|
Autor |
Wiadomość |
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Czw 19:47, 01 Kwi 2010 |
|
UWAGA! UWAGA! UWAGA! UWAGA!
Mamy dla Was kolejny sposób na poradzenie sobie z nadmierną ilością wolnego czasu. Tym razem zadanie jest równocześnie i trudniejsze, i łatwiejsze. Zatem:
Ogłaszamy konkurs na tekst świąteczny! Po raz pierwszy macie pełną dowolność formy: miniatura, drabble, wiersz (a może konwencja mieszana?). Warunki są dwa: tekst musi być osadzony w realiach Twilight i skupiać się wokół tematyki związanej z Wielkanocą.
A teraz część trudniejsza: na pisanie macie czas od dziś do poniedziałku wielkanocnego (godzina 20!), wszystkie teksty nadesłane później, nie podlegają ocenie. ALE! Z racji tego, że tematyka taka przyjemna, a czasu mało, nie musicie składać żadnych deklaracji, z których potem będziecie rozliczani. Tekstem może się podzielić każdy w dowolnej chwili. Opowiadania (bądź wiersze) wklejacie SAMI w tym temacie do dyngusa. Później zbiorę wszystko w ankietę (forma głosowania również luźniejsza niż zazwyczaj), która trwać będzie tydzień tj. do 12 kwietnia.
Ze względu na taką konwencję, nagrody też będą raczej symboliczne, ale liczy się satysfakcja i zabawa!
W razie pytań zapraszam na PW.
DO GŁOSUJĄCYCH!
Mam wrażenie, że nie wszyscy zrozumieli ideę. Głosujecie w ankiecie, ale głosy oddane bez argumentacji NIE BĘDĄ LICZONE. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Wto 20:26, 20 Kwi 2010, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Sob 13:41, 03 Kwi 2010 |
|
Zmartwychwstanie
Zasiadłam przed kominkiem
pogrążona w refleksji.
Ogień, niemy krzyk, ból.
Nowe życie nastało.
Nowe słońce wzeszło.
Nowa zacznie się przeszłość.
Własne zmartwychwstanie.
Powróciłam myślami do dzieciństwa czasów.
Zapach babki, wanilii,
świeżo zerwanej rzeżuchy.
A przede wszystkim wspólne śniadanie.
Renee...
Phil...
Charlie...
Kochająca rodzina.
Pamiętam,
choć minęło ponad sto lat.
I w ten czas
Renesme do mnie podbiega.
Siada na kolanach,
ramienia dotyka.
Pokazuje swoje śliczne obrazki:
Zajączka, którego
wyrzeźbił jej Jacob.
Mnie przytuloną do Edwarda.
Umarłam,
by narodzić się na nowo.
Zmartwychwstałam
i odnalazłam swój raj.
To właśnie są święta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
PinkMiracle
Dobry wampir
Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 1263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TARDIS
|
Wysłany:
Sob 18:25, 03 Kwi 2010 |
|
Święta z Arem
Beta: Jedyna i niepowtarzalna Gelida.
Wstając z łóżka nie bardzo wiedziałam, jaki mamy dzisiaj dzień, ale tak zdarzało się często po nocy spędzonej z Edwardem. Wstał chwilę przede mną i właśnie ubierał się w naszej wielkiej garderobie. Usłyszałam, że Renesmee się właśnie obudziła. Ech, czy to dziecko nie może spać dłużej? Skoro jest taka inteligentna to nie może pomyśleć, że mamusia chciałaby spędzić jeszcze trochę czasu z tatusiem? Nie żebym jej kiedyś tłumaczyła, co robimy. Chociaż się pytała. Odpowiedziałam jej wtedy, że uczymy się ginekologii. Dziwne, ale uwierzyła.
Z westchnieniem odsunęłam od siebie kołdrę i ruszyłam do garderoby. Przytuliłam się do Edwarda i namiętnie go pocałowałam. Po chwili usłyszałam, jak czyjeś małe stópki biegną w stronę naszej sypialni, więc szybko się ubrałam. Nie minęła sekunda jak stałam obok mojego męża ubrana w jeansy i niebieską koszulkę. Już dawno porobiłam własne zakupy. Nie żeby rzeczy Alice mi się nie podobały, ale nie były w moim stylu. Dobra, żeby was nie okłamywać, powiem prawdę: Alice myśli, że ja jakąś pieprzoną księżniczką jestem. Czasami się zastanawiam, czy ona myśli. Rozumiem, że każdy ma swój styl i tak dalej, ale na Edzia! Jej czasami kompletnie odbija i zachowuje się jak wariatka.
Usłyszałam ciche pukanie i otworzyłam drzwi. Edward stanął obok mnie ubrany jak zwykle sexy. Gdy na niego spojrzałam, mało co orgazmu nie dostałam. O jego mięśniach mogłabym napisać więcej niż Adam Mickiewicz o szukaniu grzybów w lesie. Ogarnij się, kobieto! Zachowujesz się jak te stuknięte trzynastki, co się napalają na twojego męża oglądając Twilight! Tak, te to są nieźle pogrzane. Jeszcze wciskają kity, że z jakąś Kryśką się spotyka. Totalny facepalm! I przez nie prowadzę monolog sama ze sobą. Odwala mi. Belka! Na Edzia, ogarnij się!
Gdy już się otrząsnęłam, spojrzałam na córeczkę. Wyglądała jak dziesięciolatka, choć nie minął nawet rok odkąd o mało nie zginęłam przy jej porodzie, ale nie będę teraz tego rozpamiętywać. Nie wypada. Uśmiechnęła się do nas szeroko i przytuliła się do swego ojca. Była taka podobna do mnie! Choć ma strasznie kręcone włosy. Gdyby była ruda (dzięki Edziowi, że nie jest!), wyglądałaby jak kaszalot. Gdy już się od niego oderwała, wyszczerzyła do mnie zęby w uśmiechu i zaczęła skakać wokół nas na jednej nodze, klaszcząc w ręce i krzyczeć coś o jajkach. Była tak samo wkurzająca jak Alice i czasami tak jak Rosalie umiała zadzierać nosa.
Gdy w końcu przestała, coś mi pstryknęło w głowie. Zaśmiałam się pod nosem. Pstryknąć to może prąd w domu, ale nie w głowie, głupia Belko! Spojrzałam na mojego potwora z Loch Ness. I sobie przypomniałam. Już jutro Wielkanoc! Zrobiłam facepalma z przyzwyczajenia. Edward spojrzał na mnie pytająco, unosząc jedną brew. Potrząsnęłam głową. Co za idiota!, pomyślałam spanikowana. Po chwili się ogarnęłam i zadecydowałam, że pojadę na zakupy. Oczywiście nie powiem nic Alice. Wybiorę się z Rosalie. Jakby co, będę miała kogo poprosić o zabicie mnie. Rose by się nie zawahała, za to Alice robiłaby problemy. Gdy już sobie wszystko poukładałam w głowie, na półeczkach i w opakowaniach, zrobiłam Powrót Smoka do realnego świata. Spojrzałam na córę mą (Nie mylcie jej czasami z Córą Ciemności! Co to, to nie!) i uśmiechnęłam się do niej słodko. Tak, że mogło by to zemdlić każdego zwyczajnego człowieka. Ale że my normalnie nie jesteśmy to... no, peszek.
