|
Autor |
Wiadomość |
zua_15
Wilkołak
Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 151 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: opolskie
|
Wysłany:
Pią 17:07, 24 Wrz 2010 |
|
Witam i Dzwonka ; )
Wiem, że Twój tekst wywarł na mnie duże wrażenie. Nie miałam przyjemności bardziej konstruktywnie wypowiedzieć się na temat Dotyku Lodu podczas konkursu, więc przybywam teraz.
Przez lemonka przepłynęłam.
Masz świetny styl. Popełniasz minimalną ilość błędów (wybacz, ale skomentuję tu niezbetowany tekst). Wszystko opisujesz dość ciekawie i kawałek po kawałku, dokładnie – więc i wciągasz czytelnika, karzesz mu czytać dalej, bo jak wiemy – ciekawość przeważnie pcha ludzi do przodu, oby jak najbardziej – i Ty tą ciekawość wzbudzasz i popychasz dalej .
Co mi się podobało?
Paring! To po pierwsze; nigdy jeszcze nie spotkałam się z połączeniem Leah/Edward – ale powiem, podoba mi się.
Po drugie, bardzo zaskoczyło mnie uczucie, którym darzyła Leah Edka. Zaskakujące ;D.
Scenka z kostkami lodu była znakomita – naprawdę nieźle. Następnie spotkanie bohaterów... Zachowanie Cullena również mi przypadło – taki niby kanoniczny on, a zarazem i nie; mieszanka – ja takie coś uwielbiam.
Co jeszcze...
Ano tak! Akcja w tekście się przyjemnie potoczyła – chodzi tu o śmierć Belli. O Matko, to wyszło, że jestem jakąś straszną wiedźmą; nie to, że nie lubię Bell czy coś; po prostu opowiadania związane ze Zmierzchem nie muszą opierać się tylko na pannie Swan. I to mi się podobało. Edward tęsknił, ale nie odrzucił Leah i reszta zaintrygowała mi. Była między nimi chemia – to też mi się podobało.
Oczywiście bardzo dobrze opisana chwila uprawiania wolnej miłości. Na dachu? Czemuż by nie – całkiem pomysłowo; to w końcu wilkołak i wampir!
Na zakończenie, bo już chyba plotę trzy po trzy – fragment końcowy, który strasznie mi się spodobał ;D.
– Dziękuję – szepnął, gdy leżeli upojeni mnóstwem pieszczot, zwróceni do siebie twarzami. Muskał delikatnie jej ciepłą skroń, a ona, trzymając dłoń na jego biodrze, wodziła kciukiem po zimnej skórze podbrzusza.
Nie była pewna, za co jej dziękuje, więc podniosła wzrok w niemym pytaniu. Zachichotał.
– Za to, że pomyślałaś, że jestem lepszy od kostek lodu.
Gratuluję i dziękuję za dobrą zabawę.
Pozdrawiam serdecznie,
Zua. ; * |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Wto 19:37, 28 Wrz 2010 |
|
Hej, Dzwoneczku!
Zagrypiona, nieszczęśliwa i kichająca ile wlezie stwierdziłam, że muszę się oderwać na chwilę od podusi i kocyka i skomentować w końcu Twojego lemonka.
Zanim zacznę o relacjach, akcjach i fabule, to stwierdziłam, że koniecznie muszę Ci to powiedzieć. Twoja Leah pija wino czerwone (wytrawne) dokładnie w ten sam sposób jak ja – z kostkami lodu. I na mnie też się wszyscy dziwnie przez to na mnie patrzą, jakbym popełniała jakąś wielką profanację!
A teraz do rzeczy: Twój tekst jest opowiadaniem o typowo ludzkich uczuciach u wilczycy i wampira. I przez to jest piękny. I nierealny. Napisałaś bardzo smutną, jak dla mnie historię. Smutną, ale co prawda niosącą ze sobą małe ziarnko nadziei. Że czas pomimo wszystko leczy rany. Nawet te najbardziej bolesne. Nie, źle powiedziałam. Nie leczy, lecz zaciera…próbuje załatać, ale one pozostają, mimo wszystko. Są niczym duża, czasem bolesna blizna. Zagojona, ale jak na nią spojrzysz – przypomina Ci się wszystko.
To, jak dla mnie był najbardziej gorący lemon, nie przez samą „akcję” ale również przez całą „otoczkę”, którą stworzyłaś wokół niego. Sam dobór partnerów (tu niekoniecznie mi pasowali, ale gdyby Edward się nie zabił po śmierci Belki, kto wie, może…?). Ale skoro ich już tak dobrałaś, sam opis pożądania Lei, wzbudził już we mnie dreszcz emocji, a potem było jeszcze lepiej. Ale tak naprawdę głosowałam na najbardziej gorącą lemonkę właśnie na Twój test, ponieważ przepięknie potrafiłaś opowiedzieć o tym wszystkim, co czuje kobieta, jeśli pożąda mężczyzny. Dzwoneczku, pełna klasa! A przy tym znajomość kobiecych dusz, pragnień, ciał… I do tego to wszystko napisane fantastycznym stylem, tak zapadającym w serca, jak tylko Ty potrafisz.
Dzwoneczku, gratuluję. I pisz więcej swoich tekstów. Nie wydaje Ci się czasami, że szkoda marnować talent tylko na tłumaczenia lub/tym bardziej betowanie?
Buziaki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Nie 21:15, 10 Paź 2010 |
|
Dzwoneczku!
Ty wiesz, że to twój lemon w sumie naprowadził mnie na parę Edward/Leah?! Gdyby nie to, sama nie wiem, czy dałabym radę to zaakceptować. A że spodobało mi się to tutaj, i zachęciłaś mnie, tak też pobiegłam do Coffesions xD I cóż, wpadłam xD
Ale dobra, nie o tym miało być.
W każdym razie nie wiem czemu, ale miałam malutkiego banana po przeczytaniu tego lemona. Wiem, ze historia wcale wesoła nie była, bo nie była, wręcz przeciwnie, wiało smutkiem, jakąś melancholią, nostalgią. Obezwładniało to wręcz i wprowadzało czytelnika w taki nastrój a nie inny.
Ale to uczucie między nimi - i fakt tego, że są z dwóch różnych światów, prawda? - nie wiem dlaczego, ale zadziałało bardzo fajnie. Może dlatego, że ja osobiście nigdy nie wyobrażałam sobie ich razem i przez chwilę był to jak kubeł zimnej wody na głowę.
Ale później pomyślałam sobie - what the hell? I wtedy, gdy otworzyłam oczy, ta historia wydała się jeszcze piękniejsza.
A scena miłosna... Boru, ekscytująco piękna! Dawno nie czytałam tak fajnej, naprawdę.
Gratki Dzowneczku |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
julia84
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 0:37, 12 Paź 2010 |
|
dotyk lodu uważam za cudne opwiadanie. napisane w taki spsób, że nie można przestać czytać. wszystko niby ze szczegółami opisane a jednak jakos tak subtelnie. podoba mi sie widoczna złożonść emocji a zarazem ich prostota. mam nadzieję że wiesz dzwoneczku co mam na myśli. za geniale uważam ostatnią wymanę zdań. dialog ten jakoś rozładował napięcie nie tylko między bohaterami ale także we mnie tzn. w trakcie czytania człowiek czeka na rozwinięcie akcji a tu na końcu pojaiwa sie słowa które zmywają zniecierpliwienie i chęć poznania dalszych losów. czlowiek sie uśmiecha i myśli super, że tak sie skonczyło. mam nadzieję że zrozumialyście mi o co chodzi. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 9:24, 07 Mar 2011 |
|
Konkurs lemonkowy był dla mnie wielką przyjemnością. Prezentuję tutaj nieco zmienioną, poprawioną wersję Monterrey, głównie w końcówce, w której może nie dość wyraźnie dałam coś do zrozumienia w konkursowej wersji...
Będę bardzo wdzięczna za komentarze
Za plewienie moich chwastów, czyli betę kłaniam się do samej ziemi wspaniałej Angels Dream
Monterrey
Ciemny korytarz z niskim stropem oświetlały jedynie pochodnie wiszące co trzydzieści kroków. Unoszący się dym sprawiał, że aura tego miejsca wydawała się nierzeczywista. Człowiekowi trudno byłoby tutaj oddychać. Jednak próżno by w tym posępnym wnętrzu szukać człowieka.
