|
Autor |
Wiadomość |
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 13:29, 28 Kwi 2010 |
|
Pojedynkują się: Mirona i Larissa
Forma: Miniaturka
Długośc: 1-3 stron TNR 12
Tytuł: dowolny
Chcemy: Edwarda, pianino/fortepian, mieszkanie, dowolnej postaci (może byc nawet niekanoniczna)
Nie chcemy: Belli, Esme, Renesmee, narzędzi zbrodni, wściekłości, lasu
Beta: bez
Termin: standardowo 2 tygodnie; 29 kwiecień
Koniec oceniania: 12.05
Oceniamy według schematu:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Jeśli nigdy nie oceniałaś/ -eś, zapoznaj się z zasadami. ← klik!
Tradycyjnie kilka słów od opiekuna:
Jedna z autorek zaproponowała odsłuchanie pliku z muzyką, ale źle zalinkowała w dokumencie. I tu link się nie wyświetli. Ja nie mogę ingerować, ale i bez tego można się obejść. Na przyszłość. Jeśli do pojedynku chcecie użyć melodii, inspiracji, to trzeba to zaznaczyć w warunkach! No i oczywiście odpowiednio zalinkować.
TEKST A:
Skarb
Słońce świeciło jasno, wprawiając nowojorczyków w doskonały nastrój. Były to idealne warunki na popołudniowy, niedzielny spacer. Na twarzach prawie wszystkich ludzi widniały szerokie uśmiechy. Młodzież cieszyła się z nadejścia letnich wakacji, dorośli upajali się piękną pogodą. Można by powiedzieć, że miasto to tętniło życiem jeszcze bardziej, niż dotychczas.
Nie każdy jednak radował się teraz razem z innymi.
Wystarczyło spojrzeć na pozornie puste mieszkanie na jednej z najmniej uczęszczanych ulic.
Promienie słoneczne oświetlały mały, prawie pusty pokój. Niebieskie ściany przyozdobione były obrazami, które wyszły spod rąk największych mistrzów malarstwa. W pomieszczeniu znajdował się duży, czarny fortepian odbijający światło.
Edward Cullen siedział właśnie przy nim. Jedną rękę oparł na ogromnym instrumencie, palce drugiej przyciskał mocno do skroni. Myśli kłębiły się w jego głowie niczym wielka chmara pyłu, której nie mógł od siebie odgonić.
Myślał o niej. Minęło już parę dni, a on wciąż nie wiedział, gdzie się znajdowała. Czy odeszła? Czy chciała rozpocząć nowe życie, nie mówiąc tego nikomu?
Nie wiedział. Nie mógł zrozumieć, jak mogła zniknąć tak po prostu, bez słowa. Miała iść na zakupy do jednego z największych centrów handlowych w Nowym Jorku - nie wróciła.
Czoło czterdziestolatka zmarszczyło się. Jego umysł nie potrafił znaleźć żadnego pasującego do obecnej sytuacji wyjaśnienia. Została porwana? Nie sądził. Była to najmniej możliwa wersja wydarzeń, więc nawet nie brał jej pod uwagę.
Odwrócił się na chwilę od ogromnego instrumentu. Przymrużył oczy, kiedy promienie słoneczne oświetliły jego twarz, strapioną i smutną. Wstał, podszedł do okna i zasłonił je granatowymi zasłonami. Ona je wybrała. Ona sama też nakłoniła go do kupna tego właśnie mieszkania.
A teraz? Nie była tu obecna. Po prostu zniknęła, nie zostawiając żadnej wiadomości, żadnego śladu po sobie.
A Annie? Co z Annie? Nie pomyślała o niej?
Edward złapał się za głowę. Z jego ust wydobył się cichy jęk. Czuł się naprawdę źle. Nie wiedział, co zrobić. Jak powiedzieć małej Annie, że jej matka już nigdy nie wróci?
Stwierdził, że mógłby zataić przed nią ten fakt, nie mówić jej nic o tym. Nie był jednak pewien, czy mu się uda.
Mężczyzna rozejrzał się po dość dużym pomieszczeniu. Jego wzrok spoczął na obrazie znajdujący się dokładnie przed nim. “Krzyk”.