– Tak, tak. Jutro Wielkanoc – powiedziałam, zadowolona z siebie, że w końcu do tego doszłam. – Chodźcie, pójdziemy zapolować, a później, Nessie, jak będziesz grzeczna i zjesz śniadanie, to przyprowadzę psa. To znaczy Jacoba. – Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
Nie żebym coś miała przeciwko Jacobowi, ale on naprawdę był kretynem. I do tego strasznie śmierdział. Jak przychodzi, otwieramy wszystkie okna, żeby ten smród się po domu nie roznosił, ale to i tak mało pomaga. Wzięłam Edwarda za rękę i wyszliśmy z naszego skalnego domku. Popędziliśmy przez las. Nie zajęło nam to dużo czasu, bo nawet sekunda nie minęła, a my już przeskakiwaliśmy rzeczkę. Kolejna sekunda i już siedziałam w dużym białym salonie na beżowej kanapie obok Emmetta. Jak zwykle dureń oglądał mecz. Gdy w końcu do niego dotarło, że wzięłam pilota, zrobił obrażoną minę. Już chciał coś powiedzieć, gdy do salonu wpadła Nessie i usadowiła się obok mnie. Przełączyłyśmy na bajki, które ostatnimi czasy bardzo lubiłam oglądać. Emmett wściekły bez słowa wyszedł z salonu i skierował swoje wielgachne kroki w stronę garażu, gdzie, znając życie, siedziała Rosalie. Poszedł szukać u niej pocieszenia. Jeżeli nie rozumiecie, co przez to chcę powiedzieć, macie poniżej piętnastu lat i absolutnie nie powinniście tego czytać! To jest dla osób, którzy już sporo przeżyli w swoim jakże nieudanym życiu.
Wracając do mojej historii. Gdy tak sobie siedziałyśmy z Nessie Edward zawołał wszystkich członków naszej wampirzej familii. Wszyscy po kolei weszli do salonu. Najpierw wkurzająca Alice, uśmiechając się od ucha do ucha jakby ktoś jej kiedyś przywalił. Jasper, który wyglądał jak pół dupy zza krzaka z tymi wszystkimi bliznami. Esme jak zwykle pogodna, że aż się rzygać chciało. I na końcu doktorek o swoim niezmiernie spokojnym wyrazie twarzy. Rosalie i Emmett się nie pojawili, ale nie zdziwiło mnie to. Pocieszali się wzajemnie.
– Idzie ktoś z nami na polowanie? – spytał Edward zwracając się do członków naszej rodziny, którzy nadal mieli banany na twarzach, co było trochę frustrujące.
– Tak! – krzyknęła Alice zadowolona, że w końcu ktoś wpadł na ten genialny pomysł. Chwyciła Jaspera za rękę i pociągnęła go w stronę lasu.
Nikt nic nie powiedział. Uniosłam do góry brwi i potrząsnęłam głową. Moje długie kasztanowe włosy opadły mi na twarz. Zmierzwiłam je nie układając ich. Alice by mnie zlinczowała, gdyby coś takiego zobaczyła. Aż mi ciarki przeszły po plecach. Jako że wszyscy wyrazili zgodę na wspólne polowanie, wyszliśmy balkonowymi drzwiami i skierowaliśmy się w stronę lasu. Przeskoczyliśmy rzeczkę i zanurzyliśmy się w zieleni. W tym momencie w pełni oddałam się mojemu instynktowi. Niemal od razu namierzyłam stado jeleni i zaatakowałam. Ich krew nie była aż tak dobra jak ludzka, ale wystarczała nam do życia. Gdy już skończyłam wytaczać z krwi ósmego jelenia, stwierdziłam, że się najadłam, o ile można to tak nazwać. Nie widziałam Edwarda nigdzie w pobliżu, natomiast słyszałam śmiech Renesmee, która znów bawiła się śniadaniem. Wywróciłam oczami i skierowałam się w stronę domu. Gdy weszłam, zobaczyłam siedzącą na kanapie Rosalie. Emmetta nigdzie nie było widać, ale to i lepiej. Podeszłam do kanapy i usiadłam obok Rose. Czasami miałam chęć wziąć ją za te blond kudły wytarzać w błocie, a później kilka razy roztrzaskać jej twarzyczkę o ścianę. Powstrzymałam się od myśli na ten temat. To było za bardzo kuszące. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Rosalie.
– Rose? – Spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Pojechałabyś ze mną na zakupy świąteczne? Poprosiłabym Alice, ale wiesz, jaka ona jest. – Przewróciłam oczami, żeby pokazać, co o tym myślę.
– Hm... no dobrze. Pojadę z tobą – powiedziała, szczerząc zęby w uśmiechu. Wiedziałam, że to tylko taka poza, ale nie miałam jej tego za złe. Ona naprawdę starała się mnie polubić. Nie tylko ze względu na Edwarda, ale też ze względu na małego potwora.
Wstałyśmy z kanapy i skierowałyśmy się w stronę garażu. Gdy do niego weszłyśmy zdziwiłam się, że nie ma tam Emmetta. Nie zastanawiając się nad tym dużej wsiadłam do swojego mercedesa. Rosalie usiadła po stronie pasażera. Nie zapinając pasów wyjechałam z garażu. Miałam nadzieję, że kiedyś, jak nagle zahamuję, ona wyleci przednią szybą, a ja będę nad nią stać i się śmiać. Musiałam się ogarnąć. Mamy święta, a ty, głupia Belko, myślisz o takich rzeczach? Wstydź się! Gdybym mogła, pewnie bym się zaczerwieniła, ale dzięki Edziowi nie mogę. Ostatnio coraz częściej myślałam nad zrobieniem mu ołtarzyka. W końcu był dla mnie kimś więcej niż samym Bogiem. Był dla mnie stwórcą. Powinnam codziennie odmawiać modlitwy do niego, a zamiast tego ja się z nim bawię po nocach! Jestem złą kobietą.
Gdy dojechałyśmy do gorącego Los Angeles, skierowałyśmy się od razu do sklepów ze słodyczami. Rosalie się jeszcze uparła, żeby kupić kilka ciuszków dla małej. Gdy wracałyśmy, było już bardzo późno. Nie odczuwałam zmęczenia, ale było już dobrze po pierwszej w nocy, gdy przybyłyśmy do domu. Rosalie od razu wyskoczyła z auta i popędziła do sypialni, gdzie pewnie czekał na nią Emmett.
Wysiadając z samochodu zobaczyłam Edwarda podchodzącego do mnie. Miał jak zwykle minę emo, która mówiła ‘tak się o ciebie martwiłem’ czy coś w tym stylu. Chciałam przewrócić oczami, ale powstrzymałam się i w ramach przeprosin pocałowałam go długo i namiętnie. Gdy się od siebie oderwaliśmy, wpatrywaliśmy się w siebie jeszcze chwilę, po czym wyjęliśmy zakupy z samochodu i zanieśliśmy je do kuchni. Dowiedziałam się, że Nessie już śpi i że był dzisiaj u nas Jacob. Zaczęłam z Edwardem robić najróżniejsze pisanki. Po kilku chwilach zjawiła się ciekawska Alice. Gdy zobaczyła, co robimy, zawołała Esme i obie do nas dołączyły. Tak minęła nam cała noc.
