|
Autor |
Wiadomość |
Fuyu.
Dobry wampir
Dołączył: 12 Cze 2009
Posty: 799 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Yaoi-world :D
|
Wysłany:
Wto 15:39, 05 Lip 2011 |
|
Hm, moje pierwsze tłumaczenie. Wstawiam z ciężkim sercem i boje się strasznie.. ale nic, zobaczymy. :D
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: fuckyeahshelby
Zgoda: JEST! to chyba mój szczęśliwy dzień :D shelby wreszcie się zlitowała.
Tłumacz: Fuyu.
Beta: Fresz & Msq :*
Fandom: Harry Potter
Paring: GW/FW
Rating: T
Ostrzeżenie: Yaoi, Twincest, ale bardzo lekki, pocałunki.
Boys of Summer
George kochał takie dni jak te - słońce ogrzewało jasne, zielone pola, a na niebie nie było żadnej chmury. Mama gotowała w kuchni przy szeroko otwartych oknach, a wesołe piosenki wydobywały się z przenośnego radia, które ojciec przyniósł z pracy. W taki dzień nawet Percy mógłby włożyć szorty i wyjść z pokoju. Oczywiście pewnie wyszedłby, usiadł pod drzewem i czytał, ale to już jakiś początek.
George spojrzał jednym okiem na Rona, Harry'ego i Hermionę, którzy za jabłonią popisywali się przed sobą.
Hermiona miała na sobie podkoszulek z głębokim dekoltem i krótkie szorty. Praktycznie widział ślinę spływającą z ust Rona. Zanim spojrzał na Ginny, która ćwiczyła pojedynki z Charliem, przyglądał się dziwnemu tańcowi Harry'ego.
- Musisz trzymać stopy płasko na ziemi, bo jeśli przechylisz się do tylu, siła zaklęcia wbije cię prosto w ziemię, dlatego musisz być pochylona do przodu.
Ginny warknęła, a jej włosy zaświeciły w palącym słońcu.
- Wiem, co robię, Charlie!
Charlie zaśmiał się, po czym rzucił zaklęcie, które zwaliło ją z nóg. Zanim jednak mogła uderzyć w ziemię, Weasley zamortyzował upadek..
- Hej – George usłyszał tuż za sobą - dlaczego zapuściłeś się aż tutaj?
Rudzielec obrócił się i zobaczył brata bliźniaka stojącego przed nim. Słońce świeciło na jego wspaniale wyrzeźbione ciało, a promienie padające na włosy zmieniały je w żywy ogień.
George zaśmiał się, klepiąc miejsce obok siebie i kiwnął głową na Freda, by do niego dołączył.
- Bo jest cicho? I mama nie zawraca mi głowy.
- Taa, bo jest zbyt leniwa, żeby tu przyjść. - Fred uśmiechnął się złośliwie, siadając po turecku obok brata.
George spojrzał na ciało chłopaka, czując jak jego łopatki napinają się w sposób, którego nie potrafił wyjaśnić.
Jego „sekretna mała fantazja” uwiedzenia bliźniaka wolno, ale pewnie, próbowała wydobyć się z gardła.
- Widziałeś, jak Ginny próbuje pojedynkować się z Charliem? - George na chwilę oderwał się od patrzenia na ciało Freda i podziwiał umiejętności starszego brata. - Nie ma żadnych szans, nie udało jej się jeszcze zablokować ani jednego zaklęcia.
- Taaak? - Fred skrzyżował nogi i zaczął bawić się pasmem czerwonych włosów, okręcając je wokół palca. - Chcesz iść?
- Ty... co? - George spojrzał na brata. Jego marzeniem byłoby pójście z bliźniakiem. Wiedział, że to było złe, och, jak złe, ale już się tym nie przejmował. Spędził zbyt wiele nocy, przysparzając sobie szkód przez własne uczucia, karząc się za patrzenie na brata w ten sposób.
Ale już go to nie obchodziło, pragnął Freda tak, jak nie powinien go pragnąć, i nieważne, jak bardzo starał się zmienić swoje uczucia, nie potrafił. Zaakceptował fakt, że to było złe, albo że zostanie potępiony, ale wiedział też, że każdy miał jakiś sekret, który był obrzydliwy lub niemoralny. Był zakochany. No, dalej, oskarżcie go.
- Chcesz się pojedynkować? - zapytał Fred, tym razem odwracając twarz do brata. George spojrzał na niego tępo. - Wiesz, walka z użyciem magii...
George patrzył, jak usta brata się poruszają, wyobrażał je sobie na swoich własnych... lub na czymś innym.
Te wargi mogłyby robić tak wspaniałe rzeczy, potrafił po prostu spojrzeć na kogoś i stwierdzić, czy był dobry w łóżku, czy nie.
Fred wyglądał tak, jakby był dobry w łóżku.
- Tak, przepraszam, byłem myślami gdzieś daleko - George zaśmiał się, otrząsając się z oszołomienia.
Boże, Fred wyglądał tak seksownie, mając na sobie tylko szorty. Zastanawiał się, ile kłopotów by sobie przysporzył, gdyby przypadkiem uderzył we Freda zaklęciem powodującym znikniecie ubrania.
Chłopcy wstali i odsunęli się od siebie na dziesięć metrów.
Rozległ się wrzask, bracia odwrócili się w jego stronę i zobaczyli łysą Ginny i ryczącego ze śmiechu Charliego.
- Zabiję cię! - krzyknęła Ginny, rzucając różdżkę w trawę i ruszając w stronę starszego brata.
Charlie złapał jej latające pięści i chwycił za ramiona tak mocno, że nie mogła się ruszyć.
- Hej, hej! - zaśmiał się. – Pozwól mi odwrócić zaklęcie!
Ginny uspokoiła się, dopóki Charlie nie podniósł różdżki z ziemi i nie cofnął czaru.
- Nienawidzę cię - mruknęła, podnosząc różdżkę i ruszając jak burza w stronę domu.
Charlie spojrzał na nią zraniony.
- Nie chciałem, Gin. Ja tylko... - uciął w jednej chwili, kiedy Ginny odwróciła się w miejscu i rzuciła na jego nogi zaklęcie wiążące, a pomiędzy jej różowymi policzkami pojawił się złośliwy uśmiech.
- Mam cię! - Rozpromieniła się, kiedy Charlie zaczął skakać bezradnie, zanim upadł na ziemię.
George błysnął uśmiechem do bliźniaka.
- Czy oni nie są słodcy?
Fred spojrzał na brata rozbawiony.
- George, są rodzeństwem, nie parą. - Ale w jego głosie było coś wesołego, coś, czemu George postanowił przyjrzeć się bliżej.
- Tak, ale założę się, że na świecie jest wielu ludzi, którzy zakochali się w swoim rodzeństwie. - George czuł, jak jego gardło się zaciska. Co on, na Merlina, robił? To był prawdopodobnie najgorszy sposób, żeby nakierować brata.
