|
Autor |
Wiadomość |
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 6:38, 08 Cze 2010 |
|
Dałam takie oznaczenie ze względu na przekleństwa i jedną scenę.
Trzęsę się ze zdenerwowania na myśl, że to mój debiut tutaj. Gdyby nie to, że nie jestem w stanie zmarnować ciężkiej pracy Dzwoneczka, to bym nie wstawiała. ^^
Ta miniatura to scenka, która po prostu pojawiła się gdzieś w moim umyśle, domagając się przelania na klawiaturę. No i muszę ostrzec, że to teks typu slash.
Betowała oczywiście Dzwoneczek.
Ona i on
Kochałem Cię, wiesz? Całym sobą. Myślami, sercem i… wszystkim innym. Bo tak, bo nie.
Co ja mówię, kocham Cię nadal i to tak samo mocno. Nawet jeszcze bardziej. I bardziej.
Z każdym dniem, z każdą nocą wypełnioną Tobą. Ciągle o Tobie rozmyślam. Zawsze, nieustannie. Śnię o Tobie na jawie i marzę we śnie. Jestem od Ciebie uzależniony. Moja egzystencja jest podporządkowana jedynie Tobie. Przy życiu utrzymuje mnie tylko świadomość, że jesteś tu ze mną, na tym samym świecie. To dlatego codziennie zmuszam się do wyjścia z domu. Gdybyśmy się nie widywali, nie miałbym powodów, by się uśmiechać, by wyjść z łóżka. Robię to wyłącznie dla Ciebie. Ale nie widzisz tego, prawda? Twoje oczy są skupione na kimś innym. Ja jestem tylko przyjacielem. Tym dziwakiem z naprzeciwka, który nie daje Ci spokoju. Ale mam do tego prawo. Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Wciąż witasz mnie z otwartymi ramionami, mówiąc radośnie: „Witaj, przyjacielu!”. Więc przychodzę, obejmuję Cię w serdecznym uścisku. Skoro tego chcesz, ja też tego pragnę. Z niecierpliwością wyczekuję każdego dnia, aż przywitasz mnie swoim uśmiechem. Bezwiednie odpowiadam Ci najpiękniejszym grymasem, na jaki mnie stać, gdy w środku wszystko umiera. Ale dopóki Ci się nie znudzę, będę przychodzić. Uparcie. Bo tak mocno Cię kocham, że po prostu nie mogę Cię zostawić.
Zawsze byłem tylko przyjacielem, prawda? Nie przeszkadzało mi to, dopóki byliśmy sami, jedynie my. Twoja uwaga była skupiona wyłącznie na mnie, a moja na Tobie. A teraz…? Dlaczego zwracasz się do kogoś innego? Dlaczego nie zostaniesz ze mną? Bo już kogoś masz?! Po co, skoro to ja zawsze przy Tobie byłem? Po co, jeśli to ja znam Cię najlepiej? Uwierz mi, źle robisz. To się fatalnie skończy! Dla mnie albo dla Ciebie…
Wiem, że jestem żałosny, słaby. Nie powinienem się tak nad sobą użalać. Wszyscy znajomi powtarzają mi: „Bądź twardy! Dasz radę wszystko wyznać i w końcu ci ulży”, a ja śmieję się i odpowiadam, że jestem twardy. Śmieję się jeszcze bardziej, kiedy każą mi do Ciebie iść. Ja idę pod prysznic.
Jakim potworem byłbym, gdybym Ci wszystko wyznał? „Takim, który w końcu by się otrząsnął” – odpowiadają mi. Mówią, że to i tak nie ma przyszłości, że muszę w końcu o Tobie zapomnieć. Niby że będzie mi łatwiej, jeśli usłyszę to od Ciebie. Pieprzyć to, pieprzyć ich durne rady. Tak długo, jak pozwolisz mi być przy sobie, będę szczęśliwy, mogąc Cię kochać. I tyle.