Gdy było już koło ósmej, Emmett zaproponował, że pochowa pisanki po całym domu i ogrodzie. Zadowolona, że inni przyłączają się do organizacji Wielkanocy, zaczęłam gotować różne smakołyki na Wielkie Śniadanie. Oczywiście nikt nie miał zamiaru go jeść. Całe to przedstawienie było dla Renesmee i wilków. Gdy wszyscy zadowoleni szykowali stół w jadalni i dekorowali dom na kolorowo, Alice nawiedziła wizja. Edward cały zesztywniał i wpatrywał się w jej twarz. Nie byłam pewna, co zobaczyła, ale po takiej reakcji to nie mogło być nic dobrego. W domu nastała cisza, po czym Alice cała w nerwach zaczęła dukać coś o wizycie. Podeszłam do niej i strzeliłam jej w twarz z otwartej ręki, żeby się dziewczyna ogarnęła. Zaczerpnęła głęboko powietrza i spojrzała na mnie tak, jakbym jej pół rodziny wybiła.
– To nie było potrzebne – syknęła. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do kuchni. – Właśnie miałam wizję, że przybywa do nas nie kto inny jak wielce szanowny Aro.
Gdy to powiedziała, patelnia, którą trzymałam w ręce, wyślizgnęła mi się i upadła z brzękiem na ziemię. Zaraz potem Alice wybuchnęła głośnym śmiechem.
– Przyjeżdża, żeby z nami świętować Wielkanoc – wykrztusiła pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu. O mało co się na nią nie rzuciłam. Gdyby moje serce biło, z pewnością dostałabym zawału. Około dziesiątej przybiegła do nas Renesmee cała w skowronkach. Właśnie skończyłam robić mazurka, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedziałam, kto to.
– Witajcie! Witajcie! – powiedział znajomy głos. Aż mi ciarki po plecach przeszły. Weszłam do salonu.
– Witaj, Aro. – Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko. Nadal wyglądał, jakby ktoś mu przynajmniej dwa razy przywalił z patelni w twarz. Wyciągnął do mnie dłoń. Wiedziałam, że chce sprawdzić, czy jeszcze mam swoją tarczę. Śmiało uścisnęłam mu rękę. Mina mu trochę zrzedła, gdy nic nie zobaczył. Chciało mi się śmiać. Uśmiechnął się do wszystkich po kolei nie podając im rąk. Oczywiście wszyscy westchnęli z ulgą.
Zaprosiłam naszego gościa do jadalni, gdzie stał już pięknie udekorowany stół. Usiedliśmy i, prowadząc konwersację, czekaliśmy na resztę gości. Nie minęło pół godziny, gdy odezwał się dzwonek do drzwi. Wstałam od stołu i poszłam otworzyć naszym gościom. Pod drzwiami stała cała sfora, razem z ich żonami i narzeczonymi. Przyszli również Charlie i Sue, którzy niecałe trzy miesiące wcześniej się pobrali. Przywitałam się ze wszystkimi, jak na gospodynią przystało. Charlie i Emily, żona Sama, przynieśli cztery wielkie koszyki. Zawołałam Edwarda i Emmetta, żeby wzięli święconki, a gości zaprosiłam do jadalni. Nawet w kuchni słyszałam podniecony głos Aro. Ten to jest walnięty. Zaczęłam przygotowywać śniadanie. Gdy już się ze wszystkim uporałam, zaniosłyśmy z Esme i Alice wielkie tace ze świątecznym śniadaniem. Stół ozdobiony był bukietami z bazi i pierwszych wiosennych kwiatów. W powietrzu można było wyczuć zapach wiosny, dobrej zabawy i mokrego psa. Zasiedliśmy do śniadania, rozmawiając. W pewnym momencie doszedł mnie głos Aro:
– Jest Aro, jest impreza! – wykrzyknął rozradowany. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Było tak słitaśnie, że aż mnie zemdliło. Owszem, lubiłam spotkania rodzinne, no ale na Edzia! Ile można tak cukrzyć? W końcu i tak komuś to zbrzydnie. Pierwsza pewnie będzie Rosalie. Cały czas ma zmarszczony nos i ściągnięte usta, jakby powstrzymywała się od potoku brzydkich słów. A szkoda. Z miłą chęcią bym poobserwowała, jak się rzuca komuś do gardła. W końcu pusta lala się na coś przyda. Gdy nareszcie skończyliśmy cukrzyć przy śniadaniu, odeszliśmy od stołu, a potworowi z Loch Ness kazaliśmy szukać królików. Przewróciła cały dom do góry nogami i z dziesięciu znalazła tylko trzy. Biedne dziecko pewnie myślało, że rodzice są skąpi. No i dobrze myślało! W końcu mamy kryzys, co nie? Musimy oszczędzać. Niestety Esme się nad nią zlitowała i powiedziała jej, że reszta królików jest schowana w ogrodzie. A niech cię! Umiesz wąpierzowi popsuć zabawę! A tak dobrze się bawiłam. Aro, jak to Aro – poszedł wraz z nią, zakładając wielkie królicze uszy i ogonek. Skakał po całym ogrodzie w poszukiwaniu koszyczków z czekoladowymi jajkami. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało. Wizyta Aro była bardzo zabawna. On jest takim kretynem, że aż mnie to śmieszy. Potrafi zachowywać się jak dziecko.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wróciliśmy do swoich zwykłych zajęć. Oczywiście nikt nie zapomniał, że na następny dzień jest śmigus-dyngus, tak więc wszyscy po kolei lądowaliśmy w rzeczce. A ja zrobiłam ołtarzyk mojemu wielkiemu Edziowi i teraz codziennie się do niego modlę zanim pójdę bawić się z Edwardem. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez PinkMiracle dnia Sob 18:32, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Fresz
Gość
|
Wysłany:
Sob 19:16, 03 Kwi 2010 |
|
Beta: Gelida, dziękuję ;*
Święta z polskim akcentem
- Dlaczego akurat polskie zwyczaje? - Jacob zagrodził ręką przejście swojej siostrze.
- Przecież mówiłam. W centrali chcą nas tam posłać na badania gruntów i mam zamiar w te święta wczuć się w rolę - oznajmiła Rachel lekkim tonem, odgarniając opadające kosmyki brązowych włosów. - A poza tym potrzebujemy odmiany. Przygotuję wam karteczkę ze wszystkim, co potrzebne.
Ujęła łokieć brata i popchnęła go w dół, torując sobie wyjście z pokoju. Jej słodka woń jeszcze długo unosiła się w powietrzu. Jacob kochał obie siostry, ale nie znosił, gdy po półrocznej nieobecności wracały do domu i robiły małą rewolucję. Polska? Hmm... Może być ciekawie! Machnął ręką i ruszył w stronę garażu.