Urodziwy, wysoki blondyn przemierzający sprężystym krokiem wąską przestrzeń, z całą pewnością nim nie był. Jego wyprostowana, smukła sylwetka, aksamitne blond włosy oraz piękne, regularne rysy twarzy, mające w sobie coś z niewinności dziecka były w stanie przyprawić o przyśpieszone bicie serca i wstrzymany oddech niejedną przedstawicielkę płci przeciwnej. Nawet bardzo blada skóra oraz sine cienie pod oczami nie mogły popsuć wrażenia perfekcyjnego piękna. Jedynie te oczy…
Obecnie miały odcień głębokiego burgunda. Jeszcze kilka dni dzieliło je od uzyskania czarnej barwy. Mężczyzna nie lubił tego momentu. Przepowiadającego, że znów trzeba będzie zabić. Cierpiał, gdyż wraz z przemianą w drapieżnika jego dusza pozostała czysta i dobra, przez co skazana była na męki. A tu, gdzie właśnie przebywał, znajdowało się jego piekło.
Kroki rozlegały się zamierającym długim echem i wiedział, iż kobieta, do której zmierza, doskonale słyszy, że nadchodzi. Jednak gdy stanął przed drzwiami zajmowanej przez nią zabytkowej komnaty, wyciągnął rękę i z szacunkiem delikatnie zapukał.
– Wejdź, Jasper – usłyszał jej niski, melodyjny głos.
Zamknął za sobą ciężkie i skrzypiące drzwi. W świetle ognia z kominka jego cień drżał na ścianie. Cały pokój pogrążony był w nastrojowym półmroku, który nie miał jednak służyć odprężeniu, a jedynie podkreślał zamiłowanie jego mieszkanki do teatralnych gestów. Ogień trzeszczał i strzelał od czasu do czasu iskrami. Na małym stoliku stały dwa kryształowe kieliszki, napełnione szkarłatnym, gęstym napojem. Czarnowłosa kobieta podniosła się ze sporego łoża nakrytego etniczną narzutą-dywanem w ciepłych odcieniach czerwieni, żółci i brązu. Jasper wiedział jednak, że pod tym ciepłem kryje się zimno twardego kamienia. Żadne zwykłe łoże nie przetrzymałoby tego, co miało, zgodnie z jego przewidywaniami, tutaj nastąpić. Brunetka podeszła do mężczyzny i obdarzyła go spojrzeniem pełnym oczekiwania.
– Wzywałaś mnie, pani – powiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy.
– Taak – odrzekła sennym, zmysłowym tonem. – Stęskniłam się za moim majorem. Nie przywitasz się ze mną?
– Witaj, piękna Mario. – Ujął jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Natychmiast wyczuł u niej dreszcz podniecenia. – Co mogę uczynić, by umilić ci ten wieczór? – dodał.
– Napij się ze mną. – Sięgnęła po kieliszki i podała mu jeden z nich.
Ten rytuał męczył go i zniesmaczał już od pewnego czasu. Jednak wampir zdawał sobie sprawę, że krew, którą zaraz wypije, podziała na niego niczym najlepszy afrodyzjak. Była jego sprzymierzeńcem w tej grze pozorów.
Upił łyk i tłumiąc w sobie pragnienie, by pochłonąć wszystko jednym duszkiem, odstawił kieliszek na stolik.
– Nie smakuje ci? – zapytała Maria, unosząc pytająco brew. Jej kieliszek był pusty, a nad górną wargą kobiety odznaczała się wyraźna, czerwona obwódka.
– Nie tak bardzo jak to – odrzekł, pochylając się ku niej i przeciągając językiem po smakowitym obrysie.
Jęknęła i przymknęła powieki, okolone gęstymi, czarnymi rzęsami. Palce dłoni zadrżały i osłabiły chwyt, a kryształ z perlistym, przenikliwym dźwiękiem szklanego wodospadu roztłukł się o kamienną posadzkę.
Jasper wyciągnął dłoń i odgarnął loki Marii, trącając przy tym kolczyk złożony z trzech złotych kół różnej średnicy, które teraz zadźwięczały, zderzając się ze sobą. Musnął krawędź ucha, następnie dotknął szyi, po czym przeciągnął palec w dół, kreśląc paznokciem linię aż do rzemienia spinającego sznurowaniem dekolt brunetki.
