|
Autor |
Wiadomość |
` Coco chanel .
Wilkołak
Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33
|
Wysłany:
Pią 18:31, 18 Cze 2010 |
|
Za namową koleżanki, postanowiłam założyć własny temat w kawiarence. Przed Wami moja debiutancka mini, z której jestem w miarę zadowolona.
Opowiada ona o Felixie - jest z resztą mini turniejową. ;)
Bez zbędnych wstępów, enjoy. ;D
Pakt splamiony krwią
Olbrzymie, żelazne drzwi rozwarły się, a pieszczący ucho dźwięk owiał swym echem komnatę. Legendą stał się ten odgłos, budzący strach w więźniach. Tak było i tego dnia. Dżdżysta pełnia księżyca, przerywana miarowymi hukami piorunów, przepowiadała przekleństwo i wieczne potępienie, albowiem wielkim ryzykiem było igrać ze stworzeniami wyłaniającymi się z najgłębszej otchłani mroku. Jaśniejący na niebie księżyc rzucał delikatną, srebrną poświatę na kamienne oblicza władców. Ich piękne, nieśmiertelne twarze wykrzywiał grymas odrazy i znużenia. Huk pioruna rozdarł ciszę, potwierdzając jedynie przekleństwo owej nocy. Dwoje dostojników wkroczyło do komnaty, podtrzymując szarpiącego się więźnia. Nawał uczuć targał nim, dając upust tygodniom milczenia i bólu. Strach przed nieznanym, nienawiść za minione dni, tygodnie, lata… Cierpienie po utracie lubej, roztapiającej lód jego serca, chęć zemsty… Te uczucia opiewały go, nie dając chwili wytchnienia. Z jego oczu dało się wyczytać wszystko. Czarne, bezdenne tęczówki emanowały złością i chęcią mordu. Rozszarpana koszula eksponowała napięte do czerwoności mięśnie, gotowe do ataku. Rozjuszony do granic wytrzymałości, nie był w stanie nad sobą zapanować. Na jego zębach pojawiły się krople śmiertelnego jadu, a źrenice rozszerzyły się. Jednym, szybkim ruchem szarpnął się, chcąc dosięgnąć tych, którzy wyrządzili mu tyle zła. Tych, którzy sprawili, że jego życie zasnuły na powrót czarne chmury, uśmierzające każdą, nawet najmniejszą, iskierkę nadziei. Wszystko jednak na nic. Uścisk mężczyzn jedynie pogłębił się, nie pozwalając na ucieczkę. Cichy, złośliwy śmiech niósł się echem po komnacie, odbijając się o kosztowne i idealne w każdym calu witraże. Wykrzywiona w bólu twarz Jezusowa nadawała tym zdarzeniom wyraz głębokiej profanacji. Nieprzyjemny odgłos sprawiał, iż po plecach więźnia przeszedł dreszcz, podsycając jego złość. Kolejne szarpnięcie. Żadnej poprawy.
- To na nic – powiedział Caius, prychając z pogardą. Jego blond włosy i, na pozór, delikatne rysy twarzy przywodziły na myśl cherubinka. Jakże mylny był ów obraz… Władca ten stanowił całkowite przeciwieństwo anioła – symbolu miłości, zaufania i dobroci. Wielu już poniosło zgubę, wiodąc się na niewinny wygląd Caiusa. – Nie widzisz, że jesteś całkowicie bezsilny?