***
- Wesołych świąt, braciszku! - krzyknęła Rebecca i polała Jacoba wodą.
Czarna, dopasowana koszulka jeszcze bardziej przylgnęła do jego ciała, podkreślając zarysowane mięśnie. Podniósł głowę, zamierzając zobaczyć potulną twarz starszej siostry, ale kolejna dawka wody wylądowała na jego głowie. Otarł oczy suchym brzegiem koszulki i zamierzał odpłacić się siostrze, gdy Rachel zawołała:
- Hej, hej, przecież dzisiaj jest Wielkanoc! Śmigus-dyngus będzie jutro. - Puściła oczko do zaskoczonego rodzeństwa. - Idę zawołać tatę na śniadanie, a ty, Jacobie, lepiej się przebierz.
Wyszła z uśmiechem przyklejonym do twarzy, zostawiając zdziwione rodzeństwo. Nie sądzili, że ich siostra może być aż tak zasadnicza, a za razem tak urocza. Rachel miała wybuchowy charakter, lecz ostatnimi czasy bardzo się zmieniła. Zawsze była piękna, ale dopiero teraz zaczęła podkreślać swoją urodę noszonymi sukienkami, makijażem i często goszczącym na twarzy uśmiechem. Może po prostu dojrzała do kobiecości, ale Jacob doszukiwał się w tym jakichś ukrytych znaczeń. Czyżby Rachel się zakochała? Dopuszczał to do swojej świadomości, choć wolał, aby jego przeczucia się nie sprawdziły. Po przeżyciach z Bellą miał sceptyczne nastawienie do miłości.
- Co o tym myślisz? - zapytał w nadziei, że Rebecca udzieli mu satysfakcjonującej odpowiedzi.
- O czym? - Zmrużyła oczy.
- Czy nie wydaje ci się, że nasza droga Rachel się zakochała? - Uśmiechnął się szelmowsko. - Jesteście bliźniaczkami, więc chyba rozmawiacie o takich rzeczach...
Owszem, zwierzały się sobie nawzajem bez mrugnięcia okiem, ale ostatnio rozdzielił je jakby mur niefortunnych zdarzeń. Nie miały okazji na rozmowę "od serca", choć też specjalnie się do tego nie paliły.
- Może... ale co ci do tego? - prychnęła i oblała Jake'a szklanką wody.
Wybiegła z kuchni, zanim chętny zemsty brat zdążył sięgnąć po stojący na szafce dzbanek.
***
Rachel zmierzała w kierunku bliżej nieokreślonym, ale, w każdym razie, poruszała się wzdłuż dróżki. Spodziewała się zobaczyć za chwilę wyłaniającą się postać Billy'ego na wózku, który od świtu przebywał w swoim tajemniczym pustkowiu. Jednak na horyzoncie zamajaczył wiśniowy dach samochodu. Czyżby...? - przemknęło jej przez myśl. Gdy auto zatrzymało się tuż przed nią, była pewna.
- Tom! - zaczęła biec w stronę wysiadającego z samochodu mężczyzny.
Rzuciła się w ramiona wysokiego, zielonookiego blondyna. Przytuliła policzek do bladej skóry i ujęła dłońmi wspaniale zarysowaną szczękę. Złożyła namiętny pocałunek na miękkich ustach. Nie sądziła nawet, że Tom przyjedzie, przez ich czwartkową kłótnię niemal porzuciła wszelką nadzieję.
- A jednak.
- A jednak - mruknął i zanurzył się w słodkich ustach ukochanej.
Jego racjonalny umysł nie potrafił pojąć, dlaczego zdecydował, że przyjedzie. Jednak jego serce czuło, że jeśli tego nie zrobi, straci coś cennego, zaprzepaści miłość Rachel. Choć z wielką chęcią nie zmieniałby pozycji ciała przez resztę swojego życia, to musiał przerwać tę magiczną chwilę.
- Kochanie, twój tata siedzi w samochodzie - oznajmił i spojrzał znacząco w kierunku auta. - Spotkaliśmy się po drodze.
- Dziwnym trafem!
- Tak, dziwnym trafem.
***
- Tata już go zna, ale nie tak oficjalnie. - Zagryzła dolną wargę. - Przedstawiam wam Toma, mojego chłopaka...
- Narzeczonego - poprawił ją ukochany. - Tak właściwie, to nazywam się Tomasz.
- Tom - mówiła - pochodzi z Polski i ze względu na niego urządziłam tę farsę z polską kulturą.
Posłała w kierunku zebranych szczery uśmiech i ścisnęła trzymaną dłoń mężczyzny, który pragnął tylko, żeby atmosfera nieco się rozluźniła. Póki co jednak miał przed sobą wpatrzone w niego jak w obrazek trzy pary oczu. Każda z osób siedzących wtedy w kuchni myślała o czymś innym. Rebecca zastanawiała się, ile będzie musiała jeszcze słuchać o nowym chłopaku siostry. Zawsze to samo. Zmieniała partnerów jak rękawiczki, choć teraz wydawała się jakaś inna. Jej brązowe oczy błyszczały, gdy opowiadała o swojej miłości. Spojrzała na Jacoba, który nerwowo stukał palcami. Chłopak myślał nad tym, jak można zrobić na niego w poniedziałek wodną zasadzkę. Rachel zawsze miała doby gust, a i tym razem wybrała sobie kogoś potężnego, więc mogło być z nim trudno... Billy, jako ojciec, nie wiedział, co powiedzieć, bo pierwszy raz został postawiony przed taką sytuacją. Zobaczył, że z twarzy córki zniknął uśmiech, a zastąpiły go ściśnięte w cienką kreskę, drżące w oczekiwaniu wargi.
- Czuj się jak u siebie w domu. - Podjechał na wózku parę dzielących go od Toma metrów i klepnął go po ramieniu, unosząc się siłą własnych ramion.
Hmm... Polska... Co to w ogóle za kraj? Zaśmiał się w duchu, gdy dotarło do niego, że zapomniał, gdzie ten kraj leży. Europa... Zdecydowanie w Europie.
***
- Panie, pobłogosław ten posiłek, który spożywamy - szepnął Billy, po czym przeżegnał się.
W ślad za nim szły cztery zebrane osoby. Dziwiły go te wszystkie polskie obrzędy i zwyczaje, ale czynił to, co przykazała mu córka. Wiedział, że gdyby się sprzeciwił, mógłby stracić jej zaufanie.
- Posilmy się.
Każde z osobna brało delikatnie w palce kawałeczek jedzenia ze święconki. Jajko, kiełbasa i wiele innych produktów. Przegryzali to chlebem, a popijali czystą wodą. Cały mistycyzm chwili polegał na ich milczeniu, gdy każdy gest nabierał wielkiego znaczenia. Mimika twarzy zdradzała, kiedy trafiło im się coś pysznego albo jakiś ciężkostrawny kęs. Jacob wziął właśnie w palce jajko i rozmyślał nad własnym szczęściem. Nieprawdopodobnym było to, że spędzali święta w komplecie, a nawet z jedną dodatkową osobą. Gdyby jeszcze była z nimi matka... Spojrzał na ojca, który wbił wzrok w stojącą przed nim szklankę, zastanawiając się nad sensem tej chwili. Bez żony to już nie było to samo i nigdy nie będzie... Doszedł jednak do wniosku, że dzieci nie powinny odczuwać w tej chwili braku matki, choć nie miał nawet pojęcia, że każde z nich o niej myśli.
