|
Poll :: Co sądzicie na temat włączenia jakiegoś bohatera z The Vampire Diaires do tego opowiadania? |
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł |
|
27% |
[ 40 ] |
Nie lubię mieszania Zmierzchu i TVD, to zły pomysł |
|
27% |
[ 40 ] |
Jestem za. Lubię Zmierzch i TVD więc może wyjśc z tego coś ciekawego. |
|
15% |
[ 23 ] |
Wszystko zależy od pomysłu. Może byc zarówno dobrze jak i źle. Nie szkodzi spróbowac ;) |
|
29% |
[ 43 ] |
|
Wszystkich Głosów : 146 |
|
Autor |
Wiadomość |
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Pią 18:27, 11 Mar 2011 |
|
rita napisał: |
Nawet nie jesteście w stanie zrozumieć jak dużą przyjemność sprawiają mi wasze komentarze. Odwiedzając forum za każdym razem wychodzę super zadowolona;) |
Och, ja też. Ale tylko wtedy, kiedy dodasz nowy rozdział.
rita napisał: |
Ty pieprzony bydlaku, wyślij się, bo wbiję ci obcas w dysk i będzie po tobie! |
Jakbym słyszała Rosalie.
rita napisał: |
Pewnie zachowywałem się jak neandertalczyk, ale nie będzie jakiś gówniarz wpatrywać się w moją dziewczynę. |
Czysty Emmett. Dzikus. Jak ja to lubię ^^
rita napisał: |
-Ja mama w klacie sto dwadzieścia!
- Chyba jak obrócisz miarę – zaśmiał się. Alice, która do tej pory przysłuchiwała się naszej rozmowie, wybuchła śmiechem.
- Tej mała, bez takich – zagroziłem jej, na co wypięła się w moją stronę.
- Niektóre kobiety mają więcej w klacie niż ty. W tym pewnie i Rose.
- Przestańcie. Em, ma zaje***te ciało. – Obroniła mnie sama zainteresowana. |
Przez tą rozmowę, idealną zresztą, jeśli złączyć Emmetta i resztę Cullenów rozmawiających o tym, który z nich jest bardziej męski, śmiałam się tak, że nie mogłam się uspokoić. Wiesz, że cię kocham za to?
I tam powinno być bez 'a', i zamiast 'tej' to chyba 'hej' ? I wydaje mi się, że w wypowiedzi Rose nie powinno być przecinka.
Nie jestem tego pewna - pierwszy raz tak się czepiam. Może nie czepiam, ale wyłapałam to, bo przywarłam do monitora z uciechy, że dodałaś nowy rozdział, i pożerałam tekst jak czekoladę. Tak, to przez to.
rita napisał: |
- Dobra, ale żeby później nie było… - zacząłem, ale przerwał mi Edward, który nagle się ożywił. Podniósł się z krzesła, ścisnął pięści i syknął:
- Chyba go pojebało! |
NARESZCIE!
rita napisał: |
- Nie, Jake. Nie wyjdę za ciebie, to jakaś pomyłka. My… nie… Wybacz. – Po czym przeszła szybkim krokiem w kierunku wyjścia. |
Kiedy to przeczytałam krzyknęłam tak głośno "TAK!", że kot uciekł z pokoju. Ale to nie zaburzyło mojej radości. Wreszcie Bella taka, jak powinna być! Zdecydowana. No i w końcu odzyskała wzrok! Bo chyba zrozumiała, że popełnia błąd. Ale wiadomo, Jake tak łatwo się nie podda. Dureń. Była zmarnowana i taka bez życia. Wiedziałam, że tak będzie. Może ją pobił a potem chce zakładać jej na palec znak niewolnictwa! Bo nie można powiedzieć, że on się jej oświadczał. Ha!
rita napisał: |
- Teraz moja kolej. |
Odetchnęłam z ulgą. Wreszcie sobie wszystko wyjaśnią. Ach... Taka romantyczna scena. Och, jakakolwiek by nie była - muszą sobie powiedzieć wszystko, muszą spróbować.
Pierwszy raz tak głęboko weszłam w tekst. Ale wolałam zacytować, bo chciałam po pierwsze: jeszcze raz to przeczytać, a po drugie: nie pogubić się. Bo można, jak się tyle zachwyca. Błędy (te które wyłapałam) zaznaczyłam ci, chociaż nie mam pewności, czy mam rację. Ale to tylko literówki, więc nie ma nad czym się wykłócać, czy coś.
Kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział zaczęłam cieszyć się jak dziecko. Nie mogłam się doczekać. Mam nadzieję, że następny rozdział ukaże się niedługo. No i znowu zacznę bawić się w jasnowidza. Czyli :
Bella i Edward porozmawiają, wytłumaczą sobie co i jak. Od razu, kiedy przeczytałam wypowiedź Edwarda wyobraziłam sobie scenę ich rozmowy. I jego słowa "Przepraszam, że to ty musiałaś zrobić pierwszy krok." czy coś takiego. Ważne, żeby sobie wszystko powiedzieli. Nie mogę się doczekać. No i zaczyna ujawniać się moja wariacka strona. Tak, tak. Niedobrze. Więc kończę.
Rito, świetnie ci idzie. Z rozdziału na rozdział jest lepiej. Emmett taki, jaki powinien być. Czyta się z zapartym tchem, lekko. Bez zgrzytów. Gratuluję i Tobie, i becie. Weny, chęci i czasu!!!
Czekam.
KW |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Pią 19:02, 11 Mar 2011 |
|
rita napisała:
- Nie, Jake. Nie wyjdę za ciebie, to jakaś pomyłka. My… nie… Wybacz. – Po czym przeszła szybkim krokiem w kierunku wyjścia.
Nareszcie! Nareszcie!
wreszcie jakas decyzja, wreszcie jakieś działanie ze strony Belli. Wystarczy juz tych miesięcy poczucia winy, żalu i chęci wynagrodzenia ćwierćmózgowi tego, że była szczęśliwsza z innym.
Uwielbiam Rose i Emma to jest duet nie z tej ziemi, ich teksty, realcje z innymi sa fantastyczne.
Jackob w kosmos! Edward poszedł porozmawiać z Bellą, moze Jackob za nimi wyjdzie i Edi da mu w pysk
Uwielbiam to opowiadanie za emocje jakie we mnie wywołuje. Przepraszam jesli moje emocjonalne komentarze są nieco chaotyczne i dziwne ale komentuję na bieżąco tuż po przeczytaniu.
Ja chcę nowy rozdział! Proszę, proszę jak najszybciej |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aurora Rosa dnia Pią 19:07, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 22:10, 11 Mar 2011 |
|
no w końcu mimo mojej lubości do Jacoba w tym opowiadaniu jestem stanowczo team Edward.
Jestem ciekawa co myślała Bella jak Jacob się oświadczał i o co się pokłóciła z Ross, mam nadzieję że następny rozdział to wyjaśni.
Weny i dużo czasu na pisanie, bo to co robisz jest rewelacyjne i cudownie się czyta to opowiadanie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 22:43, 11 Mar 2011 |
|
Nie wyjdę za ciebie- no, grzeczne dziewczynka, nie zgłupiała do reszty. Świetny rozdział, cieszę się, że dałaś szanse innym, a Emmett jest barwną postacią i trochę mało go w sadze, a także w ff-ach.
Reakcja Edwarda, super, mógł dać Jacobowi w mordę, byłoby ciekawiej, ale sądząc po reakcji Emmetta, nic straconego, widać, że aż się rwie do działania. Lubie postać Rosalie, mimo, że w większości opowiadań, jest postrzegana jako ta gorsza przyjaciółka, jednak tutaj przedstawiasz ją jako anioła stróża Belli.
I mała uwaga na koniec, nie kończ w takim momencie, zabijasz mnie, a jestem cholernie niecierpliwa i teraz będę wyobrażała sobie różne scenariusze, nawet te najgorsze. Miej serce dla spragnionych Twojego pisania duszyczek.
Pozdrawiam, życzę weny, cierpliwości i czasu!!!!!!!!
Kasia!!! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kaan dnia Pią 22:44, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Sob 16:23, 12 Mar 2011 |
|
No, nareszcie Belcia może robić, co chce. miała to dużo wcześniej zrobić. jeśli przyprawia się narzeczonemu rogi, to po ślubie może być tylko gorzej. Lepiej, że wycofała się z honorem.Ciekawe tylko czy Tanya tak łatwo odpuści?Myślę, że Jacob tak łatwo nie przełknie tej gorzkiej pigułki w postaci odmowy Belli. Na pewno tego się nie spodziewał. Ja też... Myślałam, że Bella jest tu takim cielęciem, a tu, proszę, jakie miłe rozczarowanie. Czy Edowi TERAZ przestanie na niej zależeć? Wolałabym NIE! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:14, 15 Mar 2011 |
|
To opowiadanie jest jednym z nielicznych obecnie, na którego nowy rozdział czekam z niecierpliwością, a otwieram z podekscytowaniem, gdy ten się pojawi, a to dlatego, że niewiele ich dobrych teraz. A ono jest dobre. Głównie poprzez to, jacy są bohaterowie. Stworzyłaś ludzi z krwi i kości, z problemami i sytuacjami, które nie są płaskie i czarno - białe, uwikłanych w sprzeczne emocje, pragnienia, wartości. Doświadczają sytuacji i reagują na nie tak, jak to właśnie robią ludzie - pod wpływem emocji, czasem ignorując je, często popełniając błędy. Czy nie masz wrażenia, że Twoi bohaterowie żyją własnym życie? Ja właśnie tak ich odbieram i bardzo, bardzo mi się to podoba.
