miał lekki uśmiech na twarzy, lecz zmarszczył brwi, chwile po tym gdy na niego popatrzyłam.
- Świetnie. Do tego najwyraźniej wyglądam beznadziejnie – pomyślałam i westchnęłam w duchu. Poczułam jak pod jego spojrzeniem łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Mimo to nie mogłam oderwać od niego wzroku. Byłam niczym zahipnotyzowana. Myślałam o tym jak było mi dobrze, kiedy byliśmy razem. Gdybyśmy nie zerwali, prawdopodobnie to ja siedziałabym obok niego, mogłabym chwycić go za rękę czy pocałować bez gryzącego sumienia. Nie czułabym takiego bólu w klatce piersiowej i wielkiej guli w gardle. Zamiast tego uśmiechałabym się i żartowała jak pozostali. Wydawało mi się, że mierzymy się wzrokiem już dobrych kilkanaście minut, kiedy poczułam czyjąś rękę na udzie. Zaskoczona, lekko podskoczyłam, szybko ścierając łzę, która okazała się już spływać koło mojego nosa. Obróciłam się w stronę Jacoba i uśmiechnęłam, na tyle na ile mogłam.
- Pytałem się, czy podasz mi słodkie ziemniaki. – Wskazał na potrawę, która leżała zaraz obok mnie.
- Tak, już. Niedosłyszałam, przepraszam – wyjaśniłam szybko.
- Nic nie szkodzi – odpowiedział, uśmiechając się do mnie czarująco.
- Nie rób tego, wszystko mi utrudniasz – pomyślałam, nadal uśmiechając się sztucznie. Reszta kolacji minęła w podobnym tonie. Od czasu do czasu ktoś rozpraszał mnie jakimiś pytaniami, jednak w większości milczałam. Kiedy podano deser z kawą, udałam się do pokoju, żeby wziąć prezenty, które miałam przygotowane dla gości. W tym roku to ja zajmowałam się pakowaniem ich w ozdobne pudełka. Niestety, nie do wszystkich mogłam dosięgnąć. Kilka było na najwyżej półce, więc stanęłam na palcach, jednak i to zdało się na nic.
- Po cholerę, je tam wkładałam? – wyrzuciłam sobie, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni, żeby wziąć krzesło. Zamiast tego wpadłam na kogoś. Odskoczyłam do tyłu, uderzając się w głowę drzwiczkami. Jęknęłam, masując obolałe miejsce i spojrzałam w górę. Przede mną stał Edward.
_________________
Mam nadzieję, że nie znienawidzicie mojej Belli
Kolejny rozdział jest już u bety:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Sob 14:41, 29 Sty 2011 |
|
Nowy rozdział! (Czytaj: bardzo się cieszę!)
Nie nienawidzę twojej Belli. Nie przedstawiłaś jej tu jako suki, więc co się jej dziwić? Nie chce zranić Jacoba, a rani sama siebie nie wybierając Edwarda. Więc cierpi. Rozumiem ją.
Myślę że teraz wszystko sobie wyjaśnią. On zapyta co jest, a kiedy będą się godzić itd, wpadnie Jake, a ona rzuci się za nim i albo
a) będzie chciała go przeprosić, wyjaśnić, pogodzić sie i zakończyć to co między nimi było
b) raczej ta opcja z tych dwóch, bo wtedy pobiegnie za nim powie że to nic nie znaczyło
No i zrobi się bałagan.
A ja mam nadzieję, że jak najszybciej dodasz nowy rozdział, bo nie mogę się doczekać. Wkurza mnie ta Tanyja. Nigdy nie darzyłam ją sympatią, i nigdy nie będę.
Lekko się czyta, świetnie przedstawione rozterki Belli, przez co ją rozumiem. Nie powiedziała tego wprost, ale ona po prostu się pogubiła.
Nie widziałam błędów! Gratulejszon dla ciebie i Bety
Będzie PW Edwarda?
Fajnie by było poznać jego odczucia. Ale pewnie chcesz je dochować w tajemnicy. Eh.. Twoja wola, tylko chciałabym się jak najszybciej dowiedzieć co dalej.
Więc
WENA!!! I czasu, i chęci! ;*
Czekam na Emmetta PW jeszcze
I jego odzywki
Pozdrawiam,
Niecierpliwa
KochającaWampira |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:10, 29 Sty 2011 |
|
Wybierz nas, kochaj nas i nie przestawaj dorzucać rozdziału co jakiś czas. Nawet rym mi wyszedł. No, niezdecydowana Bella, dwóch facetów, i cały tłum kibiców, bo nie tylko Jasper widzi co się dzieje, tego jestem pewna. Zachowanie Belli jest denerwujące, wkurza mnie taka postawa, bo nie lubię, gdy ktoś się katuje. Ale E i J też nie są lepsi. Wiem, że to zamysł autorki i już za jakiś czas, sprawa się wyjaśni, ale ja nie mogę się już doczeeeeeeeeekać. Proszę, błagam, nie zostawiaj nas. Cieplutko pozdrawiam!!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 19:24, 29 Sty 2011 |
|
"Na pewno już go nie czułam już do niego nienawiści, lubiłam go, jego towarzystwo, jego usta, to jak mnie… " Tu się wkradł mały babok.
"? jestem tchórzem." Tu zabrakło dużej litery.
Poza tym cud, miód i czekolada bardzo mi się podoba. Bellą targają rozterki jakie pojawilyby się u większości kobiet w takiej sytuacji. Podoba mi się ta nić przyciągania, ta chemia między nią a Edwardem. Bo choć tylko czasami się widzą, to ten magnetyzm się między nimi pojawia.
Jackoba zrobiło mi się żal. Biedak nie spodziewa się tego co się wokół niego rozgrywa. Jasper wie, Alice z pewnością się dowie. Choć może wykreujesz ten ich związek trochę inaczej "niż standarodwe syjamskie bliźnięta dzielące się ze sobą wszystkim".
Rose ... absolutnie ją uwielbiam jest wspaniała. Zamiast prawić morały Belli, która i tak ma dość wyrzutów sumienia ratuje sytuację żartami. I tak trzymać.