I znowu śmiech… Tak gardzący, kpiący i mrożący krew w żyłach. Władca szydził z szamotającego się i skrzywdzonego więźnia. Nie dane mu było kochać, ani nienawidzić. Za życia wyrządzono mu wiele krzywdy, a teraz on, mszcząc się za tych, którzy nie pozwolili mu czuć, kochać i pragnąć, nie czuł wyrzutów sumienia. Wyzuty z uczuć gardził innymi, bo tak kiedyś traktowano i jego. Zemsta. Pragnął jedynie jej. Tak nieuchwytnej, ulotnej i silnej. Przez setki lat marzył jedynie o tym, by zemścić się za to, co kiedyś mu wyrządzono. A teraz, spoglądając z pogardą na skazańca, jego uczucia powróciły. Nie wiedział czym zawinił mężczyzna. Liczyło się tylko to, iż może go ukarać, wypełniając swe martwe serce uczuciem. Znowu się roześmiał. Tym razem nutka bólu owionęła twarz więźnia. On, w swej bezdennej nienawiści, rzucał się na wszystkie strony, próbując pomścić swą ukochaną.
Aro, dotąd milczący, obserwował całe zajście. Owe sceny były dla niego chlebem powszednim. Nie radował się, ani nie smucił. Po prostu istniał. Duży, bogaty pierścień na jego dłoni odbijał refleksy światła księżycowego, niosąc ze sobą pieśń nocy. Bo to po zmroku odbywały się egzekucje, bankiety, bale… Pełnia czyniła ową noc wyjątkową, inną od pozostałych.
Aro, podnosząc wysoko podbródek, chełbiąc się swą władzą, zaklaskał wzniośle. W odpowiedzi na jego przywołanie, z mroku wyłoniła się zakapturzona postać. Wzniosła rękę do góry, tworząc niewidzialną sieć, stąpaną milionem wspomnień. Po każdym spotkaniu, jej moc wzrastała, a sieć robiła się mocniejsza i wytrwalsza. Podczas pełni zyskiwała niewyobrażalną moc, a żadna kreatura dotąd jej nie zerwała. Dzisiaj był taki dzień. Blask księżyca dodawał jej siły i okrutności. Aro skinął głową, a strażnicy, jak na komendę, puścili więźnia. Ten, wykorzystując sytuację, szarpnął się. Coś jednak powstrzymało go. Nie mógł zrozumieć, jak mogło do tego dojść. Zamknął powieki, wytężając wszystkie zmysły. Słyszał monotonny odgłos kropelek deszczu odbijających się od framugi. Czuł powiew wiatru na swojej zimnej skórze. Uspokoił się, starając się racjonalnie myśleć. Wszystkie dźwięki, szmery i uczucia kumulowały się w jego umyśle. Zmysły wytężyły się, pozwalając wyczuć niemożliwe, usłyszeć bezszelestne, napawać się zapachem zapomnienia. Otworzył powieki. Dojrzał, uprzednio niewidzialną dla jego oczu, sieć. Lśniła tysiącami malutkich diamencików – tak subtelna i urocza. Czarnowłosemu wydała się być krucha i delikatna. Jedno pociągnięcie i połączenie znika. Uprzednio sądził, że powstrzymuje go niezwyciężona i potężna siła. A teraz już wiedział, jak się uwolnić, jak pomścić, jak zabić… Chciał jednak, by władcy przejęli, przynajmniej w ich mniemaniu, kontrolę nad więźniem. Padł na kolana, szarpiąc się. Przywołał na twarz pozorny smutek i nienawiść. Pozwolił, by targające nim przed paroma chwilami uczucia powróciły. Znowu poczuł miłość, smutek i żal. Marcus zastukał w zniecierpliwieniu palcami. Cała ta sceneria nudziła go. Lubował się w wartkich i bezproblemowych rozwiązaniach. Odchrząknął znacząco, przerywając grobową ciszę.
- Twa godność? – spytał bezbarwnym głosem.
- Felix Graziano – odparł ciemnowłosy przez zaciśnięte zęby. Te procedury wzbudzały falę irytacji, która rozlewała się w nim stopniowo. Nie zatracił się jednak w gniewie, wolał zachować trzeźwość umysłu, aniżeli błądzić po omacku, jak ślepiec po zmroku.
