|
Autor |
Wiadomość |
Firefly
Człowiek
Dołączył: 27 Sie 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 18:15, 27 Sie 2010 |
|
Temat wywołał u mnie uśmiech na twarzy choć moja początkowa reakcja była zupełnie inna. Napewno jest to inne spojrzenie na całą książkę i nawet bardzo ciekawe, więc ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Pią 21:53, 27 Sie 2010 |
|
Rozdział 9: Piąte koło u wozu
Proszę państwa, w dzisiejszym odcinku pominiemy wstęp. Początek rozdziału i tak nie wnosi do historii niczego, o czym byśmy dotychczas nie wiedzieli (i/lub chcieli się dowiedzieć). Przywalmy zatem z przysłowiowej grubej rury:
Cytat: |
Byłam niczym osamotniony księżyc – satelita, którego planeta wyparowała w wyniku jakiegoś kosmicznego kataklizmu. Mimo jej braku, ignorując prawo grawitacji, uparcie krążyłam wokół pustki po swojej dawnej orbicie. |
Tak, wiem, nihil novi. Wszak wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że Bella to figurka z papieru, której jedynym celem istnienia jest imitowanie bluszczu na ramieniu McSparkle’a. A jednak…a jednak ja wciąż nie potrafię uwierzyć, że ktoś może mieć o sobie tak marne mniemanie i do tego stopnia podporządkować się chłopu.
Nawiasem mówiąc – Belka zna Edwarda zaledwie rok. Cóż, zna to zbyt dużo powiedziane – od roku spędzają ze swym icemanem upojne chwile a to nucąc kołysanki na jej łożu, a tu podróżując jedno na plecach drugiego. Oni tak naprawdę nigdy ze sobą nie rozmawiają, bo i po co? Swan wystarczy, że Cullen jest piękny, a Cullenowi, że Swan pachnie słodko a kwiatowo. Niemniej, przed przeprowadzką do Forks dziewczyna spędziła siedemnaście lat bytu…no właśnie, na czym? Im dalej zagłębiam się w tę książkę, tym mocniej jestem przekonana, że Belka tuż przed samą akcją „Zmierzchu” wybudziła się z trwającej przez większość życia śpiączki. W innym przypadku potrafiłaby znaleźć przynajmniej trzy niezwiązane z Edziem rzeczy, które sprawiają jej radość.
(+ 1 głupota) (+1 angst)
Okazuje się, że Bella robi znaczące postępy w jeździe na motorze. To wspaniale – pomyśli teraz ktoś z Was – będzie mogła poruszać się na drogach całkiem nowym środkiem lokomocji. Błąd, moi mili! To tragedia! Brak wywrotki na drogach = brak SparkleHallucination! W dodatku polany jak nie było, tak nie ma. Czemu Belka nie spyta się o jej położenie choćby rodziców Mike’a, prowadzących wszak sklep turystyczny, tego nie wiem, ale i wiedzieć nie muszę.
A właśnie, Mike. Jak zapewne pamiętacie, Bella obiecała koledze wyjście do kina. Ten niezwykły przypływ dobrego serca kosztuje ją jednak mnóstwo zgryzoty – dziewczyna obawia się, że Newton ma wobec niej niecne, romantyczne zamiary. Ponieważ zwykła rozmowa w cztery oczy i ustalenie raz na zawsze stosunków miedzy nimi panujących z jakiegoś powodu nie wchodzi w grę, Swan zwraca się do sprawdzonego już murzyna z prośbą o ratunek, to jest – towarzyszenie w kinie. Jacob, upojony walentynkową atmosferą, zgadza się bez chwili zastanowienia (nie, żeby miał wybór w tej czy jakiejkolwiek innej kwestii). W dodatku może ze sobą wziąć przyjaciela z rezerwatu. Hojność Belli nie zna granic!
Poważnie zastanawiam się, czy nie dodać kategorii „bad friend”, ale to bez sensu. Nie będę przecież znakować każdego akapitu, w którym pojawia się Jake.
Wracamy do szkoły. Belka zbiera sporą ekipę na miasto, aby nie dotknął jej nawet najmniejszy powiew romantyzmu ze strony syna pracodawcy. Z uśmiechem oznajmia też Mike’owi:
Cytat: |
Na pewno zaproszę też moich kolegów z La Push (…) Jeśli wszyscy się zgodzą, będziesz musiał ich zwieźć swoim vanem. |
Jestem stanowczą przeciwniczką chamstwa, ale moim marzeniem jest, by odpowiedź Mike’a brzmiała mniej więcej: ”Hell no, bitch”. Niestety, Newton okazuje się być drugą męską, zaślepioną wycieraczką łabędzich stóp, w związku z czym pokornie zgadza się na wszystkie warunki, łącznie z rodzajem filmu, na który się udadzą.
(+ 1 bitch)
Niespodzianka! Znajomi odmawiają udziału w imprezie – ponieważ jeszcze nie zyskali statusu Swan’s Slave, mają takie prawo – w związku z czym czeka nas seans 2+1. Podczas drogi:
Cytat: |
Jacob (…) opowiadał mi rożne anegdotki, aż zupełnie zapomniałam, że nie jesteśmy sami. |
Runda pierwsza – 1:0 dla Indianina.
Cytat: |
-Czy to cudo nie ma radia? (…)
-Ma. (…) ale Bella nie lubi muzyki.
Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie. Nigdy mu się z tego nie zwierzałam. |
Nie musiałaś. Każdy człowiek, którego IQ wykracza poza 10 punktów bez problemu dostrzega, że nie lubisz niczego poza McSparkle’m.
Cytat: |
-Jak można nie lubić muzyki? (…)
- Nie wiem. Po prostu mnie irytuje. |
Człowieku, zwariowałeś?! Przecież Edzio miał KOLEKCJĘ PŁYT! W dodatku od jego rodziny dostałam w prezencie RADIO! Uch! Jak można nie skojarzyć tak prostej rzeczy?!
Dojeżdżamy do kina. Jeszcze tylko Bella kupi niepełnoletniemu słudze bilecik i już można zasiąść na fotelu i odprężyć się, oglądając film.
A tu zonk. Okazuje się, że obaj młodzieńcy wyciągają swe kończyny na podłokietnikach, aby Belka mogła złączyć swą dłoń z dłonią jednego z towarzyszy. Zanim jednak nasza bohaterka decyduje się, którego (jeśli w ogóle) obdarzyć tak przytłaczającym ogromem łaski, Mike osobiście wyklucza się z gry. Powód mało romantyczny, acz ważny – problemy z żołądkiem. Nasi przyjaciele dobrowolnie rezygnują z seansu, by poczekać na nieszczęśnika przed drzwiami toalety.
A teraz, moi drodzy, zostawmy na chwilę ironię. W tym bowiem momencie rozgrywa się – jak dla mnie - jeden z kluczowych momentów w całej serii. Fragment, w którym po raz pierwszy mamy okazję naprawdę dojrzeć hipokryzję Belli, której wynik stanowić będzie kamień węgielny akcji w „Zaćmieniu”.
Zbyt wiele cytatów pełni tu ważną rolę. Wybiorę więc tylko te najważniejsze:
Cytat: |
-(…) Bo tak łatwo się nie poddam. Mam czas. (…)
- Wolałabym, żebyś go na mnie nie marnował – powiedziałam, chociaż po prawdzie bardzo mi na tym zależało.”
„-Chciałbym nadal spędzać z tobą popołudnia i weekendy. Jeśli nie masz nic przeciwko.
-Nie wyobrażam sobie popołudni bez ciebie”
„-Problem w tym, że to trzymanie za ręce oznacza dla ciebie coś innego niż dla mnie.
-(…) To mój problem, nie twój.
-Niech ci będzie (…) Tylko o tym nie zapominaj.” |
Wielokrotnie zdarzało mi się na tym forum wyśmiewać dwubiegunową postawę Edwarda w „Zmierzchu”: głoszenie pustych frazesów o tym, jaki to on niebezpieczny, połączone z nieustannym śledzeniem Belli. Edek tak naprawdę nie dawał jej żadnego wyboru – nawet, gdyby autentycznie przestraszyła się jego krwiożerczej natury, cóż z tego? Wszak i tak właził do jej pokoju nocą, proponował wspólne wycieczki i ogólnie nie chciał się odczepić. W dodatku McSparkle przy całym swoim podglądactwie miał czelność oskarżać Belkę, iż nie trzyma się od niego na dystans.
Bawiło mnie to i jednocześnie niemożebnie wkurzało wtedy, i takie same odczucia towarzyszą mi teraz, podczas cytowanej wyżej sceny.
Bella to hipokrytka i samolub, niezależnie od tego, jakimi to superlatywami na jej temat zarzuca nas przez całą serię Meyer. Tak naprawdę ten fragment to swoisty punkt zwrotny w relacji Swan-Black. Wiele osób zżymało się, czytając o pocałunkach różnej maści tych dwojga w „Zaćmieniu”, ale czemu się dziwić? To tylko logiczna kontynuacja tej chorej, zapętlonej sytuacji, w którą Bella wplątała w tym tomie Jacoba. Nie można mówić „tak”, myśląc „nie”.
Ktoś powie, że Bells lojalnie uprzedziła Jake’a, że nic z tego nie będzie. Guzik prawda. W kinie możemy obserwować pierwszy właściwy akt przedstawienia „Wysyłam Ci sprzeczne sygnały, a Ty sobie z tym radź.” Chłopak ma szesnaście lat, buzujące hormony i wyraźnie zaczyna się zakochiwać. Wierzyc, że pusta deklaracja „nie licz na nic więcej” coś tu zdziała, to naiwność granicząca z idiotyzmem. Belli nie ratuje nawet słodka niewiedza – Jacob niemalże deklaruje jej w twarz, że jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Jak więc można, na wszystko co święte, dla własnej przyjemności dręczyć kogoś swoją osobą, dając mu tym samym nadzieję – wiedząc przez cały czas, że z tej mąki chleba nie będzie? Jak bardzo samolubnym i – nie bójmy się użyć tego słowa – okrutnym trzeba być, by w ten sposób igrać sobie z sercem rzekomo najbliżej nam osoby?
Jeden z najbardziej odrzucających mnie w całej książce momentów. Gorzej będzie już tylko od rozdziału 23 w górę.
Run, Jake, run for your life!
(+ 10 bitch)
Anyway, wracamy do akcji właściwej. Mike okazuje się być poważnie zatruty, w związku z czym Jacob decyduje się na chwilowe zwieszenie broni i nabywa dla nieszczęśnika puste wiaderko po popcornie, aby mógł sobie ulżyć w cierpieniu. W czasie drogi do domu Bella rozmyśla nad swoim zachowaniem – niestety, jedyny wniosek, do jakiego dochodzi, to:
Cytat: |
Wiedziałam, że mimo wszystko sama go nie przegonię Za bardzo go potrzebowałam i zbyt wielką byłam egoistką. |
A wystarczyło na początku roku, miast prowadzać się z niezrównoważonym psychicznie glittermanem, znaleźć sobie kilku prawdziwych przyjaciół. Korzyść podwójna – miałabyś się komu zwierzać z problemów, nie łamiąc przy okazji niczyjego serca, a w dodatku najprawdopodobniej i tak nie miałabyś CZEGO opowiadać, gdyż nie wplątałabyś się wcześniej w toksyczny związek. Same plusy!
(+ 5 bitch)
Oho, ani chybi po Forks krąży jakaś zaraza, bo Jacoba też coś łapie. Chłopak odwozi Bellę i kieruje się w stronę domu, nasza bohaterka zaś gryzie paluchy ze strachu o stan swej zabaweczki. Dostajemy też kolejną dawkę argumentów pt.: „Dlaczego muszę złamać mu serce”.
Cytat: |
Z jednej strony bolało mnie okropnie, że Jacoba zranię – z drugiej, nie mogłam pozwolić sobie na to, by go nie zranić. |
Boże, niech ten rozdział już się skończy. To nie na moje nerwy.
(+ 5 bitch)
Jacob jest chory, tak chory, że telefon miast niego odbiera Billy. Bella oferuje gotowość pielęgnowania cierpiącego, ale Billy to mądry facet, więc stanowczo odmawia. Zresztą z planów dziewczyny i tak nic by nie wyszło – rankiem sama bowiem podupada na zdrowiu.
Spędza cały dzień w łazience z ręcznikiem pod głową, a Charlie zostawia jej szklanicę wody, żeby się nie odwodniła.