Podszedł bliżej i dotknął malowidła dłonią. Powiódł palcem po twarzy postaci znajdującej się na dziele. Czy czuła to samo co on? Czy krzyczała właśnie z bezsilności?
Rzucił wzrokiem na pięknie pomalowaną, grecką wazę stojącą tuż pod oknem. Była pusta. Kurz zdążył pokryć jej ucha. Oprócz niej i starego fortepianu w pokoju na podłodze nie stało już nic.
Edward zakrył twarz dłońmi. Starał się myśleć o czymś przyjemnym, miał nadzieję odgonić od siebie tę chmarę myśli.
Przerwał mu odgłos cichutkiego pukania.
Odwrócił się, chociaż wiedział, kogo w nich ujrzy.
Drobniutka blondyneczka o pięknej, anielskiej twarzy przykrytej częściowo włosami sięgającymi ramion, stukała małą piąstką w otwarte, hebanowe drzwi.
- Tatusiu - odezwała się Annie dźwięcznym głosikiem.
Edward całkowicie zmienił pozycję. Siedział teraz na wprost swojej córki.
- Tak? - zapytał.
- Tatusiu, zobacz, wypadł mi ząbek! - Duma w jej głosie sprawiła, że na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech. Dziewczynka podbiegła do ojca i wyciągnęła rękę, prostując palce. Na samym środku jej dłoni leżała maleńka, biała rzecz. Wyszczerzyła się, ukazując szparkę po wyrwanym mleczaku.
- A w nocy przyjdzie zębowa wróżka? - zapytała z nadzieją w głosie, spoglądając na Edwarda. Roześmiał się. Miał nadzieję, że na tyle wesoło, aby sześciolatka nie zaczęła się domyślać, w jakim jest nastroju.
- Jeżeli będziesz grzeczna... I oczywiście musisz ząbek schować pod poduszkę.
Annie uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pokiwała głową.
Odwróciła się na pięcie i wyszła po cichu z pokoju. Nie minęła minuta, a jej twarzyczka znowu ukazała się mężczyźnie. Tym razem jednak była na niej wymalowana powaga.
Powoli podeszła do ojca i wdrapała się na jego kolana.
- Gdzie jest mama? - spytała, spoglądając na niego błękitnymi oczami. Wzrok ten dosłownie wypalał w nim dziury. Mimo swoich wcześniejszych postanowień, nie potrafił okłamać swojej córki. To nie było możliwe.
- Ja... - urwał na chwilę. Wziął głęboki oddech. - Nie wiem, Annie. Naprawdę.
W dużych, mądrych oczach sześciolatki pojawił się smutek. Ale nie rozpłakała się. Nigdy nie płakała, zupełnie jak ona.
Westchnął i pogłaskał małą po głowie. Nic więcej nie powiedział, ona zresztą też. Wpatrywała się w okno, jakby zaraz miała się tam pojawić jej matka.
- Dlaczego? - zapytała, kładąc dłoń na policzku ojca. Kiedy poczuł jej ciepło, przez chwilę zdawało mu się, że to właśnie ona przyciska palce do jego twarzy. Szybko jednak powrócił na ziemię. Popatrzył smutno na córkę. Była tak bardzo podobna, do niej. Do matki. Po Edwardzie odziedziczyła tylko kolor oczu i szeroki uśmiech.
Tak naprawdę nigdy nie miał pojęcia, jak rozmawiać z dziećmi. Zawsze ona to robiła. On tylko stał z boku i wszystkiemu się przypatrywał. Nie wiedział, jak oznajmić jej delikatnie, że matka odeszła. Było to dla niego trudne, za trudne.
Westchnął głośno. Wciąż patrzył na córkę usadowioną na jego kolanach, na jej rączkę wciąż znajdującą się na jego policzku...
Dopiero po chwili odezwał się, ku jego zdziwieniu, drżącym głosem:
- Naprawdę nie wiem, Annie. Ja... Ja myślę... Znaczy się podejrzewam... - urwał. Nie potrafił. To było ponad jego siły. Nie umiał porozmawiać z sześciolatką.
Pomiędzy jasnymi brewkami dziewczynki pojawiła się mała zmarszczka.