Czekam niecierpliwie na kolejną część. Jak dla mnie możesz ją juz wstawiać |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sarabi
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 19:20, 04 Lut 2011 |
|
Wszystkich fanów czekających na kolejny rozdział najmocniej przepraszam - komputer rzecz użyteczna, aczkolwiek kapryśna i po prostu wziął i padł, i żeżar poprawiony tekst.
Kajam się i obiecuję, że jutro odeślę tekst. Proszę o cierpliwość.
sarabi |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 20:16, 05 Lut 2011 |
|
Jak Sarabi obiecała, tak uczyniła Chociaż ja wcale nie byłam zła, nawał notatek może przysłonić wszystkie inne sprawy!
Mamy nowy rozdział.
Wcześniej chciałam wszystkim podziękować za komentarze i wierne czytanie "Wybierz mnie...". Jestem prze szczęśliwa widząc, że wracacie za każdym razem, a i nowe osoby pojawiają się od czasu do czasu. Mam nadzieję, ze dotrwacie do końca. Ze swojej strony obiecuję zakończyć opowiadanie chociaż małe zachęty są jak najbardziej mile widziane
Beta jak zwykle Sarabi.
Rozdział X:
Musiałam mieć zabawną minę, bo parsknął śmiechem na mój widok. Spojrzałam na niego gniewnie i założyłam ręce na piersiach. Zignorował to jednak i sięgnął nade mną po paczki, te na które wcześniej klęłam. Odłożył je na stoliku obok nas. Ciągle stał niebezpiecznie blisko. Czułam zapach jego perfum, jednocześnie starając się nie patrzeć w jego oczy. Uparcie przyglądałam się jego koszuli, na co w końcu westchnął i dłonią uniósł moją brodę ku górze. Poczułam dziwne uczucie w żołądku, po czym utkwiłam w nim wzrok.
- Tak lepiej – stwierdził, na co prychnęłam niezadowolona, chociaż nie próbowałam odsunąć się od niego ani o centymetr.
- Co tu robisz?
- Zauważyłem, że masz zły humor. Płakałaś – odpowiedział, przyglądając mi się intensywnie. Bałam się, że ponownie mnie dotknie, a wtedy mogłabym zrobić coś głupiego. Strasznie bezsensownego.
- Niedługo będę mieć okres. Zawsze się wtedy rozklejam. – Wymyśliłam na poczekaniu.
- Nie tak to wyglądało.
- Specjalista się odezwał – fuknęłam zła, że się nie nabrał. – Mam coś dla ciebie – stwierdziłam, wskazując na jedno z zawiniątek, które sam chwilę wcześniej zdjął. Uśmiechnął się na to i wziął paczuszkę do reki.
- To perfumy. Zauważyłam, że używasz jakiś nowych. Nie podobają mi się – wyjaśniłam, ciągle unikając jego wzroku.
- Sądziłem, że jutro dostaje się prezenty.
- Trudno – odparłam, coraz bardziej chcąc się stąd wydostać.
- A, to dla ciebie – stwierdził, podając mi coś, co najwyraźniej trzymał cały czas za plecami. Podniosłam wzrok na niego i odebrałam prezent.
- Otwórz go teraz – poprosił. Odsunął się na tyle, żebym zdołała swobodnie zedrzeć papier w bałwanki. Pakunek wielkością przypominał książkę, jednak był to skórzany, granatowy album. Otworzyłam go i dopiero wtedy byłam naprawdę zaskoczona. W środku znajdowały się zdjęcia moje i Edwarda. Wszystkie ułożone datami, wraz z podpisem i datą. Były zarówno te z liceum, studiów, naszych wycieczek, jak i ta fotografia z Paryża, którą wdziałam wiszące u niego w korytarzu. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Wzruszona rzuciłam się mu w ramiona.
Cullen przytulił mnie mocniej, całując we włosy. Poczułam dreszcz i dziwnie uczucie. Nie byłam pewna, co to było. Z jednej strony poczucie winy, ale z pewnością w mniejszym stopniu niż ciekawość oraz błoga przyjemność. Czułam jak żołądek płata mi figle i porusza się wbrew prawom fizyki. Chciałam tak już zostać, ale i jednocześnie odsunąć się. Nie miałam pojęcia, czy tylko ja tak się poczułam, więc po chwili zmusiłam się do wyswobodzenia z jego uścisku. Od razu spojrzałam Edwardowi w oczy i wtedy już wiedziałam, że on musiał odczuwać to samo. Wyglądał na zaskoczonego, mimo że oczy błyszczały mu z zadowolenia. Uśmiechnęłam się delikatnie, stwierdzając:
- Dziękuję za prezent. Nigdy jeszcze nie dostałam lepszego. – Na ten komentarz uśmiechnął się szeroko, jednak po chwili spochmurniał.
- Lepszy nawet od tych, które dostałaś od swojego chłopaka? – Zabolało. Uczucie, które wcześniej nie chciało odejść, teraz uciekło w mgnieniu oka.
- Lepszy od jakiegokolwiek – przyznałam zupełnie szczerze. Jake zawsze dawał mi praktyczne podarki. Nigdy coś takiego.
- Dlaczego mi o nim nie powiedziałaś? – zapytał poważnie. Chciałam odwrócić wzrok, ale ponownie przytrzymał mnie za brodę. Zrezygnowana, westchnęłam.
- A czy to by cokolwiek zmieniło? Wystarczyło, że ty miałeś, to znaczy masz kogoś.
- Wiele by zmieniło.
- Czyli wtedy byś się ze mną nie kochał? – spytałam, nagle robiąc się zła. Czy on chciał całą winę zrzuci na mnie?
- Nie, wtedy bym cię po prostu nie wypuścił z mieszkania – odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko. Zdziwiona zapytałam:
- Jak to? Przecież masz narzeczoną. Myślę, że nie ucieszyłaby się, widząc mnie w twoim łóżku.
- Gdybym wiedział, że masz kogoś szybciej zacząłbym o ciebie walczyć. – wyjaśnił.
- Według ciebie przyjście z nią tutaj można nazwać walką o mnie? – zdenerwowałam się, próbując odsunąć go jak dalej. Ten jednak uparcie przysunął mnie jeszcze bliżej, tak że staliśmy oddaleni od siebie jedynie kilkanaście centymetrów.
