|
Poll :: Czy nie uważasz, że "Zmierzch" jest wyidealizowany, przesłodzony? |
Nie. |
|
41% |
[ 130 ] |
Średnio. |
|
33% |
[ 104 ] |
Tak. |
|
25% |
[ 80 ] |
|
Wszystkich Głosów : 314 |
|
Autor |
Wiadomość |
Amiya
Dobry wampir
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)
|
Wysłany:
Wto 21:06, 04 Sie 2009 |
|
Zależy co rozumiesz przez słowo utożsamiać. Moim zdaniem jest to cos takiego ze jak czytasz ksiazke to po prostu czujesz się jak to ty byś była tym glownym bohaterem(w tym przypadku-Bellą). A ja się tak nie czuje. Zbyt dużo fantastycznych, innych, dziwnych historyjek jest tam "włożonych". Mimo iż nie wczułam się do konca w postac Belli, pokochalam Edwarda, a raczej jego postac. Nie umiem nawet opisac tego co czuje jak czytam tą książke, bo jestem od niej po prostu uzależniona(a raczej całą serie). Dlatego widzisz Mary Sue, czytając Sage mam jakby "dwie twarze": jedna kocha całą tą historie, jest w niej w 100% i w ogole, natomiast "druga twarz" jest taka że umiem podejsc do tej ksiazki z dystansem i normalnie o tym rozmawiac jak po prostu zwykły czytelnik tej ksiazki, taki ktory przeczytal wiele innych ksiazek w swoim zyciu i moze sie do nich odwołac oceniajac Sage. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Mary Sue
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 21:21, 04 Sie 2009 |
|
Tylko zauważ, że Edward jest opisywany oczami Belli-narratora. Pokochałaś Edwarda jako postać wysnutą z historii Belli, mocno wyidealizowaną, czy jako bohatera powieści, dość neutralnego? W drugim wypadku byłoby ciężej, bo tak czy siak znamy Edka jako Edka Belli, jej ukochanego, pięknego wampira, troskliwego, nadgorliwego, zaradnego, silnego i świecącego się jak miliony monet. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Amiya
Dobry wampir
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 2317 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Stąd ;)
|
Wysłany:
Wto 21:30, 04 Sie 2009 |
|
No racja wyidealizowany jest. I nie patrze na niego tak jak ona... <patrze tak jakby z boku i podchodze do jej uczuc wobec Eda z pewnym dystansem>.
Nie polubilam go za to ze jest aż taki przystojny, aż tak piękny ma głos itp itd.
Hm, jakby to ująć w jednym zdaniu. Pokochałam go za to co sobą reprezentuje. Jakie wartosci są dla niego ważne itp. O tak, wlasnie tak.
Ale nie rozmawiajmy o Edzie jego wadach, zaletach itp, bo sie zrobi offtop;D xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Smie
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:58, 04 Sie 2009 |
|
A ja się odwołam do poprzedniej strony.
Mivi Cullen napisał: |
Dla mnie to, że ta książka jest aż tak nierealistyczna jest dobre, bo można sie odprężyć, zrelaksować i przenieść się wyobraźnią w nieznane nam życie.
tak krótko, treściwie i na temat : ]
Pozdrawiam ; D |
Love_Edward napisał: |
Ale własnie mimo tego ze jest w niej dużo fikcyjnych, nierealnych historii to i tak wydaje się realna. Dlatego niektore z nas mogą się z tą historią utożsamiać.
Ja tego nie robie, bo wiem ze to fikcja. |
Ja nie rozumiem. Wam chodzi o to, że sposób konstrukcji fabuły jest tak głupi, że aż nierealny, czy może o to, że książka zawiera elementy fantastyczne?
Załóżmy, że o to drugie.
Droga Mivi Cullen, znam pełno książek z półki z napisem "fantastyka", i tu co kolwiek - nagminnie podawani - Tolkien, Sapkowski, Le Guin, Lewis, Cook. Ktokolwiek. Dlaczego akurat Zmierzch? Bo co? Bo fabuła idiotyczna? Postaci papierowe? Dialogi płytkie? Bo to wszystko nie wymaga myślenia? Mnie nigdy nie bolała głowa od nadmiaru myśli, a już napewno nie na skutek przeczytania książki! To wasz czołowy argument, którego ja kompletnie nie rozumiem.
Droga Love_Edward!
Pragnę powiadomić panią, że niejako realność fabuły, w książkach z półki oznaczonej w Empiku plakietką "Fantastyka", jest tak samo wymagana, jak w każdym innym gatunku literatury. Chcę powiem powiadomić o tym, że autorzy, których już w tym poście wymieniłam, ale dla procedury zrobię to jeszcze raz, tj. Tolkien, Le Guin, Lewis, Cook, Pratchett, Sapkowski i wielu innych nie mają problemów w połączeniu elementów realnych tj. prawdopodobnych psychologicznie postaci i ich zachowań, logiki myślenia, następowania faktów, jak również otoczki związanej z lekcjami jężyka polskiego (chciaż to bardziej redakcja) - gramtyką, ortografią , interpunkcją, z elementami fantastycznymi takimi jak - magia, elfy, krasnoludy, latające dywany, zaklęcia, czy też Śmierci, który jest tak poważny, że mówi tylko dużymi literami i wieloma innymi elementami, których nie mam czasu wymieniać.