Cieszę się, oczywiście, że Bella odrzuciła oświadczyny Jacoba, mam nadzieję, że ona i Edward zaryzykują i zawierzą swojej miłości.
Życzę powodzenia i weny - z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 1:38, 18 Mar 2011 |
|
Bardzo dziękuję wam za komentarze i że tak wytrwale czytacie moje opowiadanie. Pewnie się powtórzę, ale cieszę się z każdej waszej wypowiedzi, a kiedy czytam, że śmiejecie się z tego samego co ja pisząc to, szczerzę sie do monitora jak wariat ;P
KochającaWampira- dzięki za zwrócenie uwagi na błędy. Poprawiłam je od razu, chociaż "tej" jest specjalnie. Nie wiem jak u was, ale u mnie się tak czasami mówi zamiast "ej" Fajnie, że spodobał Ci się mój Emmett. Strasznie walczyłam z każdą wypowiedzią, żeby nie zrobić z niego za bardzo pajaca a tylko albo aż zabawnego kolesia;P
Aurora Rosa - nic nie sprawia mi większej frajdy niż takie emocjonalne komentarze. Sama podchodzę w ten sposób pisząc, więc jeżeli wy reagujecie podobnie wydaje mi się, że napisałam to tak jak chciałam :D
Perunia - odczucia i przemyślenia Belli pojawią się w kolejnym rozdziale. Poza tym kolejny rozdział jest w 3/4 napisany z punktu widzenia Edwarda wiec w końcu poznacie co mu po głowie chodzi i dlaczego tak długo zwlekał z jakąś konkretną decyzją.
kaan - Muszę się przyznać, ze posta Rose bardziej mnie fascynowała od Alice. Może to dlatego, że tak mało jej w sadze? Alice z kolei będzie mało u mnie ;P I nie wiem czemu chcecie bójki w moim opowiadaniu? Będę musiała poważnie zastanowić się nad wprowadzeniem jakiejś żeby spełnić wasze oczekiwania
wampiromaniaczka - Edward jest skomplikowanym facetem i inaczej aniżeli w sadze nie jest 100% romantykiem, który porywa się na życie pod wpływem emocji (chociaż sama ryczałam momentami czytając o jego wyczynach:P), u mnie jest racjonalistą. Boję się, że przez to możecie go nie zrozumieć...no ale to czas pokarze;) Jacob pojawi sie dopiero w 16 rozdziale
belongs_to_cullens - Twój komentarz zachwycił mnie chyba najbardziej. Starałam się stworzyć takich bohaterów, o których piszesz: prawdziwych, skomplikowanych i takich rzeczywistych. Zanim zdecyduję co dalej wysilam mózgownicę i analizuję jak zareagowałabym na taką sytuacje sama albo osoby, których charaktery zaczerpnęłam dla swojego opowiadania. Strasznie mi to pomaga wiec jeżeli mój wysiłek się opłaca to jest dla mnie największy komplement :)
Mam dla was jednak i gorszą wiadomośc. Niestety mój komputer ostatnio odmówił mi posłuszeństwa, przez co straciłam sporo plików, a w tym i najnowsza wersję opowiadania. Skrupulatnie wczesniejszą wysłałam sobie na poczcie, ale przez to byłam zmuszona do napisania od nowa kolejnego rozdziału. Jest on już co prawda od dzisiaj u bety, ale z pewnością opóźni to cotygodniowe wstawanie nowych rozdziałów.
Przepraszam was za to, jeżeli wyczekujecie ciągu dalszego ale proszę o jeszcze odrobinę cierpliwości
Rita |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
belongs_to_cullens
Wilkołak
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 1:54, 18 Mar 2011 |
|
:) wiedziałam, wiedziałam, że to specjalnie - u mnie też mówi się "tej" - jako lokalna patriotka jestem zachwycona takim "smaczkiem" w opowiadaniu;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 0:23, 30 Mar 2011 |
|
Przepraszam, że tak długo... ale w końcu bez większych wstępów zapraszam do czytania najnowszego rozdziały. Podkreślę tylko: to nie jest koniec, więc bez strachu. Edward się jeszcze pojawi
Beta: Sarabi
Rozdział XV:
To było przerażające, ale też otrzeźwiające. Nie wiedziałam, że popełniam błąd, aż do tej chwili. Patrzyłam na Jake’a, który klęczał przede mną, a w ręku miał srebrny pierścionek z diamentem i czekał na moją odpowiedź. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Zawsze sądziłam, że wyrażam się jasno co do małżeństwa. Okazało się inaczej.
Spoglądałam na niego, kiedy wypowiadał te wspaniałe słowa, wyznając mi miłość i z zaangażowaniem oraz zaufaniem patrząc mi w oczy. Każda inna dziewczyna rozpłynęłaby się w zachwycie i tak pewnie powinnam zrobić i ja, jednak dlaczego miałam kłamać? Robiłam to przez ostatnie miesiące. To, co czułam do Jacoba było namiastką miłością, nie na tyle silną, abym mogła za niego wyjść. Nie było to tak intensywne uczucie, żebym mogła poświecić coś więcej dla niego, wszystko w gruncie rzeczy. Nawet nie wiedziałam, kiedy wypowiedziałam kolejne słowa.
- Nie, Jake. Nie wyjdę za ciebie, to jakaś pomyłka. My, to pomyłka. Wybacz.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, chcąc ostatni raz poczuć to, co za chwilę stracę. Tym razem zamiast miłość ujrzałam szok i wściekłość. Ścisnął pierścionek w pięści, zwęził oczy i już miał coś odpowiedzieć, kiedy okręciłam się na pięcie i zwyczajnie uciekłam. Wybiegłam na dwór i zatrzymałam się dopiero na placu zabaw, niedaleko naszej sali. Kręciłam się w kółko, powtarzając w myślach nasze dzisiejsze rozmowy.
- Nie mogłam tego przewidzieć – zawyrokowałam w końcu na głos.
- Bello? – Obróciłam się w stronę intruza, którym okazał się Edward. Wyglądał dzisiaj bardzo przystojnie, jak zawsze zresztą, będąc w garniturze. Miałam jakąś dziwną słabość do facetów ubranych elegancko. – Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
Słysząc tak absurdalne pytanie wybuchłam śmiechem. Oczywiście, że nie czułam się dobrze. Przed chwilą okazałam się zarazem najgorszą dziewczyną, jak i człowiekiem. Dodatkowo świadkiem upokorzenia Jake’a była cała moja rodzina oraz znajomi, z moim eks na czele. Teraz, jakby było tego mało, ukrywam się za jakąś pieprzoną zjeżdżalnią i płaczę ze śmiechu. Zgięta w pół nie potrafiłam się uspokoić, co zaniepokoiło Cullena. Zrobił krok w moją stronę, co z kolei mnie zaalarmowało. Uspokoiłam się, odskoczyłam i spojrzałam mu prosto w oczy. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Dlaczego za mną poszedłeś? – zapytałam.
- Bardzo dobrze wiesz, dlaczego – odpowiedział z łagodnym uśmiechem na twarzy.
- Dzisiaj dostałam wspaniały dowód na to, że nic nie wiem – odgryzłam się, wspominając raz jeszcze minę swojego chłopaka. Czy będę miała jeszcze okazję z nim porozmawiać? Nagle coś przyszło mi do głowy. – O, boże!
- Coś się stało? – spytał zaniepokojony.
- On jest moim szefem! – klepnęłam się w twarz. – Mogłam rozegrać to mniej melodramatycznie.
- Mnie tam się podobało, to co zobaczyłem – wykrzywił usta, śmiejąc się cichutko. Zmierzyłam go surowym wzrokiem, jednak postanowiłam nie martwić się na zapas. Przecież zwolnienie mnie byłoby czymś nieetycznym, prawda?
- Nie rozumiem cię – powiedziałam, kiwając głową w rozdrażnieniu. Mężczyzna automatycznie wyprostował się, wyczuwając, że zmieniam tok rozmowy.
- Akurat ty, znasz mnie najlepiej – odpowiedział, podchodząc o krok bliżej. Tym razem nie odsunęłam się, tylko obserwowałam, kiedy kontynuował. – Żadna osoba, kobieta nie poznała mnie bardziej niż ty. Przed nikim nie otworzyłem się do tego stopnia, jak przed tobą.