- Tatusiu, czy ona już tutaj nie przyjdzie? - zapytała, a z każdym wypowiedzianym słowem jej głos łamał się coraz bardziej. Dla Edwarda było jasne, że mała zaraz się rozpłacze. Pierwszy raz od tak długiego czasu... Nie chciał patrzeć na jej cierpienia, nie chciał jednak też jej okłamywać. Po co łudzić ją nadziejami?
- Ja... tak, myślę, że już nie przyjdzie - wyszeptał.
Przytuliła się do niego mocno. Po chwili poczuł delikatne drżenie. Annie płakała. W tej chwili poczuł się strasznie. Targało nim wielkie poczucie winy. Może jednak nie powinien był tego mówić, może miał zmienić temat...?
Ale czasu nie dało się już cofnąć.
Zauważył, że dziewczynka już nie szlocha. Wciąż do niego przytulona, gładziła wolną rączką czarny fortepian. Wpatrywała się w niego czerwonymi od płaczu oczami.
- Zagrasz mi coś, tatusiu? - odezwała się nagle. Odsunęła się od Edwarda i znowu spojrzała mu prosto w oczy.
Nie potrafił jej odmówić. Powoli odwrócił się do instrumentu, zdejmując córkę z kolan. Ta stanęła przy ojcu zaczęła się przyglądać jego ruchom.
Mężczyzna delikatnie pogładził czarno-białe klawisze. Często grał tu właśnie dla niej. Dopiero po paru minutach zaczął. Nie myślał o tym, co robi. Po prostu grał nieznaną mu melodię, piękną, powolną. Wyrażała jego uczucia. Smutek, rozpacz, a także ogromną miłość.
W oczach dziewczynki można było zobaczyć wielkie zainteresowanie i zachwyt. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w jego długie palce wodzące po klawiszach.
Kiedy skończył, westchnęła i uśmiechnęła się delikatnie. Uśmiech ten rozjaśnił jej dotychczas smutną twarz.
- To było piękne, tato - powiedziała cicho.
Edward nic nie odpowiedział. Zakłębiły się w nim bowiem dziwne uczucia. Była to miłość, radość, szczęście...
Zrozumiał, że to właśnie dawała mu Annie. Był przy niej szczęśliwy.
Jego mała córeczka...
Gwałtownie pochylił się i wziął zaskoczoną dziewczynkę na ręce. Przytulił ją mocno do piersi, wtulił głowę w jej złote, rzadkie włosy. Odwzajemniła uścisk, poczuł na plecach dotyk jej małych dłoni.
- Moje kochanie... - wyszeptał, uśmiechając się do siebie.
Teraz to Annie była dla niego najważniejszą osobą pod słońcem. Teraz to ona była kimś, za kogo warto umrzeć.
Nie chciał myśleć o niej, nie chciał myśleć o niczym wprawiającym go w zły humor...
Teraz był tylko on i Annie, jego córeczka.
Jego skarb.
TEKST B:
Spojrzenie w ciemność
...Jesteś dla mnie muzyką.
Idealną pieśnią płynącą do mych uszu.
Artystą jesteś dostrzegającym piękno
w niczym.
Moim marzeniem jesteś,
lecz nie spełnisz się nigdy...*
Od kilku lat nie doświadczałem w swoim umyśle zjawiska zwanego snem. Miałem sporadyczne wypadki, ale zazwyczaj były to sny, gdzie panowały odcienie szarości. Dzisiejszej nocy doznałem czegoś innego. Przeniosłem się w świat wyjątkowo kolorowy. Nigdy nie widziałem takiej intensywności barw, których nie potrafiłem nazwać. Z resztą, mój mózg nie pamięta odcieni znanych ludzkim oczom. Pamięta tylko nazwy, które są mało znaczące dla mnie.