W związku z powyższym, uprasza się panią, o odpowiedź, na pytanie - nierealność to w pani pojmowaniu elementy fantastyczne czy głupota fabuły?
Jak również powiadamiam, że będe niezmiernie zaszczycona uzyskując od panny odpowiedź, panno Love_Edward.
Pozdrawiam, Smie.
Wracając. Jeśli autorki postów mówią o głupocie fabuły - brak mi słów.
A wracając jeszcze bardziej - dalej czekam aż użytkowniczki, zdecydują się na podniesienie rękawiczki i odpowiedź argumentami na moją wypowiedź z poprzedniej strony.
Dziękuje za uwagę, Smie.
EDIT:
A mi to oczywiście nikt nie odpisze... <chlip> *idze pociąć się żyletką, z napisem NIKT MNIE NIE ROZUMIE* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Smie dnia Śro 19:40, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Izabela
Człowiek
Dołączył: 17 Sie 2008
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 13:09, 05 Sie 2009 |
|
BellaMarie13 napisał: |
Love_Edward napisał: |
Hm, Saga w ogole jest wyidealizowana. na maxa. No ale wlasnie... pomaga oderwać się od szarej rzeczywistosci itp. |
No właśnie. Kolejna rzecz. Głównym argumentem podawanym przez fanki sagi (Love_Edward, nie bierz tego do siebie. po prostu Twoja wypowiedź przypomniała mi o tym fakcie ) jest "ta historia sprawia, że odrywam się od codzienności". Powiem tak: przeczytałam w życiu mnóstwo książek. I bardzo wiele z nich sprawia, że człowiek zapomina o bożym świecie. A sagę wystarczy przeczytać na spokojnie po raz drugi, żeby co jakiś czas prychnąć śmiechem, i to w momentach bynajmniej przez autorkę niezamierzonych. Znamiennie z przewracaniem oczami nad naiwnością fabuły. |
Pomyślałam o tym samym. Też miałam to napisać, ale mnie uprzedziłaś. :D
A teraz jeszcze o czymś innym. Jak nie które z Was tak samo nie potrafię zrozumieć fenomenu tej książki a tym bardziej fenomenu filmu. Obie rzeczy są słabe i moim zdaniem nie warte uwagi. W moim otoczeniu dużo znajomych przeczytało sagę lub obejrzało film żeby zobaczyć co tak jara miliony osób na świecie. Tak jak ja nie dojrzeli niczego co mogło by być obiektem westchnień. SM z Belli zrobiła totalną idiotkę, frajerkę i nie wiem jak to jeszcze można nazwać. Opisy uczuć i przemyśleń Belli są zabawne, że nie raz wybuchłam śmiechem. Rozpływanie się nad boskim Edwardem też nie ma sensu, bo ten koleś boski nie jest. Ma wady, które SM w pewnym sensie opisywała jako jego zalety.
Wkurza mnie też porównywanie sagi do Harrego. Sorry ktoś kto w ogóle kiedyś tam powiedział: Saga dorównuję HP, był chyba pod wpływem jakiś środków. Czytają Harrego mam ochotę przekręcić kartkę na następną stronę i jak najszybciej dowiedzieć się czegoś nowego. Niestety czytają sagę kilkakrotnie złapałam się na tym, że czytając myślałam zupełnie o czymś innym i nie wiele zapamiętałam i zrozumiałam z tego co wyczytałam.Po prostu jest tak nudna, że wolałam momentami nawet myśleć o spr. z matematyki. Naprawdę według mnie saga nie ma żadnych zalet. Płytkie dialogi, opisy uczuć, przyrody itp. leżą i kwiczą. Postacie są do maksimum przesłodzone, rodzinnie Belli zawsze się wszystko udaję, oczywiście są bogaci, piękni, mają zaje***te auta, wielką chatę. A tak naprawdę nie robią w życiu nić. Oprócz ojca, który jest lekarzem. No i czego to tak naprawdę uczy młodzież. Że możesz nie robić nic i może ci się poszczęści i będziesz w przyszłości taka jak Cullenowie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mivi Cullen
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sillent Hill
|
Wysłany:
Śro 13:15, 05 Sie 2009 |
|
Izabela napisał: |
Czytają Harrego mam ochotę przekręcić kartkę na następną stronę i jak najszybciej dowiedzieć się czegoś nowego. Niestety czytają sagę kilkakrotnie złapałam się na tym, że czytając myślałam zupełnie o czymś innym i nie wiele zapamiętałam i zrozumiałam z tego co wyczytałam.Po prostu jest tak nudna, że wolałam momentami nawet myśleć o spr. z matematyki. Naprawdę według mnie saga nie ma żadnych zalet. Płytkie dialogi, opisy uczuć, przyrody itp. leżą i kwiczą. |
No to moje pytanie, skoro dla Ciebie saga jest tak płytka, to po co ją w ogóle czytałaś, skoro po jakimś czasie stwierdziłaś, iż jest nudna? Po co łapałaś się za kolejne części z sagi? Bo skoro książka jest nieinteresująca to po co na siłę czytać dalej? Tylko po to, żeby przeczytać? Hmm, dziwne jak dla mnie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Izabela
Człowiek
Dołączył: 17 Sie 2008
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 13:19, 05 Sie 2009 |
|
Czytałam ją po to, żeby zobaczyć czy ta książka jest faktycznie taka boska jak mówią ludzie. Drugim powodem było to, że przyjaciółka mnie prosiła, żebym przeczytała.