- Nikogo też nie skrzywdziłeś tak, jak mnie – szepnęłam, spuszczając wzrok na swoje buty. Owszem, było nam razem wspaniale, ale kiedy mnie rzucił było mi przez to jeszcze trudniej. Doskonale pamiętam dzień, w którym wylatywałam do Nowego Jorku. Liczyłam, że niespodziewanie zjawi się na lotnisku, przepraszając mnie za swoje słowa. Zwlekałam z okazaniem biletu do ostatniej sekundy, odwracając się co kilka metrów za siebie. Jednak nie zobaczyłam żadnego miedzianowłosego chłopaka ze łzami w oczach, tylko setki śpieszących się podróżnych. Właśnie wtedy złamał mi serce po raz drugi.
- Wybacz mi tamto. Byłem smarkaczem, sam nie wiedziałem, czego chcę. Popełniłem tyle błędnych decyzji i gdybym tylko mógł naprawić swój błąd…
- Niczego mi nie obiecuj. Dość mam facetów, którzy wiele obiecują, a później nic z tego nie wychodzi – przerwałam mu, sprawdzając reakcję. Zabolały go moje słowa.
- Od dnia kiedy zjawiłaś się przed świętami w Forks nie mogłem przestać myśleć o tobie. Zupełnie zwariowałem, nie liczy się dla mnie już nikt!
- A Tanya? Przecież jesteś z nią – stwierdziłam, wspominając długonogą blondynę, która przyszła dzisiaj razem z nim.
- Ona nie jest dla mnie tak ważna, jak ty- odpowiedział, podchodząc jeszcze bliżej. Czułam się dziwnie podekscytowana jego zapewnieniami.
- Nie zapomniałeś może, że to właśnie jej się oświadczyłeś?
- To skomplikowane… - zaczął, jednak przerwałam mu zanim powiedziałby coś czego by później żałował.
- Nieważne. Istotne jest coś innego. – Stanęłam bardzo blisko niego, tak że musiałam zadrzeć głowę wysoko, żeby patrzeć mu w oczy, a zapach jego perfum unosił się przyjemnie w moją stronę. Używał tych, które mu podarowałam. Pomyślałam o tym jak idealnie do siebie pasujemy, jak dobrze się z nim czuję. Przy nim zawsze odnosiłam wrażenie, że jestem najpiękniejsza i wiecznie adorowana. Wróciłam na ziemię. – To nie jest tak, że odmówiłam Jacobowi tylko dlatego, żeby być z tobą.
- Tylko dlatego? – zacytował mnie, przebiegle uśmiechając się wesoło. Zignorowałam to. Czułam jednak miłe uczucie w żołądku, widząc jego rozpromienioną twarz. Miałam ochotę przytulić się do jego klatki piersiowej i spokojnie ułożyć do snu u jego boku. Ach, rozmarzyłam się!
- Nie przerywaj mi, bo gubię wątek – upomniałam go. – Czułam, że Jake i ja nie możemy być dłużej razem . Musisz wiedzieć, że zrobiłam to tylko dla siebie, dla własnego komfortu psychicznego. Od teraz będę myśleć samodzielnie i robić to, na co mam ochotę. Obecnie mam chęć powiedzieć ci coś ważnego. – Zobaczyłam błysk w jego oku, co ponownie utrudniło mi zebranie myśli. Stałam tak, patrząc na niego, aż w końcu Edward odezwał się wyraźnie ucieszony.
- Co takiego chciałaś mi powiedzieć?
- Jesteś dla mnie kimś ważnym. Przyjacielem, pewnie kimś więcej… - Cullen chciał mnie objąć, jednak nie pozwoliłam na to. Nie to miałam w planach. – Jestem teraz sama, więc nie zdradzam nikogo, ale ty tak. Jesteś zaręczony z Tanyą i nie wymagam od ciebie, żebyś z nią zerwał. Mówię ci tylko, że chciałabym, żebyśmy spróbowali. Coś nas do siebie ciągnie od pierwszego dnia kiedy przyjechałam, sam to zauważyłeś. Dlatego Edwardzie wybierz mnie. Kochaj mnie. Będę czekać aż się zdecydujesz, bo jesteś dla mnie kimś ważnym. Proszę cię tylko, żebyś wcześniej przemyślał to poważnie, bo kolejnej szansy nie będę mogła ci dać, to dla mnie za trudne.
W odpowiedzi spojrzał mi głęboko w oczy, po czym ucałował delikatnie moją dłoń i udał się z powrotem do gości.
- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam – mruknęłam do siebie, łoskocząc obcasem po chodniku. Również udałam się do sali, wiedząc, że wiele osób oczekuje wyjaśnień. Rozejrzałam się - nigdzie nie widziałam Jacke’a. Za to podeszli do mnie Emmett z Rose. Brat przytulił mnie z całych sił, szepcząc:
- Będzie dobrze, siostra. Wierzę w ciebie.
- Nie przesadzaj – odpowiedziałam już pewna siebie. Wiedziałam, że zrobiłam dobrze i inna decyzja byłaby błędna. Dopiero teraz czułam się wolna. – Rose? Przepraszam cię. Miałaś absolutną rację, powinnam była słuchać ciebie od początku.
- Zapomnijmy o tym. Nie ma o czym gadać. Poza tym dzisiaj już raz kłóciłyśmy się o to się, po co to roztrząsać ponownie? Najważniejsze, że wszystko się rozwiązało – stwierdziła, uśmiechając się w moją stronę.
- Jeszcze parę kwestii zostało. – Nie zgodziłam się z przyjaciółką, rozglądając nerwowo wokół. Zainteresowani czekali na ciąg dalszy. Kwestii Edwarda postanowiłam nie zdradzać bratu, ale była jeszcze jedna rzecz, która mnie niepokoiła. – Nie mam gdzie mieszkać. Będę musiała znaleźć jakieś mieszkanie i odebrać swoje rzeczy. O ile jeszcze nie wylądowały w śmietniku.
- Zamieszkaj ze mną! – zaproponowała blondynka.
- Lepiej nie. Wolę nie oglądać swojego brata nago, kiedy będzie cię odwiedzać – zażartowałam.
- Emmett będzie się ubierać. Obiecujemy! – krzyknęła podekscytowana, a jej chłopak przytaknął posłusznie. Zaśmiałam się. Właściwie czemu nie?
- Zgadzam się ,ale to tylko do czasu, aż znajdę coś własnego.
- Super! – ucieszyła się moja nowa współlokatorka.
- Teraz powiedźcie mi jedną rzecz – zwróciłam się do nich. – Wiecie, gdzie podział się Jacob? Powinnam z nim porozmawiać.
- Wyszedł wściekły, wsiadł do samochodu i tyle go widzieliśmy – zrelacjonował mi Em.
- Genialnie – skwitowałam. W tej samej chwili ujrzałam swoich rodziców, którzy wpatrywali się we mnie intensywnie. – Wybaczcie, Renee wierci mi dziurę w głowie. Muszę z nią porozmawiać.
Obydwoje siedzieli przy stole z zaciętymi minami. Podeszłam do nich ze skruszoną miną, nie czułam się pewnie, widząc ich w takim stanie. Nie wyglądali na zadowolonych. Wskazali mi miejsce naprzeciwko swoich i czekałam na to, co nadejdzie. Pierwsza odezwała się Renee.
- Bello, jak mogłaś zachować się w ten sposób? Ten biedny chłopak został upokorzony przed tymi wszystkimi ludźmi. Powinnaś z nim porozmawiać, wyjaśnić to, a nie uciekać. Co ty robiłaś tyle czasu, tam na dworze?
- Przecież to nie moja wina, że wpadł na tak głupi pomysł, żeby oświadczyć się przed innymi ludźmi – broniłam się, jednak ona wyglądała na jeszcze bardziej niezadowoloną.
- To taki porządny chłopak, a teraz jeszcze całą winę zrzucasz na niego? Jak możesz się w ten sposób zachowywać? Nie tak cię wychowaliśmy, my… - zaczęła, jednak Charlie powstrzymał ją jednym ruchem ręki. Kiedy chciał, potrafił być stanowczy i wszyscy potrafiliśmy to uszanować.
- Jesteś pewna, że dobrze zrobiłaś? – zapytał poważnym tonem i w takim samym mu odpowiedziałam.
- Tak, tato.
- W takim razie mama i ja wspieramy cię. Pamiętaj o tym.
Edward POV:
- Tanyo?- zwróciłem się do swojej narzeczonej, kiedy podwoziłem ją do domu.
- Tak? – spytała, uśmiechając się delikatnie. Wyglądała tak uroczo, niewinnie, patrząc na mnie w ten sposób. Poczułem wielki ciężar w żołądku.
- Musimy o czymś porozmawiać. Mogę wejść na moment?
- Oczywiście – odpowiedziała odrobinę zaskoczona.
Jej mieszkanie było niewielkie i dodatkowo dzieliła je ze swoją siostrą, Irminą. Nie poznałem jej za dobrze, bo większość czasu spędzała w pracy, była stewardessą. Dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Wszystko było urządzone porządnie, ale bez większego przepychu. Każda rzecz miała swoje miejsce i przeznaczenie, nikt nie znalazłby tam ani brudu, ani niepotrzebnych bibelotów.