I co? Już? Córka jest tak chora, że nie może się ruszyć na krok z kibla, a on raźno maszeruje na posterunek? Oto, moi państwo, do czego doprowadza nadmierne skakanie nad rodzicem. W sumie trudno się dziwić Charliemu – skoro relacje z Belką ograniczają się do podawania obiadu i robienia prania, mógł łatwo zapomnieć, że ta istota w łazience to jego dziecko i przypadkowo wziąć ją za pomoc domową.
(+ 1 bad father)
A nie, komendant się jednak trochę rehabilituje – na noc przenosi Bellę do łóżka. Następnego dnia Bells dzwoni do Blacków, aby sprawdzić, czy Indianin tez już się wylizał. Wygląda jednak na to, że Jacoba dopadło coś znacznie paskudniejszego, bo chłopak brzmi przez telefon nader mizernie.
Co naprawdę dolega Jake’owi? Tego dowiemy się już wkrótce. Najpierw jednak zawędrujemy na skądinąd znaną polanę…
Dane statystyczne:
Głupota -1
Angst -1
Bitch -21
Bad father -1
Do zobaczenia! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BellaMarie13 dnia Pią 23:14, 27 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 23:14, 27 Sie 2010 |
|
ROZDZIAŁ X ŁĄKA
O mój Patynsonie, Dżejkob nie zadzwonił! Szczerze mówiąc, też bym miała Belkę w du**e na jego miejscu. Będziesz robił za niewolnika? Miejże trochę godności, chłopcze. Ok., BellaSue robi małe dochodzenie. Zmusza Charliego, aby wyciągnął info o Dżejku i jego „chorobie” od Harry’ego Przejrzystejwody (wiem, że nie tłumaczy się nazwisk, ale to jest cool:-). Harry ma problemy z sercem, zwróćcie na to uwagę, Drodzy Czytelnicy. Co wcale nie jest takie oczywiste, bo Stefa podaje tyle niepotrzebnych informacji, że trudno wyłowić z tego zalewu coś istotnego.
Okazuje się, że Dżejk ma jakoby mononukleozę. Bella wygooglowywuje (wow, fajne słowo) tę chorobę i dochodzi do wniosku, ze something is wrong.
Cytat: |
Podjęłam decyzję, że wspaniałomyślnie dam Billy'emu tydzień a potem zacznę działać. Uważałam, że to z mojej strony hojny gest. |
Ojej, jakaś Ty cudowna! (+1 bitch)
Cytat: |
Zbyt dużo przesiadywałam w domu i zbyt często przebywałam sama. Bez Jacoba, bez naszych rozrywek i adrenaliny, wszystko to, co w sobie do tej pory tłumiłam, zaczęło wypełzać na powierzchnię. Gorzej znosiłam koszmary. Zapominałam, że wystarczy cierpliwie wypatrywać końca. Czy to w lesie, czy to na polu paproci, na którego środku nie stał już biały dom, nie widziałam nic prócz przeraźliwej pustki. Czasem towarzyszył mi Sam Uley nadal natarczywie mi się przyglądał - nie zwracałam jednak na niego uwagi. Jego obecność w niczym mi nie pomagała, nie dostawałam z jego strony żadnego emocjonalnego wsparcia. Czy pojawiał się w moim śnie, czy nie, budziłam się z krzykiem. |
Angst is back. Na moje nieszczęście, oczywiście. (+1 angst)
Wreszcie mija termin wyznaczony wspaniałomyślnie przez Belkę. Panna Swan dzwoni do Blacków. Billy odbiera i informuje, że z Dżejkiem już wszystko gut, ale nie ma go w domu.
Cytat: |
Jacob czuł się na tyle dobrze, żeby pojechać z kolegami do miasta, ale nie dość dobrze, żeby do mnie zatelefonować! Dobrze się bawił, kiedy ja z godziny na godzinę coraz bardziej zapadałam się w sobie. Tak się przez te dwa tygodnie martwiłam! Tak się nudziłam. Byłam taka samotna! Najwyraźniej nie tęsknił za mną tak samo jak ja za nim. |
Tak jest, bo oczywiście Bella jest najważniejsza na świecie. Niedobry niewolnik, trzeba go wychłostać! (+2 bitch)
Cytat: |
Czyżby mnie posłuchał i zdecydował, że szkoda marnować czas na kogoś, kto nie może odwzajemnić jego uczuć? Krew odpłynęła mi z twarzy. |
Oby, oby. Jednakże to by oznaczało, że wszyscy faceci w tej serii nie są poddańczo przywiązani do naszej pustej bohaterki. Tak przecież być nie może!
Charlie wyjeżdża na ryby, co jest Belce na rękę. Swanówna wypycha wręcz ojca, mówiąc, że zadzwoni do Jess.
Cytat: |
- Świetny pomysł, Bello. Przez to całe siedzenie w garażu z Jacobem zaniedbałaś pewnie znajomych ze szkoły. Jeszcze pomyślą, że o nich zapomniałaś.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową, chociaż tak naprawdę opinia moich znajomych nic mnie nie obchodziła. Charlie zabrał się do pakowania prowiantu, ale przerwał i znów na mnie zerknął. |
Ja pierniczę, jak można nie lubić Belli, taka koleżeńska i miła. „Co? Moi koledzy, którzy byli dla mnie od początku mili, a których zawsze uważałam za wartych mniej niż błoto pod moimi butami? A tak, mam ich w du**e, to chyba oczywiste.” (+3 bitch) Jak ja nie znoszę tej suki.
Znów mamy wzmiankę o misiu i zaginionym turyście. Charlie odjeżdża. Bella zastanawia się, co teraz.
Cytat: |
Jessica odpadała. Jeśli o mnie chodziło, dziewczyna przeszła na ciemną stronę mocy. |
Nie, to Ty przeszłaś na stronę kretynizmu i zdzirowatości. Z resztą podejrzewam, że stało się to już dawno temu, jeszcze przed przybyciem do Widelców. (+1 bitch)
Swanówna postanawia iść na sławetną łąkę. Bo najlepszy sposób na to, żeby sobie poradzić z odejściem chłopa to… Cały czas sobie o nim przypominać, brawo Bells. (+1 głupota)
Bella zmierza ku łące, angstując raz po raz. Wreszcie nasza ulubiona bohaterka dociera na Edziową łączkę.
Cytat: |
Bez Niego miejsce to było na dobrą sprawę zwyczajne. Nie wiedziałam, co właściwie spodziewałam się tutaj poczuć. Polana, chociaż piękna, ziała emocjonalną pustką. Jak mój koszmar. Na tę myśl zakręciło mi się w głowie.(…)
Gdyby nie fala bólu, od razu bym uciekła. Walczyły we mnie dwa sprzeczne pragnienia, próbowałam oderwać ręce od tułowia i wstać. Przyszło mi do głowy, że jeśli nie uda mi się podnieść, po prostu się odczołgam. |
Wow, ale jestem zaskoczona, dobrze, że siedzę, bo bym się przewróciła, takie to niespodziewane. (+1 angst)
Ale uwaga, może zaraz coś zacznie się wreszcie dziać w tej cholernej książce! Dun, dun, duuuun!!! Na polance zjawia się … Laurent. Postać, która niewiele znaczyła w książce namber łan. Ciekawe, czy wreszcie coś zrobi, aby zasłużyć się w tej serii.
Cytat: |
I wtedy go rozpoznałam.
- Laurent – zawołałam mile zaskoczona.
Była to z mojej strony irracjonalna reakcja. Powinien był mnie przebiec zimny dreszcz.(…)
- Bella - Był w jeszcze większym szoku niż ja.
- Nie zapomniałeś, jak mam na imię. - Uśmiechnęłam się. Ucieszyłam się jak idiotka, bo zostałam rozpoznana przez obecnego wampira! |
Belka sama przyznaje, że jest skończoną idiotką. Brawo.
Po krótkiej wymianie zdań Bella zauważa, że Laurent ma ciemnoczerwone oczy, mimo iż przebywał z rodziną niejedzących ludzi (nie będę ich nazywała wegetarianami, bo nimi nie są, chyba że wpylają same zielsko) wampirów.
Belcia domyśla się, że wpadła w niezłe tarapaty. I wtem pojawia się Głos, The Voice (i niestety nie mam na myśli Alana Rickmana. Chociaż może to i dobrze, Mister Velvet Voice w tym szicie? Never!) Alleluja!!!
Edzisław karze Belci kłamać, aby przekonać Laurenta, że jedzenie jej to zły pomysł, bo gdy Cullenowie się o tym dowiedzą… Oj, zaiskrzą go na śmierć.
No dobra, BellaSue i Laurent dalej gadają o pierdołach, zeżryj ją wreszcie chłopie, na co czekasz? Zaraz pojawi się wilk na białym... eee, wilku? I zrobi Ci bubu! Laurent wyjaśnia pannie Łabędź, że Victoria chce ją wszamać, żeby zemścić się za Jamesa i na pewno wścieknie się, że Laurent ją wyręczył.
Nie myślałam, że ta scena będzie taka nudna. Ciągnie się jak guma od gaci. Rozumiem, że Stefa chciała zbudować napięcie, ale jak zwykle nie wyszło. Niech coś się stanie, do ciężkiej cholery! Przestańcie gadać, do roboty! (+1 nuda)
No tak, wreszcie pojawiają się wilki. Następuje ich długi opis. Laurent bierze nogi za pas, wilki rzucają się za nim. Bella ucieka. Po długim czasie wreszcie dociera do domu, gdzie czeka Charlie. Bella opowiada ojcu o wilkach i obiecuje, że już nie wlezie do lasu. Ja na miejscu Charliego dałabym jej szlaban na miesiąc za to, że nie posłuchała, kiedy ojciec mówił jej o niebezpieczeństwie w lesie. (+1 bad father)
Charlie mówi córce, że widział Jacoba, który kłócił się o coś z kolegami. Oho, mamy więc i zapowiedź przystąpienia Dżejka do klanu McWolfów.
Belka wreszcie idzie do łóżka, gdzie z przerażenia szczęka zębami. Teraz to się boisz, głupia dziewucho, a powinnaś być przerażona już, gdy Edzik przyznał się, że jest wąpierzem. Ale nie, wtedy to było zaje***te. Dopiero teraz widzisz, że zadawanie się z potworami bywa niebezpieczne. Nawet starcie z Dżejmsem nie zrobiło na Tobie takiego wrażenia. No nic, lepiej późno niż później.
Ale, ale, co my tu mamy? Czyżby Bella na sekundę przestała myśleć tylko o sobie?
Cytat: |
Nagle uzmysłowiłam sobie coś jeszcze, co przypłaciłam falą mdłości. Sytuacja przedstawiała się znacznie gorzej! W takim samym położeniu co ja znajdował się przecież także Charlie! Nieświadomy grożącego mu niebezpieczeństwa, spał zaledwie kilka metrów ode mnie. Gdyby wampiry przyszyły zabić mnie w domu, nie zawahałyby się zaatakować i jego. Nawet gdyby mnie nie zastały, mogłyby zamordować go dla sportu. |
No, no, myślisz o życiu ojca. Cóż za nowość.
Cytat: |
Żeby się uspokoić, wyobraziłam sobie, że wataha dogoniła Laurenta i rozszarpała go na strzępy, jak gdyby był zwykłym śmiertelnikiem. Nie wierzyłam ani trochę, że bestie zdołały zgładzić wampira, ale ta niedorzeczna wizja podniosła mnie na ducha Gdyby go dopadły, nie mógłby poinformować Victorii, że nikt mnie nie chroni. Victoria mogłaby też dojść do wniosku, że to Cullenowie go zabili. Jaka szkoda, pomyślałam, że wilki nie miały szans zwyciężyć w takim pojedynku! |
I to jest, proszę państwa, próba zastosowania czegoś na kształt ironii przez Stefę. Oczywiście nic takiego nie mogło się stać, Bella sobie to wymyśliła, żeby się pocieszyć. Jaaasne… Stefa jest subtelna jak radziecki czołg.
Bella wyobraża sobie pragnącą zemsty Victorię i sika w majty. Dobrze jej, takie są efekty zadawania się z mejerpirami.
Uff, wreszcie koniec rozdziału. Jak zwykle parę liczb.