***
Siedziałem zgarbiony przed ekranem laptopa. Ze znudzeniem oglądałem film, choć tak naprawdę tylko patrzyłem na poruszające się obrazy, gdy moje myśli swobodnie krążyły wokół jedynej osoby, którą naprawdę kochałem. Zupełnie bez sensu układałem te słowa w głowie, wiedząc, że nie pomogą. To wszystko tylko bardziej mnie załamywało. Czy miałem pod górkę dlatego, że od lat kochałem się w moim przyjacielu, czy dlatego, że byłem nieporadnym, strachliwym, niepewnym siebie, leniwym skurwielem, który nie miał odwagi na jedno małe wyznanie? Ding, ding, ding! Mamy zwycięzcę!
Od lat obserwowałem, jak umawiał się z innymi. Kobiety, mężczyźni… Czasem była to jednonocna przygoda, czasem zamieniało się to w coś więcej. Ale tym razem było inaczej. Ona, ta wredna, zimna, agresywna suka jakimś cudem zagrzała sobie u niego miejsce na dłużej. O wiele dłużej i o wiele za długo. Nienawidziłem jej, a ona odwzajemniała moje uczucia. Ale dla niego udawaliśmy, że jest inaczej. Codziennie zastanawiałem się, dlaczego mój przyjaciel zadaje się z tą suką. Zupełnie do siebie nie pasują. Ona i on. Zimna, zła kobieta i dobry, kochający mężczyzna. Nie pasują i już. Po prostu ona i on nie mogą być razem. Nie-mo-gą!
Dziecinny, strachliwy, chwilami nazbyt melodramatyczny – tak, to ja. Żałośnie zakochany…
W końcu straciłem cierpliwość do filmu i zamknąłem laptopa, nie przejmując się nawet jego wyłączeniem, po czym rozłożyłem się na kanapie.
Minęła chwila, a może godzina lub trzy. Zdałem sobie sprawę, że zasnąłem i obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Tylko jedna osoba miała klucze do mojego mieszkania i nie musiałem się nawet z nią witać. Byłem pewien, że Niebieski przyszedł coś pożyczyć. Zwykle to było powodem niezapowiedzianych wizyt. Doskonale wiedział, co gdzie się znajduje, więc naprawdę nie musiałem podnosić się z kanapy.
– Znów się wylegujesz? – usłyszałem zamiast powitania. W odpowiedzi pokazałem mu środkowym palcem, co o nim myślę. Oczywiście, że go kochałem. Tylko nie wtedy, gdy rzucał takie uwagi.
Dobiegł mnie szelest siatek, które po chwili odstawił. Jego kurtka wylądowała gdzieś na moich nogach, a zrzucone buty odbiły się od drzwi. Niebieski czuł się całkowicie jak u siebie. I w końcu zobaczyłem go, gdy się nade mną pochylił. Ręce oparł gdzieś przy moich żebrach.
– Witaj, przyjacielu – mruknął, uśmiechając się przepięknie, na co automatycznie odpowiedziałem, czując, jak kąciki moich ust unoszą się bez żadnego porozumienia z mózgiem.
– Będziemy pić – oświadczył, nadal tak boleśnie blisko mnie, a ja widziałem, jak bardzo jest z siebie zadowolony. Zresztą, jak zawsze.
– Jaka to okazja? – zapytałem z wciąż rozanielonym wyrazem twarzy. Uwielbiałem, gdy był tak blisko. Mogłem wtedy wpatrywać się w jego twarz, podziwiać te niezwykle jasne tęczówki, rzęsy okalające piękne oczy, mój ulubiony nos i usta… Usta prawdziwie warte każdego grzechu.
Przełknąłem ślinę, zdenerwowany, gdy nagle się do mnie przybliżył. Odległość między naszymi twarzami drastycznie malała, a ja nie miałem pojęcia, co o tym sądzić. W ostatniej chwili przesunął się nieco w bok i wyszeptał mi do ucha:
– Zerwałem z Czerwoną. – Te trzy słowa wywołały w moim wnętrzu mały huragan, porywający wszystko wokół i wzbudzający silne uczucia.