- Dobrze więc, Felixie, znalazłeś się tu, gdyż popełniłeś poważne wykroczenie. – Majestatyczny głos Ara rozniósł się po sali. Słone łzy, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego kumulowały się, niosąc ze sobą wspomnienia, których pamięć przetrwa na wieki. – Pozwól, że zajrzę w najodleglejsze czeluście twego umysłu, poznając prawdę.
Graziano zacisnął szczękę, a jego martwe serce płonęło nienawiścią tak czystą i głęboką, iż niemal namacalną. Chciał zachować swe uczucia i myśli tylko dla siebie. Nie chciał się dzielić z nikim tym, co mu zostało – wspomnieniami. Były dla niego cenniejsze niż cokolwiek innego, pieścił je i pielęgnował, niekiedy próbował zapomnieć… Często sprawiały niewysłowiony ból, innym razem tęsknotę i miłość. A teraz, ten jegomość okrutny i bezwzględny miał mu wszystko odebrać. Zacisnął dłonie w pięści, wiedząc, że to jest nieuniknione. Aro podszedł do Felixa, wyciągając w jego kierunku bladą i niezniszczalną dłoń. Opuszkiem palca dotknął dłoni ciemnowłosego, zaglądając w głąb jego duszy i umysłu. Miliony uczuć i wspomnień mieszały się ze sobą, miażdżąc i przygniatając. Ich siła przytłaczała, zabijała, oddalała…
Złotowłosa piękność o licu gładkim i rumianym, uśmiechała się uroczo, stąpając delikatnie i wdzięcznie po uliczkach Florencji. Jej radosny śmiech przypominał anielskie dzwoneczki, poruszane podmuchami wiatru, tak delikatne i dźwięczące. W ręku niosła koszyk, wypełniony frezjami i rumiankiem, roztaczając wokół siebie aurę spokoju i miłości. Podążała do swego lubego, jedynego i ukochanego, pragnąc mu sprawić niespodziankę, która ociepliłaby jego duszę. Rzuciła się w ramiona Felixa, składając delikatny pocałunek na jego policzku. Uczucie, którym do siebie pałali było czyste i niewinne, potrafiące przetrwać wszystko. Młodzian wyjawił jej swą najgłębszą tajemnicę, niechybnie zsyłając na nią śmierć. Nie chciał, nie wiedział, nie myślał. Bezdenna rozpacz zawładnęła nim, patrząc na blade i nieruchome ciało kochanki. Płakałby, gdyby mógł. Zemściłby się, gdyby potrafił. Przestałby kochać, gdyby był do tego zdolny…
Aro przerwał połączenie, poruszając dostojnie swą drogocenną szatą. Poczuł delikatne ukłucie, tak dziwne i ulotne, iż mogłoby się wydać złudzeniem. Przez chwilę na powrót mógł współczuć i poczuć się winnym. Trwało to ni mniej, ni więcej, pół sekundy. Po raz pierwszy od setek lat obudziły się w nim uczucia. Ekstaza zawładnęła nim, a rysy twarzy złagodniały. Trwało to jednak tak krótko, tak nieświadomie, tak nierealnie… I znów powrócił Aro – ten bezwzględny i okrutny. Nie było miejsca na uczucia ani litość.
