|
Autor |
Wiadomość |
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 12:08, 04 Paź 2009 |
|
Pisałam Ci już wczoraj na GG, że tekst jest bardzo ciepły, zabawny w prosty, przemawiający do mnie sposób. I, chociaż nie pokrywa się z moją wizją Sue, nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Szczególnie, że mało jest w tym fandomie tekstów o tych postaciach. Myślę, że sama Meyer nie przemyślała do końca, co miałoby się dziać z ojcem Belli po BD, a już sugerowanie wprost, że w tak krótkim czasie po śmierci męża, wdowa rzuci się w związek z jego najlepszym przyjacielem uważam za niesmaczne. Już nie mówiąc o tym, co sama zauważyłaś, że komendant Swan też raczej nie wyglądał na entuzjastę dzielenia swojej przestrzeni z kimkolwiek. Tu wszystko, jeśli w ogóle, powinno dziać się stopniowo, po trochu, małymi krokami kupienia kapci i przygotowywania śniadań. Co do samego tematu rozmowy - uważam, że mama Setha i Lei miała rację, ale ojcu jedynaczki czasami trudno pojąć, że jego córka dorosła. Szczególnie, gdy wizualnie się nie zmieniła, za to stała się wampirem, jej mąż jest wampirem, a córka półwampirzycą. Nie wiem, czy sama byłabym w stanie ogarnąć taką sytuację, tym bardziej gratuluję Charliemu. A właściwie Tobie za takie wykreowanie postaci. I Pernix za tytuł. :) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:53, 04 Paź 2009 |
|
thingrodiel :)
Muszę przyznać, że aż podskoczyłam z radości, gdy zobaczyłam, że wstawiłaś nowy tekst :D Od samego rana myślałam tylko o tym by przeczytać tę miniaturkę i napisać Ci ładny, długi i ciekawy komentarz mam nadzieję, że sprostam zadaniu. Wiesz, że mam ostatnio chorobowe schizy, więc wybacz mi ewentualne błędy czy też jakieś niedopowiedzenia :P
No to zaczynajmy...
Powiem Ci, że naprawdę bardzo podziwiam Cię za to jak piszesz. Za Twoje słownictwo, poprawność, styl. Jesteś po prostu genialna pod tym względem. Jesteś po prostu moim guru :P
Gdy zobaczyłam, że bohaterami miniaturki są Sue oraz Charlie, którego uwielbiam - bardzo się ucieszyłam. Lubię czytać prace, w których występują osoby potraktowane w sadze jakby po macoszemu. Dziękuję, że wybrałaś akurat takie osoby to swojego tekstu. Wielki plus.
Już pierwszy fragment - sen Charliego mnie rozwalił. Wizja Belli - wampira, która w wyobrażeniu ojca miała wielkie, ostre kły. Bał się jej, pierwszy raz w życiu. Tekst o szponach też był dobry Szczerze mówiąc miałam w tym momencie wizualizację. Wyobraziłam sobie "naszą" Bellusię z rozdziawioną paszczą, w której widniały zaostrzone zębiska, po których ściekały strużki śliny, wytrzeszczone oczy, wielkie pazury itp. Przepraszam za odejście od tematu, ale to wyobrażenie mocno mnie rozbawiło.
Wróćmy do tekstu...
Fragment dotyczący Sue i jej bosych stóp. Muszę przyznać, że niezwykle mnie urzekł. Niby zwykły temat, ale tak cudownie to rozwinęłaś i opisałaś, że aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Niby taka drobnostka - Charlie nie mógł zrozumieć czemu Sue lubi chodzić boso. Ona próbowała go przekonać, że to zdrowe i by spróbował. On martwił się, że zmarznie, chodząc po zimnej podłodze, więc kupił jej kapcie. To takie urocze.
Potem następuje moment, który według ma bardzo ciekawy klimat. Charlie schodzi do kuchni, Sue przygotowuje mu posiłek, na stole stoi kubek kawy. Jajecznica, cebula, bekon, kawa... Te zapachy... Mmmm... Normalnie aż je poczułam. Wizja krzątającej się po kuchni Sue bardzo mi się spodobała. Szykowała jedzenie dla Charliego. To naprawdę bardzo miło z jej strony. Widać, że zależy jej na nim, na tym by dobrze się czuł i w ogóle. Dba o niego. Świetnie się czyta takie coś. Potem znowu nawiązanie do przekonań Sue - że lepiej śpi się w zimnie i że nie powinno się słodzić herbaty. Charlie nie kłóci się o to wszystko, choć sądzi, że nie popiera tego wszystkiego. Jednak mi się wydaje, że tak naprawdę nic mu nie przeszkadza. Podoba mu się to i jest Sue za wszystko bardzo wdzięczny. Przynajmniej ja to tak odczuwam Albo krótka rozmowa o panierce. Charlie palnął głupotę, ale Sue na to źle nie zareagowała. Okazało się tylko, że to ona zawsze robiła tę panierkę a nie jej zmarły mąż. Ważniejsze dla niej było to co gryzie Charliego.
Sposób w jaki komendant opowiadał o wizycie Belli i Edwarda był niezwykły. Trudno przechodziły mu przez usta niektóre słowa, takie jak "mąż", "wnuczka" czy też "wampir". Śmieszne jest to, że trudno mu wymówić tak kontrastowe tak naprawdę słowa - wnuczka/ wampir. Ciągle nie może się pogodzić z tym, że Bella nie jest już człowiekiem, tak samo jak jej mąż i córka. Zresztą jak się okazało wiele osób z jego otoczenia to różne stwory :P No i rozbawił mnie fragment:
Cytat: |
- Powiedziałem mu: „Młody człowieku”, a ten gówniarz, wyobraź sobie, odsłonił te swoje zębiska i zaczął się śmiać. Bella to samo. |
Biedny Charlie :D jak to wszystko przeżywa :P
No i ta wzmianka o nekrofilii. O tym, że jego córka kocha trupa :P No i ta pedofilia. Charlie jest niesamowity :P
Sue ładnie zareagowała na słowa Charliego, gdy ten zarzucił jej, że nie wie o czym gada, bo to nie jej dzieci są wampirami. No tak są wilkołakami :D No i ładnie powiedziała o Belli. Nieważne czy jest wampirem, człowiekiem czy innym stworem. Ważne jest to, że jest szczęśliwa, ma rodzinę itd.
Ten fragment:
Cytat: |
- Sue Clearwater, chyba cię kocham – westchnął. - Chociaż bywasz wiedźmą i zrzucasz człowieka z łóżka. Któregoś dnia ci się oświadczę.
- A spróbuj tylko, kota ci pogonię – odparła kobieta. Ulżyło jej. Wrócili do swojego stałego żartu. Dobry znak. |
Bardzo mi się spodobał. Niby żart, ale wydaje mi się, że wcale nie do końca
Sue, którą wykreowałaś jest cudowna. Mądra, doświadczona, zaradna kobieta, która zna świat, zachowanie ludzi, opiekuńcza, troskliwa. Naprawdę bardzo ją polubiłam w Twoim tekście.
Może parę słów podsumowania. thin masz talent. Ten tekst jest przesiąknięty cudownym klimatem. Czytając tę miniaturkę wszystko rysowało mi się przed oczami - Sue, Charlie, pomieszczenia, czułam zapachy. Takie teksty lubię najbardziej. Wprowadziłaś mnie w świetny nastrój, nastawiłaś mnie bardzo optymistycznie na resztę dnia. Dziękuję Ci za to bardzo :) Jak widać nie trzeba tworzyć czegoś pełnego akcji, lejącej się krwi i latających wnętrzności by się spodobało :) Piszesz wspaniale :) Jesteś po prostu genialna, boska :) Chyba Ci pomnik normalnie postawię :) Więcej takich miniaturek proszę!!! :)
EDIT: mam nadzieję, że ten komentarz się usatysfakcjonował. Naprawdę włożyłam w niego bardzo dużo serduszka :) <tuli> :* |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Nie 16:54, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 12:46, 05 Paź 2009 |
|
Droga autorko,
Wiesz dobrze, jak długo czekałam na jakiś Twój tekst. Mam co prawda pewne zaległości w czytaniu i komentowaniu thinowych opowiadań, ale zależało mi w sumie na czymś świeżo wyjętym spod Twych zgrabnych paluszków. Powiem szczerze, że z wielką przyjemnością czytałam wczoraj Rozmowy, szczególnie po tym, jak Angie zaserwowała mi wiadomy tekst o wiadomej wartości, jakości, stylistyce i pożal się Boże ujęciu tematu. Po nim wszystko byłoby miodem, a opowiadanie thin- krótkie czy nie- to już istny nektar z boskiego Olimpu. Dobrze, dość już farmazonów, przejdźmy do konkretów:
Charlie po spożyciu trzech piw... okazuje się mieć słabszą głowę niż ja :d Spodobało mi się to, w jaki sposób ukazałaś jego relacje z Sue. Były takie ciepłe, że pomyślałam, iż oni są razem. Dopiero, jak mnie poinformowałaś o stanie rzeczy, zorientowałam się, że błędnie zinterpretowałam ich związek. Są dobrymi przyjaciółmi, wspomagającymi się w samotności. Niewykluczone, że gdyby historia miała ciąg dalszy. Zrodziłoby się pomiędzy nimi głębsze uczucie. I właśnie w tej chwili, kiedy piszę komentarz, pomyślałam, iż bardzo chętnie przeczytałabym opowiadanie o dojrzałej miłości, która kiełkuje powoli pomiędzy dwiema doświadczonymi przez życie osobami. Między wiecznym kawalerem – nie oszukujmy się, długo sobie Charles nie pożył w małżeńskim stanie, który zwykł przebywać sam, który zapewne uśpił w sobie pożądanie i pociąg do kobiet. Tak, teraz jak się nad tym zastanawiam, to Charles nie miał żadnych randek, nie dążył do zawiązania kontaktów z płcią przeciwną... zastąpił całą swoją emocjonalną stronę, kibicowaniem przed telewizorem i wędkowaniem. Charles zdziwaczał i postarzył się, no cóż, szanowana autorka Sagi nie rozbudowała za bardzo portretu Charliego... Wracam do meritum- między wiecznym kawalerem, a młodą wdową – młodą nie w sensie wieku, a stażu tego na pewno niemiłego stanu cywilnego, która żyje wedle tradycji swego rodu. Sue pomaga nie tylko sobie, opiekując się samotnym, no właśnie, czterdziestolatkiem (?), zajmując sobie czas, ale również Charliemu. On dzięki obecności kobiety nie zwariował do końca. Mądra Sue wtłacza mu do głowy, że musi się biedak pogodzić, iż jest ojcem niezwykłej „kreatury”, a ta otacza się jej podobnymi. Musi zrozumieć, że młodo wyglądający zięć mógłby być w rzeczywistości jego dziadkiem. Pokazałaś w zabawny i przemiły sposób, jak Charlie zmaga się z prawdą. Pokazałaś, że wcale nie jest milczącym i akceptującym wszystko typem. Ponownie potraktowałaś temat o wiele bardziej dojrzale, niż został on ukazany w pierwowzorze. Zdecydowanie potrafisz dodać swoim postaciom kolorytu, obdarzyć je humorem, sarkazmem. Twoja jajecznica ma smak, mniam, mówiłam Ci już, że u mnie też wystąpi jajecznica właśnie w takiej postaci z soczystym, wędzonym bekonem i podsmażoną cebulką. To chyba danie numer jeden w Forks i La Push
Panierka mniam, świetnie napisałaś, że w niej nie tylko Harry maczał palce, ale też Sue. Kawa... nad kawą mogłabym się rozpływać wieki. I jego tolerancja dla zwyczajów Sue... niesłodzenie pysznego, złotobrązowego napoju, spanie w zimnym domu... Czy to tylko charakter Charliego, czy może coś więcej? Chciałabym, żeby było coś więcej, ba, chciałabym przeczytać tekst o fizycznym zbliżeniu tych dwóch dojrzałych postaci – mówię nie owijając w bawełnę – taki delikatny, subtelny, bez żadnych tam szczegółów o penisach i łechtaczkach tudzież waginach, tylko bliskość, dotyk ciał, pocałunek, opis przeżyć... To by było coś.