Poza tym, kto powiedział, że ma przyznać się bliźniakowi do tego, co czuje? Ten pomysł spadł na sam dół jego listy, a w rzeczywistości nawet go na niej nie było. George nigdy nie mógłby powiedzieć bratu, jak się czuł, nie bez bycia zlinczowanym, wyklętym i zraniony. Nie, nie ma mowy.
Więc po co było to całe podpowiadanie? Dlaczego postawił się w tak niezręcznej sytuacji z nadzieją, że Fred zrozumie, kiedy nawet nie chciał, żeby zrozumiał?
- Ciągle rozmawiamy o Ginny i Charliem? Bo jeśli tak, to jesteśmy obrzydliwi. - Fred uniósł brwi, a George dokończył to, dopowiadając w myślach: ale jeśli to bylibyśmy my, to to byłoby całkiem okej.
- Nie, nie, zapomnij o nich. Chodzi mi głównie o to, czy uważasz, że to... złe? - George naprawdę musiał się zamknąć, zanim znowu powie coś głupiego.
- Oczywiście, że tak - odparł Fred, siadając z powrotem na trawie, kiedy zdał sobie sprawę, że do pojedynku jednak nie dojdzie. - Wszyscy to wiedzą - dokończył, a ta sama, co wcześniej niewinność w jego głosie, była ukrytą wiadomością i George musiał się dowiedzieć jaką.
- Tak. Racja. - George usiadł obok brata, przyciągając kolana do klatki piersiowej i zrywając źdźbła trawy. Słaby uśmiech błąkał się po jego ustach. - Ale kto chciałby być jak wszyscy inni, co?
Fred uśmiechnął się głupawo.
- Więc teraz jesteś w drużynie „kazirodcy”?
George czuł, że oddech uwiązł mu w gardle. Nie lubił słowa „kazirodztwo”. Brzmiało jak jakaś choroba. Wolał nazywać to uczucie do Freda mroczną fantazją, ukrytym grzechem. „Kazirodztwo” było zbyt prawdziwe i szufladkowało go do jednej kategorii razem z ludźmi, którzy zakochali się w swoich siostrach, ojcach lub kuzynach. Ale uczucia George'a nie zaliczały się do tego przedziału, ponieważ ludzie nie wiedzieli o nich.
Doszedł do wniosku, że jeśli nikt się nie dowie, nie będą mówili, że to złe, nikt się go nie wyprze i nikt nie pomyśli, że jest obrzydliwy. Zaplanował to doskonale.
Jedynym problemem było to, że nie mógł okazywać swoich uczuć. Domyślał się, że skierowanie wzroku na coś innego niż klatka piersiowa jego brata byłoby dobrym początkiem.
Zadumał się.
- Nie. Jestem w drużynie „płyń z prądem”.
- Racja. - Fred zaśmiał się krótko, przez co George stwierdził, że jeszcze nie zaszedł za daleko. - Więc jeśli rzuciłbym się na ciebie, próbując cię pocałować, też popłynąłbyś z prądem?
Wnętrzności George'a wywinęły się na drugą stronę. Mózg stanął w płomieniach i czuł, jak dym zatyka mu żyły, podpalając je przy okazji.
Miał odpowiedzieć na to pytanie? Powinien zaprzeczyć? Oczywiście, gdzieś w głębi chciał powiedzieć „tak”. Boże, tak! Ale Fred był jego bratem i to było prawdziwe, a George nigdy nie doświadczył czegoś prawdziwego, nie w tym temacie.
George zawsze podziwiał Freda z boku i tak było dobrze, dopóki Fred się o tym nie dowiedział, bo nikt nie mógł zmusić George'a do podejmowania decyzji, których nie chciał podejmować.
Ale teraz Fred pytał go bezpośrednio i George głęboko w sercu znał odpowiedź, ale wiedział także, że ta odpowiedź była niemoralna i mogła być przyczyną zamieszania i ewentualnego morderstwa. Fred był jego bratem bliźniakiem, a George nigdy nie okłamał swojego bliźniaka, nie w ważnych sprawach.
Czy to było ważne?
Dla George'a było. Sprawiało, że jego serce eksplodowało, ale dla Freda była to tylko nic nie znacząca rozmowa. Więc George stwierdził, że może kłamstwo w takim momencie było w porządku.
Potem Fred znowu domyśliłby się, co dzieje się w głowie bliźniaka, więc zdecydował.
- Czy mam uznać twoje milczenie i wytrzeszczone oczy za znak, że jesteś oburzony, czy raczej, że całkowicie mnie pragniesz? - zaśmiał się Fred, odchylając się do tyłu i opierając na łokciach, a cienka warstwa potu na jego ciele błysnęła w słońcu.
George próbował zrozumieć sens słów, które wypowiadał Fred, albo raczej zastanawiał się, jak nie pozwolić im przeminąć. To z pewnością nie było to, czego chciał, Fred sugerował coś, co niby było tylko żartem, ale jednak prawdą i jeśli okaże się, że to najprawdziwsza prawda... George nie był pewien, co zrobi, ale chyba nie chciał się dowiedzieć.
- Możemy porozmawiać o czymś innym? - zapytał, nie myśląc, co mówi.
- Kurczę, George... - Fred spojrzał na niego i posłał ostrożny uśmiech - to naprawdę brzmi, jakbyś mnie pragnął.
Tego było już za wiele, George nie mógł wytrzymać, było zbyt blisko tego, do czego nie chciał dopuścić. Fred nabierał podejrzeń, a George właśnie zmarnował wspaniały dzień lata, który mógłby spędzić ze swoim półnagim bratem, ale zamiast tego zdecydował się wszystko spieprzyć przez chęć pokazania bliźniakowi, że, tak, pragnie go.
Wstał, szykując się do odejścia, ale Fred, jak to on, zaraz zerwał się na nogi.
- Gdzie idziesz? - zapytał, chociaż obaj wiedzieli, że nie to chciał powiedzieć.
- Do środka? - George wzruszył ramionami z kompletnie czerwoną twarzą. - Muszę do toalety - skłamał.
- Wcale nie. Po prostu starasz się ode mnie uciec - zauważył Fred. - Dlaczego?
Dlaczego? Bo to bardzo krepujące i może z całą pewnością zrujnować wszystko?
George poczuł palące spojrzenie brata. To będzie długi dzień.
- Poczekaj chwilę. - Fred powoli kojarzył fakty. - Ty..
Nie mógł dokończyć zdania, był zbyt zniesmaczony. George miał ochotę wyciągnąć różdżkę i popukać się nią po głowie.
- Nie - spróbował ostatni raz. - Wszystko źle zrozumiałeś..
- Wcale nie. - Uczucia Freda były nie do odczytania, przez co George czuł się jeszcze gorzej, niż gdyby miał pewność, że jego brat jest wściekły czy coś w tym stylu.
- Fred...
- Ty naprawdę coś do mnie czujesz... - stwierdził Fred.
George zastanawiał się, dlaczego wciąż stoi, dlaczego wciąż jest żywy. Boże, dlaczego nie mógłby już umrzeć? Trwał w agonii, a w tle Ginny i Charlie śmiali się z czegoś. O mój Boże, Fred szedł w jego stronę.
Stój spokojnie, nie panikuj, nie uderz go, a przede wszystkim nie całuj go.
- Przepraszam. - George zaczynał świrować. - Przepraszam, tak nie powinno być. - W rozpaczy docisnął pieści do oczu. - Przepraszam, jestem cholernie obrzydliwy, wiem...
- Wiem, że to taka twoja cecha, ale czy mógłbyś nie panikować przez sekundę? - zaśmiał się Fred.
Fred się śmiał? Dlaczego?!
- Naprawdę rozmawiamy o tym, o czym myślę, że rozmawiamy? Bo jeśli tak, to to jest naprawdę dziwne...
Czuł, że robi mu się nie dobrze. Nie, właściwie już wszystko podeszło mu do gardła. Chciał przywalić bratu. Może gdyby go znokautował, mógłby zaprzeczyć, powiedzieć, że to wszystko było tylko snem, a gdyby Fred temu zaprzeczył, George mógłby go wyśmiać i powiedzieć, żeby przestał ćpać.
- Spójrz mi w oczy - powiedział Fred, podnosząc lekko podbródek brata.
Ogniste spojrzenie Freda spotkało się z mroźnym spojrzeniem George'a.
- Czy tobie zależy na mnie... - Fred wziął głęboki oddech – bardziej niż na bracie?
Najgorszy moment w życiu George'a?
Bez wątpienia.
- Masz zamiar mnie uderzyć? - wymamrotał George, a jego skóra mrowiła pod dotykiem bliźniaka. – Jeśli tak, to w porządku. Sam mam ochotę to zrobić.
- Nie mam zamiaru cię uderzyć - uśmiechnął się Fred. – Po prostu odpowiedz na pytanie.
- Nie chcę na nie odpowiadać. - George odsunął się. – Dlaczego to robisz?
- Robię co? - zapytał Fred, tym razem bardziej poważnie.
- Dlaczego mnie o to pytasz? - George czuł, że jego oczy napełniają się łzami. O Boże, nie mógł teraz płakać, nie kiedy Fred wyglądał tak poważnie, a on sam był tak żałosny.
- Dlaczego uważasz, że ta rozmowa cokolwiek znaczy?
- Oczywiście, że coś znaczy - Fred prawie krzyknął. – To jest ważna sprawa!
- Wiem! - George wbił paznokcie w kark. – Przez półtora roku zastanawiałem się, co z tym zrobić!
- Półtora roku? - Fred spojrzał na brata.
- Tak. Około półtora roku - wyznał George, nie potrafiąc okłamywać brata. Przynajmniej nie został jeszcze odrzucony ani pobity.
Fred stał, nie odzywając się. Odwrócił się i zaczął chodzić w kółko, a George powstrzymywał łzy, modląc się o zaklęcie, które mogłoby cofnąć czas. Zastanawiał się też, czy Hermiona ma jeszcze zmieniacz czasu.
- Dwa lata – wymamrotał Fred, intensywnie nad czymś myśląc. – Dwa lata...
George pokręcił głową.
- Nie, półtora roku, to nie trwa tyle czasu.
- Nie, chodzi mi o to, ze ja czuję coś do ciebie od dwóch lat, prawdopodobnie dłużej niż ty do mnie.
- O czym ty mówisz?! - George ciężko oddychał. Było gorąco i strasznie się pocił, a do tego bliźniak patrzył na niego z radością, a nie ze złością, jak tego oczekiwał.
- Czuję, że zależy mi na tobie od jakichś dwóch lat – powtórzył Fred. – I mam na myśli dokładnie ten sposób.
Żartował sobie? Próbował wkurzyć George'a, żeby wreszcie zdał sobie sprawę jakim psycholem tak naprawdę jest? To było straszne, a jednak genialne. George nie był pewien.
- Wiem. To popieprzone, naprawdę popieprzone. Ale nic na to nie poradzę. Nie mam zamiaru zaprzeczać. I jeśli zapytasz mnie, co do ciebie czuję, powiem ci, żebyś lepiej tego nie robił. A wcześniej myślałem, że to moja szansa, żeby coś powiedzieć, a potem ty powiedziałeś to pierwszy, a ja myślałem „wow, po tych wszystkich miesiącach... los mnie, ku***, kocha!”
Szczęka George'a opadła. Przez ten cały czas jedyne, co musiał zrobić, to iść do brata i zapytać „jak bardzo ci na mnie zależy?”, a w zamian dostałby buziaka czy cos w ten deseń.
- Jaja sobie robisz? - zapytał George ostrożnie. To na pewno musiał być sen. - Bo to naprawdę chore.
Fred uśmiechnął się lekko i walnął brata w ramię.
– Odwal się, tobie też zależy! Nie rób ze mnie psychola.
- Cóż... tobie dłużej! - dokuczył mu George, nie mogąc pojąć, jak dobrze się w tym odnajduje.
Fred powstrzymał bezczelny uśmiech i pociągnął rudzielca na ziemię. Nie był świadom tego, co robi, po prostu nie mógł znieść stania tam i patrzenia na swojego jakże uroczego brata, który ze zdenerwowania wyłamywał sobie w palce w sposób, który można było określić jako „błagam–spraw–żeby–to–było–mniej-krepujące”. To doprowadzało go do szału.
George upadł na ziemię z głuchym łoskotem, głową uderzając w twarde podłoże. Ostrożnie przyłożył dłoń do głowy, wykrzywiając twarz z bólu.
- O Boże. - Fred podniósł się na rękach, wciąż leżąc na bracie. – Zraniłem cię?
George kiwnął głowa, zaciskając oczy i bojąc się, że gdyby je otworzył, popłynęłyby z nich łzy. A przecież nie chciał wyjść na ofiarę.
- Powinienem był użyć zaklęcia amortyzującego. O Boże, ty krwawisz! - Fred zaczynał świrować, wreszcie zdobywając się na to, by zejść z brata. Łamał sobie głowę nad zaklęciem, które mogłoby bezboleśnie uleczyć rany.
Wyciągnął różdżkę z szortów, przykładając ją do rany na głowie George'a i mruknął „Episkey”. Po kilku sekundach rana się zagoiła.
George wydał z siebie westchnienie ulgi, czekając aż jego skóra powróci do normalnej temperatury, po czym usiadł.
- Więc za co to było? - zaśmiał się
Fred przyciągnął kolana do klatki piersiowej, pozwalając ramionom zwisać bezwładnie wzdłuż nich.
- Nic nie potoczyło się tak, jak planowałem. - Uśmiechnął się lekko, patrząc jak Ginny i Charlie oddalają się. Chyba dał jej wygrać pojedynek, bo kulał na jedna nogę, a Ginny podskakiwała szczęśliwa, wymachując pięściami w powietrzu. Albo jednak z nim naprawdę wygrała, ale nie widział, co się dokładnie działo.
- A jak to zaplanowałeś? - George odważył się zapytać.
Spojrzał na bliźniaka, a on na niego. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, po chwili wbijając wzrok z powrotem w ziemię. Uśmiech gościł na ich twarzach.
- Wydaje mi się, że wiesz.