- Ach, więc kobieta – powiedział z nutką sarkazmu w swym dostojnym głosie. – Zawsze po ich stronie leży wina. – W jego czarnych tęczówkach odbijał się księżyc, nadając mu srogości. Odwrócił się, podnoszą ręce ku sklepieniu niebieskiemu. – Słyszeliście, moi drodzy? – zwrócił się do swych braci. – Kobieta… Sprawczyni całego zamieszania. To było do przewidzenia, Caiusie, co o tym myślisz? Czyż nie jest to wielce zabawne? – Ironia w jego głosie elektryzowała i napawała złością. Felix, korzystając z nieuwagi władcy, prześledził wzrokiem tajemniczą cieć. U jej źródła zauważył zakapturzoną postać, stojącą za wzniosłymi tronami. Poruszała delikatnie opuszkami placów, kontrolując cienkie niteczki życia. Felix wiedział jak się uwolnić, gdzie zaatakować… Wystarczyło jedynie trochę rozumu i inteligencji, by oszukać los, okrutne fatum krążące nad ludzkimi głowami, szydzące z nich i opiewające falą niepowodzeń, lęku i miłości. Nie chciał atakować teraz. Czekał na tą jedną jedyną chwilę, która może wszystko zmienić. Wiedział, że los podarował mu tylko parę sekund, by uwolnić się i pomścić. Wszystko spoczywało w jego rękach. Nie wiedział czy podoła, czy nie zawiedzie…
Marcus przypatrywał się wszystkiemu z boku. Nie stracił czujności, ani sprytu. Zauważył, iż więzień knuje niecny plan, na który on nie mógł pozwolić. Wstał, przywdziewając na twarz szeroki uśmiech.
- Aro, bracie. Masz całkowitą rację. – Podszedł do niego, ocierając się niezauważalnie swym ramieniem o sukmany władcy.
On coś knuje. A ty za często tracisz czujność. Spójrz na niego – ten skupiony wzrok, śledzący nicość, zacięty wyraz twarzy, brak zdecydowania… Przyjrzyj się mu.
Aro wykonał zamaszysty ruch ręką, na powrót odwracając się ku więźniu.
- Nie chciałbyś zobaczyć jej złotych loków, roześmianych, błękitnych oczu, ciepłego dotyku… Nie pragniesz tego? – kusił, mówiąc przekonująco. Myśli Marcusa sprawiły, iż rozsądek na powrót ogarnął go. W spojrzeniu Felixa coś się zmieniło. Wspomnienie ukochanej rozdarło ranę, która z biegiem czasu zasklepiała się. – Nie chcesz porozmawiać z nią, pocałować jej lico? – kontynuował Aro, przechadzając się po sali bankietowej. Księżyc rzucał delikatną poświatę na całą jego posturę, a echo niosące każde jego słowo, przekonywało. Wiedział jak mówić, by przerazić, namówić i zbliżyć. – Nie pragniesz znów usłyszeć jej melodyjnego śmiechu, twojego imienia wymawianego w jej ustach? Chcesz się tego wyrzec? – Przerwał na chwilkę, gestykulując wzniośle dłonią dla groteskowego efektu. – A wystarczy jedno słowo. Jeden podpis, a mogę ci dać czego pragniesz.
Felix poczuł, jak mur, który powstał w jego sercu, pęka. Dwie skrajności walczyły w nim, ubiegając się o prym. Miłość, tęsknota i pragnienie, a po drugiej stronie ból, nienawiść i chęć zemsty… Przed jego oczyma pojawiła się smukła postać, o złotych włosach. Patrzyła na niego z miłością i zaufaniem, wyciągając wolno rękę w jego stronę. Felix zaniemówił… Czy to było możliwe? Ostre ukłucie rozlało się po jego ciele. Czy ta chwila była prawdziwa? Tak piękna, czysta i ulotna. Jego drżąca dłoń powoli zbliżała się w stronę dziewczyny. Uczucia, które nim targały były zbyt silne, zbyt rzeczywiste… A jednak to była tylko iluzja, ułuda. Dziewczyna zniknęła, pozostawiając po sobie pustkę. Serce więźnia rozszarpało się na milion kawałków. Znowu. To przeważyło szalę. Podjął decyzję, która była już nieodwracalna.
- Czego pragniesz? – spytał, zaciskając szczękę. Twarz Ara wykrzywiła się w zadowoleniu. Wiedział, że wygrał.
