|
Autor |
Wiadomość |
Black Rose
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 19:39, 08 Cze 2009 |
|
Hm, jestem dopiero szóstoklasistką, a w moim otoczeniu, panuje wstręt do książek. Tym samym, nikt nie słyszał o sadze. A, była jedna osoba, ale gdy ujrzała grubość jednego tomu, stwierdziła, że tyle to przez rok nie przeczyta. I na tym się skończyło, żadnych anty-fanów więc nie widziałam.
W internecie, na serwisach, forach dużo ich spotykam. Tyle, że większość twierdzi, że zrobi im się niedobrze, jak tylko dotkną książki. Żal mi się ich robi. Najrozsądniejszy komentarz, z jakim się spotkałam, to 'Edziuś i Bellusia. Wieeelka, słodka, wampirza miłość. Blee, aż mdło się robi..'
W jakimś sensie można to uznać za uzasadnienie wypowiedzi. Przynajmniej ktoś przeczytał i stwierdził, że to nie typ książek, jakie lubi czytać. A tak ? Reszta ocenia po grubości, bo przecież 'tak rozwlekle, to nic ciekawie nie da rady napisać'. Albo stwierdza, że Pattinson jest brzydki, więc Twillight jest beznadziejny... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Black Rose dnia Pon 19:41, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
EmiliA
Dobry wampir
Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 20:39, 08 Cze 2009 |
|
Chyba nie ma książki (która odniosłaby sławę), która nie miałaby anty-fanów. Tak było np. z Harrym Potterem, teraz nadszedł czas na Zmierzch. Nikomu nie dogodzisz. Niektórzy buntują się przeciwko masowej kulturze i odłączają się od tego wszystkiego , chcą się wyróżnić, chcą żeby ich zauważono. To głupie, ale tak jest.
Można przecież nie lubić danej książki, czy nawet osoby, ale po co od razu wszystkich krytykować. Sama walka , jeśli można to tak określić między fanami sagi a jej przeciwnikami jest zupełnie bezsensu. Po co się o to kłócić, niech każdy się zajmie sobą i wszyscy będą zadowoleni. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Hikara
Człowiek
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:05, 08 Cze 2009 |
|
Black Rose napisał: |
Reszta ocenia po grubości, bo przecież 'tak rozwlekle, to nic ciekawie nie da rady napisać'. Albo stwierdza, że Pattinson jest brzydki, więc Twillight jest beznadziejny... |
Zmierzch jest GRUBY??? Oni chyba nie widzieli Zbrodni i kary .
Co do Pattinsona... Uśmiałam się, gdy to przeczytałam. Takiej opinii jeszcze nie słyszałam. Ciekawe, naprawdę... Niektórzy ludzie jak widać nie grzeszą za bardzo inteligencją, ale przynajmniej można się pośmiać .
EmiliA napisał: |
Chyba nie ma książki (która odniosłaby sławę), która nie miałaby anty-fanów. Tak było np. z Harrym Potterem, teraz nadszedł czas na Zmierzch. Nikomu nie dogodzisz. Niektórzy buntują się przeciwko masowej kulturze i odłączają się od tego wszystkiego , chcą się wyróżnić, chcą żeby ich zauważono. To głupie, ale tak jest. |
Całkowicie się z tobą zgadzam. Wcześniej pisałam mniej-więcej o tym. Potwierdziłaś moje przypuszczenia, dziękuję ci za to :) . Mimo wszystko takie właśnie osoby uzyskują to, czego chcą - właśnie o nich rozmawiamy! Może niezupełnie pozytywnie, ale jednak. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Miss Juliet
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 214 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:51, 08 Cze 2009 |
|
Myślę że można anty-fanów, podzielić na kilka kategorii. Do pierwszej, zaliczają sięci, którym po prostu saga się nie spodobała. Przeczytali, ale nie zachwyciłą ich historia i/lub styl pisarki. Ok. Ich wybór. Mam w klasie dwie takie koleżanki. Jedna mówi, że przeczytała po trochu z każdej części i w ogóle ją to nie wciągnęło. Po prostu. Do drugiej kategorii, osoby, które nie lubią romansów. Bo Twilight to (nie)zwykłe romansidło. Do trzeciej, zaliczymy tych, którzy nie lubią, bo inni lubią. Chcą się wyróżniać. Bezsensowne i głupie zachowanie, ale jakież modne! I to właśnie również o modzie jest ostatnia kategoria. Zmierzch był modny? Wszystkie się rzucają czytają. Moda mija? "Zmierzch jest głupi. On był modny miesiąc temu. Blee...". Masssakra...
Ogólnie, jeśli ktoś nie lubi Zmierzchu, ze względu na treść i upodobania, to jest ok, ale jeśli robi to, aby być trendy, ok być przestaje :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
paranormal
Zły wampir
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: polskie Forks
|
Wysłany:
Śro 19:59, 10 Cze 2009 |
|
wlasnie chcialam zalozyc podobny temat a tu o.