Dobrze to może zakończę już mój chaotyczny wywód. W tej miniaturce znalazłam i dawkę humoru, i wzruszenie, i wreszcie Charles z wątpliwościami, który jak się okazuje, nie do końca potrafi zaakceptować rzeczywistość z jaką się spotkał. Twoja Bella ze snu przypomniała mi moją, spodobała mi się. ^^
Mini jest lekka i przyjemna, życzę Ci wielu czytelników, bo zasługujesz na odzew jak mało kto. Do Września jeszcze wrócę i jeszcze zostawię po sobie ślad. Do przeczytania. :)
edit: I to jest właśnie strona w wordzie, czy jak kto woli - ja wolę- w office'sie. TNR 12stka bez sześciu linijek. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pon 12:50, 05 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Śro 21:47, 18 Lis 2009 |
|
Zachciało mi się scenki, ekhm, rodzajowej między Renesmee a Jacobem. Wen przydusił i nie puścił, dopóki grzecznie nie wyplułam z siebie tego, co mi łaziło po łbie. Tym bardziej, że przyda mi się praktyka. Zazdroszczę tym, którym romanse idą tak swobodnie, którzy dobrze się czują w takiej tematyce. Ja muszę przy tym obalać własne mury. Obalam kolejny. Uwaga na lukier!
Kanon świadomie nagięłam tylko w jednym miejscu – włosy Jacoba a długość sierści wilkołaka. Z całym szacunkiem to jest jakaś brednia. Jeśli włosy człowieka mają wpływ na sierść jego wilczej postaci (a sierść porasta CAŁE ciało), to dlaczego tylko te na głowie? Dlatego Jake jako wilk ma normalną sierść, a jako człowiek – długie włosy.
Nieświadomie zaś... diabli wiedzą, ile razy. Wy to ocenicie.
I jedno słówko wyjaśniające - Nessie mówi o swoim ojcu "Edward" - to siła przyzwyczajenia. W miejscach publicznych nie może mówić do niego per "tato". Tyle lat już to praktykuje, że inaczej już o nim nie myśli.
Tekst zrodził mi się w głowie, kiedy wysłuchałam Eskimo Joe Thunderclap o jeden raz za wiele. I znowu bonusowy utwór z soundtracku do filmu okazuje się jednym z najlepszych...
Dla AngelsDream i Susan.
Nie powiem - komentarze mile widziane. Nie przedłużając...
-------------------------------------------------------------------------------------
GDZIE CIENIE KŁADĄ SIĘ U STÓP
- Renesmee.
Zapytana wywróciła oczami, ale nie odwróciła się.
Nie mów tak do mnie, nie znoszę tego imienia.
Westchnienie, które dobrze znała. Przestała zatem wystawiać nogi przez okno i odwróciła się do swojego ojca. Edward wpatrywał się w córkę z pozornie nieskończoną cierpliwością, choć pół wampirzyca wiedziała, że to tylko pozory. Ojciec potrafił stać spokojnie i bez podnoszenia głosu mówić tak, by pokorniała, smutniała i obiecywała poprawę. I nawet nie myślała o tym, by pójść do cioci Rose się pożalić na rodzica.
Przepraszam.
- Nie mnie powinnaś przepraszać.
Zachowała się jak idiotka. Poniosła ją wyobraźnia. Zachciało jej się czegoś tak bezdennie niedorzecznego, że aż sama się przed sobą wstydziła. Niestety, nie była tak doskonała jak jej rodzice i mogła się rumienić.
- Smarkula ze mnie, co? - powiedziała na głos.
Edward pokręcił głową.
- Masz do tego prawo, w końcu jesteś młoda.
- Nie aż tak – zaprzeczyła. - Uraczysz mnie teraz umoralniającą przemową o moim stosunku do Jacoba?
- Nie muszę.
Powinnam go przeprosić.
- Powinnaś.
Spuściła głowę, wbijając wzrok w tenisówki.
I powinnam przestać myśleć o życiu śmiertelników.
Edward w jednym skoku znalazł się przed nią i kucnął. Nessie spoglądała na niego spod grzywki ciemnych włosów. Spuszczanie głowy nie pomagało, bo i tak ją widział. Musiała zatem patrzeć na swojego ojca i jakoś to znieść. W miarę po męsku, choć przecież była dziewczyną.
- Powinnaś przemyśleć kilka spraw. Przede wszystkim docenić to, co już masz.
Owszem, miała sporo. Kochającą rodzinę, do tego wielką. Wieczne zdrowie. Urodę. I Jacoba.
- I Jacoba – mruknął Edward.
Renesmee wstała, otrzepała spodnie i wyprostowała się niczym struna. Edward także się podniósł i teraz patrzyli sobie w oczy – ona hardo, on spokojnie.
- Jake nie ma wyjścia – powiedziała zadziwiająco twardym głosem.
- Nie lituj się nad nim.
Nie zamierzam. Ale on nie ma wyjścia. Kiedyś mi wyjaśniał, czym jest wpojenie. Śmiałam się z niego jak głupia, a jemu nawet nie było przykro. Śmiał się razem ze mną.
- Raczej dla ciebie.
Wyminęła ojca i wyszła z pokoju, z domu, z podwórka. Pobiegła tam, gdzie mogła zastać Jacoba. Edward słyszał jeszcze, jak powtarza sobie, czego już nigdy w życiu nie zrobi.
Pachniał inaczej niż Cullenowie. Ciocia Rosalie często mówiła, że mokrym psem i krzywiła się teatralnie. Ale Nessie lubiła ten zapach. Był znajomy, kojarzył się z bezpieczeństwem i obecnością kogoś, kto zrobi dla niej wszystko. A w każdym razie wszystko to, co możliwe. Bo nie może nagle stać się nieznajomym, który ją porwie i w sobie rozkocha. Nie stanie się tajemniczym kochankiem, o którego może być zazdrosna i o którego musiałaby walczyć. Jej natura buntowała się przeciwko takiemu układowi, ale zawsze wiedziała, że jej życzenia są bzdurne i, choć Jacob nigdy jej tego nie powie, raniła jedynego członka rodziny, który z gatunkiem wampirów nie miał nic wspólnego. Bo chciała czegoś innego. Rywalizacji, której zakosztował byle śmiertelnik, ale nie ona. Niepewności. Całego romantyzmu świata śmiertelników.
I w końcu się o to zezłościła, jak rozkapryszona smarkula. Kazała się Jacobowi wynosić i przysięgała, że ma go dosyć. Poczuła się jak idiotka już w chwili, kiedy zmieniony w wilka Indianin zniknął jej z oczu za zakrętem. Serce podeszło jej do gardła, ale ojciec ją uspokoił – nikt go nie widział. Dał córce chwilę na doprowadzenie się do porządku, a dopiero później wrócił do pokoju i powiedział cicho: „Renesmee”.
Otrząsnęła się ze wspomnień i wkroczyła do lasu, gdzie cienie kładły się u jej stóp niczym dywan, a gałęzie gięły się w pokłonach. Wszechobecna zieleń uspokajała, lekki chłód nie przeszkadzał, choć starał się muskać ramiona młodej kobiety. Nessie wciągnęła powietrze, szukając woni wilkołaka. Jej wilkołaka.
- Jake – szepnęła. Jeśli gdzieś tu był, z pewnością ją usłyszał. Nie umiał trzymać się z dala, choćby się bardzo starał.
Bosymi stopami badała brązową ścieżkę, czuła obrzmiewające deszczem powietrze. Niedługo woda skropi ziemię i zieleń zrobi się jeszcze bardziej soczysta.
- Jacob.
Był tam. Czuła jego zapach, choć nie mogła go zobaczyć. Szła więc przed siebie, coraz bardziej w głąb lasu, coraz szybciej i szybciej, aż w końcu puściła się biegiem przed siebie. Nie gonił jej, choć biegł za nią. Nie odwracała głowy, by to sprawdzić. Wiedziała, że tam jest. Pilnował Nessie niczym strażnik, choć nic jej nie groziło.
Przebierała coraz szybciej nogami, a wilkołak podążał za nią. Truchtał bez wysiłku na miękkich łapach, nie wbijając pazurów w ścieżkę. Nie chciał zostawiać podejrzanych śladów.
Zrównał z nią krok. Dopiero wtedy odważyła się spojrzeć na niego. Wzrok prześlizgnął jej się po jego łapach. Nie miał ubrania. Nic dziwnego. Tak gwałtownie się zmienił...
Czy musiał zostać w wilczej postaci?
Odwzajemnił jej spojrzenie pełnymi smutku oczami. Odwróciła wzrok i przyspieszyła. On także. Trucht zmieniał się powoli w bieg, aż w końcu musiał wyciągać łapy. Nie męczył się. Nessie biegała wolniej od swoich rodziców, choć jeśli szło o ludzi, to nie powinna z nimi konkurować. Na wszelki wypadek, by nie wzbudzać podejrzeń.