- Szkoda, że nie ma z nami mamy - szepnęła Rebecca.
- Szkoda, że nie ma z nami wnuków - Billy szybko zmienił temat i spojrzał znacząco na Rachel. - Za rok może mnie tu nie być...
Odetchnął głośno.
- Tato, czy mógłbyś nie przynudzać? - zapytała Rebecca. - Są święta, obchodzimy je wszyscy razem. Choć raz nie marudź.
- Oczywiście. Jacobie, przyniesiesz mi pisanki, które wczoraj zrobiliście?
Chłopak kiwnął głową i wyszedł z kuchni.
- Tomie, co byście teraz robili w Polsce? - zaciekawił się Billy.
- Rozmawiali. W ciągu całego roku niewiele rozmawia się z rodziną, wszyscy wyjeżdżają...
- Ja nie wyjeżdżam, tato - wtrącił Jacob z uśmiechem, niosąc niewielki koszyk. - Proszę bardzo, oto nasze cuda.
Postawił pisanki na stole i odsłonił położoną na wiklinie chustę. Billy spojrzał do środka i wziął w dłonie jedną z pisanek.
Była piękna. Utrzymana w stałej kolorystyce, gdzie występowały tylko dwa kolory: czerwony i różowy. Gdzieniegdzie też pozostawiona była naturalna barwa skorupki. Delikatne, precyzyjnie wykonane linie ciągnęły się i przeplatały ze sobą, tworząc niezwykłą teksturę. Nawet po całkowitym wyschnięciu farby można było spostrzec, że każdy ruch pędzlem był zamaszysty i doskonały.
- To... to... to jest piękne - wyszeptał Billy.
- I to się nazywa piękno rzeczy martwych - oznajmiła Rebecca, nie patrząc w jego kierunku. - Tato, mam zamiar iść na studia plastyczne.
Billy zagryzł dolną wargę, gdy poczuł, że do jego oczu napływają łzy. Nie chciał przejawiać słabości przed całą rodziną, ale myślał o tym, jak Sarah byłaby z nich dumna. Poczuł, że po jego policzku płynie łza i obtarł ją rękawem niebieskiej koszuli. Podniósł głowę i ujrzał zastygnięte twarze swoich bliskich.
- No co?
- Tato, te święta będą wyjątkowe. Po raz pierwszy od śmierci mamy uroniłeś łzę - powiedział Jacob, klepiąc Billy'ego po ramieniu.
Bo o niej myślałem...
***
- Chlust! - krzyknął Jake i wylał na śpiącą Rebeccę szklankę wody. - Dyngus!
Dziewczyna prawie podskoczyła, usiadła na łóżku i przetarła oczy. Dotknęła swoich mokrych włosów i obiecała sobie, że jemu tego nie daruje.
- Oszalałeś - to nie było pytanie. - Gdzie reszta?
- Rachel z Tomem wyszli gdzieś wcześnie rano, a tata siedzi na słońcu, bo chce szybciej wyschnąć. - Zaśmiał się.
- Jesteś okropny.
Wyjrzała przez okno i dostrzegła siostrę, która chciała jej przekazać coś na migi. Po chwili kompletnej pustki, w głowie pojawiło się właściwe przesłanie wiadomości.
- Jake, a przyniósłbyś mi sztalugi z samochodu? No proszę... - Szturchnęła go lekko w ramię.
- Dla siostry wszystko! - Zaczął iść w kierunku drzwi wyjściowych.
Dziewczyna cichaczem podążała za nim, bo miała nadzieję na dobrą zabawę. Kiedy Jake wyszedł przed dom, wylądowała na nim woda z wiadra. Z pluskiem zmoczyła mu całe ubranie, które przykleiło się do ciała. Otarł oczy mokrą ręką i zaczerpnął trochę świeżego powietrza. Spojrzał w górę i zobaczył uśmiechniętego Toma.
- Chodź na dół! - zawołał Jake i machnął dłonią.
Blondyn posłuchał i podszedł do Jacoba. Szykował się na zemstę, może przeciwnik miał jakieś zapasy wody w zanadrzu...
- Już cię lubię - powiedział brunet i klepnął mężczyznę między łopatki. - Moja krew, moja krew...
Nagle na twarzy Toma pojawił się cienki strumień, który brał swój początek z niewielkiego pistoletu na wodę.
***
- Te święta były najlepsze - powiedział Jacob do Toma, który siedział już w samochodzie. - Polska to bardzo fajny kraj... Chociaż nie wiem, gdzie leży. - Zaśmiał się. - Nigdy nie byłem dobry z geografi...
- Może kiedyś tam pojedziesz... Mam dużą rodzinę, więc jeśli byś chciał...
- Pożyjemy, zobaczymy - westchnął. - Opiekuj się Rachel, to złota dziewczyna, choć ma wybuchowy temperament.
Siedzący za kierownicą kiwnął głową.
- Kocham ją - szepnął.
Jacob odsunął się od samochodu i podszedł do sióstr, które czule żegnały się z ojcem. Wiedział, że żadne z nich nie zapomni tych świąt i żałował, że to tylko dwa dni, choć zazwyczaj, "po amerykańsku", był tylko jeden.
- Trzymajcie się - powiedział, gdy podeszły do niego.
Obie kolejno go przytuliły, pożegnały się i ruszyły do samochodu. Gdy auto odjechało, Billy westchnął:
- Te święta były niesamowite...
- Za rok też będziemy kultywować polską tradycję, prawda? - Ujął rączki wózka ojca i zaczął pchać go wgłąb domu. - Muszę wreszcie zobaczyć w atlasie, gdzie leży ten kraj...
- I mi też pokażesz - powiedział Billy, spuszczając głos. - Tak dla przypomnienia. |
Ostatnio zmieniony przez Fresz dnia Sob 19:18, 03 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gelida
Zły wampir
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka
|
Wysłany:
Sob 19:38, 03 Kwi 2010 |
|
To będą pierwsze drabble w moim życiu
Beta: Fresh (dziękuję)
Polowanie na pisanki
To była pierwsza Wielkanoc w życiu Renesmee, dlatego Cullenowie postanowili przygotować dla niej niewielką niespodziankę. Miał to być mały konkurs, polegający na szukaniu pisanek. Wystarczyło tylko schować jajka i napisać kilka zagadek, gdy dziewczynka spała. Oczywiście, podczas przygotowywania zabawy nie mogło się obejść bez drobnych utarczek na linii Rosalie-Jacob (tak, on też brał w tym udział, ku niezadowoleniu tej pierwszej). Mianowicie kłócili się o to, gdzie schować rzeczone pisanki, o to, z jakim słowem rymuje się „BMW”, i tym podobne. Mimo to wszystko poszło zgodnie z planem, a rankiem (nie takim znowu rankiem, bo o dziesiątej) Nessie otrzymała swoją zagadkę.