- To, o czym chcesz porozmawiać? – zapytała, kiedy usiedliśmy w jej pokoju. Zająłem miejsce tuż obok niej na brzegu łóżka.
- Zdradziłem cię – wyrzuciłem na wydechu. Przez jej twarz przeszło kilka emocji w tym zaskoczenie i złość.
- Z Bellą Swan – stwierdziła.
- Tak.
Tanya wzięła kilka oddechów i patrząc mi prosto w oczy powiedziała coś, co mnie wytrąciło z równowagi.
- Wybaczam ci.
- Słucham? – upewniłem się, nie wierząc w to, co usłyszałem.
- Wiem, że mnie kochasz. Każdemu zdarzają się potknięcia. Chyba, że nie przyszedłeś tutaj po wybaczenie… - stwierdziła smutno. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Sądziłem, że będzie krzyczeć, rzucać czym popadnie i wyrzuci mnie z mieszkania. Z pewnością nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- Nie wiem, po co tu przyszedłem. Może to nie ma już sensu? – spytałem bardziej siebie niż ją, załamując ręce. Ona jednak zareagowała bardziej energicznie. Wstała i zaczęła wymachiwać rękoma.
-Chcesz wszystko przekreślić, nawet bez spróbowania naprawienia czegokolwiek? Byliśmy razem tyle lat, było nam cudownie. Czy to o niczym nie świadczy? – pytała retorycznie.
- No tak, ale…
- Przecież z jakiegoś powodu zerwaliście z Bellą. – Nie pozwoliła mi się sprzeciwić - Jesteś gotów na kolejne kłótnie, problemy ze związkiem na odległość i bólem, jaki cię później czeka? Nie pamiętasz już, że to dzięki mnie zapomniałeś o tym jakim człowiekiem byłeś wcześniej, jacy byliśmy oboje? To dzięki nam staliśmy się tymi osobami, jakimi jesteśmy dzisiaj. Edwardzie, potrzebujemy siebie nawzajem.
- Nie jestem w stanie teraz o tym rozmawiać. Odezwę się za kilka dni – zakończyłem rozmowę, nawet nie zwracając na nią uwagi. Wybiegłem z mieszkania i szybko wsiadłem do samochodu.
Nie spałem całą noc. Przewracałem się z boku na bok, w końcu oglądałem powtórki Simpsonów w telewizji. Dlatego nazajutrz, kiedy otwierałem sklep skupiałem się bardziej na ziewaniu aniżeli fakcie, że za mną stoi listonosz i od kilku sekund coś do mnie mówi. Reszta dnia była podobna, odpływałem myślami, analizując obie, jakby nie było, wspaniałe kobiety.
Bella była moją przyjaciółką, pierwszą wielką miłością, przy niej czułem się jak nastolatek, który tryska pokładami pozytywnych uczuć. Z nią zwiedziłem Europę, połowę Stanów i stworzyłem swoje najlepsze fotografie. To ona pomagała mi rozwinąć moją pasję i wyciągała mnie na kolejne spacery z aparatem w roli głównej. Zawsze miała mnóstwo energii, pomysłów i chęci.
Tanya z kolei zupełnie jej nie przypomina. Poznaliśmy się w momencie, kiedy oboje potrzebowaliśmy wsparcia. Ona straciła rodziców, ja popadłem w depresję po rozstaniu z Bellą. Ona była dla mnie lekarstwem na złamane serce, ja dla niej oparciem. Pomagaliśmy sobie nawzajem i gdyby nie Tanya nie wiem jaką osobą byłby teraz. Miała rację, przypominając mi o tym, wiele jej zawdzięczam. Tylko czy to oznacza, że muszę teraz być z nią do końca życia? Kocham ją, inaczej bym się nie oświadczył, tylko jak w takim razie mam nazwać uczucie do Belli?
Nie jestem jakimś specjalnie zazdrosnym typem, ale za każdym razem kiedy widziałem Bellę z Jacobem miałem ochotę podejść do niego i walnąć go w pysk. Czułem jad w ustach, a nigdy nie odczuwałem tego, widząc swoją narzeczoną z jakimś mężczyzną. Tylko czy obsesja jest miłością? Być może okłamujemy się, bo prawda tak cholernie boli?
W końcu z pomocą przyszedł mi Jasper, który odwiedził mnie w porze obiadu. Wszedł do sklepu z dwoma kartonikami jedzenia. Bez słowa położył je na ladzie, wyjął sztućce i rozglądając się wkoło delektował się ziemniakami z surówką i jakimś mięsem. Poszedłem za jego przykładem i przez kilka minut jedliśmy w milczeniu.
- Fajnie się tu urządziłeś. W końcu to wygląda profesjonalnie. – Zaśmiałem się na jego komentarz.
- Dzięki.
- Najlepiej wyglądają te cegły – dodał.
- Bella je zrobiła – wyjaśniłem, nadgryzając pierś z kurczaka. – Trochę to suche – stwierdziłem, wskazując widelcem na kawał mięsa na moim talerzu.
- Nie marudź. Gdyby nie ja pewnie nie zjadłbyś dzisiaj żadnego obiadu.
- Pewnie nie. Zazwyczaj Tanya przynosiła mi coś – przyznałem, wracając myślami do naszej wczorajszej rozmowy.
- Powiedziałeś jej? – Nie wyglądał na zaskoczonego. Czy on zawsze wszystko wie?
- Tak.
- I jak zareagowała?
- Nadzwyczaj spokojnie.
- To dziwne… - stwierdził mój rozmówca. Przytaknąłem, zapychając się ziemniakami, żeby nie musieć kontynuować. Pomilczeliśmy kolejne minuty i Jasper jeszcze raz zagadnął.
- Zdecydowałeś, co teraz?
- Co masz na myśli? – zapytałem, chociaż bardzo dobrze wiedziałem, o co mu chodzi. Chciałem zyskać na czasie, żeby ułożyć jakieś dobre usprawiedliwienie.
- Bella powiedziała mi, że rozmawialiście i dała ci wolną rękę. Podobno masz zdecydować sam. – Spojrzałem odrobinę groźnie na kolegę. On zawsze wiedział o rozterkach Belli dużo szybciej, niż ja o nich usłyszałem. Jaka istniała szansa, że tym razem będzie inaczej? Przyjaźnili się wcześniej, więc pewnie i teraz tak jest.
- Zastanawiam się – odparłem w końcu. Jazz, ku mojemu zaskoczeniu, przytaknął głową ze zrozumieniem.
- Rozumiem cię. Nie łatwo przekreślić wieloletni związek dla czegoś, czego sam nie rozumiesz. To musi być trudne.
- I takie jest! – ucieszyłem się, że w końcu ktoś mnie rozumie. Zaczynałem podejrzewać, że straciłem rozum. – Sądziłem, że decyzja będzie banalnie prosta, ale okazało się wprost przeciwnie. Przecież nie bez powodu oświadczyłem się Tanyi. Nie powinienem kończyć z nią pod wpływem emocji – W odpowiedzi usłyszałem śmiech i słowa, które mi o czymś przypomniały.
- Zawsze mnie to dziwiło. Jesteście z Bellą zupełnie inni. Ty, racjonalista, który musi tysiąc razy przemyśleć sprawę zanim podejmie decyzję. Ona z kolei decyduje się w mgnieniu oka i pod wpływem emocji albo jakiegoś pokręconego kobiecego zmysłu. Nie zrozum mnie źle – dodał, widząc, że bacznie mu się przyglądam. – Myślę, że dobrze jeżeli w związku każdy ma swoje zdanie i poglądy. To daje lepsze spojrzenie na sprawy. My z Alice dogadujemy się przez to bardzo dobrze, a jak wiesz, ja nie jestem pedantem z zadatkami na zakupoholika.
- Ty i Alice jesteście zupełnie inni. Nie mieliście nigdy wątpliwości co jest między wami – zauważyłem, nie mogąc sobie przypomnieć jakiejś poważniejszej kłótni między tym dwojgiem.
- Na szczęście ominęły mnie wielkie awantury. Z tym, że ja jestem bardziej ugodowy niż ty. – Zażartował, ale wiedziałem, że mówi serio.
W mieszkaniu byłem pod wieczór. Wyjąłem piwo z lodówki i usiadłem na balkonie. Nie był on jakiś specjalnie duży, ale to zawsze coś. Kochałem to miasto. Te wielokolorowe budynki wyglądały jak z pocztówki. Niektórzy uważali, że są tandetne, ale ja miałem do nich sentyment. To je oglądałem jako pierwsze, tuż po przeprowadzeniu się do własnych czterech kątów. Chciałem zacząć od nowa. Zaciągnąłem kredyt, żeby móc je kupić i byłem z siebie cholernie dumny. Zrobiłem to w tajemnicy, tuż przed kłótnią z Bellą. Chciałem zrobić jej niespodziankę, coś niebanalnego. Zamiast romantycznej kolacji w pustym jeszcze mieszkaniu, które czekało pełne róż i świec, posprzeczaliśmy się o to, jak widzimy przyszłość. Byłem zaskoczony słysząc, że chce wyjechać z Forks. Pamiętam, że niekiedy narzekała na to miasto, ale nigdy nie brałem tego za zła wróżbę. Nigdy nie powiedziała kategorycznie „nie” powrotowi do rodzinnego miasta po studiach. Pewnie powinienem powiedzieć jej, że w ręku mam komplet kluczy dla niej, ale nie mogłem. Wyglądała na tak radosną, zadowoloną i dumną z siebie, kiedy opowiadała mi, że dostała propozycję stażu w Nowym Jorku. Uzmysłowiłem sobie wtedy, że ja nigdy jej nie doścignę. Była strasznie ambitna, zawsze działała i nie bała się niczego. Ja z kolei nie byłem człowiekiem czynu. Marzyłem, że wspólnie zamieszkamy, będziemy prowadzić sklep fotograficzny, jeździć na wycieczki i wychowywać dzieci.
Bella podekscytowana opowiadała mi o tym, co ją czeka po stażu, jakie będzie miała umiejętności, czego się nauczy i co planuje teraz. Byłem pewny, że zmieni się on co najmniej kilka razy do jej kolejnych urodzin i wtedy to zrozumiałem. Nie mogłem być z dziewczyną, którą tylko zatrzymywałem. Przeze mnie może nie spełnić marzeń, może być nieszczęśliwa do końca życia, chcąc spełnić moje o grupce dzieciaków i mieszkaniu z balkonem w kolorowej kamienicy. Kiedy mówiłem jej, że nie pojadę z nią do Nowego Jorku czułem jak pęka mi serce. Z całych sił powstrzymywałem się, żeby nie dodać „Żartowałem!” i wręczyć jej jednak te klucze.
Moje marzenia nie zmieniły się do teraz. Ciągle chcę założyć rodzinę i wieść spokojnie życie. Bella, jak stwierdził Jasper, jest nieprzewidywalna. Jej życie, to ciągła walka pomiędzy rozumem, a sercem. I mimo że to, co do niej czułem nie zniknęło do teraz, wiedziałem, że nie dam jej szczęścia. Tanya z kolei pragnie tego co ja, dla niej jestem idealnym facetem, od którego nie oczekuje wielkości, zdobywania szczytów. Ona jest spokojna i bezpieczna. Bella potrzebuje mężczyzny, który sprosta jej wymaganiom. Ja niestety jestem tylko nędzną imitacją, która straciła dla niej głowę.
Podjąłem decyzję w tej samej chwili, w której rzuciłem jeszcze na wpół pełną, trzecią już, puszkę w głąb mieszkania. To było ciężkie, jednak w końcu wybrałem jej numer.
- Bells? – zagadnąłem. Mój ton musiał mnie zdradzić zanim zdołałem wypowiedzieć jedno, składne zdanie.
- Czyli wybrałeś ją – odpowiedziała.
- Przykro mi…
- Proszę, nie utrudniaj tego – weszła mi w zdanie. W tle usłyszałem jakiś szelest.
- Zrozum mnie, to moja narzeczona. Co miałem zrobić? Ty zasługujesz na kogoś lepszego – odchrząknąłem, łapiąc się na tym, że głos mi się załamywał.
- Tak, z pewnością – zakończyła rozmowę, rozłączając się. A ja, powstrzymałem łzy napływające mi do oczu. Jestem mężczyzną, do cholery!
________________________________
Na tym koniec tego rozdziału. Bardzo starałam się oddać uczucia, rozterki i myśli Edwarda. Mam nadzieję, że udało mi się to. Jeżeli nie to śmiało piszcie wszelkie uwagi, bo szykuje się jeszcze przynajmniej jeden rozdział z jego punktu widzenia, a chcę żeby był jak najlepszy
Po wielu bojach stworzyłam ankietę. Co prawda jedna odpowiedź wyszła mi podwójnie... ale już nie mam sił jej zmieniac :P
Zagłosujcie proszę w niej, ponieważ mam pewien pomysł na dalsze rozdziały. Nie wiem jak zareagujecie, a piszę to opowiadanie nie do szuflady, tylko do was... Dodam, że ten bohater nie występowałby bardzo często, tylko momentami się przewijał. Tak dla urozmaicenia akcji;)
Będę wdzięczna za wasze opinie i głosy:)
EDIT:
Widzę, że głosy pojawiają się w ankiecie ale nikt nie wygłasza głośno swojego zdania. Nie chcę byc nachalna czy coś w tym stylu ale nie mam zamiaru ukrywac, że bardziej zależy mi na waszej pisanej opinii aniżeli tej w ankiecie. Dodałam ją bardziej dla zobrazowania jak podzielone są głosy.... reasumując: będę się bardzo cieszyć jeżeli umotywujecie swoje głosy |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rita dnia Śro 16:41, 30 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Śro 17:18, 30 Mar 2011 |
|
Och, och! ^^
Miałam już iść oglądać telewizję, kiedy jednak kliknęłam na KP żeby zobaczyć, czy właśnie WMKM się pojawiło. I widzę, że mam świetną intuicję. :D
Wiesz, wcześniejszy rozdział przyjęłam bardzo radośnie bo narratorem był Emmett, a z nim jak wiadomo, nie można inaczej. Zaś tutaj... wyszło smutno. Nie, nie - nie jest to złe. Chodzi raczej o to, jak bohaterowie radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Bella dała mu szansę, a on... odrzucił ją. Co mogła poczuć Bella? To takie przykre i... prawdziwe. Jednak podchodząc do tego ze strony Edwarda, to naprawdę go zrozumiałam. Oczywiście, faceci nie rozumieją praw miłości, i tego, że powinni walczyć, chociaż ona powiedziała "Dość". Są takie sytuacje w życiu. Naprawdę świetnie to oddałaś. Zrozumiałam jego rozterki, jego samego. Ale jak będzie dalej? Któż to wie...
Teraz myślę sobie, jak mogłam pomyśleć o romantycznej scenie! Jednak uważam, że rozwinięcie jest niezwykle ciekawe, choć smutne, to i tak zachwycające. Będę czekać z niecierpliwością. Na pewno. I już oddaję głos w ankiecie!
Tym razem nie będę bawić się we wróżkę, bo nie mam zielonego pojęcia, co będzie dalej! Nie mogę się doczekać.
Poprzednio wyłapałam kilka błędów, jednak tym razem nie było ich. Dobra Beta :D
I co do mojego zwrócenia uwagi na słówko "Tej" : widocznie nie zrozumiałam, jednak teraz już trybiki zaczęły pracować. ;D
Pozdrawiam cieplutko, życzę weny i czasu.
Czekam,
KW |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Śro 19:23, 30 Mar 2011 |
|
Same zaskakujące informacje; Bella zrywa z Jacobem, ale Edward z Tanią nie, choć ją zdradził i nawet otwarcie jej to zakomunikował. Może jestem niedzisiejsza, ale nie chciałabym być z facetem, który po zaręczynach przesypia się ze swą ex. To nie rokuje dobrze na przyszłość. Wybrał Tanię, bo on chce domu z dzieciakami tu, w Forks, a Bellę nosi po świecie. Nie wiem, czy wytrzyma w nudnawym miasteczku z żoną uwiązaną przy dzieciakach i z czasem niezadowoloną z codziennego kieratu? Chyba, że nie doceniam Tanii...Bella jeszcze nie czuje potrzeby posiadania domu, choć chciałaby być z Edwardem.Trudno pogodzić ich różne podejścia do życia i dorosłości. Czas pokaże, że pragmatyzm Edwarda może nie będzie mu służył, ale tym razem chyba Bella nie da się znów tak łatwo wmanewrować w romans z ex-Edem? Tu nie ma o co walczyć, widać pisane im są gorące spotkania po latach, a nie życie we dwoje jako małżonków. Pewnie Bella w końcu kogoś pozna, uwierzy, że to TEN, Edward będzie miał dość Tanii, bo może na odmianę ONA przyprawi mu rogi, tak dla względnie równego rachunku. Cokolwiek Ed postanowi teraz, będzie żałował potem. Romantyczny to on nie jest. Może nie musi? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Śro 20:46, 30 Mar 2011 |
|
o rany!
Mam mały mętlik w głowie. Edward to dupa nie facet! On się boi wyzwań, nowości, być może ma kłopoty z przystosowaniem się do nowych warunków.
Chyba mieli z Bellą kłopoty z komuniukacją w związku albo tak bardzo ufali w to, ze znają się na wylot, że w pewnej chwili przestali rozmawiać o swoich planach, marzeniach. Nie umiem inaczej wytlumaczyć powodu ich rozstania.
Natomiast teraz... NY daje większe szanse fotografom niż Forks, które stworzyłaś. Nawet jesli to nie jest "zabita dechami dziura" jaką próbowała stworzyć p. Meyer.
Jestem za pojawieniem się nowej postaci:) Jestem za jesli chodzi o jaknajszybsze dodanie rozdziału
W tej chwili śledzę w KP dwa opowiadania i mam nadzieję, że jak najszybciej pojawi się tu kolejny rozdział mojego ulubieńca
Weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:21, 30 Mar 2011 |
|
Cholera, to ja już nic nie rozumiem. Jedno warte drugiego.
Najpierw zawraca jej głowę, daje nadzieję, biegnie za nią, twierdzi, że jego kolej, a potem puszcza ją kantem. No, idiota jakich mało. Zgadzam się z Aurorą Rose, dupa nie facet. Ja rozumiem, przemyślał, jednak czuje coś do Tanyi, ma wobec niej chyba, tak sobie to tłumacze, dług wdzięczności, ale do diabła, życie to nie bank w którym zaciąga się kredyt, a później go spłaca.
Zna Bellę od lat, wie jaka jest, ale nie porozmawiał z nią, nie dowiedział się, czy zostanie z nim, nie zastanowił się nad innym rozwiązaniem, tylko odrzucił miłość, jak skórkę banana. Mam nadzieję, że się na niej poślizgnie!!!
A Bella, no cóż, miała nadzieję, którą Edzio podeptał, opluł i rzucił w kąt. Choć nie szkoda mi jej, kochała Edwarda, było siedzieć na tyłku i nie wyjeżdżać. Ale ambicja ważniejsza. Przez tę głupią cechę, wielu ludzi straciło coś cennego w życiu i wkurza mnie, że teraz na świecie ważniejsze jest wykształcenie, pozycja niż uczucia. Świat się wali.
Ale się wymądrzyłam, co!
Podoba mi się taki obrót sprawy, bo to znaczy, że będziesz kontynuowała i jeszcze wiele się zdarzy, a na końcu B&E, będą razem, bo nie mogą bez siebie żyć. Życzę weny i wracaj jak najprędzej.
Pozdrawiam cieplutko!!!!!!
A co do ankiety, nie wypowiadam się, bo nie znam tematu. Wiem, że jest w telewizji serial, ale nigdy nie miałam okazji go obejrzeć, ale może nowa postać wniosłaby coś ciekawego. Dodaj postać, a my czytając, wypowiemy się na ten temat. Nie masz nic do stracenia, jakby co zawsze można się kogoś pozbyć z opowiadania. A może nowy adorator dla Belli by się przydał?
Idę spać, bo zaczynam pleść bzdury. Pa, pa |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kaan dnia Śro 21:35, 30 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Natalia1
Wilkołak
Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 17:05, 01 Kwi 2011 |
|
Smutno mi się zrobiło jak przeczytałam nowy rozdział ! :-(((( Myślałam, że Edward i Bella będą razem , a teraz zrobiło się to bardzo, bardzo odległe :-( Ciągle mam jednak nadzieję, że jescze będą razem. Proszę, przyspiesz opowiadanie i niech EB szybko się zejdą ! No, a nowa osoba w opowiadaniu może być. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rita
Człowiek
Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 51 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 20:12, 13 Kwi 2011 |
|
Po pierwsze: dziękuję za wszystkie komentarze i głosy w ankiecie. Co prawda nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie na "nie". Tym bardziej liczyłam, że się oni wypowiedzą i umotywują jakoś swój wybór
Po drugie: Przepraszam za tak długą przerwę ale opowiadanie powoli zmierza ku końcowi, a co za tym idzie: walczę ze sobą i wszystkimi bohaterami żeby jak najlepiej zamknąć tę historię W końcu doszłam jednak do wniosku, że nie dam rady zadowolić zarówno was wszystkich jak i siebie. Sądzę, że znalazłam jakiś consensus ale to się okaże dopiero po zakończeniu historii czyli za kilka rozdziałów
Tymczasem zapraszam do kolejnego rozdziału.
Beta: Sarabi
Rozdział XVI:
Było ciężko, tak naprawdę, to trudno. Pierwszą noc przepłakałam na ramieniu Rose, która wytrwale mnie pocieszała. Nazajutrz nie miałam sił na nic, tym bardziej na starcie z Jacobem. Wyglądałam jak siódme nieszczęście i nie bardzo dbałam o to, że mam wygniecioną bluzkę i lekko potargane włosy. Wszystko to miałam głęboko w poważaniu. Podczas spotkania redakcyjnego wyręczyła mnie Rose, natomiast ja w spokoju pogrążałam się w swoim beznadziejnym nastroju. Byłam żałosna. Przecież powiedziałam głośno i wyraźnie, że może wybrać i podejdę do tego na luzie. I co z tego wyszło? Jestem nie do życia, podczas gdy on pewnie pieprzy się teraz ze swoją blondyną!
- Bels, musisz zacząć chodzić na randki! – zawyrokowała przyjaciółka po tygodniu. Siedziałam na kanapie, którą tymczasowo zajmowałam. Wokół były kartony i torby pełne moich rzeczy, które Jake uprzejmie wysłał, zanim jeszcze zdążyłam dotrzeć do Nowego Jorku.
- Pieprz się – odpowiedziałam bezbarwnym tonem. – Potrafię o siebie zadbać.
- Właśnie widzę. – Wskazała na stos papierów koło mnie.
- No co? – zapytałam, podnosząc wzrok na nią. – Przecież to do pracy.
- Ostatnio jedyne co robisz, to pracujesz. To już jest choroba, którą nawet nazwali… - zaczęła, jednak szybko jej przerwałam.
- Pracoholizm, tego słowa szukasz geniuszu.
- Doprowadzasz mnie do szału i gdyby nie to, że jesteś w jakimś dziwnym, pokręconym dołku, to bym ci nakopała do dupy, żebyś się w końcu ruszyła! Może mam to zrobić, co gnomie? – Spojrzałam na nią zaskoczona, po czym się roześmiałam. Rose wyglądała na lekko zawstydzoną.
- Co powiesz na randki? – spytała ponownie.
- Pomyślę.
- Zapisz sobie na karteczce, bo jeszcze zostało trochę miejsca na szafie. – Dokuczyła mi. Wystawiłam jej język i rzuciłam tylko okiem na miejsce, które wskazała. Nie chciało mi się wyciągać tablicy korkowej, więc użyłam jednego z mebli.
- Przynajmniej wygląda ładniej – powiedziałam pod nosem.
- Słyszałam to! – krzyknęła do mnie z korytarza, zmierzając do kuchni. Mam nadzieję, że nie planuje niczego gotować. Podobno Emmett przekonał ją do poduczenia się tego i owego. Przeważnie kończyło się do niedogotowanym ryżem i sosem z puszki, ale było lepiej niż wcześniej.
***********
- Panno Swan? – zwrócił się do mnie Jacob. Teraz mówił do mnie tylko w ten sposób, jakby chciał podkreślić, że mogłam zmienić status. W dupie cię mam, pomyślałam. Weszłam do środka, zaraz za nim. Pewnie pierwiastek dżentelmeństwa zniknął wraz z moim „nie”. Podejrzewałam, że odbędziemy poważną rozmowę , która skończy się moim wywaleniem i obecność prezesa wcale mnie nie uspokoiła.
- Usiądź, proszę. – Wskazał mi miejsce wysoki mężczyzna z długimi włosami. Zawsze miałam trochę słabości do James’a, bo tak miał na imię prezes. Blondyn, wysoki, pewnie miał ponad czterdzieści lat, ale niejeden trzydziestolatek zazdrościł mu jego sylwetki. Przynajmniej wywali mnie przystojniak, stwierdziłam, szukając jakiś pozytywów.
- Ile już lat u nas pracujesz? – zagadnął, siadając na miejscu Jake’a, który z kolei stał z nietęgą miną profilem do mnie tuż przy oknie. Co jest?
- Około pięciu – odpowiedziałam niepewnie.
- To już trochę, nie sądzisz? – zapytał. Mój eks ciągle wpatrywał się w coś za oknem.
- Mało i dużo zarazem.
- Otóż to, Bello! – powiedział i klasnął w dłonie jakby sobie właśnie coś przypomniał. Wyglądał odrobinę na szaleńca z tymi iskierkami w oczach. – Jacob, powiedz jej radosna nowinę – rozkazał mężczyźnie za nim. Ten w końcu spojrzał w naszą stronę, jednak nie ukrywał niezadowolenia.
- Otwieramy nowy oddział, w Seattle.
-Tak właściwie, to nową gazetę. Będzie to coś zupełnie innego niż Newsweek – przerwał mu podekscytowany prezes. Tym razem nie usiedział na fotelu tylko wstał i zaczął spacerować między biurkiem a jednym z regałów w kącie. – Wiadomości z miasta, kraju, dużo grafiki, żeby czasem nikt nie pomylił ich z tymi szmatławcami, którzy skąpią na kolor. Do tego obszerny dział kultury, rzecz jasna – wskazał na mnie palcem.
- Świetny pomysł – powiedziałam z grzeczności. Póki co, tak naprawdę wiele mi nie powiedział.
- Wszystkie niezbędne informacje zostaną pani dostarczone na biurko. Oczywiście, jeżeli jesteś Bello chętna.
- Musiałabym się zastanowić, ale propozycja brzmi interesująco…
- Słyszałem, że pochodzisz z Seattle, prawda? – przerwał mi kolejny raz.