Skręciła ze ścieżki. Wbiegła w największe chaszcze, przeprawiła przez morze pokrzyw, pokonała wycelowane w nią połamane gałęzie. Zostawiła ślady stóp na miękkim mchu i zapadła w ciszę i mrok gęstych drzew i krzaków. Tam dopiero padła na wznak i wbiła wzrok w korony drzew, które swą gęstwiną zasłaniały niebo. Jacob zatrzymał się przy niej i usiadł. Wpatrywał się w nią spokojnie.
Byli daleko poza miastem, tam, gdzie niewielu już ludzi się zapuszczało. Las był zbyt gęsty i dziki, drzewa wielkie i przyprawiające wyobraźnię o szaleństwo. Ale Nessie lubiła to miejsce. Tylko tutaj nikt jej nie widział. Kiedy się przeprowadzą w inną część Stanów, do innego miasta, przy innym lesie, będzie szukała czegoś podobnego. Miejsca, gdzie będzie mogła się schować – razem z Jacobem.
Jacobem, który położył się obok niej, odwróciwszy wzrok.
- Jestem głupia.
Nawet nie drgnął. Być może już jej wybaczył, może jeszcze nie, choć z pewnością nie powie jej złego słowa.
- Jestem bardzo, bardzo głupia. Głupie są moje mrzonki, głupie wrzaski i jeszcze głupszy ich powód. Przepraszam.
Skierował łeb w jej stronę, opierając go na łapach. Patrzył na nią. Czekał. Nie pisnął ani nie dał żadnego znaku, że rozumie.
- Chciałam być o ciebie choć trochę zazdrosna, mieć to, co inne dziewczyny w moim wieku.
Odpowiedziała jej cisza. Nie musiała na niego patrzeć – i tak wiedziała, że słucha.
- No, dziewczyny w wieku, na który wyglądam. Teraz sobie przypominam, że Josie płakała przez tego głupka Toma, bo oglądał się za innymi. Ty mi tego nie zrobisz, nawet gdybyś chciał. Wyciągnęła rękę w jego stronę, by potarmosić gęste futro.
- Nigdy nie dasz mi powodów do zazdrości. Nigdy mnie nie zranisz. Zawsze zrobisz wszystko, bym była szczęśliwa. Jak niewolnik...
Dopiero teraz na niego popatrzyła.
- A może nawet gorzej.
Przysunęła się do niego i wtuliła w jego futro w kłębie. Uniósł łeb i kątem oka obserwował ją w milczeniu.
- Powiedziałam ci mnóstwo nieprzyjemnych rzeczy. Gdyby nie wpojenie, nawet byś na mnie nie spojrzał. Odwróciłbyś się i pognał w siną dal, pewnie aż na Alaskę. A ja nie miałabym przy sobie mojego wilka. Spotykałabym same wampiry i pół wampiry i pewnie nawet bym nie wiedziała, że mój ideał jest innym stworzeniem.
Głaskała go po karku, dotykała uszu, przejechała palcem po pysku. Przymknął oczy.
- Dużym. Ciepłym. Absolutnie magicznym.
Tuliła się do niego coraz mocniej, wciskała między łapy, zagłębiała palce w futro. Wdychała znajomy zapach.
- Jacobie? Czy mógłbyś...
Wskazał łbem na tylną łapę.
- Nie przeszkadza mi twoja nagość.
Spuścił łeb i liznął ją po nosie.
Usiadła.
- Edward powiedział mi kiedyś, że tobą rządzi natura. Że wpojenie dyktuje każdy ruch twojego ciała. Że jeśli tylko powiem ci o swoich uczuciach, to nic cię nie zatrzyma. Mylił się. Pamiętasz? Rozmawialiśmy już o tym. Tyle razy mówiłam ci, że cię kocham, a nawet mnie nie dotknąłeś.
Jacob podniósł się z trawy, wysuwając się lekko z jej objęć, pochylił łeb i zrobił dokładnie to samo, co robił zawsze, kiedy Nessie mówiła mu, że go kocha – dotknął nosem jej czoła.
- Ale ja chyba za mało albo za dużo mówię. Gadam i gadam, a rzadko mądrze.
Podniosła rękę i zaczęła delikatnie drapać Jacoba za uszami. Poddał się temu niczym pies. Na jego pysku odmalowało się zadowolenie z pieszczoty. Objęła go.
- Bycie z tobą jest naturalne jak oddychanie – powiedziała, podziwiając ciemną głębię jego oka. Jacob znieruchomiał. Nessie nie wiedziała i nie mogła wiedzieć, jak wyglądał jego „związek” z Bellą. Matka na pewno nigdy jej nie powiedziała, jakie słowa padły między nią a wilkołakiem.
A jednak pół wampirzyca użyła słów podobnych do tych, które kiedyś Jake skierował do Belli. Wsunął pysk w zagłębienie jej obojczyka i westchnął głośno, napawając się osobliwym zapachem kobiety. Wilgotnym nosem dotykał skóry, którą zaraz ogrzewał oddechem.
- Zmień się - szepnęła, przymykając oczy. - Nie będę patrzyła.
Zacisnęła mocno powieki i położyła się. Spod dłoni zniknęło gęste futro, ramiona przestały obejmować ciepłe, ogromne ciało. Na skórze nie czuła już gorącego wilczego oddechu. Nie otworzyła oczu, choć kusiło ją, by spojrzeć, by tylko zerknąć. Nie zwróciłby jej uwagi, nie poskarżyłby się ani słowem, ale nie popatrzyła. Chciała mu pokazać, że go szanuje. Że nie jest jej zabawką. Że nie będzie nigdy wykorzystywała go ani traktowała jak własność.
Leżała tak, czekając, aż znów będzie mogła go objąć. Tym razem w ludzkiej postaci. Nie musiała czekać długo. Poczuła, jak jego ciepłe dłonie obejmują jej palce, a twarz tuli się do szyi. Jego ciało przylgnęło do pleców Nessie – do kraciastej, flanelowej koszuli i dżinsów, na widok których ciocia Alice dostawała białej gorączki. Ale pół wampirzyca nie pozwoliła ich wyrzucić. Jacob je lubił – te spodnie i tę koszulę, ponieważ były przesiąknięte zapachem Renesmee.
Przytuliła się do niego, przekręciła tak, by móc patrzeć mu w twarz, wzięła za ręce i położyła je sobie tuż nad talią. Dopiero wtedy otworzyła oczy, by spojrzeć w jego źrenice, gdzie czaiły się resztki oporu. Jake zesztywniał, usiłował ją odsunąć, choć walka była z góry skazana na przegraną. Natura mówiła mu, by przysunąć do siebie tę kobietę i postąpić tak, jak nakazywał instynkt. Moralność – uciekać. Albo chociaż odskoczyć. Nie dotykać jej. Nie poddawać się pokusie.
Czemu zatem nie uciekał? Na co czekał? Aż las opanuje całkowita ciemność, by móc wtedy chyłkiem się oddalić na bezpieczną odległość i znów zmienić w wilka?
Nessie spuściła wzrok. Jake przylgnął do niej tym mocniej, choć wiedział, że to, czego kobieta nie dostrzeże oczami, wyczuje dotykiem. Przysunęła twarz i wdychała jego zapach. Ziemi, czystości, roślin, przez które się przedzierali.
Ustami niemal dotykała jego ucha, gdy szeptała mu:
- To mnie każda kobieta na świecie powinna zazdrościć.
I pocałowała go w policzek. Kilka razy, zlizując z ust słonawy smak wilkołaka. Jacob odwrócił twarz, ale dłońmi zmusiła go, by znów na nią spojrzał. I nie pozwoliła, by patrzył gdziekolwiek indziej.
Poddał się. Nie walczył. Pozwolił, by Nessie zbliżyła się do jego ust. I nie przerywał, gdy to zrobiła. Instynkt krzyczał w nim z radości, rozpalając całe jego ciało. Dłonie same przygarnęły pół wampirzycę do wilkołaka. Nie wiedzieli, i nawet się nie zastanawiali, kiedy Indianin zagarnął kobietę pod siebie.
Czy to on rozpiął pierwsze guziki, czy może to ona rozerwała koszulę?
Czy to jego ręce zdjęły z niej spodnie? A może mu w tym pomagała?
Kto obejmował kogo i kto się gdzie kończył, a gdzie zaczynał?
Kiedy jej palce wczepiły się w jego długie włosy?
Czyj jęk został zduszony kolejnym pocałunkiem?
Obejmowała go z całej siły. Nie chciała puścić.
Obejmował ją z całej siły. I nie chciał puścić.
Przetaczali się po trawie i cieniach jak dywanach, nie czując chłodu wieczoru ani połamanych gałązek, które drażniły skórę. Wszystkie zmysły atakowała ich bliskość i dotyk własnych ciał. Las otaczał ich z każdej strony, drzewa ciasnym szpalerem chroniły dwójkę zakochanych przed oczami tych, którzy mogliby ich zobaczyć, choć na to szans nie było. Nikt nie zapuszczał się tak daleko w las.
Nikt ich nie widział ani nie słyszał. Tylko majestatyczne drzewa, które swymi koronami zasłaniały ciemne niebo.
Ogrzewał ją własnym ciałem, Nessie nie spieszyło się więc do zakładania wszystkich warstw ubrań, które jakiś czas temu kompletnie ją okrywały. Oddychała spokojnie, na ustach zakwitł zadowolony uśmiech.
- Dasz radę wytrzymać z taką głupią kozą jak ja? - spytała cicho.
- Dam.
Pocałowała go w szyję, tuż pod jabłkiem Adama.
- Wiele się zmieni – zauważyła.
- Już się zmieniło.
- Edward się wścieknie.
- Niech się wścieka. Chociaż nie wiem, o co.
- Wiesz, jaki czasem potrafi być zasadniczy. Ślubu nie mamy...
- Niech mi nawet nie próbuje zgrywać świątobliwego – mruknął Jake, tuląc ją mocniej do siebie. - Seks po ślubie nie czyni cię prawym człowiekiem.
- Hmm...
- Co?
- Pierwszy raz usłyszałam z twoich słów słowo „seks”.
- Do tej pory wolałem nie tykać tego tematu.
- A co byś wolał dotykać?
Jacob nie odpowiedział. Pogłaskał ją po głowie i przez chwilę leżeli w milczeniu. Pocałowała go w ramię.