+7 bitch
+1 głupota
+2 angst
+1 nuda
+1 bad father |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Pon 12:59, 30 Sie 2010 |
|
Aż trochę szkoda, że nikt już tutaj się nie rzuca w oburzeniu, można by dla odmiany trochę się z kimś pokłócić erhm... podyskutować :D jestem ciekawa co powiecie w późniejszych rozdziałach na temat wilczków,a póki co nudziło mi się więc zrobiłam statystykę za całokształt. Mogłam się pomylić, więc poprawki mile widziane :
Głupota - 38
Angst - 20
Bitch - 46
Emo - 7
Ego - 6
Bad father -4
Nuda - 7
Bad daughter - 1
Tylko tak dalej, a na końcu książki głupota lub już prędzej bitch dobije do dumnej cyfry sto! xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Czw 21:29, 02 Wrz 2010 |
|
Rozdział 11: Sekta
Jak dowiedzieliśmy się z poprzedniego odcinka, złe wampiry ostrzą kły – czy tez raczej nędzną namiastkę tychże, pozostałą po „Pimp my vampire” w wykonaniu Stefy – na naszą bohaterkę. Trauma ta wyzwala (nieznane dotychczas czytelnikowi) pokłady empatii w Belli, która po raz pierwszy od dawna zaczyna troszczyć się o swego ojca. Trochę szkoda, że trzeba jej w tym celu zagrozić degustacją krwinek czerwonych komendanta przez brokatowe Black Eyed Peas*, ale lepsze to, niż nic.
Oho, Belka nie odpuszcza. Laurent laurentem, ale nie można przecież z tak błahego powodu darować sobie nękania ulubionego murzyna.
Cytat: |
W środę zrobiłam się tak zdesperowana, że dzwoniłam co pół godziny aż do dwudziestej trzeciej. |
Gdyby mój kumpel nie odbierał telefonu przez cały boży dzień, doszłabym do jednego z następujących wniosków:
a) zepsuł mu się aparat
b) ma mnie w rzyci.
Biorąc jednak pod uwagę, że Bella zmienia się w bezmózgie zombie, gdy nie ma pod ręką męskiego ramienia na którym mogłaby się uwiesić, w pewnym sensie rozumiem jej upór. Ta dziewczyna po prostu nie umie prawidłowo funkcjonować bez chłopa przy boku. Czy jest na sali lekarz? Czy ta przypadłość ma jakąś fachową nazwę?
Belka walczy z tęsknotą, walczy, walczy…Od czasu do czasu przerywa zaś sobie sesje angstu urozmaiceniem w postaci zamartwiania się o rodziców.
Cytat: |
To dlatego uważałam, że nie wolno mi opuścić Forks. Zresztą, nawet gdybym mogła, dokąd bym uciekła? |
Zastanówmy się. Tom wcześniej mieliśmy do czynienia z niemal identyczną sytuacją – pewien wąpierz postanowił cię wszamac, więc zdecydowałaś się wyjechać…Do Arizony, dobrze pamiętam? Dzięki temu zarówno Charlie we Waszyngtonie, jak i Renee na Florydzie mogli być względnie bezpieczni. Myślenie nie boli, złotko.
Z drugiej strony, może to nie najlepszy pomysł. Ostatecznie, James zdołał cię oszukać głupią kasetą video, mimo tego, że byłaś z obstawą teoretycznie doświadczonych SparkleBodyguardów. Strach pomyśleć, do czego by mogło dojść, gdybyś wyruszyła sama.
(+ 1 głupota)
W piątek Bells ostatecznie przegrywa walkę ze swoją silną wolą i postanawia udać się do La Push. To, że nie martwi się o swoje bezpieczeństwo, wyruszając do nawiedzonego przez wampiry lasu, niezbyt mnie porusza. Szkoda jednak, że nie pomyślała, iż jej zapach może ściągnąć dwa niebezpieczne potwory na głowę Jacoba.
(+ 1 bitch)
He. Hehe. Hehehehe…
Przepraszam Państwa za ten chichot. Jak jednak inaczej można zareagować na to:
Cytat: |
Chodziło o Sama Uleya. (…) Mój przyjaciel nie zerwał ze mną stosunków dobrowolnie! Kamień spadł mi z serca. |
Czasem chciałabym być Bellą. Pomijając kompletny brak poczucia humoru, wiecznie skrzywioną gębę, bitch’yzm do potęgi entej i nieumiejętność funkcjonowania bez SparkleBoy’a, naprawdę bym chciała. To musi być w pewnym sensie wygodne – mieć tak nadęte ego, by sądzić, że znajomy porzuca nas z przyczyn obiektywnych, a nie dlatego, że traktujemy go jako darmową siłę roboczą plus nagrodę pocieszenia za utraconego faceta.
I to bez żadnego dowodu na poparcie swej tezy!
( + 1 ego)
Belka rozgrzesza się ze swej samolubnej podróży, twierdząc, iż wampiry przyjdą po nią dopiero którejś (Bóg raczy wiedzieć, której) nocy, a do tego czasu Sam niezawodnie zwerbuje Jake’a do swej sekty. Logiki w powyższym twierdzeniu zero, ale nieważne. Trzeba ratować chłopaka, nim ogolą mu głowę i każą okraść Billy’ego!
Blablabla, Bella rozmawia z ojcem, ten ją uspokaja, misie wciąż wariują…Wróć, już wiadomo, że to wilki, które w dodatku zrobiły kuku jakiemuś turyście.
Wielki Posejdonie, jaką marną pisarką jest Stefa. Ja wiem, że to się nie godzi porównywać, ale jakim cudem Rowling potrafi zapętlić fabułę w taki sposób, że do końca książki (lub nawet serii) nie wiadomo, kto zabił i dlaczego, a Meyer nie umie zasiać w czytelniku nawet ziarna niepewności? Toż to moja ośmioletnia kuzynka bez trudu domyśliłaby się, kim są owe stwory, dlaczego pogoniły Lauriego i co ma z tym wspólnego Black. Stephenie, błagam, chociaż raz spróbuj nie odkrywać wszystkich kart już na samym początku. To naprawdę doda trochę blasku twoim wypocinom.
W czasie podróży Bells spotyka Quila i oferuje mu podwózkę do domu. Oczywiście, nic za darmo; w ramach odpłaty Indianin dzieli się z naszą bladą twarzą informacjami dotyczącymi Jacoba – dosyć bezużytecznymi, moim zdaniem. Cóż, przynajmniej chłopak zdąży na obiad.
No, jesteśmy na miejscu, Bella parkuje przed Black Manor.
Cytat: |
(…) To w oknie od frontu pojawił się Billy. (…) Kiedy pomachałam mu ze zjadliwym uśmieszkiem, rozeźlił się i zaciągnął firanki. |
Dlaczego wszyscy tak się pieszczą z tą dziewuchą? Billy, na miłość boską, to jest już zwykłe najście, zadzwoń po gliny!
A, zapomniałam. Jej ojciec to komendant. Nic dziwnego, że smarkula czuje się bezkarna. Może gdyby Charlie zagroził jej aresztem, przestałaby naśladować Edzia i wystawać pod oknami innych. To samo tyczy się zresztą jazdy na motorze bez pozwolenia.
(+1 ego) (+1 bitch)
Nagle, nie wiadomo skąd, rozlega się posępne wycie wilka, połączone z natarczywym dudnieniem werbli. Gdzieś w oddali ze złowieszczym grzmotem uderza w ziemię piorun. Hieny śmieją się potępieńczo. Niebo przesłaniają ciemne chmury.
A Jacob wychodzi zza krzaka z obstawą.
Dobra wiadomość? Uley nie zdążył go jeszcze ogolić na zapałkę, choć poczynił już pewne przygotowania, tnąc Blacka na jeża. Zła wiadomość? Chłopak ani chybi jest czymś naszprycowany, bo z opisu Meyer wynika, że przeistoczył się w Hulka. Minus zielony kolor.
Bella wyciąga Jake’a na przechadzkę. Chce się dowiedzieć, co się z nim stało. Dialog, który ciągnie się przez ponad dwie strony, można streścić mniej więcej w ten sposób:
Bella: Ach, mój ty biedaku, co też ci uczynili owi źli chłopcy?
Jacob (grobowym głosem): Myliłem się.
Bella (oburzona): Jak to, niewierny sługo? Znalazłeś sobie nowych przyjaciół? Jak śmiałeś! I to bez pytania o zgodę!
Jacob (tym samym, monotonnym tonem): Yoda moim nowym mistrzem jest.
Bella: …
Jacob: To jest, chciałem powiedzieć, Sam to świetny kumpel. Poszła won.
Gdybym to ja była edytorem tej książki, mnóstwo drzew zachowałoby życie.
Później rozmowa niespodziewanie skręca na temat Cullenów. Okazuje się, że klub założony przez Uleya ma ścisły związek z ich istnieniem. Bella się denerwuje, bo słyszy nazwisko McSparkle’a, Jacob natomiast sprawia wrażenie, że za chwilę dostanie ataku padaczki, bo cały czas się trzęsie...Chwila, moment!
Cytat: |
-Spokojnie, Bello. Tylko go nie prowokuj – ostrzegł mnie ciepły baryton Edwarda. |
No to pozamiatane. Jake, brachu, teraz już się nie wykręcisz od towarzystwa Swan. Okazuje się, że nie trzeba wcale motorów, ino twej obecności, by wywołać SparkleHallucinations!
Wygląda jednak na to, że Black przez te kilka dni nieobecności uczęszczał na skrócony kurs asertywności, płacze i błagania Belki nie robią bowiem na nim wrażenia. Brawo, chłopie, tak trzymać!
Cytat: |
Obiecałeś. Obiecałeś! Tak bardzo cię potrzebuję! |
Pamięta ktoś może ten fragment z „W pustyni i w puszczy”, gdy Staś nauczał Kalego, czym jest dobro, a czym zło? W skrócie wizja murzyna przedstawiała się następująco: „Jak ktoś Kalemu zabrać krowę, to być zły uczynek, a jak Kali zabrać komuś krowę – to być dobry uczynek”.
Zabawne, że ponoć cywilizowana i moralna Bella reprezentuje identyczny światopogląd. Co tam, że przyjaciel ewidentnie nie radzi sobie z nową sytuacją, jakakolwiek by ona nie była – ważne, że Mary Sue pozostanie bez świty!
Lec do Sama, Jacob. Trafiło ci się jak przysłowiowej ślepej kurzej ziarno.
(+ 5 bitch)
Ooo. Ten rozdział to istna kinder-niespodzianka; co krok natrafiam na jakąś perełkę. Teraz na przykład Belcia wykoncypowała sobie, że Black zwiewa, bo cierpi z powodu nieodwzajemnionego uczucia! Niestety, nie trafiła. To, co dręczy Jake’a, to najwyraźniej ten malutki, ocalały procencik marysuistycznego uniwersum, który nie kręci się wokół naszej bohaterki. Jak, pech, to pech.
Jacob oddala się, a Bella zastyga jako ta żona Lota, aby w pełni oddać się temu, co potrafi najlepiej – kontemplowaniu swego wewnętrznego cierpienia. Dodatkowy bonus – padający deszcz, przydający dramatyzmu sytuacji. Okazuje się jednak, że trzeba wracać do domu, gdyż telefonował Charlie (czyżby ZNOWU zapomniała o obiedzie?!).
Chyba nie doceniam komendanta. Na widok przemoczonej i przybitej córki Swan wpada w furię i dzwoni do Billy’ego, aby wyjaśnić całą sytuację. Trochę się jednak przy tym zagalopowuje:
Cytat: |
Niezależnie od tego, co chłopak kombinuje z tym waszym cudownym Samem, jeśli odrzuci małą i na powrót wpędzi ją w depresję, to będzie miał ze mną do czynienia. |
Paradne. Charlie właśnie oświadczył przyjacielowi, że Jake ma natychmiast oddalić się od nowych kumpli i w te pędy wracać do pracy na plantacji…To jest, do towarzyszenia Belli. Ciekawe, kiedy zrozumie, że depresja córki to tylko ich problem i żaden szesnastolatek nie ma obowiązku pełnić roli terapeuty. Nie zwalaj swoich rodzicielskich obowiązków na innych ludzi, Swan!
(+ 1 głupota)
Cytat: |
A więc taką strategię przyjął Billy. Żeby zemścić się na Edwardzie, potraktowałam Jacoba jak zabawkę, aż miał dość moich gierek i pokazał mi drzwi. |
Zaczynam całkiem poważnie rozważać mianowanie Billy’ego moim ulubionym bohaterem sagi. Jako jedyny w tej książce zdaje się posiadać głowę na karku, zmysł obserwacji i umiejętność kojarzenia faktów. Właściwie nie rozumiem, dlaczego to nie on dowodzi posterunkiem w Forks – nadaje się do tego znacznie lepiej niż naiwny, zakochany w swym telewizorze Charlie.
Belka postanawia iść na całość i zrobić coś absolutnie szalonego – powspominać przed snem owe dwa zdania, które w swej szczodrości wypowiedział dziś w jej głowie Widmo-McSparkle. Taka sesja masochizmu ma jednak swoją cenę – miast snów proroczych, Bella zostaje obdarowana przez Morfeusza dość głupawą wizją Blacka przemieniającego się w Edzia. Sen urywa się, gdy Bells budzi się na dźwięk drapania czegoś o szybę okienną…
Ciemno wszędzie. Głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?
Trochę liczb:
Głupota-2
Bitch-7
Ego-2
Do zobaczenia!
* Podziękowanie dla twórców „Vampire Sucks” (nawet jeśli nie czytają naszych wypocin i nigdy tego nie uczynią z przyczyn obiektywnych) za uświadomienie mi tego zabawnego podobieństwa. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BellaMarie13 dnia Pon 21:28, 20 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 10:35, 03 Wrz 2010 |
|
ROZDZIAŁ XII WIZYTA
Zaczynamy mocnym łubudu. A raczej zgrzytu zgrzyt. O szybę w pokoju Belci. Jako że nic w tej abominacji przypominającej książkę nie idzie po mojej myśli, na pewno nie jest to coś, co by chciało zeżreć Bellę Sue.
Okazuje się, że jest to Dżejkob, wierny niewolnik naszej bohaterki. W iście kaskaderski sposób Black wskakuje do pokoju Belki. Nie wiem, co Stefa widzi w przesiadywaniu facetów za oknem Swanówny. Czy to ma być romantyczne? Nie dość, że Edward w ten sposób prześladował Bellę zanim jeszcze zostali parą, to teraz Dżejk ma zamiar zwisać z parapetu Ms. Łabędź?
Oczywiście Charlie nie słyszy łoskotu, jaki robi Jake swoim popisem. How unrealistically convenient.
Cytat: |
Jacob uśmiechnął się szeroko zadowolony ze swego wyczynu. Nie był to ciepły uśmiech, który znałam i uwielbiałam, tylko jego gorzka parodia - nowy uśmiech na nowej twarzy należącej do Sama. |
Twarz Jacoba należy do Sama? To brzmi interesująco… Slashficki czas zacząć!
Cytat: |
Zasnęłam we łzach, zadręczając się tym, co zostało z mojego przyjaciela. Przez to, jak mnie potraktował, na moim ciele pojawiły się nowe rany. W dodatku, jakbym nie miała już dosyć, swoim postępowaniem zmienił scenariusz mojego koszmaru. Kolejny policzek. A teraz stał na środku mojego pokoju, uśmiechając się triumfalnie, jakby nic się nie stało. Najgorsze było to, że chociaż dostał się na piętro dość nieporadnie, swoim pojawieniem się przypomniał mi o niezliczonych nocnych wizytach Edwarda. a wspomnienia te, jak wszystkie z tego okresu, zadawały ból. |
Niech żyje angst! Nie było go przez całe kilka akapitów. Ale wrócił! Hurra! Litości, zaraz nie wytrzymam. (+1 angst)
Cytat: |
- Wynoś się! - warknęłam, wkładając w swój szept tyle jadu na ile tylko było mnie stać. Spojrzał na mnie spłoszony. Nie spodziewał się takiego przyjęcia.
- Co ty Bella? Przyszedłem cię przeprosić.
- Przeprosiny odrzucone! |
Wow, you’re a bitch. Nie dała niewolnikowi dojść do słowa. Rozumiem, że wejście wilka było dość niespodziewane i budzi wspomnienia, a poza tym jesteś na niego zła za wcześniejsze zachowanie, ale do jaśnistej Anielki, okiełznaj swoją zdzirowatość, dziewucho. Dajże mu się wypowiedzieć, w końcu to podobno przyjaciel, który pomógł Ci się jako tako połatać po miesiącach angstowania. (+1 bitch)
Bella próbuje wypchnąć Jacoba przez okno, myśląc, że to sen. Wtem panna Swan postanawia dramatycznie omdleć z nadmiaru angstu.
Cytat: |
Obróciłam się na bok. Łzy na moich policzkach jeszcze nie wyschły.
- Dobrze wiesz, co mi jest i że nic nie jest w porządku. |
Tu nie potrzeba komentarza. (+1 angst)
Cytat: |
- Wiem - powiedział - ale nie chciałem, żeby tamta rozmowa koło domu była naszą ostatnią. Potraktowałem cię jak śmiecia, Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. |
Ona traktuje Cię jak śmiecia cały czas, olej ja wreszcie, przestań myśleć penisem, błagam.
Jake chce o czymś ważnym Belli powiedzieć, ale nie może. Rozmowa się zapętla. McSteryd stara się wyjaśnić Belli sytuację, nic przy tym nie zdradzając, licząc na jej inteligencję. Muahahaha, oj to się chłopak przeliczy. Jake szybko dochodzi do wniosku, że pusta jak kartonik po mleku BellaSue sama na to nie wpadnie. Chłopak zaczyna dawać jej wskazówki, przypominając rozmowę na plaży w La Push.
Cytat: |
Krew napłynęła mi do policzków, ale pocieszyłam się, że Jacob, ze swoją dziwną gorączką, nie jest w stanie wyczuć różnicy, Tam na plaży usiłowałam z nim nieudolnie flirtować, żeby wydobyć od niego cenne informacje. |
No tak, już wtedy byłaś manipulującą hipokrytką, bawiącą się facetami dla sportu i własnych korzyści. (+1 bitch)
Jak zwykle mózg Belli nie pracuje, więc Swanówna nie może sobie przypomnieć niczego, co by mogło wyjaśnić zachowanie Jake’a. Dżejk mówi, że ledwie udało mu się wyrwać do Belki. Spotykanie się z nim jest dla niej niebezpieczne. Ach, to żadna nowość. Z Edziem też tak było. „Będę cię cały czas odwiedzał, ale nie możemy się widywać, because I’m dangerous. Będę cię śledził, ale nie zbliżaj się do mnie!” Stefa, wymyśl coś nowego. No tak, jest jedna różnica, McWolf nie uważa, że zrobi krzywdę Belci, tylko Sam Uchlej, tfu, Uley tak myśli. Tak, czy owak, to już było. Next!
Dżejk wreszcie się zmywa. Bella zasypia. Angsty dream time! Ale cóż to? Sen jest jakiś taki… nieangstowy.
Cytat: |
Jak zwykle zaczęłam wędrować bez celu, szybko zdałam sobie jednak sprawę, że to nie mój stały koszmar. Po pierwsze, panowałam nad tym, czy chcę kontynuować wędrówkę, czy nie - podjęłam ją tylko z przyzwyczajenia. Po drugie, nie był to nawet ten sam las. Inaczej tu pachniało - w powietrzu unosił się słonawy zapach oceanu. Inaczej też padało tu światło. Niebo przesłaniały korony drzew, ale wszystko wskazywało na to, że nad nimi świeci słonce - liście miały piękny szmaragdowy odcień, znałam las w okolicach La Push, ten przy samej plaży. Ucieszyłam się - musiała być zalana słońcem! Ruszyłam w jej stronę, kierując się dochodzącym z oddali szumem fal. |
Niemożliwe, poczekajmy chwilkę, zaraz się wyjaśni.
Cytat: |
Nie wiadomo skąd Jacob pojawił się przy mnie - mój Jacob, z długimi włosami związanymi w koński ogon. Złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem ku najmroczniejszej części lasu. Na jego chłopięcej twarzy malował się strach.
- Jacob! Czy coś się stało? - spytałam, zapierając się nogami. Ciągnęło mnie do światła. Bałam się ciemnej gęstwiny.
- Biegnij, Bello! Musisz uciekać! - szepnął zatrwożony. |
O, fałszywy alarm. Wszystko wraca do normy. Przerażający sen, tylko w odrobinę innym wydaniu. Ok., zobaczymy, co dalej.
Cytat: |
- Jacob! - krzyknęłam, ale już go nie było.
Jego miejsce zajął olbrzymi rdzawobrązowy wilk o ciemnych rozumnych oczach. |
Ojej, proroczy sen! A może głęboko ukryta zdolność Belli do myślenia wypluła w czasie snu jakieś informacje, mające przybliżyć głupiutkiemu łabędziątku rozwiązanie zagadki Blacka? Bella budzi się z wrzaskiem, po czym zaczyna szlochać. Czy ta kretynka umie reagować na cokolwiek inaczej niż tylko krzykiem lub płaczem? Ja chrzanię, mam tego już serdecznie dosyć.
Miss MarySue przypomina sobie rozmowę z Jakiem na temat legend o wampirach.
Cytat: |
Sen o wilku przywołał pogrzebane wspomnienia. Teraz potrafiłam odtworzyć moją pierwszą rozmowę z Jacobem z dokładnością, co do jednego słowa. Przypomniały mi się wszystkie wspomniane przez niego podania, zarówno to o wampirach, jak i pozostałe. |
Imfuckingpossible. Kto pamięta całą, dość długą rozmowę sprzed roku co do słowa? W dodatku Stefa cytuje nam długi fragment tejże konwersacji wprost z Tłajlajta. Słowo w słowo. Lenistwo + głupota = fail. (+1 głupota)
Cytat: |
Coś stanęło mi w krtani. Zaczęłam się krztusić. Usiłowałam to Coś połknąć, ale się zaklinowało, więc spróbowałam wypluć. |
Uduś się, zdychaj, giń!!!/ killer mode off / Uff, ulżyło mi trochę.
Cytat: |
- Wilkołak - wydusiłam. Przerażające słowo nie chciało przejść mi przez gardło. |
Dun, dun, duuuuuun!!! Cóż za rewelacja. Forrest Gump by się już dawno domyślił.
Cytat: |
Złapałam się za skronie, żeby moja czaszka nie eksplodowała od nadmiaru myśli. |
Nadmiaru, czyli ilu? Trzech?
Belka postanawia natychmiast porozmawiać z Jacobem, nie zważając na godzinę. Po drodze nadziewa się na ojca, który opowiada jej o nowych atakach wilków. Bella zaczyna poważnie bać się o życie Charliego, który ma zamiar brać udział w polowaniu na wilki. Poza tym dziewczyna przypomina sobie, że skoro wilki zżerają ludzi, to i Jacob jest odpowiedzialny za te morderstwa.
Bella zostaje w domu, gdy Charlie wychodzi. Swanówna nie wie, co zrobić, ostrzec Dżejka czy też nie. Cóż za dylemat, cóż za rozdarcie! Co postanowi Bella? To już w następnym rozdziale.
+2 bitch
+1 głupota
+2 angst |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Pią 12:38, 03 Wrz 2010 |
|
Beige napisał: |
Kto pamięta całą, dość długą rozmowę sprzed roku co do słowa? W dodatku Stefa cytuje nam długi fragment tejże konwersacji wprost z Tłajlajta. Słowo w słowo. Lenistwo + głupota = fail. |
Tak! To jest totalna głupota, która tak mnie zakuła w oczy podczas czytania, że musiałam je przetrzeć, by lepiej widzieć. Równie dobrze mogłabym sobie przejrzeć "Zmierzch" i znaleźć odpowiedni fragment. Dodatkowa reklama poprzedniego tomu. Cóż, Stefa musiała jednak podać nam wszystko na talerzu. Nie daj Bóg udałoby jej się nas czymś zaskoczyć.
Czytam wasze prace i zawsze jestem zachwycona. Założę się, że wiele osób czyta, ale się nie wypowiada. A to błąd ludzie, bo nic tak nie motywuje do dalszego pisania, niż świadomość, że ktoś będzie czytał tą skrobaninę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 17:06, 03 Wrz 2010 |
|
Remmy napisał: |
Beige napisał: |
Kto pamięta całą, dość długą rozmowę sprzed roku co do słowa? W dodatku Stefa cytuje nam długi fragment tejże konwersacji wprost z Tłajlajta. Słowo w słowo. Lenistwo + głupota = fail. |
Tak! To jest totalna głupota, która tak mnie zakuła w oczy podczas czytania, że musiałam je przetrzeć, by lepiej widzieć. Równie dobrze mogłabym sobie przejrzeć "Zmierzch" i znaleźć odpowiedni fragment. Dodatkowa reklama poprzedniego tomu. Cóż, Stefa musiała jednak podać nam wszystko na talerzu. Nie daj Bóg udałoby jej się nas czymś zaskoczyć.
