FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Najgorsza część sagi. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Która z części sagi pani Meyer podobała Ci się najmniej?

Zmierzch
7%
 7%  [ 25 ]
Księżyc W Nowiu
36%
 36%  [ 125 ]
Zaćmienie
25%
 25%  [ 86 ]
Przed Świtem
30%
 30%  [ 102 ]
Wszystkich Głosów : 338


Autor Wiadomość
@lma
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z opolskiego

PostWysłany: Wto 17:03, 14 Lip 2009 Powrót do góry

Ja wybrałam "Przed świtem". Pierwsze części czytałam z wypiekami na twarzy, tak mi się podobało, natomiast czwarta... bez rewelacji. Po prostu nie tego się spodziewałam. Moja mama również przeczytała całą serię i czwarta część te nie zrobiła na niej takiego wrażenia jak trzy poprzednie.
Za mało dramatyzmu, walka, której nie było, ciąża... No niezbyt. Ale są gusta i guściki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 1:22, 15 Lip 2009 Powrót do góry

O rany ale się uśmiałam, czytając wasze wypowiedzi Laughing BellaMarie13 świetna recenzja, zgadzam się z Tobą w 100% (respekt za celne spostrzeżenia dotyczące Edwarda, a zwłaszcza tego, że "Edward staje się tak kochający i współczujący, że zawstydza swym miłosierdziem samą Matkę Teresę" Laughing Susan - Twoja ironia miażdży, podobnie jak przywołane przez Ciebie słowa Edwarda skierowane do Jacoba z IV części - BD - "mój bracie, mój synu" Laughing . To patetyczne zawołanie na miarę Władcy Pierścieni (przypominam fragment, w którym Aragon klęczy nad umierającym Boromirem i ten, wydając ostatnie tchnienie, szepcze: "Mój bracie, mój królu") musiało chyba u każdej z nas wywołać wybuch szyderczego śmiechu. Nie ukrywam zresztą, że - przy całej mojej ogromnej sympatii dla książek Meyer, na których punkcie mam niezłego bzika - wiele w nich podobnych zonków.

Za najsłabszą z części uważam zdecydowanie Zaćmienie. Dlaczego? Choćby dlatego, że aby uzasadnić swoją wypowiedź, musiałam sięgnąć po książkę z półki i zerknąć na spis treści, bo nawet nie pamiętam o czym była. Cały ten motyw zemsty Wiktorii, która snuje szczwany plan zgładzenia Belli zakrawa na wołanie o pomstę do nieba. To już hrabia Olaf bywał bardziej pomysłowy, gdy polował na sieroty Baudelaire! Po co się tak fatygować i tworzyć całą armię? Na boga skoro jeden wampirzak mógł na spokojnie splondrować mieszkanie Belli i zakosić jej kilka rzeczy, to dlaczego nie mógł przy okazji jej po prostu najnormalniej w świecie zabić? Wiktoria miała zresztą tysiąc okazji do tego, by zgładzić Bellę - już choćby wtedy, gdy rodzina Cullenów opuściła Forks. Ale nie... musiało być bardziej dramatycznie! Szkoda tylko, że z dramatu zrobiła się komedia...

Ale tego typu nieścisłości fabularne można jeszcze zdzierżyć. Tym, czego zdecydowanie zdzierżyć już nie mogłam była... sama Bella. O ile w pierwszej części darzyłam ją ogromną sympatią i podziwem, w drugiej było mi jej żal, gdy cierpiała po odejściu Edwarda i starała się pozbierać do kupy, w trzeciej wydawała mi się osobą godną jedynie politowania. Po pierwsze miałam już zdecydowanie dość jej ciągłego rozczulania się nad sobą i biadolenia, jaka to ona sfrustrowana , po drugie irytowało mnie to, że nieustannie wodziła za nos Jacoba, że prowokowała go, robiła mu nadzieję (oczywiście RZEKOMO zupełnie nieświadomie Laughing ), wykorzystywała go, gdy potrzebowała wsparcia i pocieszenia, co ma się nijak do jej rzekomej bezinteresowności oraz altruizmu, które ponoć uwiodły Edwarda Laughing a co gorsza - gdy rozbudziła w Jacobie (już w 2 części) uczucia względem swojej osoby, gdy chłopak się na nią... cóż... mówiąc wprost - napalił - z premedytacją zaczęła go lekceważyć i traktować po prostu jak jakiegoś śmiecia i jeszcze miała do niego pretensje, że się dziwnie zachowuje, ciągle gniewała się na niego hahaha to już zwykła bezczelność Laughing Jednocześnie zwodziła Jacoba i Edwarda i podczas gdy normalna dziewczyna czułaby się dowartościowana tym, że dwóch TAKICH facetów ubiega się o jej względy, ona ubolewała nad swoim marnym losem Laughing Liczyła na jakiś trójkącik czy jak? Nie mogła się zdecydować? Irytowało mnie to jak cholera i miałam nadzieję (ach nadzieja złudną jest!), że w końcu zarówno Jacob, jak i Edward ją oleją Wink Po trzecie - odruch wymiotny wywoływały u mnie ciągłe, nieustanne, niekończące się błagania Belli o to, by Edward przemienił ją w wampira. Holy fuck! Ileż można komuś truć dupsko o to samo?! Ja rozumiem, że jej IQ nie było zbyt wysokie, że ciężko było jej ogarnąć wszystkie konsekwencje owej przemiany, ale - żesz w mordę - to sprawiło, że przelała się czara goryczy i Bella najnormalniej w świecie zaczęła mnie wkurzać a dla odmiany zaczęłam współczuć Edwardowi... że musi się z nią użerać.

Nie będę już pisać o tym żałosnym starciu z nowonarodzonymi oraz z Wiktorią, bo ten aspekt Zaćmienia został już wystarczająco skrytykowany. Epilog zaś - narracja prowadzona z perspektywy Jacoba - rekompensuje nieco wcześniejsze niedostatki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:50, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Ciężko się zdecydować, bo wszystkie części równie słabe, ale jednak Breaking Dawn bije pozostałe na głowę beznadziejnością. Wyznacznikiem tego jest fakt, że nie dałam rady skończyć BD. Poddałam się mimo szczerych chęci, bo wychodzę z założenia, że jak zaczynam coś czytać, to kończę. O ile każdą z poprzednich części sagi czytałam miesiąc, to tej nie mogłam uciągnąć. Przed przystąpieniem do lektury wiedziałam już, co będzie w książce i jak się skończy, więc wiele nie straciłam. Przeczytałam jednak kluczowe fragmenty, toteż się wypowiem.
Po pierwsze sacharoza w ilościach przerażających. Musiałam często myć zęby, żeby od tego lukru próchnicy nie dostać. Jakie wszystko idealne i słodkie, i cudne, i ach... Bella przeszła samą siebie w kwestii marysueizmu. Zamiast dodać jej postaci smaczku, Smeyerowa skrewiła jak zwykle. Bella nie walczy sama ze sobą, nie cierpi wewnętrznie z powodu głodu krwi, jest opanowana i w ogóle wspaniała. Jednym słowem nudna. Scena, w której patrzy w lustro po przemianie i opisuje jaka ona piękna, mnie rozwaliła na kawałki. Następny dowód, że Bells to zapatrzona w siebie sucz. No i oczywiście to ona obroniła całą rodzinkę i przyjaciół przed Volturi swoją super duper tarczą. Tak, bohaterka na sto dwa.
Następna sprawa to cąża i poród. Smeyer chyba nie rozumie, że nawet w powieści quasi fantasy logika być musi. Jeśli wymyśla się dany świat i konstruuje jego zasady, nie można ich tak sobie pod koniec zmieniać. Kobiecina jasno dawała przez 3 tomy do zrozumienia, że wampiry nie moga mieć dzieci, a tu bach Renia się pojawia. Już nie wspomnę o nonsensie z tymi chromosomami, Smeyer z biologii miałą chyba co najwyżej 3.
Ok, poród. Coś obrzydliwego, mnie to może nie ruszyło, ale w końcu Tłajlajt czytają też 12-latki. Edzio rozrywający macicę Belli zębami, po prostu szczyt szczytów. Poza tym, skoro Bella została przemieniona zaraz po ślubie, to powinna zostać taka pokiereszowana, bo jej ciało "zamarzłoby" w takim stanie, w jakim wtedy była. Ale nie, ona była piękna jak wiosenny poranek... No i fakt, że Bella by tej ciąży i tak nie powinna móc utrzymać, bo by jej macica pękła. Ludzka macica może się rozciągać do olbrzymich rozmiarów, ale stopniowo, przez 9 miesięcy, nie tak szybko, jak u Belli. No ale dobra, ten nonsens jeszcze przełknę, bo tak strasznie nie razi.
Dochodzimy do Reni. Córcia przebiła matkę w marysueizmie, choć myślałam, że to niemożliwe. Taka piękna, mądra, słodka, dobra, że jej.
Cud bachorzę. A gdyby zrobić z niej dziecko z problemami z powodu tego, jak szybko się rozwija, nierozumiejące, co się dzieje, niemogące się przystosować, potrzebujące uwagi i starań, żeby nie zwariowało? Ciekawiej? Moim zdaniem, tak.
Reńka i Jacob, czyli pedofilię czas zacząć. Jakież to obrzydliwe. Może Smeyerowa się tłumaczyć, ile wlezie, że to nie jest pociąg fizyczny, ale i tak w domysle chodzi o seks za te kilka lat, gdy Renia już będzie duża. Po to jest wpojenie, żeby się wilczki mogł rozmnażać i przekazywać wilcze geny. Czyli chodzi o seks. Ergo jest to pedofilia. Poza tym niby Renesmee będzie miałą wybór i może nie być z Jacobem, ale tylko pozorny Bo i tak całe życie będzie miałą wpajane, że to facet specjalnie dla niej, aż się podda i tak z nim będzie. Dla mnie jako feministki, to skandal.
Jeszcze cała sprawa z Volturi. Przyszli, pogadali, rozszarpali nic nieznaczącą Iinę, poszli. Nikt ważny nie wyciągnął kopyt, nic ciekawego się nie stało. Jak to mają być te straszne schwartzcharaktery, to ja dziękuję. Gdyby któryś Cullen zginął, to by było zakończenie, a tu kij. Bella dostała wszystko: swojego księcia, dziecko, nieśmiertelność, choć wcale nie zasłużyła.
Jednym słowem porażka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Śro 15:58, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Molly.
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 19:02, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Wszystkie są cudowne , nie ma najgorszej , bo nie ma złych .
może być jedynie , najmniej fajna .
Ja się wstrzymuję od głosu xP