- Ty zaprosiłaś go do Forks, do rodziców i przyjaciół. Myślałem, że chcesz zapomnieć. Sama zresztą tak powiedziałaś. Jednak kiedy zobaczyłem, że płaczesz… – na ten komentarz zarumieniłam się – …pomyślałem, że może ciągle mam szansę. Mam, Bello?
- Ja… ja… - zaczęłam się jąkać. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przyszłam tu po prezenty, nie spodziewałam się poważnej rozmowy o uczuciach.
- Bello, kochasz mnie czy nie? – I wtedy to zrozumiałam. Rozwiązanie było proste. Albo go kochałam i tym samym zostawiałam Jacoba, albo nic do niego nie czułam i dawałam sobie, i jemu spokój. Tylko, co ja tak naprawdę do niego czułam?
- Edwardzie, znaczysz dla mnie bardzo dużo – zaczęłam, jednocześnie widząc, jak twarz Cullena rozświetla się, żeby za chwilę znowu spochmurnieć. – Tylko jaki to ma sens? Wyznasz mi miłość, rzucisz Tanyę, a potem przeprowadzisz się dla mnie do Nowego Jorku?
- W tej chwili nie wiem, co zrobię. A nie możemy na razie zobaczyć jak będzie? Trochę zaryzykować? – zapytał łapiąc mnie za dłonie, jednak wyrwałam mu je.
- Trochę zaryzykować? Trochę?! – wydarłam się na niego coraz bardziej zła. – Trochę, to się ryzykuje, jadąc na rowerze bez kasku! Oczekujesz, że rzucę pracę, chłopaka i przeprowadzę się do tej dziury, a ty w zamian zobaczysz jak będzie? Chyba oszalałeś – wyrzuciłam z siebie, coraz bardziej wściekła.
- Co innego mam ci obiecać, skoro sam nie wiem, czy nam się uda (powtórzenie jak będzie)? Ostatnio nam się nie wyszło, więc nie mogę z miejsca przyrzeknąć ci, że będziemy razem już na zawsze. – Widziałam, że niemal błagał mnie o zrozumienie, ale co miałam zrobić? Jeżeli uważa, że zaryzykuję wszystko tylko dlatego, że on mnie o to prosi, to się grubo myli. Nawet nie powiedział, że mnie kocha!
- Ale ode mnie oczekujesz pełnego zaangażowania? Posłuchaj siebie Edwardzie.
- Ja też się zaangażuję! – zaoponował.
- Rzucisz Tanyę? – zapytałam wojowniczo.
- Tak – odpowiedział już spokojniej.
- Kiedy? – Byłam uparta. Musiałam to wiedzieć.
- Nie wiem… niedługo – stwierdził, czochrając swoje włosy i patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- To za te niedługo porozmawiamy. – Wydawało mi się to najrozsądniejsze. Zobaczyłam jak przygasa, ramiona opadają mu niżej i zwraca się do mnie szeptem.
- Do tego czasu wyjedziesz?
- Tak.
- I co dalej? – spytał bez nadziei.
- Poczekamy aż rzucisz Tanyę.
- A co z Jacobem?
- Zobaczymy, co z nim – odpowiedziałam. Wspięłam się na palce, pocałowałam Edwarda w policzek, po czym zabierałam prezenty i zeszłam na dół, do reszty. Byłam z siebie niemalże dumna. Postąpiłam słusznie, bardzo racjonalnie, a tą pustkę w sercu z czasem zignoruję. W połowie schodów jednak przystanęłam. Pozwoliłam sobie na jedną łezkę, po czym ją wytarłam i z namalowanym uśmiechem stanęłam wśród gości.
Nikt nie zorientował się, że coś nie gra. Edward dołączył do nas dopiero po kilkunastu minutach. Tuż za nim zszedł Jacob, więc szybko podeszłam do niego wystraszona, że być może coś słyszał.
- Co robiłeś na górze? – zapytałam, uśmiechając się delikatnie.
- Byłem w toalecie. Ta na dole była zajęta – odpowiedział zwyczajnie, na co odruchowo spojrzałam w stronę łazienki, gdzie faktycznie świeciło się światło. Odetchnęłam w duchu, po czym stwierdziłam:
- No tak, to wszystko tłumaczy. Teraz wybacz, ale muszę rozdać prezenty. – Podeszłam do choinki, gdzie wcześniej każdy ułożył pakunki i zwróciłam na siebie uwagę dzwoneczkiem. W dzieciństwie, kiedy Emmett i ja wierzyliśmy w Mikołaja, Charlie przebierał się w czerwony strój, zakładał brodę i tym właśnie dźwiękiem uprzedzał swoje wejście.
- Jako, że jestem najmłodsza, o czym mój kochany brat przypomina mi uparcie co roku, to ja zajmę się rozdawaniem prezentów – wyjaśniłam zebranym.
- Nie pomyl ich tylko. – Zwróciła mi uwagę Renee, podśmiewując się z Esme pod nosem.
- Myślę, że dam radę – odcięłam się, schylając po pierwszą paczuszkę.
- Tylko pamiętajcie, że możecie je otworzyć dopiero jutro! – przypomniała wszystkim Alice.
- Dobra, dobra… - stwierdził Emmett, przecierając ręce w zniecierpliwieniu.
- Em, nie możesz otworzyć ich wcześniej. Taka jest tradycja. – pouczyła go Rose, na co ku mojemu zdziwieniu chłopak spochmurniał i wybąknął: „Jak tam sobie chcecie”.
Kiedy już każdy miał obok siebie kupkę prezentów, ponownie zajęto się rozmowami. Podszedł do mnie Jacob, wyglądał na skruszonego.
- Bello, bardzo mi przykro, ale niedługo musimy się pożegnać.
- Pożegnać? Dlaczego? Gdzie jedziesz? – Byłam zaskoczona jego słowami.
- Dzwoniła do mnie mama i prosiła, żebym był jutro na obiedzie. Zjeżdża się cała rodzina.
- Takie rzeczy planuje się chyba z wyprzedzeniem – stwierdziłam.
- Tak też było. Wcześniej odmówiłem, ale ciągle wydzwania i prosi, żebym jednak się tam zjawił. Będziesz bardzo zła jak wyjadę? – Spoglądał na mnie z czułością, ale też czymś innym, co starannie ukrywał przede mną. Pewnie chciał spotkać się z rodziną. Nie mogę mu tego odmawiać - pomyślałam.
- Trochę będę, ale jedź.
- Dziękuję. – Ucałował mnie w policzek, po czym obrócił się na pięcie i już wchodził po schodach. Zawołałam za nim:
- Już wyjeżdżasz? - Jak tylko się spakuję – odpowiedział i tyle go widziałam. Przed odjazdem pożegnał się z każdym z osobna, nawet z Edwardem. Emmett i moi rodzice byli naprawdę zmartwieni, że już nas opuszcza. Musieli go polubić. Zamówił taksówkę i odjechał na dworzec. Jacob zawsze był trochę maminsynkiem, więc nie zdziwiło mnie specjalnie, że nagle zmienił zdanie. Tego właśnie w nim nie lubiłam - zawsze na zawołanie mamusi.
Goście wyszli chwilę po nim. Z Edwardem wymieniliśmy uściski dłoni na pożegnanie.
_______________
Tym razem rozdział skończył się spokojnie. Taki też będzie kolejny. Trzeba odrobinę przystopować
Co do POV Edwarda, to będą dwa na pewno, może i trzy. Mogę zdradzić, że POV Emmetta będzie w 14 rozdziale, natomiast Edwarda 16. Czyli w gruncie rzeczy, dość niedługo
Chciałam prosić was też o opinie. Czy rozdziały o takiej długości, jakie pojawiają się ostatnio nie są aby za długie? Odpowiadają wam?;> Ponieważ dla mnie nie ma problemu żeby przyciąć je odrobinę szybciej, a pamiętam że wcześniej zwracaliście mi uwagę, że są za krótkie.... I teraz się pogubiłam :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 23:04, 05 Lut 2011 |
|
Ja tam nigdy nie mam dosyć i te też są dla mnie za krótkie.
Rozdział fajny tylko już nie mogę się doczekać co z tego wyniknie. A prezent Edwarda fajniutki. Ja też robię taki album ale jakoś mało mam zdjęć w nim bo mi się nie chce nowych wywołać. A te perfumy to pewnie od Tanyi dostał ;-)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział również ten z punktu widzenia Emmeta napewno będzie czadowy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Sob 23:46, 05 Lut 2011 |
|
Ja tu sobie kończę czytać inny ff, i myślę "co w KP" patrzę, a tam...
SUPRISE!!
Nowy rozdział WMKM !! <wyszczerzy>
Tak, podoba mi się postawa Belli. Nie jest pewna swoich uczuć, a Edward wymaga deklaracji, choć sam stoi na niepewnym gruncie. Co do rozdziałów, to są krótkie, jak dla mnie. Myślę, że Jake usłyszał wszystko. Nie mogę nic więcej powiedzieć, bo trochę to było krótkie... A może tylko ja mam takie wrażenie? No ale, czekam na nowy rozdział.
Chęci, czasu i VENY!
<daję pozytywnego kopa w dupę [czytaj: duża dawka energii] ! ;DD
xoxo
Niecierpliwa
KochającaWampira |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Nie 0:41, 06 Lut 2011 |
|
Czemu tak króciutko?? Nawet nie zdążyłam się dobrze rozczytać a tu koniec ;/
Bardzo lubię to opowiadanie. W swojej normalności jest poprostu fajne. Tylko brakuje mi trochę spojrzenia Edwarda na całą sprawę.
Nie lubię Jackoba. Za zazdrość, zaborczość i egoizm. A teraz się jeszcze okzajuje, że jest mamisynkiem. Koszmar!
Edward też do końca nie wie czego chce. Uważa, ze Bella powinna rzucić wszystko na co pracowała kilka lat i wrócić do niego a on wtedy rzuci Tanyę. To nie fair. On sobie zostawia taką furtkę na wszelki wypadek. "Nie wrócisz to jest ktoś kto będzie". Wiem, że to opowiadanie dopiero nabiera rozpędu ale nie przepadam za niezdecydowanymi osobami.
Natomiast ja jestem zdecydowana na przeczytanie kolejnego rozdzialu mam nadzieję, że szybko wstawisz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bugsbany
Wilkołak
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 6:59, 06 Lut 2011 |
|
Hallo Jak dla mnie to rozdziały są zdecydowanie za krótkie więc nie pogniewałabym się gdybyś wstawiała tutaj chapik 100 kartkowy. Ten wyjazd Jackoba jak dla mnie jest podejrzany, może ma kogoś innego bo nie sądzę, żeby tak spieszył się do mamy i dlaczego nie zaproponował Belli żeby z nim pojechała Zresztą mógłby usłyszeć o czym rozmawiała Bella z Edwardem i sam by się problem rozwiązał, zostałaby jeszcze tylko Tanyia. A co do ich rozmowy to już sama nie wiem co myśleć, chciałam żeby byli razem ale Edward nie potrafi się poświęcić i wymaga tego od Belli a sam co? Na odległość to nie przetrwa, a z drugiej strony Bella ma tutaj wszystkich znajomych, rodzinę....może powrót nie byłby takim złym pomysłem
Czas pokarze, a Tobie życzę weny w dalszym pisaniu i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam Bugsbany |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:12, 06 Lut 2011 |
|
Hej! Dzięki za rozdział, a co do długości, to tylko zależy od Ciebie. Jak dla mnie może być. A teraz trochę o treści. Bella spławiająca Edzia, super. Jak nie umie się zdeklarować na 100%, to niech spada. Choć ja sobie tak myślę, że oboje płoną z miłości, tylko coś ich zatrzymuje, może odległość, może praca? To takie "chciałabym, a boję się". Jacob, hmm, ma kochankę, a mamusia to wymówka, tylko dlaczego Bella jest tak naiwna? Normalna kobitka by zrozumiała,że coś nie gra, gdy facet nagle, nie informując jej wcześniej, wyjeżdża i do tego jedzie sam, a przecież jedzie do matki. Podstępny ku**s, nie lubię takich. Dobra, wymądrzyłam się. Kochaj nas i wstawiaj następne rozdziały. Życzę cierpliwości, czasu i weny. Pozdrawiam cieplutko!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 16:28, 12 Lut 2011 |
|
Zapraszam do czytania nowego rozdziału "Wybierz mnie...". Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Chciałam też ponownie podziękować za komentarze. Strasznie miło mi się je czyta, naprawdę:)
Beta: Sarabi
Rozdział XI:
Nazajutrz, wcześnie rano, postanowiłam wrócić do Nowego Jorku. Dlatego już w południe wsiadłyśmy z Rose w samolot, żeby jak najszybciej znaleźć się u siebie. Jadąc na święta nie spodziewałam się, że będzie to tak emocjonujący urlop. Tak naprawdę czułam się zmęczona zarówno fizycznie (w końcu dźwigałam ciężkie potrawy z kuchni do stołu i z powrotem), jak i psychicznie. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, wracając. Tutaj czeka mnie praca, przyjaciele, być może Jacob, a tam? Edward nigdy nie przeprowadziłby się do mnie. Dlaczego to ja mam zostawać w Forks? Nie miałabym tam żadnych perspektyw. Co miałabym robić, prowadzić kronikę miasta? Chociaż muszę przyznać, że dobrze się tam czułam. Spotkałam się ze starymi znajomymi, zjadłam ulubiony sernik, porankami wychodziłam na spacer z Barym, ale przede wszystkim czułam, że coś znaczę. W wielkim mieście nie ma się takiego wrażenia. Tutaj jest się jednym z wielu, z tłumu.