Pewnie zdziwicie się, kiedy wam to powiem. Jestem niewidomy. Straciłem wzrok będąc jeszcze dzieckiem. W wieku pięciu lat wybrałem się z rodzicami do ZOO. Spotkaliśmy tam znajomych. Jak to bywa, dorośli zaczęli rozmawiać a ja poszedłem samotnie zwiedzić zwierzątka będące w niewoli. Jako małe dziecko bardzo lubiłem duże, dzikie koty. Szybko znalazłem klatkę z tygrysem i, nieświadomy własnego niebezpieczeństwa, podszedłem za blisko krat. Bliskość pierwszego stopnia z dzikim zwierzęciem nie skończyła się dobrze. Po całym incydencie zostałem przetransportowany w karetce do pobliskiego szpitala. Niestety, nie udało się odratować mojego wzroku. Od tamtego momentu, moje oczy nie funkcjonują tak, jak powinny. Chyba już do końca mojego życia nie będą funkcjonować.
Będąc młodym chłopakiem popadłem w depresję. Gdy miałem szesnaście lat, chciałem popełnić samobójstwo. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że jestem ślepy. Moja wada była dla mnie ogromnym ograniczeniem. Kiedy wszyscy wychodzili na imprezy, to ja siedziałem we własnym pokoju i coraz bardziej dołowałem się tym, jaki jestem. Pewnego wieczoru zostałem sam w domu. Uznałem, że to będzie najlepszy moment na skończenie ze sobą. Postanowiłem wejść na dach i po prostu zeskoczyć. Może wyda wam się to banalne, ale tak po prostu zrobiłem. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Złamałem tylko rękę i nogę.
Po tym incydencie musiałem chodzić do psychologa. Przesiadywałem tam codziennie po godzinie. Na początku nie widziałem w tym większego sensu, ale później efekty były zadowalające. Moja depresja została wyleczona. Dostałem ponowną szansę od losu.
Zauważyłem, że bycie niewidomym ma swoje plusy. Przez brak wzroku pozostałe moje zmysły wyostrzyły się diametralnie. Najbardziej wrażliwy mam słuch. Żaden szmer, czy szept, nie przejdzie obojętnie koło moich uszu. Również dzięki tak dobremu słuchowi jestem jednym z czołowych pianistów w stanie Waszyngton. Kiedy inni uczą się nut przez miesiąc, to ja słucham danego utworu kilkadziesiąt razy i męczę się z nim przy fortepianie. Tylko muzyka jest dla mnie jakąś odskocznią od otaczającego mnie świata.
Ranek. Poczułem, jak struga ciepła pada na moją twarz. Po chwili w pokoju rozległ się nieznośny wrzask budzika stojącego na szafce nocnej koło mojego łóżka. Akurat w tym momencie marzyłem, aby zostać choć przez chwilę pod kołdrą i dalej grzać się w promieniach słońca przechodzących przez okno. Wstałem. O mało co nie potknąłem się o mojego psa – Setha. Tak nawiasem mówiąc, to wdzięczna z niego psina. Zawsze ostrzega mnie przed czyhającym niebezpieczeństwem w postaci stopni, krawężników i innych przedmiotów leżących na ziemi.
Standardowo poszedłem wziąć prysznic. Później zszedłem na dół po schodach do pokoju gościnnego, gdzie panowała cisza. Cisza przeszywająca każdy metr kwadratowy pomieszczenia, w którym się znalazłem. Wszystko jest tutaj znajome. Skórzany komplet wypoczynkowy przy wschodniej ścianie, fortepian marki Bechstein stojący na podium przy oknie wychodzącym na północ, kuchnia na lewo od schodów a naprzeciwko drzwi frontowe, przez które i tak rzadko wychodzę na zewnątrz. Każdy kąt mieszkania znałem na pamięć.
Stojąc na schodach, rozmyślałem o dzisiejszym dniu. Mimowolnie podszedłem do okna. Wystawiłem twarz w stronę słońca i pozwoliłem, aby pustka mych myśli ogarnęła mnie całkowicie. Dostąpiłem psychicznego oczyszczenia. Skierowałem się w stronę fortepianu. Moje palce przejechały po klawiaturze, zaś dźwięk wychodzący z instrumentu był idealny. Zacząłem grać**. Na początku grałem pojedyncze nuty, które powoli układały się w spójną całość. Poczułem, jak moja dusza staje się jednością w połączeniu z muzyką. Miałem wrażenie, że zachodzi jakaś mentalna symbioza. Serce wybijało takt do melodii. Doznałem dziwnego, a zarazem pięknego uczucia. Mógłbym tak grać przez wieki, lecz wiedziałem, że muszę powoli kończyć. Kiedy zagrałem ostatni dźwięk, usłyszałem, jak ktoś w głębi pokoju bił mi brawo. Zdziwiłem się, bo myślałem, że jestem sam w mieszkaniu.
- Edwardzie, to co zagrałeś było naprawdę niesamowite – usłyszałem. Poznałem, po barwie głosu, kto to był.
- Ruth? Ty tutaj? Myślałem, że przyjeżdżasz dopiero jutro – powiedziałem.
- No tak, ale plany trochę się zmieniły i dotarłam dzisiaj – odparła.
Ruth to moja przyszywana kuzynka. Właściwie, jest dla mnie jak siostra. Nasze matki są dobrymi przyjaciółkami od paru ładnych lat a my znamy się od wczesnego dzieciństwa.
Mojej „młodszej siostrzyczki” nie widziałem przez co najmniej pięć lat. Pamiętam ją jako niską nastolatkę z długimi włosami, bardzo regularnymi rysami twarzy i małym noskiem. Nigdy nie zapomnę jej prześlicznego, melodyjnego głosu, który zawsze mnie uspokajał. Kochałem, jak opowiadała mi różne swoje przygody.
- Może przyjdziesz się ze mną przywitać? – zapytałem.
Wstałem od fortepianu. Usłyszałem delikatne stąpanie po podłodze i po chwili poczułem, jak ta mała dziewczyna przytula mnie z ogromną siłą. Jej emocje wariowały. Przycisnęła swoją głowę do mojej piersi i zaczęła szlochać. Nie miałem pojęcia, dlaczego. Przecież nie zrobiłem nic złego. Nic, co mogłoby zranić jej kruche, w tym momencie, serce.
- Hej, co się stało? – powiedziałem najdelikatniej, jak potrafiłem.
- Ja… ja nie mogę… – wyjąkała.
- Czego nie możesz?
- Nie mogę… nie mogę ci powiedzieć – mówiła przez łzy.
- To nie mów – wyszeptałem.
Staliśmy wtuleni w siebie przez, co najmniej, pół godziny. Moja koszula była cała mokra od łez, lecz w tym momencie, w ogóle mnie to nie obchodziło. Zapewnienie bezpieczeństwa tej dziewczynie stało się moim celem. Poczułem, jak moje serce chciało się wyrwać z piersi, by być blisko niej. Jeszcze bliżej, niż w tej chwili…
* Wiersz mojego autorstwa p.t. „Muzyką i marzeniem” napisany 13 lutego 2009r.
** Polecam włączenie linku podczas czytania - klik |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Czw 10:29, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Czw 16:27, 29 Kwi 2010 |
|
Fajnie, coś krótkiego. Jest czas, aby przeczytać
Pomysł:
A: Odnosząc się do warunków, sama wymyśliłabym cos podobnego. W zasadzie to nawet wymyśliłam, bo miałam chrapkę na ten pojedynek, ale zostałam wyprzedzona.;p
B: Edward, który nie widzi. Hm.. To nie jest takie najgorsze. Jest nawet niezłe.
A-2
B-3
Styl:
A: Narracja trzecioosobowa sprawiła, że tekst był bardzo dobry. Dużo ładnych opisów, ciekawe przemyślenia. Było krótko, ale interesująco.
B: Narracja pierwszoosobowa w tym przypadku trochę zawiodła. Sam tekst momentami wydawał mi sie bardzo naiwny. Jak chłopak, który nie widzi, dostałaby się na dach? takich sytuacji było jeszcze kilka.
A-6
B-1
Spełnienie warunków;
A-1,5
B-1,5
Wszystko OK>
Postacie:
A: Edward- powazny, stateczny mężczyzna, a jednak dalej jest tym Edwardem, za którym poszłabym na koniec świata. I trzeba przyznac, że świetny z niego tata. Co do postaci kanonicznej, to była ok, ale bez rewelacji.
B: Edward wydał mi się lekko naciągany. Niby wiadomo, że jego sytuacja takim go uczyniła, ale jednak, gdyby wziął sie w garść prezentowałby się lepiej. Z kolei druga postać, tak mała, sprawiła, że mogłabym zastanowić się nad tym co będzie dalej.