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 22:55, 15 Lip 2009 Powrót do góry

Nie mogę się zdecydowac, więc napisze za i przeciw wszystkich książek:
Zmierzch jest pierwszą książką i jak wielu ludzi już pisało jest w niej coś takiego magicznego. Bella poznaje rodzinę Cullenów, jej tajemnicę. Fajne, choc trochę przesadzone są te opisy Edwarda, rumieńców Belli i jej szybko bijącego serca. Raczej mało, według mnie jest w niej głupich momentów. Zdziwiło mnie trochę to, że gdy Alice miała wizję Belli spotykającej się z Jamesem Jasper i Alice nie byli czujniejsi, ostrożniejsi, że nie dopilnowali Belli. Na końcu Edward powiedział, że zostanie z Bellą tak długo jak to będzie dla niej bezpieczne, a nie ,,na zawsze" co mnie trochę zirytowało, bo to, jak zauważyła Bella, nie to samo.
Wadą, a jednocześnie zaletą ,,Księżyca w Nowiu" jest oczywiście odejście Edwarda. Wadą, bo zrobiło się smutno gd Bella wpadła w depresję. Zaletą, bo zaprzyjaźniła się z Jacobem, później poznała jego tajemnicę, która nie była kolejną legendą. Fajnie opisane jest zachowanie Edwarda po przyjęciu, był taki chłodny, nieobecny. Podobał mi się też ciąg wydarzeń: skok z klifu, wizja Alice, jej przyjazd, przybycie jej i Belli do Włoch, uratowanie Edwarda, a później rozmowa jego i Belli. Fajny też był ten inny klimat, świat Jacoba i reszty sfory. Główną wadą był ten smutek i ból Belli, ale to było nieuniknione. Podobał mi się prolog, potrafiłam sobie wyobraxic rozpacz Belli czytając go.
W ,, Zacmieniu" było według mnie za dużo nawalone. Najgorsze były te wahania Belli, zachowanie Jacoba(głównie ta jego walka o Bellę, określiłabym go też mianem ,,ordynarny, obleśny dupek), to, że Edward nawet nie przejął się tym, że jego dziewczyna pocałowała innego chłopaka i to, że jeszcze ją po tym pocieszał. Mógł... nie wiem chociażby powiedziec, że się na niej zawiódł. Fajne było przybliżenie przeszłości Rose i Jaspera, zaręczyny Belli i Edwarda, rozmowa Edwarda z Jacobem w namiocie, różne odzywki Emmeta, zakład Emmeta i Jaspera, moment w garażu kiedy Bella zobaczyła ,,nic" Edwarda(motor). Pewnie jeszcze wiele momentów, których teraz nie pamiętam. Podobał mi się epilog.
,,Przed świtem" moim zdaniem było pisane na siłę. Za dużo się tam na raz działo. Wszystko jest trochę przesłodzone. Podobała mi się księga 1 Belli, a w niej takie momenty jak ślub, fajnie opisana reakcja Jacoba, wyspa Esme i ten końcowy szok Edwarda i w mniejszym stopniu Belli. Głupie było to, że nie przejmowała się ślubem, że (jak ktoś wspomniał) nie przejrzała się nawet w lustrze jak przyszykowały ją Rose i Alice. Cieszę się, że ta księga skończyła się właśnie w tamtym momencie, że Bella i Edward nie spotkali się w niej z resztą rodziny. Podobała mi się ogólnie cała księga Jacoba, to, że sprzeciwił się Samowi, przejście Leah i Setha do jego sfory. Fajne były docinki Jake`a i odzywki i zachowania Rose. Dobrze pomyślane jest to, że Rose jest ochroniarzem Belli, bo razem z Rose Bella zyskała najsilniejszego Emmeta, który nie byłby przeciwko Rosalie. Niesmaczny był ten pomysł z tym, żeby Jacob zrobił Belli dziecko. Trochę na siłę było to wpojenie. No bo bez przesady wpoic sobie dziecko-mutanta spłodzone przez wampira? Odwiecznego wroga wilkołaka? Hmmmmm... Nie spodziewałam się, że 2 księga Belli będzie tak zwyczajna. Spodziewałam się czegoś innego, ciekawszego. A tu tym czasem Bella jest ciągle spragniona Edwarda, ,,zakochana" w swojej idealnej córeczce i jeszcze nadzwyczajnie opanowana. Nie zachowuje się jak nowo narodzona, nie powinna potrafic się kontrolowac. Spodziewałam się, że dojdzie do bitwy z Volturi, a tu nic. Oczywiście nie chciałabym aby zginął ktoś z rodziny Cullenów, bo było by to tragiczne dla jej członków. Nie wyobrażam sobie tej rodziny bez któregokolwiek z jej członków, bo każdy jest inny, wyjątkowy, ale ktoś obcy mógłby według mnie zginąc. A tu Bella zasłania wszystkich swoją tarczą i nic. Volturi się wycofywują. Fajnie, że Edward mógł Belli czytac w myślach kiedy mu na to ,,pozwalała". Według mnie fajna jest również postac Reneesme. Taka idealna dziewczynka. W sumie to ona jest główną bohaterką ,,Przed Świtem", bez niej nie byłoby fabuły.
Bardzo się cieszę i jestem wdzięczna pani Meyer za to, że napisała tak wspaniałą sagę. Jest wyjątkowa, niepowtarzalna, jednocześnie kryje w sobie dużo ludzkich problemów. Jest świetna.
Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale chciałam jak najdokładniej przedstawic swój punkt widzenia.
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 11:47, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Beige, zdecydowanie saga Meyer o wampirach to nie żadna opowieść quasi-fantasy! Nie ma ona z fantasy nic wspólnego, gdyż fantasy jest gatunkiem egzomimetycznym, czyli takim, który prezentuje odmienny model rzeczywistości bez próby konfrontacji jej z modelem rzeczywistości empirycznej Uwaga

Ponadto piszesz, że ciężko się zdecydować, gdyż wszystkie części są równie słabe a po chwili sama sobie przeczysz, pisząc, że BD bije wszystkie pozostałe na głowę Laughing Całą Twoją wypowiedź odebrałam jako niezbyt udaną próbę prowokacji. Zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego ktoś, kto ostro krytykuje daną książkę (czy ogólnie jakieś zjawisko) traci swój czas na pisanie komentarzy na poświęconym jej (czy w wypadku zjawiska - jemu) forum. Cóż... życie jest pełne niespodzianek.

Oczywiście postaci u Meyer pozbawione są jakichkolwiek wad - z tym nie można dyskutować i to ogromny minus tej książki, ale cóż tak to już w literaturze dla młodszych czytelników bywa, że świat przedstawiony utworu musi być wyraźnie podzielony na dobro i zło a dobro ostatecznie zawsze wygrywa. Przecież każdy kto przeczytał Zmierzch był w stanie przewidzieć, że całość po prostu MUSI zakończyć się właśnie tak. Ja również nie przepadam za banalnymi rozwiązaniami, ale jednocześnie mam świadomość tego, że gdyby BD nie zakończyło się tak, jak się zakończyło, w głębi serca byłabym zawiedziona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mary Sue
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 12:53, 16 Lip 2009 Powrót do góry