To był ten moment, gdy silna, władcza wampirzyca topniała pod jego dotykiem. Jej pierś falowała w oczekiwaniu, wysuwając się nieznacznie do przodu, poddając się pieszczocie. Palec mężczyzny zahaczył o rzemień, po czym rozerwał go jednym silnym szarpnięciem. W jej oczach coś błysnęło. Maria była mistrzynią skrywania emocji, jednak Jasper był mistrzem ich odczytywania. Zawsze wiedział, co wzbudza w niej pożądanie, czym sprawia jej przyjemność, co ją złości, jaka pieszczota potrafi doprowadzić ją do szaleństwa. Dawało mu to nad nią władzę przynajmniej w chwilach intymnych. Poczucie satysfakcji, którego brakło mu na co dzień, kiedy to czuł jedynie zgryzotę. Teraz mógł przelać pogardę dla tej kobiety w siłę i brutalność, które uwielbiała. Znikał powściągliwy dżentelmen, posłuszny dowódca. Dysonans panujący w jego wnętrzu miał zamienić się w krótkotrwałą harmonię. Zaufanie instynktowi i zmysłom dawało oczyszczenie.
Powolnym, mocnym ruchem zagarnął w pięści brzegi bluzki przy ramionach i ciągnął w dół, rozdzierając tkaninę. Strzępki opadły na biodra, przytrzymywane paskiem spódnicy, odsłaniając kształtne, sterczące piersi. Mężczyzna ujął kobietę w pasie, przesuwając dłoń nieco poniżej pleców. Gwałtownie przycisnął do swojej miednicy biodra wampirzycy, by wyczuła jego podniecenie. Sapnęła dźwięcznie, a on chwycił ją za czarne włosy, odciągając jej głowę do tyłu, by wpić się w rozchylone wargi. Pachniała jak rozgrzana meksykańska ziemia z domieszką sosny i ledwie wyczuwalną nutą agawy.
Przesunął rękę niżej, na pośladek kobiety, po czym zarzucił sobie jej udo na biodro. Podskoczyła i objęła go również drugą nogą, owinąwszy ramiona wokół jego szyi. W jednej chwili znaleźli się przy kamiennym łożu, na które opadli z łoskotem. Oderwał się od jej ust i powiódł czubkiem języka w dół, mijając gardło i dekolt, zatrzymując się przy sutku, który ugryzł, czym przyprawił swą partnerkę o jęk rozkoszy. Skrobał zębami po brzuchu, wytyczając ścieżkę do pasa spódnicy, którą zaczął bezlitośnie zdzierać. Maria obserwowała go spod półprzymkniętych powiek. Podniósł się i patrząc na jej nagie ciało, połyskujące złotymi odblaskami ognia z kominka, począł z gracją rozpinać sobie guziki surduta. Gdy odsłonił muskularny tors, kobieta oblizała wargi. Po chwili spodnie i bielizna opadły na posadzkę, a wampir, strząsnąwszy z nóg ciężkie buty, wyprostował się, by ta, która go stworzyła, mogła podziwiać jego ciało w całej okazałości.
Doskoczył do swojej partnerki, gwałtownie rozchylając jej nogi i przywierając ustami do centrum pomiędzy nimi. Wdarł się językiem do jej wnętrza przy akompaniamencie gardłowych pomruków kobiety. Maria odrzuciła do tyłu głowę, niemal zawodząc, i wplotła palce w jasne loki kochanka. Pragnęła więcej. Zacisnęła pięści na jego włosach, ciągnąc i drapiąc. Jasper przesunął dłonie w górę i odciągnął jej ręce, przytrzymując je po obu stronach głowy. Wycofał się nieco, po czym wessał do ust jej łechtaczkę, przygryzając ją i wywołując tym krzyk Marii. Przeniósł się następnie ustami na brzuch, kąsając nieco ciemniejsze niż jego skóra ciało wampirzycy. Podążył do piersi, którym również nie szczędził ugryzień, kończąc na sutkach. Jednocześnie wsunął palce w pochwę kochanki, zakrzywiając je i dotykając górnego sklepienia. Poczuł, jak jej mięśnie zaciskają się i pulsują, gdy Maria, krzycząc, osiągnęła spełnienie. Ale to jeszcze nie był koniec zabawy.
Poderwał się w górę i chwyciwszy partnerkę za ramiona, jednym ruchem obrócił ją z hukiem na brzuch. Paznokcie Marii wryły się w kobierzec pokrywający łóżko-katafalk, żłobiąc w nim podłużne szczeliny, gdy uniósłszy w górę jej biodra, mężczyzna przyciągnął ją ku sobie, ku swemu nabrzmiałemu od podniecenia członkowi. Wtargnął w nią z impetem, brutalnie. Wycofał się i natarł ponownie, jeszcze mocniej. Każdym pchnięciem wyrażał swoją nienawiść, gorycz, niespełnione pragnienia, poczucie beznadziejności i odrazy do wiedzionej, wymuszonej egzystencji. A ona to uwielbiała… Przepadała za ostrym, wyuzdanym i brutalnym seksem w wykonaniu swojego pięknego, smukłego majora o delikatnej twarzy, silnego dowódcy jej armii, na co dzień wiernego, posłusznego i będącego na każde jej skinienie, w walce szybkiego jak błyskawica. Gdyby umiała kochać, kochałaby właśnie jego…
***
– Już czas – powiedziała i wiedział, że nie chodzi o to, że ma sobie pójść. – Dziś w nocy.
– Może warto by…
– Nie. Nawet nie chcę o tym słyszeć. Potrzebujemy świeżej krwi.
– Kilkoro z nich jest dobrymi wojownikami.
Zacisnęła usta w wąską linię, a jej oczy błysnęły groźnie. – Ostrzegałam cię, byś nie przywiązywał się do nich. Już raz i tylko raz pozwoliłam ci zostawić sobie adiutanta. Trafiłeś na moją chwilę słabości i wykorzystałeś ją. To się nigdy więcej nie powtórzy.
– Tak, pani – westchnął pokonany. Wiedział, że nazajutrz czeka go przypływ depresji i melancholia. Miał już dosyć mordowania swych podwładnych, których szkolił i którzy walczyli u jego boku przez rok czasu.
Wstała z kamiennego łoża, a jej włosy spłynęły kaskadą na nagie plecy. Odwróciła się ku niemu i zmrużyła oczy.
– Jadę do miasta się zabawić – oznajmiła. – Potrzebuję też trochę nowej odzieży – dodała ze znaczącym, kpiącym uśmieszkiem. – Gdy wrócę rano, ma tu być pusto. A jutro wieczorem zaczniemy nabór. – Odeszła kilka kroków i odwróciła się ponownie. – Czy nie powinieneś już być u swego adiutanta? Mam nadzieję, iż udowodni, że jest przydatny.
– Tak, Mario – odrzekł sucho Jasper i chwyciwszy swoje porzucone przy łożu rzeczy, pośpiesznie się ubrał, nie chcąc pozostawać w tej komnacie ani chwili dłużej.
***
Ponownie przemierzał ciemny korytarz szybkim, zamaszystym krokiem, mijając kolejne zakręty i schodki, aż zatrzymał się przed masywnymi drzwiami, które bez wahania szarpnął za potężną klamkę.
– Peter!
– Jasper! – Ciemnowłosy, odrobinę niższy wampir zerwał się z krzesła przy stoliku, gdzie pisał coś przy świecy i pośpiesznie zgniótł w ręce kartkę. – Czy coś się stało?
– Przejdź się ze mną.
Na zewnątrz zmierzchało. Jasper spoglądał smutno na ostatni promień słońca ginący w cieniu potężnego masywu Cerro de la Silla, który właśnie z wiecznej zieleni sosen przybierał barwę popiołu. Weszli w dębową aleję, brodząc wśród morza żółto-czerwonych, suchych i chrzęszczących liści. W powietrzu unosił się zapach jesieni, żywicy, przetykany wonią dymu płonących gdzieś daleko ognisk. Zapach melancholii i przemijania. Gdy minęli sosnowy zagajnik i zaczęli wchodzić w mały wąwóz u podnóża gór, Jasper zatrzymał się i obrócił do swego towarzysza. Ten wpatrywał się w niego z pytającym wyrazem twarzy, w napięciu oczekując na słowa swego dowódcy i przyjaciela.
– Dziś w nocy idziemy na polowanie z oddziałem.
– Och, to dobrze – westchnął Peter z ulgą. Wszyscy już wariują z głodu, coraz trudniej utrzymać dyscyplinę.
– Wracamy tylko my.
– Ale… myślałem, że… że zrobimy jakąś selekcję. – W czarnych oczach Petera czaiło się przerażenie.
– Peter, to bezcelowe.
– Nie, nie mogę uwierzyć. Przecież to… to marnotrawstwo. Mamy dobrych żołnierzy…
– Peter, przestań! – warknął ostro Jasper, po czym wyciągnął rękę i dotknął policzka mężczyzny. Jego spojrzenie złagodniało. – Ja wszystko wiem.
– Wiesz? – wykrztusił jego adiutant łamiącym się głosem.
– Wiem. Dlatego rozmawiamy tutaj, poza tamtymi murami. Potrzebuję twojej pomocy, weźmiesz na siebie połowę... Nie obawiaj się, nic się jej nie stanie. Uporamy się z tym jak najszybciej, a potem… zabieraj Charlotte i znikajcie stąd na zawsze.
– A ty?
– Łatwo wytłumaczę waszą nieobecność. Oboje będziecie martwi. Nikt nie będzie was szukał. Wykryłem wasz związek, próbowałeś jej bronić, więc i ciebie musiałem zlikwidować. Proste.
– Jasper, odejdź z nami. Nie jesteś tu sobą. Widzę, jak cierpisz.
Tylko pokręcił przecząco głową. Spoglądał ze smutkiem na Petera, a w jego oczach malował się ocean emocji. Uczuć, których nie mógł wypowiedzieć, do których nie potrafił się przyznać, a nawet nie umiałby ich zdefiniować. Pomyślał, że pewnie rozmawiają po raz ostatni i tocząc wewnętrzną walkę, dotknął palcami ust przyjaciela, musnąwszy delikatnie dolną wargę, następnie górną. W oczach Petera dostrzegł najpierw błysk zaskoczenia, a potem coś na kształt zrozumienia i jeszcze jakiegoś nieokreślonego smutku. W tym samym momencie to poczuł. Płynęło ku niemu niczym delikatne fale. Wątpliwość. Tęsknota. Przyzwolenie.
– Żegnaj, Peter – powiedział, po czym pochylił się i otoczył jego wargi swoimi. W namiętnym pocałunku pulsowały wszystkie ukryte, niespełnione pragnienia i potrzeby.
Gdyby miał serce, niewątpliwie zabiłoby teraz mocniej. Gdyby mógł płakać, pewnie jego oczy lśniłyby od wilgoci, gdy odchodził, nie oglądając się za siebie. Chciałby choć poczuć na twarzy mżawkę, kilka kropel deszczu będącego namiastką łez. Ale smagał go tylko suchy, gorący wiatr.
Masyw Cerro de la Silla: [link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 22:53, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 23:25, 07 Mar 2011 |
|
To była jedna z takich chwil, kiedy cenię sobie mój rozwój nad wyraz. Czemu? Bo bez niego nie mogłabym betować, a beta zawsze oznacza trochę inną relację z tekstem. Nie zawsze lepszą, ale tu zdecydowanie i dobrze, bo nie podeszłam w końcu do komentowania lemoniadowych tekstów. Noc poślubna E&B trochę mnie odstraszyła, a pobieżne przejrzenie reszty jakoś niespecjalnie zachęciło. Może to lepiej? Oceniałabym na siłę, wbrew sobie, a tak piszę tu gdzie chcę i piszę to, co chcę.
Jasper zawsze wydawał mi się jednym ciekawym wampirem w rodzinie Cullenów. Jedynym, którego można było się bać. Jedynym z potencjałem, który w kanonie został potraktowany mocno po macoszemu, a szkoda. Jak widać, w jego przeszłość można wpleść wiele emocji. Wiele złożonych uczuć. Trudne wybory, dylematy, namiętność i nienawiść. Ja to kupuję. Zwłaszcza z takim zakończeniem. Uderzyło mnie prosto w twarz, po czym uwiodło.
Jestem na tak. Ewentualnie: lubi! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Śro 20:42, 09 Mar 2011 |
|
Cześć, Dzwoneczku
Z uśmiechem na twarzy (już teraz, na spokojnie) przeczytałam sobie Twojego lemonka. Twoją wersję wydarzeń z Monterrey. Cóż Ci mogę powiedzieć ponad to niż napisałam oceniając: to jest bardzo dobry tekst. Dojrzały, spójny, „soczysty” w niektórych momentach, w niektórych nieco smutny, choć nie do końca – wszak to kanon – wszyscy wiemy jak historia się zakończyła. Ponadto jest to mi bardzo bliski tekst, bo mam bardzo podobne wyobrażenie „związku” Jaspera i Marii.
Pierwszą część – do momentu rozmowy z Peterem – czytałam z wypiekami na twarzy. Po pierwsze, ponieważ opisywałyśmy tych samych bohaterów, w bardzo podobnej sytuacji. Jak Perniś wstawiała teksty i zobaczyłam po raz pierwszy Monterrey, zaklęłam siarczyście „cholera!” mogłam pisać o czymś innym, ale potem mi przeszło – i tak, jak Ci już pisałam – cieszę się, że to właśnie Ty napisałaś ten tekst.
Co do lemonka – to oczywiście jest gorący, fantastycznie pokazałaś emocje targające bohaterami: namiętność, gniew, czyste pożądanie, brak głębszych uczuć, pustkę, która tak naprawdę przychodzi po takim seksie.
W pożegnaniu Jaspera i Petera w lemonkowej wersji jakoś tego nie widziałam. Teraz mi nie przeszkadza i w zasadzie rozumiem postępowanie Jaspera, choć tu się już mijamy z naszymi wizjami tej postaci. Ale to dobrze.
Ściskam Cię mocno i jeszcze raz gratuluję naprawdę dobrego, choć chyba nie do końca docenionego tekstu.
Buziaki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 21:06, 09 Mar 2011 |
|
Bajeczko, korci mnie, żeby wyjaśnić sprawę tego zakończenia. Wiem, że trochę ci ono "zazgrzytało", gdy czytałaś ten tekst w konkursie, wiem też, że niektórym - wręcz odwrotnie, podoba się najbardziej z całego opowiadania.
Ono jest dla mnie bardzo ważne. Dlaczego? Bo chodziło mi o to, żeby w pewien sposób ukazać emocje targające Jasperem, jego samotność, i przeciwstawić uczucie, którym darzył Petera temu, co łączyło go z Marią. Nie chcę tym zakończeniem sugerować, że Jasper jest gejem, bo nie jest, jak wiemy z kanonu. Chciałam tylko pokazać, że rozpaczliwie potrzebował bliskości i uczucia, którego nie znalazł u Marii. Że wewnętrznie pragnął czegoś więcej niż takie życie, jakie wiódł. Że być może darzył Petera jakimś głębszym uczuciem, być może nawet go kochał, a być może przelewał na niego po prostu swoje potrzeby i pragnienia, szukając prawdziwego siebie. Może nawet nie do końca rozumiał to, co czuł do Petera, niemniej była to pierwsza osoba w wampirzym świecie, która stała się dla niego naprawdę bliska. Ten pocałunek w obliczu rozstania, to tylko wyrażenie uczuć i pragnień, uczucie do Petera pozostało czyste i jak wiemy, Jazz spotkał swoją prawdziwą miłość... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 21:08, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Śro 21:13, 09 Mar 2011 |
|
Dzwonuś i ja teraz to już tak właśnie sobie tłumaczyłam. Że potrzebował bliskości, ale chyba nawet jeszcze bardziej czystego uczucia. Nie seksu podszytego gniewem czy nienawiścią, ale tęsknił za czymś szlachetnym, dobrym. I stąd to jego przeniesienie uczuć na Petera. Aczkolwiek w pierwszym momencie miałam wrażenie, że Jazz (tak trochę od czapy w tym momencie) okazuje się gejem. Nie żebym miała coś przeciwko, tylko takie lekkie zastanowienie i pytajnik w głowie. Czemu akurat Peter. Teraz już wiem:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 21:17, 09 Mar 2011 |
|
BajaBella, jest od groma osób, które są "bi" - o tym też warto pamiętać. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Śro 23:19, 09 Mar 2011 |
|
W zasadzie pamiętam o tym, Angie, ale w tej mini Jazz mi bardziej pasuje na zagubionego trochę, poszukującego miejsca w swojej egzystencji wampira, który po prostu pragnie coś poczuć. I to coś czuje akurat do Petera. Czy jest to przyjaźń, zaurocznie? Nie wiem. Dzwonek wie lepiej. Zaliczyć Jazza do osób będących bi, byłoby ciekawie, jednak myślę, że Dzwonkowi tak nie do końca o to chodziło. Ale mogę się mylić, patrząc na tę postać własnymi (ograniczonymi w pewien sposób) oczami. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Śro 23:20, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 23:30, 09 Mar 2011 |
|
BajaBella napisał: |