Pierwszą pisankę znajdziesz tu
Gdzie jest czerwone BMW.
Renesmee czym prędzej ruszyła w stronę domu Cullenów. Bella i Edward pobiegli za nią. Wampiry usłyszały zbliżającą się rodzinkę i wyszły przed dom. Nessie jednak ich wyminęła i ruszyła w stronę garażu. To w nim najprawdopodobniej był skarb, który miała znaleźć. Czerwone BMW Rosalie stało w głębi przepastnego budynku (głównie dlatego, że było rzadko używane). Dziewczynka podbiegła do samochodu i zajrzała przez szybę. Było tam! Na siedzeniu kierowcy leżało czekoladowe jajko, owinięte w kolorowy papierek. Obok niego znajdowała się mała karteczka, najprawdopodobniej z nową zagadką. Renesmee czym prędzej otworzyła drzwi auta, wyciągnęła pisankę i liścik, po czym odczytała jego treść:
Właśnie przyszła na to pora
Przeszukać biurko doktora.
Nessie zabrała pisankę oraz liścik i wybiegła z garażu. Skierowała się w stronę gabinetu Carlisle’a, bo to właśnie tam, według tego, co mówiła zagadka, krył się kolejny skarb. Otworzyła drzwi i ruszyła w stronę biurka, które posiadało wiele przepastnych szuflad i szafek. W większości z nich można było zazwyczaj znaleźć książki (jakby doktor miał za mało miejsca na nie w całym domu) lub różne dokumenty, jednak dzisiaj w jednej z nich kryła się pisanka. Renesmee wysunęła pierwszą szufladę i zaczęła przewalać papiery. Dziadek będzie miał jutro sporo do sprzątania, pomyślała. Otworzyła jeszcze kilka szafek, aż wreszcie znalazła to, czego szukała.
Ostatnie się poniewiera
W komodzie wujka Jaspera.
Renesmee ruszyła w stronę pokoju Alice i Jaspera. Otworzyła drzwi, rozglądając się po pomieszczeniu. A było ono niemałe. A co najgorsze, w środku znajdowały się aż cztery komody! Nie było to dziwne dla kogoś, kto znał Alice – jej zamiłowanie do zakupów było przerażające. Nessie sądziła, że w szafach znajdowały się prawie same ubrania. I nie myliła się. Przekopała każdą szufladę w pierwszych trzech komodach i nie znalazła nic prócz bielizny i rajstop. Czwarta, na szczęście, należała do Jaspera, co znaczyło, że Renesmee była blisko rozwiązania zagadki. W końcu jej oczom ukazała się trzecia i ostatnia pisanka, a obok niej karteczka:
Życzenia w końcu złożymy:
Wesołych świąt ci życzymy! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invisse
Zły wampir
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:10, 03 Kwi 2010 |
|
Wesołych Świąt życzę wszystkim
Gwoli ścisłości: [AH, OOC] Widzę, że wyróżnię się nieco z tłumu, lecz zaznaczę: moją jedyną i niezastąpioną betą był pan Microsoft Word, ukłony :) Mam nadzieję, że beta nie była przymiotem obowiązkowym. A cały tekst proszę traktować jako obrazek, tak jest, obrazek, względnie scrapbook - właśnie dlatego jest tak krótki i tak niewiele wnosi
Zajęczynka
- Bella, ale dlaczego? - jęknął Edward. Znowu.
- Pamiętaj, nie robisz tego dla siebie. - Posłałam mu promienny uśmiech.
Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.
- Czemu znów to ja jestem Zajączkiem Wielkanocnym, a nie ty? - spytał, zbijając mnie z tropu. Przez chwilę zastanawiałam się, co mogę mu odpowiedzieć, po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Bo do ciebie dzieci chętniej się garną - wypaliłam, szczerząc zęby i głaszcząc go po mięciutkim futerku. Edward w kostiumie Wielkanocnego Zajączka przebijał wszystko, co do tej pory było dane mi zobaczyć. Jedno z największych ciach Forks z białymi, sterczącymi uszami - rok w rok takie właśnie zdjęcie trafiało do rubryki towarzyskiej naszej szkolnej gazetki, bijąc rekordy popularności.
- Nieprawda - zaprzeczył.
- No dobrze - przyznałam. - Nieprawda.
Było zimno - Forks nigdy osiągało zawrotnych temperatur w kwietniu - jak mówił Charlie, to miasteczko należało do zimnokrwistych, ale tym razem pogoda przebijała wszystko - zaledwie dwa tygodnie temu, chcąc dostać się do domu Edwarda, utknęłam w zaspie. Zima była w tym roku piękna, lecz zdążyła mi się już po trzykroć znudzić i z radością powitałam uroki chłodnej wiosny.
- Zmarzniesz - powiedział z troską Edward, spoglądając na moją cienką kurteczkę. Uniósł ramię i z wdzięcznością wsunęłam mu pod nie rękę.
Dla postronnego widza z pewnością wyglądaliśmy jak para, choć łączyła nas jedynie przyjaźń. Ale jaka! Edward był najlepszym kompanem pod słońcem, niezmiennie od momentu, w którym skończyłam dwa lata i używając wszystkich swoich zdolności do zachowania równowagi wyrżnęłam w chodnik - a już wtedy nie cierpiałam widoku krwi.
Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, by dodać sobie pewności, kiedy dwie okropne plotkary przeszły obok. Lauren ledwie na nas spojrzała, podczas gdy Jessica wrzuciła Edwardowi do koszyka dolara.
Zbiórka charytatywna na rzecz dzieci z sierocińców odbywała się co roku w Święta Wielkanocne i, odkąd sięgałam pamięcią, organizował ją Charlie. To właśnie dzięki niemu Edward, odkąd skończył siedem lat, wraz z jeszcze dwoma chłopcami przebierał się w biały strój, który szyła mu Esme, i występował na głównym placu Forks.
- Emmett i Jasper nie dali się w tym roku w to wciągnąć - powiedział markotnie chłopak i oboje jednocześnie odwróciliśmy się w kierunku Mike’a Newtona, który stał na drugim końcu placu - również w zajęczym przebraniu.
- Oni nie wiedzą, co dobre - wyjaśniłam mu.
Nadal nie wypuszczałam jego dłoni ze swojej - od kontaktu z moim przyjacielem czułam się... myślę, że czułam się po prostu lepiej.
Niespodziewanie, zza niskich domków, okalających plac w Forks, zaczęło prześwitywać wiosenne słońce. Uśmiechnęłam się, zamykając oczy i wystawiając twarz w kierunku światła.
- Zajęczynko… - zaczął Edward.
- Jak mnie nazwałeś? - roześmiałam się. Tak cudacznej nazwy jeszcze nie słyszałam. - Zajęczynka?
- A jak inaczej nazwiesz dziewczynę Zajączka Wielkanocnego? - szepnął mi do ucha Edward. Znieruchomiałam z zaskoczenia. Chłopak wykorzystał to i złożył pocałunek na moich ustach, nim zdążyłam zareagować.
Walczyłam sama ze sobą, by nie zachować się jak nieśmiała cnotka i nie spuścić wzroku, oblewając się rumieńcem - oczywiście, policzki zaróżowiły się, ale spojrzałam Edwardowi w te jego zielone, pełne nadziei oczy i rozpromieniłam się.