Przede wszystkim podniecenie. Z powodu tej bliskości; emanującego od niego ciepła i ogarniającego mnie niebieskiego zapachu. Marzyłem, by trwała wiecznie. Ale potem poczułem wyrzuty sumienia, przypominając sobie, że mój przyjaciel właśnie zerwał z kobietą, którą kochał, choć była niczym więcej jak suką. Nie wiedziałem i nie chciałem wiedzieć, co w niej widział. A później po prostu zacząłem się cieszyć, bo Niebieski w końcu uwolnił się od Czerwonej Diablicy i dotarło do mnie, że już więcej nie będę musiał na nich patrzeć.
– Biedaku – westchnąłem, wyciągając ręce, by go przytulić. Z pewnością był to jeden z dziwniejszych uścisków, gdy on tak klęczał przy kanapie, a ja nadal na niej leżałem. Zupełnie tak, jakby to on mnie pocieszał, a nie na odwrót.
– Mówiłem ci, że to suka – mruknąłem po chwili.
– Od początku wiedziałem.
–Więc zmarnowałeś te dwa miesiące.
– Ty też.
– Co? – Niebieski oddalił się trochę ode mnie, więc spokojnie mogłem posłać mu pełne zdziwienia spojrzenie, domagające się natychmiastowej odpowiedzi, pod groźbą wiercenia dziury w brzuchu. Zamiast tego westchnął i wstał. Też podniosłem się do pionu i z determinacją wpatrywałem mu się w oczy. Odszedł, widząc, co jest grane i wrócił z trzema piwami. Jedną z butelek otworzył pozostałe dwie i pociągnął długi łyk ze swojej. Jak zwykle z zafascynowaniem patrzyłem na niebieską postać, jego poruszające się przy przełykaniu jabłko Adama, głowę odchyloną pod idealnym kątem, tak że niektóre z niezwykle potulnych kosmyków opuszczały swoje wytyczone miejsce.
– Siadaj – powiedział, wręczając mi piwo. – Masz jaja? – zapytał zupełnie bez sensu, opadając na fotel obok kanapy.
– Oczywiście, że tak – fuknąłem. Nawet nie zdążyłem zachłysnąć się piwem ze zdziwienia, choć krztusiłem się wszystkim nad wyraz często. On po prostu nie był w stanie mnie już zaszokować, za dobrze znałem tego chaotycznego mężczyznę.
– Więc udowodnij. – Patrzyłem na niego z udawanym zdumieniem i niedowierzaniem, po czym rozpiąłem rozporek, na co Niebieski przewrócił oczami.
– Obaj wiemy, że jesteś tchórzliwą cipą, Zielony. – Nie było sensu zaprzeczać, więc skupiłem się na doprowadzeniu rozporka do stanu sprzed chwili. – I przez to ciągle jesteś sam – kontynuował, a ja znów zaprezentowałem mu środkowy palec, co go tylko rozbawiło. Ale po chwili znów był poważny.
– A teraz to powiesz. To, na co czekałem przez te dwa miesiące, mój zielony przyjacielu.
Wcale nie zamarłem, moje serce nie zatrzymało się na bolesną sekundę, która wydawała się być wiecznością. I z całą stanowczością nie zbladłem ze strachu na wieść, że Niebieski wiedział. To coś normalnego, że on wiedział o wszystkim. Zagotowało się we mnie tylko wtedy, gdy przyznał się, że uknuł jeden z tych swoich niebieskich planów. Wściekłem się na mojego przyjaciela, jak już dawno się nie wściekałem. Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego tak postąpił z tą suką? Czerwona była tylko marionetką w tej pokręconej grze, w której na wierzch miało wypłynąć zielone tchórzostwo.