Czytam wasze prace i zawsze jestem zachwycona. Założę się, że wiele osób czyta, ale się nie wypowiada. A to błąd ludzie, bo nic tak nie motywuje do dalszego pisania, niż świadomość, że ktoś będzie czytał tą skrobaninę. |
Ja nawet sprawdziłam ten fragment w Zmierzchu, żeby się upewnić, kiedy to pisałam i naprawdę to jest przekopiowane z pierwszego tomu. Normalne copy paste. W głowie się nie mieści.
Dziękuję za komentarze. To prawda, motywują do dalszej pracy . Myślę, że BellaMarie13 tez tak uważa. W końcu piszemy to nie tylko dla siebie, ale tez i dla innych. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Czw 20:24, 09 Wrz 2010 |
|
Rozdział 13: Morderca
Światła, kamera, akcja! Kolejny pasjonujący odcinek czas zacząć.
Belka pędzi do La Push, by ostrzec Jeszcze-Nie-PedoWolfa przed zasadzką, jaką szykuje na jego watahę dzielny komisarz Swan; w międzyczasie zaś rozmyśla nad kwestią życia i śmierci:
Cytat: |
Jeśli sfora zabijała ludzi, był to koniec naszej przyjaźni. (…) Nie mogę jak gdyby nigdy nic zadawać się z mordercą. Gdybym zaczęła tolerować to, co wataha wyczyniała w okolicy, sama zasługiwałabym na miano potwora. |
Sama tego chciałaś, złotko:
Cytat: |
„Zaułek, noc, wystraszona dziewczyna i złowrogi cień podążającego za nią krok w krok mężczyzny. I Edward, Edward na polowaniu, straszny, a zarazem porażający urodą niczym młody bóg. W takiej chwili nic nie mogło go powstrzymać.” |
Bella, „Zmierzch”, rozdział 16, str. 283.
Oczywiście, można by polemizować, że McSparkle starał się zjadać bandytów, podczas gdy sfora atakuje, kogo popadnie. Ale Belka nie wie – bo wiedzieć nie może – jakimi regułami rządzi się żywot wilkołaka. Co, jeśli na ten przykład Jacob w momencie przemiany staje się psychicznie bliższy zwierzęciu niż człowiekowi, a tym samym traci możliwość odróżniania dobra od zła?
Jest to zresztą gdybologia, za chwilę okaże się bowiem, że podejrzenia są bezpodstawne. Tak naprawdę to nieważne, czy Black pożera turystów, czy nie – chodzi mi o samą hipokryzję Swan; dziewczyna nie ma żadnego problemu z tym, że jej luby wymordował kiedyś z zimną krwią liczbę osób odpowiadającą populacji średniej wielkości miasta, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu decyduje, że to samo przestępstwo w wykonaniu Jake’a przesądzi o zakończeniu ich znajomości.
A przecież i tak wiadomo, że chodzi wyłącznie o wygląd. Gdyby Jacob też tak pięknie świecił się na słońcu, wszystkie grzechy zostałyby mu natychmiast wybaczone.
(+5 głupota) (+5 bitch)
Bella dociera do celu swej podróży i odstawia pokazowe Wejście Chama… to jest, Smoka, waląc z całej siły w drzwi wejściowe posesji Blacków. W sumie, biorąc pod uwagę jej szacunek dla bliźniego i tak należy się cieszyć, że nie wparadowała prosto do hallu.
Oho, przechwaliłam. Billy został wprawdzie obdarzony przywilejem zadecydowania, czy Belka może przekroczyć próg jego domu, ale na tym koniec uprawnień. Mary Sue chce się teraz widzieć z wycieńczonym, śpiącym niewolnikiem, więc Mary Sue go oczywiście zobaczy.
Cytat: |
Nawet nie zapukałam. Otworzyłam drzwi z takim impetem, że klamka uderzyła głośno o ścianę. |
...........
Przepraszam, starałam się, ale naprawdę nie jestem w stanie dopisać żadnego konstruktywnego komentarza. Nawet dresiarz spod budki z piwem, noszący z dumą bluzę „JP na 100%” ma więcej ogłady towarzyskiej.
(+ 1 bitch)
Okazuje się, że biedny murzyn jest pogrążony w objęciach Morfeusza do tego stopnia, iż nie zauważa nadejścia swej pani. Bella ma jednak miękkie serce i w swojej szczodrości pozwala mu na przedłużenie odpoczynku. Prosi tylko Billy’ego, aby przekazał Jacobowi, iż udaje się na plażę i tam będzie na niego czekać.
Chyba byłam nieco za ostra w stosunku do Belki. Okazuje się, iż miłość do Jake’a jest silniejsza niż duma i uprzedzenie razem wzięte, w związku z czym dziewczyna nie może przestać darzyć go uczuciem nawet, jeśli przeszedł na dosyć radykalną dietę.
Zanuciłabym lirycznie „Miłość ci wszystko wybaczy”, nie ma jednak na to czasu, bowiem na scenę wkracza nasz ulubiony Indianin, już przytomny i gotowy na Poważną Rozmowę.
Matko boska, właśnie zerknęłam naprzód – cała reszta rozdziału, czyli 15 stron książki, składa się wyłącznie z dialogu pomiędzy parą głównych zainteresowanych. Państwo pozwolą zatem, że opuścimy co mniej interesujące fragmenty – nawet ja nie jestem tak wielką masochistką, aby pochylać się nad każdym akapitem z osobna. Dla ułatwienia, podzielmy rzecz na akty.
Akt I: Be Chill Don’t Kill
Zrozpaczona Bellissima wyrzuca Jose Blackowi, iż przeszedł na ciemną stronę mocy i pod wpływem niecnego Sama zaczął atakować źródło utrzymania rodziny Newtonów; co gorsza, jego dzisiejszym obiadem może zostać jej własny ojciec. Miedzianoskóry Hulk wypomina jej hipokryzję…
No nie, błagam. Czy on nie może zamknąć swych idealnych, marmurowych, nabłyszczanych ust choć na jeden rozdział?
Cytat: |
Ostrożnie. (…) Przesadziłaś. Musisz pomóc mu się uspokoić. |
Ktoś powinien wytłumaczyć McSparkle’owi, że to nieładnie podsłuchiwać prywatną konwersację. Nawiasem mówiąc, niezły z niego negocjator.
Za każdym razem, gdy natrafiam na SparkleHallucination, zastanawiam się, czy cała akcja KwN od rozdziału trzeciego w górę to nie pic na wodę. Może Belka najzwyczajniej w świecie została umieszczona w psychiatryku, Jacob to wytwór jej wyobraźni, a głos Edzia to w rzeczywistości szpitalny psycholog? To wyjaśniałoby, czemu odzywa się tylko w momentach zagrożenia życia bohaterki. „Nie, Bello, to bardzo nierozsądne łykać wszystkie pigułki nasenne za jednym razem…Bardzo proszę, przemyśl swoje postępowanie”.
Wracamy do wątku głównego. Okazuje się, że Team Jacob może odetchnąć z ulgą – wilkołaki wcale nie mordują, choć mają ku temu wszelkie predyspozycje. Mało tego, na wzór Czarodziejki z Księżyca chronią niewinnych przed zakusami złych stworów. Bells się cieszy, kobiety mdleją, dzieci rzucają kwiaty.
Wciąż jednak jesteśmy daleko od hollywoodzkiego Happy Endu; musimy bowiem dowiedzieć się, jakież to straszliwe potwory grasują po Forks.
Akt II: Fergie all alone
A teraz mały quiz. Czy uważasz, że demony, na które poluje sfora, to:
a) Leśne Elfy
b) Krwiożercze Wiewiórki
c) Brokatowe Wampiry
d) Lśniące Wróżki
Dla ułatwienia dodam, że w przypadku dzieł Meyer nazw z opcji c) i d) można używać zamiennie.
Tak, brawo, odgadliście. Po stanie Waszyngton ponownie krążą wąpierze – dla skrupulatności dodam, iż jest ich dwoje - i wilkołaki postanowiły zrobić z tym porządek. A ponieważ chłopcy są sprytni i dobrze wiedzą, iż w tango nie można iść samemu, postanowili uderzyć w najczulszy punkt wroga i osłabić ½ jego oddziału. Plan się powiódł i cel, nazywany dalej Laurentem, został wyeliminowany z gry. Bella ma kolejny powód, by mdleć ze szczęścia – tym razem jest to pewność, że wampiryczny Will.i.am nie zastuka nocą do jej okna, wołając „Wpuść, panienko”, jak to swego czasu czynił inny przedstawiciel tego gatunku.
Jacob nie potrzebuje pełni, by się przemienić! A to figlarz, wystarczy, że dobrze się rozzłości. Przy okazji została wyjaśniona kwestia drgawek – to nie epilepsja, jak podejrzewałam w ostatnim rozdziale, lecz wstęp do transformacji. Cóż, u Power Rangers wyglądało to bardziej wypaśnie.
Nie zapominajmy jednak, że na placu boju została jeszcze jedna zawodniczka…
Akt III: Vicky Bella Forks
Choć to trudne do pojęcia, okazuje się, że w serii jest jeszcze jedna kobieta prócz Swan, która żadna miarą nie potrafi poradzić sobie z odejściem – tym razem ostatecznym – ukochanego. Victoria jednak, lubo znacznie zaradniejsza od Belki, wybrała miast mazania się po kątach aktywne działanie w postaci planowania zemsty na ukochanej zabójcy Jamesa. W dodatku niewiasta jest niezwykle bystra i tak skołowała biednych chłopców z ferajny, że sami już nie wiedzą, gdzie jej szukać.
Do trzech razy sztuka. Teraz Bella jest rzeczywiście bliska omdlenia, jednak nie tyle z radości, co ze strachu. Nie dziwię się – ledwo biedaczka zdążyła się ucieszyć, że jej lufcik wreszcie będzie zostawiony w spokoju, a tu zonk. Wygląda na to, że Bells nie wyśpi się w spokoju już do końca sagi.
Cytat: |
Edward warknął gniewnie.
|
To dobrze o nim świadczy – pies też w ten sposób daje do zrozumienia, żeby się trzymać z daleka od jego żarcia. Najważniejsze, to umieć wyznaczać granice.
Bella pokrótce streszcza McHulkowi, dlaczego Ruda się na nią uwzięła. Chłopak rozdarty jest między chęcią złorzeczenia Edkowi a powiadomieniem Sama o brakujących szczegółach historii, tak istotnych dla ostatecznego powodzenia misji.
Akt IV: Meet the Werewolves
Rozsądek jednak wziął górę nad emocjami. Jake oddala się na chwilę, by wezwać moc triceratopsa…to jest, przemienić się w wilka, a Bella barykaduje się w furgonetce, by z przyzwyczajenia popłakać trochę nad swym losem. Może byłoby mi jej trochę żal, gdyby nie fakt, że od dokładnie dwustu stron nie robi niczego innego.
Jacob wraca i wyjaśnia damie, dlaczego musiał ją opuścić: okazuje się, że wilki cierpią na ciekawą odmianę schizofrenii i słyszą w głowach głosy – nie byle jakie jednak, lecz głosy reszty sfory! Co by nie mówić, jest to z pewnością bardziej efektowne i tańsze niż korzystanie z komórek.
Oho, angst strikes back. Tym razy w postaci wykładu: „Jak ciężko zostać (pierwszym) wilkołakiem”. Dowiadujemy się z niego między innymi, że Sam ma zdolności, za które każdy przywódca sekty sprzedałby własna matkę: potrafi w magiczny sposób zmusić resztę grupy do milczenia. Jacob chce też przy okazji wiedzieć, jak to jest z mocami wampirów, ze szczególnym naciskiem na Victorię.
Cytat: |
-Chyba by mi coś o tym powiedział.
-Kto? A, Edward? (…)
Złapałam się za brzuch. (…) Brzegi mojej wirtualnej rany delikatnie pulsowały. |
Niech mi ktoś powie, jak to jest: dziewczyna regularnie próbuje się zabić, żeby tylko usłyszeć głos ukochanego, ale na dźwięk jego imienia dostaje (dosłownego) skrętu kiszek. To w końcu lubi sobie przypominać o jego istnieniu, czy nie?
(+1 angst)
Cytat: |
Musiałaś przejść przez piekło, osamotniona ze swoją tajemnicą. |
Zabijcie mnie, ale nie dostrzegam, co jest tajemniczego w fakcie, iż facet kopnął Belkę w rzyć.