Po wyjeździe Jacoba do rodziny liczyłam, że zobaczymy się od razu po moim przyjeździe. Chciałam z nim porozmawiać, jakoś wytłumaczyć moje zachowanie podczas świąt, jednak on się nie zjawił. Ignorował moje telefony, a na sms-y odpisywał krótko i zwięźle. Powoli zaczynałam panikować, czy aby ktoś się nie wygadał i powiedział mu co zaszło pomiędzy mną a Edwardem. W końcu zapytałam rzeczowo:
„ Jake, o co chodzi? Jesteś na mnie zły? Co ja zrobiłam? B.”
Na odpowiedź czekałam pół godziny.
„A powinienem być? Bo nie jestem. Zobaczymy się w mieście. J.”
Oczywiście powinnam była uwierzyć mu na słowo i przestać się zamartwiać, ale nie mogłam. Całe trzy dni chodziłam spięta i wyczekiwałam poniedziałku, kiedy to w końcu mieliśmy zobaczyć się w pracy. Przed wyjściem dziesięć razy wracałam i przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze, chciałam wyglądać dobrze, tak żeby poczuł, jak bardzo za mną tęsknił. W redakcji nie mieliśmy dress-codu, więc widywało się dziennikarzy zarówno w dresach, jak i w spodniach w kant. Dzisiaj postanowiłam założyć obcisłe czarne dżinsy, które podobno apetycznie opinały mi pupę, moje louboutiny (ryzykując tym samym, że się przewrócę gdzieś po drodze), szarą bokserkę i marynarkę, na wypadek, gdyby zrobiło mi się zimno. Włosy upięłam w kok, bo Jake powtarzał, że tak wyglądam najładniej. Była to bardzo niepraktyczna fryzura, bo co chwilę jakiś kosmyk wypadał mi spod wsuwek, ale czego nie robi się dla faceta?
Gdy zjawiłam się w pracy, Rose już tam była. Wyglądała na niewyspaną i trochę przygnębioną. Na mój widok jedynie podała mi gazetę i mruknęła „cześć”. Początkowo nie chciałam jej wypytywać, co się stało, tym bardziej, że zazwyczaj sama mi mówiła o wszystkim, ale po dwudziestym westchnieniu nie wytrzymałam.
- Dobra, Rose. Co jest grane? – Spojrzała na mnie znad kubka kawy i smutnym głosem odpowiedziała:
- Chyba się zakochałam. – Powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem i w miarę poważnym tonem zapytałam:
- Co w tym smutnego?
- On jest daleko…
- Jak daleko, w Chinatown? – Zdenerwowałam ją tym żartem, bo rzuciła mi gniewne spojrzenie i odparła:
- Nie, w Forks.
- Gdzie? – zdziwiłam się. – Kogo ty tam poznałaś?
- A nie będziesz się gniewać, jak ci powiem? – spytała, ożywiając się nagle. Odłożyła kawę, zabrała mi gazetę i powiedziała powoli. – Emmett Swan.
Przez chwilę chciałam na nią nakrzyczeć, ale później zastanowiłam się nad tym. Podczas naszego pobytu ciągle przebywali obok sobie, a i mój brat wydawał się bardziej jej słuchać niż kogokolwiek w całym swoim życiu. Może to nic złego?
- To co, będziesz krzyczeć? – zapytała niepewnie. Pokręciłam przecząco głową.
- Myślę, że bylibyście fajną parą. Tylko Rose, on mieszka w Forks, to kawał drogi stąd.
- I kto mi to mówi? – odgryzła się. Opowiedziałam jej w samolocie rozmowę z Edwardem.
- Ja okazałam rozsądek i umiar – powiedziałam, przemądrzając się.
- Raczej głupotę.
- Jak zwał, tak zwał – mruknęłam pod nosem, wstając. Rose spojrzała na mnie zdziwiona. – Spotkanie redakcyjne, już dziesiąta.
- A! To dlatego masz swoje boskie spodnie – stwierdziła, klepiąc mnie w tyłek. Zaśmiałam się.
- Czy ty masz same „boskie” i „seksi” ubrania? –spytałam, kiedy szłyśmy do biura Jacoba.
- Kochana, na to zasługuje jedynie garstka – odparła poważnym tonem. Najwyraźniej humor poprawił jej się wraz z moją akceptacją.
Weszłyśmy do biura Blacka i zdziwiłam się mocno, kiedy zamiast czarnowłosego mężczyzny, zobaczyłam tam jasnowłosego Setha, naszego v-ce naczelnego. Rozejrzałam się wkoło, jednak pozostali siedzieli już na krzesłach i rozmawiali między sobą. Czyli dobrze trafiłam. Zajęłyśmy z Rose miejsca tuż przy drzwiach, bo tylko one były jeszcze wolne i zwróciłyśmy się w stronę blondyna.