Wydaje mi się, że te święta będą o wiele lepsze niż jakiekolwiek przed nimi. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Invisse dnia Nie 12:29, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 19:01, 05 Kwi 2010 |
|
ROZPOCZYNAMY GŁOSOWANIE!
Do konkursu zostało zgłoszonych 5 prac. Tak jak zapowiadałam, głosujecie w ankiecie. Ale! Żeby zapobiec oszukiwaniu, każdy, kto zagłosuje, musi napisać w tym temacie posta z argumentacją swojej decyzji. Nie oczekujemy od Was referatów ani zamykania oceny w konkretne ramy jak w przypadku pojedynków, jednak ewidentnie musi być widać, że przeczytaliście te teksty i wybraliście ten jeden z innego względu niż przyjaźń z autorem.
Ogłoszenie wyników nastąpi 12 kwietnia w godzinach wieczornych.
Autorom – powodzenia!
Głosujących jestem w stanie przekupić [link widoczny dla zalogowanych].
PS Uczestnicy oczywiście nie mogą głosować. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Pon 19:12, 05 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pon 21:01, 05 Kwi 2010 |
|
głosuję na polskie akcenty jakem patriotka (egehm, powiedzmy...) w każdym razie ubawił mnie ten tekst. I trafne podejrzenie, że nieszczęśni Amerykanie nie mają pojęcia, gdzie ten egzotyczny kraj leży
a poza tym stwierdzam, że Fresh ma śliczny avatar i podpis
pozdrawiam świątecznie,
owieczka :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Pon 21:49, 05 Kwi 2010 |
|
Zagłosowałam, zatem czas na argumentację.
Zwróciłam szczególną uwagę na dwa teksty: Zmartwychwstanie - Prawdziwej i Polowanie na pisanki – Gelidy. Zdecydowanie różne w swoim opisie świąt, zwracające uwagę na zupełnie inne wartości i aspekty związane z tradycjami wielkanocnymi. Tekst Gelidy wywołał u mnie uśmiech. Niesamowicie ciepły, rodzinny, opisany w sposób niewymuszony, całkiem zgrabny i z fajną fabułą tekst. Przyjemnie mi się go czytało i wraz z Renesmee odszyfrowywało kolejne zgadywanki. Bardzo sympatyczny pomysł.
Mini Fresza „Święta z polskim akcentem” też jest ciekawym tekstem, choć jakoś pomysł aby Quileci z La Push bawili się w urządzanie świąt według polskiej tradycji do mnie nie przemawia. A jeśli już to zabrakło mi w tym opisie trochę głębi. Bo przecież Wielkanoc to nie tylko malowanie pisanek i śmigus-dyngus. Za to duże brawa za Jacoba i Billego, którzy musieli sprawdzić, gdzie leży Polska. W to uwierzę jak najbardziej.
„Zajęczynka” autorstwa Invisse to fajny pomysł, ale jak dla mnie za mało wielkanocny.
„Święta z Arem” Pinkie… tu sama nie wiem co napisać. Pinkuś było zabawnie, bo się śmiałam, to prawda, ale jakoś Wielkanoc inaczej mi się kojarzy. Parodia z tego wyszła niezła, ale może jestem zbyt dużą tradycjonalistką i czego innego się spodziewałam po pracach związanych z tymi świętami.
Wahałam się przez jakiś czas na który tekst zagłosować. Wchodziły w grę „Zmartwychwstanie” i „Polowanie na pisanki”.
Zagłosowałam w końcu na tekst Prawdziwej, ponieważ jakoś najbardziej mnie poruszył, dał do myślenia. Podziwiam, że napisała go w formie wiersza. Bardzo zresztą inspirującego i oddającego ciekawy punkt widzenia Belli. Brawa za formę, treść i pomysł.
Pozdrawiam jeszcze świątecznie, BB. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Wto 0:28, 06 Kwi 2010 |
|
No to teraz moja kolej. Głos oddaję na Fresh, która jako jedyna wzięła pod uwagę, że amerykańskie tradycje wielkanocne niekoniecznie muszą się pokrywać z polskimi. Naprawdę od całości biło wręcz ciepło rodzinne i z uśmiechem przyglądałam się Tomaszowi, starającemu odnaleźć się w rodzinie swojej narzeczonej. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie sentymentalizm Billy'ego. Poza tym nie mogłabym nie wspomnieć o humorystycznych akcentach, takich jak mylenie Lanego Poniedziałku z Wielką Nocą czy zastanawianie się, gdzie leży Polska. Majstersztyk.
Sympatyczne wrażenie wywarła na mnie również Zajęczynka, ale obawiam się, że ilość słodyczy i sztampowości w tym tekście mnie przerosła.
Za to całkowicie zniesmaczyły mnie Święta z Arem. Musze przyznać, że nie doczytałam tego tekstu, bo głupota Belli przygwoździła mnie do ziemi. Rozumiem, że to miała być parodia, ale mam wrażenie, że nie tyle rozminęłam się z autorką w kwestii poczucia humoru, ale w kwestii poczucia smaku. Parodia nie ma na celu zniszczenia bohatera i pokazania jego głupoty, lecz przerysowanie niektórych jego, najczęściej tych słabszych, cech. Jestem bardzo zawiedziona.
Jeśli chodzi o tekst Gelidy, to pierwsza część nie jest drabułką, gdyż nawet jeżeli Word nie liczy Jacob-Rosalie jako dwa słowa, to nie zmienia faktu, że one istnieją.
A wiersz? Przykro mi, bez fajerwerków. Kompletnie nie moje gusta.
Pozdrawiam
R. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Wto 0:30, 06 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Antonina
Dobry wampir
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 41 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera
|
Wysłany:
Wto 18:12, 06 Kwi 2010 |
|
Zmartwychwstanie - wiersz sam w sobie zawiera ładne elementy (np. refelske Belli jak to kiedyś było ponad 100 lat temu), ale zasadniczo nie jest to tekst na tyle dobry, aby przebić pozostałe.
Święta z Arem - jak przeczytałam tytuł, to byłam pewna, że na ten tekst oddam swój głos, ale jak zaczęłam czytać właściwą treść, to byłam nieco skonfudowana - chwilami tekst był zabawny, ale jednocześnie chwilami odczuwałam silne zniesmaczenie tymi tekstami Belli. Jakiekolwiek było zamierzenie, chyba nie za bardzo wyszło.
Święta z polskim akcentem - były bardzo ładnie napisane, tekst był przemyślany. Minusem tego tekstu (ale tylko w moim subiektywny odczuciu) są mieszkańcy La Push jako główni bohaterowie (nie przepadam za większością z nich), ale poza tym, tekstowi nie można nic zarzucić.
Polowanie na pisanki - tu nie bardzo widzę what's the point pisania tego tekstu, tzn. fabuła skupia się na szukanie jajek, ale nic z tego nie wynia, poza tym, że jajka są znalezione.