– Spierdalaj – wyartykułowałem w końcu, bo nawet nie chciało mi się podnieść ręki. Po chwili zastanowienia dodałem: – Na mózg ci padło.
Czyli to nigdy nie miało stać się czymś więcej, ona i on to tylko podła zagrywka. Sprawdzał mnie. Chciał się przekonać, jak tchórzliwą cipą jestem. A okazałem się naprawdę wielkim, zielonym tchórzem. Bardzo wielkim i bardzo zielonym. Niebieski dostał to, czego chciał. Uświadomiłem sobie, jak beznadziejny i głupi byłem. Jak żałosny i wystraszony. Bałem się wizji, w której mój niebieski przyjaciel odszedłby, zostawiając mnie, gdybym zrobił coś nie tak. Na przykład powiedział mu, jak wielką suką jest Czerwona. Dlatego wolałem nic nie robić, pozostawić sprawy, jakimi były. Żeby niczego nie zniszczyć i zatrzymać przy sobie Niebieskiego.
Ale oczywiście pomyliłem się! Nawet nie zauważyłem, że mój przyjaciel mnie kochał i to w ten sam sposób co ja. Do tego sprawdzał mnie, wplątując w swoją chorą grę i na dodatek wykorzystując niewinną dziewczynę, która pomimo wielu wad i tego, że była suką, nadal była kobietą, przedstawicielką słabej płci. Niebieski nie powinien jej tak tratować. Mnie zresztą też.
Przyjrzałem mu się uważnie. Czy to tego mężczyznę zawsze kochałem? Wiedziałem, jaki czasem potrafił być przebiegły, zły czy okrutny. A mimo to podążałem za nim, zapatrzony w tę niebieskość.
ku***, kochałem go.
Zły na to, że był to właśnie Niebieski, zły na to, że on wybrał sobie takiego zielonego dupka, zły na siebie wstałem i podszedłem do mojego przyjaciela, który obserwował mnie z zaciekawieniem. Nawet nie próbowałem zacząć mówić. To było z góry skazane na porażkę. Zacząłbym się jąkać, rumienić i zapomniałbym o tym, co chciałem zrobić. Po prostu nachyliłem się nad moim pięknym, niebieskim przyjacielem. Pieprzyć to, kochankiem. I pocałowałem go. Tak jak myślałem, w ogóle nie był tym zdziwiony – za dobrze się znaliśmy. Instynktownie usiadłem mu okrakiem na kolanach, gdy chwycił moją twarz w dłonie, pogłębiając pocałunek, który wcale nie był pośpieszny i zachłanny. Delektowaliśmy się naszym pierwszym zbliżeniem, powoli smakując usta ukochanego. To było do nas podobne. Leniwa i słodka pieszczota, gdy obaj byliśmy mocno podnieceni i niecierpliwi. Odwrotni ludzie – mawiał Błękitny, straszy brat Niebieskiego, gdy widział nas razem. Naprawdę byliśmy odwrotni i nie tylko niebieski brat to widział.
W końcu mój ukochany przerwał pocałunek i wymusił, bym z niego zszedł. Wstał z fotela i zaciągnął mnie do sypialni. Tam już bez skrupułów rzucił się na moje wargi, przygryzając je co jakiś czas, by po chwili zająć się płatkiem ucha, a potem językiem zaczął wyznaczać ścieżkę wiodącą od szczęki przez jabłko Adama do obojczyków, gdy jego ciekawskie ręce rysowały linie i wzory na moich plecach, coraz bardziej zbliżając się do pośladków. Nie pozostawałem mu dłużny, poznając palcami budowę niebieskiego torsu, co jakiś czas wędrując poza granicę spodni. W tym wszystkim nie było żadnego zażenowania czy niepewności. Każdy ruch przychodził nam naturalnie, jakbyśmy wcale nie robili tego po raz pierwszy, a tysięczny.