- Nie, powiedz mi - dokuczał George, a wielki uśmiech pojawił się na jego zarumienionej twarzy.
- Chciałem cię pocałować – odparł Fred z uśmiechem i wywrócił oczami. Nieważne, jak bardzo chciał ukryć zdenerwowanie w swoim głosie, George i tak je wyczuwał.
- Racja. – Niewinnie przygryzł wargę. W której chwili ten dzień stał się tak idealny? - Zamiast tego dostałem wstrząsu mózgu – zaśmiał się, a Fred kilka razy otworzył usta, próbując coś powiedzieć, w końcu i tak patrząc na brata z przepraszającym uśmiechem. – To takie typowe. Nigdy nie kończysz tego, co zacząłeś - kontynuował George z wrednym uśmieszkiem, lecz przerwał, kiedy Fred dosłownie rzucił się na niego.
Tym razem Fred na pewno nie miał zamiaru go zranić.
George dźwignął się w kierunku brata, który leżał na nim, przyciskając mu dłonie do ziemi.
Powoli, lecz pewnie, George splótł swoje palce z palcami bliźniaka.
Fred przestał się uśmiechać i spojrzał George’owi głęboko w oczy.
- To jest złe - mruknął.
George położył dłoń na policzku brata i wziął głęboki oddech.
- Nie obchodzi mnie to. Zdecydowanie nie. - Uśmiechnął się i podniósł głowę tak, że ich usta się połączyły.
Fred pomyślał, że umarł i poszedł do nieba. Jego usta całowały usta George'a, a ten oddawał pocałunek. Marzył o tym tak długo, ale nigdy w życiu nie pomyślał, że to naprawdę mogłoby się zdarzyć. George przyciągnął brata bliżej i całował go z jeszcze większą pasją. Wreszcie mógł wyrzucić z siebie wszystkie tęsknoty, które chował głęboko w sobie przez tak długi czas. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fuyu. dnia Pon 19:01, 25 Lip 2011, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Wto 16:15, 05 Lip 2011 |
|
Dori, ryju!
Bardzo mi się podobało, pochłaniam tekst. Było tak, jak powinno być. Oni zawsze zwariowani, z domieszką humoru. Dodać do tego "trochę mroczności" i mamy cudowną mini. To było takie słodkie, no i jeszcze sobie BARDZO dobrze wyobraziłam Plebsów <3 w takiej sytuacji, i normalnie uśmiech na gębie :D Poważny temat, miłość, a tu śliniący się Ron, łysa Ginnie, no i dwóch błaznów, których kocham.
Ale jest jedno ale - ja chce więcej! No gdzie tu, cytuję ;
Cytat: |
George patrzył, jak usta brata się poruszają, wyobrażał je sobie na jego własnych... lub na czymś innym. |
Niewyżyta jestem, no ale ja, Plebs #1, Plebs #2 i jestem w niebie
Oj, Fujaczku, gratki. Czekam na więcej,
KW. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez KW dnia Wto 16:17, 05 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Larysa
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lip 2009
Posty: 2354 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 81 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...Dębno...i tam gdzie mnie poniesie..
|
Wysłany:
Wto 16:18, 05 Lip 2011 |
|
Noooo....od dłuższego czasu Doris jarała sie, że coś tam tłumaczy, nawijała o tym że ma lenia, że jej się nie chce...ale DZIĘKI BOGU JEDNAK COŚ Z TYM ZROBIŁA
Moja opinia, tą którą chciałabym napisać zapewne zostałaby ocenzurowana, Doris, wiesz co mogłabym napisać prawda, wiec powiem tak: czytałam jednym tchem, te emocje i bracia na których muszę spojrzeć w innym pryzmacie....ohhhh... Mam grzeszne myśli
Moja wyobraźnia jeszcze pracuje, i nie no, ja chcę jeszcze, jeszcze, jeszczeeee...
Jestem dumna z ciebie kochana, naprawdę wszystko wyszło ci cudownie, i jak na pierwsze tłumaczenie które publikujesz jest THE BEST
Oczywiście zostaję teraz stałą czytelniczką tego oto cudownego opowiadania, miło jest wrócić do czasów kiedy czytało się ff w tematyce HP, i jak najbardziej przyjemnie jest pokiślować nad HOT bliźniakami.
Nie wiem co jeszcze mam napisać, ciężko ograniczać się w słowach. Mam nadzieję, że zapału ci nie zabraknie i życzę ci wytrwałości w tym tłumaczeniu i na pewno zyskasz grono oddanych czytelniczek:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Haunted
Dobry wampir
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 894 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New Jersey.;D
|
Wysłany:
Wto 21:53, 05 Lip 2011 |
|
Fuyu. napisał: |
- Musisz trzymać stopy płasko na ziemi, bo jeśli przechylisz się do tylu, siła zaklęcia wbije cię prosto w ziemię, dlatego musisz być pochylona do przodu.
|
Fuyu. napisał: |
Jedynym problemem było nie pokazywanie swoich uczuć. Domyślał się, że skierowanie wzroku na coś innego niż klatka piersiowa jego brata byłoby dobrym początkiem.
|
Fuyu. napisał: |
- Czy mam uznać twoje milczenie i wytrzeszczone oczy za znak, że jesteś oburzony, czy raczej że całkowicie mnie pragniesz? - zaśmiał się Fred, oddychając się do tyłu i opierając na łokciach, a cienka warstwa potu na jego ciele błysnęła w słońcu.
|
Fuyu. napisał: |
Dlaczego? Bo to bardzo krepujące i może z cala pewnością zrujnować wszystko?
|
Fuyu. napisał: |
Chyba dał jej wygrać pojedynek, bo kulał na jedna nogę, a Ginny podskakiwała szczęśliwa, wymachując pięściami w powietrzu. |
Fuyu. napisał: |
Fred przyciągnął kolana do klatki piersiowe, pozwalając ramionom zwisać bezwładnie wzdłuż nich.
|
Do tej pory jedynym moim przeczytanym ff'em jest AIEK, dlatego miło mi, że mam okazję przeczytać coś jeszcze o tej tematyce. Choć niekoniecznie. A tak w ogóle to pierwszy raz czytam ff z fandomu HP, za którym zresztą nie przepadam.
Śmiesznie czyta się tekst, w którym bohater na przykład szuka różczki. :D Dla mnie jest to coś nowego.
Kazirodztwo? Mocne i wydaje mi się, że oryginalne, ale ja to się nie znam. xD Zakochani bliźniacy, lol.
Co do samej treści to podoba mi się. Świetny pomysł. Interesuje mnie jak jak potoczy się dalej akcja. Krótkie opisy, dużo dialogów, przemyślenia.
To niesamowite i zarazem nierelane, że oboje są w sobie zakochani. Jestem ciekawa jak ich przyjaciele zareagują. :D
Cieszę się, Fuyu. , że to tłumaczysz. Czuję, że wyjdzie z tego coś ciekawego. Można by się tylko przyczepić niedbałości o literówki i przecinki, bo zdaje mi się, że widziałam miejsca, w których nie powinno ich być, albo takie gdzie ich brakowało.