Zajęczynka - pomysł z przebraniem Edwarda za zajączka i Belli jako "zajęczynki" był bardzo zabawny, ale podobało by mi się o wiele bardziej, gdyby Edward był tu wampirem no i gdyby był już wcześniej z Bellą.
Podsumowując, miałam ciężką decyzję z wyborem, pomiędzy dwoma tekstami, tzn. "Zajęczynką" a "Świętami z polskim akcentem"...
Ale ostatecznie oddaję swój głos na "Święta z polskim akcentem", z powodów jak wyżej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Wto 21:50, 06 Kwi 2010 |
|
Zmartwychwstanie - Owszem podoba mi się. Ale musi mieć to "coś" i jednak wolę coś humorystycznego, a to było urzymane w poważnym klimacie.
Święta z Arem - Mam być szczera. Troszkę zniechęcił mnie początek i to... jak by to nazwać... narzekanie Belli na Reneesme, chciała by spędzieć więcej czasu z Edkiem a tu mała i takie tam. Jakoś... po prostu no nie. Oraz owszem nie mogę powiedzieć iż jestem fanką postaci Jacoba, ale jednak to jak odnosiła się do niego... Czy, np: Przyprowadzę psa. Nie. Było więcej takich elementów, które mi nie przypasowały, np: wymysł Belli, czy marzenia nie wiem jak to nazwać iż Rosalie wyleciała by przez okno. Miało być zabawanie, ale cóż. Mi nie bardzo się spodobało.
Święta z Polskim akcentem - owszem ciekawy pomysł. "Farsa" jak to pisało z polską. Tom... Tomasz. Sympatyczna historyjka. Niewiedza geograficzna Jacoba... I Billego również :) Ładnie napisane, ale to jeszcze nie to.
Polowanie na pisanki - Również ciekawy pomysł. Ale Renesmee. Niestety jej rola w sadze, oraz samo jej imię nie przypadły mi do gustu i może też z tego powodu, tekst o niej nie jest czymś co podobało by mi się najbardziej. Chociaż rymy i kryjówki pisanek, ciekawe i takie sympatyczne. Uff, jesteśmy przy końcu, teraz moge to powiedzieć, rzeczywiście może gdy by nie Zajęczynka, to pewnie zagłosowała bym tu, i na Reneesme przymknęła bym oko... Cóż. Tekst spodobał mi się. Przejdźmy dalej...
Zajęczynka - Tak. Ten tekst spodobał mi się najbardziej. Ciężko mi powiedzieć czy pomysł oryginalny, czy też nie, ale... fajny. Cholera naprawdę mi się spodbał. Edward króliczek. Miodzio. I końcówka, buzi, buzi. Ja tam lubię "happy endy". Co tu jeszcze by napisać... To były człowieki, prawda ? To też mi się spodobało, no i zielone oczki Edka. Tak miło, przyjemnie, kochliwie... świątecznie, dla mnie bomba :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Wto 21:53, 06 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
` Coco chanel .
Wilkołak
Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 139 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko - Biała ^^ <33
|
Wysłany:
Śro 7:07, 07 Kwi 2010 |
|
Ja zagłosowałam na Święta z polskim akcentem . Czemu? Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Tom - Tomasz. Niewiedza dotycząca położenia Polski. Miło, że ktoś zwrócił na to uwagę. Tekst czytało się bardzo płynnie i przyjemnie. Czytając to, miałam wielki uśmiech na twarzy. Bo w końcu my, Polacy, również mamy swoje tradycje. Bardzo, bardzo fajnie to wszystko przemyślałaś, pomysł miałaś świetny. Widać, masz dużo wyobraźni. Ze wszystkich prac, tekst Fresh podobał mi się najbardziej.
Gratuluję |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Sob 14:34, 10 Kwi 2010 |
|
Po długim namyśle zdecydowałam się zagłosować. Moim zwycięzcą jest Gelida ze swoim Polowaniem na pisanki.
Był to jedyny tekst, przez który przebrnęłam bez problemu i z uśmiechem na twarzy. Bardzo podobały mi się rymowane zagadki- wskazówki dla Renesmee szukającej jajek. Całość zgrabnie napisana. O pracach, które mi się nie podobały nie będę pisać, bo to przecież była zabawa i najważniejsza była konwencja, w którą, moim zdaniem, najlepiej wpisała się Gelida.
Na drugim miejscu ulokowałabym Fresh. Głównie za dobrą realizację techniczną. Motyw z Polską, święconką i polskim chłopakiem Rachel nie przypadł mi jednak do gustu. Za dużo naciągania.
Fajny konkurs, musimy powtórzyć coś podobnego na inne okazje. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
UNF
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z piekarni Peety.
|
Wysłany:
Nie 17:47, 11 Kwi 2010 |
|
Za namową pewnej manipulatorki i ja zagłosuję.
Wszystkie teksty były dobre, wszystkie wpasowywały się w nastrój świąt.
Początkowo miałam zagłosować na Święta z Arem Pink, które sprawiały, że wiele razy opluwałam monitor, jednak po głębszym zastanowieniu mój głos wędruje do Gelidy. Spodobały mi się te wierszyki dla Renesmee. Sam tekst był wesoły, przyjemnie mi się go czytało.
Gratulacje dla wszystkich. ;]] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:33, 11 Kwi 2010 |
|
Przeczytałam wszystkie teksty już parę dni temu, ale jakoś nie mogłam zebrać się do napisania komentarza.
Będzie krótko, bo jakoś nie mam siły się rozpisywać.
Moim faworytem jest Polowanie na pisanki autorstwa Gelidy.
Dlaczego? Jest przyjemnym w odbiorze tekstem. Na dodatek czuć w nim klimat świąt. No i jest po prostu uroczy. Czytało mi się go bardzo dobrze. Spodobało mi się wykorzystanie pomysłu z zabawą z tym szukaniem. Aż się uśmiechnęłam, gdy wyobraziłam sobie przygotowania to tej gry i potem poszukiwania Nessie.
Inne teksty też były fajne, ale ja głosuję na ten |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Wto 20:24, 20 Kwi 2010 |
|
GŁOSOWANIE ZAKOŃCZONE!
Na początku chciałam przeprosić uczestniczki za tygodniową zwłokę z wywieszeniem wyników (chociaż te są znane), ale nie zagłębiając się w szczegóły, miałam małe problemy techniczne, które przed chwilą zostały rozwiązane.
Dodatkowo muszę powiedzieć, że niestety nie wszyscy przeczytali uważnie mojego posta i nie argumentowali swoich ocen. Mogę zaliczyć tylko te, które zostały poparte komentarzami. Zatem: głosowało 9 osób, a punktacja ułożyła się następująco:
Prawdziwa, Zmartwychwstanie - 1
PinkMiracle, Święta z Arem - 0
Fresh, Święta z polskim akcentem - 4
Gelida, Polowanie na pisanki - 3
Invisse, Zajęczynka - 1
Tamtaramtamtam! *i inne fanfary*
Zwycięski tekst to: Święta z polskim akcentem autorstwa Fresh
I to do niej wędruje okolicznościowy baner autorstwa Cornelie:
Gratuluję i zapraszam do udziału w konkursach w przyszłości! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Wto 20:27, 20 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|