- Będziemy musieli już iść.
Drgnął.
- Wiem.
Wysunął się z jej objęć i już nie musiała zamykać oczu. Patrzyła na niego, gdy wstawał. Odwzajemnił jej spojrzenie. Wtedy ona także się podniosła i zaczęła zbierać swoje ubrania. Przegapiła moment, gdy w skoku zmienił się w wilka. Zapięła koszulę, otrzepała spodnie z trawy i ziemi – wiedziała, że teraz będą wymagały prania. Metodycznie wydłubywała z włosów zaplątane w nie liście.
Podbiegł do niej na miękkich łapach i otarł o jej biodro.
- Jak myślisz? - spytała. - Będziemy musieli się z tym kryć?
Jacob pokręcił łbem.
- Uprzedzałam, że jestem głupią kozą. Zadaję więc niemądre pytania – wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Jake nie skomentował tego ani piśnięciem, ani warknięciem. Podrapał za to prawą łapą ścieżkę – umówiony znak.
- No dobrze, możemy się ścigać. Mam nadzieję, że nie jesteś zmęczony?
Odpowiedzią było nieśmiałe, czułe liźnięcie w dłoń. Romantyzm w wykonaniu Jake'a był inny, bardziej czuły, okazywany po wilczemu. Pełen przywiązania i pewności. Stabilny. Teraz to zrozumiała i tym bardziej zawstydziła się tego, co zaszło po południu. Wilkołak zauważył jej rumieńce i mocno się o nią otarł, jakby chciał jej powiedzieć: „Nieważne”. Skinęła głową.
Pobiegli. Przez chwilę ona gnała przed nim, a on za nią pędził niczym wicher, lecz już po kilku metrach zrównali krok. Liście frunęły za nimi, poruszone wiatrem. Ziemia opadała drobinkami, gdy stopy Renesmee wzbiły ją w górę. Żegnała ich cisza, spokój i ciemność lasu.
Deszcz lunął nagle, mocząc ich do szczętu, ale nie zwracali na to uwagi. Zostawili za sobą miękkość trawy, ostrość gałązek i gęstwinę krzaków. Drzewa z koronami kryjącymi niebo i cienie kładące się u stóp.
KONIEC |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 13:01, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Śro 22:25, 18 Lis 2009 |
|
To było piękne *.*
Nie przepadam za bardzo za parę: Renesmee i Jacob. Powodów jest kilka, ale główny to wpojenie. No bo kurde ona się ledwo urodziła, mogła się stać rozpieszczoną królewną, albo małym potworkiem mogłaby go wykorzystywać, a on zawsze musi zawsze robić wszystko tak jak ona chce. I to mi się ogromnie nie podoba. Co do samej Nessie to mało komu udaje się dobrze stworzyć tą postać, albo jest jakaś taka bezpłciowa, albo jest głupią nastolatką tudzież chodzącym ideałem. Ale polubiłam Twoją Nessie, ogromnie mnie zauroczyła. Popełnia błędy, ma wątpliwości i pragnienia. tego mi zawsze brakowało, we wszystkich ff, że ona może pragnąć czegoś innego. I Edward, ja nie wiem jak Ty to robisz, ale mimo że pojawił się, dość chwilowo, w tej miniaturce to przedstawiłaś go w taki sposób, że pod koniec cały czas jest się pod wrażeniem. Piosenka jest śliczna, jeszcze nie słuchałam soundtracku z KnW Ale za chwilę to nadrobię ^^ Jedyne do czego mogłabym mieć wątpliwość to Jacob. Przedstawiłaś go w bardzo specyficzny sposób, podobała mi się jego wewnętrzna walka: moralność czy natura. Kto z nas nie zadaje sobie tego pytania ^^ Tak, ale chodzi mi o to, że sam Jake jakoś tak mi się zagubił w tekście. Nie uważam, ze to jest wada, wręcz odwrotnie, ale jak napisałaś, że to scenka między J i R to spodziewałam się więcej Jacoba. Lukru nie odczułam, piszę szczerze. Wszystko wyszło tak jak powinno, naturalnie i bez zbędnej słodyczy. I wiesz co Thin, po raz kolejny czytając Twój tekst mam wrażenie, że jest po prostu całkowicie skończony. Nie ma nic czego nie powinno być, wszystko znajduje się na swoim miejscu. U mnie tak nigdy nie ma, potrafię tysiąc razy zmieniać różne rzeczy, a na koniec i tak mam wrażenie, że coś jest nie tak. U Ciebie odnoszę wrażenie, jakby wszystko było po prostu zakończone. Nie wiem czy wiesz co mam na myśli ^^
Podsumowując uważam, że w takiej tematyce Ci do twarzy. Śliczne naprawdę. Powoli się stajesz moim miniaturkowym mistrzem ^^
Pozdrawiam
niobe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 22:30, 18 Lis 2009 |
|
Droga, thingrodiel!
Na początek co mi zazgrzytało:
Cytat: |
...z Bellą. Matka na pewno nigdy jej nie powiedziała, jakie słowa padły między nią a wilkołakiem.
A jednak pół wampirzyca użyła słów podobnych do tych, które kiedyś Jake skierował do Belli. |
Cytat: |
Moralność – uciekać. Albo chociaż odskoczyć. Nie dotykać jej. Nie poddawać się pokusie.
Czemu zatem nie uciekał? |
Wiesz ocb, jednak czuję, że w tym drugim wypadku powtórzenie było zamierzone, nie mniej mi nie przypadło do gustu.
Zobaczyłam, że napisałaś nową miniaturę i zaintrygował mnie tytuł. Weszłam więc do tematu i gdy się okazało, że chodzi o Jacoba i Nessie, to już wiedziałam, że musze to przeczytać, a skoro tak, to zostawię komentarz, bo tak wypada.
Przypominam sobie teraz sytuację sprzed kilku miesięcy, pewnie gdzieś z maja, czerwca, kiedy wstawiłam na forum swoją pierwszą mini. Była właśnie o Nessie i Jake'u. Wpojenie, znudzenie pół wampirzycy, zdrada, zgoda i seks. Całkiem podobnie jakby patrzeć schematycznie. Zjechałaś mnie wtedy, że oj... Oczywiście nigdy nie przestałam lubić ani Satyny, ani ważniejszej miniatury, która nie miała tytułu, ale bohaterowie byli ci sami. Jednak dla nowego użytkownika, takiego, który próbuje swoich sił z pisaniem, to był cios nie powiem. Nie będę też mówić, że nie skojarzyłam Twojego nowego tworu na dzień dobry z tamtym moim. Odruchowo nastawiłam się do niego sceptycznie, ale wzięłam kilka głębokich oddechów, ochłonęłam i dopiero zabrałam się do czytania.
Masz rację, póki co wolę Cię w poważniejszej tematyce albo parodiach. Przez pierwszą część utworu czytałam lekko, ale czułam jakiś niedosyt. Nie znaczy to, że było źle. Wiadomo, że styl masz już w jakimś stopniu wypracowany, jak dla mnie ponad przeciętny, jesli chodzi o grupę "pisarek", z jaką mamy do czynienia na tym forum. Żeby zobrazować bardziej o co mi chodzi:
Rozmowa Nessie z Edwardem: realna, żywa, uwierzyłam w nią. Nie ma tu żadnej sztuczności. Podoba mi się.
Szukanie Jacoba: troszkę naiwne.
Monolog Nessie do Jake'a i zbliżenie: nie do końca na mnie podziałało. Kurczę, nie wiem, chciałaby od Ciebie czegoś więcej. I nie mówię tu o zrobieniu z tego pornola, czy coś, jeśli by ktoś miał zaraz mnie atakować. Trochę więcej emocji, tej iskry, ognia miłości fizycznej.
"Po": Świetne. Uwielbiam takiego Blacka. Użyłaś tutaj kilku słów, które genialnie dopełniły by pewne momenty kanonu, ale oczywiście SM na nie nie wpadła Za to Ty tak i chwała Ci. Własnie takiego wilkołaka chcę oglądać i o takim czytać, słyszeć i dyskutować. Jake to Jake. Nie jest tylko "tym byle drugim". O nie.
Ogólnie utwór mi się podobała, ale czytałam już lepsze Twojego autorstwa, nawet jeśli wtedy nie potrafiłam wyrazić takiej opinii w komentarzu. Staram się traktować to forum głownie jako formę rozrywki, zabawę, ale jak powiedziała mi wymyślona od najlepszych oczekuje się jeszcze więcej. Dla mnie te słowa były bardzo budujące i mam nadzieję, że dla Ciebie też coś znaczą, nawet jeśli tylko spod mojej klawiatury.
Weny, pozdrawiam i będę czytać. Dil |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
transfuzja.
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.
|
Wysłany:
Czw 11:47, 19 Lis 2009 |
|
Hahaha, za Twoją zachętą przyszłam się mścić.
Thin, na wstępie powiem [a może "napiszę"?], że uwielbiam Twoje prace. W parodiach potrafisz rozśmieszyć, w tekstach poważnych wzruszyć. A najlepsze jest w nich to, że mimo wszystko nie można tych ff'ów zaszufladkować, bo zawsze czymś zaskoczysz.
Ale przejdźmy do tej miniaturki. Bardzo mi się podobała. Wiadomo: Jacob. Tego chyba tłumaczyć nie muszę. Ale postać Renesmee również do mnie trafiła i to w stu procentach. Wykreowałaś ja jako istotę myślącą i czującą [chodzi mi o uczucia, nie zapachy :P] - nie jest to supermodna i zakręcona nastolatka, jak to często bywa, ale też nie "mózg elektronowy". :)
Opisy ciekawe; mogłam wyobrazić sobie miejsca, w jakich przebywali bohaterowie, ale też ich uczucia i emocje. I wszystko było takie delikatne...
Całość oceniam jak najbardziej pozytywnie. Zgrzytnęło mi tylko jedno:
.
To słowo pojawiło się kilka razy. I... czy nie powinno być pisane łącznie? Wydaje mi się, że poprawnie jest półwampiry. Ale geniuszem nie jestem i dwóch głów nie mam, więc nie mogę tej jedynej w zastaw dać. :D
trans |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Czw 11:49, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 13:27, 19 Lis 2009 |
|
Dedykacja! Dla mnie! Ach!
