|
Autor |
Wiadomość |
=DiAnKa=
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 20:26, 09 Maj 2009 |
|
Beta : Myshaa
Tytuł : Moje życie
- Popadłam w nicość. W głęboką otchłań czarnej przepaści. Nie było tam nikogo. Tylko ja i cisza, gorsza niż wszystkie krzyki razem wzięte. Gorsza od wszystkich najgłośniejszych dźwięków, ponieważ przeraża, wykrzykując całą prawdę. Nawet tę najgorszą, której starasz się świadomie unikać i nie myśleć o niej. Prawdę tak okropnie bolesną, że nie jesteś sobie nawet w stanie wyobrazić tak ogromnego bólu. A nie umiesz tego zrobić, bo nigdy nie zaznałaś takiego uczucia. Gdzieś podświadomie wiesz, że straciłaś coś cennego, coś co było sensem całego twojego życia, ale nie dopuszczasz tego do siebie. Ja nie chciałam tego dopuścić. Chciałam żyć w złudzeniach. Ale czy to coś złego ? Przecież w ten sposób nikogo nie krzywdziłam, a przynajmniej nikogo poza sobą.
Chociaż musiałam dalej jakoś funkcjonować, wcale tego nie chciałam. Niby po co? Dla kogo? Ja już nie miałam takiej osoby. W życiu ciągle kogoś lub coś tracimy. Dość często, mówiąc o stracie bliskiej osoby, ma się na myśli ostateczne odejście - śmierć. Ból po takiej stracie jest ogromny i ja już nie raz go odczuwałam, ale w porównaniu z tym, co czułam później, to było nic. Zupełnie bezwartościowe wspomnienie. Odczułam ten ból ze zdwojoną siłą. Paraliżował każdy najmniejszy skrawek mojego ciała. To był tylko początek przepaści, w jaką wpadłam. Los okazał się tak bardzo okrutny. Zabrał mi jedyną osobę, na której tak naprawdę mi zależało. Zabrał mi moje maleństwo. Moje śliczne dziecko. Mojego pięknego synka. Sens całego mojego życia. Cały czas po mojej głowie, jak echo krążyły słowa lekarza: „Przykro mi, ale pani syn nie przeżył”. Myślałam, że to żart. Koszmar, który przyśnił mi się w nocy. Czekałam, aż ktoś przyjdzie i przyniesie mi moje maleństwo, tak jak jeszcze dwa dni wcześniej. Ale nikt nie przychodził. A to jedno tak dobitne zdanie dalej przewijało mi się w myślach, raniąc moje serce i duszę. Kiedy tylko sobie je przypominałam, czułam, jakby na nowo wbijały mi się tysiące żyletek w serce. I choć wiedziałam, że to uczucie nie minie, to wcale nie ból był najgorszy. Tylko świadomość. Wiedza, że mój aniołek już do mnie nie wróci. Nic i nikt nie było w stanie zwrócić mu życia. Tak bardzo przeklinałam wtedy Boga. Jak mógł mi to zrobić? Dać coś takiego wspaniałego jak to małe błogosławieństwo, a potem tak nagle zabrać? Przecież on miał przed sobą całe życie! Każda śmierć jest straszna, wyjątkowo nieodgadniona, nieprzewidywalna. Ale śmierć dziecka jest czymś najbardziej okrutnym. Szłam przed siebie, nie widząc gdzie idę, nie patrząc na nic dookoła, nic nie zauważając. Potykałam się o własne nogi. Upadałam i raniłam się za każdym razem o wystające kamienie. Pewnie byłam w lesie, nie wiem, jakim. Błąkałam się tak już od dłuższego czasu, sama nie wiedząc jak długo. Może nawet kilka dni ? Krążyłam ciągle w jednym miejscu, nie umiejąc, a nawet nie chcąc z niego wyjść. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Byłam cała brudna od ziemi na którą upadałam, i od krwi, która sączyła się z moich ran powstałych przy upadkach. Łzy już dawno przestały mi spływać po policzkach. Po prostu mi już ich zabrakło. I chociaż oczy tak niemiłosiernie piekły, nie mogłam uronić już ani jednej słonej kropelki. Mimo tego, że nie wiedziałam gdzie chcę dojść, szłam dalej. Czasami już nie miałam siły, kiedy upadałam leżałam i nie podnosiłam się. Zaciskałam tylko tak mocno pięści, aż czułam, jak moje paznokcie przebijają skórę moich dłoni. Tylko, że ten ból był niczym w porównaniu z tym, co czułam w sercu, albo raczej w miejscu w którym kiedyś się znajdowało. Kiedy jednak już zebrałam się na to, aby iść. Szłam przed siebie, bez celu, obijając się co jakiś czas o drzewa. W pewnym momencie doszłam nad klif. Kiedy go zobaczyłam, nie do końca pewna tego, co chcę zrobić, doszłam do jego krawędzi. Nie wątpiłam w to, że już dawno popadłam w obłęd, szaleństwo. Cały czas miałam w głowie śliczne oczka mojego synka. Tak bardzo chciałam przy nim być i nie ważne gdzie był, zamierzałam do niego iść. Przecież matka powinna być ze swoim dzieckiem. Właśnie wtedy pomyślałam o śmierci i już wiedziałam co zamierzałam zrobić. Tylko czy można to było nazwać śmiercią? Przecież ja już dawno nie żyłam. Jak można żyć bez serca, mózgu, płuc i wszystkich tych ważnych organów? One już dawno się we mnie zatrzymały. Nie miałam nic. Właśnie z tą myślą skoczyłam. Kiedy już nic do mnie nie docierało. Kiedy byłam pewna, że to koniec, bo bicie mojego serca zwalniało i z każdym uderzeniem stawało się coraz słabsze i cichsze. Poczułam ogromny, nie do opisania ból. Czułam, jakbym się paliła. Pomyślałam, że spotkała mnie kara za to, że sama sobie odebrałam życie. Myślałam, że wszyscy samobójcy czują ten ogień w żyłach i całym ciele. I wtedy ujrzałam twarz mojego anioła, który mnie uratował. Czasami do mnie mówił. Czasami tylko siedział przy mnie i trzymał za rękę. Palący ogień zaczął z czasem ustępować. Wreszcie zniknął całkiem i mogłam rozejrzeć się dookoła. I znów ujrzałam jego twarz. Piękną, doskonałą, cudowną. Tylko tak dało się to opisać. Mój anioł dalej przy mnie był i tłumaczył, co się ze mną stało. Dopiero, kiedy mówił, docierało do mnie to wszystko. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi na nowy wzrok, węch, a nawet na swoje nowe i przerażające ciało. Zaczęłam się rozglądać i oprócz mężczyzny o blond włosach zobaczyłam chłopaka. Był tak samo piękny jak mężczyzna. Idealne rysy twarzy i ten uśmiech. Kiedy tak na niego patrzyłam pomyślałam, że chciałabym żeby mój syn właśnie taki był. Tylko, że on nie mógł być taki. I wtedy pojawiła się nowa myśl, a co jeśli bóg zabrał mi jedno, żeby dać drugie ? Zabrał mi mojego synka, żeby dać całą rodzinę. Skończyłam opowiadać swoją historię i popatrzyłam na Bellę.
- Dziękuję ci, Esme - powiedziała cichutko, patrząc na mnie.
- Nie ma za co, kochanie - odparłam, głaszcząc ją po głowie - Jesteś członkiem rodziny, powinnaś znać tę historię. W życiu może być naprawdę ciężko. Ale myśl, że ma się kogoś bliskiego w kim ma się oparcie, potrafi zdziałać cuda.
- Nawet naprawić złamane serce ? - zapytała.