Bohaterowie dojeżdżają na miejsce spotkania z resztą sfory; Bella będzie od tej pory występować w roli informatora. Wysiadają z auta, i trzymając się za ręce zmierzają w kierunku…
Ale o tym już w następnym odcinku, drodzy czytelnicy.
*kurtyna*
Podsumowanie:
Angst-1
Głupota-5
Bitch – 6 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Pią 9:10, 10 Wrz 2010 |
|
BellaMarie13 napisał: |
Światła, kamera, akcja! Kolejny pasjonujący odcinek czas zacząć. |
Tak! Ja się cieszę na każdy odcinek, tak jak kiedyś na Muminki xD
BellaMarie13 napisał: |
Ale Belka nie wie – bo wiedzieć nie może – jakimi regułami rządzi się żywot wilkołaka. |
To prawda. Skąd mogła mieć pewność, że wilki tych ludzi zabijały? Jakiś zaatakowany jej się skarżył?
BellaMarie13 napisał: |
A przecież i tak wiadomo, że chodzi wyłącznie o wygląd. Gdyby Jacob też tak pięknie świecił się na słońcu, wszystkie grzechy zostałyby mu natychmiast wybaczone. |
No tym to mnie rozbroiłaś xD Myślę, że to bardzo prawdopodobne :D
BellaMarie13 napisał: |
Za każdym razem, gdy natrafiam na SparkleHallucination, zastanawiam się, czy cała akcja KwN od rozdziału trzeciego w górę to nie pic na wodę. |
Jestem nad wyraz ciekawa jak przedstawicie nam wyjaśnienie tego zjawiska, gdy dotrzecie z Beige do końca... Ale to w przyszłości.
BellaMarie13 napisał: |
A teraz mały quiz. Czy uważasz, że demony, na które poluje sfora, to:
a) Leśne Elfy
b) Krwiożercze Wiewiórki
c) Brokatowe Wampiry
d) Lśniące Wróżki |
A wiecie, że w przedszkolu wmówiłam koleżankom iż na przedszkolnym placu zabaw grasują Krwiożercze Wiewiórki? :D Ach nostalgia...
BellaMarie13 napisał: |
Wygląda na to, że Bells nie wyśpi się w spokoju już do końca sagi. |
I o dziwo nie ma nawet cieni pod oczami xD
BellaMarie13 napisał: |
To dobrze o nim świadczy – pies też w ten sposób daje do zrozumienia, żeby się trzymać z daleka od jego żarcia. Najważniejsze, to umieć wyznaczać granice. |
A podobno to Jacob się zezwierzęcił :P
Cytat: |
-Chyba by mi coś o tym powiedział.
-Kto? A, Edward? (…)
Złapałam się za brzuch. (…) Brzegi mojej wirtualnej rany delikatnie pulsowały. |
Przy tym się naprawdę śmiałam.
Z niecierpliwością oczekuję na kolejny odcinek >>drży z radochy<< XD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 10:34, 10 Wrz 2010 |
|
Boys and girls, ogłoszenie płatne.
Licząc od dzisiaj, przez tydzień będę wyjechana i bez dostępu do kompa czy neta, więc rozdział 14 po 18.09.2010. Cierpliwości Wojownicy Logiki, nie opuszczam Was na zawsze. Trzymajcie się dzielnie.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Infernal Majesty
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3
|
Wysłany:
Pią 20:13, 10 Wrz 2010 |
|
Co to ma być? Myślałam, że to jest forum dla fanów, a nie antyfanów Zmierzchu! Dlaczego jest on parodiowany i to jego najlepsza część? To jest mocno niesmaczne i powinno zostac usunięte.
A co do tekstu mnie nawet nie wciągną.
To tyle ode mnie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Pią 21:31, 10 Wrz 2010 |
|
Autorki parodiowanej książki mają zgodę od administracji i sporo osób to czyta. Jeśli masz tyle samozaparcia, by napisać posta z powodu głębokiego oburzenia, to powinno go starczyć na zerknięcie dlaczego coś takiego w ogóle powstało. Wiele osób z dystansem do ulubionej serii nie ma nic przeciwko. Jestem przykładem. Wyluzuj. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
karolka_k
Wilkołak
Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 23:46, 14 Wrz 2010 |
|
Natrafiłam na ten temat dopiero dzisiaj... i .... jestem spłakana ze śmiechu! Bomba, dziewczyny, po prostu bomba! Moja córka spytała mnie : "Mamo, z czego ty sie tak smiejesz??" i jak to wytłumaczyć trzylatce? Ale ululałam córcię i powróciłam do lektury. Powiem szczerze, że całą Sagę wciągnęłam niemalze nosem ;p i to kilkakrotnie. Wiedziałam, że to żadne dzieło literackie, ale mimo wszystko pokochałam te książki. Może to też wiąże się z tym (jak to juz ktoś u góry lub na innej stronie wyznał), że jakoś się tęskni do wielkiej miłości i romantycznych uniesień (nie, żebym była nieszcześliwa!). Tak czy inaczej, Sagę czytało się łatwo i szybko, bardzo przyjemnie. Zauważałam wiele rzeczy, które mnie drażniły, a czasem wręcz wyprowadzały z równowagi, ale jakoś nie zaprzątałam tym sobie głowy. Ale świetną sprawą jest wejść sobie do tego tematu i poczytać te wszystkie analizy, porównać z własnymi i dowiedzieć się czegoś nowego ;p w ońcu nie wszystko zauważyłam! Moze nie ze wszystkim się zgodzę, ale przecież nie o to chodzi. Nie ma to jak zdrowy dystans i umiejętność pośmiania się z ciekawego i nowatorskiego dość podejścia do sprawy :):) co tu więcej powiedzieć... czekam na więcej! oj, jeszcze mnie brzuch boli ze śmiechu :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez karolka_k dnia Wto 23:47, 14 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:05, 19 Wrz 2010 |
|
ROZDZIAŁ XIV RODZINA
„We are family
I got all my sisters with me
We are family
Get up everybody and sing”
Podryguje w rytm muzyki…
Och, cześć, nie słyszałam, jak weszliście. Ekhm, do rzeczy, mamy dziś nowy rozdzialik do przerobienia.
Z gęstwiny wyłaniają się członkowie sfory. Niestety nie jako słitaśne pluszaki, ale jako nabuzowane hormonami nastolatki. Klan McWolfów nie jest zachwycony obecnością MarySue. No niemożliwe. Nie kochają jej od pierwszego wejrzenia? Miła odmiana. Ale jak znam Stefę, to nie na długo. O, nazywają ją nawet wielbicielką pijawek. Jak ładnie. Podoba mi się, chyba sama będę tego używać.
Paul dostaje w końcu kur**cy i uwaga, uwaga… Eksploduje. Jakie to wygodne. Szybka, łatwa i przyjemna sierśćsplozja. W końcu u Stefy nic nie może boleć ani być specjalnie trudne do zniesienia. Jej tzw. potwory są zupełnie niestraszne, a ta ich „potworność” nie wiąże się z żadnymi prawdziwymi utrudnieniami. Owszem, wilczki eksplodują, jak się wściekną, ale wszystko jest do opanowania. Można by uzyskać odrobinę dramatyzmu i napięcia, gdyby np. przemiana sprawiała im ból i trwała trochę dłużej, bo w końcu kości muszą się przekształcić i poprzesuwać, mięśnie i ścięgna zresztą też. Ale nie, bum i po sprawie. Wszystko musi być cacy i pokryte lukrem. Bycie „monsterem” u Smeyer to całkiem niezła fucha. Że niby się czepiam? Oczywiście, że się czepiam, taka praca.
Ok., lecimy z tym koksem, byle dalej. Paul eksploduje, Dżejk eksploduje w obronie Belli. Chłopcy zaczynają się elegancko naparzać. Testosteron bucha aż miło. Sam wreszcie rozkazuje pozostałym z McWolfów zabrać BellęSue do Emily, swojej dupy, po czym leci na interwencję.
Teraz mamy nudną rozmowę Wolfboysów, która dużo nie wnosi , więc dam sobie spokój z tym fragmentem, żeby nie zasnąć. (+1 nuda) Mamy, co prawda, wzmiankę o pakcie Cullenów z futrzakami, ale ta informacja tonie w zalewie pierdół i głupot serwowanych nam przez Stefcię.
Wesoła gromadka dociera wreszcie do Emily. Bella została uprzedzona o tym, że ma nie gapić się na Emily. Nie żeby Emilce to przeszkadzało, ale drażni to Sama. No tak, w końcu Emily to jego narzeczona, czyli w oczach Smeyer już prawie jego własność, poza tym, najważniejsze jest to, co myśli mężczyzna, pamiętajcie dziewczyny. Jak się okazuje, Emily została nieźle poszarpana i ma teraz długie szramy na twarzy i ręce, pamiątkę po swoim chłopaku.
Sam, Paul i Jake dołączają do reszty. Czy tylko mi się wydaje chore to, że Uley całuje szramy narzeczonej przy wszystkich? Jakby mówił „Popatrzcie na moje dzieło”. Rozumiem, gdyby całował jej blizny, gdy są tylko we dwoje, żeby udowodnić jej, że dla niego jest piękna pomimo zniekształconej twarzy. Ale przy ludziach? Może przesadzam, ale wygląda to, jakby się chwalił. W końcu to nie są jakieś tam blizny, tylko blizny po ranach, które sam jej zadał! "Naznaczyłem ją, teraz jest na zawsze moja. Muahahaha!" Romantyczne, prawda?
Cytat: |
Długie miesiące unikałam jak ognia romantycznych piosenek i filmów żeby nagle stanąć twarzą w twarz z parą rodem z hollywoodzkiego wyciskacza łez. Ba, to było gorsze niż kino - to działo się naprawdę. Odłożywszy ciastko, z założonymi rękami wpatrywałam się w polne kwiaty, starając ignorować się zarówno Emilu jak i Sama, jak i narastający w moim sercu ból. |
No comment, just (+1 angst) .
Dalej mamy trochę paplaniny na temat regeneracji wilków i powodów, dla których Victoria chce zabić Belcię.
Cytat: |
- Wampirzyca próbuje pomścić śmierć swojego partnera - tyle że nie był to ten brunet, którego dorwaliśmy. Tamtego zabili Cullenowie, jeszcze w zeszłym roku. Żeby wyrównać rachunki, ruda chce zabić Bellę.[…]
- Przecież Bella jest zupełnie nieszkodliwa! - zaprotestował Embry.
- Nie obiecywałem, że to będzie trzymać się kupy. |
No niemożliwe, Stefa sama przyznaje, że w jej badziewiu nic nie trzyma się kupy. No to słitaśnie.
Następuje krótka narada odnośnie strategii polowania na Vicky. Po chwili Emily woła wesołą, futrzastą ferajnę do koryta. Oczywiście, wzór cnót wszelakich, ukochana przywódcy przerośniętych szczeniaczków pokazana jest w swojej pierwszej scenie w tej serii, jak miesza w garach. Taak, wiemy Smeyer, kobieta jest nic nie warta, jeśli nie gotuje, sprząta i nie rodzi co roku następnego bachora. Nie musisz nam swoich średniowiecznych poglądów wpychać na siłę do gardła. Gospodyni domowa to bogini i ideał kobiety, a wszystkie te niezależne, pracujące babeczki to wredne harpie. Jakoś tak się składa, że u Stefy silne (lub relatywnie silniejsze od Belki, ale i tak słabsze od mężczyzn) bohaterki nie mogą mieć dzieci: Alice, Victoria, Rosalie, Leah. Przekaz jest prosty: „baba z jajami” nie jest pełnowartościową kobietą. Wow, Freud mógłby napisać książkę na temat Smejerowej i jej seksizmu.
Ok., wróćmy jednak do naszej zajmującej historii (jeszcze tylko półtora strony, wytrzymasz Beżuś, dasz radę!). Belka wraca z Dżejkiem do domu i tłumaczy ojcu, że sprawa z gangiem to nieporozumienie i w ogóle I <3 Wolf. Swanówna dowiaduje się też od Charliego, że Emilkę zaatakował misiek Yogi. No tak, trzeba było jakoś ukryć fakt, że nasz wspaniały przywódca sfory rozharatał dziewczynie pół twarzy. Następna cudowna para w Meyerlandzie. Aż prosi się o zacytowanie Gagi: And baby when it's love, if it’s not rough it isn't fun…
Belka idzie do łóżka i rozmyśla.
Cytat: |
Zwinęłam się w kłębek. Nie, Edward nigdy nikogo nie zabił.
A przynajmniej nikogo niewinnego - nawet, kiedy zbuntował się i na jakiś czas odszedł od Carlisle'a.
Ale co by było gdyby jednak był mordercą? Gdyby, kiedy się poznaliśmy, nie różnił się niczym od swoich pobratymców? Gdyby przez cały ubiegły rok w okolicznych lasach ginęli bez śladu ludzie? Czy świadomość, że ma na sumieniu te zbrodnie, powstrzymałaby mnie od związania się z nim?
Odpowiedź brzmiała: nie. |
Nie ma to jak połączenie hipokryzji i głupoty. I pomylenie nastoletniej burzy hormonów z miłością. Romans wszechczasów, nie ma co. (+1 głupota)
Łabędziątko zasypia i śni o wilkach. Nareszcie koniec rozdziału. Wybaczcie, że się powtórzę, ale to było nudne. (+1 nuda)
Znalazłam wreszcie całkiem przyzwoite odzwierciedlenie mojej miny, gdy czytam KwN (i serię Tłajlajt in general), które ponadto wpasowuje się ładnie w wilczą historię:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak to wygląda mniej więcej minus owłosienie.
Ok., czas na cyferki:
+1 angst
+1 głupota
+2 nuda
Pozdro, ziomy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Nie 17:35, 19 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Remmy
Zły wampir
Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 411 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza płaszcza Aro
|
Wysłany:
Pon 14:15, 20 Wrz 2010 |
|
Właściwie, to wcześniej się nie zastanawiałam nad tym jak seksistowska jest to książka, ale faktycznie. Może Stefcia pisząc to generalnie usiłowała udowodnić sobie własną wartość przedstawiając ideał kobiety w kuchni.
Czy mi się wydaje czy rozdziały są tutaj coraz krótsze? Ach, nie. To ograniczenia spowodowane nieistotnymi pierdołami punktującymi w nudę xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
karolka_k
Wilkołak
Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:36, 20 Wrz 2010 |
|
kolejny super rozdział :D ale mnie też się wydaję, że coraz któtsze te rozdziały.. no cóż, skoro Stefcia przynudza, to nie bardzo jest co analizowac ;p ale z wytęsknieniem czekam na więcej :):):)
Twoj post jest jednolinijkowcem i nic nie wnosi do dyskusji. Upominam na razie slownie. Nastepnym razem bedzie warn. Polecam poradnik pisania konstruktywnych komentarzy. Jezeli masz tylko do powiedzenia, ze rozdzialy sa krotkie i czekasz na wiecej, to lepiejh daruj sobioe takie posty. Dzwoneczek.
Muszę to skomentować... Po pierwsze prosiłabym o kulturalne wypowiedzi, a nie typu "daruj sobie" czy polecanie mi poradnika konstruktywnych komentarzy. Wystarczy zajrzeć na poprzednią stronę, gdzie mój post jest dłuższy i konsruktywny, a ten miał na celu wyłącznie pochwalenie pracy dziewczyn i zapewnienie, że jest jeszcze ktoś, kto chętnie czyta ich teksty. Wystarczyłoby napisac, ze mam tego nie robić, nie trzeba mnie przy tym obrażać i polecać mi poradników i.t.p. Jesteś moderatorem, cały czas obserwuje jak moderacja gani osoby za niemiłe komenty, to może daj dobry przykład?? pozdr |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez karolka_k dnia Wto 20:41, 21 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Wto 19:59, 21 Wrz 2010 |
|
Słowem wstępu: Chciałam gorąco podziękować ( jestem pewna, że Beige do mych podziękowań się przyłącza) wszystkim komentującym nasze wypociny, zwłaszcza Remmy. Nic tak nie dodaje zapału do pracy, jak kilka pochlebnych słów
Rozdział 15: Ciśnienie
W Forks rozpoczęły się ferie wiosenne. Fakt ten cieszy każdego przeciętnego nastolatka, który wreszcie może oddać się bez ograniczeń swojej pasji – nieważne, czy jest nią układanie „Titanica” z puzzli w skali 1:1, czy całodobowe przesiadywanie przed ekranem komputera. Jest jednak w stanie Waszyngton jedna niewiasta, której okrutny los nie daje wypocząć w spokoju.
Cytat: |
Jacob miał wyrzuty sumienia, że tak mnie zaniedbuje, i przepraszał mnie za każdym razem, kiedy zaglądał na plażę. |
Znów się zepsułeś, i wiem co zrobię, zamienię ciebie na lepszy model…O, momencik:
Cytat: |
Do czasu odnalezienia Victorii członkowie watahy musieli stale patrolować okolicę. Rozumiałam to aż za dobrze i rzecz jasna nie robiłam mu żadnych wyrzutów. |
Im dalej w treść książki, tym mocniej Bella przypomina mi kolonistę-plantatora z XVII-wiecznej Jamajki. Na początku trzeba niewolnika trzymać krótko, coby nie próbował uciec z pola pod osłoną nocy; z biegiem czasu można nabrać do niego zaufania i nawet pozwolić czasem na krótką wycieczkę po okolicy.
Cytat: |
Podczas spacerów mój przyjaciel trzymał mnie teraz zawsze za rękę. (…) Jacob o niczym przecież tak nie marzył, jak o tym, żebyśmy byli parą. Dlaczego więc wyrażałam zgodę na ten dwuznaczny gest? Cóż, dotyk ciepłej dłoni chłopaka po prostu dodawał mi otuchy. |
Zalecam zakupienie pluszowego misia, ewentualnie wydębienie od ojca gazu pieprzowego. Efekt ten sam, a biedny Jacob choć na chwilę zostanie uwolniony od twej obłudy.
(+1 bitch)
Bella jedzie do pracy. Byłby to fakt nieistotny dla przebiegu fabuły, gdyby nie ten dialog:
Cytat: |
Mike przekrzywił głowę.
-To twoja wersja. Nie wiem, czy wiesz, ale ten twój najlepszy kumpel jest w tobie na zabój zakochany.
-Życie jest skomplikowane – westchnęłam.
-Tak – mruknął. – A dziewczyny okrutne. |
Tym samym oficjalnie ogłaszam Newtona Drugim Inteligentnym Emocjonalnie Sagi ( tytuł Pierwszego zgarnął w rozdziale jedenastym Billy).
O wilku mowa. Black Senior urządził małą imprezę, na którą zaproszona została rodzina Swanów oraz Uleyowie, ci drudzy zresztą z czystego wyrachowana – Emily przywiozła ciasto. Kiepska zagryzka do piwa, ale trudno. Ponieważ od dawien dawna wiadomo, że młodzież nie umie bawić się ze starszymi, Bella i Jacob czym prędzej zwiewają do garażu.
Oho, Meyer najwyraźniej zauważyła, że jak do tej pory rozdział składa się z samych pierdół i postanowiła to zmienić. Otrzymujemy więc drugą cześć wykładu: „Plusy i minusy bycia wilkołakiem – analiza fizyczno-mentalna na przykładzie Jacoba Blacka”. Oto, co wynosimy z wynurzeń Indianina:
1) Od czasu transformacji gorący z niego facet, i nie chodzi bynajmniej o przyrost masy mięśniowej; biedak nieustannie gorączkuje. Na temat bezsensu łażenia bez koszulki przy temperaturze czterdziestu jeden stopni wypowiadała się wcześniej Beige.
2) Członkowie watahy lubią się samookaleczac, gdyż wielką frajdę sprawia im obserwowanie (nadmiernej) szybkości, z jaką ich ciała wracają do poprzedniej formy. Cóż, nikt nie wybiera sobie zboczenia.
3) Bella działa jak prozac; tylko dzięki jej kojącej obecności Jake zdołał uniknąć przedwczesnej przemiany.
4) Napady epilepsji, znane też jako transformacja, zależą od nastroju Power Rangera; rozzłość Quileuta, a zrobi ci z twarzy lato oświecenia.
5) Wampiry wcale nie są najbardziej wypasionymi kreaturami na świecie – wilkołaki biegają szybciej. Sorry, Edziu.
W ramach rewanżu Belka opowiada Jacobowi o genezie swej designerskiej blizny. Nie był to jednak najlepszy pomysł: Nie dość, że powrócił ów nieznośny ból fantomowy, to Black jest bliski przyzwania tygrysa szablozębnego…To jest, przemiany:
Cytat: |
Rozkołysał cały samochód. (…)
-Tak – wykrztusił. –Najważniejszy jest spokój. |
Biedny chłopak, naprawdę nie radzi sobie z emocjami. Może powinien spróbować medytacji?
Bella postanawia ulżyć mu w cierpieniu i w tym celu zdradza swe ideały: Opowiada ze szczegółami o talentach Cullenów. Jacoba bardziej frapuje jednak dziwne obmacywanie się Belki w okolicy serca. Zapewne lękając się, że przyjaciółka może paść na zawał, dopytuje się o przyczynę takiego zachowania.
Cytat: |
- To boli (…) Wspominanie Cullenów sprawia mi ból. Czuje się wtedy tak, jakbym się dusiła…i jakbym jednocześnie rozpadała się na małe kawałki. |
To dlatego nieustannie zaczepiam pijanych młodzieńców i próbuję zabić się, jeżdżąc na motorze. Wszystko przez ten chędożony masochizm.
(+ 1 głupota)
Bella, w obawie przed atakiem Victorii, przez większość czasu stacjonuje w mieszkaniach wilkołaków. Na pierwszy ogień poszedł, jak się okazuje, Billy:
Cytat: |
Chcąc nie chcąc, stałam się stałym elementem wyposażenia domu Blacków – chcąc nie chcąc, bo często wolałam być wszędzie, byle nie tam. (…) Co kilkanaście minut (jeśli miałam szczęście) zapadała niezręczna cisza. |
Billy, jesteś starym, mądrym Indianinem, wiesz więc, że przeznaczeniu nie można się sprzeciwiać. Dokończ zatem to, co z przyczyn niezależnych (McSparkle) nie udało się vanowi Tylera i Jasperowi.
(+ 1 bitch)
W środę jednak cierpliwość mężczyzny się kończy i rolę opiekunki przejmuje Emily. Belcia z zachwytem komentuje jej pracowitość i ilość domowych obowiązków, nie wpada jednak na to, by zaoferować swą pomoc.
Kolejny akapit angstu…O, szumiący boru:
Cytat: |
-Przepraszam (…) Psuję ci ferie – zarzucił sobie Jacob. |
Ten facet powinien pilnie zapisać się na jakąś terapię dla maltretowanych mężatek. Dowiedziałby się wtedy, że przepraszanie partnera/ki, podczas gdy wina leży tylko i wyłącznie po jego/jej stronie, to klasyczny przykład toksycznego związku.
(+1 głupota)
Oho, wreszcie coś zabawnego. Nasi BFF będą skakać z klifu! Zaraz, czy to oznacza, że…
Tak. Tak! TAK!!!
Teraz należy się Państwu kilka słów wyjaśnienia. Gdy podejmowałam się po raz pierwszy tworzenia tej specyficznej analizy KwN, moim celem było oczywiście wyśmianie absurdu, zalewającego stronice tej książki. Ale nie tylko. Tym, czego nie mogłam się doczekać najbardziej, było rozprawienie się z następującymi motywami:
1) SparkleHallucinations
2) SparkleSuicide (wciąż przed nami)
3) Skok z klifu.
Jest to bodaj najbardziej żałosny, ckliwy i irytujący moment w całej książce. W tym fragmencie niezwykle wyraźnie widać sposób postępowania Belli, który ktoś na TwilightSucks podsumował bardzo trafnie:
Cytat: |
Bella zachowuje się jak człowiek, który siedzi za kierownicą nadmiernie rozpędzonego auta i który nie ma wprawdzie zamiaru się zabić, ale nie zamierza także wciskać hamulca w przypadku, gdy na swojej trasie zobaczy mur. |
O tym, jak prawdziwe jest to stwierdzenie, przekonamy się już za moment.
Cytat: |
Nazajutrz obudziłam się wcześnie i korzystając z okazji, przemyciłam do furgonetki ręcznik i komplet ubrań na zmianę. Podejrzewałam, że Charlie ma taki sam stosunek do skoków z klifu, co do rozbijania się po leśnych drogach motocyklem. |
Innymi słowy, komendant przekłada twoje życie nad pozwolenie ci na rozkoszowanie się barytonem McSparkle’a. Co za nudny, zramolały zgred.
(+1 bad daughter)
Z randki nici, murzyn ugania się nad wampirzycą, która pragnie zeżreć jego panią. W innym wypadku zostałby zakuty w kajdany za niestawienie się na umówione spotkanie, ale dziś Bella ma w planach seans spirytualistyczny, więc łaskawie mu wybacza.
Matko i córko, jak ja dawno nie czytałam „Księżyca…”. Zupełnie zapomniałam, jakie ciężkie, psychologiczne kawałki Meyer powsadzała do tego rozdziału!
Cytat: |
Może zgrzeszyłam ciężko, odsuwając się od ludzi, a zbliżając do istot z podań i legend? |
Cóż, złotko, każdy grzech można naprawić…Ot, zobacz, ½ twojego problemu rozwiązała się samoistnie w rozdziale trzecim. W ramach pokuty doradzałabym ci jednak pracę nad relacjami międzyludzkimi, zamiast wsłuchiwania się w nieistniejący głos twojego byłego. Posłuszeństwo wobec ojca też byłoby pewnym krokiem naprzód.
Pogoda się psuje. Nawet średnio rozgarnięty szympans zorientowałby się, że skok z dużej wysokości do nieznanej wody podczas burzy nie jest najlepszym z pomysłów, ale Belka jest zbyt zafiksowana na nowo odkryty sposób wywoływania halucynacji, by przejmować się takimi bzdetami. Dociera do krawędzi klifu…
I zaczyna się akcja.
Cytat: |
Dopiero gdy (…) Edward gniewał się na mnie w zwidach, mój mózg odtwarzał jego baryton w najdrobniejszych szczegółach – najcudowniejszych szczegółach pod słońcem.
(…)
Chciałeś, żebym pozostała człowiekiem, przypomniałam mu w myślach. Cóż, tacy są ludzie. Szaleni.
(…)
Edward już nie błagał, ale żądał. Jego gniew był taki uroczy! |
Zatrzymajmy się na chwilę.
Proszę teraz Państwa, aby wykonali krótki eksperyment. Proszę sobie wyobrazić, że nigdy nie czytaliście sagi, i ten cytat jest wam przedstawiony po raz pierwszy w życiu. Nie wiecie, kto jest bohaterem danej historii: wszystko, co Wam wiadomo to fakt, że głos mężczyzny to fantom, a kobieta-narrator stoi nad przepaścią. Informacja dodatkowa: ukochany bohaterki NIE JEST martwy.
Pytanie: Co pomyślelibyście o Belli?
Meyer musi mieć bardzo dobrego PR-owca. Czytałam wiele wywiadów z tą panią i nie sprawia wrażenie ponadprzeciętnie inteligentnej, więc musi być to wpływ jakiegoś czynnika z zewnątrz; Czynnika, który pozwolił uwierzyć tysiącom nastolatek na całym świecie, że przytoczona przeze mnie scena jest kwintesencją romantyzmu.
Nie jest. To chory, wewnętrzny dialog dziewczyny, która jest do tego stopnia ślepo zapatrzona w swego byłego, że zachowuje się w sposób kwalifikujący do zakładu psychiatrycznego. Bella nie myśli o konsekwencjach swego czynu, nie zastanawia się nawet przez chwilę nad krótko – i długofalowymi skutkami swojego postępowania. Nie wie, czy będzie w stanie wypłynąć, czy przeżyje sam skok – równie dobrze na dnie mogły znajdować się kamienie, które Indianie nauczyli się już omijać. Ale nie to jest najgorsze. Najstraszniejszy jest fakt, że Bella stawia fatamorganę ponad ojcem, matką, Jacobem. To nawet nie Edward jest ważniejszy od reszty bliskich – ale jego WSPOMNIENIE. Gdy przebiegam myślami całą sagę, trudno mi znaleźć moment, który lepiej obrazowałby, jak niezdrowy, patologiczny i ze wszech miar zabójczy jest związek Swan i Cullena. Po roku znajomości dochodzi do tego, że Isabella jest gotowa bez mrugnięcia okiem poświecić wszystko, co ma i wszystko, co może kiedykolwiek zdobyć – dla fantomu mężczyzny, który zostawił ją, gdy sprawy zaczęły iść nie po jego myśli. Co najciekawsze, Belka wciąż zdaje się przewidywać to, co my, czytelnicy, wiemy po zapoznaniu się z książką – że Edek wróci. Ani przez chwilę w jej sercu nie błyśnie uraza, gniew, rozczarowanie, w końcu złość na faceta, który ni stąd ni zowąd porzucił ją jak niepotrzebną zabawkę. Bella uparcie projektuje sobie Edzia niczym zmarłego, odmawiając przyjęcia do wiadomości faktu, że chłopak zwyczajnie z nią zerwał. Bo gdyby się z tym pogodziła, musiałaby jednocześnie przyznać sama przed sobą, że demonizuje sytuację i spróbować zacząć żyć jak inne nastolatki. Tyle tylko, że wtedy wypłynęłaby na wierzch niemiła prawda – jest bytowanie zaczyna się i kończy na McSparkle’u. Nie ma NIC innego.
Bez Edwarda u boku, Bella zmienia się w roślinę.
A największy problem nie kryje się w tym co myśli i czuje Bella, jakby nie było – osoba w wieku, w którym popełnianie błędu jest rzeczą normalną. Sednem sprawy jest fakt, że identyczny pogląd na sprawę prezentuje autorka, dojrzała kobieta, żona i matka dzieciom. Nastolatce, która uważa, że samobójstwo to jedyny lek na utraconą miłość jestem w stanie wybaczyć; dorosłej kobiecie szerzącej ten pogląd – nie.
Belka skacze i, jak łatwo przewidzieć, nie umie poradzić sobie ze zmiennym prądem. Początkowo kieruje się instynktem samozachowawczym i próbuje wydostać się na powierzchnię; niestety, instynkt ten, tak jak i cała reszta dziewczyny znajduje się pod kontrolą nieobecnego ciałem Edka.
Cytat: |
-Walcz! (…) Walcz, Bello! Nie przestawaj!
Po co?
Nie chciałam dłużej walczyć. |
No właśnie: po co? Jedno małe, a tak przecież istotne pytanie. Jeżeli do tej pory nie byłaś pewna, czy zależy ci na czymkolwiek poza Edziem, to właśnie udzieliłaś sobie odpowiedzi.
Dalsza cześć rozdziału to kolejny brutalny gwałt na logice i prawach biologii. Czy ktoś z Państwa kiedyś się podtopił? Ja tak. Zapewniam, że w chwili, gdy w płucach kończy się tlen, jedyną myślą kotłującą się w głowie jest: Na powierzchnię. Do powietrza.
Utopienie się to moim zdaniem jedna z najgorszych możliwych śmierci; powolna agonia z braku możliwości oddychania.
Oczywiście, Stefa zawsze wie lepiej, w związku z czym jesteśmy uraczeni najbardziej…śmiesznym? żałosnym? Opisem tego zjawiska w historii literatury. Bella bowiem nie tylko zachwyca się sposobem swego konania, ale ma jeszcze wystarczająco przytomny umysł, by zwizualizować sobie McSparkle’a.
Cytat: |
Najpierw spokój, teraz radość – w takich warunkach umieranie nie było takie złe. |
Szkoda, że Charlie zapewne będzie miał nieco inne zapatrywanie na tę sprawę podczas pogrzebu.
Cytat: |
Żegnaj, kocham cię – gdybym mogła mówić, tak brzmiałyby moje ostatnie słowa.
|
Mamo, tato, Jake, pocałujcie się w oba pośladki. Aha, Edwardzie, na wypadek gdybyś jednak zadzwonił, żeby dowiedzieć się, co tam u mnie – właśnie popełniam samobójstwo w imię twego widma. Życzę miłej stypy.
(+ 100 głupota)
Podsumowanie:
Bad Daughter -1
Bitch – 2
Głupota – 102
Niech Moc będzie z Wami. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
karolka_k
Wilkołak
Dołączył: 23 Mar 2010
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:37, 21 Wrz 2010 |
|
o jak miło :) uwielbiam ten cięty język i mega ilości ironii oraz sarkazmu wplecione w twoją analizę KwN, a w zasadzie w waszą analizę, bo i rozdziały Beige wcale od ironii nie stronią :)
a co chciałam rzec? (nie tylko po to by post nie był jednolinijkowcem ;p)...
czytałam te sagę kilka razy i zawsze skok Belki z klifu traktowałam jako przejaw totalnej głupoty, ale nigdy nie patrzyłam na sprawę pod kontem szerzenia myśli samobójczej u nastolatków. może to dlatego, ze bądz co bądz, ale nie mam już nastu lat i odrazu wyzej wymieniona sytuacja kojarzyła mi się w tym momencie tylko z dureństwem postaci Belki. I w ogole nie przyszło mi do głowy, że można by inaczej to odczytać. A po przeczytaniu tekstu BelliMarie13, stanęlo mi to przed oczami jak żywe..., że jakaś nastolatka o mniej rozwiniętej wyobraźni, albo z jakimiś problemami, właśnie tak postanowi zakończyć jakiś swój własny, nieudany wątek miłosny... Ale myślę, że Stefa ( z racji choćby własnego wyznania religijnego, w końcu samobójstwo to grzech) nie miała zamiaru szerzyć tak durnej myśli wśród czytelników. W zasadzie nie spodziewała się nawet, że saga osiągnie taką popularność, i że tak wiele osób ją przeczyta.. Tak czy inaczej pomysł skoku z klifu według mnie nie trafiony, a już na pewno nie romantyczny. Raczej nie chcialabym aby facet w imę miłości do mnie skakał w przepaść, okaleczał się czy co tam jeszcze mogłoby mu przyjśc do głowy...
Co jescze chciałam powiedzieć... Hmmm.. BELKA.. pozwoliłam sobie to imię napisać capsem, gdyż to słowo oddaje w zupełności charakter postaci... Bella jest tępa i ograniczona jak taka własnie bela wyciosana z drewna..
Zauważyłam też, ze w miarę jak czytam wasze prace, dziewczyny, zmienia się mój pogląd na sagę i jej bohaterów. Pewnie gdzies na tym forum znalazłyby się moje pierwsze posty chwalące te ksiązki mimo ich wad. A teraz widzę coraz więcej błędów. Widziałam je i wczesniej, ale jakos nie raziły. Po przeczytaniu waszych tekstów nie dość, ze mocniej widze skazy, które sama znalazłam, to jeszcze mam czarno na białym ukazane inne. Mimo wszystko nadal lubię te książki, a jeszcze bardziej wasze analizy pełne humoru i ostre jak brzytwa. Pewnie się powtórzę, ale dostarczacie mi całą masę radochy tymi opracowaniami, momentami śmieję się na głos i łapię za brzuch ( i nie są to jakieś fantomy ;p) :):) nie ma to jak zdrowy dystans! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez karolka_k dnia Wto 21:42, 21 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Wto 22:04, 21 Wrz 2010 |
|
karolka_k napisał: |
Ale myślę, że Stefa ( z racji choćby własnego wyznania religijnego, w końcu samobójstwo to grzech) nie miała zamiaru szerzyć tak durnej myśli wśród czytelników. W zasadzie nie spodziewała się nawet, że saga osiągnie taką popularność, i że tak wiele osób ją przeczyta.. |
Z Meyer jest taki problem, że ona zdaje się dość wybiórczo traktować zasady swojej religii. Z jednej strony promuje bowiem zachowanie czystości przedmałżeńskiej i wierność w związku, z drugiej - zdaje się nie widzieć nic złego w fakcie popełniania samobójstwa " w imię miłości". Jest to tym ciekawsze, że mormoni (za wikipedią):
Cytat: |
Wierzą, że ten związek między mężem a żoną (oraz przyszłymi dziećmi) będzie trwał nie tylko do śmierci jednego ze współmałżonków, ale jeżeli oboje dochowają wierności (sobie nawzajem, oraz Bogu i jego przykazaniom) to ich małżeństwo i rodzina będą trwały przez całą wieczność. |
Samobójstwo to złamanie Bożego przykazania. Idąc dalej tym tropem, Edek (prawdopodobnie wierzący chrześcijanin) pozbawia się szansy na życie wieczne z Bellą. Oczywiście, można argumentować - i będzie to jak najbardziej słuszne - że postacie z sagi nie muszą mieć konkretnych poglądów religijnych. To prawda. Tyle tylko, że w przypadku Stefy postacie przejmują 100% jej światopoglądu...
Aha - nie uważam w żadnym razie, że Stephanie celowo promuje samobójstwo. Po prostu, zbytnie identyfikowanie się ze swoją postacią w tym przypadku przyniosło więcej szkody, niż pożytku. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|