Mam tylko nadzieję, że tamta dwójka przyjaciół, która jest rodzeństwem nie będzie ze sobą .
Niech tylko ci się nie odechce tłumaczenia innych miniatur.
edit.
pozdro! ja wychodzę.
Skoro już wiem, że to miniaturka, to dodam jeszcze, że była świetna, ciekawa i niebanalna :D
Wepchnę się, jeśli pozwolisz. Przeniosłam miniaturkę do odpowiedniego działu, bo wcześniej była w złym Sus |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 12:15, 06 Lip 2011 |
|
Hej, Dorka.
Już wczoraj patrzyłam na ten tekst i zastanawiałam się, czy się za niego nie zabrać, ale potem zajęłam się czymś innym i wyszło jak wyszło. Dziś jednak przeczytałam i mam mieszane uczucia.
Pomysł z kazirodztwem w ogóle mnie nie kręci. Ja naprawdę jestem tolerancyjna w większości aspektów, ale tego w ogóle nie potrafię znieść. Gdyby to była inna para, która nie byłaby spokrewniona albo gdyby Fred i George, których kocham, nie byliby rodziną, to by było fajnie, a tak to trochę zniszczyło mi to odbiór całej miniaturki.
Bo poza tym, jeśli wyjąć z tego ten wątek kazirodczy, to tekst jest przyjemny. Fajny klimat, rozmyślania, rozterki, opisy - wszystko ładnie i to mi się podobało. Na plus zaliczam również to, że dostaliśmy na końcu tylko pocałunek, a nie opis ich zbliżenia, bo to pozostawiło nam wolność dla wyobraźni, a nie tak wszystko podane na tacy. Jeśli oczywiście ktoś chce sobie to wyobrażać
Plus fajny dodatek w opisie pojedynkowania się Ginny i Charliego - to było urocze.
Przetłumaczyłaś ładnie i sprawnie. Parę potknięć było, ale to nie przeszkadzało w odbiorze. Czytało się miło.
Podsumowując.
Kazirodztwu mówię nie. Parze George/Fred jako parze mówię nie. Ale jeśli byłaby to inna para chłopaków, którzy nie byliby spokrewnieni, byłabym na tak Plus fajny klimat.
No, tyle.
Buziaki |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Śro 12:16, 06 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 19:20, 23 Lip 2011 |
|
Fajne. Po Herbacianej pairing Plebs no 1. i Plebs no 2. zdecydowanie przypadł mi do gustu i już nie brzydzi jak wcześniej. Staram się nie zwracać uwagi, że ojezu, to są bracia. Cóż, tak naprawdę bliźnięta to zupełnie inny typ rodzeństwa, niż w przypadku, powiedzmy, brat z siostrą + różnica kilku lat. Założę się, że tak naprawdę mnóstwo jest takich, hm... związków, no ale nie mówi się o nich, bo jakby nie patrzeć, to nadal kazirodztwo. Zastanawiam się, gdzie oni byli, że nikt ich w ostateczności nie zauważył, mogłoby być ciekawie :P Błędy są i rzucają się w oczy, kilka wypisałam Ci na gg, ale jestem zbyt zajęta pogrążaniem się w moim emocjonalnym dołku, żeby wypisywać wszystko i tutaj. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fuyu.
Dobry wampir
Dołączył: 12 Cze 2009
Posty: 799 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Yaoi-world :D
|
Wysłany:
Nie 20:18, 24 Lip 2011 |
|
Wróciłam! :D Tym razem angstowo. Bardzo.
Oryginał: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: Pomegranate Juice
Zgoda: ty chyba jakiś cud >.< jest!
Tłumacz: Fuyu.
Beta: Susan :*
Fandom: Harry Potter
Paring: GW/FW
Rating: T
Ostrzeżenie: duuużo angstu.
Zbyt cicho
Jest zbyt cicho, Fred. To straszne, że moje myśli są w tym momencie najgłośniejszą rzeczą, jaką słyszę. Wydają się nawet odbijać echem od ścian.
Zimno. W szczególności w naszym łóżku, bo jestem sam, a ciebie nie ma. Nie ma nikogo, kto by mnie przytulił i pocałował, a ja tak tego potrzebuję.
Chyba nigdy nie doceniałem tego tak, jak powinienem. To prawda, kiedy mówi się, że nie zauważasz czegoś, dopóki tego nie stracisz.
Przez większość dni nie wiem, co ze sobą zrobić, a niekiedy budzę się rano, oczekując, aż wejdziesz, rzucisz się na mnie i przygotujesz na kolejny dzień wielkiej sprzedaży i produkcji.
Ale potem przypominam sobie o wszystkim i ląduje z powrotem w łóżku, śniąc jeszcze trochę. Szczerze mówiąc, Fred, potrzebuje cię.
To dlatego ciągle się potykam, a w połowie pusta butelka Ognistej wyślizguje mi się z ręki, plamiąc rękaw koszuli. Ach, kogo to obchodzi, wkrótce to i tak nie będzie miało znaczenia.
Czasem, późno w nocy, kiedy nie mogę spać, słyszę szelest wiatru i coś ruszającego się po naszej... mojej szafie. Pamiętam, kiedy zdarzyło się to po raz pierwszy.
Mieliśmy siedem lat i wciąż mogliśmy spać w jednym łóżku, ja wyobrażałem sobie tego żółtookiego potwora, a ty wstałeś i otworzyłeś szafę, by sprawdzić, że nic tam nie ma?
Cóż... Wydaje mi się, że to wróciło, a ty zniknąłeś i nie ma nikogo, kto by to przegonił. Proszę, Fred, spraw, żeby to odeszło.
Drzwi czasem same się otwierają, pewnie przez wiatr, ale ja zawsze myślę, że to ty, a wtedy moje serce zaczyna bić mocniej.
Tak więc pewnej nocy otworzyłem drzwi i zobaczyłem ciebie, kiedy Percy zniósł cię na dół; leżałeś nieruchomo z uśmiechem, który ciągle mnie prześladuje. Bogowie, Fred... Tak się bałem.
Właśnie dlatego siedzę w łazience, przebierając leki, wrzucając tabletkę za tabletką do ust i popijając ciepłą Ognistą.
Wciąż pamiętam pierwszy raz, kiedy piłem z tobą whiskey. Podkradłeś ją tacie, a on nigdy nie zauważył. A przynajmniej nic nie powiedział.
Wyglądałeś tak słodko z tym zabawnym uśmiechem, twoje pocałunki były takie niezdarne, a twój dotyk taki słaby. I to był jedyny raz, kiedy widziałam ciebie słabego. Zawsze byłeś silny.
Obiecaliśmy sobie, że wszędzie będziemy chodzić razem. Przecież obiecaliśmy... Bo Fred, zostawiłeś na mnie te wszystkie znaki, ugryzienia, ślady miłości i siniaki, które mówiły wszystkim, że należę do ciebie.
A teraz one znikają i może ja też powinienem.
Myślę, że to fajne uczucie. Tak jakbym.. jakbym był otępiały i nic nie czuł. Żadnego bólu i poczucia winy. Czasami wydaje mi się, że powinienem być na ciebie zły.
Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, a ja przyrzekłem tobie. Po tym wypadku z uchem byłeś taki przerażony, a ja rozumiem dlaczego. Czuję, że powinienem być wściekły, bo nie dotrzymałeś obietnicy!
I nie ma nikogo, kto by mnie uratował. Naprawdę tęsknię, a z drugiej strony chcąc zranić ciebie, tak jak ty zraniłeś mnie. Ale nie jestem wystarczająco silny.
I chciałbym, żebyś przy mnie był, w wannie, a ja mógłbym usiąść ci na kolanach, liczyć piegi, przesuwając dłońmi po całym twoim ciele i patrzeć w twoje oczy koloru lata.
Mógłbym całować twoje spuchnięte usta, aż przestanę czuć moje. Potrzebuję tego.
Oboje wiedzieliśmy, że umrzemy... że umrzemy razem. A teraz zniknąłeś. Więc teraz idę za tobą i mam nadzieję, że nie jestem zbyt daleko w tyle.
A może czekasz tam na mnie? Bo może czekasz, by zostawić na moim ciele więcej siniaków i ugryzień, które sprawiają, że jestem twój.
Wślizguję się do wanny. Nienawidzę czuć mokrych skarpetek na stopach. Spodnie przyklejają się do nóg, koszula staje się prawie przezroczysta.
Ale już nawet ciężko mi czuć mokre skarpetki, spodnie i czy woda jest gorąca czy zimna. Wszystko przez leki i Ognistą, którą wciąż trzymam w ręku. I Fred, czy wciąż kochałbyś mnie, gdybym powiedział, że się boję?
Wiem, powiedziałeś, że nie powinienem się już niczego bać. Ale wtedy byłeś przy mnie, a teraz cię nie ma. Och, Fred, tak się boję. Już więcej nie wytrzymam.
Czuję, jakbym był w połowie martwy, bo to ty trzymałeś moją drugą połówkę przy życiu. Jest zbyt cicho i zbyt zimno. Ron, Ginny, Bill, Charlie i Percy ciągle powtarzają mi, że zawsze mogę się do nich zwrócić, ale to nie to samo.
Bo to nie przy nich budziłem się przez ostatnie dziewiętnaście lat mojego życia, to nie w ich ramionach zasypiałem. To nie oni walczyli z potworami, tak jak ty to robiłeś.
Fred, dłużej tego nie zniosę.
Słyszę w głowie krzyki, mój wzrok błądzi. Jestem przerażony. Więc wyciągam rękę, bo wciąż jestem przyzwyczajony do trzymania twojej, gdy się boję, a teraz boję się, jak jeszcze nigdy.
Serce wali mi w gardle i marzę tylko o tym, by przygryźć język tak mocno, aby krew spłynęła do płuc, aby wypełniła je, by w końcu eksplodowały. Moje serce jest teraz tak strasznie puste, po prostu niemożliwe, żeby mogło być aż tak puste... dosłownie czuję, jak się rozpada. Pocałunki które zostawiłeś wyblakły, a ja blaknę razem z nimi.
Boję się, nie czuję nic, nawet samego siebie. Chwytam za coś, a to wciąż tam jest. Przewracam wszystko inne, by to znaleźć, bo nie mogę ruszyć tak niemiłosiernie bolącą głową. Jest małe. Podnoszę to trzęsącymi się dłońmi, w każdej chwili mogąc to upuścić. Ale wiem jak to zrobić, bo widziałem. Przesuwam poszczerbioną krawędzią po nadgarstku, patrząc jak skóra powoli się otwiera, a krew tryska.
Opuszczam ramię do wody, która zmienia kolor z przezroczystej na karmazynową czerwień. Krwawienie nie ustaje, a woda wlewa się do otwartej rany.
Ale Fred, to tak boli. Czy ciebie też bolało? Przecież cię widzę, z tym samym zimnym uśmiechem. Nie ruszasz się, ani nie wychodzisz, po prostu wisisz nade mną.
Próbuję cię dosięgnąć, ale nie mogę nic poczuć, nie mogę cię dotknąć. Teraz moje oczy się zamykają, a ja w porę dochodzę do wniosku, że wreszcie będziemy mogli być razem. A to jedyne, czego zawsze chciałem.
Rany wreszcie zniknęły i to czas, abym zniknął razem z nimi... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fuyu. dnia Pią 16:58, 29 Lip 2011, w całości zmieniany 7 razy
|
|
|
|
Larysa
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lip 2009
Posty: 2354 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 81 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...Dębno...i tam gdzie mnie poniesie..
|
Wysłany:
Nie 20:37, 24 Lip 2011 |
|
Doris ....
Nie wiem co mam napisać. Serio nie wiem, to tłumaczenie, te słowa, myśli...
Siedzę i szlocham jak głupia, serio cały obraz mi się rozmywa. Ta mini, normalnie mam wszystko przed oczami. Poradziłaś sobie z tłumaczeniem rewelacyjnie, oszałamiająco dobrze.
Każde słowo, widać że zabrałaś się za to raz a porządnie. Wiem, że plotę trzy po trzy, ale nie mogę się pozbierać. Masz parę w łapach, czego się nie dotkniesz to się zamienia w pisarski skarbek.
Mogłabym zapisać stąd wiele cytatów które na długi, długi czas zapadną mi w pamięci, więc przytoczę tylko dwa:
Cytat: |
To prawda, kiedy mówi się, że nie zauważasz czegoś, dopóki tego nie stracisz.
|
Cytat: |
Rany wreszcie zniknęły i to czas, abym zniknął razem z nimi... |
Dziękuje Doris za te piękne emocje:*
Dużo weny do tłumaczenia i wytrwałości:*:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Nie 20:55, 24 Lip 2011 |
|
Siedzę i wyję! Przecież wiesz, że nawet wspomnienia o Zgredku w jakimś innym cholernym fanficku sprawiają, że płaczę. Ale to? Po prostu siedzę i wyję.
Wiesz, George - pomijając elementy ich miłości, bliższej niż braterskiej - mógł się tak czuć po stracie Freda. I to jest najgorsze - że po jego śmierci nie mógł sobie poradzić z brakiem tej bliźniaczej połowy. W książce sobie poradził, ale to nie zmienia faktu, że tak mogło być. A to mi wcale sprawy nie ułatwia, ani nie poprawia humoru... Myślałam też, że po spoilerach które mi przesyłałaś, będę uodporniona na to, co tu się stanie, ale... Znów się myliłam.
Ta jego tęsknota, ta pustka... Świetnie napisane i świetnie przetłumaczone. No i wybrnęłaś z tym językiem i płucami. :P Ogólnie, czytało się lekko - wchodziło się w tekst łatwo; ale za razem trudno; rozterki Freda...