A-3
B-2
Ogólne wrażenie:
A wydał mi się bardziej dojrzały, mówiący o sytuacji zmuszającej do przemyśleń, wprawiającej w nastrój.
B był ciekawą, krótką historią, ale nie urzekł. Momentami były zgrzyty.
A-4
B-1
Razem:
A-16,5
B-8,5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Czw 19:30, 29 Kwi 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A:3
B:2
Edward który nie widzi jakoś nie zaskarbił sobie mojego serca, czytałam kiedyś pewne opowiadanie o losach niewidomego Cullena ale nie przepadam za robieniem z postaci takiej sierotki. Zabijające maszyny - to jest to. Bez żartów dalej, skieruję się w stronę pomysłu pierwszego. Prosty lecz naprawdę pięknie opisany. Lubię tak ładnie zrównoważone teksty i powiem szczerze, że nie jest on jakiś bajerancki czy wypełniony słowami których w życiu bym nie użyła ani nie była w stanie wypowiedzieć.
Styl: 7 pkt.
A:5
B:2
Już nie rozchodzi się o zgrzyty w tekście drugim, moim zdaniem słowa jakoś się nie komponowały a zdania była za długie. Nie wiem w czym dokładnie rzecz ale poczułam chaos tego tekstu i dosyć niewygodny był w odbiorze. Od strony stylistycznej dosyć słaby. Rzadko oceniam sprawiedliwie ten właśnie podpunkt ale taki jest już mój urok. Po prostu mimo, że tekst jest zwyczajową historią w jakiś sposób wydaje się banalny w porównaniu do tego 'wyciętego' momentu z życia Edwarda w tekście pierwszym. Poza tym podobały mi się nawiązania do sztuki dzięki którym lepiej poznaliśmy stan ducha głównego bohatera.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A/B:1,5
Zostały oczywiście spełnione (:
Postacie: 5 pkt.
A:3,5
B:1,5
Chyba autorka tekstu drugiego nie chciałaby aby jej postać została chwalona wyłącznie za to , że jest niewidoma i wzbudza tym litość czytelników. Podobały mi się relacje Anny i Edwarda. Takie prawdziwe i ciepłe. Jeszcze raz zaznaczę, że czytelnik poznaje wyłącznie fragment jakiegoś wydarzenia które wstrząsnęło tą rodziną. Nie jesteśmy jej uczestnikami tylko widzami. W przypadku tekstu drugiego jak już wspominałam, Edward jako ślepiec wzbudza litość oraz postać płaczącej Ruth. Za dużo lania łez jak na mnie.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:3
B:2
Teksty dość krótkie tym "twardsza" jest moja opinia, bo niestety nie ma zbyt wielu rzeczy do których mogłabym się jeszcze odnieść i bazowałaby to napewno na lepszej i dłuższej ocenie. Tekst pierwszy po prostu mi się podobał. Prosty i plastyczny, nic więcej ani nic mniej czego mogłabym oczekiwać ; następnie kiedy przeczytałam tekst drugi wyszło jak bardzo blado wypadł na tle swego poprzednika. Przepraszam za takie dość ostre słowa , nie chciałam nikomu sprawić przykrości ale oceniamy, no to liczymy się z odrzuceniem ;> Więc tyle.
Punktów razem:
A:16
B:9
Uskrzydlona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Antonina
Dobry wampir
Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 41 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera
|
Wysłany:
Sob 11:03, 01 Maj 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
Tekst A – 2
Tekst B – 3
Pomysł w A był ciekawy, tzn. Edward jako dojrzały mężczyzna opuszczony przez kobietę, ale niewidomego Edwarda jeszcze nie było, tzn. ja się z takim nie spotkałam, stąd daję więcej punktów tekstowi B.
Styl: 7 pkt.
Tekst A – 4
Tekst B – 3
Oba style były dobre, tzn. nie zauważyłam żadnych błędów czy też literówek, ale bardziej odpowiadał mi styl w tekście A; czytało mi się go płynniej, był też przejrzyściej skonstruowany.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A – 1,5
Tekst B – 1,5
Spełnione.