- Jak część z was już wie, Jacob przedłużył urlop i nie będzie go dzisiaj. – Chciałam zapytać, kiedy wróci, ale oprzytomniałam. Zaraz zaczęłyby krążyć plotki, że się pokłóciliśmy albo zerwaliśmy. Wolałam tego uniknąć. – W tym czasie ja go zastępuje. To kto ma jakieś pomysły?
Seth był bardzo sympatyczny, jednak w tej chwili co innego chodziło mi po głowie. Dlaczego Jacob się nie zjawił? Wyjęłam komórkę i wystukałam niepostrzeżenie:
„ Wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy zamiast ciebie, za biurkiem zobaczyłam Setha. Mogłeś mnie uprzedzić. B.”
Odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewałam.
„ Seth jest równie dobry. Poradzi sobie.”
Westchnęłam sfrustrowana. Zupełnie jakbym rozmawiała z debilem!
Nazajutrz sytuacja się powtórzyła. Ponownie wystroiłam się, tym razem w spódniczkę i kozaki, a jego nie było. Zaczynałam tracić cierpliwość. Czy on mnie karał?
- Może faktycznie was usłyszał – stwierdziła Rose, kiedy jechałyśmy razem na wystawę prac jakiegoś młodego artysty. Wybrałyśmy metro, mimo że byłyśmy przekonane, iż w tej godzinie będzie w nim wyjątkowo tłoczno. Na szczęście byłyśmy w błędzie i obecnie spokojnie siedziałyśmy w połowie drugiego wagonu.
- Nie wydaje mi się – zaprzeczyłam. –Wtedy byłby wściekły, a nie oschły.
- No to pewnie jest zazdrosny – odparła pewna swego.
- Ale o co, jeśli nas nie widział ani nie słyszał? – zwróciłam się w jej stronę.
-Edward pożerał cię wzrokiem za każdym razem jak się widzieliście. Nawet ślepy by to zauważył, a Jacob jest dość spostrzegawczy.
- Możesz mieć rację – przyznałam, przypominając sobie spojrzenia Cullena. Nasze spojrzenia. Wtedy oprzytomniałam. – Rose?
- Tak? – spytała ,odrywając oczy od butów, kobiety siedzącej naprzeciwko nas.
- Myślisz, że mój wzrok też zauważył?
- Może… - zamyśliła się, jednak po chwili dodała weselszym tonem. – Chociaż, gdyby było to zbyt często, pewnie by się na niego rzucił. Jake, jest jakiś taki zaborczy.
Zaśmiałam się na to stwierdzenie, bo miała absolutną rację. Jacob nie lubił kiedy inni mężczyźni zwracali na mnie uwagę, a jeszcze gorzej, jeżeli próbowali mnie poderwać. W mgnieniu oka był obok mnie i patrzył na nich przenikliwie.
- Czy to znaczy, że się zdecydowałaś? Wybrałaś Jacoba? – spytała zainteresowana.
- Nie wiem. Najpierw wymyśliłam sobie, że zobaczę jak to będzie. Przekonam się, na którym z nich bardziej mi zależy. –Przyjaciółka kiwnęła głową ze zrozumieniem. – Tylko, że Jake popsuł moje plany, wyjeżdżając. Teraz nie mogę myśleć o niczym innym tylko o nim. Dlaczego to zrobił kiedy wróci, czy wie o czymkolwiek, czy tęskni, czy może się mści? I tak w kółko.
- Skoro za nim tęsknisz, to coś znaczy – zauważyła.
- Najwyraźniej – przyznałam jej rację.
Minęły kolejne, tym razem trzy dni, zanim Jacob pojawił się w biurze. Zwyczajnie, jakby nic się nie stało wszedł, przywitał się z kilkoma osobami, które podniosły głowy znad komputerów i udał się do swojego gabinetu. Prawie fuknęłam ze złości na ten pokaz nonszalancji.
- On chyba sobie jaja robi! – Cisnęłam wściekła papierkiem w kosz, trafiając w jego sam środek. Rose zaśmiała się na moją reakcję.
- Ktoś tęsknił – skomentowała śpiewającym tonem.
- Och, zamknij się!
Pół godziny zajęło mi doprowadzenie się do względnego ładu i zaprzestanie przeklinania. Wstałam i podeszłam do jego drzwi. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Usłyszałam ciche: „Proszę”. Weszłam do środka i zanim zdążyłam się odezwać, usłyszałam:
- Czy to coś ważnego? – Rozszerzyłam oczy, zdziwiona jego pytaniem.
- Zależy, czy nasz związek uważasz za ważny, czy nie – wycedziłam zła jak osa. Jacob podniósł oczy znad sterty papierów, po czym z bladym uśmiechem odpowiedział:
- Oczywiście, że jest dla mnie ważny. Mimo to musisz zaczekać. Mam teraz masę roboty. Zobaczymy się później. Mogłabyś zamknąć drzwi, jak będziesz wychodzić? – poprosił, wskazując mi długopisem wyjście. Zacisnęłam zęby, wściekle przeklinając pod nosem i trzasnęłam drzwiami. Ciągle zła wzięłam swoje rzeczy z biurka i udałam się do mieszkania Jake’a. Miałam klucz, postanowiłam tam poczekać. Nie odpuszczę mu tak łatwo. Nie może najpierw mnie ignorować, a później, zjawiając się po prawie tygodniu traktować jak jakiegoś pariasa!