zaznaczyłam PRZED ŚWITEM. wytłumaczę czemu i z góry przepraszam, że obrażę kogoś. ta część była nudna, przewidywalna i łzawa do bólu.
- wymyślenie jakiejś ciąży trwającej trzy miesiące było kiepskim pomysłem, doprawdy, dla mnie było logiczne, że Meyerowej chodziło tylko o to, by dziecko już się urodziło i było po wszystkim, amen, finito.
- Bella wampirem, który potrafi się opanować i mieć siłę nie czuć pragnienia krwi? zaiste, Meyerowa po raz kolejny nie chciała się rozczulać nad głodem naszej bohaterki i po prostu oszczędziła jej trzech lat borykania się z opanowaniem. przewidywalne i... niesympatyczne.
- walka z Volturi. WALKA? za dużo powiedziane. mogli chociaż dać jakąś malutką bitewkę. odrobinę jatki... cholera, naczekałam się na ten kulminacyjny moment, na tę zapowiedzianą wojnę, a tu... wszystko ładnie-pięknie. spodziewałam się szczęśliwego zakończenia, ale kosztem czegoś. na przykład, poświęcenia Carlisle'a albo kogoś innego.
- ślub. cholera, gdyby moja mama wróciła teraz nabzdyczona i zmęczona po pracy a ja bym jej powiedziała, że wychodzę za mąż, najpierw potraktowałaby to za co najmniej niepoważne, a potem wybiłaby mi ten pomysł z głowy. nie wystarczy, bym kochała drugą osobę, ta decyzja musi być świadoma. ale może nastolatki w USA mogą wszystko? a rodzice są szczęśliwi?
- dziecko. litości, dziecko. rozumiem, że Edward umarł jako mężczyzna (lub nieszczęśliwy nastolatek) i mógł mieć wytrysk. ale jedzenie, picie, oddychanie, wydalanie, bicie serca (w tym przypadku), i dalej wytrysk to rzecz ludzka. serce wampira jest martwe. reszta narządów praktycznie też. to czemu, plemniki, dziwnym sposobem, w wyniku procesu spermatogenezy są produkowane (odnośnik - książka do biologii) w jądrach? wszystkie narządy wampira umierają, tylko nie penis i mózg. bo jak to inaczej wytłumaczyć? (niuanse, wiem, ale to mnie zastanawia)

jak mi się coś przypomni, walnę edycję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Czw 13:08, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:00, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Modliszko
Może i nie jest to opowieść fantasy( z resztą tego nie napisałam), ale zawiera postaci i wątki fantastyczne, stąd quasi. Fantasy czy nie, to nie zmienia faktu, że historia w BD kupy się nie trzyma. Przeczę sobie? Raczej wyrażam się czasem trochę niejasno, już tłumaczę o co mi chodziło. Wszystkie części są równie słabe na pierwszy rzut oka, jednak po głębszym zastanowieniu, BD bije wszystkie inne na głowę. Lepiej? Nie łap mnie za słówka, kiedy brak Ci innych argumentów.
Piszę tutaj moje komentarze, bo to wolny kraj i mogę. Może są trochę zjadliwe, ale czekam na jakąś konstruktywną dyskusję i się doczekać nie mogę. Jestem zainteresowana sagą jako fenomenem społecznym, dlatego śledzę to forum, choć książki SMeyer mnie nie zachwycają. Akurat mam dużo wolnego czasu, nie Tobie decydować, co z nim zrobię. Równie dobrze mogę spytać, czy nie żal Ci czasu poświęconego na sagę, kiedy można zrobić tyle pożytecznych rzeczy, przeczytać dobrą książkę. Ale nie zależy mi na odpowiedzi na to pytanie, bo rozumiem, że widocznie wolisz tak a nie inaczej spędzić czas.
Co do literautry dla młodszych czytelników, nie róbmy z młodzieży prostych, dwuwymiarowych idiotów. Rozumiem, że dla 7-latka świat w książce musi być podzielony na dobro i zło, bo tak się uczy, co jest ok, a co nie. Ale 13 i 15-latki powinny mieć już trochę oleju w głowie i móc wyrabiać sobie poglądy na podstawie przygód postaci szarych, ni to białych, ni czarnych. Nie wszystko musi być idealne i kończyć się dobrze w każdym aspekcie, nawet dla młodszych czytelników. Niech sobie dobro wygra, ale za jakąś cenę, tak jest w życiu. Pojmuję, że saga ma za zadanie oderwać od rzeczywistości, napełnić optymizmem, ale można to zrobić ciekawiej, mniej cukierkowo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Czw 13:01, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bulletka
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:31, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Każda część jest świetna, ale najmniej wciągający był "księżyc"... Brakowało mi Edwarda :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:57, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Beige, napisałaś, że jest to opowieść quasi-fantasy, co zabrzmiało tak jakby pretendowała ona do tego miana, podczas gdy fakt, że występują w niej postaci fantastyczne oraz jak to określiłaś "wątki fantastyczne" w żaden sposób na to nie wskazuje. Gdyby tak było „Przygody Baltazara Gąbki” również zasługiwałyby na to miano. "Miasteczka Salem" Kinga - choć bez wątpienia jest to opowieść o wampirach - nie można wszak także nazwać opowieścią fantasy czy quasi-fantasy! Szeroko rozumianą fantastyką posługuje się wiele gatunków literackich, zasadniczym wyróżnikiem fantasy jest zaś obecność i powszechne funkcjonowanie magii w świecie przedstawionym utworu literackiego oraz konstrukcja modelu wtórnego świata (secondary world) oraz rządzącego tym światem porządku – niezwykłego z punktu widzenia rzeczywistości empirycznej, lecz logicznego i spójnego w obrębie przedstawionego modelu. Żadnej z tych cech nie posiadają książki Meyer.

Nigdy nie twierdziłam, że w BD wszystko się trzyma kupy, bo mimo mojej ogromnej sympatii dla książek S. Meyer, świetnie zdaję sobie sprawę z jej ubogiego warsztatu pisarskiego oraz z licznych niedociągnięć w jej powieściach. Przyczepiłam się po prostu do Twojego pierwszego zdania, które z logicznego punktu widzenia, było zdecydowanie niespójne, wybacz to moje polonistyczne zboczenie, ale taka prawda. Wink Piszesz, że czekasz na konstruktywną dyskusję - każda dyskusja wymaga rzetelności badawczej i klarowności wywodu. Aby uniknąć nieporozumień należy dążyć do precyzyjnego wyrażania myśli oraz właściwego posługiwania się terminami. Stąd mój protest przeciwko określaniu cyklu powieściowego Meyer mianem opowieści fantasy czy też nawet quasi-fantasy.

Nie rozumiem zupełnie, dlaczego mnie atakujesz. Przecież nie zamierzam zabraniać pisać Ci gdziekolwiek swoich krytycznych uwag pod adresem powieści autorki „Intruza”. To byłby absurd. Twoje krytyczne zdanie na jej temat cieszy mnie o wiele bardziej niż bezsensowne, niczym nie poparte peany na jej cześć. Wydając opinię na temat jakiegoś zjawiska, nawet jeżeli całkowicie nas ono zachwyca, trzeba oceniać je w miarę możliwości obiektywnie. Niestety, moim zdaniem, zbyt często osoby, które przystępują do lektury powieści popularnych robią to z góry przyjętym sceptycyzmem a sceptyczna postawa nie pozwala im dostrzec w tych tekstach tego, co jednak wartościowe i tego, co uwodzi nieuprzedzonego czytelnika.

Zgadzam się z tym, że dwie ostatnie części są zdecydowanie najsłabsze, niestety chyba zabrakło autorce pomysłów i cierpliwości. Gdy pytasz, czy nie żal mi czasu na sagę, gdyż można przeczytać w tym czasie inne dobre książki, nie pozostaje mi odpowiedzieć nic innego jak tylko to, że ponieważ z całego serca kocham literaturę, znajduję czas zarówno na lekturę powieści popularnej, jak i na utwory wysokoartystyczne.

Jeśli chodzi o szczęśliwe zakończenie – oczywiście można na ten temat długo dyskutować. Niemniej podejrzewam, że cała sprawa sprowadza się po prostu do tego, że Ty (podobnie jak ja) jako czytelniczka starsza od przeciętnego adresata książek Meyer (jak widać z zamieszczonej na tym forum ankiety średnia wieku czytelniczek sagi SM to 15 lat Wink) i przede wszystkim jako osoba z bagażem doświadczeń lekturowych tekstów należących do literatury sensu stricto masz inne oczekiwania niż młody czytelnik. Ciebie drażni fakt, że wszystko nieustannie układa się pomyśli bohaterów, że wykreowane przez autorkę postaci pozbawione są wad, że wszystko jest przesłodzone. Mnie też to drażni jak cholera, ale cóż począć? Możemy albo zamknąć książkę, albo – powstrzymując wymioty – przebrnąć przez te naiwne , sentymentalne i przesłodzone partie tekstu i - próbując nie skupiać się na tym, co nas drażni – próbować zaznać po prostu przyjemności lektury.

