|
Autor |
Wiadomość |
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Śro 21:23, 13 Sty 2010 |
|
To moja pierwsza miniaturka, więc proszę o wyrozumiałość.
Chciałabym dedykować ją mojej najwspanialszej i kochanej Siostrzyczce! Love you Młoda
Betowała : Susan - dzięki, że mnie namówiłaś
JAK NARKOTYK
Jak to w ogóle możliwe? – pytałem sam siebie od kilku chwil. – Ona powinna już nie żyć. Przecież spadła z ponad trzydziestu metrów! Lekarze jednak stwierdzili jej zgon i trafiła do szpitalnej kostnicy. Dzięki moim wyostrzonym, wampirzym zmysłom, udało mi się usłyszeć bicie jej serca. Czuję jak po jej prawie martwych ciele rozprowadza się cudownie pachnąca krew. Doskonale znałem ten zapach. Od prawie roku jest dla mnie jak narkotyk. Poczułem go po raz pierwszy, kiedy przyszła do prosektorium. Esme Anne Platt. Tak się przedstawiła. Była młodą, około dwudziestopięcioletnią kobietą. Uosobieniem piękna. Gdy pojawiła się w drzwiach sali, z rozpaczy ledwo utrzymywała się na nogach. Nie płakała, ale cierpienie miała wymalowane na twarzy. Po raz pierwszy na tyle oszołomiła mnie jej uroda, że nie wiedziałem, co mam robić. Stałem tak na wprost jej i patrzyłem. Zupełnie tak, jakby wszystko straciło dla mnie sens. Zapomniałem o oddechu, którego i tak nie potrzebowałem, ale robiłem to z przyzwyczajenia. Chciałem poznać jej każdy centymetr, a nawet milimetr. Nie wiem, jak długo tak staliśmy. Oprzytomniałem, kiedy się odezwała:
- Przyszłam zobaczyć mojego męża – powiedziała zachrypniętym głosem. Zapewne od płaczu. Ale mimo to wydał mi się on najcudowniejszą melodią na świecie. Dopiero teraz przypomniałem sobie, gdzie się znajdujemy. Że ta kobieta na pewno przeżyła jakąś tragedię, skoro przysłali ją właśnie do mnie. Platt… Szukałem w myślach kogoś o tym nazwisku. Powiedziała, że to jej mąż, ale ja nikogo takiego nie pamiętałem.
- Przepraszam, ale nie ma tutaj nikogo o takim nazwisku.
- Och, bardzo przepraszam. – Dziewczyna znowu zaczęła płakać. Pierwsza łza popłynęła po jej aksamitnym policzku. Miałem ochotę podejść do niej i zetrzeć ją jej z twarzy. – Mój mąż, a w zasadzie były mąż nazywa się Charles Evenson. Platt to moje panieńskie nazwisko.
Teraz wszystko jasne. Dzisiaj rano przywieźli takiego z góry. Wpadł pijany pod dyliżans pocztowy. Jak to możliwe, że taki facet był mężem tej cudownej kobiety. Ale zaraz, przecież ona powiedziała, że to jej były mąż?! Miałem ochotę spytać ja o to, ale to nie wypadało. Obiecałem sobie, że dowiem się tego później. Bo już wiedziałem, że nie będę mógł trzymać się z dala od tej kobiety.
- Bardzo mi przykro pani Platt. – Wskazałem na jeden ze stołów, na którym leżał jej mąż, przykryty białym płótnem. Kobieta ruszyła w kierunku, który jej wskazałem, ale już po pierwszym kroku zachwiała się. Niewiele myśląc wyciągnąłem ręce i złapałem ją zanim upadła na ziemię. Wpadła w moje ramiona. Kiedy poczuła je wokół siebie, przywarła jeszcze bardziej do mnie i rozkleiła się na dobre. Przytuliłem ją jedną ręką, a drugą głaskałem po plecach i głowie. Schyliłem się do jej włosów i rozkoszowałem się jej zapachem. Mimo, że nie polowałem od dawna, nie czułem pragnienia. Pozwoliłem jej wypłakać się. Kiedy poczułem że się uspokaja, wyjąłem z kieszeni czystą chusteczkę. W głębi ducha zaśmiałem się sam do siebie, bo przecież, po co wampirowi chusteczka? Ale miałem zawsze jakąś pod ręką. Podałem ją Esme.