Postacie: 5 pkt.
Tekst A – 3,5
Tekst B – 1,5
Bardzo spodobał mi się Edward w tekście A, jako dojrzały mężczyzna i jednocześnie wspaniały ojciec – odeszła od niego ukochana kobieta, ale on nie załamał się, nie pragnął np. zaglądnąć do kieliszka, bo zdaje sobie sprawę, że jest jeszcze inna, mała kobietka, która bardzo go potrzebuje – jego córeczka. Postać Annie też jest dobrze, ciekawe zbudowana. W tekście B Edward był ciekawą postacią głównie ze względu na swoją stratę, ale poza tym niczym mnie ta postać nie zainteresowała, postać Ruth też za bardzo nic nie wniosła do historii.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A – 4
Tekst B – 1
W tekście B niby pomysł był ciekawy, postacie w miarę poprawne, styl także. Niska ocena bierze się stąd, że choć pomysł był zapowiadał się nieźle to został zmarnowany. Bardzo nie lubię tekstów, z których nic nie wynika. Edward chciał popełnić samobójstwo, jest niewidomy – to jest jeszcze obiecujące, ale zakończenie? Co z niego wynika? Można się tylko domyślać, ale dla mnie zakończenie powinno być albo puentą, albo wyraźnym końcem konkretnej historii lub rozdziału czyjegoś życia. Z tekstu B kompletnie nic nie wynika, przynajmniej dla mnie. Co innego natomiast jest w tekście A – zakończenie jest nie tylko końcem pewnej epoki dla Edwarda – tej epoki z nią, ale jednocześnie początkiem następnej – tej bez niej. Podoba mi się taki wątek, poza tym postacie, styl – wszystko tam grało, nie mam zastrzeżeń. A fakt, że nic zupełnie nie wiadomo to tej kobiecie – jaka była na co dzień, jak wyglądała, dodaje smaczku całej historii.
Podsumowując:
Tekst A - 15
Tekst B - 10 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Sob 13:10, 01 Maj 2010 |
|
Pomysł:
A: 3
B: 2
Warunki dawały szerokie pole do popisu obu autorkom. I oba teksty są zupełnie różne.
Ja opowiadam się za pomysłem na tekst A. Jest wzruszający, prawdziwy, piękny. Tekst B natomiast, ma bardzo ciekawy zarys, jednakże rozwinięcie pomysłu trochę podupadło.
Styl: 7
A: 4,5
B: 2,5
W tekście A wyłapałam dwa małe błędy, poza tym, tekst napisany ładnie, z bogatym słownictwem i obrazowo.
Tekst B zawiera zdecydowanie za długie zdania, czyta się źle, ale nie posiada również jakiś większych błędów czy niedociągnięć.
Spełnienie warunków:
A: 1,5
B: 1,5
są.
Postacie:
A: 4
B: 1
Tekst A zawiera postacie, które są żywe, człowiek czytając, wczuwa się w ich emocje, stany psychiczne. Prawdziwa uczta.
W tekście B autorka chciała ukazać tragizm bohatera, poprzez skupienie się na jego nieudolności, jednak wyszło to bardzo słabo. Cóż, nie kupuję tego. Postacie nie są rozbudowane, praktycznie niewiele się dowiadujemy.
Ogólne wrażenie:
A 3
B: 2
Chyba wszystko co ważniejsze, wypisałam już powyżej.
Tekst A podoba mi się bardziej po prostu, jestem naprawdę pod dużym wrażeniem i gratuluję autorce.
Tekst B byłby równie ciekawy, gdyby został odpowiednio rozbudowany.
Jednakże przyjemność czytania w jakiś sposób wypływa z obu tekstów.
Podsumowując:
A: 16
B: 9
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rikki
Dobry wampir
Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 547 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Ezoteryczny Poznań
|
Wysłany:
Sob 18:36, 08 Maj 2010 |
|
Tego jeszcze nie oceniłam więc zabieram się do roboty i nadrabiam zaległości.
Pomysł: 5 pkt.