Szczęśliwe zakończenie? Nie jedno i nie dwa. Nie byłem w stanie ich zliczyć. |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Wto 9:37, 08 Cze 2010 |
|
Godmother przybyła pogratulować ci odwagi i rewelacyjnego tekstu.
Jej, dredziu to było naprawdę świetne. Nie byłam na początku pewna, czy to mini, o którym mówiłaś. Tytuł mnie zmylił
Interesujące jest tu to, jak nazwałaś bohaterów: Niebieski, Zielony, Czerwony i błekitny się przewinął. Czemu tak? Skojarzyło mi się to z tęczową flagą powiewającą dumnie na wietrze
Twojemy bohtaerowi brakuje odwagi, kocha niebieskiego bezgranicznie i wystarczy mu tylko to, że jest przy nim. Wiesz? Skojarzyło mi się to z Brianem i Michaelem, z tym jak Michael kiedyś ślepo i bez odwzajemnienia kochał Briana. Ale tylko początek taki mi się skojarzył.
Tak myślałam, że Niebieski wie o jego miłości, zawsze tak jest. I on też go kochał. Wydaje mi się, że obaj byli w podobnej sytuacji. Trochę to niesprawiedliwe, że wymagał, żeby to Zielony wyznał mu miłość. Czemu on tego nie mógł zrobić? Też był tchórzem. I rzeczywiście wykorzystanie dziewczyny było wredne i złe.
Wydaje mi się, że Niebieski to taki typ, że może mieć wszystko, czego chce. Że od innych oczekuje wiele, ale sam nie chce nic dawać. Taki Brianowaty. Przepraszam, że tak ciągle porównuje do QAF, ale to silniejsze ode mnie
I w końcu nie wyznali sobie tego na głos. Zrobili to w inny sposób, poprzez dotyk,gesty i spojrzenia.
Cała ta scena bardzo ładnie napisana. Siadanie na kolanach skojarzyło mi się z pewnym filmem, który oglądałam pare dni temu. "Boy culture", tak w ogóle polecam!
Bardzo romantyczna scena, pełna emocji i uczuć, które w końcu wyszły na wierzch. Świetnie ci to wyszło.
Bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Prosta, bardzo prawdziwa opowieść o uczuciu, pięknym jak każde inne.
Przepraszam, że tylko parę zdań, ale ja jeszcze przed śniadaniem
zachwycony raniaczek |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rani dnia Wto 9:44, 08 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 14:16, 08 Cze 2010 |
|
Dredziu powiem szczerze, że kłaniam się w pas - co prawda słuchy mnie doszły, że twoja miniatura jest świetna, ale prawdę powiedziawszy nie wierzę póki sama nie przeczytam... a przeczytawszy stwierdzam, że i tak mało informacji o niej dostałam...
jest pod ogromnym wrażeniem tej historii, która z początku trochę mnie sparaliżowała swoją wiarygodnością, a potem zestresowała Zielonym, którego rozumiem... i popieram jego postawę, choć bierną do granic możliwości i asekuracyjną tak podle asekuracyjną... no bo jeżeli kogoś kochasz tak naprawdę mocno liczy się przede wszystkim kontakt... a jeśli nadziei nie ma - sama obecność... zawsze lepiej patrzeć niż nie widzieć/ nie spotkać do końca życia... słowa nie wymienić... kurcze...
poruszyłaś mnie bardzo... roztkliwiłaś - choć łzy nie uroniłam... twarda jestem i Zielony też jest... bo trzeba być twardym, żeby co dzień patrzyć na szczęście drugiej osoby - nie będąc jej szczęściem...
bardzo duży plus za kolory zamiast imion - zepsułyby wszystko... a tak... kolory wiele znaczą... a Niebieski jest podstępny - w swym spokoju pozornym... usypiającym i pewnym...
zaczynam bredzić, ale to chyba dobrze...
dziękuję za miniaturę - jest wspaniała...
pozdrawia
Sabina
wciąż zszokowana |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 20:39, 08 Cze 2010 |
|
Bardzo podoba mi się ta twoja mini. Jestem pod wrażeniem. Byłam od samego początku, jak tylko me oczy "popłynęły" niesione zdaniami... Bardzo podoba mi się twój styl. I rozmaite smaczki zawarte w tym tekście, jak ten z kolorami albo z prysznicem. Podoba mi się wyważenie między zmysłowością a subtelnością opisów.