W zasadzie pamiętam o tym, Angie, ale w tej mini Jazz mi bardziej pasuje na zagubionego trochę, poszukującego miejsca w swojej egzystencji wampira, który po prostu pragnie coś poczuć. I to coś czuje akurat do Petera. Czy jest to przyjaźń, zaurocznie? Nie wiem. Dzwonek wie lepiej. Zaliczyć Jazza do osób będących bi, byłoby ciekawie, jednak myślę, że Dzwonkowi tak nie do końca o to chodziło. Ale mogę się mylić, patrząc na tę postać własnymi (ograniczonymi w pewien sposób) oczami. |
W tym konkretnym przypadku można powiedzieć, patrząc na to z perspektywy czytelnika, że mamy heteroseksualnego faceta, który jednak (jak większość) nie jest skrajnie hetero, bo gdy przyszło do poszukiwania emocji, szukał ich właśnie u przyjaciela. Tak to widzę. Chodziło mi o coś bardziej ogólnego. Często jest tak, że czytelnicy - akurat, Bajeczko, nie Ty - czytają tekst bez rozumienia i rzucają niejako na oślep: o, całował się z facetem, czyli jest gejem... A przecież świat (ani tym bardziej teksty) nie jest tylko czarno-biały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Nie 21:16, 16 Wrz 2012 |
|
Ja tu przyszłam skomentować Dotyk lodu, jak zapewne się domyślasz. Cóż, jeśli chodzi o konstruktywne komentarze, to pisałam je tak dawno temu, że nie wiem, czy jeszcze to potrafię, ale - jak mawiali starożytni Rosjanie - do odważnych świat należy
Jest to mój pierwszy fandomowy fick po kilku latach i niech mnie dźwi ścisną, jeżeli się zawiodłam.
Zasiadłam sobie na kanapie z jabłuszkiem i mrożoną kawunią, wywaliłam kopyta na stolik do kawy, komp na kolana i zaczynam czytać. Po przeczytaniu pierwszego akapitu zdjęłam nogi ze stołu i postawiłam na nim komputer. Po przeczytaniu drugiego, odłożyłam jedzenie i picie, bo z ekscytacji zdążyłam się już zakrztusić. Czytając dalej, miałam coraz większego banana na twarzy i kiedy rozluźniłam się, widząc, że zbliżam się do końca, pokiwałam głową z uznaniem, znów rozwaliłam się na kanapie like a boss i upijając łyk kawy, doczytałam koniec. No cóż, to przynajmniej zmotywowało mnie do przetarcia monitora, który był, nie przymierzając, tak czysty jak stół Durczoka.
Takie lemonki to ja lubię. Chociaż było raczej delikatnie, to czytałam z ogromną przyjemnością, bo mimo tej delikatności, do braku której przywykłam, było intensywnie. Edward i Leah - z takim paringiem mam do czynienia po raz pierwszy i bardzo mi się podobało. Ogień i Lód. Nikt nad nimi nie wisi (Bella nie żyje, cudownie!), jedno nie musi się martwić, że skrzywdzi drugie. Tak bardzo różni od siebie, a tak do siebie pasujący i oboje samotni i potrzebujący bliskości.
Uwielbiam Twoje opisy. Są bardzo... apetyczne W jednej miniaturce zawarłaś tyle różnych emocji i tak pięknie je opisałaś. Styl masz przepiękny, dlatego wkrótce ogarnę resztę miniatur, ale wcześnie pobiegnę czytać Confessions, bo tą miniaturą zachęciłaś mnie do tego jeszcze bardziej. No, tyle. Nie spłodziłam co prawda tłustego i wypasionego komentarza, ale wypisałam naprawdę wszystko, co w tym momencie miałam w głowie Dziękuję za tę mini, jest świetna :) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Nie 17:47, 02 Lut 2014 |
|
Dzięki, Dzwoneczku, za tę "osłodę życia", którą mi zafundowałaś, podsyłając mi link do W deszczu. Ja tak coś czułam, że to się tak skończy, ja wiedziałam, bo wiem jak bardzo lubisz niemieszane paringi :D Podobało mi się. Było delikatnie, nostalgicznie i fandomowo, dokładnie tak, jak mi teraz trzeba. Dzisiaj nie będę siliła się na zabawne komentarze z wiadomych względów. Napiszę tylko, że bardzo lubię i cenię Twoją twórczość, chciałabym umieć tak ładnie pisać. Może wtedy udałoby mi się rozwinąć te wszystkie pomysły, które miałam, bez robienia z nich totalnej sieczki :D Dziękuję, że za link i dziękuję za twórczość, za którą na pewno będę tęskniła :) |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 17:48, 02 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|