Czy tego chcesz czy nie, czy Ci się to podoba, czy też nie – sytuacja ma się tak, że literatura dla młodego czytelnika (nie tylko dla tego z niskim IQ Wink) korzysta z wypracowanych dawno charakterystycznych elementów strukturalnych, przede wszystkim zaś ze schematów fabularnych i podstawową zasadą kompozycyjną jest w niej właśnie, wspomniany przeze mnie, podział świata przedstawionego na czarny i biały. Ponieważ dobro zawsze zwycięża (można traktować to jako banał, ale można spojrzeć też na to z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej, jeśli komuś do szczęścia trzeba wyższej „ideologii” Wink), tym samym szczęśliwe zakończenie staje się nieodłączną częścią fabuły. Piszesz, że Belli i Edwardowi wszystko przychodzi łatwo, bez żadnego wysiłku. Z tym stwierdzeniem też można podyskutować, choć nie zamierzam, bo żywię podobne odczucia, niemniej mam świadomość tego, że dla wielu czytelników opisane przez Meyer perypetie bohaterów (rozstanie z Edwardem, starcie z Jamesem, pojedynek z Wiktorią, zagrożenie ze strony Volturi itp.) świadczą o tym, że życie Belli i Edwarda nie jest jednak usłane różami, że stale narażeni są na niebezpieczeństwo. Czy rzeczywiście ich szczęście powinno być uwarunkowane śmiercią ich najbliższych? Niech sobie dalej żyje szczęśliwa rodzinka Cullenów, mi to nie przeszkadza, choć muszę przyznać, że po tym jak w części trzeciej autorka nieustannie odwoływała się do dramatów Szekspira zmyliła mnie i spodziewałam się tragicznego finału
Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez modliszka dnia Czw 18:00, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:20, 16 Lip 2009 Powrót do góry

Modliszko
Absolutnie Cię nie atakuję, jeśli odniosłaś takie wrażenie, to przepraszam, nie było to moim zamiarem. Po prostu komentarze typu "Dlaczego tracisz czas na to czy owo" działają na mnie jak płachta na byka. A jak już się zdenerwuję (zresztą na bardzo krótko), to ton wypowiedzi jest taki, a nie inny. Co nie oznacza od razu ataku, choć rozumiem, że tak można to odebrać. Ataki w moim wykonaniu wyglądają zdecydowanie mniej grzecznie;). Wybaczam polonistyczne zboczenie, polonistyki nie kończyłam, ostatnio polski miałam ponad 4 lata temu, tak to jest na kierunkach medycznych, więcej łaciny i fachowego słownictwa niż pięknej, wyrafinowanej, spójnej polszczyzny. A moje skróty myślowe bywają zawiłe:), stąd całe nieporozumienie.
Oczywiście literatura dla młodych czytelników korzysta z pewnych rozwiązań, co nie znaczy, że musi. Może przemawia przeze mnie mój charakter, bo ja nigdy specjalnie nie przepadałam za książkami strice dla młodzieży, gdyż były dla mnie zbyt proste i płaskie, właśnie bez tych odcieni szarości. Dość szybko przerzuciłam się na książki dla starszych czytelników, miałam może 12-13 lat. Jedynym wyjątkiem jest chyba moja ukochana Ania z Zielonego Wzgórza. Oczywiście, musiałam też czytać lektury szkolne, ale dla przyjemności wbierałam poważniejszą literaturę. Dlatego boli mnie, że młodzież, która wszak kształtuje dopiero swoje poglądy i gust, wręcz wielbi tak mierne książki. Mam tylko nadzieję, że większość owych dziewczątek wyrośnie z literatury tego typu i nie zmieni jej na Harlequiny. Co innego przeczytać książki Smeyer i stwierdzić ok, mogą być, nawet fajne, ale dostrzegam wady, co innego utrzymywać, że to najlepsze książki, jakie dana osoba czytała. Ta ostatnia postawa mnie przeraża, a nie jest wcale taka rzadka.
Czy rzeczywiście ich szczęście powinno być uwarunkowane śmiercią ich najbliższych?
Nie, ale jeżeli wiele przesłanek, jak z resztą sama wspomniałaś, wskazuje, że stanie się coś tragicznego, a końcówka tonie w lukrze absolutnym, to takie rozwiązanie fabularne uważam za kichę, wybacz kolokwializm. Tyle ode mnie, póki co.
Pozdrawiam
Beige


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 23:12, 16 Lip 2009 Powrót do góry

I ja jestem za tym, by zrywać z tymi utartymi schematami i przyzwyczajeniami, by zaskakiwać czytelników i przekraczać horyzont ich oczekiwań, tak przecież znacznie ciekawiej (polecam "Serię niefortunnych zdarzeń" L. Snicketa oraz jego "Nieautoryzowaną autobiografię" będziesz pękać ze śmiechu, gdy bezczelnie - ale z jakim jajem Laughing - autor wyśmiewa przesłodzone opowieści dla młodych czytelników, uśmiecham się na samo wspomnienie Wink ), ale jednocześnie rozumiem tych pisarzy, którzy nie wykraczają poza ustalone reguły konstrukcyjne. Zgadzam się, że to smutne i w gruncie rzeczy żałosne, gdy niektórzy utrzymują, że książki Meyer to ósmy cud świata a samej autorce należy się wręcz nagroda Nobla Laughing Ale jak dyskutować z kimś, kto nie czytał niczego, co naprawdę wartościowe, nieprawdaż? Wink Tak czy siak lepiej gdy młody czytelnik przeczyta książkę Meyer i będzie przez kilka najbliższych lat bił jej pokłony niż gdy nie przeczyta niczego, ewentualnie instrukcję obsługi nowego Ipoda Laughing


Dla mnie lektura powieści popularnej i obcowanie z literaturą piękną to dwa zupełnie różne rodzaje doświadczeń. Oba sprawiają mi ogromną frajdę, każde z nich ma inny wymiar. Literatury popularnej nie traktuję jako czegoś, co gorsze - ona jest po prostu inna, ma inne cele i dlatego ja - jako czytelnik - mam do niej zupełnie inne nastawienie i inne wobec niej są moje oczekiwania.

I żeby nie było, że nie na temat, że robimy bałagan na forum Wink - nie podobało mi się BD, bo Jacob zaliczył wpojenie nie na Leah tylko na Renesme, a komu jak komu, ale to Leah należało się coś od życia, po tym wszystkim przez co przeszła, a Renesme nic się nie należało, bo i tak była już cudownym dzieckiem i miała najwspanialszych rodziców na świecie Laughing Wink Cały ten wątek dotyczący tego, że Jacob nagle zapałał miłością do córki Belli i Edwarda nie był oczywiście niczym zaskakującym, Meyer przygotowała na to czytelnika już wtedy, gdy Quil zaliczył wpojenie do dwuletniej bratanicy Emily. Autorka nie miała żadnego innego pomysłu na to jak wybrnąć z trójkąta, w który wpakowała głównych bohaterów a że musiała się w końcu pozbyć Jacoba, aby Bella i Edzio mogli żyć długo i szczęśliwe, postanowiła załatwić sprawę za pomocą takowego wpojenia. Biedny Jacob... hihi


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez modliszka dnia Czw 23:16, 16 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
bulletka
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 7:52, 17 Lip 2009 Powrót do góry

modliszka napisał:
ale jednocześnie rozumiem tych pisarzy, którzy nie wykraczają poza ustalone reguły konstrukcyjne. Zgadzam się, że to smutne i w gruncie rzeczy żałosne, gdy niektórzy utrzymują, że książki Meyer to ósmy cud świata a samej autorce należy się wręcz nagroda Nobla Ale jak dyskutować z kimś, kto nie czytał niczego, co naprawdę wartościowe, nieprawdaż?


Oczywiście, że to zrozumiałe, że Meyer napisała Zmierzch tak, a nie inaczej- ludzie chcą czytać właśnie takie historie, więc dlaczego miałaby pisać coś, co mogłoby się jej nie sprzedać? :) Przecież tu chodzi tylko o jej zarobki :). I nie uważam za żałosne, jeśli dla kogoś książki Meyer są ósmym cudem świata- każdy z nas wynosi z książki co innego... Szekspirowskie dzieła uważane są za genialne, ale dla mnie "sen nocy letnie" nie był niczym nadzwyczajnym... Ale po kilku latach, jak wrócę do tej książki, może dojrzę jakiś głębszy sens :).

modliszka napisał:
nie podobało mi się BD, bo Jacob zaliczył wpojenie nie na Leah tylko na Renesme, a komu jak komu, ale to Leah należało się coś od życia, po tym wszystkim przez co przeszła, a Renesme nic się nie należało, bo i tak była już cudownym dzieckiem i miała najwspanialszych rodziców na świecie Laughing Wink Cały ten wątek dotyczący tego, że Jacob nagle zapałał miłością do córki Belli i Edwarda nie był oczywiście niczym zaskakującym, Meyer przygotowała na to czytelnika już wtedy, gdy Quil zaliczył wpojenie do dwuletniej bratanicy Emily. Autorka nie miała żadnego innego pomysłu na to jak wybrnąć z trójkąta, w który wpakowała głównych bohaterów a że musiała się w końcu pozbyć Jacoba, aby Bella i Edzio mogli żyć długo i szczęśliwe, postanowiła załatwić sprawę za pomocą takowego wpojenia. Biedny Jacob... hihi


A mnie właśnie takie rozwiązanie podoba się w 100%. Troszkę wkurzyło mnie zachowanie Jacoba na ceremonii... Ale jakby się nie wkurzył, to nie byłby on Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 11:21, 17 Lip 2009 Powrót do góry

bulletka napisał:
Oczywiście, że to zrozumiałe, że Meyer napisała Zmierzch tak, a nie inaczej- ludzie chcą czytać właśnie takie historie, więc dlaczego miałaby pisać coś, co mogłoby się jej nie sprzedać? :) Przecież tu chodzi tylko o jej zarobki :). I nie uważam za żałosne, jeśli dla kogoś książki Meyer są ósmym cudem świata- każdy z nas wynosi z książki co innego... Szekspirowskie dzieła uważane są za genialne, ale dla mnie "sen nocy letnie" nie był niczym nadzwyczajnym... Ale po kilku latach, jak wrócę do tej książki, może dojrzę jakiś głębszy sens :).