Gdyby ten tekst powstał parę dni wcześniej, zabiłby cały dwunasty rozdział Uwikłanych, ale na szczęście minął się w moją weną w bezpiecznej - również fabularnie - odległości, chociaż już wiem, że mamy podobny pomysł na Ness i teraz będę siedziała i dłubała - ewentualnie zostawię to jak jest i przełknę zbieżności. W końcu nie zawsze da się ich uniknąć, a te przynajmniej wskazują na życiową prawdę, że wielkie umysły... wiadomo co.
Sama miniatura jest bardzo liryczna i wcale nie tak słodka jak mogłaby być, a jedyne na co ja bym narzekała, to kilka błędów. Przede wszystkim forma pół wampirzyca - ja jednak skłaniam się ku pisowni łącznej. Gdzieś mignął mi szyk przestawny i raz powtórzenie. Wypiszę to na koniec komentarza, żeby teraz nie rozbijać sobie myśli. Uważam, że taki tekst był potrzebny - dla równowagi dla tych wszystkich, w których córka Belli i Edwarda zachowuje się jak kompletna gówniara i zupełnie nie przypomina tej mądrej dziewczynki jaką była w serii. Oczywiście nie zaprzeczam, że Meyer przesadziła i marysuizm wylewa się z tej postaci wszelkimi otworami, ale... Czasem poprawianie na siłę nie jest dobre. Plus za Edwarda, który wykazał się jako mądry i wyrozumiały ojciec. Plus za Jake'a romantycznego w wilczy sposób - kij z tym, że wiele z takich gestów widzę u swojego Baaja i mnie to rozmiękcza. Gigantyczny plus:
+
Za co? Za opisy lasu i przemilczenie szczegółów samej sceny. I tylko jedno pytanie mam: ciuchy tam leżały, bo to było "ich" miejsce? Dobrze zrozumiałam?
A i błędy:
Cytat: |
Byli daleko poza miastem, tam, gdzie niewielu już ludzi się zapuszczało. |
Cytat: |
Czemu zatem nie uciekał? Na co czekał? |
O, niezamierzony rym.
Cytat: |
Byli daleko poza miastem, tam, gdzie niewielu już ludzi się zapuszczało. Las był zbyt gęsty i dziki, drzewa wielkie i... |
Podsumowując, wyszedł Ci czasoumilacz, ale nie taki bez drugiego dna, niepoważny czy ckliwy, chociaż inne gatunki chyba czujesz lepiej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 17:37, 19 Lis 2009 |
|
thin, thin, thin!!!
<tuli mocno niczym Emmett> Bardzo, ale to bardzo dziękuję za dedykację. Czuję się naprawdę zaszczycona. Jak to wczoraj wieczorem zobaczyłam to szczęka opadła mi do samej ziemi. Serio! Bardzo mnie to ucieszyło. Zresztą już Ci pisałam.
Najpierw ucieszyłam się, widząc iż stworzyłaś nowy tekst, potem przeczytałam dedykację, a potem samą miniaturkę. I co? Byłam zachwycona! Naprawdę!
Wybacz mi raz jeszcze, że nie skomentowałam wczoraj, ale wolałam się przespać z tą miniaturką, dziś jeszcze raz przeczytać i dopiero wtedy zostawić od siebie parę słów. Myślę, że to lepsze niż napisanie jakiś bzdur wczoraj o późnej porze. Choć pewnie to co zaraz stworzę też będzie bez ładu i składu. Ale zobaczymy.
Po pierwsze - tytuł. Zaciekawił mnie. Serio. Od razu mnie zaciekawił. Mały zuzolkowy móżdżek zaczął kombinować o czym może byc ta miniaturka. Skąd taki, a nie inny tytuł.
Po drugie - wybrałaś na głównych bohaterów Nessie i Jacoba. Dzięki Ci za to! Wiesz jak uwielbiam Jake'a
Początkowa rozmowa Renesmee i Edwarda lekko mnie rozbawiła. Wiesz czemu? Ciekawie czyta się wypowiedzi Edwarda - ojca. Jakoś śmiesznie brzmiał mi ten jego moralizatorski, tatusiowaty ton. Przepraszam, może w zamierzeniu nie miało to być zabawne, ale ja mam dziwne poczucie humoru i śmieszą mnie często rzeczy, które dla innych wcale nie są wesołe. Więc przepraszam Ogólnie rozmowa spójna, nie jest drętwa, lekko tajemnicza, gdyż kojarzymy, że chodzi o Jacoba, ale dokładnie nie wiemy o co. Możemy się domyślać, że chodzi o całe wpojenie, stosunki między Nessie a Jacobem. Jednak powiewa mi tutaj nutką tajemnicy.
Spodobało mi się też to, że część rozmowy nie odbywała się na głos, ale w taki sposób, że Edward coś tam mówił, a Nessie "odpowiadała" mu w swojej głowie. Fajny ten dar Edwarda Przydałoby się takie coś czasem... Ładnie to napisałaś, naprawdę.
Potem dowiadujemy się co się stało. Co dzieje się w głowie Nessie itd. Naprawdę to ciekawe. Poszła szukać Jacoba. Podobał mi się opis Jake'a jej oczami. To jaki według niej był, no i kim był dla niej. Wkurzyło mnie lekko to co zrobiła, że kazała się Blackowi wynosić itd. Z jednej strony rozumiem, zapewne trudno się jej było często pogodzić z tym czym jest, ale nie powinna się tak zachowywać wobec osoby, która ją kocha.
Zauroczyło mnie to, że Nessie doskonale wiedziała iż Jacob i tak jest blisko niej, pilnuje jej, nie traci jej z oczu. Potem opis biegu przez gęstwiny, chaszcze, drzewa, krzaki, to gdy Jake w postaci wilka zrównał się z Nessie. To było naprawdę bardzo ładne.
Monolog Nessie do Jake'a był fajny. Przepraszam za takie słowo, ale innego nie potrafiłam znaleźć. Dziewczyna chciałaby być zazdrosna o swojego ukochanego, a wie, że nie będzie, bo on się w nią wpoił. Z jednej strony ją rozumiem, a z drugiej nie. Kurcze... Jej tłumaczenie było naprawdę słodkie I potem jak chciała by Jacob zmienił się w człowieka, a on wskazał na swój tył... Przecież chyba się nie wstydził leżeć przy niej na golasa
Nawiązanie do słów Belli również bardzo przypadło mi do gustu, wyznania Nessie również. A to jak przytulała się do wilka było takie ciepłe, urocze. Kurcze... Jak mi się to podoba!
No i nareszcie Jacob dał się namówić i zmienił się w człowieka. Dziwił mnie jego opór, o którym wspominała Nessie. Przypomniało mi się trochę zachowanie Edwarda w stosunku do Belli - iż bał się zbliżenia między nimi.
Potem przypomniała mi się nasza rozmowa a propos opisywania scen erotycznych w różnych tekstach. I to co tutaj zrobiłaś bardzo mi się spodobało. Wielki plus. Delikatnie zaznaczenie, te pytania, które tak naprawdę powiedziały nam co się tam działo. Scena zbliżenia w ich własnym, osobistym miejscu. To było takie romantyczne, delikatne, piękne. Opisałaś to świetnie.
Zastanawiałam się czy Jacob w końcu przemówi w Twojej miniaturce i na szczęście to zrobił Ich rozmowa "po" była taka urocza. Kurcze, chyba już za wiele razu użyłam dziś tego słowa. Zaśmiałam się, gdy Nessie spytała się ukochanego czy wytrzyma z taką kozą jak ona I potem wspomnienie a propos seksu po ślubie i przekonań Edwarda Dobre, naprawdę. Potem Nessie się ubrała, Jacob zmienił się w wilka i pobiegli.
Końcówka wspaniała. Deszcz... Kurcze... Jeszcze bardziej podkreślił romantyczność tej całej scenki. Dwójka zakochanych w deszczu. Magiczne, klimatyczne, romantyczne.
Teraz podsumuję. Bardzo mi się spodobało. Doskonale wychodzą Ci zarówno teksty zabawne, jak i poważne jak i takie jak ta. Scenka tak naprawdę z udziałem trzech bohaterów, można powiedzieć, że przede wszystkim chodziło o dwójkę - Nessie i Jacoba. Wyszło Ci naprawdę wspaniale. Zaczarowałaś mnie po raz kolejny.
Tekst jest ciepły, romantyczny, lekko tajemniczy. Wszystko opisałaś cudownie. Miejsca, emocje, całą sytuację. Czytało się znakomicie, wyśmienicie. Po raz kolejny powtórzę, że niezwykle się cieszę, że wystąpił tutaj Jacob. Spodobał mi się też pomysł, że przez dużą część tekstu Jake jest pod postacią wilka. Nie wiem czemu, ale jakoś mnie to oczarowało. Chyba to, że pomimo tego, że nie odpowiadał na słowa Nessie - rozumieli się i bez tego. Znali się, kochali. To było dla nich normalne - ta cała sytuacja.
Jestem naprawdę zaszczycona tym, że zadedykowałaś mi tę miniaturkę. Bardzo Ci za to dziękuję :* Jesteś naprawdę kochana
Czekam niecierpliwie na kolejny tekst Twojego autorstwa Masz niezwykły talent - będę Ci to powtarzać przy każdej nadarzającej się okazji
Aaaa... i jeszcze jedno - masz rację, ta piosenka jest świetna - ta przy której pisałaś. I jeszcze chciałam Ci powiedzieć, że masz super avatar
Buźka od Zuzolka :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Czw 17:40, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Czw 18:00, 19 Lis 2009 |
|
Grafoman się tłumaczy...
AngelsDream napisał: |
chociaż inne gatunki chyba czujesz lepiej. |
Owszem, lepiej się czuję w innej tematyce. Ale czasem nawet stara thin miewa jakieś odruchy romantyzmu i próbuje je jakoś pokazać.
Nad błędami pomyślę, co by tu zrobić, by się ich pozbyć. A wam dziękuję za komentarze. Baaaałdzo. :*
Odnośnie nieszczęsnej "pół wampirzycy". Pisząc tę mini (i myśląć o Zuzi i Angels - nie wiem, czemu, jakoś mnie do tego natchnęłyście obie, a skoro to dzięki wam, to i dedykacja się należała) owo słówko pisałam łącznie. I bach - zarówno word, jak i mozilla podkreślały to jako błąd, a w sugestiach stała pisownia rozłączna. Zgłupiałam, chwilowo nie miałam, gdzie sprawdzić, stwierdziłam, że się z officem kłóciła nie będę.
Przy okazji wyjaśnię - Nessie ciuchy zbierała, ponieważ wcześniej została z nich wyłuskana przez Jake'a... tudzież siebie samą, pozostawiam to domysłom. Jak by jednak nie było, do seksu musiała się rozdziać.