- Może nie do końca, ale pozwala zabliźnić rany - szepnęłam i znów pogrążyłam się we własnych myślach. Tak, to prawda. Z czasem zaczyna mniej boleć, rana staje się coraz mniejsza. Jednak nigdy do końca nie znika. I chociaż mam teraz aż szóstkę dzieci, bo do wszystkich czułam matczyną miłość i prawdziwe szczęście, jakie zaznałam u boku Carlisle'a, nigdy nie zapomnę o moim synku. O maleństwie, które doskonale pamiętam. I chociaż wspomnienie o nim nie wywołuje już bólu i dawno pogodziłam się z tym, że jego już nie ma, zawszę będę odczuwała jakiś rodzaj pustki, kiedy o nim pomyślę. Jednak jestem wdzięczna za to, co mam. I będę wdzięczna już zawsze. Bo otrzymałam to, o czym zawszę marzyłam. Prawdziwą rodzinę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez =DiAnKa= dnia Nie 13:18, 10 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 20:38, 09 Maj 2009 |
|
Dobry tekst, fajny nastrój Pisz dalej, życzę weny ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Nie 8:31, 10 Maj 2009 |
|
Świetnie zbudowałaś nastrój, można się wczuc.
Brawo za wybór postaci, rzadko możemy przeczytac o Esme.
Ostatnia częśc jest dobrą puentą, podsumowuje wszystko. Chociaż twój tekst ogólnie zawiera dużo przemyśleń.
Czasami tylko denerwuja nieco zdania zaczynane od "bo", a dużo ich w tej miniaturce.
WENY! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
=DiAnKa=
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 13:20, 10 Maj 2009 |
|
Dzięki za radę
Zmieniłam kilka zdań żeby nie zaczynały się na "bo" |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
myshaa
Człowiek
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 86 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
|
Wysłany:
Nie 22:28, 10 Maj 2009 |
|
Że też nie pomyślałam o tym, żeby zlikwidować te "bo", ale wydały mi się w porządku, trochę budowały nastrój.
Wspominałam już o tym, że bardzo mi się ta miniaturka podoba?
Jeśli nie, to mówię. Lubię taki styl pisania - sentymantaly.
Sama taki piszę, i ... cóż mogę powiedzieć, czekam na kolejne teksty Twojej roboty do zbetowania, a ostatnia zbetowana miniturka jutro będzie na Twoim mailu ;*.
Pozdrawiam cieplutko, Myshaa . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
eyes
Zły wampir
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 19:46, 18 Cze 2009 |
|
Jak już zostało napisane- rzadko możemy poczytać o Esme. Nigdy nie rozmyślałam o niej w ten sposób. Niby ma 6 "dzieci", ale to nie to samo co jej zmarły syn. Ciekawa jestem jakby wyglądało jej życie gdyby dziecko żyło?
[oczywiście "gdybanie"]
Zaciekawiło mnie to, że ja zobaczyła pierwszy raz Edwarda, nie zakochała się w nim [jak inne dziewczyny, które spotkał] tylo pomyślała o nim jak o synu.
Zgadzam się. Najgorsza śmierć, to śmierć dziecka, a najgorszy widok, to matka płacząca nad dzieckiem.
Piękne. Kilka łez mi pociekło po policzku.
Życzę weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Margarett Juliett
Gość
|
Wysłany:
Pią 15:23, 19 Cze 2009 |
|
Oj nasza kochana Esme... Dużo wycierpiała, ale zyskała też duże doświadczenie. Znała odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące życia.
Ciekawa jestem czy pisze ktoś opowiadanie z jej perspektywy. Jeśli tak bardzo proszę o linka.
Świetnie opisałaś ból po stracie dziecka. Może złagodziłaś trochę, ale nadałaś świetny klimat. :)
Pisz dalej miniaturki, a może skusisz się na jakieś opowiadanie.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
=DiAnKa=
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 9:31, 22 Cze 2009 |
|
Ciesze się że podoba wam się moja miniaturka
Szczerze mówiąc nie byłam pewna czy dobrze opisałam uczucia Esme.
Wiadomo że ciężko jest się postawić w sytuacji która nas nie dotyczy
Myśle że napisałam o tym że Esme pomyślała o Edwardzie jak o swoim synu od samego początku jak go ujrzała, bo gdzieś tam podświadomie bardzo ciepriała z powodu tej straty. I chociaż jej ludzkie wspomnienia były słabe nadal ją to bolało. Żadna matka nigdy do końca nie może się pogodzić ze stratą dziecka.
Może rzeczywiście złagodziłam troszkę ten temat, ale uważam, że gdybym napisała to w inny sposób to cała miniaturka nie miałaby już tego sensu, który chciałam jej nadać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|