- Przepraszam, doktorze…
- Cullen. Carlisle Cullen. – Zasmuciło mnie to, że musiałem poznać tak cudowną kobietę właśnie w takiej chwili. Teraz wiem, że to był dopiero początek horroru, który doprowadził do tego, że teraz to ona leżała tu przede mną, jak wtedy jej zmarły mąż. Dowiedziałem się potem, że zaraz po ślubie Charles zaciągnął się do wojska i ruszył na wojnę. Kiedy wrócił, okazało się, że to nie ten sam facer, w którym się zakochała. Bił ją i gwałcił nocami. Nie mogąc tego znieść - uciekła od niego. Ale nadal bardzo go kochała. Mężczyzna rozpił się z rozpaczy i kiedy tydzień po jej ucieczce zabrakło mu trunków w domowym barku, wyszedł do sklepu i zginął. Teraz cieszyłem się, że on nie żyje. Inaczej sam bym go zabił za to, że ją krzywdził. Nadal nie mogłem uwierzyć, że ta kobieta tak na mnie działała. Zazwyczaj byłem bardzo opanowany. A teraz? Spędzałem dnie obserwując ją z ukrycia. Czasem niby przypadkiem na nią wpadałem. Nie rozmawialiśmy, ale wymienialiśmy nieśmiałe uśmiechy. Pewnego dnia idąc ulicą poczułem jej zapach. Spojrzałem w kierunku, z którego dolatywał. Szła drugą, stroną ulicy. Jak zwykle piękna. Ale tym razem coś nie wydało mi się dziwne. Oprócz bicia jej serca usłyszałem coś jeszcze. Przypominało to dźwięk skrzydeł motyla. Znałem ten dźwięk. Od lat pracuję jako lekarz i wiem, co on oznacza. Była niewątpliwie przy nadziei. Ciekawe, czy już zdawała sobie z tego sprawę? Postanowiłem to sprawdzić. Esme to pacjentka naszego szpitala, dlatego też przeszukałem nasze archiwum, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Szybko wróciłem do szpitala i sprawdziłem jej kartę. Nie znalazłem tam nic o jej błogosławionym stanie. Od tej chwili, jeszcze więcej czasu spędzałem na jej obserwacji. Czekałem na moment, kiedy zaczną się jakieś fizyczne objawy jej ciąży. Któregoś dnia, zgodnie z moimi oczekiwaniami, zemdlała na ulicy. Oczywiście zaraz ruszyłem jej na pomoc. Opiekowałem się nią, aż do urodzenia jej synka. Było to oczywiście dziecko zmarłego męża. Przez cały ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Staliśmy się bliskimi znajomymi. No może nie do końca, bo wiedziałem, że nie może dowiedzieć się kim naprawdę jestem, a co za tym idzie, nigdy nie pojawi się między nami coś więcej niż tylko przyjaźń. Esme odzyskała chęć do życia. Stała się weselsza. Dlatego postanowiłem oddalić się od niej. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie może być ze mną... Z wampirem. I pomimo tego, że sprawiło mi to ogromną trudność i czułem ogromny smutek, postanowiłem o niej zapomnieć. Jakiś czas później zostałem wezwany do szpitala. Nagły wypadek – taką otrzymałem wiadomość. Kiedy do niego dotarłem omal nie dostałem zawału, to znaczy dostałbym go, gdyby moje serce biło. Zobaczyłem zapłakaną Esme. Znowu. Przeczuwałem najgorsze. Jej synek nagle zachorował i mimo mojej szybkiej interwencji, zmarł. Czułem się podle. Ogarnął mnie smutek. Zrozpaczona kobieta zniknęła. Szukałem jej całą noc. Nigdzie jej nie było. Wróciłem do szpitala. Chciałem zaopiekować się zmarłym dzieckiem mojej ukochanej. Wiedziałem, że ona nie będzie w stanie niczego załatwić. Poszedłem do biura pogrzebowego, tego samego, które chowało jej męża. Później znowu ruszyłem na poszukiwania. Chodziłem i pytałem. Aż wreszcie ktoś mi to powiedział. Czym prędzej udałem się do mojej pracy. Od razu wbiegłem do kostnicy. Na stole obok młodego Charlesa juniora, leżała ona. Z rozpaczy rzuciła się z pobliskiego urwiska. Podszedłem do niej. Rozpłakałbym się, gdybym mógł. Teraz już wiedziałem jak ona się czuła, gdy przyszła tu po raz pierwszy. Pochyliłem się nad jej cudowną twarzą i pocałowałem w usta. Wtedy zamarłem.