Odnośnie sceny miłosnej - dojechałam do niej i zacięłam się. Nie mogę. Nie potrafię. I co najważniejsze - NIE CHCĘ pisać tego typu scen przy użyciu słów, które są już standardem. Nie chciałam użyć słów takich jak "piersi", "pośladki", "penis" i innych. Krótko pisząc - nie chciałam mechaniki. Z drugiej zaś strony jak bym miała pisać o "szaleństwie zmysłów", "wybuchu rozkoszy" i "paroksyzmach" oraz "dreszczach", to wywaliłabym ten tekst z dysku na zbity, khem, pysk. Osobiście uważam, że seks (udany) jest nie do opisania i na dobrą sprawę żadne słowa nie są w stanie oddać tego, co czują ludzie. Ewentualnie mnie brak talentu, co jest nie tyle prawdopodobne, ile do bólu prawdziwe.
Ale próbować trzeba. Szukanie złotego środka średnio się udało. Ja wiem, co się działo, a czytelnikom czegoś brak. Będę próbowała dalej. Chyba. Wyjdzie w praniu.
Dobra, kończę elaborować i idę coś zjeść, bom okrutnie głodna. Dzięki raz jeszcze i przyznaję, że nie po raz pierwszy zaskakuje mnie wasza łagodność przy pisaniu, co wam się nie podoba. Ja tak nie potrafię.
:* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Czw 21:28, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Libby
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: my się znamy?
|
Wysłany:
Nie 12:36, 22 Lis 2009 |
|
Wróciłam do domu po nocnym seansie, ale zamiast pójść spać - wiadomo, odpaliłam komputer. Dziwnym trafem, zamiast na grono - wskoczyłam forum. Zamiast do Kąciku Pisarza - kliknęłam na Kawiarenkę.
Niezmiernie się ucieszyłam, że dodałaś nową miniaturkę, bo twoje dzieła tak, nie boję się użyć tego słowa trafiają do mnie, zmuszają do rozmyślań. Siedzę więc od już nawet nie pamiętam której godziny, i rozmyślam, co wyskrobać pod tekstem, żeby nie wyszło głupio i totalnie niekonstruktywnie.
Ta miniaturka jest urocza, choć może to nieodpowiednie słowo, ale nie potrafię nic lepszego wymyślić. Ukazuje Jacoba w jego obsesji na punkcie Renesmee, o jego bezgranicznej miłości, mimo bzdurnych fochów jego wybranki. Bo powiem szczerze jej pretensje mnie rozbawiły, a jednocześnie trochę zmierziły. Ma tam swoje kilkanaście lat, i chyba powinna sobie zdawać sprawę, że z Jacobem spędzi resztę życia, i głupio jest oczekiwać, że ukochany będzie kazał jej walczyć o swoje serce. Jak w średniowieczu, trochę. Dobra, nieważne. Ten motyw ukazuje Nessie w trochę innym świetle, gdzie nie jest taka do końca elokwentna, ze ścisłym umysłem, córeczka mamusi i tatusia, a za to z wadami, które czasami za bardzo dają o sobie znać. To mi się podobało, mimo tej niedorzecznej kłótni.
Podobało mi się to, że oszczędziłaś nam opisów tego i owego, bo wiadomo, tanie romansidło łatwo napisać, ale łatwo też opisami ostrych scen czytelnika zniechęcić. Tobie się udało bez zbędnych ceregieli ująć to tak, by nie odrzucać, a jednocześnie podkreślić, że robili... wiadomo co.
Zgrzytnęło mi w pewnym momencie to, że Renesmee, wybiegając by poszukać Jacoba, miała na sobie sukienkę, a w lesie ubrana już była we flanelową koszulę i jeansy.
Cytat: |
Renesmee wstała, otrzepała sukienkę i wyprostowała się niczym struna. (...)
Jego ciało przylgnęło do pleców Nessie – do kraciastej, flanelowej koszuli i dżinsów, na widok których ciocia Alice dostawała białej gorączki. |
Resztę, czyli dwa? może trzy? byki wypisały poprzedniczki.
I tak zbliżam się już do końca komentarza, bo oczy mi się zamykają i chyba zaraz zasnę przed monitorem.
Chcę jednak jeszcze raz powiedzieć, thingrodiel, uważam, że jesteś jedną z najlepszych pisarek na tym forum, twoje teksty same potrafią zapracować na szacunek i uznanie dla ciebie, i na pewno jeśli stworzysz coś nowego, przeczytam, by umilić sobie czas, oderwać się od deszczowego dnia.
Pozdrawiam, Libby.
CHYBA NIE WYSZŁO TAK ŹLE, PRAWDA? |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Libby dnia Nie 12:39, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Śro 22:56, 25 Lis 2009 |
|
Gotowi na kolejne maleństwo? Tym razem mikrusek, bo ledwie dwustronicowy, ale zważywszy na tematykę - nie ma co przeciągać struny.
Oglądałam New Moon i sama nie wiem, skąd to się wzięło, ale w połowie filmu we łbie niczym Wezuwiusz wybuchło mi jedno zdanie. Lawa lała się z krateru, aż całe opowiadanie ułożyło mi się w głowie.
To jedno zdanie jest oczywiście w tym tekście, choć nie wiem, czy to istotne, które. W każdym razie napisałam. Niemożliwe płodna coś ostatnio jestem. Zauważyliście?
AU. I to do bólu. Wielbicielki Bellwarda pewnie mnie odsądzą od czci i wiary. Trudno. Gdybym była Bellą i miała do wyboru Edwarda i Jacoba nie wahałabym się ani chwili.
Przepraszam za pierwszoosobówkę. Ale z drugiej strony jak inaczej napisać spowiedź?
SPOWIEDŹ
Mam osiemdziesiąt dwa lata i leżę na łóżku. Jedną nogą prawie już na tamtym świecie, ale jeszcze trochę trzymam się tego. Patrzę w sufit, choć go tak naprawdę nie widzę. Cóż miałabym tam ciekawego znaleźć? Jest tak samo biały, jak pierwszego dnia, kiedy obudziłam się w tej sypialni.
Niewiele się tu zmieniło. Wstawiliśmy inne meble, powiesiliśmy inny żyrandol... Ale łóżko pozostało to samo i stoi niezmiennie w lewym rogu sypialni, tuż obok okna. Jest spore, ciężkie, dębowe, ale proste, bez fantazyjnych ozdóbek, które później trudno wyczyścić.
Bo czyścić musiałam ja. Nie miałam gosposi ani nikogo, kogo mogłabym wykorzystywać. Zresztą bym nie umiała. Nie po to wybrałam opcję numer dwa, by odgrywać księżniczkę. Nie chciałam. Koniec z noszeniem na rękach. Mam własne nogi, choć Jacob czasem zdawał się o tym zapominać.
Gdybym miała spisać historię swojego życia, byłoby to coś na wzór kiczowatego romansu z bohaterką wiecznie w opresji i ratującymi ją mężczyznami. Konkretnie dwoma. I obaj się oświadczyli. Książkowy romans nakazywałby wybrać mi Edwarda, najpiękniejszego chłopaka na świecie, choć Bogiem a prawdą taki młody znowu nie był.
Edward stanowił ucieleśnienie dziewczęcych marzeń. Przystojny jak sam diabeł, szarmancki, romantyczny. Szybko biegał, miał twardą skórę. I ta chodząca doskonałość zwróciła na mnie uwagę. Adorował, kochał, nosił na rękach, nalegał, by dawać mi prezenty, na które mógł sobie pozwolić. Scarlett O'Hara nawet w swych najlepszych dniach nie miała takiego majątku, jakim dysponowali Cullenowie.
Nie to jednak było najważniejsze. Edward miał dodatkową cechę, której mu zazdrościłam. Był nieśmiertelny i, mój Boże, ja też taka chciałam się stać.
Ale potem nadeszło to fatalne przyjęcie urodzinowe, po którym odszedł, mówiąc mi, że już mnie nie chce, że go nigdy więcej nie zobaczę i że nie pasuję do niego i do jego świata. Cóż, to prawda. Nie pasowałam.
Żałuję tylko tych miesięcy, w czasie których depresja odgrodziła mnie od świata. I dopiero Jacob mnie wybudził na dobre. W moim życiu zajaśniało słońce, okolica nabrała dla mnie kolorów. Zdałam sobie sprawę, że Edward przysłonił mi dosłownie wszystko wokół, nawet nie byłam w stanie określić, jakiego koloru jest ulubiona bluza mojego ojca.
Granatowego.
Potem Edward wrócił jak zły duch, by wyznać, że mnie kocha, że kłamał i znów chce ze mną być. Zaproponował mi także małżeństwo, na które nie byłam gotowa i którego sobie nie życzyłam. Ale cóż, to był warunek, pod którym uczyniłby mnie nieśmiertelną. A ja patrzyłam w jego złote oczy i znów nie widziałam niczego poza nim. Ani słońca, ani moich przyjaciół, ani bluzy taty.
Życie to nie książka. Powiedziałam „nie”, łamiąc zasady porządnego, tkliwego romansu. Edward wtedy odszedł na dobre, zabierając ze sobą swoją propozycję i doskonałość. Tym razem dotrzymał obietnicy – nie zobaczyłam go już nigdy więcej. Ani jego, ani rodziny Cullenów. Zniknęli. Zapadli się pod ziemię. Zostałam ja. I moje słońce. Jacob, który pozwalał mi być sobą i popełniać błędy. Który nie ratował mnie, zanim jeszcze się potknęłam. I dla którego nie musiałam umierać, by móc z nim być, choć wtedy jeszcze o tym nie myślałam.
Skończyłam studia, wróciłam do domu. Znów się spotkaliśmy. To Jake się dla mnie zmienił. Zrezygnował z nieśmiertelności, przestał zmieniać się w wilka i przekazał dowodzenie sforą Lei Clearwater. Przyszedł do mnie i w podobnych słowach jak Edward podarował całego siebie. Choć nie rzucił mi propozycją w twarz, nie wymuszał niczego, nie powiedział, że bez papierów nie mamy co myśleć o przebywaniu razem.
Dwóch wspaniałych mężczyzn mi się oświadczyło. Wybrałam drugiego – przyjaciela i kochanka. Na całe życie.
Nie zawsze było tak różowo, jak można by sobie wymarzyć. Kłóciliśmy się zawzięcie, potrafiliśmy wywołać... nie, to JA potrafiłam wywołać awanturę o byle głupotę. Czasem nie odzywaliśmy się do siebie przez cały tydzień i dopiero tęsknota kazała nam zawieszać broń, przyjść, przytulić się, porozmawiać, wybaczyć i wyśmiać powód kłótni. Nie raz rzuciłam w niego talerzem. Nie raz niemal przemienił się w wilka. Bywało jednak, że on doprowadzał mnie do łez, ja jego - do szału. Kiedyś uderzył pięścią w stół, zrzucając serwis, którego i tak nie cierpieliśmy. O ile pamiętam, to jedyna kłótnia, którą zakończyliśmy od razu - wybuchem śmiechu.
Na motorach jeździliśmy tak długo, aż w pewnym momencie sami doszliśmy do wniosku, że chyba już nam nie wypada. Miałam wtedy skończone pięćdziesiąt lat i żałowałam, że już nie pojeździmy. Choć z drugiej strony - czy motory to taka istotna rzecz? To było tylko nasze hobby. Zresztą z zapamiętaniem przejęte przez dzieci, choć Jonathan nieco przesadzał z wygłupami, co skończyło się poważnym wypadkiem. Wyszedł z tego, ale blizny ma do dziś. A ja do teraz drżę na samo wspomnienie nocy w szpitalu, kiedy przytulałam się do Jake'a, wsłuchiwałam w bicie jego serca i modliłam do wszystkich bogów, których znałam, by mój syn przeżył.
Czy wspominałam czasem Edwarda? Tak. Ale myślałam o nim krótko, z uśmiechem i przyjemnym dreszczem kobiety, którą zadowala fakt, że była kiedyś adorowana. Nic poza tym. Nie miałam na to czasu. Trzymałam w ramionach córkę, usiłowałam śpiewać jej kołysanki, syn chorował albo bił się z kolegami. Miałam ważniejsze sprawy na głowie, niż wspomnienia o Edwardzie, do którego nie czułam już niczego poza zwykłą sympatią.
Zresztą co miałam wspominać? Kupiłby mi wspaniały samochód i ukrył w fortecy, bym o nic nie zawadziła. Kupiłby mi także wspaniały, wielki dom. Ale Jacob go dla mnie zbudował własnymi rękami, a potem przeniósł przez próg, nie bacząc na to, że okładam go pięściami. Kiedy byłam gotowa na dzieci, dał mi je w równie prosty sposób, jak siebie samego. Pracowaliśmy. Remontowaliśmy nasz dom, a zaciągnięty na ten cel kredyt skończyliśmy spłacać krótko przed tym, jak pojawiło się kolejne pokolenie Blacków.
Miałam dobre życie. Wystarczająco długie, by pojąć, że nieśmiertelność nie jest dla ludzi. Wiem też, jak bardzo potrzebny jest sen, by docenić poranki.
Życie zapewne mogłoby potrwać nieco dłużej, chociaż o pięć lat, ale z drugiej strony - po co przedłużać sprawę? Zabiorę ze sobą wspomnienie otaczającego mnie świata i zaniosę je mężowi. Mam tylko nadzieję, że czeka tam na mnie i otworzy mi drzwi. Przecież na tamtym świecie też coś musi być. Może dom podobny do naszego? Gęste lasy, które go otaczają? Moi rodzice? Ojciec w granatowej bluzie, z wędką w rękach?
A ja i Jake? Dalej będziemy się doprowadzać do szału i ciągle kłócić. Może tym razem rozbiję wazon? Kto wie?
Nie żałuję ani jednej minuty. Ani jednej kłótni. Ani jednej łzy. Radości, kłopotów i całego swojego życia z Jacobem. Nie żałuję niczego. Nigdy.
KONIEC
Tylko o komentarzach nie zapomnijcie, co? *słodkie oczka* |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Czw 23:59, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 23:15, 25 Lis 2009 |
|
Pamiętasz co ci ostatni mówiłam? Pamiętasz? Który twój utwór najbardziej lubię? To się właśnie zmieniło.
Trafiłaś w sam środek moich fanfickowo-zmierzchowych zachcianek.
I tym razem nie powiem, że nie dałaś z siebie wszystkiego albo, że lepiej ci w innych aranżacjach literackich. To jest po prostu piękne. Wiem, jakie to banalne słowo, ale to jest piękne i już. Sama na miejscu Belli nie wahałabym się ani chwili. Opisałaś życie Blacków (jupi! wreszcie mogę napisać Bella i Jacob Black), choć bardzo skrótowo to jednocześnie obrazowo i chwała ci za to.
Uwierzyłam w tę wersję, polubiłam i uważam tę miniaturę za zdecydowanie najlepszy twój utwór z kategorii krótkich
Nie będę się więcej rozpisywać, bo jak coś mnie zachwyci, to plotę jak najęta, a i tak nic z tego nie wiadomo, ale to już twoja wina.
Jeszcze coś mi tu zgrzytnęło:
Cytat: |
I dopiero Jacob mnie wybudził na dobre |
A nie wybudził mnie? Ja bym tak wolała.
Cytat: |
To Jake się dla mnie zmienił. Zrezygnował z nieśmiertelności, przestał zmieniać się w wilka... |
Powtórzenie.
Cytat: |
Na motorach jeździliśmy tak długo, aż w pewnym momencie sami doszliśmy do wniosku, że chyba już nam nie wypada. Miałam wtedy skończone pięćdziesiąt lat i żałowałam, że już nie pojeździmy |
To samo, ale tu już się chyba czepiam
Weny i gratuluję tak udanego utworu.
Dil |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Śro 23:16, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Śro 23:22, 25 Lis 2009 |
|
Pierwsza powtórka - podkreśliłam w ten sposób, że Jake ją "wybudził", a nie kogo. Można kombinować z ustawieniem słów, jeśli chce się coś podkreślić. Druga powtórka - coś wymyślę. Nie zauważyłam, ech...
Trzecia - czepiasz się. :***** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Śro 23:32, 25 Lis 2009 |
|
Zacznę od tego, że wypatrzyłam błąd, tak ja jestem dumna^^
Cytat: |
choć Bogiem a prawdą taki młody znowu nie był. |
Tam chyba powinno być: między Bogiem a prawdą.
A co do treści to powiem tak: jestem do bólu zwolenniczką Edwarda, nawet po KwN gdy nagle rozpętał się Jacobowy szał, ja dalej wolę pana Cullena. Zastanawiam się nad tym czemu i dochodzę do wniosku, że jest mi go po prostu żal. Gdy byłam w kinie bardziej skupiałam się na tym, że Edward jest biedny nie Bella ^^ I im dłużej rozmyślam nad konstrukcją tej postaci tym mniej ma dla mnie z ideału. Ale dobra porzucając moje edwardowe rozmyślania. Podobało mi się, choć przyznam, jak czytałam, znowu było mi żal Edwarda. Mimo to rozumiem decyzję Belli, choć trudno mi uwierzyć, że tak łatwo zapomniała o swoim wampirze i teraz wspomina go tylko z uśmiechem.
Podobała mi się konstrukcja i sama treść, bardzo emocjonalna. Ślicznie napisane, ale ja po prostu wolę Edwarda, co wpływa na to, że, mimo że miniaturka mi się ogromnie podoba, nie zachwyca mnie ze względu na tematykę. Jednak bardzo zadowala mnie fakt, że tak dużo piszesz!
Pozdrawiam!
niobe
P.S. tak jeszcze co do KwN to jak pojawił się Charlie na ekranie i pierwsza scena z nim to od razu pomyślałam o "Mężczyźnie od kuchni", dzięki czemu teraz o wiele bardziej niecierpliwie dopominam się o kolejną część. To w ramach upomnienia się ^^ |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Śro 23:36, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Śro 23:38, 25 Lis 2009 |
|
Niobe, tak łatwo? W pierwszym zdaniu napisane jest, że Bella ma 82 lata. Z Edwardem rozstała się... lekką ręką ponad 60 lat temu. Po takim czasie z uśmiechem nie tylko Cullena można wspominać.
Odnośnie błędu - niekoniecznie. Nie wszyscy mówią "między Bogiem a prawdą", część (w tym ja oraz np. Mistrz Sapkowski) piszą "Bogiem a prawdą", nie wiem czy to wersja skrócona, czy po prostu inna, ale jak najbardziej prawidłowa.
A mnie szał Jacobowy nie ogarnął w związku z filmem. To tak gwoli wyjaśnienia.
Dziękować za komentarze, dziewczyny. :***
PS Tak, wiem, miałam uzupełnić MOKa. Się pisze, ale wen świnia cały czas rozkręca mnie na wszystkie strony i każe tworzyć, tworzyć, tworzyć... zaprzęgnę go do roboty, spokojnie, będzie wam dane. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Śro 23:40, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Śro 23:47, 25 Lis 2009 |
|
Droga thin.
Komentowałam Twoje teksty wiele razy. Bardzo często się powtarzam, piszę za każdym razem to samo, robię się nudna. Nie wiem, co Ci mam napisać tym razem, naprawdę.
Czasami mam ochotę zostawić komentarz o treści: supcio! pisz dalej! wenki!, bo doskonale wiem, że i tak wiesz, co sądzę na temat Twojego stylu i Twoich opowiadań. Myślę, że taki post byłby nawet lepszy - wniósł by przynajmniej coś śmiesznego, a takie wieczne smęcenie i rozwodzenie się nad Twoją boskością robi się nudne jak cholera.
Dzisiaj ja i moja przyjaciółka, love_jasper, zwana Agatką, siedzimy sobie na nudnej jak flaki z olejem historii. Historyk - jak to historycy - okropnie przynudzał, czytałyśmy więc sobie w spokoju temat i mało nie posikałam się ze szczęścia.
Omawialiśmy właśnie przemiany w Stanach Zjednoczonych na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Po samym temacie nic mi się nie skojarzyło; schodki zaczęły się, gdy wczytałam się w temat. Jazz, prohibicja, pierwszy film z dźwiękiem... Pamiętasz mój mały wehikuł czasu?... Wiesz co...? Ty mnie czarujesz. Tyle mam do powiedzenia w tym temacie, resztę dopowiedz sobie sama. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Czw 9:50, 26 Lis 2009 |
|
thin, nie czytałam wcześniej twoich miniatur, aż wstyd się przyznać... zabierałam się kilkakrotnie, ale zawsze coś niewyjszło...