Taka niby zwykła, a jakże niezwykła miłość... Pokonująca jednak wszystkie przeszkody, nawet jeśli człowiek jest zbyt schowany w sobie, by je pokonać.
Lubię coś czuć, gdy czytam tekst, lubię czuć motylki w brzuchu. I tu czułam.
Gratulacje |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Śro 13:33, 09 Cze 2010 |
|
Oj, ale mi się podobało. Takie teksty można czytać wiecznie.
Świetna forma, świetny styl, ma w sobie jakąś młodzieńczą nutę chaotyczności, ale to tylko dodaje uroku, ponieważ tekst jest zupełnie swobodny i czytając go, ma się wrażenie, że słuchasz opowieści przyjaciółki z wakacji. No, może jednak przyjaciela.
Bardzo mi się podobało, że znalazłem podobieństwo do Mortal Instruments; miałem skojarzenie z Alekiem i Jace'em. Choć tam nie potoczyło się to tak samo jak tutaj (na szczęście), podobieństwo jednak występuje, a jeśli występuje, to tekst automatycznie kocham, tak jak kocham Jace'a.
Ale nie musiałoby wystąpić, żeby mi się podobało.
Poza tym ja teraz je prawie wszędzie dostrzegam.
Nieważne. Nie zwracaj uwagi na dwa powyższe zdania.
I, Jezu, świat potrzebuje ludzi, którzy będą pisać takie historie. Tym bardziej jestem wdzięczny za popełnienie tej miniaturki.
Pozdrawiam
2x7 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pon 12:42, 14 Cze 2010 |
|
Kolory! no przejaw geniuszu normalnie! Te kolory zamiast imion to po prostu mistrzostwo. Są takie cudownie symboliczne i jak symbole - niejednoznaczne. tyle się pod nimi kryje. I jednocześnie określają i nie pozwalają szufladkować. Mmmm. I kirke ma rację - Bartek, Maciek i Jolka zepsuli by dokumentnie wszystko i to tak samo jak John, Matt i Sarah. Jedni byliby nazbyt swojscy, drudzy irytująco obcy w polskim tekście. A ty tak genialnie rozwiązałaś problem, który czasem niemal wiąże mi ręce...
a teraz reszta. Bardzo przyjemny tekst. Podoba mi się to napięci między nimi. I ta scena kiedy Niebieski pochyla się nad Zielonym. Miodzio - tam aż iskrzy i prąd fruwa w powietrzu. No i ten moment, gdy Zielony zaczyna rozumieć, że Niebieski odwzajemnia jego uczucie... nawet teraz mam ciarki :)
ach, jak ja lubię takie teksty ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Amiya
Dobry wampir
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)
|
Wysłany:
Wto 19:57, 06 Lip 2010 |
|
Pierwsza miniatura którą miałam okazje przeczytać na tym forum i jestem taka szczęśliwa że trafiłam akurat na tą. hah, to chyba przeznaczenie. no ale coz, nie bede tu pisac o swojej prywacie, tylko o tym dziele, tak właśnie, tak mogę to nazwać.
Przecudowna miniaturka, naprawde. Bardzo polubiłam Zielonego, mimo iż uważał się i pewnie był tchórzem. Niebieski tez niczego sobie, choć lekki z niego manipulant. Zero zastrzeżeń, przynajmniej z mojej strony.
Czekam na więcej takich miniaturek |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Amiya dnia Wto 20:01, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|