|
Autor |
Wiadomość |
Amaranthine
Zły wampir
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 414 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dreamland
|
Wysłany:
Sob 23:02, 20 Lut 2010 |
|
Jest to pierwsza miniaturka, jaką napisałam z tego fandomu i choć może nie jest wybitna, mam do niej sentyment . Akcja dzieje się długo przed Zmierzchem i mam nadzieję, że w trakcie czytania będzie można rozpoznać czyj to punkt widzenia . Będę wdzięczna za jakiekolwiek komentarze .
Wcześniej zamieszczona na forum twilightff.
beta: marcia993 (dziękuję kochana :*)
W trakcie pisania słuchałam - [link widoczny dla zalogowanych]
Insomnia
Przymknęłam oczy i oparłam czoło o chłodną, okienną szybę. Czynność ta mogłaby wydawać się bezużyteczna, biorąc pod uwagę to, że moje ciało było niemal równie lodowate, ale zawsze dawała mi ukojenie, a także uspokajała. Robiłam tak, odkąd sięgam pamięcią i właśnie teraz ten prosty gest pozwolił mi poczuć się bardziej ludzko. Zupełnie jakbym znowu powróciła do tamtego życia i usiłowała oczyścić umysł z jakichś nękających go problemów. I choć w tym momencie nie można mnie już było nazwać człowiekiem, oczyszczenia umysłu potrzebowałam jak nigdy dotąd, bo moją głowę znowu nawiedziły te natrętne myśli.
Wiem, że powinnam się jakoś się na to przygotować, ponieważ od pewnego czasu zawsze tak się działo, gdy on wyjeżdżał, lecz po prostu nie byłam w stanie. Myśli zawsze przejmowały nade mną kontrolę, kiedy znajdował się zbyt daleko, by je odczytać. Powoli podniosłam powieki i, wciąż przyciskając czoło do szklanej powierzchni, wyjrzałam na zewnątrz. Poczułam się jak w bajce, patrząc na gęstą, mlecznobiałą mgłę i ogromne, spadające gęsto z nieba puszyste płatki śniegu. Położoną przed moimi oknami małą polankę i stojące dalej rozłożyste sosny oraz świerki pokrywała gruba, śnieżna kołderka. Tak, jakbym z nadejściem pierwszego, wczesnego śniegu przeniosła się do innego świata. Lecz bez względu na to, jak bardzo tego pragnęłam, moje życie nie było bajkowe. Nieustannie nie dawała mi spokoju jedna rzecz, której nigdy nie potrafiłam zrozumieć - dlaczego Edward tak mnie traktował? Już od samego początku, kiedy Carlisle przyniósł mnie do ich domu po tym, jak zobaczył, że wykrwawiam się na ulicy, Edward darzył mnie niechęcią. Choć nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, to gdy po raz pierwszy na niego spojrzałam, z jego oczu mogłam wyczytać jedynie gniew.
Przypominając sobie tamte chwile, przeczesałam nerwowo swoje jasne włosy i usiadłam w głębokim, stojącym obok okna fotelu. Czy to możliwe, żebym samym zjawieniem się w ich domu i dołączeniem do rodziny popełniła uczynek zasługujący na tak chłodne traktowanie? Tyle razy próbowałam z nim porozmawiać i to wyjaśnić, jednak każda moja próba zostawała odrzucana bądź wręcz ignorowana. Zazwyczaj wtedy budził się we mnie gniew i nie potrafiłam zachować trzeźwości umysłu na tyle, by pohamować słowa. Niestety na razie nie było mi dane chłodne, zdystansowane podejście do wszystkiego, którym z pewnością mógł się pochwalić Edward. Nad tym musiałam jeszcze popracować. Po każdej kolejnej sprzeczce nasze stosunki pogarszały się jeszcze bardziej.
A może to moje zachowanie powodowało jego wrogą postawę? Przyznaję, jestem bardzo nieufna i rzadko komu pokazuję swoje prawdziwe oblicze. Dla pierwszej lepszej osoby mogłam wydać się oschłą, złośliwą choleryczką, lecz wszystkie te cechy w obliczu prawdy są usprawiedliwione. I dlatego to właśnie on, dzięki możliwości czytania w myślach, powinien najlepiej znać przyczynę mego zachowania. Powinien wiedzieć, dlaczego nie pozwalałam nikomu zajrzeć w głąb swojej duszy. W końcu znał tę historię równie dobrze co Carlisle i Esme, a może nawet i lepiej, bo mając dostęp do mojego umysłu, przeżywał to razem ze mną, gdy powracały gorzkie wspomnienia. A więc doskonale wiedział, co mnie spotkało, kiedy ostatnim razem komuś zaufałam. Powinien zrozumieć, dlaczego zostałam zmuszona do utworzenia wokół siebie bariery niemal nie do przebicia. Wiadomo, że każdy boi się, by nie zostać zranionym po raz kolejny i broni się przed tym na swój sposób. Dla mnie jedynym możliwym w tej chwili ratunkiem było nałożenie maski.
Jednak choćbym zastanawiała się nad tym nawet i całą wieczność, dalej nie potrafiłam rozgryźć przyczyny, dla której traktował mnie bardziej jak wroga niż członka rodziny. A przecież oboje wiemy, że mogło być zupełnie inaczej. Mogło być tak jak kiedyś, gdy pozwolił sobie na chwilę słabości. Pamiętam, jak przez ułamek sekundy w jego złocistych oczach przestała odbijać się nienawiść, a ja ujrzałam całkiem odmienną osobę - zdolną do odczuwania i darzenia innych także pozytywnymi uczuciami. Zobaczyłam tę stronę jego osobowości, którą tak skrzętnie do tej pory przede mną ukrywał. Zobaczyłam także ślad bólu i cierpienia - uczuć, na które nigdy wcześniej sobie nie pozwolił. A przynajmniej nie w mojej obecności. Odniosłam wtedy wrażenie, że gdzieś tam w głębi jego duszy czai się taki sam strach przed bólem odrzucenia i zdrady, jaki towarzyszy mi od wielu dni.
Przez tę jedną, krótką chwilę poczułam łączącą nas nić porozumienia. Staliśmy tak w nieprzerwanym kontakcie wzrokowym. Ja - tonąc w jego oczach niczym dwóch zbiornikach wypełnionych płynnym złotem i on - intensywnie wpatrując się w moje, wówczas jeszcze bladoróżowe, tęczówki. Miałam wrażenie, że powietrze w przestrzeni dzielącej nasze twarze jest naelektryzowane do granic możliwości. Jednak po chwili zajrzał do moich myśli i wszystko wróciło do normy, a on znowu stał się starym, jakże mi dobrze znanym, Edwardem. Zresztą jak mogło być inaczej, skoro nie potrafiłam jeszcze zamknąć przed nim najgłębszych zakamarków swego umysłu, więc on bez problemów czytał we mnie jak w otwartej księdze? Od tamtej pory między nami było już tylko gorzej.
Kiedy później zapytałam o to Esme, powiedziała mi, że Edward stał się taki z powodu samotności. Czy w takim razie ja po iluś latach zacznę zachowywać się tak samo? I jeśli to, co mówiła, jest prawdą, to czy to możliwe, abyśmy byli aż tak do siebie podobni, a zarazem tak niezdolni do utrzymywania normalnych relacji?
W mojej głowie wciąż pojawiały się nowe, coraz to dziwniejsze teorie i miałam już tego dość. Musiałam wziąć się w garść tu i teraz i wreszcie zapomnieć o całej sprawie, bo w końcu od przemiany i momentu, kiedy to wszystko się zaczęło, minęły już dwa lata. Musiałam się z tym pogodzić, tym bardziej, że od kilku dni nachodziło mnie dziwne przeczucie, że niedługo zdarzy się coś, co odmieni moje życie na zawsze. Nie umiałam tego wytłumaczyć, ale po prostu to wiedziałam.
Jednak bez względu na to, jak mocno starałabym się zająć swój umysł czymś innym, on nadal uparcie trwał przy tej jednej rzeczy, więc koniecznie potrzebowałam czegoś, co pozwoliłoby mi o tym nie myśleć. Na szczęście istniała jedna rzecz, która mogłaby mnie od tego odciągnąć. Wstałam, przeciągając się i ponownie patrząc na zaśnieżony las.
Polowanie.
Sekundę później znajdowałam się już na dworze i bezszelestnie zamknęłam za sobą rozsuwane drzwi tarasu. Właśnie tego teraz potrzebowałam, a warunki były po prostu idealne. Dzięki gęstej mgle i śniegowi polowanie stanie się jeszcze bardziej interesujące. I kto wie - może nawet pozwolę sobie dziś na odrobinę szaleństwa i zapoluję na jakiegoś niedźwiedzia? Miałam w końcu ostatnią szansę, zanim zapadną w zimowy sen... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Luiza Marie
Wilkołak
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:50, 21 Lut 2010 |
|
Na samym wstępie powiem, że wybrałaś śliczną piosenkę :). Kliknęłam na link i od razu ją pokochałam. Twoja miniaturka jest bardzo ładnie napisana, dobrze reflektuje uczucia Rosalie, wręcz wgłębia się w jej umysł. Kiedy czytam krótkie formy, lubię oderwać się od głównej pary i poszukać czegoś o postaciach pobocznych - pominiętych lub ledwo muśniętych w książce. Ty skróciłaś przeżycia Rosalie do tego niewielkiego fragmentu - jej wątpliwości co do Edwarda, lęki i przemyślenia - w bezbłędny sposób. Przedstawiłaś ją jako normalną, odczuwającą osobę, która obawiała się, że z czasem stanie się kamieniem bez emocji. Jej pretensje do Edwarda były słuszne i uzasadnione, wszystko w tej miniaturce miało swój sens. Naprawdę kocham fakt, że ludzie piszą coś takiego - dzięki nim bohaterowie nie pozostają płytcy i oschli, jakimi byli w oryginale.
Pozdrawiam,
Luiza Marie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|