Tekst A:3
Tekst B:2
Trochę mi nie pasował ten niewidomy Edward, kojarzył mi się z taką sierotą, której trzeba ciągle pomagać być przy niej, jakoś to do Cullena nie pasuję, nie jest już taki męski i nie ma w sobie tego czegoś. Nie lubię jak się robi z postaci kalekę toteż pomysł jakoś mnie nie zachwycił. Tekst A jest naprawdę fajny, ciekawy, nie jest zbyt bajerancki, pomysł oryginalny i fajnie wykreowany.
Styl: 7 pkt.
Tekst A:5
Tekst B:2
Tekst B czytało mi się topornie, miał momentami zbyt długie zdania, które bez problemu można by było skrócić. Niektóre słowa w ogóle nie pasowały do całości jak wyjęte nie wiem skąd, jakby były tam przez przypadek. Napiasany trochę chaotycznie. Jest taki banalny i trochę słaby stylistycznie w porównaniu do tekstu A w, którym wszystko idelanie się dopełniało i komponowało ze sobą. Był bardzo przemyślany a słowa dobrane w odpowiedni sposób.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Spełnione.
Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 4
Tekst B: 1
Nie wiem czy autorka tekstu B chciała aby czytelnik ze względu na litość do bohatera miał go polubić. Mi sie nie podobał był jak dla mnie trochę żałosny a Rath, które ciągle oblewała się łazami była bez charakteru. W tekście A opisane relacje między Edwardem a Anną były jak najbardziej prawdziwe. Można było poczuć ich emocje i uczucia, bardzo mi się to podobało.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A:3
Tekst B:2
Oba teksty krótkie jendak zawsze jest do czego się doczepić i jest również to co może się podobać. Tekst A spodobał mi się już od pierwszych zdań jest napisany fajnym lekkim stylem i bardzo przyjemnie się go czyta. Czytanie teksty B zaraz po pierwszym był jak zimny prysznic. Bardzo różni się od poprzednika i jest jego przeciwieństwem. Po prostu był słabszy , przepraszam za tak surową ocenę, ale o to tu chodzi prawda? Mówimy co nam się podoba a co nie, tak więc ja wyraziłam swoją opinię.
Podsumowanie:
Tekst A: 16,5
Tekst B: 8,5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
unusual
Człowiek
Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)
|
Wysłany:
Nie 13:11, 09 Maj 2010 |
|
Pomysł: 5 pkt.
A: 2,5
B: 2,5
Długi wahałam się jak przydzielić punkty jednak stwierdziła, iż remis będzie najlepszy. W tekście A Edward opuszczony przez żonę, zostający z małą córeczką jest poważny. W tekście B zaskoczył mnie lekko pomysł Edwarda, który stracił wzrok jak i samo zakończenie. Oba pomysły jednakowo mi się podobają.
Styl: 7 pkt.
A: 5
B: 2
I tutaj się trochę rozczarowałam. W tekście A występują rozbudowane zdania, tekst jest spójny, płynny natomiast w tekście B wyraźnie tego brakuje. Tekst A jest zdecydowanie lepszy w odbiorze.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1,5
B: 1,5
W obydwóch tekstach warunki zostały spełnione.
Postacie: 5 pkt.
A: 3
B: 2
W tekście A postacie są dobrze opisane, ich relacje można wręcz poczuć. Autorka skupiła się na emocjach Edwarda, przez co przybliżyła go czytelnikowi. W tekście B zabrakło mi opisów przeżyć bohatera, dużo w nim faktów a za mało odczuć. Plus za postać Rath i kompozycję otwartą.
Ogólne wrażenia: 5 pkt
A: 4
B: 1
Bardzo nie lubię przyznawać w ten sposób punktów ale w tym przypadku muszę. Tekst A jest, w moim odczuciu, o wiele lepiej dopracowany niż tekst B. Więcej w nim płynności, dojrzałości, jest bardziej bogaty stylistycznie. W tekście B sam pomysł ciekawy lecz jego wykorzystanie- już nie.
Podsumowanie:
A: 16
B: 9 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Czw 10:29, 13 Maj 2010 |
|
Czas na podsumowanie.
Oceniło 6 osób (pula: 150 pkt.)
Tekst A otrzymał 96 pkt.
Tekst B 54 pkt.
Zwyciężyła Larissa!
Gratulujemy! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|