Czekam na więcej, choć to nie pomaga mi pozbierać się po HP - przecież sama wiesz jak jest, czasem takie "drobnostki" doprowadzają mnie do płaczu. Ale moi mężowie... No nie mogę tego nie przeczytać i się nie poryczeć. I nawet nie przeszkadza mi element kazirodztwa - opisy ich uciech miłosnych są tak subtelne i po prostu pełne wzajemnego uwielbienia i miłości. Obie mini są takie. I dziękuję ci, że właśnie takie tłumaczysz miniaturki, choć te bardziej perwersyjne by mnie mniej zdołowały, ale...
Okej, koniec, bo ględzę jak potłuczona a przydałaby się chusteczka.
Dzięki, czekam i będę karmić twojego wena bardzo, bardzo obficie swoimi, mam nadzieję motywującymi komentarzami, czy to tu, czy na gg.
I masz tu literówkę, malusieńką, ale skoro wyłapałam, to masz :
Cytat: |
Wszystko przez leki i Ognistą, którą wciąż trzymam w ręku. I Fred, czy wciąż kochałbyś mnie, gdyby powiedział, że się boję? |
gdybym
Wiem, czepialska jestem, ale nie chcę kończyć komentarza, bo dużo myśli kłębi się w głowie, ale to już chyba powiem ci na pw.
KW
edit : tu Madzik przytoczyła piękny cytat. Chodzi o ten pierwszy - kiedy go jeszcze raz i kolejny przeczytałam, znów się popłakałam. Tak się czuję po HP. W tekście go widziałam, ale nie zwróciłam na niego tak wielkiej uwagi, bo wdrożyłam się w całość. Ale znów mnie zagięłaś emocjonalnie... Ech. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez KW dnia Nie 21:07, 24 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Nie 20:57, 24 Lip 2011 |
|
Hej, mam tylko pytanie.
W regulaminie jak wół, że powinna być zgoda autora. A w pierwszym poście widzę, że zgody brak, a drugiej miniaturce - "jeszcze czekam". Jaki jest więc w ogóle sens ubiegania się o zgodę, skoro czy ona jest czy nie, tekst i tak wisi na forum? Znieśmy to i przynajmniej nie będzie kłopotu, alb o trzymajmy się ustalonych reguł.
To tak jakby ktoś wstawił tekst na forum po trzech tygodniach od rejestracji. Teoretycznie się czepiam, a w praktyce panują jakieś zasady, prawda? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fuyu.
Dobry wampir
Dołączył: 12 Cze 2009
Posty: 799 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Yaoi-world :D
|
Wysłany:
Nie 21:15, 24 Lip 2011 |
|
Chciałam zauważyć, że:
13. W przypadku umieszczenia tłumaczenia, osoba przekładająca tekst najpierw stara się o zgodę prawowitego autora.
Przy publikowaniu takich tekstów należy umieścić nick autora oraz adres strony, z której tekst został pobrany.
Po pierwsze: STARA, a nie MUSI. Tak zrozumiałam ten punkt.
Po drugie: Napisałam do obu autorek, w tym jedna od prawie trzech tygodni nie odpisuje.
Więc dlaczego miałabym nie tłumaczyć i nie wstawić?
Druga za to powinna odpisać na dniach, wiec jak tylko dostane zgodę, od razu zmienię.
Nie wiem o co tyle krzyku. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fuyu. dnia Nie 21:17, 24 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Nie 21:31, 24 Lip 2011 |
|
Powiem tak - jeśli tłumaczka by NIE WYSŁAŁA pytania to rozumiem. To by była kradzież i wykorzystywanie czyjegoś pomysłu bez wiedzy właściciela. Ale wszystko jest dla ludzi, autorka pisała to dla wszystkich co chcą czytać - a że chcą czytać i w Polsce to chyba nie problem? Poinformowała autorkę, że chce przetłumaczyć jej dzieło, więc nie powinno być krzyku. Z drugiej strony, skoro właścicielka sobie tego nie życzy, a na forum jest to już wstawione, to - w tym wypadku Dori - będzie miała nauczkę na przyszłość. No ale co ma robić? Siedzieć i czekać, i patrzeć na te świetne miniaturki, choć autorka nie udzielała się tam już od dwóch lat? Wiem jaki jest regulamin, ale zawsze można się dopatrzeć luk, w które niektórzy się idealnie wstrzeliwują - choć mogą za to dostać po tyłku, ale do odważnych świat należy, a Fujka właśnie taka jest.
To tyle, pozdrawiam i polecam się na przyszłość |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Nie 21:32, 24 Lip 2011 |
|
A więc ten punkt jest tylko dla starania się, tak? Jeśli łapiemy regulamin za słówka, równie dobrze możemy przed stworzeniem nowego tematu pomyśleć o jutrzejszym obiedzie (bo nigdzie nie jest napisane, by się zastanowić nad wstawieniem tematu, tylko by pomyśleć o czymkolwiek! Punkt niesprecyzowany można dowolnie interpretować...), a komentarze nie powinny zawierać zbyt dużo emotikon - ale mogą... Jest regulamin i nie sądzę, byś przez cały czas twierdziła, że o zgodę należy się tylko starać (bez względu na wynik). Powinno się ją też uzyskać, a jeśli autor długo nie odpisuje, to wtedy wstawiać. I dlatego przypadek pierwszej miniaturki jestem w stanie zrozumieć, o tyle ten drugi tekst to dla mnie złamanie regulaminu. (Który najwyraźniej interpretujemy inaczej). Dlaczego? Mówisz, że odpowiedź otrzymasz na dniach (a więc wiesz, że ją otrzymasz). Dlaczego nie poczekasz? Powinnaś mieć zgodę -- a nie, zaraz, powinnaś się o nią tylko postarać... Więc ten punkt w ogóle nie ma sensu.
A co jeśli dziewczyna na dniach odpisze, że nie wyraża zgody? Co wtedy zrobisz? Nawet jeśli prawdopodobnie się zgodzi, nigdy nie wiadomo, bo jeszcze nie dała konkretnej odpowiedzi. I co, napiszesz: 'zgoda: brak, ale się starałam...'? Czy usuniesz tekst? Chyba kiepska sprawa, bo już poszło w Internet. A w Internecie raz wrzucone, nie zniknie. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Nie 21:35, 24 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Nie 23:00, 24 Lip 2011 |
|
Fuyu. napisał: |
Chciałam zauważyć, że:
13. W przypadku umieszczenia tłumaczenia, osoba przekładająca tekst najpierw stara się o zgodę prawowitego autora.
Przy publikowaniu takich tekstów należy umieścić nick autora oraz adres strony, z której tekst został pobrany.
Po pierwsze: STARA, a nie MUSI. Tak zrozumiałam ten punkt.
Po drugie: Napisałam do obu autorek, w tym jedna od prawie trzech tygodni nie odpisuje.
Więc dlaczego miałabym nie tłumaczyć i nie wstawić?
Druga za to powinna odpisać na dniach, wiec jak tylko dostane zgodę, od razu zmienię.
Nie wiem o co tyle krzyku. :) |
Chodzi o zasady. Po prostu. Zamieszczamy na forum tłumaczenia tekstów na które uzyskałyśmy/uzyskaliśmy zgodę. Jeśli nie jest to jasno sprecyzowane w regulaminie, obiecuję, że w najbliższym czasie zmienimy zapis na bardziej jasny i czytelny dla wszystkich. Pamiętajmy, iż publikowanie cudzych opowiadań bez zgody ich autora jest kradzieżą. Co będzie, jeśli autorka nie wyrazi zgody na Twoje tłumaczenie? Powiesz czekałam trzy tygodnie i się nie doczekałam odpowiedzi, więc opublikowałam na teesie. Przepraszam, ale dla mnie to nie jest argument.
Dlaczego miałabyś nie tłumaczyć i wstawić? Ta sama odpowiedź: ponieważ nie masz zgody autorki. Po prostu. To nie jest Twój tekst, z którym możesz robić cokolwiek, co Ci tylko przyjdzie do głowy. Jeśli spodziewasz się zgody od autora, jak sama piszesz „na dniach” to można było poczekać jeszcze te kilka dni. Wówczas nie doszłoby do tego typu niezręcznej sytuacji.
I jeszcze jedno, skoro łapiemy się tak już za słówka. Dla mnie „staranie się o zgodę” oznacza wysłanie kilku zapytań, jeśli na pierwsze nie mam odpowiedzi, z odpowiednim uzasadnieniem dlaczego chcę tłumaczyć akurat to opowiadanie. Wysłanie zapytania i stwierdzenie przy wstawieniu przetłumaczonego tekstu, zdawkowego: „czekam na zgodę” jest po prostu ignorancją, żeby nie ująć tego dosadniej.
KW, a co ma do tego odwaga, że tak zapytam wprost? Jeśli wyszukiwanie luk w regulaminie lub nie do końca jasno sformułowanych zdań jest odwagą, to ja jestem święty turecki. Prędzej już bym to nazwała inteligencją lub sprytem, lub też cechami, które w przyszłości pomogą nam zostać zwinnie omijającym przepisy adwokatem.
Z odwagą to nie ma nic wspólnego, prędzej niestety z bezczelnością i tupetem, choć o takie cechy nie posądzam Fuyu.
W każdym razie, podsumowując: jeśli autorka nie wyrazi zgody do końca miesiąca, proszę Cię tłumaczko o usunięcie go z forum. Jednocześnie nadmieniam, że regulamin zostanie niezwłocznie doprecyzowany tak, aby nie budził żadnych wątpliwości.
Pozdrawiam, Bajka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fresz
Gość
|
Wysłany:
Pon 11:59, 25 Lip 2011 |
|
Na początku Boys of Summer. Wiesz, że mnie razi mało spraw, przynajmniej w czytaniu. Ten tekst mnie nie zniechęcił tylko przez to, że mówi o kazirodztwie. Lubię próbować nowych pairingów, a z tym chyba żadnego jeszcze opowiadania nie czytałam. To było takie... ciepłe i wywołało uśmiech na mojej twarzy. Pod koniec miałam ochotę cieszyć się razem z nimi. Świetnie opisane emocje targające George'em. Kiedy mówił o miłości jako tym rodzaju lubienia, był chyba lekko zdesperowany i chciał złagodzić nieco wydźwięk całej sytuacji. Fred był okrutny :P Znęcał się psychicznie nad bratem. Chociaż gdyby jego przypuszczenia się nie potwierdziły, mógłby spokojnie obrócić wszystko w żart i znów uciec od prawdy. Tak było bezpiecznie, nawet bardzo. I też się cieszę, że na koniec doszło wyłącznie do pocałunku (a co było dalej, możemy się domyślić xD), bo dzięki temu opowiadanie zyskało taką magię i delikatność. Do tego niektóre momenty - perełki... Jeden z nich, kiedy Fred mówił, jak sobie zaplanował wyznanie bliźniakowi prawdy.
Cytat: |
- A jak to zaplanowałeś? - George odważył się zapytać.
Spojrzał na bliźniaka, a on na niego. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, po chwili wbijając wzrok z powrotem w ziemię. Uśmiech gościł na ich twarzach.
- Wydaje mi się, że wiesz.
- Nie, powiedz mi - dokuczył George, a wielki uśmiech pojawił się na jego zarumienionej twarzy.
- Chciałem cię pocałować – odparł Fred z uśmiechem i wywrócił oczami |
To mi się wybitnie spodobało.
To Twoje pierwsze zamieszczone tłumaczenie i jest bardzo dobre. Nie miałam problemów z czytaniem, szło gładko jak po maśle.
Mam nadzieję, że kiedyś napiszesz coś własnego
Teraz Zbyt cicho. Aj, Dori, wiesz albo i nie wiesz, że kocham angsty. Tak samo i śmierć bohaterów. Tutaj spełniłaś te warunki w zupełności. Może jestem z kamienia, ale nie popłakałam się tak naprawdę, chociaż gdzieś w środku mnie coś się rozrywało z kolejnymi linijkami. Tekst jest krótki i działa na zasadzie "to wystarczy, by nakreślić emocje". Możemy czytać między linijkami i dopowiedzieć sobie końcówkę (choć ona jest już bardziej jasna). Ciekawi mnie sama śmierć Freda, jak i dlaczego, może kanonicznie. Co mnie urzekło... potwory w szafie. George pokazał tym, jakim brat był dla niego oparciem, jak bardzo się boi i jakie kryje się w nim dziecko. To wszystko było takie mega smutne, wręcz depresyjnie smutne. Częściowo rozumiem ostatnią decyzję George'a. I zgadzam się z kawu, że te relacje, gdyby nie niektóre opisy, mogłyby być czysto braterskie. W końcu byli bliźniętami, nierozłączni. Tak jakby jeden był horkruksem drugiego, a gdy jeden umrze, drugi zostanie już bezbronny.
Do tłumaczenia nie potrafię się przyczepić. Tak, dałaś znów radę Mam nadzieję zobaczyć więcej.
Co do dyskusji, która się wywiązała, nie będę chyba nic dodawać. Nie zwróciłam uwagi na fakt 'czekania' lub 'otrzymania' zgody, bo chyba przyzwyczaiłam się do zasad panujących na innej stronie. Także, Dori, mam nadzieję, że zobaczę kiedyś te teksty na forum, na którym wiesz, że chciałabym zobaczyć. |
|
|
|
|
Haunted
Dobry wampir
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 894 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New Jersey.;D
|
Wysłany:
Pon 12:45, 25 Lip 2011 |
|
Ten tekst podoba mi się dużo bardziej, niż poprzedni. Dobrze, że masz nową betę.
Nie spodziewałam się takiej miniatury. Trudna. Trochę mi przypominała ból Belli po stracie Edwarda, ale tamta się nie załamała aż do tego stopnia, żeby się zabić.
Tekst zarazem piękny i tragiczny. Mnóstwo przemyśleń.
Bardzo mi się podoba. Utwór jest bardzo smutny i czytając go mam przed oczyma pewien obraz tej łazienki.
Jestem ciekawa dlaczego Fred się zabił. Rozumiem, że dla głównego bohatera nie było innego wyjścia, bo całkowicie brakowało mu Freda.
Chciałabym, żebyś tłumaczyła więcej, bo z każdym utworem poprawia się twój język.
Haunted |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|