- Tak właściwie to tam studiowałam, pochodzę z Forks, jakieś dwieście kilometrów dalej – wyjaśniłam.
- Zatem byłabyś blisko rodziny i przyjaciół. Co prawda, jako szefowa kultury nie miałabyś tyle wolnego czasu, ale to zawsze coś – skomentował, ignorując prychnięcie Jake’a.
- Przepraszam, dobrze usłyszałam - szefową kultury? – zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście. Jacob już wcześniej opowiadał mi jakie postępy zrobiłaś, a ostatnio moi doradcy sprawdzali teksty i zdolności każdego z was. Będziesz idealnie nadawać się na to stanowisko. Zresztą, wszystko jest w broszurze. Teraz wybacz nam proszę, ale muszę jeszcze omówić kilka kwestii z twoim szefem – zakończył, uśmiechając się w moją stronę.
- Do widzenia – wyśpiewałam prawie, dochodząc do drzwi.
- Bello? – zwrócił się do mnie na odchodnym. Obróciłam się raz jeszcze w ich stronę. Jacob wyglądał na wściekłego. Pewnie chwalił mnie przed naszym zerwaniem. Chociaż, może chce się mnie zwyczajnie pozbyć? – Oczekuję na odpowiedź do końca tygodnia.
**********
- W końcu coś pozytywnego! – ucieszyła się Rose, kiedy jeszcze tego samego wieczora siedziałyśmy przy winie i pizzy. Ona również dostała propozycję przeniesienia się do Seattle, którą przyjęła z miejsca. Całą drogę do obecnie naszego, wspólnego mieszkania opowiadała jaka jest szczęśliwa, że w końcu zamieszka bliżej Emmetta. Ja nie byłam taka pewna, czy to dobry pomysł.
Bycie bliżej rodziny i przyjaciół, oznacza że i Edwarda widywałabym częściej. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Szczególnie, że obecnie jest zarówno ostatnią, jak i pierwszą osobą, którą chciałabym widzieć.
– Wiesz, Rose – zagadnęłam, zmieniając temat. – Edward to ciota, a nie facet. Najpierw robi mi z mózgu galaretę, a jak ja się decyduję, to on ucieka.
- Pewnie masz rację – przyznała, śmiejąc się głośno.
- Teraz tak myślę, ale to może być zasługa alkoholu i mojej nagłej odwagi… Sądzę, że zasługuję na kogoś lepszego. Jeżeli on nie nadąża za mną, znajdę kogoś, kto nie boi się niezależnych kobiet.
- Świetny pomysł! Powtarzałam ci to miliony razy – przypomniała mi Rosaline.
- Wiem. Ja to po prostu powiedziałam tak genialnie, że w końcu nabrało sensu – zażartowałam, popijając wino.
- Czyli jedziesz do Seattle? – zapytała, przyglądając mi się uważnie.
- Chyba tak… nie jestem na sto procent pewna, ale poważnie to rozważam. Bądźmy szczerzy, tutaj nie dostanę awansu póki Jake jest naczelnym, a zaczynanie od prawie zera w innej gazecie nie uśmiecha mi się specjalnie. Tam nie dość, że jest taniej, to na dodatek kręcą tam Chirurgów – zażartowałam na koniec.
- Za Seattle! – zadecydowała Rose, wznosząc kieliszek.
*************
Seattle różniło się diametralnie od Nowego Jorku. Zupełnie inne miasto, ludzie i atmosfera. Tutaj nie czuje się tego wyścigu szczurów. Znalazłam genialne mieszkanie niedaleko parku, Rose zamieszkała w jednym z apartamentów rodziców. Nie wspomniałam? Jej rodzice są bogaci, a dodatkowo mają firmę zajmującą się nieruchomościami. Tym sposobem nie musiała martwić się, pewnie do końca życia, gdzie będzie mieszkać. Początkowo chciałyśmy znaleźć coś razem, ale w końca obie wybrałyśmy wygodę. Przyjaźnimy się, ale wynajmowanie razem lokum byłoby złym pomysłem. Bo ile można na siebie patrzeć?
Była wiosna, a tutaj ciągle padał deszcz. Sądziłam, że to tylko taki mit z filmów i jakże się myliłam. Pracowałam godzinami, żeby dopiąć wszystko na czas. Byłam odrobinę zestresowana sądząc, że wtargnę do nowej, zgranej ekipy, ale ku mojemu zadowoleniu James ściągnął sporo osób z innych miast. Chciał stworzyć zupełnie nową redakcję. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Tym razem sportem zajmował się przystojniaczek. Brązowe włosy, krótko obcięte i zawsze nosił koszule od garnituru.
- W pewien sposób, to seksowne – stwierdziła Rose, wskazując na Steve’a, naszego sportowca.
- Co konkretnie? – zapytałam, odrywając się od komputera.
- Te jego koszule. Mam ochotę podejść i zedrzeć je z niego zębami – odpowiedziała rozmarzonym głosem.
- Czy ty nie masz faceta? Takiego misiowatego, Swana? – przypomniałam przyjaciółce. Od razu spoważniała i odwróciła wzrok.
- Potrafisz spieprzyć nawet największą frajdę – wypomniała mi, jednak po chwili oczy jej rozbłysły i jak szalona zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze. Zaśmiałam się i wróciłam do pracy. Dziewczyna odezwała się dopiero po jakimś kwadransie.
- Patrz – rozkazała. Odwróciła monitor w moją stronę i ujrzałam tam swoje zdjęcie. Nie bardzo wiedząc o co jej chodzi, podeszłam bliżej i ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że założyła mi profil w portalu randkowym.
- Odbiło ci do reszty?! Nie chce czegoś takiego! – oburzyłam się, ona jednak przezornie zgarnęła myszkę i klawiaturę, żebym nie mogła niczego popsuć.
- Nie dramatyzuj. Przecież nie wrzuciłam twoich zdjęć nago – odpowiedziała całkowicie rozluźniona.
- Nie masz takich fotek – przypomniałam jej.
- Czyli może być? – zapytała, zmieniając temat.
- Nie! – krzyknęłam, jednak szybko uciszyłam się, ponieważ jedna z koleżanek z pracy odchrząknęła znacząco. – Masz to wykasować. Po co mi takie konto?
- Musisz zacząć chodzić na randki – stwierdziła po prostu.
- Nic nie muszę. Nie potrzebuję teraz faceta – broniłam się, zakładając ręce na piersiach.
- Nie karzę szukać ci rycerza w złotej zbroi, tylko dobrze się bawić w męskim towarzystwie. Randki to zabawa! Przecież kiedyś tak je lubiłaś – przypomniała mi. Zastanowiłam się przez moment i mówiła prawdę. Wcześniej, przed Jacobem, chętnie umawiałam się z facetami i zawsze to lubiłam. Może nie będzie tak źle? Co mi szkodzi spróbować?
- Zgadzam się, pod jednym warunkiem.
- Jakim? – Rose była niewiarygodnie szczęśliwa.
- Ty będziesz wybierać kolesi. Nie mam ochoty bawić się w takie głupoty.
- Nie ma sprawy. Tak właściwie, to chciałam sama to zaproponować. Ty nie potrafisz flirtować z facetami.
- Tylko bez seks-emaili!
- Dobra – zgodziła się jednak już mniej zadowolona.
********
Pierwsza randka była jednym, wielkim niewypałem. Co prawda mężczyzna był przystojny, zadbany, dobrze się nam rozmawiało i nic nie zapowiadało katastrofy, aż do momentu, gdy podano nam nasze dania. On zamówił makaron ze szpinakiem, ja bolognese. Nastała cisza. Nabierałam makaron, kiedy usłyszałam ten dziwny dźwięk. Jakby trąbka, ale nie do końca. Podniosłam wzrok na swojego towarzysza, a on miał między palcami penne i udawał, że gra na instrumencie. Zamarłam, nie wiedziałam, co zrobić, rozglądałam się na boki, a on ciągle grał. Wytrzymałam jeszcze pięć minut, aż chleb posłużył mu za bębenek. Na pożegnanie usłyszałam, że nie mam poczucia humoru. Może i miał rację.
Kolejny randkowicz nie był muzykiem – amatorem, kazałam Rose wykluczyć wszystkich takich. Miał długie, rude włosy, okulary w grubych oprawach i ciekawą zieloną koszulę. Wyglądał inaczej niż pozostali i bardzo mi się to spodobało, do momentu, aż doszliśmy do naszych poglądów.
- Nie cierpię feministek – wyznał. Zainteresowałam się tym. Nigdy nie utożsamiałam się z nimi, jednak mało który facet potrafił to dobrze umotywować. Byłam zaintrygowana.
- Dlaczego? Nie lubisz ich?
- Zupełnie nie rozumiem ich podejścia. Twierdzą, że chcą być równe, ale kiedy umówiłem się z jedną taką, to nie dość, że mnie wyzywała za nie przepuszczenie jej pierwszej przez drzwi, to na dodatek oburzyła się ,kiedy kelner ją pierwszą poprosił o zamówienie.
- Czyli ty jesteś dżentelmenem? – spytałam, jak się okazało, źle interpretując jego opowieść.
- Nie, ja po prostu lubię się pieprzyć – wyznał wprost i wpakował sobie do ust kolejny kawałek schabu.
- Słucham? – Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Ty nie lubisz seksu? – zapytał zdziwiony i lekko obrzydzony.
- Na pewno nie z byle kim – odpowiedziałam, odkładając sztućce.
- Czyli po której randce idziesz do łóżka? Drugiej, trzeciej? – drążył dalej.
- Po trzydziestej – wypaliłam, chcąc go jak najszybciej spławić.
- Przecież to tyle kasy! dz***a byłaby tańsza – oburzył się. Spojrzałam na niego przerażona. No nie, kosmita mi się trafił, pomyślałam.
- Bywa i tak… - zaczęłam, jednak uratował mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - „Szef”. Zdziwiłam się. – Przepraszam cię na moment, to z pracy.
- Ta – odpowiedział niezadowolony, nawet na mnie nie patrząc. Uśmiechnęłam się pod nosem szczęśliwa, że mu dopiekłam i poszłam do toalety.
- Witam szefie. Coś się stało? – zagadnęłam, odbierając.
- Stało się i to dużo. Masz przerąbane – zaczął prosto z mostu. Spięłam się i nerwowym tonem kontynuowałam rozmowę.
- Nie rozumiem. O co chodzi?
- Nasz, czyli w tym i twój fotograf złamał rękę!
- Ach – sapnęłam do słuchawki. Mieliśmy jutro zamówioną modelkę, stylistów i wszystko co niezbędne do sesji okładkowej.
- Wykombinuj coś Bello, bo ja już dzwoniłem po wszystkich fotografach i albo nie mają czasu, albo nie ma ich w mieście. Jesteśmy w pieprzonej dupie, a nie wezmę jakiegoś amatora. To ma być okładka!
- Mam pewien pomysł, ale musi mi pan zaufać – stwierdziłam, łapiąc się ostatniej deski ratunku.
- Nie pieprz mi tu takich głupot, tylko jutro o dziewiątek chce widzieć fotografa i ma być dobry. Cholernie dobry! – rozłączył się.
- Pieprzony choleryk – wysyczałam, wybierając kolejny numer. Jednak Jessica nie była w kraju. Pozostała mi jeszcze jedna opcja. Poprawiłam usta błyszczykiem, przeczesałam palcami włosy i wybrałam odpowiedni przycisk. Odebrał po czwartym sygnale.
- Cześć, Edward, tutaj Bella – powiedziałam na wydechu.
- Witaj. Nie spodziewałem się telefonu od ciebie – przyznał lekko zdziwiony. Zaśmiałam się nerwowo.
- Dzwonię w sprawie służbowej – wytłumaczyłam, zanim mógłby rozpocząć drażliwy dla mnie temat.
- To jest jeszcze dziwniejsze, ale zamieniam się w słuch – zadeklarował, a ja kolejny raz przeanalizowałam sytuację. Nie znam nikogo innego, kto podołałby takim zdjęciom. Nie chcę po miesiącu stracić pracy, a tym bardziej nie chcę wrócić do redakcji w Nowym Jorku. Innego wyjścia nie ma.
- Potrzebuję fotografa na jutrzejszą sesję. Fashion, wszystko jest umówione i zarezerwowane. Co ty na to? Masz czas? To dla mnie bardzo ważne, nasz złamał rękę, a wszyscy znani i dobrzy nie są dostępni.
- Ale to będzie w Seattle?– upewnił się.
- Tak, o dziewiątej rano, niedaleko naszego biura. Mogłabym podać ci adres i wszystkie niezbędne informacje e-mailem. Oczywiście, o ile się zgodzisz.
- Ile płacicie? – zapytał.
- Kwota ci się spodoba. Wierz mi podeślę ci również orientacyjną cenę. Rzecz jasna wszystko zależy od zdjęć. Wolę nie załatwiać takich rzeczy przez telefon.
- Mnie pasuje. Czekam na wiadomość i jeszcze oddzwonię. Opisz też mniej więcej, czego oczekujecie po tych fotografiach i co konkretniej chcecie.
- Dzięki. Ratujesz mnie – przyznałam.
- Przecież mówiłaś, że to sprawa służbowa – przypomniał mi.
- No tak. – Klepnęłam się w twarz z roztargnienia. – Do usłyszenia.
______________________________
To tyle:)
Może wam się wydawać, że Bella bardzo szybko wyszła z tzw. "dołka" ale zapewniam was, że to tylko pozory. Kiedy ma się dużo pracy, łatwo odsuwać na bok inne, niewygodne dla nas sprawy;)
Pozdrawiam,
Rita. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Śro 21:49, 13 Kwi 2011 |
|
Wow!!! Wreszcie z Belli wylazł pazurek może jeszcze nie pazur ale jej sarkazm i zlośliwości sa super
Wiesz, ze jestem wielką fanką tego opowiadania. Mam jednak prośbę do Ciebie, Rita. Nie pisz "pod publiczkę". To twoje opowiadanie, bohaterowie mają cechy nadane przez ciebie, wszytsko zależy od ciebie, takze zakończenie. My jako czytelnicy powiemy ci to było ciekawe, to nudne, to popraw, nad tym się zastanów a tym mnie zaskoczyłaś. Ale to twoje opowiadanie, twoje dzieło. Ty je twórz bez względu na opinie i sugestie.
Poza tym cud, miód i czekolada jak zawsze. czekam niecierpliwie na kolejny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bella_9393
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Świnoujście
|
Wysłany:
Śro 22:40, 13 Kwi 2011 |
|
jak się cieszę, że Edward z Bellą się wreszcie spotkają po takim długim czasie.... mam nadzieję, że Ed wykorzysta korzystnie sytuację, że Bella teraz pracuje i mieszka w Seattle :)
I jeszcze jedno :P
Niech Edward w końcu przestanie rozważać co by było lepsze dla Belli, a co nie.. niech sama decyduje, a nie.. kurcze Ed wybrał tamtą, bo uważał, że będzie Bellę hamował..
;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Czw 12:14, 14 Kwi 2011 |
|
Szkoda, że nie będzie postaci z TVD - byłoby po prostu ciekawie. Cóż, jeśli miałabym wypierać faceta, który byłby "przejściowy" to oczywiście Damon byłby do tej roli najlepszy.
Błędów nie było. :) A co do tekstu - uwielbiam taką Bellę. Sytuacja jest dość ciekawa, i nie wiem co będzie dalej. Nie mogę się doczekać co zrobi jak na razie ciapowaty Edward. Nie wiem, jak chcesz przedstawić Belle, żeby Edzio wreszcie przejrzał na oczy. No normalnie krew mnie zalewa na jego głupotę!
Dodawaj szybko nowy rozdział, bo się nie mogę doczekać.
Ach, mam jeszcze jedno pytanie; czy jak zakończysz WMKM :(( to planujesz coś nowego?
Masz talent, nie marnuj go! :)
Buziaki, czekam na więcej. Szybko! xD
Kasia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Czw 21:12, 14 Kwi 2011 |
|
Coś za szybko Bella kontaktuje się z Edem. Niby tylko służbowo, ale to co wiedzą kobiety, niekoniecznie tak samo odbierają faceci. On pewnie potraktuje owo zlecenie na fotki, jako zaproszenie do romansu, zwłaszcza że to już Seatlle. Intryguje mnie ta sytuacja, choć i denerwuje dupowatość Edwarda. Obym nie musiała wkurzyć się na Bellę wykreowaną przez autorkę. Bo te randki, czyli nowe miłości na starą są beznadziejnym pomysłem. To nie prawda, że trzeba zabić poprzednią miłość! Trzeba pozwolić, by umarła śmiercią naturalną. Skoro dała kosza Jacobowi,a Edward jej, niech zachowa swą godności nie pcha się w łapy Eda tylko dlatego, że jest w Seatlle. Przypominał mi się film "Bezsenność w Seatlle".... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nadia vel Ariana
Człowiek
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica...
|
Wysłany:
Pią 16:34, 15 Kwi 2011 |
|
Dobry
W pierwszej kolejności, ponawiam pytanie: czy po WMKM polanujesz może napisać coś nowego?... Może ciut ciut ambitniejszego? :P Masz bardzo fajny styl, może czas przenieść się romansideł na coś odrobinę innego?
Oczywiście WMKM tż bardzo mi się podoba, nie że coś. Miło by było, gdyby Edward zrobił się mniej ciapowaty, ale nie jest źle. Szkoda, że wszystko już się kończy. Myślę, że jesteś dość ambitna i zastanawiam się, jaki koniec nam zareswujesz... może nie komentuję zawsze, ale stara się pilnie czytać i na pewno nie zapomnę o tej historii. Trochę mało mi tutaj Jaspera i Alice, no ale, nie można mnieć wszystkiego. Jest Rosalie i Emmett, dużo postaci twardo stąpających po ziemi - jest jak kierowac akcją... nie moge się już doczekać
Liczę na Twoją wenę i pozdrawiam ciepło!,
Nadiariana |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|