- Esme, wiem, że mnie słyszysz… - zacząłem niepewnie i usłyszałem, że jej serce jakby się ożywiło. Żaden śmiertelnik by tego nie zauważył, ale nie ja. Powiedziałem jej, kim jestem. Delikatnie ścisnęła moją dłoń. – Mogę sprawić, że przeżyjesz, ale wówczas staniesz taka jak ja. Chcesz tego? –To pytanie i tak nie ma znaczenia, bo postanowiłem to zrobić jak tylko zrozumiałem, że jeszcze nie zmarła. Myślałem, że zwariuję ze szczęścia, kiedy na potwierdzenie ścisnęła moja dłoń. Niewiele myśląc, wziąłem jej na wpół martwe ciało i zabrałem do domu. Wiedziałem, że nikt mnie nie zobaczy. Mieszkałem blisko szpitala. Położyłem ją na łóżku. Nie miałem, na co czekać, czas działał na moją niekorzyść. Odmówiłem krótką modlitwę i zatopiłem zęby w jej szyi. Jej ludzka krew smakowała cudownie. Zwłaszcza, że wcześniej piłem taką tylko raz, zmieniając w wampira Edwarda, kilka lat wcześniej. Dopiero teraz zacząłem się zastanawiać czy powstrzymam się w odpowiednim momencie. Ogarnęła mnie panika, ale pragnienie było silniejsze. Piłem i piłem. Myślałem, że nie dam rady się już opanować, ale wtedy przypomniałem sobie jej uśmiech, kiedy zobaczyła swojego nowonarodzonego syna. Przestałem. Bałem się, że jest już za późno. Pobiegłem przerażony do łazienki. Przemyłem twarz i usta, a następnie wróciłem do mojej kobiety. Czekałem.
Opadłem na ziemię i zacząłem błagać Boga, żeby to nie była prawda. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem, bo jak mógł wysłuchać mnie, wampira, skoro wyrwałem ją z jego objęć? Ale co innego mi zostało? Dotarłem do jej łóżka. Zająłem miejsce obok niej i czekałem. Nie sprawdzałem, jak długo tam leżeliśmy. Godzinę? Dwie? Dzień? Kiedy nagle usłyszałem ten dźwięk, zmieniającego się serca, na który tak czekałem. Pochyliłem się na nią i pocałowałem w usta.
- Teraz będziemy już zawsze razem, moja kochana Esme. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 22:08, 13 Sty 2010 |
|
No i jestem
Nie masz mi za co dziękować, naprawdę
Miniaturka bardzo mi się podoba. Niby nie ma w niej jakiejś wielkiej akcji, lecz czytało mi się ją bardzo miło i przyjemnie. Fajnie było poznać Twoją wizję zapoznania się Carlisle'a i Esme. Miło było czytać o nich, a nie o Belli i Edku. Fajna odmiana
Żal mi było Esme. Najpierw mąż ją tak okropnie traktował, potem zginął, potem zmarło jej dziecko i sama prawie pozbawiła się życia. Carlisle na szczęście wyczuł bicie jej serca i zmienił ją w wampira. Ogólnie doktorek też mi się spodobał. Dobry, sympatyczny i pomocny z niego wampirek
Naprawdę ładnie Ci wyszła pierwsza miniaturka i mam nadzieję, że jeszcze jakąś napiszesz |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Czw 19:34, 21 Sty 2010 |
|
Mianiaturka dość ciekawa muszę przyznać. Interesująca wizja poznania Esme i Carlisle'a. Troszkę jest to napisane tak na 'raz, dwa', wszystko jakbyś opisawała z marszu na już. To jest takie dość średnie, lecz tekst bardzo ładnie napisany. Fantastycznie opisane uczucia Esme, w ogóle cała jej postać. No i Carlisle, dla nie był po prostu Carlislem, ale on i tak jest fantastyczny sam w sobie.
Ciekawie zakończone, w takim odpowiednim momencie.
Tyle z mojego komentarza, znikam i pozdrawiam,
los. ; ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lilyanne
Wilkołak
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: BB
|
Wysłany:
Pią 22:45, 05 Lut 2010 |
|
Miłą odmianą jest czytać o innych bohaterach sagi niż Edward i Bella. Takie cosik innego, ciekawszego;) Jakiejś wielkiej akcji tutaj nie było, ale myślę, że w tym momencie nie była ona potrzebna. Fajnie przedstawiłaś postacie Esme i doktora wampirka;) Podsumowując, spodobało mi się ;> |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|