- Wiecznej, lojalnej służby, w zamian za przywrócenie do życia twej lubej. – Kłamał. To było oczywiste, jednak nie dla Felixa. Zaślepiony miłością i tęsknotą nie myślał o niczym innym oprócz szczęścia swego i kochanki. Jednym, sprawnym i szybkim ruchem złożył podpis na kawałku pergaminu, pieczętując dożywotne oddanie. Nie było już odwrotu. Wkroczył w wieczną krainę mroku, żalu i służby. W oddali huknął piorun, jakby na potwierdzenie demonicznego paktu. Nikt nie zauważył, jak po Jezusowym policzku spływa pojedyncza łza, okalana bólem i cierpieniem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Cecyli
Wilkołak
Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 100 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zza twojego okna
|
Wysłany:
Sob 12:57, 19 Cze 2010 |
|
Piękna mini Marto Naprawdę świetna i nie dziwię się, że to właśnie ona wygrała w pojedynku. Używasz w niej takiego pięknego, plastycznego i poetyckiego języka, który kocham, zwłaszcza w twoim wykonaniu. Uwielbiam twoją postać Felixa - jest naprawdę dobrą postacią, lecz, jak już mówiłam w ocenie, przysłonił go trochę Aro i inne postacie tej mini.
bardzo się rozwinęłaś i mam nadzieję, że rozwiniesz się jeszcze bardziej. Podoba mi się cały zarys i pomysł na opowiadanie - z dreszczykiem emocji, świetnym zwrotem akcji. Piszesz naprawdę świetnie, pełnym, poetyckim językiem. Pochwalę cię również za postać Ara, gdyż nie spodziewałam się, że ktoś pójdzie tą drogą.
Podobała mi się od pierwszego słowa i jak nigdy siedziałam z uśmiechem na ustach, czytając twój tekst. Dobrze, że wygrałaś - zasłużyłaś. Nie mówię, że przeciwniczka nie zasłużyła - również napisała dobry tekst - ale twój miał to coś.
Dziękuję ci za miłą lekturę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fresz
Gość
|
Wysłany:
Sob 12:57, 19 Cze 2010 |
|
Słowem wstępu, gratuluję wygranej :)
Drugi akapit, odmienny temat. Podziękowanie. Dziękuję za kawałek wspaniałego tekstu, którego początek mnie nawenował, co, swoją drogą, aktualnie jest mi bardzo potrzebne. Mam też nadzieję, że ten komentarz coś we mnie przełamie, jakąś chęć do dzielenia się z autorami swoją opinią...
Wsiąkłam w tę mini, naprawdę. Przeczytałam po raz kolejny ze względu na moją słabą pamięć dotyczącą tekstów. Nie żałuję.
Muszę przyznać, że początek najbardziej mi się podobał, a właściwie to opis wprowadzenia więźnia wraz z całą otoczką. Zauważyłam, że nasze style się nieco różnią, bo czasami zastosowałabym inną składnię, a czasami coś dodała, odjęła... Ogólnie, to wychodzi na plus, bo każdy styl powinien być wyjątkowy...
Zaskoczyło mnie przedstawienie Feliksa jako "tego dobrego, który z natury jest zły". Jego miłość do tajemniczej pani X Złotowłosej musiała być prawdziwa, ale jednocześnie pełna sprzeczności. To mi się spodobało. Uczucie to nie jest białe ani czarne, tylko szare. I dobrze. Czy ja nie za często przytakuję? Z postaci należy wyróżnić również Aro, który jest jak najbardziej kanoniczny, ale tutaj wydał mi się bardziej autentyczny. Typowy czarny charakter, ale jednocześnie również wyjątkowy. Pewny siebie, ironiczny, zły do szpiku kości. Aż wreszcie tytułowy pakt. Skojarzył mi się z cyrografem podpisywanym z diabłem i myślę, że w mini właśnie on występuje, tyle że pod inną nazwą.
Bardzo, bardzo ładny kawałek tekstu i znakomity początek miniaturkowego tematu!
Do zobaczenia przy następnej :) |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|