Jacob mieszkał daleko od budynku Newsweeka, więc podróż zajęła mi ponad dwie godziny, między innymi przez gigantyczne korki. Kiedy weszłam do jego mieszkania byłam już prawie zupełnie spokojna. Od progu poczułam zapach Jake’a, a znajome przedmioty wywołały wspomnienia. W ciemny, czarno-zielonym przedpokoju stała komoda, którą wybrałam. Weszłam do kuchni, żeby napić się wody, i widząc fartuch z nadrukowanym na nim ciałem kobiety uśmiechnęłam się pod nosem. Kupiła mu go Rose, w żarcie, z okazji dnia chłopaka. Zdenerwował się, ale później zrobił dzięki niemu furorę na przyjęciu. Mieszkanie było surowe i dość ponure, lokum typowego kawalera ze sporymi zarobkami. Zanim tu zamieszkał, zatrudnił dekoratorkę wnętrz. Był zachwycony efektem, ale ja niekoniecznie. Całość odstraszała, była zbyt nowoczesna i taka… bez duszy. Dlatego nie lubiłam tu przebywać. Co prawda zmusiłam Jacoba do przemalowania jednej ze ścian na beżowy, dodałam w takim samym kolorze poduszki, na jakżeby inaczej- czarną kanapę i pozawieszałam optymistyczne zdjęcia. Nadal salon nie wyglądał na weselszy, ale zawsze to coś. Sypialni nie pozwolił mi ruszyć. Tutaj dla odmiany mieliśmy szary i granatowy. Na wielkim łóżku leżała ciemnoniebieska pościel, a jedna ze ścian była chropowata i… tak, granatowa. Zaśmiałam się na wspomnienie wielu naszych kłótni w tym pokoju. Narzekałam, że nie będę u niego sypiać, bo czuję się jak w jaskini. Jedno trzeba było przyznać: widok był zachwycający. Black mieszkał na dwudziestym piętrze , w jednym z mieszkalnych wieżowców, tuż przy rzece. Z okna miał widok na wodę, a za nią na dalszą część miasta. Zazdrościłam mu tego, ja z okna widziałam inną kamienicę i nędzny plac zabaw z rozwaloną huśtawką.
Stałam, przyglądając się powoli zachodzącemu słońcu, kiedy zauważyłam nasze zdjęcie w ramce przy łóżku. Jacob obejmował mnie w parku. Urządziliśmy piknik wraz z kilkoma znajomymi. Ktoś zabrał aparat i tak powstało nasze pierwsze, oficjalne wspólne zdjęcie. Nie przepadałam za robieniem fotografii od czasu… Edwarda. Przełknęłam głośno ślinę, jednocześnie uzmysławiając sobie coś. Przez te dni, kiedy Jake’a nie było, ani razu nie tęskniłam za Cullenem, może wspomniałam go raz czy dwa, ale tylko w kontekście mojego chłopaka. Skoro zdołałam zapomnieć o nim na tyle dni, to z pewnością zdołam i na dłużej – pomyślałam i uśmiechnęłam się szeroko na tą myśl.
- Podjęłam decyzję – stwierdziłam, wesoło wracając do ponurego salonu.
Po godzinie usłyszałam odgłos klucza i otwieranych drzwi. Spięłam się nieznacznie, jednak po chwili rozluźniłam. Przecież podjęłaś decyzje, głupia- upomniałam się, uśmiechając. Jacob nie spieszył się, ale też nie wyglądał na zaskoczonego na mój widok. Podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- To, o czym chciałaś rozmawiać?
- Wiem, że jesteś zazdrosny o Edwarda – stwierdziłam, patrząc mu prosto w oczy.
- A dziwisz się? Podrywał cię na każdym kroku! – Ucieszyłam się, że przestał być tak obojętny. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego stwierdzenia, albo przynajmniej nie na wstępie.
- Przecież prawie wcale ze sobą nie rozmawialiśmy – przypomniałam mu. Jacob od razu zmienił taktykę.
- Ale patrzył się na ciebie, jakby wyobrażał sobie ciebie nago. Wierz mi, że jako twój chłopak wolę nie mieć konkurencji w tym zakresie. – Zamyśliłam się i musiałam przyznać mu rację, ale też i Rose. Spojrzenie Edwarda można było tak odebrać. Tylko czy w takim razie nie widział, że momentami ja też tak na niego patrzyłam? O tym ponownie wolałam nie dyskutować.
- Nie miałam na to wpływu – odparłam spokojnym tonem. Za bardzo za nim tęskniłam, żeby teraz tracić czas na kłótnie.
- Teraz już masz. – Spojrzałam na niego zaintrygowana.
- Co masz na myśli?
- Nie chcę, żebyś z nim utrzymywała kontakt. Albo on albo ja – stwierdził hardo. Zaskoczona wpatrywałam się niego, jednak nie zastanawiałam się długo. Przecież podjęłam już decyzję.
- Oczywiście, że ty, Jake. – Podeszłam do niego i ostrożnie pocałowałam go w usta.
Wydawał się zadowolony z mojej decyzji, bo po chwili objął mnie mocniej. Prawą ręką złapał mnie za tyłek, a drugą ściągnął koszulkę, na chwilę przestając całować. Jacob nie lubił gry wstępnej czy spokojnego seksu, twierdząc, że jest nudny. Wyjątki bywały naprawdę sporadyczne. W tej kwestii był zaborczy, ale jeszcze nigdy mi to nie przeszkadzało. Po chwili wylądowaliśmy na kanapie. Szybkim ruchem odpiął moje spodnie, które po chwili spadły na ciemny dywan. Drżącymi rękoma rozpięłam jego pasek, a później rozporek. Poczułam, że był już twardy. Jęknęłam, kiedy ułożył się na mnie i przygwoździł swoim ciężarem. Całowaliśmy się i dotykaliśmy, jakbyśmy dawno o tym marzyli, ale dopiero teraz udało nam się to spełnić. W moim przypadku było to prawdą. Nie mogłam doczekać się, kiedy do mnie wróci. Posadził mnie na kolanach i nawet nie zanotowałam, kiedy byliśmy cali nadzy. Po chwili wszedł we mnie, na co krzyknęłam głośno. To w niczym nie przypominało seksu z Edwardem.
________________
Jestem ciekawa waszych opinii. Nie każda z was jest z team Jacob;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 17:07, 12 Lut 2011 |
|
Nie jestem z teamu Jackob! A twojego Jackoba nie lubię. Nie znoszę! Jaki dupek!
Egocentryczny palant! Egoista! osz...
Powoli. Świetnie wykreowałaś Rose. Taka przyjaciółka to skarb. I myślę, że z twoim Emmettem stworzą fantastyczną parę.
Uwielbiam Jaspera. Tego twojego takaże to naprawdę cudowny przyjaciel.