Różnorodność naszych opinii na tym forum pokazuje jednak, wbrew temu co napisałaś, że nie każdy chce czytać to samo, że każdy ma inne oczekiwania, że nie każdemu odpowiada szczęśliwe zakończenie i jednowymiarowość bohaterów. Większość czytelników drażni pozbawienie Belli i Edwarda jakichkolwiek złych cech osobowości oraz ich cukierkowość - więc jak widać Meyer nie udało napisać się dokładnie tego, czego pragnąłby czytelnik a saga odniosła sukces wydawniczy. Książka mogła być jeszcze lepsza, gdyby nie była tak naiwna, tak sentymentalna, tak przesłodzona. O to mi chodziło. Te wady wynikają z niedoskonałości jej warsztatu pisarskiego a nie z przewidywań dotyczących tego, czego chciałby czytelnik. Ja bym chciała, aby Bella nie była tak papierowa, tak przewidywalna, tak wspaniałomyślna, tak wrażliwa, tak skromna, oj można by długo wymieniać. Zresztą wystarczy spojrzeć na temat dotyczący ulubionych i najmniej lubianych bohaterów sagi - żeby zobaczyć jak wielka jest rozpiętość naszych upodobań. Jedni nie znoszą Jacoba - dla mnie to jedna z najciekawszych postaci z tej sagi, najbardziej złożona, mieniąca się wieloma odcieniami barw. Zobacz sama jak różnią się nasze zdania na temat rozwiązania problemu trójkącika za sprawą wpojenia do Nessie. No ale wracajmy do temat Wink

Zgadzam się z tym Bulletko, że każdy z nas wynosi z każdej lektury co innego. Niemniej traktowanie sagi Meyer jako ósmego cudu świata a jej autorki jako objawienia geniuszu literackiego jest po prostu absurdem, gdyż jak napisałam książka ta pozbawiona jest jakichkolwiek wartości artystycznych (co nie znaczy, że rości sobie ona miano wybitnego dzieła literackiego, to raczej niektórzy fani nadają jej - o zgrozo! - czy też raczej próbują jej nadać - taki właśnie status). Książki Meyer mają jeden cel - cel ludyczny. Mają dostarczyć czytelnikom przyjemności i rozrywki. To wszystko. Nie ma to żadnej wzniosłości przeżyć. Piszesz, że dzieła Szekspira uważane są za genialne - ale przecież nigdy nie były uważane za genialne przez wszystkich badaczy i krytyków. Nie ma takiego tekstu literackiego, który będzie podobał sie wszystkim - ludzie zbyt różnią się od siebie - i całe szczęście. Zresztą zestawienie ze sobą literatury popularnej i literatury pięknej nie ma żadnego sensu, bo to dwa zupełnie różne zjawiska, do tego drugiego trzeba po prostu dojrzeć, trzeba nauczyć się smakować teksty, których urok nie sprowadza się tylko do atrakcyjnej fabuły. Jak sama nazwa wskazuje - tym, co liczy się w literaturze pięknej jest właśnie piękno - to ono zachwyca czytelnika.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez modliszka dnia Pią 11:24, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:09, 17 Lip 2009 Powrót do góry

bulletka napisał:


Oczywiście, że to zrozumiałe, że Meyer napisała Zmierzch tak, a nie inaczej- ludzie chcą czytać właśnie takie historie, więc dlaczego miałaby pisać coś, co mogłoby się jej nie sprzedać? :) Przecież tu chodzi tylko o jej zarobki :). I nie uważam za żałosne, jeśli dla kogoś książki Meyer są ósmym cudem świata- każdy z nas wynosi z książki co innego... Szekspirowskie dzieła uważane są za genialne, ale dla mnie "sen nocy letnie" nie był niczym nadzwyczajnym... Ale po kilku latach, jak wrócę do tej książki, może dojrzę jakiś głębszy sens :).

modliszka napisał:
nie podobało mi się BD, bo Jacob zaliczył wpojenie nie na Leah tylko na Renesme, a komu jak komu, ale to Leah należało się coś od życia, po tym wszystkim przez co przeszła, a Renesme nic się nie należało, bo i tak była już cudownym dzieckiem i miała najwspanialszych rodziców na świecie Laughing Wink Cały ten wątek dotyczący tego, że Jacob nagle zapałał miłością do córki Belli i Edwarda nie był oczywiście niczym zaskakującym, Meyer przygotowała na to czytelnika już wtedy, gdy Quil zaliczył wpojenie do dwuletniej bratanicy Emily. Autorka nie miała żadnego innego pomysłu na to jak wybrnąć z trójkąta, w który wpakowała głównych bohaterów a że musiała się w końcu pozbyć Jacoba, aby Bella i Edzio mogli żyć długo i szczęśliwe, postanowiła załatwić sprawę za pomocą takowego wpojenia. Biedny Jacob... hihi


A mnie właśnie takie rozwiązanie podoba się w 100%. Troszkę wkurzyło mnie zachowanie Jacoba na ceremonii... Ale jakby się nie wkurzył, to nie byłby on Wink


To, że ludzie wychwalają książki Smeyer pod niebiosa nie jest żałosne, tylko smutne i przerażające. Szekspir wszystkim się podobać nie musi. Nigdzie nie jest mówione, że jak coś jest klasykiem, to trzeba to lubić. To nie Ferdydurke, gdzie uczniom wpajano, że Słowacki wielkim poetą był, bez tłumaczenia czegokolwiek. Jeden może doszukać się głębszego sesu w jego utworach, inny nie. Z doszukiwaniem się tego u Smeyer jest większyproblem, bo tam głębszego sensu po prostu nie ma.

Ja już się nawet nie czepiam, że w BD Jake się wpoił w córkę Belli i Edzia, ale w to, że to było małę dziecko, które nie będzie miało najmniejszego wyboru w szukaniu partnera w przyszłości. To jest obrzydliwe i przekazuje bardzo złe komunikaty młodym ludziom.


"Seria Niefortunnych Zdarzeń" to rzeczywiście bardzo fajne książki, napisane z pomysłem i polotem, zgadzam się w całej rozciągłości.

Nie uważam, że lepiej iż młodzież czyta badziewie, niż nie czyta wcale, szczególnie biorąc pod uwagę, jaki wpływ ma saga na młodzież i jakie wartości przekazuje. Nie twierdzę, że każda książka ma przekazywać wzniosłe komunikaty i wzory, być edukacujna do bólu, ale u SMeyer wartości są po prostu bardzo niepokojące.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 12:44, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Beige napisał:
To nie Ferdydurke, gdzie uczniom wpajano, że Słowacki wielkim poetą był, bez tłumaczenia czegokolwiek. Jeden może doszukać się głębszego sesu w jego utworach, inny nie. Z doszukiwaniem się tego u Smeyer jest większy problem, bo tam głębszego sensu po prostu nie ma.


Mądrze prawisz Beige Wink

Beige napisał:
Nie uważam, że lepiej iż młodzież czyta badziewie, niż nie czyta wcale, szczególnie biorąc pod uwagę, jaki wpływ ma saga na młodzież i jakie wartości przekazuje. Nie twierdzę, że każda książka ma przekazywać wzniosłe komunikaty i wzory, być edukacujna do bólu, ale u SMeyer wartości są po prostu bardzo niepokojące.


Nie no nie przesadzajmy, że te książki mogą kogoś zdeprawować Wink Sądzę, że jednak każdy potrafi odróżnić fikcję od rzeczywistości a główni bohaterowie jak przystało na chodzące wzorce osobowe propagują raczej same cnoty. Gdybyś mogła rozwinąć swoją wypowiedź, byłabym wdzięczna, bo jestem ciekawa, co konkretnie miałaś na myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emaleth
Człowiek



Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zabrze

PostWysłany: Pią 16:49, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Widzę, że jestem w mniejszość, ale moim zdaniem najsłabszy był Zmierzch. Niewiele ciekawych akcji, dialogii, które się nudzą. Po prostu z perspektywy czasu inaczej to odbieram, ponieważ czytałam dalsze części. Jeżeli wracam do sagi, to do Zmierzchu najrzadziej, prawie nigdy. Kolejne części są o wiele ciekawsze, może dlatego, że więcej wątków jest rozbudowanych.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:07, 17 Lip 2009 Powrót do góry

modliszka napisał:

Nie no nie przesadzajmy, że te książki mogą kogoś zdeprawować Wink Sądzę, że jednak każdy potrafi odróżnić fikcję od rzeczywistości a główni bohaterowie jak przystało na chodzące wzorce osobowe propagują raczej same cnoty. Gdybyś mogła rozwinąć swoją wypowiedź, byłabym wdzięczna, bo jestem ciekawa, co konkretnie miałaś na myśli.