Jesli ktos przeczytal sage i ja krytykuję -ok. Są przeciez rozne gusta i wiadomoze komus moze sie nie spodobac.
Nie toleruje jednak tekstów w których jest brak tolerancji- bo skoro mi sie nie podobala bo jak moze podobac sie tobie??
Jesli ktos nie przeczytał sagi a tylko cos o niej słyszał i wie ze jest 'na topie'-pewnie mysli o fankach ze sa jakimis głupimi dzieciakami podąrzającymi za tym co jest modne. I wlasnie to mnie boli. To ze saga stała sie słwna działa troche na jej niekorzysc. A przede wszystkim na nasza.
dwa dni temu siedzialam na historii z kolezanką i czytałysmy obie ksiazki. Ona jakas przgodowa-ja przed switem. nauczyciel spytal sie jej "Co tam czytasz? 48 czesc zmierzchu??"-poczulam sie urazona i nawet nie wiecie jak mi bylo głupio.
nie rozumiem tego i nie zrozumiem dlaczego panuje takie uogólnienie. Zmierzch podoba się ludziom bo jest wspaniałą, przejmującą ksiązką. - nie dlatego ze jest modny. moze są jednostki które zachwycają się saga bo obejrzały pierwsza czesc filmu i to chyba dzieki nim opinia o nas jest tak żałosna. I bardzo mi z tym źle.
A swoja droga racja, jesli cos ma wielu fanów-ma równiez antyfanów i pseudo antyfanów. To działa w obie strony-jedni udaja ze uwielbiaja zmierzch inni twierdza ze jest straszny- mimo ze nie przeczytali-chca sie komus przypodobac.
Przede wszystkim nalezy zajac sie sobą i "nie wrzucac ludzi do jednego worka".
To co sie komu podoba, czy nie to jego własna osobista sprawa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bulletka
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 13:35, 11 Cze 2009 |
|
Nie spotkałam anty- ludzików :).... Nawet ich nie szukam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Choco-
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Cze 2009
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Czw 23:34, 11 Cze 2009 |
|
Ja również się nie spotkałam z anty fanami .
I uważam ze tacy anty fani są troche beznadziejni nie lubią czegoś -
spoko nie muszą ale żeby robić specjalne blogi o tym i wgl , to dla mnie żałosne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
paranormal
Zły wampir
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: polskie Forks
|
Wysłany:
Pią 20:46, 12 Cze 2009 |
|
Dokładnie.
Zeby robic blogi i zakładac anty-strony to jest przesada.
nie rozumiem po co ktos robi cos takiego...
żałosne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Amiya
Dobry wampir
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)
|
Wysłany:
Sob 11:23, 13 Cze 2009 |
|
Nie znam ani jednej anty-fanki osobiscie;P
Ale oglądałam filmiki na youtube.com jak anty-fanki palą książki. Po prostu straszne;/
U mnie dużo pseudo-fanek ;d
Jak spotkałabym jakąś anty to wydrapałabym jej oczy... ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
FemmeFatale
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 236 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 14:25, 13 Cze 2009 |
|
Love_Edward napisał: |
Jak spotkałabym jakąś anty to wydrapałabym jej oczy... ;] |
każdy ma prawdo do własnej opinii
[link widoczny dla zalogowanych]
to musiał jaki antyfan napisać. Ale szczerze mówiąc rozśmieszyło mnie straszne :D
ja spotkałam kilku, ale byli to sami faceci którzy twierdzą że to kolejne kiczowate romansidło |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
malaczarna55
Zły wampir
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 409 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...z domu Cullenów :)
|
Wysłany:
Sob 14:49, 13 Cze 2009 |
|
Również nie spotkałam żadnej anty-fanki,jak coś to natrafiam na pseudo-fanki...
Jeżeli ktoś za czymś nie przepada...tak jak o tym tu mowa to powinien moim zdaniem zachować swoje myśli i zażalenia dla siebie a nie zakładać blogi,że nie przepada za tym czy za tym...
Do tej pory nie natknęłam się na anty-fanów naszej kochanej sagi i mam nadzieję,że się nie natrafię... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vicky
Dobry wampir
Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 630 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skc
|
Wysłany:
Pon 16:30, 15 Cze 2009 |
|
Brakowałao mi w sumie takiego tematu, głównie żeby sobie poczytać i poobserwować reakcje. W zasadzie podzielam punkt widzenia Pestki . Nie jestem fanką. Czy anty-fanką? Nie wiem.
Twilight jest niewątpliwie zjawiskiem, temu nie można zaprzeczyć. Ludzie zastanawiają się, jak można zachwycić się czymś, co jest takie kiepskie? Odpowiedź jest bardzo prosta: kultura masowa. Mówi wam to coś? Spłycanie treści tak, by jak największa liczba odbiorców miała szansę 'zaskoczyć'? Operowanie sprawdzonymi schematami?
Główne rzeczy, które mam do zarzucenia sadze:
- promowanie niezdrowego wizerunku kobiety, tak w społeczeństwie, jak i w związku.
- promowanie niedrowego modelu relacji damsko-męskich, bo czy związek Belli i Edwarda można nazwać choćby partnerskim?
- udowadnianie, że można powiedzieć 'chrzanić warsztat' i napisać coś, co ludzie kupią. Przez co, według mnie, nie szanuje się czytelnika, dając mu praktycznie półprodukt, licząc, że akcja tak go pochłonie, że nie zwróci uwagi na to, jak kompozycja kuleje.
- wypuszczanie na rynek 'dzieła' miernego literacko i treściowo. NIe stawiajacego przed czytelnikiem żadnego intelektualnego wyzwania.
- prześlizgiwanie się po tematach niewygodnych lub kontrowersyjnych (biorąc pod uwagę wiek odbiorców). Piję tu chociażby do motywu seksu w powieści, który ... no właśnie, nie istnieje praktycznie, załatwiony jest w kilku zgrabnych lukrownych zdaniach. Bella i Edward zanurzają się w wodzie i buch! czary mary fiku miku i ciąża. Przez to obraz relacji fizycznych zostaje wypaczony.
- Epatowanie tanią podnietą, tworzenie płytkich postaci i nadawanie im pozornej głębi. Czytelnik jest niemal na siłę bezczelnie przekonywany, że 'za tym kryje się coś więcej'. A wiadomo, kiedy słyszy się coś na okrągło, zaczyna się w to wierzyć.
Na moje tak silnie negatynwe opinie wpływa głównie fakt, że widzę, jaki plon saga zbiera w kraju ojczystym - USA. Typ czytelnika, dla którego jest atrakcyjna, jest specyficzny. Jest to głównie (głównie, nie jedynie) tzw. młodsza młodzież i panie pokroju gospodyń domowych. Mówię o ludziach, którzy na serio fascynuja się tą ksiażką, nie tych, którzy w ogóle ją przeczytali. Jest to ich sen na jawie o chłopaku/związku idealnym. Na ten lep łapią się naczęściej naiwni, mający mało życiowych doświadczeń lub nie potrafiący wyciągać z nich wniosków. Bo czy można powiedzieć, że harlequin jest ksiażką 'zmieniającą życie' ? Nie sądzę. Rozumiem, wszystkie chcemy romansu. Według nie jednak, to zwykłe kpienie z czytelnika. Podsuwanie Pana Idealnego, do dowolnej interpretacji - miodzio.
Ksiżka nie wpływa dobrze na młodego odbiorcę. Dziewczynki po lekturze, przekonane są, że wystarczy leżeć i pachnieć i czekać na swojego wyśnionego. Oczywiście jeśli nie spełnia on Edwardowych standardów - nie ma co zawracać sobie głowy. Seks? Jaki seks? Przecież mój najmilejszy najbarziej chce mnie trzymać za rączkę i patrzeć jak oddycham przez sen. Nie muszę też kłopotać się takimi sprawami, jak odpowiedzialność, świadomosć konsekwencji wlasnych czynów, zdrowy rozsądek. Po co, skoro wszystko się jakoś samo ułoży - dla Belli się ułożyło. Napatrzyłam się na tyle niepokojących, chorych wręcz efektów, że cała ta afera zbrzydła mi do reszty.
Co do Twilightsucks - na tej stronie jest pełno ironii, inteligentnej często ironii. NIe ogranicza się ona do nieskończonego ciągu postów o treści 'Twilight jest do dupy'. Ludzie tam są całkiem kreatywni, nawet jeśli motorem ich działania jest niechęć. A głupota niektórych jest naprawdę godna napiętnowania, co też czynią.
Po Twilight sięgnęłam przypadkiem. Szukałam czytadła do samolotu i oładka wpadła mi w oko, zresztą amerykańscy księgarze potrafią być przekonujący Sagę przeczytałam od deski do deski, bo wychodzę z założenia, że trzeba coś dobrze poznać, zanim się zabierze głos w dyskusji, zarówno żeby popierać, jak i krytykować.
Na plus i to wielki zaliczam jej to, że skłania do dyskusji, czego przykładem jest choćby to forum - fabuła, postaci, wszystko jest punktem wyjścia do szeregu często ciekawych rozważań i wymiany opinii. Poza tym niewątpliwą zasługą jest to, że młodzież sięga po słowo pisane. Być może temat zainteresuje ich na tyle, że poszukają następnych pozycji z nim związanych? A później zorientują się, że czytanie samo w sobie to świetna sprawa? Jeśli tak, jestem w pełni zadowolona.
Czy jestem anty-fanką? No chyba większość tak by mnie nazwała po tym poście. A, że tłumu i tak nie przekrzyczysz...
EDIT: O raaany, jaki długaśny post mi wyszedł xD |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vicky dnia Pon 16:34, 15 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
angelique5
Człowiek
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Edwardolandia
|
Wysłany:
Pon 18:19, 15 Cze 2009 |
|
Ja nie mam nic do zarzucenia! Ooo tak na świecie grasuje pełno Pseudo - fanek! Hmm Anty - fanki ... chyba jeszcze nie spotkałam. I dobrze, mam za słabe nerwy. Znając mnie, po ostrej wymianie zdań doszłoby do rękoczynów xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
paranormal
Zły wampir
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: polskie Forks
|
Wysłany:
Pon 19:30, 15 Cze 2009 |
|
Vicky mysle ze chyba trochę przesadzasz...
Czyli, że co, skoro saga mi sie podoba, to jestem jakas niedorozwinięta?;p
Moze masz racje.. ja nie przeczytałam miliona ksiazek by oceniac, ze jest to najlepsza ksiazka na swiecie i moze dlatego tak mnie wciagneła?
Ale Czy ksiązka nie przekazuje żadnych wartosci? Nie ukazuje piękna miłosci?
Dlaczego twierdzisz ze zwiazek Belli i Edwarda był niezdrowy? Dlatego, że był zbyt przesadny, a moze zbyt nierealny?
Nie wszystkie 'dziewczynki' zachowuja sie tak jak tutaj opisałas...
We mnie książka wywołała wiele emocji. I zawsze bedę ją pamiętac...
A opowiedz co Ty czułas, gdy czytałas.. :) Robilas to niechetnie, musiałas sie zmuszac? Czy pochłaniałas kolejne strony?
Jestem osobą obiektywną i chce zrozumiec pewne rzeczy.. Nie pomysl sobie, ze Cię akakuje czy cos ;P Skoro napisałas tak długi post to chce do niego nawiazac i podjąc dyskusje. Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IlonaM
Dobry wampir
Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 519 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Jordanów/Forks
|
Wysłany:
Pon 20:17, 15 Cze 2009 |
|
Też chciałabym odnieść się do postu VIcky
1. niezdrowy wizerunek kobiety??? sorry, ale nie wiem o co chodzi... Bella była delikatną, wrażliwą, troszkę naiwną, czasem zbyt ufną i zachowującą się troszkę głupio dziewczyną. Indywidualistka, altruistka, w 100% bezinteresowna i uczciwa, wierna i szczera... Gdzie ten "niezdrowy wizerunek"???
2.niezdrowy model relacji Belli i Edwarda. Obydwoje kochają się na zabój są gotowi wiele poświęcić dla ukochanej/ukochanego, całkowicie oddani i wierni. Prawda - on daje jej poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, spokoju, jest chwilami nadopiekuńczy, chroni ją i w zasadzie cokolwiek by nie uczynił - zawsze ma na celu dobro i szczęście Belli...
Oczywiście te działania pokazują słabość, kruchość, bezbronność Belli, ale przede wszystkim prawdziwe bezinteresowne poświęcenie, oddanie, pragnienie szczęścia tej drugiej osoby... miłość...
Edward był tym "silniejszym", więc to on troszkę dominował w tym związku, ale to nie znaczy, że Bella jako kobieta była totalnie beznadziejna i że potrzebowała opieki...
3.Półprodukt, mierne dzieło, płytkość książki, banalne postacie...
Ok - nie oszukujmy się - saga nie jest jakąś niesamowicie ambitną, trudną i taką poważną serią książek. Ale te książki nie miały na celu zdobycie najważniejszych nagród literackich, miały po prostu ująć czytelnika, zaczarować go, sprawić, że zakocha się w tej historii...
I przekazuje wiele może i schematycznych, banalnych, prostych zasad, wartości i prawd, ale jakże pięknych - piękno miłości, altruizm, poświęcenie, troska, opieka, przyjaźń, wierność, uczciwość, sprawiedliwość, dobro, oddanie, zaufanie...
A postacie - może i trochę uproszczone, ale dlaczego nie możemy "dorobić" sobie pełnej wersji bohaterów? Czy wszystko musi być "podane na tacy"? Np. dla mnie Alice to nie tylko szalona, roztrzepana wariatka, ale też wspaniała oddana przyjaciółka, wrażliwa, wierna i odważna.
4. Tematy kontrowersyjne....
w zasadzie tylko jeden - słynna noc poślubna...
Początkowo też żałowałam, ze jej nie było, ale teraz cieszę się, że pozostało tak a nie inaczej. Każda ma w głowie swoją wersję tej sceny, powstały dziesiątki ff z tą sceną, a dla nas nie straciła swojej magii, uroku i czaru.
Takie niedopowiedzenia są czasem piękniejsze od wręcz naturalistycznych szczegółowych opisów.
A w zasadzie wszystkie inne sceny sexu mniej lub bardziej dokładnie - były opisane. A sam temat przewija się przez Zaćmienie i PŚ, więc nie widzę problemu.
Zresztą saga ma tylko mieć elementy erotyku, a nie ma być erotykiem.
Podobnie jak paranormal - absolutnie nie krytykuję Twojej wypowiedzi, masz absolutne prawo do takich czy innych opinii, po prostu chcę rozwinąć te tematy poruszane przez Ciebie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vicky
Dobry wampir
Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 630 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skc
|
Wysłany:
Pon 21:31, 15 Cze 2009 |
|
Może najpierw Paranormal :
Ależ skąd, nie twierdzę, że jeśli lubisz Twilight, jesteś upośledzona. Mówię jaki rodzaj ludzi tak ksiażka niewątpliwie przyciąga, z tego, co zdążyłam zaobserwować, ale jak powiedziałam, nie generalizuję o wszystkich.
Hmm, co ja czułam czytając? Chyba niewiele, bo po zamknięciu pierwszego tomu wiedziałam, że na mur beton Bella i Edzio bedą razem po wsze czasy, że przedtem wmiesza się w to wszystko Jake, no i, że będzie przynajniej jedno wielkie 'porzucenie'. Nad Twilight za dużo nie myślałam, przez większość New Moon się przemęczyłam, bo ten nastrój mrocznej depresji był cięzki do zniesienia. Najbardziej ze wszystkich podobało mi się Eclipse, gdzie akcja była zwarta, jako tako logiczna, ale bogata w wydarzenia i owszem, czekało się, jak się ta cała afera skończy. Natomiast Breaking Dawn ... po prostu brak mi słów. To już parodia samej siebie - ale to nie jest oryginalne stwierdzenie więc tłumaczyć go nie trzeba. Gwoli wyjaśnienia, jestem zapalonym czytaczem więc z rzadko którą ksiażką muszę się prawdziwie męczyć i zmuszać. Po prostu dlatego, że nie lubię zaczynać i nie kończyć, także jeśli nie jest to książka pokroju 'Gry w klasy' Cortazara (którą można otworzyć i zamknąć gdziekolwiek), czytam do końca. Hmm, kurcze, to wyszło trochę zabawnie, bo w sumie tyko Twilight czytałam, resztę ściągnęłam jako audiobooka i słuchałam. Trudno mówić więc o pochłanianiu
Na resztę mogę odowiedzieć chyba wam obu naraz.
1. Niezdrowy wizerunek kobiety - Bella była przeważnie niewiele robiącą bardzo przeciętną nastolatką, bez żadnych praktycznie zainteresowań (czy można wymienić choć jedno jej hobby? Nie wliczam w to jazdy na motorach). Zero asertywności. Prawie nigdy się nie postawiła, otwarcie mówiąc Edowi, czy chociażby Alice 'nie, nie mam na to ochoty, bo to czy tamto'. Żadnego 'nie Edwardzie, nie masz racji, uważam, że / według mnie/moje zdanie jest takie...' Jeżeli już miała odmienną opinię, zwyczajnie się wymykała i kręciła, zamiast normalnie powiedzieć czego chce i o co jej chodzi. To praktycznie pokładanie się przed Edem, zero godności własnej. Edzio tak chce, to ja tak zrobię, nawet jeśli tak naprawdę nie mam na to ochoty/uważam, że to głupota. Wychodzenie za mąż tylko dlatego, że on tak chce i, że dopiero wtedy obiecał się z nią przespać? Tak się nie podejmuje takiej decyzji. A jej relacja z Jacobem, polegajaca głównie na tym ,że on dawał, ona brała i nawet głupiej wdzięczności nie potrafiła okazać? Jedynie 'Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść'. Tak się robi? Wykorzystuje 'bliskich', a potem kiedy z powrotem ma się swoje cukierkowe życie, okręca na pięcie i nawet nie spojrzy za siebie? A to lawirowanie i gra na jego uczuciach?
2. niezdrowy związek - to raczej nie związek, tylko uzależnienie. Z jednej stony uległa Bella, gotowa zagryźć zęby, byle sprawić przyjemność ukochanemu, z drugie Edwardzik- zaborczy, maniakalnie wręcz nadopiekuńczy, kontrolujący każdy krok, będący WSZĘDZIE 24/7, kwękający i samobiczujący się (jeśli rzeczywiście tak wciąż bał się ,ze ją skrzywdzi, mógł dejść raz a porządnia, nie miunczeć o tym przez 1,5 tomu) A no właśnie, tu mamy też i kłamstwa- naprawdę uważał, że Bella nie zasługiwała na prawdę? Potraktował ją jak dziecko, które dorośli okłamują 'dla jego dobra'. A co robi Bella? (pamiętajmy, jaką traumę przeszła) Bez żadnego zawahania rzuca mu się z powrotem w ramiona i puszcza wszystko w niepamięć. A później wywleka to porzucenie przy każdej okzaji, kiedy jest jej to potrzebne i dynda mu przed nosem swoją kartą przetargową. Oni nie rozmawiają o problemach, oni robią to, co sami uważają za słuszne. A to chorobliwe przebywanie razem? Wciąż i wciąż? Edward chce żeby zakosztowała ludzkiego życia? A przez to uwiesznie się na niej, mimowolnie lub nie, separuje ją od znajomych, sprawia, że ona sama ich praktycznie odtrąca. On ma jeszcze przynajmniej swoje brzdąkanie na fortepianie etc, a ona? Jej głównym zainteresowaniem jest Edward.
3. no właśnie, te 'zasady i prawdy życiowe'. To tak naprawdę nic nie znaczy, w każdą fabułę można wpleść rodzinę, miłość etc. a to nie podnosi automatycznie jej wartości. Te relacje są tak naprawdę przedsawione płytko. Na miłość boską - porsche w zamian za pilnowanie i przetrzymywanie ukochanej, jako wyraz braterskiego przywiązania?
4. również nie jestem fanką przesadnego naturalizmu, ale jeśli już sobie Meyer zaplanowała Bellę i Edwarda 'napalonych na siebie' i tę nieszczęsną ciążę, to przynajmniej powinna zrobić to inaczej, niż hop bęc i jest ciąża. Taka 14-latka, dla której Twilight jst biblią- jakie ona ma pojęcie w co się pakuje? Słodko, romantycznie i cukierkowo - aha, żyjmy tak, a będzie bosko. Pisząc BD Meyer miała pojęcie, jaki to jest szał, wobec tego mogła rzecz potraktować choć trochę bardziej dydaktycznie. Zresztą seks nie jest tu jedynym problemem. Jest motyw, jakby nie było, rozbitej rodziny - w ilu rodzinach po rozwodzie jest tak słodko, jak u Bells? A co z tym ,ze Bella decyduje się umrzeć? Pomińmy to, że jej Och-Idealny-Adonis za chwilkę uczyni ją nieśmiertelną. Ona decyduje się umrzeć dla miłości/faceta/związku, jakkolwiek to nazwiemy. A ślub i ciąża w wieku 18 lat? A fakt jego zaplanowanego samobójstwa - pięknie, lirycznie, damatycznie i och, jakże patetycznie - z miłości, dla miłości, 'bo moje życie się skończyło'.
O co mi głównie chodzi? O to, że musimy wziąć poprawkę na to, jakim fenomenem saga się stała i jakie są tego konsekwencje. W Polsce nie jest to jeszcze aż tak widoczne, ale myślę, że jeszcze mamy szanse się rozkręcić. W Stanach natomiast Bella,Ed, Alice - to wyrocznie, z których ust spijane jest kżde słowo. Tysiące dziewczynek czerpie swoją wiedzę o świecie i patrzy na niego przez pryzmat lukrowanej opowiastki o dobrych wampirkach (które rózwnie dobrze mogłyby być wróżkami z nieco oryginalniejszą dietą). NIkt nie ginie, wszyscy się kochają, jeśli nawet ktoś cierpi, to nie za długo, bo i dla niego jest happy end i generalnie życie jest przyjemne i nieskomplikowane, a jak nie, zawsze możesz się zabić z miłości. Wybaczcie, ale to co się tam spotyka na ulicach woła o pomstę do nieba. Uważam, że tak jak u nas była batalia o wychowanie seksualne w szkołach, tak tam powinni wprowadzić zajęcia z odróżniania fikcji literackiej od rzeczywistości, bo wobec tej manii zaczynam się bać o przyszłość społeczeństwa. A autor powinien wiedzieć, że jego praca ma wpływ na czytelników, taki czy inny, i powinien mądrzej dobierać treści, a przynajmniej choć trochę je zrównoważyć, a nie pokazywać, że wszystko jest czarne lub białe, chociaż tu jest przeważnie różowe.
NIe ma co mówić o 'atakach', bo wszystkie wyrażamy tylko swoją opinię i prowadzimy dyskusję, od czego też jest forum. I moje zdanie jest własnie takie. Pozdrawiam, Vicky
PS: a teraz to już się wyłączam i pogrążam w 'Armageddonie' po raz setny chyba xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Syri
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 11:46, 16 Cze 2009 |
|
Poczułam, że muszę bronić twórczości Pani Meyer.
Przeczytałam wiele książek różnego gatunku. Były takie książki, które wywarły na mnie duży wpływ, ale były i takie do których już nigdy nie wrócę. Do tych pierwszych na pewno należy Saga o Wiedźminie lub opowieści Rice i Lumleya. Mogłabym dodać jeszcze utwory Hesse-go (zupełnie inny gatunek).
Niemniej żadna książka nie zmusiła mnie do sięgnięcia ponownie po nią po tak krótkim czasie - w tym samym dniu w którym ją skończyłam. Poczułam chęć odkrycia tych rzeczy, które wcześniej mogły mi umknąć.
Oczywiście mam świadomość, że Zmierzch i reszta tomów to nie Władca Pierścieni (również przeze mnie ukochany), ale nie jest to też typowy romans, co mu się często zarzuca. Wiele spraw (szczególnie w 1 tomie) kręci się wokoło historii miłosnej, ale bardziej odbieram to jako wstęp do dalszych losów bohaterów. Sposób przedstawienia uczucia i związku między Bellą i Edwardem jest opisany idealnie. Tak wiem, że Edward jest czasami zaborczy, ale czy sam siebie nie określa jako osobę samolubną? Oczywiście nie do końca mogę się z nim zgodzić, bo widać, że zrobiłby wszystko dla Belli. Kocha ją tak mocno, ze gotowy jest się poświęcić. I to odróżnia go od Jacoba. Ten drugi mimo, że mówi o poświęceniu nie potrafi rozstać się z Bellą w przyjaźni. Gra między dwoma panami (o cudownej rozmowie nie wspomnę) jest opisana idealnie. Jestem w stanie wyobrazić sobie dokładnie targające nimi emocje. Słowa, które Edward wypowiada pod koniec Zaćmienia, jego zrozumienie sytuacji ze zdradą Belli tylko podkreśla jego miłość.
Poza tym opis wpojenia idealnie określa uczucie między głównymi bohaterami.
Kolejnym zarzutem jest ślub i ciąża w wieku lat 18. Po pierwsze Bella o ciąży nie myślała, stało się. Kto mógł przypuszczać, że Wampir może mieć dzieci. A jeśli chodzi o ślub to zawsze odbierałam jej wahanie jako strach związany z doświadczeniami z domu i wyuczonym przez matkę zdaniem na ten temat. Prawda jest taka, że Bella tego w pewnym sensie chciała. Chciała uszczęśliwić Edwarda, być z nim na zawsze. Nie wspominam już o tym, jak bardzo lubiła się poświęcać dla tych których kochała.
Ależ się rozpisałam. Widać nie potrafię przejść obok krytyki Sagi obojętnie.
Niemniej stwierdzenie, że amerykańskie nastolatki (co podobno czeka również polskie) czerpią z tej książki nieprawdziwy obraz świata zmusza mnie do kolejnego stwierdzenia. A co z "moim pokoleniem", które obraz romantycznej miłości tworzyło na podstawie Ani z Zielonego Wzgórza? Tam też było wszystko idealne na swój sposób i nikt się tych książek nie czepia.
Tak naprawdę wydaje mi się, że zawsze będą przeciwnicy tych książek. Podobna sytuacja miała miejsce w chwili wydania Harry-ego Pottera. Zawsze znajdzie się ktoś, kto (czasami nawet nie czytając) stwierdzi, że to tani romans dla młodych dziewczyn lub kur domowych, którym marzy się niemożliwa do spełnienia miłość. Szanuję opinię każdego - bo takie jest prawo jednostki. Dlatego też, sama wyrażam swoje. I najpiękniejsze w tym jest to, że w moim domu czuję zrozumienie, mimo, że nikt poza mną Sagi nie czytał. Bo czy nie najważniejsze jest dać się porwać historii, a jeśli są w niej jakieś braki to samemu je sobie dopowiedzieć? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Izabela
Człowiek
Dołączył: 17 Sie 2008
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 15:19, 16 Cze 2009 |
|
IlonaM:
Twierdzisz, że choćby lekkie opisanie gry wstępnej było był erotykiem? Nie mówię, że miał być opisany cały stosunek, od początku do końca. Może pani M bała się zderzyć z czymś takim, że się jej nie uda opisać tego tak delikatnie że mogły by czytać to czternastolatki, więc lepiej było napisać, że weszli do wody i dajesz już po wszystkim.
Opisując to w sposób nie wyuzdany (bo tak się da, trzeba tylko potrafić), pokazałaby, że jednak saga jest coś warta, a ona nie jest taką sobie zwykła pisarką.
I jeszcze odnosząc się bardziej do anty-fanek. Nie lubię sagi, bo jest strasznie trudna do czytania. Oczywiście w takim sensie, że co chwile wybucham śmiechem nad głupotą scen, bohaterów, a momentami nad głupotą samej pisarki. Nie mogę jednak powiedzieć, że jestem anty-fanką. Przeczytałam wszystkie części, ale tylko dlatego, że jak się coś krytykuje to trzeba to najpierw poznać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IlonaM
Dobry wampir
Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 519 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Jordanów/Forks
|
Wysłany:
Wto 15:41, 16 Cze 2009 |
|
Izabela - oczywiście nie uważam, że lekkie opisanie gry wstępnej byłoby erotykiem. Broń Boże
chodziło mi, że naturalistyczny opis całego stosunku byłby już czymś bliskim erotykowi, a takie dokładne opisanie tej sceny nawet nie pasowało mi do konwencji sagi.
Oczywiście można by opisać tę scenę delikatnie i początkowo bardzo żałowałam, że tak się nie stało, ale np. gdyby była sama gra wstępna to brakowało by nam reszty :D
Ostatecznie tak jak jest jednak mi się podoba, już pogodziłam się z tym, że Meyer nie podjęła wyzwania, aby opisać tę scenę.
Lepiej jest tak niż gdyby ją zepsuła, bo oczekiwania fanek były b. duże w związku ze sceną z nocy poślubnej. Chyba by nas nie potrafiła tak całkowicie zadowolić |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sophie
Wilkołak
Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z czeluści nawiedzonej szafy
|
Wysłany:
Czw 13:11, 18 Cze 2009 |
|
Dołączę się do dyskusji, bo widzę, że daleko już zaszła
Osobiście nie jestem fanką twórczości pani Meyer. Uważam, że kobiecina tak naprawdę nie zaskoczyła nas niczym nowym i posklejała tylko kilka historyjek z harlekinów. Muszę jednak stwierdzić, że świetnie zna psychikę nastolatek, bowiem uderzyła w ich najsłabszy punkt; miłość przy boku idealnego, zabójczo- przystojnego, zakazanego wampira. Na sukcesie tej serii nie zaważył pisarski talent pani Meyer, który naprawdę chyba nawet nie stał obok talentów niektórych amerykańskich pisarzy. Czytałam serię w języku oryginalnym (tak samo jak książki pana Kinga) i doszłam do wniosku, że autorka Zmierzchu jest na etapie raczkującego bobasa, jeżeli chodzi o kreowanie własnego świata.
Przede wszystkim brakuje tu magicznej wyobraźni. Prawie każdy detal został, że tak się wyrażę brzydko ''zerżnięty z innych bajek. Jest sobie grupka wampirów, jeden z nich zakochuje się na zabój w żałosnej ciamajdzie, która nawet nie ma własnego hobby, a wnętrze jest równie głębokie co kałuża. Żeby nie była za różowo i pachnąco musi powstać tak zwany trójkącik, czyli trzecia osoba, która rozbuja akcję i rozkręci sztywne towarzystwo. Jak wiadomo ta trzecia osoba (Jacob) również kocha płytką Bellę i tak powstaje szczeniacka rywalizacja między idealnym, boskim, wspaniałym, mdłym i słodkim do wymiocin Edwardem, a zwykłym szarym Blackiem.
Pomysł całkiem fajny, ale zrealizowany koszmarnie. Wampiry świecące w słońcu... przemilczmy tą sprawę. Mrocznie strażnicy (Volturi) jako banda trzepniętych ''mhhhrocznych'', którzy pamiętają jeszcze czasy króla Dawida.
Postacie fatalnie skonstruowane. Zacznę od tego, że spotykamy się z typową zbrodnią literacką, czyli wykreowaniem (a raczej zapożyczeniem) Mary Sue. Postaci, która jest ciągle taka sama, nie ewoluuje i przez całe 4 tomy jest tak samo beznadziejnie idealna. Prawdziwy koszmar dla miłośników barwnych postaci.
Wampir- wariat, czyli totalnie puknięta Alice, która mnie osobiście irytowała przez wszystkie tomy. Wieczne dziecko, zatrzymane w rozwoju na poziomie rozpieszczonej gówniary. Sorry, nie kupuję.
Jedyny plus, który widzę jeżeli chodzi o bohaterów to Jasper. Gdyby pani Meyer uczyniłaby go główną postacią, książki nabrałyby wartości. Jasper jest jedynym bohaterem tak naprawdę oryginalnym i świetnie skonstruowanym. Prawdziwy wampir, taki który ma coś więcej do zaoferowania niż cukierkową buźkę i teksty z Szekspira.
Każdy ma swój gust i upodobania. Ja przeczytałam tą serię z czystej ciekawości, bo jest o moich ukochanych wampirach. Skończywszy czytać 4 tom, natychmiast sięgnęłam po ''Wampir Lestat'', aby odreagować i powrócić do moich ukochanych krwiopijców.
Dla mnie seria Twilight świetnie służyła do poprawienia humoru (szczególnie NM) i jeszcze zyskałam świetnego bohatera do ff (Jaspera), z którym już od stycznie przemierzam świat w opowiadaniach... uwielbiam umieszczać go w przedziwnych sytuacjach i bawić się osobowością, która została podsunięta przez S.M. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|