Spowiedź bardzo mi się podoba... zazwyczaj nudzą mnie takie wyznania... trącą lekko melancholią, za którą nie przepadam... napisałaś jednak kawałek dobrego tekstu, którego spokój ogarnął mnie w całości i pochłonął od najwyższego włoska na rozczochranej głowie po czubek dużego palca lewej stopy...
ukojenie... tak chyba powinnam nazwać swój stan, ale też nie jestem tego tak do końca pewna... na pewno nachodzi mnie wiele refleksji... na temat nawet mojego własnego życia... w twojej wizji Bella przeżywa wspaniałe 'ludzkie życie' u boku Jacoba... ludzkie - niedoskonałe, pełne potknięć i bólu, ale jednocześnie w jakiś sposób ujmujące... życie, do którego można zatęsknić, jeśli zostało się go pozbawionym...
właśnie doszłam do wniosku, że biorąc pod uwagę wizję twoją i Meyer Bella nie mogła dokonać złego wyboru, bo jako taki nie istnieje... każda decyzja wiąże się z pewnymi konsekwencjami, z którymi człowiek potrafi sobie poradzić, bądź nie... i to sprawa indywidualna każdego...
thin, mam nadzieję, że nie obrazisz za stwierdzenie, którego użyję opisując ciebie, jako 'przyziemną autorkę'... przyziemną, bo naturalną, nie bujającą w obłokach szukającą magii tam, gdzie jej nie ma... nie próbującą naprawiać świata na siłę... kojarzysz mi się z prozą Marqueza... opisujesz coś niby zwyczajnego, ale jednocześnie zmuszasz czytelnika do głębszych przemyśleń, które nachodzą mnie nawet teraz, gdy po prostu komentuję miniaturkę powyżej... jak tak o tobie myślę to zaczynam się bać... że ze zwykłego porannego mycia zębów zrobisz coś, co prześladować mnie będzie swoją filozofią przez następne parę godzin...
Spowiedź - tytuł świetnie dobrany... właściwie jest sam w sobie opisem całości... ukoronowaniem słów, które padły...
jeśli uda mi się dziś przeczytać resztę twoich miniaturek najprawdopodobniej edytuję tego posta...
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Czw 12:27, 26 Lis 2009 |
|
No dobra, rzadko zaglądam do kawiarenki, ale natknęłam się na twoją miniaturkę i stwierdziłam, że muszę ją przeczytać.
Ja, tak jak Niobe, jestem zwolenniczką Edwarda i będę, moja miłość się nie zmieni i nie zmaleje, chyba xD, w każdym razie mimo całej miłości do tego pana muszę przyznać, że twoja Spowiedź odkryła wiele spraw.
Fakt jest taki, że może gdzieś w głębi serca każdy z nas pragnie być nieśmiertelnym, żyć wiecznie i patrzeć jak kolejne lata mijają, zmieniając świat, ale nie nas.
Z drugiej strony jak długo można to ciągnąć? Jak długo patrzeć, że wszyscy, których znaliśmy umierają, a my nadal jesteśmy młodzi?
Dlatego rozumiem wybór Belli. Rozumiem jej pragnienie życia, normalnego życia, z dziećmi, mężem i czekającą gdzieś w oddali starością.
Dziękuję ci za tą miniaturkę. Sama dostrzegam w Edwardzie rysy, wiem, że ideałem nie jest i niestety - na męża z prawdziwego zdarzenia by się nie nadawał. Sprawa inaczej ma się z Blackiem, który stworzony jest do miłości.
Dzięki ci więc za otwarcie oczu )
Pozdrawiam
Korniszonek |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 17:13, 26 Lis 2009 |
|
Przepraszam, ale zanim przejdę do miniaturki muszę skomentować coś z Twojego wstępu...
thin napisał: |
Gdybym była Bellą i miała do wyboru Edwarda i Jacoba nie wahałabym się ani chwili. |
Uwierz, że ja również bym się nie wahała Wiesz jak uwielbiam Jake'a.
Ja również, gdy oglądałam film miałam wizję na kilka miniaturek i jedno opowiadanie, które zaczęłam ostatnio pisać. I uwierz, Edwarda tam prawie nie będzie
Ale teraz przejdźmy do sedna.
Po pierwsze - cała miniaturka przesiąknięta była pięknymi tekstami, które najchętniej gdzieś bym sobie wypisała i cytowała w odpowiednich chwilach.
Np.:
Cytat: |
Koniec z noszeniem na rękach. Mam własne nogi, choć Jacob czasem zdawał się o tym zapominać. |
Cytat: |
I dopiero Jacob mnie wybudził na dobre. W moim życiu zajaśniało słońce, okolica nabrała dla mnie kolorów. Zdałam sobie sprawę, że Edward przysłonił mi dosłownie wszystko wokół, nawet nie byłam w stanie określić, jakiego koloru jest ulubiona bluza mojego ojca.
Granatowego. |
Kurcze, to mnie totalnie chwyciło za serce. To wspomnienie koloru bluzy ojca. Piękne...
Cytat: |
A ja patrzyłam w jego złote oczy i znów nie widziałam niczego poza nim. Ani słońca, ani moich przyjaciół, ani kurtki taty. |
I znów ta kurtka... Ech...
Cytat: |
Zostałam ja. I moje słońce. Jacob, który pozwalał mi być sobą i popełniać błędy. Który nie ratował mnie, zanim jeszcze się potknęłam. I dla którego nie musiałam umierać, by móc z nim być, choć wtedy jeszcze o tym nie myślałam. |
Ach, ten Jacob
Cytat: |
Na motorach jeździliśmy tak długo, aż w pewnym momencie sami doszliśmy do wniosku, że chyba już nam nie wypada. Miałam wtedy skończone pięćdziesiąt lat i żałowałam, że już nie pojeździmy. |
Ten fragment z motorami to dla mnie cudo! Super, że tak długo na nich jeździli
Cytat: |
Zresztą co miałam wspominać? Kupiłby mi wspaniały samochód i ukrył w fortecy, bym o nic nie zawadziła. Kupiłby mi także wspaniały, wielki dom. Ale Jacob go dla mnie zbudował własnymi rękami, a potem przeniósł przez próg, nie bacząc na to, że okładam go pięściami. Kiedy byłam gotowa na dzieci, dał mi je w równie prosty sposób, jak siebie samego. Pracowaliśmy. Remontowaliśmy nasz dom, a zaciągnięty na ten cel kredyt skończyliśmy spłacać krótko przed tym, jak pojawiło się kolejne pokolenie Blacków. |
To jest wspaniałe. To że wszystko robili razem od początku. Tworzyli rodzinę, dom. Piękne!
Cytat: |
Miałam dobre życie. Wystarczająco długie, by pojąć, że nieśmiertelność nie jest dla ludzi. Wiem też, jak bardzo potrzebny jest sen, by docenić poranki. |
Cytat: |
Nie żałuję ani jednej minuty. Ani jednej kłótni. Ani jednej łzy. Radości, kłopotów i całego swojego życia z Jacobem. Nie żałuję niczego. Nigdy. |
Kurcze, dużo tego. Najchętniej zacytowałabym cały tekst, ale to już byłaby zupełna przesada.
Co mogę powiedzieć?
Nie dziwię się, że Bella wybrała Jacoba, bo tak właśnie powinno być. Jake jest ludzki, ciepły, sam popełnia błędy, pozwala popełniać je innym, martwi się o ukochaną, ale nie chce jej zamykać w klatce by czasem nic się jej nie stało, nie chce jej ograniczać. Kłócą się, mają gorsze dni, ale godzą się, łączy ich silne uczucie i zawsze się godzą. Gdyby Bella była z Edwardem to... Kurcze, chyba nie trzeba mówić co by było, bo wiemy co się działo SMeyer doskonale nam to przedstawiła Jednak ja wolę Twoją wersję i to o wiele bardziej.
Spodobał mi się pomysł rozpoczęcia miniaturki wizją Belli, która jest już w mocno podeszłym wieku, która rozmyśla nad swoim życiem. Potem właśnie są te wspomnienia, a na końcu znów Bella - staruszka, która już w pewnym sensie się niecierpliwi by zobaczyć Jacoba i swojego ojca. Widać, że za nimi tęskni. Można wywnioskować, że już od jakiegoś czasu nie ma na tym świecie, ani Charliego, ani Jake'a.
Bardzo spodobał mi się Twój opis tego jak Bella postrzegała Edwarda, jak było na początku, potem i przed śmiercią. Najpierw była bardzo mocno zakochana, wręcz uzależniona, Edward przysłaniał jej cały świat, potem odszedł, pojawił się Jake, przy którym Bella odżyła, zaczęła podziwiać cały świat. Potem niestety Edward wrócił. Ale Bells tym razem okazała się mądrzejsza i po jakimś czasie odprawiła go z kwitkiem. Brawo! Na końcu był dla niej tylko miłym wspomnieniem. Uśmiechała się, ale nic nie czuła poza sympatią i sentymentem.
Dzięki Tobie w mojej głowie powstał świetny obrazek Belli i Jacoba. Którzy się zakochują, biorą ślub, budują dom, mają dzieci, ale pozostają nadal tak naprawdę tymi samymi ludźmi - nawet to wieku już poważnej dojrzałości jeżdżą na motorach, które w pewien sposób ich połączyły. Czytając Spowiedź miałam co chwilę różne wizualizacje. Uśmiechałam się wyobrażając sobie kłótnie Belli i Jacoba, jak się na siebie złościli, doprowadzali to łez, szału, rzucali w siebie talerzami. Ale to właśnie jest w tym piękne. Że pomimo różnic, awantur zawsze potrafili się pogodzić i być ze sobą.
Kurcze, jestem po raz kolejny zachwycona tym co napisałaś. Tworzysz teksty magiczne, wspaniałe i genialne. Dają mi naprawdę dużo do myślenia. Idealnie oddajesz sytuacje i uczucia, dzięki czemu odbiorca może doskonale wczuć się w tekst. Według mnie to coś cudownego. Gratuluję, thin
Powiem Ci jeszcze jedno. Żałuję z całego serca, że sprawy w sadze nie potoczyły się tak jak w Spowiedzi Jednak, gdyby SMeyer połączyła Jake'a i Bellę - pewnie nie napisałabyś tak świetnej miniaturki, więc nie narzekam
Dziękuję Ci bardzo za te chwile wzruszenia i zachwytu nad Twoim nowym dziełem. Czekam niecierpliwie na Mężczyznę od kuchni oraz na kolejne miniaturki
Pozdrawiam serdecznie! |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Czw 17:17, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|