Staram się wierzyć w ludzkość, ale zdarzają się przypadki beznadziejne. Słyszałam, choć nie wiem czy to na 100% prawda, że dziewczyna rzuciła chłopaka, bo nie jest taki jak Edward. Rzucić chłopa dla fikcyjnego bohatera to jest to! Mam jednak nadzieję, że to tylko głupie ploty...

Już rozwijam swoją wypowiedź.
O pedofilii, która widocznie zdaniem Smeyer jest ok, pisać nie będę, bo pisałam nieraz. Przejdę do innych rzeczy.
Bella, z którą wiele dziecząt się identyfikuje (użyję mojej wypowiedzi z inego tematu):
Ta dziewczyna jest po prostu rozpuszczonym bachorem bez charakteru.

Kiedy przyjeżdża do Forks tylko narzeka: na pogodę, szkołę, wszystko. Mike'a, Angelę, Jessicę traktuje z wyższością, chociaż są dla niej mili od samego początku. Mike'a określa nawet bodajże jako piesek (czy coś w tym stylu, nie pamiętam, w oryginale jest puppy dog), bo stara się do niej zbliżyć i przypodobać. No tak Mike jest beznadziejny, bo jest zbyt normalny, uprzejmy i przyjacielski, za to Eddie, który łazi za nią krok w krok, psuje jej samochód, żeby nie jechała do Jake'a i patrzy jak ona śpi jest cudny? Jasne, to ma sens... Odniosłam wrażenie, że Angie i Jessica to dla niej małomiasteczkowe, proste dziewczyny, z którymi trzyma się z braku laku (kompleks wyższości, proszę bardzo). Za to uwielbia denerującą do granic, nachalną i manipulującą Alice, która nie taktuje jej życzeń ani przekonań poważnie.
Matkę traktuje jak kretynkę, ojca jak popychadło. Nie ma to jak szacunek dla rodziców.
Zbt mądra też nie jest. Żeby skakać z klifu, aby usłyszeć w swoim zeyschizowanym mózgu głos ukochanego? Bardzo inteligentne. Czytałam w jednym z internetowych serwisów zagranicznych, że jakaś fanka pojechała do rezerwatu Quileutów i naprawdę skoczyła z klifu. Ledwo ją odratowali. Jeśli to prawda, to jestem w szoku.
Po za tym jest uległa do granic stosunku do Eda i Alice w szczególności. Jej "nie" oznacza "może nawet wyrażę swoją opinię, ale i tak zrobię, co mi proponujecie".
I to ma być wzorzec do naśladowania? Nie, dziękuję, nie dla mnie.
Dalej, Edzisław.
Manipulator, prześladowca, podglądacz, mistrz biernej agresji, rozchwiany emocjonalnie. Raz jest słodki i kochany, by za chwilę wybuchnąć gniewem. Dla mnie to typowy brak stabilności psychicznej. Zaborczy i zazdrosny do granic. Nie pozwala Belli widywać się z Jacobem, psuje jej nawet samochód, a gdy wyjeżdża na polowanie, karze Alice pilnować jej jak w więzieniu. Facet to psychol, znęcający się psychicznie nad bezwolną Bellą do granic. I to jest ideał męczyzny dla młodych dziewczyn. Coś okropnego.

Alice jako przykład najlepszej przyjaciółki. Wtrąca się we wszystko, nie liczy się ze zdaniem Belli, manipuluje, skupia się przede wszystkim na kieckach, imprezach i makijażu. Nie słucha Belli, nie przyjmuje jej odmów, bo w końcu wie lepiej. Traktuje ją jak lalkę, którą można przebierać i malować. Taką kumpelę kopnęłabym w tyłek po bardzo krótkim czasie.

Bohaterowie to wzory cnót? Nie sądzę. To Smeyer stara się tak ich przedstawić, ale gdy spojrzeć głębiej, wcale nie są oni tacy prześwietni. Co innego nadać bohaterom wady dla smaczku, dla rozwinięcia charakterów i fabuły, co innego kompletnie ich sknocić.

Następnie mamy antyfeminizm. Bella nie chce iść na studia,bo po co. Bierze ślub, rodzi diabelskego mutanta i to jest pełnia szczęścia. Czyli wracamy do średniowiecza. Bohaterki Smeyerowej są znacznie słabsze i poddne facetom. Bella jesr ubezwłasnowolniona przez Edka, Esme nic nie robi, Rosie to wredna, ale pusta lala, Alice jest z nich najsilniejsza, a i tak ustępuje męskim bohaterom. Jej dar działa tylko czasem, nie na wilkołaki i nie, gdy ktoś nagle zmieni zdanie. Dary Jaspera i Edka sprawdzają się zawsze i na wszystkich (wiem, wiem Edek nie czyta Belli, ale to tylko zabieg, mający na celu pokazać jaka ona jest specjalna). Ergo widać, że bohaterki w sadze są niżej od bohaterów.
Sprawa: kobieta w którą wpoi się wilk, ma pozornie jakiś wybór, a i tak kończy się na tym, że będzie ze swoim wilkołakiem, bo wszyscy będą jej mówili, jaki on dla niej stworzony. I znów kobieta nie ma prawa głosu.

I na koniec idealna miłość głownych bohaterów. Dlaczego Bella zakochuje się w Edziu? Bo jest taki piękny. Dlaczego on zakochuje się w niej? Bo ładnie pachnie. Bardzo płytkie podejście do miłości. Dalej lepiej nie jest. Czy widzimy głębokie porozumienie, pokrewieństwo dusz, rozmowy inne niż "jaka ty piękna", "nie ty jesteś piękny", "kocham cię", "ja ciebie bardziej"? Ja nie widzę. Skoro to ma być wzór miłości, to jest ta ich miłość dla mnie trochę za płytka.

Jak jeszcze na coś wpadnę, dam znać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Pią 18:12, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
modliszka
Zły wampir



Dołączył: 14 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:33, 17 Lip 2009 Powrót do góry

Beige napisał:
Staram się wierzyć w ludzkość, ale zdarzają się przypadki beznadziejne. Słyszałam, choć nie wiem czy to na 100% prawda, że dziewczyna rzuciła chłopaka, bo nie jest taki jak Edward. Rzucić chłopa dla fikcyjnego bohatera to jest to! Mam jednak nadzieję, że to tylko głupie ploty...


To pewno prawda, ale to mnie akurat nie dziwi - nie sądzę bowiem, by był to bezpośredni wpływ samej książki, to raczej kwestia pewnych dysfunkcji umysłowych owej dziewczyny hihi Laughing Nawet osoby dorosłe poddają się operacjom plastycznym po to, by wyglądać, jak ich ulubione wokalistki czy gwiazdy filmowe. Nie można za to winić przecież tych osób, do których pragną się upodobnić. Na mtv swego czasu leciał taki durny program, w którym młodzi ludzie poszukiwali dla siebie partnerów, którzy przypominaliby im jakieś tam sławne osoby Laughing Przecież nikt zdrowy psychicznie nie zdecydowałby się na udział w czymś takim, a jednak...
Większość czytelników - nawet tych młodych - ma jednak świadomość tego, że mężczyzn takich jak Edward po prostu nie ma.
Podobna sprawa była z Samotnością w sieci. Bohater książki Wiśniewskiego również został wykreowany w taki sposób, by mógł uchodzić za ideał. Ale czy można obciążać autora odpowiedzialnością za to, że (jeśli tak się stało) jakaś kobieta rzuciła swojego męża, gdyż nie dorastał fikcyjnej postaci do pięt? Moim zdaniem nie. Jak ktoś ma nie po kolei w głowie to już jego sprawa.

Beige napisał:
O pedofilii, która widocznie zdaniem Smeyer jest ok, pisać nie będę, bo pisałam nieraz. Przejdę do innych rzeczy.


To tylko odpowiem krótko w tej kwestii - pedofilia - jak wiadomo - jest rodzajem zaburzenia, które polega na tym, że kontakt z dzieckiem staje się jedynym - lub najbardziej pożądanym - sposobem osiągnięcia satysfakcji seksualnej. Meyer wyraźnie podkreśla, że Jacoba i Quina nie łączyły żadne relacje seksualne z dziećmi, które pokochali, że była to raczej (póki co) miłość bardziej macierzyńska. Na tej samej zasadzie można by o pedofilię posądzić Rose, która najwyraźniej pokochała Nessie.

Mike nie jest przyjacielski, tylko nachalny, wyraźnie było podkreślone, że to pies na baby, zainteresował się Bellą tylko dlatego, że była nowa. Nie ukrywam jednak, że mnie też trochę denerwował sposób, w jaki Bella traktowała swoich nowych znajomych - nawet Mike'a. Niemniej po lekturze MS wszystko stało się jasne. Zresztą, droga Beige, nawet jeśli Bella ma wady (w książce ukazana jest tak jakby ich nie miała, niemniej łatwo je zrekonstruować rzecz jasna i - co śmieszne - to, co według Meyer ma być Belli zaletą często - dla nas czytelników - staje się jej przywarą) czy to znaczy, że Meyer podsuwa młodzieży takie wzorce postępowania? W takim razie Twoja ukochana Ania z Zielonego Wzgórza też nie należy do lektur bezpiecznych - może mieć negatywny wpływ na czytelnika, no bo przecież kłamie, bije rówieśników i nieustannie fantazjuje Wink Do wszystkiego można się przyczepić. Kompleks wyższości raczej Belli nie dotyczy - przecież nieustannie podkreśla, że jest nieatrakcyjna, zwyczajna, że niczym się nie wyróżnia, że nie zasługuje na Edwarda. Jest skromna i bezinteresowna (do czasu Laughing), ma dobre serce, zawsze troszczy się o innych. Sądzę, że mimo wszystko więcej jej pozytywnych cech zostało wyeksponowanych niż złych.

Allice nie musi traktować życzeń Belli poważnie, bo przecież zna przyszłość i wie, co się wydarzy, wie, czy Bella postawi na swoim, czy też nie Wink

Beige napisał:
Matkę traktuje jak kretynkę, ojca jak popychadło. Nie ma to jak szacunek dla rodziców.


Shocked Wow, tu mnie zaskoczyłaś Uwaga Przecież w Zmierzchu wyraźnie było powiedziane, że Rene jest bardzo niedojrzała i nie spełnia się w roli typowej matki. To Bella musiała się nią właściwie opiekować (jej mama kojarzy mi się z Susan z Gotowych na wszystko - taka ciamajda, która - o zgrozo - nie potrafi sama nawet włączyć pralki) i dla niej postanowiła wyjechać do Forks. Dla Rene ważniejszy był jej nowy facet niż córka (tak to dla mnie wygląda) a Bella nigdy nie miała do niej o to pretensji i szczerze cieszyła się z jej szczęścia Uwaga Nie wahała się zaryzykować własnego życia, by ocalić Rene przed grożącym jej niebezpieczeństwem i gotowa była dla tej miłości do niej umrzeć. To mało? Dopiero w części BD, w której - jak sama trafnie zauważyłaś - mało co trzyma się kupy - Bella totalnie lekceważy matkę, gdy za wszelką cenę pragnie zostać wampirem, co wydaje się początkowo jednoznaczne z tym, że będzie zmuszona zerwać kontakt ze swoją rodziną. Z Billim sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, widać, że Bellę bardzo kocha, ale po prostu nie potrafi jej tej miłości okazać - co jest moim zdaniem bardzo typowe dla mężczyzn w jego wieku i nie widzę w tym nic dziwnego, tym bardziej, że przez lata mieszkał sam i teraz trudno mu się w nowej sytuacji odnaleźć. Stara się jak może. Bella także go kocha, wielokrotnie to podkreśla, zależy jej na jego bezpieczeństwie i stara się go chronić. Nie wiem, na jakiej podstawie wywnioskowałaś, że traktuje go jak popychadło ?

Beige napisał:
Zbt mądra też nie jest. Żeby skakać z klifu, aby usłyszeć w swoim zeyschizowanym mózgu głos ukochanego? Bardzo inteligentne.


Ano nie jest, nie da się ukryć, ale z drugiej strony - to takie typowe dla osób do szaleństwa zakochanych. Edward był dla niej wszystkim, przy nim czuła się w pełni szczęśliwa a wraz z jego odejściem utraciła sens swojego życia. Mnie jej zachowanie zupełnie nie dziwi - aż dziwne, że się po prostu nie zabiła, jej cierpienie było niedowypowiedzenia.

Beige napisał:
Czytałam w jednym z internetowych serwisów zagranicznych, że jakaś fanka pojechała do rezerwatu Quileutów i naprawdę skoczyła z klifu. Ledwo ją odratowali. Jeśli to prawda, to jestem w szoku.
No wiesz po wydaniu Cierpień młodego Wertera przez Europę przetoczyła się cała masa samobójstw z powodu nieszczęśliwej miłości a jakoś nikt nigdy nie obwiniał o to Goethego Wink Jak już mówiłam - za czyjąś głupotę nie można obwiniać autorów książek Uwaga Jak ktoś po obejrzeniu Teksańskiej masakry piłą mechaniczną zaszlachtuje całą swoją rodzinę będziesz obwiniać reżysera i scenarzystów ?

Beige napisał:
I to ma być wzorzec do naśladowania? Nie, dziękuję, nie dla mnie.
Dla mnie również nie, ale kto powiedział, że literatura w ogóle jest zobowiązana do tego, by kreować wzorce osobowe? To było zadaniem literatury parenetycznej, ale średniowiecze mamy dawno za sobą Wink Literatura popularna ma dostarczać rozrywki i tyle. To już obowiązek rodziców, by wychować dziecko. Od zawsze kochałam ksiązki, czytałam w dzieciństwie wiele, ale nigdy nie naśladowałam żadnej postaci literackiej, choć podczas lektury często się z nimi utożsamiam. Zamykam książkę i wiem, że świat, w którym podczas czytania przebywałam jest światem fikcyjnym.

Beige napisał:
Dalej, Edzisław.
Manipulator, prześladowca, podglądacz, mistrz biernej agresji, rozchwiany emocjonalnie. Raz jest słodki i kochany, by za chwilę wybuchnąć gniewem. Dla mnie to typowy brak stabilności psychicznej. Zaborczy i zazdrosny do granic. Nie pozwala Belli widywać się z Jacobem, psuje jej nawet samochód, a gdy wyjeżdża na polowanie, karze Alice pilnować jej jak w więzieniu. Facet to psychol, znęcający się psychicznie nad bezwolną Bellą do granic. I to jest ideał męczyzny dla młodych dziewczyn. Coś okropnego.


Hihi ale się uśmiałam. Rany ależ Ty jesteś negatywnie nastawiona do tych książek. Wszędzie doszukujesz się jakichś okropieństw. Lektura sagi naprawdę musiała być dla Ciebie istnym koszmarem, podziwiam Cię, że potrafiłaś obcować tak długo z bohaterami, których darzysz taką nienawiścią. Nie jestem już dzieckiem, mam 25 lat a i dla mnie Edward to ideał faceta - wynika to z tego, że nie dostrzegam w nim żadnej z wad, o której pisałaś. Zapewne po prostu inaczej interpretujemy jego zachowanie. Twoim zdaniem jest psycholem, który znęca się nad Bellą i ją zniewala, moim zdaniem stanowczo pozwala jej na zbyt wiele, jest nawet zbyt czuły i zbyt opiekuńczy.

Beige napisał:
Następnie mamy antyfeminizm. Bella nie chce iść na studia,bo po co.
Bella nie chce iść na studia tylko z jednego powodu - wie, że zaraz zostanie nieśmiertelną, że i tak nie będzie mogła narazie studiować. Ona nie mówi, ze nigdy nie chce iść na studia - i zapewne pójdzie na niejedne - w końcu cała wieczność przed nią Laughing - nie idzie na nie teraz, bo nie pozwoli jej na to przemiana. Biorąc pod uwagę wykształcenie Edwarda i to jak duży nacisk cała rodzina Cullenów kładła na edukację, nie sądzę, by Bella zakończyła swoją przygodę ze szkołą po liceum.

Beige napisał:
Bierze ślub, rodzi diabelskego mutanta i to jest pełnia szczęścia.
A Twoim zdaniem do pełni szczęścia brakuje jej wyższego wykształcenia? Laughing No proszę Cię. Ja właśnie skończyłam studia, uzyskałam dyplom a jakoś nie czuję, bym odnalazła pełnię szczęścia. O wiele więcej radości czerpałabym z tego, gdybym miała kochającego mnie męża i dziecko. Rodzina nie wyklucza rozwoju i życia zawodowego.


Beige napisał:
Bohaterki Smeyerowej są znacznie słabsze i poddne facetom. Bella jesr ubezwłasnowolniona przez Edka, Esme nic nie robi, Rosie to wredna, ale pusta lala, Alice jest z nich najsilniejsza, a i tak ustępuje męskim bohaterom.


A w prawdziwym życiu tak nie jest? Bez względu na to, czy nam się to podoba, czy też nie - nadal świat tak funkcjonuje. Ale nie zgadzam się z tym, co napisałaś. Rose bez wątpienia ma większy wpływ na Emetta niż on na nią, Allice ma większy wpływ na Jaspera niż on na nią, związek doktora Cullena i Esme funkcjonuje na prawach partnerstwa - ale nie zapominajmy, że to on jest głową rodziny i to on stworzył większość jej członków - to gwarantuje mu silną pozycję a z racji swojego wieku i doświadczenia jest też dobrym autorytetem dla całej familii. Edward cóż... żaden tam z niego macho - Bella jest taką ofiarą losu, taką ciamajdą, przedstawiona jest jako krucha i nieporadna istota że ciężko mi nawet wskazać jakiegoś innego bohatera literackiego, który mógłby być od niej słabszy Laughing

Beige napisał:
Alice jest z nich najsilniejsza, a i tak ustępuje męskim bohaterom. Jej dar działa tylko czasem, nie na wilkołaki i nie, gdy ktoś nagle zmieni zdanie. Dary Jaspera i Edka sprawdzają się zawsze i na wszystkich


Którego daru pragnie Aro? Oczywiście daru Allice i to jest jednoznaczne z tym, który z darów jest cenniejszy, który jest bardziej wartościowy. Dla mnie to oczywiste, że najlepszymi darami władają Edward i Allice.