A po to łapałam się po kolejne części sagi, bo doszukiwałam się tego co podnieca tak ludzi na całym świecie. W pierwszej nic nie dostrzegłam, no to wzięłam się za drugą i tak jakoś doszłam do ostatniej, a nie znalazłam nic interesującego.
Myślę, że rozwiązałam Twój problem ^^. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Izabela dnia Śro 13:20, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Śro 14:08, 05 Sie 2009 |
|
Izabela napisał: |
Rozpływanie się nad boskim Edwardem też nie ma sensu, bo ten koleś boski nie jest. Ma wady, które SM w pewnym sensie opisywała jako jego zalety. |
I na tym polega cały problem. Bo jak Jacob na siłę całuje Bellę, to trzeba go zlinczować (nie mówię, że niesłusznie; chłopina trochę przegiął z tym wybuchem namiętności), ale jak Edzio nocą wymontowuje silnik, coby Bells nie mogła zrobić czegoś wbrew jego woli, to jest czuły i opiekuńczy. Fajnie. To ja w takim razie nie chcę opiekuńczego faceta; zamiast tego wolę zachować autonomię oraz własne zdanie.
Cytat: |
Wkurza mnie też porównywanie sagi do Harrego. Sorry ktoś kto w ogóle kiedyś tam powiedział: Saga dorównuję HP, był chyba pod wpływem jakiś środków. Czytają Harrego mam ochotę przekręcić kartkę na następną stronę i jak najszybciej dowiedzieć się czegoś nowego. Niestety czytają sagę kilkakrotnie złapałam się na tym, że czytając myślałam zupełnie o czymś innym i nie wiele zapamiętałam i zrozumiałam z tego co wyczytałam.Po prostu jest tak nudna, że wolałam momentami nawet myśleć o spr. z matematyki. |
Może inaczej. Saga jest diabelnie nierówna. Taka sinusoida - przez chwilę mamy super-ekstra-ciekawy moment, natomiast po minucie można zapaść w sen zimowy nad kartką. Tak było u mnie przy czytaniu Eclipse. Dla historii Rosalie poświęciłam godzinę snu, przez rozmyślania Belli na temat zajefajności Edzia musiałam kilkakrotnie odkładać lekturę. Czy Meyer naprawdę musi niemal W KAŻDYM rozdziale podkreślać, jaki z niego wypaśny chłoptaś? Ja zrozumiałam to już w Zmierzchu. Naprawdę nie widzę powodu, dla którego autorka w każdym kolejnym tomie potrzebowałaby przypominać o marmurowym ciele Edka tudzież o jego hipnotyzujących oczach.
Cytat: |
Postacie są do maksimum przesłodzone, rodzinnie Belli zawsze się wszystko udaję, oczywiście są bogaci, piękni, mają zaje***te auta, wielką chatę. A tak naprawdę nie robią w życiu nić. Oprócz ojca, który jest lekarzem. No i czego to tak naprawdę uczy młodzież. Że możesz nie robić nic i może ci się poszczęści i będziesz w przyszłości taka jak Cullenowie. |
Akurat u Bells to się chyba specjalnie nie przelewa (patrz: marny komputer i kilka innych przykładów z książki), a Cullenowie, z tego co pamiętam, brylowali na giełdzie dzięki zdolnościom Alice. Ale dajmy temu spokój, bo cała ta rodzina jest istną parodią wampirów jako takich. Błyszczenie się jak psu wiadoma część ciała, szpanerskie wozy, wielka chata, zakupy, przyjęcia, przebywanie z ludźmi - no żyć nie umierać. Jedynie Jasper stwarza tu jakiekolwiek zagrożenie, w sumie nie dziw, że Bella się nie bała z Edziem sypiać...[/quote] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 18:13, 05 Sie 2009 |
|
Izabela napisał: |
A teraz jeszcze o czymś innym. Jak nie które z Was tak samo nie potrafię zrozumieć fenomenu tej książki a tym bardziej fenomenu filmu. Obie rzeczy są słabe i moim zdaniem nie warte uwagi. W moim otoczeniu dużo znajomych przeczytało sagę lub obejrzało film żeby zobaczyć co tak jara miliony osób na świecie. Tak jak ja nie dojrzeli niczego co mogło by być obiektem westchnień. SM z Belli zrobiła totalną idiotkę, frajerkę i nie wiem jak to jeszcze można nazwać. Opisy uczuć i przemyśleń Belli są zabawne, że nie raz wybuchłam śmiechem. Rozpływanie się nad boskim Edwardem też nie ma sensu, bo ten koleś boski nie jest. Ma wady, które SM w pewnym sensie opisywała jako jego zalety.
Wkurza mnie też porównywanie sagi do Harrego. Sorry ktoś kto w ogóle kiedyś tam powiedział: Saga dorównuję HP, był chyba pod wpływem jakiś środków. Czytają Harrego mam ochotę przekręcić kartkę na następną stronę i jak najszybciej dowiedzieć się czegoś nowego. Niestety czytają sagę kilkakrotnie złapałam się na tym, że czytając myślałam zupełnie o czymś innym i nie wiele zapamiętałam i zrozumiałam z tego co wyczytałam.Po prostu jest tak nudna, że wolałam momentami nawet myśleć o spr. z matematyki. Naprawdę według mnie saga nie ma żadnych zalet. Płytkie dialogi, opisy uczuć, przyrody itp. leżą i kwiczą. Postacie są do maksimum przesłodzone, rodzinnie Belli zawsze się wszystko udaję, oczywiście są bogaci, piękni, mają zaje***te auta, wielką chatę. A tak naprawdę nie robią w życiu nić. Oprócz ojca, który jest lekarzem. No i czego to tak naprawdę uczy młodzież. Że możesz nie robić nic i może ci się poszczęści i będziesz w przyszłości taka jak Cullenowie. |
Jak to seria Zmierzchu (to nie jest saga!) nie ma żadnych zalet? To bardzo dobry podręcznik tego, jak nie pisać książek. Plus dobra podkładka na kubek z herbatą, szczególnie wydanie w twardej oprawie;).
A tak serio, porównywanie HP z wypocinami Smeyerowej to straszne przegięcie. JK przynajmniej pzemyslała to, co chce napisać, zrobiła research, nie pisała, że tak powiem z d**y. A SMeyer? Sama się przynała, że nie szukała żadnych informacji o wampirach czy wilkołakach czy czymkolwiek. Gdzieś widziałam cytat SMeyer "It's not like i'm thinking when I'm writing." Taa, wdać. Nie wybaczę tej kobiecie gwałtu na jednym z moich ulubionych postaci mitycznych, czyli wampirze. Taka interesująca postać, tyle różnych mitów, czasem się wykluczających, można wybierać do woli, ale nie. Trzeba samemu, z lenistwa chyba, wymyślić coś tak idiotycznego jak iskrzenie. A wcale nie trzeba trzymać się sztywno kanonu. Dracula, o ile dobrze pamiętam, też nie spalał się w słoneczku, ale stawał się osłabiony, Regisowi słoneczko nic nie robiło, ale były to postaci dobrze skonstruowane, oparte na innych mitach. U Lindqvista bardzo ważną częścią fabuły było wprowadzenie mitu, że wampir nie wejdzie do pomieszczena, czy domu, jeśli się go nie zaprosi. I na tym między innymi zbudował bardzo dobrą, mroczną opowieść. Można? Można.
Już o wilkołakach rozwodzić się za mocno nie będę. Ale konsekwencją to SMeyer poraża. Raz wilkołaki, po czym nagle niewiadomo skąd zmiennokształtni, chwała, że nie zrobiła im futer w kolorze tęczy: fioletowe, niebieskie, różowe, zielone... Chociaż może i w tym wydaniu bardziej pasowaliby do Edzika i spółki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Izabela
Człowiek
Dołączył: 17 Sie 2008
Posty: 56 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 20:52, 05 Sie 2009 |
|
Tak naprawdę wampiry i wilkołaki opisywane przez SM są jakby niegroźne i taka małą wersja dla dzieci. Niby jest tam jakieś Volturi, niby są jakieś "przerażające" historie o nowonarodzonych. Ale to całe świecenie w słońcu itp. to jakby trochę oglądała animowaną bajeczkę na kanale dla dzieci. Jeszcze to, że film Zmierzch nazywany jest horrorem. Przepraszam, w którym momencie miałam się bać?? Bo może jestem głupia, ale nie zakumałam, który to jest ten bardzooo straszny moment.
Jak już mówiłam, fenomenu książki i filmu nie rozumiem. Czy ktoś mnie oświeci przed śmiercią? Bo tłumaczeniu w stylu: można oderwać się od rzeczywistości, to ja już słyszałam milion razy.
Aktorzy grający w tym filmie, nie powiem, bo nie wszyscy, ale są beznadziejni. Zero emocji, zero czegokolwiek. Oglądając ten film myślałam jedynie o tym, że szkoda mi Pattinsona. Facet już do końca, życia będzie kojarzony jako Edward. A tak naprawdę nie ma z czym być kojarzony, bo ta rola nie do końca mu wyszła. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Smie
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:05, 05 Sie 2009 |
|
To chyba chodzi o to, że ktoś wyczuł "szansę", i zaczęła się promocja książki. Potem ktoś zainwestował, i ot! mamy film. I mieli racje bo kasa jest niezła.
A działa to tak, że jak jakaś osoba, nieobeznana w nurtach literackich, chce kupić np. prezent, to kupi to co zna. Jak się zaczęła reklama zmierzchu, to o SMeyerowej zrobiło się dość głośno. A potem to już poszło. Podobnie było z Danem Brownem.
I tak o to powstał chocopic! Znaczy Zmierzch.
A efektem tego wsztystkiego mamy rzesze nastolatek, znajdujących "Swoją Nową Biblię". I tak się rodzą profanacje na rzeczach świętych/ważnych dla conajmniej połowy świata. Bo ja się w tym momencie poczułam urażona, naprawdę.
Cały fenomen.
Tak mi się wydaje.
Pozdrawiam, Smie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
modliszka
Zły wampir
Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:08, 07 Sie 2009 |
|
Beige napisał: |
A SMeyer? Sama się przynała, że nie szukała żadnych informacji o wampirach czy wilkołakach czy czymkolwiek. Gdzieś widziałam cytat SMeyer "It's not like i'm thinking when I'm writing." Taa, wdać. Nie wybaczę tej kobiecie gwałtu na jednym z moich ulubionych postaci mitycznych, czyli wampirze. |
Moim zdaniem to kłamstwo. Od samego początku było dla mnie jasne, że Meyer wykorzystała w swoich książkach pomysły innych pisarzy. No chyba, że pisała pod natchnieniem ducha świętego i niczym żydowscy uczeni, którzy pracowali pierwszym greckim przekładem Pisma Świętego, stworzyła tekst tak bardzo podobny do książek, które powstały już wcześniej. Podczas lektury dręczyła mnie nieustannie jedna myśl - skoro ta książka przepuszczona przez łapska całego sztabu ludzi, obrobiona przez korektorów i edytorów nadal jest tak słaba (chodzi mi w tym momencie o fabułę, która w wielu miejscach nie trzyma się kupy, schematyczne opisy miejsc i postaci oraz o styl (zgroza!)), jak musiała wyglądać wersja przygotowana przez autorkę?
Izabela napisał: |
Tak naprawdę wampiry i wilkołaki opisywane przez SM są jakby niegroźne i taka małą wersja dla dzieci. Niby jest tam jakieś Volturi, niby są jakieś "przerażające" historie o nowonarodzonych. Ale to całe świecenie w słońcu itp. to jakby trochę oglądała animowaną bajeczkę na kanale dla dzieci. Jeszcze to, że film Zmierzch nazywany jest horrorem. Przepraszam, w którym momencie miałam się bać?? Bo może jestem głupia, ale nie zakumałam, który to jest ten bardzooo straszny moment.
|
CHA CHA CHA Dokładnie! Też mnie rozbawiła ta klasyfikacja gatunkowa. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem, dlaczego ktoś postanowił przypiąć książkom Meyer taką etykietkę. Już chyba dziecko bardziej przeraziłyby Przygody Koziołka Matołka.
Smie oczywiście zgadzam się z tym, że swój sukces wydawniczy książki Meyer zawdzięczają przede wszystkim ludziom od promocji. Nie mogę zgodzić się jednak z tym, że owa promocja przenosi się na doznania i odczucia czytelników. Książka się podoba - takie są fakty. Nie można z tym dyskutować, można jedynie zastanowić się nad tym, DLACZEGO się podoba. Jeżeli młodzi czytelnicy - czy też raczej czytelniczki - wynoszą autorkę Zmierzchu na ołtarze, a jej książki uznają za objawienie literackiego geniuszu, to oczywiście jest to wynikiem tego, że owe czytelniczki mają wyjątkowo ograniczony horyzont oczekiwań czytelniczych na skutek jeszcze bardziej ograniczonego własnego doświadczenia lekturowego. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez modliszka dnia Pią 20:29, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 10:43, 08 Sie 2009 |
|
Pozwolę się wtrącić do dyskusji i przepraszam jeśli się powtórzę.
Przeczytałam serię "Zmierzch" po tym jak wyszedł film. Filmu, co prawda, nie obejrzałam, ale chciałam wiedzieć czym to się młodzież tak zachwyca.
Przyznaję - książkę wciąga się jak makaron spaghetti i trudno oderwać się w pierwszej chwili, styl SM ma lekki, momentami za bardzo. Dialogi inteligencją nie porażają, fabuła jest oderwana od rzeczywistości, bo kobiecina powraca co chwilę do wątpliwego meritum, robiąc nieustanne dygresje (jakiż to Edward jest boski, a Bella to takie biedne, wrażliwe zwierzątko, jeszcze można dodać usychanie z bólu i tęsknoty). Nie mogę powiedziec, że nie lubię tej książki, bo dzięki niej właśnie trafiłam na to forum. Jednak widzę jej braki i to jaka jest słaba. Arcydzieło literackie to nie jest nawet w połowie, a SM nie jest wybitna pisarka skoro, cytujac "It's not like I'm thinking when I'm writing", strzela sobie gola do właśnej bramki. Dziwne jest to, że skoro nie szukała nigdzie niczego na temat wampirów, to powieść, a raczej wampiry podobne są wielu kwestiach do wampirów z książek Anny Rice. Telepatia? A może cudowny sen wart kilka milionów jak się później okazało?
Gatunek jest kwestią sporną. Horror to nie jest z pewnością. Pokażcie mi chociaż jeden straszny fragment w tej księdze. Ta historia nowonarodzonych to bajeczka dla dzieci, a Volturi to taka przekoloryzowana Baba Jaga. Fantastyką jest chyba tylko dlatego, że występują tam wampiry i wilkołaki. nad romansem nie będę sie kłócić.
Zastanawia mnie jedno (wspomiana rzecz już chyba). Książką przeszła przez korektę i sztab innych wykwalifikowanych specjalistów to dlaczego jest w niej tyle błędów typu literówki w wersji polskiej? O innych błędach np. logicznych nie będę wspominać, bo może pisarka nie była pewna czy 'zjeść ciasto i mieć ciastko' (kwestia Renesmee).
Cytat: |
Jeżeli młodzi czytelnicy - czy też raczej czytelniczki - wynoszą autorkę Zmierzchu na ołtarze, a jej książki uznają za objawienie literackiego geniuszu, to oczywiście jest to wynikiem tego, że owe czytelniczki mają wyjątkowo ograniczony horyzont oczekiwań czytelniczych na skutek jeszcze bardziej ograniczonego własnego doświadczenia lekturowego. |
Takie dwunastki i trzynastki nie maja żadnego doświadczenia lekturowego. Lepiej by było gdyby czytały Pottera. Objawienie literackiego geniuszu nie stwierdziłam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 11:36, 08 Sie 2009 |
|
modliszka napisał: |
Moim zdaniem to kłamstwo. Od samego początku było dla mnie jasne, że Meyer wykorzystała w swoich książkach pomysły innych pisarzy. No chyba, że pisała pod natchnieniem ducha świętego i niczym żydowscy uczeni, którzy pracowali pierwszym greckim przekładem Pisma Świętego, stworzyła tekst tak bardzo podobny do książek, które powstały już wcześniej. Podczas lektury dręczyła mnie nieustannie jedna myśl - skoro ta książka przepuszczona przez łapska całego sztabu ludzi, obrobiona przez korektorów i edytorów nadal jest tak słaba (chodzi mi w tym momencie o fabułę, która w wielu miejscach nie trzyma się kupy, schematyczne opisy miejsc i postaci oraz o styl (zgroza!)), jak musiała wyglądać wersja przygotowana przez autorkę?
CHA CHA CHA Dokładnie! Też mnie rozbawiła ta klasyfikacja gatunkowa. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem, dlaczego ktoś postanowił przypiąć książkom Meyer taką etykietkę. Już chyba dziecko bardziej przeraziłyby Przygody Koziołka Matołka.
Smie oczywiście zgadzam się z tym, że swój sukces wydawniczy książki Meyer zawdzięczają przede wszystkim ludziom od promocji. Nie mogę zgodzić się jednak z tym, że owa promocja przenosi się na doznania i odczucia czytelników. Książka się podoba - takie są fakty. Nie można z tym dyskutować, można jedynie zastanowić się nad tym, DLACZEGO się podoba. Jeżeli młodzi czytelnicy - czy też raczej czytelniczki - wynoszą autorkę Zmierzchu na ołtarze, a jej książki uznają za objawienie literackiego geniuszu, to oczywiście jest to wynikiem tego, że owe czytelniczki mają wyjątkowo ograniczony horyzont oczekiwań czytelniczych na skutek jeszcze bardziej ograniczonego własnego doświadczenia lekturowego. |
Jasne, że SMeyer zerżnęła pomysły z kilku książek, chociażby seria o Sookie Stackhouse i Pamiętniki wampirów (z resztą słabe, szczególnie ta druga seria), z Rice też coś dziabnęła. Ale to nie tylko o to chodzi. Wystarczyło wygooglać wampiry i ich mity, legendy o nich i powybierać co ciekawsze i ważne dla fabuły cechy, żeby stworzyć interesującego i strasznego wąpierza, a przy tym być odrobinę oryginalnym. Smeyerowa chyba chciała być za bardzo oryginalna i przegięła z tymi marmurowymi iskrzącymi się... No właśnie dla mnie nie wampirami, a co najwyżej wyrośniętymi świecącymi się wróżkami z upodobaniem do hemoglobiny.
Horror? Gdzie tam jest horror, no chyba, że mówimy o stylu pisania:). Też nie rozumiem, skąd się wzięła taka klasyfikacja, toć to bajeczka na dobranoc, Koraliny Gaimana bardziej się bałam niż tego.
Bardzo młodzi czytelnicy serii za mało jeszcze przeczytali, żeby dostrzec ewidentne wady książek SMeyer, a najgorsze, że to może się za szybko nie zmienić. W końcu dzisiejsza młodzież (jak to brzmi, zaraz poczuję się jak 70-letnia babcia:)) czytać nie lubi, czytać jej sie nie chce, jest tv, komputer, internet, bryki do szkoły, po co czytać cokolwiek, jak jest dobre, to i tak kiedyś zekranizują. Ale z kolei to, że dzieciaki zaczęły czytać przez zmierzch nie uważam za sukces. Lepiej żeby czytały książkę z literackich nizin i uważały za ósmy cud świata, nie sięgając po nic lepszego? Może przesadzam, ale nie widzę w tym wiele dobrego. Mam tylko nadzieję, że te dziewczyny oraz nieliczni chłopcy wyrosną ze zmierzchu i odkryją wartościowszą literaturę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 12:57, 08 Sie 2009 |
|
Cytat: |
Smeyerowa chyba chciała być za bardzo oryginalna i przegięła z tymi marmurowymi iskrzącymi się... No właśnie dla mnie nie wampirami, a co najwyżej wyrośniętymi świecącymi się wróżkami z upodobaniem do hemoglobiny.
|
Chciała być oryginalna, wyszło jak wyszło. Wyszło słabo. Faktycznie jest to jakiś nowy element, ale bez przesady. Czy ona to sobie jakoś zwizualizowała? A święcące wróżki są świetne
Zastanawia mnie jeszcze jak piły krew bez kłów. Jakoś to wchłaniać musiały, a przegryźć się przez żyłę też trzeba, żeby krew nie poszła na wszystkie strony, że się tak wyrażę. Nie jest dla mnie tłumaczeniem, że te zęby były tak ostre, że mogły przegryźć stal i wszystko inne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Sob 13:02, 08 Sie 2009 |
|
Beige napisał: |
Mam tylko nadzieję, że te dziewczyny oraz nieliczni chłopcy wyrosną ze zmierzchu i odkryją wartościowszą literaturę. |
Daj Boże. Ale jak na razie, to ja widzę na tym forum głównie posty w stylu "To jest cudne, czytam sagę już 237 raz (liczba przypadkowa)". Że też ktoś może dla własnej przyjemności nurzać się w tym więcej niż 2-3 razy... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emi19
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:16, 09 Sie 2009 |
|
Dla mnie ta cała historia Belli i Edwarda jest średnio przesłodzona (trzeba brać pod uwagę, że zawsze mogło być gorzej). Autorka miała właśnie taki pomysł na wampiry, a jeśli ktoś ma inny, to zawsze mozna spróbować napisać coś swojego. Dla mnie cała seria Zmierzch jest bardzo dobra pod wzgledem narratologicznym. Pierwszoosobowy narrator i prologi, to to, co zacheca do dalszego czytania. No i nawiazywanie do innych dzeił Shakespeare'a czy Austen- widać, że Stephenie ma wiedzę. A co, do zarzutu,że książka zbyt przesłodzona. Można i tak to odbierać, ale dla mnie ta wada jest jednocześnie zaletą. Jakiś czas nie jestem już nastoltaką i przeczytałam w swoim życiu wiele książek bez happy endu, poważnych, niosących górnolotne przesłania, umoralniajacych, i oglnie ciężlich do przebrnięcia. A przy Zmierzchu nareszcie mogłam się odprężyć. Były i takie momenty,że śmiałam się do łez, i takie, że płakałam ze smutku. A zakończenie jest dosłownie i w przenośni BAJKOWE. I bardzo dobrze,że "Żyli długo i szczęśliwie". Bo otaczający świat dostarcza nam całe mnóstwo okrócieństwa i nieszczęśliwych zakończeń. A dzięki takim happy endom jak Belli i Edwarda może kilkoro ludzi uwierzy,że marzenia się mogą spełnić,jeśli trochę nad nimi popracujemy :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pinaaa87
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:40, 09 Sie 2009 |
|
Zmierzch jest wyidealizowany I O TO WŁAŚNIE CHODŹI!!! :) myślę,że każde z nas ma ochotę zagłębić się w nierealny świat...świat w którym każde z nas chciało by się czasem znaleźć... niestety potem trudno jest wrócić do rzeczywistości..;/ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beige
Wilkołak
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 15:07, 09 Sie 2009 |
|
Emi19 napisał: |
Dla mnie ta cała historia Belli i Edwarda jest średnio przesłodzona (trzeba brać pod uwagę, że zawsze mogło być gorzej). Autorka miała właśnie taki pomysł na wampiry, a jeśli ktoś ma inny, to zawsze mozna spróbować napisać coś swojego. Dla mnie cała seria Zmierzch jest bardzo dobra pod wzgledem narratologicznym. Pierwszoosobowy narrator i prologi, to to, co zacheca do dalszego czytania. No i nawiazywanie do innych dzeił Shakespeare'a czy Austen- widać, że Stephenie ma wiedzę. A co, do zarzutu,że książka zbyt przesłodzona. Można i tak to odbierać, ale dla mnie ta wada jest jednocześnie zaletą. Jakiś czas nie jestem już nastoltaką i przeczytałam w swoim życiu wiele książek bez happy endu, poważnych, niosących górnolotne przesłania, umoralniajacych, i oglnie ciężlich do przebrnięcia. A przy Zmierzchu nareszcie mogłam się odprężyć. Były i takie momenty,że śmiałam się do łez, i takie, że płakałam ze smutku. A zakończenie jest dosłownie i w przenośni BAJKOWE. I bardzo dobrze,że "Żyli długo i szczęśliwie". Bo otaczający świat dostarcza nam całe mnóstwo okrócieństwa i nieszczęśliwych zakończeń. A dzięki takim happy endom jak Belli i Edwarda może kilkoro ludzi uwierzy,że marzenia się mogą spełnić,jeśli trochę nad nimi popracujemy :) |
Autorka miała właśnie taki pomysł na wampiry, ok, ale nie zmienia to faktu, że pomysł ten jest idiotyczny do potęgi. Wampirze legendy mają podstawy w ludzkich lękach (przed śmiercią, potępieniem, nocą, także leków seksualnych), niezrozumieniu pewnych chorób i zjawisk natury, w wierze, zabobonach itp., zaś wampiry Smeyer sa wyjete z d**y i to mnie drażni, bo pewne ich cechy nie mają znaczenia dla fabuły, nie są niczym poparte, ani uzasadnione, takie deus ex machina.
Stephenie ma wiedzę, bo wprowadziłą do swoich książek, z resztą nieudolnie 3 klasyczne dzieła literatury? To trochę za mało, żeby przypisywać jej Bóg wie jaką wiedzę. Nie wiem, jakim cudem kobiecina dostała ten swój licencjat, bo czytałam z nią wywiady na temat innych książek i plecie tam takie bzdury, jakby nic z nich nie zrozumiała. Tutaj cytat (Smeyer zapytana o podobieństwo Zmierzchu do książki Princess Bride Williama Goldmana),w której jedzie po klasykach:
Smeyer napisał: |
Actually Bella and Edward love story is better than them. When I was in college I wrote a paper from a feminist perspective (it’s an easy way to write) on the princess bride so I am little biased. The problem I have with Westley and Buttercup is Buttercup is an idiot and it doesn’t bother anyone, all that matters is that she’s beautiful, that is her only value. At the end she redeems herself a bit, but the female characters are very weak in that story. Westley is brave and smart and fights, Buttercup is just beautiful, it’s her only thing: her brain means nothing, her personality means nothing to him, they have the kind of love where they can’t leave without each other. It’s not a great example to me. I couldn’t find one who was a really good comparison to me, I mean, Elizabeth Bennet and Mr.Darcy’s it’s pretty good, except you should think that if either one of them dies the other one will carry on bravely, and Romeo and Juliet were kind of idiots, they didn’t know each other very well. And Anna Of Green Gables and Gilbert Blythe (Anna dai capelli rossi), but they are much more like Jacob and Bella, they’re friend they get the nerves of each other a lot. I didn’t find out yet a Bella and Edward love story that really satisfied me that way. |
Po czymś takim nie mam dla niej za grosz szacunku. Chagrin, Smeyer, chagrin. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Nie 15:10, 09 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BellaMarie13
Zły wampir
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 302 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Królestwa Marzeń i Wyobraźni
|
Wysłany:
Nie 15:26, 09 Sie 2009 |
|
Beige napisał: |
Smeyer napisał: |
Actually Bella and Edward love story is better than them. When I was in college I wrote a paper from a feminist perspective (it’s an easy way to write) on the princess bride so I am little biased. The problem I have with Westley and Buttercup is Buttercup is an idiot and it doesn’t bother anyone, all that matters is that she’s beautiful, that is her only value. At the end she redeems herself a bit, but the female characters are very weak in that story. Westley is brave and smart and fights, Buttercup is just beautiful, it’s her only thing: her brain means nothing, her personality means nothing to him, they have the kind of love where they can’t leave without each other. It’s not a great example to me. I couldn’t find one who was a really good comparison to me, I mean, Elizabeth Bennet and Mr.Darcy’s it’s pretty good, except you should think that if either one of them dies the other one will carry on bravely, and Romeo and Juliet were kind of idiots, they didn’t know each other very well. And Anna Of Green Gables and Gilbert Blythe (Anna dai capelli rossi), but they are much more like Jacob and Bella, they’re friend they get the nerves of each other a lot. I didn’t find out yet a Bella and Edward love story that really satisfied me that way. |
Po czymś takim nie mam dla niej za grosz szacunku. Chagrin, Smeyer, chagrin. |
Beige, skąd to masz? To fragment jakiegoś wywiadu? Jak możesz, to podaj link do oryginału, bo ten fragment jest tak wielkim idiotyzmem, że aż mnie wzięła ochota na więcej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|