A Belli mi trochę żal. Za to, że pozwala się tak traktować Jackobowi. I ten tekst o wyjściu z jego pokoju i zamknieciu drzwi! Ja bym tak trzasnęła tymi drzwiami, że by szyby w oknach zadrżały.
Bardzo podobała mi się chemia jaką stworzyłaś miedzy B&E. Nie jestem specjalną fanką tego parowania ale u ciebie jest świetne.
Jej mam nadzieję, że Edward szybko się tu znowu pojawi. I że szybko wstawisz nowy rozdział
Weny ;-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 18:52, 12 Lut 2011 |
|
hehe... miałam nadzieję na taką reakcję
Obiecuję Ci, że Edward jeszcze sporo namiesza. Niby taki niezdecydowany, a tak komplikuje:-D Nie mogłabym zostawić w ten sposób Belli!
Chciałam jeszcze dodać, tak na marginesie, że Twój podpis: "Kiedy nie możesz być z kimś kogo kochasz, czy zostaniesz z kimś kto ciebie kocha?" strasznie pasuje do tego opowiadania! Jakbyś go wyjęła żywcem z jednego z rozdziałów |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rita dnia Sob 18:54, 12 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 19:06, 12 Lut 2011 |
|
To dobrze Czy ten cytat dotyczy Edwarda czy Jackoba?? Bo pierwszy jest z Tanyą. I ta jego postawa: wróć to ją rzucę moze to sugerować. Z drugiej strony zachowanie Jackoba ewidentnie wskazuje na to, że ma kogoś i jest z Bellą, bo tamta: nie traktuje go poważnie, nie chce z nim być na stałe, nie chce wywracać swojego życia dla niego do góry nogami.
Mam nadzieję, ze szybko wstawisz kolejny rozdział. Ja poprostu bardzo lubię to opowiadanie i jestem ciekawa jak dalej to wszystko rozwiniesz |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Sob 19:44, 12 Lut 2011 |
|
Aurora Rosa napisał: |
Nie jestem z teamu Jackob! A twojego Jackoba nie lubię. Nie znoszę! Jaki dupek!
Egocentryczny palant! Egoista! osz...
Powoli. Świetnie wykreowałaś Rose. Taka przyjaciółka to skarb. I myślę, że z twoim Emmettem stworzą fantastyczną parę.
Uwielbiam Jaspera. Tego twojego takaże to naprawdę cudowny przyjaciel.
A Belli mi trochę żal. Za to, że pozwala się tak traktować Jackobowi. I ten tekst o wyjściu z jego pokoju i zamknieciu drzwi! Ja bym tak trzasnęła tymi drzwiami, że by szyby w oknach zadrżały.
Bardzo podobała mi się chemia jaką stworzyłaś miedzy B&E. Nie jestem specjalną fanką tego parowania ale u ciebie jest świetne.
Jej mam nadzieję, że Edward szybko się tu znowu pojawi. I że szybko wstawisz nowy rozdział
Weny ;-) |
Jezu, kobieto! Mam dokładnie takie samo zdanie! Jacob jest tu taki zimny, egoistyczny. Nie umie postawić się mamusi. Zaborczy, traktuje Bellę jak własność, zamiast celebrować ukochaną. Jak dla mnie to oni uprawiali seks. Zwykły, zimny. Jedni to lubią, okej. Ale trzeba to rozumieć. Mężczyzna który kocha kobietę to jej spełnienie woli od swojego. Bo taka męska duma, że to On, Bóg Orgazmu doprowadził swoją ukochaną do takiego przyjemnego stanu. A tu Jacob zachowuje się, jakby szedł do burdelu - spuścić się, i odejść. No normalnie... Zasadnicza różnica - "kochać się" i "uprawiać seks". W każdym bądź razie nie podoba mi się ta postać, i już!
Rose zaś mi się tu podoba - taka przyjaciółka od wszystkiego, optymistyczna. Jasper - wszystko bierze na zimno, bez emocji, czyli prawidłowo, jednak nikt nie doradzi tak dobrze jak on. Taki przyjaciel na zawsze. Alice, taka jak zawsze - wesoły struś pędziwiatr. A Edward? Taki, jak większość facetów - chwilami nierozumny. Myślę, że coś będzie na rzeczy z Jake'iem i jego zaborczością. Wszystko jest takie realistyczne - bo czasem jest tak w życiu, że musimy wybrać. Jestem bardzo ciekawa reszty! Dodawaj, kochana szybko!
Śle buziaki, życzę weny, czasu, i chęci.
Niecierpliwa
KochającaWampira |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:02, 12 Lut 2011 |
|
Prosiłaś o opinię, to masz. Bella jest niby taka mądra, a głupsza niż konstytucja przewiduje. Ja, gdyby mnie tak potraktował facet, wywaliłabym go na pysk. Czuł się urażony, jego problem, ale tak zachowują się dzieci w przedszkolu, a nie dorośli ludzie i to do tego na stanowisku. Jacob ma na boku babę, ale zmusza Bellę do deklaracji uczuć, a później, kiedy ta się określi, wykopie ją ze swojego życia. Nie zależy mu na Belli, chce pozbawić ją szczęścia, sam układając sobie życie z inną. Standard. Bella, która uświadamia sobie,że nie myślała o Edwardzie, nagle zwraca uwagę na to, jaki był sex z Edziem. Każda normalna kobieta lubi sex, po to między innymi szuka idealnego faceta i Bella też tak ma. W końcu zrozumie,że miłość to nie tylko "kocham cię", ale też drobne gesty, czułość, oddanie, namiętność i zaufanie. Co z tego, że Edek chce mieć pewność, że ona go chce i uzależnia swoją decyzję o rozstaniu z Tanią od jej odpowiedzi. Bella jest w związku, on też, a żadne z nich nie potrafi się zdecydować, więc po co zamykać sobie drogę do połowicznego szczęścia, choćby miało trochę boleć.
Dobra, wymądrzyłam się (mam nadzieję, że nie uraziłam niczyich uczuć). Dziękuję za rozdział, życzę cierpliwości, czasu i weny twórczej na dalszy ciąg. Pozdrawiam cieplutko!!!!!!!!! I czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.
Kasia! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|