Beige napisał:
I na koniec idealna miłość głownych bohaterów. Dlaczego Bella zakochuje się w Edziu? Bo jest taki piękny. Dlaczego on zakochuje się w niej? Bo ładnie pachnie. Bardzo płytkie podejście do miłości


Bez urazy Beige ale Ty chyba czytałaś jakąś inną książkę Uwaga Edward zakochuje się w Belli przede wszystkim dlatego, że jest dobra, bezinteresowna i wrażliwa. Jej zapach działa na niego w tym sensie, że jej pragnie - pragnie jej krwi - pragnie ją zabić Uwaga Tak jak drapieżnik pragnie swojej ofiary. Bella zakochuje się w Edwardzie nie dlatego, że jest piękny heheh nie wiem, skąd Ci to przyszło do głowy. Jego wyglad, jego oczy, oddech - to jest to, co ją przyciąga - ale tym, co sprawia, że się w nim zakochuje jest jego charakter.

Beige napisał:
Dalej lepiej nie jest. Czy widzimy głębokie porozumienie, pokrewieństwo dusz, rozmowy inne niż "jaka ty piękna", "nie ty jesteś piękny", "kocham cię", "ja ciebie bardziej"? Ja nie widzę.
Ja tam widzę - jak powiedziałam: chyba czytałyśmy dwie różne książki Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez modliszka dnia Pią 20:43, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Beige
Wilkołak



Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:29, 19 Lip 2009 Powrót do góry

modliszka napisał:
To tylko odpowiem krótko w tej kwestii - pedofilia - jak wiadomo - jest rodzajem zaburzenia, które polega na tym, że kontakt z dzieckiem staje się jedynym - lub najbardziej pożądanym - sposobem osiągnięcia satysfakcji seksualnej. Meyer wyraźnie podkreśla, że Jacoba i Quina nie łączyły żadne relacje seksualne z dziećmi, które pokochali, że była to raczej (póki co) miłość bardziej macierzyńska. Na tej samej zasadzie można by o pedofilię posądzić Rose, która najwyraźniej pokochała Nessie.

Może wilki teraz nie mają zbereźnych myśli na temat dziewczynek, ale i tak wiedzą, choćby podświadomie, że za kilkanaście, lub kilka w wypadku Jake’a, będą je obracać na wszystkie możliwe strony i jamy ciała. Wpojenie służy reprodukcji, więc ma podłoże seksualne, jak nie od razu to w perspektywie. Słyszałaś o czymś takim jak child grooming (nie znam polskiej nazwy)? Poczytaj sobie, coś okropnego.


modliszka napisał:
Mike nie jest przyjacielski, tylko nachalny, wyraźnie było podkreślone, że to pies na baby, zainteresował się Bellą tylko dlatego, że była nowa. Nie ukrywam jednak, że mnie też trochę denerwował sposób, w jaki Bella traktowała swoich nowych znajomych - nawet Mike'a. Niemniej po lekturze MS wszystko stało się jasne. Zresztą, droga Beige, nawet jeśli Bella ma wady (w książce ukazana jest tak jakby ich nie miała, niemniej łatwo je zrekonstruować rzecz jasna i - co śmieszne - to, co według Meyer ma być Belli zaletą często - dla nas czytelników - staje się jej przywarą) czy to znaczy, że Meyer podsuwa młodzieży takie wzorce postępowania? W takim razie Twoja ukochana Ania z Zielonego Wzgórza też nie należy do lektur bezpiecznych - może mieć negatywny wpływ na czytelnika, no bo przecież kłamie, bije rówieśników i nieustannie fantazjuje Do wszystkiego można się przyczepić. Kompleks wyższości raczej Belli nie dotyczy - przecież nieustannie podkreśla, że jest nieatrakcyjna, zwyczajna, że niczym się nie wyróżnia, że nie zasługuje na Edwarda. Jest skromna i bezinteresowna (do czasu ), ma dobre serce, zawsze troszczy się o innych. Sądzę, że mimo wszystko więcej jej pozytywnych cech zostało wyeksponowanych niż złych.

Dowiadujemy się w MS, w porządku, tylko, że to jest zmierzch z perspektywy Edwarda, a on im siedzi w głowach, Bella nie. Także na początku raczej nie wie, jacy w myślach są Mike czy Jess, a traktuje ich z wyższością od samego początku. Kompleks wyższości nie znaczy od razy, że uważa się piękniejsza, ale ona jako panienka z wielkiego miasta nie będzie się zadawała z pospólstwem. Na początku nawet nie zależy jej, żeby zapamiętać imię Angeli, choć niby cały czas obawia się, że nie zostanie zaakceptowana. To nie ma żadnego sensu, będąc nowym trzeba się troszkę wysilić.

modliszka napisał:
Allice nie musi traktować życzeń Belli poważnie, bo przecież zna przyszłość i wie, co się wydarzy, wie, czy Bella postawi na swoim, czy też nie

I to ją uprawnia do braku szacunku i względu dla życzeń innych? Nie wciskaj mi takiego kitu, błagam.
modliszka napisał:
Hihi ale się uśmiałam. Rany ależ Ty jesteś negatywnie nastawiona do tych książek. Wszędzie doszukujesz się jakichś okropieństw. Lektura sagi naprawdę musiała być dla Ciebie istnym koszmarem, podziwiam Cię, że potrafiłaś obcować tak długo z bohaterami, których darzysz taką nienawiścią. Nie jestem już dzieckiem, mam 25 lat a i dla mnie Edward to ideał faceta - wynika to z tego, że nie dostrzegam w nim żadnej z wad, o której pisałaś. Zapewne po prostu inaczej interpretujemy jego zachowanie. Twoim zdaniem jest psycholem, który znęca się nad Bellą i ją zniewala, moim zdaniem stanowczo pozwala jej na zbyt wiele, jest nawet zbyt czuły i zbyt opiekuńczy.

To ja się teraz uśmiałam, bez obrazy, ale jak można nie dostrzegać tak oczywistych rzeczy? Czyli jak facet cię prześladuje, obserwuje cię, gdy śpisz, izoluje cię od przyjaciół, zmusza do małżeństwa, szantażuje samobójstwem, kontroluje całkowicie wasze życie intymne, dominuje cię w każdym aspekcie, to jest on twoim ideałem? Cóż, każdemu według potrzeb, ale nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym takiego partnera.
modliszka napisał:
A Twoim zdaniem do pełni szczęścia brakuje jej wyższego wykształcenia? No proszę Cię. Ja właśnie skończyłam studia, uzyskałam dyplom a jakoś nie czuję, bym odnalazła pełnię szczęścia. O wiele więcej radości czerpałabym z tego, gdybym miała kochającego mnie męża i dziecko. Rodzina nie wyklucza rozwoju i życia zawodowego.

Nie wyklucza, ale zamężna 18 czy 19latka w ciąży zagrażającej życiu to też nie jest dobry przykład na to, jak poukładać sobie życie. Ja osobiście dzieci nie znoszę, w małżeństwo nie wierzę, ale jeśli dla innych jest to potrzebne do szczęścia, to ok., way to go, ale przedstawianie tego między wierszami jako jedyną słuszną drogę dla kobiety to przegięcie.



modliszka napisał:
A w prawdziwym życiu tak nie jest? Bez względu na to, czy nam się to podoba, czy też nie - nadal świat tak funkcjonuje. Ale nie zgadzam się z tym, co napisałaś. Rose bez wątpienia ma większy wpływ na Emetta niż on na nią, Allice ma większy wpływ na Jaspera niż on na nią, związek doktora Cullena i Esme funkcjonuje na prawach partnerstwa - ale nie zapominajmy, że to on jest głową rodziny i to on stworzył większość jej członków - to gwarantuje mu silną pozycję a z racji swojego wieku i doświadczenia jest też dobrym autorytetem dla całej familii. Edward cóż... żaden tam z niego macho - Bella jest taką ofiarą losu, taką ciamajdą, przedstawiona jest jako krucha i nieporadna istota że ciężko mi nawet wskazać jakiegoś innego bohatera literackiego, który mógłby być od niej słabszy

Jeżeli będziemy tylko twierdzić, że cóż, tak jest w życiu i koniec, to do niczego nie dojdziemy. To, że świat tak funkcjonuje nie oznacza, że nie można tego zmienić. Gdyby te X lat temu kobiety powiedziały, tak już jest, nic nie robimy, to nie byłoby emancypacji. Teraz siedziałabyś w domu z 3 dzieci, bez szkoły, bez prawa do głosowania, sprzątała i gotowała obiadki. Trzeba zmieniać myślenie, a potem przekładać je na czyny.
Nie tyle chodziło mi o związki bohaterek, która sobie faceta owinęła, wokół palca, co o ich przedstawienie jako słabym, pustych w przypadku Rose lalek. Kiecki, imprezy, makijaż, jakieś tam dekorowanie wnętrz, a co poza tym? Niewiele.
Jako, że nie mam dziś więcej czasu na odpowiadanie na pozostałe argumenty, tudzież wysuwanie nowych, polecam stronę

[link widoczny dla zalogowanych]

Na temat stosunków między Bellą a jej rodzicami wypowiem się później, postaram się znaleźć jakieś cytaty do przytoczenia, teraz, jak już wspomniałam nie mam zbyt wiele czasu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Beige dnia Nie 11:31, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin