FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Gdyby świat miał się skończyć [M] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Noth.
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:46, 11 Cze 2010 Powrót do góry

"Gdyby świat miał się skończyć" to opowiadanie, które myślę, że ma w sobie wiele tajemniczości, smutku i zarazem dramatyczności.
O bohaterach, a właściwie bohaterce, niestety wiele powiedzieć nie mogę, bo tak naprawdę postać ta nie będzie bardziej opisana. Jest ona również zagadką dla czytającego.
Hmm.. tak naprawdę nie wiem co mogłabym jeszcze napisać słowem wstępu, bo dobra w tym nie jestem.
Przepraszam za ewentualne błędy i oczywiście czekam na komentarze. Nie mam zamiaru obrażać się za te negatywne, bo wiem, że wiele mi brakuje. W ogóle, to to nie jest jedno z lepszych moich opowiadań.
To tyle, Wam życzę miłego czytania, a sama poczekam na komentarze :)







Gdyby świat miał się skończyć



Zawsze ceniłam świat, nie traktowałam go wyłącznie jak kawałek gleby, ale coś znacznie więcej – coś, co ukrywa pod swoim znaczeniem wiele innych wartości.

Tego dnia jednak zrozumiałam, że to za mało. Że i tak nie doceniałam go wystarczająco dobrze. W końcu to normalne – dostrzegasz wiele rzeczy dopiero w momencie, gdy je tracisz bądź stracisz zupełnie. Nic nie zmusiło mnie nigdy wcześniej do takich przemyśleń – jednak strach pomaga umysłowi we wrzuceniu na znacznie wyższe obroty. Nigdy też nie spodziewałabym się, że spotka mnie coś takiego.

Dzień ten zaczął się zwyczajnie – jak wszystkie inne. Dopiero później mogłam zauważyć pewne niecodzienne sytuacje. Jednak nie miałam jeszcze wtedy powodu do niepokoju. Nie miałam bowiem pojęcia co mnie czeka.

Budzik zadzwonił o godzinie 5:16, a ja wyrwana ze snu, leżałam półprzytomna na łóżku około 2 minuty. Następnie wstałam, włączyłam ekspres i poszłam się wykąpać.

Pod prysznicem, jak zwykle, analizowałam swój dzień – co powinnam zrobić, jakie mam spotkania, co powiedzieć klientom. Przez moment jednak przeleciała przez mój umysł pewna myśl. Dość pewna siebie. Mówiła ona tyle, że ten dzień będzie różnił się od wszystkich pozostałych. Że będzie na swój sposób inny. Że to właśnie on zamknie starą księgę mojego życia. Przeraziłam się, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nie miałam pojęcia skąd coś takiego mogło się wziąć, bo przecież nie mogłam tego wymyślić świadomie. Czułam raczej, jakby te słowa w moim umyśle nie zostały wypowiedziane przeze mnie, ale kogoś innego.

Postanowiłam jednak nie zastanawiać się nad tym dłużej i żyć jak co dzień. Założyłam więc swoją ulubioną, fioletową bluzkę na ramiączka, jeansy do kolan oraz zaczęłam zakładać na ręce liczne sznurki, które zawsze nosiłam na obu nadgarstkach zdejmując tylko niektóre do snu.

Następnie wróciłam do kuchni, gdzie czekała już na mnie, nieco wystudzona, jak najbardziej lubię, kawa. Latte Machiato- to z pewnością najlepsza kawa jaką mogli kiedykolwiek wymyślić. Duża ilość mleka, ten smak… mogła się z nią równać jedynie kawa mrożona zakupywana w odpowiednich kawiarniach. Albo ta domowa, z odrobiną likieru.


Po wykonaniu już niemal wszystkich czynności, które wykonywałam codziennie z wiarą, że właśnie to pomoże mi zacząć dobrze dzień została już tylko jedna rzecz. Cytat.

Cytat, który miał być mottem danego dnia. Cytat, który miał pomóc w dostrzeżeniu niezauważalnych zazwyczaj drobnostek. Cytat zapisany przez kogoś bardzo dla mnie ważnego, który pozwalał czuć mi bliskość z tą osobą. Otworzyłam więc na stronie 114 i przeczytałam ten, znajdujący się na samej górze. Jak później zauważyłam, obejmujący cała stronę.


„Za każdym razem, kiedy gaśnie płomień palący się niegdyś na świeczce, ktoś umiera. Każdy płomień bowiem to życie. A każde życie to świeczka. Kiedy nadejdzie jej kres, kończy się żywot. A jeśli zgaśnie przedwcześnie, bo tak także się zdarza, oznacza to nic innego, jak w odniesieniu do człowieka jakiś wypadek, zwykłe nieszczęście. Jesteśmy więc niczym innym jak świeczką, która w dniu narodzin zapala się, a w dniu zgonu- gaśnie.”


Nie wiedziałam jak odnieść to do tego właśnie dnia. Nie znalazłam także źródła owego ‘cytatu’, które pomogłoby mi może zrozumieć bardziej daną myśl.


A podobno mawia się, że jeśli nie można czegoś wygooglować, to to nie istnieje. Tak właśnie było. Wpisana fraza nie została znaleziona. Zasugerowano mi jedynie błąd. Ale błędu nie było. Wpisałam wszystko słowo w słowo. A cytat znajdował się w końcu w księdze nazwanej kiedyś przez kogoś „Księgą Cytatów”. Czemu więc miałby nie istnieć nigdzie indziej? Czemu miałby istnieć tylko tu? Postanowiłam jednak już dłużej nad tym nie myśleć.


Reszta dnia przeszła bez większych zakłóceń. Tak jak wszystkie pozostałe. Monotonne, nudne, bez większego sensu ich wspominania.


Do domu wróciłam o około godzinie 23. Przekręciłam zamek w drzwiach i przeszłam do salonu rozkoszując się ciszą. Usiadłam na kanapie w ciemności. Właśnie tego wtedy potrzebowałam - ciszy i spokoju, a ciemność dodatkowo pozwalała mi się zrelaksować - uciszyć swoje przekrzykujące się myśli; ustawić je w szeregu i kazać się zamknąć.
Spojrzałam na parapet. Na kwiat stojący na nim. Na róże gubiącą ostatni płatek czerwieni. Na stojącą obok niej figurkę anioła. Anioła Stróża w którego niegdyś istnienie wierzyłam. Ale już dawno przestałam. Teraz traktowałam go już jedynie jak ładną postać wymyślaną przez kogoś, aby dawać ludziom żmudną nadzieje, że nigdy nie zostaniemy sami. Że zawsze ktoś o nas myśli, opiekuje się nami. Ale ta wiara nie miała sensu, skoro i tak czułam się samotna. Gdyby to była prawda nie ogarniałoby mnie to uczucie tak często.


Stwierdziłam, że dzisiejszego dnia nie zapalę świateł, ale świeczkę. Że pozwolę oddać się temu klimatowi, który odczuwałam dookoła. Było mi dobrze. Chciałam, aby ten moment trwał wiecznie - nawet, gdyby wiązało się to z samotnością przez całe dalsze życie.

Świeczka więc zapłonęła, a ja na moment zamknęłam oczy. Rozkoszowałam się tą cudowną chwilą, gdy nagle ogarnął mnie nieznany dotąd chłód, niepokój. Otworzyłam oczy- płomień zgasł, a wraz z nim całe moje dotychczasowe życie.


***


Nie znajdowałam się już w pokoju, ale, jak mi się z początku wydawało, jakimś innym ciemnym pomieszczeniu. Jednak wtedy, moje oczy nie były jeszcze przyzwyczajone do takiej ciemności i nie potrafiłam dostrzec niczego. Po chwili jednak mój wzrok zaczął wyostrzać obraz, a ja ujrzałam coś bardzo dziwnego. Po paru sekundach wszystko się zmieniło.

Teraz, z przerażeniem spoglądałam na stojącą przede mną postać. Coś, wyglądającego bardziej jak cień, niż osobę. Wciąż nie mogłam dostrzec żadnych detali, jedynie zarys kontur i wypełniającą ją ciemną jak otchłań, plamę. Stała, oddalona ode mnie na około 15 metrów, ale mimo to, czułam, jakby dzieliły nas zaledwie centymetry. Zza jej pleców mogłam ujrzeć wielką pełnię księżyca, która, gdyby nie zasłaniana choć w części przez las, oślepiłaby mnie swą jasnością. Tak, znajdowałam się dokładnie w środku lasu. Ciemnego, gęstego lasu, do którego wchodziły tylko nieliczne, z myślami samobójczymi, osoby. Tak przynajmniej zwykło się mówić - znałam go. Ja do nich oczywiście nie należałam, ale mimo to, właśnie w nim byłam.


Chciałam zebrać myśli, ale postać zaczęła kroczyć w moim kierunku. Czułam, że nie oddycham. Jakby ktoś ściskał mnie za gardło. Wpadłam w panikę. Moje ciało zesztywniało i, choć bardzo chciałam, nie mogłam się ruszyć, ani nawet krzyknąć, jak to ludzie mają w zwyczaju, w takich sytuacjach - nawet gdy są pewni, że i tak nikt ich nie usłyszy. Zwyczajnie nie mogłam nic zrobić, a mnie i ową postać dzieliły już tylko 3 metry. 3 cholerne metry, od czegoś, czego oczy wypełniała przerażająca pustka, nicość…

W tym momencie poczułam coś nowego – to był strach. Strach ten był niczym milion wbijających się w moje serce szpilek. Próbowało się ono z nich wyswobodzić, przedzierając się przez moją klatkę piersiową tak, aby ujrzeć światło dzienne - a właściwie blask księżyca, jednocześnie bijąc jak oszalałe. Jak gdyby ktoś próbował przyspieszyć bicie mojego i tak już oszalałego serca defibrylatorem. A może tak właśnie było? Nie wiem, nie miałam kontaktu ze światem, nie byłam już zupełnie świadoma tego, co się ze mną dzieje, gdzie jestem, z kim, dlaczego. Nie zdołałam nawet mimo wielu prób otworzyć załzawionych i tak już oczu. Możliwe też, że nie był to sam strach. Może rzeczywiście towarzyszył mu ból? Może… Nie byłam niczego pewna. Wiedziałam tylko, że chciałam jak najszybciej odejść z tego przeklętego świata. Życie bowiem i tak nie miało już sensu.

Moje samobójcze już wtedy myśli, powstrzymywały tylko nieco inne – ważniejsze. Powstrzymywały je obrazy, które przewijały się przed moimi oczami – moi przyjaciele, rodzina, wszystkie najcudowniejsze chwile, za którymi bardzo tęskniłam, które były dla mnie bardzo ważne i które potwierdzały, że zawsze jeszcze te wspaniałe czasy mogą nadejść. Uświadomiło mi to, że życie było dla mnie naprawdę bardzo ważne, że nie chcę umierać, chcę żyć, bo śmierć nie oznaczałaby nic innego, jak tylko koniec świata. Mojego świata. Czułam, że właśnie dobiega końca, nastaje nicość. Wszystko w jednym krótkim momencie przestało istnieć. Strach odszedł w zapomnienie, bólu też nie czułam. Obrazy oddalały się coraz dalej i dalej, aż w końcu znikły. Nie było już nic.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 11:32, 04 Wrz 2010 Powrót do góry

Chciałam skomentować coś z działu literackiego i padło na tekst bez odzewu.
Po pierwsze jeśli to miniaturka (zgodnie z oznaczeniem w tytule - M - napisz do mnie, a przeniosę temat we właściwe miejsce: do Krótkich form literackich).

No cóż ja moge powiedzieć. Jest sporo błędów. Braki przecinków, powtórzenia, błędy frazeologiczne (zamiast żmudna nadzieja powinno być złudna). Są błędy w zapisie liczb, które w tekstach literackich w większości piszemy słownie:
dwie minuty nie 2 minuty
Do domu wróciłam o około godzinie 23 zamiast:
Do domu wróciłam o koło godziny dwudziestej trzeciej.
Kuleje również składnia. Przydałaby się beta, która jest wymagana, a pożądana, jeśli mamy pewne problemy z poprawnością. I nie ma co przepraszać za błędy, tylko trzeba znaleźć kogoś, kto zadba o to, by ich nie było.

Co do treści. Jest zagmatwana. Wydaje mi się, że każdego w jakiś sposób ciągnie do tego, by napisać coś o śmierci. Śmierć jest dla człowieka odwieczną zagadką, którą próbujemy rozwiązać w różnych momentach swojego życia: gdy umrze ktoś nam bliski, gdy się starzejemy i czujemy, że mamy już mniej niż więcej czasu na Ziemi, kiedy boimy się o swoje zdrowie lub kiedy nachodzą nas samobójcze myśli.
Każdy w jakiś sposób zastanawia się, co jest potem lub jak to jest odejść. Wydaje mi się, że ta miniaturka jest wyrazem Twoich myśli na temat śmierci, dlatego trudno ją oceniać w oderwaniu od emocji, jakie Tobą targają.
Dla mnie to naturalne, że każdy ma jakieś wyobrażenie i to wyobrażenie niekoniecznie musi się pokrywać z naszym.
Ty nie poszłaś zbyt głęboko, zastosowałaś prostą symbolikę, znajome skądś obrazy: świeczka, płomień, ostatni płatek róży, obrazy ukazujące się tuż przed śmiercią.
Mnie to nie przekonało. Bohaterka miniaturki była mdła, jej dzień (ostatni?) ukazany był nijako, a śmierć była niejasna.
Trudno oceniać taki tekst o wszystkim i o niczym, za dużo w nim domorosłej filozofii, a za mało fabuły. Na Twoim miejscu skłoniłabym się do rozszerzenia fabuły i zadbania o detale. Jednakże masz jakieś zadatki do pisania, więc nie należy z niego rezygnować, a tylko pisać, pisać i ćwiczyć się w pisaniu! Wink Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noth.
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:41, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

Pernix, naprawdę wielkie dzięki za tak konstruktywny komentarz :)
Jeśli chodzi o błędy - dziękuję, że mi je wytknęłaś. Następnym razem takich nie popełnię no i znajdę jakąś bete, co by pozbyć się ich zupełnie.
W sumie nie spodziewałam się po tej miniaturce żadnych wielkich komentarzy. Jest zagmatwana - to prawda. Tak naprawdę jest sklejką moich kilku pomysłów na FF'y, a ponieważ Fanficków później nigdy nie kończę, postanowiłam przerobić je w miniaturkę. Byłam po prostu ciekawa jak idzie mi jeszcze pisanie, co muszę poprawić - takie podstawy.
Co do tematu - padł ten a nie inny nie z powodu emocji, które mną targają, a czymś innym - po prostu podłapałam temat pewnego konkursu (spokojnie, nie brałam w nim udziału :D ) i podciągnęłam to wszytsko pod ten, a nie inny temat. Teraz wiem, że był to błąd.
Z resztą.. nie ważne. Zastanawiałam się, czy w ogóle robić coś w tym kierunku, czy sobie to zupełnie odpuścić, gdyż mi to nie idzie (na koncie wielu "dzieł" nie mam).

Tak wiec podsumowując - wielkie dzięki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin